Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Hiob. Miłość pośród popiołów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Hiob. Miłość pośród popiołów - ebook

Dina skierowała wzrok w stronę Hioba.

  • Pamiętaj swe własne słowa, przyjacielu. – Jej głos drżał. – "Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie błogosławione imię Pańskie."

Tamtej nocy cierpiałeś z powodu tragedii, lecz twoje łzy były aktem poddania.

  • Spojrzała mu głęboko w oczy.
  • Wierzę, że gdy powierzamy Bogu nasze łzy, składamy Mu największą z ofiar.

Po śmierci ukochanego dziadka Izaaka, Dina musi wypełnić ostatnie życzenie zmarłego - wyruszyć do miasta Us i poślubić syna Hioba. Tymczasem Hioba dotykają niewyobrażalne nieszczęścia – stracił zdrowie, najbliższych, cały dorobek swojego życia; Dina jednak nie opuszcza go.

  • Jak wyglądało życie Hioba przed tragedią?
  • Co myślał, gdy jego świat walił się wokół niego?
  • A jak wyglądało życie po tym, gdy Bóg przywrócił mu bogactwo, zdrowie i rodzinę?
  • Opowieść o miłości i przebaczeniu – o cierpieniu i wytrwałej wierze.

Mesu Andrews - tworzy własną, pełną uczuć i zamętów, wersję opowieści o Hiobie. Łącząc historię bohatera z członkami plemienia braci Ezawa i Jakuba, autorka budzi do życia tę znaną biblijną historię o cierpieniu i wytrwałej wierze, wzbogacając ją o romans.

Inne tytuły serii  "Królowie i Prorocy":

Seria "Skarby Nilu":

"Hiob. Miłość pośród popiołu"

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788366397286
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POSTACIE WYSTĘPUJĄCE W KSIĄŻCE:

Terac – ur. 2236 p.n.e

Nachor – syn Teracha, ur. ?

Bu – syn Nachora, ur.?

Barachel – potomek Nachora, ur. ?

ELIHU – potomek Nachora, ur. 1919 p.n.e

Abraham – syn Teracha, ur. 2166 p.n.e

Izmael – syn Abrahama, ur. 2078 p.n.e

Izaak – syn Abrahama, ur. 2066 p.n.e

Szuach – syn Abrahama, ur. ?

BILDAD – syn Szuacha, ur. 1976 p.n.e

SITIS – córka Szuacha, ur. 1935 (postać fikcyjna) p.n.e

Ezaw – syn Izaaka, ur. 2005 p.n.e

Jakub – syn Izaaka, ur. 2005 p.n.e

ELIFAZ – syn Ezawa, ur. 1983 p.n.e

SOFAR – syn Elifaza, ur. 1946 p.n.e

Reuel – syn Ezawa, ur. 1983 p.n.e

Zare – syn Reuela, ur. 1960 p.n.e

HIOB – syn Zare, ur. 1940 p.n.e

Ennon – syn Hioba, ur. 1919 (postać fikcyjna) p.n.e

DINA – córka Jakuba, ur. 1915 p.n.e

Józef – syn Jakuba, ur. 1914 p.n.e

Beniamin – syn Jakuba, ur. 1897 p.n.e

Daty są podane w przybliżeniu i opisane na podstawie interpretacji komentarzy uczonych. Wszystkie dotyczą okresu przed narodzeniem Chrystusa.

Postaci wytłuszczone lub zapisane wielką czcionką to ważni bohaterowie w powieści. Każde imię wymienione wyżej znajduje się w Piśmie (poza tymi, które zostały oznaczone jako fikcyjne). Sajjid, Aban i Nada to postaci fikcyjne o niesprecyzowanych izmaelickich korzeniach. Dodatkowa bohaterka, Nogala, posiada mieszany egipski i kuszycki (dzisiejsza Etiopia) rodowód. Bela, syn Beora, pochodzi z nieznanej edomickiej linii. Ramki oznaczają linię dziedziczenia dla Bożej obietnicy przymierza z Abrahamem.PROLOG

_Pewnego dnia, gdy synowie Boży przyszli stawić się przed Panem, szatan też przyszedł z nimi. (…) Mówi Pan do szatana: A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on. Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki. I odszedł szatan sprzed oblicza Pańskiego._

Hi 1, 6; 8-121

_Izaak miał wtedy sto osiemdziesiąt lat. Izaak, doszedłszy do kresu swego życia, zmarł w późnej starości. I pochowali go jego synowie, Ezaw i Jakub._

Rdz 35, 28-29

Ociężałe stopy Diny nie zostawiały śladu na spieczonej słońcem ziemi w hebrońskim obozie dziadka. Izaak przez wiele dni walczył ze śmiercią, lecz ostatecznie umarł. Był jedynym mężczyzną, który dostrzegał w Dinie więcej niż wstyd i kochał ją nadal po tym, co wydarzyło się w Sychem. Kiedy klękała, by wypłukać tkaniny, którymi myła i maściła ciało dziadka, czuła się tak samotna i opuszczona……

– Panienko!

Za plecami Diny dał się słyszeć szept; zaledwie odrobinę głośniejszy od płynącej wody. Wyrwana z rozmyślań, upuściła tkaniny do strumienia.

– O nie! – zawołała, próbując złapać odpływające pranie.

Zwinna, ciemna postać skoczyła do wody, ratując płynące skarby.

– Mam je, panienko!

Młoda służąca z obozu dziadka stała w wodzie po kostki, z dłonią uniesioną zwycięsko nad głową i kroplami kapiącymi na przycięte krótko włosy. Jej skóra o barwie głębokiej czerni i wysokie kości policzkowe zdradzały kuszyckie korzenie. Dina zauważyła ją już wcześniej wśród sług obozu, ale większość czasu spędzała u boku chorego dziadka.

– Dlaczego nazywasz mnie panienką? – zapytała Dina, sięgając po brudne, mokre szmaty. – Nigdy nie rozmawiałyśmy, dziecko, a ja sama nie jestem w niczym lepsza od sługi.

Wycisnęła materiał i włożyła go do zawieszonego na ramieniu kosza.

– Pan Hiob powiedział, że teraz, kiedy panienka wychodzi za jego syna, będę jej służącą.

Prostując plecy, Dina stanęła nad dziewczyną.

– Myśli, że skoro jest najważniejszym człowiekiem na Wschodzie, może tak po prostu wejść z rozkazami do obozu dziadka Izaaka?

Entuzjazm dziewczyny opadł jak wycieńczone suszą trawy na nizinach Hebronu.

Żałując okazanej goryczy, Dina otoczyła niewolnicę ramieniem i ruszyła w krótką drogę do namiotów.

– Chciałam powiedzieć, że nie należę jeszcze do domu pana Hioba.

– Właściwie nie należę do żadnego domu – szepnęła, patrząc na namioty przed nimi. Kilka kolejnych kroków pokonały w milczeniu. – Hiob nie powinien składać obietnic, których abba1 może nie chcieć spełnić.

Zerkając na dziewczynę obok, ujrzała na jej twarzy rozczarowanie. Dina żałowała, że nie może jej jakoś pocieszyć, ale jak mogłaby dodać komuś otuchy, kiedy sama czuła się tak samotna i zagubiona? A poza tym – ta mała Kuszytka była służącą jej dziadka. Trudno przewidzieć, w jaki sposób zostanie podzielony majątek i służący Izaaka? Zwłaszcza w perspektywie walki o dobytek, pomiędzy abbą Jakubem i wujem Ezawem.

– Przepraszam, panienko.

Dina zauważyła, że dziewczyna uprzyjemnia sobie spacer, stawiając duże kroki i małe kroczki, by ominąć pęknięcia w suchej ziemi. – Ale czy mogę udawać, że jestem służącą panienki, dopóki jej abba nie powie inaczej?

Przeskoczyła do kolejnego skrawka gładkiej ziemi, balansując niepewnie na jednej nodze.

Dina przytrzymała ją, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny.

– Pod warunkiem, że przestaniesz nazywać mnie panienką.

Uniosła, rew, czekając na przytaknięcie niewolnicy, zanim wznowiła ich wędrówkę do obozu. Dziewczyna, nieco niższa od Diny, ruszyła tuż za nią, gawędząc wesoło.

– Abraham był wielkim księciem pomiędzy swymi ludźmi, podobnie jak twój dziadek Izaak. Czy nie powinnam wobec tego nazywać cię księżniczką?

– Ha! Zaśmiała się, zaskakując samą siebie. Uśmiech, który posłała szerokookiej, niewinnej dziewczynie, był jednak szczery. – Nikt nigdy nie nazywał mnie księżniczką, mała Kuszytko. Mów do mnie Dina.

Wtedy rozległ się wysoki jęk zawodzących żałobników. Dina wyjrzała na ścieżkę ponad horyzontem pomiędzy topolami. Tak jak się spodziewała, zawinięte ciało dziadka Izaaka spoczywało w wozie zmierzającym do groty grobowej w Mamre, na północ od Hebronu. Za furmanką podążali dwaj synowie Izaaka, Jakub i Ezaw. Ich wzajemna nienawiść skrzyła się jak krzemienie. Jedenastu, nadzwyczaj spokojnych synów Jakuba szło w tyle. Spośród, lanu Ezawa tylko dwóch potomków przybyło, by oddać cześć patriarsze. Hiob – prawnuk Ezawa i Elifaz – syn Ezawa, który rozpaczał, jak gdyby to jego własny abba leżał w wozie pogrzebowym. Pozostali z licznych Edomitów czcili podobno bożków kananejskich i nie darzyli wielkim szacunkiem Izaaka, syna Abrahama, z którym Jahwe zawarł przymierze.

– Chodź. – Dina przełknęła ślinę, powstrzymując falę bezbrzeżnego smutku.

– Jak powinnam cię nazywać, mała?

– Jestem Nogala. – Jej śpiewny głos niemal zagłuszył jęki żałobników.

– Chodź, Nogalo. Nie potrzebuję służącej, ale chętnie przyjmę pomoc w pakowaniu rzeczy na podróż do Us.

Przyjazne porozumienie. Żadnych słów więcej. Powietrze było zbyt przesiąknięte żalem, niepewnością i echami żałobników.

Dotarły do obozu dziadka, który składał się z rzędów namiotów ułożonych dookoła ogromnego paleniska z piecami. Namioty rodzinne łączyły się z izbami dla sług za pomocą ścieżek. Siedziby najbliżej ognia zarezerwowane były dla krewnych i cennych gości, podczas gdy niewolnicy zajmowali schronienia na zewnątrz. Dina i Nogala wyminęły namioty rodziny, płosząc zbłąkane psy pasterskie i pozdrawiając służących. Wreszcie dotarły do centralnych pieców, gdzie pracowite dłonie wypiekały chleb dla szykujących się do podróży karawan Ezawa oraz krewnych i służących, którzy mieli pozostać w Hebronie.

W samym środku obozu znajdowały się zawsze trzy namioty. Namiot dziadka Izaaka rozłożono najbliżej ognia – namiot abby Jakuba na zachód, a wuja Ezawa na wschód. Dina przystanęła, przyglądając się schronieniom. Olbrzymi, czarny dom dziadka Izaaka, z wielkim zadaszeniem z przodu, był teraz pusty. Kiedyś stanowił ważne miejsce spotkań dla wędrownych handlarzy i dygnitarzy, którzy pragnęli audiencji z wielkim synem Abrahama. Namiot abby Jakuba był surowy i praktyczny – podobnie jak sam abba. Siedzibę wuja Ezawa zdobiły skóry zwierząt i grubo ciosane drewno.

Namioty bliźniąt były tak różne, jak różni byli sami bracia. Między nimi toczyła się nieustająca walka. Choć minęło niemal sto lat, odkąd abba Jakub wykupił miską zupy prawo do pierworództwa Ezawa, a blisko pięćdziesiąt, odkąd wykradł jego błogosławieństwo przymierza, rywalizacja pomiędzy braćmi przybierała na sile z każdym kolejnym rokiem. Na szczęście rzadko odwiedzali dziadka Izaaka w tym samym momencie. Abba Jakub większość czasu spędzał na wypasaniu stada i trzody w Beer Szewa, podczas gdy wuj Ezaw pielęgnował swój ogromny klan w Górze Seir.

Dina zajmowała izbę pod namiotem dziadka. Jej honorowe miejsce w samym środku obozu wzbudziło oburzenie, gdy przybyła doń piętnaście lat temu. Dziadek prędko położył kres sprzeciwom, tłumacząc obecność wnuczki potrzebą opieki lekarskiej. Dina wiedziała jednak, że chciał ją w ten sposób wyróżnić i ochronić.

Nogala wkroczyła do słabo oświetlonego namiotu, a Dina usłyszała jej westchnienie.

– Panienko! Jesteś lekarką o wielkiej mądrości.

Nie chcąc irytować się tym niezasłużonym uwielbieniem, Dina spróbowała spojrzeć na swój mały dom oczami dziewczynki. Ogrom fiolek z ziołami i maściami, które wyścielały półki z ciosanego cedru, wypełniały nozdrza ciężkim aromatem kolendry, aloesu i mirry. Podłogę zdobiły cętkowane i nakrapiane dywany, a część sypialnianą od mieszkalnej oddzielało tylko wąskie pasmo gleby. Dina posiadała dwie szaty, cztery tuniki i trzy nakrycia głowy, co dla kuszyckiej niewolnicy mogło wydawać się przepychem. Resztę jej namiotu wypełniały przeróżne rodzaje ziół, eliksirów i mikstur.

Potrzeby Diny były niewielkie, zaś jej życie proste. Rzadko opuszczała schronienie, ieszczące centralny piec i małą przestrzeń pomiędzy namiotem swoim i dziadka Izaaka. To był jej świat – jej dom. Aż do teraz.

Przez piętnaście lat czuła się bezpieczna, – jako opiekunka dziadka – użyteczna. Teraz zastanawiała się, czy coś jeszcze naprawdę stanowiło jej własność i co planował zagarnąć dla siebie chciwy wuj Ezaw. Po powrocie mężczyzn z pogrzebu czekało ją podporządkowanie się rozkazowi Izaaka – poślubienie syna Hioba.

– Jak mogło przyjść ci to do głowy – szepnęła Dina do dziadka, jakby stał obok.

– Uznałam, że musisz być zdolną lekarką, skoro posiadasz tyle lekarstw.

Dziewczyna musiała być przekonana, że Dina mówiła do niej.

Nagle ogarnięta żalem, Dina zapragnęła być sama. Potrzebowała czasu, by pomyśleć o szalonym nakazie dziadka, który ją kochał. Ślub w tak późnym wieku? Jako trzydziestopięciolatka przestała przypominać już „miód i śmietanę”, a zbliżała się niebezpiecznie do skwaszonego mleka. I dlaczego chciałby mnie skazać na małżeństwo z mężczyzną z klanu Ezawa? Na to pytanie znała odpowiedź. Ponieważ była córką Jakuba, dziadek uważał jej łono za „ogród obietnicy”, dzięki której potomkowie Ezawa zyskaliby tak podstępnie wykradzione przez abbę błogosławieństwo przymierza.

– Ha! – Na jej ustach pojawił się kolejny szyderczy śmiech, lecz tym razem Nogala zdawała sobie chyba sprawę, że Dina nie myśli o ziołach. – Mężczyźni nie widzą we mnie „ogrodu obietnicy”, Nogalo. Jestem dla nich brudna.

Dziewczyna poklepała delikatnie jej ramię.

– Nie dla pana Hioba.

Dina strząsnęła z siebie jej dłoń i sięgnęła po dzbanek z mirrą oraz kawałek wełny, którym chciała go owinąć.

– Pan Hiob zaoferował swojego syna tylko dlatego, że wuj Ezaw sprzeciwił się wszystkim innym Edomitom – nawet w obliczu śmierci dziadka. – Łzy przysłoniły jej oczy – Tak więc Hiob, klejnot w koronie Ezawa, złoty człowiek Wschodu, postanowił zrobić, co należy. Przeznaczył Ennona, swojego pierworodnego syna, na męża Diny, zhańbionej córki Jakuba.

– Oczy pana Hioba są czyste i dobre. – Odezwała się szeptem Nogala, pochylając głowę. – Nie wierzę, że ofiarowałby swego syna, gdyby widział w tym nieszczęście dla któregokolwiek z was.

Och, jakaż ona niewinna – pomyślała Dina. Wszyscy mężczyźni prowadzą ostatecznie do nieszczęść. Potrzebowała kogoś, kogo mogłaby obrzucić za swój los winą, a nie chciała oskarżać dziadka. Izaak kochał ją zbyt mocno i długo. Wolała więc nienawidzić Hioba. Pragnęła myśleć, że bogactwo i pomyślność uczyniły go nadętym i dumnym. Nadzieje Nogali – choć całkowicie niewyobrażalne – wydawały się jednak uzasadnione. Hiob był dobry i pełen współczucia; troszczył się czule o dziadka podczas jego ostatnich dni, nie zyskując nic w zamian. Najlepiej byłoby więc winić wuja Ezawa. Ten włochaty, czerwony, zwalisty człowiek od zawsze stanowił obiekt nienawiści abby Jakuba i wyraźnie się do tego nadawał.

– Przykro mi z powodu pana Izaaka, panienko. – Łagodny głos Nogali działał jak balsam na duszę Diny. – Wiem, że go kochałaś.

Policzek Diny zwilżyła pojedyncza łza. Otarła ją prędko.

– Zacznijmy się pakować. Nie wiem, co zabiorę ze sobą do Us, a co trafi do abby i wuja Ezawa, ale musimy owinąć dokładnie każdą fiolkę. – Emocje spętały jej myśli, a do oczu cisnęły się kolejne łzy, których nie chciała jednak wypuścić. – Zastanawiam się, czy pąki kwiatów są takie same w górach Edomu?

Sięgnęła po drugi flakonik z mirrą i kawałek wełny, by ją zapakować. Wtedy poczuła na ramieniu łagodny uścisk.

– Potrafię słuchać, panienko.

– Najwyraźniej nie, bo inaczej nie nazywałabyś mnie panienką! – wyrzuciła słowa wraz z uczuciami. – Moją przyszłość sprzedano jak bezwartościowego muła na targu, a dziadek Izaak odszedł!

Dina rzuciła dzbanek z mirrą w słup na środku namiotu, przez co powietrze wypełnił słodki zapach, który przyprawił ją o delikatne zawroty głowy. Kolejny znak, że bezsenne noce i dnie wycieńczyły ją zarówno emocjonalnie, jak fizycznie. Przyglądając się odłamkom ceramiki na dywanie, spotkała osłupione spojrzenie Nogali.

– Jak moje złamane życie.

Dziewczyna wyciągnęła rękę, by zaprowadzić Dinę do sterty cętkowanych i poplamionych dywanów. Dina usiadła obojętnie.

– Masz rację, panie… Dino. Twoje życie faktycznie jest jak ten piękny, potłuczony dzbanek. Właśnie pękł i cudowny zapach w środku, który skrywał się w twoim sercu, będzie teraz dzielony z synem pana Hioba.

Nogala przerwała. Pozbierała rozbitą ceramikę i zdjęła z półki wyszczerbioną, glinianą fiolkę. Owijając odłamki i flakonik w starą szmatę, powiedziała:

– Załóżmy, że ten dzban to moje życie. Coś mi mówi, że jeśli złączymy nasze losy, będzie nam lepiej.

Jej policzki uniosły się w niepewnym uśmiechu.

– Odpocznij, panienko. Ja spakuję twoje rzeczy. Musisz być gotowa, gdy mężczyźni powrócą z groty.

------------------------------------------------------------------------

1 _abba_ – (hebr.) ojciec.2

_Pewnego razu Dina, córka Jakuba, którą urodziła mu Lea, wyszła, aby popatrzeć na kobiety tego kraju. A gdy ją zobaczył Sychem, syn Chamora Chiwwity, księcia tego kraju, porwał ją i położywszy się z nią, zadał jej gwałt. I całym sercem pokochał Dinę, córkę Jakuba, i czule do niej przemawiał. Potem Sychem prosił swego ojca, Chamora: Weź tę dzieweczkę dla mnie za żonę!_

Rdz 34, 1-4

Dina patrzyła, jak młoda Kuszytka owija każdą roślinę i każde naczynie z ceramiki; każde zioło i każdą fiolkę. Przycupnąwszy na dywanie z kocem wetkniętym pod głowę, opuściła powieki, ukojona przez rytmiczne dźwięki pogrążonego w pracy obozu. Drewniane łyżki pobrzękiwały na mosiężnych garnkach do gotowania. Jagnięta beczały za owcami. Śmiech dzieci unosił się na wiosennej bryzie. Ich chórowi towarzyszył dziś jednak nowy dźwięk. Łagodne nucenie Nogali ukoiło niespokojną duszę Diny, tuląc ją do snu.

A sen był tak wyrazisty. Dina znów miała piętnaście lat i w szacie przemoczonej przez wilgoć poranka przemykała ostrożnie pomiędzy trzodami abby, by nie przeszkodzić owcom z jagniętami, których beczenie zbudziłoby jej zgryźliwych braci. Uda bolały ją pod wpływem wspinaczki przez strome wapniowe tarasy, które pokrywały winnice, pola pszenicy i zagajniki z oliwkami. Wschodnie niebo lśniło jasnym fioletem i odcieniami pomarańczy, rzucając alabastrową poświatę na jej wysoki przemarsz wśród złotych kłączy zboża.

Poranne słońce opromieniało wysokie mury Sychem, gdy książę, który nosił to samo imię co miasto, stał u jego bram. Dina patrzyła jak zaczarowana na jego muskularną sylwetkę, która na tle wschodu przypominała bardziej boską niż ludzką. Sychem pokłonił się, jak gdyby Dina była księżniczką, a on pastuchem.

– Dzień dobry, piękności Jakuba.

Dina poczuła ciepło na policzkach i odwzajemniła ukłon, wbijając wzrok w ziemię. Żaden mężczyzna tak do niej nie mówił. Sychem sięgnął po jej dłoń, lecz Dina instynktownie się odsunęła. Wtedy dotknął delikatnie jej brody, a ona spojrzała po raz pierwszy w jego oczy.

– Nigdy nie zmuszę cię do czegoś wbrew twojej woli, piękna Dino.

Oddech ugrzązł jej w piersi.

– Skąd znasz moje imię? – zapytała.

Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. – Kiedy twój abba kupował ziemię od moich braci i mnie, byliśmy jeszcze dziećmi, ale i tak zauważyłem, jaka jesteś piękna i zapytałem o twoje imię. Teraz mam dwadzieścia lat, a ty również jesteś w odpowiednim wieku do zamążpójścia, czy nie?

Dina natychmiast opuściła wzrok. Nie mogła oddychać, myśleć ani rozumować. Czy ten przystojny książę właśnie poprosił ją o rękę? Niemożliwe.

– Tak, jestem – usłyszała swą własną odpowiedź.

– Czekałem, żeby wziąć cię sobie na żonę. Mój ojciec ma tylko jedną, a ja planuję iść w jego ślady. Wybrałem ciebie, Dino.

Znów wyciągnął dłoń. Dina patrzyła na nią, świadoma, że losy jej przyszłości właśnie się ważą. Ręka Sychema była duża, opalona i delikatna, co odkryła, gdy splotła ją ze swoją.

Czuła jego tętno pulsujące we własnej dłoni – rytm, który sprawiał, że jej myśli zamieniły się w nieskładny potok słów.

– Im1a Rachela! – Wymamrotała, niepokojąc biednego Sychema. – Jest położną, a ja jej uczennicą. Obiecałam, że odbiorę jej wynagrodzenie od handlowca Nebala i powrócę do domu. Abba i ima Lea nie wiedzą nawet, że poszłam samotnie do miasta. Będą się martwić, jeśli wkrótce nie wrócę.

Dom. Czy to właśnie tam zmierzała? Podniosła gwałtownie głowę i popatrzyła na Sychema. Łagodne spojrzenie i życzliwy wyraz twarzy.

Zatraciła się w nim. Czym był ten ból w jej piersi? To cudowne pragnienie, by śpiewać, biegać i rozpłynąć się w jego ramionach jednocześnie?

Sychem uścisnął delikatnie jej dłoń i mrugnął. Na jego szerokiej twarzy wykwitł duży uśmiech.

– Twoja ima Rachela dostanie swoje srebro. Sam o to zadbam – zapewnił. – Nebal powiedział mi, że się ciebie spodziewa. Dlatego tu jestem.

Wyciągnął rękę i przejechał palcem po jej szczęce.

Jego dotyk przełamał zaklęcie i Dina spuściła wzrok. Zerknęła na mijających handlarzy, nie podnosząc zawstydzonej głowy. Nagle świadoma spojrzeń, pożałowała, że otwarcie pozwoliła Sychemowi na okazanie czułości. Jeśli abba się dowie, będzie miała kłopoty.

Sychem musiał zdawać sobie sprawę z jej zmieszania, bo następne słowa wypowiedział ze śmiechem, a ręce opuścił wzdłuż tułowia.

– Powiedz mi, córko Jakuba, czy chciałabyś omówić szczegóły naszego ślubu tutaj, przy bramie, czy też wolisz kontynuować naszą rozmowę w pałacu?

– Ślubu? – westchnęła Dina.

Jej serce biło nadspodziewanie mocno i szybko. Zachichotała, oblała się rumieńcem i przybliżyła do Sychema.

– Czy resztę życia mam spędzić z zaczerwienioną twarzą, książę Sychemie? – wyszeptała.

Jej pierwsza próba filuterności spotkała się z jego szczerym śmiechem i zanim zdążyła zaprotestować, Sychem wziął ją w ramiona i ruszył ulicami miasta.

– Co robisz?

Dina szarpała gorączkowo za szatę, by zakryć gołe kostki. Książę skierował długie kroki ku wieżom pałacu.

– Niosę swą żonę przez miasto – odparł, tak upajając się jej widokiem, że Dina dostrzegała w jego głębokich brązowych oczach własne odbicie. – Powiedz mi, córko Jakuba, jak podoba ci się myśl, że pewnego dnia zostaniesz królową? Co myślisz o naszym mieście?

Dina nie wiedziała, czy powinna się wstydzić, że Sychem niesie ją jak zranione jagnię, czy też odpowiedniejszą reakcją byłaby duma, podejrzenie, strach? Tak naprawdę nie znała przecież księcia Sychema. Słynął jako najbardziej zasłużony i szanowany spośród synów króla Chamora, ale czy był też honorowy? Czy miał wiele kobiet? Czy zamierzał ją zwieść? W tym momencie wiedziała tylko, że był przystojny i czarujący, i że właśnie zadał jej pytanie, na które powinna odpowiedzieć.

– Przepraszam, o co pytałeś?

Sychem wybuchnął śmiechem, a jego oczy zalśniły – nie kryła się w nich ani iskra niecierpliwości czy frustracji.

– Zapytałem, co sądzisz o naszym mieście.

Jego wygięte usta i brwi sygnalizowały, że czekał w milczeniu na jej pochwałę.

Choć Dina wiele razy odwiedzała już Sychem z imą Rachelą, nigdy wcześniej nie paradowała tak swobodnie przez rynek. A nawet jeśli widziała go setki razy, z perspektywy ramion księcia Sychema wyglądał zdecydowanie inaczej. Sprzedawcy pokrzykiwali z zatłoczonych kramów. Zwierzęta wszelkich kształtów i rozmiarów były wymieniane za robotę i sprzedawane za mięso. Dzieci biegały od handlarza do handlarza – jedne błagając o chleb, a inne chowając małe skarby w drobnych fałdach szat. Mężczyzna trzymający ciężki metalowy łańcuch prowadził na uwięzi dziesięć kobiet z żelaznymi kołnierzami na szyjach. Każda z nich nosiła ubranie cechujące inną narodowość, choć dwie były zupełnie nagie. Życie w mieście było dla Diny innym światem, więc gdy zwróciła swe spojrzenie ponownie ku Sychemowi, oczy księcia wyglądały na zatroskane.

– Co myślisz o swoim nowym domu? – zapytał. – Czy byłabyś w stanie odnaleźć szczęście wśród wysokich murów i hałasu, kiedy całe życie spędziłaś na cichych wzgórzach, w idealnie równych rządkach namiotów?

Dina ujrzała na jego twarzy prawdziwe zmartwienie i wzruszyła się wrażliwością Sychema. Nie przypominała sobie, by ktoś pytał ją kiedyś o opinię lub interesował się jej szczęściem. Powstrzymując łzy, nie chciała dać po sobie poznać, że się boi i starała się sprawiać wrażenie radosnej.

– Przyznaję, książę Sychemie, że od zgniłego jedzenia i śmierdzących starców na ulicach wolę zapach pasterskich pól i owczego łajna, lecz ty sam jesteś o wiele bardziej interesujący niż moi szpetni bracia.

Ze wzrokiem wbitym w ziemię, przechyliła głowę i uniosła brew, uśmiechając się zaledwie kącikiem ust.

Jego reakcja była lepsza niż na to liczyła; bardziej zadowalająca niż mogła się spodziewać. Sychem uśmiechnął się, zatrzymał na środku ulicy i czule ją pocałował. Tłoczący się obok ludzie przystanęli, by wiwatować, a kiedy książę wreszcie się odsunął, Dina nie potrafiła złapać oddechu.

– Cieszę się, że ci się podobam – powiedział z zawadiackim uśmiechem.

Wznowił marsz w stronę pałacu, a Dina oparła głowę o jego ramię, uznając je za wystarczająco wygodne, by spędzić tam resztę życia.

Gdy dotarli do olbrzymiej budowli z wapnia, Dina zdziwiła się, że nie przystanęli w głównym holu. Zamiast tego Sychem zaniósł ją dalej przez labirynt wijących się korytarzy, drzwi i zaskoczonych sług. Wspiął się wąskimi schodami na górę i wkroczył wreszcie do wystawnego pokoju z luksusowymi dywanami i ekstrawaganckimi meblami. Dina oniemiała. Przypomniała sobie, czego ima Rachela uczyła ją, gdy przychodziły do Sychem odbierać porody możnych, i spróbowała zamknąć usta. Książę postawił ją delikatnie na ziemi, lecz Dina biegała od jednej pięknego gobelinu do drugiego.

– Wszystko jest takie eleganckie – powiedziała, zapominając o stojącym przy drzwiach przyszłym mężu. Gdy przypomniała sobie wreszcie, kim jest i co – lub kto – ją tu przywiodło, znów zawstydziła się swą niedojrzałością. – Wybacz mi, wasza wysokość.

Jej policzki płonęły, gdy ukłoniła się księciu Sychemowi. Przyjmując uniżoną postawę, zdała sobie sprawę, że stoi tuż obok wielkiego, zasłoniętego łóżka na środku pokoju. Spróbowała przełknąć ślinę, lecz jej usta były suche jak Wschodnia Pustynia.

Książę Sychem pojawił się koło niej w mgnieniu oka, jedną ręką unosząc podbródek Diny, a drugą obejmując jej talię.

– Więc teraz jestem waszą wysokością, tak? – zapytał z leniwym uśmiechem.

Dina ujrzała w jego oczach głód i odwróciła wzrok, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Dlaczego pozwoliła, żeby zaniósł ją do swej sypialni?

– Mówiłem już, że nigdy nie zmuszę cię do zrobienia czegoś wbrew twojej woli, Dino.

Jego oczy docierały w każdy zakątek jej duszy. Tym razem nie potrafiła, niknąć jego wzroku, bez względu na to, jak bardzo by próbowała. Czy rzeczywiście jednak chciała próbować? Książę Sychem tak szybko nią zawładnął; nie ciałem, lecz sercem.

– Czego ode mnie żądasz? – wyszeptała Dina. Wiedziała, czego żądał, ale czy zamierzał powiedzieć wprost? Czy ona sama zamierzała spełnić jego życzenie?

– Chcę, żebyś została moją żoną. Dzisiaj. Teraz.

– Twoją żoną? Teraz? – Panika wbiła w nią swe pazury. – Co z twoją rodziną? Nie powinniśmy wziąć udziału w jakiejś ceremonii?

– Dino, jestem księciem Sychem. Wezmę sobie za żonę, kogo zechcę i kiedy zechcę. Czekałem na ciebie wiele lat. Jesteś tą, której pragnę, Dino. Jedyną, której pragnę.

– Ale mój ojciec… Jest synem Izaaka, syna Abrahama. Czcimy Jahwe i…

– Mój ojciec i ja zaoferujemy ci wiano, piękna Dino, które przekroczy najwyższy skarb, jaki kiedykolwiek ofiarowano za córkę w Kanaan. Twój ojciec będzie się cieszył z naszego szczęścia.

Zanim Dina zdążyła powiedzieć coś więcej, Sychem zakrył jej usta pocałunkiem. Rozkosz fizycznego zjednoczenia połączyła ich dusze, pomimo braku świadomości i aprobaty abby Jakuba.

Sen Diny skończył się, a ona sama pozostała w zawieszeniu pomiędzy dwiema rzeczywistościami. Miała wrażenie, że jej namiot opustoszał. Otworzyła jedno oko i ujrzała pod ścianą trzy kosze pełne owiniętych wełną słoików i ciasnych pakunków suszonych owoców. Dźwięki dochodzące z obozu przybrały na sile, lecz błogość pocałunków Sychema zawiodła ją z powrotem do krainy snu. Ledwie odnajdowała się w swej obecnej rzeczywistości. Dziadek Izaak zmarł. Wydał ją nowemu człowiekowi. Powinna pakować się na podróż do Us. Sen przywiódł ją jednak do radości zaślubin z Sychemem. Każdy kolor, dźwięk i zapach tego dnia powrócił wraz z falą słodkiego poddania się.

Następnego ranka Sychem i Dina wyszli z komnaty księcia, a król Chamor odprawił skromną sychemicką ceremonię, którą przypieczętował ich małżeństwo.

– Powrócę przed wieczorną ucztą weselną – zapewnił Sychem, gdy wraz z ojcem opuszczał pałac, by wynegocjować jej wiano z abbą Jakubem.

Wtedy właśnie jej sen zamieniał się w koszmar – jak zawsze. W tym momencie próbowała się zbudzić, lecz nie była w stanie. W zamian za zgodę na ślub Diny z księciem, synowie Jakuba zażądali obrzezania wszystkich mężczyzn w Sychem.

– Nie, mój kochany – mówiła Dina. – Proszę, pozwól mi odejść. Weź sobie kobietę z Sychem i zapomnij o mnie.

Noc przed jego obrzezaniem była jednak najczulszą w krótkim życiu Diny, a miłość, którą okazywał jej Sychem, przekraczała wszystko, co wcześniej znała. Żaden mężczyzna nie kochał nigdy swej żony jak Sychem jej – z jego uczuciem nie mogła równać się nawet miłość rodziców.

Na drugi dzień po swym obrzezaniu, książę powiedział:

– Widzisz, moja miłości, wkrótce wszystko wróci do normy.

Dina doglądała i pielęgnowała swego ukochanego w każdym momencie jego rekonwalescencji. Gdy tej nocy wślizgnęła się obok niego do łóżka, Sychem musnął jej policzek.

– Pewnego dnia ze śmiechem opowiemy tę historię wnukom.

Miłość owładnęła całkowicie sercem Diny. Nigdy wcześniej nie doznała takiej bezinteresowności.

– Być może najpierw powinniśmy zająć się dziećmi, zanim zaczniemy rozmawiać o wnukach – powiedziała, całując jego policzek, szyję i ramię.

Sychem uśmiechnął się i pocałował czoło żony.

– Być może powinniśmy zgasić lampę i ułożyć się do snu, żebym szybko wydobrzał.

Dina zachichotała i zdmuchnęła świece, a następnie zajęła swe miejsce w zgięciu ramienia męża, słuchając jak jego oddech staje się głęboki i stabilny.

A potem usłyszała krzyk.

Dina spróbowała się obudzić, lecz trwała w półświadomości grozy i lęku. Twarz Sychema przed nią. Jego puste oczy. Ukochane usta wykrzywione w ostatnim błaganiu śmierci. Jej ramiona były ciepłe, mokre i lepkie od krwi męża.

– Symeon! Lewi! Nie!

Bracia stali tuż nad nią z ociekającymi sztyletami w rękach.

– Ten sychemicki pies nigdy nie znieważy już niczyjej siostry – wypluł Symeon, sięgając po ramię Diny.

– Nie! Nie znieważył mnie! Jesteśmy małżeństwem!

– Nie według abby! – Symeon doskoczył do siostry, a ona się cofnęła, uwięziona pomiędzy zakrwawioną skorupą mężczyzny, którego kochała i zwierzęcymi twarzami braci, którzy go zabili.

– Zostaw mnie! Sychem mnie nie zgwałcił! Kochał mnie!

– Dino – odezwał się męski głos. – Dino.

Ktoś potrząsnął jej ramieniem.

– Dino, zbudź się. Musimy iść.

Symeon – nie, Lewi!

Dina wrzasnęła, na nowo ogarnięta strachem. Wbiła pazury w miedziane włosy i brodę przed sobą.

– Nie! Odejdź od Sychema! Nie, Lewi! Sychem mnie kocha! Wcale mnie nie znieważył! Nie rób mu krzywdy, Symeonie. Sychem mnie kocha!

Młóciła rękoma i kopała mężczyznę, który próbował ją uspokoić.

– Dino, to ja, Hiob. Cii, Dino. Przestań. – Przytrzymał ją silnym uściskiem. Nie mogła się uwolnić. Jej krzyki ucichły do szlochu, a ciało znieruchomiało.

– Cii, Dino. – Hiob kołysał ją delikatnie. – To ja, Hiob. Cii… Już dobrze, Dino.

Dina zerknęła w jego głębokie, brązowe oczy, które barwą przypominały ciemny chleb jej imy.

– Pójdziesz do domu razem ze mną, Dino. Będziesz bezpieczna u boku mojego syna.

Dina wreszcie się obudziła i przez moment – tylko moment – zapragnęła zatopić się w silnych, kochających ramionach mężczyzny, który ją trzymał. Hiob siedział na dywanie, tuląc ją do siebie i głaszcząc jej włosy. A przecież wkrótce miał zostać jej teściem!

Ogarnięta przez wstyd i upokorzenie, Dina uwolniła się z uścisku i przycupnęła obok ułożonych koszy jak zraniona zwierzyna. Ledwie zamieniła z Hiobem słowo, a jednak pokazała mu swą najgłębszą ranę. Z jej ust uciekł niski, gardłowy jęk.

– Wyjdź – powiedziała, odwracając twarz.

Hiob spróbował jej pomóc, ale ona jeszcze mocniej się w sobie skuliła.

– Nie, proszę. Po prostu idź.

Hiob stanął nad nią, raz jeszcze oferując swą dłoń.

– Dino.

Cisza zawisła nad namiotem jak gęsty, grobowy zapach roztrzaskanego naczynia z mirrą.

– Wszystko dobrze? – Zawodzenie żałobników odbijało się echem w obozie razem z westchnieniem Hioba. – Twój abba i mój praabba2 Ezaw powrócili z groty. Ezaw chce natychmiast wyruszyć na Górę Seir. Poprosił, żeby moja karawana towarzyszyła mu w drodze na południe.

Hiob przerwał i odezwał się łagodnie.

– Powiem mu, że nie jestem jeszcze gotowy do podróży i nie mogę wydłużać trasy. Czy zdążysz przygotować się do zmierzchu na wyprawę do Us?

Dina skinęła głową – jej gardło było zbyt ściśnięte, żeby mogła się odezwać. Usłyszała opadanie klapy od namiotu i gdy podniosła wzrok, Hioba już nie było.

Jej oddech stał się krótki i urywany. Przycisnęła kolana do piersi, pragnąc powstrzymać niekontrolowanie drżenie. Nie mogę dołączyć do chóru żałobników, pomyślała. Jeśli zacznę płakać, nigdy nie przestanę. Kołysząc się w przód i w tył, poruszała się w rytm lamentu. Co, jeśli jej koszmary przybiorą tylko na sile? Co, jeśli zacznie wrzeszczeć i młócić rękoma w ramionach nowego męża? Czy jego syn okaże się równie wyrozumiały, co Hiob?

Obok wąskiego promienia słońca, który wdzierał się do namiotu, przemknął maleńki cień. Dina znieruchomiała. Znowu. A potem przez zawodzenie żałobników przedarło się słodkie ćwierkanie. Na zewnątrz wylądował dudek o różowo-czarnym umaszczeniu. Mała istota wejrzała do środka i oddała się swej późno-popołudniowej kąpieli w piasku. Trel-trel-trel – wyśpiewywał pięknie, przecinając ból Diny.

– Och, ty mały ptaszku – wyszeptała. – Jesteśmy do siebie bardzo podobni, ty i ja. Dziadek Izaak mówił, że byłeś jednym z najpiękniejszych stworzeń Jahwe, dopóki nie uznał cię za nieczystego.

Po jej policzkach popłynęły łzy.

– Mężczyźni również nazywają mnie piękną, ale dlaczego wszyscy widzą we mnie skazę?

W szaleńczym gwarze obozu służąca przemknęła obok namiotu, płosząc małego ptaszka, przez co serce Diny znów pojmała samotność.

– Och, jak żałuję, że sama nie mam skrzydeł, na których odleciałabym do swego własnego domu. Domu, gdzie cała moja przeszłość odeszłaby w zapomnienie, a przyszłość byłaby wolna.

------------------------------------------------------------------------

1 _ima_ (z arab.) – mama

2 _praabba_ – (z aram.) pradziadek.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: