Imperia, narody i społeczeństwa Europy Wschodniej i Środkowej na progu pierwszej wojny światowej - Andrzej Nowak - ebook

Imperia, narody i społeczeństwa Europy Wschodniej i Środkowej na progu pierwszej wojny światowej ebook

Andrzej Nowak

4,0

Opis

 

Tom zawiera artykuły trzydziestu badaczy z Polski i zagranicy. Prezentuje spojrzenie na historię Europy Środkowej i Wschodniej nie z perspektywy roku 1918 czy też 1917, ale w aspekcie doświadczeń społecznych, wyobrażeń politycznych i kontekstów kulturowych roku 1913 czy 1914 – doświadczeń i wyobrażeń uczestników analizowanych wydarzeń i procesów. Z tej perspektywy pozwala zobaczyć w nowym świetle znaczenie przemian, które do owych doświadczeń i wyobrażeń wprowadziła wielka wojna.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1005

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Recenzent: prof. Tadeusz WOJCIECH WOLSZA
Redakcja tekstu: MAGDALENA WANOT-MIŚTURA
Redakcja techniczna: DOROTA DOŁĘGOWSKA
Projekt okładki: PIOTR PERZYNA, ALC Marketing
© Copyright by Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, 2016 Instytut Historii im. Tadeusza Manteuffla Polskiej Akademii Nauk, 2016
ISBN 978-83-64486-51-7
Praca powstała w ramach projektu finansowanego przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą Narodowy Program Rozwoju Humanistyki w latach 2014–2019
Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia ul. Jasna 14/16a, 00-041 Warszawa tel. + 48 22 295 00 30, fax + 48 22 295 00 31 e-mail:[email protected]
Konwersja:eLitera s.c.

ANDRZEJ NOWAK

Imperia, tożsamości, lęki i nadzieje w Europie Wschodniej i Środkowej na progu pierwszej wojny światowej

W sto lat po wybuchu wielkiej wojny przez światową historiografię przetacza się duża fala publikacji: monografii, syntez; konferencji; popularyzacji – z najrozmaitszych stron próbujących odnowić nasze spojrzenie na przełom, jakim dla społeczeństw europejskich (i nie tylko) było doświadczenie lat 1914–1918. Szczególnie wiele miejsca poświęca się w tych publikacjach historii społecznej, przez wiele dziesięcioleci znajdującej się w cieniu militarnej i politycznej narracji o pierwszej wojnie światowej. W tomie, który oddajemy do rąk Czytelników, chcieliśmy także wyjść od historii społecznej. Celem podjętego projektu badawczego, którego pierwszym materialnym efektem jest ta książka, jest nowe ujęcie czasu pierwszej wojny światowej jako momentu przełamywania wyobrażeń społecznych i politycznych uformowanych w „długim wieku XIX”, a zwłaszcza w jego ostatnim okresie (lata dziewięćdziesiąte XIX w. do roku 1914). Cel ten można by określić inaczej jako próbę odpowiedzi na pytanie o koniec wieku XIX: gdzie i jak on się kończy – i jaką rolę w tym względzie odgrywa doświadczenie pierwszej wojny światowej.

Pytania te nawiązują do refleksji podejmowanej w najnowszych badaniach nad dziejami XIX wieku[1] i dokonującymi się w ostatnim jego okresie (określanym terminem zapożyczonym z historii sztuki i obyczaju: Fin-de-siècle lub angielskim wyrażeniem High modernity) gwałtownymi przemianami w społecznej i politycznej wyobraźni rozmaitych grup społecznych oraz tożsamościowych.

Obszar badawczy wiąże się z terenem dawnej Rzeczypospolitej, pograniczem trzech imperiów (Habsburgów, Romanowów i Hohenzollernów), na którym w interesującym nas okresie ze szczególną intensywnością trwała konfrontacja różnych tradycji religijnych, projektów narodowych, kulturowych czy imperialno-administracyjnych. Chodzi tu w szczególności, choć oczywiście nie wyłącznie, o obszar tradycyjnie/umownie nazywany „ziemiami polskimi”. Ten ostatni termin znalazł się w oficjalnej nazwie całego naszego projektu – grantu Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki, realizowanego od 2014 r. w Instytucie Historii PAN pod kierownictwem prof. Włodzimierza Mędrzeckiego: Pierwsza wojna światowa na ziemiach polskich. Oczekiwania – doświadczenia – konsekwencje.

Istotnym celem zespołu badań podejmowanych w ramach projektu jest próba wpisania historii Polski tego okresu (lat 1890–1918, w tym w szczególności czasu pierwszej wojny) w perspektywę porównawczą współczesnych badań światowych nad dynamiką przemian społecznych i ideowych czasu (i kryzysu) High modernity. Dominujący dotąd paradygmat badań historii Polski w latach pierwszej wojny skupiał uwagę badaczy na ściśle politycznych i militarnych dziejach drogi do niepodległości. Zamiarem badawczym naszego projektu jest poszerzenie tego spojrzenia, a przede wszystkim zakwestionowanie zawartego w owym paradygmacie założenia teleologicznego, zgodnie z którym wszystkie drogi (ścieżki badawcze) prowadzą do Niepodległości. Chcielibyśmy, mówiąc najkrócej, spojrzeć na historię interesującego nas obszaru nie z perspektywy roku 1918 (11 listopada) czy też 1917 (7 listopada), ale w aspekcie doświadczeń społecznych, wyobrażeń politycznych i kontekstów kulturowych roku 1913 czy 1914 – czyli doświadczeń i wyobrażeń uczestników analizowanych wydarzeń i procesów. Z tej perspektywy, jak zakładamy, można zobaczyć w nowym świetle znaczenie przemian, które do owych doświadczeń i wyobrażeń wprowadziła wielka wojna.

Metodologia proponowana w projekcie badawczym – ze względu na makroskalę badanych zjawisk – musi mieć charakter interdyscyplinarny. Zawiera ona zatem w części zaplanowanych badań elementy tego, co Reinhard Koselleck rozwinął w najnowszej historiografii niemieckiej pod nazwą Begriffsgeschichte (historia pojęć / historia konceptualna). Jak na styku trzech imperiów dominujących nad badanym regionem wyglądały na progu pierwszej wojny wyobrażenia społeczne (w różnych grupach i warstwach: od elit polityczno-kulturalnych do „trzeciostolnej” służby) dotyczące wybranych pojęć, takich jak wolność, przyszłość, wspólnota narodowa, imperium, Europa? I jak wyobrażenia te zmieniały się „pod ciśnieniem” doświadczeń kolejnych lat wielkiej wojny? To przykłady pytań, na które odpowiedź musi także wiązać się z próbą łączenia historii kultury, antropologii kulturowo-politycznej i historii idei.

Namysł nad zmianami i pogranicznymi wariantami tożsamości narodowej, który podejmują autorzy pomieszczonych tutaj studiów, wiąże się także z zastosowaniem współczesnych teorii narodu i dążeniem do ich konfrontacji z materiałem źródłowym z pogranicznych obszarów Europy Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza z terenu dawnej Rzeczypospolitej. Jest tu również naturalnie miejsce dla metodologii historii polityczno-dyplomatycznej, połączonej z aktualnymi propozycjami analitycznymi światowej „imperiologii”, do której ośrodek warszawski IH PAN stara się od ponad dekady wprowadzać naukę polską[2].

Dopiero w połączeniu tych różnorodnych perspektyw metodologicznych możliwe wydaje się bardziej odkrywcze przeanalizowanie wielorakich zmian, jakie zaszły w umysłach ludzi zamieszkujących Europę Środkową i Wschodnią wskutek wstrząsów pierwszej wojny światowej.

Przystępując do pracy nad tego rodzaju analizą, swoistą „fotografią” stanu wyobrażeń społecznych, planów politycznych, tożsamości kulturowych i ich przemian na progu wielkiej wojny, prezentujemy tutaj monograficzny – w takim znaczeniu i celu – zbiór studiów, wynik międzynarodowej konferencji naukowej, jaką Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk we współpracy z Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia zorganizował w Warszawie w dniach 24–25 czerwca 2014 r. Na konferencji udało się zgromadzić ponad trzydziestu badaczy z dziewięciu krajów (Azerbejdżan, Białoruś, Bułgaria, Japonia, Litwa, Niemcy, Polska, Rosja i USA). Zabrakło, niestety – ze względu na szczególne, dramatyczne okoliczności geopolityczne, w których znalazła się w momencie naszego spotkania Ukraina – głosu badaczy ukraińskich, tak ważnego dla zagadnień omawianych w tym tomie. (Mamy nadzieję, że głos ten będzie obecny na kolejnych konferencjach i w publikacjach, planowanych w ramach naszego projektu). Ostatecznie rozdziały do niniejszego tomu dostarczyli niemal wszyscy uczestnicy konferencji. Rezultat tej pracy składa się, mamy nadzieję, na pierwsze z serii przybliżeń historiograficznych do nowego, pogłębionego rozumienia Wielkiego Przełomu, jakim dla społeczeństw Europy Środkowej i Wschodniej, nie mniej niż dla Europy Zachodniej (choć może inaczej), okazała się pierwsza wojna światowa.

KULTURY I TOŻSAMOŚCI

THEODORE R. WEEKS

Kształtowanie kultury litewskiej w Wilnie w latach 1900–1920

Niezmiernie ważnym elementem procesu wyłaniania się nowoczesnych państw demokratycznych jest budowa społeczeństwa obywatelskiego. Na pojęcie to składają się takie cechy, jak swoboda stowarzyszeń (czy też organizacji pozarządowych, jeśli użyć bardziej współczesnej, choć niekoniecznie ładniejszej terminologii), działalność wydawnicza, różne formy edukacji – innymi słowy: niczym nieskrępowana wymiana myśli, informacji i opinii.

Badania na temat społeczeństwa obywatelskiego koncentrowały się dotąd głównie na tematyce państw narodowych, takich jak Francja, Niemcy czy Stany Zjednoczone[1]. W państwach i rejonach wieloetnicznych budowę społeczeństwa obywatelskiego komplikowało szereg czynników natury praktycznej, politycznej, a nawet gospodarczej. Niniejszy artykuł, poświęcony prasie litewskojęzycznej w Wilnie (Wilna, Vilnius)[2], przedstawia problemy, jakie rozwój społeczeństwa obywatelskiego napotykał na obszarze zróżnicowanym po względem językowym i etnicznym.

Przede wszystkim należy uświadomić sobie rolę, jaką w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego odgrywa prasa. W każdym społeczeństwie tworzy ona dla jego członków wspólną przestrzeń, w ramach której mogą oni formułować problemy, wymieniać informacje, składać skargi oraz przedstawiać swoje wizje przyszłości. Periodycznie ukazująca się prasa wzmacnia wspólną tożsamość członków społeczeństwa, zazwyczaj na podstawie wspólnoty języka, klasy czy poglądów w sprawach dotyczących polityki lub kultury.

W Europie Wschodniej oraz – jeśli tak można to ująć – we „wschodzących kulturach wysokich” wydawnictwa periodyczne pełnią jeszcze jedną ważną funkcję – stałego (przynajmniej w teorii) forum dla danego języka i danej kultury. Podczas gdy w XVIII w. dziennikarze francuscy czy angielscy nie musieli zaprzątać sobie głowy kwestią przetrwania własnej kultury – zadanie to wzięły bowiem na siebie silne struktury państwowe – w kulturach bezpaństwowych samo istnienie drukowanych książek i periodyków było już ogromnym sukcesem, dowodzącym żywotności języka i jego znaczenia.

Tak właśnie miały się sprawy na Litwie. I chociaż miejscowy język nigdy nie był wyraźnie zakazany (w przeciwieństwie na przykład do ukraińskiego), to jednak w okresie od końca lat sześćdziesiątych XIX w. do 1904 r. władze rosyjskie nie zezwalały na drukowanie litewskich tekstów w alfabecie łacińskim. Z różnych powodów – w tym również ze względu na liczny udział księży w szeregach patriotów litewskich – wymóg drukowania litewskich utworów wyłącznie cyrylicą, narzucony przez władze rosyjskie, wiązał się w praktyce z całkowitym zakazem ich publikowania. W historiografii litewskiej okres ten został nazwany spaudos draudimas, czyli właśnie ‘zakazem prasy’[3].

Dla litewskiego ruchu narodowego – podobnie jak dla ukraińskiego, białoruskiego, a nawet żydowskiego – samo istnienie drukowanego języka narodowego stanowiło dowód jego żywotności. Nadawało również powagi kulturze litewskiej. W porównaniu więc z zachodnią i środkową częścią kontynentu prasa wschodnioeuropejska odgrywała znacznie większą rolę w tworzeniu i umacnianiu społeczeństwa obywatelskiego.

Rozwojowi społeczeństwa obywatelskiego w Rosji przed rokiem 1905 nie sprzyjała – delikatnie mówiąc – sytuacja polityczna, charakteryzująca się ścisłą cenzurą książek i czasopism, brakiem partii politycznych i parlamentu oraz ścisłą kontrolą wszelkich stowarzyszeń: gospodarczych, kulturalnych, sportowych. Pozwolenia władz wymagały nawet każdorazowo zbiórki środków pieniężnych na takie chociażby cele jak wspomożenie miejscowej lecznicy czy szkoły. Mimo to jednak wolno nam mówić o początkach rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego na przełomie XIX i XX w.[4].

Chociaż cenzura, podejrzliwość władz, nędza i wysoki analfabetyzm niewątpliwie działały hamująco, to jednak pod jednym względem Rosja bardziej przystawała do modelu zachodnio- czy też środkowoeuropejskiego niż wschodnioeuropejskiego. Otóż państwo, w którym – mimo całej jego niewydolności i represyjności – rozwijała się kultura rosyjska, było państwem rosyjskim (w języku rosyjskim używamy dwóch słów nieco różniących się znaczeniem: russkij i rossijskij).

Rosjanie mogli więc skupić się na tym, co było mówione. Tymczasem Litwini i inne nacje pozbawione państwowości musiały najpierw dowieść swojego istnienia i domagać się dla swojej kultury prawa do trwania i ciągłości. Dopiero po zużyciu ogromnej energii na takie podstawowe sprawy działacze litewscy mogli rozpocząć debatę o charakterze i kształcie kultury narodowej oraz o przyszłości litewskiej wspólnoty politycznej.

***

Sytuację komplikowała wyjątkowość Wilna – niedoszłej stolicy Litwy. To główne miasto Kraju Północno-Zachodniego (pokrywającego się niemal całkowicie z obszarem współczesnej Białorusi i Litwy) – które różne narody znały jako Wilno, Vilnius czy Wilna – miało dla władz rosyjskich szczególne znaczenie, było bowiem siedzibą organów wojskowych, administracyjnych i oświatowych. Dla Polaków było to najbardziej na wschód wysunięte duże, niekwestionowanie polskie miasto, nieodłącznie związane z wieszczem narodowym Adamem Mickiewiczem (1798–1855).

Żydzi widzieli w Wilnie „litewską Jerozolimę” – centrum żydowskiego piśmiennictwa i nauki. I naturalnie Wilno znajdowało się też w centrum uwagi litewskiego ruchu narodowego. Tak więc swoje prawa do miasta zgłaszały co najmniej cztery narody (a w zasadzie pięć, jeśli dodać jeszcze Białorusinów).

Chociaż patrioci litewscy od dawna uważali miasto za swoją stolicę – nawiązując do litewskiego państwa okresu średniowiecza i początku czasów nowożytnych (i przedstawiając je w swojej retoryce jako narodowe państwo litewskie) – to jednak w początkach XX w. liczba litewskich mieszkańców Wilna nie była wysoka. Jak wykazał spis ludności Cesarstwa Rosyjskiego z 1897 r., żadna grupa narodowa nie zajmowała w mieście pozycji dominującej.

Pod względem religijnym ogół 154 532 mieszkańców dzielił się na prawosławnych (23,6 proc.), katolików (36,9 proc.), żydów (41,3 proc.) oraz pomniejsze grupy, obejmujące muzułmanów, karaimów, luteranów a nawet dwóch mennonitów. Wśród używanych języków niekwestionowane pierwszeństwo miał jidysz (40 proc. ogółu ludności), przed polskim (30,9 proc.), rosyjskim (20,0 proc.), białoruskim (4,2 proc.) i litewskim (2,1 proc.)[5]. I chociaż można by się spierać o niektóre dane cząstkowe – udział ludności żydowskiej był prawdopodobnie jeszcze większy – to jednak w ogólnym rozrachunku otrzymujemy dość dokładny obraz składu etnicznego i religijnego miasta[6].

Wilno leżało przy ważnej linii kolejowej, łączącej Warszawę z Petersburgiem i centralną Rosją. To właśnie ukończenie budowy linii do Warszawy w 1862 r. dało impuls do rozwoju przemysłu i handlu. W fabrykach pracowało około 8 tys. mieszkańców, przy czym połowa z nich zatrudniona była w 73 największych przedsiębiorstwach w mieście. Liczba robotników przemysłowych wciąż jednak ustępowała liczbie rzemieślników (17 733 osoby w 1897 r.). Najprawdopodobniej niewielu Litwinów zajmowało się rzemiosłem (zdominowanym przez ludność żydowską) czy też pracowało w charakterze robotników (tu przeważali Rosjanie i Żydzi oprócz pewnej liczby Polaków). Jednocześnie należy przypuszczać, że stanowili oni znaczny odsetek wśród służby (9,5 proc. ogółu mieszkańców)[7].

Typowy model przednowoczesny, w którym narodowość pokrywała się z klasą społeczną, zachował w Wilnie zdumiewającą żywotność. Sklepikarzami, a także krawcami czy karczmarzami, byli w przeważającej mierze Żydzi, urzędnikami – niemal wyłącznie Rosjanie (żydów i katolików zazwyczaj nie dopuszczano do służby państwowej w tej części Imperium), a księżmi, osobami wykonującymi wolne zawody czy ziemianami – Polacy.

W początkach XX w. pojawiła się rosnąca grupa przedstawicieli wolnych zawodów pochodzenia żydowskiego posługujących się językiem rosyjskim w pracy zawodowej, a czasem również w domu. W pewnym, niewielkim tylko uproszczeniu można powiedzieć, że w 1900 r. miasto było rosyjskie na poziomie administracji, żydowskie pod względem rzemiosła i handlu (wielu właścicieli fabryk było także Żydami) oraz polskie w sferze życia kulturalnego i społecznego.

W wymiarze politycznym Wilno było rosyjskie. Po zdławieniu polskiego powstania z 1863 r. polityka władz opierała się na założeniu rosyjskości miasta i całego regionu, które – jak utrzymywano – miały zostać spolonizowane dopiero w nieodległych czasach[8]. W miejscach publicznych dopuszczono jedynie napisy w języku rosyjskim (w wypadku napisów dwujęzycznych litery rosyjskie miały być nie mniejsze niż litery polskie czy jidysz), a za posługiwanie się w tych miejscach językiem polskim groziła kara.

W szkołach nauczano przeważnie po rosyjsku (z wyjątkiem szkół żydowskich), po rosyjsku prowadzono sprawy sądowe, rosyjska była też – niemal w całości – prasa periodyczna. W okresie od połowy lat sześćdziesiątych XX w. do 1904 r. nie zezwolono na wydawanie żadnego polskiego ani litewskiego tytułu prasowego (nie mówiąc już o gazetach w jidysz). Przekładało się to na niemal całkowitą dominację języka rosyjskiego w sferze publicznej.

Od tej zasady istniały jednak znaczące wyjątki. Wbrew zakazom niemal powszechnie uczono młodzież po polsku w domach. Polską prasę, której nie można było wydawać w mieście, sprowadzano legalnie z Warszawy lub Petersburga oraz nielegalnie z zagranicy. Życie teatralne i artystyczne toczyło się po polsku mimo rosyjskich prób założenia własnego teatru[9]. I co być może najważniejsze, ostoją kultury polskiej był przez cały czas Kościół. Władze rosyjskie nigdy poważnie nie rozważały ograniczenia praw Polaków do modlitwy, słuchania kazań czy śpiewania pieśni religijnych w języku ojczystym. Tak więc pod cienką warstwą rosyjskości kultura wysoka (nieżydowska) pozostała domeną polskości.

Jakie więc miejsce zajmowali w Wilnie Litwini? Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że nie zajmowali żadnego. Tak właśnie zdawali się mniemać zamieszkali w mieście Polacy, ale opinia ta była myląca. Od końca lat dziewięćdziesiątych XIX w. litewski ruch narodowy zaznaczał swoją obecność w mieście, które uważał za przyszłą litewską stolicę. Mimo względnie niewielkiej liczebności Litwini w Wilnie mieli swoją gazetę codzienną wcześniej niż Polacy. W znacznej mierze sukces ten – wydawanie „Vilniaus Žinios” poczynając od 10 grudnia 1904 r. – był rezultatem wysiłków jednego człowieka, Petrasa Vileišisa (1851–1926), który po ukończeniu studiów inżynieryjnych w Petersburgu powrócił w 1899 r. do Wilna, by służyć sprawie litewskiej.

Zasługi Vileišisa we wspieraniu litewskości Wilna są doprawdy trudne do przecenienia: samodzielnie lub we współpracy z innymi, założył on pierwsze w mieście litewskie stowarzyszenie polityczne, pierwszą litewską drukarnię, księgarnię, galerię sztuki oraz pierwszą gazetę codzienną. Kiedy Vileišis wrócił do Wilna w 1899 r., był już osobą w średnim wieku (rok urodzenia: 1851) i o znacznym majątku. Jego dom na Antokolu (Antakalnis), postawiony z zastosowaniem najnowszych metod budownictwa żelbetowego, szybko zaczął pełnić funkcje ośrodka litewskiego życia kulturalnego w mieście.

