Pierwsza wojna punicka. Historia militarna - John Lazenby - ebook

Pierwsza wojna punicka. Historia militarna ebook

John Lazenby

4,0

Opis

Opisywano przez autora pierwsza wojna punicka (264-241 przed Chr.) była najdłuższą ciągłą wojną w relacjach grecko-rzymskich, jedną z największych morskich wojen w dziejach świata, wreszcie momentem, po którym Rzym rozpoczął swoją drogę do budowy imperium. Autor stara się przedstawić przebieg działań militarnych podczas tego konfliktu, a także pokazać ogromny wpływ pierwszej wojny punickiej na dalsze losy basenu Morza Śródziemnego.
Publikacja zawiera liczne plany i mapy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 366

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (9 ocen)
4
2
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

The First Punic War

© Copyright 1996 John F. Lazenby

© All Rights Reserved

Authorized translation from English language edition published by Routledge, a member of the Taylor & Francis Gruoup

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2012

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Tłumaczenie i redakcja naukowa:

Tomasz Ładoń

Korekta:

Monika Ładoń

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-65855-88-6

Skład wersji elektronicznej:Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Dla Jerry Paterson za wieloletnie wsparcie

PRZEDMOWA

Może dziwić, ale i budzić zrozumienie fakt, że jak dotąd w języku angielskim nie powstała współczesna monografia poświęcona pierwszej wojnie punickiej. Niniejsza książka jest próbą wypełnienia tej luki. Wojna ta oczywiście była omawiana w klasycznych podręcznikach dotyczących historii Rzymu i Kartaginy, a także w całościowych opracowaniach wojen punickich. Z konieczności ujmowana była jednak zwięźle, w dodatku trzy ostatnie znane mi prace pełne są poważnych błędów. W książce Rome against Carthage Thomas Dorey i Donald Dudley poświęcają wojnie zaledwie 28 stron i przemilczają wiele kontrowersyjnych spraw. Z kolei Brian Caven w The Punic Wars przeznacza na jej omówienie dwa razy więcej miejsca, pisze zajmująco i dzieli się wieloma interesującymi spostrzeżeniami, pomija jednak szczegóły i nie wiadomo dlaczego, nie odwołuje się do źródeł starożytnych. Najpełniejsze opracowanie wojny w języku angielskim znajdziemy w książce Johannesa Thiela History of Roman sea-power before the Second Punic War, ale – jak to już sugeruje tytuł – dotyczy ona głównie morskiej strony konfliktu, walki na lądzie zaś są w niej zaledwie naszkicowane.

Można się rzecz jasna zastanawiać, czy w ogóle sensowne jest badanie pierwszej wojny punickiej w oderwaniu od pozostałych. O ile jednak nie ma możliwości zrozumienia drugiej i trzeciej wojny bez choćby ogólnych wiadomości na temat pierwszej, to odwrotnej zależności nie ma; przeciwnie – badanie pierwszej wojny punickiej ujmowanej jedynie jako początkowa faza trzyrundowej rywalizacji w rzeczywistości może tylko wypaczyć jej obraz. To prawda, że Polibiusz, autor najwcześniejszego ocalałego przekazu na temat konfliktu, postrzegał tę wojnę jako preludium do kluczowego okresu w dziejach Rzymu, czyli marszu do dominacji nad „światem”. Takie ujęcie jest jednak sensowne wyłącznie wówczas, gdy weźmiemy pod uwagę późniejsze wydarzenia. Polibiusz może nas zatem wprowadzić w błąd i zasugerować, że wojna rozpoczęła się jako konflikt między Kartaginą a Rzymem, a nie Rzymem i Hieronem z Syrakuz, albo że rzymski program budowy floty w roku 261/260 był spowodowany chęcią zagarnięcia Sycylii.

Pierwsza wojna punicka z całą pewnością zasługuje na odrębną publikację. Była to najdłuższa ciągła wojna w historii grecko-rzymskiej, jedna z największych morskich wojen, jakie kiedykolwiek stoczono, wreszcie wojna, po której Rzym wkroczył na drogę budowy imperium. Z uwagi na brak nowych znaczących źródeł nie można radykalnie zmienić spojrzenia na konflikt, nie mam też takich ambicji. Jedyne, co chcę osiągnąć, to rozjaśnić niektóre szczegóły i być może udzielić klarownej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rzym zwyciężył. Podjętej tu próbie opisania dziejów wojny towarzyszy dyskusja na temat spraw strategicznych i taktycznych; bazuję, jeśli to tylko było możliwe, na źródłach antycznych i wykorzystuję te spośród ostatnich badań, które wydały mi się istotne. Jeśli chodzi o tę ostatnią sprawę – wiele czerpię od moich poprzedników, przede wszystkim od Franka Walbanka, którego gruntowny Historical commentary on Polybius jest nie do przecenienia.

Źródła do dziejów omawianej wojny nie są tak bogate jak w przypadku drugiej wojny punickiej – głównie z powodu braku odpowiednich ksiąg dzieła Liwiusza – musimy zatem pogodzić się z tym, że nigdy nie uzyskamy odpowiedzi na wiele pytań. Trudno ustalić nawet fakty, rzadko też można na poziomie bardziej zaawansowanym prowadzić dyskusję na temat strategii i taktyki. To samo dotyczy sił zbrojnych przeciwników, zarówno jeśli chodzi o marynarkę, jak i wojsko lądowe. Nie wiemy na przykład, czym dokładnie była kwinkwerema, a dysponowały nią – jako galerą wojenną – obie strony. Nie znamy też szczegółów rekrutacji, uzbrojenia i organizacji armii rzymskiej, o ile oczywiście nie uznamy, że przekaz Polibiusza, dotyczący współczesnej mu armii, można odnieść także do armii o stulecie starszej, a wiemy, że przynajmniej w kilku szczegółach zrobić tego nie sposób. W kwestiach demograficznych i logistycznych jesteśmy skazani na zgadywanie, gdyż w interesującym mnie okresie w wątpliwość poddawane są nawet dane z cenzusów przeprowadzanych w Rzymie. Jeśli weźmiemy to wszystko pod uwagę, stanie się również oczywiste, że – za wyjątkiem Regulusa i Klaudiusza Pulchra po stronie rzymskiej i Hamilkara Barkasa po kartagińskiej – nie jest możliwa identyfikacja innych głównych aktorów wydarzeń, a wojny tej nie ożywia – tak jak w przypadku drugiej wojny punickiej – obecność bohaterów tej miary co Hannibal czy Scypion.

Mimo poczynionych zastrzeżeń materiał źródłowy wypada uznać za fascynujący, gdyż zdaje się odzwierciedlać różnorodne tendencje: tradycję prorzymską, czerpaną z twórczości niemal współczesnego wydarzeniom Fabiusza Piktora i zachowaną u korzystających z dzieła Liwiusza Eutropiusza i Orozjusza, tradycję prokartagińską, pochodzącą ze współczesnego wojnie Filinosa, którego słowa utrwalone zostały przez Diodora; wreszcie trzecią tradycję, jak się wydaje odrębną od pozostałych, ocaloną we fragmentach prac Kasjusza Diona i jego bizantyjskiego epitomatora Zonarasa. W centrum tych tradycji znajduje się zaś szkic dziejów wojny nakreślony w pierwszej księdze Dziejów przez Polibiusza, który – choć prawdopodobnie bardziej prorzymski niż prokartagiński – był jednak wystarczająco niezależny, by na podstawie jego informacji stworzyć podstawę, a wokół niej spróbować utkać opowieść uzupełnianą późniejszymi źródłami.

Podziękowania składam, jak zwykle, kolegom z Newcastle za ich niezmienną pomoc i wsparcie, oraz mojej żonie, która w trakcie pracy nad własnym doktoratem rysowała mapy i plany. Chciałbym również podziękować Stevenowi Gerrardowi z UCL Press, który najpierw życzliwie przyjął moją propozycję wydawniczą, a potem wraz z Sheilą Knight pomógł doprowadzić ją do – mam nadzieję – pomyślnego zakończenia.

J.F. Lazenby

Newcastle upon Tyne

MAPY I PLANY

2.1. Zachodnia część basenu M. Śródziemnego

4.1. Sycylia

4.2. Agrygent

5.1. Corvus

6.1. Eknomos

7.1. Afryka Północna

8.1. Zachodnia Sycylia

9.1. Lilibeum

9.2. Drepanum

CHRONOLOGIA

Dla lat 264-247 i 242-241 podałem nazwiska konsulów, którzy w danym roku sprawowali naczelną komendę

289-285 – Mamertyni zajmują Messanę

280-275 – wojna Rzymu z Pyrrusem

280/279 – traktat Rzymu z Kartaginą skierowany przeciwko Pyrrusowi

275 – bitwa pod Benewentem; Pyrrus opuszcza Italię

272 – Tarent poddaje się Rzymowi

270 – Rzym odbija Regium

270/69(?) – Hieron przejmuje władzę w Syrakuzach

265/264 – zwycięstwo Hierona nad Mamertynami nad rzeką Longanus; Mamertyni najpierw apelują o pomoc do Kartaginy, a potem do Rzymu; przymierze między Hieronem a Kartaginą

264 – (konsulowie: Ap. Klaudiusz Kaudeks, M. Fulwiusz Flakkus) wybuch wojny; Klaudiusz Kaudeks przeprawia się na Sycylię i przerywa oblężenie Messany

263 – (konsulowie: M. Waleriusz Maksymus, M. Otacyliusz Krassus) obydwaj konsulowie prowadzą kampanię na Sycylii; Hieron zawiera pokój z Rzymem

262 – (konsulowie: L. Postumiusz Megellus, Kw. Mamiliusz Witulus) obydwaj konsulowie oblegają Agrygent

261 – (konsulowie: L. Waleriusz Flakkus, T. Otacyliusz Krassus) upadek Agrygentu; flota kartagińska atakuje Italię; Rzymianie decydują się na budowę floty

260 – (konsulowie: Gn. Korneliusz Scypion, G. Duiliusz) Scypion wzięty do niewoli w Lipari; Duiliusz zwycięża w bitwie pod Mylae

259 – (konsulowie: L. Korneliusz Scypion, G. Akwiliusz Florus) Scypion atakuje Korsykę i Sardynię; walki Akwiliusza na Sycylii

258 – (konsulowie: A. Atyliusz Kalatynus, G. Sulpicjusz Paterkulus) walki Kalatynusa na Sycylii, Paterkulus atakuje Sardynię i zwycięża w bitwie pod Sulci

257 – (konsulowie: G. Atyliusz Regulus, Gn. Korneliusz Blasio) Atyliusz Regulus zwycięża w bitwie pod Tyndaris i atakuje Maltę; Blasio dowodzi na Sycylii

256 – (konsulowie: L. Manliusz Wulson, M. Atyliusz Regulus) obydwaj konsulowie rozbijają flotę kartagińską pod Eknomos i udają się do Afryki, gdzie pozostaje Regulus; ten zwycięża w bitwie pod Adys i zajmuje Tunis; nieudane negocjacje z Kartaginą

255 – (konsulowie: Ser. Fulwiusz Petynus Nobilior, M. Emiliusz Paulus) Regulus pokonany i schwytany nieopodal Tunisu; konsulowie przybywają z flotą na ratunek ocalałym, odnoszą zwycięstwo koło Przylądka Hermejskiego i atakują Cossyrę; w drodze powrotnej zostają zaskoczeni przez sztorm koło Kamaryny

254 – (konsulowie, wybrani powtórnie: Gn. Korneliusz Scypion, A. Atyliusz Kalatynus) obydwaj konsulowie walczą na Sycylii, zdobywają Panormos i inne miasta

253 – (konsulowie: Gn. Serwiliusz Cepion, G. Semproniusz Blesus) Cepion walczy na Sycylii; Blesus atakuje Afrykę, omal nie traci floty pod Syrtą, by stracić połowę na skutek sztormu pod Cape Palinurus

252 – (konsulowie: G. Aureliusz Kotta, P. Serwiliusz Geminus) flota rzymska zredukowana do 60 okrętów; obydwaj konsulowie walczą na Sycylii, zdobywają Termę i Lipari

251 – (konsulowie: L. Cecyliusz Metellus, G. Furiusz Pacylus) obydwaj konsulowie walczą na Sycylii; Kartagińczycy wzmacniają tamtejszą armię

250 – (konsulowie, wybrani powtórnie: G. Atyliusz Regulus, L. Manliusz Wulson) Metellus odnosi zwycięstwo pod Panormos, konsulowie rozpoczynają oblężenie Lilibeum

249 – (konsulowie: P. Klaudiusz Pulcher, L. Juniusz Pullus) Klaudiusz przegrywa bitwę pod Drepanum, Juniusz traci flotę w sztormie nieopodal Kamaryny

248 – (konsulowie, wybrani powtórnie: G. Aureliusz Kotta, P. Serwiliusz Geminus) obydwaj konsulowie kontynuują oblężenie Lilibeum i Drepanum; Kartalon atakuje Italię

247 – (konsulowie: L. Cecyliusz Metellus – wybrany powtórnie, N. Fabiusz Buteo) Metellus kontynuuje oblężenie Lilibeum, Buteo Drepanum, gdzie zdobywa wyspę Pelias; na Sycylię przybywa Hamilkar Barkas; atakuje Bruttium

246-244 – potyczki wokół Heirkte

244-243 – Hamilkar rusza na Eryks; ciągłe potyczki

242 – (konsulowie: G. Lutacjusz Katulus, A. Postumiusz Albinus) Katulus wysłany na Sycylię na czele nowej floty; ranny pod Drepanum

241 – (konsulowie: A. Manliusz Torkwatus Attykus – wybrany powtórnie, Kw. Lutacjusz Cerko) 10 marca Lutacjusz Katulus zwycięża w decydującej bitwie koło Wysp Egackich, wraz z bratem, Lutacjuszem Cerko negocjują warunki pokojowe

240-237 – bunt najemników w Afryce

238 – Rzym anektuje Sardynię

237 – Hamilkar Barkas przybywa do Hiszpanii

229 – śmierć Hamilkara Barkasa w Hiszpanii; dowództwo przejmuje Hazdrubal

227 – pretor G. Flaminiusz zostaje namiestnikiem zachodniej Sycylii, a pretor M. Waleriusz (Lewinus?) – Sardynii

221 – zabójstwo Hazdrubala w Hiszpanii, jego następcą zostaje Hannibal

219 – Hannibal zdobywa Sagunt

218 – początek drugiej wojny punickiej

ROZDZIAŁ IŹRÓDŁA

Konflikt będący przedmiotem niniejszej książki – pierwsza wojna punicka – rozgrywał się w latach 264-2411. Była to najdłuższa i jedna z najważniejszych wojen w historii grecko-rzymskiej. Wyznacza moment, w którym Rzym przestał być siłą ograniczoną jedynie do terenu Italii i wszedł na drogę prowadzącą go do stworzenia imperium. Przed wojną żadna rzymska armia nie postawiła stopy poza terytorium Italii, a rzymska siła morska praktycznie się nie liczyła. W trakcie wojny wojska rzymskie walczyły na Sycylii, Korsyce, Sardynii, a nawet przez krótki czas w Afryce, by po jej zakończeniu Rzym ustanowił swoje pierwsze zamorskie prowincje na Sardynii i w zachodniej Sycylii.

Zważywszy na liczbę ludzi zaangażowanych w wojnę, wypada ją uznać za największą spośród wszystkich morskich konfliktów w historii Grecji i Rzymu, a także za jedną z największych, jakie kiedykolwiek stoczono. Jeśli przyjąć za poprawne dane przytoczone przez autora głównego źródła na temat bitwy pod Eknomos, to brało w niej udział więcej ludzi niż w jakiejkolwiek innej morskiej bitwie w historii2. Co więcej, w rezultacie morskiego „wyścigu zbrojeń”, rozpoczętego w 260 roku i prowadzonego w latach następnych, Rzym stał się najpotężniejszą potęgą morską w świecie śródziemnomorskim, o czym często zapomina się, próbując odpowiedzieć na pytanie, jak to się stało, że zdominował świat.

Poza krótkimi najazdami na Korsykę, Sardynię i Afrykę oraz kilkoma kartagińskimi wypadami do Italii, wojna toczyła się na Sycylii i wokół jej wybrzeży, a podstawowym celem obydwu walczących stron było opanowanie wyspy. Interesującą współczesną paralelą jest „operacja Husky” – lądowanie aliantów na Sycylii w czasie II wojny światowej. Warto pamiętać, że alianci przybyli z Tunezji, gdzie kiedyś znajdowała się ojczyzna Kartagińczyków, i że inwazja na Sycylię miała się stać i ostatecznie stała się preludium do lądowania w Italii. Amerykańska 2. dywizja pancerna wysadziła oddziały w Licata na południowym wybrzeżu Sycylii, gdzie w przeszłości stoczono bitwę pod Eknomos.

Jeśli jednak „operację Husky” można dzisiaj badać w najdrobniejszych szczegółach, wykorzystując przy tym fotografie i kroniki filmowe, pierwsza wojna punicka, nawet jak na wojny antyczne, jest wyjątkowo słabo udokumentowana. Oprócz źródeł archeologicznych i kopii kilku inskrypcji, najbliższe omawianym czasom ocalałe źródło stanowią nieliczne fragmenty twórczości rzymskiego poety Newiusza, który urodził się między 274 a 264, a zmarł około 204 roku. I choć niektóre z nich można odnieść do konkretnych epizodów rozgrywanych w trakcie wojny, to niestety większość jest ogólnikowa i niejasna, przez co dostarcza bardzo mało wiadomości.

Za niewątpliwie najważniejsze źródło wypada uznać sześćdziesiąt rozdziałów pierwszej księgi Dziejów greckiego historyka Polibiusza. Urodził się on jednak co najmniej 30 lat po zakończeniu pierwszej wojny punickiej3, a ponieważ był Grekiem i nie przybył do Italii przed rokiem 167, jest mało prawdopodobne, aby miał okazję spotkać kogokolwiek, kto brał w wojnie udział. Oczywiście, nigdy tego nie utrzymywał, w przeciwieństwie do twierdzenia, że przepytywał ludzi biorących udział w drugiej wojnie punickiej (np. 3.48.12).

Pozyskiwanie informacji od uczestników wojny było dla niego jedną z najważniejszych części studiów historycznych (12.4c.2-5) i tym właśnie m.in. kierował się, uznając rok 220 za początek głównej części swojego dzieła (4.2.2). Podejrzliwie podchodził do wartości prac historycznych powstałych po opisywanych wydarzeniach, gdyż ich podstawą mogły być „zwykłe pogłoski” (4.2.3). I choć ważne jest poznanie metod i poglądów Polibiusza, to najpierw należy się przyjrzeć, z jakich źródeł korzystał4.

W przypadku pierwszej wojny punickiej były to prawdopodobnie niemal wyłącznie źródła literackie, głównie pisma wcześniejszych historyków – Filinosa i Fabiusza Piktora, opisywanych przez Polibiusza (14.1) jako tych, „którzy uchodzą za najbieglejszych jej sprawozdawców”5. Niestety, żadne z ich dzieł nie przetrwało. Filinos był Grekiem z Agrygentu (Akragas, Agrigento) na Sycylii i prawdopodobnie żył w czasach współczesnych wojnie. Zachowany u Polibiusza opis oblężenia Lilibeum w 250/249 roku jest tak żywy (41.4 nn.), że wzbudza często podejrzenie, jakoby oparty był na naocznym świadectwie Filinosa.

Dzieło tego historyka, jak się wydaje, nie było ogólnym zarysem dziejów, a raczej poświęcone było wyłącznie pierwszej wojnie punickiej6. Autor, wrogi Rzymianom, być może miał im za złe sposób, w jaki potraktowali jego rodzinne miasto w 261 roku (19.5), dlatego też przekazał kartagiński punkt widzenia. Polibiusz także uważał Filinosa za sympatyka Kartaginy (14.3) i z pogardą odnosił się do jego przekonania, że rzymska interwencja na Sycylii naruszała traktat wyraźnie odseparowujący ich od wyspy (3.26). Dzieło Filinosa ocalało jedynie we fragmentach (por. FGH 174) składających się z odniesień obecnych w późniejszych pracach, dlatego niełatwo odpowiedzieć na pytanie, czy Filinos był rzetelnym historykiem; zdaje się jednak, że ponosiła go fantazja. Polibiusz prawdopodobnie częściej korzystał z jego dzieła przy opisywaniu późnych lat wojny, choć oczywiście uwzględniał je także dla lat wcześniejszych7.

Drugi główny informator Polibiusza, Fabiusz Piktor, pochodził ze sławnej rzymskiej gens („rodu”) Fabiuszy i był członkiem senatu rzymskiego (3.9.4). Z zachowanych wzmianek źródłowych wynika, że brał udział w walkach z Galami, których rozstrzygającym momentem była bitwa pod Telamonem w 225 roku (Eutrop. 3.5; Oros. 4.13.6), oraz że był członkiem senackiego poselstwa do Delf w 216 roku (Liv. 22.57.5; 23.11.1-6). Żył zatem w czasach drugiej wojny punickiej, choć oczywiście mógł spotykać ludzi, którzy uczestniczyli w pierwszym konflikcie z Kartaginą. Wydaje się, że – w przeciwieństwie do twórczości Filinosa – dzieło Fabiusza przedstawiało ogólną historię Rzymu od założenia do czasów mu współczesnych, zachowało się jednak tylko we fragmentach (HRR I.5 nn.). Fabiusz Piktor był najwcześniejszym rzymskim historykiem, pisał jednak po grecku (DH 1.6.2; Cic., de div. 1.43) i najwyraźniej chciał usprawiedliwić politykę, jaką Rzym prowadził względem Hellady. Jako że nie miał rzymskich poprzedników, musiał korzystać ze współczesnych mu przekazów greckich, których autorzy mieli skłonność do fantazjowania i opisywania nieprawdopodobnych zdarzeń. Niewykluczone, że sięgał także do dzieła Filinosa. Fabiusz był jednak Rzymianinem i miał pod ręką inne źródła, np. listy urzędników rzymskich, zapiski kapłanów, tradycję rodową, w tym także tablice z naniesionymi inskrypcjami pochwalnymi8.

Także Polibiusz mógł niekiedy bezpośrednio korzystać z tego rodzaju źródeł. Uważa się tak w oparciu o jego relację o traktacie zawartym między Rzymem a Kartaginą (3.26.1): „istnieją takie układy i jeszcze teraz przechowywane są na spiżowych tablicach w skarbcu edylów obok świątyni Jowisza Kapitolińskiego”, choć oczywiście nie znaczy to, że widział oryginały9. Co prawda był Grekiem i zajmował prominentne stanowisko w Związku Achajskim, jednak po klęsce Macedonii w 167 roku na podstawie podejrzeń o „działalność antyrzymską” został wezwany do Rzymu, gdzie pozostał następne 17 lat. Tam miał szczęście zbliżyć się do jednego z najwybitniejszych rzymskich nobilów, Scypiona Emilianusa, syna zdobywcy Macedonii, adoptowanego do rodu Scypionów. W rezultacie, gdy w 151 roku towarzyszom Polibiusza, z którymi udał się na wygnanie, pozwolono powrócić do Grecji, on zdecydował się pozostać. W Italii lub w towarzystwie Rzymian spędził zatem niemal 50 lat swego życia, dzięki czemu miał rzadką okazję zostać dopuszczonym do źródeł, do których dostęp mieli wyłącznie Rzymianie.

