Dieta ketogeniczna w walce z rakiem. Plan leczenia terapią ketogeniczną - Miriam Kalamian - ebook

Dieta ketogeniczna w walce z rakiem. Plan leczenia terapią ketogeniczną ebook

Miriam Kalamian

3,9

Opis

Dieta tak zdrowa, że pomaga walczyć z rakiem!

Dieta ketogeniczna to prawdziwa rewolucja w dietetyce. Lekarze podkreślają jej zdrowotne walory i zwracają uwagę na to, że skutecznie i szybko pomaga organizmowi oczyszczać się z toksyn i walczyć z chorobami. Miriam Kalamian po wielu konsultacjach ze specjalistami opracowała kompleksowe wytyczne, dzięki którym każdy chory może samodzielnie wdrożyć tę rewolucyjną dietę w swój program leczenia.

Oto zbiór wyników badań i dokładny opis terapii skutecznej w leczeniu wielu przewlekłych chorób, takich jak cukrzyca, padaczka, Alzheimer czy rak. Dowiesz się z niej:

- dlaczego dieta ketogeniczna wspomaga leczenie raka;

- czy ta dieta jest dla ciebie odpowiednia i jak bezpiecznie ją wprowadzić;

- jakie zdrowe tłuszcze przyspieszają usuwanie toksyn z organizmu;

- jak ułożyć osobisty plan żywieniowy i ocenić jego efekty;

- czym suplementować się podczas terapii.

Poznaj zalety diety ketogenicznej, bezpiecznie przetestuj j na sobie i sprawdź, jak dziki dobrym nawykom żywieniowym poprawia się stan twojego zdrowia.

Dieta ketogeniczna – najprostsza droga do zdrowia!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 647

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (16 ocen)
4
8
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




SŁOWA UZNANIA

ZA DIETĘ KETOGENICZNĄ W WALCE Z RAKIEM

„Dieta ketogeniczna w walce z rakiem to niezwykły przewodnik dla pacjentów chorych na raka i osób testujących ten sposób żywienia w celu przejęcia kontroli nad chorobą lub po prostu pragnących zachować dobry stan zdrowia. Książka zawiera odpowiedzi na co najmniej 95% pytań, które ludzie zadają mi niemal każdego dnia. To obowiązkowa pozycja dla wszystkich osób zainteresowanych dietami ketogenicznymi, rakiem, ketonami egzogennymi i personalizacją strategii opartej na ketozie”.

Dr Dominic D’Agostino,

naukowiec specjalizujący się w terapii ketonowej

„W czasach rosnącego zainteresowania dietami ketogenicznymi i panującej w tej dziedzinie dezorientacji Miriam Kalamian w błyskotliwy sposób przedstawia fakty przydatne dla osób chorych na raka i ich opiekunów. Dieta ketogeniczna w walce z rakiem to przejrzyste, treściwe i nieocenione źródło informacji opisujące zarówno naukowe podłoże tego typu terapii, jak i sposób ich wdrażania. Autorka jest matką, która doświadczyła najgorszej z możliwych tragedii. Wydając książkę, postanowiła nadać sens życiu swojego syna, Raffiego”.

Jim Abrahams,

The Charlie Foundation for Ketogenic Therapies

„Dieta ketogeniczna w walce z rakiem pokazuje, w jaki sposób tego typu technika żywienia koncentruje się na zwalczaniu metabolicznego źródła powstawania nowotworów (…). Praca Miriam Kalamian przybliża czytelnikom tę nową dziedzinę nauki i pozwala w prosty i klarowny sposób wykorzystać uzyskane informacje”.

Dr David Perlmutter,

autor bestsellera Grain Brain. Zbożowa głowa oraz The Grain Brain Whole Life Plan z listy „New York Timesa”

„Dieta ketogeniczna w walce z rakiem to wyczerpująca pozycja zawierająca trafne uwagi dotyczące ograniczeń w żywieniu (…). Jest to kompletny przewodnik dla osób znajdujących się w tym beznadziejnym położeniu. W trakcie czytania wyczuwa się miłość, jaką autorka darzy swojego nieżyjącego już syna”.

Lek. med. Eugene J. Fine,

profesor radiologii klinicznej w Albert Einstein College of Medicine

„Dieta ketogeniczna w walce z rakiem daje nadzieję pacjentom z nowotworami, oferując im plan żywienia stanowiący kombinację naturalnych strategii, takich jak dieta ketogeniczna, głodówka i suplementy”.

Jimmy Moore,

autor audycji internetowych poświęconych zdrowiu, autor bestsellera Keto Clarity

„Jestem przekonany, że ta książka stanie się obowiązkowym źródłem informacji dla osób pragnących zastosować metodę ketogeniczną. Dieta ketogeniczna w walce z rakiem z pewnością utoruje drogę do zdrowia wielu osobom cierpiących na choroby przewlekłe”.

Patricia Daly,

współautorka książki The Ketogenic Kitchen

„Rzetelnie przygotowana, ale przystępna książka poświęcona metabolicznemu podłożu chorób nowotworowych. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla pacjentów, ale także dla wszystkich lekarzy, zwłaszcza tych sceptycznie nastawionych wobec zalet diety ketogenicznej”.

Lek. med. Joseph C. Maroon,

profesor neurochirurgii, University of Pittsburgh Medical Center

„Miriam Kalamian napisała znakomitą i wyczerpującą książkę poświęconą wykorzystaniu diety ketogenicznej w leczeniu chorób nowotworowych (…). Polecam ją szczególnie pacjentom i ich rodzinom, ale sam również korzystam z niej podczas pracy z pacjentami”.

Dr Rainer J. Klement,

Oddział Radioonkologii, Szpital Leopoldina, Schweinfurt, Niemcy

„Dieta ketogeniczna w walce z rakiem to najbardziej kompleksowe i najlepiej przygotowane źródło informacji na temat ratującej życie diety ketogenicznej. To akademicki, naukowy podręcznik dla lekarzy (którzy docenią jego przejrzysty styl), a jednocześnie szczegółowy i intuicyjny przewodnik dla pacjentów i ich rodzin pragnących wcielić w życie ketogeniczną dietę przeciwnowotworową. Ta rzetelnie opracowana i błyskotliwa pozycja przywraca nadzieję czytelnikom i z pewnością przez całe pokolenia będzie traktowana jako książka przełomowa”.

Lek. med. J. William (Will) LaValley,

Molecular Integrative Oncology

„Miriam Kalamian, ekspert w dziedzinie żywienia w walce z chorobami nowotworowymi, zawarła w Diecie ketogenicznej w walce z rakiem całą swoją wiedzę i duszę. W tym mistrzowsko opracowanym przewodniku autorka wyjaśnia, w jaki sposób dieta ketogeniczna ogranicza nowotworom dostęp do substancji odżywczych, a jednocześnie odżywia zdrowe komórki, łagodzi stany zapalne i poprawia ogólne samopoczucie. Pozwólmy jej pomóc sobie w walce z nowotworami i zacznijmy odzyskiwać utracone zdrowie”.

Lek. med. Georgia Ede,

psychiatra i specjalistka w dziedzinie żywienia

„Miałam okazję poznać Miriam kilka lat temu na konferencji w Berkeley, gdzie była członkiem grupy dyskusyjnej omawiającej dietę ketogeniczną i choroby nowotworowe. Jej historia poruszyła mnie do głębi, podobnie jak jej elokwentny sposób wypowiadania się na temat implementacji diety ketogenicznej. Od tamtej pory obserwuję, jak za sprawą błyskotliwego umysłu i empatii Miriam zyskuje popularność. Niniejsza książka to kulminacja wiedzy zdobytej przez autorkę zarówno dzięki kontaktom ze znanymi naukowcami, jak i pracy z cenionymi lekarzami. To obecnie najbardziej dogłębna analiza związku diety ketogenicznej z chorobami nowotworowymi, toteż spodziewam się, że pozycja ta przez długi czas będzie kształtowała nasz sposób postrzegania nowotworów”.

Nasha Winters,

naturopatka, współautorka książki The Metabolic Approach to Cancer

Książkę tę dedykuję mojemu synowi,

Raffiemu.

RAFFI KALAMIAN WALSH

URODZONY 18 LUTEGO 2000 ROKU,

ZMARŁ 17 KWIETNIA 2013 ROKU.

Raffi, zachody, które razem podziwialiśmy, to tylko krótkie chwile,

ale światło, którym rozjaśniłeś tę Ziemię, promienieje do dziś.

Zawsze będziesz dla mnie bohaterem!

Jestem szczęśliwa, że mogłam być twoją mamą.

PRZEDMOWA

Napisanie przedmowy do jakże ważnej książki Miriam Kalamian Dieta ketogeniczna w walce z rakiem to dla mnie zaszczyt. Autorka stworzyła dzieło, w którym dokonuje przekładu wniosków z dziesięciu lat badań nad przeciwnowotworowymi właściwościami diet ketogenicznych oraz ograniczaniem spożycia kalorii w modelach przedklinicznych na język praktycznego przewodnika dla osób z nowotworami i lekarzy zainteresowanych tą metodą. Informacje zawarte w książce dają wiedzę daleko wykraczającą poza tę powszechną o konwencjonalnej diecie zalecanej osobom cierpiącym na choroby nowotworowe. W koncepcji autorki żywność została potraktowana jako lekarstwo, co bliskie jest podejściu, które po raz pierwszy zaproponował Hipokrates, ojciec współczesnej medycyny.

Książka Miriam pojawia się w kluczowym momencie naszej walki z rakiem. Dziedzina ta przeżywa obecnie stagnację wywołaną tradycyjnymi rodzajami terapii (radio- i chemioterapią), które skutkują niemożliwym do zaakceptowania zatruwaniem organizmu i pogorszeniem jakości życia, a często jedynie w niewielkim stopniu wpływają na przeżywalność. Nawet nowe leki stosowane w immunoterapii okazują się dla nas zbyt toksyczne, nie dość skuteczne i niewspółmiernie kosztowne. Wzrost liczby zgonów wywołanych chorobami nowotworowymi w ciągu ostatnich pięciu lat (3,4%) jest dwukrotnie wyższy niż wskaźnik nowych zachorowań (1,7%). Według danych z Amerykańskiego Stowarzyszenia do Walki z Rakiem liczba zgonów z powodu nowotworów osiągnęła rozmiary epidemii – w samych tylko Stanach Zjednoczonych codziennie umiera ponad 1600 osób. Zbyt często statystyki dotyczące 5-letnich przeżyć pozornie świadczą o zwycięstwie w walce z rakiem, wskutek czego środowisko związane z medycyną konwencjonalną unika dyskusji na temat przeżywalności długofalowej, zwłaszcza wśród osób cierpiących na nowotwory złośliwe czy przerzuty.

Jakim cudem znajdujemy się w tym punkcie mimo olbrzymich nakładów i dziesięcioleci badań nad terapiami, wspieranych przez Amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH), przemysł farmaceutyczny i wiele prywatnych grup badawczych, często powoływanych do istnienia przez osoby, które utraciły bliskich w walce z rakiem? Ten niedopuszczalny stan rzeczy jest w głównej mierze spowodowany obowiązującym, aczkolwiek nie do końca prawdziwym założeniem, że rak to choroba o podłożu genetycznym. Liczne dowody wskazują na to, że na powstawanie i rozwój chorób nowotworowych mają wpływ także czynniki środowiskowe. Ośrodki specjalizujące się w leczeniu raka posługują się terminami „medycyna spersonalizowana”, „terapia celowana” czy „badania mutacji nowotworów”, które mają sugerować, że rak znajduje się teraz pod naszą kontrolą. To jednak puste słowa wynikające z podstawowych błędów związanych z pojmowaniem źródła chorób nowotworowych. Nowe dowody wskazują, że rak to głównie choroba metaboliczna pojawiająca się wtedy, gdy komórki nie potrafią pozyskiwać energii niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania. Środowisko naukowe dostrzega to odchylenie od normy, ale nie potrafi skojarzyć go ze źródłem powstawania większości rodzajów nowotworów. Przeważająca część komórek rakowych pozyskuje energię z procesu fermentacji, tak jak działo się to w przypadku prymitywnych organizmów, zanim w ziemskiej atmosferze 2,5 miliarda lat temu pojawiła się wystarczająca ilość tlenu. To właśnie przewlekła zależność raka od energii z fermentacji prowadzi do wielu mutacji genetycznych w komórkach rakowych. Innymi słowy – mutacje nie są przyczyną powstawania nowotworów, lecz skutkiem zakłóconego procesu oddychania, który napędza fermentację, omijając mechanizmy immunologiczne.

Mutacje nowotworów to fałszywy trop odwracający uwagę od prawdziwego problemu, czyli pozyskiwania energii z fermentacji. Nic dziwnego, że metody walki z nowotworami odwołujące się do podłoża genetycznego są tak mało skuteczne. Uszkodzenia mechanizmu odpowiedzialnego za oddychanie komórkowe, skutkujące koniecznością skłaniania się ku fermentacji, mogą pojawić się za sprawą wielu czynników, w tym kancerogenów, promieniowania, stanów zapalnych, infekcji wirusowych, hipoksji, rzadkich mutacji dziedziczonych lub po prostu zaawansowanego wieku. Metabolizm oparty na fermentacji sprawia także, że komórki nowotworowe są odporne na radio- i chemioterapię, ponieważ te zabiegi tylko wzmacniają ich wrodzone mechanizmy przeciwutleniające. Książka Miriam przedstawia strategię żywienia pozwalającą walczyć z rakiem w oparciu o metaboliczne przyczyny powstawania większości komórek nowotworowych. Rak to nie zbiór różnych chorób, jak sugerują niektórzy, ale jedna choroba polegająca na nieodpowiedniej przemianie materii, niezależnie od rodzaju komórki.

Obecnie wiadomo już, że zarówno glukoza, jak i glutamina (aminokwas) to główny rodzaj paliwa pobudzający metabolizm bazujący na fermentacji w większości komórek rakowych. Związki te, oprócz generowania energii, są prekursorami syntezy lipidów, białek i kwasów nukleinowych, która toruje drogę do szybkiego rozwoju komórek rakowych. Najbardziej rozsądną strategią walki z nowotworami byłoby więc ograniczenie glukozy i glutaminy w diecie. Dieta ketogeniczna o niskiej zawartości węglowodanów i wysokiej zawartości tłuszczu stanowi zatem alternatywę wobec toksycznych sposobów walki z komórkami rakowymi uzależnionymi od substancji podlegających fermentacji. Ketoza terapeutyczna pozbawia komórki rakowe glukozy, a jednocześnie podnosi poziom ketonów we krwi. Ketony są zaś paliwem sprzyjającym rozwojowi zdrowych komórek. Komórki rakowe nie mogą wykorzystywać ketonów do pozyskiwania energii, ponieważ mają upośledzone procesy oddychania komórkowego. Dieta ketogeniczna wspomaga też terapeutyczne działanie leków skupiających się na glutaminie i istnieją dowody na to, że terapia ketogeniczna uwrażliwia komórki rakowe, tym samym sygnalizując konieczność ich unicestwienia bez jednoczesnego uszkadzania substancjami toksycznymi zdrowych komórek. Badania przeprowadzone niedawno w klinice onkologii w Istambule (w Turcji) wykazały, że dieta onkologiczna w połączeniu z lekami obniżającymi poziom glukozy i procedurami zwiększającymi stres oksydacyjny w komórkach nowotworowych może skutecznie walczyć z wykazującymi tendencje do przerzutów nowotworami IV stopnia zaawansowania. Do nowotworów tych zaliczono raka piersi, jelita grubego, jajnika, płuc oraz trzustki. Udowodniono też, że dieta ketogeniczna poprawia skuteczność niskich dawek chemioterapii, a jednocześnie łagodzi ich toksyczny wpływ na zdrowe komórki, tkanki i narządy. Pacjenci i ich opiekunowie powinni więc zrozumieć, w jaki sposób ketoza terapeutyczna, wdrażana za pomocą diety ketogenicznej może zostać wykorzystana do walki z rakiem i jednoczesnej poprawy jakości życia osób chorych.

Miriam Kalamian jest osobą dobrze przygotowaną do doradzania chorym na raka i członkom ich rodzin oraz onkologom w sprawie ketozy terapeutycznej jako terapii uzupełniającej lub alternatywnej. Przeszło 10 lat temu Miriam sama miała okazję doświadczyć terapeutycznego wpływu diety ketogenicznej, gdy postanowiła zastosować ją w leczeniu swojego syna. Cała książka jest zadedykowana właśnie Raffiemu. Pasja autorki w dzieleniu się swoimi przeżyciami jest wyraźnie wyczuwalna. Walka z guzem mózgu Raffiego przy użyciu diety ketogenicznej sprawiła, że Miriam zgłębiła naukowe podstawy tej terapii i mogła stawić czoło licznym wyzwaniom w obronie własnego dziecka. Miriam uważam za jeden z czołowych autorytetów w tej nowej dzidzinie, którą są metaboliczne terapie w walce z nowotworami. W swojej książce zawarła ona odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania i wątpliwości wynikające ze stosowania tego typu leczenia. Teraz osoby cierpiące na choroby nowotworowe same mogą aktywnie uczestniczyć w walce z rakiem. Miriam przedstawia czytelnikom podręcznik zawierający strategie niezbędne do walki z tą chorobą bez użycia środków o działaniu toksycznym. Moim zdaniem ketoza terapeutyczna skupiająca się wokół diet o charakterze ketogenicznym powinna stać się standardową procedurą onkologiczną. Książka Miriam Kalamian to nieocenione źródło informacji dla pacjentów chorych na raka, ich opiekunów oraz onkologów zainteresowanych terapiami metabolicznymi.

DR THOMAS N. SEYFRIED,

profesor Boston College

Chestnut Hill, MA

WPROWADZENIE

Była Wigilia Bożego Narodzenia 2004 roku. Znajdowaliśmy się daleko od domu i wciąż nie mogliśmy się otrząsnąć po otrzymaniu informacji, że nasz synek ma raka mózgu. Chemioterapia miała rozpocząć się tuż po feriach, a ja i mój mąż otrzymaliśmy wyraźne polecenie, aby „nie szukać informacji w Internecie”. W pierwszy dzień świąt, gdy Raffi był zaaferowany nowymi zabawkami, postanowiłam złamać ten zakaz w nadziei, że dowiem się czegokolwiek, co złagodziłoby narastający we mnie strach. To, co odkryłam, zdruzgotało mnie: oto młode życie, które było dla mnie cenniejsze niż moje własne, nie miało żadnych szans.

Kilka dni później wróciliśmy do szpitala, gdzie Raffi rozpoczął trwającą 14 miesięcy cotygodniową chemioterapię. Kiedy pierwsza seria nie poskutkowała, rozpoczęliśmy kolejną, ale znów bez powodzenia. Wysyłaliśmy synka na rozmaite ryzykowne operacje, ale guz był nieustępliwy. Nie umiem nawet wyrazić, jak bardzo byłam przygnębiona, patrząc, jak chirurdzy kawałek po kawałku rozbierają nasze małe dziecko.

Niestety, nasz przypadek nie był odosobniony. Wręcz przeciwnie. W styczniu 2007 roku Raffi rozpoczął kolejną terapię – tym razem były to próby kliniczne z użyciem silnej mieszanki leków przeciwnowotworowych. Po kilku tygodniach u mojego zwykle pogodnego malucha pojawiły się nowe niepokojące objawy. Cierpiał na nudności, był zmęczony i nie mógł się skupić. Większość dnia spędzał na spaniu. Po sześciu tygodniach terapii pewnego dnia obudziłam go z długiej drzemki i spytałam, czy nie chce skorzystać z toalety. Gdy próbował wstać, ugięły się pod nim kolana, a kiedy otworzył usta, wydobył z siebie jedynie niezrozumiałe dźwięki. Oba te objawy świadczyły o postępującej hydrocefalii (nadmiernym nagromadzeniu płynu mózgowo-rdzeniowego w mózgu). Był to groźny objaw świadczący o rozrastaniu się nowotworu. Pospiesznie udaliśmy się do szpitala, gdzie przeszedł operację wszczepienia sztucznej przetoki mającej uwalniać ciśnienie. Rezonans magnetyczny wykonany przed operacją potwierdził moje przeczucia: guz w mózgu Raffiego rósł i zajmował coraz to nowe obszary.

Gdy Raffi był w szpitalu, pielęgniarka powiedziała mi, że jeden z leków wchodzących w skład terapii ma szczególnie toksyczny wpływ na nerki. Przy przewijaniu syna musiałam zakładać specjalne rękawiczki, a pieluchy wrzucałam do specjalnego pojemnika przeznaczonego na odpady toksyczne.

Kilka dni po operacji Raffi wyszedł ze szpitala. Wróciliśmy do domu mojej matki, gdzie mieszkaliśmy przez ostatnie 4 miesiące, aby być bliżej szpitala. Po powrocie usiadłam przy komputerze, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego toksycznego leku. Pewna mama aktywnie udzielająca się na odwiedzanej przeze mnie stronie internetowej wysłała mi link do komunikatu prasowego dotyczącego tego specyfiku. Usiłowałam wydrukować artykuł, ale stara drukarka mojej mamy nie chciała współpracować. Kilka dni później, gdy ponownie odwiedziłam tę samą stronę, na miejscu tamtej notatki znalazłam inny artykuł, który wprawił mnie w osłupienie. Zupełnie przypadkiem natknęłam się na pracę podopiecznych dra Thomasa Seyfrieda z Boston College. Przeczytałam w niej, że u myszy, którym zaaplikowano dietę ketogeniczną o ograniczonej ilości kalorii, po upływie ośmiu tygodni zaobserwowano wyraźne spowolnienie rozwoju śmiertelnego guza mózgu o nazwie glejak wielopostaciowy.

Świetnie zdawałam sobie sprawę z niedoskonałości tego typu badań: przecież myszy to nie ludzie, a samo badanie trwało jedynie osiem tygodni. Jego krótkie podsumowanie napełniło mi jednak serce nadzieją i wpuściło promyk słońca w miejsce, w którym panowała rozpacz. Próbowałam nie podniecać się za bardzo. Wmawiałam sobie, że to kolejna ślepa uliczka, ale nie mogłam powstrzymać się od szukania dalszych szczegółów na temat tego nieoczekiwanego odkrycia.

Napisałam list do autora pracy, spodziewając się, że pozbawi mnie złudzeń. Zamiast tego niemal natychmiast otrzymałam odpowiedź od dyrektora laboratorium – samego Thomasa Seyfrieda. (W ciągu kolejnych lat zostaliśmy przyjaciółmi. Dr Seyfried napisał nawet przedmowę do niniejszej książki). W liście dało się wyczuć pasję, z jaką autor podchodził do swojej pracy: był przekonany, że dieta ketogeniczna ma niezwykły potencjał jako terapia w walce z rakiem. Przekazał mi szczegóły dotyczące badań i skontaktował mnie z The Charlie Foundation – organizacją typu non profit, która zajmowała się stosowaniem diety ketogenicznej w walce z padaczką. Wówczas jeszcze o tym nie wiedziałam, ale ten dzień okazał się punktem zwrotnym w mojej walce o lepsze życie dla syna.

W następnych tygodniach i miesiącach zdałam sobie sprawę z niesłuszności przekonania, któremu wcześniej uległam (podobnie jak większość z nas), że rak to mutacja komórek o podłożu genetycznym. Dr Seyfried widział to inaczej. Zdaniem jego i niewielkiej grupy naukowców rak to zaburzenie metaboliczne, które bierze się z defektów w mitochondriach – małych elektrowniach zaopatrujących nasz organizm w energię, ale także odpowiedzialnych za prawidłowe lub wadliwe działanie komórek. Dr Seyfried kontynuował pracę niemieckiego lekarza Ottona Warburga, jednego z pierwszych specjalistów zajmujących się nowotworami. Warburg już dawno temu zaobserwował, że komórki rakowe korzystają z glukozy inaczej niż zwykłe komórki. Zamiast wykorzystywać wyrafinowany i wydajny sposób generowania energii zwany cyklem Krebsa, komórki rakowe rozmnażają się poprzez ważny, ale prymitywny ciąg reakcji zwany glikolizą (więcej na ten temat w rozdziale 3), który wykorzystuje duże ilości glukozy. Na cześć pierwszego badacza zjawisko to zwane jest efektem Warburga.

Kilka tygodni zajęło mi zgromadzenie dostatecznej ilości informacji i nabranie odwagi, aby rozpocząć z Raffim dietę ketogeniczną. Wówczas nie było możliwości zyskania wsparcia ze strony profesjonalistów, których doświadczenie ograniczało się głównie do stosowania tej diety w leczeniu padaczki. Mimo że teoretycznie nas wspierali, to w rzeczywistości ryzyko było dla nich zbyt wielkie, aby nawiązać ze mną współpracę. W klinice onkologii sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, bo napotkałam tam na prawdziwą ścianę oporu i zastraszania. Specjalista zajmujący się dotychczas Raffim pokręcił głową i stwierdził: „To się nie uda”. Skontaktował mnie z jednym ze swoich kolegów, który oznajmił, że ta dieta przeznaczona jest dla ludzi otyłych. Radził trzymać się planu, chociaż na dobrą sprawę nie zaprezentował mi niczego rzeczowego. „Musi pani pogodzić się z rzeczywistością”, usłyszałam od jeszcze innego onkologa.

Na szczęście miejscowi specjaliści zajmujący się Raffim okazali się dla mnie bardziej życzliwi. Stawka była tak wysoka, a możliwości było tak mało, że właściwie nie miałam wiele do stracenia. Dwadzieścia siedem miesięcy po diagnozie Raffi przeszedł na dietę ketogeniczną pod czujnym okiem wspaniałego pediatry i bardzo pomocnego miejscowego onkologa. Oto, co się stało: już po trzech miesiącach rezonans magnetyczny wykazał, że guz Raffiego skurczył się po raz pierwszy od początku naszej gehenny. Byliśmy w szoku. W jaki sposób coś tak prostego, jak inna kombinacja potraw, przyniosło rezultaty, podczas gdy wszystko inne zawiodło? Postępy Raffiego zmotywowały mnie do dalszego zgłębiania tego zagadnienia i pod koniec lata rozpoczęłam studia podyplomowe na Eastern Michigan University. Zaczęłam poznawać tajniki żywienia: biologię, biochemię i praktyczne aspekty dietetyki. Jednak w przeciwieństwie do moich kolegów, którzy rozpoczęli później pracę jako dietetycy w szpitalach, klinikach i wspólnotach, ja skupiłam się wyłącznie na zdobywaniu informacji o metabolizmie makroskładników odżywczych. W podręcznikach było niewiele informacji poświęconych ketozie, a większość z tego, co znalazłam, przedstawiano w negatywnym świetle jako efekt głodzenia i nieodpowiednio kontrolowanej cukrzycy. Teraz, gdy jestem już specjalistką w dziedzinie „diety ketogenicznej w walce z rakiem”, widzę, że moja nieustępliwość zapewniła dłuższe i zdrowsze życie mojemu synowi, ale także setkom innych ludzi, którym pomogłam na przestrzeni ostatniej dekady.

Doświadczenia zdobyte podczas implementowania diety otworzyły mi także oczy na zasadniczą wadę współczesnego modelu medycyny: konwencjonalna opieka zdrowotna skupia się na ogóle, a nie na pojedynczych pacjentach, a częściowo skuteczne terapie dalekie są od obiecywanych nam sukcesów. „Medycyna spersonalizowana” i „terapia ukierunkowana” to wspaniałe slogany popularne w społeczności związanej z leczeniem chorób nowotworowych. Niektórym może się wydawać, że oferowana im terapia faktycznie jest najnowszą zdobyczą medycyny, ale po bliższym przyjrzeniu się może się okazać, że większość takich haseł ma na celu zebranie funduszy i poparcia na rzecz badań nowych leków. Pigułka będąca lekiem na raka to dla większości osób wciąż odległa przyszłość. Jeżeli nowo opracowywane leki nie zdołają naprawić uszkodzeń genetycznych lub poprawić skuteczności działania układu odpornościowego w niszczeniu chorych komórek, to praktycznie nie ma mowy o żadnym postępie.

Dałabym wszystko, żeby mieć wiedzę o diecie ketogenicznej w chwili, gdy usłyszałam diagnozę dotycząca mojego syna, ale w 2004 roku stosowanie diety w terapii chorób nowotworowych ledwo wykraczało poza sferę spekulacji. Wystarczy to porównać z informacjami, które dziś można znaleźć w Internecie! Z pewnością dieta ketogeniczna jest dziś znana o wiele szerszej grupie ludzi niż dziesięć lat temu, ale mimo to należy zadać sobie pytanie: Czy to odpowiedni plan w moim indywidualnym przypadku? Zanim przejdziesz na tę dietę, przeczytaj informacje na temat ograniczeń (zamieszczone w sekcji „Przeciwwskazania”, rozdział 4, s. 70) i poinformuj swoich lekarzy, że rozważasz zmiany w jadłospisie. To bardzo istotny krok, nawet mimo faktu, że na samą myśl o napomknięciu o tym zamiarze lekarzom możesz poczuć się źle. To prawda, że istnieje ryzyko napotkania tego samego oporu, z którym ja się spotkałam, ale w ten sposób przynajmniej dowiesz się, czy specjaliści mają jakieś słuszne obawy. W rozdziale 6 przedstawiłam kilka wskazówek dotyczących sposobu zachowania się podczas tego typu dyskusji.

W książce tej udzielam odpowiedzi na najbardziej typowe pytania: Jak zacząć? W jaki sposób sprawić, aby dieta była bezpieczna? Jak szybko wdrożyć plan? Skąd się dowiedzieć, że dieta przynosi pożądane rezultaty? Mój kompleksowy przewodnik podzielony jest na mniejsze części: lista produktów przyjaznych diecie ketogenicznej, plan działania, źródła, narzędzia pomocne przy opracowywaniu osobistej diety oraz system śledzenia postępów. Zamieściłam tu także wskazówki, które pomogą ci się oswoić z nowym stylem życia i ustrzec się zagrożeń ze strony świata „spoza diety ketogenicznej”. Piszę także o tym, w jaki sposób dzięki innym pozytywnym nawykom wzmocnić swój stan psychiczny i fizyczny i dzięki temu wieść totalnie przeciwrakowy, zdrowy tryb życia. W tym momencie zostaje już tylko jeden element układanki: twoje zaangażowanie w nowy plan.

Jak dowiesz się z dalszych części książki, wiedza, na której bazuje dieta ketogeniczna, jest sprawdzona. W środowisku naukowym organizowane są obecnie konferencje, w trakcie których przedstawia się wyniki nowych badań. Bardzo wiele zawdzięczamy ludziom, którzy przyspieszają postęp w tej dziedzinie. Do wciąż rosnącej listy tych osób zaliczam utalentowanych i oddanych badaczy, myślicieli i niekonwencjonalnych wizjonerów (wielu z nich poznasz na dalszych stronach tej książki). Postępy będące owocem ich badań świadczą o poświęceniu tych ludzi naszej sprawie, ponieważ publiczne fundusze przeznaczane na ten cel są wciąż znikome, a przemysł farmaceutyczny prawie wcale nie finansuje takich badań. Naukowcy są więc zmuszeni spędzać czas na pisaniu wniosków o dotacje i wygłaszaniu prezentacji przed potencjalnymi fundatorami. Tego typu terapię trudno skutecznie reklamować. Nie ma przecież żadnych zysków z udowadniania ludziom, że prosta dieta może być równie skuteczna jak kosztowny lek. Nie należy się spodziewać, że w najbliższej przyszłości w reklamach usłyszymy radę, aby „skonsultować się ze swoim lekarzem” w sprawie diety ketogenicznej!

MIRIAM KALAMIAN,

EdM, MS, CNS

Oświadczenie

Jestem dietetyczką specjalizującą się w implementacji diety ketogenicznej w walce z chorobami nowotworowymi. Jestem specjalistką od żywienia i pedagogiem, a nie mikrobiologiem, biochemikiem czy badaczem. W niniejszej książce znajdziesz jednak pewne aspekty wszystkich wymienionych powyżej dziedzin.

Informacje, które zaprezentowałam w tej książce (oraz na moich stronach internetowych i w materiałach audio i wideo), nigdy nie powinny być wykorzystywane do diagnozowania lub leczenia chorób i nie powinny być traktowane jako alternatywa wobec rad lekarzy. Jeżeli masz raka lub cierpisz na inną chorobę albo podejrzewasz, że na coś chorujesz, szukaj porad i terapii u specjalistów.

Dieta ketogeniczna to bazująca na dowodach naukowych terapia służąca walce z padaczką, jej zastosowanie w przypadku nowotworów i innych chorób ma charakter czysto eksperymentalny. Nie ma żadnych gwarancji, że taka dieta poprawi twój stan zdrowia lub przedłuży ci życie. W określonych okolicznościach dieta ketogeniczna może nie być bezpiecznym ani odpowiednim wyborem. Zanim dokonasz zmian w sposobie żywienia, skontaktuj się ze swoim lekarzem.

Nie stawiam żadnych jawnych ani ukrytych tez, jakoby informacje zamieszczone w mojej książce były kompletne i wolne od błędów. Cały materiał może być również opacznie zinterpretowany. Ani ja, ani moja rodzina nie odpowiadamy za decyzję czytelników dotyczącą wdrożenia diety ketogenicznej lub innych terapii na podstawie informacji zamieszczonych bezpośrednio lub pośrednio w tej książce lub w cytowanych w niej fragmentach innych publikacji.

Proszę o poszanowanie praw autorskich i znaków towarowych oraz przepisów dotyczących wykorzystywania materiałów objętych prawem autorskim.

MIRIAM KALAMIAN,

EdM, MS, CNS

Dietary Therapies LLC

WSTĘP

Siedzieliśmy z naszym czteroletnim synem w gabinecie terapeuty. Z Raffim działo się coś niedobrego i chcieliśmy ustalić co. W ciągu ostatnich miesięcy stał się bardzo zamknięty w sobie i miał trudności ze skupieniem uwagi. Nie potrafił beze mnie wytrzymać nawet kilku minut. Dla nas i dla badających go specjalistów wyglądało to na klasyczny przypadek zespołu zaburzenia więzi. Adoptowaliśmy Raffiego, gdy był niemowlakiem, i diagnoza wydawała się trafna. Mieliśmy nadzieję, że z pomocą terapeutów uda się przezwyciężyć tę najnowszą przeszkodę.

Wtedy zadzwonił telefon. Okazało się, że wchodząc do gabinetu, nie wyłączyłam komórki. Telefonował pediatra Raffiego. Przeprowadzone niedawno badanie oczu ujawniło bladość tarczy nerwu wzrokowego. Prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy było niewłaściwe odżywianie. To logiczne, ponieważ gdy adoptowaliśmy chłopca, był niedożywiony i miał krzywicę. Wkrótce potem Raffi doznał trzech krótkich, ale ostrych napadów bólu głowy. Chcąc dmuchać na zimne, pediatra zlecił wykonanie rezonansu magnetycznego, aby wykluczyć anomalie w mózgu. Plan wyglądał następująco: jeżeli pojawiłby się jakiś problem, radiolog miał natychmiast powiadomić pediatrę, natomiast jeśli wyniki byłyby w normie, mieliśmy otrzymać raport następnego dnia. Od badania Raffiego minęła już doba, więc naturalnie spodziewałam się, że wszystko jest w porządku. Zamiast tego usłyszeliśmy wieści, na których dźwięk runął nasz świat: „Przykro mi to mówić. Raffi ma guza mózgu. Nie mogę uwierzyć, że radiolog nie zadzwonił do mnie od razu. Proszę mnie uważnie wysłuchać: guz jest bardzo duży i trzeba natychmiast położyć dziecko do szpitala. Już dzwoniłem w waszej sprawie. Wszyscy czekają”. Sesja u terapeuty skończyła się, a razem z nią świat, jaki dotychczas znaliśmy. Zanim dotarło do nas, co się właściwie stało, byliśmy już w drodze do szpitala, od którego dzieliło nas 16 godzin jazdy przez śnieżycę. Następnego popołudnia nasz syn był już w szpitalu i przechodził biopsję. W wigilię Bożego Narodzenia otrzymaliśmy wyniki histopatologii, a na święta wysłano nas do domu.

Naturalnie zadawaliśmy sobie pytanie: „Dlaczego Raffi? Dlaczego spotyka to nasze dziecko?”

Czasami odpowiedź na to bolesne pytanie jest oczywista. Czy pacjent miał kontakt z azbestem? Jeżeli tak, to międzybłoniak nie jest niczym niespodziewanym. Całe życie palił papierosy? To zwiększa ryzyko chorób układu oddechowego, w tym raka. Ale co, jeżeli chory nie wypalił w swoim życiu ani jednego papierosa, a i tak okazuje się, że ma raka płuc w IV stopniu zaawansowania? Bez względu na to, jak znaleźliśmy się w tym punkcie, przyszłość zależała od tego, co zrobimy dalej.

W gruncie rzeczy obecna sytuacja najprawdopodobniej była wynikiem zbiegu wielu okoliczności – idealnej mieszanki odzwierciedlającej życie w skomplikowanym i pełnym wyzwań środowisku. Działanie toksyn i rodzaj przyjmowanych substancji odżywczych inicjuje zmiany w naszym organizmie oraz w aktywności naszych komórek (na przykład szlaków sygnałowych), co wpływa na ogólny stan zdrowia. W indywidualnych reakcjach na sumę tych wszystkich przesłanek duży udział ma jednak czynnik losowy. Owszem, genetyczne czynniki ryzyka mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie, ale naukowcy dopiero teraz zaczynają rozumieć to, co od dawna wiedzieli lekarze medycyny integracyjnej: nasze zdrowie zależy od tego, czy interakcja genów ze środowiskiem pomaga zachować równowagę w organizmie, czy raczej przechyla szalę w stronę choroby. Lekarze medycyny integracyjnej wierzą również, że sensowna dieta i zmiana trybu życia może mieć znacznie istotniejszy wpływ niż tylko hołdowanie popularnym sloganom typu „jedz zrównoważone posiłki” czy „więcej ruchu”.

EPIGENETYKA

Epigenetyka to dział genetyki badający, w jaki sposób nasze środowisko, w tym także spożywane przez nas jedzenie, potrafi wpłynąć na ekspresję naszych genów. Naukowcy zajmujący się badaniem nowotworów odkryli wiele białek komórkowych zachowujących się niewłaściwie w sytuacji, gdy reaktywne formy tlenu produkowane są w ilościach wywołujących zakłócenia sygnalizacji komórkowej – mogą one zwiększać aktywność szlaków kojarzonych z rozwojem nowotworów lub blokować szlaki kojarzone z naprawą genów i prawidłowym funkcjonowaniem komórek. Firmy farmaceutyczne oraz wspierane przez nie instytucje skupiają się na opracowywaniu nowych rentownych leków, które blokują szlaki rozwoju chorób nowotworowych. Problem polega na tym, że zmienianie sygnalizacji w pojedynczych szlakach bez rozwiązywania leżących u podstaw tego zjawiska problemów przypomina opiłowywanie nóg chwiejącego się stołu, zamiast naprawienia nierównej podłogi.

Coraz wyraźniej dostrzegamy, że dieta ma istotny związek z niektórymi rodzajami nowotworów. Badacze już dawno dowiedli, że nadwaga zwiększa ryzyko zachorowania na niektóre rodzaje raka (w tym raka jelita grubego, piersi i prostaty), a nowotwory te występują u nas tym częściej, im jesteśmy starsi. Dlaczego te choroby dotykają nas głównie na starość? Według większości teorii zdrowe komórki nie potrafią pozbyć się zmian przedrakowych właśnie z powodu procesu starzenia się. Istnieje jednak alternatywna teoria wskazująca na podłoże metaboliczne nowotworów. Ta teoria, będąca tematem niniejszej książki, zwraca uwagę na nowe dowody świadczące o tym, że przyczyną chorób (w tym także raka) uznawanych za typowe dla zaawansowanego wieku są najczęściej stany zapalne, insulinooporność i niewydolność układu odpornościowego.

Czas wejść do gry!

Do walki z rakiem potrzebna jest drużyna. Ale co zrobić, jeżeli nikt nie chce nas posadzić nawet na ławce rezerwowych? Od pacjenta oczekuje się, że będzie obserwatorem. Ma stać na uboczu i kibicować graczom, ale niech nie waży się wkraczać na boisko! Nawet język stosowany we współczesnej medycynie świadczy o tym, że rola pacjenta jest pasywna. To prawda, jeżeli złamaliśmy kość, należy odpoczywać i pozwolić działać profesjonalistom. Jednak jeżeli diagnozą jest rak, to mamy prawo aktywnie uczestniczyć w walce.

Pamiętaj: wchodzisz do gry, w której nie ma sędziego i w której nie każdy gra zgodnie z przepisami. Właściwie nie ma tu żadnych przepisów. Jeżeli czytasz czasem o raku w Internecie (a pewnie czytasz), to wiesz, jak szybko pole gry staje się polem minowym pełnym sprzecznych pomysłów, nieodpowiednich rad i szarlatanerii.

Teraz masz jednak w ręku podręcznik, który podpowie ci, co masz robić, i pomoże poradzić sobie z czekającymi cię wyzwaniami. Jak się wkrótce dowiesz, terapia ketogeniczna to jedna z najpotężniejszych strategii w walce z chorobami nowotworowymi. (Zwróć uwagę, że piszę o „walce”, a nie o „lekarstwie”. Większość nowotworów – nawet tych o niezłych wskaźnikach przeżywalności – pojawia się w końcu ponownie za sprawą niewielkiej grupy komórek, które przetrwały terapię, uległy mutacji i się rozprzestrzeniły. Może się też okazać, że zachorujesz na zupełnie inny, choć pokrewny typ raka, co często bywa skutkiem ubocznym chemio- i radioterapii – procesów uszkadzających zarówno zdrowe, jak i chore komórki. Właśnie dlatego potrzebny ci plan, który będzie funkcjonował przez całe życie!). Znalezienie odpowiedniej diety ketogenicznej to najłatwiejszy etap. Zdobycie odpowiednich narzędzi i informacji, aby zaimplementować te oraz inne zmiany, wymaga wysiłku i poświęcenia. Niniejsza książka to właściwy pierwszy krok na tej drodze.

Język jest ważny

Język to potężne narzędzie. W medycynie język kształtuje myśli i działania. Jeżeli mówiąc o swojej chorobie, będziesz używał języka wojennego i nawiążesz z rakiem „walkę”, to spodziewaj się ofiar, ponieważ obie strony konfliktu toczą bój na tym samym polu bitwy, którym jest twój organizm. Spróbuj raczej „wygrać mecz”. W ten sposób istnieje większa szansa, że podejmiesz kroki mające na celu chronienie najważniejszego gracza, czyli siebie. Jeżeli mimo to uważasz, że język wojny jest w tym przypadku najbardziej odpowiedni, pomyśl o opracowywaniu najskuteczniejszych manewrów i strategii, aby chronić najważniejsze zasoby przez całe swoje życie. Innymi słowy – skup się na przywróceniu równowagi, biorąc pod uwagę mocne i słabe strony zaistniałej sytuacji.

Język odzwierciedla także nasze przekonania. Od pacjentów (nieprzypadkowo w języku angielskim słowo patience oznacza cierpliwość) oczekuje się, że będą cierpliwie i biernie znosili terapię, ponieważ „lekarz wie najlepiej”. Rzadko jesteśmy zachęcani do zadawania pytań i dzielenia się zdobytą wiedzą. Guru medytacji i autor książek John Kabat-Zinn obrazuje tę sytuację na przykładzie ściany, która wznosi się między lekarzami a pacjentami. Opisuje on opracowany przez siebie program mający na celu zachęcenie studentów medycyny do pogłębienia komunikacji z leczonymi przez nich osobami. Kabat-Zinn polecił podopiecznym kończyć rozmowy z pacjentami pytaniem: „Czy jest jeszcze coś, o co chciałby pan/chciałaby pani mnie zapytać?”. Przeglądając nagrania ze spotkań, Kabat-Zinn z rozbawieniem spostrzegł, że wprawdzie studenci wypowiadali zaproponowane przez niego pytanie, ale w tym samym czasie kręcili głową, jak gdyby chcieli powiedzieć: „nie”. Bardzo mało subtelna mowa ciała1!

Język medycyny kładzie największy nacisk na szkolenie lekarzy, a nie na ich edukację. Specjaliści trzymają się wpojonych im doktryn nawet wtedy, gdy prognozy nie są obiecujące lub gdy wyraźnie widać, że stan pacjenta się nie poprawia. Aby poznać punkt widzenia lekarza na kwestię różnicy między szkoleniem a edukacją, polecam zapoznanie się z książką Julii Schopick Nieznana medycyna (www.honestmedicine.com). W swojej publikacji Schopick zawarła wypowiedź dra Burta Berksona, który ujawnia wyraźny rozdźwięk między edukacją otrzymaną na studiach podyplomowych, która zachęcała do krytycznego myślenia i uczestnictwa w procesie zdobywania wiedzy, a szkoleniem na uniwersytecie medycznym, gdzie wymagano od studentów ścisłego przestrzegania obowiązujących dyrektyw2. Co trzeba zrobić, aby zmienić współczesny medyczny sposób postrzegania chorób polegający prawie wyłącznie na leczeniu objawów za pomocą leków i procedur?

Obecny standard opieki

Bez wątpienia obecny standard opieki w leczeniu chorób nowotworowych jest daleki od ideału, a wiele spośród powszechnie przyjętych procedur bardzo negatywnie wpływa na jakość życia pacjentów. W jaki sposób można naprawić ten stan rzeczy?

Koncerny farmaceutyczne wydają miliardy dolarów na opracowywanie i wprowadzanie na rynek nowych i zyskownych leków, ale miernik wymagań wobec tych specyfików często bywa ustawiony na bardzo niskim poziomie. Na przykład w leczeniu niezwykle agresywnych typów nowotworów, takich jak rak trzustki czy mózgu, wystarczy, żeby nowy lek poprawił statystyczną przeżywalność o kilka miesięcy, i już uznaje się go za „istotny postęp” w stosunku do poprzedniej terapii. Niewiele uwagi zwraca się na jakość życia chorego, który często pada ofiarą tego piekielnego układu. Z pewnością znasz te przyciągające wzrok reklamy skierowane bezpośrednio do konsumenta, w których przez 10 sekund jest on namawiany do „skontaktowania się z lekarzem” w sprawie dającego nadzieję na dłuższe życie nowego leku, a w ciągu pozostałych 20 sekund pospiesznie wymienia się potencjalne skutki uboczne, w tym ryzyko zgonu.

Na poziomie instytucji (takich jak ośrodki leczenia chorób nowotworowych i szpitale uniwersyteckie) grupy specjalistów złożone z chirurgów oraz radioonkologów i onkologów klinicznych mogą wykorzystywać dane z badań genetycznych tkanki nowotworowej, raportów histopatologicznych oraz dane dotyczące markerów nowotworowych w celu ustalenia procedur, które ich zdaniem mają największe szanse na wywołanie jakiejkolwiek reakcji. Pozornie wydaje się to dobrym wyjściem, ale przyjrzyjmy się, co w praktyce oznacza dla pacjenta. W typowym scenariuszu statystyka sugeruje, że 30% chorych z wynikami podobnymi do twoich będzie w sposób istotny z klinicznego punktu widzenia reagowało na terapię. To oczywiście lepsze niż metoda prób i błędów, ale jeżeli znajdujesz się w grupie 70% pacjentów, którzy nie reagują, to w ten sposób osłabiasz swój organizm, a wzmocniony i bardziej agresywny nowotwór może teraz bez przeszkód rozwijać się dalej.

Chorym na raka wmawia się, że takie podejście do leczenia to właśnie przykład medycyny spersonalizowanej lub terapii celowanej. W rzeczywistości jednak twój onkolog po prostu zgaduje, która terapia może przynieść jakiekolwiek rezultaty, a swój wybór opiera na algorytmach nieuwzględniających indywidualnych cech każdego pacjenta. Warto także wiedzieć, że grupy specjalistów bywają stronnicze. Jeżeli na przykład onkolog kliniczny cieszy się popularnością i ugruntowaną reputacją, to jego rekomendacje będą miały pierwszeństwo wobec opinii mniej wpływowych, ale równie dobrze merytorycznie przygotowanych członków grupy.

Paradygmat medyczny obowiązujący we współczesnej medycynie zachodniej kładzie pozorny nacisk na wspólne podejmowanie decyzji, lecz wielu lekarzy głównego nurtu musi poczynić jeszcze postępy na drodze do stworzenia opieki medycznej autentycznie skupiającej się na pacjencie. W istocie przepaść między lekarzem a pacjentem może się jeszcze pogłębić. Dystans ten wynika po części z ograniczeń czasowych i finansowych, na które specjaliści nie mają wpływu, a częściowo także z coraz większej specjalizacji i wyzwań związanych z przekazywaniem coraz to bardziej skomplikowanych informacji. Owszem, to dobrze znaleźć się pod opieką najlepszych lekarzy w najlepszych ośrodkach specjalizujących się w leczeniu akurat tej jednej konkretnej choroby, ale może się to wiązać z wysoką ceną, ponieważ osoby, którym powierzamy nasze życie, nie będą się z nami komunikowały. Specjaliści tracą też na tym, że lekceważą okazję do nauczenia się czegoś od ludzi, którym powinni służyć.

Powiem jasno: nie jest moim zamiarem umniejszanie zasług oddanych swojej pracy lekarzy, którzy są zatrudnieni w większości konwencjonalnych szpitali. Ci ludzie z pewnością chcą nam zapewnić możliwie najlepszą opiekę. Problem wynika z braku funduszy na badania naukowe, w tym na próby kliniczne, które ostatecznie dowiodą skuteczności diety ketogenicznej i innych terapii metabolicznych w walce z chorobą przez wiele osób wciąż niestety postrzeganą jako „pech”.

Terapie alternatywne i pomocnicze

Wziąwszy pod uwagę ułomności i ograniczenia standardów opieki zdrowotnej, zwłaszcza na etapie ostatniego stadium zaawansowania nowotworów złośliwych, dziwi fakt, że w rozmowach z onkologami nie pojawia się kwestia tanich lub wręcz bezpłatnych terapii alternatywnych i pomocniczych. Gdy tylko pacjenci o nich wspominają, często są traktowani lekceważąco z uwagi na „brak dowodów”. Być może podejrzewasz w tym spisek, że twój onkolog zaleca określony typ terapii ze względu na korzyści osobiste, np. prowizje od koncernów farmaceutycznych. Chociaż z pewnością istnieją lekarze winni tego grzechu, większość onkologów naprawdę oferuje nam to, co ich zdaniem leży w naszym najlepszym interesie. Problem polega na tym, że od pierwszego dnia szkolenia medycznego wręczano im okulary z filtrem pozwalającym dostrzegać tylko pewien rodzaj „medycyny opartej na faktach”, zaakceptowanej przez osoby organizujące te szkolenia. Gdy tacy lekarze rozpoczynają pracę, są zobowiązani przestrzegać wpojonych im procedur leczenia raka, zupełnie jakby jedną rękę mieli związaną. Zajmowanie się ukrytymi problemami, których rozwiązanie mogłoby nas uzdrowić, nie jest ich celem.

Kiedy uwzględnimy ten scenariusz, maksyma „po pierwsze, nie szkodzić” brzmi dość paradoksalnie w obliczu szkód wyrządzanych przez współczesne rodzaje terapii konwencjonalnych. Wszyscy zyskalibyśmy na połączeniu najlepszych elementów obu światów: doświadczenia i wiedzy onkologów oraz terapii pomocniczych i alternatywnych oferujących natychmiastowe korzyści, takie jak zdrowszy układ odpornościowy i poprawa jakości życia. Jednakże terapie uzupełniające nie mają jeszcze ugruntowanej pozycji w konwencjonalnej opiece zdrowotnej, nawet gdy bazują na solidnym podłożu naukowym.

Weźmy pod uwagę dietę ketogeniczną. Pomimo wysiłków ze strony krytyków, zwolennicy tego podejścia (w tym także ja) zdołali powiązać dowody przedstawione przez pacjentów (mające zwykle charakter anegdotyczny) z „danymi przedklinicznymi”, czyli rezultatami badań z użyciem zwierzęcych modeli chorób (podczas opracowywania leków obiecujące dane o charakterze przedklinicznym wykorzystuje się jako argument na rzecz przejścia do badań na ludziach). Na szczęście dieta ketogeniczna jest dostępna dla wszystkich, ponieważ w przeciwieństwie do opieki konwencjonalnej, dostęp do niej nie jest uzależniony od ubezpieczenia zdrowotnego ani zdolności finansowej pacjenta. Jemy, aby żyć. Wybór dotyczy tego, co będziemy jedli.

Środowisko medyczne postrzega to inaczej. Lekarze i naukowcy potrzebują niepodważalnych dowodów w postaci badań na ludziach i ignorują obszerne informacje świadczące o skuteczności diety ketogenicznej zebrane podczas dziesięcioleci jej stosowania w leczeniu padaczki. Istnieją przecież dowody naukowe na to, że dieta ketogeniczna stosowana u osób chorych na epilepsję jest bezpieczna, wykonalna i skuteczna3, 4, 5. Czy w związku z powyższym nie możemy założyć, że cechy te mogą dotyczyć również innego zastosowania diety? Znane są przecież dowody na to, że sprawdza się ona w walce z rakiem6, 7. Mimo to każdy chory musi najpierw samodzielnie ustalić, czy dieta będzie w jego przypadku odpowiednim wyjściem. W rozdziale 4 przedstawiam kilka przeciwwskazań związanych z jej wdrażaniem (sekcja „Przeciwwskazania”, s. 70).

Zaangażowani badacze i lekarze rozpoczęli już proces poddawania diety ketogenicznej seriom prób klinicznych mających na celu uwiarygodnienie jej jako terapii przeciwnowotworowej. Dlaczego więc nie możemy spokojnie czekać na dalszy rozwój wydarzeń?

Ponieważ osoby chore na raka nie mają czasu na czekanie!

1. Kabat-Zinn J., Gdziekolwiek jesteś, bądź. Przewodnik uważnego życia, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2014.

2. Schopick J., Honest Medicine: Effective, Time-Tested, Inexpensive Treatments for Life-Threatening Diseases, Including Multiple Sclerosis, Epilepsy, Liver Disease, Lupus, Rheumatoid Arthritis, and Other Diseases, Oak Park, IL, Innovative Health Pub, 2011.

3. Freeman J. M., Vining E.P., Kossoff E.H., et al., A blinded, crossover study of theefficacy of the ketogenic diet, „Epilepsia” 50(2), 322–325, doi:10.1111/j.1528-1167.2008.01740.x.

4. Cervenka M.C, Henry B.J, Felton E.A., et al., Establishing an adult epilepsy diet center: experience, efficacy and challenges. „Epilepsy Behav.” 2016;58:61–68, doi:10.1016/j.yebeh.2016.02.038.

5. Lambrechts D., de Kinderen R., Vles J., et al., A randomized controlled trialof the ketogenic diet in refractory childhood epilepsy, „Acta Neurologica Scandinavica” 2016;135(2):231–239, doi:10.1111/ane.12592.

6. Fine E.J., Segal-Isaacson C.J., Feinman R.D., et al., Targeting insulin inhibition as a metabolic therapy in advanced cancer: a pilot safety and feasibility dietary trial in 10 patients.„Nutrition”, 2012;28(10):1028–1035, doi:10.1016/j.nut.2012.05.001.

7. Klement R.J., Kammerer U., Is there a role for carbohydrate restriction in the treatmentand prevention of cancer?, „Nutr Metab (Lond)”. 2011;8:75, doi:10.1201/b16308-18.

ROZDZIAŁ 1

RAK – GENY CZY METABOLIZM?

Wszystko brzmiało wspaniale, przynajmniej w teorii. Międzynarodowy projekt poznania ludzkiego genomu odniósł wspaniały sukces, pozwalając nam lepiej zrozumieć nasze genetyczne korzenie. Tak więc w 2006 roku Stany Zjednoczone podjęły się kolejnego zadania pod nazwą The Cancer Genome Atlas (TCGA) w nadziei na zbliżenie nas do opracowania leku na raka. Pomimo początkowego podniecenia i atmosfery oczekiwania na przełom, próby rozpracowania tej strasznej choroby nie powiodły się, a onkolodzy wciąż prowadzą „walkę” z chorobami nowotworowymi, zamiast je leczyć. Walka ta ciągle ma swoją cenę – nie chodzi tu wyłącznie o pieniądze, ale przede wszystkim o utracone życie.

Do roku 2015 na projekt TCGA przeznaczono 375 milionów dolarów, udało się odczytać strukturę DNA (kwasu dezoksyrybonukleinowego, czyli genetycznych instrukcji danej komórki) 10 tysięcy nowotworów i zidentyfikowano 10 milionów mutacji. W czasopiśmie „Nature” autorka książek naukowych Heidi Ledford zamieściła ważny artykuł, w którym napisała:

Problemem jest złożoność uzyskanych informacji. Mimo że kilka „instrukcji” wyróżnia się jako prawdopodobne przyczyny powstawania nowotworów, większość mutacji tworzy niezrozumiałe genetyczne osobliwości, więc trudno wymienić jakiekolwiek cechy wspólne różnych komórek nowotworowych. Badania leków skupiających się na wspomnianych instrukcjach ujawniły kolejny problem: rak zazwyczaj szybko uodparnia się na leczenie, aktywując inne geny w celu obejścia procesów blokowanych przez daną terapię1.

WOJNA Z RAKIEM

„Wojna z rakiem”, podobnie jak amerykańska wojna secesyjna, ciągnie się zbyt długo i niesie ze sobą zbyt wiele strat w ludziach. W jaki sposób możemy zwyciężyć? Obecnie konwencjonalna opieka zdrowotna koncentruje się na pomniejszych bitwach, ale w ten sposób nie wygramy wojny. Czy powinniśmy dalej napierać, nawet kiedy się okaże, że ktoś przechytrzył nas na jednym z frontów? Czy nie lepiej opracować nową strategię?

Tutaj ponownie wchodzi do gry epigenetyka wraz z losowymi mutacjami, które tak często pojawiają się w szlakach sygnałowych będących na celowniku nowotworu. Te dwa zjawiska łącznie przechylają niestety szalę na korzyść postępu choroby. Pomimo tego ponurego scenariusza międzynarodowe konsorcjum powstałe na bazie projektu TCGA w dalszym ciągu zajmuje się opracowywaniem nowych leków oraz ich kombinacji. Leki te mają w jakiś sposób trafić w tych 10 milionów mutacji (są to dane szacunkowe, które mogą się okazać jedynie czubkiem góry lodowej). Czy dalsze utrzymywanie strategii walki ze zdolnością nowotworów do tworzenia dowolnych mutacji ma sens? Jakie mamy dowody na to, że rak jest chorobą genetyczną? Naturalnie wiadomo, że to mutacje genetyczne pobudzają rozwój tej choroby, ale czy podczas szukania leku skierowanego wyłącznie przeciwko mutacjom nie przeoczyliśmy czasem o wiele prostszego rozwiązania? A może odpowiedź tkwi w metabolizmie komórek? Innymi słowy: czy istnieje alternatywne wyjaśnienie charakterystycznych cech nowotworów?

Charakterystyczne cechy nowotworów

W 2000 roku biolodzy Douglas Hanahan i Robert Weinberg opublikowali pracę, w której wyszczególnili sześć cech typowych większości nowotworów2. Oto one:

○ zdolność samodzielnego dostarczania sobie sygnałów wzrostu (komórki nowotworowe same kontrolują własne tempo rozwoju),○ niewrażliwość na sygnały hamujące (komórki nie reagują na sygnały blokujące ich rozwój),○ umiejętność unikania apoptozy (komórki nowotworowe unikają „samobójstwa komórkowego”, cechy typowej dla zwykłych komórek),○ nieograniczony potencjał podziału (bez komentarza),○ podtrzymywanie angiogenezy (komórki nowotworowe pobudzają rozwój nowych naczyń krwionośnych niezbędnych do utrzymania ich przy życiu),○ możliwość zajmowania nowych obszarów i tworzenia przerzutów (komórki nowotworowe mogą rozprzestrzeniać się i przemieszczać z pierwotnego miejsca rozwoju guza).

Po kolejnej dekadzie badań autorzy zasugerowali uzupełnienie listy o dodatkowe, prowadzące do rozwoju i postępu choroby nowotworowej cechy komórek i ich otoczenia:3

○ rozregulowanie szlaków metabolicznych (zakłócona sygnalizacja komórkowa),○ omijanie układu odpornościowego (dzięki pomocy mutacji, które dezaktywują wyszukiwanie anomalii),○ niestabilność genomu (umiejętność mutowania),○ stany zapalne (w mikrośrodowisku nowotworu).

W 2005 roku wiodącymi badaczami w dziedzinie zgłębiania innych charakterystycznych cech większości nowotworów byli biolodzy dr Thomas Seyfried oraz Purna Mukherjee. Chcąc wyprodukować energię, nowotwory fermentują glukozę w cytoplazmie, chociaż dysponują wystarczającą ilością tlenu, aby wygenerować energię przy pomocy bardziej wydajnego procesu mitochondrialnego. Ta konkretna cecha raka znana jest jako „efekt Warburga” (nazwana tak na cześć niemieckiego biochemika Ottona Warburga). W opublikowanej w czasopiśmie „Nutrition and Metabolism” pracy naukowej doktorzy Seyfried i Mukherjee prezentują dowody na poparcie teorii Warburga, zgodnie z którą nowotwór jest następstwem uszkodzenia mitochondriów. Autorzy opisują też mechanizmy, za pomocą których reaktywne formy tlenu (ROS) pochodzące z uszkodzonego procesu oddychania mogą wywoływać mutacje w jądrze komórkowym. Mówiąc prościej, nieefektywny metabolizm komórkowy kompensowany jest przez zwiększenie fermentacji glukozy, a to z kolei zmienia normalne komórki w nowotworowe4. W takim układzie łatwo zrozumieć, że rak to choroba metabolizmu mitochondriów.

Teoria metabolicznego podłoża chorób nowotworowych

Każda praca i dyskusja na temat metabolicznych przyczyn powstawania nowotworów rozpoczyna się od opisu zjawiska zwanego efektem Warburga. Jest to klucz do zrozumienia naukowych podstaw diety ketogenicznej. Przyjrzyjmy się bliżej temu zjawisku. Przypuszczalnie wszyscy wiemy, jak działa fermentacja. To proces, dzięki któremu na przykład kapusta czy mleko zmieniają się w produkty bardziej przyjazne dla naszego układu trawiennego, takie jak kiszona kapusta czy jogurt. Zainicjowanie fermentacji jest stosunkowo proste. Wprowadzamy starterową kulturę bakterii, przykrywamy naczynie, aby zapobiec skażeniom, zapewniamy odpowiednio wysoką temperaturę i gotowe. Nakarmiliśmy właśnie bakterie cukrem znajdującym się w produktach spożywczych, dzięki czemu mikroorganizmy mogły ulec rozmnożeniu. Wraz z rozwojem kolonii bakterii obecny w pożywieniu cukier szybko ulega fermentacji.

DR OTTO WARBURG, LAUREAT NAGRODY NOBLA

Otto Warburg był cenionym niemieckim biochemikiem działającym na początku XX wieku. Interesował się zwłaszcza metabolizmem komórek rakowych. Warburg zaobserwował, że zwiększają one tempo fermentacji glukozy nawet w obecności tlenu. W prowadzonej ze mną korespondencji elektronicznej (marzec 2017) dr Seyfried podsumował to tymi słowami:

Teoria Warburga bazowała na odkryciu, że wszystkie komórki rakowe cechują się defektem polegającym na niemożności wykorzystywania tlenu do pozyskiwania energii za pomocą oddychania mitochondrialnego. W rezultacie komórki rakowe bazują w większym stopniu na fermentacji, aby zrekompensować defekt. Bazowanie na fermentacji w celu zdobycia energii, nawet w obecności pewnej ilości tlenu, określano później mianem efektu Warburga.

Ta fundamentalna zmiana metabolizmu w komórkach rakowych (czyli „hipoteza Warburga”) stała się podstawą teorii opracowanej przez dr. Seyfrieda. Według niego rak jest przede wszystkim zaburzeniem metabolizmu mitochondriów. Można z nim walczyć poprzez ograniczenie zapasu paliwa ulegającego fermentacji.

Fermentacja to prymitywny proces zaspokajający zapotrzebowanie bakterii na energię. U ludzi proces ten zazwyczaj nie ma wielkiego wpływu na produkcję energii. Jak jednak zaobserwował Warburg, komórki nowotworowe zachowują się inaczej niż normalne: stają się coraz bardziej uzależnione od fermentacji glukozy w cytoplazmie. To odróżnia je od zdrowych komórek, które produkują większość energii w wysoce wyspecjalizowanych organellach zwanych mitochondriami. Ta zmiana roli glukozy w komórce może być pierwszym sygnałem, że dzieje się w niej coś bardzo niedobrego. Jeżeli komórka przetrwa i rozmnoży się, tworząc grupę niewłaściwie funkcjonujących komórek zdolnych obejść zabezpieczenia układu odpornościowego, mamy do czynienia z nowotworem złośliwym.

Gdy guz rośnie, ogranicza przepływ krwi zawierającej tlen i inne cenne substancje odżywcze. Zdolność komórki rakowej do fermentowania glukozy pozwala jej przetrwać i rozwijać się w środowisku hipoksycznym (niskotlenowym). Ten stan obniżonej zawartości tlenu zmienia metabolizm komórek, wspiera proces ich namnażania się, zwiększa inwazyjność nowotworu i pobudza rozwój nowych naczyń krwionośnych (zjawisko to zwie się angiogenezą) doprowadzających substancje odżywcze do guza. Głównym produktem ubocznym procesu fermentacji jest kwas mlekowy. Jest on toksyczny, więc zostaje szybko przetoczony do mikrośrodowiska, czyli obszaru bezpośrednio przylegającego do komórek. Nowotwór dobrze rozwija się w zakwaszonym i zaognionym środowisku, a choroba szybko postępuje.

Co więcej, rozregulowany metabolizm w komórkach rakowych prowadzi do produkcji o wiele większej ilości reaktywnych form tlenu, które z kolei jeszcze bardziej uszkadzają już nieodpowiednio funkcjonujące mitochondria i dodatkowo zakłócają pracę komórek oraz przyspieszają rozwój choroby (taka sytuacja ma miejsce nie tylko w przypadku nowotworów, ale także wielu innych chorób).

To, że chore komórki skupiają się na bardziej prymitywnym procesie zdobywania paliwa, nie miałoby sensu, gdyby nie fakt, że fermentują one bardzo duże ilości glukozy, o wiele większe niż w przypadku zdrowych komórek. Tempo glikolizy w komórkach rakowych jest zwykle od 10 do 15 razy wyższe niż w przypadku normalnych komórek. Żeby coś takiego mogło funkcjonować, komórki rakowe potrzebują sposobu na dostarczenie większych ilości glukozy do komórek. Osiągają ten cel poprzez zwiększanie ilości transporterów glukozy i receptorów insuliny na powierzchni komórki. Pamiętaj o tym następnym razem, gdy usłyszysz o nowotworach pochłaniających glukozę.

Warto pamiętać, że Warburg zidentyfikował ten proces na początku XX wieku. W gruncie rzeczy jego obserwacje stanowiły narodziny teorii dotyczącej metabolicznego podłoża chorób nowotworowych i przez jakiś czas badacze przyglądali się temu zagadnieniu. Jednak w latach 50. James Watson i Francis Crick odkryli podwójną helisę DNA, co osłabiło entuzjazm wobec teorii Warburga. Odkrycie w latach 70. mutacji w genomie komórek rakowych sprawiło, że ogromna większość zainteresowanych skłoniła się ku przekonaniu o genetycznych przyczynach raka.

Zmiana postrzegania natury nowotworów skupiła uwagę badaczy na identyfikowaniu tych mutacji DNA, które miały związek z inicjowaniem i rozwojem choroby. Jak wynika ze współczesnych materiałów prasowych, środowisko medyczne i naukowe wciąż wydaje się oczarowane wizją opracowania leków wycelowanych w konkretne mutacje. Podobne nastawienie cechuje opinię publiczną. Któż z nas nie chciałby leku na raka w postaci pigułki? Jednak dziesięciolecia badań i miliardy dolarów poświęcone na ten cel nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Innymi słowy, prawdziwi ludzie chorujący na prawdziwe choroby nowotworowe wciąż umierają.

Na szczęście nie wszyscy całkowicie poddali się przekonaniu, że przyczyną raka są geny. Niektórzy błyskotliwi i utalentowani badacze od dawna pracują nad zmianą paradygmatu. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej na temat ich odkryć i wysiłków, polecam książkę Travisa Christoffersona Tripping over the Truth. Dowiesz się z niej o obecnych liderach badań nad teorią metabolicznego podłoża nowotworów: dr. Thomasie Seyfriedzie, pionierze z Boston College, oraz dr. Dominicu D’Agostinie z University of South Florida.

RAK JAKO ZABURZENIE METABOLIZMU MITOCHONDRIÓW

W pracy opublikowanej w czasopiśmie „Frontiers in Cell and Developmental Biology” dr Seyfried opisuje intrygujące badania polegające na transferze jąder komórkowych5. W trakcie tych eksperymentów tworzono hybrydy cytoplazmatyczne (cybrydy), przeszczepiając jądro z komórek rakowych do komórek z normalną cytoplazmą. W rezultacie zdrowe komórki rozmnażały się i przetrwały pomimo jądra ze zmutowanym DNA. W innym przypadku stworzono cybrydy poprzez przeszczepienie zdrowego jądra do komórek rakowych zawierających cytoplazmę charakteryzującą się efektem Warburga (nadmierna fermentacja glukozy). Te komórki również zachowały zdolność mnożenia się, chociaż większość z nich nie przetrwała. Dr Seyfried pisze: „Podsumowując, informacje tu zaprezentowane potwierdzają tezę, że rak bierze się z uszkodzeń mitochondriów znajdujących się w cytoplazmie, a nie z uszkodzeń genomu znajdującego się w jądrze”.

Zachęcam do zgłębienia zagadnień związanych z mitochondriami, ale być może zamiast patrzeć na całą sprawę z punktu widzenia naukowców, warto przeczytać książkę Nicka Lane’a Power, Sex, Suicide: Mitochondria and the Meaning of Life. To fascynująca pozycja! Po przeczytaniu jej jeszcze mocniej uświadomiłam sobie „nieprawdopodobność mojej własnej egzystencji”.

Reakcja zapalna

Reakcja zapalna to jeden z fundamentalnych procesów wywoływanych przez układ immunologiczny, będących normalną i niezbędną częścią życia. Dzięki niej katar mija po tygodniu, a rany po ostrych krawędziach kartek papieru nie powodują zgonu, choć bakterie przenikają wówczas do naszego organizmu. Gdy reakcja zapalna funkcjonuje prawidłowo, nasz układ odpornościowy może szybko przywrócić organizmowi równowagę. Jeśli jednak mechanizm ten nie działa jak należy, nieustannie wywołuje zapalenie, produkując nadmierne ilości prozapalnych białek zwanych cytokinami. Cytokiny są niezbędną częścią naszego mechanizmu obrony, ponieważ pomagają w określaniu, których intruzów w naszym organizmie należy zlikwidować. Nadmierne wytwarzanie tych białek wywołuje spustoszenie w organizmie i prowadzi do przewlekłych stanów zapalnych, co może pobudzić rozwój nowotworów i innych chorób przewlekłych. Wspaniałym i bardzo pożytecznym skutkiem ubocznym przestrzegania zrównoważonej diety ketogenicznej jest fakt, że pod wpływem ciał ketonowych obniża się poziom prozapalnych cytokin. Gdy do pozyskiwania energii wykorzystywane są ketony zamiast glukozy i kwasów tłuszczowych, normalne komórki produkują mniejsze ilości reaktywnych form tlenu. Komórki rakowe mają jednak uszkodzone mitochondria, które nie pozwalają im na skuteczne wykorzystywanie szlaków ketogenezy. Większość komórek nowotworowych produkuje też mniej enzymów potrzebnych do wykorzystywania ketonów jako źródła energii, co dodatkowo zwiększa ich wrażliwość na stres metaboliczny6.

Nadzór immunologiczny to proces wyszukiwania i likwidowania niewłaściwie funkcjonujących lub uszkodzonych komórek. Gdy nasz układ odpornościowy działa prawidłowo, proces ten odbywa się bez przeszkód. Czasami jednak uszkodzone komórki przybierają postać, która pozwala im uniknąć wykrycia, zwłaszcza jeżeli działanie układu immunologicznego zostało zakłócone. Takie komórki mogą wówczas rozwijać jeszcze więcej mutacji pomagających im przetrwać, a to prowadzi do rozwoju prawdziwej choroby nowotworowej.

Wszystkie rodzaje raka wykorzystują mutacje, dzięki którym unikają unicestwienia przez układ odpornościowy. Hipoteza „fuzji hybryd” związana z przerzutami komórek rakowych idzie jeszcze dalej – spekuluje się w niej, że makrofagi naciekające, rodzaj komórek układu odpornościowego, uaktywniają się w znacznej odległości od miejsca narodzin. Przyczynia się to do kaskady reakcji zapalnych, która może doprowadzić do szybkiego i niekontrolowanego rozwoju choroby i gwałtownego pogorszenia się stanu pacjenta. Im bardziej rozprzestrzeni się choroba, tym więcej ognisk zapalnych powoduje i tym trudniej przywrócić równowagę. Radioterapia i chemioterapia mają działanie proutleniające, czyli oszałamiają dysfunkcyjne komórki rakowe, tworząc tak wiele reaktywnych form tlenu, że terapia bezpośrednio niszczy raka. Wiąże się to jednak z uszkodzeniami zdrowych komórek znajdujących się w pobliżu, a to przyczynia się do powstawania nowych ognisk zapalnych.

Chemioterapia bierze na cel komórki, które szybko się rozmnażają (komórki rakowe), ale niestety przy okazji powoduje śmierć zdrowych, szybko namnażających się komórek błony śluzowej przewodu pokarmowego na całej jego długości (od ust po odbyt). To z kolei zakłóca równowagę mikroflory, powoduje zanik apetytu oraz problemy z trawieniem i wchłanianiem substancji odżywczych. Konwencjonalna opieka żywieniowa oferowana przez kliniki onkologiczne skupia się głównie na łagodzeniu tych skutków ubocznych. Gdy weźmiemy pod uwagę, że co najmniej 70% aktywności immunologicznej ma związek z układem pokarmowym, otrzymamy wyraźny obraz efektu domina cechującego terapie konwencjonalne.

Chemio- i radioterapia w znacznym stopniu wzmagają reakcje zapalne. To dlatego w tak wielu przypadkach przed i po terapii stosuje się leki sterydowe łagodzące stany zapalne. Niestety hamują one również funkcje układu immunologicznego, a to bardzo niepożądany skutek uboczny obniżający odporność na codzienne infekcje. Co więcej, czasami profilaktycznie stosuje się także antybiotyki. Jak z pewnością wiesz, one również powodują skutki uboczne, na przykład działają destrukcyjnie na ochronną mikroflorę jelitową (unicestwiana jest także mikroflora pochwy, co zwiększa podatność kobiet na infekcje i powoduje konieczność dodatkowej opieki). Czy już dostrzegasz wyłaniający się z tego obrazu schemat?

Nie twierdzę, że nie mamy innego wyboru. Nie powinniśmy wybierać między alternatywnymi terapiami (takimi jak dieta czy nietoksyczne leki) a otrzymywaniem konwencjonalnej opieki zdrowotnej. W praktyce większość moich pacjentów, często z pomocą onkologów integracyjnych, skutecznie łączy oba podejścia, aby stworzyć spersonalizowany plan leczenia zapewniający lepsze rezultaty.

Insulinooporność dolewa oliwy do ognia

Gdy ponad 50% twojej diety składa się z produktów zawierających węglowodany, głównym paliwem dla twojego organizmu jest glukoza. Wzrost poziomu glukozy we krwi daje sygnał znajdującym się w trzustce komórkom beta do wydzielania insuliny. Duże ilości insuliny są potrzebne do wyprowadzenia glukozy z krwiobiegu do komórek. Z czasem utrzymujący się wysoki poziom glukozy i insuliny może doprowadzić do insulinooporności. Mówiąc prostymi słowami, twoje komórki (zwłaszcza w wątrobie, mięśniach i tkance tłuszczowej) stają się mniej wrażliwe na sygnały insulinowe proszące o wpuszczenie glukozy. W rezultacie poziom glukozy i insuliny we krwi pozostaje wysoki. Podwyższony poziom glukozy i insuliny we krwi to markery wykorzystywane przy diagnozowaniu chorób związanych z insulinoopornością, w tym stanu przedcukrzycowego, cukrzycy typu 2 i zespołu wielotorbielowatych jajników (PCOS). Te markery kojarzone są też z podwyższonym ryzykiem wystąpienia wielu rodzajów nowotworów.

Jednym z mechanizmów tłumaczących związek insulinooporności z rakiem jest fakt, że insulinooporne komórki tłuszczowe wydzielają prozapalne cytokiny (w tym te biorące udział w reakcji immunologicznej). Skutkuje to przewlekłymi stanami zapalnymi, które uszkadzają błony komórkowe i DNA oraz modyfikują typowe procesy zachodzące w mitochondriach, w tym sygnalizację komórkową i mechanizmy naprawcze. To stwarza kolejne okazje do rozwoju nowotworów.

Przechodząc na dietę ketogeniczną, eliminujemy większość źródeł węglowodanów. To zmienia nasz metabolizm tak, aby nie bazował na glukozie jako głównym źródle paliwa. Obniżony poziom glukozy zmniejsza też nagłe wzrosty poziomu insuliny, co z kolei przyspiesza lipolizę, czyli rozkład tłuszczu. Skutkiem tego paliwem dla organizmu staje się tłuszcz. Produktami ubocznymi metabolizmu tłuszczu (pod nieobecność węglowodanów) są ciała ketonowe. Są one spalane skuteczniej niż glukoza czy kwasy tłuszczowe i produkują o wiele mniej reaktywnych form tlenu. Badania wykazały wręcz, że ketony, nawet przyjmowane w formie suplementu, potrafią obniżyć wiele markerów stanu zapalnego, w tym poziom niektórych prozapalnych cytokin kojarzonych z rozwojem chorób nowotworowych. To wiąże się z szeregiem korzyści i przyczynia do złagodzenia reakcji zapalnych będących pożywką dla raka. Kolejną zaletą diety niskowęglowodanowej jest to, że z czasem nasze komórki częściowo lub nawet w całości odzyskują dawną wrażliwość na insulinę.

Terapia celowana

Do niedawna większość leków przeciwnowotworowych miała postać chemioterapii zmierzającej do zniszczenia szybko rozmnażających się komórek. Jak już pisałam, takie działania istotnie wpływały na zwykłe, zdrowe komórki. To sprawiło, że obietnica „terapii celowanych” w leczeniu nowotworów wydawała się bardzo atrakcyjna, jednak nie można pomijać ich ważnych ograniczeń i wad. W przeciwieństwie do zwykłego niszczenia komórek, inibitory kinazy białkowej, grupa leków wykorzystujących najnowsze zdobycze nauki w walce z rakiem, blokują pewne enzymy kojarzone z rozwojem określonych typów nowotworów. Do takich leków zaliczamy afatynib (Giotrif), który wpływa na receptor czynnika wzrostu (receptor nabłonkowego czynnika wzrostu – EGFR) w niedrobnokomórkowym raku płuc, oraz bewacyzumab (Avastin), który hamuje aktywność naczyniowo-śródbłonkowego czynnika wzrostu A (VEGF-A) charakteryzującego się nadekspresją w wielu rodzajach nowotworów.

WPŁYW INHIBITORÓW KINAZY BIAŁKOWEJ NA METABOLIZM GLUKOZY

Gdy po raz pierwszy dowiedziałam się o wpływie inhibitorów kinazy białkowej na metabolizm glukozy, od razu zaczęłam się zastanawiać, czy to może być jeden z mechanizmów, który przyczynił się do wykorzystywania tego procesu w leczeniu nowotworów. Praca naukowa opublikowana w należącym do brytyjskiego Towarzystwa Endokrynologicznego czasopiśmie „Endocrine-Related Cancer” opisuje grupę ludzi cierpiących zarówno na choroby nowotworowe, jak i na cukrzycę. Osoby te doświadczyły obniżenia poziomu glukozy będącego skutkiem ubocznym działania inhibitorów kinaz o szerokim spektrum aktywności7. Leczenie tymi substancjami sprawiło, że pacjenci byli w stanie zredukować ilość potrzebnej im insuliny. Wiemy, że zarówno insulina, jak i kojarzony z nią hormon o nazwie insulinopodobny czynnik wzrostu typu 1 (IGF-1) pobudzają rozwój nowotworów, więc logiczne jest, że ten efekt w postaci obniżenia poziomu insuliny mógł być jednym z powodów, dla których leki te są skuteczne w walce z nowotworami. Jeżeli tak, to czy nie rozsądnie byłoby zastosować dietę ketogeniczną jako uzupełnienie tradycyjnej terapii?

Natknęłam się również na wyniki badania opublikowane w „Cell Death and Disease”. Dowiodło ono, że komórki gruczolakoraka trzustki, które przetrwały leczenie za pomocą aksytynibu (Inlyta) – inhibitora kinazy białkowej – cechowały się sporym wzrostem tempa zużywania glukozy, co przyczyniło się do wzrostu zakwaszenia mikrośrodowiska nowotworu8. Jak wspomniałam wcześniej, takie zakwaszenie przyczynia się do nasilenia reakcji zapalnych i dalszego rozwoju raka.

Choć te leki przeciwnowotworowe powodują mniej stanów zapalnych niż chemio- i radioterapia, wywołują szereg istotnych krótkoterminowych skutków ubocznych. Długofalowe skutki uboczne nie są jeszcze w pełni zbadane – w jednej z prac (opisanej w ramce „Wpływ inhibitorów kinazy białkowej na metabolizm glukozy”, s. 38) naukowcy wspominają o negatywnych następstwach związanych z hormonami, w tym z zakłóconym funkcjonowaniem tarczycy, metabolizmem kostnym i czynnością nadnerczy. Jednak w kontekście niniejszej książki najważniejszy jest fakt, że wspomniane leki często wiążą się ze zmianami w metabolizmie glukozy, w tym z hiper- i hipoglikemią. Następstwa te nie muszą wynikać z oddziaływania tych leków, ale nie zostało to jeszcze zbadane.

NISZCZENIE A UJARZMIANIE UKŁADU IMMUNOLGICZNEGO

Obecnie medycyna wciąż pokłada ufność w tradycyjnych metodach związanych z zatruwaniem raka. W książce Tripping over the Truth Travis Christofferson opisuje pracę lekarzy, którzy badali terapeutyczny potencjał gazu musztardowego. W połowie lat 40. po wstrzyknięciu tego związku myszom doświadczalnym potwierdzono, że w sposób istotny ogranicza on rozwój nowotworów węzłów chłonnych. Kolejny krok polegał na podaniu gazu musztardowego człowiekowi cierpiącemu na chłoniaka nieziarniczego w zaawansowanym stadium rozwoju. Okazało się, że stan pacjenta się poprawił. Był to zwiastun początku epoki chemioterapii.

Ten oraz wiele innych rodzajów chemioterapii w istocie niszczył komórki rakowe, ale wywoływał przy tym tak wielkie spustoszenia w organizmie, że ludzie często umierali w wyniku terapii, a nie choroby. Współczesna chemioterapia jest zwykle mniej toksyczna dla człowieka, ale wciąż skutkuje uszkodzeniami, których praktycznie nie da się odwrócić. U wielu osób przechodzących tradycyjną chemioterapię znacznie pogarszają się wyniki badań morfologii krwi obwodowej oraz drastycznie spada odporność nawet na najmniej groźne choroby, takie jak przeziębienie czy sezonowa grypa. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych.

Najbardziej ekscytującym i potencjalnie korzystnym odkryciem współczesnej medycyny konwencjonalnej mogą się okazać badania nad wykorzystaniem komórek układu odpornościowego do wykrywania i niszczenia raka. Choć wczesne prace na tym polu wyglądają obiecująco, badacze zauważają, że tego typu terapia może wywoływać szereg chorób autoimmunologicznych9. Z tego powodu zapewne miną lata lub wręcz dziesięciolecia, zanim metoda ta zostanie odpowiednio dopracowana. Dodatkową wadą jest olbrzymi koszt dostępu do takich nowych terapii.

Inhibitory kinazy białkowej są zaprojektowane tak, aby blokować konkretne szlaki metaboliczne raka (oraz kilku innych chorób), ale w żaden sposób nie eliminują przyczyn choroby. Rak to bardzo heterogeniczne zjawisko, co oznacza, że te z komórek rakowych, które nie mają defektów szlaku metabolicznego, pozostaną odporne na tak specyficznie działający lek (nie będzie miał on na nie wpływu). Poza tym komórki nowotworowe bardzo szybko ewoluują i mutują w celu przystosowania się do nowych warunków.

Kolejną wadą terapii za pomocą kinazy białkowej i innych współczesnych rodzajów terapii celowanej jest fakt, że – poza paroma wyjątkami – agresywne komórki nowotworowe wyglądem i zachowaniem często przypominają komórki macierzyste. Oznacza to, że wykształcają u siebie cechy zakłócające typowe mechanizmy kontroli rozwoju i namnażania komórek. Dzięki temu mogą rozwijać się bez żadnych przeszkód. Jak dotąd nie wynaleziono leku, który skutecznie pokonałby nowotworowe komórki macierzyste.

Może to jednak ulec zmianie za sprawą prowadzonych przez dra Seyfrieda przedklinicznych badań na myszach. Wyniki pokazują, że jednoczesne skoncentrowanie uwagi na glukozie i glutaminie to integralna część niezwykle skutecznej i stosunkowo nietoksycznej terapii metabolicznej wymierzonej przeciwko głównym szlakom energetycznym komórek rakowych i jednocześnie wspierającej wydajność energetyczną zdrowych komórek oraz tkanek. Podwójna korzyść w walce z rakiem! Niezwykle istotne prace dra Seyfrieda i jego kolegów opisano w czasopiśmie „Nutrition and Metabolism”10 z 2017 roku.

1. Ledford H., End of cancer-genome project prompts rethink, „Nature”, 2015;517(7533):128–129, doi:10.1038/517128a.

2. Hanahan D., Weinberg R. A., The hallmarks of cancer, „Cell”, 2000;100(1):57–70. doi:10.1016/s0092-8674(00)81683-9.

3. Hanahan D., Weinberg R., Hallmarks of cancer: the next generation, „Cell”, 2011;144(5): 646–674, doi:10.1016/j.cell.2011.02.013.

4. Seyfried T.N., Mukherjee P., Targeting energy metabolism in brain cancer: review andhypothesis, „Nutr Metab”, 2005;2:30, doi:10.1186/1743-7075-2-30.

5. Seyfried T. N., Cancer as a mitochondrial metabolic disease, „Front Cell Dev Biol”, 2015;3:43, doi:10.3389/fcell.2015.00043.

6. Chang H.T., Olson L., Schwartz K. A., Ketolytic and glycolytic enzymatic expression profiles in malignant gliomas: implication for ketogenic diet therapy, „Nutr Metab”, 2013;10(1):47, doi:10.1186/1743-7075-10-47.

7. Lodish M.B., Stratakis C.A., Endocrine side effects of broad-acting kinase inhibitors, „Endocr Relat Cancer”, 2010;17(3):R233–R244, doi:10.1677/erc-10-0082.

8. Hudson C.D., Hagemann T., Mather S.J., et al. Resistance to the tyrosine kinase inhibitor axitinib is associated with increased glucose metabolism in pancreatic adenocarcinoma, „Cell Death Dis” 2014;5(4):e1160, doi:10.1038/cddis.2014.125.

9. Linneberg A., Madsen F., Skaaby T., Allergen-specific immunotherapy and risk of autoimmune disease. „Allergy Clin Immunol”, 2012;12(6):635–639, doi: 10.1097/ACI.0b013e3283588c8d.

10. Seyfried T.N., Yu G., Maroon J.C., et al. Press-pulse: a novel therapeutic strategy for the metabolic management of cancer, „Nutr Metab (Lond)”, 2017;14(19), doi:10.1186/s12986-017-0178-2.