Denacjonalizacja pieniądza - Friedrich August von Hayek - ebook

Denacjonalizacja pieniądza ebook

Friedrich August von Hayek

4,0

Opis

Napisana ponad czterdzieści lat temu rozprawa o pieniądzach i wolności osobistej, która dziś inspiruje miłośników kryptowalut na całym świecie.

 

Pierwszy polski przekład pracy Friedricha Augusta von Hayeka opublikowanej pierwotnie w 1976 i 1978 (wersja poszerzona) roku przez londyński Institute of Economic Affairs. Autor przedstawia koncepcję zniesienia rządowego monopolu na emisję pieniądza oraz kreśli wizję spontanicznego ładu ekonomicznego, w którym wiele równoległych walut emitowanych przez prywatne, nastawione na zysk podmioty konkuruje o względy użytkowników. Dowodzi, że implementacja jego projektu mogłaby nie tylko stworzyć stabilny system walutowy, lecz także przyczynić się do zabezpieczenia ludzkiej wolności przed tyrańskimi zakusami rządów.

 

Polskie wydanie otwiera wprowadzenie Jakuba Chmielniaka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 219

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

denacjonalizacja pieniądza

 

 

Friedrich August von Hayek

 

denacjonalizacja pieniądza

Wersja rozszerzona

 

 

Analiza teoretyczna i praktyczna walut równoległych

 

przekład i wprowadzenie

Jakub Chmielniak

 

 

 

Kraków 2019

 

 

 

 

 

 

Dane oryginału

Denationalisation of Money. The Argument Refined. An Analysis of the Theory and Practice of Concurrent Currencies

 

Third Edition

First published by the Institute of Economic Affairs, London, in 1990

 

© Copyright by The Institute of Economic Affairs 1976, 1978, 1990

© Copyright for the translation by Jakub Chmielniak, 2019

All rights reserved

 

Konsultacja naukowa przy Wprowadzeniutłumacza: dr Paweł Armada

Redakcja: Ilona Turowska

Korekta: Animi2

Projekt typograficzny, skład, ebook: Wojciech Bryda

Projekt okładki: Mateusz Maleńki

 

Książkę złożono pismem Minion Pro, zaprojektowanym przez Roberta Slimbacha w 1990 roku dla Adobe Systems jako krój cyfrowy.

 

isbn 978-83-66303-16-4

 

Wydawca: Fundacja Lethe, ul. Świętej Teresy 2/5, 31-162 Kraków

[email protected]

fundacjalethe.pl

 

Animi2 jest imprintem Fundacji Lethe

Nasze książki znajdziesz na animi2.com

 

[…] Jeśli

Choroba wkracza w ostateczne stadium,

Lekarz stosuje ostateczne środki

Lub zgoła żadnych.

William Shakespeare, Hamlet (akt iv, scena iii),

przeł. Stanisław Barańczak

 

Spis treści

wprowadzenie tłumacza: friedrich august von hayek i proroctwo kryptowaluty

wprowadzenie autora

uwaga do wydania drugiego

i praktyczna propozycja

wolny handel pieniądzem

propozycja bardziej praktyczna niż utopijna waluta europejska

wolny handel w bankowości

powstrzymanie rządów przed ukrywaniem deprecjacji

ii upowszechnienie fundamentalnej zasady

konkurencja między walutami pomijana przez ekonomistów

początkowe zalety rządowego monopolu na emisję pieniądza

iii geneza rządowego uprawnienia do produkcji pieniądza

rządowy certyfikat wagi i czystości metali

pojawienie się pieniądza papierowego

polityczne oraz techniczne możliwości kontroli pieniądza papierowego

monopol na pieniądz jako podpora władzy rządowej

iv notoryczne nadużywanie rządowych prerogatyw

historia w znacznej mierze jest historią inflacji wywołanej przez rządzących

deflacja we wczesnym średniowieczu: lokalna czy tymczasowa

absolutyzm powstrzymał starania kupców zmierzające do stworzenia stabilnego pieniądza

v mistyka prawnego środka płatniczego

obalenie przesądu dzięki pieniądzom spontanicznym

preferencja dla prywatnego pieniądza

prawny środek płatniczy wywołuje niepewność

podatki i umowy

vi nieporozumienie związane z prawem kopernika-greshama

vii ograniczone doświadczenie z równoległymi walutami i monetami handlowymi

waluty równoległe

monety handlowe

viii dopuszczenie do obiegu prywatnych walut tokenowych

prywatny szwajcarski „dukat”

stała, ale nieusztywniona wartość

kontrola wartości poprzez konkurencję

ix konkurencja między bankami emitującymi różne waluty

owoce konkurencji

„tysiąc psów gończych” – czujna prasa

trzy pytania

x dygresja na temat definicji pieniądza

brak jednoznacznego rozróżnienia między pieniądzem i niepieniądzem

pseudodokładność, miara statystyczna i prawda naukowa

fikcja prawna i wadliwa teoria ekonomiczna

znaczenia i definicje

xi możliwość kontroli wartości konkurencyjnej waluty

kontrola poprzez kupno/sprzedaż i (krótkoterminowe) pożyczki

obecna polityka emisyjna

kluczowy czynnik: potrzeba oszczędzania

czy konkurencja zaburzyłaby system?

czy pasożytnicze waluty mogłyby przeszkodzić w kontroli wartości innych walut?

xii jaki rodzaj waluty wybrałoby społeczeństwo?

cztery cele korzystania z pieniędzy

1. Zakupy gotówkowe

2. Zachowanie rezerwy na przyszłe potrzeby

3. Standard odroczonych płatności

4. Niezawodna jednostka rozliczeniowa

xiii która wartość pieniędzy?

„stabilna wartość pieniądza”

błędy równoważenia

kryteria wyboru

decydująca znowu będzie skuteczność księgowania

hurtowe ceny towarów jako standard wartości dla walut w regionach międzynarodowych

xiv nieprzydatność teorii ilościowej dla naszych celów

podejście oparte na zasobach kasowych…

…oraz na szybkości obiegu

wzmianka na temat „monetaryzmu”

dlaczego indeksacja nie zastąpi stabilnej waluty

dowody historyczne

xv pożądane zachowanie podaży waluty

podaż waluty, stabilne ceny oraz równoważność inwestycji i oszczędności

fikcyjne „pieniądze neutralne”

zwiększone zapotrzebowanie na płynność

xvi wolna bankowość

jedna waluta krajowa, a nie kilka konkurencyjnych walut

depozyty na żądanie są jak banknoty lub czeki

nowa kontrola nad walutami, nowe praktyki bankowe

sprzeciw wobec nowego systemu ze strony uznanych bankierów…

…i szaleńców bankowych

problem „drogocennych” (stabilnych) pieniędzy

xvii koniec z ogólną inflacją i deflacją?

nie istnieje coś takiego jak inflacja kosztowa powiązana z ceną ropy (lub jakąkolwiek inną)

problem sztywnych cen i płac

błąd „korzystnej łagodnej inflacji”

odpowiedzialność za bezrobocie spoczywałaby na związkach zawodowych

zapobieganie ogólnej deflacji

xviii polityka pieniężna ani potrzebna, ani możliwa

rząd głównym źródłem niestabilności

polityka pieniężna przyczyną recesji

rząd nie może działać w interesie ogólnym

koniec problemów z bilansem płatniczym

wciągający nałóg tanich pieniędzy

zniesienie banków centralnych

brak ustalania stóp procentowych

xix lepsza dyscyplina niż stałe ceny wymiany

nie chrońmy urzędowej waluty przed konkurencją

lepsza nawet niż złoto – „chwiejna kotwica”

konkurencja zapewni lepsze pieniądze niż rząd

niepotrzebny jest monopol rządowy na pieniądze

pieniądz papierowy – akceptowany dobrowolnie a narzucony

xx czy powinny istnieć oddzielne obszary walutowe?

waluty narodowe nie są nieuniknione ani pożądane

sztywność stawek płac: podniesienie krajowej struktury cenowej nie jest rozwiązaniem

stabilny poziom cen krajowych może zakłócić działalność gospodarczą

xxi wpływ na finanse rządu i jego wydatki

dobre krajowe pieniądze są niemożliwe w ustroju demokratycznym ze względu na interesy grup społecznych

monopol rządowy na wydatki pieniężne i rządowe

pieniądze rządowe i niezbilansowane budżety

władza rządu nad pieniędzmi ułatwia centralizację

xxii problemy przejścia

zapobieganie szybkiej deprecjacji waluty do tej pory wyłącznej

wprowadzanie nowych walut na raz, nie stopniowo

zmiana polityki dotyczącej banków komercyjnych

xxiii ochrona przed państwem

presja na powrót do krajowych monopoli monetarnych

powrót rządowej kontroli przepływów walutowych i kapitałowych

xxiv długofalowe perspektywy

możliwość wielości podobnych walut

zachowanie standardu pożyczki długoterminowej, nawet jeśli waluta straciłaby swoją wartość

nowe ramy prawne dla bankowości

xxv wnioski

standard złota nie jest rozwiązaniem

źródłem dobrych pieniędzy może być tylko czyjś interes, a nie dobra wola

czy możliwa jest konkurencyjna waluta papierowa?

ruch wolnych pieniędzy

zagadnienia do dyskusji

apendyks: upadek papierowego pieniądza (1950-1975)

bibliografia

wprowadzenie tłumacza: friedrich august von hayek i proroctwo kryptowaluty

Nie każdy słyszał o Friedrichu Auguście von Hayeku. Nie jest to jednak postać zupełnie nieznana. Przeciwnie, jak na nieżyjącego teoretyka nowoczesnej gospodarki cieszy się niesłabnącą popularnością i szacunkiem. Kojarzą go zwłaszcza ci, którzy szukają poważnego uzasadnienia dla obrony idei wolności ekonomicznej oraz dla druzgocącej krytyki tego sposobu myślenia, który charakteryzuje dzisiejszych socjalistów, etatystów, czy jakkolwiek ich nazwiemy. Jest więc Hayek autorytetem dla tzw. wolnorynkowców. Może być kimś więcej.

Autor Denacjonalizacji pieniądza urodził się w 1899 roku w Wiedniu. W ciągu swojego długiego życia (zmarł w roku 1993) mieszkał i pracował naukowo w Austrii, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Powiedzieć o jego losach, że były burzliwe, to prawie nic nie powiedzieć. Hayek przeżył kilka różnych epok, mając przy tym sposobność obserwowania i badania całej naszej cywilizacji w dobie najbardziej dynamicznych przemian – dotyczących zarówno rozwoju technologii, jak i życia społecznego. Piękne dzieciństwo w łonie dogasającej belle époque przerwała mu I wojna światowa, niosąca upadek starego porządku. Już jako dojrzały człowiek i wykształcony ekonomista oglądał na własne oczy dochodzenie do władzy socjalistów, faszystów i nazistów, okropności ii wojny światowej, kształtowanie się powojennej wersji ładu globalnego – świata podzielonego między amerykańskiego hegemona i aspirujące supermocarstwo radzieckie; znał niebo pełne zeppelinów, znał też nadzieje i trwogi kolejnych dekad – ery atomu; za jego życia przekroczona została prędkość dźwięku, człowiek wylądował na Księżycu, zadziałał projekt integracji europejskiej, rozbrzmiały pierwsze akordy powszechnej komputeryzacji, a ostatecznie nastąpił upadek żelaznej kurtyny – symboliczna przegrana (jak się wydawało) tego wszystkiego, z czym walczył jako naukowiec i intelektualista. Wydarzenia te odcisnęły, rzecz jasna, wyraźne piętno na postrzeganiu przezeń skądinąd palących zagadnień. Stąd refleksja Hayeka łączy w sobie te dwa zasadnicze elementy: z jednej strony antytotalitaryzm (który dla ekonomisty staje się antysocjalizmem), z drugiej – pełne oddanie sprawie wolności indywidualnej; przy czym chodzi tu o szlachetny typ indywidualizmu, który jednocześnie promuje odpowiedzialność jednostki za własne poczynania, czy to w wymiarze czysto ekonomicznym, czy też politycznym i moralnym. Hayek myśli i pisze z rozmachem. Niektórzy nazywają go wręcz „największym filozofem wolności xx wieku”1. Jego intelektualny, czy nawet duchowy, wpływ na kluczowych decydentów świata zachodniego nie budzi wątpliwości2.

Denacjonalizacja pieniądza to pierwszy polski przekład pracy mniej znanej, należącej do schyłkowego okresu twórczości Hayeka. Napisał ją, jak sam tłumaczy we wstępie, w przerwie między kolejnymi tomami swojego opus magnum, Law, Legislation and Liberty. Sam temat książki skądinąd dobrze wpisuje się w kierunki dociekań austriackiej szkoły ekonomii, z której Hayek się wywodzi. Począwszy od Zasady ekonomii Carla Mengera poprzez twórczość Eugena von Böhm-Bawerka po Teorię pieniądza i kredytu Ludwiga von Misesa i oczywiście teksty samego Hayeka – kwestie kształtowania się cen, pieniądza i inflacji stanowiły sam środek zainteresowań badawczych, będąc jednocześnie naukowym punktem wyjścia dla całej krytyki socjalizmu. W Denacjonalizacji pieniądza Hayek dotyka jednak strun, na których dotąd nikt nie grał, i okazuje się na pewnym obszarze prekursorem, albo i – prorokiem.

Hayek jest, innymi słowy, zapomnianym łącznikiem pomiędzy najważniejszymi ustaleniami dwudziestowiecznej ekonomii a rzeczywistością nieuchronnych zmian, jakie dotykają dzisiaj rynki finansowe w związku z pojawieniem się kryptowalut. To właśnie autor Denacjonalizacji pieniądza pierwszy3 stwierdził wyraźnie, że cykl koniunkturalny4 – czyli największa zmora gospodarki kapitalistycznej, dająca podstawy największej liczbie najpoważniejszych zarzutów i służąca przeto jako woda na młyn wszystkich zwolenników gospodarki planowej i interwencjonizmu państwowego – ma swoje źródło w niczym innym, jak w centralnym sterowaniu emisją pieniądza, czyli w odwiecznym monopolu władzy na zaopatrywanie społeczeństwa w środki płatnicze. Mając na względzie to, iż od zawsze zaspokajanie rozmaitych potrzeb rządów – zarówno książąt czy republik średniowiecznych, monarchii absolutnych, jak i współczesnych demokracji – wiązało się bądź to z fałszowaniem pieniądza metalowego, bądź też z inflacją pieniądza fiducjarnego5, Hayek postuluje denacjonalizację (tj. odpaństwowienie, „odrządowienie”) pieniądza i uwolnienie kreatywnych sił wolnego rynku; całkowitą zatem zmianę reguł gry – na rzecz obywateli. I otóż można sądzić, że ten postulat, sformułowany w latach siedemdziesiątych xx wieku, doczekał się (początków) realizacji ponad trzydzieści lat później. Dziś, kiedy działanie kryptowalut staje się pierwszorzędnym problemem ekonomicznym i zapewne wielką szansą, trudno powstrzymać się od żartobliwej sugestii, że to Friedrich August von Hayek jest tajemniczym Satoshim Nakamoto, twórcą bitcoina. Mówiąc zaś zupełnie poważnie, daje on gotowe, solidne i konkretne ustalenia teoretyczne, jakich brakowało dotychczas w rozmowach i debatach toczonych przez entuzjastów waluty alternatywnej. Lektura Denacjonalizacji pieniądza zdaje się więc niemalże obowiązkiem każdego, kto na serio interesuje się zmianą paradygmatu monetarnego – ideą pełnej demonopolizacji.

Długowieczny Hayek mógł bardzo wiele razy naocznie przekonać się o tym, czym jest cykl koniunkturalny oraz jakie są konsekwencje nadmiernej inflacji wywołanej nieodpowiedzialną polityką rządów. Zmiany w polityce monetarnej europejskich mocarstw, powstanie banków centralnych i związane z tym majstrowanie przy parytecie złota sprawiły, że w samym dwudziestoleciu międzywojennym skrajnie wysoka inflacja występowała w takich krajach, jak Niemcy (Republika Weimarska) czy Austria, o czym nasz autor opowiada w pierwszej części Denacjonalizacji pieniądza,wprowadzając czytelnika w kontekst historyczny swoich monetarnych rozważań. Dziś dobrze wiemy, że cykle koniunkturalne nie skończyły się w latach trzydziestych, a kryzysy pojawiają się regularnie. Wystarczy wspomnieć ostatni z nich, kryzys finansowy z lat 2007-2009, po którym wiele gospodarek nadal się nie odbudowało, a którego długotrwałe efekty w postaci zadłużenia strefy euro trwają do teraz. Zdaniem Hayeka, który opiera się przede wszystkim na teorii cyklów koniunkturalnych Misesa z roku 1912, powodem ciągłego powrotu fali kryzysowej jest centralne sterowanie procesami gospodarczymi. Jego genezę wyjaśnia nam w następujący sposób: wszechobecny dziś monopol władzy na emisję pieniądza, który na skutek dowolnego sterowania i rozporządzania wydatkami rządowymi umożliwia centralne regulowanie gospodarki, a także rozrost aparatu państwowego (od administracji do instytucji państwa totalitarnego), ma swoje źródła w odwiecznym przywileju, jaki przysługiwał królom, książętom i innym dysponentom władzy zwierzchniej. Ten przywilej, polegający przede wszystkim na uprawnieniu do bicia złotej monety, której wartość i nominał wyznaczał, gwarantował i zabezpieczał władca danego kraju, pozwalał (poza tym, że zdecydowanie ułatwiał wymianę gospodarczą między różnymi krajami) zdobywać środki na utrzymanie armii i dworu; dawało to ogólny wzrost potęgi i bogactwa na danym terytorium. Nic dziwnego zatem, że uprawnienia mennicze w filozofii politycznej określano jako zabezpieczające suwerenność władcy. Król Francji Ludwik xii dowiedział się wszak od marszałka Giana Giacoma Trivulzia, iż „trzy rzeczy trzeba przygotować […] do prowadzenia wojny – pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze”6, a wojny w średniowiecznej i nowożytnej Europie były bardzo częste.

Jak zauważa nasz autor, historia dostarcza niezliczonych dowodów na to, że opisywane przez niego uprawnienia były notorycznie nadużywane. Władcy potrzebujący gotówki na realizację swoich celów politycznych fałszowali wyemitowane monety, najczęściej przetapiając je na większą liczbę monet o tym samym nominale, ale o niższej zawartości kruszcu. Pamiętajmy, że w tamtych czasach pieniędzmi były kawałki złota lub srebra, których wartość stanowić miała ekwiwalent wykorzystanej ilości kruszcu; ta z kolei miała być gwarantowana przez władcę. Zdaniem Hayeka skłonność królów do fałszowania pieniądza nie różni się niczym – co do zasady – od skłonności nowoczesnych rządów do emisji nadmiernej ilości pieniądza z uwagi na potrzeby chwili (najczęściej wydatki socjalne rosną, gdy trzeba wygrać wybory lub z jakichś innych przyczyn doprowadzić do szybkiego usatysfakcjonowania którejś z grup społecznych), co sprzyja inflacji. Z kolei wraz z egzekucją rozwodu, który ogłoszono pomiędzy złotem i banknotem, cały ten proceder staje się poniekąd łatwiejszy. Mimo zaś wszelkich rewolucji, jakie wstrząsnęły Europą, nowoczesne rządy odziedziczyły po swoich poprzednikach „regalia” mennicze, tylko w zmienionej formie: jako instytucję banku centralnego. Banknoty (jeszcze jako czeki) pojawiły się, kiedy złoto przestało służyć za środek efektywnej wymiany, a ekspandujące gospodarki europejskie potrzebowały paliwa w postaci taniego kredytu dla międzynarodowych przedsięwzięć handlowych. Powołanie banków centralnych, czyli ciał rządowych zorientowanych na proces emisji pieniądza, następnie rozrośnięcie się wokół nich całych sfer bankowości – na czym w ogóle opiera się znana nam wersja gospodarki kapitalistycznej z jej systemem rezerwy cząstkowej i odgórną regulacją stóp procentowych (zatem naciskiem na zwiększenie lub zmniejszenie ilości środków kredytowych dostępnych na rynku) – przypieczętowało powstanie systemu odpowiedzialnego za ów dramat powracających recesji.

Ekonomiści, którzy przyłożyli rękę do tworzenia tego systemu (zawiązanie i upadek porozumienia Bretton Woods pozwoliły zakończyć proces „rozwodzenia się” pieniądza i złota), od początku zdawali sobie sprawę z wad i ograniczeń kredytowo-inflacyjnego mechanizmu gospodarki kapitalistycznej. Niemniej jednak wszyscy traktowali ten mechanizm jako inherentną, nieusuwalną wadę przyjętego rozwiązania, które na dodatek tak szybko zostało wprowadzone w życie w skali globalnej, że jakiekolwiek domaganie się jakiejś istotnej korekty po prostu mija się z celem. Według Hayeka – i na tym polega przełomowość jego hipotezy, waga intelektualnego proroctwa – sytuacja nie jest wcale beznadziejna; nie jesteśmy skazani na niekończące się nawroty kryzysów. Istnieje jedno rozwiązanie: należy odebrać z rąk rządów monopol na emisję pieniądza, należy uwolnić rynek i pozwolić prywatnym firmom emitować własne „dukaty”, których jakość w stosunku do innych walut będzie oceniana jak każdy inny produkt i każda inna usługa.

Ekspansja aparatu nowoczesnego państwa – jak twierdzi nasz autor – i jego opresyjność wobec obywateli (nowoczesna „socjalistyczność” zmierzająca do totalitaryzmu7) wynikają przede wszystkim z tego, iż rządy państw grają z obywatelami w nierówną grę. Każdy rząd, mając na względzie takie czy inne potrzeby – celem na przykład zwiększenia zasięgu swej władzy, przeprowadzenia renacjonalizacji czy choćby dla zaspokojenia żądań konkretnych grup społecznych – może wyemitować dowolną ilość pieniędzy. Wzrost inflacji, oznaczający zarazem wzrost cen towarów, stopniowo zmusza rządy do organizowania odgórnej kontroli cen niektórych produktów i dalszej waloryzacji wynagrodzeń „budżetowych” grup społecznych. Na początku, co ciekawe, inflacja zdaje się rodzić zasadniczo dobre skutki, gdyż pobudzenie konsumpcji wpływa na gospodarkę korzystnie. Z biegiem czasu rozstrojenie rynku powoduje jednakże, iż przedsiębiorstwa – działając na podstawie fałszywych sygnałów cenowych – źle planują swoje inwestycje i mylnie alokują pieniądze, co na dłuższą metę wywołuje falę bankructw, zubożenie obywateli i recesję. Wszystko to dzieje się dlatego, że rząd, regulując gospodarkę, nie robi tego bynajmniej dla poprawy funkcjonowania tejże jako całości (gdyż nie ma pełnej wiedzy na temat sposobów kształtowania się cen; one niejako kształtują się same, wskutek samorzutnych mechanizmów wolnorynkowych), lecz dla osiągnięcia swoich doraźnych celów (nawet jeśli cele doraźne przedstawia się jako cele społeczne, to zawsze są one celami rządu, który je ekstrapoluje, a następnie narzuca społeczeństwu). Refleksja wokół niemożności posiadania kompletnej wiedzy przez jakikolwiek podmiot działający na rynku – czego konsekwencją jest brak możliwości precyzyjnego zarządzania także po stronie władzy centralnej – stanowi jeden z fundamentów Hayekowej krytyki gospodarek socjalistycznych. Tym samym idea zniesienia monopolu okazuje się mieć wiele wspólnego z filozoficznym pytaniem o ograniczenia natury ludzkiej i perspektywy rozwoju cywilizacji.

Ale jak miałoby to działać? Otóż całkiem prosto. Nawet jeśli sam pomysł – w takim ogólnym, teoretycznym sensie – że to niby jakieś przedsiębiorstwo, a nie państwo miałoby zapewniać nam dostęp do pieniędzy, wciąż może napawać nas lękiem, to tymczasem mnogość przedsięwzięć o charakterze kryptowalutowym dostarcza dziś pola do obserwacji i analizy, które pozwolą ten lęk w końcu oswoić. Zatem coś, co dla Hayeka było obszarem wyłącznie spekulatywnym (co on sam wyraźnie podkreśla), dla nas staje się namacalną rzeczywistością, z którą powinniśmy się mierzyć. Najważniejsze atrybuty pieniądza to: z jednej strony powszechna akceptowalność, z drugiej – płynność, z trzeciej – przewidywalność zmiany wartości. W nowym układzie, obok jednego banku centralnego, kierowanego przez rząd, pojawiłyby się z miejsca (nawiasem mówiąc, Hayek nie głosi konieczności zniknięcia waluty narodowej, choć przypuszcza, że ta z biegiem czasu przegra walkę konkurencyjną i straci rację bytu) banki-emitenci, wypuszczające (drogą kredytów, ale też w normalnej sprzedaży, jak w kantorze, z premią dla pierwszych kupujących) swoje dukaty, talary, guldeny (albo też bitcoiny, ethery, litecoiny itd.). Początkowa premia i późniejszy kredyt byłyby ekwiwalentem obecnego systemu dystrybucji pieniędzy, a jednocześnie zachęcałyby użytkowników do szybkiej adaptacji nowych możliwości. Takich walut pojawiłoby się oczywiście dużo, a każda z nich miałaby własną, łatwo identyfikowalną nazwę; każda z nich poddana byłaby analitycznej ocenie w takim samym stopniu, co waluty narodowe. Skoro bowiem ekonomiczną podstawą ich obecności na rynku byłoby nadal zaspokojenie potrzeb obywateli, to jakiekolwiek odchylenia od normy – czyli choćby utrata wartości (bądź inna nieakceptowalna, nagła zmiana) – mogłyby sprawić, że na przykład odbiorcy guldena błyskawicznie staliby się płatnikami w talarach (po wizycie w najbliższym kantorze). Hayek przewidywał, iż w obrębie nowego systemu pojawiłaby się natychmiast sieć analityków wychwytujących trendy i analizujących bieg wydarzeń. Mimo że – oczywiście – nie znał on technik i mocy obliczeniowych pozostających w zasięgu naszych dzisiejszych komputerów, nie mówiąc już o działaniu internetu, to jednak całkiem trafnie przeczuwał również i ten aspekt rodzącej się rzeczywistości. System ostrzegający przed utratą wartości lub innymi problemami, przy dzisiejszym poziomie oprogramowania, działałby bardzo sprawnie. Skoordynowana sieć wymiany walut stworzyłaby nowy rynek, w którym ceny (czyli kursy) oczywiście tworzyłyby się samorzutnie, a banki-emitenci mogłyby je kontrolować wyłącznie poprzez zwiększenie lub zmniejszenie ilości pieniądza w obiegu (poprzez poluzowanie i ekspandowanie polityki kredytowej, skup i sprzedaż waluty, zmiany w inwestycjach i tak dalej). Kursy, jak ceny, byłyby przekaźnikiem informacji na temat tego, co dzieje się na rynku.

Palący problem wyboru punktu odniesienia dla wartości danej waluty można rozwiązać, wyznaczając (i aktualizując co jakiś czas) – zamiast parytetu w kruszcu bądź wyrozumowanych miar wartości gospodarki – pewien zestaw towarów, mających największy wpływ na kształtowanie cen na danym obszarze, albo też będący zestawem towarów najbardziej popularnych w jednym szczególnym kraju, względem którego proponowane byłyby analizy i badania kursowe. Taki parytet byłby nie tylko aktualizowany na bieżąco przy zmieniających się wskaźnikach gospodarczych, ale również pozwoliłby uzyskać wyższy stopień uniwersalności, co przełożyłoby się na łatwiejszą komparatystykę walutową, a w związku z tym – na możliwości formułowania błyskawicznych zachęt bądź ostrzeżeń. Z biegiem czasu popularyzacja walut alternatywnych dałaby społeczeństwu (stosującemu zasady wolnorynkowe) dostęp do tych pieniędzy, które byłyby najchętniej przyjmowane, miałyby najlepiej utrzymywany standard wartości i które byłyby dzięki temu darzone największym zaufaniem. Oczywiście możliwe byłoby współwystępowanie różnych walut, czy też walut stosowanych w różnych celach, jak waluta żetonowa (służąca do obsługi automatów do gier czy napojów), waluta do spekulacji, waluta handlu międzynarodowego czy waluta kredytów hipotecznych. Teoretycznie każda z nich może posiadać pewną wartość, której nie posiada inna, a społeczeństwo odpowiednio wyedukowane w dziedzinie finansów – zdaniem Hayeka – nauczy się szybko rozróżniać jedne od drugich. Pożądanym efektem ubocznym byłoby zniknięcie inflacji (tzn. sama inflacja dalej będzie możliwa, ale żaden bank-emitent nigdy nie dopuści do tego, by zjawisko to dotknęło jego pieniądz) i zapobieżenie nawrotom recesji. Za ostateczną zaletę należy jednakże uznać trwałe zablokowanie przemiany we władzę totalitarną któregokolwiek z nowoczesnych rządów. Dlaczego? Ze względu na zwyczajny brak dostępu do środków finansowych na działania polityczne służące niepohamowanej ekspansji. Waluty narodowe, gdyby przegrały wyścig konkurencyjny, pozostałyby w obiegu wyłącznie z powodów sentymentalnych lub kolekcjonerskich.

Ten, kto przeczyta Denacjonalizację pieniądza i na jej podstawie postara się przemyśleć naszą obecną sytuację, może bez problemu zderzyć naukowe koncepcje Hayeka z rzeczywistością i zabawić się w futurologa. Czy bitcoin może wejść do powszechnego użytku? A jeżeli nie bitcoin, to może któraś z kolejnych walut notowanych w rankingach popularności? Co z librą, tokenem Facebooka? Także wiele banków pracuje nad własnymi rozwiązaniami. Krótko mówiąc, sprawa wydaje się otwarta, a problemy okazują się w gruncie rzeczy te same: dopuszczenie waluty do obrotu i uniwersalna stosowalność. Cały ten proces niewątpliwie już trwa. Internetowa infrastruktura kryptowalutowa w postaci bramek płatniczych, giełd i portfeli instalowanych na smartfonach rośnie z każdym dniem. Z każdym miesiącem coraz więcej sklepów przyjmować będzie kryptowaluty w podobny sposób, jak przyjmuje się klasyczne waluty fiducjarne. Wyzwaniem pozostają ciągle opłaty wymuszane przez obecnie przyjęty system dystrybucji – zdecentralizowana sieć zwana blockchainem utrzymywana jest dzięki „węzłom” zakładanym i utrzymywanym przez uczestników systemu, w którym transakcje są kodowane i zapisywane w nieedytowalnych blokach. Technologia ma jednak to do siebie, że znajduje rozwiązanie dla większości sytuacji, jeśli tylko pokonana zostanie bariera wyobraźni. Początkowy opór bankierów i rządów państw został skruszony. Co jednak wydarzy się, kiedy ministrowie finansów odkryją, że drugi obieg walutowy w żaden sposób nie jest przez nich kontrolowany, zatem nie mogą go opodatkować? To jasne, że ostateczne batalie dotyczyć będą tego, w jakich walutach możemy zawierać umowy, w tym umowy kupna-sprzedaży, i w jakich walutach możemy płacić podatki. Wszak zanim osiągniemy ten etap, kryptowaluty mogą zostać zdelegalizowane. Władza, by to uczynić, istotnie leży w rękach rządów; na ile skuteczna władza – to inne pytanie. Tak czy inaczej, jakkolwiek problematyczne mogłoby okazać się wyegzekwowanie takiego zakazu, z pewnością miałby on wpływ na spowolnienie procesów adaptacji. Dalej, co z długami publicznymi zaciągniętymi w walutach narodowych? Potencjalna utrata płynności przez bank centralny jakiegoś kraju i jego bankructwo oznaczałyby całkowity paraliż administracji danego terytorium. Korzyści płynące z przemian mogą okazać się zbyt małe w stosunku do zamieszania wywołanego przez podobne sytuacje. Oczywiście sama kwestia wartości waluty pozostaje nadal kluczowa. Mimo że wciąż powszechna zdaje się wiara w to, iż pieniądz fiducjarny ma w czymś umocowanie (w przeciwieństwie do kryptowaluty), to de facto nie różnią się one (pod tym względem) prawie niczym. Kiedy wszelako zastanawiamy się nad kwestią stabilności waluty (możliwości utrzymywania jej wartości), to nie możemy uciec od przyznania, że waluty narodowe mniej są narażone na zmiany od walut alternatywnych, podlegających spekulacji.

Te ogólne sądy zależą jednak od perspektywy, jaką zdołamy przyjąć. Kryptowaluty, które są dziś dostępne na rynku, w o wiele większym stopniu jawią się jako aktywa spekulacyjne aniżeli docelowe produkty rynkowe. Te czy inne wady wieku dziecięcego nie będą przecież trwały wiecznie, a zmiana świadomościowa, o którą modlił się Hayek, będzie z każdym rokiem coraz większa. Paradygmat dotyczący niezbywalnych praw rządów do emisji pieniądza – niegdyś zabezpieczonego złotem, później zaś czystą wiarą w to, że ma jakąś wartość – będzie zanikał tym szybciej, im więcej podmiotów będzie oferować alternatywne środki wymiany. Ostatni kryzys finansowy spowodował na tyle duży spadek zaufania do tradycyjnych instytucji finansowych, że – przy kolejnej okazji – postawiony wobec alternatywy zabezpieczenia swoich aktywów konsument może nie wahać się ani chwili. Utrata środków zdeponowanych w tradycyjnych bankach również nie zachęca do tego, by trzymać tam więcej, niż naprawdę potrzeba nam na bieżące wydatki, a resztę umieścić w bezpiecznych rękach nowoczesnych bankierów-technokratów. Zapewne już najbliższe lata pokażą nam tempo przewidzianego procesu adaptacji.

Jednakże nie tempo jest tu najważniejsze. Naprawdę kluczowe pytanie brzmi: czy rzeczywiście efektem tego procesu będzie to, czego życzył sobie Hayek? Czy nowy system stanie się ową pożądaną globalną zaporą przed totalitaryzmem? Czy faktycznie zniweczy arcynowoczesne dążenia do tego, aby poddać ludzkie życie, zawsze i wszędzie, całkowitej kontroli? Nie ulega wszakże wątpliwości, że żaden rynek o zasięgu globalnym nie został nigdy zmonopolizowany w takim stopniu, jak stało się to w przypadku rynku nowoczesnych technologii. Facebook, Google, YouTube, Microsoft – nazwy znane dosłownie każdemu – nie mają konkurentów w swoich branżach. Kolejny gigant-monopolista, który wyłoni się z nowej niszy, może dołączyć do tego grona i – we własnym interesie – zagrozić elementarnemu poczuciu suwerenności, jakie dla nas wiąże się z dysponowaniem klasycznym pieniądzem narodowym. Zagrożenie totalitaryzmem w starym, dobrym wydaniu państwowego socjalizmu okazuje się w końcu czymś innym od groźby nastania zimnej technokracji, zarządzanej przez algorytmy w trybie ciągłym – machine learning.

Ze swoją – nadzwyczaj elokwentną i bezkompromisową – próbą obrony (nowoczesnej) cywilizacji przed zakusami totalitarystów „państwowych” Hayek może uchodzić za największego (intelektualnego) bohatera sprawy powszechnej wolności. Jego myślenie, rzecz jasna, nie wisi w próżni. Sięga raczej bezpośrednio anglosaskich nurtów myśli liberalnej – od Johna Locke’a po Adama Smitha. W wywiadach tytułował się nieraz po prostu „starym wigiem”, czyli klasycznym przedstawicielem tej frakcji brytyjskiego parlamentu, która sprzeciwiała się – co do zasady – pragnieniu władzy zbyt silnej, zbyt daleko rozciągniętej. „Stary wig” to inaczej – indywidualista. Chcąc dobrze rozumieć Hayekowy „indywidualizm”, możemy sięgnąć do dostępnego na rynku polskim Indywidualizmu i porządku ekonomicznego8, gdzie już na samym początku autor tłumaczy zawiłości i problemy związane z pojęciami „liberalizm” i „indywidualizm” (osobliwie w odniesieniu do tradycji amerykańskiej, gdzie liberał oznacza osobę o poglądach lewicowych). Hayek identyfikuje dwie tradycje liberalne. Po pierwsze anglosaską, wywodzącą się od Locke’a, sceptyczną względem możliwości ludzkiego rozumu (stąd przewijająca się wciąż antyracjonalistyczna retoryka, osnuta wokół twierdzenia, że centralne, odgórne planowanie rzeczywistości – sfer tak skomplikowanych jak rynek, ceny czy w ogóle prawa i instytucje – po prostu nie jest możliwe). Mamy tu też do czynienia z tradycją antyscjentystyczną, traktującą czynnik ludzki jako irracjonalną zmienną, a nie matematyczną stałą w jakimkolwiek modelowaniu czy jakiejkolwiek teorii formułowanej przez nauki społeczne; tradycją podkreślającą odpowiedzialność jednostki w społeczeństwie i zachowawcze rozumienie etyki, wedle którego człowiek – istota targana namiętnościami – jedynie powściągając w sobie to, co zwierzęce, może stać się prawdziwym gentlemanem i tym samym na serio uczestniczyć w życiu społecznym i gospodarczym swojego kraju. Po drugie tradycję francuską, wywodzącą się od Kartezjusza, sformułowaną najpełniej przez Jeana Jacques’a Rousseau, a wprowadzoną do dyskursu anglosaskiego (co stało się źródłem nieporozumień) przez Johna Stuarta Milla. W ramach tej tradycji jednostka może, z jednej strony, korzystając z własnego rozumu, zaplanować w sposób możliwie najbardziej doskonały instytucje, tak by służyły dobru wspólnemu, rozumianemu jako coś, na co godzą się wszyscy obywatele danego kraju; dobra ujmowanego racjonalnie, planowo, nie zaś „odczytywanego” z procesów zachodzących samorzutnie; z drugiej strony, otrzymujemy w tej tradycji postulat pełnej wolności, gdy idzie o realizację wewnętrznych pragnień i pożądań; celem byłaby nieskrępowana niczym ekspresja własnego wnętrza, przedstawiana z reguły w sposób o wiele bardziej egoistyczny i antyspołeczny, aniżeli ma to miejsce w narracji wigowskiej. Nasz autor sytuuje się, rzecz jasna, wewnątrz nurtu anglosaskiego. Stara się, innymi słowy, w nowych okolicznościach, w nowych czasach, dla nowych pokoleń, tłumaczyć myśli autorów siedemnasto- i osiemnastowiecznych.

Jednakże myśl samego Hayeka nie skupia się na wolności dla samej wolności ani na indywidualizmie dla samego indywidualizmu. Fundamentalnym zagadnieniem, eksponowanym już w Drodze do zniewolenia9, jest postęp cywilizacji naukowo-technicznej – ale rozumiany swoiście, czyli w gruncie rzeczy irracjonalnie. Tak, jak nie możemy w doskonały sposób zaplanować praw i instytucji swojego państwa czy społeczeństwa, tak też nie zdołamy nigdy zaplanować postępu cywilizacyjnego. Chcąc utrzymać jako taki postęp – a to jedyna droga zachowania i rozwoju tego, co obecnie uznajemy za cywilizację – musimy zapewnić warunki brzegowe odkrywania. Te warunki brzegowe wyznaczane są przez rule of law, rządy prawa, czyli taki wariant ustroju, który minimalizuje ryzyko utraty wolności przez jednostkę, zarówno w aspekcie indywidualnym, jak i społecznym (ekonomicznym). Nasz świat bowiem składa się z niezliczonych powiązań i relacji między ludźmi, stanowi tedy nieskończony zbiór możliwości i przyszłych scenariuszy. Dadzą się, owszem, wyodrębnić pojedyncze akty geniuszu, jak również celowe, skoordynowane działania, które autentycznie wpływają na bieg dziejów. Jednakże oddziaływanie tych wszystkich wydarzeń na całą tkankę społeczną jest z natury rzeczy zupełnie nieprzewidywalne. Zatem broniąc postępu, musimy polegać na czymś innym. Tymczasem – twierdzi Hayek – ów postęp, który mogliśmy obserwować od początku ery nowożytnej, a który wręcz eksplodował w wieku xix, spowszedniał nam tak bardzo, że zapomnieliśmy, co w ogóle umożliwiło wystąpienie tego fenomenu, dlaczego mogło dojść do tak wielkiej przemiany świata i warunków życia ludzkiego.

Otóż postęp nie jest stanem naturalnym dla człowieka. Zgodnie z tym, co zapisali myśliciele szkockiego oświecenia, człowiek jest „z natury leniwy i opieszały, nieprzezorny i rozrzutny […] wyłącznie przymus okoliczności sprawia, iż zaczyna się zachowywać ekonomicznie i roztropnie, dostosowując środki do celów”10. Postęp wymaga zatem stworzenia specjalnych warunków, które pomogą człowiekowi wytrwać w jego dziele; warunków, których niepodobna zapewnić raz na zawsze. Nie jest przypadkiem, że o ile w toku dziejów nie raz i nie dwa razy zdarzały się erupcje wynalazczości (tak było w Aleksandrii epoki hellenistycznej czy w piętnastowiecznych Chinach), o tyle w żadnym z tych miejsc i momentów dziejowych postęp nie utrwalił się jako główna zasada. „Przymus okoliczności” mógł zatem niejako kiełkować samorzutnie tu czy tam, jednak nigdzie indziej jak tylko w nowożytnej Europie udało się ustalić postępowe (w wymiarze cywilizacyjnym) zasady polityczne i moralne, które umożliwiły stanowienie nowych praw i instytucji.

Tenże „przymus okoliczności” wyznacza również konkretny horyzont moralny jednostki urynkowionej i wyindywidualizowanej ze społeczeństwa, człowieka ekonomicznego, samodzielnego gracza. Idąc tym tropem, można zasadnie pytać, czy – opisywany przez liberałów – samorzutnie ustanowiony bieg zdarzeń (nie miejmy wątpliwości co do tego, że wszystkie te procesy opisali uczciwie i rzetelnie), nie doprowadził aby do wykluczenia opcji stawania się nowych „ładów spontanicznych”. Lub zapytajmy w ten sposób: czy Hayekowe rule of law nie ginie wskutek swego podporządkowania zasadom bardziej prymarnym? Czy zasada wolności nie zostaje całkowicie zjedzona przez zasadę ekspansji, wyznaczającą podstawowy modus naszego myślenia o świecie (przy którym nabyta świadomość złożoności spraw ludzkich doprawdy niewiele znaczy) i o postępie w ramach tego świata? Czy zresztą zrozumienie sukcesu cywilizacyjnego nowożytnej Europy nie wymaga głębszej refleksji nad tym, co ten sukces poprzedza i warunkuje (a nie „jedynie” służy, do pewnego momentu, podtrzymaniu jego skutków)? Liberalizm – i inne prądy myślenia nowoczesnego – wyłaniają się z chaosu, jaki zapanował w świecie zachodnim po upadku Christianitas. Perspektywa Hayeka – który, owszem, skutecznie przypiera do muru nie tylko wyznawców socjalistycznego credo spod znaku Karola Marksa, ale i szerokie rzesze „zdroworozsądkowych” entuzjastów nowoczesnego państwa – niekoniecznie może uchodzić za perspektywę wystarczająco uniwersalną; sięgając po starożytne kategorie taxis i kosmos, niekoniecznie umożliwia nam rozumienie myśli skupionej na odkrywaniu ładu kosmicznego (raczej aniżeli stanowieniu postępu); niekoniecznie też przydaje się do rozumienia ostatecznych celów, jakie zwykł stawiać przed sobą rozum.

Wziąwszy to pod uwagę, warto odnotować szczególne znaczenie Hayeka na gruncie amerykańskim. Był on po wojnie związany z ośrodkiem chicagowskim. Droga do zniewolenia okazała się olbrzymim sukcesem. Niezwykle udane tournée wykładowcy, które odbył w 1945 roku, stanowiło nader wymowne potwierdzenie popularności jego idei. Odpowiadały one wszak na potrzeby wzmożenia intelektualnego, mającego wydobyć i uzasadnić przewagi „wolnego świata” w konfrontacji ze Związkiem Radzieckim. Intelektualna Ameryka pozostawała wówczas pod przemożnym wpływem ekonomicznych nauk Johna Maynarda Keynesa, łączonych w praktyce z doświadczeniem New Dealu. Świeży impuls, będący w znacznej mierze rezultatem myśli Hayeka, zadziałał wpierw jako swego rodzaju odtrutka, by z czasem urosnąć i okrzepnąć do postaci nowej wielkiej doktryny – neoliberalizmu. Z tego punktu widzenia nasz autor wpisuje się w długi szereg emigrantów ze Starego Kontynentu (takich jak Leo Strauss, Eric Voegelin czy Hannah Arendt), którzy – mniej lub bardziej rozmyślnie – przekazywali Amerykanom w pełni dojrzałe owoce europejskiej nauki i filozofii, doprowadzając niejako do pełnej absorbcji dziedzictwa Zachodu przez elity światowego supermocarstwa. Paradoksalnie oznaczało to zagubienie bądź zapomnienie szerokich połaci rodzimej refleksji wokół problemów natury ludzkiej i losów cywilizacji. Ta zaś refleksja – wbrew może pewnym stereotypowym mniemaniom – nieco wcześniej, na początku xx wieku, zdołała się wznieść na poziom bardzo wysoki. Przynajmniej w odniesieniu do twórczości Paula Elmera More’a i Irvinga Babbitta, twórców tzw. ruchu humanistycznego, możemy mówić o wielkich dokonaniach intelektualnych11, które można i należy zestawiać także z tym, co pisał Hayek, myśląc o znaczącym uzupełnieniu i pogłębieniu zarysowanej powyżej perspektywy „starego wiga”.

Przy wszystkich możliwych zastrzeżeniach urodzony w xix wieku Friedrich August von Hayek nadaje się do roli wielkiego nauczyciela naszej epoki. Jego refleksja ekonomiczna zawiera elementy ożywczo niepokorne, zarazem – profetyczne. Jego niepokój intelektualny wynika zarazem z bezpośrednich doświadczeń, dla nas w znacznej mierze zakrytych (mimo internetu, a może właśnie przez internet?). Perspektywa rozwoju (po)nowoczesnej ekonomii, który miałby doprowadzić do zerwania obowiązującego paradygmatu bankowości, wydaje się bardzo atrakcyjna. Co nie znaczy, że powinniśmy jakkolwiek bezkrytycznie zakładać, iż nowa wersja technokratycznego ładu, twór nowego pokolenia bankierów i inżynierów, okaże się czymś istotnie lepszym od tego, co zostawiamy za sobą. Przyjmijmy raczej, w duchu Hayekowego sceptycyzmu, że istoty zmian, które przyniesie nowy paradygmat, nie da się przewidzieć. Konsekwencje trzeba badać na bieżąco, a naukowa metodologia austriackiej szkoły ekonomii może być dla nas znakomitym wsparciem. Ekonomia wtedy staje się ciekawa, kiedy wydobywa się z tabel statystycznych i – biorąc pod uwagę czynnik ludzki – zmierza do ustalenia możliwie pełnego obrazu sytuacji. Człowiek bowiem, choć funkcjonuje na rynku, nie jest rynkiem; zajmuje się ekonomią, ale nie jest „zwierzęciem ekonomicznym”; jest on raczej „zwierzęciem politycznym”, a jego horyzont możliwości zdecydowanie wykracza poza codzienne decyzje zakupowe. Człowiek nadchodzącej ery kryptowalut będzie przede wszystkim – człowiekiem.

Jakub Chmielniak

 

 

 

1 A. Ebenstein, Friedrich Hayek: A Biography, New York 2001, s. xi.

2 Zgodnie z anegdotą Margaret Thatcher zawsze nosiła w swojej torebce kopię Konstytucji wolności, a w trakcie jednej z burzliwych debat w parlamencie brytyjskim położyła książkę na stole, zwracając się do swoich ministrów słowami: „Oto, w co wierzę”.

3 Co prawda sam Hayek wskazuje w swej krystalicznej uczciwości naukowej, że nieco wcześniej (o czym dowiedział się już po wydaniu pierwszej edycji Denacjonalizacji pieniądza) opublikowana została praca w podobny sposób podchodząca do zadanego tematu monopolizacji i decentralizacji emisji pieniądza. Chodzi o The Competitive Supply of Money Benjamina Kleina wydaną w roku 1975. Nie można mieć jednak żadnych wątpliwości, że prace powstały niezależnie od siebie, a niemożność przyznania Hayekowi palmy pierwszeństwa bynajmniej nie umniejsza znaczenia jego książki, zwłaszcza w kontekście jego ogromnego autorytetu i niezwykłej konsekwencji jako myśliciela.

4 Sam fenomen cyklu koniunkturalnego był opisywany, począwszy od xix wieku, przez teoretyków wielu różnych szkół, m.in. Nikołaja Kondratiewa, Simona Kuznetsa, Josepha Kitchina i Clementa Juglara. W ramach szkoły austriackiej poza Misesem i Hayekiem cyklami koniunkturalnymi zajmował się także Joseph Schumpeter.

5 Wraz z ostatecznym porzuceniem standardu złota jako zabezpieczenia wartości wyemitowanego pieniądza zaczęto nazywać w ten sposób typ środka płatniczego opartego już tylko na zaufaniu względem emitenta (państwa i jego banku centralnego). Właśnie takim pieniądzem posługują się dzisiaj wszyscy. Po łacinie fides to po prostu wiara.

6 Zob. Wiek xvi-xviii w źródłach. Wybór tekstów źródłowych z propozycjami metodycznymi dla nauczycieli historii i studentów, red. M. Sobańska-Bondaruk, S. B. Lenard,Warszawa 1999, s. 258.

7 W ujęciu Hayeka różnice między faszyzmem, nazizmem i komunizmem okazują się o wiele bardziej powierzchowne, niż mogłoby się wydawać. Reżimy te to przejawy tej samej tendencji nowoczesnego państwa do nieskończonej ekspansji, do stawania się „wszystkim” i obejmowania swą mocą całego obszaru spraw własnościowych, społecznych i moralnych. Centralne planowanie gospodarcze zakłada konieczność wyznaczenia jednego nienaruszalnego wzorca, oddającego cel istnienia państwa. Dopuszcza się więc tylko jeden kanon moralności, ujednolica sposoby życia i tak dalej. Socjalizm robotniczo-chłopski Rosji radzieckiej czy socjalizm klasy średniej nazistowskich Niemiec, a także wojna między jednym i drugim reżimem totalitarnym nie wynikają zatem ze sporów światopoglądowych na osi „lewica” – „prawica”. Mamy tu do czynienia ze sporem wewnątrz socjalizmu, a tylko jeden spośród historycznie zrodzonych „socjalizmów” może być socjalizmem zwycięskim, tj. ostatecznym, historycznie „prawdziwym” modelem ustroju ekonomicznego (politycznego).

8 Zob. F. A. Hayek, Indywidualizm i porządek ekonomiczny, przeł. G. Łuczkiewicz, Warszawa 2018.

9 Zob. tenże, Droga do zniewolenia, przeł. K. Gurba, Kraków 2015.

10 Tenże, Indywidualizm…, dz. cyt., s. 23.

11 Zob. P. Armada, Humanizm jako realizm. Trzy szkice wokół myśli Paula Elmera More’a i Irvinga Babbitta, Kraków 2019.

wprowadzenie autora

Sądzę bowiem, że we wszystkich krajach świata skąpstwo i niesprawiedliwość książąt i państw suwerennych nadużywających zaufania poddanych zmniejszyły stopniowo rzeczywistą ilość metalu zawartego początkowo w monetach.

Adam Smith12

Miałem wątpliwości, czy moje próby znalezienia politycznego rozwiązania najprostszego z możliwych problemów, czyli usunięcia inflacji, zakończą się sukcesem, jednak niespodziewanie, podczas zeszłorocznego wykładu13, wygłosiłem dość zaskakującą myśl. Podążenie za nią otworzyło przede mną, dość nieoczekiwanie, zupełnie nowe horyzonty refleksji. Nie mogłem się oprzeć temu, by pójść za nią dalej, skoro zadanie trwałego zapobiegnięcia inflacji zawsze wydawało mi się sprawą najwyższej wagi, nie tylko ze względu na to, jaką szkodę i jakie cierpienia inflacja wywołuje, ale także dlatego, że przez długi czas żywiłem przekonanie, że nawet umiarkowana inflacja, koniec końców, prowadzi do powracających recesji i bezrobocia, co też było, jak dotąd, usprawiedliwionym zarzutem pod adresem systemu, w którym dominuje wolna przedsiębiorczość. Jeżeli wolne społeczeństwo ma przetrwać, to tę kwestię trzeba raz na zawsze rozwiązać.

Dalszy pościg za ideą, by pozbawić rządy monopolu na emisję pieniądza, otworzył przede mną jedną z najbardziej fascynujących perspektyw teoretycznych i ukazał całe spektrum możliwych rozwiązań, które nie były dotąd nawet brane pod uwagę. Kiedy tylko komuś uda się wyzwolić z kajdan powszechnie, acz milcząco przyjmowanego przekonania, że każdy kraj powinien mieć swoją własną, wyjątkową, emitowaną przez rząd, odrębną walutę, zrodzą się pytania, których dotąd nie zadawano. Efektem tego wyzwolenia jest ekspansja na zupełnie nieznane terytoria. To, co sam mogę na ten temat powiedzieć w tej krótkiej rozprawie, stanowi jedynie wstępne rozpoznanie terenu. Oczywiście jestem najzupełniej świadom tego, że dotarłem zaledwie do wierzchniej warstwy skomplikowanego zagadnienia i że jestem bardzo daleko od rozwiązania wszystkich problemów, jakie może nieść za sobą koegzystencja wielu różnych, równorzędnych walut. Istotnie, będę zmuszony zadać wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi. Nie jestem również w stanie rozważyć wszystkich problemów teoretycznych, które przynosi nam objaśnienie nowych okoliczności. Trzeba wykonać mnóstwo pracy na tym polu, niemniej jednak widzę już pewne oznaki tego, że prosta idea rozbudziła wyobraźnię innych i że wiele umysłów młodszych od mojego pracuje już nad tym zagadnieniem14.

Na ten moment najważniejszym wnioskiem jest to, że główna skaza obecnego ładu rynkowego, będąca powodem licznych zarzutów pod jego adresem – jego podatność na nawroty okresów recesji i bezrobocia – może mieć swoje źródło w odwiecznym monopolu rządów na emisję pieniądza. Nie mam żadnych wątpliwości, że prywatne przedsiębiorstwo, jeżeli rząd nie stanąłby mu na przeszkodzie, mogłoby zapewnić – i istotnie zapewniłoby – społeczeństwu różne waluty, i że te, które zwyciężyłyby w walce konkurencyjnej, byłyby nade wszystko stabilne pod względem wartości i zapobiegłyby zarówno nadmiernej stymulacji procesów inwestycyjnych, jak i idącym za nimi okresom recesji.

Postulat uwolnienia możliwości emitowania pieniędzy (zresztą słusznie) będzie się wydawał dla wielu podejrzany, jako że w przeszłości tego typu postulaty pojawiały się raz za razem w postaci całej plejady dziwaków z silnymi zapędami inflacjonistycznymi. Począwszy od większości obrońców „wolnej bankowości” z początku xix wieku (a nawet istotnej części obrońców „zasady bankowej”) aż po naganiaczy ruchu „wolnych pieniędzy” (Freigeld) – Silvio Gesella15 i planów majora C. H. Douglasa16, H. Rittershausena17 i Henry’ego Meulena18. W latach dwudziestych oni wszyscy agitowali za uwolnieniem emisji, ponieważ chcieli po prostu więcej pieniędzy. Ich poglądy często odwoływały się do tego, że rządowy monopol nie współgrał z ogólną zasadą wolności gospodarczej, niemniej jednak wszyscy bez wyjątku twierdzili, że monopol doprowadził raczej do zbytniego ograniczenia aniżeli do zbyt dużej ilości wyemitowanych pieniędzy. Z pewnością nie uważali, że rząd częściej niż jakiekolwiek inne przedsiębiorstwo zaopatruje nas w Schwundgeld (kurczący się pieniądz), jaki rekomendował Silvio Gesell.

Dodam jedynie, że aby nie zgubić głównego wątku, nie będę podejmował bądź co bądź ciekawej kwestii metodologicznej dotyczącej tego, jakim sposobem można powiedzieć cokolwiek istotnego na temat okoliczności, z którymi nie mamy właściwie żadnego doświadczenia, choć fakt ten rzuca interesujące światło na ogólną metodę teorii ekonomicznej.

Podsumowując, chciałbym jedynie dodać, że zadanie, o którym mowa, uznałem za na tyle istotne i pilne, że postanowiłem przerwać na kilka tygodni duże przedsięwzięcie, nad którym pracowałem przez ostatnie lata, a którego ukończenie wciąż wymaga ode mnie napisania ostatniego, trzeciego tomu19. Mam nadzieję, że czytelnik zrozumie, że ze względu na te okoliczności po ukończeniu pierwszej wersji niniejszego tekstu oddałem większość wymagających i czasochłonnych zadań redakcyjnych w ręce Arthura Seldona, dyrektora wydawniczego Instytutu Spraw Ekonomicznych, którego wspaniałomyślna pomoc już wcześniej pozwoliła uczynić przyjemniejszymi w lekturze niektóre z moich krótszych esejów publikowanych przez Instytut i który zgodził się na to, by ponownie wziąć na siebie ten ciężar. To spod jego ręki wyszły chociażby te wszystkie pomocne nagłówki podrozdziałów oraz końcowe Zagadnienia do dyskusji. Z kolei dyrektor generalny Instytutu, Ralph Harris, zaproponował o wiele lepszy tytuł niż zamierzone przeze mnie Waluty równoległe. Im obu jestem niezmiernie wdzięczny za pomoc przy publikacji tego szkicu. Bez ich udziału prawdopodobnie jeszcze długo nie doczekałby się wydania, ponieważ ze względu na czytelników pierwszego tomu Law, Legislation and Liberty nie mogłem pozwolić sobie na to, by ta raczej wyjątkowa okoliczność, oderwała mnie od prac nad ukończeniem dalszych części na dłużej, niż było to konieczne, by spisać jedynie ogólny zarys mojego wywodu.

Specjalne przeprosiny należą się tym spośród moich przyjaciół, którzy z pewnością zauważą, że w ciągu ostatnich lat, gdy byłem zajęty zupełnie innymi problemami, nie przeczytałem ich publikacji ściśle związanych z poruszanym tu tematem. Gdybym je przeczytał, to najpewniej nauczyłyby mnie bardzo wiele, na czym niniejszy tekst tylko by skorzystał.

F. A. HayekSalzburg,30 czerwca 1976 roku

12 A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. 1, ks. I, przeł. O. Einfeld, S. Wolff, Warszawa 2012, s. 35.

13 Zob. F. A. Hayek, Choice in Currency, „iea Occasional Paper”, No. 48 (1976).

14 Zob. B. Klein, The Competitive Supply of Money, „Journal of Money, Credit and Banking”, Vol. 6, No. 4 (Nov., 1974), s. 423-453; G. Tullock, Paper Money – A Cycle in Cathay, „The Economic History Review: New Series”, Vol. 9, No. 3 (1957), s. 393-407 oraz tegoż, Competing Monies, „Journal of Money, Credit and Banking”, Vol. 7, No. 4 (Nov., 1975), s. 491-497.

15 S. Gesell, The Natural Economic Order, trans. P. Pye, Revised Edition, London 1958 [wyd. oryg. Bern 1916].

16 C. H. Douglas, Social Credit, Hawthorn 1966 [wyd. oryg. London 1924].

17 H. Rittershausen, Der Neubau des Deutschen Kreditsystems, Berlin 1932.

18 F. W. Meyer, A. Schüller, Spontane Ordnungen in der Geldwirtschaft und das Inflationsproblem, Tübingen 1976.

19 Mowa o F. A. Hayek, Law, Legislation and Liberty, 3 Vols., London – Chicago 1973-1979 (przyp. tłum.).

Uwaga do wydania drugiego

Minęło zaledwie trzynaście miesięcy, odkąd zacząłem pisać swoją rozprawę, i niewiele więcej ponad pół roku od jej pierwszego wydania. Nie jest zatem wielce zaskakujące, że dodatki, które chciałem umieścić w drugim wydaniu, wynikają raczej z dalszego namysłu nad zagadnieniami, które podjąłem, aniżeli krytyki, jaka mogła na mnie przez ten czas spłynąć. Komentarze do tekstu, w istocie swej, wyrażają raczej zaskoczenie połączone z niedowierzaniem aniżeli sprzeciw wobec mojej argumentacji.

W związku z tym większość z tego, co dodałem, dotyczy raczej oczywistych spraw, które być może powinienem był opisać w sposób bardziej przejrzysty w pierwszym wydaniu. Tylko w jednym miejscu (s. 179) rozważania doprowadziły mnie do sformułowania nieco innej tezy dotyczącej oczekiwanych skutków wprowadzonej reformy. Istotnie, jasne rozróżnienie pomiędzy dwoma rodzajami konkurencji, z których pierwszy najpewniej doprowadziłby do powszechnego przyjęcia jednego z szeroko stosowanych standardów (lub kilku), drugi zaś dotyczył współzawodnictwa o zaufanie społeczne wobec konkretnej waluty, wydaje mi się jeszcze bardziej znaczące. W nieco dłuższym dodatku do rozdziału xxiv (s. 179-182) naszkicowałem jeden z najważniejszych możliwych skutków, który pierwotnie przeoczyłem.