Potęga codziennych rytuałów. Jak celebrować proste czynności - Casper ter Kuile - ebook

Potęga codziennych rytuałów. Jak celebrować proste czynności ebook

Casper ter Kuile

3,1

Opis

Czy uczestnicząc w zajęciach fitness, możemy realizować potrzebę przynależności?

Czy odpowiednia lektura może być rytuałem zdobywania uniwersalnej wiedzy?

Czy prowadzenie dziennika ułatwia rozwijanie postawy wdzięczności?

Casper ter Kuile w swojej bestsellerowej książce przekonuje, jak wielką moc mają codzienne rytuały, i udowadnia ich dobroczynny wpływ na zdrowie psychiczne. Podpowiada, jak rozwijać się duchowo, przekształcając zwykłe, codzienne praktyki w święte rytuały, które prowadzą do wyjścia z kryzysu społecznej izolacji. Pokazuje także, jak ćwicząc jogę, czytając czy idąc na spacer z psem, krok po kroku stawać się spokojniejszym i szczęśliwszym.

„Potęga codziennych rytuałów” to duchowy przewodnik na miarę naszych czasów, źródło wiedzy o tym, jak kształtować, dostrzegać i używać rytuałów do budowania wspólnot, zaspokajających naturalną potrzebę przynależności. A także – jak zachować duchowy i emocjonalny dobrostan w czasach pandemii COVID-19.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 276

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,1 (21 ocen)
5
4
3
6
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
czekolada72

Nie polecam

nie warto
00

Popularność




Karta tytułowa

REKOMENDACJE

„Jeżeli fascynuje cię tematyka budowania wspólnoty albo zwyczajnie pragniesz dobrze żyć i dowiedzieć się, jak czerpać z życia więcej… ta książka może stać się twoją nową biblią”.

– Cleo Wade, autorka książek Mowa serca

i  Where to begin [Gdzie zacząć?]

„Potęga codziennych rytuałów to lektura obowiązkowa dla każdego, kto szuka sensu w tym dziwnym, nowym świecie. Ta niezwykła książka, kipiąca wiedzą i współczuciem, może naprawdę odmienić twoje życie. Moje bez wątpienia zmieniła”.

– John Green, autor książki Gwiazd naszych wina

„Casper ter Kuile bacznie przygląda się poszukiwaniu sensu przez obecne pokolenie. Opierając się na wynikach dociekań opublikowanych w niezwykłym raporcie zatytułowanym How we gather [Jak się spotykamy], w Potędze codziennych rytuałów stawia radykalną teorię: to my decydujemy, co jest święte”.

– Priya Parker, autorka książki Sztuka spotkania

„Książka Caspera ter Kuile’a ma w sobie autentyczną mądrość i jest niezwykle przydatna: pokazuje, jak możemy zmienić swoje życie, robiąc małe, ale znaczące kroki, dzięki którym staniemy się szczęśliwsi, spokojniejsi i lepiej przygotowani do pracy, jaką mamy na Ziemi do wykonania. To książka, która przeszła do kanonu już w chwili publikacji!”

– Bill McKibben, autor Radio Free Vermont

[Radio wolny Vermont]

„Czekałem na taką książkę. Potęga codziennych rytuałów pokazuje, jak traktować czytanie, fitness, czas w samotności, a także ludzi jako coś świętego. I nie będzie w tym nic bluźnierczego, jeśli powiem, że ta książka stała się dla mnie tekstem świętym!”

– Scott Heiferman, współtwórca serwisu Meetup

„W tej opartej na konkretnych badaniach, zmuszającej do myślenia książce Casper doskonale pokazuje, na czym polega siła rytuału. Rytuały są nieodłącznym elementem tworzenia społeczności, a autor pokazuje cenne przykłady wprowadzania ich w codzienne życie i wplatania w proces budowania wspólnoty. Lektura obowiązkowa każdego lidera”.

– Radha Agrawal, współzałożycielka i prezeska ruchu

Daybreaker, autorka książki Belong [Przynależeć]

„Potęga codziennych rytuałów eksploruje zarówno dawne, jak i zupełnie nowe tradycje, zmieniając spojrzenie czytelnika na relacje z samym sobą, z innymi i z naturą. Znakomita książka”.

– Elizabeth Cutler, współzałożycielka SoulCycle

„Istoty ludzkie zostały stworzone, by doświadczać tego, co transcendentne – poprzez modlitwę oraz, co dla wielu może być zaskakujące, również poprzez praktykowanie rytuałów. Casper ter Kuile zachęca nasz coraz bardziej świecki świat do odkrywania świętości w codzienności i do tego, by każdy dzień zmieniać w rytuał radości, adoracji i wdzięczności”.

– James Martin, SJ, autor książek The Jesuit guide to (almost) everything [Jezuicki przewodnik po (niemal) wszystkim] i Jesus: A pilgrimage [Jezus. Pielgrzymka]

Mojemu ojcu, który nauczył mnie,

kiedy należy przestrzegać reguł, i mojej matce,

dzięki której wiem, jak je zmieniać

PRZEDMOWA

Żyjemy w epoce fragmentacji. Naukowcy badają, jak zmieniają się wspólnoty, w których żyjemy – nasze rodziny, kościoły, społeczności sąsiedzkie, zespoły pracowników czy sportowców. Dawniej stabilne i trwałe, obecnie, z powodu oddziaływania sił ekonomicznych i społecznych, tworzą je ludzie, którzy coraz częściej traktują swoją pracę, miejsce zamieszkania, przyjaźnie czy małżeństwo jako coś przejściowego.

Z głębokich i historycznych powodów poczucie tożsamości człowieka staje się coraz mniej jednorodne. Poczucie tożsamości duchowej, płciowej i etnicznej jest obecnie znacznie bogatsze i bardziej złożone niż dawniej. Żyjemy w zglobalizowanym świecie.

W tej epoce fragmentacji można dostrzec wiele dobrego: mamy coraz więcej praw i swobód, rośnie liczba kobiet u władzy, następuje demokratyzacja form sztuki i informacji. Do tego coraz bardziej (choć dzieje się to w ślimaczym tempie) odchodzimy od homofobii, seksizmu i rasizmu, który był elementem determinującym wcale nie tak dawne podboje kolonialne.

Mamy też jednak wiele powodów do niepokoju. Odczuwamy brak wspólnoty. Badania pokazują, że przeciętny obywatel Stanów Zjednoczonych, a najprawdopodobniej także świata w ogóle, czuje się bardziej samotny niż kiedykolwiek wcześniej. Mamy mniej przyjaciół. Nieproporcjonalnie dużo czasu spędzamy w samochodzie lub przeglądając różne treści w internecie. Mamy mniejsze zaufanie do innych obywateli i coraz ciężej pracujemy. Okazuje się, że technologie, na które wielu z nas jeszcze dekadę temu patrzyło z ogromnym entuzjazmem, wcale nie doprowadziły do powstania utopijnego cyfrowego świata więzi. Stworzyły świat pełen niepokoju, samotności, nieustannego porównywania się z innymi oraz, prawdopodobnie, także nadzoru. Epoka fragmentacji utorowała drogę epoce niepokoju.

A za tę fragmentację płacą nasze ciała i umysły. Jako profesor psychologii prowadzę wykłady o szczęściu dla studentów Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, opowiadam o nim także setkom tysięcy osób, które uczestniczą w szkoleniach internetowych, odbiorcom treści cyfrowych i mojego podcastu The science of happiness [Nauka o szczęściu]. W ciągu ponad dwudziestu lat mojej pracy zadawano mi jedno, kluczowe pytanie: Jak znaleźć głębsze szczęście?

Naukowa odpowiedź na to pytanie wskazuje, że rozwiązanie tkwi w tym, co abstrakcyjne. Rozszerz krąg ludzi, z którymi tworzysz jakąś wspólnotę. Pogłębiaj więzi z innymi. Spędzaj czas z innymi w wartościowy sposób. Znajdź takie rytuały, które nadadzą twojemu życiu jakąś strukturę. Badania naukowe wskazują, że takie podejście wzmacnia poczucie szczęścia, daje więcej radości, a nawet przedłuża średnią długość życia o dziesięć lat.

Głębokie relacje i poczucie wspólnoty obniżają poziom kortyzolu, którego wzrost spowodowany jest stresem, aktywują ośrodek nagrody w mózgu i ośrodek odpowiedzialny za poczucie bezpieczeństwa, aktywują region układu nerwowego nazywany nerwem błędnym, który spowalnia pracę układu sercowo-naczyniowego i otwiera nas na innych, oraz prowadzą do uwolnienia oksytocyny – substancji neurochemicznej, która sprzyja współpracy, zaufaniu i okazywaniu szczodrości. Do tej pory jednak nie potrafiłem wskazać jakichś głębokich, praktycznych i usystematyzowanych sposobów budowania więzi, wspólnoty i rytuałów.

Teraz już potrafię. W inspirującej książce Caspera ter Kuile’a Potęga codziennych rytuałów. Jak celebrować proste czynności znajdziemy wskazówki, jak odnaleźć sens życia dzięki wspólnocie. Pierwszym krokiem jest stworzenie codziennych, świeckich rytuałów. Rytuały rozumiem jako schematyczne, powtarzane sposoby wyrażania emocji moralnych, takich jak współczucie, wdzięczność, podziw, błogość, empatia i ekstaza, które wykształciły się w toku ewolucji hominidów i wrosły w tkankę naszej kultury w wyniku ewolucji kulturowej.

Nauczyłem się tego od Caspera latem 2018 roku. Zaprosił mnie wtedy do udziału w pewnym doświadczeniu o charakterze rytuału, które odbyło się w Saint-Germain-des-Prés – mojej ulubionej katedrze w Paryżu. Przed wejściem do oświetlonego wnętrza obeszliśmy budynek zgodnie z ruchem wskazówek zegara, odbywając w ten sposób spacer medytacyjny, który pozwolił nam zanurzyć się w potoku dźwięków i obrazów. Następnie, przepełnieni głębokim współczuciem, daliśmy jałmużnę mężczyźnie żebrzącemu przy wejściu. Przed zajęciem miejsc w ławce przyklękliśmy, przedstawiając swoje prośby i oddając się cichej refleksji – modlitwie za naszych bliskich. Podziwialiśmy witraże oraz przedstawione na nich wzory i barwy, wiernie oddające piękno natury – żyłki liści, kolory drzew, światło odbijające się w tafli jeziora. Nasz wzrok powędrował w kierunku apsydy katedry – patrzyliśmy w górę jak na płynące po niebie chmury. Przeżegnaliśmy się cichym gestem. Choć nie jestem wierzący, proste rytuały jak te, o których mowa w niniejszej książce, sprawiły, że wypełniło mnie uczucie spokoju, nabożeństwa, a nawet łaski.

Rytuały to ułożone w pewne schematy największe umiejętności, jakie w moim przekonaniu otrzymaliśmy w procesie ewolucji, a dopracowaliśmy w ramach ewolucji kulturowej – takie jak dzielenie się z innymi, śpiew, intonacja, wyrażanie uwielbienia, dostrzeganie piękna, taniec, wyobraźnia, cicha refleksja i wyczuwanie istnienia czegoś, co niedostępne dla naszych oczu. Książka Caspera pokazuje pewne zasady wyższego rzędu, dzięki którym można wprowadzić więcej rytuałów do naszego codziennego życia, podlegającego coraz silniejszej fragmentacji.

Czytaj teksty święte (w czerwcu tego roku ponownie przeczytałem Pieśń o sobie Walta Whitmana – wiersz, który ma szczególne znaczenie dla mojej rodziny i który po raz kolejny mnie poruszył). Organizuj sobie szabat – dni wolne od pracy, technologii, życia społecznego, gorączkowej bieganiny i przeładowania aktywnościami. Szukaj okazji do praktykowania tego, co niektórzy nazywają modlitwą – spokojnego rozmyślania o miłości, wdzięczności i przeżywania skruchy. Jadaj w towarzystwie innych. Przebywaj wśród natury – w tym uniwersalnym źródle przekraczania jaźni, które, jak zauważył Emerson, pozwala naprawić „życiowe klęski”. Przedstawiając swoje szerokie, syntetyczne spojrzenie na życie duchowe, Casper zachęca nas do budowania wspólnoty i nadawania znaczenia naszemu coraz bardziej fragmentarycznemu życiu poprzez wspólne tkanie kilimu rytuałów.

Casper proponuje także coś, co może być nieco większym wyzwaniem – zachęca nas do przebudzenia się oraz dostrzeżenia tych rytuałów i tych wspólnot, które już teraz instynktownie tworzymy w naszym życiu społecznym. Jak dowiedli naukowcy, człowiek ma biologiczną potrzebę przynależności. Bez wspólnoty, na przykład kiedy przebywamy w odosobnieniu, odchodzimy od zmysłów. Pragniemy rytuałów oraz chętnie i skwapliwie je tworzymy.

Przez dwadzieścia lat grałem w koszykówkę uliczną – do czasu, kiedy zdiagnozowano u mnie zużycie chrząstki stawowej w kolanach. Wcześniej grałem niemal w każdym odwiedzanym mieście – w Santa Monice, w Kalifornii, Brockton, Massachusetts i w wielu miastach Francji. Grałem ze wszystkimi. A nie byłem nawet jakimś szczególnie utalentowanym graczem. I kiedy musiałem zrezygnować z wysokich butów koszykarza, najbardziej tęskniłem nie za zdobywanymi punktami czy kolejnymi zwycięstwami, ale za tymi rytuałami, które zbliżają graczy do siebie – za przybijaniem żółwika, różnymi formami wyrażania sprzeciwu i skruchy, wspólnym świętowaniem i tańczeniem, a także za zrytualizowanymi schematami poruszania się pięciu graczy na boisku. Jest w tym coś niezwykłego.

Błyskotliwa książka Caspera zachęca czytelnika do dostrzeżenia tych rytuałów, które już teraz są obecne w naszym życiu, do wczucia się w nie i przełączenia się na tryb budowania wspólnoty. Z dużym prawdopodobieństwem już się to dzieje, kiedy jesteś na zajęciach ze spinningu, na górskiej wycieczce, koncercie, zakupach, podczas rozmów, rodzinnych obiadów, grania w gry w planszowe, a także kiedy świętujesz z dziećmi ich zwycięstwa lub pocieszasz je po porażce na boisku, a nawet kiedy korzystasz ze smartfona (w rozsądny sposób), udostępniasz innym zdjęcia, przepisy, cytaty, dowcipy, gify, memy i najnowsze informacje. Po lekturze Potęgi codziennych rytuałów zdałem sobie sprawę, jak wiele rytuałów przewinęło się przez moje codzienne życie. Ta świadomość bardzo mnie podbudowała.

