Safari za progiem domu - Marzenna Nowakowska - ebook + książka

Safari za progiem domu ebook

Marzenna Nowakowska

4,0

Opis

: kto gryzie żaby w tyłek zamiast je całować,

: łosie korzystające z anten i wzmacniaczy sygnału

: niedźwiedzie tańczące twista

: żywe trupy w siedzibach Czarnego Pana

: namiętność w grządce rzodkiewek

: koncerty trupich główek na trąbkę

: roztańczone zaloty basujących dorszy

: dzieciństwo w cmentarnej krypcie - chrząszcze z rodziny omarlicowatych

: biedronki trujące niczym muchomory

Nowakowska wśród dzikich zwierząt

Marzenna Nowakowska od ponad ćwierć wieku opowiada w mediach o wszystkich odcieniach zwierzęcych zachowań w oparciu o odkrycia ekologii behawioralnej i socjobiologii. Prezesowała Polskiemu Stowarzyszeniu Dziennikarzy Naukowych - Naukowi.pl, była prezenterką serialu przyrodniczego „Dzika Polska”, rzeczniczką prasową Fundacji WWF Polska i sekretarzem redakcji czasopisma naukowego „Acta Ornithologica”. Wydała książki „Dzikość serca. Wielka Księga Zachowań Zwierząt” i „Zwierzęta Polski”.

Wyprowadziła się z centrum Warszawy, żeby na skraju Puszczy Wierzchucińskiej, między jeziorami, lasami i wzgórzami łagodnie opadającymi ku Bałtykowi, znaleźć się bliżej przyrody. Opisuje i pomaga dojrzeć innym świat, który dla każdego jest dostępny, ale świetnie potrafi się maskować przed zabieganym gatunkiem Homo sapiens.

Po przeczytaniu tej książki każdy spacer za próg domu zamieni się w fascynującą przygodę z dzikimi zwierzętami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 436

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (4 oceny)
3
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki i stron tytułowychFahrenheit 451

Zdjęcia na okładceArchiwum Autorki, Wikipedia, Wikipedia Commons, Jarosław K. Nowakowski, Grzegorz Leśniewski, pixabayZdjęcia w książceJarosław K. Nowakowski, Grzegorz Leśniewski, Wikipedia, pixabayRedakcja i korektaEwa PopielarzSkład i łamanieTEKST ProjektDyrektor projektów wydawniczychMaciej MarchewiczKonwersjaEpubeumCopyright © by Marzenna W. NowakowskaCopyright © for Zona Zero Sp. z o.o., Warszawa 2018

Wydawca Zona Zero Sp. z o.o.
ul. Łopuszańska 32
02-220 Warszawa
Tel. 22 836 54 44, 877 37 35Faks 22 877 37 34

e-mail: [email protected]

Rodzicom, którzy – choć nie byli przyrodnikami – nauczyli mnie ciekawości świata za progiem.I wnukom, którzy tę edukację kontynuują z równym zapałem.

„Niebezpiecznie wychodzić za własny próg, mójFrodo (…). Trafisz na gościniec i jeżeli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą”.

J.R.R. Tolkien*

* J.R.R. Tolkien (1997). Władca Pierścieni, Drużyna Pierścienia, Trzech to już kompania, Mysiadło, 60.

wstęp

o wam odbiło?! – to pytanie zawsze pada. „Z centrum Warszawy w miejsce oddalone o ponad 400 kilometrów? Tak daleko od rodziny, przyjaciół, znajomych? Nie wystarczyłby Złotokłos, Posiadały albo Truskaw?” No właśnie – co nami kierowało? To była miłość od pierwszego wejrzenia!

Kupiliśmy ziemię pośrodku olbrzymiej polany, między jeziorem a Puszczą Wierzchucińską. Kiedy się na to decydowaliśmy, granic naszej hipotetycznej działki nie było nawet na mapie. Miały dopiero zostać wyrysowane przez geodetę. Ja chciałam górkę. Sprzedający odmówił – potrzebna mu była do reintrodukcji królików. Miały tam kopać nory i rozmnażać się. Nawiasem mówiąc, projekt okazał się fiaskiem. Króliki, owszem, kopały nory, rozmnażały się, ale wyginęły w ciągu trzech sezonów. Tak czy owak – górka nie znalazła się w naszych granicach. Za to dostaliśmy rów, przez większą część roku wypełniony wodą, staw i niewielkie zadrzewienie, które wówczas szumnie nazwaliśmy lasem. Zanim ostatecznie zdecydowaliśmy się na zakup, postanowiliśmy poznać okolicę. Mapa pokazywała liczne oczka wodne, kilka sporych jezior, a linie poziomic wiły się malowniczo, wyznaczając tak miłe dla oka – i egzotyczne dla mieszkańca płaskiego jak naleśnik Mazowsza – pagórki, wąwozy i dolinki. Był początek listopada 2003 roku.

Wtedy nie było jeszcze szlabanu na tej leśnej drodze. Nie wiem, czemu w nią skręciliśmy. Obydwoje nas tam ciągnęło. Minęło kilkanaście lat, a ja dalej odczuwam magię tamtego momentu. Mój mąż też. Ludzie często pamiętają różne wydarzenia inaczej. My tamtą chwilę – identycznie. Pamiętamy, co mówiliśmy i jak uzasadnialiśmy to szaleństwo, stojąc na pomoście z czerwoną poręczą, nad gładką jak lustro taflą śródleśnego jeziorka porośniętego wokół wełnianką, z odbijającymi się kolorowymi drzewami i różowiejącymi już chmurami. Było idealnie cicho. Chcieliśmy zobaczyć więcej tego lasu. W końcu, jeśli się zdecydujemy, może to będzie trasa naszych najczęstszych spacerów? Czy warta zachodu? Po lewej zażółciło się torfowisko prześwitujące między starymi dębami, bukami i świerkami, teraz już wyciętymi na deski i opał, między innymi do naszego kominka. Po prawej, głęboko wcięta w leśny wąwóz, wiła się rzeczka o brzegach zrytych kopytami jeleni, saren i dzików, jak afrykańska Masai Mara w okresie wielkich migracji gnu. Mało apetyczny mostek zniechęcił nas do skrętu w prawo. Ścieżka prowadząca w lewo, wzdłuż wschodniego brzegu jeziora, spełniła obietnicę. Co ja mówię? Oczarowała! Otworzył się przed nami widok, który zdecydował o naszej przyszłości. A ja poczułam, że chcę pisać, ale nie o egzotycznych stworzeniach, tylko o naszych, tych, które tu spotkam, zaraz po wyjściu za próg.

Kiedy więc dom stanął, mieszkanie na warszawskim MDM-ie znalazło nowego właściciela, a nasze wszystkie meble zapełniły zaledwie część salonu, zaczęło się moje safari. A że za próg nigdy nie dało się wyjść bez potężnego psa Brysia, obrońcy na odludziu – który uleczył mnie z głębokiej kynofobii, czyli panicznego lęku przed psami, nawet tymi wielkości jamnika – i stadka kotów, one też stały się nieodłącznymi towarzyszami obserwacji. Po Brysiu, który dożył pięknego jak na dużego szwajcarskiego psa pasterskiego wieku 13 lat, w obejściu króluje Ramzes, też szwajcar. I pokazuje mi zupełnie inne zwierzęta niż Bryś. Bryś uwielbiał zające. Nie w sensie kulinarnym. On o nie naprawdę dbał. Nie narzucał się. Kładł się i patrzył. Ramzes nie ma w sobie tej opiekuńczości, ale za to ogromną ciekawość i nos stworzony do tropienia – to on wyniuchał jeża, borsuka i parę nutrii, które pewnego dnia postanowiły sprawdzić, czy nie da się założyć domu nad naszym stawem, ale chyba zrezygnowały, bo nigdy więcej ich nie widziałam. Bryś był nastawiony do życia melancholijnie i opiekuńczo, Ramzes – czeka na wyzwania i zabawę.

