Niezapomniane. Bohaterki Biblii. Pięcioksiąg - Magda Grabowska - ebook + audiobook

Niezapomniane. Bohaterki Biblii. Pięcioksiąg ebook

Grabowska Magda

0,0
19,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Spotkania z bohaterkami Biblii to odkrywanie prawdy o własnej kobiecej tożsamości, wpisanej w nasze radości i smutki, wątpliwości i nadzieje, wady i zalety. Autorka z ogromną swadą prowadzi nas poprzez historie bohaterek poszczególnych ksiąg biblijnych, od Ewy przez Sarę, Hagar, córki Lota, Rebekę, Leę i Rachelę. Pojawiają się też te mniej znane: Dina, Tamar, Szifra i Pua, Jokebed, Miriam (prorokini) oraz Sefora. Przedstawia je nam jak przyjaciółki, wprowadzając nas w kontekst codziennych zmagań, z jakimi się mierzyły. Gdyby Biblia była pisana aż do dziś, na tej liście znalazłybyśmy się Ty i ja.

Dzięki historiom życia starotestamentalnych kobiet – zwyczajnych, a momentami nadzwyczajnych – możemy przeobrażać własne myślenie i działanie. Co więcej, uczymy się rozpoznawać Bożą obecność w każdym zdarzeniu codzienności. Pomagają nam w tym pytania zachęcające do refleksji umieszczone na końcu każdego rozdziału.


Erudycja Magdy Grabowskiej, znajomość realiów epok, w których owe kobiety żyły, szczegółów płynących z wiedzy kulturowej, etymologicznej i biblijnej, a także psychologicznej i społecznej pozwala nie tylko zrozumieć kobiety sprzed kilku tysięcy lat, ale także widzieć siebie z naszym „tu i teraz” w sytuacjach, które nie były obce tamtym kobietom. Przez to stają się one naszymi nauczycielkami i mentorkami. - Mira Jankowska – dr teologii, twórczyni Mistrzowskiej Akademii Miłości, autorka warsztatów rozwoju osobistego dla kobiet „NIEODGADNIONA, czyli jak rozwijać kobiecość”.


O autorce:
Magda Grabowska przez ponad 35 lat zaangażowana była w działalność misyjną i ewangelizacyjną międzynarodowego, międzywyznaniowego ruchu chrześcijańskiego „Agape” (Campus Crusade for Christ). Wraz z mężem przez 25 lat prowadziła Służbę Rodzinie. Jest doradcą małżeńskim i rodzinnym, a także wykładowcą na konferencjach i seminariach dla małżeństw, rodziców i narzeczonych oraz na biblijnych konferencjach i rekolekcjach dla kobiet. Współautorka podręcznika do przedmiotu przygotowanie do życia w rodzinie „Zanim wybierzesz”, autorka książek „Kobieta warta królestwa”, „Klucze do pokoju” oraz książek dla dzieci „Wielka wędrówka” i „Cudowna przemiana”.

O serii:

„Niezapomniane. Bohaterki Biblii” to seria poświęcona kobietom, które pojawiają się na kartach Pisma Świętego. 
Autorka serii, Magda Grabowska, przedstawia je nam jak przyjaciółki, rozważając wydarzenia z ich życia na tle społeczeństwa i kultury, w jakich żyły, co pozwala nam je lepiej zrozumieć. Wprowadza nas też w kontekst radości, jakich doświadczały, oraz zmagań, z jakimi się mierzyły. Dzięki biblijnym bohaterkom możemy odkrywać własną kobiecą tożsamość, przeobrażać myślenie i działanie oraz uczyć się rozpoznawać Bożą obecność w każdym zdarzeniu codzienności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 323

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Niezapomniane. Bohaterki Biblii. Pięcioksiąg
Copyright © 2021 Magda Grabowska Copyright © Fundacja Prodoteo, Warszawa 2021
Redakcja językowaBEATA ROJEK
KorektaBEATA ROJEK
Projekt okładki i stron tytułowychEWA JABŁOŃSKA
Projekt graficzny książkiPRZEMYSŁAW GĄBKA
SkładPRZEMYSŁAW GĄBKA
Wydanie 1
Cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii Tysiąclecia Online Wydawnictwa Pallottinum, wyd. IV, Poznań 2003 (biblia.deon.pl).
ISBN 978-83-66665-43-9 (PDF) ISBN 978-83-66665-44-6 (EPUB) ISBN 978-83-66665-45-3 (MOBI)
Fundacja Prodoteo ul. Rudzka 9 lok. 54 01-689 Warszawaprodoteo.pl Ebook dostępny na: contragentiles.pl/ksiegarnia
Konwersja:eLitera s.c.

Wspaniałym kobietom,które Dobry Bóg postawiłna drogach mojego życia

Magda Grabowska

WSTĘP

Zapraszam Cię do wspólnej podróży, podczas której będziemy spotykały i poznawały kobiety niezapomniane. Niezapomniane, bo ich historie zapisane zostały na kartach najbardziej niezwykłej z Ksiąg – Biblii i towarzyszą ludzkości od tysięcy (tak, tak!) lat. Oczywiście to nie jest pierwsza książka o tych kobietach. Nie jest też zapewne ostatnia. Każda z nich może jednak wnieść coś nowego – nowe spojrzenie, nową interpretację wydarzenia, może zachęcić do nowej refleksji i nowych zastosowań poznanych prawd w swoim życiu.

Spotykając nasze bohaterki, przyjrzymy się ich życiu, zastanowimy się nad tym, z czym się zmagały, jak sobie w tych zmaganiach radziły, i spróbujemy uczyć się od nich tego, co dobre, i unikania tego, co złe.

To nic, że żyły wiele lat temu. To nic, że nie miały pralek automatycznych, telefonów komórkowych, laptopów, tabletów i innych gadżetów, które my dziś mamy, a które wkrótce staną się przeżytkiem. To nic, że w podróż udawały się pieszo, na ośle lub wielbłądzie, a nie samochodem czy samolotem. To nic, że nie miały praw wyborczych ani nawet o nie się nie upominały. Ich serca były takie jak nasze, biły tym samym rytmem i dlatego będziemy mogły je zrozumieć. Przecież nikt nie zrozumie kobiety tak dobrze, jak druga kobieta. Nawet jeśli żyje tysiące lat później i tysiące kilometrów dalej. Poznając te kobiety i ich życie, odnajdziemy sytuacje może nie identyczne, ale podobne w swojej istocie do sytuacji z naszego życia. Niektóre z tych kobiet polubimy, innych nie będziemy darzyć sympatią – jak to bywa między kobietami. O niektórych dowiemy się więcej, o innych mniej, bo pojawią się tylko epizodycznie.

