Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kaprysy przeznaczenia. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
35,90

Kaprysy przeznaczenia. Tom 1 - ebook

Iwo Accardi – pewny siebie playboy oraz następca przywódcy Camorry. Cechują go arogancja i bezwzględność. Delia Rossi – kobieta z charakterem oraz córka capo di tutti capi Cosa Nostry. Nie daje sobą pomiatać i zawsze ma swoje zdanie, nieraz podkreślane odgłosem tłuczonego szkła. Ich historia wydaje się jedną z wielu, jakie spotykają ludzi zmuszonych do zaaranżowanego małżeństwa w mafijnym półświatku. Jednak nikt nie był w stanie przewidzieć kaprysów przeznaczenia, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć. Początkowa niechęć Delii, która za wszelką cenę przeciwstawia się tradycjom panującym w jej konserwatywnym świecie, przeistacza się w szansę na życie we dwoje. Niestety nie trwa to długo, a ich rzeczywistość szybko wali się jak domek z kart. Zarówno Iwo, jak i Delia będą musieli zmierzyć się z konsekwencjami przeszłości oraz nadchodzącą przyszłością. Czy uda im się być razem? Zdeterminowany Iwo będzie walczył z ich przeznaczeniem czy weźmie pod uwagę nastawienie Delii oraz jej hardość? Co się wydarzy, gdy dwa nieustępliwe i wybuchowe temperamenty zderzą się ze sobą, a wzajemne emocje wybuchną ogniem pożądania? Dodajmy do tego nieodpuszczających wrogów Accardiego, uparcie skrywaną przed Iwem tajemnicę Delii oraz nowego adoratora panny Rossi, a będzie się działo…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-66754-86-7
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

PROLOG

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

Rozdział 11

Rozdział 12

ROZDZIAŁ 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

PodziękowaniaPROLOG

Delia

Rzeczywistość, w jakiej przyszło mi żyć, szybko nauczyła mnie, żeby nie patrzeć na świat przez różowe okulary. Od zawsze byłam przygotowywana do roli, jaką miałam odegrać, wypełniając swoje przeznaczenie. W moim życiu krew, broń, przemoc, śmierć i walka o władzę były na porządku dziennym. Nie ma dla dziecka bardziej drastycznego doświadczenia niż uświadomienie sobie, że twój ukochany tatuś to ważny i niebezpieczny boss mafii. Ojciec nigdy nie trzymał mnie pod kloszem, więc dobrze wiedziałam, czym się zajmował, gdy nie czytał mi bajek. Otóż to, byłam jedyną córką capo di tutti capi Cosa Nostry. Super, prawda?

Normalnie życie jak z baśni, nie ma co. Mimo wszystko ojciec zawsze był świetnym rodzicem i razem z matką darzyli mnie oraz moich braci miłością, starając się dać nam szczęśliwe dzieciństwo. Nigdy też nie ukrywali tego, jaka czeka nas przyszłość. Jawnie mówili o możliwych zagrożeniach i zasadach panujących w świecie mafii. Tak więc niebezpieczeństwo mogło czyhać na mnie na każdym kroku. Przydzielony mi ochroniarz był moim cieniem, a bracia nauczyli mnie samoobrony i, co najważniejsze, jak obchodzić się z bronią. Lubiłam te zajęcia, bo pomagały mi pohamować na trochę mój wybuchowy charakterek poprzez potrzebę koncentracji i wysiłek fizyczny. To jedyny plus mojej sytuacji, a przechodząc do minusów, najgorsze były dla mnie dwie rzeczy.

Mianowicie zasada nadrzędności mężczyzny nad kobietą. Najpierw taka szczęściara podlega ojcu, a następnie mężowi. No właśnie, mężowi… i to oczywiście najlepiej takiemu, którego wybierze ci tatulek; w dodatku ze względów „biznesowych”, a nie jakichś tam miłostek. Miłość małżeńska? W ogóle niepotrzebne określenie w słowniku mafii. Jeśli się wam uda i uczucie przyjdzie z czasem, tak jak u moich rodziców, to macie fart.

Z kolei wracając do określenia „podporządkowania” kobiety, oznacza to mniej więcej tyle, że biedaczka ma być posłuszna, nie wyrażać swojego zdania bez pozwolenia, a za każdą niesubordynację może ponieść srogą karę. Tu możliwości jest wiele: od pobicia, przez tortury, do zabójstwa. Krótko mówiąc, co tylko wspaniały mężulek sobie umyśli. Masz być potulną i cichą ozdobą swojego męża, który, jeśli będzie miał kaprys, może cię nawet wtrącić do lochu. Gdyby takowy oczywiście posiadał, ale kto tam wie jakim psychopatą będzie dochodowa partia wybrana dla ciebie.

Do tego o kontynuacji edukacji po szkole średniej możesz zapomnieć. Nieważne, że wyłącznie ona daje ci namiastkę normalności. Dalsza nauka? Po cholerę! W końcu do bycia milczącym atrybutem, rozkładającym nogi na polecenie męża, dyplom wyższej uczelni nie jest potrzebny.

Cały czas sądzę, że te zasady ustanowili faceci z niskim poczuciem wartości i małymi penisami, w obawie przed tym, że kobiety mogłyby osiągnąć więcej od nich. Zapewne nie byłoby to zbyt trudne. A jeśli przewyższałyby ich inteligencją, mogłyby jeszcze stanąć po przeciwnej stronie. W ten oto sposób szczęściary, którym było dane ukończyć studia za przyzwoleniem ojca bądź męża, mogłam policzyć na palcach. Wraz z wiekiem doszłam do wniosku, że wynikało to ze strachu, że żona mogłaby być mądrzejszą stroną w małżeństwie, co było w zasadzie nawet niedopuszczalne. Tyle na temat mojej rzeczywistości. Po prostu cud-miód.

Jednak – jak się pewnie można domyślić – mnie wcale nie cechowało łagodne usposobienie, a o potulności nie było mowy. Charakterek to miałam i nadal mam, co przysporzyło moim rodzicom problemów – zwłaszcza ojcu – w czasie mojego nastoletniego życia. Ale hellllooooł, chyba nie ma się co dziwić? W końcu kiedy nastolatka orientuje się, że jej życie to jeden wielki teatr, a jej przeznaczenie to odegranie spektaklu, którego poszczególne akty są przed nią odkrywane w najmniej spodziewanych chwilach, to chyba normalne, że furia ją zalewa. Przecież każdego by kurwica wzięła, a latające wazony i talerze byłyby tylko skutkiem ubocznym.

Nie moja wina, że gosposia musiała na bieżąco uzupełniać braki w zastawach, bo „trochę” przerzedziłam ich szeregi. Jeszcze raz powtarzam: nie moja wina! Nie trzeba było mi mówić: „Delia, nie możesz studiować, bo to wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem, dziecko drogie”, a później dolewać oliwy do ognia i dodawać: „Poza tym w tym wieku to już będziesz ślub planowała, a nie tam uczelnię wybierała. Osiemnaście lat to idealny czas na zamążpójście”. Widzicie? Siła wyższa! Kieliszki, talerze roztrzaskiwały się o ściany, nawet nie wiem kiedy, a ich odgłosom towarzyszyły moje wrzaski. Mniej więcej w ten sposób wyglądała moja komunikacja z ojcem na temat mojej dalszej edukacji i konieczności zawarcia małżeństwa. On oznajmiał, ja wrzeszczałam i rzucałam przedmiotami, po czym biegłam do siebie, siejąc po drodze spustoszenie, a na koniec trzaskałam drzwiami. I tak w kółko, od nowa.

Miałam to szczęście, że byłam oczkiem w głowie tatusia i jedyną córką, więc miał do mnie słabość. Pozwalał mi na o wiele więcej, niż było dopuszczalne w naszym pojebanym świecie. Początkowo, zawsze stanowczy, ulegał całkowicie lub częściowo moim prośbom. Do tego wiele rzeczy uchodziło mi na sucho. Co by na to powiedział mafijny światek? Skandal, karygodne, wstyd, bla, bla, bla… ale tatę to nie interesowało. Jako capo di tutti capi Cosa Nostry miał potężną władzę i wysoką pozycję. Mógł sobie pozwolić na pewne „fanaberie”. Nie obawiał się przeciwników ani wypowiedzenia wojny. Nikt nie był w stanie zagrozić jego stanowisku. Każdy, kto podważał jego decyzje, kończył na OIOM-ie lub od razu w kostnicy.

Byłam strasznie uparta, a ojciec w najważniejszych sprawach chciał być bezkompromisowy. Tak więc dopiero dwa miesiące i sześć ton tłuczonego szkła później spróbował podjąć ze mną konstruktywne negocjacje. Wątpiłam w to, że nagle zmiękło mu serce na moją krzywdę. Bardziej obstawiałam, że miał dość chrupania ceramiki pod butami i ciągłych remontów. Tu szpachlowanie, tam malowanie, a gdzie indziej wymiana szyby w oknie, bo trochę mi się ręka omsknęła. Ups, każdemu może się zdarzyć.

W ten sposób dwa miesiące przed moimi siedemnastymi urodzinami doszliśmy z tatą do kilku kompromisów odnośnie do mojej przyszłości. Nie żebym skakała z radości, ale brałam, co się dało. Już mocniej nie przeginałam, wiedząc, że żadnej dziewczynie w mojej sytuacji nie dawano takich forów. No więc tadam: mogłam studiować. Hurrrra! Ale pod pewnymi warunkami.

Otóż: będę studiować prawo; bo dobry i zaufany adwokat jest na wagę złota. Na renomowanej uczelni, ale nie za daleko od domu, żadnego akademika i oczywiście ochroniarz jedzie ze mną. I teraz najlepsze! Czujecie ten sarkazm? Czego ten mój tatulek nie wymyśli! W głowie się nie mieści. Po prostu można wyjść z siebie i stanąć obok. Ostatnim i decydującym warunkiem było poddawanie się co trzy miesiące badaniu ginekologicznemu, żeby mi studenckie życie czasami za bardzo do głowy nie uderzyło i „żebyśmy” mieli pewność, że zachowam dziewictwo dla mojego przyszłego męża. Zapewne psychopaty – mówię wam, znam swoje szczęście! Jeszcze bym zaszalała i dała się przelecieć koledze z roku, a nie dopiero obcemu facetowi, który wsunie mi obrączkę na palec. Boże broń, jakbym śmiała! Zaciskałam z całej siły pięści i usta, bo wszystko we mnie aż się rwało, żeby się przeciwstawić, ale udało mi się ograniczyć do przewracania oczami.

OK, temat nauki odhaczyliśmy. Pora na temat małżeństwa. To dopiero twardy orzech do zgryzienia. Po wielu trudach uzgodniliśmy, że męża wybiorę sama spośród kilku kandydatów wskazanych przez ojca. Przyszłego pana młodego mam prawo poznać kilka miesięcy przed ślubem, tak, żebym nie wyszła za obcego gościa z ulicy. Dodatkowym warunkiem transakcji, czyli mojego małżeństwa, ma być obowiązek szanowania mnie przez męża i zakaz traktowania jak pustej lali, co określiliśmy jako rozsądne równouprawnienie. Całkowity precedens. Rzecz, można powiedzieć, niemożliwa w tym świecie, ale, jak już wspomniałam, tatulek ma to w głębokim poważaniu. Wie, że i tak będzie górą, a inni przywódcy będą się przepychać, żebym wyszła za ich pierworodnych. Oczywiste jest, że niedotrzymanie tych ustaleń będzie skutkować rozwiązaniem umowy i wszczęciem wojny.

Cóż, szału nie ma, ale, jak to mówią, darowanemu koniowi… czy jakoś tak. Ja starałam się przyjąć to na klatę, mając nadzieję, że pomimo całej tej mafijnej otoczki wciąż istnieje szansa, że znajdę swoje szczęśliwe zakończenie. Kto wie, może nawet różowe okulary się przydadzą. Ojciec z kolei chyba był najbardziej zadowolony z tego pozornego spokoju, jaki zapanował po naszej rozmowie. Tak czy inaczej zawarliśmy umowę, a ślub miał się odbyć po moich dwudziestych czwartych urodzinach, kiedy to będę mieć dyplom w kieszeni.

Wszystko to dało mi powody do zadowolenia. Cieszyły mnie ustępstwa ojca, ale tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele jeszcze był gotów dla mnie zrobić. Jednak w tamtym momencie żadne z nas nie było świadome, jak kapryśne może okazać się przeznaczenie. Nikt nie przewidział, jaką niespodziankę szykuje nam los.ROZDZIAŁ 1

Delia

Moje pozorne szczęście kwitło w najlepsze. Niedługo miałam rozpocząć czwarty rok na studiach, ciesząc się chwilą i nie myśląc, co mnie czeka po odebraniu dyplomu.

Zanim udało mi się wrócić do nauki, poznałam Iwa… Było to niezobowiązujące spotkanie podczas letniej przerwy, którą spędzałam w domu. Widywaliśmy się od czasu do czasu w większym gronie. Coś nawet zaczęło iskrzyć, ale nie przywiązywałam do tego wagi. Jednak sytuacja zmieniła się trzy tygodnie przed moim powrotem na uczelnię…

– Delia, skarbie, napij się ze mną kawy na tarasie – odzywa się ojciec, wyłaniając się zza rogu, całkowicie mnie tym zaskakując, kiedy idę zamyślona korytarzem, wybierając się na poranny jogging.

– Jezu, tatku, nie strasz mnie tak! Nie słyszałam cię. Poza tym nie spodziewałam się nikogo w tej części domu o piątej trzydzieści. A ty wyskakujesz zza rogu jak diabeł z pudełka!

– Och, nie dramatyzuj, dziecko, nie sądziłem, że tak cię wystraszę, ale w takim razie może wolisz melisę zamiast kawy? Idziemy?

– Jasne. Jednak zostanę przy kawie. Czy coś się stało? Dobrze się czujesz?

Zmartwiło mnie jego zainteresowanie moją osobą o tak wczesnej porze, w dodatku wyglądało to tak, jakby na mnie czekał.

– Maleńka, za chwilę znowu uciekniesz mi do szkoły, a dziwisz się, że chcę spędzić z tobą trochę czasu i napić się kawy? – pyta niby normalnie, ale coś w jego postawie sprawia, że odnoszę wrażenie, iż jest w tym drugie dno.

– W takim razie prowadź. Dam ci się nacieszyć moim towarzystwem, żebyś się za szybko za mną nie stęsknił, jak wyjadę. – Uśmiecham się i idę za nim.

Siadamy w wygodnych fotelach na tarasie z tyłu domu, mając widok na ogromny i piękny ogród. Wokół unosi się zapach świeżo parzonej kawy, a ja na chwilę się wyłączam, zapatrzona na miejsce, gdzie ogród schodzi się z brzegiem zatoki, nad którą wschodzi słońce.

Przerywa mi chrząknięcie taty, skutecznie przywracając do rzeczywistości.

– Dobrze spędziłaś wakacje w domu? Nacieszyłaś się znajomymi?

– Owszem. Cieszę się z powrotu na uczelnię, bo lubię zajęcia i tęsknię za moją przyjaciółką Bellą. Jednak będzie mi trochę żal opuszczać dom.

– Tylko trochę? Auć, to zabolało, skarbie. – Śmieje się ojciec, popijając kawę.

– Nie przesadzaj. Wiesz, że studia to dla mnie namiastka normalnego życia, tak odmiennego od naszej codzienności. Muszę korzystać z tej iluzji, dopóki trwa, bo za dwa lata się skończy.

– No tak – stwierdza, po czym robi krótką przerwę, jakby potrzebował dobrać odpowiednie słowa. – Wracając do wakacji, słyszałem, że spędziłaś sporo czasu ze swoim bratem. Emilio mówił, że zabierał cię ze sobą na jakieś imprezy, żebyś poznała nowych ludzi, a nie siedziała tylko z Zitą i Paolą, narzekając na wasz los.

Rzeczywiście, mój brat uznał, że powinnam wyściubić nos z mojej niedoli i trochę się rozerwać. Oczywiście w granicach rozsądku, co oznaczało zabawę pod jego czujnym okiem. Uważał, że wspólne biadolenie z moimi przyjaciółkami z dzieciństwa niewiele mi da, a co najwyżej wpędzi w dołek. Tak się składało, że żadnej z nich ojcowie nie pozwolili na studiowanie. Zita była mężatką od roku, a Paola zajmowała się projektowaniem i robiła szał w świecie mody. Jednak jej tatko cały czas szukał jej odpowiedniego męża, na którym zrobi najlepszy interes. Na jej szczęście nie mógł się zdecydować, ale ona żyła w strachu, że może to nastąpić w każdej chwili.

Była w podobnej sytuacji do mnie, chociaż ja przynajmniej mogłam sama zdecydować, który z zaproponowanych przez ojca buców będzie spał przez resztę życia w moim łóżku. Co prawda od naszej rozmowy kilka lat temu w ogóle o żadnym nie wspominał, a ja będąc z dala od domu, całkowicie odsuwałam od siebie tę myśli. Jednak tu, na miejscu, nie tak łatwo było mi o tym zapomnieć, dlatego razem z Paolą psioczyłyśmy na to, co nas czeka, i wspólnie użalałyśmy się nad Zitą, która już doczekała się zaszczytu małżeństwa.

– Tak, zgadza się. Nie żałuję, mogłam spędzić z nim trochę czasu i do tego pozwalałeś opuszczać mi dom bez obstawy przyzwoitek. Dzięki temu też poznałam Elvirę, z którą się świetnie dogaduję. Jej też udało się podjąć naukę na uczelni, więc możemy razem ponarzekać na wykładowców. – Śmieję się.

Naprawdę ją polubiłam i znalazłyśmy wspólny język, omijając temat naszego półświatka.

– Wiesz, córcia, że jak tylko jakiś idiota będzie ci robił problemy, możesz od razu do mnie dzwonić, a ja się wszystkim zajmę. – Przybiera poważny wyraz twarzy.

– Przestań, nie będę przecież do ciebie biegać z każdym niezdanym egzaminem. Sama dam sobie radę i pokażę, na co mnie stać. Poza tym wolę nie mieć żadnego docenta na sumieniu, bo jak cię nie posłucha, to skończy z kulką pośrodku czoła. – Nie mogę się powstrzymać i przewracam oczami.

– Jak tam sobie chcesz, ale pamiętaj, że zawsze masz taką opcję. Wierz mi, mają takie miękkie jaja, że sama perswazja by wystarczyła.

Znowu przewracam oczami, inaczej się po prostu nie da.

– Elvira, mówisz. Czy to nie córka Floriana Accardiego? – zmienia temat.

– Możliwe, ale nie jestem pewna. Nie poruszałyśmy drażliwych kwestii. – Patrzę na niego znacząco.

– A czy poznałaś jej rodzeństwo? Z tego, co wiem, twój brat utrzymuje kontakt z dwojgiem jej braci.

– Elvira przedstawiła mi wyłącznie jednego. Ma na imię Iwo. Drugiego może poznałam, ale nie wspominała o pokrewieństwie z jeszcze którymś z chłopaków. – Wzruszam ramionami i biorę się do picia mojej kawy z dużą ilością mleka.

– Poznałaś Iwa? – Ojciec unosi brwi, na co ja tylko kiwam głową, zbyt zajęta moim pysznym nektarem. – I co o nim sądzisz? – dopytuje się.

Siada wygodnie, po czym zakłada kostkę jednej nogi na drugą nogę i gładzi się ręką po brodzie, wlepiając we mnie intensywne spojrzenie.

Prawie krztuszę się pitą kawą, która przestaje mi smakować. Po tym pytaniu już wiem, że coś jest nie tak, i robię się czujna. Nabieram przekonania, iż od początku się nie myliłam i nie jest to zwykła pogawędka ojca z córką. Coś tu śmierdziało i to bardzo. Doskonale wiedziałam, że na pewno nie spodoba mi się kierunek, w jakim potoczy się ta rozmowa.

A dzień miał być taki piękny…

– Nie wiem, nie znam go za dobrze – gram na zwłokę i za żadne skarby świata nie przyznam się, że nawet mi się spodobał. – Trochę rozmawialiśmy i kilka razy zatańczyliśmy, ale nie jest to relacja, na podstawie której mogłabym wysnuć konkretne osądy – ostrożnie rozgrywam temat, bo z góry wyczuwam uknuty tu spisek.

– Cóż, radzę ci jednak, żebyś doszła do jakichś wniosków w tej kwestii i to szybko. Jeśli twoja opinia będzie pozytywna, za tydzień, w sobotę odbędą się wasze zaręczyny – rzuca nonszalancko, jakby nie zrzucił właśnie bomby, która rozpieprzyła mnie na łopatki.

– Co? – pytam jak głupia, bo mózg jeszcze nie ogarnął natłoku myśli, nie mogąc się zdecydować, co pierwsze chce powiedzieć.

– Skarbie, to, co słyszałaś. Sama miałaś wybrać męża, a to mój pierwszy kandydat. Jest pierworodnym synem bossa Camorry, a przymierze z nimi wiele by nam dało, ale tak jak obiecałem, ostatnie słowo należy do ciebie. – Uśmiecha się potulnie.

– Ty chyba żartujesz! Ściągasz mnie tu pod byle pretekstem, a później jak gdyby nigdy nic rzucasz, że mam się za tydzień zaręczyć! – krzyczę, natychmiast podnosząc się z fotela.

– Uspokój się – mówi spokojnie, a mnie krew zalewa. – Wolałem cię najpierw delikatnie podpytać.

– W głowie się nie mieści! – I buch! dzbanek z kawą ląduje na płytkach tarasu, a ojciec siedzi jakby to nie robiło na nim żadnego wrażenia. – Jak możesz być takim… – z tej furii brakuje mi słów – zimnym draniem dla własnej córki! – Filiżanka dołącza do dzbanka na podłodze. – Nie mogę z tobą rozmawiać! Nawet nie chcę na ciebie patrzeć! – wrzeszczę, po czym obracam się na pięcie i już mnie nie ma.

Prędko zmierzam do wyjścia. Muszę się stąd ewakuować, zanim rozpierdolę ten dom w drobny mak. Zaręczyny? Szybka decyzja? Chybaby się tatusiowi wycieczka do psychiatryka w jedną stronę przydała. Jestem prawie przy drzwiach, gdy ojciec chwyta mnie za łokieć i obraca w swoim kierunku.

– Nie jesteś nastolatką i pora zacząć się zachowywać, jak na dorosłą przystało – syczy mi prosto w twarz. – Nie testuj mojej cierpliwości, dziecko. Tu nie ma miejsca na twoje fochy. Miałaś wybrać, więc decyduj. Masz czas do jutra rana. Jeśli się zgodzisz, przyjęcie odbędzie się dokładnie za tydzień, a jak nie, to niezwłocznie zabieram się do poszukiwania zastępstwa dla Iwa. Pamiętaj, ja wywiązuję się z mojej części umowy, ale jeśli ty zaczniesz się migać, to ją unieważnię, a ty podzielisz los wszystkich innych kobiet w tym świecie! – podnosi głos.

– Ale umawialiśmy się, że poznam mojego męża dużo wcześniej, żeby nie był dla mnie kimś zupełnie obcym – dukam, bo ojciec nadal trzyma mnie za rękę i zachowuje się jak nie on.

Nie poznaję go. Często się unosił, ale nigdy w ten sposób.

– Zgadza się. Przed ślubem. A do tego momentu zostało wam dużo czasu na poznawanie się. W przypadku Iwa masz ten przywilej, że spędziłaś z nim trochę czasu przed podjęciem decyzji o zaręczynach. – Patrzy mi jeszcze przez chwilę w oczy, po czym dodaje: – Z następnym możesz nie mieć takiej szansy. – Puszcza mnie i odchodzi, a ja stoję jak wmurowana z rozdziawionymi ustami. – Pamiętaj! Jutro chcę znać twoją odpowiedź. Lepiej się dobrze zastanów. Wiele ci pobłażałem, ale widzę, że za dużo i pora z tym skończyć – rzuca na odchodnym i znika za drzwiami.ROZDZIAŁ 2

Delia

Jeszcze przez chwilę stoję całkowicie zmrożona takim obrotem sytuacji. Ojciec… on nigdy się tak do mnie nie odnosił. Pierwszy raz zachował się jak rasowy boss mafii, mający uczucia swojej córki zupełnie w dupie. Jestem w totalnym szoku, ale strząsam z siebie zamroczenie i wychodzę z domu. Muszę przewietrzyć głowę. Wszystko sobie poukładać, przemyśleć i o ile jest to możliwe, zrozumieć.

Zanim się orientuję, biegnę ile sił w nogach, a po moich policzkach płyną łzy rozmywające mi obraz. Nie ma to dla mnie znaczenia, bo i tak nie zwracam uwagi na otoczenie, a nawet na kierunek, w którym pędzę. Zwykle podczas porannego joggingu skupiam się na oddechu, wyłączeniu myśli oraz relaksie. Dzisiaj dzieje się coś zgoła innego.

Tak jakby bieg mógł pomóc mi uciec od tej popierdolonej sytuacji i zwrócić wolność. Zalewa mnie masa różnych emocji od rozpaczy, przerażenia przez samotność, bezsilność do furii i poczucia zdrady. Na koniec przychodzi coś na kształt zrozumienia. Poszczególne elementy wskakują na swoje miejsce, a ja już wiem, że zbyt heroicznie postrzegałam ustępstwa ojca względem mojego małżeństwa. Od zawsze miał zamiar mnie przehandlować w zamian za lepszy lub gorszy interes, w zależności od tego, na którego wybranka się zgodzę. Tak, wybór niby należał do mnie. Jednak dopiero teraz dociera do mnie, że to decydowanie pomiędzy większym a mniejszym złem. Jak sam zaznaczył, chciałam poznać przyszłego męża przed ślubem, a nie samymi zaręczynami. Miał rację, dokładnie to był mój warunek, i nie sądziłam, że własny tatko będzie mnie chwytał za słówka. On zachował się jak na cholernego mafiosa przystało i wykorzystał moją ówczesną naiwność.

Kiedy rozjaśnia mi się trochę w głowie, zauważam, że odbiegłam spory kawałek od posiadłości, której widzę tylko zarys. Rozglądam się po brzegu zatoki, który mnie tu doprowadził, i widzę skały, na których siadam, chowając twarz w dłoniach. Najgorsze jest uświadomienie sobie faktu, że mój ojciec wcale nie stawia mnie wyżej od swojego biznesu, a mój wiek zobowiązuje go do tego, żeby mnie zaklepał dla jakiegoś mafijnego idioty. Naiwnie sądziłam, że poznam kilku wybranych przez niego chłopaków, aż znajdę takiego, dla którego moje serce zabije mocniej, i będę gotowa razem z nim stawić czoła pieprzonej mafijnej rzeczywistości. Liczyłam, że będę miała czas na spokojne przemyślenie swoich uczuć, a tata będzie szukał kolejnych kandydatów do skutku, aż zadowolona z efektu powiem „tak”. Cóż, teraz wiem, że z tego nic nie będzie.

Co mi pozostało? Wybrać Iwa, którego chociaż w minimalnym stopniu znam, albo odrzucić go i czekać na następnego wybranka. A mam przeczucie, że długo czekać nie będę. Po tym, co powiedział ojciec, domyślam się, że nie da mi szansy na jakiekolwiek zaznajomienie się z potencjalnym narzeczonym i co najwyżej będzie musiała mi starczyć krótka rozmowa oraz ocena wizualna. Jestem też świadoma tego, że im bardziej będę wybredna, tym tata szybciej spełni swoją groźbę i wybierze za mnie.

Biorę kilka głębokich oddechów i analizuję, co będzie lepsze. Jakiś obcy frajer czy podstępny baran, którego już znam. Iwo, starszy ode mnie o pięć lat, to w połowie Włoch, w połowie Hiszpan, a co za tym idzie, jest najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziałam, tym bardziej że jest świetnie zbudowany. Jest idealnie umięśniony, ale bez przesady, jego sylwetka to połączenie twardości mięśni i zwinności potrzebnej w walce wręcz. Nie wygląda jak kulturysta, tylko jak facet, który świadomie dba o własne ciało, a rzeźbę zawdzięcza ćwiczeniom. Nie jestem niska, ale on z tymi swoimi prawie dwoma metrami wzrostu i tak nade mną góruje. Do tego ciemnobrązowe włosy z jaśniejszymi refleksami, krótsze po bokach, a dłuższe u nasady, które zawsze wyglądają jak potargane wiatrem. Ten seksowny nieład powoduje, że jego wygląd jeszcze mocniej rozpala kobietę, bo pragnie ona zatopić w nich palce. W dodatku w tych jego oczach o barwie płynnej czekolady można się zatracić. Z kolei cień zarostu pokrywający jego szczękę dodaje mu drapieżności, przez którą niejedna pragnie z nim zgrzeszyć.

Prawda jest taka, że przy pierwszym spotkaniu pojawiła się między nami chemia, ale zważywszy na nowe fakty, nie jest tak przekonująca.

Gdyby nie zagrywka taty, mogłabym sobie wyobrazić Iwa w roli swojego faceta, ale obecnie dopatruję się w tym zasadzki i zuchwałości. Momentalnie stwierdzam, że już go nie lubię. Wcześniej miałam go za fajnego gościa, z którym dobrze mi się gadało i nawet flirtowało. Nieźle się razem bawiliśmy i nie zwracałam uwagi na spojrzenia, jakie posyłał zapatrzonym w niego kobietom; a tych nie brakowało. Teraz jednak wiem, że jeśli się zgodzę, za tydzień będę miała narzeczonego, który pieprzy wszystko, co ma cycki i waginę – tym bardziej że doszły mnie słuchy na temat jego reputacji playboya. Przecież zgodnie z panującymi zasadami jemu wolno było być męską dziwką, podczas gdy ja muszę zachować dziewictwo i całkowitą wierność temu kutasowi – w przenośni i dosłownie. Znowu zaczyna targać mną wściekłość. Dobrze wiem, że nic mi z niej nie przyjdzie, więc skupiam się na dalszej analizie sytuacji.

Jeśli nie wybiorę Iwa, mogę wpaść z deszczu pod rynnę. Następny wybranek może nie być ani przystojny, ani sympatyczny. Co gorsze, może być dużo starszy od niego i może być jeszcze większym dziwkarzem. Z Iwem chociaż można normalnie porozmawiać i sprawiał wrażenie inteligentnego, błyskotliwego faceta. Odmówić ojcu i liczyć na lepsze rozdanie kart? Czy wybrać Iwa, nacieszyć się czasem, jaki został mi na uczelni, a później pokazać mu swój charakterek i zawalczyć o swoje? Hazard nigdy nie był moją dobrą stroną. Może jak już opadnie moja złość i ustalimy pewne warunki naszej relacji, to jakoś to będzie. Być może damy radę się dogadać? Jeśli powiem „nie”, mogę trafić na jakiegoś mruka, który nie będzie grzeszyć rozumem.

Rozglądam się dookoła i zapatruję na otaczający mnie krajobraz. Wokół panuje przyjemny spokój, w przeciwieństwie do tego, co dzieje się w mojej głowie. W końcu stwierdzam, że nie ma co się nad sobą użalać, bo to i tak nie zmieni rzeczywistości, a ja nie mam zamiaru dać ojcu satysfakcji, pokazując, jak bardzo zdruzgotało mnie to, co powiedział dzisiejszego poranka. Po prostu otworzył mi oczy na to, że mam ograniczenia, których nie przeskoczę, a on jest capo di tutti capi Cosa Nostry – czego szczerze nienawidzę.

Wstaję i wracam do domu. Jestem świadoma, że wyglądam jak gówno, cała opuchnięta od płaczu, z zaczerwienionymi oczami i nosem. W połowie drogi powrotnej zaczynam się zastanawiać, czy moi bracia już wiedzą o zamiarach naszego ojca i decyzji, jaką kazał mi podjąć. Dochodzę do wniosku, że zapewne tak. Fabiano jako najstarszy wiedział pewnie jeszcze przede mną, ale Marco, Oskar i Emilio… I nagle prawda spada na mnie jak grom z jasnego nieba. Emilio nie tylko wiedział wcześniej, ale również brał udział w tym cholernym spisku! To on zabrał mnie na imprezę, na której „przypadkowo” poznałam Iwa. Tak samo na wszystkie inne wypady. Chciał, żebym się trochę rozerwała, akurat! Zdradził moje zaufanie, menda jedna! Skoro on się do tego przyczynił, to reszta braci też o tym wiedziała i żaden nie stanął po mojej stronie ani nawet nie raczył mnie uprzedzić o rewolucji, jaką szykuje dla mnie tatko.

Przecieram oczy i osuszam resztki łez, doprowadzając się do porządku. Znowu bierze mnie kurwica, tym razem na moje pieprzone rodzeństwo. Ja bym za nimi w ogień skoczyła, a oni się na mnie wypieli w tak ważnej dla mnie sprawie! W końcu spędzę z moim mężem resztę smętnego życia! Na fali wściekłości ponownie zaczynam biec, mając w planach rozprawić się z nimi, wygarniając im, co sądzę o nich i ich wielkiej braterskiej miłości. Jaka ze mnie ukochana siostrzyczka, skoro oni nawet nie zachowali jakiejkolwiek lojalności wobec mnie? Jako pierwszego mam zamiar dorwać Emilia, to on najbardziej maczał w tym palce. Sprawdzam godzinę na zegarku i okazuje się, że nie było mnie dobre dwie godziny. Jednak nadal jest na tyle wcześnie, żebym mogła zastać tego zdrajcę w jego apartamencie. Znając jego zwyczaje, ledwie co podniósł się z łóżka. Jeśli jeszcze tego nie zrobił, to ja mu pobudkę urządzę!

Z tą właśnie myślą wbiegam po schodach na piętro, gdzie znajdują się mieszkania moich braciszków.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: