Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Twór Nieba i twór Ziemi. Piękny, skrzydlaty koń i ohydny, ziejący ogniem potwór. Pegaz i Chimera. Dlaczego doszło do ich spotkania? Jaką rolę odegrał w nim młody i dzielny Bellerofont? Posłuchajcie opowieści o słynnej walce i uwolnieniu Licji od pustoszącego ją monstrum. Posłuchajcie opowieści o odwadze, która jest czasami pragnieniem chwały i o mądrości, która jest niekiedy czekaniem…
Opowieści z zaczarowanego lasu Nathaniela Hawthorne’a są piękną i bezpretensjonalną interpretacją mitologii. Wystrzegając się bombastycznego stylu, z dużym poczuciem humoru, autor prowadzi nas przez „zaczarowany las” – sugestywny, tajemniczy, zaludniony przez nimfy, fauny, bogów i herosów. Ten przystępny, przyjazny dzieciom tekst (nie wznawiany w Polsce od lat 20-stu i szczęśliwie „odkopany” przez Bukę!) zyskał nagle parę sprzymierzeńców – oto Jego Ilustratorska Wysokość Józef Wilkoń zgodził się namalować „las zaczarowany”, a Maciej Rychły z kwartetu Jorgi ilustruje go muzycznie (…) Amerykański XIX-wieczny romantyk powraca do naszych bibliotek w asyście Wilkonia, ozdobiony muzycznymi obrazami Rychłego, które sprawiają, że mitologia przemawia do wszystkich zmysłów. Próżność bogów z Olimpu zostaje zaspokojona. / Joanna Olech
ilustracje Józef Wilkoń
projekt graficzny Grażka Lange
wiek: 5+
© BUKA radość słuchania
W serii ukazały się:
1. Dziecięcy raj
2. Głowa Meduzy
3. Złotodajna moc
4. Trzy złote jabłka
5. Cudowny dzban
6. Chimera
7. Minotaur
8. Zęby smoka
9. Pałac Kirke
10. Nasiona granatu
11. Pigmeje
12. Złote Runo
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 1 godz. 11 min
Lektor: Krzysztof Tyniec
Tytuł oryginału: „A Wonder Book for Girls and Boys” / chapter 6 „The Chimæra”
copyright © by Wydawnictwo BUKA, Warszawa
copyright © for the Polish translation by Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach
wydanie elektroniczne, BUKA 2016
ISBN: 978-83-64690-86-0
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.
Wydawnictwo BUKA
ul. Jugosłowiańska 8/36
03-984 Warszawa
www.buka.com.pl
email:[email protected]
tel. +48 501 100 397
Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta
konwersja.virtualo.pl
Kiedyś, w dawnych, bardzo dawnych czasach (bo wszystkie dziwne rzeczy, o których wam opowiadam, zdarzyły się dawniej, niż sięga pamięć ludzka), ze zbocza wzgórza w pięknej ziemi greckiej trysnęło źródło. I o ile wiem, wciąż jeszcze, po tylu tysiącach lat, bije ono w tym samym miejscu. W każdym razie to malownicze źródełko tryskało świeżą wodą, skrząc się na zboczu wzgórza w promieniach zachodzącego słońca, kiedy dorodny młodzian imieniem Bellerofont zbliżył się do jego brzegu. W ręku trzymał uzdę wysadzaną lśniącymi klejnotami i ozdobioną złotym wędzidłem. Widząc przy źródle jakiegoś starego człowieka oraz mężczyznę w średnim wieku, małego chłopca, a także dziewczynę, która nabierała wodę dzbankiem, zatrzymał się i poprosił, by mu pozwolili orzeźwić się kilkoma łykami wody.
— Cudowna woda — powiedział do dziewczyny płucząc i napełniając znowu jej dzbanek, kiedy już napił się z niego. — Bądź tak dobra i powiedz mi, czy to źródło ma jakieś imię.
— Tak. Nazywa się Źródłem Pireny — odpowiedziała dziewczyna. — Moja babcia opowiadała mi — ciągnęła dalej — że to przejrzyste źródełko było kiedyś piękną kobietą. Kiedy syn jej zginął od strzał łowczyni Diany, rozpłynęła się we łzach. Tak więc ta woda, tak chłodna i smaczna, to ból biednego matczynego serca!
— Nigdy bym nie przypuszczał — rzekł młody nieznajomy — że klarowne źródło, które tak bije i szemrze i tak radośnie tańczy między cieniem i słońcem, ma w sobie choć jedną łzę! A więc to jest Pirena? Dzięki ci, piękna panienko, za wyjawienie tego imienia. Przybyłem z dalekiego kraju, by odnaleźć właśnie to miejsce. Wieśniak w średnim wieku (który przygnał swoją krowę, by się napiła ze źródła) przyglądał się niechętnie młodzieńcowi i ładnej uździe w jego dłoni.
— Wody musiały opaść bardzo nisko w twoich stronach, mój przyjacielu — powiedział — jeżeli przebyłeś taki szmat drogi tylko po to, żeby znaleźć Źródło Pireny. Ale powiedz mi, proszę, czy straciłeś konia? Widzę, że niesiesz uzdę w ręku, i to bardzo ładną, z podwójnym rzędem lśniących kamieni. Jeżeli koń był tak piękny jak uzda, trzeba ci współczuć, żeś go stracił.
— Nie straciłem konia — odparł Bellerofont z uśmiechem. — Ale tak się składa, że szukam bardzo sławnego rumaka, którego, jak mi powiedzieli mądrzy ludzie, można znaleźć tylko w tej okolicy. Nie wiesz, czy skrzydlaty koń Pegaz nadal odwiedza Źródło Pireny, tak jak czynił to w czasach twych pradziadów?
Ale wieśniak zaśmiał się tylko.
Niektórzy z was, moi mali przyjaciele, słyszeli zapewne, że ten Pegaz był śnieżnobiałym rumakiem o pięknych srebrzystych skrzydłach i przebywał zazwyczaj na szczycie Helikonu. Był tak dziki, chyży i tak nieposkromiony w swym locie przez przestworza, jak najszybszy orzeł, który kiedykolwiek poszybował w chmury. W całym świecie nie było podobnego zwierzęcia. Nie miał towarzyszki, nigdy żaden pan nie nałożył mu siodła ani uzdy; przez wiele długich lat wiódł życie samotne i szczęśliwe.
O, jak cudowną jest rzeczą, być skrzydlatym koniem! Śpiąc nocą na wzniosłych szczytach gór, a większą część dnia spędzając w powietrzu Pegaz zdawał się niemal jakąś nieziemską istotą. Widząc go hen w górze, szybującego wysoko ponad głowami ludzi w słońcu, które lśniło na jego srebrzystych skrzydłach, można było pomyśleć, że jest mieszkańcem niebios i że ześliznąwszy się nieco za nisko zagubił się wśród naszych mgieł i oparów i szuka drogi powrotnej. Piękny był to widok, kiedy dawał nurka w wełniste łono jasnej chmury, ginął w niej na parę chwil i wyłaniał się z drugiej strony. Albo też, wśród posępnej ulewy, gdy niebo pokrywała szara zasłona obłoków, zdarzało się niekiedy, że skrzydlaty koń przebijał się przez nią, a w ślad za nim błyszczało radosne światło sponad chmur. W następnej chwili, co prawda, znikał zarówno Pegaz, jak i to miłe światło. Ale każdy, kto miał szczęście widzieć to cudowne zjawisko, radował się przez cały następny dzień, ba, przynajmniej tak długo, jak trwała burza.
W