Będziemy poznawały kulturę, w jakiej żyły, niektóre uwarunkowania społeczne i obyczaje ich czasów. Pomoże nam to zrozumieć pewne sytuacje, które z dzisiejszej perspektywy są trudne do zaakceptowania. Będziemy też poznawały ich mężów. Zobaczymy, jakimi byli ludźmi, jakimi mężami i ojcami, jaki mieli wpływ na swoje rodziny i na innych ludzi. Najważniejsze jednak jest to, że będziemy poznawały Pana Boga. Popatrzymy, jak działał w życiu tych kobiet, kim dla nich był, jak one Go traktowały, i jakie były tego konsekwencje.

Na tle tych rozważań będziemy przyglądały się sobie samym, swoim życiowym sytuacjom, swoim relacjom z Bogiem i ludźmi, swoim emocjom, swojej przeszłości i teraźniejszości, swoim darom, silnym stronom i słabościom. I będziemy zastanawiały się, jak zastosować to, o czym się dowiemy, tak by nasze życie stawało się coraz lepsze i coraz piękniejsze.

Niektóre postacie lub wydarzenia staną się dla nas pretekstem do poruszenia jakiegoś ważnego tematu. Nieraz dotkniemy spraw trudnych, przykrych, bolesnych, takich, z którymi ciężko będzie nam się zgodzić. Niektóre wzburzą nasze myśli i emocje. Czasem wywołają oburzenie, gniew, sprzeciw. Wtedy może będziesz miała ochotę odrzucić tę książkę i powiesz: „To nie dla mnie”. Ale nie rezygnuj. Mogłybyśmy zajmować się jedynie łatwymi tematami, i to w sposób miły i bezpieczny. Ale to nie zmieni nas i naszego życia! Trzeba czasem dotknąć rany, by ją oczyścić i pomóc jej się zagoić. Potrzebujemy prawd, które uczynią nas lepszymi, dojrzalszymi i mądrzejszymi. Solą i światłem dla świata, w którym żyjemy.

Historie większości kobiet podzielimy na krótsze fragmenty, które będziemy rozważać. Po każdym z nich zamieszczone są pytania. Zachęcam, byś postarała się udzielić na nie odpowiedzi. Niech poznane treści wybrzmią w Tobie, w Twoim sercu. Zachęcam Cię też, byś – o ile to tylko możliwe – tej książki nie czytała tak zupełnie sama, w pojedynkę. Spróbuj znaleźć inną kobietę lub kilka kobiet, z którymi po przeczytaniu jakiegoś fragmentu będziesz mogła przy filiżance kawy (albo herbaty) porozmawiać. Wspólnie odpowiadajcie na pytania, wyciągajcie wnioski, dzielcie się przemyśleniami, doświadczeniami życia. Uczmy się od siebie nawzajem. Po konferencjach, spotkaniach, seminariach i rekolekcjach dla kobiet, które miałam przywilej wielokrotnie prowadzić i których ta książka jest efektem, wiele kobiet podkreślało szczególną wartość spotkań w grupkach dzielenia, jakie odbywały się po każdym wykładzie.

Po każdym omówionym fragmencie i pytaniach znajdziesz też miejsce do zapisania swojej refleksji. Niech to będzie zdanie z przeczytanej treści, które do Ciebie w szczególny sposób przemówiło, lub jakaś myśl, która zrodzi się w Twojej głowie, jakieś podsumowanie, wniosek – coś, co będzie dla Ciebie szczególnie istotne w omawianym fragmencie.

Podczas tej podróży naszym przewodnikiem będzie Biblia.

Biblia to inaczej Księgi. Tak, nie Księga, ale Księgi. W liczbie mnogiej. Jest to bowiem kilkadziesiąt Ksiąg, które złożyły się na jedną Księgę, zwaną też Pismem Świętym. Jest niezwykła. Powstawała przez niemal 1600 lat na trzech kontynentach, napisana została w trzech językach przez kilkudziesięciu autorów, z których większość oczywiście się nie znała. Pisali na papirusach, pergaminach i tabliczkach. Opisywali wydarzenia, pisali pieśni, poezje, przysłowia, listy... W Biblii znajdziemy wszystkie rodzaje literackie: dramat, epikę, lirykę, i wiele gatunków literackich. Znajdziemy opowieści mrożące krew w żyłach i pełne humoru, kryminał i erotykę. Znajdziemy tu postacie mężczyzn, kobiet i dzieci, bohaterów wspaniałych i bardzo złych, serca radosne i smutne, poranione i pocieszone. Mimo tej nieprawdopodobnej różnorodności i niezwykłej historii powstania te wszystkie Księgi stanowią jedną historię. Jest ona spójna i konsekwentna. Ma swój początek, ma akcję, która się rozwija, i ma niesamowite zakończenie. Jedni mówią, że jest tylko dziełem człowieka, inni (do których należy także autorka tej pozycji) sądzą, że wprawdzie pisali ją ludzie, ale prowadzeni byli natchnieniem Bożego Ducha i to z Jego inspiracji ta Księga powstała. W efekcie jest niezwykłym Bożym przesłaniem, objawiającym Boga i Jego zamysł dla ludzkości. Dla kobiet i mężczyzn. Dla Ciebie i dla mnie. Jest to Jego historia – HIS-STORY. Dzięki tej Księdze możemy też łatwiej zrozumieć istotę wielu problemów, z którymi i dziś zmagamy się w naszej ziemskiej wędrówce, zarówno w życiu jednostek, jak i całych narodów. Być może wolałybyśmy, by Bóg w swoim przesłaniu posłużył się terminologią naukową, był nieco bardziej oficjalny, ale On przedstawił swój zamysł tak, by mógł go zrozumieć każdy człowiek, niezależnie od czasów, w jakich żyje, uwarunkowań społecznych i kulturowych, od poziomu wykształcenia, inteligencji i wieku. Terminologia naukowa się zmienia. Terminologia ludzkiego serca – nie.

Możemy tę Niezwykłą Księgę odrzucić, wykpić, nazwać historią dla naiwnych, bajką dla dzieci. Ale możemy też pochylić się nad nią, zastanowić i zapytać: „Czego, Boże, chcesz mnie nauczyć?”. I do takiej postawy zachęcam.

PYTANIA:

1. Czym dla Ciebie jest Pismo Święte i jakie ma znaczenie dla Twojego życia?

2. Czy i w jaki sposób zmieniłoby się Twoje podejście do Pisma Świętego, gdybyś była pewna, że jest to objawienie Bożego zamysłu dla człowieka i swoista „instrukcja obsługi” życia?

3. Jakie masz trudności w czytaniu i poznawaniu Pisma Świętego?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

EWA

Jako pierwszą spotkamy kobietę, od której bierze początek nie tylko ludzkość, ale też wszystkie jej problemy. Los ludzkości został ukształtowany przez wpływ tej kobiety. Zauważcie, że nie powiedziałam, iż to, co się stało, stało się przez nią, ale przez jej wpływ. Miała ogromny udział w wydarzeniach, które zadecydowały o losach rodzaju ludzkiego. Znamy ją pod imieniem Ewa, ale imię to otrzyma dopiero pod koniec fascynującej historii dotyczącej jej życia, więc na razie nie będziemy go wobec niej używać.

Zanim jednak ją spotkamy, zanim pojawi się na arenie wydarzeń, najpierw musimy wrócić do opisanych w Biblii początków stworzenia człowieka.

Być może teraz wzdychasz: „Ojej, znów mam do tego wracać? Przecież czytałam to wiele razy – i sobie, i dzieciom przed snem”. Jednak historia ta jest warta, by do niej wrócić i spojrzeć na nią raz jeszcze świeżym okiem. Bo nie jest to bajka do czytania przed snem, choć oczywiście można ją i tak czytać. To Boże przesłanie do nas. Nie zniechęcaj się więc, proszę, choć pewne kwestie może wydadzą Ci się znane, inne dziwne, jeszcze inne trudne i niezrozumiałe lub przeciwnie – banalne. Spróbujmy jednak razem się w nie zagłębić. Być może odkryjemy sprawy, które umykały uwadze, a mają niezwykle głęboki sens.

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość... (Rdz 1,1-3 ).

A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam (...)». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi» (Rdz 1,26a-28).

Na samym początku historii biblijnej, w Księdze Rodzaju, dowiadujemy się, że Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia była jednak z jakiegoś powodu bezładem i pustkowiem. Niektórzy tłumacze używają w tym miejscu słowa „chaos”. W ten chaos i bezład Bóg wprowadził ład. Uporządkował ziemię, wzbudził na niej rośliny i zwierzęta, a na koniec, wieńcząc swoje dzieło, najpierw postanowił, a potem realizując to postanowienie, powołał do istnienia człowieka. To słowo w języku hebrajskim brzmi „adam”.

Człowiek w zamyśle Bożym miał zostać stworzony na obraz Boga. Ten obraz obejmuje różne aspekty, ale chciałabym zwrócić szczególną uwagę na jeden z nich. Otóż Bóg nie jest w swojej naturze pojedynczy. Pismo Święte objawia nam Trzy Osoby istniejące w naturze Boskiej – Ojca, Syna i Ducha. Każda z nich jest Bogiem w swojej naturze, w swojej istocie, a jednak są to osoby mające odmienne role, funkcje i zadania. Realizują je, pozostając ze sobą w doskonałej harmonii, jedności woli i celów i w doskonałej miłości.

Człowiek stworzony na obraz Boży nie mógł być więc „pojedynczy” w swojej naturze. Być może też i z tego powodu Bóg stworzył go w pewnej mnogości – jako mężczyznę i kobietę. W nieco bardziej dosłownym tłumaczeniu brzmi to „mężczyzną i kobietą stworzył ich”. Słowo określające mężczyznę w tym tekście brzmi „zakar”, a kobietę „nekeba”. Oba mają ciekawą etymologię. Tu pozwolę sobie zacytować słowa księdza profesora Waldemara Chrostowskiego z konferencji pt. Wcielenie a Księga Rodzaju wygłoszonej 17 listopada 2014 r. w Warszawie: Zakar to jest po polsku mocny, sztywny. I w Piśmie Świętym w języku hebrajskim oznacza to, co męskie. W odniesieniu do zwierząt, np. przy składaniu ofiar, oznacza samca. Zauważmy, że dosadność jest mocna. Ale w nekeba też dosadność jest mocna, dlatego że nekeba jest urobione od czasownika nakab, co znaczy po polsku dziurawić. Wobec tego nekeba w języku hebrajskim oznacza to, co żeńskie, to, co kobiece. Gdy odniesione jest do zwierząt, tłumaczone jest jako samica.

Tłumacze mają trudne zadanie, by oddać zamierzony przez autora sens. Wybrali słowa „mężczyzna” i „kobieta” (niewiasta). To, co jest tu jednak szczególnie istotne, to fakt, że uwaga jest zwrócona przede wszystkim na płciowość, na płeć w sensie ściśle fizycznym i fizjologicznym. Człowiek został więc stworzony w rodzaju męskim i żeńskim jako (niezależnie od tego, jak to źle zabrzmi w naszych uszach) „samiec i samica”, jako „męski i żeński”. I to był jego pierwszy wyróżnik. Obie te płcie są dwoma sposobami bycia człowiekiem. Żadna z nich nie jest lepsza ani gorsza.

A potem pojawia się króciutkie, ale znaczące stwierdzenie, mówiące, że Bóg im błogosławił. „Błogo” to znaczy „dobrze”, a „sławić” to inaczej „głosić” lub „mówić”. Tak więc „błogosławić” to znaczy dobrze komuś mówić, dobrze życzyć. Bóg więc dobrze życzył stworzonym przez siebie istotom ludzkim. To bardzo ważne! Od samego początku Bóg miał bowiem dobre zamiary wobec stworzonych przez siebie ludzi!

Miał też dla nich zadanie: w atmosferze Jego błogosławieństwa obie te istoty – tożsame w ludzkiej (człowieczej) naturze, a jednocześnie różne w płci – miały wspólnie, w harmonii, jedności i miłości (bo taki właśnie jest w swojej naturze Trójosobowy Bóg, na którego obraz zostały stworzone) zaludniać ziemię, czynić ją sobie poddaną i panować nad zamieszkującymi ją zwierzętami. Jednocześnie podświadomie czujemy, że każdej z nich przypadnie nieco inna rola i aktywność. W zaludnianie ziemi nieco bardziej zaangażowana będzie kobieta, a w czynienie jej sobie poddaną – mężczyzna.

Przy okazji możemy zadać pytanie, dlaczego tak właśnie Bóg to zaplanował? Dlaczego człowieka stworzył mężczyzną i kobietą (rodzajem męskim i żeńskim), a nie np. ojcem i synem? Przecież to jest szczególna relacja w Boskiej naturze, a człowiek wszak miał odzwierciedlać obraz Boży. Skąd więc mężczyzna i kobieta? Nieco później spróbujemy odpowiedzieć i na to pytanie.

PYTANIA:

1. Jak Ty myślisz – dlaczego Bóg stworzył człowieka właśnie mężczyzną i kobietą? Jaki miał w tym zamysł?

2. Jakie myśli odnośnie do pierwotnego Bożego planu dla człowieka nasuwają Ci się na podstawie powyższych rozważań? Co odczuwasz w związku z tym?

3. Jak sądzisz, w czym jeszcze Bóg stworzył człowieka „na swój obraz”?

4. Komu szczególnie błogosławisz w swoim życiu?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Edenie na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła (Rdz 2,7-9).

Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: «Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz» (Rdz 2,15-17).

Tekst drugiego rozdziału Księgi Rodzaju w pewien sposób doprecyzowuje wydarzenia dotyczące stworzenia człowieka. Czyni je bardziej szczegółowymi i odkrywa nowe znaczenia. Dowiadujemy się tu, że człowiek został ulepiony przez Boga z prochu ziemi (słowo człowiek, „adam”, pochodzi od słowa „ziemia”) i tak otrzymał swój wymiar fizyczny, czyli ciało. Wiemy doskonale, że ciało każdego z nas to garść prochu. No, może przy większych gabarytach dwie lub trzy garście.

Następnie człowiek otrzymał od Boga, źródła i dawcy życia, tchnienie życia, co uczyniło go istotą żywą.

To jest niesamowite stwierdzenie! Przy całej współczesnej wiedzy naukowcom i filozofom sprawia ogromny problem nawet zdefiniowane tego, czym jest życie, nie mówiąc już o jego „wyprodukowaniu”. Możemy je przekazywać, ale nie jesteśmy w stanie go stworzyć. To może tylko Bóg. Pojawiła się więc na uporządkowanej przez Boga ziemi żywa istota w naturze ludzkiej, człowiek, „adam”. Bóg umieścił go w przepięknym ogrodzie, dając mu zadanie – człowiek miał ten ogród uprawiać i go doglądać. Hebrajskie słowo przetłumaczone jako „doglądał” można i należałoby raczej przetłumaczyć jako „strzegł”, co wydaje się też słuszne w kontekście dalszych, niezwykle ważnych wydarzeń, jakie nastąpią. Jeśli bowiem trzeba czegoś strzec, to automatycznie nasuwa się pytanie: przed czym lub przed kim?

Oprócz zadań do wykonania człowiek otrzymał też od swojego Stwórcy coś, co moglibyśmy nazwać prawem. Było bardzo krótkie, nieskomplikowane i jasno określało zasady funkcjonowania w Edenie. To możesz, ale tego ci nie wolno, bo będą konsekwencje. Zwróćmy przy tym uwagę, jak wiele człowiek mógł. Bóg udostępnił mu wszystkie drzewa. Co więcej – człowiek mógł spożywać z nich „do woli”. Ile chciał. Nie wolno mu było jeść z jednego tylko drzewa. Tylko z jednego! Z drzewa „poznania dobra i zła”. Przekroczenie tego zakazu zostało obwarowane przez Boga bardzo lojalnie zapowiedzianą „sankcją karną”: jeśli zjesz, niechybnie umrzesz.

Zauważmy jednak, że to nie drzewo było istotą rzeczy. Istotą rzeczy był stosunek człowieka do nakazu Bożego. Drzewem „poznania dobra i zła” to drzewo było, a właściwie stawało się, nie ze swojej natury, ale na skutek działań człowieka. Było to prawdopodobnie zwykłe drzewo, jakich wiele w ogrodzie, ale objął je skierowany do mężczyzny zakaz spożywania jego owoców. Prawdopodobnie równie dobrze zakaz ten mógłby dotyczyć podniesienia jakiegoś kamienia, wchodzenia do którejś z rzek okalających Eden lub chwytania tygrysa za ogon. Byłby to wówczas „kamień poznania dobra i zła”, „rzeka poznania dobra i zła” lub „ogon poznania dobra i zła”. Ważne było jedynie, by zaistniała dla człowieka możliwość wyboru i podjęcia świadomej decyzji, czy podporządkuje swoją wolę woli Boga, wykaże się posłuszeństwem i wykaże zaufanie do Niego, a tym samym uzna Go za najwyższy autorytet, czy nie. Tak więc to minimalistyczne prawo określające, co wolno, czego nie i jaka jest konsekwencja przekroczenia zakazu, dawało człowiekowi możliwość zdecydowania, czy będzie przestrzegał tego prawa i wolę swego Stwórcy postawi na pierwszym miejscu, czy też nie. I oczywiście stawiało go w obliczu konieczności poniesienia konsekwencji każdego z wyborów. Tę możliwość dokonania wyboru i podjęcia decyzji nazywamy często wolną wolą.

PYTANIA:

1. Jaka jest różnica pomiędzy doglądaniem a strzeżeniem czegoś? Czego w swoim życiu doglądasz, a czego musisz strzec?

2. Jakie jest, Twoim zdaniem, znaczenie istnienia „sankcji karnej” w prawie? Jak reagujesz na przepisy prawa nieposiadające sankcji karnej?

3. Jak myślisz, dlaczego Bóg dał człowiekowi „wolną wolę”, a nie uczynił go swoją marionetką?

4. Czy Tobie jest łatwo podporządkowywać się prawu Bożemu? Dlaczego?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

Potem Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc». Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny (Rdz 2,18-20).

Słowa nie jest dobrze, żeby mężczyzna (dosłownie: człowiek) był sam są pierwszym negatywnym stwierdzeniem odnoszącym się do dzieła stworzenia. Do tej pory wszystko było dobre i dobrze stworzone. W stwierdzeniu tym nie chodziło jednak Bogu o samotność człowieka, bo samotny to on z pewnością nie był.

Miał Boga, z którym był w dobrej komitywie, i mnóstwo zwierząt dokoła. Były to jednak relacje „pionowe”: „w górę” z Bogiem, naturą wyższą, i „w dół” ze zwierzętami, naturą niższą. Bóg w swojej naturze był „mnogi” (Ojciec, Syn i Duch Święty). Istot w naturze zwierzęcej było co niemiara. Tymczasem człowiek w swojej „człowieczej” (ludzkiej) naturze był „sam”, pojedynczy. A to było niezgodne z założeniem uczynienia człowieka na obraz Boży. Bóg zdecydował więc uczynić mu odpowiednią pomoc. Niezwykle ważne jest dla nas zrozumienie tego pojęcia i jego znaczenia. Nie chodzi tu bowiem o pomagiera, ani służącego, ani nawet pomocnika w popularnym znaczeniu tego słowa. „Odpowiednia pomoc” to ktoś, kto dopełnia, dokompletowuje, wspiera, wnosi do życia to, czego brakuje, to ktoś, kto jest towarzyszem, sojusznikiem, kimś, kto jest obok, wzmacnia, dodaje sił, zachęca. Osobiście lubię używać określenia, że jest to „sojusznik pełen mocy”. W Piśmie Świętym Bóg sam wielokrotnie jest nazywany naszą Pomocą. On jest gotów człowieka wspierać i pomagać mu na różne sposoby. Ale On jest naturą wyższą – Bogiem. On przerasta miarę człowieka. Zwierzęta w jakiejś mierze też mogą człowiekowi być pomocą. Ale one są przedstawicielami natury niższej – są zwierzętami. One nie dorastają do miary człowieka. W Bożym zamyśle ma to być „odpowiednia pomoc”, to ktoś, kto pasuje do człowieka, jest taki jak on, a jednocześnie musi być inny, inaczej wyposażony, skoro ma być pomocą.

By więc była to pomoc odpowiednia, musiała być nie wyższa i nie niższa w swojej naturze, ale dokładnie taka sama – powinna być też człowiekiem. Ale o tym musiał się człowiek przekonać osobiście. Może właśnie dlatego Bóg najpierw wykonał eksperyment ze zwierzętami. Człowiek, przebywając z nimi na co dzień, być może nie odczuwał jeszcze różnicy między nimi a sobą. Teraz miał tę różnicę dostrzec. Bóg przyprowadził więc zwierzęta do człowieka, by ten nadał im imiona. I nie chodziło tu o przypisanie zwierzęciu kilku bardziej lub mniej dźwięcznych zgłosek, ale przede wszystkim o postawienie pytania: „Kim lub czym ty naprawdę jesteś?”. Człowiek miał odkryć, czym zwierzęta są w swojej naturze. Miał określić ich istotę, ich tożsamość. I miał powiedzieć: „Oto, czym jesteś”. Jednocześnie miał znaleźć pośród nich dla siebie ową „odpowiednią pomoc”. Ostatecznie każde zwierzę zostało określone przez człowieka mianem „istoty żywej”. Być może dodawał on jeszcze dla rozróżnienia jakieś określenia typu: kot, pies, słoń... ale o tym Biblia milczy. W każdym razie człowiek odkrył, że zwierzęta – podobnie jak on – mają w sobie życie. Zorientował się jednak, że nie są takie jak on, że są inne w swojej naturze i dlatego nie jest możliwe znalezienie pośród nich kogoś, kto na jego poziomie uzupełni go, „dokompletuje”. Dlatego wśród nich nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.

Jednocześnie kompetencja nadawania imion wskazywała na autorytet człowieka i potwierdzała władzę, którą otrzymał nad zwierzętami. Ten bowiem, kto posiada władzę, wyższą pozycję lub odpowiedzialność, nadaje imię, określenie czy tytuł temu, kto mu w jakiś sposób podlega.

PYTANIA:

1. Jakie znaczenie dla nas (i naszych małżeństw) ma właściwe rozumienie pojęcia „odpowiednia pomoc”?

2. Dlaczego ani Bóg, ani zwierzęta nie mogą być „odpowiednią pomocą” dla człowieka?

3. Jakie kryteria powinien spełniać ktoś, kogo można byłoby nazwać „odpowiednią pomocą”?

4. Dla kogo Ty jesteś „odpowiednią pomocą”? Co to praktycznie znaczy?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta» (Rdz 2,21-23).

W tej sytuacji zainterweniował Bóg. Sam. Osobiście. Tym razem jednak nie wypowiedział słowa ani nie posłużył się prochem ziemi, ale z istniejącego już człowieka wyprowadził drugą istotę ludzką. Utworzył ją z niego, z jego kości, z jego żebra (znawcy języka hebrajskiego powiedzieli mi, że to słowo w języku hebrajskim ma pewne pokrewieństwo ze słowami „życie” i „źródło”). Wydobył ją z jego boku, z miejsca bliskiego sercu. Dosłownie czytamy, że Bóg „zbudował” tę drugą istotę. Jest to czasownik, który użyty będzie w Piśmie Świętym także wtedy, gdy będzie mowa o zbudowaniu Świątyni Jerozolimskiej. (W późniejszych naszych rozważaniach będzie to miało znaczenie!). Ta nowa istota była w naturze taka sama jak pierwszy człowiek, a jednak była inna! Następnie Bóg przyprowadził ją do „adama”. Nie postawił jej na końcu kolejki zwierząt, nie zostawił gdzieś w ogrodzie, by tych dwoje kiedyś się spotkało. Przyprowadził ją sam, osobiście i oficjalnie.

Gdy pierwszy człowiek ujrzał tę nową istotę, rozpoznał w niej kogoś, kto był tej samej co on ludzkiej, „człowieczej” natury (kość z moich kości, ciało z mego ciała), a jednak dostrzegł jej odmienność. Wyraził to, używając wobec niej określenia „issa”. Jednocześnie wtedy też po raz pierwszy określił siebie mianem „is”. W spotkaniu z taką samą w naturze, a jednak inną osobą, poznał nie tylko to, kim jest ona, ale też to, kim jest on sam. Nie jest już tylko człowiekiem („adamem”), ale jest człowiekiem-mężczyzną. A ona jest nie tylko człowiekiem, ale jest człowiekiem-kobietą. Tym razem jednak nie chodziło już tylko o rodzaj męski i żeński w aspekcie fizycznym i fizjologicznym (jak w rozdziale pierwszym Księgi Rodzaju). Tu pojawiły się pojęcia dotyczące płciowości, ale bardziej w znaczeniu społecznym i psychologicznym. Objawia się tu męskość, która jest odkrywana i przeżywana w kontekście zetknięcia z kobiecością, i kobiecość rozkwitająca w kontekście dobrze pojmowanej męskości.

W całej tej niezwykłej historii niewątpliwym i wartym podkreślenia faktem jest, że to on, „is”, mężczyzna, został stworzony przez Boga jako pierwszy. On dostał zadanie i prawo. I on otrzymał związaną z tym odpowiedzialność czuwania nad przestrzeganiem tego prawa. Ona, „issa”, została wzięta z niego. Zbudowana z niego. Byli jednej natury, a jednak różni. Razem stworzyli swoisty „komplet”, przedziwną całość złożoną z dwóch elementów. Ona stała się jego uzupełnieniem, przedłużeniem, dopełnieniem. Miała to, czego on nie miał, a czego potrzebował. Była jego odpowiednią pomocą! Była wzięta z jego żebra, z jego boku. I to jest obraz zaplanowanego dla niej miejsca w jego życiu: blisko serca i pod osłoną jego ramienia. Jednocześnie to ona może stanowić dla niego wsparcie, gdy zajdzie potrzeba. I tak, razem, w atmosferze Bożego błogosławieństwa będą mogli realizować to, co Bóg przeznaczył dla ludzkości.

PYTANIA:

1. Jakie znaczenie może mieć fakt, że Bóg osobiście i oficjalnie przyprowadził kobietę do mężczyzny?

2. Jakie znaczenie może mieć fakt, że mężczyzna „nazwał” kobietę (i siebie przy okazji też)?

3. Z którymi spostrzeżeniami płynącymi z naszych rozważań jest Ci się trudno pogodzić, wywołują w Tobie sprzeciw lub niechęć, a które z nich są dla Ciebie przyjemne, dają Ci nadzieję, zaciekawiają, cieszą? Dlaczego?

4. Przy czyim boku i sercu jesteś? Co to dla Ciebie znaczy?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,24-25).

Na zakończenie szczegółowego opisu stworzenia człowieka jako mężczyzny i kobiety zostaje wypowiedziane przez natchnionego autora to podsumowujące stwierdzenie o niezwykłej doniosłości.

Przede wszystkim komunikuje ono, że w związku z tym, co i jak się stało, ustanowiony został pewien standard. Zawiera on podstawowe wskazania dla związku kobiety i mężczyzny, który potem zostanie nazwany małżeństwem. Dowiadujemy się, że u jego podstawy leżą trzy elementy: opuszczenie, połączenie się i stanie się jednym ciałem.

Opuszczenie odnosi się do wyjścia ze ścisłej i bezpośredniej zależności od ojca i matki. Nie oznacza porzucenia i zapomnienia rodziców, ale zmianę relacji z nimi na rzecz nowo powstającej relacji małżeńskiej. Słowa zapisane przez natchnionego autora wskazują na mężczyznę jako inicjatora działań. To on ma opuścić ojca i matkę. Musi to zrobić także kobieta, by nowy związek realnie zaistniał, ale to mężczyzna jest wskazany jako ten, który robi pierwszy krok, ten, który daje przykład, jako ten, który „staje na czele”. Oczywiście pierwsi ludzie nie mieli swoich ludzkich rodziców, których mieliby opuścić, wyszli bowiem bezpośrednio spod stwórczej ręki Boga, który dał im życie. Jednak teraz, pozostając oczywiście nadal w bliskiej i serdecznej relacji z Nim, już we dwoje, razem, w swojej nowej, szczególnej relacji, mieli wykonywać zlecone im przez Boga zadania i być za nie odpowiedzialni.

Kolejnym niezbędnym elementem jest połączenie, kiedy to mężczyzna łączy się ze swoją żoną. W języku hebrajskim jest tu określenie „ze swoją kobietą”. Ciekawe, że nie łączy się on z jakąkolwiek kobietą, ale ze „swoją kobietą”, czyli z tą, którą przyjmuje oficjalnie z rąk Boga i która teraz, wchodząc z nim w specjalną relację, staje się „jego kobietą”, czyli żoną. W trakcie naszych dalszych spotkań z bohaterkami Biblii zobaczymy, że to połączenie dokonuje się w ich pierwszym akcie seksualnym, którego znaczenie niestety zazwyczaj bywa nierozumiane i niedoceniane. I warto zauważyć, że – co nie jest bez znaczenia – towarzyszy temu znak krwi (jak przy zawieraniu przymierza)!

To połączenie doprowadza w efekcie do powstania „jednego ciała” – niezwykłego związku złożonego z dwóch osób tożsamych w naturze, a odmiennych w płci, które od tej pory stanowią nowy organizm, owo „jedno ciało”. Nie zlewają się one ze sobą jak dwie krople wody, nie zatracają swojej tożsamości. Przeciwnie, w pełni ją zachowują i dzięki temu dopełniają się wzajemnie. Cechą charakterystyczną tego „jednego ciała” jest, że osoby, które je tworzą, w założeniu są przed sobą wzajemnie „nagie”, przejrzyste, transparentne, otwarte, dostępne dla siebie, niemające przed sobą tajemnic, barier, niczego do ukrycia. Są razem w pełnej harmonii. Tworzą niesamowity zespół.

I taki był i pozostaje Boży zamysł dla małżeństwa: mężczyzna i kobieta, razem, we dwoje, tworząc jedność, mają iść przez życie, z Bożym błogosławieństwem, zaludniając ziemię i czyniąc ją sobie poddaną.

Na niezwykłą doniosłość zdania, do którego się tu odnosimy: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem, wskazuje fakt, że jest ono jeszcze trzykrotnie powtórzone na kartach Nowego Testamentu. Dwa razy pojawia się w Ewangeliach, kiedy to cytuje je Pan Jezus. W rozmowie z faryzeuszami chcącymi wystawić Go na próbę i pytającymi o możliwość oddalenia żony, na co przyzwalało prawo Mojżeszowe, odpowiedział:

Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam (Mojżesz) to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela (Mk 10,5-9).

oraz

«Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę?» I rzekł: «Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela» (Mt 19,4-6).

Pan Jezus wskazał w ten sposób i na nierozerwalność małżeństwa, i na niezmienność Bożego zamysłu względem niego. Ale dlaczego tak właśnie ma być? Z odpowiedzią spieszy św. Paweł.

W Liście do Efezjan także przytacza wspomniane słowa: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem (Ef 5,31). A zaraz potem pisze jedne z najdonioślejszych słów dotyczących Bożego zamysłu względem małżeństwa: Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła (Ef 5,32).

Są to słowa, które powinny wywoływać ciarki na całym naszym ciele! Tych kilka zaledwie słów niesie bowiem nieprawdopodobne przesłanie i odsłania wielką Bożą tajemnicę. Tajemnicę małżeństwa – tego, czym ono jest w swojej najgłębszej istocie. Ten niezwykły związek mężczyzny i kobiety w zamyśle Bożym od samego początku miał i nadal ma nieść przesłanie o niezwykłej relacji, jaka była zaplanowana przez Boga dla Jego Syna i dla Kościoła.

Umiłowany Syn Boży miał pewnego dnia opuścić niebiański dom swojego Ojca, przyjść na ziemię po Kościół – swoją Ukochaną, z którą łączy się Nowym Przymierzem, tak, by stanowić z nią jedno ciało – nierozerwalnie i na zawsze.

W języku greckim, w którym został napisany Nowy Testament, słowo „Kościół” to „Ecclesia”. Jest ono rodzaju żeńskiego, podobnie jak w większości języków świata. I nie oznacza budynku czy instytucji, ale „społeczność wywołanych”, czyli ogół wszystkich tych, którzy odpowiedzieli „tak” Synowi Bożemu i zdecydowali się należeć do Niego. Innymi słowy, Kościół to Ukochana Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. To ci, którzy zdecydowali się opuścić świat z jego wartościami, połączyć się z Nim i stać się z Nim Jednym Ciałem. Św. Paweł napisał słowa kierowane do członków Kościoła: Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa... (1 Kor 12,27a) oraz On (Chrystus) jest Głową Ciała – Kościoła (Kol 1,18a).

Co więcej, ta Ukochana w pewnym sensie wydobyta została z Jego boku, gdy wypłynęła woda i krew Nowego Przymierza. A Duch Boży zbudował ją (i nadal buduje) jako Bożą Świątynię. Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (1 Kor 3,16) – zapyta św. Paweł.

Tak więc być może właśnie dlatego człowiek stworzony został mężczyzną i kobietą, Ukochanym i Ukochaną, by od zarania zapowiadać, obwieszczać, manifestować wszelkiemu stworzeniu wielki Boży zamysł, który miał się wypełnić w relacji i zjednoczeniu Chrystusa i Kościoła? Dla realizacji tego zamysłu Chrystus był przeznaczony jeszcze przed założeniem świata. Św. Paweł napisze w Liście do Efezjan: W Nim (w Chrystusie) bowiem wybrał nas przed założeniem świata... (Ef 1,4a), a św. Piotr zwróci się do wierzących w Chrystusa: ...zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy. On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach objawił się ze względu na was (1 P 1,18-20).

Czy dostrzegasz, jak wielka jest ranga i znaczenie małżeństwa? Także Twojego! Tak, ono w zamyśle Bożym niesie w sobie obraz relacji Chrystusa i Kościoła. Realizację wielkiego Bożego zamysłu dla ludzkości. Wiele się jednak musi jeszcze wydarzyć, by wszystkie klocki w układance znalazły się na swoim miejscu. A szczególnie ważnym wydarzeniem w rodzącej się historii będzie to, w którym udział miała nasza bohaterka. Jednocześnie wszystko to komunikuje, że dramatyczne wydarzenia, które wkrótce nastąpią przy jej udziale, nie były zaskoczeniem dla Boga. On nie tylko był ich świadom, lecz wręcz wplótł je w realizację swojego odwiecznego planu. Tak, to wszystko, co się wydarzyło, było przez Boga przewidziane, jeszcze nawet zanim stworzony został świat. Dla Boga nie ma nic zaskakującego... Nie są to sprawy łatwe do ogarnięcia przez nasze umysły, ale czy nie są ekscytujące?

PYTANIA:

1. Jakie emocje i refleksje wywołują w Tobie zagadnienia, które rozważaliśmy?

2. Z którymi wnioskami płynącymi z naszych rozważań jest Ci się trudno pogodzić albo wywołują w Tobie sprzeciw lub niechęć, a które są dla Ciebie przyjemne, dają Ci nadzieję, zaciekawiają Cię, cieszą? Dlaczego?

3. Jak może zmienić się Twoje podejście do małżeństwa w ogóle, gdy potraktujesz je jako obraz relacji Chrystusa i Kościoła.

4. W jakiej mierze Twoje małżeństwo (o ile jesteś mężatką) realnie odzwierciedla obraz Chrystusa i Kościoła? Jakie płyną stąd dla Ciebie wnioski?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» (Rdz 3,1).

W tym momencie historii nasza bohaterka z całą pewnością jest najpiękniejszą i najbogatszą kobietą na świecie. Nie ma konkurentek. Ma natomiast wszystko, czego tylko można zapragnąć. Mieszka w rajskim ogrodzie. Ma wspaniałe, zdrowe jedzenie, krystalicznie czystą wodę, świeże powietrze. Ogląda przepiękne widoki i słucha śpiewu najwspanialszych ptaków. Może robić sobie wokół szyi kołnierze z (żywych) puchatych lisków, urządzać przejażdżki jaguarem (no, może nie takim na czterech kołach, ale takim na czterech łapach) i loty pterodaktylem. A przede wszystkim ma wspaniałą relację z Bogiem i z mężem. I wtedy pojawia się on. Wąż. Kim naprawdę był?

Wiemy, choć nie od razu, że był to Boży przeciwnik. Nie mamy o nim zbyt wielu informacji, ale w Biblii znajduje się kilka tekstów prorockich, które liczni teologowie i egzegeci biblijni odnoszą właśnie do tej postaci. Dają nam one pewną wiedzę na jego temat, choć oczywiście jest to wiedza ograniczona i uproszczona. Widocznie jednak więcej nie potrzebujemy. Pierwotnie był on najprawdopodobniej wspaniałym Bożym stworzeniem, świetlistym cherubem, który zajmował szczególnie uprzywilejowane i ważne miejsce pośród Bożych stworzeń. Zgodnie z tym, co pisze prorok Ezechiel, mieszkał on w Edenie, ogrodzie Bożym (Ez 28,13). Nie wiemy jednak, czy było to to samo miejsce, które potem zamieszkiwał człowiek czy jakieś inne, ale też niezwykłej piękności i szczególnego przeznaczenia. W każdym razie znajdował się on wysoko w hierarchii bytów. Wiele wskazuje na to, że zbuntował się jednak przeciw Bogu, wypowiedział Mu posłuszeństwo, chcąc sam odbierać chwałę, która należna jest jedynie Bogu. Próbował do buntu wobec Boga skłonić i inne stworzenia, co mu się najwyraźniej udało. Pociągnął za sobą część bytów, zwanych odtąd jego aniołami, aniołami ciemności lub demonami. Gdy na arenie tego konfliktu pojawił się nowy byt, człowiek, przeciwnik Boży najwyraźniej chciał z nim zrobić to samo. Może więc to właśnie przed nim mężczyzna miał strzec ogrodu i nie pozwolić mu się do niego dostać? Dlatego właśnie mocniejsze słowo „strzec”, a nie łagodniejsze „doglądać” było tak ważne. Być może też mężczyzna wywiązywał się ze swojego zadania znakomicie. I być może właśnie dlatego Boży przeciwnik musiał użyć podstępu i przebrać się, przybierając postać węża (choć nie wiemy, dlaczego wybrał akurat to przebranie), by dostać się do rajskiego ogrodu. A gdy już to mu się udało, zaangażował w rozmowę kobietę. Dlaczego ją? Czy dlatego, że była bardziej chętna do rozmowy? Czy dlatego, że była „drugim ogniwem” po mężczyźnie? Czy dlatego, że zdawała się bardziej podatna na wpływy? Odpowiedzi na to pytanie może być wiele, ale strategia okazała się słuszna.

Gdzie był mężczyzna, gdy kobieta rozmawiała z wężem? Tego nie wiemy. Może uprawiał ogród, może drzemał pod jednym z drzew... A jak wyglądało spotkanie węża i kobiety? Może najpierw przyglądali się sobie przez chwilę, może patrzyli sobie w oczy? I wreszcie wąż zadał pytanie. Proste pytanie, z pozoru niewinne, a w istocie podstępne i przebiegłe. Zaczęło się od prostego zwrotu: „Czy rzeczywiście...?”. Krótki, niepozorny zwrot, a znaczy tak wiele. Wprowadza niepewność. Wzbudza wątpliwości. Zakłóca spokój. Rozbudza podejrzliwość. Zamieszkuje w sercu.

Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Jeśli tak powiedział, to jaki miał w tym cel? Coś ukrywa, czymś nie chce się podzielić... czegoś nie daje... To aż nie do uwierzenia... Jak może? Naprawdę? Rzeczywiście?... To pytanie pokrętnie i manipulacyjnie użyte godziło w Boga i w wiarygodność Jego Słowa. Podawało w wątpliwość Boże zamiary, Boży charakter... Nasza bohaterka znalazła się w sytuacji, w której ten ktoś wpłynął na jej myśli! Potem będą już tylko tego konsekwencje.

Każdego dnia prowadzimy różne rozmowy z różnymi osobami. Długie, krótkie, głębokie, powierzchowne. Czytamy książki, oglądamy telewizję, buszujemy po stronach internetowych, słuchamy radia... Każdego dnia napływa do nas z różnych źródeł wiele informacji. Niosą przesłanie o świecie, o Bogu, o ludziach, o wartościach, o moralności, o nas samych... Często są to informacje niespójne, a nawet sprzeczne ze sobą. W efekcie w naszych głowach powstaje zamęt, w sercach rodzi się niepokój. Czasem nie wiemy już, gdzie jest prawda, co wybrać, czym się kierować, za czym pójść. Coraz częściej pojawia się też pytanie: „Czy rzeczywiście...?”. Jeśli zamierzałyśmy w życiu kierować się Bożymi zasadami, to często zaczynamy podawać je w wątpliwość. Czy rzeczywiście są od Boga? Czy rzeczywiście Bóg tak powiedział? Czy rzeczywiście są słuszne? Czy rzeczywiście warto przy nich trwać? I czy rzeczywiście Bóg istnieje? Czy rzeczywiście jest dobry? Czy rzeczywiście warto Go słuchać? Może lepiej pójść za głosem świata? Za tym, co mówią inni? To przecież muszą być mądrzy ludzie, wykształceni... może jednak posłuchać ich rad i wskazań?

Większość z tego, co dzieje się w naszym życiu, ma początek w głowie. Bodźce i informacje, które do nas docierają, nie są obojętne! Zagnieżdżają się w naszych myślach, kiełkują i wydają owoce w postaci działań. A przecież Bóg dał nam swoje Słowo, byśmy nim się kierowali, by było dla nas drogowskazem. Gdy zaczniemy je podważać, jesteśmy o krok od kłopotów.

PYTANIA:

1. Jak działa na Ciebie pytanie: „Czy rzeczywiście...?”. Wyobraź je sobie zadawane w różnych kontekstach dotyczących Twojego życia.

2. Co lub kto ma obecnie największy wpływ na kształtowanie Twojego myślenia i poglądów na życie?

3. Jak oceniasz rezultaty tego wpływu, jakie widzisz owoce w swoim życiu, sercu, umyśle?

4. Co powinnaś zmienić, w jaki sposób i co konkretnie zrobisz?

TWOJA REFLEKSJA DO ZAPAMIĘTANIA

.

Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli» (Rdz 3,2-3).

W rozmowie z wężem kobieta najpierw próbowała odpowiedzieć na jego pytanie. Zaczęła formułować odpowiedź. To wyglądało trochę tak, jakby broniła Boga. To jednak, co powiedziała wężowi, nie było zgodne z tym, co powiedział Bóg! Początek wprawdzie nie był zły. Tak, mogą jeść owoce z drzew tego ogrodu. Ale potem Słowa Boga zostały wyraźnie zmienione. Bóg nie powiedział: nie wolno wam jeść, tylkonie wolno ci jeść, kierując te słowa do mężczyzny. Bóg też nie wspominał nic o dotykaniu owocu. Za to odnośnie do śmierci stwierdził mocno i stanowczo: niechybnie umrzesz, na pewno umrzesz. Wydawać się może, że to, co powiedziała kobieta, zawierało tylko drobne zmiany w stosunku do słów Boga. Co więcej, część zakazu została nawet zaostrzona w stosunku do tego, co powiedział Bóg, bo dany mężczyźnie zakaz spożycia owocu został tu rozszerzony także na kobietę i na dotykanie owocu. Jednak słowa dotyczące skutku nieposłuszeństwa, czyli śmierci, zabrzmiały lżej, delikatniej, bardziej jako możliwość niż postanowiona i nieodwracalna konsekwencja. To wszystko otworzyło Bożemu przeciwnikowi furtkę do dalszych manipulacji.

Dlaczego kobieta zmieniła słowa Boże? Tego nie wiemy. Bóg rozmawiał z mężczyzną. Jej wtedy nie było jeszcze na świecie. Może więc to on sam je zmienił, rozszerzył zakaz i objął nim także ją? A może jednak to ona sama ten zakaz rozszerzyła? Może dlatego, by pokazać swoją lojalność wobec męża? Gotowość dzielenie jego losu? Ale za to lżej, jakby z niedowierzaniem, potraktowana została zapowiedziana konsekwencja śmierci. Tak czy inaczej Boże Słowo zostało zmienione. A zmienione Słowo Boże to takie, do którego coś dodamy, od którego coś odejmiemy, które rozszerzymy, zawęzimy albo przekręcimy. A wtedy to już nie jest Słowo Boże, ale nasze własne, ludzkie. Naszych słów przeciwnik Boży nie ma w poważaniu, natomiast wykorzystuje je jako drogę do zwiedzenia nas. Ważne jest więc, by znać Słowo Boże dokładnie!!! Dlatego:

1. Poznawaj je osobiście.

Nie czekaj, aż ktoś Ci przeczyta jego fragment, opowie i wyjaśni. Nie zrzucaj tej odpowiedzialności na duchownych, na liderów grup, na wykładowców i nauczycieli. Czytaj je osobiście. To nic, że może wydawać się trudne i niezrozumiałe. Gdy przyjdzie czas – zrozumiesz. Niech nie będzie dnia, w którym nie przeczytasz choć małego fragmentu Pisma Świętego.

2. Nie zmieniaj go i jego znaczeń.

Czytaj Słowo Boże dokładnie i nic do przeczytanych słów nie dodawaj i nic z nich nie ujmuj. Nie wyjmuj też wersetów ani fragmentów z kontekstu. Jeśli znajdujesz jakieś polecenie lub obietnicę, przeczytaj, do kogo jest to skierowane, i zastanów się, czy masz prawo odnieść to do siebie. Gdy Pan Jezus mówi: I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 16,19), to mówi to do Piotra. Gdy poleca uczniom iść na cały świat, by głosić Jego Słowo, to dotyczy to uczniów. Piotrem nie jesteś z pewnością! A uczniem?

Zastanawiaj się też, czy jakiś fragment odnosi się do jakiejś szczególnej, jednostkowej sytuacji (jak siedmiokrotne zanurzanie się Naama, wodza wojsk króla Aramu w Jordanie w celu uzdrowienia z trądu), czy może jest pokazana pewna norma, która też dotyczyć może Ciebie (refleksja Naamana po wyzdrowieniu: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! – 2 Krl 5,15). Wtedy unikniesz rozczarowań, oczekując czegoś, czego Bóg Ci nie obiecał, lub nie korzystając z czegoś, co Bóg przewidział także dla Ciebie.

3. Ucz się na pamięć.

Niech Słowo Boże zamieszka w Twoim sercu i umyśle, niech je przenika i kształtuje. To pomoże Ci rozpoznawać fałszywe przesłania i kroczyć właściwymi drogami.

Nie wiem, ile w tym prawdy, lecz podobno niegdyś kasjerów przygotowywano do pracy w taki sposób, że przez długie godziny zobowiązani byli do obcowania tylko i wyłącznie z prawdziwymi pieniędzmi. Przyglądali się im w świetle i w ciemności. Gnietli banknoty, szeleścili nimi. Wsłuchiwali się w brzęk upadającej monety, badali jej twardość, obracali w palcach. Robili to długo, do znudzenia. A potem od nowa. I od nowa. Znali je już tak dobrze, że gdy podrzucono im fałszywy pieniądz, potrafili go natychmiast odróżnić od prawdziwego. Nie musieli studiować „fałszywek” ani zastanawiać się, czym mogą różnić się od prawdziwych pieniędzy. Fałszerze mają ciągle nowe pomysły. Nie sposób za nimi nadążyć. Natomiast wystarczyło dobrze znać prawdziwe pieniądze, by natychmiast rozpoznać podróbkę.

4. Ufaj mu.

Nie