Z procą na olbrzyma. Jak zmierzyć się z czymś, co cię przerasta? Lekcje Dawida - Adam Szustak OP - ebook

Z procą na olbrzyma. Jak zmierzyć się z czymś, co cię przerasta? Lekcje Dawida ebook

Adam Szustak OP

4,6

Opis

POKONAJ„ SWOJEGO OLBRZYMA”, CZYLI PROBLEMY I TRUDNOŚCI, KTÓRE WYDAJĄ SIĘ NIE DO ROZWIĄZANIA!

Poznaj na nowo historię Dawida i wynikające z jego życia lekcje, które działają! „Z procą na olbrzyma” to zestaw konkretnych przykładów, wskazówek i ćwiczeń, stanowiących drogowskaz do rozwiązywania problemów, które wydają się nie do rozwiązania.

 

Jeżeli zmagasz się z czymś, co Cię przerasta

Jeśli frustrują Cię niezrealizowane marzenia

Jeśli boisz się o swoją przyszłość lub przyszłość swojej rodziny

Jeśli martwisz się o byt i nie wiesz, jak rozwiązać problemy w pracy lub z biznesem, który prowadzisz...

... to historia Dawida i zawarte w książce wskazówki są dla CIEBIE.

 

Książka o pokonywaniu życiowego Goliata to również barwna i obrazowo przedstawiona opowieść, która każdego z nas czyni naocznym świadkiem wydarzeń z życia króla, zapraszając tym samym do przeżycia niesamowitej przygody.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (54 oceny)
38
10
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
SlawomirPietkun

Nie oderwiesz się od lektury

ok
10
Perla09

Nie oderwiesz się od lektury

Autor w tej książce, rzuca światło na problemy i trudności, z jakimi mierzymy się w życiu. Przeczytanie tej książki " grozi" znalezieniem wyjścia z niejednej trudnej sytuacji.
10
Monikabeda

Nie oderwiesz się od lektury

Petarda 💞💞
10
woj999

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam. Bardzo ciekawe. Kiedyś słuchałem audiobooka, ale warto sobie odświeżyć takie treści co jakiś czas.
10
kaczkinson

Nie oderwiesz się od lektury

Doskonale spędzony wieczór z królem Dawidem, z kilkoma konkretami, które z pewnością, warto zostawić na dłużej niż jeden wieczór. Polecam, krótko, przyjemnie, fajnie, interesująco, konkretnie i na temat.
00

Popularność




Z procą na olbrzyma. 

Jak zmierzyć się z czymś, co cię przerasta? Lekcje Dawida

Seria: Jestem Legendą

Adam Szustak OP dla RTCK

Autor: Adam Szustak OP

Produkcja: RTCK

Nowy Sącz 2021

Wydanie I

© RTCK 2021

Książka powstała na podstawie audiokonferencji o tym samym tytule, zarejestrowanej w Nowym Sączu 1 kwietnia 2016 roku i wydanej w formie audio w tym samym roku.

Za pozwoleniem władzy duchownej.

Odpowiadając na prośbę z dnia 14 lipca 2016 roku, na podstawie „Nihil obstat” udzielonego przez ks. dra hab. Janusza Królikowskiego, prof. UPJPII, delegata biskupa diecezjalnego do oceny ksiąg treści religijnej, wyrażam zgodę na wydanie publikacji: „Z procą na olbrzyma. Lekcje Dawida” autorstwa o. Adama Szustaka OP.

bp Leszek Leszkiewicz

WIKARIUSZ GENERALNY

Fragmenty Pisma Świętego za: Biblia Tysiąclecia Online, Pallotinum, Poznań 2003

www.biblia.deon.pl

Redakcja: Zuzanna Marek

Opieka redakcyjna: Adam Szymczak

Korekta: Seiton, www.seiton.pl

Projekt typograficzny książki i łamanie: Adam Gutkowski, goodkowskydesign.com

Projekt okładki: Jakub Kosakowski

Wersja epub i mobi: Graphito studio graficzne, www.graphito.pl

EPUB: 978-83-66523-68-5

MOBI: 978-83-66523-69-2

RTCK Rób to co kochasz

RTCK S.A.

ul. Zielona 27, WSB, bud. C

33-300 Nowy Sącz

tel. 531 009 119

[email protected]

www.rtck.pl

Dołącz do społeczności ludzi, którzy chcą robić to, co kochają. Zapisz się na www.rtck.pl, a będziemy Cię wspierać na tej drodze, wysyłając wartościowe materiały!

_

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu?

Łk 14, 28–31

Wychowani na amerykańskim kinie – powiewających flagach, żołnierzach biegnących pomiędzy wybuchami w slow motion i bohaterskich akcjach ratunkowych dokonanych w ostatniej chwili, w ogromnej większości marzymy o byciu bohaterem. I nie dotyczy to tylko młodych chłopaków bawiących się w wojnę na podwórkach czy też – w dzisiejszych czasach – energicznie wciskających przyciski gamepadów i toczących wirtualne batalie na ekranach komputerów. Dotyczy to również kobiet, które, nauczone zmyślonymi historiami miłosnymi z kina i książek, wzdychają za czasami, kiedy mężczyźni byli dzielni i zdecydowani, a kłopoty i trudności miłosne dało się pokonać mimo wszelkich przeciwności. Ciągle szukamy w sobie ukrytych pokładów heroizmu, bo przecież wszyscy nauczyciele i motywacyjni mówcy przekonują nas, że w każdym z nas, w głębinach serca i duszy ukryte są niezwykłe skarby i talenty. Wystarczy je znaleźć, wydobyć i uwierzyć w siebie, uwierzyć w swoje dary i zdolności. Nie ma przecież ludzi niewyjątkowych, nie ma nienadzwyczajnych, i każdy jest de facto zakamuflowanym bohaterem i herosem.

I trochę nie wiadomo dlaczego, kiedy zgasną już światła scen motywacyjnych spotkań, kiedy po ostatniej stronie książki wracamy do codziennego życia i kiedy świeci nam w oczy słońce napotkane w wyjściu z ciemnej kinowej sali, bardzo szybko okazuje się, że to wszystko było w sumie marzeniem i pięknym snem, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością i tym, jak wygląda nasze życie. Trochę nie wiadomo, dlaczego okazuje się, że mimo wieloletnich poszukiwań i zgłębiania tajników własnej duszy i serca, ciągle nie możemy dostrzec skrytego tam ponoć bohatera i walecznego herosa. Czy źle szukamy? Czy brakuje nam wiary? Przekonania? Za mało wkładamy wysiłków? A może potrzebujemy jeszcze jednego spotkania ze znanym mówcą, który, zainkasowawszy kolejne kilkaset złotych z naszej kieszeni, obieca, że tym razem odkrył już całkiem rewolucyjną metodę, aby doprowadzić nas do tego wszystkiego?

Książka, którą trzymasz w ręku, wychodzi z założenia, że najważniejszą rzeczą jest zobaczenie rzeczywistości taką, jaka jest naprawdę. A to znaczy, że zanim zaczniemy walczyć z potężnymi przeciwnikami, do których pokonania potrzebujemy nadzwyczajnych środków i wewnętrznych odkryć, warto się przekonać, czy przeciwnik rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje i jakim go widzimy. Bo może te nadzwyczajne narzędzia, zdolności i bohaterskie cechy wcale nie są nam potrzebne, gdyż przeciwnik tylko udaje potężnego, i może się okazać, że do zwycięstwa wystarczy to, co już mamy, i zdolności, którymi od dawna dysponujemy. Możliwe przecież, że od lat marnujemy czas na poszukiwanie cech, których w nas wcale nie ma, na poszukiwanie wewnętrznych bohaterów, którymi wcale nie jesteśmy, a co najważniejsze, którymi wcale nie musimy być.

Może więc warto zastosować najpierw genialną radę Pana Jezusa, który mówi, byś zanim zaczniesz cokolwiek budować, posiedział chwilę i zobaczył, czego naprawdę potrzebujesz, oraz policzył, co naprawdę masz. Zanim ruszysz na wojnę, spróbuj zobaczyć rzeczywistą siłę przeciwnika i swoje własne zasoby, żeby nie podejmować walki, której wygrać nie możesz, albo – będąc zastraszonym siłą przeciwnika – by niepotrzebnie nie bać się walki, którą wygrać możesz bez problemu. Wszystko to bierze się stąd, że podstawowym sposobem działania naszego wroga zawsze jest kłamstwo i oszustwo. Diabeł, nasz główny przeciwnik, jest nazywany ojcem kłamstwa, bo to rzeczywiście jest jego główna wojenna taktyka – zazwyczaj bardzo skuteczna. Zanim więc rzucimy się z gołą piersią na barykady wroga, warto zobaczyć, czy ktokolwiek za nimi rzeczywiście siedzi. I zamiast najbardziej wyszukanych taktyk wojennych i niespotykanych broni trudnych do zdobycia może wystarczy zwykła proca. A taką przecież każdy może wystrugać.