Uzasadnienie przytoczone przez Polibiusza na marginesie rozważań o traktacie charakteryzuje jego stosunek do badań historycznych10. Twierdzi (3.21.9-10), że powinny być one użyteczne zarówno dla mężów stanu, jak i dla żądnych wiedzy czytelników. Częściowo powtarza w ten sposób to, co podkreślił już na początku swojego dzieła, choć tam wspomina o jeszcze jednej wartości badań historycznych – uczeniu ludzi znoszenia zmiennych kolei losu (tychê – τύχη: 1.2). Bardzo trudno zdefiniować, co Polibiusz rozumiał pod tym pojęciem – używanie przez niego tego słowa i innych podobnych wyrażeń stanowi całą gamę synonimów, począwszy od zwykłego „tak się zdarzyło” po pojęcie „boskiej opatrzności”. Głęboko jednak wierzył, że znajomość historii pozwala ludziom znosić wszystko, co im się przytrafi: czy będą to niewytłumaczalne „działania boga” czy nieuchronne przeznaczenie. Co istotne, jego niespójność w tym względzie wskazuje, że nie dążył do naginania faktów, by ułożyć je w z góry przemyślany wzorzec.

Mimo że Polibiusz wyobrażał sobie historię przede wszystkim jako narzędzie służące do uczenia, dostrzegał w niej także element przyjemności i nie stronił od stosowania retorycznych ozdób. Widać to na przykład, gdy opisuje zdumienie Rzymian i niepokój mieszkańców Lilibeum obserwujących, jak Kartagińczycy próbują przebić się przez blokadę rzymską w 250 roku (44.4 nn.). Jak już wyżej wspominałem, niewykluczone, że bazuje tutaj na naocznym świadectwie Filinosa. Jednakże Polibiusz uważał, że najważniejszą wartością historii jest jej użyteczność i stale krytykował pisarzy mających na celu wyłącznie zadowolenie czytelników, tak jak w przypadku Fylarcha, historyka z III wieku, który zdaniem Polibiusza pomylił historię z tragedią (2.56.10 nn.).

Jeśli jednak historia miała uczyć, musiała być prawdziwa, dla Polibiusza bowiem „prawda jest dla historii tym, czym wzrok dla żyjącej istoty” (14.6, 12.12.3) – bez prawdy historia pozostaje bezużyteczną opowieścią. Uważał, że aby dojść do prawdy, historyk musi studiować pamiętniki i inne źródła pisane, posiadać wiedzę dotyczącą geografii i mieć doświadczenie zarówno w sprawach politycznych, jak i militarnych (12.25e). Nie dla niego byłoby niekończące się zagłębianie w źródła współczesnego akademickiego, „fotelowego” historyka. Nie pochwalałby też wąskiej specjalizacji wielu dzisiejszych badaczy, gdyż według niego specjalistyczna monografia groziła wypaczeniem prawdy (por. 4.10).

Rzecz jasna Polibiusz prawdopodobnie nie był w stanie spełnić tych niemożliwie wygórowanych ideałów. W rzeczywistości dopuszczał odejście od absolutnego poszukiwania prawdy – przykładowo akceptował zamieszczanie informacji o niewątpliwie fałszywych cudach, jeśli podtrzymywały pobożność u zwykłych ludzi (16.12.3-11), a co jeszcze gorsze, według niego nie tylko dozwolona, ale wręcz pożądana była pewna przychylność wobec własnej ojczyzny, pod warunkiem, że nie prowadziło to do fałszywego przedstawienia faktów (16.14.6). Tak się jednak składa, że w jego pisarstwie cudowne zdarzenia odgrywają bardzo małą rolę, a chociaż stale jest uprzedzony do wrogów bliskiego mu Związku Achajskiego, to jest to oczywiste i łatwo wykrywalne.

Dla niniejszych rozważań ważną kwestią jest określenie, czy Polibiusz był przychylnie nastawiony do Rzymu. Oczywiście, na taką stronniczość nie pozwalały mu własne zasady, chyba iż uznamy, że po adopcji Rzym stał się jego ojczyzną. Jednakże mimo bezsprzecznego podziwu, jakim darzył Rzym, trzeba wyraźnie podkreślić, że nie podchodził do niego bezkrytycznie. Potępił na przykład postępowanie wobec Sardynii zaraz po zakończeniu pierwszej wojny punickiej (3.28.1 nn., por. 30.4). Nie ma zatem żadnego powodu, by sądzić, że wypaczał prawdę z powodu prorzymskiego nastawienia, a w szczególności, że tak bardzo skażony jest jego opis dotyczący okoliczności wybuchu konfliktu. Warto także zauważyć, że potępił zachowanie Gn. Korneliusza Scypiona, konsula 260 roku, który był przodkiem jego patrona po przybyciu do Italii (21.4-7). Co prawda Polibiusz pozwolił sobie na pewną swobodę w przytaczanych mowach, jednak nie zwracam na nie tutaj uwagi, gdyż żadna z nich nie znajduje się w części dzieła poświęconej przedmiotowi niniejszych badań.

Nie da się jednoznacznie określić, czy Polibiusz wyszedł w swych badaniach poza obszar wyznaczany mu przez źródła, którymi dysponował. Prawdopodobnie nie mógł np. wiedzieć, co czuli uczestnicy pierwszej wojny punickiej, gdyż można wątpić, by pozostawili po sobie jakieś ślady uczuć bądź myśli. Gdy jednak pisze, że Rzymianie „zadręczali się” (ήγωνίων: 10.6) perspektywą przejęcia przez Kartagińczyków kontroli nad Sycylią, możemy być pewni, że nawet jeśli tę informację zaczerpnął z któregoś ze swoich źródeł, to niewykluczone, że pochodzi ona bezpośrednio od kogoś, kto doświadczał owych „udręk”.

Nie sposób także powiedzieć, czy wszystkie fakty, które Polibiusz podaje, są prawdziwe, gdyż przetrwało bardzo mało innych relacji i żadna nie jest tak szczegółowa. Gdyby jednak spróbować odrzucić jego przekaz, to praktycznie możliwe byłoby sporządzenie jedynie suchego streszczenia wojny. Z drugiej strony rzadko można znaleźć jakikolwiek powód, by wątpić w słowa Polibiusza. I choć zdarzyło mu się na przykład podać błędną liczbę okrętów biorących udział w bitwie pod Eknomos, to dane, które podaje, nie mają takiego rozmachu jak np. liczby przypisane armii Kserksesa przez Herodota. Polibiusz był historykiem niezwykle rozważnym, można nawet powiedzieć, że do przesady, i to skłania do tego, by mu wierzyć. Właśnie tej zasady będę trzymał się w niniejszej książce, chyba że pojawią się ważkie powody, aby przyjąć odmienną perspektywę.

Inne – poza Polibiuszową – ciągłe relacje na temat wojny są bardzo pobieżne; w szczególności zaś szkoda, że przepadł przekaz Liwiusza. Wszystko co po nim pozostało, to periochae („spisy treści”) czterech stosownych ksiąg zachowane na średniowiecznych manuskryptach jego prac i streszczenie, które Florus w I wieku po Chr. zawarł w 18 rozdziale pierwszej księgi swego dzieła. Jest ono w dodatku bardzo ogólne i można mieć tylko nadzieję, że nie powiela dokładnie tego, co napisał Liwiusz. Dzieje Liwiusza były chyba także głównym źródłem jedenastu rozdziałów (18-28) drugiej księgi Breviarium („Streszczenie”) historii rzymskiej poświęconego cesarzowi Walensowi (364-378 po Chr.) przez Eutropiusza, a także niespełna pięć rozdziałów (7-11.3) czwartej księgi Historiae adversum paganos („Historie przeciwko poganom”) chrześcijańskiego pisarza Orozjusza z V wieku po Chr. A zatem pomimo tego że przekaz Liwiusza nie przetrwał i nie ma nadziei na tak dokładną jego relację, jaka zachowała się w odniesieniu do drugiej wojny punickiej, to zachowała się tradycja liwiańska.

Ważniejsze być może są streszczenia jedenastej i dwunastej księgi Historii rzymskiej Kasjusza Diona ocalone u Zonarasa, bizantyjskiego mnicha z początku XII wieku po Chr., uzupełnione fragmentami dzieła Diona odnalezionymi w różnych innych bizantyjskich kompilacjach. Dion, mimo że pochodził z Nicei w Bitynii i pisał po grecku, należał do rzymskiej rodziny senatorskiej, a jego ojciec był namiestnikiem Cylicji i Dalmacji. Sam Dion był dwukrotnie konsulem, pierwszy raz ok. 222 roku po Chr., a drugi w 229. Wkrótce potem udał się do rodzinnego miasta, gdzie osiadł rzekomo ze względu na zły stan zdrowia. Napisał złożone z 80 ksiąg dzieło, w którym przedstawił dzieje Rzymu począwszy od przybycia Eneasza do Italii, a skończywszy na swoim drugim konsulacie. Sam twierdzi (72.23.5), że dziesięć lat spędził na gromadzeniu materiałów. Niestety nie wiadomo, z jakich źródeł korzystał dla części, która nas interesuje, ale jeśli Zonaras precyzyjnie streścił jego słowa, a wydaje się że tak właśnie jest, to mamy do czynienia z wersją niezależną zarówno od Polibiusza, jak i od Liwiusza.

Poza wymienionymi dziełami być może najważniejszym źródłem są fragmenty 23 i 24 księgi Biblioteki historycznej (Βιβλιοθήκη ίστορική) sycylijskiego historyka Diodora, współczesnego Juliuszowi Cezarowi i Augustowi. Diodor był historykiem o wybujałej wyobraźni, niejednokrotnie niedbałym, a wartość jego dzieła często zależy od źródeł, z których korzystał. Jego relacja o interesującej nas tutaj wojnie zdaje się bardziej prokartagińska od opisanych w innych przekazach, być może zatem w większym stopniu wykorzystał dzieło Filinosa, niż zrobił to Polibiusz. W ocalałych fragmentach zachowały się co najmniej dwa odniesienia do Filinosa (23.8.1 i 24.11.2), możliwe jest też powiązanie z fragmentem 23.17, choć w tym przypadku w manuskrypcie widnieje inny zapis nazwiska – „Filistos”.

Kilka fragmentów dotyczących pierwszej wojny punickiej odnaleźć można w Historii rzymskiej Appiana z Aleksandrii z II wieku po Chr., a także w Archeologii rzymskiej Dionizjusza z Halikarnasu, historii Rzymu spisanej pod koniec I wieku przed Chr., która w rzeczywistości została doprowadzona do wybuchu interesującej nas wojny. Dysponujemy także dziewięcioma księgami dzieła Czyny i słowa godne pamięci autorstwa Waleriusza Maksymusa żyjącego w czasach cesarza Tyberiusza i anegdotami w Strategemata Frontynusa (konsula w latach 73 lub 74, 98 i 100 po Chr.) i Poliajnosa. Te drugie dedykowane były cesarzom rzymskim: Markowi Aureliuszowi (161-180 po Chr.) i Lucjuszowi Werusowi (161-169 po Chr.).

Wspomnieć wypada także o dziele O sławnych mężach (De viris illustribus) odnalezionym na wielu manuskryptach prac Pliniusza Młodszego, choć z pewnością nie jest jego autorstwa. Hipotezy o czasie powstania tego utworu wahają się od I wieku przed Chr. do IV wieku po Chr., większość współczesnych badaczy skłania się do daty późniejszej. Praca często łączona jest z Aureliuszem Wiktorem, chociaż i on najprawdopodobniej jej nie napisał i najlepiej pozostać przy założeniu, że jej autor jest anonimowy, stąd też najczęściej stosuje się określenie Auctor (tzn. „Autor”). Na koniec warto także odnotować Liber memorialis Lucjusza Ampeliusza z IV lub V wieku po Chr., w której znajduje się kilka odniesień do interesującej nas wojny. Oprócz tego zachowało się także wiele incydentalnych wzmianek w literaturze łacińskiej, np. oda Horacego (3.5) unieśmiertelniona przez Kiplinga w opowiadaniu Regulus11.

Trudno jest dokonać oceny wymienionej bazy źródłowej i nie da się w tym względzie przyjąć twardych zasad. Jeśli słowom Polibiusza przeczy jakieś inne, późniejsze źródło, to zwykle i tak przyjmuje się twierdzenie Polibiusza. Oczywiście, nie jest to zasada stosowana bezwzględnie. Jeszcze gorzej wierzyć danym, które pojawiają się w różnych przekazach, a nie ma ich u Polibiusza. Przyjęcie zasady argumentum e silentio jest w tym przypadku szczególnie niebezpieczne, gdyż jego relacja na temat interesującej nas wojny jest oczywiście mniej dokładna niż na temat późniejszych wydarzeń. Wszystko, co można zrobić, to ocenić inne źródła i samodzielnie podjąć decyzję o ich wiarygodności, jako że dla niektórych jakaś kwestia może być absurdalna, innym zaś może wydawać się zupełnie sensowna.

Jednym z kryteriów oceny materiału źródłowego przyjętym przez część badaczy jest określenie, jakie źródła wykorzystywali pisarze, których twórczość przetrwała do naszych czasów. Próby oddzielenia „Filinosa” od „Fabiusza Piktora” czy rozwikłania „tradycji annalistycznej” okazują się jednak daremne na skutek powszechnych sporów między badaczami, którzy starali się to zrobić12. W każdym razie nawet jeśli w kilku przypadkach udaje się określić, z jakiego źródła czerpał np. Polibiusz, nie rozwiązuje to problemów, gdyż niektórzy uczeni uważają, że wcale nie ma dowodów, że źródło, z którego czerpał, jest wiarygodne. Chodzi o to, że chociaż powszechnie wiadomo, że „tradycja annalistyczna” faworyzowała Rzym i miała tendencje do wyolbrzymiania, a nawet wymyślania odnoszonych przez niego sukcesów, to założenie, że skoro przekaz „Filinosa” odzwierciedla tradycję kartagińską, więc jest przez to mało wiarygodny, oparte jest na błędnych przesłankach. Na przykład nie daje się wiary relacji Polibiusza (15.1-2) o tym, że Appiusz Klaudiusz został pobity w pobliżu Messany zarówno przez wojska Hierona, jak i przez Kartagińczyków, gdyż informacja została zaczerpnięta od Filinosa. Nie zaakceptował jej także sam Polibiusz, gdyż uważał, że Filinos był przychylny Kartagińczykom, tak jak Fabiusz Piktor Rzymianom.

W związku z tym w niniejszej książce pojawią się odniesienia bądź cytaty z zachowanych źródeł bez refleksji na temat, skąd dana wiadomość została przez autorów tych źródeł zaczerpnięta, co nie oznacza, że samo w sobie nie jest to zagadnienie ważne czy interesujące. Na koniec wypada tu przytoczyć zasadę przyjętą przez „ojca historii”, który pisał, że musi podać, co się opowiada, ale bynajmniej nie jest zobowiązany w to wierzyć (Herodot 7.152.3).

Do tej pory omawiałem źródła literackie, odnoszące się do pierwszej wojny punickiej, zachowały się jednak również nieliczne źródła archeologiczne, na przykład pozostałości po starożytnych miastach: Agrygencie, Lilibeum (Marsala) czy Kartaginie, monety i kilka rzymskich inskrypcji. Niestety problemy w datowaniu monet powodują, że trudno odnieść je do poszczególnych epizodów w trakcie wojny13, niemniej pozostają one niemym świadkiem działania machiny wojennej. Przeważająca liczba inskrypcji to późniejsze kopie, ale w większości dość wierne. Zawarte są na nich listy konsulów (różnego rodzaju Fasti) i triumfatorów oraz bardziej osobiste pomniki, jak na przykład inskrypcja poświęcona zwycięzcy spod Mylae, Duiliuszowi, zamieszczona na columna rostrata (CIL I² 2.25) czy pogrzebowe inskrypcje L. Korneliusza Scypiona, konsula z roku 259 (CIL I² 2.8 i 9).

Względnie niezmienny teren, na którym toczone były działania wojenne, oraz okalające go morza umożliwiają nam snucie domysłów na temat ruchów wojsk obydwóch stron, chociaż brak wskazówek w źródłach często utrudnia studia nad topografią wojny – przykładowo nie da się dzisiaj określić, gdzie dokładnie w Tunezji poniósł klęskę Regulus. Jeśli jednak chodzi o wojnę na morzu toczoną przy użyciu okrętów napędzanych wiosłami, to bardzo dużą rolę odgrywały w tym przypadku wiatr i fale, które pozostają niezmienne dla dzisiejszych warunków żeglugi.

Na koniec trzeba pogodzić się z faktem, że nigdy nie będziemy w stanie poznać pierwszej wojny punickiej tak szczegółowo jak drugiej, nie wspominając już o współczesnych konfliktach. Niemal nie ma możliwości, by poznać osobowość ludzi w nią zaangażowanych oraz motywów, którymi się kierowali w podejmowanych przez siebie działaniach. Sceptycy mogą nawet dowodzić, że każda próba napisania historii pierwszej wojny punickiej jest z góry skazana na niepowodzenie: czy to z powodu niewielkiej liczby bądź nawet braku współczesnych konfliktowi źródeł oraz niewiarygodnych późniejszych przekazów, czy też z powodu podejścia ówczesnych pisarzy do historii lub ich oddalenia w czasie. Ale jest to akt rozpaczy. Z pewnością możliwe jest bowiem choćby w zarysie rozpracowanie przyczyn wybuchu wojny, określenie strategii zastosowanej przez obie walczące strony i w końcu udzielenie odpowiedzi na pytanie, dlaczego Rzym w niej zwyciężył. I właśnie takim celom poświęcone są następne strony.

1 Wszystkie daty w niniejszej książce odnoszą się do czasów przed narodzeniem Chrystusa, w przeciwnym razie wyraźnie to zaznaczono. Niestety, pojawiają się dwa problemy z przekładem rzymskiej chronologii. Po pierwsze konsulowie aż do 153 roku nie obejmowali urzędu 1 stycznia (Broughton 1951, I, 452 sub anno), a zatem każdy „rok konsularny” musi być wyrażony w formie np. „264/263”. Niektórzy badacze – np. Thiel 1954, 170, p. 332; Caven, 1980, 17, 31 etc. – twierdzą, że w okresie pierwszej wojny punickiej konsulowie obejmowali urząd 1 maja, w rzeczywistości wydaje się jednak, że robili to w różnych momentach – zachowały się przykłady od 15 maja (Liv. 3.36.3) do 13 grudnia (Liv. 4.37.3). Patrz: Leuze 1909, 335 nn.; Broughton 1952, II, 637 nn.; Michels 1967, 97 nn.

Po drugie kalendarz rzymski, jako lunarny, często nie jest zgodny z naszym. Przykładowo zaćmienie Słońca w 190 roku datowane przez Liwiusza (37.4.4) na 11 lipca, tak naprawdę miało miejsce 14 marca. Morgan (1977, 89 nn.) dowodzi, że kalendarz rzymski w pierwszych latach wojny stale wyprzedzał nasz kalendarz o miesiąc lub dwa. Między wiosną 258 a wiosną 255 roku został uregulowany i taki już pozostał do końca wojny.

W odwołaniach do pierwszej księgi dzieła Polibiusza podany jest rozdział i wers, w odwołaniach do innych ksiąg – księga, rozdział i wers. Jeśli zaistniało podejrzenie, że zapis może być niejasny, zastosowano skrót Plb.

2 Amerykańscy historycy zajmujący się marynistyką wyróżnienie to często przypisują bitwie w Zatoce Leyte, która została stoczona w październiku 1944 roku. W szczytowym momencie tej bitwy brało w niej udział 200 tys. ludzi, podczas gdy w zmaganiach pod Eknomos, według Polibiusza, ponad 285 tys. Suma amerykańskich, japońskich i australijskich okrętów wynosiła tylko 282 jednostki, z kolei pod Eknomos walczyło 680 jednostek rzymskich i kartagińskich. Patrz: Cutler 1994, XIII; por. Plb. 1.25.7-26.8.

3 O dacie urodzenia Polibiusza zob. Walbank 1957, 1, p. 1.

4 Mioni 1949, 119 nn. i Ziegler RE, Hlb. 42, 1952.

5 Wszystkie cytaty z dzieła Polibiusza w przekładzie Seweryna Hammera (przyp. tłum.).

6 Jacoby, FGH IID, 598; Klotz 1952, 326. Patrz także Walbank 1957, 65.

7 Walbank 1945, 5 nn.; idem 1957, 65.

8 O tym, co zawierały takie źródła, współczesny czytelnik najlepiej może się zorientować dzięki monumentalnej pracy Broughtona (1951, I, 202-220). O dziele Fabiusza Piktora zob. Walbank 1957, 65.

9 Dyskusję na temat traktatów zawarł w swoim doktoracie Rhod Lee (1993).

10 Na ten temat patrz doskonały Wstęp w pracy Walbanka (1957, 6 nn.).

11 Chociaż jako pierwsze w zbiorze A Diversity of Creatures pojawia się opowiadanie, którego bohaterem są Stalky i jego spółka.

12 Por. komentarz Walbanka (1957,26): „Obszerna literatura, stanowiąca źródła Polibiusza, jest być może dysproporcjonalna do osiągniętych rezultatów”. Patrz także Hoyos 1989, 54 nn.

13 Na przykład sugestię Lo Cascio (1980-81, 345-348), że emisję monet brązowych z wizerunkiem „dziobu” należy datować na pierwszą wojnę punicką bezapelacyjnie odrzucił Crawford 1985, 52, p. 1.

ROZDZIAŁ IIRZYM I KARTAGINA

Dwa walczące w pierwszej wojnie punickiej państwa – poza, być może, podobnym ustrojem politycznym – diametralnie się od siebie różniły. Rzym kontrolował konfederację opartą na ściśle powiązanym, złożonym systemie przymierzy, natomiast Kartagina była rozległym morskim imperium1. W momencie wybuchu wojny Rzymianie panowali nad całym półwyspem, sięgając na północy po Rimini na wschodnim wybrzeżu i Toskanię, na południe od rzeki Arno, na wybrzeżu zachodnim; w sumie nad obszarem o wielkości ok. 80 tys. km² z populacją liczącą ok. 3 milionów. Piątą część tego terytorium zajmował ager Romanus, z milionem mieszkańców. Cenzus przeprowadzony w 264 roku wykazał liczbę 292 234 dorosłych mężczyzn posiadających obywatelstwo rzymskie (Liv., Per. 16).

Obszar kontrolowany przez Rzym w zasadzie zamieszkiwały dwie grupy ludności – obywatele rzymscy i sprzymierzeńcy. W każdej z nich można wyróżnić dwie podgrupy. Do obywateli rzymskich zaliczali się nie tylko potomkowie pierwotnych mieszkańców Rzymu, wówczas szeroko rozprzestrzenieni za sprawą osadnictwa terenów zaanektowanych od podbitych ludów i na terenach niewielkich kolonii zakładanych od 338 roku w celu ochrony terenów nadmorskich, ale także duża liczba początkowo niezależnych społeczności latyńskich, które zostały przyłączone do państwa rzymskiego w 338 roku po ostatniej wojnie z Latynami.

Podgrupę obywateli rzymskich stanowili „obywatele bez prawa do głosowania” (cives sine suffragio), którzy mieli te same prawa i obowiązki co obywatele rzymscy, poza dopuszczeniem do głosowania na zgromadzeniach ludowych oraz do sprawowania urzędów. Chociaż według tradycji pierwszą taką społecznością byli mieszkańcy Caere (Gell., NA 16.13.7), to tak naprawdę najwcześniej przywileje te otrzymały społeczności Wolsków i Kampańczyków w latach trzydziestych III wieku2. Wydaje się, że początkowo statusu takiego nie postrzegano jako niższego, później jednak przyznawano go ludom podbitym, jak w przypadku Sabinów w 290 roku, i traktowano jako krok na drodze do nadania pełnego obywatelstwa. Sabinowie na przykład otrzymali je w 268 roku.

Wszystkie inne społeczności na terytorium kontrolowanym przez Rzym klasyfikowane były jako „sprzymierzeńcy” (socii). Wśród nich czwartą część stanowili „sprzymierzeńcy na prawach latyńskich” (socii nominis Latini), czyli garstka mieszkańców dawnych miast latyńskich, takich jak Praeneste czy Tibur, które po wojnie z Latynami nie zostały wcielone do państwa rzymskiego oraz 24 kolonie latyńskie, niektóre założone w IV, niektóre w III wieku. Kolejna z nich – Firmum – powstała w roku wybuchu pierwszej wojny punickiej, a dwie następne – Aesernia i Brundyzjum (Brundisium, dzisiaj Brindisi) w jej trakcie (odpowiednio w 263 i 244 roku). Wszystkie te społeczności posiadały specjalne prawa, a ich członkowie po migracji na terytorium rzymskie mogli stać się nawet obywatelami rzymskimi oraz głosować na zgromadzeniu ludowym, ale tylko w jednej tribus, specjalnie wyznaczonej na drodze losowania. Ich głównym zadaniem było dostarczenie wojska.

Spośród pozostałych sprzymierzeńców Rzymu część swój status przyjmowała chętnie i dobrowolnie, inni dopiero po długich i często zajadłych konfliktach. Co jednak dla polityki Rzymian jest charakterystyczne, nawet jeśli jakaś część terytorium została przez nich skonfiskowana, to pozostała część traktowana była jako niezależna jednostka, chociaż zobowiązana do wykonywania poleceń Rzymu. Ci sprzymierzeńcy również dzielili się na dwie grupy w zależności, czy zawarli z Republiką foedus aequum czy foedus iniquum (traktat na zasadach równości/nierówności)3. Warto jednakże zauważyć, że o ile termin foedus aequum jest dość powszechny, to foedus iniquum w ogóle nie występuje. Wydaje się zatem, że Rzymianie nigdy otwarcie nie przyznawali, że sprzymierzeniec nie jest „równy”. Podkreślić wypada także, że charakterystyczna formuła wiążąca drugą stronę – „majestat ludu rzymskiego uprzejmie szanować mają” (maiestatem populi Romani comiter conservare) – pojawia się po raz pierwszy w układzie, który Rzym zawarł w 189 roku ze Związkiem Etolskim. Nie ma więc powodu przypuszczać, że któreś z miast italskich zobowiązano do takiej przysięgi4.

Jakiekolwiek prawa nie przysługiwałyby sprzymierzeńcom, ich podstawowym zobowiązaniem, tak samo jak w przypadku Latynów, było wspieranie Rzymu swoimi wojskami. Wyjątek uczyniono być może tylko dla miast greckich z południa Italii – Polibiusz (2.24) nie wymienia ich wśród tych, które dostarczały wojsko w 225 roku. Podejrzewa się, że zamiast żołnierzami wspierali Rzym siłami morskimi i stąd określano ich mianem socii navales („sprzymierzeńcy morscy”)5. Powrócę do tej kwestii później, kiedy zajmę się genezą rzymskiej floty morskiej w 260 roku.

Prawdopodobnie wszyscy sprzymierzeńcy byli teoretycznie wszelkimi możliwymi siłami zobowiązani do pomocy Rzymowi, w praktyce jednak pomoc ta mogła być ściśle określona, tak jak to regulowała później formula togatorum (tj. „spis mężczyzn”). Przypuszczalnie był to rodzaj stale zmieniającej się listy, na której umieszczano liczbę ludzi równą liczbie obywateli powoływanych każdego roku pod broń6. Nie wiadomo jednak, czy system taki istniał już w okresie pierwszej wojny punickiej, choć prawdopodobnie można założyć, że już wówczas mniej więcej połowa armii rzymskiej składała się z oddziałów sprzymierzeńców (por. 6.26.6). W tekście Polibiusza zachowały się jedynie dwie wzmianki o sprzymierzeńcach (συμμαχοι: 16.2, 24.3) i oba przypadki odnoszą się niemal na pewno do sprzymierzeńców sycylijskich; w żadnej nie ma podanych liczb. Bardzo mało informacji na temat italskich sprzymierzeńców zachowało się także w źródłach drugorzędnych: najbardziej interesująca znajduje się u Diodora (24.3), który pisze, że kiedy w 249 roku konsul Klaudiusz Pulcher próbował w Lilibeum przywrócić dyscyplinę w armii, obywatelom rzymskim wymierzał tradycyjne kary, natomiast kilku sprzymierzeńców rozkazał wychłostać, czyli zastosował karę, która prawdopodobnie była już wówczas wobec obywateli zabroniona prawem.

Nie wiadomo, jak w okresie pierwszej wojny punickiej wyglądało uzbrojenie i organizacja wojsk sojuszniczych – nieważne latyńskich czy italskich. W czasie drugiej wojny punickiej piechota była pogrupowana w kohorty (cohortes) liczące od 460 do 600 ludzi (por. Liv. 28.45.20, 23.17.8 i 17.11), a z jednej ze wzmianek Liwiusza (30.41.5) zdaje się wynikać, że do legionu zwyczajowo włączano piętnaście takich kohort. Niemniej jednak fragment, o którym mowa, odnosi się do redukcji armii w Hiszpanii do jednego legionu wojsk obywatelskich i piętnastu kohort Latynów i możliwe, że w tym przypadku pozostawiono większą niż zwykle liczbę sprzymierzeńców. Jeśli każdy legion już wówczas dzielił się na dziesięć kohort, to możliwe, że przyłączano do niego dziesięć kohort sprzymierzeńców7. Mieli oni własnych oficerów, ale także przydzielano im oficerów rzymskich – byli to tzw. „prefekci sprzymierzeńców” (prefecti socium), w czasach późniejszych przypadało trzech na legion (6.26.5). Nie jest pewne, czy kohorty sprzymierzeńców dzieliły się jeszcze głębiej i jak były uzbrojone, ale z milczenia Polibiusza można wnioskować, że praktycznie nie odróżniały się od wojsk rzymskich. Kawaleria sprzymierzeńcza nie jest nigdzie wymieniona w powiązaniu z pierwszą wojną punicką, ale prawdopodobnie była obecna i być może nawet, tak jak to bywało w latach późniejszych (por. 6.26.8), liczniejsza niż kawaleria złożona z obywateli.

Tylko raz – w odniesieniu do 263 roku – Polibiusz wspomina, że każdego roku Rzymianie zaciągali cztery legiony „oprócz sprzymierzeńców” (χωρὶς τῶν συμμάχων), a każdy z nich składał się z 4 tys. pieszych i 300 konnych (16.2). Mniej więcej zgadza się to z tym, co pisze później o armii mu współczesnej (6.19 nn.), tylko że tam ogólna liczebność pieszych w każdym legionie wynosi 4200 ludzi i składa się na nią 600 triarii, 1200 principes, 1200 hastati i 1200 velites (6.21.6 nn.). Prawdopodobnie liczba, którą podał we wcześniejszej wzmiance, jest zaokrąglona.

Wydaje się, że w okresie pierwszej wojny punickiej oddziały lekkozbrojne nazywane były nie velites, lecz określane starą nazwą rorarii8. Potwierdza to użycie przez Polibiusza terminu „oszczepnicy” (γροσφομάχοι) w stosunku do rzymskich harcowników w 255 roku (33.9, por. 6.21.7). Takie wojsko uzbrojone było przede wszystkim w lekkie oszczepy, chociaż mało prawdopodobne, że – jak twierdzi Liwiusz (26.4.4) – każdy żołnierz miał ich aż siedem. Później oszczepnicy mieli także miecz, dla ochrony nosili hełm i okrągłą tarczę (parma) o średnicy poniżej jednego metra; nie zakładali pancerza.

Polibiusz, opisując współczesną mu armię (6.23), twierdzi, że „ciężka” piechota albo piechota liniowa – hastati, principes i triarii – nosiła prostokątną tarczę (scutum), szeroką na 75 i długą na 120 cm, wygiętą sferycznie, zrobioną z podwójnej warstwy desek pokrytych płótnem i skórą cielęcą, lecz z żelaznymi okuciami u góry i u dołu oraz żelazną wypukłością w centrum. Uzbrojenie stanowiły także spiżowe hełmy dekorowane trzema długimi na 45 cm czerwonymi lub czarnymi piórami, spiżowe nagolenniki i napierśniki lub, w przypadku wyższej klasy majątkowej, pancerze łańcuszkowe. Wszyscy mieli miecz nadający się zarówno do kłucia, jak i do cięcia (gladius); hastati i principes wyposażeni byli także w parę oszczepów (pila), zaś bronią triarii ciągle pozostawała włócznia (hasta), od której zresztą pochodzi nazwa hastati.

Niestety, nie wiadomo, czy legioniści byli w ten sposób uzbrojeni już w okresie pierwszej wojny punickiej. Zazwyczaj sądzi się, że scutum zostało przejęte od Samnitów (por. np. Ath. 6.273 n.) i, jeśli tak, prawdopodobnie było używane, ale gladius i pilum mogły zostać zaadaptowane przez Rzymian właśnie podczas tej wojny na skutek zetknięcia się z najemnikami hiszpańskimi: najwcześniejsza wzmianka o pilum – gr. ὑσσός (hyssos) – znajduje się u Polibiusza (40.12) w odniesieniu do roku 2519. Trudno jednak sobie wyobrazić, by w środku wojny żołnierze byli szkoleni w użyciu zasadniczo odmiennej broni, najpewniej zatem już w momencie wybuchu konfliktu piechota rzymska dysponowała orężem przypominającym gladius i pila, a broń hiszpańska była po prostu jego lepszą wersją.

Częste wzmianki Polibiusza o triarii przy opisie bitwy pod Eknomos (26.6 etc.) nawet jeśli chodziło tam o przydomek wskazują, że legion był już podzielony na trzy linie hastati, principes i triarii; z kolei występowanie określenia „manipuły” (manipuli, tzn. „garstki” – gr. σημείαι) w różnych miejscach relacji o wojnie (33.9, 40.10) świadczy o tym, że istniały również i te pododdziały. W późniejszym okresie trzydzieści manipułów tworzyło legion – po dziesięć hastati, principes i triarii wraz z velites równo rozdzielonych po wszystkich manipułach. Taki manipuł hastati lub principes składał się ze 120 ciężkozbrojnych i 40 lekkozbrojnych piechurów, zaś manipuł triarii obejmował dwa razy niższą liczbę ciężkozbrojnych i taką samą liczbę lekkozbrojnych (6.21.6-10). We fragmencie odnoszącym się do bitwy pod Ilipą w 206 roku Polibiusz twierdzi, że Rzymianie zgrupowanie trzech manipułów – hastati, principes i triarii – nazywali „kohortą” (11.23.2), co może oznaczać, że – tak jak to było później – na legion składało się 10 kohort. Nigdzie jednak Polibiusz nie używa tego terminu w opisie pierwszej wojny punickiej i mogła to być innowacja późniejsza.

Kawaleria wspominana jest w źródłach bardzo rzadko i bez rozróżnienia na obywatelską i sprzymierzeńczą. W późniejszych czasach jazda sprzymierzeńców zwykle była liczniejsza. Jako że kawalerię transportowano nawet do Afryki (29.9), prawdopodobnie armii rzymskiej niezmiennie towarzyszyli konni (nawet jeśli nie zostało to wyszczególnione w źródłach), chociaż wydaje się, że kawaleria rzymska nie prezentowała najwyższego poziomu. Zonaras (8.9) twierdzi, że w 264 roku została rozgromiona przez Hierona; w 262 roku została przed Agrygentem zwabiona w pułapkę przez Numidów Hannona (19.2-4), a pod Tunisem pierzchła z pola walki – jednak trzeba przyznać, że tam wróg znacznie nad nią przeważał (34.3).

W okresie pierwszej wojny punickiej w skład sztabu oficerskiego wchodzili „trybuni wojskowi” (tribuni militum), Polibiusz używa bowiem określenia „chiliarchowie” (χιλιάρχοι: 23.1, 49.3), a jest to grecki odpowiednik terminu łacińskiego (por. np. 6.21.1). W drugorzędnych źródłach odnotowane zostały nazwiska niektórych z nich. W późniejszym okresie w każdym legionie było ich sześciu, pełnili jednak bardziej funkcję „oficerów sztabowych” niż dowódców określonych jednostek. Niżej od nich – ale znów w czasach późniejszych – stali centurioni, po dwóch na każdy manipuł. Ich obecność nie jest odnotowana w źródłach dla czasów pierwszej wojny punickiej, ale prawdopodobnie już wówczas działali. Trybuni zazwyczaj byli młodymi ludźmi z wyższych klas, którzy „odbywali służbę wojskową” przed zajęciem się ważniejszymi sprawami, nie byli zatem szkoleni we właściwym tego słowa znaczeniu, choć oczywiście w miarę upływu czasu mogli nabyć doświadczenia. To samo jednak można powiedzieć o wszystkich żołnierzach rzymskich. W gruncie rzeczy mamy tutaj do czynienia z armią milicyjną.

Naczelne dowództwo zazwyczaj powierzano wybieranym co rok konsulom. Elekcja tych najwyższych w państwie urzędników była wynikiem ich pozycji społecznej, a nie umiejętności militarnych czy jakichkolwiek innych. W okresie pierwszej wojny punickiej zdarzało się, że jeden człowiek sprawował ów urząd więcej niż raz – takich przypadków było dziesięć – nie zdarzyło się jednak, by sprawował go więcej niż dwa razy lub dwa razy z rzędu. Obydwa takie przypadki miały za to miejsce w czasie drugiej wojny punickiej.

Co dziwniejsze, w latach pierwszej wojny punickiej Rzymianie nie korzystali z systemu prorogacji, tak jak robili to podczas drugiej, gdy władza jednostki (imperium) mogła być przedłużona. Nie ma przykładów, by imperium jednego człowieka trwało dłużej niż rok albo do czasu ukończenia konkretnego zadania. W ten sposób, przez ścisłe przestrzeganie rotacji urzędników Rzymianie pozbawili się możliwości korzystania z usług doświadczonych ludzi. Jedynym przypadkiem porównywalnym do działań M. Klaudiusza Marcellusa albo młodszego i starszego Scypiona z czasów drugiej wojny punickiej jest ten A. Atyliusza Kalatynusa10, który sprawował konsulat w roku 258/7 i 254/3, preturę w 257/6, gdy celebrował triumf, i dyktaturę w 249. Był pierwszym dyktatorem dowodzącym armią poza Italią (Liv., Per. 19). Nigdy nie skorzystano ponownie z umiejętności G. Duiliusza, zwycięzcy pierwszej bitwy morskiej w historii Rzymu, mimo że żył on jeszcze w 231 roku. Zonaras w niezwykłym fragmencie (8.16) zaczerpniętym prawdopodobnie od Kasjusza Diona, który miał wiedzę na temat rzymskiej armii cesarskiej, twierdzi, że największym błędem wczesnych Rzymian było mianowanie każdego roku nowych dowódców i pozbawianie ich komendy w momencie, gdy dopiero uczyli się sztuki dowodzenia, „jak gdyby chcieli ich wytrenować a nie korzystać z ich umiejętności”.

W tym czasie oprócz konsulów działało bardzo niewielu magistratów. Do 242 roku corocznie wybierany był jeden pretor – w źródłach zachowały się nazwiska jedynie kilku – a od tego roku dodano jeszcze jednego (Liv., Per. 19). Wśród pretorów rozróżniano pretora miejskiego (praetor urbanus) i „pretora cudzoziemskiego” (tzn. „pretora odpowiadającego za cudzoziemców”, praetor peregrinus