- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.lufą karabinu, z pewnością siniacząc mu ciało, po czym krzyknął po angielsku: - Wracaj do pracy, ty leniwa świnio! Szybko zrozumiałam, że nie wolno mi się śmiać ani w jakikolwiek inny sposób przyciągać uwagi Niemca do jeńców. Strażnik stał na uboczu w niedużej plamie cienia rzucanego przez zmizerniałe drzewko i przyglądał się, jak pracujemy, majstrując bez przerwy przy karabinie i własnym kołnierzyku. Z twarzy lał mu się pot. Nieustannie opędzał się od gza czy komara, a ja żałowałam, że owad go jeszcze nie użarł. Stanowił część zaplecza, nie regularnej armii, i zapewne cieszył się, że pilnuje jeńców wojennych, zamiast walczyć na pierwszej linii frontu. Przypuszczam, że miał świadomość, z jaką łatwością daliby mu radę ci młodzi mężczyźni, gdyby zdecydowali się na taki krok. Jedyne, co ich powstrzymywało, to ten karabin i postawa strażnika. A także fakt, że znajdowali się w sercu Europy okupowanej przez Niemców, skąd tysiące kilometrów dzieliły ich od najbliższego neutralnego kraju. Czułam, że Bill mi się przygląda, kiedy obserwowałam strażnika, lecz nie spojrzałam na niego ani razu. Jeńcy mieli prawo do przerwy obiadowej w południe - wtedy wyjęli z chlebaków cieniuchne kromki pieczywa. Widząc ich znikome racje, matka dała mi gestem znać, abym przyniosła z domu upieczony przez nią wczoraj chleb, zrobione przez nią masło i ser. Zabrałam też piwo - dla strażnika, żeby był zadowolony i przyprowadzał jeńców do nas, zamiast wysyłać ich gdzie indziej. Poczęstowałam go pierwszego i zaraz tego pożałowałam, widząc, ile sera odkroił dla siebie. A mogłam ukryć przed nim gomółkę i wydzielić mu porcję sama. To, co zostało, zaniosłam jeńcom; odpoczywali pod rozłożystym dębem, leżąc lub drzemiąc. Tylko Bill siedział oparty o pień i wodził za mną oczami, gdy kręciłam się od jednego do drugiego, rozdając jedzenie. Mężczyźni ci patrzyli na mnie tak, jakby w życiu nie jedli niczego lepszego. Porcję Billa zachowałam na koniec. Wyszczerzył się do mnie, kiedy się pochyliłam, aby mu podać skromny posiłek, a ja odpowiedziałam uśmiechem. Gdy zerknął na mnie, jego oczy wydały mi się raczej niebieskie niż stalowe, jak wcześniej. Usta miał szerokie, jakby skore do rozciągania się w uśmiechu. Tamtych interesowało tylko jedzenie, które przyniosłam, ale on patrzył mi w oczy. - Robicie tu też chleb i ser? - zapytał powoli i wyraźnie. Próbowałam wykrzesać z siebie nieco angielszczyzny, ubolewając przy tym, że nie uczyłam się pilniej na lekcjach. - Tak, robimy. - Tak dobrego nie kosztowałem od lat. Uśmiechał się do mnie, dopóki nie spuściłam wzroku. Nieczęsto zapominałam języka w buzi, ale brakowało mi angielskich słów. - - wydukałam. Oczy zabłysły mu psotnie. - O tak, lubię, i to bardzo! Żołądek mi się skurczył, wiedziałam bowiem, że nie mówi o serze, ale zdołałam tylko wyrzucić z siebie po czesku: - Nie znasz tu przecież wielu dziewcząt, z którymi mógłbyś mnie porównać. Byłam na siebie zła, że nie potrafię tego powiedzieć po angielsku. Czułam, że Bill odprowadza mnie spojrzeniem, kiedy wracałam do matki. Zanim popołudnie dobiegło końca, większa łąka była cała skoszona, a my ładowaliśmy snopki widłami na wóz drabiniasty. Mnie przypadło w udziale prowadzenie kobyły zaprzężonej do wozu, chociaż klacz była tak nawykła do tej pracy, że właściwie nie potrzebowała instrukcji. Gładziłam ją po chrapach i przynosiłam najsoczystszą trawę. Bez patrzenia wiedziałam, gdzie w danym momencie jest Bill, a to dzięki jego zwyczajowi nucenia i pogwizdywania. Dosłownie aż cały wibrował od melodii. Dzień był upalny do samego końca, a praca męcząca, tak więc jeszcze dwukrotnie odbyłam wędrówkę do domu po zimną wodę do picia. Ilekroć przynosiłam ją jeńcom, zostawiałam sobie Billa na koniec, aby zamienić z nim choć słowo pod czujnym spojrzeniem strażnika. - Jestem Bill - powiedział za którymś razem. - A ty jak masz na imię? - Izabela - odparłam, a on powtórzył moje imię dwukrotnie, z powagą, jakby istotne dla niego było, żeby nie popełnić błędu. - Isabella, Czy to coś oznacza? - zapytał, ja jednak nie umiałam na to odpowiedzieć po angielsku. Wzruszyłam tylko ramionami i pokręciłam głową. - Wydaje mi się, że kiedyś żyła królowa Izabela. Panowała w Hiszpanii. Potrząsnęłam głową w zdziwieniu. - Bill - odezwałam się. - Co znaczy? - Nie wiem. To zdrobnienie od Wilhelm. Był nawet taki król. Wilhelm - Ze smutkiem wskazał swoje zniszczone ubranie. - Ze mnie żaden tam zdobywca. Nie miałam pojęcia, co mówi ani tym bardziej z czego się śmieje, bezgłośnie, żeby nie przyciągnąć uwagi strażnika. Jego radość okazała się jednak na tyle zaraźliwa, że wkrótce i ja cicho chichotałam. Znienacka ogarnęło mnie dojmujące poc
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść historyczna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Kobiece |
Rok publikacji: | 2021 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.