Piekło kobiet - Tadeusz Boy-Żeleński - ebook + audiobook

Piekło kobiet ebook i audiobook

Tadeusz Boy-Żeleński

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

"Życie zawsze było silniejsze od ustaw i od sankcji karnych" - pisał w 1929 roku Tadeusz Boy Żeleński w swoim błyskotliwym eseju, w którym przeciwstawia się karaniu kobiet za przerywanie ciąży. Karanie kobiet, to „zbrodnia prawa karnego”. Pisze też o obłudzie tych, którzy głosząc „prawo do życia płodu” grożą kobiecie więzieniem, nie troszcząc się jednocześnie o jej i przyszłego dziecka warunki bytowe.

"Piekło kobiet" to książka radykalna, odważna i bezwzględnie rozprawiająca się z obłudą. Książka wciąż aktualna, dotykająca problemu społecznie wciąż bolesnego, bo prawo do życia wciąż nie daje żadnych gwarancji życia godnego.

Tadeusz "Boy" Żeleński (1874-1941) – wybitny tłumacz, poeta, satyryk, eseista, ale także lekarz i działacz społeczny. Autor m.in. „Flirtu z Melpomeną” czy sławnych „Słówek”. Zamordowany przez Niemców w 1941 roku, do dziś nieznane jest miejsce jego pochówku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 112

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 41 min

Lektor: Natalia Mirowska

Oceny
4,5 (64 oceny)
43
16
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lacerta_

Nie oderwiesz się od lektury

„Piekło kobiet” to zbiór felietonów, które ukazały się sto lat temu. Tadeusz Boy-Żeleński opisuje, argumentuje, przedstawia głos kobiet i ukazuje obłudę niektórych środowisk. Przerażające, a jednocześnie bardzo smutne jest to, że pomimo prorokowanych przez Żeleńskiego zmian, przez tak wiele lat zupełnie nic się w naszym świecie nie zmieniło.
10
Paskudazegrzynska

Nie oderwiesz się od lektury

Nadal aktualne, tak od 100 lat. Lektura obowiązkowa dla młodych ludzi.
10
Bartek298

Nie polecam

Hitlerowska propaganda dla polaczkow.
01

Popularność




© Ji­ra­fa Roja, 2013

Re­dak­cja: Do­ro­ta Ko­wal­ska, Mar­ta Nie­dział­kow­ska, Pau­li­na Rzy­ma­nek

Opra­co­wa­nie gra­ficz­ne se­rii: Grze­gorz Zy­cho­wicz | Tat­su

Zdję­cia na okład­ce: Na­ilia Schwarz | Dre­am­sti­me.com New­li­ght | Dre­am­sti­me.com

Zdję­cie au­to­ra: Wi­ki­pe­dia

Ła­ma­nie: Tat­su tat­su@tat­su.pl

ISBN 978-83-63879-00-6

Wy­da­nie I 

War­sza­wa 2013

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Od autora

Oto zbiór fe­lie­to­nów, po­wsta­łych mię­dzy paź­dzier­ni­kiem a grud­niem roku 1929. Prze­obra­że­nie pew­nych po­jęć, uświa­do­mie­nie so­bie pew­nych za­gad­nień, prze­zwy­cię­że­nie pew­nych wsty­dli­wo­ści, po­su­nę­ło się przez ten czas wśród ogó­łu tak bar­dzo, że już dziś – po paru za­le­d­wie mie­sią­cach! – nie­jed­no wy­dać się może w tych ar­ty­ku­łach przedaw­nio­ne; nie­jed­no wyda się „wy­bi­ja­niem otwar­tych drzwi”; ale kil­ka mie­się­cy temu drzwi te nie były na­wet uchy­lo­ne. Nie­jed­no też, w toku roz­wi­ja­ją­cych się zda­rzeń, wy­pa­dło mi parę razy po­wta­rzać. Mimo to, niech idą te kart­ki w świat tak, jak były pi­sa­ne, na go­rą­co; a je­że­li ksią­żecz­ka ta przy­czy­ni się do wznie­ce­nia dal­szej dys­ku­sji, je­że­li do­po­mo­że do usu­nię­cia pew­nych ru­pie­ci my­ślo­wych i oby­cza­jo­wych, speł­ni w zu­peł­no­ści swo­je za­da­nie.

War­sza­wa, w stycz­niu 1930

„Największa zbrodnia prawa karnego”

Das grös­ste Ver­bre­chen des Stra­fge­set­zes – „naj­więk­szą zbrod­nią pra­wa kar­ne­go” – na­zwał nie­miec­ki uczo­ny pa­ra­graf, obo­wią­zu­ją­cy do­tąd we wszyst­kich pra­wie usta­wo­daw­stwach, a na­zna­cza­ją­cy cięż­kie kary za prze­rwa­nie cią­ży. Kary te gro­żą za­rów­no mat­ce, jak tym, któ­rzy jej w prze­rwa­niu cią­ży po­ma­ga­ją. Rów­no­cze­śnie więk­szość kry­mi­no­lo­gów stwier­dza, że pra­wo to nie ma żad­ne­go wpły­wu, że licz­ba sztucz­nych po­ro­nień wzra­sta w ogrom­ny spo­sób. Ży­cie za­wsze było w tej mie­rze sil­niej­sze od ustaw i od sank­cji kar­nych; tym bar­dziej oka­zu­je się nim ży­cie no­wo­cze­sne w tak zmie­nio­nych pły­ną­ce wa­run­kach. To­też – stwier­dza­ją to zno­wuż wszy­scy jed­no­gło­śnie – pa­ra­graf ów jest mar­twą li­te­rą; oko­licz­no­ści, w któ­rych pra­wo przy­cho­dzi do gło­su, są zni­ko­mo rzad­kie w sto­sun­ku do ol­brzy­miej ilo­ści wy­pad­ków speł­nia­ne­go prze­stęp­stwa. Za­tem – po­wie­dział­by ktoś – pa­ra­graf ten jest obo­jęt­ny: sko­ro ist­nie­je na pa­pie­rze, ale się go nie sto­su­je, moż­na go uwa­żać za for­mę nie­win­ne­go mo­ral­ne­go pro­te­stu prze­ciw na­gan­nym oby­cza­jom? Nie­ste­ty, tak nie jest; pa­ra­graf ten; nie ma­ją­cy siły, aby coś po­móc, po­sia­da ol­brzy­mią moc, aby szko­dzić. Przy­cho­dzi do gło­su je­dy­nie pra­wie w wy­pad­kach śmier­ci mat­ki; wów­czas sro­ży się i są­dzi; ale, gdy­by wej­rzeć bli­żej, uj­rza­ło­by się, że naj­czę­ściej ta wła­śnie usta­wa jest śmier­ci przy­czy­ną. Bo ten pa­ra­graf, nie­zdol­ny za­po­biec prze­ry­wa­niu cią­ży tam, gdzie im­pe­ra­tyw ży­cia, moc­niej­szy niż wszyst­kie ko­dek­sy, zmu­sza mat­kę do nie­go, ma wszak­że na tyle siły, aby tę mat­kę po­zba­wić umie­jęt­nej po­mo­cy i pchnąć w ręce ka­ry­god­ne­go – tu już na­praw­dę kary god­ne­go – par­tac­twa. Gdy­by ze­sta­wić wy­pad­ki śmier­ci mło­dych ko­biet, wy­pad­ki cięż­kich i trwa­łych scho­rzeń, któ­re z obec­ne­go bez­dusz­nie pod­trzy­my­wa­ne­go sta­nu rze­czy wy­ni­ka­ją, za­drże­li­by może ci, któ­rzy w za­ci­szu wy­god­ne­go ga­bi­ne­tu ukła­da­ją swo­je usta­wy. A gdy­by do­li­czyć inne, po­śred­nio wy­ni­ka­ją­ce z nich skut­ki: sa­mo­bój­stwa, dzie­cio­bój­stwa i inne klę­ski, wów­czas zro­zu­mie­li­by­śmy, z jaką słusz­no­ścią na­zwa­no ten ar­ty­kuł „naj­więk­szą zbrod­nią pra­wa kar­ne­go”.

A nie jest to by­najm­niej głos od­osob­nio­ny. Prze­ciw­nie, wszy­scy, któ­rzy mie­li spo­sob­ność ze­tknąć się z tą spra­wą, go­dzą się na jed­no: na bez­sil­ność pa­ra­gra­fu i go­rzej niż bez­sil­ność, bo jego dzia­ła­nie w sen­sie ujem­nym. Ja­kimż cu­dem tedy może on ist­nieć, może się ostać?

Dzie­je się to tym1, że kwe­stia jest na­der skom­pli­ko­wa­na i trud­na – tak że, moż­na by po­wie­dzieć, po pro­stu „strach ją ru­szać”; – że jest splo­tem mnó­stwa rze­czy, że ob­ro­sły ją całe war­stwy po­jęć i prze­są­dów, gro­ma­dzą­cych się na prze­strze­ni wie­ków. Wzglę­dy praw­ne, etycz­ne, le­kar­skie, spo­łecz­ne, mają tu głos: daw­ne roz­róż­nie­nia teo­lo­gicz­ne spo­ty­ka­ją się z na­wy­ka­mi mi­li­ta­ry­zmu, ob­li­cza­ją­ce­go na dzie­siąt­ki lat na­przód ilość ba­gne­tów; nie­chęć do tknię­cia jed­nej ce­gieł­ki z bu­do­wy, któ­ra oka­za­ła­by się może zmur­sza­łą, ru­ty­na my­śli… A wszyst­ko to po­kry­wa swo­im płasz­czem ob­łu­da spo­łecz­na, prze­sła­nia­ją­ca cały kom­pleks naj­bar­dziej ży­wot­nych zja­wisk.

Uczy­nić bied­ną dziew­czy­nę mat­ką, po­zba­wić ją pra­cy dla­te­go, bo2 się spo­dzie­wa ma­cie­rzyń­stwa, kop­nąć ją z po­gar­dą, zrzu­cić na nią cały cię­żar błę­du i jego skut­ków, i za­gro­zić jej la­ta­mi wię­zie­nia, je­że­li, osza­la­ła roz­pa­czą, chce się od tego zbyt cięż­kie­go na jej siły brze­mie­nia uwol­nić – oto fi­lo­zo­fia praw, któ­re, aż nad­to znać, były przez męż­czyzn pi­sa­ne! Gło­sić wznio­słe teo­rie o „pra­wie pło­du do ży­cia”, znów gro­zić mat­ce wię­zie­niem w imię praw tego pło­du, ale rów­no­cze­śnie nie trosz­czyć się o to, aby no­si­ciel­ka tego pło­du mia­ła co do ust wło­żyć… I rzecz szcze­gól­na, ten sam płód, nad któ­rym trzę­są się usta­wo­daw­cy, póki jest w ło­nie mat­ki, w go­dzi­nę po uro­dze­niu tra­ci wszel­kie pra­wa do opie­ki praw­nej, może zgi­nąć pod mo­stem z zim­na, gdy mat­ka – któ­rą jej „świę­te” ma­cie­rzyń­stwo czy­ni nie­raz wy­rzut­kiem spo­łe­czeń­stwa – nie ma da­chu nad gło­wą.

Ale nie trze­ba szu­kać aż tak ja­skra­wych przy­kła­dów. Ileż zmie­ni­ło się w świe­cie od cza­su, gdy two­rzy­ły się te po­ję­cia praw­ne! Ko­bie­ta sta­ła się rów­no­war­to­ścio­wym oby­wa­te­lem, za­ję­ła miej­sce we wszyst­kich dzie­dzi­nach, u wszyst­kich warsz­ta­tów pra­cy, nie­ogra­ni­czo­ne ma­cie­rzyń­stwo nie jest już, nie może być jej ide­ałem. Zmie­ni­ły się wa­run­ki ży­cia. Zmie­nił się i stan me­dy­cy­ny. Prze­ry­wa­nie cią­ży sta­ło się fak­tem po­tocz­nym wca­le nie tyl­ko w wy­pad­kach wy­jąt­ko­wych ży­cio­wych ka­ta­strof; sta­ło się fak­tem czę­stym w ży­ciu mał­żeń­skim, prak­ty­ku­je je nie­jed­na pani sę­dzi­na, nie­jed­na pani pro­ku­ra­to­ro­wa. Ba, sam czło­nek Ko­mi­sji Ko­dy­fi­ka­cyj­nej, w tym sa­mym dniu, w któ­rym uchwa­la strasz­li­we kary za prze­rwa­nie cią­ży, po po­sie­dze­niu od­wie­dzi może swo­ją ma­gni­fi­kę3 w lecz­ni­cy, gdzie od­by­ła z kom­for­tem ten za­bieg, aby oszczę­dzić płod­ne­mu pra­wo­daw­cy pią­te­go ma­leń­stwa. I pan ko­dy­fi­ka­tor nie od­czu­wa żad­nej roz­ter­ki du­szy, żad­nej sprzecz­no­ści.

Bo co do tych wy­pad­ków, to nie ma oba­wy, aby się do­sta­ły pod sro­gi miecz pra­wa! I w tym jesz­cze ohy­da pa­ra­gra­fu. Jak wszyst­kie pa­ra­gra­fy wspie­ra­ją­ce się na ob­łu­dzie spo­łecz­nej, tak i ten go­dzi je­dy­nie w bie­da­ków. Jest nie­etycz­ny, bo tra­fia przy­pad­ko­we ofia­ry po­śród dzie­siąt­ków ty­się­cy bez­kar­nych; jest nie­de­mo­kra­tycz­ny, po­nie­waż za­pew­nia przy­wi­lej bez­kar­no­ści tym, któ­rzy i tak są uprzy­wi­le­jo­wa­ni.

To­też po­sta­wa spo­łe­czeń­stwa w tej kwe­stii jest zu­peł­nie zde­cy­do­wa­na. Pod­czas gdy nasi pra­wo­daw­cy trak­tu­ją w swo­im pro­jek­cie prze­rwa­nie cią­ży na rów­ni z dzie­cio­bój­stwem (!!), spo­łe­czeń­stwo – ubo­le­wa­jąc nie­raz nad jego ko­niecz­no­ścią – ab­so­lut­nie nie uwa­ża go za wy­stę­pek. Wręcz prze­ciw­nie, mimo fra­ze­sów o do­sto­jeń­stwie ma­cie­rzyń­stwa, ty­siąc razy ła­twiej „prze­ba­czy” spo­łe­czeń­stwo mat­ce prze­rwa­nie cią­ży niż uro­dze­nie nie­ślub­ne­go dziec­ka. „Za­sta­nów­my się – mó­wił je­den z praw­ni­ków na ostat­nim zjeź­dzie, czy gdy­by któ­ry z nas wie­dział, że jego sio­stra do­pu­ści­ła się tego czy­nu, czy uwa­żał­by ją za zbrod­niar­kę?” – „W ta­kim ra­zie je­ste­śmy wszy­scy prze­stęp­ca­mi” – mó­wił znów na in­nym ze­bra­niu do swo­ich ko­le­gów pe­wien pro­ku­ra­tor. Gdy­by pra­wo ze­chcia­ło dzia­łać, trze­ba by dla sa­mej War­sza­wy zbu­do­wać wię­zie­nie roz­mia­rów spo­re­go mia­sta, aby tam co rok po­mie­ścić kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy do­bro­wol­nie ro­nią­cych ko­biet. Bo w prak­ty­ce spo­łe­czeń­stwo za­ję­ło sta­no­wi­sko rów­nie zde­cy­do­wa­ne: uwa­ża pra­wo za nie­ist­nie­ją­ce. Nie­ste­ty, jak wspo­mnia­łem, ist­nie­je ono, ale tyl­ko aby szko­dzić.

Bo to jed­no jest pew­ne, że jak­kol­wiek­by się ktoś za­pa­try­wał na spra­wę prze­ry­wa­nia cią­ży, nie na­le­ży ona do rzę­du za­gad­nień, któ­re za­ła­twia się wię­zie­niem, choć­by i do­ży­wot­nim! Wnik­nąć w isto­tę tych sto­sun­ków, szu­kać na nie le­kar­stwa, oto za­da­nie pra­wo­daw­cy. Za­gad­nie­nia tego nie moż­na trak­to­wać od­ręb­nie i me­cha­nicz­nie; trze­ba je roz­wa­żać i le­czyć w ca­łym kom­plek­sie zja­wisk.

Je­ste­śmy w fa­zie two­rze­nia no­we­go ko­dek­su, na­sza Ko­mi­sja Ko­dy­fi­ka­cyj­na w pierw­szym swo­im pro­jek­cie wy­po­wie­dzia­ła się w tej mie­rze. Jak, o tym po­mó­wi­my; niech tu wy­star­czy stwier­dze­nie, że za­ję­ła sta­no­wi­sko bez­dusz­ne i for­ma­li­stycz­ne.

I oto w koń­cu wrze­śnia od­był się w War­sza­wie zjazd pol­skich praw­ni­ków. Jako je­den z głów­nych punk­tów w sek­cji pra­wa kar­ne­go, któ­rej prze­wod­ni­czył p. Al. Led­nic­ki, po­sta­wio­no spra­wę prze­rwa­nia cią­ży i jej „ka­ral­no­ści”. I oto – fakt nie­ocze­ki­wa­ny może dla sa­mych uczest­ni­ków kon­gre­su – pra­wie wszy­scy wy­po­wie­dzie­li się w du­chu wręcz prze­ciw­nym sta­no­wi­sku Ko­mi­sji Ko­dy­fi­ka­cyj­nej, to zna­czy prze­ciw ka­ral­no­ści tego czy­nu. Wiel­kie wra­że­nie wy­war­ło prze­mó­wie­nie b. pre­ze­sa Sądu Ape­la­cyj­ne­go, p. Czer­wiń­skie­go, prze­szło sie­dem­dzie­się­cio­let­nie­go star­ca, któ­ry, na pod­sta­wie kil­ku dzie­siąt­ków lat swo­jej prak­ty­ki, żą­dał zu­peł­ne­go znie­sie­nia zło­wro­gie­go pa­ra­gra­fu; nie mniej­szą sen­sa­cją była opi­nia pre­ze­sa Sądu Naj­wyż­sze­go, p. Mo­gil­nic­kie­go, rów­nież za bez­kar­no­ścią. Wnio­ski To­wa­rzy­stwa Kry­mi­no­lo­gicz­ne­go, sta­wia­ją­ce­go za­sa­dę zu­peł­nej nie­ka­ral­no­ści w pierw­szych trzech mie­sią­cach prze­rwa­nia cią­ży, re­pre­zen­to­wa­li prof. Grzy­wo-Dą­brow­ski, ad­wo­kat Run­do, dr Bat­ta­wia i in. Pani Wan­da Gra­biń­ska, pierw­szy sę­dzia dla nie­let­nich, pod­no­si­ła nie­mo­ral­ność wy­od­ręb­nie­nia tego zja­wi­ska z ca­ło­kształ­tu ży­cia spo­łecz­ne­go i me­cha­nicz­ne­go roz­wią­zy­wa­nia go wię­zie­niem. „Ci, co żą­da­ją su­ro­wych kar za prze­rwa­nie cią­ży, po­ni­ża­ją ko­bie­tę do rzę­du sa­mi­cy ssa­ka” – wo­łał ad­wo­kat Dwer­nic­ki. Naj­mniej li­be­ral­ni żą­da­li bo­daj bez­kar­no­ści sa­mej mat­ki i sze­ro­kie­go uwzględ­nie­nia „wska­zań spo­łecz­nych” do prze­rwa­nia cią­ży, tak jak dziś uwzględ­nia się wska­za­nia le­kar­skie. Sam re­fe­rent, prof. Gla­ser, żą­da­jąc w za­sa­dzie utrzy­ma­nia ka­ral­no­ści, uznał wska­za­nia praw­ne (np. gdy cią­ża jest owo­cem zgwał­ce­nia) i so­cjal­ne do prze­ry­wa­nia cią­ży.

W ogó­le trze­ba za­zna­czyć, że uczest­ni­cy zjaz­du szli w swo­ich żą­da­niach o wie­le da­lej niż pp. re­fe­ren­ci; ta draż­li­wa kwe­stia ma to do sie­bie, że kto­kol­wiek za­bie­ra w niej głos ofi­cjal­nie, na­tych­miast czu­je się skrę­po­wa­ny na­ci­skiem oby­cza­jo­wej ob­łu­dy i tra­ci od­wa­gę pu­blicz­ne­go bro­nie­nia za­pa­try­wań, któ­re nie­raz wy­zna­je pry­wat­nie. Bądź co bądź Wia­do­mo­ści II-go zjaz­du praw­ni­ków no­tu­ją, że „w dys­ku­sji nad re­fe­ra­tem i ko­re­fe­ra­tem o spę­dze­niu pło­du wy­po­wie­dzia­no się prze­waż­nie za bez­kar­no­ścią tego czy­nu z mo­dy­fi­ka­cja­mi jego ka­ral­no­ści w okre­sie przej­ścio­wym w szcze­gól­nie okre­ślo­nych przy­pad­kach”. (To stwier­dził prze­wod­ni­czą­cy zjaz­du, na ze­bra­niu ogól­nym dn. 2 paź­dzier­ni­ka 1929).

Zjazd – taka była przy­ję­ta za­sa­da – nie po­wziął żad­nych uchwał, co mu gani w ar­ty­ku­le swo­im w „Ty­go­dniu” ad­wo­kat Zyg­munt Na­gór­ski. Uchwa­ła pod­ję­ta przez ta­kie cia­ło mia­ła­by swo­je po­waż­ne zna­cze­nie. Ale i tak, same ob­ra­dy te są rów­no­znacz­ne z wo­tum nie­uf­no­ści dla na­szej Ko­mi­sji Ko­dy­fi­ka­cyj­nej co do tego punk­tu. I nie tyl­ko u nas spo­ty­ka­my ten ob­jaw. Kwe­stia prze­rwa­nia cią­ży i jej ka­ral­no­ści jest od daw­na przed­mio­tem dys­ku­sji w wie­lu kra­jach Eu­ro­py. Je­dy­nie u nas było o niej głu­cho, po­mna­ża­ła ona licz­ny po­czet kwe­stii, o któ­rych się nie mówi.

A gdzież o niej mó­wić, jak nie u nas? Gdy gdzie in­dziej pra­wa się ulep­sza lub kon­ser­wu­je, u nas się je dziś two­rzy4. Jak się je two­rzy? Ot, scho­dzi się kil­ku po­waż­nych – och, jak po­waż­nych! – pa­nów, któ­rzy, wcho­dząc do sali ob­rad, sta­ra­ją się pil­nie za­po­mnieć o tym, że są ludź­mi, że tam, za okna­mi ga­bi­ne­tu, hu­czy i pę­dzi ży­cie, że to, co oni pi­szą na pa­pie­rze, to jest pi­sa­ne na ludz­kiej skó­rze, że to, co dla nich jest przed­mio­tem kon­tro­wer­sji praw­ni­czej, jest dla in­nych nie­raz kwe­stią ży­cia i śmier­ci. I pich­cą so­bie od nie­chce­nia te pra­wa, a to co oni upich­cą, w tym po­tem mę­czą się całe po­ko­le­nia. I jesz­cze nie skoń­czy­li swe­go dzie­ła, a już gro­no naj­po­waż­niej­szych ko­le­gów – ba, pre­zes Mo­gil­nic­ki sam jest człon­kiem Ko­mi­sji Ko­dy­fi­ka­cyj­nej! – krzy­czy im: „Prze­stań­cie, bo się źle ba­wi­cie!”

Zda­je mi się tedy, że naj­wyż­szy jest czas, aby prze­rwać to zboż­ne mil­cze­nie; aby wy­do­być na świa­tło dzien­ne kwe­stię tak zło­żo­ną, tak trud­ną, kwe­stię, w któ­rej tyle za­wo­dów ma coś do po­wie­dze­nia, w któ­rej wresz­cie mają chy­ba pra­wo gło­su ci, a zwłasz­cza te, któ­rych to pra­wo do­ty­czy – ko­bie­ty. Po­sta­ra­my się oświe­tlić kwe­stię, ze­brać po­glą­dy na nią lu­dzi co naj­świa­tlej­szych; po­sta­ra­my się uświa­do­mić ko­bie­ty co do spo­so­bu, w jaki trak­tu­ją ich naj­bo­le­śniej­sze spra­wy pa­no­wie pra­wo­daw­cy. Pra­wo, Spra­wie­dli­wość. Po­pro­wa­dzi­my, je­że­li bę­dzie trze­ba, przed sąd trzy­dzie­ści ty­się­cy ko­biet, któ­re oskar­żą się same i po­wie­dzą: „Pro­si­my, za­mknij­cie nas do wię­zie­nia, ale wszyst­kie”! Niech rzecz doj­dzie do ab­sur­du. Bo moż­na nie­do­rzecz­ne pra­wa ja­kiś czas cier­pieć przez sza­cu­nek dla ich daw­no­ści, ale nie ma chy­ba ra­cji od nie­do­rzecz­nych praw za­czy­nać?

Argumenty

W po­przed­nim fe­lie­to­nie ośmie­li­łem się po­sta­wić kwe­stię, któ­ra bo­daj nig­dy do­tąd pu­blicz­nie w na­szej pra­sie nie była po­ru­sza­na. Trze­ba te­raz omó­wić ją bli­żej. Z góry prze­pra­szam, że przyj­dzie mi się po­wta­rzać; ale rzecz tak ob­ro­sła ob­łu­dą i za­bo­bo­nem, że trze­ba ją grun­tow­nie oskro­bać. Prze­pra­szam tak­że, że nie będę za­baw­ny, ale nie za­wsze moż­na być za­baw­nym; od­bi­je­my to so­bie in­nym ra­zem.

Do­dam jesz­cze, iż, je­że­li zde­cy­do­wa­łem się wsz­cząć tę kwe­stię, nie uczy­ni­łem tego lek­ko­myśl­nie; py­ta­łem wpierw wie­lu po­waż­nych osób, praw­ni­ków i in­nych, aż do sa­mych człon­ków Ko­mi­sji Ko­dy­fi­ka­cyj­nej, czy uwa­ża­ją wy­to­cze­nie jej na fo­rum pu­blicz­ne za wła­ści­we. Od­po­wie­dzie­li mi: „Bez­wa­run­ko­wo. Nie tyl­ko za wła­ści­we, ale za bar­dzo po­żą­da­ne”.

W isto­cie, trze­ba uświa­do­mić so­bie sy­tu­ację; wy­słu­chać zdań; po­li­czyć i zwa­żyć gło­sy. Ko­dy­fi­ka­to­rzy nie chcą – sami to mó­wią – wy­prze­dzać opi­nii, a opi­nia do­tąd mil­cza­ła. Ogół nie zda­je so­bie spra­wy ze sta­nu i po­wa­gi kwe­stii. Kie­dy przej­dzie­my do szcze­gó­ło­wej an­kie­ty, zdu­mie­nie wy­wo­ła, jak jed­no­gło­śnie lu­mi­na­rze pra­wa oświad­cza­ją się prze­ciw pa­ra­gra­fom „ka­ral­no­ści”. Tyl­ko nie trze­ba tego fał­szy­wie ro­zu­mieć. Prze­ciw­ni­cy ka­ral­no­ści uwa­ża­ją, tak samo jak inni, prze­ry­wa­nie cią­ży za smut­ną osta­tecz­ność; ale są­dzą, że nie na dro­dze sank­cji kar­nych na­le­ży prze­ciw­dzia­łać temu zja­wi­sku, że ko­deks kar­ny nie ma tu nic do ga­da­nia i że mie­sza­jąc się do spra­wy, któ­ra prze­cho­dzi jego siły – szko­dzi za­miast po­ma­gać. Pra­gnę tedy ze­sta­wić ar­gu­men­ty, na ja­kich opie­ra­ją się prze­ciw­ni­cy obec­ne­go sta­nu rze­czy, to zna­czy prze­ciw­ni­cy re­pre­sji kar­nych; przy czym na­le­ży za­zna­czyć, że gdy jed­ni – więk­szość praw­ni­ków – są po pro­stu za znie­sie­niem pa­ra­gra­fu, dru­dzy są za jego ogra­ni­cze­niem przez do­pusz­cze­nie licz­nych wy­jąt­ków.

Ci, co są za nie­ka­ral­no­ścią, wy­ta­cza­ją na­stę­pu­ją­ce ar­gu­men­ty:

Pa­ra­graf na­zna­cza­ją­cy cięż­kie kary za prze­rwa­nie cią­ży jest mar­twy. Na set­ki ty­się­cy razy, le­d­wie w kil­ku lub kil­ku­na­stu wy­pad­kach pra­wo przy­cho­dzi do gło­su. I wów­czas udo­wod­nie­nie winy jest nie­zmier­nie trud­ne, naj­czę­ściej pra­wo nie dzia­ła. Otóż usta­wa, któ­ra jest bez­sil­na, któ­ra nie jest wy­ko­ny­wa­na, jest de­mo­ra­li­zu­ją­ca, uczy lek­ce­wa­że­nia pra­wa, jest jego za­prze­cze­niem.

Cze­mu usta­wa nie jest wy­ko­ny­wa­na? Przede wszyst­kim ol­brzy­mia więk­szość wy­pad­ków jest nie­zna­na. Na­stęp­nie dla­te­go, że prze­stęp­stwo jest zbyt czę­ste. W Niem­czech np. ob­li­cza­ją rocz­ną ilość prze­rwa­nych cią­ży na 800.000 – inni mó­wią mi­lion, któż to po­li­czy! – a wszel­kie sta­ty­sty­ki mogą tu być tyl­ko przy­bli­żo­ne i niż­sze są pew­no od rze­czy­wi­sto­ści. Jak może pra­wo dzia­łać w tych wa­run­kach?

Usta­wa nie może dzia­łać i dla­te­go, że nie ma za sobą mo­ral­ne­go po­par­cia spo­łe­czeń­stwa, bez któ­re­go pa­ra­graf bę­dzie za­wsze mar­twą li­te­rą.

Sę­dzia, któ­ry ma