Działające siły społeczne, ekonomiczne i architektoniczne, takie jak budowa domów i mieszkań jednorodzinnych, doprowadziły do nadejścia ery fragmentacji. Przyniosła ona wiele złego, a jej przejawem jest dojmująca samotność i poczucie izolacji. Ta fragmentacja jest jednak pewną obietnicą i daje nam wolność, która pozwala na pełniejsze i bardziej złożone budowanie wspólnoty i tworzenie rytuałów, z szacunkiem dla różnorodności naszego gatunku. Potęga codziennych rytuałów wskazuje nam drogę do wypełnienia tej obietnicy.

Dacher Keltner

profesor psychologii

na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley,

dyrektor ds. kadry pedagogicznej

w Greater Good Science Center

WSTĘP

ZMIANA PARADYGMATU

Kiedy byłem nastolatkiem, co do jednego miałem pewność: Masz wiadomość jest najlepszym filmem wszech czasów.

W tym filmie Kathleen Kelly i Joe Fox, w których wcielili się Meg Ryan i Tom Hanks, poznają się przez internet w czasach, kiedy internetowe czaty były całkowitą nowością (jest 1998 – rok, w którym na listach przebojów królował kawałek Moniki The Boy Is Mine, i rok seksafery z udziałem Billa Clintona). Wiedzą o sobie tylko tyle, że oboje uwielbiają książki i Nowy Jork. Nie znają nawet swoich prawdziwych imion. Wysyłają do siebie liczne wiadomości mailowe i tak się w sobie zakochują. Są wobec siebie szczerzy, zwierzają się sobie z najskrytszych obaw i nadziei, piszą o tym, co dla nich trudne i bolesne. Dzielą się ze sobą wszystkim, również tym, o czym nie mówią nawet swoim partnerom. To ta najlepsza strona internetowej anonimowości – wrażenie intymnej bliskości, a jednocześnie pełnego bezpieczeństwa.

A bliskość i poczucie bezpieczeństwa były dokładnie tym, czego w moim życiu tak bardzo brakowało.

Jako młody chłopak, gej, uczyłem się w angielskiej szkole z internatem, gdzie mieszkałem z pięćdziesięcioma kipiącymi testosteronem nastolatkami. Odstawałem od nich jak stłuczony kciuk. Żeby zrozumieć, o co chodzi, wystarczyło rozejrzeć się po pokoju, który dzieliłem z trzema innymi chłopakami. Po prawej wisiały w nim plakaty półnagich supermodelek i samochodów wyścigowych, po lewej plakaty grupy Slipknot w maskach jak z horroru, natomiast w moim kącie można było zobaczyć kolekcję książek Agathy Christie i zestaw brokatowych żelopisów.

Nie muszę chyba nawet wspominać, że nie byłem jednym z tych chłopaków, których w pierwszej kolejności wybierano do drużyny rugby. Czy piłki nożnej. Czy jakiejkolwiek innej (zacząłem jednak chodzić na zajęcia z aerobiku, torując w ten sposób drogę, mam nadzieję, wszystkim przyszłym homoseksualnym uczniom szkoły, ale to już inna historia).

Cały czas czułem się samotny. Chodziłem na spacery i udawałem, że jestem swoim fryzjerem, pytając sam siebie na głos, czy planuję jakieś wakacje. Próbowałem wkraść się w łaski starszych chłopaków, robiąc im kanapki z nutellą, jak pawian demonstrujący swoją uległość na sawannie – przyniosę wam jedzenie, tylko, proszę, nie róbcie mi krzywdy!

Łatwo więc zrozumieć, dlaczego film o miłości, relacji i radości tak wiele dla mnie znaczył. Powinienem wspomnieć (uwaga, spoiler!), że główni bohaterowie filmu Masz wiadomość spotykają się dopiero w ostatniej (i najmniej przeze mnie lubianej) scenie. Film opowiada bardziej o obietnicy miłości i relacji niż o ich rzeczywistym doświadczaniu. Marzyłem o takiej relacji. I jakaś maleńka cząstka mnie miała wystarczająco dużo zaufania do wszechświata, aby wierzyć, że może kiedyś, najchętniej na zachwycającym Manhattanie, spotkam moją osobistą wersję filmowego multimilionera z psem o imieniu Brinkley.

Oglądałem Masz wiadomość niezliczoną liczbę razy. Jest on jednak dla mnie czymś więcej niż tylko filmem, bo nadałem mu dodatkowe znaczenia. Stworzyłem konkretne rytuały związane z czasem i sposobem jego oglądania (zawsze oglądam go w samotności, z pudełkiem lodów Häagen-Dazs o smaku pralinkowo-śmietankowym). To nie film typu: „To co dzisiaj obejrzymy?”, ale raczej „Czuję się zagubiony i samotny oraz potrzebuję czegoś, co wyciągnie mnie z tego dołka”. Niektóre teksty wyryte mam w sercu jak mantry. Postaci są totemami symbolizującymi to, kim chcę lub nie chcę być. Choć dla większości ludzi to tylko kolejna komedia romantyczna, dla mnie Masz wiadomość jest filmem świętym.

O tym właśnie jest ta książka – o przyglądaniu się temu, co robimy codziennie, o przypisywaniu tym czynnościom znaczeń i tworzeniu z nich rytuałów, nawet jeśli są to czynności zupełnie zwyczajne, jak czytanie czy jedzenie, oraz o myśleniu o nich jak o praktykach duchowych. Po ponad pięciu latach badań i odbyciu tysięcy rozmów z wieloma ludźmi z całych Stanów jestem przekonany, że znajdujemy się w momencie zmiany paradygmatu. Że to, co kiedyś trzymało nas we wspólnocie, już nie działa. Że duchowe praktyki z dawnych lat już nie pomagają nam się rozwijać. Oraz że tak jak szesnastowieczni astronomowie musieli całkowicie zmienić swoje wyobrażenie kosmosu, umieszczając słońce w centrum układu słonecznego, tak my musimy od nowa ustalić, co to znaczy, że coś jest święte.

Takie zmiany paradygmatu następują z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ istnieją dowody, które obalają dotychczasowe przekonania – przypomnijmy sobie choćby, jak O pochodzeniu gatunków Charlesa Darwina zmieniło rozumienie biologii ewolucyjnej i podejście do historycznej ścisłości przekazów biblijnych. Po drugie, ponieważ dawne teorie nie dają odpowiedzi na pytania, które człowiek zaczyna zadawać. I to dzieje się teraz. W czasach szybkich zmian w obszarze religii i relacji pojawia się zupełnie nowy duchowy i społeczny krajobraz – dotychczasowym koncepcjom przypisuje się nowe znaczenia, pojawiają się nowe wspólnoty, a tradycyjne struktury duchowości z trudem za tymi zmianami nadążają.

Napisałem tę książkę, żeby pomóc czytelnikom dostrzec te budujące więź zwyczaje i tradycje, które już stosujemy, które już są w nas zakorzenione i które mogą pogłębiać poczucie sensu, bezpieczeństwa, przeżywanie radości i oddawanie się refleksji. Być może doświadczasz tego na zajęciach jogi albo czytając ulubione książki, obserwując zachód słońca, uprawiając sztukę czy zapalając świece, podnosząc ciężary, spacerując dzikimi szlakami, medytując albo tańcząc i śpiewając w większym gronie. Jakiekolwiek są to czynności, zaczniemy od uznania, że są one warte naszej uwagi, i zwrócimy uwagę na to, w jaki sposób przyczyniają się one do szerszej zmiany kulturowej na polu budowania relacji z tym, co najważniejsze.

Tradycje religijne, które miały nam pomagać, często zawodzą. Co gorsza, wiele z nich to praktyki, z których zostaliśmy wykluczeni. Musimy więc znaleźć nową drogę. Czerpiąc to, co najlepsze z przeszłości, możemy zacząć tworzyć nową historię, jaką będzie życie w głębokiej więzi. Nie opowiadając się za żadnymi konkretnymi wierzeniami religijnymi, możemy wykorzystać praktyki omówione w tej książce – czy to codzienne rytuały, czy coroczne tradycje – jako cegiełki, które, połączone, będą budować nasze współczesne życie duchowe. Dary, jakimi są te tradycje, i płynąca z nich mądrość są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Nadszedł czas, abyśmy na nowo je zinterpretowali. Tu i teraz. Ty i ja.

Ogromnie się cieszę, że możemy zrobić to razem.

„CROSSFIT TO MÓJ KOŚCIÓŁ”

Od siedmiu lat zgłębiam koncepcję, zgodnie z którą to, że ludzi odchodzą od kościoła, wcale nie oznacza, że są mniej uduchowieni. Jako doktorant ds. innowacji w posłudze duchowej w Harvard Divinity School razem z moją koleżanką Angie Thurston badałem zmiany zachodzące w amerykańskim krajobrazie religijnym. Wspólnie opublikowaliśmy artykuł How we gather1, w którym opisaliśmy, w jaki sposób w świeckich przestrzeniach powstają wspólnoty pełniące funkcje, za które do niedawna odpowiadały instytucje religijne. Artykuł zdobył uznanie zarówno biskupów, jak i byłego dyrektora generalnego Twittera, ponieważ na etapie opracowywania tekstu mieliśmy możliwość współpracy z liderami najbardziej innowacyjnych społeczności w Ameryce i osobami odpowiedzialnymi za nadawanie nowych znaczeń istniejącym koncepcjom.

Odbywając setki rozmów, odwiedzając mnóstwo miejsc i czytając liczne teksty, wspólnie z Angie przyglądaliśmy się wspólnotom świeckim, które zdawały się praktykować coś, co dotychczas było domeną wspólnot religijnych. Wszędzie, gdzie byliśmy, każdego z rozmówców zwykliśmy pytać: „Gdzie szukasz wspólnoty?”.

Od czasu do czasu odpowiedzi, które otrzymywaliśmy, bardzo nas zaskakiwały. November Project2. Group­muse3. Cosecha4. Zawody wytrzymałościowe Tough Mudder. Obozy dla dorosłych Camp Grounded. Ale odpowiedzią, która wręcz zwaliła mnie z nóg, był CrossFit.

Nasi rozmówcy mówili o tym ruchu nie tylko jako o swojej wspólnocie. Często powtarzająca się odpowiedź brzmiała: „CrossFit to mój kościół”. Kiedy rozmawialiśmy z Ali Huberlie, ówczesną studentką Harvard Business School, powiedziała nam: „Klub CrossFit, w którym trenuję, jest dla mnie wszystkim. Dzięki niemu poznałam mojego chłopaka i kilku moich najlepszych przyjaciół… Kiedy tej wiosny zaczynaliśmy szukać mieszkania, od razu zawęziliśmy poszukiwania do najbliższej okolicy naszego klubu CrossFit, choć miało to jednocześnie oznaczać dłuższą drogę do pracy. Zdecydowaliśmy się na to, ponieważ nie potrafiliśmy sobie wyobrazić, że moglibyśmy tę społeczność opuścić. Do naszego klubu rodzice zabierają ze sobą niemowlęta i maleńkie dzieci, które raczkują, gdzie chcą – to niezwykłe móc być świadkiem tego, jak te maluchy rosną”.

„CrossFit to moja rodzina, to śmiech, miłość i społeczność. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ludzi, których tam spotkałam”. Członkowie klubu, w którym Ali trenuje, w każdy piątkowy wieczór organizują małe imprezy, a ponadto pięć do sześciu razy w tygodniu widują się na wspólnych treningach. W klubie, który znajduje się w innej części miasta, należącym do tej samej sieci trenuje grupa kobiet w ciąży. Ponadto organizowane są tam wieczory talentów, podczas których członkowie klubu występują przed pozostałymi jako stand-uperzy albo po raz pierwszy od dwudziestu lat grają na wiolonczeli.

Tworząc tę sieć klubów, Greg Glassman nie miał na celu budowy związanej z nimi społeczności, ale chętnie przyjął rolę quasi-duchowego przywódcy. W rozmowie z nami, która odbyła się w Harvard Divinity School, mówił tak: „Ciągle nas pytano: »Czy to jakaś sekta?«. Po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że być może rzeczywiście tworzymy coś w tym rodzaju. To aktywna, wypełniona miłością, żywa, ciężko pracująca społeczność. Nazwanie CrossFittera członkiem sekty nie jest obelgą. Dyscyplina, uczciwość, odwaga, odpowiedzialność – to, czego uczysz się na sali, jest treningiem przygotowującym do życia. CrossFit pomaga ludziom stawać się lepszymi”.

Wypowiedzi Grega Glassmana mają czasami wyraźnie religijny wydźwięk. „W pewnym sensie pełnimy funkcję strażników”, mówi. Mimo że CrossFit jest prywatną firmą, Glassman postrzega swoją rolę w sposób wyraźnie przywodzący na myśl rolę kapłana – mówiąc o klubach CrossFit, używa takich określeń jak „bycie pasterzem” czy „pielęgnowanie ogrodu”. A stado owieczek w podobny sposób na to odpowiada – i nazywa go po prostu Trenerem.

Być może nie powinno nas to zaskakiwać. W końcu CrossFit znany jest z ewangelicznej agitacji. Podczas ubiegania się o możliwość otwarcia klubu w ramach sieci trenerzy muszą wziąć udział w dwudniowym seminarium i napisać esej, który zawiera uzasadnienie, dlaczego chcą taki klub prowadzić. W tych esejach centrala nie szuka wcale informacji na temat wiedzy biznesowej, umiejętności trenerskich czy kondycji osoby chętnej do prowadzenia klubu – kluczowe znaczenie ma to, czy CrossFit zmienił jej życie i czy poprzez CrossFit pragnie ona zmieniać życie innych. Tylko tyle. (Można to porównać z pięcioletnimi studiami rabinackimi czy trzyletnimi studiami teologicznymi!).

Ewangeliczny charakter misji klubu polega nie tylko na pracy nad ciałem – chodzi tu o coś więcej! Zdaniem Grega CrossFit jest strategią ratującą życie. „W przyszłym roku trzysta pięćdziesiąt tysięcy Amerykanów umrze z powodu siedzenia na kanapie. Takie siedzenie jest niebezpieczne. Telewizja jest niebezpieczna. Robienie przysiadów – nie”. Glassman przede wszystkim wypowiedział wojnę amerykańskiemu przemysłowi napojów gazowanych. Ponieważ ciągle rośnie liczba chorych na cukrzycę, a takie koncerny jak Coca-Cola i PepsiCo finan­sują badania, które mają wykazać, że wpływ wysokokalorycznej diety na zdrowie jest znacznie mniejszy, niż sądzono dotychczas, zdaniem Glassmana grupa tych koncernów, określana wspólną nazwą Big Soda, stworzyła nową formę przestępczości korporacyjnej.

CrossFit rzeczywiście coraz bardziej angażuje się w sprawy obywatelskie. W południowej Kalifornii kierownicy klubów zaprosili miejscowego polityka do udziału w wiecach adresowanych do społeczności, które są skupione wokół klubów, a tym samym do połączenia sił w walce z lobby Big Sody. W Stanach Zjednoczonych CrossFit związany jest z siecią klubów sportowych typu non-profit, które zapewniają wsparcie osobom próbującym wyjść z uzależnienia.

Co jeszcze bardziej niezwykłe, zupełnie tak jak zgromadzenia religijne CrossFit znalazł sposób na upamiętnianie swoich zmarłych członków, a konkretnie tych członków, którzy zginęli na służbie – wojskowych, policjantów i strażaków. I nie polega to tylko na wymienieniu ich imion i nazwisk. Pamięć o nich jest pielęgnowana w formie określonego zestawu ćwiczeń, takich jak burpees, unoszenie nóg czy podciąganie na drążku, które składają się na Trening Dnia praktykowany przez wiernych CrossFit na całym świecie. Były gospodarz telewizji CrossFit Rory Mckernan wprowadził trening o nazwie „Josie” dla uhonorowania zastępcy marshala5 federalnego Josiego Wellsa, który zginął podczas wykonywania nakazu aresztowania w mieście Baton Rouge w stanie Luizjana. Mckernan rozpoczyna nagranie z treningiem, mówiąc: „Wypowiedz jego nazwisko. Uświadom sobie, co zrobił. Zastanów się nad tym, co oznacza poświęcenie życia w służbie czegoś większego od nas samych, i nad tym, co to oznacza dla tych, którzy wciąż żyją. Zastanów się nad tym, zanim rozpoczniesz trening. Możesz być pewny, że zmieni to twoje podejście do tego treningu. Spoczywaj w pokoju, przyjacielu”.

Ponieważ CrossFit to piętnaście tysięcy społeczności rozsianych po całym świecie, nie mogliśmy z Angie nie zwrócić uwagi na to zjawisko. I choć ci, którzy pojawiają się na treningach CrossFit po raz pierwszy, chcą tylko zrzucić parę kilogramów lub zbudować masę mięśniową, koniec końców wiążą się z klubem na długo ze względu na istnienie bardzo zaangażowanej i oddanej społeczności.

CrossFit był najbardziej zaskakującym i najbardziej rozpowszechnionym, ale nie jedynym przykładem budowania społeczności, która przypomina wspólnoty religijne. Inne grupy związane z branżą fitness, takie jak Tough Mudder, miały podobne cechy. Kierownictwo Tough Mudder – społeczności skupiającej zawodników spotykających się na błotnych biegach z przeszkodami – ani trochę nie obawia się porównań do wspólnoty religijnej. W 2017 roku Will Dean, założyciel Tough Mudder, na łamach miesięcznika „Fast Company” mówił, że te zawody są „pielgrzymką, wielkim dorocznym świętem, jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Ale mamy też kluby treningowe, które stają się lokalną świątynią, centrum spotkań wspólnoty. Mamy media, które mają coś wspólnego z modlitwą. No i odzież, którą można porównać do noszenia krzyżyka na szyi czy chusty na głowie, będącą inną formą stroju o charakterze religijnym”.

Społeczności, które skupiają się wokół ćwiczeń fizycznych, to jednak nie jedyna forma poszukiwania przynależności i zgłębiania jej znaczenia. Społeczności tworzą się także przy okazji spotkań grup zainteresowań i grup twórczości artystycznej. W Artisan’s Asylum, przestrzeni twórców w Somerville w stanie Massachusetts, powstała społeczność, do której należą artyści, rzemieślnicy, majsterkowicze, jubilerzy, twórcy robotów, kapitanowie zmutowanych rowerów wyglądających jak statki kosmiczne, inżynierowie, projektanci i wielu innych. Twórczy duch obecny w tej przestrzeni przejawia się w bezinteresowności poszczególnych członków, którzy uczą pozostałych, jak używać różnych urządzeń czy materiałów. Aktywna lista mailingowa pomaga w zdobyciu trudnych do pozyskania materiałów i ułatwia start młodym rzemieślnikom.

Jedna z kobiet powiedziała nam, że chciała zrobić dla swojej córeczki na Halloween skomplikowany strój motyla z migającymi światełkami. Już po kilkunastu godzinach do jej domu dostarczono materiały, które były jej potrzebne do jego wykonania, a niezwykle utalentowany twórca kostiumów zaoferował jej pomoc na każdym etapie pracy. W Święto Dziękczynienia wszyscy członkowie tej społeczności spotykają się na wspólnym posiłku, nazywanym przez nich Makersgiving, a długie stoły zastawione są nie tylko domowymi potrawami przygotowanymi przez uczestników spotkania, ale i dziełami artystycznymi zgromadzonych twórców.

Artisan’s Asylum to jednak coś więcej niż społeczność. To miejsce, do którego ludzie przychodzą, żeby stać się tym, kim chcą być. Nauka każdej nowej umiejętności, na przykład spawania, dodaje odwagi, aby próbować swoich sił w czymś zupełnie nowym, jak impro czy śpiew. Kiedy członek tej społeczności pełni funkcję mentora dla nowicjusza w danej dziedzinie, zmienia się jego postrzeganie własnej roli w świecie. Przestrzeń ta jest otwarta dwadzieścia cztery godziny na dobę, a ponieważ sytuacja mieszkaniowa wielu członków nie jest stabilna, cała społeczność zaangażowała się w aktywne lobbowanie w miejskim samorządzie na rzecz poprawiania jakości mieszkań komunalnych. Nietrudno dostrzec tu podobieństwa do życia we wspólnocie.

Po półtora roku rozmów i aktywnych obserwacji oboje z Angie poczuliśmy gotowość, aby przedstawić nasze ustalenia w raporcie How we gather. Dowiedzieliśmy się, że przestrzenie świeckie nie tylko dają ludziom poczucie wspólnoty, podobnie jak kiedyś robiły to instytucje religijne, ale dają im coś jeszcze – coś, co spełnia jakiś duchowy cel. Społeczności, którym się przyglądaliśmy, dawały swoim członkom możliwość przemiany osobistej i społecznej, szansę na kreatywność i na określenie swojego celu, tworzyły strukturę odpowiedzialności i dawały poczucie wspólnoty.

A ponieważ liderzy tych społeczności zdobyli zaufanie i szacunek, ich członkowie często zwracali się do nich z pytaniami w sprawie najważniejszych życiowych problemów czy zmian. Słyszeliśmy o ceremoniach ślubnych i pogrzebowych prowadzonych przez instruktorów jogi i nauczycieli zajęć artystycznych. O pomocy psychologicznej dla osób chorych lub próbujących poradzić sobie z bólem rozstania, której udzielali im liderzy tych społeczności, zasadniczo specjalizujący się w doradzaniu innym w kwestiach sprawności fizycznej, a nie w sprawach sercowych czy duchowych. Pewna instruktorka Soul­Cycle przypomniała sobie, jak pewnego niedzielnego popołudnia otrzymała esemes od jednej z dziewczyn, która trenowała pod jej okiem, z pytaniem: „Czy powinnam się rozwieść?”.

Mimo braku formalnego przeszkolenia czy przygotowania do doradzania innym w tak istotnych życiowych kwestiach liderzy społeczności robili, co w ich mocy, aby jakoś w tej roli się odnaleźć. Społeczności mobilizowały się, aby pomagać swoim chorym członkom – dostarczały im jedzenie, organizowały zbiórki pieniędzy na leczenie i odwoziły chorych na wizyty lekarskie. Choć grupy te w niczym nie przypominały tradycyjnych zgromadzeń religijnych, coraz wyraźniej widzieliśmy, że dawne wzorce wspólnotowe znajdują nową formę wyrazu we współczesnym kontekście.

Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji

1How we gather, https://sacred.design/insights.

2 Ruch fitness, który narodził się w Bostonie jako sposób na utrzymanie formy podczas zimnych miesięcy w Nowej Anglii – przyp. red.

3    Platforma internetowa, która łączy muzyków klasycznych i lokalną publiczność – przyp. red.

4 Ruch na rzecz pomocy nielegalnym imigrantom w Stanach Zjednoczonych – przyp. tłum.

5 Termin odnoszący się do sił policyjnych – przyp. red.

ROZDZIAŁ 1

NAWIĄZYWANIE WIĘZI Z SAMYM SOBĄ

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

ROZDZIAŁ 2

NAWIĄZYWANIE WIĘZI Z INNYMI

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

ROZDZIAŁ 3

NAWIĄZYWANIE WIĘZI Z NATURĄ

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

ROZDZIAŁ 4

NAWIĄZYWANIE WIĘZI Z TYM, CO TRANSCENDENTNE

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

ROZDZIAŁ 5

PO NAWIĄZANIU WIĘZI

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

PODZIĘKOWANIA

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

BIBLIOGRAFIA

Rozdział dostępnay w pełnej wersji

Tytuł oryginału:

The Power of Ritual: Turning Everyday Activities into Soulful Practices

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Agnieszka Fiedorowicz

Redakcja: Katarzyna Rogowska (katarzyna-rogowska.pl)

Korekta: Małgorzata Lach

Projekt okładki: Ewa Popławska

Zdjęcie na okładce: © maryvoo / Stock.Adobe.com

Copyright © 2020 by Casper ter Kuile

Copyright © 2022 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Magdalena Wysmyk, 2022

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone.

Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie I

Białystok 2022

ISBN 978-83-67137-53-9

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Angelika Kuler-Duchnik