Skomplikowana - Justyna Piec-Głogowska - ebook + książka

Skomplikowana ebook

Piec-Głogowska Justyna

3,6

Opis

Miłość... niby prosta, a jednak tak bardzo Skomplikowana, szczególnie gdy jedna ze stron ma już poważne zobowiązania. Czy taka miłość ma szansę przetrwać i się rozwinąć?

„Paulina w towarzystwie Marcina czuła się szczęśliwa, natomiast w domu zawsze dopadały ją wyrzuty sumienia. Tłumaczyła sobie na różne sposoby, że nic złego nie robi, ale demony moralności tylko czyhały na nią, gdy zaczynała analizować związek z Marcinem.”
Paulina, młoda lekarka, przez przypadek poznaje starszego o 10 lat policjanta. Policjanta czarującego, niezwykle przystojnego, bardzo w niej zakochanego i… żonatego. Czy ich Skomplikowana sytuacja pozwoli im cieszyć się prawdziwą miłością? Czy, mimo stojących na ich drodze trudności, uda im się rozwinąć kiełkujące w nich uczucie? A może wartości, którymi kierują się w życiu i poczucie moralności nie pozwolą im na kontynuowanie tej relacji?

Skomplikowana” to powieść o skomplikowanej znajomości ze skomplikowanym małżeństwem w tle i skomplikowanymi decyzjami, doskonale obrazująca to, jak skomplikowane może być życie...

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 353

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (22 oceny)
9
3
5
2
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KCieminska

Nie polecam

Pierwsze strony to była zapowiedź dobrej historii, która niestety... umarła z nudów. A zakończenie wygląda tak, jakby sama autorka znużona tą historią postanowiła uciąć ją w pół słowa. Nie polecam
10
Kot-Filemon

Nie oderwiesz się od lektury

Spotkanie Pauliny i Marcina było przypadkowe, ale można powiedzieć, że przeznaczenie ich dopadło. Miłość od pierwszego spojrzenia, dopada nas gdy nie spodziewamy się jej kompletnie. Wystarczy tylko moment, chwila spojrzenie na tą osobę i wiesz, że to na nią czekałeś/czekałaś całe życie. Paula i Marcin są jak dwie połówki które się odnalazły, ale zawsze musi być jakieś "ale" jak to w życiu 😉 nie może być prosto i taka też jest ich relacja. Marcin jest starszy o dziesięć lat, ale to akurat nie jest problem, mężczyzna ma rodzinę żonę, synka i drugie dziecko w drodze, Chociaż jego małżeństwo ,od jakiegoś czasu przechodzi poważny kryzys, który wydaje się nie mieć końca. W momencie gdy Paulina dowiaduje się, że Marcin ma żonę i synka ucina znajomość całkowicie, ale mężczyzna nie odpuszcza i cały czas prosi o spotkanie i możliwość wytłumaczenia się. Rozum mówi odpuść, zapomnij ale serce wyrywa się do przystojnego policjanta... Kolejny przypadek, znowu sprawia, że ich drogi się łączą i w tym...
00
Readingcoffeecake
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

"(...) w życiu należy kierować się zasadami, ale tylko wobec tych osób, które również mają zasady,powiedzmy, podobne do twoich." Paulina jest początkującą lekarką, marzy aby zostać lekarzem medycyny sądowej. Cały swój czas poświęca na naukę a w wolnej chwili biega. Jest ambitna, wie czego chce. Jej życie jest uporządkowane, nie ma w nim miejsca na szaleństwo u miłość. Do czasu, gdy na jej drodze staje Marcin, przystojny, starszy o 10 lat policjant. Wystarczyła krótka rozmowa, aby zrodziła się wzajemna fascynacja. Jedno spotkanie, które skomplikowało im życie. Jednak Marcin nie był szczery. Paulina sprawdzając go na portalu społecznościowym szybko odkrywa, że ma żonę i dziecko. Nie chce takiej znajomości lecz Marcin nie daje za wygraną. Tłumaczy, że ich małżeństwo już praktycznie nie istnieje,że żona go nie rozumie, że są jedynie ze względu na syna... Czy Paulina ulegnie?Czy związek budowany na czyimś nieszczęściu ma jakąś szansę?Co z wyrzutami sumienia?Jaką jeszcze tajemnicę ukrywa ...
00
Agnieszka585

Nie polecam

Zapowiadała się fajnie, lekki język i mogłaby być z tego ciekawa historia. A wyszedł jeden wielki gniot. Już po kilkunastu stronach zaczęło się robić coraz słabiej i słabiej i ta tendencja utrzymała się do samego końca książki niestety. Zakończenie fatalne, bez ładu i składu. Już pod koniec byłam pewna, że za chwilę okaże się że będzie kolejna część, ale nie - autorka postanowiła historię nagle uciąć zostawiając wiele wątków bez wyjaśnienia. Bo i po co. Zero szacunku do czytelnika. Nie czuje niedosytu - czuje się zażenowana tą pozycją. Kto to wypuścił? Czy ktoś to czytał przed wydaniem? Grafomaństwo w czystej postaci...Umęczyłam się czytając tą książkę. Główna bohaterka poznaje faceta, szybko okazuje się że on ma żonę. Zanim się zaangażuje stwierdza, że lepiej to zakończyć zanim się rozkręci, niby ma zasady moralne itp. Ucina to, ale na następny już dzień zmienia zdanie. Para spotyka się w zasadzie codziennie, codziennie ze sobą esemesuje także książka wypchana jest ich bezsensownym...
00
magdap91

Nie oderwiesz się od lektury

Mam nadzieje ze będzie dalszy ciąg :)
00

Popularność




Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Marta Stusek, Agnieszka Wójtowicz-Zając

Korekta

Barbara Borszewska, Anna Surendra

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Przemysław Szczepkowski

© Copyright by Borgis 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2022

ISBN 978-83-67036-16-0

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 Warszawatel. +48 (22) 648 12 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Dla trzech mężczyzn:syna Fabiana, męża Roberta i brata Alberta

Podziękowania

Z całego serca pragnę podziękować moim bliskim. Bez Was napisanie tej powieści nie byłoby możliwe.

Dziękuję mojemu synowi Fabianowi. Bez Ciebie ta książka by nie powstała. Kiedy zaczynałam pisać powieść, Ty miałeś niespełna pięć miesięcy. Dziękuję Ci za to, że pozwoliłeś mi pisać tę książkę, którą napisałam dla Ciebie jako przeprosiny, że niekiedy poświęcałam ci za mało czasu. Z każdym dniem utwierdzam się w przekonaniu, że mam wyjątkowego i cudownego syna. Bardzo mocno Cię kocham, synku.

Pragnę podziękować mojemu mężowi Robertowi za miłość, wsparcie, za wiarę, że się uda i za ogromną cierpliwość. Wiem, kochanie, że czasami bywam nieznośna, ale wszystko co robię, robię dla Was – dla Ciebie i naszego syna. Dziękuję Ci za każdy dzień, który mogę spędzić u twego boku. Kocham Cię, mężu.

Dziękuję mojemu bratu Albertowi za zachętę do napisania książki podczas urlopu macierzyńskiego. Dziękuję Ci za motywację do pisania i wiarę w moje marzenia. To od Ciebie wszystko się zaczęło. To Ty mnie namówiłeś i to była najlepsza przygoda w moim życiu. Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham, mój braciszku.

Jestem ogromnie wdzięczna moim rodzicom: mamie Barbarze i tacie Stanisławowi za nieskończoną wiarę we mnie i moje możliwość. Dziękuję wam za miłość i wsparcie, jakim mnie obdarzyliście. Ostatnie trzy lata były dla naszej rodziny trudne, ale wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej. Kocham Cię, mamo, jesteś dla mnie największą bohaterką i najsilniejszą kobietą, jaką znam. Wiele przeszłaś w ostatnim czasie, ale byłaś bardzo dzielna i za to Cię podziwiam. Zawsze byłaś dla mnie przyjaciółką, której mogłam powiedzieć o wszystkim. Tobie, tato, dziękuję za wsparcie i odwagę, aby marzyć. Nie mogłam mieć lepszych rodziców i zawsze będę Was mocno kochała.

Składam gorące podziękowania dla całego zespołu wydawnictwa Borgis. Dziękuję Wam za cierpliwość, wasze zaangażowanie, pomoc, każdą cenną wskazówkę. Pragnę podziękować Wam za życzliwość i pracę na każdym etapie procesu wydawniczego mojej powieści, a przede wszystkim za szansę, jaką od was otrzymałam. Za to, że zobaczyliście w mojej książce coś więcej, niż tylko litery układające się w słowa. Współpraca z Wami to czysta przyjemność.

Dziękuję za to wszystko, co w ostatnim czasie wydarzyło się w moim życiu. Wierzę, że wszystko jest po coś. Czasami to, co nas spotyka w życiu, początkowo wydaje się nam porażką, ale wraz z upływem czasu staje się tak naprawdę początkiem naszego sukcesu.

A na koniec pragnę podziękować wszystkim czytelnikom, którzy zechcą poświęcić swój cenny czas na przeczytanie mojej książki.

PONIEDZIAŁEK23 czerwca 2014

Jeden dzień, który zmienił życie Pauliny. Wywrócił je do góry nogami. To miał być dzień jak co dzień, ale nie był. Paulina wracała z zajęć. Zasiedziała się z profesorem, dyskutując o nowym przypadku. Zresztą jak zawsze. Zajęcia to było coś, co kochała. Przez całe studia należała do koła naukowego medycyny sądowej i z tą dziedziną wiązała przyszłość zawodową. Niestety, tego dnia spóźniła się na autobus.

– Cholera by to wzięła – mruknęła pod nosem Paulina i zerknęła na rozkład jazdy. „Następny autobus za czterdzieści pięć minut. No nie. Nie będę czekała. Nie lubię czekać. Idę pieszo, tym bardziej że i tak nie dam rady dziś pobiegać. To zrobię chociaż porządny spacer. Dotlenię się spalinami” – pomyślała i uśmiechnęła się.

Droga mijała jej nawet szybko. Był ciepły czerwcowy wieczór. Myślała o tym, co będzie robić wieczorem i o planach na następny weekend. Kolega Piotrek chciał zaprosić ją na kawę, ale uznała, że to nie jest najlepszy pomysł. „Piotrek niech pozostanie kolegą, a nie kimś więcej. Lubię go, ale tylko w kategorii dobry kumpel. Fajny z niego chłopak, jednak nie w moim typie”. Z rozmyślania wyrwał ją głos kobiety, która wołała o pomoc. Dziewczyna rozejrzała się i zauważyła, że obok kobiety leży nieprzytomny chłopak. Co sił w nogach pobiegła do nich. Po chwili u jej boku pojawił się mężczyzna.

– Co się stało? – zapytała.

– Nie wiem. Nagle osunął się na ziemię – odpowiedziała przerażona kobieta.

Paulina pochyliła się nad nieprzytomnym chłopakiem. Niestety, nie czuła na swoim policzku przepływu powietrza. „Najprawdopodobniej nie oddycha. Cholera, pewnie się zatrzymał” – pomyślała. Już miała wyjmować telefon z torebki, aby zadzwonić na numer alarmowy, ale usłyszała głos za sobą:

– Pomogę ci, jestem policjantem. Zadzwonię pod sto dwanaście – powiedział nieznajomy mężczyzna.

– OK. Obawiam się, że to NZK – rzuciła.

– NZK?

– Nagłe zatrzymanie krążenia. Musimy rozpocząć masaż serca, ale myślę, że będzie konieczna reanimacja. Dzwoń i powiedz, że na miejscu jest lekarz i niech jak najszybciej przyślą nam zespół – powiedziała i rozpoczęła uciskanie klatki piersiowej chłopaka.

Nieznajomy szybko wezwał pogotowie, a później jej pomagał. Co dwie minuty wymieniali się podczas masażu serca, tak aby ich działanie było jak najbardziej efektywne. Podczas gdy jedna osoba uciskała klatkę piersiową, druga wykonywała wdechy ratownicze. Po kilku minutach z oddali usłyszeli jadącą karetkę. Paulina odetchnęła z ulgą. Z karetki wyskoczył zespół ratunkowy, a dziewczyna rozpoznała tam swojego kolegę ze studiów – Łukasza.

– Cześć, Łukasz. Mamy najprawdopodobniej NZK – powiedziała.

– Ooo, cześć. No nie spodziewałem się ciebie tutaj. To co, pomoże nam pani doktor? – zapytał młody lekarz.

– Pewnie. Przysięga do czegoś zobowiązuje.

Już po chwili założyła rękawiczki i przystąpiła do udzielania pomocy. Konieczna była defibrylacja. Cała akcja trwała dosyć długo, ale udało się przywrócić czynności życiowe chłopakowi. Podczas przygotowywania pacjenta do transportu nieznajomy mężczyzna podszedł do Pauliny i Łukasza, i zapytał:

– I co z chłopakiem?

– Czas pokaże – odpowiedział Łukasz, patrząc w stronę pacjenta. – Dobra robota. Uratowaliście chłopakowi życie.

Paulina spojrzała na nieznajomego i uśmiechnęła się do niego.

– A może jednak anestezjologia zamiast medycyny sądowej? Ratowałabyś życie. To jest satysfakcja, a nie praca z nieboszczykami – powiedział młody lekarz, zwracając się do Pauliny.

– Łukasz, tłumaczyłam ci już.

– Tak, wiem, fascynacja twórczością Simona Becketta. Chcesz być jak doktor Hunter – odpowiedział i zaśmiał się wesoło.

– Już wszystko wiesz. Nawet nie muszę zbytnio się tłumaczyć.

– To może dwie specjalizacje?

– Taaaa, i dwa życia – zaśmiała się.

– Tak zdolna osoba jak ty z pewnością dałaby radę.

– Z pewnością… Już nie przesadzaj. Przeciętniak ze mnie i tyle.

Nieznajomy przysłuchiwał się całej rozmowie, która chwilami przypominała utarczkę słowną, ale widać było, że młodzi darzą się sympatią. „Ale ma poczucie humoru i dystans do siebie” – pomyślał o młodej lekarce. „Niesamowita jest”. Przyglądał się nieznajomej, o której z każdą chwilą wiedział więcej. Była średniego wzrostu niebieskooką blondynką. Bardzo zgrabną. Po chwili usłyszał, że lekarz żegna się z dziewczyną, więc teraz miał okazję z nią porozmawiać.

– Świetna robota. Gratuluję. To od początku. Nazywam się Marcin Kędzierski i, jak już wiesz, jestem policjantem – powiedział z uśmiechem, przyglądając się dziewczynie. Był nią zauroczony.

– Też gratuluję. Jestem Paulina Pietrzykowska i, jak już wiesz, jestem lekarzem – odparła lekko rozbawiona.

– Bardzo mi zaimponowałaś.

– Oj, przestań. Wiesz, taki zawód, a raczej powołanie.

– Powołanie?

– A ty tak nie masz? – zapytała. – Przecież jesteś policjantem.

– Ja nazywam to predyspozycjami – odpowiedział Marcin.

– No, tak. Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie to powołanie. Chociaż muszę przyznać ci rację, że sama chęć niesienia pomocy nie wystarczy, jeżeli człowiek boi się krwi. No, lekarzem to już nie zostanie – stwierdziła i zaczęła się śmiać.

– Więc sama widzisz, że trochę racji mam. Rozumiem, że ty lekarzem zostałaś z powołania.

– Można to tak ująć. Zaczęło się od miłości do biologii, a później do nauk medycznych i tak oto zostałam lekarzem.

– Ale ten twój kolega coś mówił o medycynie sądowej.

– Łukasz namawia mnie na anestezjologię, natomiast ja chcę specjalizować się w medycynie sądowej. Marzę o tym od pierwszego roku studiów.

– To chyba bardzo ciężka specjalizacja?

– Jak każda. – Paulina uśmiechnęła się. – Marzy mi się praca w Zakładzie Medycyny Sądowej. Interesuję się również kryminalistyką. – Po chwili spojrzała na zegarek i stwierdziła:

– Późno już, muszę wracać do domu.

– Może cię odprowadzę? Daleko stąd mieszkasz? – zapytał, skrycie licząc, że Paula się zgodzi.

– W sumie to będzie mi bardzo miło, a poza tym będę czuła się bezpiecznie przy tobie. W końcu jesteś policjantem – zażartowała i dodała: – Mieszkam tu, na Ochocie, a dokładnie przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

– Ale niespodzianka. Ja mieszkam przy Włodarzewskiej.

– To mieszkamy bardzo blisko siebie. Szkoda, że wcześniej się nie spotkaliśmy.

– Szkoda, szkoda, ale nie ma tego złego… Spotkaliśmy się dzisiaj. To co, idziemy?

– Tak. To teraz ty mi opowiedz coś o sobie.

– A co chcesz wiedzieć?

– Wszystko. – Paula zaśmiała się i po chwili dodała: – Użyłeś bardzo podchwytliwego pytania.

– Dlaczego?

– Bo teraz mogę zamęczać cię pytaniami – żartowała. – A uwierz mi, że uwielbiam to robić.

– Specjalistą od przesłuchań to akurat w naszym duecie jestem ja.

– Czyżby?

– Pewnie.

– To się zaraz przekonamy – podpuszczała Paulina.

– Naprawdę oczekujesz tego, że będę zamęczał cię pytaniami? Z przyjemnością to uczynię i nie tylko…

– Co to znaczy „i nie tylko”?

– Nic, nic…

– Ej, coś zasugerowałeś?

– Nic takiego. Wiesz co, tutaj mają dobrą kawę. Może wstąpimy i weźmiemy na wynos? – zaproponował.

– Kawa o tej porze to nie najlepszy pomysł, ale lemoniada to i owszem.

– To idziemy, ale ja płacę.

– O, nie. Ja płacę za siebie – oburzyła się na żarty Paulina i pokazała język Marcinowi, na co on zareagował śmiechem. W tej chwili uświadomiła sobie, że bardzo swobodnie czuje się w jego towarzystwie. Miała wrażenie, jakby znali się od lat, a przecież przypadkiem zetknęli się może godzinę temu. „Ale dziwne uczucie” – pomyślała.

Po kupieniu lemoniady na wynos poszli jeszcze na spacer do pobliskiego parku i cały czas rozmawiali. Marcin był oczarowany nowo poznaną dziewczyną. Nigdy wcześniej z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało. Nawet z własną żoną. Czas płynął, a oni gadali o wszystkim i o niczym.

– Czyli mówisz, że od dziecka chciałeś zostać policjantem. W takim razie spełniłeś swoje dziecięce marzenie – stwierdziła.

– No, nie do końca. Marzy mi się praca w dochodzeniówce, ale na razie pracuję w prewencji. Liczę, że dostanę przeniesienie.

– Rozumiem. To w takim razie mamy jednak coś wspólnego: kręci nas kryminalistyka! – zawołała wesoło.

„I nie tylko” – pomyślał. „A najbardziej to kręcisz mnie ty, niebieskooka nimfo”.

– Ale się zamyśliłeś. Ciekawe, o czym.

– Hi, hi… O tobie.

– Jasne. Już ci uwierzę.

– Możesz wierzyć lub nie. Zrobiło się chłodno. Nie jest ci zimno? Masz gęsią skórkę.

Dopiero teraz zorientowała się, że jest już naprawdę późno. Tak się zagadała z Marcinem, że straciła rachubę czasu, i nie tylko. Głowę chyba też.

– Dam ci moją kurtkę. – Paulinę wyrwały z zamyślenia słowa Marcina, który wyjął z plecaka kurtkę i ją okrył. Kurtka pachniała męskimi perfumami. Ten zapach jej się podobał. Było jej miło, że obcy mężczyzna tak się o nią troszczy. „Za dużo sobie wyobrażasz” – fuknęła na siebie w myślach.

– Teraz będzie ci ciepło i mi nie zmarzniesz – powiedział, uśmiechając się, i puścił do niej oko. Paula trochę się zawstydziła i zaczęła bawić się kosmykiem włosów, które niepokornie wydostały się spod upiętego kucyka. Marcin chyba to zauważył, ponieważ dotknął pasemka jej włosów, a później dłoni dziewczyny.

– Ach, te niesforne włosy – szepnęła, a jej oddech przyspieszył.

Marcin, dalej bawiąc się jej włosami, powiedział:

– Powinnaś nosić rozpuszczone włosy, wiesz? Są takie piękne i delikatne.

Paulina czuła narastające zawstydzenie. Uniosła głowę i wtedy ich spojrzenia się spotkały. Nie umiała określić, jak długo to trwało, ale na szczęście zadzwonił telefon Marcina i wybawił ją z opresji. Teraz mogła patrzeć na przystojnego mężczyznę bez skrępowania, bo miała pewność, że on, pochłonięty rozmową, tego nie widzi. Był wysokim, bardzo przystojnym brunetem o niebieskich oczach i to było najbardziej niesamowite. „Brunet i niebieskie oczy” – pomyślała. „A to dopiero psikus”.

***

„Ten cholerny telefon” – pomyślał Marcin i odrzucił połączenie. „Na dodatek dzwoni Julia. Lepiej być już chyba nie mogło. Postaram się poprowadzić tę rozmowę tak, aby Paulina się nie domyśliła, że dzwoni moja żona. To nie jest dobry moment, aby jej o tym mówić. Tylko czy kiedykolwiek będzie lepszy? Nie wiem, co się ze mną dzieje. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale prawda jest taka, że z Julią od dawna się nie dogadujemy, a ciąża to tylko pogłębiła. Dotychczas dawałem radę, przymykałem na to oko, ale dzisiaj, kiedy spotkałem tę dziewczynę, wszystko się zmieniło. Od razu zrozumiałem, że na kogoś takiego czekałem całe życie. Już bardziej nie mogłem sobie skomplikować życia”. Postanowił oddzwonić do żony.

Po skończonej rozmowie Marcin podszedł do Pauli i zaproponował, że odprowadzi ją do domu.

– Nie musisz, dam sobie radę – powiedziała.

– Nie muszę, ale chcę – odpowiedział z uśmiechem. – Poza tym lepiej, żebyś sama nie wracała do domu.

Spacer minął im na opowieściach Marcina o pracy i o pasji, jaką są motocykle. Dziewczyna uważnie go słuchała, ale cały czas myśli zaprzątał jej odebrany przez niego telefon.

„Ciekawe, kto do niego zadzwonił” – myślała, ale nie miała śmiałości, by zapytać. A i Marcin nie był w tej kwestii wylewny, więc postanowiła milczeć.

Była rozczarowana, że tak szybko znaleźli się pod blokiem, w którym mieszkała. Chciała choć przez chwilę jeszcze posłuchać głosu swojego rozmówcy lub na niego popatrzeć, ale czas biegł nieubłaganie i ich spotkanie powoli dobiegało końca. Paula nawet przez moment zastanawiała się, czy zaprosić Marcina na kawę.

„Jest dwudziesta trzecia” – pomyślała, zerkając na zegarek. „To nie najlepsza pora na kawę. Jeszcze pomyślałby sobie, że chcesz go zwabić”. Dziewczyna zaśmiała się w duchu. „A poza tym, biorąc pod uwagę wcześniejszą sytuację w parku, to mogłoby się różnie skończyć” – uśmiechnęła się pod nosem.

– Tutaj mieszkam – powiedziała i wskazała ręką w kierunku okna. – A tam jest mój pokój.

Marcin patrzył na nią i zdawał się nie słyszeć tego, co mówiła.

– Dziękuję za miłą rozmowę – kontynuowała. – I za spacer.

Miała wrażenie, że cała płonie pod wpływem jego wzroku. „Cholera, pewnie się zarumieniłam” – pomyślała. W końcu Marcin wydusił z siebie:

– To ja dziękuję. Dla mnie to zaszczyt, że mogłem poznać tak cudowną osobę.

– Nie żartuj ze mnie, bo się na ciebie obrażę – odpowiedziała, udając zagniewaną.

– Nawet bym nie śmiał.

– To masz szczęście. Muszę już iść, jest późno.

– Masz rację. W takim razie dobranoc.

– Dobranoc – odpowiedziała i nieśmiało się uśmiechnęła.

W tej chwili Marcin złapał ją za rękę, objął i pocałował. Paulina chciała się nawet początkowo wyrwać z jego objęć, ale po chwili poddała się pocałunkowi. Kiedy przestali, Marcin powiedział:

– Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć.

Patrzyła na niego i nie wierzyła w to, co się stało. Najpierw ten namiętny pocałunek, a teraz te słowa. Co Marcin miał na myśli, mówiąc, że to nie powinno się zdarzyć? Miała mętlik w głowie. Słowa Marcina wyrwały ją z plątaniny własnych myśli.

– Lepiej będzie, jak już pójdę. Kolorowych snów. Nie gniewaj się na mnie.

– Nie gniewam się na ciebie – powiedziała łagodnie. – Dobranoc.

Odwróciła się i weszła do bloku. Marcin chwilę stał w bezruchu i ruszył do domu. Swojego domu, gdzie czekała na niego ciężarna żona z synkiem. Jego głowa była ciężka od nawału myśli, które atakowały go z każdej strony. Zastanawiał się, jak się wytłumaczyć żonie z tak późnego powrotu. W domu powinien być ponad pięć godzin temu. Postanowił powiedzieć, że musiał zostać dłużej w pracy. Zresztą Julii i tak to nigdy nie obchodziło. Zawsze krytykowała jego pracę. Idąc, poczuł, że jest naprawdę chłodno i wtedy przypomniał sobie, że pożyczył kurtkę Paulinie, a ta zapomniała mu ją oddać. „No cóż” – pomyślał. „Będzie okazja, żeby znów się spotkać. I kolejna okazja, aby kłamać”. To drugie nie napawało go radością. Nie lubił kłamać, a w tym momencie oszukiwał nie tylko swoją żonę, ale również nowo poznaną dziewczynę, i to naprawdę go zabolało.

Wchodząc do domu, zauważył, że w salonie pali się światło. „Czyli Julia nie śpi” – pomyślał.

– No w końcu wróciłeś. – Usłyszał pełen pretensji głos żony. – Ile można pracować?

– Zeszło mi w pracy. Poza tym jeszcze udzielałem pierwszej pomocy chłopakowi na ulicy.

„Tu przynajmniej mówię prawdę” – pomyślał.

– No tak. Nikt inny nie mógł. Wiesz, że dzisiaj miałam wizytę u ginekologa? A ty jak zwykle nie miałeś czasu. Pojechał ze mną mój ojciec. Na niego zawsze mogę liczyć, w przeciwieństwie do ciebie.

„Cholera, zapomniałem o tym” – pomyślał. „Zamiast jechać z żoną do lekarza, flirtowałem z inną”.

– Przepraszam cię.

– Nie przepraszaj, tylko zmień pracę. Nie możesz pracować u mojego ojca w firmie? Zarabiałbyś dużo lepsze pieniądze.

– Julio, rozmawialiśmy już o tym. Nie zamierzam zmieniać pracy. Robię to, co lubię, i sprawia mi to satysfakcję.

– Tak. Ty i ta twoja idea. Nie rozumiem cię kompletnie. Pracując u mojego ojca, miałbyś wszystko.

– Nie. To ty miałabyś wszystko, nie ja. Ja za to byłbym niewolnikiem twojego ojca.

– Przesadzasz. A nawet jeśli, to co? Mielibyśmy pieniądze, a tak to nie mamy nic, bo ty unosisz się honorem.

– Julka, nie będę pracował u twojego ojca. Powtarzałem już to chyba ze sto razy.

– Nie rozumiem cię. Ty i te twoje niedorzeczne zasady.

– W tym jednym masz rację. Nie rozumiesz mnie, a powiem nawet więcej, że powoli przez te twoje ciągłe pretensje coraz gorzej się dogadujemy. Nie zauważyłaś tego? – zapytał poirytowany całą sytuacją.

– My od początku się kiepsko dogadujemy – syknęła Julia. – Ale liczyłam, że zmądrzejesz i przystaniesz na propozycję mojego ojca. Czasami zastanawiam się, czy dobrze wtedy wybrałam pomiędzy tobą a Piotrem. Może mój ojciec miał wtedy rację i…

– Nie kończ, proszę. Nie chcę już tego słuchać. Jestem zmęczony. – Marcin przerwał żonie i poszedł wziąć prysznic.

„I ten Piotr” – pomyślał. „Ulubieniec ojca Julii. Teść był wściekły, że Julia wybrała mnie. To przykre, że Julia pomimo tylu lat małżeństwa nadal mi to wypomina”.

Po kłótni z żoną stracił ochotę na kolację. To zdarzało się coraz częściej. Praca to był jego azyl, a gdy wracał do domu, to tylko ciągłe kłótnie i pretensje. Jedyną radością był jego synek Gucio. Tak naprawdę to dla niego pozostawali jeszcze małżeństwem. No, a teraz jeszcze dla drugiego dziecka, którego się spodziewali. Marcin miał paskudny humor po kłótni z Julią, ale na myśl o Paulinie twarz mu pojaśniała. Analizował minuta po minucie całe ich przypadkowe spotkanie.

„Jest naprawdę inna” – pomyślał. „Dawno nikt mi tak nie zaimponował. W sumie to chyba nigdy wcześniej. A w dodatku jest ładna, naprawdę ładna. Zauroczyła mnie, i to bardzo. Marcin, co ty sobie myślisz? Chyba już całkowicie oszalałeś. Jest od ciebie dużo młodsza. Chyba z dziesięć lat, a poza tym masz żonę i synka, i jeszcze dziecko w drodze. Nie wolno ci nawet tak myśleć. Daj sobie spokój”. Powtarzał te słowa jak mantrę, ale nic to nie dawało. Jego myślami zawładnęła niebieskooka dziewczyna. Wrócił do domu, ale obecny był w nim tylko ciałem, bo myśli krążyły wokół Pauliny. Gdy żona już spała, postanowił poszukać dziewczyny na portalu społecznościowym. Wpisał imię i nazwisko i wyskoczyło kilka profili. Jednym z nich okazał się profil tej, której szukał. Kliknął i zaczął przeglądać. „Ładna, wykształcona, z poczuciem humoru i wysportowana. Kobieta idealna” – pomyślał. „I tak jak myślałem, młodsza. O dziesięć lat, ale nie wygląda na małolatę. Status związku – wolna. Ciekawe. W takim razie już nie jest wolna. Może moja” – zażartował w duchu, ale po chwili się skarcił za te myśli. „Marcin, co ty sobie wyobrażasz. Żooonnnaaa, pamiętaj o tym”.

Przejrzał zdjęcia i postanowił wysłać zaproszenie. „Może przyjmie” – pomyślał z nadzieją i położył się spać. Rano czekał go kolejny dzień pracy.

***

Paulina długo nie mogła zapomnieć o Marcinie. Te jego błękitne oczy. Mogłaby się w nich zanurzyć i nigdy nie wypływać.

„Taki facet, i jaki przystojny. Ideał. Świetnie zbudowany. Pewnie lubi sport, tak jak ja. To się w sumie dobrze składa. Paula, o czym ty myślisz? Wzdychasz do faceta, którego poznałaś przed paroma godzinami. To niedorzeczne. Nie zachowuj się jak nastolatka. Ten etap już dawno za tobą” – pomyślała. Weszła do domu. Było już naprawdę późno. „Marzę o prysznicu i spaniu. Chociaż o tym drugim to nie. Za bardzo zaprząta mnie Marcin. Szybko wezmę prysznic i coś poczytam”.

– Ciekawe, co tam słychać w świecie internetu – powiedziała i uśmiechnęła się pod nosem. Przez cały dzień nie miała na to czasu. Weszła na swoje konto społecznościowe i znieruchomiała. To on. On, to znaczy Marcin, wysłał jej zaproszenie.

– Och – westchnęła. – Czyli też o mnie myśli. Zaproszenie przyjęła od razu. „Wiek… dziesięć lat starszy” – analizowała. „Nie wyglądał, jakby był o tyle starszy ode mnie. Status związku nieokreślony, ale moment, zdjęcie w tle z dzieckiem. Czyżby jego…” – przejrzała zdjęcia i zrozumiała, że ma rodzinę. Rodzinę. Paulina poczuła ukłucie zawodu w sercu.

„Oj, idiotka z ciebie” – myślała. „Naprawdę myślałaś, że taki facet nie jest w związku. Oj, ty naiwna”.

Ze smutkiem i rozczarowaniem zamknęła laptop i położyła się spać. Cieszyła się, że ma teraz trochę wolnego. Potrzebowała odpoczynku po ostatnim bardzo intensywnym czasie studiów i egzaminów, a za chwilę czekała ją decyzja, od której być może zależała jej dalsza ścieżka zawodowa.

WTOREK24 czerwca 2014

Po przebudzeniu Paulina nie czuła się dobrze. Cały czas myślała o Marcinie i przez to źle spała w nocy. Zamiast cieszyć się z wolnego i chwili wytchnienia od nauki, zaprzątała sobie głowę jakimś tam facetem, który w dodatku miał rodzinę. Niechętnie wstała z łóżka. Spojrzała na zegarek.

– Piąta trzydzieści. Świetnie, przecież mogłabym jeszcze smacznie spać – mruknęła. W ferworze emocji zapomniała wczoraj wyłączyć budzik w telefonie. Nie mogła już zasnąć. „A może poczytam coś? W końcu mam czas na coś innego niż medycyna” – pomyślała i spisała na kartce pomysły na cały dzień. „Na pewno zrobię sobie maseczkę. A co tam, zaszaleję i zrobię domowe spa, i koniecznie pomaluję paznokcie. A później pójdę na kawę z Kaśką”. Zaśmiała się i klasnęła w ręce. Zalogowała się na konto i niespodzianka. Marcin wysłał jej wiadomość.

Dziękuję, że przyjęłaś moje zaproszenie. Jesteś niesamowita, takie mam zdanie o tobie po naszym wczorajszym spotkaniu i po przejrzeniu twojego konta. Przepraszam, ale musiałem. Zresztą chciałem. No cóż, nie mogłem się oprzeć. Wybacz mi. Buziaki.

Paula była trochę zaskoczona faktem, że ten zajęty przystojniak napisał, a wręcz oszołomiona, w jaki sposób napisał. Już nic nie rozumiała. „Co to ma znaczyć w ogóle? Muszę coś mu odpisać, ale nie wiem, czy mam ochotę. Lepiej to urwać teraz i tyle” – pomyślała, po czym wystukała odpowiedź:

Miło mi, że tak uważasz, ale to chyba nie na miejscu, abyś tak pisał.

Z jednej strony czuła, że powinna to jak najszybciej zakończyć, z drugiej zaś kręciło ją to, że Marcin się nią zainteresował. „Zakazany owoc smakuje przecież najlepiej” – pomyślała i zaśmiała się w duchu.

Marcin: To już zdążyłaś się zorientować?

Paulina: Tak.

M. To już wiesz. Zastanawiałem się, jak ci to powiedzieć. Teraz już nie muszę.

P. No, nie musisz.

„Czyli jednak zamierzał kiedyś mi to powiedzieć. Na szczęście są teraz portale społecznościowe i przy odrobinie szczęścia można wiele się z nich dowiedzieć, czy ktoś ma żonę na przykład… No cóż, moja ciekawość go wyręczyła. Swoją drogą, chciałabym wiedzieć, kiedy zamierzał mi to powiedzieć i jak daleko by się w tym wszystkim posunął” – rozmyślała.

M. Chciałbym się z tobą spotkać, aby to wszytko wyjaśnić.

P. Ale ja nie chcę.

„Szczerze, to chcę, ale rozsądek mi podpowiada, że tak to trzeba rozegrać, jeżeli nie zamierzam mieć kłopotów w postaci śledzącej mnie żony Marcina, a przede wszystkim złamanego serca. Już nie wiem, co gorsze” – wyobraziła sobie, jak żona Marcina ją prześladuje. Wizja ta bardzo ją rozśmieszyła.

M. Może nie chcesz, ale i tak będziesz musiała się ze mną spotkać. Masz moją kurtkę.

„Cholera by to wzięła. Jak mogłam o tym zapomnieć? To wszystko przez tę wczorajszą sytuację. Muszę oddać kurtkę, tylko jak to zrobić, aby się z nim nie spotykać? Wyślę mu pocztą” – pomyślała i zaczęła się śmiać. „To by dopiero była akcja. Ciekawe, co pomyślałaby o tym jego żona. Pewnie byłaby co najmniej zaskoczona. Ale ostatecznie i tak muszę się z nim spotkać. Nie mam innego wyjścia. Gdybym wczoraj myślała trzeźwo, to pamiętałabym o kurtce, a tak mam teraz problem, a raczej okazję do spotkania, do spojrzenia w oczy, do… Hola, hola! O czym ty, kochana, myślisz? Oddasz mu kurtkę i tyle”.

P. No masz rację. Muszę oddać ci kurtkę. Kiedy chcesz ją odzyskać?

M. Może dzisiaj po mojej pracy.

P. OK. O której kończysz?

M. O 16.

P. Więc jak będziesz pod moim blokiem, to daj znać.

M. I tylko tyle?

„No, panie Marcinie, niech pan się tak nie rozpędza” – skarciła go w myślach. „Czego on jeszcze ode mnie oczekuje? Przecież sytuacja jest klarowna aż nadto”.

P. A co chciałbyś jeszcze?

M. Więcej entuzjazmu z twojej strony.

P. Nie licz na to.

„Gdybyś był wolny, to mógłbyś liczyć na wiele z mojej strony, ale w obecnej, tak bardzo skomplikowanej sytuacji, to tylko tyle albo aż tyle jestem w stanie ci zaoferować. Gdybyś nie miał rodziny, to kto wie… może dałabym tej relacji szansę” – rozmarzyła się. „Ale… jest jak jest”.

M. Chciałem porozmawiać.

P. O czym?

M. O wszystkim. Tak jak wczoraj.

P. Wczoraj było wczoraj, a dziś jest dzisiaj.

Paulina była zaskoczona tym, że jest aż tak stanowcza w tym, co pisze. „Obym była równie stanowcza podczas spotkania z Marcinem. Rozsądek dyktował słowa, ale serce chciało czegoś innego. Odwieczna walka serca i rozumu. Chciałabym móc wyłączyć serce i okazać rozsądek, ale to nie jest możliwe. Niestety, stało się – polubiłam tego mężczyznę. I być może nie ma już dla mnie ratunku”.

M. Rozumiem. Chciałem poprosić o twój numer telefonu. Zadzwonię do ciebie, jak będę podtwoim blokiem.

Przez chwilę zastanawiała się, czy to dobry pomysł, aby podać mu ten numer, ale w końcu uległa. „Trudno” – pomyślała. „Ostatecznie to przecież tylko numer telefonu. Podczas spotkania dam mu do zrozumienia, że wczorajszy pocałunek był pomyłką. Bo przecież był”.

Paulina była bardzo rozdarta. Z jedynej strony serce podpowiadało jej, że go lubi. Pożądanie pchało ją w jego ramiona, a z drugiej rozsądek stał na straży moralności. „Tak, to niemoralne” – pomyślała. „On ma najprawdopodobniej rodzinę i nawet się z tym nie kryje”.

Przez resztę dnia była bardzo rozkojarzona. Nie mogła się na niczym skupić. Obsesyjnie wręcz myślała o Marcinie. Przyłapała się nawet na tym, że ładnie się umalowała i ubrała. „Po co ty to robisz?” – napominała samą siebie, stojąc przed lustrem. „Przecież to nie ma sensu. On już ma damę swojego serca i nie ty nią jesteś”.

***

Marcin nie mógł doczekać się końca pracy. Myślał o Paulinie, ale również o wczorajszej kłótni z żoną. Analizował, dlaczego tak bardzo z Julią oddalili się od siebie, a przecież spodziewali się dziecka i to powinno ich zbliżać. Małżeństwo od dawna się nie układało. A później ta zaskakująca informacja o ciąży Julii. Marcina naprawdę ta wiadomość wtedy zaskoczyła. Liczył, że może ciąża zmieni Julię, ale tylko się łudził. Zachowywała się coraz gorzej. Miała ciągle pretensje o wszystko, nie szanowała go. Tłumaczył sobie, że to pewnie wpływ hormonów, ale tak naprawdę to powoli go to wszystko przerastało i zniechęcało. Może ten związek by przetrwał, gdyby nie wczorajsze spotkanie. To ono otworzyło mu oczy na relację z żoną, ale również bardzo mocno komplikowało życie.

– O czym tak dumasz? – Z zamyślenia wyrwało go pytanie kolegi z pracy.

– O niczym, Artur.

– Oj, za długo cię znam, żeby w to uwierzyć. Gliny nie oszukasz – odpowiedział i zaśmiał się.

– Może kiedyś się dowiesz – zbył go Marcin.

– Może tak, a może nie – odpowiedział z uśmiechem Artur.

– Słuchaj, mam prośbę. Jakby dzwoniła Julia, to powiedz, że jestem jeszcze w pracy, wiesz, gdzieś w terenie.

– OK, przyjacielu – zapewnił go i poklepał po ramieniu. – Tylko nie rób głupot.

– Spokojnie. Mam pewną sprawę do załatwienia – odpowiedział tajemniczo Marcin.

– Liczę, że mi o tym kiedyś powiesz.

– Jeżeli będzie o czym.

Reszta dnia minęła na pisaniu raportów. I tak z pracy wyszedł jak zwykle parę minut po czasie. Wsiadł do auta i podjechał pod mieszkanie Pauliny. Droga mu się bardzo dłużyła. „No tak, po szesnastej zaczyna się wszystko korkować” – pomyślał. „Mam nadzieję, że Paula nie obrazi się na mnie, jak chwilę się spóźnię”.

Już nie mógł się doczekać momentu, w którym znów ją zobaczy. Choć tak naprawdę nic nie powinien sobie obiecywać po tym spotkaniu, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Przecież nie chciała nawet z nim rozmawiać, a umówiła się z nim tylko dlatego, że ma jego kurtkę. „To nie wygląda obiecująco. Zresztą, co ja mogę jej zaoferować. Żonaty, z dziećmi, a ona taka młoda. Tak naprawdę to życie przed nią i z jej osobowością może mieć każdego mężczyznę” – zadręczał się. „Czym ja mogę jej imponować? Zwłaszcza teraz, gdy odkryła, że nie byłem z nią szczery. Myślę, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego. A najgorsze jest to, że ma rację”.

Wjechał na parking przed blokiem Pauliny i zadzwonił do niej. Odebrała od razu.

– No hej – powiedziała. Uwielbiał jej głos, był taki delikatny i silny zarazem.

– Hej, jestem pod twoim blokiem.

– OK. Zaraz zejdę.

***

„Kiedy on przyjedzie?” – zastanawiała się Paulina i nerwowo zerkała na zegarek. „Jest już po szesnastej”. Była gotowa już od ponad godziny. Zrobiła delikatny makijaż. Założyła obcisłe spodnie z wysokim stanem i do tego elegancką, błękitną bluzkę, która podkreślała kolor jej oczu. Całą stylizację dopełniła delikatną biżuterią. „Wyglądam nieźle” – pomyślała, przeglądając się w lustrze. Strój idealnie podkreślał jej zgrabną figurę.

– Wystroiłam się jak na randkę – powiedziała, patrząc na siebie w lustrze, i uderzyła się ręką w czoło. – Jaka ty jesteś głupia.

Spryskała przeguby dłoni ulubionym perfumami Eternity od Calvina Kleina i czekała, co chwilę spoglądając na wyświetlacz telefonu. Ale nic. Zastanawiała się, co ma powiedzieć, jak się zachować. Serce podpowiadało, aby zaprosić go na kawę, rozum natomiast, że powinna jak najszybciej załatwić sprawę i zapomnieć. Problem polegał na tym, że o Marcinie nie mogła zapomnieć. „To tylko zauroczenie, chwilowa fascynacja” – tłumaczyła sobie. „Ochłonę i mi przejdzie. Potrzebuję na to czasu. Czasu bez niego. Czasu bez jego słów, spojrzenia, oddechu, zapachu. I pomyśleć, że wystarczyło jedno spotkanie, kilka godzin, kilka spojrzeń, tysiące słów i jeden pocałunek, abym ja, Paulina Pietrzykowska, się zauroczyła. Ja, której serce jest z lodu, jak to powiedział jeden z kolegów. Ja, która zawsze uważała związki za bezsens. A tu taki psikus. I nie byłoby w tym nic złego, ba, nawet mogłoby być fajne, gdyby nie jeden szczegół – on ma rodzinę. Muszę spotkać się z Kaśką, i to jak najszybciej. Ona już coś mi doradzi albo przynajmniej wysłucha. To dopiero będzie dla niej news. Kaśka chyba padnie, jak to…”

Z kaskady myśli wyrwał ją dźwięk telefonu. To Marcin. Zabrała kurtkę i wyszła z mieszkania. „Teraz to już nic nie wymyślę, skoro do tej pory na nic rozsądnego nie wpadłam. Niech się dzieje, co chce” – pomyślała i zbiegła schodami na parter. Przez oszklone drzwi widziała Marcina. Stał oparty o swój samochód. Miał na sobie niebieskie dżinsy i czarną koszulkę, a na nosie okulary przeciwsłoneczne, pilotki. Wyglądał świetnie. „Kurde, przystojniak z niego” – pomyślała w pośpiechu.

***

Marcin zauważył Paulinę. „Wygląda bosko. Wiele bym dał, aby była moja” – pomyślał i po chwili zganił się za swoje myśli. „Co ty sobie, człowieku, myślisz? Do jasnej cholery, masz rodzinę. Nie jesteś dla niej odpowiednim kandydatem na kogokolwiek, a tym bardziej na kogoś więcej”.

– Hej, Marcin.

– Cześć, Paula. Cieszę się, że cię widzę.

– Ja też się cieszę – odparła i zawstydziła się, kiedy uświadomiła sobie, co powiedziała. Po chwili dodała, chcąc ukryć swoje zakłopotanie: – Proszę, to twoja kurtka.

– Dzięki. Mam nadzieję, że przydała się wczoraj.

– Tak. Dzięki tobie nie zmarzłam. Było mi naprawdę ciepło. Nawet za bardzo – mówiąc to, oblała się rumieńcem.

– Jesteś na mnie zła?

– Nie. Nie wiem. Raczej nie. Sama już nie wiem. Przepraszam.

– Rozumiem. Nie masz za co przepraszać. Jeżeli ktokolwiek z nas powinien przepraszać, to tym kimś jestem ja.

Paula nic nie odpowiedziała. Spuściła wzrok i milczała.

– Nie chciałem cię zranić. Cholera, źle to wyszło – tłumaczył.

– Wyszło fatalnie… No, to wczorajsze spotkanie było naprawdę miłe, ale nie powinno mieć miejsca. Ten pocałunek to…

– Było cudownie, wiesz? – przerwał jej i delikatnie się uśmiechnął. W tym momencie Paulina uświadomiła sobie, że zapraszanie go na kawę jest złym pomysłem.

– Przepraszam, ale muszę już wracać – powiedziała i pocałowała Marcina w policzek. W tej samej chwili zrozumiała, co zrobiła, i zakłopotana pobiegła w stronę bloku.

***

„Boże, co ty, dziewczyno, zrobiłaś? Pocałowałaś go, a nie powinnaś, ale to nic. Ty po prostu zawstydziłaś się i uciekłaś jak mała dziewczynka. Co on sobie o tobie pomyśli? Zresztą, nie obchodzi mnie to. To moja sprawa, jak się zachowuję. Co się ze mną dzieje, do cholery?” – myśli szaleńczo galopowały w głowie dziewczyny. Paulina wpadła do mieszkania jak burza. Z jednej strony była na siebie zła, a z drugiej cała sytuacja ją rozbawiła. „Jaka ja jestem czasami dziecinna” – pomyślała o sobie. Z samokrytyki wyrwał ją dźwięk SMS-a. To była wiadomość od Marcina.

M. Dlaczego uciekłaś? Chciałem z tobą porozmawiać.

„Pięknie. Jeszcze teraz będę musiała się z tego tłumaczyć”.

P. Nie wiem. Taka reakcja :-D Ale nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko jest już chyba jasne.

M. No ciekawe masz te reakcje :-) Myślę, że jest o czym rozmawiać. Proszę, daj mi się wytłumaczyć.

P. To nie najlepszy pomysł. Po raz kolejny nie chcę się wygłupić. A to tak może się skończyć. W twoim towarzystwie wszystko jest możliwe :-)

M. Aż tak na ciebie działam? :-)

P. Nie wyobrażaj sobie za dużo :-) Na szczęście nie masz wstępu do mojej wyobraźni i nie możesz mi niczego zabronić :-)

M. No, nie mogę.

P. Na moje decyzje mam jeszcze wpływ.

M. Tak ci się tylko wydaje.

P. Tak uważasz? Podjęłam decyzję i nie spotkamy się już więcej.

M. Spotkamy. To kwestia czasu :-) Będę cię zamęczał i w końcu się zgodzisz :-)

P. A wiesz, że dręczenie jest karalne, panie policjancie?

M. Tak :-)

„O nie” – pomyślała. „To zaczyna przeradzać się w flirt. Zresztą od kilku wiadomości już nim jest. Trzeba to zakończyć. Póki nie jest za późno”.

P. Chyba się trochę rozpędzasz. Mam dla ciebie radę: zajmij się, proszę, swoją żoną.

M. Nie wiedziałem, że potrafisz być tak oschła. Może i masz rację.

P. Świetnie, że się rozumiemy. Pa.

M. Pa.

„Jakoś z tego wybrnęłam. Choć nie w taki sposób, jak planowałam” – tłumaczyła się przed samą sobą. „Szczerze, to dalej mogłabym ciągnąć to pisanie. I źle się czuję, że w taki sposób go potraktowałam. To nie mój styl. Ja tak przecież nie traktuję ludzi. Pewnie zrobiło mu się przykro. No, ale teraz jest już za późno”.

Wyjrzała przez okno, ale miejsce parkingowe było puste. Poczuła ukłucie w sercu. „Pojechał” – pomyślała. „A na co liczyłaś? Że tam będzie czekał? I co, wybiegłabyś do niego i przeprosiła? Może. To niedorzeczne. Daj sobie z nim spokój. To nie jest facet dla ciebie”. Paulinie było bardzo ciężko na sercu. Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego tak się czuje, choć skrycie domyślała się przyczyny takiego stanu ducha. „Muszę pobiegać” – stwierdziła. „To dobrze mi zrobi. Wyrzucę z siebie wszystkie kłębiące się we mnie emocje. Bieganie to najlepsza terapia na udręki duszy”. Wyjęła z szafy strój do biegania i już miała się ubierać, gdy przeszkodził jej dźwięk komórki. Liczyła, że to Marcin, ale była to Kaśka. Trochę rozczarowana odebrała.

– No, cześć.

– Hej, Paula. Dzwoniłaś do mnie? – świergotała radośnie Kasia.

– Tak. Chciałam się z tobą spotkać i pogadać.

– Świetny pomysł, ale teraz nie ma mnie w Warszawie. Wracam za dwa dni i wtedy chętnie się z tobą umówię.

– To super. W takim razie jak wrócisz, to daj znać i coś wymyślimy.

– Pewnie, Paula – ucieszyła się Kaśka. – Słuchaj, wszystko w porządku? Masz smutny głos.

– Nie, wydaje ci się. Może trochę jestem rozczarowana, że kilka dni będę musiała czekać na spotkanie z tobą – wymyśliła na poczekaniu. Nie chciała tłumaczyć wszystkiego przyjaciółce. To nie była rozmowa na telefon.

– Oj, wytrzymasz – zapewniła ją przyjaciółka.

– Nie mam innego wyjścia – odparła Paulina. – W takim razie jesteśmy w kontakcie. Buziaki.

– No pa – pożegnała się Kaśka.

„Szkoda, że muszę aż tyle czekać na rozmowę z Kaśką. To moja przyjaciółka i jedyna osoba, z którą tak naprawdę utrzymuję kontakt. Poznałyśmy się na pierwszym roku medycyny. Od razu się polubiłyśmy. Mogłyśmy godzinami rozmawiać. Jednak po pierwszym roku Kaśka zdecydowała się przerwać studia i poszła na marketing” – wspominała. „Twierdziła, że medycyna nie jest dla niej. Przez cały czas utrzymywałyśmy kontakt i byłyśmy na bieżąco ze wszystkim, co działo się w naszym życiu. Teraz Kaśka rozkręca z bratową własny biznes. Dziś jak nigdy potrzebuję rozmowy z nią. Ona coś pewnie by doradziła. A tak zostałam sama z niezwykle dręczącymi myślami. To głupie myślenie i tak nic mi nie da. Muszę pobiegać”.

Włożyła sportowy dres. Założyła biegowe buty i była gotowa na swoje katharsis. Jeszcze tylko słuchawki i ulubiona muzyka unosiła jej starganą zauroczeniem duszę.

***

„Przeszła dziś samą siebie” – myślał Marcin, jadąc samochodem. „I to dwa razy. Za pierwszym, gdy mnie pocałowała i uciekła. To było takie dziecinne i słodkie zarazem. Za drugim razem to już nie było miłe, ale miała rację. Niestety. Ona jest jak mieszanka wybuchowa. Nieeee, jest jak słodycz i gorycz. Nigdy nie wiesz, co ci zafunduje”.

Nie był zadowolony. Liczył na to, że choć przez chwilę porozmawiają. W sumie to wymienili kilka zdań, ale nie na temat, który Marcin chciał poruszyć. Było mu przykro, że ta znajomość się tak zakończy. Paulina naprawdę mu zaimponowała. Gdyby nie miał rodziny, to kto wie, czy nie związałby się z nią, ale realia są inne. Tylko dlaczego wczoraj poznana dziewczyna nie chce mu wyjść z głowy? Wszystkie myśli krążą wokół niej.

„Gdybym wiedział, że spotkam taką kobietę jak Paulina, nie wiązałbym się z Julią” – pomyślał. „To małżeństwo jest już tylko na papierze i utrzymujemy je jedynie dla dzieci. To wszystko zaszło tak daleko, że nie wiem, czy jeszcze zdołamy ze sobą spokojnie rozmawiać. My umiemy się tylko kłócić. Nawet nie potrafimy się już kochać. Odkąd moja żona jest w ciąży, w ogóle nie sypiamy razem. Sam się zastanawiam, jak to się stało, że Julia jest w ciąży. I jeszcze teść, który wszystko wie lepiej i na każdym kroku wytyka mi to, że mało zarabiam. Za to ten pupilek Piotr jest idealny”.

Marcin był już pod domem. Zauważył stojące na podjeździe auto.

– Taki luksusowy samochód – powiedział pod nosem. – To musiał przyjechać teść.

Już na samą myśl robiło mu się niedobrze. Nie miał ochoty na słowne utarczki z teściem, a już na pewno nie dziś. W drzwiach zorientował się, że to nie był teść, tylko Piotr.

„Jeszcze lepiej” – pomyślał.

– Cześć, Marcin – powiedziała Julia. – Mamy gościa. Przyjechał Piotr.

– Cześć. Wiem, poznałem po głosie.

Marcin przywitał się niechętnie z Piotrem.

– A ty co masz taką minę? – zapytała Julia.

– Jestem zmęczony. Ciężki dzień w pracy.

– Jak zawsze. Nihil novi.

Marcin chciał jak najszybciej skończyć tę bezsensowną rozmowę, ale musiał przygotować sobie coś do jedzenia. Tymczasem Julia świergotała do Piotra. Od tych pochlebstw i słodzenia było mu już niedobrze.

– A widziałeś, jakie auto ma Piotr? Nowiutkie, z salonu.

– Tak, zauważyłem – odpowiedział obojętnie.

– Szkoda, że ty jeździsz starym audi.

– Jeżeli dla ciebie auto, które ma siedem lat, jest stare, to rozumiem, że liczą się tylko takie nówki sztuki z salonu, jak ma Piotr – odpowiedział i uśmiechnął się sztucznie.

– Och, już dobrze. No, masz ten skuter jeszcze – zaśmiała się Julia.

– Ile razy mam ci powtarzać, że to jest ścigacz, a nie skuter.

– A co to za różnica?

– Fundamentalna.

– Wiecie co, ja sobie już pójdę – wtrącił Piotr. – Mam jeszcze coś do zrobienia na jutro do firmy.

– Za dużo pracujesz. Powinieneś więcej odpoczywać – powiedziała z troską Julia, patrząc czule na przyjaciela. Marcin to zauważył. Nie podobało mu się to.

„Julia ma zbyt bliskie relacje i zbyt często spotyka się z tym lizusem Piotrem. Czyżbyś był zazdrosny?” – pomyślał. „Nie, to niemożliwe. Zresztą najważniejsze są teraz dzieci”.

Piotr pożegnał się i wyszedł.

– No i po co się tak złościłeś. Przez ciebie Piotr wyszedł wcześniej. Z pewnością poczuł się niezręcznie.

– Nie za często widujesz się z Piotrem?

– Znam go od dziecka. Razem studiowaliśmy. Teraz pracuje w firmie mojego ojca i powiem ci, że jest jego prawą ręką.

– Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że byliście kiedyś parą.

– To było dawno – odpowiedziała Julia i odwróciła wzrok.

Marcinowi coś nie grało w zachowaniu żony. „A może coś jednak do niego czuje, pomimo że minęło tak dużo czasu” – analizował w myślach. „W sumie to tłumaczyłoby wiele, a przynajmniej zachowanie Julii w ostatnim czasie. Nie mam ochoty tego dzisiaj drążyć. Jeżeli jest wobec mnie nie w porządku, to jej sprawa. W takim razie będziemy kwita i tyle. Bo ja też kryształowy nie jestem”.

– No, masz rację. Było, minęło – odpowiedział.

Jego słowa przyniosły Julii ulgę. Było to po niej widać i Marcin to zauważył. Wstała z kanapy i powiedziała:

– Położę się już.

– Myślałem, że zjemy razem kolację.

– Jadłam z Piotrem. Przywiózł moje ulubione sushi.

– Jesteś w ciąży i nie powinnaś jeść surowych ryb.

– Przestań już. Od jednego sushi nic mi się nie stanie – oburzyła się Julia.

– Powinnaś bardziej zwracać uwagę na to, co jesz.

– Powinnaś to, powinnaś tamto. Już mam tego dosyć.

– Nie złość się już – powiedział Marcin, dodając z uśmiechem: – Złościć się też nie powinnaś.

– Skończ z tym.

– Po prostu martwię się o ciebie.

– To się nie martw, bo nie musisz – syknęła Julia.

– Jestem twoim mężem i to mój obowiązek.

– Jeszcze nim jesteś – burknęła pod nosem.

– Słucham? – zapytał zaskoczony Marcin.

– Nic takiego. Dobranoc.

– Dobranoc.

„Co to miało znaczyć, że jeszcze nim jestem? Czyżby Julia miała w planach odejść ode mnie?” – rozmyślał po słowach żony. „Ciekawie się zapowiada. Przecież mamy syna, a teraz spodziewamy się drugiego dziecka. Nie rozumiem, o co jej chodzi. Wszystko jej nie pasuje. Ten dzień jest beznadziejny. Najpierw ta sytuacja z Pauliną, która mnie mocno zasmuciła, a teraz ta kłótnia z Julią i ten Piotr. Po cholerę on tu przyjeżdża? Najchętniej bym go stąd wyrzucił. No, ale podpadłbym wtedy Julii i jej ojcu”.

Marcin zjadł w samotności kolację. Potem poszedł do synka i czytał mu bajki na dobranoc. Kiedy chłopiec zasnął, pocałował go w czoło i powiedział szeptem:

– Jesteś moim największym skarbem. Mam tylko ciebie.

Później wziął prysznic i postanowił obejrzeć coś w telewizji.

***

Paulina wróciła z treningu. Czuła zmęczenie fizyczne, ale psychicznie tylko trochę się odprężyła. Myśli jak obłąkane krążyły wokół Marcina. „Boże, czy to się kiedyś skończy?” – pytała sama siebie i poszła pod prysznic. Liczyła, że woda zmyje z niej ciężkie myśli, ale nic z tego. Resztę wieczoru spędziła na pisaniu CV w sprawie stażu. Postanowiła, że skoro i tak przez kolejne dwa dni nie spotka się z przyjaciółką, to czas ten wykorzysta na poszukiwanie ośrodka, gdzie mogłaby rozpocząć specjalizację. Profesor Jarecki wczoraj wspominał, że chcą kogoś przyjąć na rezydenturę do Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest miejsce dla dwóch osób. Paula stwierdziła, że z samego rana wydrukuje CV i pójdzie zapytać. „Może się uda” – pomyślała. Zrobiła sobie maseczkę i postanowiła coś obejrzeć w internecie. Skakała z filmu na film, ale nic jej nie zainteresowało. Znalazła w końcu dobrze zapowiadający się kryminał i zaczęła oglądać. Jednak myśli o Marcinie, a przede wszystkim wyrzuty sumienia, że tak go potraktowała, nie dawały jej spokoju. Co jakiś czas spoglądała na wyświetlacz telefonu, ale nic nowego nie przyszło. „Pewnie się obraził” – stwierdziła. „Zresztą nie dziwię się mu. Też byłoby mi przykro, gdyby ktoś tak mnie potraktował”.

Czas płynął. Obejrzała jeden film, później zaczęła oglądać drugi. Było już naprawdę późno. Postanowiła napisać do Marcina i go przeprosić.

„Tylko co ja mam napisać, że jest mi przykro, smutno, że tak źle go potraktowałam?” – miała mętlik w głowie, zresztą nie pierwszy raz w kwestii Marcina. „Istotnie, źle to ujęłam i za ostro odpisałam. A poza tym tak naprawdę nie chcę z nim zrywać kontaktu. Może uda nam się zostać przyjaciółmi. Od czasu do czasu porozmawiać, spotkać się na kawę, ale czy będziemy potrafili wytrwać w takiej relacji? Czy nie posuniemy się o krok za daleko, jak to miało miejsce ostatnio? Między przyjaźnią a miłością jest cienka granica, zwłaszcza jeżeli dotyczy ona przyjaźni między kobietą a mężczyzną. Czy taka przyjaźń jest w ogóle możliwa? Coś mnie do niego ciągnie, ale nie potrafię dokładnie określić, co. Podoba mi się, lubię go i ma w sobie to coś. Przyciąga mnie, ale… jest jedno «ale» – ma rodzinę. I to jest nie do przeskoczenia. Zresztą, o czym ja myślę. Jeszcze kilka dni temu takie dywagowanie nazwałabym wysoce niemoralnym i patologicznym, a teraz… rozważam bycie w związku z mężczyzną, który ma rodzinę. To niedorzeczne. Dobra, dobra, nie odwlekaj. Powinnaś przeprosić Marcina. Zachowałaś się nieodpowiednio”.

Paulina wystukała na telefonie wiadomość.

P. Chciałam cię przeprosić. Źle się zachowałam. Pewnie sprawiłam ci przykrość. Jeszcze raz przepraszam.

Chwilę zawahała się, czy wysyłać wiadomość, ale zwyciężyła pokusa nieznanego. Kliknęła: „wyślij”. „No i poszło” – pomyślała. „Niech się dzieje wola nieba”. Zastanawiała się, czy Marcin w ogóle odpisze, ale długo nie musiała czekać na odpowiedź.

M. Nie musisz mnie przepraszać. Naprawdę nie masz za co. Napisałaś przecież prawdę.

P. Ale nie powinnam tak pisać. To nie było miłe.

M. Nie było miłe, ale prawda czasami nie jest przyjemna. Nie masz czym się przejmować.Jeżeli chcesz wiedzieć, czy się na ciebie gniewam, czy jestem obrażony, to odpowiedź brzmi: nie.

P. Cieszę się. Nie chciałabym tego.

M. A dlaczego?

P. Ponieważ cię lubię.

M. Ja też cię lubię. Nawet bardzo.

Była zaskoczona tym, co napisał Marcin, ale przecież mogła się tego spodziewać. Zrobiło jej się jakoś tak miło na sercu.

M. Chciałbym mieć z tobą dobry kontakt. Zależy mi na tym, choć trudno mi to wyrazić, ale tak czuję.

Paulina znała to uczucie. Choć tyle wydarzyło się w ostatnim czasie, chciała tego samego. I tak jak Marcin nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?

P. Również chciałabym mieć z tobą kontakt, ale to jest przecież bardzo skomplikowane. Zwłaszcza dla ciebie.

M. No, jest… niestety.

P. Masz przecież żonę. Ślubowałeś jej wierność.

M. To nie jest wytłumaczenie.

„Jak to, przysięga nie jest dla niego wytłumaczeniem, nie jest obowiązkiem? Czyż nie jest to przysięga składana przed Bogiem, której nie wolno łamać? Czy to naprawdę nic dla niego nie znaczy? Nie przywiązuje wagi do wartości? Przecież małżeństwo, rodzina to świętość. Nie rozumiem tego, co przed chwilą napisał. Chyba coś źle zinterpretowałam, a może jednak dobrze wiem, o co mu chodzi, tylko nie chcę tego dopuścić do siebie, ponieważ nie jest to zgodne z moimi poglądami, z zasadami, które wyznaję”.

P. Ale co nie jest wytłumaczeniem? Żona czy przysięga?

M. I jedno, i drugie.

P. Tak uważasz?

M. Tak.

P. A dziecko?

M. To już inna sprawa.

P. Czyżby?

M. Tu nie ma czego porównywać.

P. Skoro tak uważasz.

M. Może skończymy już ten temat i skupimy się na czymś innym.

„Najłatwiej jest uciekać od problemu. Lepiej jest go unikać, ale w naszym przypadku nie będzie to możliwe. Prędzej czy później padną niewygodne pytania i co wtedy? Chyba, że… nie, nie chcę o tym myśleć. Na dziś mi już wystarczy. Za dużo nowości, emocji. Muszę to wszystko przemyśleć, zanim dotknę głową ściany, której nie będę w stanie przebić, aby iść dalej, i jedynym wyjściem będzie przyznanie się przed samą sobą, że popełniłam błąd i że być może moim postępowaniem skrzywdziłam innych”.

P. W sumie to jest już późno i chyba powinniśmy położyć się spać, przynajmniej ja.

M. Położyć się spać… razem… Hm… bardzo kusząca propozycja.

P. Miałam na myśli osobno. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Lecę spać. Jutro mam trochę spraw do załatwienia.

M. Może mógłbym jakoś pomóc?

„Nie wiem, czy twoja pomoc w rzeczywistości nie byłaby dla mnie udręką. Patrzeć na ciebie, słyszeć twój głos i mieć cię na wyciągnięcie dłoni. To byłoby za wiele i mogłoby się źle skończyć”.

P. Nie. Nie potrzebuję pomocy. Świetnie radzę sobie sama.

M. W to nie wątpię.

P. A Ty nie jesteś zmęczony?

M. Szczerze, to nie. Nie mogę zasnąć przez jedną niebieskooką blondynkę.

P. Nie żartuj ze mnie. Pytam poważnie.

„Czyli myśli o mnie. Może łatwiej byłoby, gdyby nie myślał, gdyby zapomniał i nie pisał, gdyby nie zależało mu na utrzymywaniu kontaktu, ale tak nie jest. Za dużo tego «gdyby». Nie byłoby dziś problemu, gdyby nie wczorajsze spotkanie”.

M. A ja poważnie odpowiadam.

P. Nie sądzę.

M. Skończę oglądać film, to położę się spać.

P. A co oglądasz?

M. „Kryminalne zagadki Nowego Jorku”.

P. Uwielbiam to oglądać :-)

M. Ja też. Jak widać, mamy wspólną pasję :-)

P. No tak, kryminalistyka. Wspólne marzenie :-)

M. Wspólne marzenia łączą ludzi :-)

„Ale nie ludzi, którzy mają już rodzinę” – pomyślała Paula.

P. Ślub i dzieci również.

M. Ale mi dogryzasz.

P. Ktoś musi.

M. Wiesz, żona wystarczy.

P. Skoro żona ci wystarcza…

M. Źle to zabrzmiało. To nie tak…

„Żona? Po cholerę mi o niej wspomina. Nie mam ochoty się nią zajmować”.

P. A jak?

Po chwili odpisała:

P. Dobranoc.

M. Kolorowych snów. Do jutra.

P. Może… do jutra.

M. Obraziłaś się na mnie?

P. Może tak, a może nie. Pa.

„Musiał akurat teraz wspominać o żonie, tak miło się pisało” – pomyślała. „A zresztą, na co ty liczysz. Rodzina jest jego częścią. I tak zawsze będzie. Tego nie zmienisz. Będzie lepiej, jak położę się już spać. Powinnam być jutro wypoczęta. Czeka mnie przecież ciężki dzień”.

***

„Cholera, a było tak dobrze. I chyba znowu się obraziła. Nie. Ona mi dogryza na każdym kroku. Tak bardzo boli ją to, że mam rodzinę. Czyżby oczekiwała czegoś więcej niż przyjaźni? Chyba Paulinę zabolało to, co napisałem. Tak bardzo chcę się z nią spotkać, porozmawiać, wytłumaczyć jej to wszystko, ale z drugiej strony to co ja mam jej do wyjaśniania? Ona wszystko już przecież wie oprócz tego, co myślę. Fakty są takie, że mam żonę, z którą już od dawna nam się nie układa. Mieszkam pod jednym dachem z kobietą, którą nie wiem, czy jeszcze kocham. Wczorajsze spotkanie z Pauliną uświadomiło mi wiele. Gdybym naprawdę kochał moją żonę i był z nią szczęśliwy, nie zwróciłbym uwagi na Paulę. A ja chyba… chyba się w niej zakochałem. Na pewno jestem nią zauroczony. Każdą chwilę chciałbym spędzać z nią, a to jest przecież niemożliwe. Nie mam do niej żadnych praw. Nie mam nawet prawa o niej myśleć. Jestem wewnętrznie rozdarty. Z jednej strony obowiązek wobec rodziny, a z drugiej ona – Paulina. Kobieta, o której tak naprawdę marzyłem i której szukałem przez wiele lat. No i zjawia się teraz, kiedy mam żonę, syna i drugie dziecko w drodze. Teraz, kiedy nie jestem nic w stanie zrobić, aby cokolwiek w moim życiu zmienić. Za późno się urodziła. Jest ode mnie dziesięć lat młodsza. Kiedy ona w najlepsze bawiła się w piaskownicy, to ja przeżywałem pierwsze zauroczenia. Życie jest bardzo przewrotne. Wiem, że moim zachowaniem krzywdzę moją rodzinę, ale sobie też zadaję ogromny ból. Nigdy w życiu tak się nie czułem”.

ŚRODA25 czerwca 2014

Paulina obudziła się wcześnie rano. Promienie wschodzącego słońca tańczyły na ścianie. Leniwie przeciągnęła się w łóżku i postanowiła wstać. Starała się nie myśleć o tym, co było wczoraj. Odsunęła emocje na bok, aby móc się skupić na nowym dniu. Dziś, jak nigdy, musiała podejść do wszystkiego zadaniowo. Już wczoraj postanowiła, że pójdzie do Zakładu Medycyny Sądowej, o którym mówił profesor, i spróbuje złożyć CV. „Może się uda” – pomyślała z nadzieją. „Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy przez jedno głupie, naiwne zauroczenie. Nim się obejrzysz, a będziesz się z tego śmiała, że byłaś aż tak naiwna i głupia. Tymczasem trzeba brać się do roboty. I nie zapominaj, że masz teraz wakacje i czeka cię spotkanie z Kaśką. Już ona sprowadzi cię na ziemię”.

Paula weszła do budynku Zakładu Medycyny Sądowej. Skierowała się schodami na górę i już po chwili była przed sekretariatem. Zawahała się jeszcze przez moment i gdy już miała wchodzić do pokoju, nagle otworzyły się drzwi, w których stanął profesor Jarecki.

– Dzień dobry, panie profesorze – powiedziała zaskoczona Paulina.

– Dzień dobry, pani Paulino. Widzę, że pani posłuchała – odpowiedział profesor Jarecki, wskazując na plik dokumentów, które miała w ręku dziewczyna.

– Tak, panie profesorze.

– Profesorze Jarecki, a czy może…. – rozległ się głos mężczyzny, który po chwili stał już obok profesora. Jak się późnej okazało, był to kierownik Zakładu Medycyny Sądowej.

– Panie profesorze, chciałbym przedstawić panu świeżo upieczoną doktor Pietrzykowską, która chciałaby odbyć rezydenturę w naszym Zakładzie Medycyny Sądowej.

– Witam panią. Krzysztof Złynecki. Jestem kierownikiem tego zakładu. Szukamy teraz lekarzy, ale wie pani doktor, nie każdy chce, a przede wszystkim nie każdy nadaje się do pracy w prosektorium – zwrócił się do Pauliny.

– Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę, ale bardzo zależy mi na rezydenturze w tym zakładzie – powiedziała trochę nieśmiało i dodała po chwili: – To dla mnie ogromna szansa.

– Doktor Pietrzykowska jest bardzo zdolną, młodą lekarką, panie profesorze.

– To się chwali. Czy mógłbym prosić o pani CV?

– Oczywiście. – Paulina uśmiechnęła się nieśmiało i podała dokumenty kierownikowi.

– Dziękuję pani. Obiecuję, że skontaktuję się z panią – odpowiedział profesor i przyjął dokumenty.

– To ja dziękuję, panie profesorze – zwróciła się do kierownika Paulina i to samo powtórzyła w kierunku Jareckiego: – Dziękuję, panie profesorze.

Pożegnała się z wykładowcami i wyszła.

Była w szoku. Nie wiedziała, co ma myśleć o tym wszystkim. „Ale fart. Wchodząc do sekretariatu, wpadłam na mojego profesora, a później jeszcze na kierownika zakładu. Może to dobry znak? Może dostanę szansę robienia tu specjalizacji? Oby się udało”. Była tak zaaferowana dzisiejszym zdarzeniem, że nawet nie myślała o Marcinie. Niestety, stan ten nie trwał zbyt długo. Sięgnęła po telefon i zobaczyła nieodebrane połączenie i wiadomość od niego.

M. Hej, Paula. Życzę miłego dnia i pozytywnego rozwiązania dzisiejszych spraw.

Postanowiła mu odpowiedzieć:

P. Dziękuję i również życzę miłego dnia. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli.

„Wszystko ułoży się po mojej myśli…” – powtórzyła w myślach. „Również w kwestii ciebie. Tylko co to znaczy po mojej myśli… że znikniesz z mojego życia bez śladu, że kiedykolwiek w nim byłeś. Czy może nasza znajomość się rozwinie? Tylko że ona może rozwinąć się tylko w jednym kierunku. W romans. Po raz pierwszy w życiu nie wiem, czego chcę. Nie wiem, czego oczekuję od Marcina i od tej zwariowanej znajomości. Moje życie chyba bardziej nie może się już pokomplikować”.

M. Też mam taką nadzieję. Trzymam za ciebie kciuki.

P. Dziękuję.

M. Mam dzisiaj wolne popołudnie, może spotkalibyśmy się na kawę?

P. Mąż i ojciec ma wolne popołudnie. Nie wierzę.

M. Jak widać, dla ciebie ma. Spotkamy się?

P. A w jakim celu?

M. Miłego spędzenia czasu, jak również spokojnej rozmowy. Wczoraj nie było jakoś okazji.

P. Wczoraj nie było okazji i dzisiaj też nie będzie.

M. Dlaczego? Nie chcesz?

P. Nie ma mnie w Warszawie.

„Musiałam okłamać Marcina. Cokolwiek bym odpisała, to i tak byłoby kłamstwem. Jeżeli napiszę, że nie chcę się z nim spotkać, to skłamię, ponieważ tak naprawdę chcę, ale z drugiej strony muszę ugrać trochę czasu na przemyślenie albo złapanie dystansu do niego, bo nie mogę przestać o nim myśleć. A powinnam o nim zapomnieć z wiadomych względów. Już lepiej napisać, że mnie nie ma w Warszawie i tyle. Musiałabym mieć wybitnego pecha, aby go spotkać na ulicy, tym bardziej że i tak nigdzie nie zamierzam wychodzić. A poza tym mieszkamy dosłownie obok siebie i dopiero teraz się spotkaliśmy. Nie popadajmy w obłęd” – pomyślała.

M. Rozumiem. Długo cię nie będzie?

P. Nie wiem jeszcze.

M. Jak wrócisz, to daj mi znać, proszę.

P. Zastanowię się.

M. To zastanawiaj się szybciej. Ja wiem, czego chcę.

„On wie, czego chce, a ja? Ja już nawet nie wiem, co mam myśleć, co powinnam, a czego nie. Dlaczego to jest tak bardzo skomplikowane? A może jednak skrycie wiem, tylko boję się sama przed sobą przyznać? Potrzebuję Kaśki. Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać. Jak dobrze, że już jutro przyjeżdża, a tymczasem trzeba jakoś zakończyć tę konwersację.

P. Przepraszam cię, ale jestem bardzo zajęta pewną sprawą i muszę się na tym skupić.

„I dlaczego tak kłamiesz? Przecież tą sprawą jest Marcin. Wszystko, co miałaś dzisiaj zrobić, już wykonałaś. Masz dużo czasu na przemyślenia. Może zdołasz poukładać sobie to wszystko w głowie”.

M. Rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam ci już.

P. Nic nie rozumiesz. I nie przeszkadzasz mi. Muszę poukładać sobie coś w głowie.

M. To w takim razie myśl… o mnie… Wiem, że to dotyczy mnie. Nie oszukasz policjanta. Mam tylko nadzieję, że pozytywnie rozpatrzysz moją skromną osobę. A w razie wątpliwości zawsze mogę z tobą porozmawiać i wiele ci wyjaśnić. I rozwiać wątpliwości.

Paulina uśmiechnęła się, czytając wiadomość od niego.

P. Tak, masz rację. Ta ważna sprawa dotyczy ciebie. Potrzebuję trochę spokoju. Trochę przestrzeni tylko dla siebie.

M. Rozumem cię i szanuję to.

P. Cieszę się, że to rozumiesz.

M. Nie mam innego wyjścia. Do później.

P. Do później. Pa.

„A jednak się domyślił. Aż tak mnie przejrzał? Aż tak się odkrywam? Może on jednak ma inteligencję emocjonalną? Już nie wiem, co jest gorsze. W jaki sposób mam to sobie poukładać w głowie? Nie wiem”.

Po powrocie do domu długo myślała o tej skomplikowanej relacji z Marcinem. Postanowiła wybrać się do Łazienek Królewskich. Może piękno przyrody pozwoli jej uporać się z dręczącymi emocjami. Dziewczyna liczyła, że spacer uporządkuje wszystko w jej głowie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki albo pozwoli zapomnieć choć na chwilę o przystojnym brunecie.

***

Marcin miał dziś wolne w pracy, więc postanowił wykorzystać ten czas na remont pokoju synka. Obiecał już dawno Guciowi, że pomaluje ściany i założy fototapetę z widokiem na kosmos. Chłopiec nie mógł się tego doczekać. Marcin zajął się remontem, choć jego myśli krążyły natrętnie wokół Pauliny. Julia jak zwykle miała zły nastrój. Wszystko ją irytowało. Z zamyślenia wyrwał go podniesiony głos żony dobiegający z kuchni. Gdy wszedł, zobaczył małego Gucia zapłakanego, sprzątającego rozsypane płatki.

– A co tu się stało? – zapytał zaskoczony całą sytuacją Marcin.

– Rozsypałem płatki i mama jest teraz na mnie zła.

– Synku, ale nic się przecież nie stało – zwrócił się do Gucia, a później do Julii: – A ty dlaczego krzyczysz na naszego syna?

– Znalazł się idealny ojciec.

– On ma dopiero pięć lat. Nie powinnaś na niego tak krzyczeć. To, że masz zły humor, nie znaczy, że możesz wyżywać się na innych.

– Przestań już. Lepiej weź się do pracy.

– Z przyjemnością – odpowiedział i zwrócił się do syna: – Pomożesz mi?

– Tak! – wykrzyknął radośnie chłopiec.

Resztę dnia Marcin spędził na remoncie, zajmowaniu się synem i myśleniu o Paulinie.

Przez chwilę rozważał, czy iść z synkiem na ulubione lody do pobliskiego parku, ale ostatecznie pograli w piłkę przed domem. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że gdyby poszedł z Guciem do parku, to być może spotkałby tam Paulinę.

***

Paulina długo analizowała relację z Marcinem. Spacer w Łazienkach Królewskich przeciągnął się, ale tak naprawdę niczego nowego nie wniósł do jej aktualnej sytuacji emocjonalnej. Była rozdarta pomiędzy głosem serca a rozsądkiem. Jedno podpowiadało, że to uczucie, któremu powinna dać szansę, a drugie kategorycznie tego zabraniało, powołując się na szeroko rozumianą moralność. Bijąc się z myślami, podjęła decyzję, że nie spotka się już więcej z Marcinem. Z ciężkim sercem przyznała rację moralności i zasadom, które kiedyś wyznawała. Kiedyś… To dobre słowo, ponieważ teraz nie czuła, aby to były jej zasady. Podjęła decyzję, ale to nie była do końca jej decyzja. Na spacerze spoglądała z zazdrością na zakochane pary. Po raz pierwszy ją to zabolało. Samotność, którą tak sobie ceniła, teraz zaczęła przeszkadzać, ciążyć. Przez chwilę pomarzyła nawet, jakby to było, gdyby związała się z Marcinem. „To niedorzeczne” – skarciła się w myślach. Po powrocie do domu postanowiła pobiegać. „Może trening uspokoi moją głowę” – pomyślała. Założyła ulubiony strój i popędziła przed siebie. Z każdym krokiem utwierdzała się w przekonaniu, że powinna zakończyć znajomość z nowo poznanym mężczyzną. Z takim postanowieniem wróciła do domu. Podczas gdy brała prysznic, przyszła wiadomość od Marcina.

***

Marcin postanowił napisać do Pauliny. Był ciekawy, jaką decyzję podjęła.

M. I co wymyśliłaś?

P. W tej sytuacji nie wymyślę nic sensownego.

M. Co postanowiłaś?

P. Bardzo cię lubię, ale nie możemy się już więcej spotykać.

M. Ale dlaczego?

Z jednej strony był zaskoczony decyzją Pauliny, ale z drugiej brał pod uwagę taką ewentualność. Uderzyło go to i zabolało bardzo mocno.

P. Doskonale wiesz, dlaczego podjęłam taką decyzję. Chyba nie muszę ci tłumaczyć.

M.