Lubię zwiedzać ten świat za progiem w towarzystwie zwierzaków, przeszukiwać literaturę naukową, żeby widzieć i rozumieć jeszcze więcej, a potem pisać i dzielić się odkryciami z czytelnikami. Tę przyjemność cudownie oddała Wisława Szymborska w wierszu Radość pisania z tomiku Widok z ziarnkiem piasku:

Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?

Czy z napisanej wody pić,

która jej pyszczek odbije jak kalka?

Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?

Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta

spod moich palców uchem strzyże.

Szymborska w tym samym wierszu dalej pisze: „Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę, pozwoli się podzielić na małe wieczności. (…) Bez mojej woli nawet liść nie spadnie, ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopyta”1.

To właśnie panowanie nad kreowaną rzeczywistością w pisaniu o przyrodzie cieszy mnie najbardziej, ale nie wyobrażam go sobie bez naukowych źródeł informacji. Dlatego na końcu każdego rozdziału znajduje się spis literatury, z której korzystałam. To nie tylko dowód staranności, ale także rodzaj hołdu dla setek naukowców. Bez ich wysiłków nie mogłabym napisać tej książki. Większość faktów należy do nich. Ja tylko przefiltrowałam je przez moje doświadczenie i wrażliwość. Dzielę je z Wami, czytelnicy. Wiem, bo mi o tym mówicie, kiedy spotykamy się w świecie realnym, i piszecie, kiedyś – w listach do redakcji, teraz – w mailach. Ta książka jest dla takich fascynatów przyrody jak my, bo niekoniecznie dla miłośników zwierząt.

„Nie jestem miłośnikiem zwierząt. Nie kocham pająków. Pająki mnie fascynują. A to zupełnie co innego” – stwierdził w jednym z wywiadów David Attenborough, absolwent Uniwersytetu w Cambridge, który porzucił myśl o karierze naukowej w zoologii i został najsłynniejszym na świecie popularyzatorem wiedzy o przyrodzie. Myślę, że wielu ludzi nie kocha pająków, gąsienic, mrówek, chrząszczy. Ja też nie. Ale to fascynujące stworzenia i dlatego tyle miejsca poświęciłam im w tej książce.

Na pomysł, by Safari za progiem domu powstało, wpadło wydawnictwo Zona Zero. Drodzy, bardzo Wam dziękuję, że zwróciliście się właśnie do mnie, bym tę książkę napisała. Szczególnie dziękuję Maciejowi Marchewiczowi. Bez Twojego przekonania, że potrafię i że to właśnie o mój styl pisania chodzi, nie znalazłabym w sobie siły, by podjąć to wyzwanie. Bez wiary szefa Wydawnictwa, Michała Jeżewskiego, że skończę na czas, nie umiałabym się zmusić do pracy tak wytężonej. Wasza cierpliwość, ustępstwa i zachęty dały mi niespotykany w dzisiejszych czasach komfort pracy i możliwość szukania głębiej, dalej i – co za tym idzie, mam nadzieję – ciekawiej.

Dziękuję też moim najbliższym za słowa otuchy, gdy przychodziło zwątpienie, i za entuzjazm, z jakim wysłuchiwali, co odkryłam. Mojej córce, Izabeli, za życzliwą recenzję i krytykę. I mojemu mężowi, Jarkowi, za codzienne wsparcie, miłość i pyszne obiady. Kochany, Twoja wiara we mnie nieodmienne mnie zadziwia i zawsze dodaje skrzydeł. I to od pierwszego tekstu o zwierzętach, który napisałam 26 lat temu. Pamiętasz?

Marzenna W. Nowakowska

skraj Puszczy Wierzchucińskiej, 17 października 2018