W odróżnieniu od większości inteligenckich działaczy narodowych Vileišis był trzeźwo myślącym i majętnym przedsiębiorcą, mądrze używającym swoich środków, np. do finansowego wsparcia publikacji w języku litewskim. Jednocześnie nie zaprzestał swojej działalności na polu budowlanym i inżynieryjnym. W czasie pierwszej wojny światowej pracował na przykład przy budowie linii kolejowych na Zakaukaziu. Vileišis był osobą prawdziwie wyjątkową, przyczyniającą się do wzmocnienia litewskiej obecności w sferze publicznej[10].

Podobnie jak w innych częściach Imperium Rosyjskiego rok 1905 przyniósł prawdziwy przełom. I chociaż po 1906 r. wiele spraw wróciło do normy – tzn. do carskiego status quo – na wielu obszarach powrót taki okazał się już niemożliwy. Począwszy od 1905 r. prasa stała się nieporównanie bardziej interesująca i cieszyła się większą wolnością niż przedtem. Było to ważne dla prasy rosyjskiej, lecz w jeszcze większym stopniu – dla wydawnictw w innych językach i dla tworzących się wokół nich sieci społecznych.

Do 1904 r. ukazywały się w Wilnie jedynie publikacje rosyjskojęzyczne. Z czasem zaczęły się pojawiać i odnosić sukces gazety oraz czasopisma litewskie, polskie i żydowskie[11]. Chociaż Wilno było przez całe stulecia miastem wieloetnicznym, dopiero na przełomie XIX i XX w. doszło do organizowania się poszczególnych grup narodowościowych na gruncie społecznym i politycznym. W procesie tym niezmiernie ważną rolę odegrały wydarzenia 1905 r. Dla Żydów, Polaków i Litwinów rozwój prasy w 1905 r. i w latach następnych odzwierciedlał wzrost świadomości narodowej i rosnące niezadowolenie z podległego statusu w ramach Cesarstwa Rosyjskiego.

Dla litewskiego ruchu narodowego najważniejszym wydarzeniem w tym czasie stało się zwołanie w Wilnie pod koniec 1905 r. „Wielkiego Sejmu”[12]. Zgromadzenie zostało zainspirowane i w znacznej mierze zorganizowane przez energicznego i rezolutnego dr. Jonasa Basanavičiusa (1851–1927), jednego z przywódców ruchu, pisarza i etnografa, który powrócił do Wilna w lecie 1905 r. po trwającej niemal ćwierć wieku nieobecności[13]. W artykule opublikowanym 11 listopada w „Vilnius Žinios” wezwał on rodaków do przybycia do Wilna w celu przedyskutowania litewskich postulatów narodowościowych[14].

Obrady, rozpoczęte 4 grudnia 1905 r., toczyły się w wileńskim ratuszu. Zgodnie z przewidywaniami litewscy socjaldemokraci odmówili uczestnictwa w tym burżuazyjnym zjeździe notabli i księży, chociaż w końcu niektórzy socjaliści wzięli udział w debacie[15]. Po burzliwych dyskusjach przyjęto ważne decyzje dotyczące litewskiej autonomii, szkolnictwa i kościoła. „Vilniaus Žinios” opublikował je 7 grudnia[16].

Mimo frazeologii rewolucyjnej – „lepsze życie można osiągnąć jedynie przez pokonanie sił starego porządku” – postulaty ujęto w dość ostrożne słowa. Wszyscy Litwini, bez względu na przynależność partyjną czy klasową, winni współpracować ze sobą na rzecz autonomii w ramach nowej, zreformowanej i federacyjnej Rosji. Do osiągniecia tej autonomii konieczne było, żeby Litwini w guberni wileńskiej, kowieńskiej i grodzieńskiej odmówili służby w wojsku, nie posyłali dzieci do szkół oraz zaprzestali płacenia podatków.

Dotychczasowe szkoły należało zastąpić szkołami „czysto narodowymi”, wszystkim zaś mieszkańcom należało zapewnić naukę w „języku ojczystym” (rozumianym w tym kontekście, choć nigdzie tego nie sprecyzowano, jako język litewski). W bardziej kontrowersyjnym wątku zgromadzenie, „biorąc pod uwagę, że w litewskich kościołach diecezji wileńskiej ze względów politycznych używa się w modlitwie języka polskiego”, życzyło wszystkim „walczącym Litwinom” sukcesów w walce z księżmi polonizatorami oraz wezwało do używania w tych kościołach języka litewskiego[17].

Nic nie wspomniano o sprawach gospodarczych ani o stosunkach z ludnością żydowską. Mimo ograniczenia swoich postulatów do kwestii autonomii wewnątrz państwa rosyjskiego, patrioci litewscy rzucili wyzwanie zarówno ówczesnym władzom rosyjskim, jak i zdominowanej przez Polaków hierarchii Kościoła katolickiego.

„Sejm Wielki” był sam w sobie niezwykle ważnym wydarzeniem w działalności litewskiego ruchu narodowego. Jeszcze większego znaczenia nabrało jednak opublikowanie jego uchwał w „Vilniaus Žinios”. Widać tu jak na dłoni wzajemną zależność między działalnością polityczną a prasą. W pewnym sensie prasa sama stała się częścią „działalności” i na pewno nie ograniczała się do roli jedynie biernego obserwatora obrad Sejmu. Donosząc o sejmowych spotkaniach, dyskusjach i rezolucjach, „Vilniaus Žinios” nie tylko prowadził działalność informacyjną, lecz jednocześnie pokazywał mówiącym po litewsku mieszkańcom, że ich język i kultura zasługują na takie same prawa i szacunek jak w wypadku innych nacji.

Prasa litewska w latach 1906–1914

Okres między 1905 r. a początkiem pierwszej wojny światowej uważany jest powszechnie za czas reakcji oraz wzmożonego nacjonalizmu rosyjskiego. Bywa łączony z nazwiskiem premiera Piotra Stołypina (1862–1911)[18]. Równocześnie jednak reformy 1905 r., w tym również złagodzenie cenzury, nie zostały uchylone. Prasa rozwijała się dalej mimo kar grzywny i aresztu.

W swojej ważnej pracy bibliograficznej o litewskiej prasie w Wilnie Jadvyga Kazlauskaitė doliczyła się niemal pięćdziesięciu periodyków i dzienników wydawanych w mieście w okresie od 1905 r. do pierwszego roku pierwszej wojny światowej[19]. Wiele z nich miało oczywiście niewielki nakład i ukazywało się przez krótki okres. Niemniej jednak w 1914 r. wciąż wychodziło w Wilnie kilkanaście litewskich tytułów prasowych, od miesięczników literackich po dwa dzienniki („Viltis” oraz „Lietuvos Žinios”)[20]. Wśród periodyków znajdowały się również legalnie publikowane organy socjalistyczne, takie jak „Naujoji Gaudynė”, „Skardas” czy „Žarija” – chociaż trzeba zaznaczyć, że w 1908 r. wszystkie one zostały nagle zamknięte[21].

Sytuacja prasy – zwłaszcza codziennej – uległa radykalnej zmianie w porównaniu z okresem sprzed 1905 r. Gazety można było teraz wydawać bez cenzury prewencyjnej, lecz jednocześnie władze mogły je pozywać do sądu za każdy artykuł uznany za nieprawomyślny. Niejednokrotnie cały nakład czasopisma lub gazety bywał „aresztowany” przez władze, które przejmowały wszystkie dające się jeszcze skonfiskować egzemplarze. Wydawcy natomiast wytaczano sprawę sądową[22]. W niektórych wypadkach tytuł prasowy zamykano od ręki – tak bywało z drukami socjalistycznymi – na ogół jednak władze wybierały inną drogę, polegając na obawach przed finansowymi konsekwencjami zamknięcia tytułu. Największym zagrożeniem dla prasy wileńskiej – nie tylko litewskojęzycznej – nie było bynajmniej wtrącanie się władz, lecz siły rynkowe oraz słabe zarządzanie[23].

Nawet „Vilniaus Žinios” Petrasa Vileišisa nie dało sobie rady i w 1909 r. – przygniecione ciężarem długów – zostało przez niego zamknięte[24]. Jednakże już po kilku miesiącach brat Petrasa – Jonas – rozpoczął wydawanie innej gazety: „Lietuvos Žinios”. Nie tylko przypominała ona swoim tytułem pierwszy litewskojęzyczny dziennik w Imperium, lecz także otwarcie deklarowała zamiar wprowadzenia na scenę prasową gazety dla całej Litwy. Rok później zaczęła się ukazywać w Wilnie kolejna litewskojęzyczna gazeta codzienna – „Viltis” (Nadzieja). Oba pisma miały być jeszcze wydawane do czasu zajęcia Wilna przez armię niemiecką jesienią 1915 r.

Na dziesięciolecie dzielące wydarzenia roku 1905 od okupacji niemieckiej przypada niebywały rozwój litewskiego społeczeństwa obywatelskiego. Mimo trudności finansowych i nie całkiem przychylnego stanowiska władz pojawiły się dziesiątki tytułów prasowych, tworzono też litewskie kluby i organizacje, otwierano szkoły, wygłaszano prelekcje i prowadzono kursy nauczania elementarnego. Wraz z rozwojem czasopiśmiennictwa rozwijała się literatura litewska – nie tylko w postaci wierszy, pieśni (dainos) czy opowiadań, lecz także powieści i sztuk[25].

Tak więc, wbrew wszelkim przeszkodom, okres poprzedzający wybuch pierwszej wojny światowej był dla litewskiego społeczeństwa obywatelskiego w Wilnie – i poza miastem – czasem ożywienia i rozkwitu. Choć wielu Litwinów niewątpliwie wciąż bardziej utożsamiało się z własną wsią i religią niż z narodem, sytuacja ulegała zmianie – w znacznej mierze dzięki działalności organizacji litewskich funkcjonujących w Wilnie oraz za sprawą wydawanych tam gazet.

Potężny cios litewskim dążeniom niepodległościowym zadała pierwsza wojna światowa. Oto władze rosyjskie uznały nagle ogromne znaczenie polskiej opinii publicznej i zdały się całkowicie zapomnieć o postulatach litewskich. Jako że Wilno stanowiło węzeł kolejowy o wielkim znaczeniu dla zaopatrzenia frontu, względy wojskowe zdominowały wszystkie inne. Litewskojęzycznym wydawnictwom w Wilnie coraz trudniej było dotrzeć do czytelników poza miastem. Jesienią 1915 r. wojska rosyjskie bez walki oddały Wilno Niemcom[26], wskutek czego sytuacja prasy litewskiej stała się jeszcze trudniejsza. W okresie do 1918 r. litewska działalność wydawnicza w Wilnie zamarła niemal całkowicie, nie tyle z powodu czyjegoś antylitewskiego nastawienia, ile z przyczyn materialnych[27].

W 1917 r. większość mieszkańców Wilna głodowała[28]. Wzrosła śmiertelność, zwłaszcza wśród dzieci i ludzi starych[29]. Według spisu przeprowadzonego przez Niemców w latach 1916–1917 struktura ludnościowa miasta przedstawiała się następująco: Polacy stanowili 54 proc., Żydzi – 41 proc., Litwini – 2,1 proc.[30]. Rosła przestępczość i zanikały ostatnie przejawy prawa i porządku publicznego. Władze niemieckie zupełnie nie były w stanie kontrolować sytuacji, czemu z pewnością nie pomógł nieurodzaj w sezonie 1916/1917.

Początkowe nadzieje wilnian na to, że Niemcy zdołają przynajmniej utrzymać porządek w mieście, szybko się rozwiały. Pod koniec 1917 r. i na początku 1918 r. w Wilnie wszechwładnie panowały chaos i bezprawie, co obalało mity o niemieckim Ordnung[31]. Oczywiście nikt nie zdawał sobie jeszcze sprawy, w jak dramatycznym położeniu znalazły się Niemcy.

Poprawy życia w Wilnie nie przyniosły ani rewolucja rosyjska, ani uciążliwy traktat pokojowy podpisany w Brześciu wiosną 1918 r. Kapitulacja Niemiec w listopadzie 1918 r. oznaczała dla Wilna chaos[32], a sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Stary porządek został gwałtownie zmieciony, lecz w jego miejsce nie pojawiały się żadne nowe struktury. Następujący bezpośrednio potem trzyletni okres dezorganizacji i grozy był jednym z najtrudniejszych, jakie miasto przeżyło w swojej historii.

***

Jeszcze przed wybuchem rewolucji rosyjskiej w listopadzie 1917 r. zebrani w Wilnie patrioci litewscy utworzyli Radę (Taryba), stanowiącą pierwszy krok w kierunku niepodległości. W dniu 11 grudnia 1917 r. Taryba ogłosiła niepodległość pod auspicjami Niemiec, lecz już 16 lutego 1918 r. Litwini odrzucili ścisłe więzi z Niemcami, o których mówiła ich pierwsza deklaracja. W lipcu niemieckiemu księciu Wilhelmowi von Urachowi (1869–1928) zaproponowano objęcie tronu litewskiego, na którym miał on panować jako Mendog II. Oferta przyjęta przez Wilhelma została jednak przez Tarybę cofnięta w początkach listopada, po rozejmie podpisanym 11 listopada – niezmiernie uciążliwym dla Niemiec – stało się bowiem jasne, że to państwa Ententy zdominują powojenną Europę.

Jednocześnie bolszewicy kierowani przez Lenina odrzucili traktat pokojowy podpisany w Brześciu (z marca 1918 r.). Pod koniec grudnia 1918 r. Niemcy zaczęli się wycofywać z Wilna, podczas gdy oddziały Armii Czerwonej przesuwały się ku zachodowi, pragnąc odzyskać tereny oddane na mocy traktatu (w tym również Wilno). W dniu 2 stycznia 1919 r. władzę w mieście przejęła polska Samoobrona, wskutek czego Taryba była zmuszona przenieść się do Kowna. Tak więc w początkach 1919 r. przez krótki czas miasto było polskie.

W tym samym czasie organizowali się w Wilnie zwolennicy rewolucji bolszewickiej. Na początku października 1918 r. w mieście odbył się pierwszy zjazd Komunistycznej Partii Litwy, a w grudniu przeprowadzono wybory do wileńskiej Rady Delegatów Robotniczych. Co charakterystyczne, członkowie Rady dzielili się niemal po połowie na komunistów (i ich zwolenników), pragnących zacieśnienia związków z Rosją radziecką, oraz na bardziej niezależnych socjalistów. W pierwszej Radzie wileńskiej zasiadało 96 członków grupy probolszewickiej, 60 członków żydowskiego Bundu, 22 mieńszewików – internacjonalistów oraz 15 członków Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej.

W dniu 8 grudnia 1918 r. socjaliści utworzyli w Wilnie Litewski Tymczasowy Rząd Rewolucyjny robotników i biednych włościan. Interesujące, że wśród jego ośmiu „ministrów” było czterech Litwinów, dwóch Polaków oraz dwóch Żydów. Jednym z nich był Siemion Dimanstein (1886–1938), który z czasem zdobył pewien rozgłos jako specjalista od spraw narodowościowych w ZSRR, a jeszcze później stał się ofiarą czystek Stalina[33]. Wkrótce więc przed przechwyceniem władzy przez Polaków – stanowiących wówczas większość mieszkańców miasta – w Wilnie działały zarówno rząd litewski, jak i organ władzy radzieckiej[34].

Jak więc widać, litewski ruch narodowy uważał Wilno za swoją stolicę jeszcze przed rokiem 1905. Z tego przecież powodu tak wielkiego znaczenia nabierała litewska obecność kulturalna w mieście (prasa, księgarnie, teatr, organizacje kulturalne, szkoły). Po uzyskaniu kształtu przez państwo litewskie w 1919 r. traktowanie Wilna jako jego stolicy było sprawą oczywistą, choć naturalnie nie dla jego polskich mieszkańców[35].

Okres ciągłego, naprzemiennego wkraczania do miasta i wycofywania się oddziałów bolszewickich, polskich i litewskich zakończył się wraz z ostatecznym pokonaniem Armii Czerwonej przez Polaków późnym latem 1920 r. Potem już tylko presja międzynarodowa mogłaby sprawić, żeby Wilno znalazło się w granicach państwa litewskiego. W rzeczywistości jednak, mimo opracowywanych planów, zwoływanych komisji czy prowadzonych dyskusji – w ramach Ligi Narodów i poza nią – ostatecznie jesienią 1920 r. przeważył argument siły[36].

Podczas gdy Armia Czerwona doznawała w Polsce dotkliwej klęski (sierpień – wrzesień 1920 r.), w Wilnie instalował się rząd litewski. Od końca sierpnia przybywały do miasta pociągi z Litwy, zakładano urzędy pocztowe i inne agendy rządu. W „litewskiej stolicy” otwarto nawet kilka ambasad (np. Estonii i Niemiec)[37]. Dla Warszawy sytuacja taka była nie do zaakceptowania.

W obawie, że rządowi litewskiemu mogłoby się udać zdobyć poparcie mocarstw zachodnich dla utrzymania miasta, rząd w Warszawie zorganizował „bunt” mający na celu odzyskanie kontroli przez Polaków. W dniu 9 października 1920 r. generał Lucjan Żeligowski (1865–1947) zajął Wilno i ogłosił niepodległość rejonu wileńskiego – ze znacznie silniejszym niż w samym mieście żywiołem litewskim i białoruskim. Nowe państwo przyjęło nazwę Litwy Środkowej[38]. Choć Warszawa deklarowała brak zaangażowania i neutralność w tym konflikcie, oczywiste było, że Żeligowski to po prostu agent Józefa Piłsudskiego (1867–1935). Mimo to rządowi litewskiemu nie udało się przekonać Ligi Narodów ani mocarstw zachodnich do wywarcia na Polskę presji w stopniu umożliwiającym zwrot miasta[39].

Wilno pozostawało pod polskim panowaniem do 1939 r., tj. do upadku państwa polskiego wskutek napaści wojsk nazistowskich i radzieckich. Nie oznacza to jednak, że litewskie roszczenia do miasta w tym czasie ustały ani też że zanikło litewskie życie kulturalne. Wśród najbardziej aktywnych patriotów litewskich było dwóch braci – Viktoras (1886–1964) i Mykolas Biržiška (1882–1962). Bardziej znany Mykolas miał później zostać rektorem uniwersytetów w Kownie i w Wilnie. Obaj po wojnie znaleźli się w Stanach Zjednoczonych, lecz w kluczowych latach 1918–1922 działali w Wilnie, opowiadając się za przynależnością miasta do Litwy z powodów geograficznych, historycznych, a także ze względu na mieszany charakter jego ludności[40].

Interesujące, że większość z tych postulatów ukazywała się w czasopismach polskojęzycznych wychodzących w tym czasie w Wilnie. Jako jeden ze swoich głównych argumentów bracia – a wraz z nimi cały litewski ruch narodowy – wskazywali że język nie może być podstawowym wyznacznikiem narodowości. Pozwalało im to obejść problem wynikający z danych statystycznych, zgodnie z którymi językiem litewskim w Wilnie posługiwało się niewiele osób.

Nawet w tym trudnym okresie nie można mówić o całkowitym zaniku prasy litewskojęzycznej. Między rokiem 1919 a 1922 – oficjalne przyłączenie Wilna do Polski miało miejsce w marcu 1922 r. – ukazywało się kilka litewskich tytułów, wśród nich dzienniki: „Nepriklausomoji Lietuva” (1919–1920), „Vilniaus Aidas” (sierpień–październik 1920 r.), „Vilnius”, „Vilnietis” i „Rytų Lietuva”, oraz tygodniki: „Aušra”, „Vilniaus Garsas” i „Garsas”[41]. Wszystkie borykały się ze skrajnie trudnymi warunkami materialnymi i problemami natury politycznej, gdyż niemal wszystkie były traktowane podejrzliwie – mówiąc eufemistycznie – przez władze czy to polskie, czy bolszewickie. Niemniej jednak prasa litewska – zarówno po polsku, jak i po litewsku – utrzymała się w Wilnie przez cały ten okres. Ze względu na trudności, jakie napotykały w mieście publikacje w języku litewskim, prawdopodobnie większa część prasy „litewskiej” w tym okresie ukazywała się po polsku[42].

Podsumowanie

Historia prasy litewskiej w latach 1900–1924 w Wilnie (Vilnius, Wilna), zamieszkałym głównie przez Polaków, Żydów i Rosjan, stanowi rzadki przykład trudności, jakich nastręczały próby tworzenia organów społeczeństwa obywatelskiego w okolicznościach niezwykle niesprzyjających. Zdecydowana większość mieszkańców miasta nie mówiła po litewsku. Co gorsza, z przywódcami społeczności litewskiej rywalizowali ponadto – i sprzeciwiali się im – ich polscy odpowiednicy. W istocie dążyli oni do identycznego celu – budowania społeczeństwa obywatelskiego, tyle że posługującego się innym językiem i mającego odmienną charakterystykę narodowościową.

W artykule nie poruszono zasadniczego pytania: dlaczego Wilno? W okresie tym przecież bardzo niewielu patriotów litewskich kwestionowałoby tezę, że Wilno było, jest i będzie stolicą kultury litewskiej oraz – w dłuższym okresie – państwa litewskiego. Z odpowiedzią na tak sformułowane pytanie poczekać trzeba będzie do pracy, która być może zostanie napisana w przyszłości.

Przekład: Zbigniew Szymański

ANDRZEJ CZERNIAKIEWICZ

„Chto tam idzie?”. Kryzys białoruskiego projektu kulturowego na progu pierwszej wojny światowej

Nie stojcie na darozie z rukoj uzniatoj:chto spazniusia toj nie paspieu...

Ales’ Czobat[1]

Białorusini, ludzie w łapciach, poruszeni nieszczęściem i biedą, idą wielomilionowym tłumem, a na zakrwawionych rękach niosą swą krzywdę, aby pokazać ją całemu światu. Oto ich główny cel: „Nazywać się ludźmi!”.

Wiersz poety Janki Kupały (1882–1942) o takiej właśnie treści ukazał się po raz pierwszy w 1908 r. w Petersburgu, w tomie poezji pt. Żalejka. Lakoniczna, prosta wersyfikacja utworu oraz przystępna symbolika niemal od razu sprawiły, że stał się on hymnem odrodzenia białoruskiego. Istotnie, była tu wyraźna deklaracja walki o własne prawo istnienia. Tę samą dosłownie myśl można znaleźć na łamach gazety „Nasza Niwa”, wydanej kilka lat wcześniej, która tak określiła swój główny cel: „Aby wszyscy Białorusini, którzy nie wiedzą, kim są, zrozumieli – że są Białorusinami i ludźmi!”[2].

W tym krótkim wierszu był jednak również obecny najważniejszy problem rodzącej się idei białoruskiej. Na bardzo długo rozwój białoruskiej myśli politycznej koncentrował się wokół ustalenia konstytutywnych cech narodowych. Czesław Miłosz przyznawał, że nawet po wielu latach Białorusini pozostają dla niego zagadką:

Wielki obszar, zamieszkany przez masę stale uciśnioną, mówiącą językiem, który można by określić jako pomost pomiędzy polskim i rosyjskim, z poczuciem narodowym jako najpóźniejszym produktem nacjonalistycznych ruchów w Europie, z gramatyką ułożoną dopiero w XX wieku. Napotykamy tutaj na płynność wszystkich definicji[3].

Już od samego początku konstrukt pod nazwą białoruska idea narodowa, podobnie zresztą jak samo pojęcie Białorusin, oscylowały między tożsamością językową a religijną, a dopiero w dalszej kolejności nabrały także wymiaru społecznego.

Dla pierwszych słuchaczy utworów pisanych po białorusku język ten był co najwyżej kunsztowną stylizacją potocznej, plebejskiej mowy. Nie dziwi więc to, że wysłuchawszy wierszy swojego przyjaciela Franciszka Bohuszewicza (1840–1900), Eliza Orzeszkowa (1841–1910) przede wszystkim zadała pytanie, czy będą one zrozumiałe dla chłopów z okolic Grodna! Za klasyczną wręcz można uznać sytuację, gdy wyższe oraz niższe warstwy społeczne na Białorusi mówiły zupełnie różnymi językami. O metamorfozach młodzieży wiejskiej, która przenosiła się do miasta, tak pisała „Nasza Niwa”:

Znajdując się oto nagle między obcymi i słysząc drwiny ze swego ojczystego języka, z tego wszystkiego, czego uczono ich kochać i szanować w domu rodzinnym, wiejski chłopak lub dziewczyna z czasem sami zaczynają się wyśmiewać z tego i traktować z pogardą; wstydząc się mowy ojczystej, przyjmują obcą, a w ten sposób zrywają tę żywą więź, która łączy każdego człowieka z miejscem, gdzie się urodził, oraz z ludźmi, wśród których spędził dziecięce lata[4].

Niszcząc pierwsze przejawy świadomości narodowej, które nieśmiało zaczęły się zarysowywać wśród lokalnych elit na początku XIX wieku, Imperium Rosyjskie jedynie odsunęło w czasie ten proces. Po upływie niemal półwiecza trzy czynniki: powstanie „polskie”, nowa fala rusyfikacji i wreszcie – całokształt polityki wewnętrznej cara Aleksandra II, doprowadziły do tego, że w łonie uniwersytetów rosyjskich powstawały zalążki organizacji już zdecydowanie białoruskich.

Jako jedni z pierwszych zaczęli się organizować studenci z Połocka, którzy w 1868 r. stworzyli w Petersburgu nielegalne koło z Wojnisławem Sawicz-Zabłockim (1850–1893) na czele. Wszystko skończyło się wkrótce oskarżeniem o „separatyzm polski” i zesłaniem członków koła pod nadzór policji w głąb Rosji. Pieniądze zebrane przez studentów na książki i podręczniki „dla prostego ludu” zostały skonfiskowane „na rzecz rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w Kraju Północno-Zachodnim”. Po siedmiu latach podobny los spotkał studentów z Chrześcijańskiego Instytutu Nauczycielskiego w Wilnie, którzy tworząc swoje koło, ustalili, że będą rozmawiać między sobą wyłącznie po białorusku[5].

Sama idea autonomii Białorusi w ramach federacji narodów Rosji jako „równego wśród równych” została po raz pierwszy sformułowana już za cara Aleksandra III. Tym razem inicjatywa pochodziła z koła kijowskich studentów pod nazwą Komuna mohylewian oraz białoruskiej frakcji Narodnej Woli (Woli Ludu) z Petersburga, w której skład wchodzili członkowie dawnego związku studentów z Witebszczyzny: Chaim Izrael Ratner, Alaksandr Marczanka, Stanisław Niasciuszka-Bujnicki.

W lutym 1884 r. białoruscy narodowolcy wydali pierwszy numer nielegalnej gazety w języku rosyjskim pt. „Homan” („Gomon”), w której w istocie po raz pierwszy wybrzmiała idea istnienia niezależnego, „plebejskiego” narodu białoruskiego. Petersburska organizacja wkrótce jednak została rozbita przez policję. Koło kijowskie natomiast nie tylko przetrwało okres represji, ale też z jego szeregów wyszedł jeden z przyszłych ideologów niezależności państwa białoruskiego, Mitrofan Downar-Zapolski (1867–1934). Tak się przedziwnie składa, że cała ewolucja ruchu białoruskiego przypada na okres między latami, w których ukazały się dwie jego prace: szkic Biełorusskaja swad’ba i swadiebnyje piesni z 1888 r. oraz broszura Osnowy gosudarstwiennosti Biełarusi (Fundamenty państwowości Białorusi), wydana trzydzieści lat później.

Swój „białoruski akcent” miała również grupa mińska, w której skład wchodzili absolwenci różnych rosyjskich uniwersytetów. Jeden z nich, Alaksandr Słupski, współpracował z redakcją czasopisma „Minskij Listok”. Dzięki temu przede wszystkim regularnie pisano w nim o historii regionu. Właśnie na łamach tej gazety dwudziestoletni wówczas M. Downar-Zapolski opublikował cykl artykułów poświęconych przeszłości Białorusi (Ot Kijewa do Rohaczowa, 1887; Doktor Franciszek Skaryna, 1888).

W późniejszym okresie ideę autonomii regionu podchwycili młodzi radykałowie spośród studentów petersburskich i moskiewskich: Adam Hurynowicz (1869–1894), Marian Abramowicz (1871–1925), Napoleon Czarnocki (1866–1937), Anton Lawicki (Jadwihin Sz., 1869–1922). Na szczególną uwagę zasługuje historia utworzenia białoruskiego kółka socjalistycznego w 1891 r. w... więzieniu na Butyrkach, wśród aresztowanych aktywnych uczestników zamieszek studenckich. Studenci, dopiero gdy znaleźli się w areszcie i usłyszeli, jak inni więźniowie śpiewają w ich ojczystym języku, odczuli wstyd z tego powodu, że nie znają swych ludowych pieśni[6]!

Urodzeni za czasów panowania Aleksandra II, byli oni jednak pokoleniem konserwatywnej Rosji. Najstarsi wśród nich byli: Kipryjan Kondratowicz (1859–1932), Wiaczesław Adamowicz ojciec (1859), Todar Wiernikowski (1861–1938), Nawum Kozicz (1866–?), wspominany już M. Downar-Zapolski (1867) oraz Roman Skirmunt (1868–1938). W podobnym wieku byli A. Lawicki, Aleksiej Oznobiszyn (1869–1929) i Lewon Witan-Dubiejkowski (1869–1940). Do pokolenia lat siedemdziesiątych należeli: Anton Lesik (1872–1950), Aleksander Własow (1874–1941), Wasil Zacharka (1877–1943) i Piotr Kreczeuski (1879–1928).

W następnym dziesięcioleciu urodziła się plejada wybitnych działaczy, wśród nich: Wacław Iwanowski (1880–1943), Iwan Łuckiewicz (1881–1919), Usiewaład Ihnatouski (1881–1931), Wacłau Łastouski (1883–1938), Franciszek Umiastowski (1882–1940), Iwan Łucewicz (Janka Kupała) (1882), Anton Łuckiewicz (1884–1946), Szymon Rak-Michajłowski (1885–1938) i Pałuta Badunowa (1885–1938), Aleksander Gołowiński (1886), Zmicier Żyłunowicz (1887–1937), Alaksandr Pruszynski (1887–1920), Wincenty Godlewski (1888–1942), Alaksandr Cwikiewicz (1888–1937), K. Tereszczenko (1888), Władimir Pigulewski (1889–1958).

Już u schyłku panowania Aleksandra III przyszli na świat: Leanard Zajac (1890–1935), Jazep Waronka (1891–1952), Arkadź Smolicz (1891–1938), Adam Stankiewicz (1891/92–1949) i Makar Kascewicz (1891 – po 1939), Bronisław Taraszkiewicz (1892–1938), Alaksandr Czerwiakow (1892–1937), Paweł Alaksiuk (1892–?), Kanstancin Jezawitau (1893–1946) i Tomasz Hryb (1895–1938). Choć wszyscy tu wymienieni związali swój los z ruchem białoruskim w różnym czasie, to jednak moment ich dojrzewania politycznego i emocjonalnego przypadł akurat na okres pierwszej rewolucji rosyjskiej. Było to nowe pokolenie, które zdaniem Antona Łuckiewicza było „już wolne od haseł powstania styczniowego oraz od przeżytków poddaństwa. W jego mentalności połączyły się demokratyzm oraz... idee rosyjskich narodników”[7].

Okres tuż przed wybuchem pierwszej rewolucji rosyjskiej można w gruncie rzeczy uznać za datę narodzin ruchu białoruskiego. Jedną z „zupełnie nieznaczących” – zdaniem departamentu policji – „organizacji politycznych” było kółko mińskich gimnazjalistów, którego głównym celem była „emancypacja Białorusina jako człowieka i obywatela”. Działalność kółka sprowadzała się początkowo do „pogłębiania wiedzy o Białorusi i Białorusinach, zbierania utworów ludowych, wydawania współczesnych utworów literackich oraz tworzenia koncepcji białoruskiej kwestii narodowej”[8].

Niemal wszyscy członkowie koła wywodzili się ze szlachty. Wielu z nich rozpoczęło działalność na niwie białoruskiej pod wpływem polskich kół patriotycznych[9]. Skupiali się wokół miłośników dawnych dziejów, braci Iwana i Antona Łuckiewiczów. Ich wizja Białorusi ukształtowała się natomiast pod wpływem takich działaczy, jak Kazimierz Rafał Kostrowicki (Karuś Kahaniec, 1868–1918), Anton Nekanda-Trepka (1877–1942), Jan Niesłuchowski (Janka Łuczyna, 1851–1897)[10]. Nieco później, już na uniwersytecie w Petersburgu, do braci Łuckiewiczów przyłączyli się Eliza Paszkiewicz (1876–1916), Wincenty Janczewski oraz W. Iwanowski z narzeczoną[11]. Tak oto potomkowie szlachty, których rodzice uważali się za kresowych Polaków, stali się patriotami kraju, w którym większość stanowili prawosławni chłopi.

To właśnie w Petersburgu pod bezpośrednim zwierzchnictwem miejscowej organizacji polskich socjalistów tworzyły się zręby Białoruskiej Partii Rewolucyjnej[12]. Alaksandr Burbis (1885–1923), założyciel partii, pisał, że „idee socjalizmu, gdy je wyjaśniamy każdemu narodowi w jego ojczystym języku [...], wydają się o wiele bardziej zrozumiałe”[13]. Jednakże pierwszą proklamację wydano po polsku. Nosiła ona tytuł „Do inteligencji”[14]. Nieprzypadkowo – jak podkreśla Alexander Pruszyński (ur. 1934) – to właśnie Polska Partia Socjalistyczna „dała początek białoruskiemu ruchowi socjalistycznemu”[15].

To stało się jedną z przyczyn rozłamu. Wacław Iwanowski, pozostając w związku z socjalistami, skoncentrował się na działalności wydawniczej, podczas gdy bracia Łuckiewiczowie całkowicie poświęcili się tworzeniu własnej partii politycznej[16]. Wiosną 1903 r. w Petersburgu powstał Krug biełaruskaj narodnaj praswiety i kultury (Koło Białoruskiej Oświaty i Kultury Narodowej), a w połowie roku w Mińsku do życia powołano Białoruską Rewolucyjną Hromadę. Poza Łuckiewiczami w jej skład weszli K. Kostrowicki, Wiktor Zialaziej, I. Błoński, A. Szybunia, A. Własow, A. Trepka, K. Janowska.

Badaczka Alena Tohulewa do grona założycieli partii zalicza ponadto W. Iwanowskiego i E. Paszkiewicz, którzy pozostawali wówczas w Petersburgu, F. Umiastowskiego i Jauhiena Chlabcewicza (1884–1953) z Wilna oraz członków grodzieńskiej PPS: F. Ejdukiewicza, P. Szumawę, braci Truskowskich i B. Szuszkiewicza. Po upływie zaledwie pół roku stworzyli oni jednak Socjalistyczną Partię Białej Rusi, która miała działać na terenie guberni grodzieńskiej jako narodowe skrzydło PPS[17].

W istocie była to pierwsza próba przekształcenia ruchu Polaków i Rosjan – sympatyków białoruskości – w samodzielny projekt polityczny. Jak powiedział o nich później J. Kupała, członkowie Hromady to gorące głowy, które zamierzają wywrócić świat do góry nogami i szukają swego miejsca w ogólnym nurcie radykalizmów[18]. Wkrótce po raz kolejny zmieniono nazwę i partia z Białoruskiej Rewolucyjnej stała się Białoruską Socjalistyczną Hromadą.

Sama partia określiła się mianem „społeczno-politycznej organizacji białoruskiego ludu pracującego”. Jej najważniejsze cele sprowadzały się do likwidacji kapitalizmu, obalenia samowładztwa i uzyskania „autonomii kraju z sejmem w Wilnie”[19]. Warto dodać, że postulat stworzenia niezależnej republiki demokratycznej można pod wieloma względami uznać za zaczerpnięty od litewskich i również polskich socjalistów, którzy starali się bardzo mocno wpłynąć na wzrost nastrojów separatystycznych na obszarze „historycznej Litwy”[20]. W istocie jedną z zasadniczych różnic dzielących partię białoruską od socjalistów polskich i litewskich było założenie o współpracy z rosyjskim ruchem rewolucyjnym[21]. W konsekwencji w nowej wersji programu partia opowiedziała się za utworzeniem Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Demokratycznej[22].

Władze rosyjskie widziały proces narodzin ruchu białoruskiego w zupełnie innym świetle. W notatce służbowej departamentu policji czytamy:

Białoruscy nacjonaliści początkowo byli bliscy rosyjskim kręgom konserwatywnym, jednak w ostatnim czasie dało się wśród nich zauważyć wyraźne odchylenie w stronę demokratyzmu, co nadało im zabarwienie liberalno-progresywistyczne[23].

W każdym razie wynika z tego jasno, na ile mocno ewolucja ruchu białoruskiego już od samego początku istnienia była ściśle powiązana z koniunkturą polityczną. Bodaj najważniejszym efektem tej działalności była publikacja proklamacji i ulotek, nie tylko po białorusku. Drukowano je w Wilnie i Mińsku we współpracy z nielegalnymi organizacjami polskimi i rosyjskimi, a ze względu na treść praktycznie nie różniły się one od siebie[24]. To doświadczenie stało się jednak bezpośrednim bodźcem do tego, by zacząć wydawać legalne publikacje w języku białoruskim[25].

Pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Gazeta „Nasza Dola” miała zaledwie kilka numerów. W skład jej niewielkiej redakcji wchodzili zasadniczo ci sami ludzie, którzy z zaangażowaniem wydawali proklamacje rewolucyjne. Pierwotnie członkami kolegium redaktorskiego byli F. Umiastowski (jako redaktor techniczny), E. Paszkiewicz i bracia Łuckiewiczowie, a ponadto prawdopodobnie Iwan Tukerkes (1882–?). Przez jakiś czas współpracował z nimi również W. Iwanowski.

Z tego doświadczenia wyciągnięto jednak ważny wniosek: okazało się, że istnieje pewien popyt na literaturę białoruską. To, co dla lepiej wykształconych i zamożniejszych warstw społeczeństwa było tylko grafomaństwem, dla społeczeństwa w istocie chłopskiego stało się jedyną szansą zrealizowania aspiracji twórczych, dotąd nikomu niepotrzebnych. Bardzo szybko więc tę niszę zajęło na najbliższe dziesięciolecie wydawnictwo „Nasza Niwa”[26] (poza gazetą „Białoruś”, która przyciągnęła część czytelników katolickich, „Nasza Niwa” nie miała praktycznie żadnych konkurentów[27]).

Wojciech Baranowski (1873–1957) na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” napisał na ten temat:

Mamy przed sobą zjawisko, jak widzimy, niesłychanie ciekawe: przerodzenie się ruchu rewolucyjno-społecznego w ruch narodowy. I transformacya ta dokonywa się niezależnie prawie od woli jej inicyatorów. Agitator socyalistyczny szedł „w lud” budzić nienawiść do pana i protest przeciwko ustrojowi państwowemu... Siał nienawiść do innych, a wzeszła z niej miłość bardziej świadoma do swoich[28].

Co równie ważne, wybór na rzecz działalności kulturalno-oświatowej w znacznym stopniu pozwolił rodzącemu się ruchowi białoruskiemu uniknąć otwartej konfrontacji z władzami[29]. Choć poszczególni działacze białoruscy, np. K. Kahaniec, Jakub Kołas (1882–1956), A. Burbis, Nikołaj Szyła, byli aresztowani, a bracia Łuckiewiczowie musieli się przez pewien czas ukrywać, to jednak zawsze miało to związek z ich działalnością rewolucyjną, a nie z ich poglądami na sprawy narodowościowe.

Tak więc zadanie strategiczne, jakim było teoretyczne przygotowanie koncepcji oraz propagowanie idei białoruskiej, „Nasza Niwa” niewątpliwie spełniła[30]. Poza tym gazeta nie tylko skupiała wokół siebie adeptów odrodzenia narodowego różnych ze względu na status społeczny, lecz także znacząco poszerzyła ich szeregi[31]. Ostatecznie w porównaniu z początkiem funkcjonowania czasopisma liczba jego korespondentów wzrosła kilkakrotnie, aż do 400 osób (liczba członków Hromady, szacowana na dwa tysiące we wrześniu 1909 r., wydaje się przy tym mocno zawyżona)[32]. Równocześnie – z kilkuletnią przerwą – rozpoczęły działalność spółki wydawnicze: Zahlanie sonca i u nasza wakonca, Minczuk, Biełaruskaje wydawieckaje tawarystwa, co ukształtowało rodzimy rynek wydawniczy[33]. Przy tym to właśnie Wilno stało się ośrodkiem białoruskiego ruchu narodowego.

Być może w skali imperium wszystkie te osiągnięcia miały znikome znaczenie, jednak dla społeczności białoruskiej był to krok znaczący – od „ojczyzny osobistej” ku „ojczyźnie ideologicznej”[34].

Na samym początku białoruski projekt narodowy był finansowany ze środków innych organizacji politycznych lub mecenasów – osób prywatnych. Pierwsze proklamacje po białorusku wydali na przykład polscy socjaliści w Londynie. Składki partyjne ze zrozumiałych powodów były rzecz jasna niewystarczające. Próba zdobycia niezależności finansowej dzięki napadom na urzędników carskich przyniosła Białoruskiej Socjalistycznej Hromadzie zaledwie 300 rubli[35]. Tego typu inicjatywy miały jednak raczej negatywne skutki.

Niewielkimi sumami wspierali „Naszą Niwę” miejscowi zamożni właściciele ziemscy. Wśród nich najbardziej znaną postacią była księżna Maria Magdalena Radziwiłłowa (1861–1945), która – jak sama mówiła – „na swoich Białorusinów nie żałowała pieniędzy”. Tak na przykład za pośrednictwem swojego adwokata przekazała na działalność wydawnictwa dwadzieścia tysięcy rubli (niewykluczone, że w pewnym stopniu zrobiła to na złość swojej polskiej rodzinie)[36].

Jeszcze jednym ważnym źródłem finansowania ruchu białoruskiego na początku jego działalności był... handel antykami, którym zajmował się I. Łuckiewicz:

Wynajdował je na jarmarkach, na strychach starych domów, u bukinistów, przekupniów [...]. Najczęściej kupował różne przedmioty jako bezużyteczne rupiecie, za bezcen. Wiedział, jak je odrestaurować, a jeśli miały jakiś związek z kulturą białoruską, zostawiał je w swojej kolekcji muzealnej. Jeśli zaś nie – sprzedawał je za odpowiednią cenę i w ten sposób zdobywał pieniądze na białoruską sprawę[37].

Jedną z przyczyn rozpadu trupy teatralnej Ignacego Bujnickiego (1861–1917) były problemy finansowe, a tymczasem jedynym wydawnictwem, które wypłacało honoraria swoim autorom piszącym po białorusku, było stowarzyszenie wydawnicze Biełaruskaje wydawieckaje tawarysta u Wilni.

W tym czasie społeczeństwo było zarazem obiektem przemian historycznych, jak i miernikiem pierwiastka narodowego. W efekcie nawet ojcowie założyciele, twórcy samej idei białoruskiej, musieli od czasu do czasu przedstawiać świadectwa swej własnej tożsamości narodowej. Wystarczy w tym kontekście przypomnieć konflikt między Antonem Łuckiewiczem a jednym z przedstawicieli tzw. krajowców wileńskich, Ludwikiem Abramowiczem-Niepokólczyckim (1879–1939), latem 1913 r. Abramowicz w swoim artykule opublikowanym w „Przeglądzie Wileńskim” pozwolił sobie wprost zakwestionować białoruskość przyszłego premiera Białoruskiej Republiki Ludowej[38].

W powszechnej świadomości wciąż pozostawał obraz Białorusinów jako narodu pozbawionego własnego potencjału twórczego. W encyklopedii Brockhausa i Efrona czytamy:

Cechy mentalne oraz specyfika życia codziennego chłopstwa białoruskiego mogą być rozpatrywane jako efekt jego losów historycznych. Otoczeni przez silne narody i przez to przywiązani do swego skąpego terytorium, Białorusini nie wykształcili w sobie przedsiębiorczego ducha kolonizatorskiego i przemysłowego, właściwego plemieniu małorosyjskiemu, które musiało stale walczyć o swe przetrwanie z plemionami koczowniczymi. Wcześnie ukształtowane poddaństwo oddało chłopa białoruskiego pod władzę jego pana, przywiązało go do ziemi, zamknęło w kieracie jego prymitywnego gospodarstwa, co stało się przyczyną jego apatii, braku woli działania i innych negatywnych cech[39].

Tymczasem w tej samej encyklopedii znalazł się artykuł A. Łuckiewicza poświęcony ruchowi białoruskiemu, sygnowany pseudonimem Anton Nowina:

Naród białoruski dopiero teraz wchodzi na drogę samodzielnego rozwoju kulturalnego. Jednak koniecznie trzeba podkreślić, iż współczesny białoruski ruch narodowy nie jest niczym innym niż odrodzeniem – Białorusini mają bogatą przeszłość historyczną.

Autor dodał zarazem, że „współczesny ruch białoruski ma [...] charakter samoobrony”[40].

Jak pisze Dorota Michaluk (za Ryszardem Radzikiem), Białorusinom „do całkowitej konsolidacji narodowej brakowało solidaryzmu ponadnarodowego oraz istniejącego ponad podziałami stanowymi”. Tymczasem wkroczyli oni w etap modernizacji swego społeczeństwa praktycznie pozbawieni własnej elity intelektualnej[41]. Nie jest więc dziełem przypadku to, że za jedno z najważniejszych osiągnięć „Naszej Niwy” sam A. Łuckiewicz uznał propagowanie wśród nauczycieli białoruskich myśli o konieczności nauczania w języku ojczystym[42].

Pierwsza białoruska szkoła została otwarta już w 1906 r. w stróżówce Smolarnia w powiecie ihumeńskim[43]. Nieprzypadkowo Konstancja Skirmuntt (1851–1934), przedstawicielka „krajowców”, pisała na łamach „Kuriera Litewskiego”, że lud białoruski dąży do zorganizowania edukacji narodowej, a w tej sytuacji szlachta Kraju Północno-Zachodniego i jej organizacja polityczna (Stronnictwo Krajowe Litwy i Białejrusi) powinny zarzucić kraj podręcznikami białoruskimi, a także kontynuować proces zakładania szkół białoruskich[44].

Jakkolwiek wyda się to dziwne, przeciwnikami białorutenizacji oświaty okazali się... sami nauczyciele. Już później P. Badunowa tak tłumaczyła to zjawisko:

Zastraszonym nauczycielom wydawało się, że wprowadzenie języka białoruskiego do szkół całkowicie oderwie Białoruś od Rosji i że Białoruś pozostawiona samej sobie ze względu na brak zorganizowania politycznego znów odejdzie do Polski[45].

Nie zmienia to jednak faktu, że spośród grona nauczycieli wywodziła się cała grupa działaczy białoruskich.

Poza miastami uniwersyteckimi, takimi jak Petersburg, Moskwa, Kijów, Warszawa i Tartu [do roku 1918 Jurjew – przyp. tłum.], ośrodki ruchu białoruskiego powstawały również na ziemiach białoruskich – w pierwszej kolejności tam, gdzie znajdowały się seminaria nauczycielskie, do których przyjmowano w większości młodzież wiejską.

Z czasem pojęcie Białorusin zaczęło nabierać zupełnie nowego sensu politycznego. Problem jednak w tym, że ludność wiejska białoruskich guberni Imperium Rosyjskiego była co prawda fundamentem białoruskiego ruchu narodowego, ale zarazem jego poważnym balastem[46]. Białoruskie odrodzenie, które rozpoczęło się – jak stwierdził A. Łuckiewicz – od „emancypacji ekonomicznej wsi białoruskiej”, było dopiero na początku drogi, która nie gwarantowała zyskania adekwatnego statusu politycznego. „Pokolenia, wychowane w niewolniczym ustroju, niewiele się zmieniły po upadku poddaństwa” – pisał. – Jednak już młode pokolenia, które wzrastały w nowych warunkach prawnych i materialnych, tworzą zupełnie inny obraz...”[47].

Wiejscy półinteligenci rwą się do działania – i nawet jeśli w tej pracy są niedoskonałości, jeśli brakuje im bardzo, bardzo wiele, to jednego wszak odmówić im nie sposób: ideowości i świadomości narodowej [...]. Jest to przede wszystkim jeszcze młodzież, ucząca się w szkołach średnich i wyższych – jednak co roku pojawiają się prawnicy, lekarze, inżynierowie, pedagodzy i inni – to znaczy w pełni świadomi Białorusini, mocno związani z wsią, z której pochodzą.

Nie ma tu absolutnie żadnych elementów narodowego szowinizmu, jakichkolwiek śladów nienawiści wobec innych ludzi [...]. To są cechy charakterystyczne narodowego odrodzenia Białorusinów w ogóle. Jest [ono] w opozycji wobec działań szowinistycznych, jakie prowadzą na ziemiach białoruskich dwa zwalczające się obozy: nacjonaliści rosyjscy i polscy, a także duchowieństwo prawosławne i katolickie[48].

Nadal ważnym ośrodkiem ruchu pozostawało Wilno. Jesienią 1909 r. zawiązano grodzieński krąg młodzieży białoruskiej. Pod tym względem ziemie leżące w centrum i na wschodzie Białorusi pozostawały daleko w tyle. Niewykluczone, że jedną z przyczyn takiej sytuacji było to, że ruch białoruski, tak jak dawniej, kształtował się w ścisłej współpracy z polskimi organizacjami społecznymi i klerem katolickim, których wpływ był znacznie silniejszy w guberniach zachodnich. Pewną rolę odegrała tu reakcja miejscowych elit. O ile jednak na łamach takich czasopism, jak: „Wilenskij Wiestnik”, „Minskoje Słowo”, „Okrainy Rossii”, „Siewiero-Zapadnaja Żyzn’” czy „Kriest’janin”, działaczy białoruskich oskarżano o propagowanie separatyzmu i „mazepizmu” w celu polonizacji miejscowych chłopów, o tyle lokalna społeczność polska dostrzegła w „Naszej Niwie” nowe, makiawelistyczne wręcz narzędzie... rusyfikacji.

W efekcie alternatywną próbą kształtowania białoruskiej świadomości narodowej „na bazie państwowości ruskiej” stała się działalność powołanego w 1908 r. Towarzystwa Białoruskiego, na którego czele stanęli Łukian Sołoniewicz (1866–1938) i Paweł Koronkiewicz (obaj pracowali w zarządzie Kolei Poleskiej w Wilnie):

[...] Plemię białoruskie w ogromnej swej masie – pisał Sołoniewicz – jest nieodłączną częścią narodu ruskiego [...]. Białorusini wraz z Wielkorusinami i Małorusinami stanowią jeden naród, a naród ten, niezależnie od niewielkich różnic etnograficznych dzielących jego składowe, żyje jednym życiem, dąży do tych samych celów narodowych i niewątpliwie będzie podążać naprzód tą samą drogą historycznego rozwoju.

Jednakże zarazem przywódcy ideowi Towarzystwa uznawali konieczność autonomii politycznej Białorusinów w ramach imperium: „[...] czy my, Białorusini, będziemy mówić sami za siebie? W swoim własnym lub w naszym imieniu jeszcze długo mówić będą wielkorosyjscy urzędnicy...”. Gazeta „Biełorusskij Wiestnik”, wydawana przez Towarzystwo, zarzucała redakcji „Naszej Niwy”, że przez swoje publikacje ściąga na cały ruch białoruski oskarżenia o separatyzm[49].

Sam A. Łuckiewicz był przy tym skłonny potępiać neofitów za to, że „w swym pędzie za ideami czysto narodowymi nie dostrzegają łez i niedoli ludu pracującego [...]”[50]. Akurat na progu pierwszej wojny światowej jego stanowisko wobec ruchu białoruskiego znów zaczęło się przechylać w stronę prymatu przemian społecznych nad narodowymi. By odrodzić naród, należało więc najpierw „nakarmić głodnych”, a dopiero potem „oświecić ciemnych”[51]. Poza tym bracia Łuckiewiczowie przyłączyli się de facto do ruchu „krajowców”, w ramach którego zainicjowali powstanie dwu nowych projektów wydawniczych: „Wieczerniej Gaziety” i „Kurjera Krajowego”[52].

Już pod koniec 1914 r. A. Własow, który przez długie lata był redaktorem „Naszej Niwy”, napisał: „Ruch białoruski przeżywa obecnie trudny okres [...], gdy to od teorii trzeba przejść do praktyki”[53].

W swoim szkicowym zarysie programu politycznego tuż przed wybuchem wojny A. Łuckiewicz zaznaczył kilka najważniejszych punktów:

1. Potrzeby narodu i postulaty programowe: republika demokratyczna. 2. Naród i terytorium. Demokratyczny punkt widzenia na współpracę kilku narodowości. 3. Uwzględnienie w programie stosunku do mniejszości narodowych. 4. Centra Białorusi. Konieczność [związku] takiego centrum z historią, ze znaczącą nazwą. Wilno jako centrum historyczne, kulturalne i gospodarcze. 5. Centrum kulturalnego nie sposób „kreować” w czasie, gdy dopiero się kształtują „warstwy kulturowe” w narodzie białoruskim. 6. Centrum gospodarcze – to możliwy [...] etap otwarcia na Morze Bałtyckie. 7. „Prawo do Wilna”. 8. „Obszar nieokreślony” – może się wykrystalizować w różnych kierunkach. Również Wilno i jego mieszkańcy. Na jakiej podstawie mamy je „przypisywać” Litwie? 9. Realizacja programu. To zadanie wymaga wysokiego poziomu rozwoju świadomości narodowej. To kwestia odległej przyszłości. Jednak teraz, w imię swobodnego rozwoju, w imię dania Białorusinom możliwości stania się narodem, konieczne jest osiągnięcie niezbędnych ku temu warunków. Te warunki to szeroki zakres samorządu krajowego. 10. Z Litwą czy bez? a) Litwa jest w analogicznej sytuacji jak Białoruś; b) wspólne centrum [– Wilno], wspólne terytorium, na którym możliwe jest wykrystalizowanie się Litwy i Białorusi; c) wspólne tradycje, wspólne szlaki handlowe – dążenie do morza. 11. Postulat autonomii [dla] całego Kraju Białorusko-Litewskiego – to krok polityczny, a nie realizacja programu. W kraju autonomicznym – to miejsce, gdzie podejmuje się decyzje o dalszej koegzystencji – odrębnej lub wspólnej – Litwy i Białorusi. 12. Poczynić rozróżnienie [sytuacji] pomiędzy wystąpieniem obecnie przed społeczeństwem rosyjskim a w momencie stworzenia republiki demokratycznej, w przyszłości. 13. Idea nowej federacji – z Polską. Wspólna walka o realizację koncepcji nowej Rzeczypospolitej. A tu kwestia zawłaszczenia nowego ustroju. Jeśli Litwa jest do tego już gotowa – niech bierze, jeśli się jej uda, choćby i Wilno. Skoro problem rozstrzyga się siłą, nie ma gruntu do dyskusji[54].

Pierwsza wojna światowa była momentem zwrotnym nie tylko w historii białoruskiego ruchu narodowego, lecz także całego Imperium Rosyjskiego. O ile jednak dla tego ostatniego miała ona fatalne skutki, o tyle dla tego pierwszego stała się historyczną szansą. „Jest nadzieja – pisano na łamach „Naszej Niwy” – że straszna wojna, którą wspominać będą jeszcze nasze wnuki, jednak obudzi ze snu wielką masę ludu chłopskiego”[55]. Równocześnie przytłaczająca większość inteligencji białoruskiej nie miała wątpliwości co do tego, że to właśnie Białoruś stanie się miejscem najkrwawszych bitew w tej wojnie.

Przekład: Anna Małgorzata Szczęsny

ZAUR GASIMOV

Między miastami i imperiami – azerbejdżańskie dyskusje o języku, oświeceniu i kulturze au fin du siècle

W artykule pragnę zwrócić uwagę czytelnika na dwa pisma wydawane w początkach XX w. na rządzonym przez Rosję Kaukazie, których twórcami byli Ali Bey Hüseynzade (Turan) (1864–1940), azersko-turecki lekarz i intelektualista[1], oraz Cəlil Məmmədquluzadə (1866–1932), azerski pisarz i dziennikarz. Hüseynzade był wydawcą pisma „Füyuzat”, wychodzącego w Baku w latach 1906–1907, Cəlil Məmmədquluzadə z kolei założył w 1906 r. w Tyflisie (Tbilisi) satyryczny tygodnik „Molla Nasreddin”. Obydwa tytuły ukazywały się w kaukaskich miastach pod panowaniem rosyjskim i w obu używano – choć z pewnymi różnicami lingwistycznymi – azerskiej odmiany języka tureckiego.

Hüseynzade, wróciwszy do Baku w 1905 r. po dziesięcioletnim pobycie w Stambule, promował stosowanie dialektu stambulskiego języka tureckiego jako swoistej lingua franca wśród turkofońskiej ludności państwa carów. Tym samym język jego artykułów w „Füyuzat” był bardzo zbliżony do języka tureckiego używanego w imperium otomańskim. Z kolei Cəlil Məmmədquluzadə posługiwał się językiem potocznym, jakim mówili w tym okresie Azerowie mieszkający w Nachiczewanie, Karabachu, Tyflisie czy Baku. Trzeba też zaznaczyć, że w latach 1906–1907 w obu czasopismach występowało wiele nieprzetłumaczonych cytatów z klasycznej poezji perskiej a także zwrotów rosyjskich[2].

Podczas gdy „Füyuzat” zamknięto rok po założeniu, „Molla Nasreddin” dzięki swojemu ateistycznemu nastawieniu zdołał przetrwać carską cenzurę i sowietyzację Azerbejdżanu w kwietniu 1920 r.[3].

Intelektualiści transkulturowi a język

Na gruncie historii „przeplatanej” (entangled history, histoire croisée) – interesującej koncepcji głoszonej od lat dziewięćdziesiątych XX w. przez francuskich lingwistów Michaela Wernera i Michela Espagne[4] – Ali Beya Hüseynzadego można śmiało uznać za intelektualistę transkulturowego (entangled intellectual). Urodzony w małym prowincjonalnym mieście Salyan, blisko wybrzeża Morza Kaspijskiego, uczęszczał do rosyjskiego gimnazjum w Tyflisie, a następnie studiował medycynę w Petersburgu i Stambule przełomu wieku, a więc w dwu imperialnych stolicach i zarazem ważnych miejscach krzyżowania się kultur. W Petersburgu Hüseynzade – rosyjski muzułmanin pochodzenia azerskiego – odkrył arcydzieła dziewiętnastowiecznej prozy i poezji niemieckiej. Podziw dla Heinego (1797–1856) i Goethego (1749–1832) towarzyszył mu już do końca życia; nie ulega też wątpliwości, że niemiecki romantyzm stanowił dla Hüseynzadego główne źródło inspiracji, kiedy w późniejszym okresie stał się propagatorem nacjonalizmu językowego.

Po rewolucji 1905 r., w okresie pewnej liberalizacji polityki caratu, Hüseynzade powrócił na Kaukaz i w Baku, będącym za sprawą przemysłu naftowego ważnym ośrodkiem ekonomicznym Imperium Rosyjskiego, rozpoczął wydawanie pisma „Füyuzat”. Stało się ono ważnym forum wymiany myśli muzułmańskiego oświecenia na rosyjskim Kaukazie i poza nim. Na łamach pisma ukazywały się artykuły muzułmańskich intelektualistów – absolwentów rosyjskich szkół średnich, tradycyjnych madras oraz uczelni w Petersburgu, Odessie, Paryżu (Sorbona) czy Warszawie, kultywujących wpływy europejskie. Interesujące jest, że wielu autorów uczęszczało do obu typów szkół: wykształcenie podstawowe uzyskiwali oni w madrasach, gdzie poznawali literaturę perską i arabską oraz recytowali wersety Koranu, średnie natomiast – w szkołach rosyjskich lub tzw. dwujęzycznych, „rosyjsko-tatarskich”.

Məmmədquluzadə, pochodzący z konserwatywnej szyickiej rodziny w Nachiczewanie – na styku Rosji, otomańskiej Turcji i Persji – uczęszczał do tradycyjnej szkoły muzułmańskiej, gdzie poznał podstawy prawa szariatu i poezji perskiej. Przełomowy wpływ na jego postawę miało podjęcie nauki w seminarium nauczycielskim w Gori na północnym Kaukazie. Poznawszy uczniów pochodzenia gruzińskiego, ormiańskiego, rosyjskiego i azerskiego, a także zetknąwszy się z ideami nacjonalizmu i socjalizmu, Məmmədquluzadə nie widział już dla siebie przyszłości w Nachiczewanie. Wyjechał najpierw do Erywania, a następnie do Tyflisu – politycznego i kulturalnego centrum rosyjskiego Kaukazu – gdzie założył pierwszy na terenie Orientu tygodnik satyryczny „Molla Nasreddin”.

Intelektualiści azerscy, przemieszczający się między wieloetnicznymi centrami miejskimi Tyflisu i Baku oraz pobierający nauki w rosyjskich szkołach elementarnych i średnich, stykali się z Ormianami, Gruzinami, Rosjanami i przedstawicielami innych nacji. Stopniowo zapoznawali się z podejmowanymi w świecie chrześcijańskim dyskusjami na temat narodu i państwa, które nasiliły się w drugiej połowie XIX w. Te kontakty odegrały decydującą rolę później, kiedy to Hüseynzade i Məmmədquluzadə formułowali swoje poglądy na temat języka i upowszechniali je za pośrednictwem własnych czasopism.

Uczestnikami dyskusji o języku byli więc owi intelektualiści transkulturowi, tkwiący korzeniami w różnych środowiskach akademickich, płynnie posługujący się różnymi językami i czerpiący doświadczenia z różnych obszarów kulturowych. Było to zjawisko wspólne dla terenów cesarskiego pogranicza, takich jak Polska, Krym, Kaukaz czy Bałkany, gdzie na przełomie wieku ten typ intelektualisty znalazł dla swojej działalności odpowiednie warunki[5].

Azerska debata o języku narodowym nie toczyła się w próżni, lecz zawsze stanowiła integralną część szerszego dyskursu o muzułmańskim oświeceniu i aspiracjach emancypacyjnych muzułmańskich intelektualistów. Ci oświeciciele (maarifpərvərlər) – znacznie różniący się od swoich francuskich czy niemieckich poprzedników – gotowi byli łączyć osiągnięcia kultury świata zachodniego z cywilizacją Wschodu. Znane im były zarówno dyskusje europejskie, jak i miejscowe problemy i debaty na Kaukazie. Byli też świadomi, że projekt oświeceniowy musiał się rozwijać w warunkach obcej dominacji.

„Füyuzat” Ali Beya Hüseynzadego (1906–1907)

Jak wspomniano, pismo „Füyuzat” (Pomyślność; niem. Wohlergehen) powstało w Baku. Finansował je azerski potentat naftowy Zeynalabdin Tağıyev (1823–1924), analfabeta, który zbił fortunę na boomie naftowym na Półwyspie Apszerońskim w latach dziewięćdziesiątych XIX w. Fundował on szkoły dla dziewcząt muzułmańskich i był założycielem bakijskich gazet – jednej ukazującej się po rosyjsku i dwu po azersku[6]. Ich redaktorami byli azerscy intelektualiści, tacy jak Əlimərdan Topçubaşov (Alimerdan Topçubaşi, 1865–1934)[7], przyszły deputowany do rosyjskiej Dumy, Əhməd bəy Ağayev (Ahmed Ağaoğlu, 1869–1939)[8], późniejszy rzecznik prasowy Mustafy Kemala Atatürka (1881–1938), a także Ali Bey Hüseynzade (1864–1941). Sam Ali Bey Hüseynzade – który z czasem miał się stać jednym z czołowych intelektualistów wśród wyznawców panturkizmu w Turcji – karierę dziennikarską zaczynał od redagowania pisma „Füyuzat” finansowanego przez Tağıyeva.

Pierwszy numer „Füyuzat” – z 1 listopada 1906 r. – rozpoczyna się od artykułu wstępnego[9] poświęconego celom, jakim pismo miało służyć (najważniejszym była poprawa warunków codziennego życia społecznego na Kaukazie). Oprócz wyrażania nadziei na lepszą przyszłość wiele w nim było cytatów z literatury perskiej. Zamieszczono również zdjęcie[10] otomańskiego polityka Midhata Paszy (1822–1883)[11]. Kolejno Hüseynzade prezentował ze szczegółami wydarzenia polityczne w Rosji, w tym wojnę rosyjsko-japońską i nadchodzące wybory do Dumy. Następnie podejmował sprawy „Islamskiego Orientu” (Şerqi Islam) i opisywał ostatnie wydarzenia w świecie polityki otomańskiej, w tym również politykę wobec Bułgarii. Z sympatią odnosił się do zaangażowania w ruch reform ze strony otomańskich oświecicieli w Turcji oraz ich odpowiedników w Persji.

Ten sam numer „Füyuzat” zawierał zdjęcia pomnika Goethego i Friedricha Schillera (1859–1905) wraz z tłumaczeniem Fausta. Był to w istocie przedruk wcześniejszego przekładu, zamieszczonego przez Hüseynzadego w stambulskim czasopiśmie „Mâlumat”[12]. Z poezji azerskiej wydrukowano też dwa wiersze Məhəmməda Hadiego (1879–1920) – Fünun ve maarif (Nauka i oświecenie) oraz Amali-tereggi (Postępowy cel). W azerskim świecie literackim początków XX w. Hadi reprezentował nurt romantycznego nacjonalizmu.