Małe zmiany, wielkie dobro - Dariusz Michalski SJ - ebook

Małe zmiany, wielkie dobro ebook

Dariusz Michalski SJ

5,0

Opis

Żyjesz za szybko, wciąż gdzieś biegniesz. Gonisz za pieniędzmi, karierą i przyjemnościami, myśląc, że walczysz o szczęście, ale i tak czujesz niedosyt. Może nadszedł czas na ZMIANY? Zacznij od drobnych rzeczy: nie narzekaj,  uś­miech­nij się, ciesz się chwilą, patrz przyjaźnie na siebie i innych… Odzyskaj to, co najcenniejsze – POKÓJ SERCA! 
Ta książka to zachęta, by się zatrzymać, spojrzeć na siebie, ocenić, co warto zmienić… i działać. Ale powoli, małymi krokami, często zakładając PLAN MINIMUM. Taka prostota bywa trudna do osiągnięcia. Dobra wiadomość jest jednak taka, że Bóg prostuje nasze drogi. Z Jego pomocą możesz osiągnąć pokój serca, którego świat dać ci nie może, ale też nie zdoła ci go odebrać. Musisz go jednak zapragnąć i nauczyć się znajdować tam, gdzie na ciebie czeka. Najczęściej bliżej niż ci się wydaje…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 95

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ta książka jest tania.

KUPUJ LEGALNIE.

NIE KOPIUJ!

Dariusz Michalski SJ

MAŁE ZMIANY,

WIELKIE DOBRO

© Mocni w Duchu

© Dariusz Michalski SJ

Łódź 2019

Nihil obstat: L.dz. 2018/6/NO/P

Za pozwoleniem

Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej

Towarzystwa Jezusowego – Tomasza Ortmanna SJ

Warszawa, 23 sierpnia 2018 r.

Książka nie zawiera błędów teologicznych.

Redakcja

Joanna Sztaudynger

Korekta

Kesja Lewandowska

Anna Lasoń-Zygadlewicz

Projekt okładki

Bogumiła Dziedzic

Malwina Kocot

Skład

Bogumiła Dziedzic

Ilustracje

Sylwia Cwynar

ISBN 978-83-65469-35-9

MOCNI W DUCHU – Centrum

90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60

tel. 42 288 11 53

[email protected]

www.odnowa.jezuici.pl

Zamówienia:

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

[email protected]

www.odnowa.jezuici.pl/sklep

Wydanie pierwsze

Wprowadzenie

Z ogromną radością pragnę podzielić się zbiorem myśli, które rodziły się w moim sercu na przestrzeni ostatnich lat. Stanowią pewnego rodzaju zapis mojej wędrówki do Boga. Do Tego, który przychodzi, aby dzielić się z każdym z nas darem swego pokoju. Rozmawiając z osobami, które szukały rozwiązania swoich problemów, niejednokrotnie czułem się mocno zaskoczony wielkim wołaniem o doświadczenie pokoju serca. W niespokojnym i zagonionym świecie człowiek – w imię pogoni za szczęściem, karierą, pieniędzmi czy powodzeniem – traci coś bardzo cennego: pokój serca!

Jestem głęboko przekonany, że miał rację ks. Józef Tischner, mówiąc, że ludzie dzielą się na nieuków i samouków. Wierzę, że Bóg przygotował dla nas pokój jako skarb, który wprawdzie jest bezwarunkowym i darmowym podarunkiem Boga, ale wymaga z naszej strony wysiłku. Musimy nauczyć się go nie tylko pragnąć z całego serca, ale przede wszystkim uczyć się znajdować go tam, gdzie na nas czeka. Niekoniecznie tam, gdzie jest nam go łatwiej znaleźć.

Święty Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, mawiał, że mamy szukać i znajdować Boga we wszystkich rzeczach. Jestem głęboko przekonany, że Bóg nieustannie przemawia do nas. Przychodzi w szczególności do udręczonych samymi sobą, niespokojnych o przyszłość, zalęknionych o własną wartość i znaczenie. Przychodzi z darem pokoju, którego świat dać nie może i którego... nie może nam również odebrać.

Myśli moje nie są myślami

udręczenia, ale pokoju.

(Jr 29,12-14)

Nie bądź dla siebie surowy

Życie przypomina jazdę na rowerze. Niestabilna pozycja, balansowanie, w każdym momencie można upaść. Balansujemy, ale posuwamy się naprzód. Nie można skupić się na nieistotnych szczegółach lub bać się dziur na drodze. Podobnie jest w życiu – za dużo wątpliwości i dzielenia włosa na czworo sprawia, że tracimy z oczu to, co najważniejsze.

Jedną z częstych chorób duszy, która odbiera pokój serca, są skrupuły. Pierwszym odczuciem, jakiego doświadczam w spotkaniu z osobami cierpiącymi z ich powodu, jest współczucie. Najczęściej są to bowiem osoby, które same sobie zadają ból i cierpienie. Czym jest zjawisko skrupułów, skoro potrafi unieszczęśliwić czasem na całe życie?

Zanim przyjrzymy się temu bliżej, warto przypomnieć, że św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, sam cierpiał na tę duchową chorobę. Miała ona miejsce na początku jego nawrócenia. I o mały włos, a doprowadziłaby go do targnięcia się na swoje życie. Ignacy był człowiekiem wielkich pragnień: marzył o tym, aby żyć tak jak św. Franciszek z Asyżu lub św. Dominik. Chciał całkowicie poświęcić się Bogu. Ważnym etapem na drodze jego nawrócenia stała się spowiedź generalna z całego życia. Ignacy przygotował ją starannie na piśmie. Zajęła mu pełne trzy dni. Po jej odbyciu nie zaznał jednak upragnionego pokoju duszy. Na nowo zaczęły budzić się w nim wątpliwości: „Bo chociaż swą spowiedź generalną w Montserracie odbył z wielką staran­nością i w całości na piśmie, jak to już wyżej powiedziano, niemniej zdawało mu się niekiedy, że nie wyznał pewnych rzeczy i to go bardzo dręczyło. I chociaż znów się z tego spowiadał, nie czuł się zadowolony”1.

Skrupuły – kamyki w bucie

Nazwa „skrupuł” pochodzi od łacińskiego scrupulum lub scripulum, co oznacza mały odważnik stosowany do odmierzania ciężarów na wadze albo też niewielki kamyk, który np. może wpaść do buta i przeszkadzać w chodzeniu. Z własnego doświadczenia wiemy, jak trudno jest nam taki kamyk lub ziarenko piasku wyciągnąć. Mimo wytrząsania buta i ponownego zakładania na stopę, już po kilku krokach okazuje się, że to, co nam doskwiera, dalej chowa się gdzieś w zakamarkach obuwia.

Skrupuły są właśnie jak niewielkie ziarenka piasku lub małe kamyczki, które po drodze naszego życia mogą niepostrzeżenie wpadać do środka i przeszkadzać nam w życiowej wędrówce. Mogą być też jak te niewielkie odważniki, co położone na szalce wagi obciążonej równomiernie wytrącają ją ze stanu równowagi. Naprawdę wystarczy nawet niewielki odważnik!

Surowe wychowanie religijne

Efektem wychowania, jakie otrzymaliśmy w rodzinie, społeczeństwie, szkole, a czasem niestety w Kościele, jest często postawa wielkiej surowości wobec siebie i innych. W ocenie siebie posuwamy się tak daleko, jak nie ośmieliłby się tego zrobić sam Jezus! Kiedy na przykład odprawiamy rachunek sumienia, często próbujemy tworzyć listy dobrych i złych zachowań. Przyglądamy się takim okresowym bilansom i w zależności od wyniku końcowego albo czujemy się z siebie zadowoleni, albo siebie przekreślamy, nie dając sobie żadnych szans na poprawę.

Kiedy uczę modlitwy według metody ignacjańskiego rachunku sumienia, często po pewnym czasie zdarza się, że ktoś mówi: „Ale ja nie umiem sobie przypomnieć WSZYSTKICH myśli, słów i uczynków”. W głosie takich osób słychać rozpacz, że nie mogą sprostać postawionym sobie wymaganiom. No bo przecież św. Ignacy pisze, że w trzecim punkcie rachunku sumienia należy: „Domagać się od duszy zdania sprawy od chwili powstania z łóżka aż po obecny rachunek sumienia, godzina po godzinie i chwila po chwili, najpierw z myśli, potem z mowy, wreszcie z uczynków” (ĆD 43). I choć rzeczywiście jest to zachęta do uważnego badania swej duszy, to jednak nie pada tam słowo: „wszystkich” myśli, słów i uczynków. I tak właśnie działa sumienie skrupulanta. Będzie ono dodawało coś niewielkiego od siebie do słusznie ustalonej miary. Będzie wprowadzać niewielką, ale jakże istotną różnicę w ostatecznym podejściu do siebie!

Weźmy przykład dotyczący postu ścisłego. Kościół naucza, że: „obowiązuje w całym Kościele Rzymskokatolickim w Środę Popielcową oraz w piątek Męki i Śmierci Pańskiej (kan. 1251 KPK). Polega na powstrzymaniu się od spożywania mięsa i ograniczeniu się do jednego posiłku do syta i dwóch niepełnych. Obejmuje wiernych w wieku 18-60 lat (kan. 1252 KPK)”2. Jak najprawdopodobniej postąpi człowiek cierpiący na skrupuły? Wprowadzi niewielką różnicę! Nie przyjmie w posłuszeństwie i rozsądku powyższego przepisu, ale ulepszy go, narzucając sobie większy ciężar. Na przykład nie zje żadnego posiłku do syta, albo po prostu nic nie zje tego dnia. Owszem jest to droga do doskonałości, tyle że okupiona często złym samopoczuciem zainteresowanego, a w dodatku często przerzucanym na innych! Szczere wyrazy współczucia, jeśli z taką osobą mamy do czynienia na co dzień! Czy nie można zwyczajnie poprzestać na słusznie wyznaczonej mierze i to jeszcze popartej autorytetem Kościoła?

Święty Ignacy w Regułach o skrupułach po pierwsze zwraca uwagę na to, że pochodzą one od złego ducha. Po drugie, zły duch dobiera je specjalnie pod osobowość dręczonej osoby: „Nieprzyjaciel zwraca baczną uwagę na to, czy dusza jest prostacka czy delikatna. Jeżeli jest delikatna, stara się, żeby tę delikatność posunąć do krańcowości” (ĆD 349). Skrupuły są więc chorobą duchową, inspirowaną bodźcem złego ducha. Bazują na słabości naszej natury. A ostatecznie zmierzają do wytrącenia nas z równowagi duchowej i wrzucenia w skrajność. Już Ojcowie Pustyni mawiali, że skrajności pochodzą od złego.

Pamiętam swój pierwszy pobyt w Tatrach i uczucia, jakie towarzyszyły mi, gdy szedłem wąską granią na wysokości 2000 metrów. Z jednej i z drugiej strony było strome zbocze. Co by się stało, gdybym tak zrobił kilka kroków w prawo lub w lewo, zbaczając z wąskiej ścieżki? Na tym właśnie polegają skrupuły. Człowiek pod wpływem złego ducha zaczyna kombinować. Zamiast iść jasno wyznaczoną ścieżką, próbuje zbaczać. To zbaczanie w przypadku skrupułów można nazwać równią pochyłą. Jeśli na czas nie zorientujemy się, że zaczęliśmy poddawać się różnym myślom odbiegającym od zdrowej nauki i wpędzającym nas w coraz większe wątpliwości i niuanse, wtedy taka kombinatoryka doprowadzi nas do wpadnięcia w przepaść skrupułów. Święty Ignacy podpowiada: „niech dusza stara się umocnić w słusznej mierze, aby się we wszystkim uspokoiła” (ĆD 350).

Nie pewność, ale... miłość!

Skrupulanci posługują się ulubionym pytaniem w rozmowach z kierownikiem duchowym: „Proszę mi powiedzieć, czy grzechem jest, że…?”. Chcą mieć pewność, że to, co robią, myślą lub mówią jest lub nie jest grzechem. Mówiąc jeszcze inaczej, że ich sposób bycia i zachowania nie spotka się z Boską karą i potępieniem. W swoim pogubieniu szukają... pewności. Uważają, że to właśnie ona może dać im upragniony pokój serca. Ale wiedza nie może przynieść pokoju. Tak jak nikt jeszcze nie upił się słowem „wino”. Wiedza nie może zastąpić osobistego doświadczenia czy przeżycia. Poszukiwanie pewności jest wejściem w labirynt bez wyjścia. Nawet jeśli skrupulant uzyska odpowiedź na swoje wątpliwości, po chwili pojawią się następne. I tak w nieskończoność.

Gdzie można odnaleźć pokój serca? Odpowiedź znajdujemy w dialogu Jezusa z Piotrem nad Jeziorem Genezaret po Zmartwychwstaniu. Jezus rozmawia z Piotrem, nie tłumacząc mu, co było grzechem, a co nim nie było. A przecież Piotr zaparł się swojego Mistrza! Jeśli uznać, że Jezus rozmawia o tym, co najważniejsze, to odpowiedź nasuwa się sama: najważniejsza jest miłość! Jezus, pytając Piotra o to, czy Go kocha, podpowiada mu: „Piotrze, kochaj Mnie tak, jak umiesz!”. Zwróćmy uwagę, że nie wymaga od niego, aby miłował Go bardziej niż inni. Widać to jasno, gdy na koniec pyta zwyczajnie: „Czy kochasz mnie?”. Rezygnuje ze wzniosłego „miłować” na rzecz zwykłego „kochać”. W ten sposób Jezus zgadza się na niedoskonałą miłość Piotra. Ale właśnie dlatego autentyczną i szczerą, bo taką, na jaką Piotra stać w tym momencie. To oznacza także, że niepozbawioną w przyszłości błędów czy porażek! Po tej rozmowie Piotr nie stał się kimś doskonałym, ale na pewno stał się bardziej miłosierny! Przecież po spotkaniu i rozmowie z Jezusem jeszcze nie raz zgrzeszył! Z pewnością stał się jednak pokorniejszy.

Wiem, że dla skrupulantów może to brzmieć jak obraza. Ale właśnie o tym pisze św. Paweł: „nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę, to właśnie czynię” (Rz 7,15). Takie słowa mogą gorszyć, szczególnie, że wypowiada je... święty!

Trzeba nam z jednej strony poznawać nauczanie Kościoła. Ale sama wiedza nie wystarcza. Najważniejsza jest miłość. Święty Paweł powie: „Gdybym (…) posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym niczym” (1Kor 13,2). Czyż pierwszą pokusą szatana wobec człowieka nie była właśnie pokusa wiedzy: poznania dobra i zła przez pierwszych rodziców w raju? Lekarstwem na wątpliwości moralne i skrupuły jest ostatecznie miłość i zaufanie do Boga oraz do siebie samego. Do tego fundamentu można dodawać później konieczną wiedzę.

Po prostu jedź!

We wspomnianych Regułach o skrupułach św. Ignacy mówi, że doświadczenie skrupułów może przynieść pożytek duszy, która oddaje się Ćwiczeniom duchowym (por. ĆD 348). Tak, Bóg jest w stanie wyciągnąć dobro nawet z doświadczenia skrupułów! Ale jakie dobro? Może doświadczasz udręki skrupułów, dlatego że... nie ufasz sobie. Bóg, dopuszczając tę chorobę, może chcieć nauczyć cię zaufania do siebie samego! A przecież bez tego nie da się żyć. Nie da się wykonywać zwykłych codziennych czynności, takich jak prowadzenie samochodu, zarządzanie domowym budżetem lub wypowiadanie się w gronie przyjaciół, w pracy czy na publicznych wystąpieniach nie ufając sobie.

Moim ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest jazda rowerem. Pewnego dnia uświadomiłem sobie, że tak naprawdę polega ona na nieustannym balansowaniu. Oznacza to ciągłe znajdowanie właściwego środka ciężkości, aby się nie przewrócić. Jazda na rowerze polega tak naprawdę na byciu w bardzo niestabilnej pozycji. Co chwilę grozi nam upadek. A jednak kiedy mówię, że idę pojeździć na rowerze, nikt nie puka się w głowę i nie mówi mi: „Co ty wyprawiasz? Chcesz się zabić?”. Wręcz przeciwnie, sam czuję ogromną radość z przejażdżki, a czasem zapraszam innych. I jest to świetna zabawa. Na rowerze trzeba nieustannie improwizować. I najważniejsze: nie wolno dać się przestraszyć grawitacji czy zmieniającym się warunkom, np. pojawiającym się nie wiadomo skąd przeszkodom. Coś ci to przypo­mina? Tak, to samo życie! Ciągle trzeba łapać równowagę. Ciągle trzeba iść po grani.

Nie daj się przestraszyć swoim skrupułom i pokusie bycia doskonałym! Nie daj się przestraszyć niebezpieczeństwami, które potencjalnie na Ciebie czyhają. Jeśli skupisz się na myśleniu o tym – przegrasz. Pamiętam, kiedy jako mały chłopiec nie raz wracałem z roweru z siniakami i zadrapaniami. I dziś, kiedy to sobie przypominam, czuję radość i dumę. A więc śmiało: wsiadaj na rower i ruszaj przed siebie! Nie daj sobie odebrać radości z przeżywania życia tak, jak umiesz i potrafisz. Nie doskonale, ale wystarczająco dobrze!

1 Ignacy Loyola, Opowieść pielgrzyma. Autobiografia, Wydawnictwo WAM, 2007, pkt. 22, s. 21.

2 Podane tu numery dotyczą Kodeksu Prawa Kanonicznego. W skrócie: KPK.

Chrześcijanin przyszłości

albo będzie mistykiem,