Siedem i pół nocy - Bibi von Braut - ebook + audiobook

Siedem i pół nocy ebook i audiobook

Bibi von Braut

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Klara mieszka w Berlinie, jest pewną siebie i kochającą dobre życie kobietą. Ale i matką małej Susanne. Kiedy gorący biurowy romans kończy się rozstaniem nie tylko z kochankiem, ale i z posadą – Klara po wielu nieudanych rozmowach o pracę przyjmuje bardzo nietypowe zlecenie. Czy znajomość z Maksem – rekinem finansjery - to tylko sposób na rozwiązanie problemów finansowych czy też ta trwająca zaledwie tydzień przygoda zmieni całe życie Klary? Egzotyka, luksus, gorączka zmysłów, pikantne sceny seksu oraz nieoczekiwane zakończenie – wszystko, czego trzeba, by nie móc spokojnie zasnąć.

Nikt nie wie, kim jest Bibi von Braut. Pod tym nazwiskiem kryje się ktoś, kto za wszelką cenę pragnie zachować bezpieczną anonimowość na wzór Eleny Ferrante - tylko w świecie literatury erotycznej. Ktokolwiek to jest - świetnie włada piórem i umie rozpalić wyobraźnię.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 128

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 32 min

Lektor: Tomasz Urbański
Oceny
4,0 (160 ocen)
78
25
33
20
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00
martapompa83

Całkiem niezła

Potencjał na bardzo fajna książkę ale za szybko się skończyło
00
PPaula

Z braku laku…

Strasznie dużo wymieniania marek ubrań, płytka fabuła.
00
Alishia22

Nie oderwiesz się od lektury

Jest ok
00
AgaAgi

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna i lekka książka. Polecam!
00

Popularność




Banal­nie…

Ten wie­czór wcale nie zapo­wia­dał tego, co wyda­rzyło się już następ­nego dnia. Był czwar­tek, więc Klara wie­działa, że musi zostać po godzi­nach. Wszy­scy już wyszli, zostali tylko ona i szef. Jak zwy­kle.

Na­dal sie­dział w swoim gabi­ne­cie, ale kiedy odsło­nił żalu­zje i zga­sił świa­tło, wie­działa, co ma robić. Powoli odpi­nała jedwabną bluzkę, guzik po guziku, uda­jąc, że jest sama. Zaczęła doty­kać piersi, masu­jąc je i deli­kat­nie ugnia­ta­jąc, a potem wpraw­nym ruchem odpięła koron­kowy sta­nik. La Perla, naj­now­szy model push-upa w kolo­rze ciem­nego gra­natu. Spra­wiał, że jej cycki były jesz­cze więk­sze i bar­dziej ster­czące. Krą­żyła pal­cami wokół sut­ków, aż stward­niały i stały się wraż­liwe. Odsu­nęła się z fote­lem od biurka i roz­chy­liła nogi. Maj­tek już na sobie nie miała, zdjęła je godzinę wcze­śniej w toa­le­cie. Z gabi­netu szefa docho­dziły coraz inten­syw­niej­sze odgłosy, sły­chać było, że jesz­cze chwila i doj­dzie. Klara obli­zała palec, a potem wsu­nęła go powoli mię­dzy nogi, zmy­słowo poru­sza­jąc przy tym całym cia­łem. Zamknęła oczy i wygięła się na krze­śle.

– Kurwa, kurwa, o taaak… – szef naprawdę nie­wiele potrze­bo­wał, żeby się pod­nie­cić.

Kiedy wycho­dził, pod­szedł jesz­cze do niej i powie­dział:

– Jesteś zaje­bi­sta!

A następ­nego dnia?

Poczuła się tak, jakby ktoś wła­śnie wylał jej na głowę wia­dro lodo­wa­tej wody.

– Co to jest? – spy­tała, choć dosko­nale wie­działa, co zawiera zło­żona na cztery kartka papieru, wło­żona do pie­przo­nej koperty w kolo­rze budy­niu wani­lio­wego. Papier czer­pany, pięć euro za sztukę. Dobrze przy­naj­mniej, że na niej nie oszczę­dzał.

– Wypo­wie­dze­nie.

Nie mogła w to uwie­rzyć. Prze­cież jesz­cze wczo­raj zro­biła dokład­nie to, o co pro­sił. Prze­cież jesz­cze wczo­raj była zaje­bi­sta.

– A mogę wie­dzieć dla­czego? – spy­tała zim­nym tonem.

– Reduk­cja eta­tów, takie czasy. – Szef roz­ło­żył ręce, a potem posłał jej mało krze­piący uśmiech i usiadł za biur­kiem, dając tym samym do zro­zu­mie­nia, że ich roz­mowa wła­śnie dobie­gła końca.

Pode­szła bli­żej. Miała wielką ochotę dotknąć jego kro­cza stopą obutą w czarną szpilkę od Loubo­utina za ponad sześć­set euro i zapy­tać o wczo­raj­szy orgazm, ale osta­tecz­nie odpu­ściła. Kawał skur­wy­syna. Stała jesz­cze przez chwilę z wypo­wie­dze­niem w dłoni, a potem po pro­stu wyszła, sta­ran­nie zamy­ka­jąc za sobą drzwi. Jakoś to będzie. Nie ona pierw­sza wyla­ty­wała z pracy i na pewno nie ostat­nia. Jest młoda, zna dobrze angiel­ski, potrafi pra­co­wać z ludźmi i jest świet­nie zor­ga­ni­zo­wana. Poza tym ma świetne warunki zewnętrzne: jędrne, duże piersi, tyłek à la J.Lo i dłu­gie, smu­kłe nogi. W zasa­dzie była naj­bar­dziej sek­sowną dupą w tej fir­mie, więc tym bar­dziej to zwol­nie­nie ją zasko­czyło.

Ale spo­koj­nie.

To nie­moż­liwe, żeby nikt nie chciał jej zatrud­nić. Nawet jeśli znowu trzeba będzie nagiąć morale i zro­bić coś, co daje dodat­kowe punkty. Jeśli ktoś uważa, że sek­si­stow­skie tek­sty oraz nie­mo­ralne pro­po­zy­cje zda­rzają się tylko w sła­bych fil­mach, to jest, nie­stety, w błę­dzie. Klara na wła­snej skó­rze prze­ko­nała się, że świa­tem na­dal rzą­dzi penis, zwłasz­cza kiedy znaj­duje się w dro­gich spodniach kogoś na wyż­szym sta­no­wi­sku. Już dwa razy ule­gła namo­wom, by bar­dziej sku­tecz­nie prze­ko­nać do sie­bie pra­co­dawcę, i zro­biła coś, co póź­niej długo odbi­jało jej się czkawką.

Dała dupy.

Dosłow­nie i w prze­no­śni. Za pierw­szym razem nawet jej się to opła­ciło, bo została zatrud­niona w kan­ce­la­rii adwo­kac­kiej i miała cał­kiem nie­złą pen­sję. Trwało to dwa lata i jakieś czter­dzie­ści cztery intymne wie­czory po godzi­nach. Śred­nio dwa razy w mie­siącu, a to dla­tego, że dzie­liła to zada­nie z dwiema innymi kole­żan­kami, cho­ciaż jedna przed drugą uda­wały, że nic takiego nie ma miej­sca. Dokład­nie po dwóch latach nastą­piła wymiana sekre­ta­rek oraz asy­sten­tek i Klara dostała cał­kiem nie­złą odprawę oraz zapew­nie­nie, że zosta­nie pole­cona, gdzie tylko chce. Trudno powie­dzieć, czy był to kom­ple­ment.

Drugi raz oka­zał się mniej spek­ta­ku­larny, bo kiedy w końcu ule­gła sze­fowi, ten prze­stał się nią inte­re­so­wać i zaczął szu­kać nowego wyzwa­nia. Praca trwała zale­d­wie trzy mie­siące i Klara do dzi­siaj miała z tego powodu moral­nego kaca. Nie dla­tego, że upra­wiała seks, bar­dziej cho­dziło o to, że dała się podejść jak jakaś gów­niara i w porę nie zabez­pie­czyła tyłów.

W fir­mie, w któ­rej wła­śnie została zwol­niona, jej szef nie był zbyt wyma­ga­jący, co nie zna­czy, że obo­jętny na młode ciało i biust w roz­mia­rze D. Miał jed­nak nie­ty­powe życze­nia – nie chciał upra­wiać seksu, tylko patrzeć, jak Klara cza­sem para­duje po godzi­nach bez sta­nika lub maj­tek albo mastur­buje się, uda­jąc, że w fir­mie nikogo poza nią nie ma. Zaspo­ka­jał się wtedy sam i z dumą obwiesz­czał, że przy­naj­mniej nie zdra­dza żony.

– Jesteś abso­lut­nie dosko­nała – mru­czał na widok swo­jej pra­cow­nicy i wska­zy­wał pal­cem na jej biust. Zdej­mo­wała wtedy bluzkę, sta­nik i sia­dała za biur­kiem, uda­jąc, że wyko­nuje jakieś ważne czyn­no­ści. Cza­sem upusz­czała coś na zie­mię i wypięta szu­kała pod biur­kiem spi­na­cza lub dłu­go­pisu. Oczy­wi­ście robiła to po godzi­nach, nie­mal w każdy czwar­tek, kiedy zosta­wali sami i nie było żad­nych świad­ków tych dziw­nych usług.

Szef zamy­kał się wtedy w gabi­ne­cie, gasił świa­tło i obser­wo­wał Klarę, a potem jęcząc i wzdy­cha­jąc, naj­zwy­czaj­niej w świe­cie dawał upust swo­jemu ero­tycz­nemu napię­ciu. Tak to nazy­wał. Tak naprawdę jed­nak walił konia, co zaj­mo­wało mu zazwy­czaj jakieś dwie do trzech minut. Tro­chę ją to pod­nie­cało, bo Mar­tin był cho­ler­nie przy­stojny i miał fascy­nu­jące nie­bie­skie oczy. Szcze­rze mówiąc, chęt­nie spró­bo­wa­łaby z nim cze­goś innego, ale facet naj­wy­raź­niej miał swoje zasady.

Szkoda. Był dobrze zbu­do­wany i ład­nie pach­niał. Miał zadbane dło­nie i jeź­dził czer­wo­nym mcla­re­nem. No i obda­ro­wy­wał ją dro­gimi pre­zen­tami. Per­fumy, apaszki, tra­fiła się nawet por­ce­lana Rosen­thala – pew­nie żonie nie przy­pa­dła do gustu. Dosta­wała też pre­mie, oczy­wi­ście nie­ofi­cjal­nie i zawsze w tych dro­gich koper­tach. Szkoda, że to wszystko tak nagle tra­fił szlag. Naj­wy­raź­niej tra­fiła się inna, która miała zająć miej­sce Klary, a to nie było przy­jemne uczu­cie.

– Jesz­cze poża­łu­jesz, dupku – zamru­czała pod nosem, a potem popra­wiła spód­nicę, która ocie­rała się jej o pośladki. Maj­tek nie miała, zdjęła je dys­kret­nie w gabi­ne­cie Mar­tina, a potem, wycho­dząc, wsu­nęła w kie­szeń jego płasz­cza. Oby wpa­dły w ręce żony.

Klara zasta­na­wiała się cza­sem, czy kie­dy­kol­wiek znaj­dzie takie zaję­cie, gdzie ktoś fak­tycz­nie doceni jej pracę i umie­jęt­no­ści, a nie tylko to, że przy oka­zji można się z nią zaba­wić.

– Tym razem będzie ina­czej – obie­cała sobie.

Dwa tygo­dnie póź­niej jej opty­mizm malał z każdą kolejną odmową.

– Przy­kro mi, w tej chwili nie potrze­bu­jemy nowych pra­cow­ni­ków.

– Oferta już nie­ak­tu­alna.

– Spóź­niła się pani.

– Będziemy się kon­tak­to­wać.

– Pro­szę dać nam czas.

Pro­blem pole­gał na tym, że Klara nie miała ani czasu, ani środ­ków na kon­cie. Miała za to kre­dyt, na który pozwo­liła sobie zde­cy­do­wa­nie zbyt szybko, bo już po pół roku pracy w banku. Miała też kartę kre­dytową mocno obcią­żoną ostat­nimi zaku­pami. Choćby te szpilki od Loubo­utina. Beżowy płasz­czyk od Max Mary i kilka kom­ple­tów bie­li­zny La Perli. Do tej ostat­niej miała wyjąt­kową sła­bość, zresztą faceci, któ­rzy ją w niej widzieli – rów­nież. Szkoda tylko, że naj­tań­szy sta­nik, który kupiła, kosz­to­wał ponad sto euro. No, nic. Jakoś to będzie.

Klara miała rów­nież pię­cio­let­nią córkę Susanne, któ­rej ojciec znik­nął gdzieś bez śladu, odci­na­jąc się tym samym od koniecz­no­ści pła­ce­nia ali­men­tów. Kiedy Kla­rze cał­ko­wi­cie skoń­czyły się środki na kon­cie, popro­siła o pożyczkę matkę oraz Glo­rię – naj­lep­szą przy­ja­ciółkę.

– Nie wie­rzę, że nie potra­fisz się zakrę­cić koło jakiejś roboty. – Glo­ria spoj­rzała na nią z nie­do­wie­rza­niem.

– Znu­dziło mi się dora­bia­nie dupą. Po pro­stu. Powiedz mi, czy naprawdę wszy­scy faceci na tym świe­cie wycho­dzą z zało­że­nia, że tylko w ten spo­sób można kogoś zatrud­nić?

Glo­ria wes­tchnęła.

– Ja też dość długo wie­rzy­łam w bajki, ryce­rzy i wszyst­kie te bzdury, któ­rymi nakar­mił mnie Disney. Moż­liwe jed­nak, że facet był impo­ten­tem i bar­dziej krę­ciły go jelonki Bambi czy inne kra­sno­ludki niż praw­dziwe kobiety z krwi i kości. Rze­czy­wi­stość jest jed­nak zde­cy­do­wa­nie bar­dziej bru­talna. Jeśli głów­no­do­wo­dzą­cym jest facet, to praw­do­po­do­bień­stwo, że będziesz musiała poznać oso­bi­ście jego kutasa, jest więk­sze niż to, że po wio­śnie przy­cho­dzi lato.

– Chore czasy.

Glo­ria wzru­szyła ramio­nami.

– Moim zda­niem zawsze tak było, tylko nikt o tym nie mówił. Teraz mamy jakieś ruchy #metoo, grupy woju­ją­cych femi­ni­stek i sto­wa­rzy­sze­nia prze­ciwko mizo­gi­nom, ale co z tego? Więk­szość z nas nie przy­znaje się, że musi zapła­cić sek­sem za dobre sta­no­wi­sko i moż­li­wość utrzy­ma­nia go nieco dłu­żej niż orgazm szefa. Też uwa­żam, że to chore. Ale sama chcia­łam mieć wła­sne miesz­ka­nie, nieco lep­szy samo­chód od opla i fajne ciu­chy. Kurwa, Klara, pomy­śla­ła­byś jesz­cze kilka lat temu, że możesz wejść do sklepu Diora i kupić sobie kasz­mi­rowy swe­te­rek, bo tego chcesz?

– To i tak nie uspra­wie­dli­wia tych gnoj­ków.

– Pew­nie, że nie. Nie uspra­wie­dli­wia rów­nież mnie. Ale mam to w dupie. A dopóki jest młoda i jędrna, będę z niej korzy­stać.

Klara wes­tchnęła.

– Wszystko kręci się wokół fiuta, więc faceci wyma­chują tym orę­żem, myśląc, że otwie­rają przed nami drzwi do roz­ko­szy. Tym­cza­sem więk­szość z nich nie ma o tym zie­lo­nego poję­cia. Kiedy mia­łaś ostat­nio porządny orgazm?

Glo­ria zasta­no­wiła się.

– W liceum.

– Z kum­plem z klasy?

– Z nauczy­cie­lem.

Klara ze zdu­mie­nia unio­sła brwi.

– Tej opo­wie­ści chyba nie znam.

– Jest dość banalna, ale przy­naj­mniej z ład­nym zakoń­cze­niem. Facet uczył nas histo­rii, a ponie­waż pla­no­wa­łam zda­wać z niej maturę, zapy­ta­łam go o korki.

– U niego w domu?

– Nie, w szkole, po lek­cjach. No i kie­dyś jak skoń­czy­li­śmy z poli­tyką zagra­niczną dyna­stii Hohen­zol­ler­nów, prze­szli­śmy do ćwi­czeń fizycz­nych. I nie ukry­wam, że to była moja ini­cja­tywa, bo facet nie­ziem­sko mi się podo­bał. Więc opar­łam się ławkę, wypię­łam tyłek i zaczę­łam nim krę­cić.

– Sku­sił się?

Glo­ria par­sk­nęła śmie­chem.

– Pokaż mi nauczy­ciela, który ni­gdy nie miał ochoty zerżnąć uczen­nicy. To było cał­kiem odje­chane prze­ży­cie, bo oboje nie mówi­li­śmy nic – ja sta­łam wypięta, a on po pro­stu we mnie wszedł. I zro­bił to tak dobrze, że pamię­tam do dziś.

– Tylko raz?

– Nie. Tak koń­czyły się wszyst­kie nasze kore­pe­ty­cje. Bez słowa, bez żad­nych wyja­śnień i roz­mów. Maturę zda­wa­łam u jego kole­żanki i dosta­łam mak­sy­malną notę. A on u mnie podwój­nie wysoką, za te wszyst­kie orga­zmy, które mi dorzu­cił poza wie­dzą o Hohen­zol­ler­nach. Z kolej­nymi face­tami było już tylko gorzej. Więk­szość z nich jest natu­ral­nie prze­ko­nana o swo­jej sek­su­al­nej zaje­bi­sto­ści, a jak jest – obie wiemy dosko­nale.

Klara posta­no­wiła jed­nak, że tym razem znaj­dzie zaję­cie ina­czej niż przez łóżko. Przy­naj­mniej spró­buje. I nie da się spro­wo­ko­wać, choćby miała szu­kać pracy dłu­żej niż to konieczne. Pie­nią­dze od Glo­rii i matki star­czą jej na jakiś czas, a ona zrobi wszystko, żeby wresz­cie ktoś doce­nił ją za to, jaka jest.

Banalne marze­nie.

Podob­nie jak banalne jest życie mło­dej, samot­nej kobiety w wiel­kim mie­ście.

Oferty

Klara odpro­wa­dziła Susanne do przed­szkola i jak zwy­kle poszła do ulu­bio­nej kawia­renki na Char­lot­ten­burg przej­rzeć w komórce ogło­sze­nia o pracę. Ow­szem, na wielu por­ta­lach nie­mal codzien­nie poja­wiały się nowe pro­po­zy­cje, z czego więk­szość była jed­nak rów­nie bez­na­dziejna jak dzi­siej­sza pogoda. Naj­bar­dziej roz­ba­wiła ją chyba oferta zagra­nia w fil­mie ero­tycz­nym z suro­wym mię­sem w tle. Ogło­sze­nio­dawca zapew­niał, że nie cho­dzi o film porno, tylko ero­tyczne uję­cia w kostiu­mach jasz­czu­ro­idów, które będą kopu­lo­wać. Klara aż chciała zadzwo­nić, żeby upew­nić się, czy to nie jest jakiś żart, ale osta­tecz­nie mach­nęła ręką.

– Szu­kajmy dalej, jasz­czu­ro­idem zawsze mogę być – mruk­nęła do sie­bie.

Kolejna pro­po­zy­cja brzmiała rów­nie komicz­nie i raczej nie obie­cy­wała koko­sów. Spa­ce­ro­wa­nie po mar­ke­cie w stroju banana i roz­da­wa­nie ulo­tek. Jedy­nym plu­sem tego pomy­słu było samo prze­bra­nie – przy­naj­mniej nikt nie roz­po­znałby twa­rzy Klary. Ist­niała też mini­malna szansa na to, że ktoś będzie pró­bo­wał ją prze­le­cieć. Bo już następna oferta tego nie mogła wyklu­czyć. Hostessa, dys­po­zy­cyjna od dzie­wią­tej rano do dwu­dzie­stej trze­ciej wie­czo­rem, bez nało­gów, za to lubiąca dobrą zabawę i uśmiech od rana do wie­czora.

Jasne. Szkoda, że od razu nie napi­sali, że powinna chcieć zbie­rać doświad­cze­nia życiowe, na przy­kład doust­nie. I to wszystko za dwa tysiące euro mie­sięcz­nie? Klara z nie­do­wie­rza­niem pokrę­ciła głową.

– Jesz­cze jedną? – przed jej nosem wyro­sła kel­nerka, która wska­zała ręką na pustą fili­żankę po cap­puc­cino.

Cho­lera. Nie­długo nie będzie jej stać na prze­sia­dy­wa­nie w kawiar­niach i popi­ja­nie kawy. Musi natych­miast coś zna­leźć.

– Tak, popro­szę – uśmiech­nęła się z wysił­kiem i naci­snęła kolejną stronę z ogło­sze­niami.

Fry­zjer oko­lic intym­nych.

Odpada, nie ma poję­cia o fry­zjer­stwie, a już zwłasz­cza w tych obsza­rach. Sama była ogo­lona na zero, więc nie do końca wie­działa, jakie obo­wią­zują trendy. Poza tym nie miała jakoś ochoty na far­bo­wa­nie, strzy­że­nie i pod­ci­na­nie wło­sów łono­wych.

Wywóz szamba.

Bez komen­ta­rza.

Sekre­tarka w fir­mie han­dlo­wej. Wyma­ga­nia: szczu­pła syl­wetka oraz dys­kre­cja i dys­po­zy­cyj­ność.

Klara par­sk­nęła śmie­chem. Ogło­sze­nio­dawca bez naj­mniej­szego skrę­po­wa­nia dawał do zro­zu­mie­nia, że szuka dupy za cztery tysiące euro mie­sięcz­nie. Przy­naj­mniej cena przy­zwo­ita.

Gospo­sia z moż­li­wo­ścią towa­rzy­sze­nia po godzi­nach.

Sekre­tarka otwarta na romans trak­to­wany jako doda­tek raz w mie­siącu. Cena do uzgod­nie­nia.

No cóż. Przy­naj­mniej była w tym jakaś uczci­wość. Ktoś, kto decy­do­wał się na któ­re­kol­wiek z tych zajęć, dosko­nale wie­dział, na co się pisze i nie mógł nikogo oskar­żyć o mole­sto­wa­nie lub ero­tyczny mob­bing. Wszystko stało czarno na bia­łym. Chcesz zaro­bić? Bądź ela­styczna, dys­po­zy­cyjna, dys­kretna i koniecz­nie chętna na seks. Takie były współ­cze­sne realia i Klara albo je akcep­to­wała, albo musiała pogo­dzić się z tym, że za chwilę przyj­dzie jej zli­cy­to­wać miesz­ka­nie.

– Cho­lera, nie mogę tego zro­bić Susi – zamknęła oczy. Gdyby cho­ciaż była sama. Ale miała dziecko, fajną, pię­cio­let­nią dziew­czynkę, która w żaden spo­sób nie była winna temu, że jej ojciec oka­zał się świ­nią, a świat jed­nym wiel­kim chle­wem. Chciała ją uchro­nić przed tymi spo­strze­że­niami i jak naj­dłu­żej prze­ko­ny­wać, że rze­czy­wi­stość przy­po­mina bajki Disneya.

Ale może to wła­śnie było głu­pie? Infan­tylne? Może już dziecko powinno wie­dzieć, że za każ­dego lizaka, któ­rego się dosta­nie, przyj­dzie prę­dzej czy póź­niej zapła­cić?

– Nie potrze­bu­je­cie kel­ne­rek? – spy­tała, kiedy po raz kolejny przy jej sto­liku poja­wiła się dziew­czyna, tym razem z rachun­kiem do zapła­ce­nia.

– Sorry, mamy kom­plet. Ale u brata w fir­mie szu­kają kogoś do spi­sy­wa­nia wyni­ków pomia­rów elek­trycz­nych. Wiem, że trzeba mieć powy­żej metra pięć­dzie­siąt i wzbu­dzać zaufa­nie ludzi.

Klara roze­śmiała się.

– Powy­żej metra pięć­dzie­siąt? To chyba speł­niam to kry­te­rium. Podobno jestem też miła.

Kele­nerka wzru­szyła ramio­nami i zapi­sała na kartce numer tele­fonu brata.

– Chcesz, to zadzwoń. Majątku na tym nie zbi­jesz, ale skoro szu­kasz roboty, to lep­sze to niż sie­dzieć bez­czyn­nie na dupie.

Też prawda.

Spi­sy­wacz pomia­rów elek­trycz­nych. Brzmiało debil­nie, ale przy­naj­mniej nie sek­si­stow­sko. I jak się oka­zało – kusząco rów­nież dla innych, bo kiedy Klara zadzwo­niła, oka­zało się, że ofertę wła­śnie ktoś sprząt­nął jej sprzed nosa.

– Naprawdę? – nie mogła w to uwie­rzyć.

– To dobra praca dla stu­den­tów, więc dość szybko zna­leź­li­śmy chęt­nego. Ale mam coś jesz­cze, tylko nie wiem, czy to cię zain­te­re­suje… – jej roz­mówca, brat kel­nerki, zawie­sił głos.

– Jeśli hostessa, która ma być dys­po­zy­cyjna głów­nie w nocy, to masz rację, nie jestem zain­te­re­so­wana – odpo­wie­działa natych­miast.

– Nie, aż tak to nie. Kum­pel szuka babki do foto­gra­fo­wa­nia przy­nęt węd­kar­skich.

– Po co? – zdu­miała się Klara.

– Bo do tych przy­nęt trzeba też jakoś przy­nę­cić klienta. Ogól­nie wiem tyle, że dziew­czyna ma mieć miseczkę D.

– To ide­al­nie mój roz­miar. – Klara wybuch­nęła śmie­chem.

– Wyślę namiary, co ci szko­dzi spró­bo­wać. Płacą dobrze, a to tylko zdję­cia.

No jasne. Cie­kawe, kiedy oprócz fotek pojawi się pro­po­zy­cja possa­nia wędki foto­grafa…

Spła­wik i koło­wro­tek

Czło­wie­kowi bar­dzo czę­sto wydaje się, że jego życie będzie zupeł­nie inne niż to, które wiodą rodzice lub zna­jomi nie­udacz­nicy. Będzie obfi­to­wało w przy­gody, sta­bilne finan­sowo, pełne miło­ści i dobrego samo­po­czu­cia. Żad­nych głu­pich wpa­dek, żad­nej nudy i wege­to­wa­nia w wynaj­mo­wa­nej kawa­lerce. Klara myślała podob­nie. Jej rodzice ni­gdy nie byli zbyt zamożni, a ona wście­kała się, że nie mogą kupić jej tego wszyst­kiego, co dosta­wały kole­żanki. Kiedy miała pięć lat, prze­nie­śli się do Ber­lina, ale tak naprawdę nie­wiele to zmie­niło w życiu Klary. Na­dal żyli skrom­nie. Ona tym­cza­sem chciała mieć mar­kowe buty, ciu­chy, odje­chaną torebkę od jakie­goś pro­jek­tanta i waka­cje na Majorce. Zwy­kłe, tro­chę przy­ziemne marze­nia nor­mal­nej dziew­czyny. Kiedy doro­sła, pra­gnęła przede wszyst­kim faj­nie żyć i nie musieć oszczę­dzać. Nie zno­siła tego słowa. Matka i ojciec wiecz­nie oszczę­dzali, choć tak naprawdę nie wie­działa na co.

– Na czarną godzinę – mówiła matka.

Klara wście­kała się, kiedy to sły­szała. Do czasu. Bo czarna godzina nade­szła nagle i nie­spo­dzie­wa­nie. I matka dała jej te pie­nią­dze, ratu­jąc tym samym tyłek nie tylko córce, lecz także wnuczce.

– Oddam, jak tylko znajdę coś nowego. Dam radę, w końcu znam języki i mam cał­kiem spore doświad­cze­nie – mówiła Klara, cho­ciaż z każ­dym kolej­nym tygo­dniem była co do tego mniej prze­ko­nana.

A pie­nią­dze na kon­cie top­niały.

Osta­tecz­nie zja­wiła się więc u foto­grafa przy­nęt węd­kar­skich i po przej­ściu pierw­szego i jedy­nego sita, została zatrud­niona. Z lek­kim nie­po­ko­jem roz­glą­dała się po wiel­kim stu­diu, ulo­ko­wa­nym w mało atrak­cyj­nej dziel­nicy Ber­lina – Neukölln, w któ­rej zde­cy­do­waną więk­szość sta­no­wili imi­granci. Całe szczę­ście, że to tylko chwi­lowe zaję­cie.

– Nie będę jed­nak pozo­wać nago – zastrze­gła na samym wstę­pie.

– Nie, spoko, w stroju kąpie­lo­wym, ale ską­pym. Jak klient zoba­czy twoje cycki, to od razu skusi się na całe osprzę­to­wa­nie. Tak to działa, bo jak wia­domo, węd­kują głów­nie faceci – uspo­koił ją foto­graf.

Klara nic już nie powie­działa. W fio­le­to­wym bikini, które wię­cej odsła­niało, niż zakry­wało, wiła się przez kilka godzin wokół koło­wrot­ków, spła­wi­ków, haczy­ków i cze­goś, co nazy­wało się krę­tli­kami z agrafką. Kom­plet­nie nie rozu­miała, jak coś takiego mogło być sek­sowne i zachę­cać do zaku­pów, ale foto­graf naj­wy­raź­niej miał wizję. Za dwa tygo­dnie pracy zgar­nęła ponad pięć tysięcy euro, co dawało jej chwi­lowy oddech.

– Jak będę miał coś jesz­cze, to zadzwo­nię, dobra? – Foto­graf pod­szedł do niej z kopertą w dłoni i niby nie­chcący musnął ręką jej biust.

Zgrzyt­nęła zębami i odsu­nęła się.

– Mogła­byś zaro­bić dru­gie tyle – zni­żył ton i prze­je­chał dło­nią po roz­porku.

Klara szybko narzu­ciła na sie­bie bluzę.

– Nie jestem zain­te­re­so­wana.

– Tylko oral.

Co za atrak­cyjna pro­po­zy­cja.

– Brzmi kusząco, ale jed­nak muszę odmó­wić.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki