Podróż bezdrożami myśli - Dariusz Zuchmański - ebook + książka

Podróż bezdrożami myśli ebook

Zuchmański Dariusz

0,0

Opis

Podróż bezdrożami myśli to zbiór  wierszy o rozmaitej tematyce napisanych nieskomplikowanym językiem. To poezja o życiu i przez życie pisana, mówiąca o jego blaskach i cieniach. Autentyczność i prostota utworów Dariusza Zuchmańskiego sprawiają, że mogą one zachwycić absolutnie każdego czytelnika.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Monika Bronowicz-Hossain

Korekta

Agata Czaplarska, Maria Kąkol, Małgorzata Szewczyk

Opracowanie graficzne i skład

Piotr Dobrzyński

Projekt okładki

Aneta Zdunek, Aleksandra Sobieraj

© Copyright by Dariusz Zuchmański 2021© Copyright by Borgis 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2021

ISBN 978-83-66616-77-6

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Spis treści

A jednak... 13

A mnie jest mało... 14

Ciemna noc 15

Cud natury 16

Cyganeczka ze snów 17

Do lustra 18

Duma i ambicja 19

Dzień oczy otwiera 20

Dzień zadumy 21

Dziwna siła 22

Dziwny poranek 23

e-życie 24

Gdzieś daleko 25

Głupota 27

Góry z łona natury 28

Grudniowa przepychanka 29

Historia obok nas 30

Ideały... 31

Idę w ciemno... 33

Inny. Mocno spóźniony 34

Ja bym Cię... 35

Ja poczekam... 36

Ja... Ty i łzy 37

Jak szybko 39

Jak w bajce żyć 40

Jaskółeczka 41

Jesienna nostalgia 43

Jesteś moim snem 44

Kartki z kalendarza 45

Kiedyś dotrę tam 46

Korytarz długi 47

Kwiaty tego świata 48

Kwiecie Wędrowny 49

Lekarz... 50

Magia Świąt 51

Mała cisza 53

Mały miś 54

Melodia 56

Miłość pozaprogramowa 57

Moje ścieżki 58

Motywacja 59

My, mali ludzie... 60

Nadejdzie chwila 62

Nadmorski spacer 63

Naleweczka 64

Narodzie Nasz... 65

Nasze kruche życie 67

Nasze marzenia 69

Naturo, chroń... 71

Nie chcę wiele... 72

Nie wiemy... 73

Nostalgiczny poranek 74

O nas samych 75

O zdrowiu i chorobie 77

Obojętność 78

Oczy błękitne 79

Odnaleźć spokój... 80

Okropna niemoc 81

Pamiętasz? 82

Pejzaże. Nadmorski 83

Płomień nadziei 84

Po co chłopu Kobieta? 85

Pod osłoną nocy... 87

Podróż do Ciebie 88

Podróż do gwiazd... 89

Pozwólmy sobie 91

Prośba do Boga 92

Przeciw nam 93

Ptasie rozterki. Wiosna, lato 94

Ptasie rozterki. Zima 96

Ptaszek 98

Refleksja 100

Rozmowa w ciszy 101

Róża 102

Serce w podróży 103

Siła Kultury 105

Słowa, słowa... 106

Smutna Dama 107

Spektakl natury 108

Szczęście 110

Sztuka i my 112

Świąteczne pisanie 113

Takie sobie pisanie 114

Tęsknota i przemijanie 115

U progu wiosny 116

Utracone nadzieje 117

W ogrodach byłem 118

W ogródeczku 119

W ostatnią noc 121

Wieczorową porą... 122

Wiosenna natura 124

Wolny kwiat 126

Wpatrzony w ciszę 127

Wracając pamięcią 128

Wspólnota 130

Wyjątkowy taniec 132

Za wiosną 133

Zaginiony głos 134

Życie moje 135

Dziękuję firmie „Biurkom Flampol”za pomoc w wydaniu tomiku wierszy

Prozie życia potrzeba wytrwałości i siły. Dla mnie ważne, by te wiersze do serc wielu trafiły. One są ogrodem mojej duszy, ustami mojego serca, obrazem moich myśli, niemym krzykiem minionych lat.

Dariusz Zuchmański

A jednak...

To jest jak teatr przyszłości

lub film na faktach oparty,

ze scenariuszem z przeszłości.

Jak science fiction

oglądany przed laty,

jak kolejna opowieść

przyjęta bezdechem,

jak przepowiednia

odebrana z uśmiechem.

A jednak...

Czas pozwolił nam doczekać,

abyśmy sami się przekonali,

że świat inny będzie, schodząc,

niż żeśmy go zastali.

Że przyszłość pstryknięciem będzie,

fantastyka szybko dorośnie,

rzeczywistość umysł zaskoczy,

wyobraźnię przerośnie.

Wczoraj niewiarygodne,

wirus był tworem wyobraźni.

A jednak...

A mnie jest mało...

A mnie jest ciągle tego brak,

A mnie jest ciągle tego mało,

Porannego śpiewu, ptaków nad głową

I burz wieczornych, gdy zagrzmiało.

Zapachu powietrza i suchego siana,

Dźwięku dzwoneczków, owiec na hali,

Szumu strumyka głośnego z rana,

Głosu dzięcioła gdzieś w oddali.

I cóż poradzić, że ciągle mi brak,

Zdeptanych szlaków, wąskich ścieżek,

Strzelistych skał ogromnych tak,

Że czuję respekt, gdy przy nich siedzę.

Już szkoda mi magicznych chwil,

Kiedy z zachwytu oczy przecierałem,

Bólu, gdy nogi nie chciały iść,

A ja do przodu pójść musiałem.

I wielu innych cudownych wrażeń,

O których teraz nie wspomniałem,

Zostały jeszcze w sferze marzeń,

A teraz o nich zapomniałem.

Magiczne dni wspomnieniem zostają,

Kontury szczytów znikną, będą się oddalały,

Moje myśli z ochotą wracają,

Już mi nowy szlak górski obrały…

Ciemna noc

Ciemna noc głęboka,

Gwiazdami zdobiona,

Spać teraz nie mogę,

Noc pewnie stracona.

Milczę, chociaż myśli dużo,

Niedźwiedzicy się przyglądam,

Wiem, zniknie niedługo,

I ja w objęcia snu się oddam.

Czasu szukam niespokojnie,

Między gwiazdy spoglądam,

Wiem, nie wróci pokornie,

Tego, co zabrał, już nie odda.

Chodzić trudno w ciemności,

Świtać będzie za chwilę,

Czym dzień nowy zagości?

Co nam przyniesie?

Położę się. I tyle.

Cud natury

Samotny wśród zielonych traw,

otoczony blaskiem kwitnących mleczy.

Jeden wyjątkowy z palety barw,

nieśmiały tulipan regułom przeczy.

Bryluje nad spragnioną wody zielenią,

urokiem swym przewyższa otoczenie.

Wyjątkowość natury okazuje lśniącą czerwienią,

gdzieś na końcu świata takie wydarzenie.

Doglądam go, jak wygląda co dnia,

potwierdza mi każdy dzień wiosny.

Ile Świat podobnych miejsc zna?

Samotnik wyjątkowo radosny.

Żal jest świata żywych kwiatów,

tulipana czy róży, która serce skradnie.

Świata ludzkiego szczęścia, poematów,

żyją, aż z kwiatu pierwszy płat opadnie.

Cyganeczka ze snów

Kiedyś od Ciebie list dostałem,

długo w szufladzie mojej leżał.

Często do niego zaglądałem,

dwa nasze światy z sobą zderzał.

Tęsknisz, tak pisałaś do mnie,

kochasz, choć droga daleka.

W snach Cię widuję odzianą skromnie,

oczy otwieram, gdzieś mi uciekasz.

W oczy Twe czarne jak węgliki,

wnikam głęboko, roniąc łzę.

Usta słodkie jak cukrowe stroiki,

cicho mi mówią: „Kocham Cię”.

Lecę do ślicznej Cyganeczki,

skrzydła mnie niosą w moim śnie.

Pragnę być z Tobą pół chwileczki,

w Twoje objęcia oddać się.

Do lustra

Ciężko oczy się otwiera, po sennych

wędrówkach nocą,

Trudno z rana się pozbierać, wkoło cisza,

wstać trzeba, tylko po co?

Ale wstaję półprzytomna, najpierw z lustrem się przywitam,

Tylko po co ja to robię? Lustro milczy, w koło cisza, a ja pytam...

Moje oczy są zmęczone, patrzą ciągle w jedną stronę,

W głowie myśli rozbudzone, nieraz łzami

okraszone.

I szukają odpowiedzi, co mi dzisiaj dzień

zgotuje,

Czy znów szarą rzeczywistość? Czy mnie to interesuje?

Ile jeszcze w moim świecie dni po nocach

nieprzespanych?

Czy pozwolę swoje życie wrzucić w regał

przeczytanych?

Dość mam siły i odwagi na życiową renowację,

Na początek zmienię lustro, które powie:

„Miałaś rację”.

Już za chwilę się odnajdę, nowe ścieżki

powytyczam,

Ile czasu mi to zajmie, zanim przeszłość swą rozliczę.

To, co było, jest mą siłą, którą mądrze

wykorzystam,

Czas pokaże, ile mam go. Jak zbuduję nową przystań.

Duma i ambicja

Jesteśmy jak latawce na wietrze.

Wzbijamy się coraz wyżej,

ciągle w ruchu.

Oglądając się co chwilę we wszystkie strony,

łapiemy wiatr, by być ciągle wysoko.

Wyżej od innych...

Z pozoru dumni i szczęśliwi,

nie liczymy się z siłą natury. Za chwilę wiatr

ucichnie lub wzmoże swą siłę i bezwiednie spadać zaczniemy.

Im bardziej dumni z sukcesu, tym mocniej

odczujemy spotkanie z ziemią.

Później, mocno poobijani, już tylko patrzeć

będziemy w górę,

wypatrując inne, nowe, ciekawe przestworzy latawce...

Ambicja podpowiada: „Będzie dalej, będzie wyżej,

do chmur się zbliżę, szczyt osiągnę, do drzwi nieba zapukam”.

A co każe mi się zatrzymać w porę?

Nic. Przecież „do odważnych ziemia i niebo należą”,

mówimy.

Tylko gdzie przyjdzie nam osiąść i resztę życia spędzimy?

Dzień oczy otwiera

W oknach światła błyskają,

zza ściany głuche odgłosy dobiegają,

nowy dzień oczy otwiera,

w kolejną nieznaną podróż zabiera.

Jedni krzyczą, płaczą,

inni mają głos stonowany,

ktoś do pracy się zbiera,

każdy gdzieś w swoją stronę podąża,

ten w pośpiechu, inny jeszcze zaspany.

Auta ulicami niemrawo krążą,

kot grzbiet przeciąga, dniem niezainteresowany.

Dzień kolejny swoje bramy otwiera,

odkrywa swoją przestrzeń przed nami,

po długiej nocy zaspany ziewa,

już widnieje, światła lamp gasną parami.

Czasem ktoś „dzień dobry” powie,

w innym miejscu awanturę wznieci,

biegniemy, mając cały dzień na głowie,

myśląc, czy zdąży, póki słońce świeci.

Dzień zadumy

Cichy dzień i wieczór,

a jak głośny w swej wymowie,

rozmów tym więcej słychać,

im mniej każdy z nas powie.

Czujemy się jak krzyczący artyści

w niemym przedstawieniu,

w sztuce, której dialogi

toczone są w milczeniu.

Ciągle gdzieś zmierzamy,

jakbyśmy drogi nie znali,

szukając kogoś, bez skutku,

we mgle się cicho błąkali.

Niedługo wieczór nastanie,

już wkrótce myśli odpłyną,

pora na ciche rozstanie

i pamięć o tych, co odpłyną.

Dziwna siła

Co się we mnie stało, coś się wydarzyło,

Nagle osłupiałem, serce życie zakończyło.

Coś się ze mną dzieje? Pięć minut starczyło,

Przed chwilą obecny, w tej chwili nie było.

Co za katastrofa, chyba się zadręczę,

W głowie czuję pustkę, w sercu czuję mękę.

W okno wzrok kieruję, jakaś szara cisza,

W głowie krzyczą myśli, lecz ja ich nie słyszę.

Nie wiem, co się dzieje, czy to sen, czy jawa?

Jakaś dziwna siła niezbyt mi łaskawa,

Przecież pewien jestem, że mi się nie śniło,

Przed chwilą daleko, nagle się zbliżyło.

Jestem między ludźmi, jakby oddalony,

Szyfrowanym słowem zewsząd otoczony,

Jak kamień na drodze, jestem zagrożeniem,

Nagle gdzieś daleko, nagle jestem cieniem.

Tak to w krótkiej chwili, w posąg zamieniony,

Słysząc głos jak dawniej, teraz poraniony,

Ruszyć się nie mogę, jak po hibernacji,

Siedzę nieruchomo, tylko w okno patrzę.

Żyję, lecz sam nie wiem tak naprawdę, po co?

Przyszłość tylko w barwie najciemniejszej

z nocy,

Tęsknota jak ogień duszę mi wypala,

Serce niespokojne w całości zniewala.

Dziwny poranek

W taki poranek jak dzisiejszy,

Po tych promiennych i słonecznych –

Ten jest spokojny, nostalgiczny –

Czuję się marnie, apatyczny.

Wrażenie mam, siedząc tu sam,

Jakby mnie szczęście pokonało.

Kogoś ważnego mi brak,

Co najważniejsze, za bramą zostało.

Dziś wszystko drażni, chce poniewierać,

Myślami tłukę, jak deszcz o parapet,

Nie mam pomysłu, jak się pozbierać,

Zebrać myśli nie potrafię.

Dziś sam siebie się wstydzę,

Złość mnie ogarnia,

Swą przyszłość wyraźnie widzę:

Zwyczajna, wprost marna.

e-życie

Szukam klucza

do zakamarków siebie.

Dotrzeć tam muszę,

by usunąć zakłócenia,

przejrzeć serce i duszę,

reset włączyć,

przegonić wirusa.

Miejsce zrobić

na nowe, lepsze, inne...

Taki e-klimat

człowieka współczesnego

stworzyć.

Funkcjonować w e-przestrzeni,

głowę wymienić, serce wymienić,

wyłączyć i włączyć całego.

Wirtualnie żyć, śnić, kochać,

czuć e-serca bicie,

ech, wybudzić się, wycofać,

wstać o świcie.

Gdzieś daleko

Tam, gdzie róże urokliwe

I miłości są możliwe.

Stać się róży ogrodnikiem,

Flory czaru miłośnikiem.

Gdzieś daleko ta historia się toczyła

I jak życie nieprzewidywalna była.

Kochał się chłopak w czerwonej róży,

Spotkał ją kiedyś, w pieszej podróży.

Róża mu Miłość odwzajemniła,

Kwitnących kwiatów królową była.

Przygarnął chłopiec swoją wybrankę,

Radością mu lśniło serce co ranka.

Lecz róża odtąd bardzo cierpiała,

Na jego oczach szybko marniała.

–Mój Ty kochany, odejść już muszę,

Swoim urokiem już Cię nie wzruszę.

Żyłam tu długo, królową byłam,

Przez długie lata czerwienią lśniłam.

Tak nasza Miłość nas pokonała,

Na zawsze życie mi odebrała.

Ścinając, różę przy sobie miałeś,

Tak nieszczęśliwie ją pokochałeś.

Teraz w wazonie piękna umieram,

Ostatnią Młodość ze sobą zabieram.

Miłości trudnej niełatwo sprostać,

W naszej pamięci musi pozostać,

Wśród wspomnień piękną zachować.

Smutno bez róży mu funkcjonować.

Ból zastygł już w sercu mężczyzny,

Czas zrobił swoje, zagoił blizny.