ruń - Klaudia Pieszczoch - ebook

ruń ebook

Klaudia Pieszczoch

0,0
26,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W swoich wierszach poetka opisuje rzeczywistość w skali makro i mikro z perspektywy podmiotu wycofanego, zdystansowanego, choć uwrażliwionego na wszystkie przejawy przemocy (tak w relacjach między istotami, jak i w podejściu człowieka do natury). Ta „schowana” pozycja pozwala jej na spojrzenie wielowarstwowe, różnoaspektowe. Można powiedzieć, że jest to pisanie stratygraficzne, tym bardziej że każdy z tekstów Pieszczoch zawiera w sobie zarazem ewolucyjną, rdzenną przeszłość, dynamicznie uchwyconą teraźniejszość i katastrofalną przyszłość, która zaczyna rozgrywać się na naszych oczach. Poetka nie posługuje się jednak chwytliwymi kliszami pop-posthumanizmu, przeciwnie – jej ekokrytyczna refleksja to zagłębianie się, warstwa po warstwie, w twardą, lecz żyzną glebę języka.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 15

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



zamieszkała w chacie w pobliżu pustyni

żeby chronić linie przed plagami turystów

kalima

po wypaleniu traw

wwiercamy wizjery krążymy

w granicach dzielnic

pył liże okna skrobie dna basenów woda

się nie przyjęła

nad zupami w proszku czytamy o oprzędach

niemowlętach zrzucanych z wież

łapanych w płachty – zszywamy prześcieradła

mokre płótna w drzwiach wyłapują ziarna ciemno

na podwórzach

stopa za stopą po ubytkach sierści

łyse placki na kocich grzbietach zlewają się

w jedno

co spłonęło

tknięte obraca się w pożar

.

kambium

już tylko przepowiednie równe właściwościom

próbuję wypleniać

z ciemnych spodów liści

byłam wiele razy w samym środku chleba

gęstej masy na dnie oka skąd nie widać jabłoni

ani innych białych zakłóceń 

długo nie mogę się przedrzeć

dopiero kiedy miękisz czerstwieje wysycha na kamień wypadam

łatwo jak ziarno

mieni mi się szerokie światło: włókna

które przewodzą

idę zbierać drewno wyrzucone na brzeg

zębami przerywać słoje

.

areola

z palm wyczytuję huragan zastęp

gwiazdobloków 

mój chłopak cały dzień odrywa kolce 

łóżko usiane tytoniem szczątkami

rdzawych pająków

blask mnie przygina do ziemi pościel

szeleści sucho

myślę o zamiataniu gałęzi gałęziami

to właśnie znaczy się przydać: jedni leżą

drudzy zajmują się ich usuwaniem

wygięte liście agawy albo kosmyki

które opadły w trakcie wesela coś co umarło

w bólach mówię a on układa kolce

na łazienkowym dywaniku

w ustach obracam opuncję:

mięsistą kulę burz i znamion

które odrosły a areola to takie ładne słowo

mały obszar z którego wyrasta cierń –

dobre imię dla córki  

.

X      X    X

punkty ocierasz się o nie dzień w dzień jak krzyżyki

znaczone mydłem na tkaninie

albo zielone siewki ryżu 

w nawodnionym polu

uważaj jak się ubierasz (może na siedząco) i czego dotykasz 

po wyjściu z domu: styk wyznaczy rozmiar wyda plon

.

ozime

kamienne zacieki oplatają krany oplątują dłonie

pnącza trującej rośliny: czy wyrosła

gdy późno wróciłaś a oni zapalili światło

badali resztki w ruchach jak ściągałaś kurtkę