Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy - Antoni Olbrychski - ebook

Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy ebook

Antoni Olbrychski

3,5

Opis

Bez rycerzy nie potrafimy wyobrazić sobie średniowiecza, po dziś dzień nas fascynują. Co w naszych wyobrażeniach o nich jest prawdą, a co fikcją? Odpowiedź przyniesie lektura książki: „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”.


Autor – Antoni Olbrychski –  przygląda się średniowiecznym rycerzom z różnych stron. Pyta o ich religijność, a jednocześnie pokazuje wpisaną w ten fach żądzę sławy i okrucieństwo, sięgające czasów barbarzyńskich. Przedstawia historię miecza jako rycerskiego oręża i opisuje pojedynki sądowe, które rozstrzygały skomplikowane spory prawne. Odwiedza zamkowe sale i place, na których rozgrywano turnieje rycerskie i ćwiczono się do wojaczki.

Poznaj świat średniowiecznych rycerzy, w którym wojna mieszała się z pobożnością, a ideały mieszały się z politycznym wyrachowaniem i pospolitą brutalnością!


Antoni Olbrychski – student historii na Uniwersytecie Warszawskim, członek redakcji portalu Histmag.org. Publikował także w „Mówią Wieki”, „Newsweeku Historia” i „Pomocniku Historycznym Polityki”. Historią średniowiecza interesuje się nie tylko naukowo – zajmuje się rekonstrukcją, od lat uprawia szermierkę historyczną mieczem długim i szablą, jest instruktorem oraz zdobywcą nagród turniejowych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 75

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
0
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Ile napisano już książek o rycerzach? Dokładne statystki nie są mi znane. Założę się jednak, że z całej zebranej literatury można by wznieść pokaźnych rozmiarów zamek. Z dwiema liniami murów, czterema strzelistymi wieżami i solidnie obwarowanym donżonem. Pozostały surowiec niech posłuży do budowy podgrodzia. Bo jakże to tak – zamek bez podgrodzia...

Żarty żartami, ale mnogość literatury o tematyce rycerskiej przytłacza. Po co więc kolejna książka? Pisząc niniejsze opracowanie, nie łamałem sobie nad tym głowy. Do zgłębiania poszczególnych tematów skłaniała mnie przede wszystkim pasja, do przelania myśli na papier – chęć uporządkowania wiedzy i podzielenia się nią z innymi. Bo choć nie słychać już szczęku stali, tętentu kopyt i bitewnego gwaru, to jednak rycerze nieodmiennie budzą fascynację.

XXI wiek nie różni się pod tym względem od innych epok. W średniowieczu o przynależności do stanu rycerskiego marzyli mieszczanie. Zakładali bractwa szermiercze, kreowali własne herby – wszystko po to, by choć trochę zbliżyć się do swoich idoli. Epoka nowożytna chętnie odwoływała się do wojowniczego, rycerskiego etosu. Nie bez powodu Henryk Sienkiewicz określił później pana Wołodyjowskiego mianem „małego rycerza”, a Arkady Fiedler pilotów z Dywizjonu 303 nazwał „skrzydlatymi rycerzami”.

Rycerze żyją i mają się dobrze. Znajdziemy ich chociażby w związkach frazeologicznych. Stanowią też istotny element kultury popularnej. Zainteresowanie nimi nie musi być więc wynikiem eskapizmu, lecz raczej sposobem na zrozumienie pewnego wycinka otaczającej nas rzeczywistości. Określenie kogoś mianem „rycerskiego” stanowi dziś pochwałę wysokiej klasy. Warto więc wiedzieć, jakie dokładnie treści kryją się za tym przymiotnikiem. A skoro tak często stawiamy sobie rycerzy za autorytet, to nie od rzeczy byłaby również świadomość, w jaki sposób żyli i jakimi kierowali się zasadami.

Oczywiście chodzi nie tylko o zrozumienie współczesności. Przede wszystkim liczy się przeszłość. Ludziom średniowiecza przyjrzymy się więc od kuchni, aby lepiej pojąć ich cele, motywacje, pragnienia. Jak spędzało się czas wolny na zamku? Dlaczego królowie nie lubili gry w piłkę? Czy chłop mógł pojedynkować się z rycerzem? Czy zbawienie dało się kupić? Uważna lektura pozwoli odpowiedzieć na te i wiele innych pytań.

Niniejsze opracowanie porusza zróżnicowaną problematykę, ale rycerstwo stanowi w nim wspólny mianownik. Przez jego pryzmat można przyjrzeć się szerszemu zagadnieniu – kulturze wieków średnich. Nie aspirowałem oczywiście do wyczerpania tematu. Wiele wątków zasługuje na osobne książki. Liczę jednak, że osoby niezaznajomione z tematem odnajdą tu przejrzyste kompendium, a „wyjadacze” będą mogli pogłębić wiedzę o rzadko spotykane szczegóły. Przede wszystkim zaś mam nadzieję, że lektura będzie najzwyczajniej w świecie przyjemna.

 

Antoni Olbrychski

Rycerz bez skazy – prawda czy fikcja?

Panowie, spójrzcie na najlepszego rycerza, jakiego kiedykolwiek widzieliście! Jest dzielny i dworny, sprawny i szlachetny, dobrze urodzony, wymowny, wielce doświadczony w łowach i sokolnictwie. Nigdy nie odmawiał nikomu swojego bogactwa, każdemu daje, czego ów potrzebuje. Nigdy nie zwlekał ze spełnieniem czynów wymaganych przez honor. Szczerze miłuje Boga i Trójcę Świętą („Girart de Roussillon”, epicki poemat z poł. XII wieku).

 

Jaki powinien być idealny rycerz? Każdy powie, że musi łączyć wiele cnót: lojalność wobec króla, niewzruszoną odwagę, gotowość do poświęcenia życia w walce za wiarę. Do tego walory konieczne w uprawianiu wojennego rzemiosła – silne ramię, mocna postura i dosiadanie konia jednym susem, mimo ciężaru zbroi. Nie zapominajmy o walce zgodnej z zasadami fair play oraz dwornym traktowaniu dam.

 

Ilustracja do Pieśni o Rolandzie, jednego z najsłynniejszych utworów opiewających rycerskie wyczyny.

 

Ten pociągający acz wyidealizowany wizerunek nie jest wyłącznie owocem współczesnych stereotypów i zniekształceń. Co więcej, nie możemy nawet zrzucić winy na epokę romantyzmu. Owszem, z nostalgią wspominano wtedy średniowieczne ideały, a wyobraźnię pobudzały opery Richarda Wagnera („Tristan i Izolda”, „Parsifal”) czy proza Waltera Scotta („Ivanhoe”). Jak pokazuje zacytowany na początku fragment z utworu „Girart de Roussillon”, mit rycerza bez skazy narodził się znacznie wcześniej. Pytanie tylko – czy faktycznie istnieli rycerze idealni?

 

Żołnierz fortuny czy rycerz Chrystusa?

Rycerz to przede wszystkim wojownik i właśnie stąd bierze się prestiż, jakim cieszył się w społeczeństwie. We wczesnym średniowieczu jest to po prostu miles – żołnierz. Dopiero kiedy na stałe rycerz powiązany zostanie z walką konną, narodzi się termin chevalier (z fr. cheval – koń). Nastąpiło to około XI wieku, kiedy rozpowszechnione i udoskonalone już strzemiona (będące wynalazkiem o 400 lat wcześniejszym) umożliwiły wprowadzenie nowej taktyki bojowej. Szarża jeźdźców uzbrojonych w długie kopie potrafiła przełamać opór najdzielniejszych piechurów. Taki sposób walki wymagał jednak wyjątkowej wprawy, niezbędnej do jednoczesnego kierowania wierzchowcem, zasłaniania się tarczą i operowania bronią drzewcową. Ponadto rycerski ekwipunek stawał się coraz bardziej kosztowny. Konny wojownik zaczął zatem pretendować do miana elity. W jej skład wchodzili podobni mu jeźdźcy, między którymi wkrótce zaczęły zawiązywać się silne więzi. Rosła też świadomość własnej wyjątkowości. Ubożsi wojownicy zaczęli gromadzić się wokół potężniejszych możnowładców, którzy hojnie wynagradzali ich za służbę. To właśnie na wielkich dworach seniorów rycerski styl życia nabierał ostatecznego kształtu. Tam rodziły się legendy, które pod postacią chanson de geste (utworów o rycerskich czynach) obiegały całą średniowieczną Europę.

Wyróżnionej w społeczeństwie grupie wojowników daleko jednak było do ideału. Rozdrobnienie feudalne na terytorium Królestwa Francji, osiągające apogeum w X–XI wieku, doprowadziło bowiem do istnego chaosu. Świeccy możnowładcy toczyli ze sobą prywatne wojny, nieraz napadając na chłopów czy duchownych. Prośby władców o zaprzestanie rozlewu krwi spełzały na niczym. Pomogła dopiero interwencja Kościoła, co jest kolejnym istotnym punktem w narodzinach rycerskiej ideologii.

 

Cywilizacja zabijaków

Duchowni rozpoczęli cywilizowanie rycerskiego zachowania przez wprowadzanie pokoju i rozejmu Bożego (pax Dei i treuga Dei). Zakazywały one walki w określone dni, a ich nieprzestrzeganie groziło sankcjami kościelnymi. Następnie w ruch ten zaangażowali się władcy, nadając mu prawną legitymizację. Dzięki temu w 990 roku biskup Le Puy mógł zebrać pospolite ruszenie, a następnie zmusić niepokornych wojowników do złożenia przysięgi zobowiązującej do przestrzegania pax i treuga Dei. Zamiast brutalności rycerzom proponowano opiekę nad słabszymi i pielęgnowanie religii chrześcijańskiej. Z kolei w XII wieku Bernard z Clairvaux, jeden z największych autorytetów moralnych epoki, napisał traktat „De laude nova militia” (Pochwała nowego rycerstwa). Księga ta pretendowała do miana kodeksu postępowania dla rycerzy, których głównym zajęciem była dotychczas walka i zdobywanie łupów. „De laude…” propagowała nowy ideał – bojownika o wiarę.

 

Brutalna walka turniejowa. Przedstawienie z Codex Manesse.

 

Wreszcie, przytemperowanych rycerzy można było wykorzystać do innego, wielkiego przedsięwzięcia. Mowa tu o wyprawach krzyżowych. Znamienne były słowa Urbana II, który w 1095 roku podczas synodu w Clermont wprawił krucjatową machinę w ruch. Papież rzekł wówczas: „Niech ci, którzy byli rabusiami, staną się teraz żołnierzami Chrystusa. […] Niech ci, którzy byli najemnikami, służącymi za kilka sztuk srebra, dostąpią teraz wiecznej nagrody”. W podobnym tonie komentował benedyktyński mnich Guibert z Nogent:„Bóg ustanowił świętą wojnę, aby stan rycerski i niespokojna tłuszcza, która na modłę starożytnego pogaństwa miała w zwyczaju urządzać wzajemne rzezie, mogła wreszcie znaleźć nową drogę zbawienia”.

Chociaż idee chrześcijańskie nierozłącznie splotły się z kulturą rycerską, to nie należy traktować pobożności jako jej głównego wyznacznika. Wyprawa krzyżowa była dla rycerzy przede wszystkim sprawdzianem męstwa, a także okazją do zdobycia łupów oraz sławy. Zwłaszcza ta ostatnia była szczególnie uwielbiana przez wojowników. Genezy wartości rycerskich należy szukać jeszcze w czasach barbarzyńskich, bo właśnie wtedy kształtował się ideał herosa. Hojność, odwaga, wierność – to wszystko cechy, które doceniano zarówno w anglosaskim „Beowulfie” (powstałym ok. VIII wieku) jak i w XII-wiecznych chanson de geste. Kościół dążył do całkowitego zastąpienia wątków świeckich elementami religijnymi. Cóż jednak począć, skoro te pierwsze miały znacznie silniejsze korzenie. Perspektywa zbawienia była zatem dla rycerzy bardzo istotną motywacją – ale nie jedyną. Dowód dał temu poeta Tybald z Szampanii, pisząc: „Ślepy jest ten, kto choć raz w życiu nie wyrusza na wyprawę z odsieczą Bogu i z tak niewielkiej przyczyny traci chwałę świata”. Zbawienie, owszem, kuszące. Ale przede wszystkim sława!

 

Fikcja staje się rzeczywistością

Kultura rycerska wykształciła przebogatą literaturę sławiącą czyny mężnych wojowników oraz ich szlachetną postawę. Na dworach uwielbiano słuchać legend arturiańskich, a także wcielać się w rycerzy Okrągłego Stołu podczas turniejów. Świat średniowiecznych wyobrażeń niezwykle mocno oddziaływał więc na rzeczywistość. Rzecz w tym, że nie zawsze trzymano się wytyczonego ideału. Już czwarta wyprawa krzyżowa (1202–1204 rok) nie osiągnęła swojego celu, zatrzymując się pod murami bogatego Konstantynopola. Miasto doszczętnie złupiono. Podobna sytuacja miała miejsce podczas tzw. krucjaty słowiańskiej (1147 rok), skierowanej przeciwko plemionom połabskim. Żądni łupów rycerze oblegli wtedy Szczecin znajdujący się w chrześcijańskich rękach. Prawdziwe oblicze rycerzy prezentują nam też kronikarze. Froissart, Monstrelet czy Chastellain sławią wprawdzie rycerskie cnoty, ale nie pomijają drugiej strony medalu – okrucieństwa i zdrady, chciwości i przemocy. Wojna jawi się czytelnikowi jako wyłączny wytwór żądzy zysku. W XV wieku do głosu zaczęli dochodzić nawet chłopi, gorzko konstatując: „Trud moich rąk żywi rozwiązłych i próżniaczych, a oni mnie prześladują głodem i mieczem”.

Rzecz w tym, że średniowieczna kultura rycerska, wyrastająca ze wspólnych, barbarzyńskich korzeni, była niezwykle atrakcyjna nie tylko dla wojowników. Śpiewali o niej truwerzy, pisali duchowni, marzyli mieszczanie. Chevalier spędzał życie na pogoni za swoimi bohaterami – królem Arturem, Lancelotem, Rolandem… Ale przecież największą chwałą było samemu zdobyć nieśmiertelną sławę. Zaszczyt ten przypadł Godfrydowi de Bouillon, zdobywcy Jerozolimy podczas pierwszej krucjaty. Zaliczono go dzięki temu do niezwykle elitarnego kręgu Dziewięciu Bohaterów, w którym znaleźli się m.in. Karol Wielki czy… Achilles. Dążąc do chwały, niektórzy rycerze sami zasilali więc grono legend, dając tym samym temat pieśni przyszłym pokoleniom. Tak świat mitów łączył się z rzeczywistością.

Godfryd de Bouillon nie był postacią krystaliczną – w drodze do Jerozolimy ściągał na przykład wysokie haracze za ochronę od Żydów, żeby nabić sobie sakiewkę. I choć nietrudno udowodnić rycerzom rozmaite przewiny, to jednak do dziś przetrwała przede wszystkim pamięć o ich cnotach. Literatura w postaci chanson de geste