Adam Szustak OP

Historia Dawida to jedna z najdłuższych i najbardziej rozbudowanych opowieści zawartych w Piśmie Świętym. Dawid w porównaniu z pierwszymi patriarchami Izraela, takimi jak Abraham, Izaak czy Jakub, wyróżnia się w Biblii najlepiej i najpełniej przedstawionym życiorysem. Pismo Święte opisuje jego dzieje z różnych stron i perspektyw, snuje o nim liczne narracje, ale i cytuje jego pieśni czy modlitwy, co oznacza, że gdybym chciał szczegółowo przedstawić losy Dawida, musiałbym stworzyć wielotomową publikację, co jednak nie jest moją ambicją. W związku z tym zamierzam wyciągnąć z historii Dawida tylko jeden wątek, który będzie dotyczył tytułowego pytania tej książki: Jak zmierzyć się z tym, co nas przerasta? Wydarzeniem z życia Dawida, wokół którego będą krążyć nasze rozważania, będzie więc walka Dawida z Goliatem.

Ta książka posiada bardzo prostą strukturę. Pierwsza jej część zawiera pewnego rodzaju teorię, a dokładniej jest teologiczno-psychologicznym obrazem historii Dawida budowanym z biblijnego punktu widzenia. Druga część to życiowy konkret, czyli praktyczne wskazówki wynikające z historii Dawida dotyczące tego, co robić, gdy zderzamy się z przeciwnościami, gdy napotykamy własne słabości lub gdy zalewają nas rzeczy po wielokroć nas przerastające.

Zapraszam więc, by zabrać się za tę książkę na dwa sposoby. Z jednej strony zawarte w niej treści wziąć ze sobą na modlitwę i na serio przemedytować przed Bogiem. Z drugiej strony zaś nie pozostać tylko na poziomie nazywania i uświadamiania, ale bardzo konkretnie przełożyć je na życie codzienne. Mimo że historia Dawida czasem brzmi w naszych uszach jak coś, co wydarzyło się za górami i za lasami, w odległej krainie, innym kręgu kulturowym lub nawet nieznanej galaktyce, to tak naprawdę jest to opowieść o nas – o naszych zmaganiach, o naszych porażkach, ale i o naszych zwycięstwach dokonywanych ręką Boga, który mocą działającą w nas może uczynić znacznie więcej, niż pragniemy czy rozumiemy.

Zanim staniemy na polu walki Dawida i Goliata, chciałbym, byśmy przenieśli się na chwilę do pewnego biblijnego obrazu, pozornie zupełnie niezwiązanego z tą potyczką. Oczywiście nicią łączącą te dwa wydarzenia jest sam Dawid. Scena, o której bowiem mowa, wydarzyła się już w dorosłym życiu Dawida, gdy ten był znanym w całym ówczesnym świecie królem Izraela. Być może wielu z nas doskonale kojarzy ten fragment Biblii. Chciałbym, byśmy go jednak wspólnie przeczytali, a także uruchomili naszą wyobraźnię (jak to podpowiadają jezuici w swojej medytacyjnej metodzie czytania Pisma Świętego), by zobaczyć tę scenę jak najbardziej obrazowo, barwnie i żywo.

Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem. Spustoszyli oni [ziemię] Ammonitów i oblegali Rabba. Dawid natomiast pozostał w Jerozolimie.

Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: „To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty”. Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. A ona oczyściła się od swej nieczystości i wróciła do domu. Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: „Jestem brzemienna”.

Wtedy Dawid wyprawił posłańca do Joaba: „Przyślij do mnie Uriasza Chetytę”. Joab posłał więc Uriasza do Dawida. Kiedy Uriasz do niego przyszedł, Dawid wypytywał się o powodzenie Joaba, ludu i walki. Następnie rzekł Dawid Uriaszowi: „Wstąp do swojego domu i umyj sobie nogi!”. Uriasz opuścił pałac królewski, a za nim niesiono dar ze stołu króla. Uriasz położył się jednak u bramy pałacu królewskiego wraz ze wszystkimi sługami swojego pana, a nie poszedł do własnego domu.

Przekazano wiadomość Dawidowi: „Uriasz nie wstąpił do swego domu”. Pytał więc Dawid Uriasza: „Czyż nie wracasz z drogi? Dlaczego nie wstępujesz do własnego domu?”. Uriasz odpowiedział Dawidowi: „Arka, Izrael i Juda przebywają w namiotach, podobnie też i pan mój, Joab, wraz ze sługami mego pana obozują w otwartym polu, a ja miałbym pójść do swojego domu, aby jeść, pić i spać ze swoją żoną? Na życie Pana i na twoje, czegoś podobnego nie uczynię”. Dawid więc rzekł do Uriasza: „Pozostań tu jeszcze dziś, a jutro cię odeślę”. Uriasz został więc w Jerozolimie w tym dniu. Nazajutrz Dawid zaprosił go, aby jadł i pił w jego obecności, aż go upoił. Wieczorem poszedł [Uriasz], położył się na swym posłaniu między sługami swojego pana, a do domu swojego nie wstąpił.

Następnego ranka napisał Dawid list do Joaba i posłał go za pośrednictwem Uriasza. W liście napisał: „Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpicie go, aby został ugodzony i zginął”.

Joab obejrzawszy miasto, postawił Uriasza w miejscu, o którym wiedział, że walczyli tam najsilniejsi wojownicy. Ludzie z miasta wypadli i natarli na Joaba. Byli zabici wśród ludu i sług Dawida; zginął też Uriasz Chetyta. Joab przez wysłańców zawiadomił Dawida o całym przebiegu walki. Posłańcowi dał następujące wyjaśnienie: „Jeśliby po opowiedzeniu królowi całego przebiegu walki do końca, król wpadł w gniew i zapytywał cię: «Dlaczego zbliżyliście się tak do miasta, by toczyć walkę? Czyż nie wiedzieliście, że strzelają z muru? Kto zabił Abimeleka, syna Jerubbaala?

Czyż nie kobieta, która zrzuciła na niego z muru kamień młyński, tak iż umarł w Tebes? Czemuż podchodziliście aż pod mury?» – powiesz: «Sługa twój, Uriasz Chetyta, zginął również»”.

Posłaniec poszedł. Po przybyciu oznajmił Dawidowi wszystko, z czym go Joab posłał. Dawid się uniósł gniewem i rzekł do posłańca: „Dlaczego tak zbliżyliście się do miasta, by toczyć walkę? Czy nie wiedzieliście, że będziecie rażeni z murów? Kto zabił Abimeleka, syna Jerubbaala? Czyż nie kobieta, która zrzuciła na niego z muru kamień młyński, tak iż umarł w Tebes? Czemuż podchodziliście aż pod mury?”. Posłaniec odpowiedział Dawidowi: „Udało im się przemóc nas i wyjść przeciw nam w pole; odparliśmy ich aż do bramy. Tymczasem łucznicy zaczęli strzelać z muru do twych sług. Dlatego to zginęło kilku ze sług królewskich. Zginął też sługa twój, Uriasz Chetyta”. Dawid oznajmił posłańcowi: „Tak powiesz Joabowi: «Nie trap się tym, co się stało. Miecz dosięga raz tego, raz innego. Bądź wytrwały w walce przeciwko miastu i zniszcz je!». Ty sam dodaj mu odwagi!”.

Żona Uriasza dowiedziawszy się, że Uriasz, jej mąż, umarł, opłakiwała swego pana. Gdy czas żałoby przeminął, posłał po nią Dawid i sprowadził do swego pałacu. Została jego żoną i urodziła mu syna. Postępek jednak, jakiego dopuścił się Dawid, nie podobał się Panu.

2 Sm 11, 1–27

Wszystko zaczęło się zatem pewnego popołudnia. Jak się potem okazało, było to jedno z najbardziej znaczących popołudni w historii Dawida, a także w historii całego Izraela. Nie ma się jednak co oszukiwać, było to popołudnie znamienne w złym znaczeniu, ponieważ zostało naznaczone grzechem.

Druga Księga Samuela opisuje, że król Dawid obudził się pod wieczór, prawdopodobnie po kilku godzinach sjesty. Na Bliskim Wschodzie południa bywają bardzo gorące, więc z pewnością król postanowił przespać najgorętszą porę dnia, a gdy się obudził, wyszedł na taras swojego pałacu, by złapać trochę świeżego powietrza. Być może miał w ręku małą czarną kawę i wyszedł podziwiać widoki tuż przed zachodem słońca. W tamtych szerokościach geograficznych barwy nieba chwilę przed zmrokiem, szczególnie latem, przybierają niesamowite barwy.

Warto wyobrazić sobie ten moment z życia Dawida i ten kadr, który mógł widzieć z tarasu: krajobraz Judei, wzgórza pustynne, piaskowe kolory od czerwieni po złoty żółty, gdzieniegdzie powyginane drzewa lub rosnące przy drogach krzaki, a bliżej mury zamku i gliniane lub kamienne domy mieszkańców Jerozolimy. Dawid przechadza się po tarasie, z którego rozciąga się widok na całą okolicę, jego pałac bowiem zdecydowanie góruje nad miastem i doliną. Dawid spaceruje sobie i przygląda się swojemu miastu. Jest królem namaszczonym przez Boga i pewnie z dumą spogląda na to, co dzieje się w jego państwie, więc wszystko wskazuje na to, że jest w idealnej pozycji życiowej.

Spacerując po tarasie i przyglądając się życiu miasta, zerkając po domach, uliczkach, podwórkach, nagle w niedalekiej odległości dostrzega niewielki taras, na którym kąpie się naga kobieta. Jak się łatwo domyślić, Dawid od tego momentu przestaje widzieć inne domy, inne podwórka, a nawet przecudny zachód słońca. Całkowicie koncentruje się na tym podwórku, gdzie bierze kąpiel kobieta (jak mówi Biblia) niezwykłej urody, która nie ma zielonego pojęcia, że ktoś na nią patrzy. Wszędzie wokół wznoszą się mury, jej taras zasłonięty jest płótnami, zatem kobieta nie przypuszcza, że ktokolwiek może ją dostrzec w takim momencie, a tym bardziej jakiś mężczyzna znajdujący się na górującym nad miastem tarasie.

Dawid dłuższy czas przygląda się kąpiącej się w blaskach zachodzącego słońca kobiecie. Ta sceneria i cała sytuacja mogłaby więc rzeczywiście być początkiem romantycznego zakochania, problem jednak w tym, że owa kobieta jest żoną kogoś innego. Król oczywiście na początku nie wie, kim jest naga piękność. Gdy więc już ją pooglądał, a ona skończyła się kąpać, Dawid woła swoje sługi, by dowiedzieć się, kto mieszka w tym domu. Okazuje się, że owa kobieta to Batszeba, żona jednego z jego oficerów – Uriasza Chetyty. Dawid, pobudzony jednak jakąś ogromną żądzą, każe ją do siebie przyprowadzić. Jest królem, władcą absolutnym, więc jego słudzy bez najmniejszego słowa sprzeciwu idą po Batszebę i przyprowadzają ją do króla. Nie negują jego rozkazów, choć z pewnością widzą, czego król właśnie się dopuszcza.

Jak wiemy, Dawid idzie z tą kobietą do łóżka. Wydarza się między nimi jedno spotkanie, jedna noc, nic więcej. Nie ma tu żadnego zakochiwania się, chodzenia na randki, budowania relacji, jakiegoś długotrwałego romansu – tylko jedna noc. Dawid bierze Batszebę do swojego łoża, a ona się na to zgadza, bo de facto nie ma innego wyboru. To jest decyzja króla, on mówi i tak się dzieje. I choć czysto teoretycznie Batszeba może sprzeciwić się Dawidowi, to jednak nie robi tego. Jak podaje Druga Księga Samuela, kobieta jest wtedy tuż po swoich dniach, czyli w absolutnie płodnym momencie cyklu. Biblia wyraźnie zaznacza, że Batszeba kąpała się, ponieważ chciała oczyścić się po czasie swojej kobiecej przypadłości. Gdy więc czytamy ten fragment, nietrudno domyślić się, jak ta cała nocna sytuacja się skończy. Dawid oczywiście prawdopodobnie tego nie wie, dlatego poddaje się pożądaniu i zupełnie nie myśli o konsekwencjach. A kończy się to tak, jak się miało skończyć. Batszeba zachodzi w ciążę.

Gdy Dawid dowiaduje się, że kobieta poczęła, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest o krok od skandalu. Nie chodzi jednak o to, że urodzi się dziecko, ale raczej o fakt, że Batszeba jest zamężna, a co za tym idzie, czyn króla to cudzołóstwo. Mimo że Dawid jako król ma władzę absolutną, to jest jeszcze jedna władza ponad władzą Dawida, która nazywa się Prawo Boże. Dla Żydów to absolutnie jasna sprawa, że grzech cudzołóstwa równa się śmierci. Mniej istotnym jest zatem to, że urodzi się dziecko, ponieważ prawdziwym problemem trzeba nazwać dopuszczenie się cudzołóstwa. I Dawid (mimo że jest królem), i Batszeba w świetle prawa żydowskiego zasługują na śmierć.

Co więc robi Dawid? Zaczyna kombinować, jak załatwić tę sytuację, by nie wywołać skandalu. Najpierw wzywa do siebie z frontu Uriasza, którego żoną była Batszeba. W tym czasie bowiem całe wojsko królewskie jest na wojnie z Ammonitami. By więc załagodzić sprawę, król musi szybko przywołać do siebie męża Batszeby. Dawid pomyślał bardzo prosto: „Przywołam go z wojny i poślę do domu, bo tam spragniony i stęskniony prawdopodobnie będzie spał ze swoją żoną i wtedy można będzie powiedzieć, że dziecko jest jego, a nie moje”. Król chce zatem jak najszybciej sprawę załatwić, by terminy się zgadzały i nikt nie mógł mu wytknąć winy. Wzywa więc Uriasza z frontu i prosi go, by poszedł się obmyć do swojego domu, co oznacza, by odpoczął, jedząc, pijąc i ciesząc się swoją żoną.

Na nieszczęście Dawida jego żołnierz okazuje się niezwykłym człowiekiem. Uriasz wie, że jest wojna, i w związku z tym postanawia nie iść do domu, by, mimo tego że jest w swoim mieście i mógłby odpocząć, łączyć się w niedoli z towarzyszami broni. Uriasz stwierdza, że skoro król go wezwał, widocznie go do czegoś potrzebuje, więc dalej jest na służbie i nie może pójść do domu. Kiedy więc Dawid myśli, że jego żołnierz udał się do domu, Uriasz kładzie się w drzwiach pałacu Dawida i pilnuje ich, sądząc, że takiej służby i ochrony bram król potrzebuje od niego.

Gdy więc Dawid dowiaduje się, że Uriasz nie poszedł na noc do domu, wymyśla nowy fortel, mówiąc: „Nie jest dobrze. Chłop nie poszedł do domu, więc nie będzie można mu wmówić, że to jego dziecko, trzeba wymyślić coś innego”. Król wyprawia więc ucztę, na której upija Uriasza, sądząc, że ten, będąc pijanym, pójdzie do domu i będzie współżył ze swoją żoną, a nawet jeśli tego nie zrobi, będzie można mu wmówić, że zrobił to po pijaku i dlatego niczego nie pamięta. Chetycki oficer jest jednak tak niezwykłym mężczyzną, że nawet upojony alkoholem postanawia zostać w pałacu i spać obok innych żołnierzy, a nie w domu z żoną.

Skoro Dawid orientuje się, że nie da się przechytrzyć Uriasza i w żaden sposób nie jest możliwe wpakowanie go do łóżka jego żony, wymyśla coś innego. Tym razem jest to o wiele gorsza rzecz. Oczywiście nie oficjalnie, tylko w białych rękawiczkach – tak, by się nie wydało, postanawia skazać Uriasza na śmierć. Król pisze list do Joaba, głównego dowódcy swoich wojsk w walce z Ammonitami, w którym to liście wprost, bez żadnych ogródek, rozkazuje, by postawić Uriasza w miejscu najbardziej zażartej walki, gdzie jest najwięcej wrogów. Chodzi o to, by zginął. Cały tragizm tej sytuacji polega zaś na tym, że Dawid prosi właśnie Uriasza, by dostarczył ten list swemu dowódcy. Mąż Batszeby nie zdaje sobie sprawy, że – będąc posłusznym królowi – zawozi na pole bitwy swój wyrok śmierci. Gdy zaś Joab czyta ten list, bez słowa komentarza wykonuje rozkaz króla i wysyła Uriasza na pewną śmierć. Kiedy Uriasz ginie, a owa wieść dociera do króla, Dawid bierze Batszebę za żonę, z którą w związku z tym, że jest wdową, spokojnie może mieć dziecko.

Nietrudno się domyślić, że ten moment życia Dawida to jedna z najgorszych chwil jego historii. Właśnie popełnił wszystkie najgorsze grzechy, jakie można było popełnić. Dawid jest cudzołożnikiem, mordercą i kłamcą. Gdyby Dawid żył w Kościele pierwotnym, w którym za grzechy ciężkie, czyli śmiertelne, uważano tylko trzy przewinienia – cudzołóstwo, zabójstwo i apostazję, czyli odejście od wiary i Kościoła, to byłby uważany za największego grzesznika. Według tamtych standardów nie można było bardziej zgrzeszyć niż król Dawid.

Co więcej, jak pokazują jego dalsze losy, Dawid nie poprzestaje na tym, tylko dalej brnie w kłamstwo. Z czasem zaś konsekwencje jego grzechów zaczynają mu spadać na głowę. Najpierw przychodzi do niego prorok Natan, by – opowiadając mu bajkę o biedaku, jego owieczce i okrutnym panu – odsłonić grzech Dawida. Następnie umiera dziecko, które urodziło się Batszebie, a które poczęło się tamtej pamiętnej nocy. Później jest jeszcze gorzej, ponieważ król zostaje zdradzony przez własnego syna Absaloma, traci koronę, a na końcu całe królestwo.

Takie skutki miało więc owo zapowiadające się pięknie popołudnie. W życiu Dawida rozpoczęło ono prostą drogę do totalnej przegranej. Do tego popołudnia wszystko wspaniale się rozwijało, Dawid krok po kroku od kogoś zupełnie nieistotnego dla świata stał się niemalże najważniejszą postacią tamtych czasów. Ze zwykłego pasterza trzód zamienił się w niezwykłego bohatera i potężnego władcę. Jednak od tego jednego popołudnia sytuacja radykalnie się odwróciła, jego życie zaczęło zmierzać prosto w przepaść – od śmierci dziecka, przez pozbawienie władzy, wyrzucenie z królestwa, po obrzucenie gnojem pod koniec życia – by zakończyć się totalną porażką.

Widząc, jaką rolę odegrało w życiu Dawida owo popołudnie, warto zadać pytanie: Co było jego źródłem? Co doprowadziło do tego, że taki moment w ogóle wydarzył się w historii króla Izraela? Otóż źródłem tego popołudnia było to, że Dawidowi wszystko dobrze się układało.

Gdyby sięgnąć do wcześniejszych rozdziałów Drugiej Księgi Samuela, znajdziemy w nich opis śmierci króla Ammonitów, która wydarzyła się kilka miesięcy przed owym pamiętnym popołudniem. Gdy Dawid dowiedział się, że umarł władca sąsiedniego państwa, wysłał do Ammonitów poselstwo z wyrazami współczucia i żalu po ich stracie. Izrael nie był wtedy w stanie wojny z Ammonitami, więc król Dawid, wysyłając swoich posłów do syna zmarłego władcy, chciał po prostu złożyć mu kondolencje. Niestety, nowy król Ammonu znieważył posłów Dawida, sądząc, że ich przybycie na dwór ammonicki to żart ze strony Dawida. Młody król nie uwierzył w dobre intencje władcy Izraela, więc poucinał brody jego posłów. Dla Żydów zaś taki czyn to ogromna zniewaga, ponieważ broda w tamtej kulturze jest oznaką dostojeństwa i mądrości. Mało tego, król ammonicki kazał swoim sługom skrócić tuniki posłów, by z tymi krótkimi brodami i kusymi szatami wyglądali jak mali chłopcy. Ammonici nie skrzywdzili więc posłów Dawida, za to bardzo boleśnie ich ośmieszyli. Gdy król Dawid dowiedział się o tym, uniósł się ogromną dumą. Stwierdził, że jako król bardzo potężnego państwa nie może czegoś podobnego puścić płazem. Uważał, że jeśli inne narody zobaczą, że Ammonici tak go wyśmiali, znieważając posłów, również one zaczną lekceważyć Izraela. Wypowiedział więc Ammonitom wojnę.

Dawid w tym momencie swojej historii miał w ówczesnym świecie pozycję absolutnego lidera. Postrzegano go jako króla pełnego mocy i potęgi, zwyciężającego wszystkich swoich wrogów. Przepełniała go więc duma wynikająca z tego, że jest władcą silnego państwa. Wypowiedzenie wojny sąsiadującym z Izraelem Ammonitom było z pewnością podyktowane chęcią utrzymania swej pozycji. Duma Dawida i przekonanie o własnej potędze doprowadziły go zatem do totalnego upadku. Owo popołudnie, o którym mówiliśmy, miało więc swe początki w pysze i zbytniej pewności swojej pozycji. Co to zaś oznacza dla nas? Czyżby Biblia sugerowała, że wtedy, gdy wszystko w naszym życiu się układa – gdy żyjemy niczym królowie, nie mamy żadnych przeciwników, wszystko jesteśmy w stanie pokonać, a to, co nas obraża, potrafimy stłamsić w zarodku – wtedy zaczynają się wszystkie nasze największe problemy?

Początkiem nieszczęść Dawida było właśnie poczucie totalnego panowania nad wszystkim. Owo popołudnie dlatego mogło stać się początkiem grzechu, ponieważ obrazowało „wymarzone” życie, które wiódł Dawid: mógł spać w ciągu dnia, nie musiał pracować, co prawda, jego kraj trwał w wojnie, ale on nie przebywał na froncie, bo miał od tego ludzi, swobodnie mógł z tarasu podziwiać swoją potęgę, wiedząc, że jego słudzy wykonają absolutnie każdy jego rozkaz. Dawid był tak pewny swojej potęgi, że ani myślał walczyć ze swoim wojskiem w wojnie z Ammonitami. Przekonany o swojej sile, spokojnie ucinał sobie popołudniowe drzemki, nie martwiąc się o zwycięstwo. Nie miał żadnych wątpliwości, że wojna z Ammonitami to dla jego kraju pestka – nie musiał więc doglądać wojsk, wymyślać planów strategicznych, wystarczyło, że wysyłał ludzi, a oni rozgramiali przeciwnika i wracali zwycięsko. Jak widać, Dawid był w komfortowej sytuacji, niczego się nie bał, a jeśli już miał jakichś przeciwników, to wiedział, że z łatwością ich pokona. Gdy zaś potrzebował jakiejkolwiek przyjemności – snu, kawy, kobiety, seksu – natychmiast to dostawał. Wszystko w jego życiu było w porządku, miał wszystko, czego potrzebował, i niczego się nie bał – któż z nas nie chciałby być w takiej sytuacji?

Oczywiście nie należy życia Dawida widzieć w ciemnych barwach, nazywając obiektywne dobro złem. Król Izraela nie był człowiekiem, który z lenistwa spał w ciągu dnia, a gdy jego ludzie walczyli na froncie, on organizował libacje w pałacu. Dawid wiódł spokojne i bezpieczne życie. Czyż nie chcielibyśmy takiego życia, w którym możemy pozwolić sobie na to, by po południu spokojnie uciąć sobie drzemkę, w którym mamy pieniądze na realizację różnych pomysłów i dobrych pragnień, a ponadto w którym nic nam nie zagraża i o nic nie musimy się troszczyć, bo mamy bardzo dobre warunki do życia? Mnie by pasowało takie życie. A jednak ten stan staje się dla Dawida początkiem jego wielkiego końca. W takim życiu staje się kimś, kto jest tchórzem, cudzołożnikiem i mordercą.

Zupełnie na drugim biegunie komfortu życia i pozycji społeczno-osobistej znajdował się Dawid w momencie walki z Goliatem. Zestawienie tych dwóch scen i tych dwóch sytuacji życiowych daje możliwość dostrzeżenia, co poszło nie tak w historii króla Izraela, i co się dzieje z człowiekiem, który nie doświadcza przeciwności, któremu wszystko przychodzi bez trudu. Dawid stojący na tarasie swego pałacu jest kimś, kto nie ma wrogów i kto trzyma swoje życie w garści – każde jego życzenie jest spełnione, a każda prośba natychmiast realizowana. Dawid stojący przed Goliatem nie ma zaś niczego pewnego, nad nikim i nad niczym nie panuje, znajduje się na zupełnie przegranej pozycji.

Nasz problem polega na tym, że wszyscy jednak chcielibyśmy być Dawidem na tarasie. I oczywiście wiadomo, że nie chcielibyśmy trwać w jego grzechach, ale raczej żyć w poczuciu bezpieczeństwa i wewnętrznej stabilizacji. Każdy z nas chciałby po prostu, by wszystko wreszcie się nam uspokoiło, by zostały pokonane wszystkie męczące nas problemy, by odeszły wszelkie przeciwności. Biblia pokazuje jednak, że najlepszą życiową pozycją, w której naprawdę warto funkcjonować, jest sytuacja Dawida stojącego przed totalnie przerastającym go Goliatem, pozycja przegranego, zalęknionego, słabego i nieporadnego. Życie na tarasie prowadzi bowiem do totalnej degrengolady, a życie w cieniu Goliata do absolutnego zwycięstwa.

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej