Królowa w Tower. Upadek Anny Boleyn - Alison Weir - ebook

Królowa w Tower. Upadek Anny Boleyn ebook

Alison Weir

0,0

Opis

Anna Boleyn, wyjątkowa postać w historii Anglii, nieustannie inspiruje naszą wyobraźnię. Dama dworu królowej Katarzyny Aragońskiej oczarowała Henryka Viii do tego stopnia, że król nie tylko odsunął od siebie pierwszą żonę, lecz nieodwracalnie zerwał więzi Kościoła angielskiego z Rzymem i skierował losy królestwa na zupełnie inne tory. Monarcha, zmienny i wybuchowy despota, tych samych cech, które oczarowały go w kochance, nie potrafił znieść u żony i królowej. Dlaczego jednak w ciągu kilku miesięcy (a może i tygodni) Henryk VIII odwrócił się od Anny tak bardzo, że przystał na jej śmierć? Kto stał za spiskiem i zniszczeniem jej frakcji? Czy motorem działań był sam król, czy też raczej jego sekretarz, Thomas Cromwell, który zobaczył w Annie groźną przeciwniczkę, zagrażającą jego własnej karierze?

Jaką osobą Anna była naprawdę? W oczach katolickiej Europy stała się ladacznicą, heretyczką i potworem. Z kolei protestanccy historycy przedstawiali ją niemal jak świętą męczennicę, a w każdym razie niewinną ofiarę dworskiego spisku. Tę tradycję podchwycili romantycy, a po nich twórcy filmowi w XX i XXI wieku. Żadna inna królowa, poza jej własną córką Elżbietą, nie zainspirowała równie wielu utworów literackich i filmowych.

Czy jednak postać Anny Boleyn wzbudzałaby po tylu wiekach tak wielkie zainteresowanie, gdyby nie jej tragiczny koniec? Inaczej niż typowe biografie Anny Boleyn, obejmujące całe życie królowej, niniejsza książka skupia się na ostatnich miesiącach jej życia, kiedy to ciąg nieszczęśliwych wydarzeń doprowadził do katastrofy Anny i całego jej stronnictwa. Autorka umieszcza upadek królowej w szerszym kontekście walki o władzę na dworze Henryka VIII i pozwala nam poznać to tło z różnych stron. W ten sposób w swym wielostronnym ujęciu kreśli obiektywny obraz epoki, chociaż – badając również psychologiczne motywacje przedstawianych osób – nieuchronnie obdarza naszą bohaterkę sympatią i współczuciem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 663

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:The Lady in The Tower. Thae Fall of Anne Boleyn

Copyright © Alison Weir 2009

First published inGreat Britain 2009 by Jonathan Cape

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2017

Przekład: Magdalena Loska

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Katarzyna Kołbuś (rozdziały 1–7) Joanna Kosturek (pozostałe)

Projekt okładki: Marcin Kośka

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Ilustracja na okładce: Gustave Wappers, Anna Boleyn żegna się z córką Elżbietą, 1838, olej na płótnie, z kolekcji SCHUNCK, Heerlen. Zdjęcie: Klaus Tummers, Heerlen. Zdjęcie w tle: Victoria & Albert Museum / Bridgeman Images / PhotoPower

Wydanie I Kraków 2017

ISBN 978-83-66625-68-6

Wydawnictwo Astra 30-717 Krakówul. Księdza Wincentego Turka 14/25 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Książkę dedykuję mojemu drogiemu przyjacielowi, ojcu Luke’owi (wielebnemu kanonikowi Anthony’emu Verheesowi) z okazji Jego osiemdziesiątych urodzin.

Spis ilustracji

Henryk VIII. © Wikimedia/DcoetzeeBot

Jane Seymour. © Wikimedia/DcoetzeeBot

Lady Maria. © Wikimedia/Qp10qp 

Sir Nicholas Carew. © Wikimedia/Eloquence

Henry FitzRoy, książę Richmond. © Wikimedia/Ras67

Thomas Howard, książę Norfolk. © Wikimedia/Primaler 

Thomas Boleyn, hrabia Wiltshire. © Wikimedia/Primaler

Henry Parker, lord Morley. © Wikimedia/Jan Arkesteijn

Podpis George’a Boleyna, lorda Rochforda. © Wikimedia/Feuerrabe

Thomas Cromwell, lord sekretarz. © Wikimedia/Dcoetzee

Sir William FitzWilliam. © Wikimedia/Qp10qp

Anna Boleyn. © Wikimedia/EMStephens

Pałac Greenwich, gdzie aresztowano Annę Boleyn. © Wikimedia/Alexcoldcasefan 

Londyńska twierdza Tower. © Wikimedia/Dcoetzee

Anna Boleyn w Tower. © Wikimedia/Alonso de Mendoza

Anne Boleyn, lady Shelton. © flickr.com/Lisby

Sir Thomas Wyatt. © Wikimedia/Dcoetzee

Thomas Cranmer, arcybiskup Canterbury. © Wikimedia/DL5MDA

Miejsce, gdzie znajdował się szafot, na którym stracono Annę Boleyn. © Wikimedia/CherryX 

Egzekucja Anny Boleyn. © Wikimedia/Shakko

Królewska kaplica pod wezwaniem Świętego Piotra w Okowach. © Wikimedia/Michael Coppins

Drzewo genealogiczne dynastii Tudorów

Drzewo genealogiczne rodu Boleynów

Koligacje rodzinne FitzWilliama

Od każdego, kto zajmie się mą sprawą, domagam się, by osądził ją najlepiej, jak umie.

ANNA BOLEYN, KRÓLOWA ANGLII, ROK 1536

Przedmowa autorki

Wiele lat temu właśnie za sprawą Anny Boleyn i dramatycznej opowieści o jej upadku zrodziło się moje zainteresowanie historią. Anna nigdy nie przestała mnie fascynować – to o niej traktują moje dwie wcześniejsze książki: The Six Wives of Henry VIII oraz Henry VIII: King and Court [wyd. pol. Henryk VIII. Król i jego dwór, przeł. Jakub Jedliński, Wydawnictwo Astra, Kraków 2015], a także liczne niepublikowane prace. Zdaję sobie sprawę, że fascynację tę podzielają rzesze osób zwiedzających londyńską twierdzę Tower i miejsce, gdzie znajdował się szafot, oraz tłumy ciągnące do Hampton Court, gdzie Anna spędziła najszczęśliwsze dni swego życia, czy do Hever Castle, jej rodzinnej rezydencji, lub do Blickling, miejsca jej narodzin. Anna cieszy się niegasnącym uwielbieniem i wzbudza emocje, czego dowodzi rosnąca liczba poświęconych jej stron internetowych, regularnie pojawiających się biografii, filmów czy seriali telewizyjnych oraz niezliczone listy i maile, które sama otrzymuję od czytelników z całego świata. Co ciekawe, nigdy wcześniej nie pojawiła się jednak książka, która skupiałaby się wyłącznie na ostatnich miesiącach życia Anny Boleyn. Tymczasem dogłębne zbadanie przyczyn i przebiegu jej upadku – najbardziej kontrowersyjnego i najobszerniej dyskutowanego okresu życia Anny – okazuje się niezwykle wzbogacającym doświadczeniem. Dzięki temu dowiedziałam się wielu nowych rzeczy i mogłam rozprawić się z licznymi mitami i nieporozumieniami, jakie narosły wokół tej sprawy. Projekt okazał się niesłychanie ekscytujący i wciąż nie przestają mnie dziwić szczegóły, jakie udało mi się odkryć.

Ponownie analizując temat, starałam się, jak zawsze, zdystansować od własnych dotychczasowych założeń i poglądów. Czasem oznaczało to zrewidowanie dawnych opinii i nieuchronne odkrycie błędów w moich poprzednich książkach, a także w książkach innych autorów, choć przecież prowadzili oni swoje badania z najwyższą starannością i dokładnością. Podczas pracy nad pełną biografią danej osoby historyk nie zagłębia się nadmiernie w źródła, opowieści czy analizy dotyczące jednego okresu, ja zaś podczas przygotowań do książki, obejmującej okres jedynie czterech miesięcy, przejrzałam niezliczone materiały dotyczące tylko tego czasu.

Pragnę podkreślić, że niniejsza książka opiera się w znaczącej mierze na źródłach z epoki, a wnioski, do jakich dochodzę, są wyłącznie efektem moich własnych przemyśleń, ewentualnie wynikają z obiektywnego ujęcia różnych znanych teorii. Choć może wydawać się to oczywiste, w wielu miejscach moje osobiste wnioski pokrywają się z wnioskami innych badaczy. Często okazywało się to jednak kwestią czystego przypadku. Celowo zostawiłam sobie lekturę innych współczesnych biografii Anny na koniec, póki nie zapoznałam się z całym bogactwem źródeł historycznych i nie zakończyłam pisania pierwszej wersji książki. Jestem ogromnie wdzięczna historykom, których teorie, interpretacje i wnioski wzbogaciły moją pracę. Pragnę jednak zaznaczyć, że pozostałe idee, sugestie i wnioski są wyłącznie mojego autorstwa. Doszłam do nich niezależnie i bez odwoływania się do innych biografii. Przede wszystkim chciałabym złożyć hołd profesorowi Ericowi Ivesowi, którego rozważania na temat powodów upadku Anny Boleyn były wyjątkowo inspirujące.

Źródła z epoki są kluczowe dla studiów nad przyczynami klęski Anny Boleyn i przebiegiem ostatnich dni jej życia, dlatego czytelnikom przed rozpoczęciem lektury polecam zapoznanie się z uwagami na temat źródeł zamieszczonymi na końcu tekstu zasadniczego. Historycy zawsze muszą podejmować decyzje dotyczące wartości każdego źródła, a podany przewodnik po bibliografii służy ocenie wiarygodności i rzetelności najważniejszych materiałów z epoki.

Podane w tekście kwoty z epoki zostały uzupełnione o ich przybliżoną dzisiejszą wartość.

Niniejsza książka jest przede wszystkim efektem pracy podjętej z zamiłowania, lecz okazała się ekscytującym procesem poszukiwania prawdy i zbliżenia się do niej na tyle, na ile w ogóle jest to możliwe.

Jestem niewymownie wdzięczna za pomoc i wsparcie wielu życzliwym i szczodrym osobom, a przede wszystkim dwóm drogim przyjaciółkom i historyczkom. Dziękuję Tracy Borman – za użyczenie do lektury pierwszego rozdziału jej wówczas jeszcze niepublikowanej książki o Elżbiecie I, za wielogodzinne ożywione dyskusje na temat pewnych pokrewnych elementów życia obu bohaterek naszych prac, wreszcie za zgodę na współudział w serii ciekawych spotkań nieco przewrotnie zatytułowanych „Dziwka i dziewica” [The Whore and the Virgin]. Drugą bliską mi osobą, której pragnę podziękować, jest Sarah Gristwood. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, że z myślą o mnie zdobyła pewną – niemal nieosiągalną – biografię Anny, której sama nie miałam czasu wyśledzić, i za to, że pokazała mi, jak można lepiej pisać książki!

Chciałabym również podziękować Glenowi Lucasowi i Karen Marston za bezinteresowne poświęcenie swego cennego czasu i przetłumaczenie z łaciny i języka francuskiego ważnych dokumentów; a także Patricii Macleod z Sutton Library za skontaktowanie mnie z Glenem Lucasem i zorganizowanie wielu wspaniałych imprez kulturalnych. Dziękuję Sue Wingrove z magazynu „BBC History” za przesłanie mi kopii artykułów z numerów archiwalnych; kanonikowi Anthony’emu Verheesowi (ojcu Luke’owi) za rady i informacje dotyczące nabożeństw pogrzebowych w XVI wieku oraz innych kwestii związanych z losem Anny Boleyn; historykowi Christopherowi Warwickowi, kolejnemu drogiemu przyjacielowi, za rady oraz sfotografowanie modelu Tower w oparciu o mapę z 1597 roku; Monice Tandy i Alanowi Mudie za informacje na temat historii o duchach powiązanych z Anną Boleyn; Samancie Brown i Ann Morrice z organizacji Historic Royal Palaces za ich ogromny entuzjazm i zainteresowanie historią Tudorów oraz za umożliwienie mi wystąpienia na temat Anny i Henryka VIII w Hampton Court, co stanowiło dla mnie ogromny zaszczyt.

Lista osób, które w różny sposób okazywały mi wsparcie podczas pisania tej książki, jest wyjątkowo długa, jednak w szczególności chciałabym wymienić mojego agenta, Juliana Alexandra, redaktorów prowadzących – Willa Sulkina z Jonathan Cape w Londynie i Susannę Porter z Ballantine Books w Nowym Jorku; dyrektora ds. wydawniczych, Anthony’ego Whittome’a, jego asystenta Jamesa Nightingale’a oraz oddanych swej pracy i niezwykle pomocnych członków zespołu redakcyjnego Random House w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Jestem Wam wszystkim niezmiernie wdzięczna za pomoc.

Wyjątkowe podziękowania należą się mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy musieli cierpliwie znosić moje humory podczas pisania tej książki – zwłaszcza mojemu cudownemu i okazującemu wielkie wsparcie mężowi – Rankinowi, synowi – Johnowi, córce – Kate, mamie – Doreen Cullen, oraz kuzynce – Christine Armour. Pragnę również wyrazić wdzięczność takim osobom jak: Ian Robinson, Kate Williams, Siobhan Clarke, Anthony Cunningham, Leza Mitchell, Richard Foreman, Alison Montgomerie, Roger England, Joan i John Borman, David Crothers, Richard Stubbings, Kathleen Carroll, Ian Franklin, Jean i Nick Hubbard, Nicholas i Carol Bennett, Anthony i Jackie Goodman, Pauline Hall, Karin Scherer, Gary i Barbara Leeds, Rose Lukas, John i Joanna Marston, Anita Myatt, Josephine Ross, Burnell i Shelley Tucker, Monica i John Tyler, Peter Taylor, Frank i Janet Taylor, Nicola Tallis, Alex von Tunzelmann, Jane Robins, Alice Hogge, Justin Pollard, Nellie Verhees, Kenneth i Elizabeth Weir, Ronald i Alison Weir, Martha Whittome, Jessie Childs, Helen Rappaport, Lynn i Anne Saunders, Jane Furnival, Mavis Cheek, Molly Bradshaw, Dave Musgrove i wielu innym (kolejność, w jakiej wymieniam poszczególne osoby, jest przypadkowa).

Wkład każdego z Was w moją książkę był nieoceniony – dziękuję.

Alison Weir, Carshalton, Surrey, Boże Narodzenie 2008 roku

Prolog: Uroczysty turniej

Święto Majowe stanowiło jeden z najważniejszych punktów w wiosennym kalendarzu aktywności angielskiego dworu i obchodzono je zwyczajowo z wielką pompą. Święto Majowe 1536 roku nie było wyjątkiem, a ukoronowaniem obchodów miał być uroczysty turniej rozgrywany na terenie Greenwich, pięknego pałacu położonego nad rzeką, ulubionej rezydencji króla Henryka VIII, który właśnie tutaj przyszedł na świat w 1491 roku. Dzień był ciepły, lekki wietrzyk delikatnie poruszał proporcami, gdy dworzanie zajmowali swoje miejsca, czekając na rozpoczęcie turnieju1. O wyznaczonej porze król zasiadł w pierwszym rzędzie królewskiej loży, pomiędzy bliźniaczymi wieżami dziedzińca turniejowego, przed oknami niedawno wybudowanej sali balowej. Monarcha nie był jeszcze otyłym i schorowanym kolosem, jakiego znamy z późniejszych lat panowania, lecz muskularnym i pełnym wigoru rudowłosym czterdziestopięciolatkiem, mierzącym ponad metr osiemdziesiąt wzrostu2, przyodzianym tego dnia we wspaniałe szaty. Stanowił wówczas „idealny przykład męskiej urody”3.

Jego poślubiona trzy lata wcześniej małżonka, Anna Boleyn, zajęła miejsce u jego boku. Dama ta, jedna z najbardziej osławionych kobiet, jakie znano w świecie chrześcijańskim, była dziesięć lat młodsza od swojego małżonka i stanowiła uosobienie wdzięku oraz francuskości – w końcu na dworze francuskim spędziła kilka lat – a jej suknia była niezwykle wyszukana i stylowa. Niemniej nie „była najpiękniejszą kobietą na świecie”: skórę miała śniadą, biust „niezbyt podniesiony”, a na jednym z palców wyrósł jej szczątkowy drugi paznokieć. Długie, ciemnobrązowe włosy stanowiły jej największą ozdobę, podobnie jak oczy – „czarne i piękne”, jakby „zapraszające do rozmowy”4.

Dzień wydawał się radosny – zgodnie z tradycją Święto Majowe było czasem dworskich zabaw i rozrywek – i niewiele wskazywało na to, że nadciąga burza. Henryk żadną miarą „nie okazywał” złości czy niepokoju i wydawał się „całkowicie pochłonięty zabawą”5. Przyglądał się uczestnikom turnieju, paradującym z opuszczonymi lancami, odzianym w błyszczące zbroje. Podczas tej „wspaniałej rozgrywki” brat królowej, George Boleyn, wicehrabia Rochford, prowadził drużynę szarżujących i dowiódł „wielkich umiejętności w woltyżerce i łamaniu lanc przeciwników”, podczas gdy sir Henry Norris, jeden z najbardziej zaufanych przyjaciół króla i najważniejszych urzędników dworu, stanął na czele „obrońców” i „dobrze zaprezentował swe talenty”. Gdy się okazało, że wierzchowca Norrisa nie sposób opanować, jeździec „wycofał się, jakby świadom katastrofy zagrażającej jego panu”, król zaś oddał mu własnego konia6. Podczas walk poeta i dworzanin Thomas Wyatt „radził sobie lepiej niż inni”, natomiast Norris, sir Francis Weston i William Brereton „pojedynkowali się wspaniale, a król okazywał im wszystkim wielkie uznanie. Królowa przyglądała im się z podwyższenia i często rzucała słodkie spojrzenia nieświadomym niebezpieczeństwa walczącym, by zmotywować ich do wysiłku7.

50 lat później Nicholas Sander, niechętny Annie katolicki historyk, twierdził, że „królowa upuściła chusteczkę, a jeden z jej gachów [tradycyjnie uważa się, że był to Henry Norris] podniósł ją i wytarł nią sobie twarz”, natomiast Henryk VIII, kipiąc z zazdrości, uznał ów gest za dowód zażyłości między nimi, a następnie „pospiesznie” wstał z miejsca i opuścił lożę. W źródłach z epoki, takich jak wiarygodna kronika Charlesa Wriothesleya, herolda Windsoru, nie ma wzmianki o tym incydencie. Pod koniec XVII wieku Gilbert Burnet, biskup Salisbury, który zadał sobie wiele trudu, by dogłębnie zbadać historię upadku Anny Boleyn i podważyć twierdzenia Sandera, doszedł do wniosku, że incydentu z chusteczką w ogóle nie było, jako że „nie wspomina się o tym wydarzeniu u [sir Johna] Spelmana, ówczesnego sędziego, który własnoręcznie zapisał kompletną relację owych wypadków w swym notatniku”.

W połowie turnieju Henrykowi VIII wręczono wiadomość i nagle, ku zaskoczeniu wszystkich, a zwłaszcza królowej, „król wyruszył do Westminsteru w towarzystwie najwyżej sześciu osób”8, zostawiając Annę samą, by przewodniczyła dalszej części rozgrywek. „Owym nagłym wyjazdem zdumiało się wielu, głównie sama królowa”9. Musiała czuć się skonfundowana i co najmniej zaniepokojona, gdyż już od jakiegoś czasu król zachowywał wobec niej chłód i rezerwę albo – dla odmiany – wręcz kipiał ze złości. Dlatego mogła podejrzewać, że wydarzyło się coś bardzo niedobrego i że miało to związek z nią samą.

Choć przecież była królową Anglii i jej pozycja zdawała się być niepodważalna, to jednak zdawała sobie sprawę z tego, że zawiodła Henryka w najważniejszej sprawie, jaka w ogóle się dla niego liczyła. Nie mogła nie zauważyć, że gasła długoletnia namiętność, jaką wobec niej żywił, a jego zainteresowanie zwróciło się ku innej kobiecie. Rozumiała też doskonale, że obecna sytuacja była znacznie bardziej niebezpieczna, ponieważ nie chodziło jedynie o „zwykły” romans i niewierność. Od miesięcy dwór huczał od plotek i spekulacji na temat możliwego nowego małżeństwa króla. Ale nie chodziło tylko o to.

Tydzień przed turniejem brat Anny, jeden z najpotężniejszych ludzi na dworze, został publicznie upokorzony. Doszukiwano się różnych przyczyn tego zdarzenia, ale wielu widziało w nim cios wymierzony w samą Annę. Później jej ojciec, członek królewskiej Tajnej Rady, obeznany z tajemnicami państwowymi, być może powiedział córce coś, co ją przestraszyło i wywołało ogromny niepokój. A może sama odgadła, że członkowie jej świty byli potajemnie i systematycznie przesłuchiwani? Pozostaje niewyjaśnione, jak się o tym dowiedziała, lecz nie ma wątpliwości, że zdawała sobie sprawę z tego, iż coś się szykuje. Ledwie cztery dni wcześniej spotkała się ze swym kapelanem i błagała go, by zaopiekował się jej córką Elżbietą, gdyby coś złego miało się przydarzyć jej – królowej. Mówiąc wprost, czuła, że grozi jej jakieś nieokreślone, lecz nieuchronne niebezpieczeństwo. Dręczyło ją też, że nie dalej niż wczoraj w rozmowie z pewnym dworzaninem na moment przestała panować nad językiem, a tą nieprzemyślaną wypowiedzią przekroczyła granice konwencjonalnego flirtu dworskiego; co więcej, można ją było uznać za zdradę stanu. Jednak najgorsze był to, że tę rozmowę ktoś podsłuchał. W związku z tym nękały ją straszliwe obawy i zastanawiała się rozpaczliwie, jak uratować swe dobre imię. Nie wiedziała, że było już za późno. Jej słowa żyły już własnym życiem, a ktoś dorabiał do nich historię, która miała ostatecznie ją pogrążyć.

Anna najwyraźniej obawiała się, że króla poinformowano o jej nierozważnych wypowiedziach. Rankiem w przeddzień turnieju zwróciła się do monarchy z dramatycznym i emocjonalnym wystąpieniem, które zostało gniewnie odtrącone. A potem, późnym wieczorem, niespodziewanie ogłoszono, że podróż królewskiej pary, planowana wcześniej i niezwykle ważna, zostaje przełożona.

Wszystko to zapowiadało poważne kłopoty, choć natury grożącego jej niebezpieczeństwa Anna mogła się jedynie domyślać. Żadną miarą nie mogła zatem przewidzieć, że gdy w ten złowróżbny dzień Święta Majowego król wstał i opuszczał królewską lożę, patrzyła nań po raz ostatni, ani tym bardziej że ona sama, a wraz z nią ci eleganccy rycerze, biorący udział w turniejowych potyczkach, już niedługo mieli stracić życie w wyniku jednej z najdziwniejszych i najbardziej brutalnych intryg w historii Anglii.

1 Hall; VC; LP.

2 Szkielet Henryka, odkryty w kaplicy świętego Jerzego na początku XIX wieku, mierzył 1,88 m. Zbroja znajdująca się w Tower pasowałaby na mężczyznę o wzroście ok. 1,95 m. Na czaszce króla wciąż znajdowały się kępki rudych włosów. Dokonane w 1534 roku pomiary pobrane ze zbroi królewskiej wskazały, że w pasie mierzył ok. 94 cm, a w klatce piersiowej – 1,15 m.

3 VC.

4 SC;LP; Brantome; VC; Carles; George Wyatt; Sanuto.

5 Carles;LP.

6 Carles; Wriothesley; Constantine.

7 Carles.

8 Hall.

9 Hall; Wriothesley.

1

Złowieszcze zdarzenia zapowiadające tragedię

Trzy miesiące wcześniej, rankiem 29 stycznia 1536 roku1, w apartamentach królowej w pałacu Greenwich Anna Boleyn, druga żona Henryka VIII, urodziła – „z narażeniem życia”2 – martwy płód, „który wydawał się być płci męskiej, w wieku około piętnastu tygodni”3. Cesarski ambasador Eustace Chapuys pisał o „poronieniu wyraźnie męskiego potomka, który nie miał jeszcze trzech i pół miesiąca”4, podczas gdy Sander wspominał o „bezkształtnej masie ciała”. Dziecko zatem musiało zostać poczęte około połowy października.

Była to czwarta ciąża Anny, a jedynym żywym dzieckiem, jakie dotąd urodziła, była królewna Elżbieta, która przyszła na świat 7 września 1533 roku. Jej narodziny były ogromnym rozczarowaniem, ponieważ nie do pomyślenia było, aby na tronie Anglii miała zasiąść kobieta, aby z powodzeniem rządzić krajem. Wobec tego król od dawna rozpaczliwie starał się o męskiego potomka, który przejąłby po nim koronę. Ponadto narodziny syna uznano by za znak od Boga, że decyzja o odsunięciu pierwszej żony i poślubieniu Anny była słuszna. Teraz zaś, ku „wielkiemu niezadowoleniu”5 króla, wymarzony syn urodził się martwy. To zdarzenie interpretowano zatem jako wyjątkowo zły omen. Mawiano, że Anna „poroniła swego zbawcę”6.

Tego dnia Henryk przywdział czerń, przez szacunek dla pierwszej żony, Katarzyny Aragońskiej, której ciało właśnie pogrzebano w opactwie w Peterborough, z honorami należnymi jej jako wdowie po bracie króla, Arturze Tudorze, księciu Walii. Po unieważnieniu w 1533 roku swego małżeństwa z Katarzyną, argumentując, iż zgodnie z prawem nie powinien był poślubić żony swego brata, Henryk nie mógł przecież teraz przyznać, że Katarzyna była królową Anglii. Niemniej uczcił dzień jej pogrzebu „uroczystym nabożeństwem z egzekwiami, w którym uczestniczyli wszyscy słudzy i on sam w żałobnych strojach”7. Król nie przypuszczał nawet, że jeszcze tego samego dnia „z wielkim smutkiem i rozczarowaniem” będzie opłakiwać stratę syna8.

Potrzeba spłodzenia męskiego potomka stawała się coraz pilniejsza, ponieważ minęło już dwadzieścia siedem lat od roku 1509, kiedy Henryk poślubił Katarzynę9. Mimo że królowa sześć razy zachodziła w ciążę, jedynym żyjącym dzieckiem z ich związku pozostawała księżniczka Maria. Najprawdopodobniej w 1526 roku król zakochał się bez pamięci w dwórce Katarzyny, Annie Boleyn, i po sześciu latach daremnego oczekiwania na to, że papież zgodzi się anulować jego pierwsze małżeństwo, dzięki czemu mógłby legalnie poślubić Annę, Henryk postanowił zerwać więzi łączące Kościół w Anglii z Rzymem i nakazał przychylnemu sobie Thomasowi Cranmerowi – niedawno mianowanemu arcybiskupem Canterbury – ogłosić unieważnienie związku z cnotliwą Katarzyną. Wszystko to Henryk uczynił, by ożenić się z Anną i spłodzić z nią upragnionego syna.

* * *

Małżeństwo okazało się niezbyt udane, chociaż na początku wydawało się, że są dobraną parą. Ze wzruszeniem czytamy idealistyczny obraz tego związku przedstawiony przez George’a Wyatta, apologetę Anny: „Żyli i kochali się, darząc się dowodami rosnącego uczucia. Jej umysł obdarzał go skarbami pobożności, umiłowania prawdy i nauki; jej ciało obdarzało go owocami małżeństwa, niezliczonymi dowodami wiary i wiernej miłości”. Jest to po części obraz prawdziwy, ale podczas trzech lat, jakie minęły od potajemnego ślubu w okrągłej komnacie w pałacu Whitehall, Henryk VIII wielokrotnie dowiódł, że nie jest najmilszym z mężów.

Żeniąc się z Anną z miłości, odrzucał tradycję, wedle której król powinien ożenić się z powodów politycznych i dynastycznych. Jedyny podobny precedens stworzył jego dziadek, Edward IV, kiedy to w 1464 roku wziął sobie za żonę Elżbietę Wydeville, którą darzył uczuciem, a która odmawiała zostania jego kochanką. Pozycja Anny, zbudowana na podobnych fundamentach, zależała wyłącznie od dość zmiennych uczuć króla10.

I rzeczywiście „zaślepiona i nieszczęsna namiętność”11 króla szybko osłabła, a od czasu pierwszej ciąży Anny Henryk powrócił do dawnego zwyczaju i brał sobie kochanki, mówiąc jej, by „zamknęła oczy i znosiła to mężnie, jak czyniły to osoby bardziej godne niż ona” – co było okrutnym i poniżającym porównaniem do cierpliwej i dostojnej Katarzyny Aragońskiej. Powtarzał też, że „powinna wiedzieć, iż w dowolnym momencie może „strącić ją, tak jak ją wyniósł”12. A wszystko to mówił do kobiety, którą szaleńczo starał się zdobyć przez co najmniej siedem lat i dla której ryzykował wojnę i ekskomunikę; dla kobiety, która była wielką miłością jego życia i matką następczyni tronu.

„Król nie opuszcza jej nawet na godzinę” – pisał o Annie Eustace Chapuys w 1532 roku. „Towarzyszy jej wszędzie” – odnotował w tym samym czasie poseł wenecki13. Henryk był w niej tak zakochany, że z chęcią spełniał wszystkie jej życzenia i „obdarzał przywilejami wszystkich, którzy byli z nią spokrewnieni”14. W podobnym duchu wyrażał się francuski ambasador, Jean du Bellay, donosząc, że namiętność króla jest tak ogromna, iż tylko Bóg może okiełznać to szaleństwo. Nic dziwnego, że szalał, skoro wiele wskazuje na to, iż przez całe sześć czy siedem lat znajomości nie sypiał z Anną. Sugerowano, że to Henryk – po nawiązaniu seksualnych relacji w początkowej fazie romansu – zdecydował, iż powinni zachować wstrzemięźliwość do czasu ślubu, ponieważ skandal związany z nieplanowaną ciążą mógłby zniweczyć nadzieję na uzyskanie od papieża unieważnienia jego poprzedniego małżeństwa15.

Teoria zakładająca, że Henryk i Anna byli parą przed 1528 rokiem, opiera się w dużej mierze na sformułowaniach z bulli papieskiej, o którą zabiegał król w tym samym roku. Ponieważ Mary, siostra Anny, była niegdyś jego kochanką, potrzebował – w przypadku rozwiązania małżeństwa z Katarzyną – dyspensy, która pozwoliłaby mu zawrzeć związek mimo zakazanego pokrewieństwa, i otrzymał ją. Jednocześnie prosił o zgodę na poślubienie kobiety, z którą już współżył16. Przez cały czas musiał mieć na myśli Annę, którą już od dawna pragnął uczynić swą żoną. Jednakże sformułowanie w bulli niekoniecznie oznacza, że król już z nią sypiał. Może po prostu wybiegał w przyszłość i liczył na to, że Anna zostanie jego kochanką jeszcze przed ślubem. Zabezpieczał się na wszystkie sposoby. Co więcej, z siedemnastu zachowanych listów miłosnych do Anny wyraźnie wynika, że tradycyjny pogląd jest w tym wypadku bardziej prawdopodobny – to Anna trzymała go na dystans przez cały ten czas, zamierzając oddać się mu dopiero w chwili, gdy ślub będzie pewny.

Mimo długich lat oczekiwania i tęsknoty po ślubie między małżonkami zapanował „znaczny chłód i niesnaski”, 17 być może dlatego, że Anna – już zdobyta – w pewien sposób rozczarowała Henryka. Nie urodziła się, by zostać królową, ani jej do tego nie przygotowano w rodzinnym domu. Przemiana z kochanki o dominującej pozycji w uległą i posłuszną żonę – bo takiej postawy oczekiwał król – okazała się zadaniem trudnym, a wręcz niemożliwym. Lata frustracji i trzymania Henryka na dystans w oczekiwaniu na przychylną decyzję papieża, która nigdy nie nadeszła, odcisnęły piętno na obojgu, zmieniając Annę w kobietę wyniosłą, apodyktyczną, zgryźliwą i zmienną. Tymczasem od żon oczekiwano łagodności i posłuszeństwa, a nie krnąbrności i szczerego (do bólu) wyrażania swojego zdania. W tym względzie zaś Henryk VIII z pewnością był mężem co najmniej typowym18. George Wyatt zauważył, że Anna zyskałaby więcej, gdyby zamiast besztać męża za niewierność, dostosowała się do „ogólnie przyjętej swobody i zwyczajów” epoki i cierpiała z godnością w milczeniu. W tym czasie nie była już pociągającą dwudziestokilkuletnią kobietą, która niegdyś zauroczyła króla, ale – jak twierdził Chapuys – „chudą, trzydziestopięcioletnią staruszką”. Opis ten doskonale oddaje portret królowej namalowany przez nieznanego twórcę mniej więcej w tym okresie, a dziś eksponowany w Nidd Hall w Yorkshire. Jeden z dworzan uznał nawet królową za „nad wyraz szpetną”19. Ponadto nigdy nie była popularna na dworze, miała tu wielu wrogów, nawet wśród własnej świty, a to za sprawą jej despotycznego zachowania i obraźliwych uwag.

Jej tak wychwalana cnotliwość, podkreślana taktycznie w okresie, gdy musiała odpierać napór królewskich zalotów, w rzeczywistości wcale nie była prawdziwa. Pomińmy złośliwe sugestie Sandera, jakoby ojciec wysłał Annę do Francji, kiedy ta miała trzynaście lat, po tym, jak nakrył ją w łóżku z kamerdynerem i kapelanem, niemniej faktycznie Anna udała się na słynący z rozpusty dwór króla Francji w wieku, kiedy łatwo ulega się wpływom. „Rzadko, jeśli w ogóle, jakakolwiek panna czy żona opuszczała dwór, zdoławszy zachować dziewictwo” – twierdził szesnastowieczny francuski historyk, Pierre de Bourdeille, seigneur de Brantôme, a król Francji Franciszek I w 1533 roku, kiedy Anna miała poślubić Henryka VIII, zwierzył się Thomasowi Howardowi – księciu Norfolk, jej wujowi – iż „nigdy się nie prowadziła zbyt cnotliwie”20. Biorąc pod uwagę rozwiązłość George’a, brata Anny, i tę samą cechę zaobserwowaną u siostry Mary, a także podejrzaną reputację matki oraz fakt, iż ojciec liczył na profity wynikające ze związku córki z królem, byłoby zaskakujące, gdyby sama Anna zachowała dziewictwo aż do ślubu w wieku około trzydziestu dwóch lat. W 1536 roku rozczarowany Henryk w zaufaniu powiedział Chapuysowi, że żonę „zepsuto” mu we Francji i że uświadomił to sobie dopiero po ślubie21. Niemniej Anna podczas rozprawy sądowej gorąco broniła swej czystości i honoru, twierdząc, że zachowała je przez całe życie, „tak jak przystało królowej”22. Czystość można tu rozumieć w kategoriach „formalnych”, bo przecież istnieje wiele sposobów sprawiania i odczuwania seksualnej przyjemności bez penetracji. Jeśli chodzi o pożycie seksualne, Henryk VIII zapewne nie mógł pochwalić się zbyt wielką wyobraźnią i był raczej pruderyjny, zatem odkrycie, iż Anna miała wcześniej jakieś doświadczenia seksualne, musiało być dla niego szokiem. To z kolei mogło stanowić jedną z przyczyn jego pogłębiającego się rozczarowania23. Tłumaczyłoby to, dlaczego wielka namiętność, jaką dotąd darzył Annę, gwałtownie ostygła, a on sam zaczął unikać jej łoża ledwie kilka miesięcy po ślubie i zaczął śledzić każdy jej krok. Uznał, że go okłamała i że jest zdolna do dwulicowości. Być może zaczął też z podejrzliwością patrzeć na jej wrodzoną kokieteryjność, z jaką traktowała wianuszek swoich adoratorów na dworze.

Jednakże cały czas utrzymywał pozory jedności z Anną. Nie mógł pozwolić sobie na utratę twarzy, skoro tak długo walczył, by została jego żoną, ani przyznać się do tego, że ślub z nią był błędem. Podjął bezprecedensową decyzję o koronowaniu jej koroną świętego Edwarda, jakby była królową panującą (a queen regnant), zdławił wszelki opór tych, którzy takiemu wyniesieniu Anny się sprzeciwiali, sypiał z nią dostatecznie często, by w ciągu trzech lat cztery razy zaszła w ciążę, obdarowywał ją wspaniałymi prezentami i troszczył się o interesy jej rodziny, a w 1534 roku przyznał jej tytuł regentki i przekazał „wyłączną władzę nad wychowaniem dzieci i królestwem” na wypadek jego śmierci. W tym samym roku przeforsował w parlamencie akt, który ustanawiał pierwszeństwo królewskiej sukcesji dla dzieci „zrodzonych z najdroższej i ukochanej żony, królowej Anny”, jednocześnie uznając za zdradę stanu sytuację, gdy ktokolwiek oczerniał lub podważał „prawomocność ich małżeństwa”24.

Konwencjonalne wyrazy przywiązania, zawarte w Akcie o sukcesji, maskowały rzeczywistość, czyli to, że Henryk już „zaczynał odczuwać przesyt” i zmęczenie małżonką25. Francuski ambasador biskup Tarbes donosił w październiku 1535 roku, że „jego uznanie dla królowej osłabło w porównaniu z przeszłością i dalej słabnie każdego dnia”26. Autor francuskiego wiersza, napisanego w czerwcu 1536 roku, dyplomata Lancelot de Carles twierdził, że „uczucie króla słabło z dnia na dzień”. Widziano, że nie jest Annie wierny, traktuje ją z podejrzliwością i narastającym chłodem, a jej wpływy coraz bardziej maleją27. Niemniej każda kłótnia czy nieporozumienie jak dotąd kończyły się zgodą, co sprawiało, że wielu, nawet Chapuys, uważało, że król wciąż pozostaje pod urokiem żony, przynajmniej do pewnego stopnia. „Jeśli królowa czego zapragnie, nikt nie ośmieli się jej sprzeciwić, nawet sam król, ponieważ, gdyby nie chciał uczynić wedle jej woli, wpadłaby w szał”28.

Kolejne ciąże nie dawały upragnionego syna. Po narodzinach księżniczki Elżbiety we wrześniu 1533 roku Chapuys pisał o królu: „Bóg go zupełnie opuścił”. Anna szybko zaszła w kolejną ciążę, lecz latem 1534 roku urodziła w terminie prawdopodobnie martwego syna. Strata okazała się tak upokarzająca, że informacji o narodzinach nie podano do wiadomości publicznej, a samą tragedię otaczał tak wielki nimb tajemnicy, że nie odnotowano nawet płci dziecka, choć na podstawie wypowiedzi Chapuysa z 1536 roku na temat „całkowitej niezdolności Anny do rodzenia męskich potomków” można przypuszczać, iż był to chłopiec29. Jesienią 1534 roku Anna miała nadzieję, że znów jest brzemienna, niestety myliła się. „Ostatecznie damie tej nie jest pisane urodzenie dziecka” – nieco złośliwie odnotował Chapuys. Nigdy nie nazywał Anny królową. Dla niego to Katarzyna, ciotka jego mocodawcy, Karola V, władcy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, była prawowitą małżonką Henryka, Anna Boleyn zaś była dla niego „damą” czy „konkubiną”, a nawet „angielską Messaliną czy Agrypiną”30.

Trzecia ciąża Anny zakończyła się kolejnym poronieniem. Stało się to mniej więcej w czerwcu 1535 roku31. Henryk, który rozpaczliwie pragnął, by urodziła mu syna32, musiał zapewne zauważyć, że zaczyna się powtarzać niepokojący schemat jego związku z Katarzyną Aragońską. Zanim w wieku trzydziestu ośmiu lat królowa weszła w okres menopauzy, w ciągu ośmiu lat urodziła sześcioro dzieci, w tym trzech synów, ale jedynym dzieckiem, które przeżyło okres wczesnego dzieciństwa, była Maria, urodzona w 1516 roku. A teraz Anna po czterech ciążach także miała tylko jedną zdrową córkę.

Król nie widział pożytku z dziewczynek. Sprawowanie przez kobietę władzy nad mężczyznami uważano za niezgodne z prawem boskim i naturą, a jedyną kobietą w historii Anglii, faktycznie rządzącą krajem, była cesarzowa Matylda, która podczas wojny domowej w 1141 roku odniosła zwycięstwo nad królem Stefanem i zajęła Londyn. Okazała się jednak tak wyniosła i apodyktyczna, że poddani szybko zmusili ją do ucieczki i nigdy już nie odzyskała kontroli nad królestwem. Ten katastrofalny epizod tylko utrwalił męski punkt widzenia, że kobiety nie nadają się do sprawowania władzy. Czasy rządów Elżbiety i Wiktorii miały dopiero nadejść, więc nie istniał precedens, który mógłby zmienić ten dominujący pogląd. Dlatego też Henryk VIII uważał za słuszne przekonanie, iż jego małżeństwo z Katarzyną było nieważne – związek ten pozostał bezdzietny, w ten bowiem sposób Bóg chciał go ukarać za poślubienie wdowy po bracie. Nie mając syna, de facto uważał, że nie ma dzieci.

Nie był to jedynie wyraz szowinistycznej pychy, ale paląca kwestia najwyższej wagi. Koncepcja władzy zakładała, że król nie tylko panuje, lecz także rządzi i dowodzi armią podczas wojny, tak więc monarcha musiał mieć męskiego następcę tronu. W pamięci ludu wciąż trwały przerażające, choć nieco przesadzone, wspomnienia o wojnie Dwóch Róż – wyniszczającym i długotrwałym konflikcie dynastycznym między rodami Yorków i Lancasterów. Tudorowie – stojący po stronie Lancasterów – sprawowali władzę od 1485 roku, kiedy to Henryk VII w walce o tron pokonał Ryszarda III, ostatniego króla z dynastii Plantagenetów. Niemniej żyło jeszcze kilku potencjalnych kandydatów do tronu z rodu Yorków (Biała Róża), którzy mogli domagać się korony z racji dziedzictwa królowej Elżbiety York, gdyby Henryk faktycznie zmarł bez męskiego dziedzica. „Król obawiał się, że gdyby zmarł, nie zostawiwszy męskiego dziedzica, wojna domowa mogła rozgorzeć na nowo, a korona znów wpadłaby w ręce członków rodu Białej Róży”33. Henryk poważnie brał pod uwagę groźbę krwawego konfliktu, dlatego starał się bezwzględnie usunąć lub zneutralizować każdego prawdopodobnego pretendenta do tronu. Niewątpliwie jednak gdyby umarł, nie zostawiwszy męskiego dziedzica, kraj wkrótce pogrążyłby się w chaosie dynastycznych sporów, a być może i w krwawych walkach.

Henryk i jego poddani faktycznie zastanawiali się, czy nie obdarzając ich władcy łaską posiadania syna, Bóg znowu nie okazuje swojego niezadowolenia, tak jak w czasie pierwszego małżeństwa króla, kiedy Henryk, żeniąc się z wdową po bracie, obraził Stwórcę. Teraz wszystko wskazywało na to, że za sprawą związku z Anną obraził go ponownie.

Katastrofa wisiała w powietrzu i od jakiegoś czasu Anna doskonale to wyczuwała. Pogłębiało to jeszcze bardziej jej poczucie niepewności. Gdy we wrześniu 1534 roku bez powodzenia próbowała oddalić z dworu pewną „ładną młodą damę”, która przyciągnęła uwagę Henryka, ten w dość okrutny sposób poinformował ją, że „powinna się cieszyć z tego, co dla niej zrobił, ponieważ, gdyby mógł cofnąć czas, to z pewnością tak wiele by nie uczynił, i że powinna pamiętać, dlaczego się tu w ogóle znalazła”34. W lutym 1535 roku Anna niemal wpadła w histerię, gdy rozmawiając z admirałem Francji podczas uczty, zauważyła, jak Henryk flirtuje z jedną z dwórek. Jeszcze w tym samym miesiącu przeprowadziła wyrafinowaną intrygę i podsunęła mężowi swoją kuzynkę „Madge” (Mary) Shelton, z nadzieją, że przynajmniej ona okaże się lojalna i nie sprzymierzy się przeciwko niej razem ze zwolennikami cesarza35.

Królowa szalała z zazdrości. Pod maską wesołości z trudem ukrywała targające nią sprzeczne uczucia gniewu, rozpaczy, nadziei i smutku. Dochodziło do kłótni z królem w miejscach publicznych, a podobno w zaciszu prywatnym wyśmiewała jego ubrania i poezję. Czasem z kolei można było odnieść wrażenie, że jego towarzystwo ją nudzi36. Niestety kurs, jaki obrała, okazał się niezwykle niebezpieczny. Nim dawny lord kanclerz, sir Thomas More, został w 1535 roku ścięty za zdradę, w rozmowie z córką Margaret Roper, która odwiedziła go w Tower, donosząc z goryczą o „tańczącej i wystrojonej” Annie, podobno westchnął i rzekł: „Współczuję jej, gdy pomyślę, jakie wkrótce spotka ją nieszczęście. Jej tańce sprawią, że głowy nasze pospadają i potoczą się jak piłki, lecz niedługo i jej głowa zatańczy ten sam taniec”37 – a przecież w opinii wielu ludzi to właśnie Anna doprowadziła do śmierci More’a. Z drugiej strony być może to ponure proroctwo wymyślił jego biograf i zięć, William Roper, który pisząc o swym teściu, znał już minione wydarzenia. Niemniej wkrótce jego tragiczna przepowiednia miała się wypełnić.

* * *

Zapewne już podczas królewskiego objazdu po zachodniej Anglii, jesienią 1535 roku, kochliwy Henryk wyłowił spojrzeniem Jane Seymour, jedną z dwórek Anny. Być może stało się to podczas samotnej wizyty monarchy w rodzinnej posiadłości Jane, w Wulfhall w Somerset, na początku września. Henryk znał Jane już od kilku lat, ponieważ służyła na dworze w świcie obu jego małżonek38 i otrzymywała od króla noworoczne podarki. Być może już od jakiegoś czasu podobała mu się albo nawiązali nawet romans jeszcze przed rozpoczęciem objazdu, choć nie ma na to dowodów. Na początku października francuski ambasador, biskup Tarbes – być może zasłyszawszy plotki lub widząc Henryka w towarzystwie Jane – uznał, że miłość króla do Anny „słabnie z każdym dniem coraz bardziej, gdyż zajmują go nowe amory”39.

Jane Seymour liczyła sobie wówczas około dwudziestu ośmiu lat i wciąż jeszcze nie wyszła za mąż, ponieważ jej ojciec nie miał środków, by zapewnić jej kosztowny posag. Zgodnie z późniejszym opisem Chapuysa „była niewysokiej postury i nie należała do piękności, skórę zaś miała tak jasną, że należałoby ją wręcz uznać za bladą”40. Pod niemal każdym względem stanowiła przeciwieństwo Anny41. Anna była szczupłą brunetką, podczas gdy Jane nieco pulchną i nieciekawą blondynką42. Anna była dowcipna i przebojowa, tymczasem Jane z rozmysłem zachowywała się skromnie i rozważnie. Wreszcie wrodzona kokieteria Anny kontrastowała z wystudiowaną łagodnością i cnotliwością Jane.

Krewny Jane, sir Francis Bryan, należący do obozu przeciwnego Annie, już od jakiegoś czasu starał się ponownie zapewnić Jane posadę na dworze w świcie królowej43. Sugerowano, że nastąpiło to jesienią 1535 roku, na fali zainteresowania króla jej osobą44, ale jest to błędne założenie, ponieważ Jane była na dworze już w styczniu 1534 roku, kiedy to wraz z innymi damami ze świty Anny otrzymała podarek od Henryka z okazji Nowego Roku45.

Jane Seymour nie ukrywała, że sprzyja byłej królowej Katarzynie i często przekazywała wyrazy „pomyślności i szacunku” lady Marii46. Jako dama dworu Katarzyny niejednokrotnie była świadkiem ciężkich prób, jakim poddawano dzielną królową. W 1531 roku zapewne oburzyło ją usunięcie przez króla Katarzyny i Marii, a później mogła jedynie ubolewać, że król zabronił matce i córce wzajemnie się widywać.

Jeśli wierzyć George’owi Wyattowi, wrogowie Anny korzystali z każdej nadarzającej się okazji, by podsunąć Jane Henrykowi. „Jako że [Anna] znów tyła i nie była skora do flirtów, w czasie kiedy najbardziej potrzebowała miłości króla, starano się skraść jego uczucia. A gdy raz okazał, że się od niej odwraca, wielu także się od niej odwróciło, a niektórzy nawet przystali do frakcji przeciwnej”. Nim Anna uświadomiła sobie, że po raz czwarty jest w ciąży, być może w grudniu 1535 roku, pozornie zatroskany król wycofał się do swoich prywatnych komnat.

W styczniu jego romans z Jane rozkwitał już w najlepsze, a Anna tak gwałtownie okazywała zazdrość, że małżonkowie prawie się ze sobą nie komunikowali. Pod koniec lutego 1536 roku Chapuys miał stwierdzić – być może z lekką przesadą – że w ciągu ostatnich trzech miesięcy Henryk rozmawiał z nią nie częściej niż dziesięć razy47.

„Wrogość narastała” – pisał George Wyatt. W jego mniemaniu właśnie taka sytuacja doprowadziła do wcześniejszego zakończenia ciąży Anny. Z pewnością miał rację także co do tego, że od chwili, gdy wrogowie królowej po raz pierwszy zauważyli miłosne zamiary Henryka, uznali Jane za narzędzie do skompromitowania, a może nawet usunięcia znienawidzonej monarchini.

* * *

Król Francji Franciszek I zawsze był przyjaźnie nastawiony do Anny, lecz w 1535 roku stosunki Henryka z francuskim monarchą uległy znacznemu ochłodzeniu, zwłaszcza od chwili, gdy Franciszek odrzucił możliwość ewentualnego mariażu księżniczki Elżbiety z jego synem. W grudniu 1535 roku Henryk dowiedział się, że Katarzyna Aragońska jest umierająca. Świadom tego, że jej śmierć usunie ważną barierę utrudniającą relacje z Hiszpanią i Świętym Cesarstwem Rzymskim, którymi władał cesarz Karol V, siostrzeniec i sprzymierzeniec Katarzyny, a także wielki rywal Franciszka, postanowił zaznaczyć swoje stanowisko i z wielką atencją przyjął Chapuysa w Greenwich, a podczas audiencji poklepywał go przyjaźnie po ramieniu i przez jakiś czas spacerował z nim „w obecności całego dworu”. W styczniu Chapuys donosił, że król „wychwala go pod niebiosa”48. Kierunek nowych politycznych sojuszy wydawał się oczywisty.

Jednak Henryk nie zamykał sobie także innych dróg wyjścia. Anna Boleyn wciąż wywierała na niego wpływ w co najmniej jednej kwestii, a mianowicie reformy Kościoła. Była zagorzałą i szczerą wyznawczynią Ewangelii, jej biblioteka mieściła wiele dzieł radykalnych zwolenników reformacji, a ona sama popierała skrajne poglądy– by nie rzec: luterańskie. Chapuys uważał ją za „przyczynę i główną sprawczynię” całej herezji w Anglii49. Być może, widząc siebie jako renesansowe wcielenie królowej Estery, Anna podsuwała Henrykowi kontrowersyjne antyklerykalne księgi, takie jak Supplication for the Beggars (Prośba za żebraków,1531) Simona Fisha, i to zapewne ona zapoznała króla z heretyckim dziełem Williama Tyndale’a The Obedience of a Christian Man (Posłuszeństwo chrześcijanina)50. Sama posiadała egzemplarz nielegalnego przekładu Nowego Testamentu dokonanego przez Tyndale’a. W czasach, gdy Anna była królową, w Anglii nie spalono ani jednego heretyka, a co najmniej dziesięć wakatów biskupich obsadzono duchownymi o poglądach ewangelickich. Przez swoje radykalne stanowisko przysporzyła sobie wielu wrogów, lecz choć Chapuys oskarżał ją, że jest większą luteranką niż sam Luter, królowa uważała się raczej za reformatorkę aniżeli za nawróconą wyznawczynię protestantyzmu. Drugie rozwiązanie byłoby nie do przyjęcia dla Henryka. Co więcej, w chwili śmierci Anna wciąż pozostawała formalnie wierną córką Kościoła katolickiego.

Przejęcie przez Henryka VIII zwierzchnictwa nad Kościołem oznaczało, że znalazł się on w politycznej izolacji, w Europie bowiem dominowali potężni katoliccy rywale Anglii – Francja i Cesarstwo. Właśnie dlatego pojawił się pomysł sojuszu z luterańskimi książętami z Niemiec. Według Alexandra Alessa, protestanckiego teologa ze Szkocji, który w sierpniu 1535 roku zamieszkał w Londynie i zdobył wpływowych przyjaciół w osobach arcybiskupa Cranmera i głównego sekretarza króla, Thomasa Cromwella, to właśnie Anna pod koniec 1535 roku przekonała Henryka, by wysłał delegację do Wittenbergi w Saksonii, gdzie w 1517 roku Marcin Luter zapoczątkował reformację, przybijając słynne dziewięćdziesiąt pięć tez do drzwi kościoła zamkowego (Schlosskirche). Wysłannicy mieli za zadanie pozyskać przyjaźń i wsparcie niemieckich książąt. Tymczasem reformator Filip Melanchton, wezwany do Wittenbergi przez samego Marcina Lutra, 22 stycznia donosił: „Anglicy jeszcze nie zaczęli z nami rozmów. Za bardzo lubią się bawić w słówka i szczegóły”. Niemniej na tyle, na ile pozwalały im oficjalne instrukcje, starali się okazać szacunek i grzeczność Lutrowi, który „przyjął ich serdecznie”51.

Dlatego też wcale nie było pewności, że król jest gotów na zawarcie bardziej trwałego sojuszu z cesarzem. We Francji mówiono nawet, że Henryk „pragnie dołączyć do luteranów i zobowiązać swoje królestwo do przestrzegania ich zasad religijnych oraz do ich obrony, gdyby także oni sami obiecali, że będą go bronić”. Tymczasem król nie miał zamiaru posuwać się aż tak daleko. W rzeczywistości bowiem rozmowy w Wittenberdze koncentrowały się na argumentach za rozwodem i przeciw niemu52.

7 stycznia 1536 roku Katarzyna Aragońska umarła, osamotniona na wygnaniu w zamku Kimbolton w Huntingdonshire. Tuż przed śmiercią ponownie wyznała nieustającą miłość do Henryka i podkreśliła, że wciąż uważa się za prawowitą królową. Anna natomiast była zgoła innego zdania: „Teraz zaiste jestem wreszcie królową!” – triumfowała na wieść o odejściu rywalki. Przywdziała „żółty kolor sukni na znak żałoby”53, a warto zauważyć, że żółty nie był w Hiszpanii kolorem królewskiej żałoby, więc taki a nie inny wybór stroju przez Annę stanowił wyrafinowaną obrazę pamięci o kobiecie, którą zastąpiła na tronie.

Chociaż ostatni list Katarzyny zasmucił Henryka54, to po jej śmierci król wydawał się „uniesiony radością” i z ulgą dziękował Bogu, że uwolnił jego królestwo od groźby wojny z cesarzem. Również i on prowokacyjnie przywdział żółć i widziano na dworze, jak radośnie niósł w ramionach dwuletnią Elżbietę, idąc do kaplicy „przy dźwiękach trąbek”55.

Anna przyłączyła się do uroczystości, choć w jej przypadku radość mogła maskować niepokój. Chapuys nie dawał wiary stwierdzeniu, jakie usłyszał od pewnej osoby kilka dni przed 29 stycznia, że „mimo radości okazywanej przez Konkubinę na wieść o śmierci Katarzyny często zdarza się jej płakać z obawy, by nie spotkał jej taki sam los jak byłą królową”56. Ambasador słusznie zachowywał sceptycyzm wobec takich doniesień. Henryk raczej nie zamierzał pozbywać się Anny, ufając w to, że wkrótce urodzi mu syna. Anna jednak z pewnością zdawała sobie sprawę, że po śmierci Katarzyny wielu poddanych, którzy nigdy nie zaakceptowali jej małżeństwa z Henrykiem, teraz uzna go za wdowca, i będzie naciskać, by poszukał sobie nowej żony. A przy tym doskonale wiedziała, że Henryk bywał podatny na sugestie. Co gorsza, jego namiętność wobec niej osłabła, a ona sama zawiodła go w kwestii dla niego najważniejszej – jak dotąd nie urodziła mu żywego męskiego potomka, i to mimo całego zamieszania, jakie wywołał w królestwie, byle tylko ją poślubić. Dlatego z pewnością zdawała sobie sprawę, jak wiele zależało od życia, które teraz rozwijało się w jej łonie. Nie mogła po raz kolejny zawieść Henryka.

Dopóki żyła Katarzyna, Henryk nawet nie myślał o odsunięciu Anny, ponieważ musiałby wtedy przyznać, że poślubienie jej było błędem, a jego prawowitą małżonką nadal jest Katarzyna. W takiej sytuacji świat chrześcijański na pewno naciskałby na niego, aby do niej powrócił. Już w 1535 roku po cichu zarządził dochodzenie, mające stwierdzić, czy w przypadku unieważnienia jego drugiego małżeństwa automatycznie uznano by pierwsze za wiążące. Prosił sekretarza Cromwella o sprawdzenie, czy mógłby odsunąć Annę bez konieczności powrotu do Katarzyny57. Miał zatem wiele powodów do radości ze śmierci Katarzyny58, chociaż wydaje się mało prawdopodobne, by chciał zrezygnować z Anny, kiedy ta była w ciąży. Tym, co chroniło Annę przed katastrofą, było właśnie nienarodzone dziecko.

Kilka dni później nastąpiły „złowieszcze zdarzenia zapowiadające tragedię”. Najpierw „w komnacie Anny wybuchł pożar”59. Wtedy poddani przypomnieli sobie przepowiednię opata Garadona z 1533 roku, że nim nastanie rok 1539:

Gdy biel otuli Tower, a resztę ostawi zieloną

Dwaj, trzej biskupi, po nich królowa, spłoną,

A gdy się to zdarzy, radość nastanie na świecie60.

Proroctwo publicznie rozpowszechniali wówczas przeciwnicy Anny, a ona sama wyrażała nadzieję, że chodzi oczywiście o królową Katarzynę61. Teraz przepowiednia nieoczekiwanie omal się nie sprawdziła. Co prawda Anna nie odniosła obrażeń, ale pożar bardzo nią wstrząsnął. Cierpieć miała przecież Katarzyna, nie ona. Kto wie, może Annie przypomniała się jeszcze inna księga z proroctwami, którą w 1532 roku ktoś zostawił w jej apartamentach, otwartą na stronie z ilustracją przedstawiającą ją samą z odciętą głową? Nie miała wątpliwości, że wielu dworzan pragnie jej upadku i że tylko król może ją uchronić przed wrogami, którzy nie zawahają się zniszczyć ją przy pierwszej okazji.

Następnie, jakby nie dość było dotychczasowych obaw, Anna przeżyła kolejny szok. Nie było jej 24 stycznia w Greenwich, gdy monarcha, „wsiadłszy na wielkiego rumaka, ruszył w szranki i upadł, doznając tak poważnych urazów, że wszyscy uznali to za cud, że nie zginął”. Chapuys, który w tym czasie przebywał na dworze, stwierdził jedynie, że król „nie odniósł żadnych obrażeń”62. Dlatego trudno wierzyć doniesieniom raportu napisanego 12 lutego przez biskupa Faenzy, nuncjusza papieskiego we Francji, jakoby „Henryk przez dwie godziny wydawał się martwy”63, czy depeszy doktora Ortiza, cesarskiego ambasadora w Rzymie, z 6 marca, cytującej „wypowiedź króla Francji, wedle którego monarcha angielski spadł z konia i przez dwie godziny nie mógł mówić”64. W doniesieniach tych zapewne powtarzano jedynie plotki krążące po Europie, bo przecież Chapuys, przebywając tak blisko króla, na pewno wspomniałby we własnym raporcie o poważnym wypadku. Niemniej, jak twierdził Lancelot de Carles, wówczas uważano, że upadek króla mógł się zakończyć jego śmiercią.

Annę poinformował o wydarzeniu cioteczny wuj Thomas Howard, książę Norfolk. Chapuys donosi, że starał się przekazać jej wieści tak dyplomatycznie, jak tylko było to możliwe, nie chcąc, by się przeraziła, i podobno samą informację królowa przyjęła ze spokojem65, ale później musiała sobie uświadomić, że w razie śmierci króla zostałaby osamotniona i musiałaby bronić się sama przed licznymi wrogami, a widmo wojny domowej w królestwie wydawało się bardzo prawdopodobne. Ponoć dopiero wtedy przeraziła się ogromnie, a silne emocje wywołały przedwczesne skurcze i po pięciu dniach urodziła”66.

* * *

Co zrozumiałe, to nieszczęście, „ogromny kłopot dla całego królestwa”, wprawiło Henryka w wielkie przygnębienie, tak że nie był w stanie ukryć swojego niezadowolenia67. Natomiast Anna pogrążyła się w „jeszcze większej rozpaczy i żałobie”. George Wyatt twierdził, że stała się „kobietą pogrążoną w żałobie”. Pisał też, że „król przyszedł do niej i pośród lamentów i narzekań na utratę syna z jej udręczonego serca co rusz można było usłyszeć słowa obarczające winą jego brak życzliwości, króla zaś wzburzyła ta wypowiedź, mimo że sam czuł wielki smutek i rozczarowanie”.

Mówiąc wprost, oskarżenia Anny o nieżyczliwość bardzo zabolały Henryka. Wyatt sugeruje, że w opinii „ówczesnych mędrców”, gdyby Anna zachowała milczenie i pokornie znosiła „brak miłości, nie znalazłaby się w tak wielkim niebezpieczeństwie”. „Gdyby bowiem [Henryk] ujrzał swój błąd”, przywiązałaby go bardziej do siebie. Tymczasem jej atak „zranił go jeszcze bardziej”. Niewątpliwie królowa miała powody do narzekań. Jak wynika z relacji Jane Dormer, księżnej Feria, która wiele lat później uzyskała te informacje od swej pani – królowej Marii, tego samego ranka Anna nakryła Jane Seymour na kolanach Henryka i wpadła w histerię68. Zawstydzony tym, że przyłapano ich in flagranti, Henryk starał się nieporadnie udobruchać ciężarną małżonkę. „Nie smuć się, kochana, wszystko się ułoży” – pocieszał ją69. Jednak było już za późno – krzywda została wyrządzona i Anna poroniła „z powodu złości i pogardy”70.

Po utracie dziecka stwierdziła, że jej nieszczęście miało dwa powody71. Po pierwsze, obwiniała księcia Norfolk (którego serdecznie nie znosiła), że przynosząc wieści o upadku króla pięć dni wcześniej, poważnie ją przestraszył”, to zaś – jak utrzymywała – wpłynęło na jej przedwczesny poród i poronienie72. „Jednak powszechnie było wiadomo, że nie to stanowiło prawdziwą przyczynę tragedii” – pisał Chapuys. „Wieści bowiem przekazano jej w wyjątkowo delikatny sposób, nie jest więc możliwe, by aż tak się przeraziła, ani nie należy przywiązywać do tego większej wagi”73. Niemniej pogląd ten zyskał pewną popularność i 12 lutego we Francji biskup Faenzy donosił, że królowa „poroniła po tym, jak dowiedziała się o upadku króla, a to samo powtórzył potem w Rzymie doktor Ortiz, który 6 marca pisał, że „Anna tak się zdenerwowała, że poroniła syna”74.

Królowa oznajmiła Henrykowi, że „jeśli kogoś powinien obwiniać za to nieszczęście, to chyba samego siebie, gdyż wywołał je niepokój, jakim napawała ją ta dziewucha Seymour”75. Chapuys twierdzi, że skarżyła się królowi, że „ponieważ jej miłość do niego była silniejsza niż ta, jaką darzyła go zmarła królowa, serce jej pękło, gdy zrozumiała, że kocha inną. Na to król wielce się zasmucił”76.

Tymczasem według Jane Dormer król złagodniał i „pragnął, by Anna mu wybaczyła, mówiąc, że nie chciałby już w podobny sposób jej denerwować”. Ta wersja nie zgadza się z tym, co słyszał George Wyatt. Według niego Henryk ze złością powiedział Annie, że „nie będzie miał z nią już więcej synów”. To z kolei potwierdza relację z rozmowy, zamieszczoną przez Chapuysa, w której ambasador twierdził, iż „król prawie nic do niej nie rzekł, nie licząc tego, że jasno widzi, iż Bóg nie chce mu dać synów, a wychodząc dodał jeszcze, jakby chcąc jej dokuczyć, że rozmówi się z nią, gdy już wydobrzeje”. Potem, „wielce zagniewany”, opuścił jej komnatę77.

Ta pożegnalna wymiana zdań miała dość złowieszczy charakter i możemy sobie wyobrazić, jak wówczas czuła się Anna. „Wiarygodne źródło” poinformowało jednak Chapuysa, że po poronieniu królowa robiła dobrą minę do złej gry i zwróciła się do swoich szlochających służących, zapewniając je, że jeszcze wszystko się ułoży, „ponieważ wkrótce znów będzie brzemienna, a urodzenie tego syna nie będzie wzbudzać żadnych wątpliwości, inaczej niż w przypadku dzieci poczętych za życia byłej królowej. Tym samym potwierdzała, że kwestionowano nawet prawowite urodzenie jej córki”78. Miała też świadomość, że niektórzy wciąż uważali Katarzynę za jedyną prawowitą małżonkę Henryka, a jej – Anny – nie uznawali za królową.

Wśród nich niewątpliwie była Jane Seymour, która nie tylko czuła szczery żal po śmierci Katarzyny Aragońskiej, lecz także wiedziała, że wielu Anglików – a w gruncie rzeczy prawie cała Europa – podziela jej zdanie, iż Henryk jest w takiej sytuacji wolnym człowiekiem. Teraz zaś, gdy Anna straciła dziecko, jej wrogowie, którzy dotąd w młodej bladolicej Jane widzieli jedynie kolejną przelotną miłostkę króla, nagle ujrzeli w niej narzędzie, dzięki któremu mogli doprowadzić do upadku królowej79.

1 Wriothesley. Choć Hall uważa, że poronienie Anny nastąpiło na początku lutego, Wriothesley, który był lepiej poinformowany, twierdzi, że doszło do niego „trzy dni przed świętem Matki Boskiej Gromnicznej”. Ponieważ dzień ten przypada 2 lutego, można uznać, że Anna poroniła 30 stycznia. Jednakże Wriothesley nie może mieć racji, gdyż cesarski ambasador Eustace Chapuys, który w owym czasie przebywał na dworze, donosił 10 lutego, że „w dniu pogrzebu” Katarzyny Aragońskiej, czyli 29 stycznia, „Konkubina poroniła”. Dlatego Warnicke się myli, datując poronienie najpierw na 19, a potem 30 stycznia.

2 George Wyatt; LP.

3 Wriothesley; Hall. W sprawie poronienia Anny Boleyn, zob. także George Wyatt i Clifford.

4LP.

5 Tamże.

6 Neale.

7 Pollino.

8 Hall.

9 Na temat Katarzyny Aragońskiej zob. Mattingly; Weir: Sześć żon;Fraser; Starkey: Sześć żon, Paul, Luke; Hume i Strickland.

10 Ives.

11 SC.

12 Tamże.

13 W kwestii zalotów Henryka wobec Anny Boleyn, zob. np. George Wyatt; LP; SC i Cavendish: Wolsey. 17 zachowanych listów miłosnych Henryka VIII do Anny znajduje się w Bibliotece Watykańskiej; kilkakrotnie wydano je drukiem.

14 Cavendish: Metrical Visions.

15 Baldwin Smith: Henry VIII; Bernard.

16 Bernard; National Archives: SPI/46; Pocock

17 Erickson: First Elizabeth.

18 Loades: Mary Tudor.

19 SC. Niedawno pojawiła się sugestia, że portret Anny Boleyn z Nidd Hall opiera się na wizerunku Jane Seymour namalowanym przez Holbeina, istnieją jednak między nimi znaczące różnice, jak np. broszka z inicjałami AB. Poza tym wizerunek jest zgodny z innymi potwierdzonymi portretami Anny.

20LP.

21 SC.

22 Cavendish: Metrical Visions.

23 Dowody na rosnące rozczarowanie Henryka Anną Boleyn można znaleźć w: SC; GW i Roper.

24Rotuli Parliamentorum.

25 VC.

26 Bibliothèque Nationale, Paris.

27 SC.

28 Tamże.

29 SC; LP; Fraser.

30LP.

31LP; Denny: Anne Boleyn.

32LP.

33 Aless.

34LP.

35 SC, Latymer. Latymer, kapelan Anny, identyfikuje ją z Mary Shelton, która w 1546 roku wyszła za sir Anthony’ego Heveninghama i której portret naszkicował Hans Holbein.

36 SC, LP.

37 Roper.

38 Wriothesley. Na temat flirtu dworskiego Henryka VIII z Jane Seymour zob. SC i Clifford.

39LP.

40 SC.

41 Na temat życia Jane Seymour zob. Gross.

42 SC. Potwierdzają to portrety Jane autorstwa Holbeina i innych artystów.

43 Clifford.

44 Warnicke: ‘Fall’.

45LP.

46 SC.

47LP.

48 Tamże.

49 Tamże.

50 Foxe.

51LP.

52 Tamże.

53 Hall.

54 Vergil.

55 SC.

56LP.

57 Prescott; Williams: Henry VIII and His Court.

58 Loades: Mary Tudor.

59 Carles.

60LP.

61 Tamże.

62 Tamże.

63 Tamże.

64 Tamże.

65 Tamże.

66 Wriothesley; zob. Il Successo de la Morte della Regina, włoski wiersz z 2 czerwca 1536 roku, napisany w Londynie, którego autor także twierdzi, że szok „sprawił, iż przedwcześnie urodziła martwego syna”. Teoria Warnicke, jakoby Anna poroniła 19 stycznia, nie uwzględnia tego, że król miał wypadek 24 stycznia.

67 Wriothesley.

68 Clifford. Sander również wspomina, że Anna Boleyn nakryła Jane Seymour, gdy ta siedziała na kolanach Henryka.

69 George Wyatt.

70 Clifford.

71 SC.

72 SC; Wriothesley.

73LP.

74 Tamże.

75 George Wyatt.

76LP.

77LP; SC.

78LP.

79 Fraser.

2

Zgorszenie w całym chrześcijańskim świecie

Wypadek dobitnie przypomniał monarsze, że wciąż nie ma dziedzica. Gdyby zmarł na dziedzińcu turniejowym w Greenwich, królestwo pogrążyłoby się w dynastycznym chaosie. Podczas pięciu dni, jakie upłynęły między jego wypadkiem a poronieniem Anny, z pewnością często dumał o tym, jak bardzo potrzebuje syna z oficjalnego związku – stąd zresztą jego gorzkie słowa, którymi pod wpływem wielkiego rozczarowania zranił Annę, i stąd jego chęć obciążenia kogoś winą za obecny stan rzeczy. Miał wrażenie, że historia się powtarza i teraz także będzie tracił synów, tak jak działo się to w czasie małżeństwa z Katarzyną. Jego reakcja potwierdza jedynie przypuszczenie, że dziecko, które Anna straciła w 1534 roku, było płci męskiej.

Niestety czas mu nie sprzyjał. Miał czterdzieści cztery lata i nie mógł dłużej czekać na dziedzica. Najwyraźniej coraz mocniej zaczynał wierzyć, że Bóg nigdy nie da mu syna, dopóki będzie w związku z Anną.

Można zauważyć, że Anna była teraz już starsza od Katarzyny, kiedy ta poczęła swoje ostatnie dziecko, i Henryk doskonale zdawał sobie z tego sprawę1. Być może istniał jeszcze jeden, bardziej atawistyczny powód jego coraz silniejszego przekonania, że żeniąc się z Anną, wzbudził gniew Stwórcy. W epoce Tudorów, kiedy dominowały zabobony i przesądy, nawet wykształceni i racjonalnie myślący ludzie wierzyli, że porządkiem rzeczy sterują siły nadprzyrodzone, a zatem ciąg poronień i narodzin martwych dzieci nie mógł zdarzyć się bez powodu. Takie nieszczęścia albo wskazywały na boskie niezadowolenie (Henryk sądził, że Bóg w ten sposób karze go za to poślubienie Katarzyny Aragońskiej, wdowy po jego bracie), albo były efektem czarów. Być może właśnie w tym kontekście ostatnie poronienie Anny „wywarło zły wpływ na umysł króla” i umocniło go w przekonaniu, że jego drugie małżeństwo również było „niemiłe Bogu”2.

W dniu, kiedy Anna poroniła, Chapuys – który wówczas jeszcze nie wiedział o tym przykrym zdarzeniu, bo inaczej wspomniałby o nim w swej depeszy z tego dnia, a zrobił to dopiero 10 lutego – usłyszał od kuzyna króla, Henry’ego Courtnaya, markiza Exeter, oraz od markizy Gertrude Blount, iż „z dobrego źródła na dworze wiedzą, że król wyznał komuś w zaufaniu, niczym na spowiedzi, jakoby został przywiedziony do tego małżeństwa czarami, dlatego uważa je za nieważne. Sprawa jest oczywista, bo Bóg nie chce mu dać męskiego potomka; dlatego też król sądzi, że powinien wziąć sobie inną żonę, co – jak dał do zrozumienia – od jakiegoś czasu pragnie uczynić”3.

Łatwo sobie wyobrazić gorzko rozczarowanego Henryka czyniącego wyrzuty okrutnemu losowi i wypowiadającego podobne słowa. Być może wymówił je pod wpływem emocji, szukając kogoś, kogo mógłby obwinić za stratę syna.

Z pewnością w tragedii, która go spotkała, dostrzegał karzącą rękę Wszechmocnego. Jednocześnie czuł, że musi w jakiś sposób wytłumaczyć swoje długoletnie zauroczenie kobietą, którą nierozważnie poślubił, a która tak bardzo go zawiodła. Jedynym sposobem, by to uczynić, było oskarżenie o czary.

Sugerowano, że mówiąc o czarodziejskich sztuczkach, Henryk – o ile w ogóle wypowiedział te słowa – po prostu miał na myśli to, że dał się zwieść w nadziei na narodziny męskich dziedziców4, ale – jak wynika z dalszej części wspomnianej relacji – król naprawdę wierzył, że pewną rolę odegrała tu magia. Wiedział bowiem, że same przepowiednie czy wróżby dotyczące bezpłodności Anny nie stanowiły wystarczającej podstawy do unieważnienia związku.

Chapuys słusznie zachowywał sceptycyzm. „Bardzo trudno w to uwierzyć, choć źródło wydaje się wiarygodne”, pisał do swego pana. „Przyjrzę się całej sprawie, aby się przekonać, czy jest prawdopodobna”5. Anna, jak dodawał ambasador, już pożałowała wyrzutów czynionych pod adresem męża i „jest pełna obaw”6.

Bez wątpienia miała powody do lęku. Jeśli Henryk uznałby, że – podobnie jak Katarzyna – ona też nie urodzi mu syna, mógłby znaleźć pretekst, by unieważnić ich związek, a Elżbietę uznać za bękarta, dokładnie tak jak zrobił to w poprzednim małżeństwie. Tymczasem Anna nie miała tak potężnych sojuszników jak Katarzyna; prawdę mówiąc, przyjaciół miała niewielu i mogła liczyć tylko na wsparcie garstki wpływowych dworzan, a wynik tej rozgrywki był niepokojąco łatwy do przewidzenia. Pozbawiona przychylności Henryka natychmiast stałaby się przedmiotem drwin, oszczerstw i nienawiści, a może nawet jej życie znalazłoby się w niebezpieczeństwie.

Można się zastanawiać, czy Anna faktycznie poczuła się zagrożona, gdy dowiedziała się, że Henryk wierzy w jej „czarodziejskie sztuczki”. W tym okresie uprawiania czarów jeszcze nie uznawano za przestępstwo podlegające oskarżeniu publicznemu. W 1542 roku parlament przegłosował ustawę traktującą zaklinanie jak przestępstwo podlegające prawu świeckiemu, dopiero jednak za czasów Elżbiety I – od 1563 roku – groziła za nie kara śmierci. Wcześniej sankcje za uprawianie czarów były proporcjonalne do udowodnionych szkód, jakie czarami zostały wyrządzone, a skazanie mogło nastąpić tylko wtedy, gdy dowody złego czynu były niepodważalne. Dodatkowo w przypadku wysoko postawionych osób często w grę wchodziło podejrzenie o zdradę stanu.

We wcześniejszym stuleciu oskarżono o stosowanie magii trzy damy z rodu królewskiego. W 1419 roku Joanna z Nawarry, wdowa po Henryku IV, z rozkazu swego pasierba Henryka V spędziła trzy lata w więzieniu, skazana po fałszywym oskarżeniu, gdyż Henryk V pragnął przejąć jej posag i opłacić nim prowadzone przez siebie wojny. Uwolniono ją dopiero po jego śmierci w 1422 roku. W 1441 roku Eleanor Cobham, żonę Humphreya, księcia Gloucester, wuja Henryka V, skazano za uprawianie czarów wymierzonych w Henryka VI, i uwięziono na wyspie Man do końca życia. Z kolei w 1469 roku Richard Neville, hrabia Warwick, który w owym czasie zbuntował się przeciwko Edwardowi IV, opłacił dwóch informatorów, by oskarżyli Jakobinę Luksemburską, księżną Bedford i matkę żony Edwarda IV, Elżbiety Wydeville, o wykonanie obscenicznych, ołowianych figurek przedstawiających króla i królową oraz o uprawianie czarnej magii w celu doprowadzenia do małżeństwa córki z Edwardem, czemu sprzeciwiał się wspomniany Warwick. Księżną oskarżono również o sporządzenie kolejnej figurki, mającej sprowadzić śmierć na Warwicka. Gdy świadkowie – opłaceni przez hrabiego – odmówili złożenia zeznań pod przysięgą, sprawę oddalono, a księżną uznano za niewinną i wypuszczono na wolność.

Sir Thomas More twierdził, że w 1483 roku przyszły Ryszard III oskarżył Elżbietę Wydeville o to, że czarami spowodowała „uschnięcie” jego ramienia, choć opowieść ta nie została potwierdzona. Niemniej dla ludzi średniowiecza czary stanowiły realne zagrożenie – historia znała przypadki użycia magii w polityce, oczywiście jako broni służącej do osiągnięcia nikczemnych celów – zatem podejrzenia Henryka VIII były w pełni zgodne z duchem jego czasów. Na pewno też znał wspomniane precedensy z przeszłości.

Czy Henryk w rozmowie z Anną użył tych samych słów co w rozmowie z nieznaną osobą, o której wspomina Chapuys? Czy wyartykułował podejrzenia, jakie dręczyły go już od jakiegoś czasu? Jeśli tak, to Anna faktycznie miała podstawy do obaw. Skoro mówił o czarach, oznaczało to, że w myślach szukał sposobów pozbycia się jej i rozważał unieważnienie małżeństwa, jako że prawo kanoniczne dopuszczało anulowanie związku, gdy w grę wchodziły właśnie tego typu zarzuty.

Czy takie były rzeczywiste zamiary Henryka? Biorąc pod uwagę niechęć ludu wobec królowej, brak potężnych koneksji, dzięki którym mogła liczyć na obronę, oraz symptomy wewnętrznego zepsucia, częściowo wykształcony szósty palec i „liczne niewielkie znamiona”7 – które w epoce zdominowanej przez zabobony można było uznać za znak przymierza z diabłem albo wręcz boskiej nieprzychylności – oskarżenie o czary wydawało się dość wiarygodne i mogłoby doprowadzić do wyroku skazującego.

Czy istnieje choćby niewielkie prawdopodobieństwo, że Anna była faktycznie zamieszana w czary? Były ku temu przesłanki, w tamtym czasie uważane za wiarygodne. Po pierwsze królowa miała psa o imieniu Urian, które to imię było jednym z mniej znanych imion Szatana. Co istotne jednak, pies ten był podarunkiem i nosił imię na cześć dworzanina Uriana Breretona. Po drugie pamiętano jej proroctwo, wypowiedziane w Tower w chwili rozpaczy, że po jej śmierci przez siedem lat nie będzie padać, a przecież liczba siedem była liczbą magiczną używaną przez wiedźmy, które – jak wierzono – potrafiły kontrolować pogodę. Wreszcie, czyż wieloletnie zauroczenie Henryka Anną nie oznaczało, że rzucono na niego zaklęcie?8. Z drugiej strony, myśląc racjonalnie, wydaje się dość nieprawdopodobne, by Anna – miłośniczka Ewangelii – potajemnie uciekała się do praktykowania magii.

Możliwe, że napomknienie króla na temat czarów było tylko emocjonalną reakcją na ogromne rozczarowanie, bo choć niedługo później Annę faktycznie oskarżono o ohydne zbrodnie, to nigdy nie padł zarzut uprawiania czarów, a jedynie sugerowano to w jednym z artykułów aktu oskarżenia. Skoro jednak Henryk naprawdę wierzył, że jest winna uprawiania czarów – najbardziej bluźnierczej zbrodni napawającej ówczesnych ludzi trwogą – dlaczego od razu tego nie wykorzystał? Wydaje się, że król wspomniał o czarach pod wpływem złości i frustracji, w rozgoryczeniu bowiem szukał dowolnego pretekstu, by wyplątać się z tego niezadowalającego już związku.

Tymczasem może istnieć jeszcze inne wyjaśnienie. Według Chapuysa Henryk zwierzył się ze swych podejrzeń na temat czarów pewnej niewymienionej z nazwiska osobie, wysoko postawionej na dworze, ta zaś przekazała tę informację małżeństwu Exeter (zwolennikom Katarzyny i Marii), a ci z kolei donieśli o tym Chapuysowi. Wiadomości więc były z drugiej – by nie rzec – z „czwartej” ręki i pochodziły z dwóch anonimowych źródeł. Nie wiadomo nawet, czy Henryk faktycznie użył sformułowań opisanych w rozmowie z anonimowym dygnitarzem, czy może ów dworzanin podsłuchał wypowiedź króla lub kogoś, kto wcześniej z monarchą na ten temat rozmawiał. Dlatego istnieje możliwość, że Chapuysowi przekazano komunikat nieco zniekształcony – a może nawet zmyślony. Informacje takie zawsze były w cenie, a w końcu zarówno Exeter z żoną, jak i ambasador dokładnie takie słowa chcieli usłyszeć. Z drugiej strony, to co Henryk powiedział czy też prawdopodobnie powiedział, było na tyle sensacyjne, że raczej nie zostało znacząco przekręcone.

Nawet jeśli pominiemy spekulacje na temat wiary Henryka w to, że został uwiedziony za pomocą czarów, i weźmiemy tylko pod uwagę jego przekonanie, że Anna nigdy nie urodzi mu syna, istniały dostatecznie ważne powody, by zakończyć to małżeństwo – a najważniejszym z nich była szczera obawa, że Bóg jest z niego niezadowolony. Była ona tak silna, że niektórzy autorzy z epoki opisywali ją wręcz w kategoriach panicznego lęku. Nie można się zatem dziwić, że wrogowie Anny wyczuli, że nadarza się idealny moment na to, by w nadchodzących tygodniach rozpocząć rozgrywkę, która dla nich oznaczała sukces, dla królowej zaś – klęskę. Król zapewne zastanawiał się, czy dzięki odsunięciu Anny zdoła odzyskać boską przychylność, a jednocześnie wytrąci oręż opozycji i utoruje sobie drogę do zawarcia nowego, powszechnie akceptowanego związku małżeńskiego, z którego narodzą się kolejne dzieci. Liczył też na to, że tym samym rozwiąże palący problem statusu lady Marii9. Jest wielce prawdopodobne, że Henryk brał pod uwagę wszystkie wymienione czynniki już wcześniej, gdy jeszcze przed śmiercią Katarzyny zlecił sprawdzenie, czy unieważnienie małżeństwa z Anną będzie możliwe.

Po tym jak jego żona poroniła, coraz więcej osób na dworze zaczynało wierzyć, że król będzie chciał się od niej uwolnić.

* * *

Niektórzy uważali, że sprawiedliwości stało się zadość, gdyż Anna straciła syna (swego domniemanego „zbawcę”) tego samego dnia, kiedy odbył się pogrzeb Katarzyny. Zwolenników cesarza na kontynencie uradowały informacje o jej nieszczęściu: „Oto wieści, za które można dziękować Bogu – pisał doktor Ortiz. – Chociaż król nie nawrócił się po swym upadku, to na pocieszenie jego kochanica poroniła syna”10.

Być może poronienie Anny wywołał stres związany z niepewnością jej sytuacji11, ale rodacy królowej sądzili, że kryło się za nim coś więcej. Dwór huczał od plotek. 10 lutego Chapuys donosił, że „według niektórych wyłączną przyczyną [poronienia] była wada jej konstrukcji i niezdolność urodzenia męskiego potomka; inni sądzili, iż wynikało to z obawy, by król nie potraktował jej tak samo jak zmarłej królowej, co nie jest aż tak nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę jego zachowanie wobec damy dworu o nazwisku Seymour, którą – jak powiada wielu – obdarował ostatnio licznymi prezentami”12. Jak wiadomo, Henryk już odsunął jedną żonę, by ożenić się z jej dwórką, Anna zatem miała wszelkie powody do zmartwienia – mógł przecież uczynić to ponownie, chociaż sam Chapuys jeszcze przez pewien czas nie traktował poważnie pogłosek, jakoby Henryk faktycznie chciał poślubić Jane.

Gdy rozniosły się wieści o poronieniu królowej, plotkom nie było końca. 10 lutego Chapuys pisał: „Niezliczone rzesze twierdzą, że Konkubina nie jest w stanie począć, i uważają, że córka, którą ponoć urodziła, i poronienie, do którego podobno doszło wcześniej, to w rzeczywistości kłamstwa”13. Chodziło o to, że w opinii wielu ludzi Elżbieta była podrzutkiem, a nie owocem cudzołóstwa. Nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni raz, kiedy podejrzewano, że krew królewska w Anglii została zhańbiona – polityczni wrogowie Jana z Gandawy w XIV wieku okrzyknęli go podrzutkiem, a w XVII wieku o synu katolika, Jakuba II, księciu Jakubie Franciszku Edwardzie Stuarcie krążyły podobne plotki, zgodnie z którymi podrzucono go do komnaty królowej w szkandeli (podgrzewaczu pościeli) po tym, jak urodziła martwego syna (stąd jego przydomek „szkandelowe dziecko”, ang. warming-pan baby). We wrześniu 1534 roku Anna Boleyn musiała przyznać przed królem, że jej nadzieje, jakoby była brzemienna, okazały się przedwczesne14, nic więc dziwnego, że ci, którzy nie widzieli martwego płodu, w ogóle nie chcieli uwierzyć w jego istnienie. Biskup Faenzy w liście do Watykanu donosił, że „ta kobieta” w ogóle nie spodziewała się dziecka i zadała sobie wiele trudu, by „udawać ciążę, dlatego nie dopuszczała do siebie innych służących, tylko siostrę”. (Tymczasem nie ma żadnych dowodów na to, by usługiwała jej siostra, Mary Boleyn. Jest to mało prawdopodobne, bo przecież została wygnana z dworu, gdy w 1534 roku wyszła za mąż bez zgody króla). Wkrótce za granicą powszechny stał się pogląd, jakoby królowa wcale nie była w ciąży. Doktor Ortiz pisał 22 marca, że „la Ana obawia się, że król ją opuści, i sądzi się, że właśnie dlatego udawała poronienie chłopca, by król jej nie zostawił, wiedząc już, że jednak jest w stanie począć syna”15.