Niepokalana - Golia Elena - ebook + książka

Niepokalana ebook

Golia Elena

5,0

Opis

Niepokalana

Maryja w życiu ks. Dolindo, o. Pio i ks. Giuseppe Tomasellego

CZEGO MARYJA CHCE DLA SWOICH DZIECI? JAKA JEST TREŚĆ JEJ WSPÓŁCZESNYCH OBJAWIEŃ? I CZY ZAPOWIADANY PRZEZ NIĄ KONIEC CZASU WŁAŚNIE NADCHODZI? Elena Golia, odwołując się do pism i teologii ks. Dolindo Ruotolo, przejmującej duchowości maryjnej o. Pio z San Giovanni Rotondo i bardzo mocnego świadectwa współczesnego im egzorcysty ks. Giuseppe Tomasellego, przybliża czytelnikom postać Maryi. Wyjaśnia kluczową rolę Matki Bożej w naszym zbawieniu oraz w walce przeciwko wrogim mocom, które niszczą nas każdego dnia. Autorka pokazuje, że „strategia maryjna”, która była stale obecna w życiu tych trzech świętych kapłanów, może napełnić nasze serca odwagą i stać się niezawodnym ratunkiem w najtrudniejszych chwilach naszego życia.

Elena Golia– włoska pielęgniarka i wieloletnia pracownica Domu Ulgi w Cierpieniu w San Giovanni Rotondo oraz innych placówek medycznych. Jedna z córek duchowych o. Pio i ks. Dolindo. Prywatnie żona, matka i babcia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 200

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wszystkim świętym w niebie, którzy cieszą się oglądaniem Matki Bożej i wstawiają się za nami.

Originally published under the title

L’Immacolata nella vita di don Dolindo Ruotolo, Padre Pio e don Giuseppe Tomaselli, figlio spirituale di don Bosco

Copyright © 2020 by Edizioni Segno

Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo Esprit 2022

All rights reserved

MATERIAŁY OKŁADKOWE: William-Adolphe Bouguereau, Vierge consolatrice © Wikimedia Commons

REDAKCJA: Lidia Kozłowska

KOREKTA: Justyna Jakubczyk, Anna Adamczyk

ISBN 978-83-67291-11-8

Wydanie I, Kraków 2022

Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.

ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków

tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19

e-mail: [email protected]

[email protected]

[email protected]

Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl

Przedmowa

Książkę Eleny Golii, mojej przyjaciółki od jakichś czterdziestu lat, przeczytałam jednym tchem i z przyjemnością zgodziłam się napisać do niej przedmowę. Podjęłam się jednak tego zadania, niecodziennego dla mnie, z lekkim niepokojem i obawą. Styl potoczysty, bezpośredni, łatwo zrozumiały, okazuje się bardzo sugestywny. Temat jest tak zajmujący, że porywa umysł i serce. W pełni zgadzam się z założeniami autorki. Pokrywają się one z tym, co zdołałam pojąć w moim życiu osobistym, choć z dużym opóźnieniem, gdyż przez około trzydzieści lat byłam niewierząca. Zawsze poruszała mnie osobowość Eleny, która zazwyczaj jawi się jako kobieta spokojna, radosna i pogodna, choć przecież i ona musi stawiać czoła poważnym rodzinnym problemom i wielkiemu bólowi. Kiedy dowiedziała się o moim nawróceniu, z radością wykrzyknęła: „W końcu ci się udało!”. Wtedy zrozumiałam, że źródłem jej anielskiego uśmiechu była wiara. Zdałam sobie sprawę, że dzięki mojemu nawróceniu zdołałam odkryć tajemnicę, która – choć wykracza poza nasze poznanie – nie przestaje dawać nam znaków. Głównym jej przesłaniem jest to, że „wszystko jest opatrznościowe”, nawet ból. Tak, przede wszystkim ból! My, ludzie, jesteśmy jak rozkapryszone dzieci, nieświadome niebezpieczeństw i zafascynowane złem. A Bóg jest jak ojciec, który pozwala nam zdobywać doświadczenia, pozostając blisko, lecz w ukryciu. W istocie średniowieczni mistycy nazywali Go Deus absconditus – Bogiem ukrytym. Jest On uważnym i przewidującym rodzicem, lecz nie narzuca się człowiekowi i nie jest nadopiekuńczy. Przypatruje się nam, gdy uczymy się chodzić, i pozwala nam popełniać błędy, ponieważ dzięki nim i ich bolesnym konsekwencjom uczymy się odróżniać dobro od zła, aby wzrastać i podążać naprzód słuszną drogą wiary. W całym tym procesie musimy jednak się zmierzyć z największym ludzkim złem, jakim jest pycha; z zasadniczym złem, jakim jest grzech pierworodny; z fascynującymi pokusami Złego, który kusi nas, obiecując przyjemności, wolność, władzę, sukces i powodzenie. Tymczasem gdy otwieramy mu drzwi, znajdujemy zamiast tego uzależnienie, niewolę i rozpacz. W ten sposób tracimy siebie samych, gdyż bez Boga nie istniejemy.

Według Martina Heideggera ślady naszej istoty zakorzenione są w języku. We wspaniałym języku włoskim słowo Dio – „Bóg” – zawiera w sobie słowo io – „ja”. W tym króciutkim słowie zawiera się cud stworzenia, cud Boga, który kreuje człowieka. Tylko Bóg stanowi przestrzeń życiową dla człowieka; nie istnieje dla nas inna możliwość realizacji siebie. Zew świata jest jednak silny i bardzo często, chcąc za nim podążać, tracimy najcenniejsze dobro, jakie mamy – nas samych! Jest to nie tylko prawda ewangeliczna, lecz także refleksja wynikająca z myśli świeckiej czy wręcz ateistycznej. Heidegger określa jako „upadek” życie kogoś, kto jest przekonany o swojej nieśmiertelności i nie bierze pod uwagę śmierci, własnej małości i kruchości. Wszystko, co człowiek czyni, ma swój wzór w świecie, który sprawuje nad nim władzę, oraz w posłusznym mu bycie. Tak czyniąc, człowiek podąża za modami, a nie za Bogiem, który jest już niemodny! Nie jest już więc osobą wolną. Filozof utrzymuje zatem, że jedynie myśl o tym, że życie trwa krótko, skłania człowieka do zastanowienia się: „Kim chcę naprawdę być? Co chcę pozostawić potomkom? Co wybieram: modę czy szczęście? Uzależnienie czy wolność?”.

Również Søren Kierkegaard twierdzi, że człowiek jest „niczym, które przychodzi na świat” oraz że „nabywa swój indywidualizm w relacji ze światem”. Lecz nie znajdzie go w świecie, gdyż ulega jego tyranii, czuje się przygnieciony, a jego „ja” zostaje anulowane. Żyje w samotności i rozpaczy. Jednak jedynie żyjąc w rozpaczy, może się uratować, gdyż nie mając już nadziei na siebie, otwiera się na tę nieskończoność, która go zawiera, przerasta i nadaje sens jego istnieniu. Jest to ta sama teza, którą podtrzymuje moja droga przyjaciółka Elena Golia, łącząc pisma ks. Dolindo oraz ks. Giuseppe Tomasellego: „Wszystko jest opatrznością”. A ogrom zła na świecie nie świadczy wcale o tym, że Bóg nie istnieje, jak twierdzi wielu ludzi. Przeciwnie – jest najwyższym przejawem Bożej opatrzności.

Dzięki książce Eleny odkryłam wspaniałą postać ks. Dolindo, który tak jak ks. Giuseppe Tomaselli przytacza maryjne proroctwo o wielkiej karze, wobec której ludzkość bezskutecznie będzie usiłowała zareagować, zawierzając nauce i rozumowi. Rozum i nauka są wielkimi darami Boga dla człowieka, których nie wolno odrzucać. Jednakże dzisiejszy świat uczynił z nich idoli, zapominając nauki nowożytnej myśli filozoficznej. Mam na myśli ojca współczesności, wielkiego Immanuela Kanta. To on nauczył nas, że nasz rozum jest ograniczony; podkreślił wręcz, że jest skuteczny tylko wtedy, gdy nabiera świadomości własnych ograniczeń: czasowych i przestrzennych. Nie możemy wykorzystać nauki odnośnie do tego, co wykracza poza czas i przestrzeń; możemy jedynie mieć nadzieję! Czyż nie jest jednak naturalne, że człowiek – jedyna istota na ziemi obdarzona rozumem – jest dumny wyłącznie bądź w największej mierze właśnie z umiejętności rozumowania? To okazuje się straszliwym błędem, gdyż intelekt, który wykorzystujemy do zdobycia narzędzi przydatnych w życiu, skłania nas do nadawania wartości tylko rzeczom przydatnym. Zastanówmy się zatem, jaką wartość ma życie, ludzka godność i wolność. Nawet w obrębie marksistowskiego materializmu podniosły się głosy podkreślające szaleństwo tej idolatrii instrumentalnego rozumu. Theodor W. Adorno na przykład – by zacytować tylko najmocniejsze tezy – utrzymuje wręcz, że zagłada w Auschwitz była straszliwym skutkiem oświecenia – instrumentalnego rozumu!

Dlatego właśnie uważam, że wspaniałe jest zawołanie ks. Dolindo, przytoczone przez Elenę w tej książce: „Tylko Bóg! Niech żyje Maryja!”. Tak, tylko Bóg zbawi człowieka, gdyż jedynie w Bogu człowiek znajduje swoją pełnię i tożsamość. Tylko jeśli człowiek wyprze się siebie i wybierze Boga, znajdzie siebie samego. Tylko jeśli nabierze świadomości swojej słabości, swojej cząstkowości i bezradności, będzie mógł zrobić miejsce w sobie na tę Nieskończoność, z której wziął początek, która go wspiera, otacza, rozumie, obejmuje i uzupełnia. Skąd jednak słowa „Niech żyje Maryja”? Stąd, że Bóg ma dla nas zbawczy plan, zgodnie z którym w swej nieskończonej dobroci postanowił nie skazywać ludzkości na zagładę, lecz odkupić ją przez swojego Syna, który stał się człowiekiem w łonie Maryi. Dlaczego więc zawołania „Tylko Bóg! Niech żyje Maryja!” nie zakończyć słowami „Niech żyje Jezus”? Ponieważ Jezus jest Bogiem, a zatem Jego istota jest już zawarta w pierwszej części zdania. Plan Boga nie polegał jednak na tym, by pozostał On sam (w takim wypadku nie byłoby stworzenia!). Nie chodziło w nim także wyłącznie o bycie wielbionym (do tego Bogu wystarczyłyby zastępy aniołów, archaniołów i cherubinów!). Bóg, niezmienny i niezniszczalny, jest szerzącą się miłością i nawet diabeł nie mógłby Mu zaszkodzić, gdyby Pan nie kochał tak bardzo nas, ludzi – niewdzięcznych, podłych, pysznych, którzy jesteśmy zabójcami, złodziejami i kłamcami! Demon nas niszczy, kiedy prowadzi ludzi ku zatraceniu, i tylko w ten sposób wyrządza ból Bogu w osobie Jezusa Chrystusa. Jest to ból ogromny, równy Jego nieskończonej miłości, który Go ogarnia, gdy widzi nas oddalonych od siebie, kiedy wybieramy zło. Plan Boga polega więc na zbawieniu nas, przygarnięciu do siebie, jak na początku stworzenia, kiedy Adam i Ewa, nieskażeni jeszcze grzechem pierworodnym, byli w nieustannym z Nim kontakcie, mogli Go widzieć, słyszeć, mieszkać w Jego domu. Człowiek jednak przerwał tę jedność przez grzech pychy. Chciał być jak Bóg. Popełniwszy tak poważne wykroczenie, w jaki sposób mógł odkupić tę winę, jak mógł się oczyścić z tej tak nieczystej skłonności? Nie mógł! Tylko Bóg, który stał się „niczym”, dał środek zaradczy tej nicości, która domagała się bycia Bogiem. Oto Chrystus: Bóg staje się człowiekiem, cierpi na krzyżu, będąc posłusznym Ojcu i doznając przez Niego wręcz opuszczenia, aby odkupić opuszczenie Boga przez człowieka. Ten Bóg, który nigdy nie opuścił człowieka, choć był on grzeszny, i już w Starym Testamencie ocalił go od potopu, niewoli i głodu, teraz ocala go od śmierci wiecznej, posyłając swojego Syna, aby umarł za niego. Ten Bóg „opuszcza” swojego Syna na krzyżu! Kim jest Syn? Jak zrodził się z Boga? Został zrodzony, nie stworzony przez Ojca: mówimy to w wyznaniu wiary. To Ojciec, bez śladu jakiegokolwiek innego bytu! A zatem Syn ten nie mógł stać się człowiekiem przy udziale zwykłej kobiety.

Maryja jest wielka nie tylko dlatego, że urodziła się bez grzechu pierworodnego. Również Ewa urodziła się bez grzechu, lecz szybko uległa Złemu. Choć Ewa żyła w świecie jeszcze nieskażonym, uległa w jednej chwili, gdyż pragnęła uznania, przeszła więc natychmiast od logiki daru do logiki władzy. Nie wystarczy urodzić się bez grzechu pierworodnego, aby nie grzeszyć! Wielkość Maryi nie opiera się zatem tylko na Jej czystości, która jest darem Bożym, danym także Ewie. Ewa jednak wybrała własne „ja” i utraciła Boga, a więc również swoje wcześniejsze „ja”, wolne i autentyczne. Maryja natomiast przekreśliła swoje „ja” i wybrała Boga, a tym samym przeobraziła swoją skończoną naturę. Otwierając się na nieskończoność, uczyniła możliwym ubóstwienie tego, co ludzkie. Maryja jest zatem współuczestniczką zbawienia świata, nie tylko dlatego, że zgodziła się począć i porodzić Syna, co zwiastował Jej anioł (choć wiedziała, że grozi Jej za to ukamienowanie); nie tylko dlatego, że przebaczyła nam, zabójcom Jej Syna, do tego stopnia, że przygarnęła nas jako swoje dzieci. Maryja mogła dokonać tego wszystkiego, gdyż powiedziała: „Jestem służebnicą Pana”, czyli „Ja jestem niczym, On jest wszystkim!”. To pokora Maryi i odrzucenie przez Nią własnej woli czyni Ją wielką, godną ugoszczenia w swym łonie Chrystusa-Boga, przybyłego, aby naprawić i odkupić podstawowy grzech człowieka: pychę. Przypomina mi się pewne opowiadanie – Come Maria Brunona Ferrero – które bardzo mi się podoba, gdyż doskonale oddaje rolę i postać Maryi. Czytamy w nim o tym, jak Jezus wchodzi na wysoką górę, podążając wąską, wyboistą ścieżką, a Maryja idzie za Nim. Inni ludzie usiłują za nimi nadążyć, lecz upadają, zatrzymują się i rezygnują. Kiedy w końcu ktoś zdoła dotrzeć na szczyt, pyta Maryję: „Jak udało Ci się dotrzymać kroku Jezusowi? On jest Bogiem, Ty nie!”. Na co Maryja odparła: „To proste, nie patrzyłam na ziemię, aby zdecydować, gdzie postawić stopy, lecz stawiałam je na śladach Jezusa”.

Oto dlaczego jestem wdzięczna Elenie za tę książkę, będącą pełnym entuzjazmu hymnem na cześć naszej niebieskiej Mamy oraz trzech postaci Jej charyzmatycznych kapłanów, których Elena miała okazję w młodości poznać i spotykać i na których duchowości ukształtowała swoją. Prosząc o wybaczenie za być może zbyt długą przedmowę, pozostawiam was natchnionym słowom Eleny, która pozwoli wam odkryć te trzy wielkie mistyczne postaci: ks. Dolindo Ruotolo, o. Pio z Pietrelciny oraz salezjanina ks. Giuseppe Tomasellego, którzy nigdy nie przestawali w swoim życiu oddawać prawdziwej czci Najświętszej Maryi Pannie, Matce Jezusa i naszej Matce!

Annamaria Macchione1

Wstęp

W swojej książce Vera devozione a Maria [Prawdziwy kult Maryi] ks. Giuseppe Tomaselli opisuje Matkę Bożą Niepokalaną, wychodząc od Jej wyglądu zewnętrznego, w którym każdy szczegół symbolizuje Jej obraz wewnętrzny. Ksiądz Tomaselli opisuje Ją tak, jak zobaczyła Ją Bernadeta Soubirous, kiedy zbierała drewno na opał pośród gór w Lourdes. Słysząc silny grzmot, dziewczynka pomyślała, że nadchodzi burza, i postanowiła wrócić do domu. Zaraz jednak usłyszała drugi grzmot, a spoglądając w stronę groty w skale, ujrzała, że rosnące tam krzewy dzikich róż były poruszane dziwnym wiatrem, po czym grota rozświetliła się, a pośrodku tej światłości ukazała się przepiękna Pani. Była to Matka Boża, ubrana w białą suknię przepasaną błękitną szarfą. Jej głowę okrywał biały welon spływający wzdłuż całego ciała. Była bosa, a na każdej stopie miała złotą różę. Na Jej przedramieniu wisiał różaniec, a dłonie miała złączone na wysokości piersi. Wizerunek Matki Bożej Niepokalanej w dzisiejszych obrazach i figurach opiera się właśnie na tym widzianym i opisanym przez Bernadetę. Pod stopami Najświętszej Maryi Panny przedstawiany jest również demon pod postacią węża.

W symbolice Matki Bożej Niepokalanie Poczętej dostrzec możemy prawdziwy kult maryjny.

Grota jest symbolem pokory, tak drogiej Królowej Niebios. To właśnie dzięki pokorze Maryja nie ukazała się w królewskim pałacu, podobnie jak Jej Syn postanowił narodzić się w grocie w Betlejem. Dusza, która pragnie czcić Matkę Bożą, musi zatem być pokorna i uznać własną nicość i nędzę.

Bycie pokornym skłania do unikania ludzkich pochwał, do ucieczki przed próżnością świata i do cierpliwego znoszenia upokorzeń. Biała szata Niepokalanej symbolizuje czystość, którą czciciele Matki Bożej muszą przeżywać i głosić. Biały welon jest symbolem skromności skrywającej czystość, a opasująca Ją błękitna szarfa – ducha umartwienia. Nie można być prawdziwym czcicielem Matki Bożej bez umartwienia i pokuty.

Dwie róże na stopach Maryi oznaczają, że miłość do Boga i bliźniego musi być aktywna: aby okazać naszą miłość do Boga, potrzebne są dobre uczynki. Trzymając w ręku różaniec, Najświętsza Maryja Panna wskazuje swoim czcicielom, że pragnie być wielbiona tą właśnie modlitwą. Dłonie złożone do modlitwy oznaczają, że trzeba się modlić często i w skupieniu. Źle odmawiane modlitwy nie docierają przed tron Boga! Oczy Niepokalanie Poczętej skierowane do nieba zachęcają wiernych do częstego myślenia o raju i do życia w oderwaniu od ziemskich przyjemności. Cudowny blask otaczający Maryję jest symbolem dobrego przykładu oświecającego dusze. Czciciele Matki Bożej muszą zatem być dobrym przykładem dla wszystkich, aby zachęcać do praktykowania cnót ewangelicznych. Wąż pod stopami Niepokalanie Poczętej jest symbolem Szatana, któremu Maryja miażdży głowę. Czciciele Maryi przepełnieni taką maryjną mocą mają pokonywać demona, opierając się jego pokusom. Szatan bardzo się boi prawdziwych czcicieli Maryi, gdyż dobrze zna moc, jaką czerpią oni z Niepokalanego Serca Matki Jezusa. Kontemplując często i z wiarą Jej wizerunek, czciciele Najświętszej Maryi Panny mogą się wzorować na Jej przykładzie i Ją naśladować. Im bardziej upodabniamy się do Maryi, tym bardziej stajemy się Jej drodzy.

Matka Niebieska oczekuje w niebie na swoje dzieci i z niecierpliwością wygląda dnia, kiedy będzie mogła ujrzeć je blisko siebie. W osiągnięciu tego celu z pewnością pomoże nam inspiracja życiem ks. Giuseppe Tomasellego, który późnym wieczorem zatrzymywał się w kościele (bądź na zewnątrz, jeśli drzwi były już zamknięte) i pomimo podeszłego wieku, pochylony i przygarbiony po całym dniu intensywnej pracy, odmawiał na kolanach ostatni różaniec dnia. Czasami wczesnym rankiem, po doznaniu jednego z częstych nocnych ataków diabelskich i pokonaniu go, wymaltretowany i osłabiony, prosił osobę, która przychodziła mu z pomocą, aby zaprowadziła go do pobliskiego kościoła poświęconego Maryi, mówiąc: „Teraz chodźmy podziękować Matce Bożej!”. Świadkiem takich wyjątkowych chwil był między innymi Cesare Pontorno, obecny prezes Komitetu Przyjaciół ks. Tomasellego.

Czytelnicy prawdopodobnie się zastanawiają, z jakiego powodu postanowiłam napisać książkę o Matce Bożej Niepokalanie Poczętej, w której przedstawiłam trzech „świętych księży” jako punkty odniesienia dla kultu maryjnego. Wybór ten nie należał do mnie – wolę przypisywać go Bożej opatrzności, która pozwoliła mi poznać ich w latach mojej młodości. Miejscem spotkania było San Giovanni Rotondo. W rzeczywistości nie jest to moja pierwsza książka o Matce Bożej. W 2017 roku napisałam i opublikowałam książkę zatytułowaną Con Maria sulla strada che porta a Dio [Z Maryją na drodze prowadzącej do Boga], niejako w odpowiedzi na list, który otrzymałam od ks. Dolindo Ruotolo w lutym 1969 roku, gdy uczęszczałam do szkoły pielęgniarskiej działającej przy Domu Ulgi w Cierpieniu.

Nocą, kiedy kapłan z Neapolu przeczytał mój napisany w zaufaniu list, w którym opowiedziałam mu o sobie i przedstawiłam krótką, lecz wyjątkową historię swojego życia, Najświętsza Maryja Panna dała mu „wyraźnie znać”, że powinien mi odpowiedzieć. Uczynił to, pisząc bardzo długi list, bogaty w kwestie, które wydają się istotne również w jego procesie beatyfikacyjnym.

Ksiądz Giuseppe Tomaselli sfotografowany ukradkiem podczas odmawiania różańca na kolanach.

Koperta zaadresowana przez ks. Dolindo Ruotolo, zawierająca list napisany przez niego do Eleny Golii 19 lutego 1969 roku i wysłany z Neapolu do San Giovanni Rotondo 21 lutego 1969 roku. Pismo jest bardzo drobne; jak twierdził sam ks. Dolindo, napisanie tak długiego listu zajmowało mu zwykle nawet całą noc.

Ksiądz Dolindo napisał w nim między innymi, że zaczął tworzyć dzieło poświęcone Matce Bożej. Opublikował już trzy tomy, a planował dalsze, pragnąc zakończyć swoje życie synowskim hołdem dla słodkiej Matki Niebieskiej.

Napisałam książkę Con Maria sulla strada che porta a Dio, opierając się na moich osobistych doświadczeniach. Nadszedł koniec czasu, w którym Matka Boża poprzez swoje ostatnie objawienia różnym widzącym na całym świecie chce przygotować ludzkość na tę trudną, epokową przemianę, już zachodzącą, aby mogło zatriumfować Jej Niepokalane Serce. Uważam zatem, że przypomnienie teologii, duchowości i „strategii maryjnej” obecnej w życiu tych trzech „świętych kapłanów” może napełnić nas odwagą i pomóc nam uchwycić kotwicę zbawienia ofiarowaną nam przez Matkę Bożą.

Chciałabym zacząć od jednej z książek napisanych przez ks. Dolindo Ruotolo, zatytułowanej Così ho visto l’Immacolata2. Cechuje się ona wzniosłą teologią, która wydała mi się całkowicie nowa i zaskakująca, zdolna zaspokoić najbardziej wysublimowane umysły. Następnie omówię teologię zawartą w pismach ks. Giuseppe Tomasellego – teologię zdecydowanie bardziej przystępną, niewymagającą szczególnej wiedzy w tej dziedzinie. Za pomocą prostej, jasnej i zdecydowanej argumentacji autor potrafi skutecznie wyjaśniać prawdy naszej wiary. Na równi z mężnymi kapłanami nie obawia się stawiać czoła odmiennym opiniom różnorodnych współczesnych nurtów społecznych, politycznych i religijnych. Moja zażyłość z ks. Tomasellim znajduje wyjaśnienie w fakcie, jaki miał miejsce kilka miesięcy po śmieci o. Pio, wiosną 1969 roku, kiedy to salezjanin przyjechał złożyć mi wizytę w Domu Ulgi w Cierpieniu. Nakładając dłonie na moją głowę, wyjednał mi łaskę natychmiastowego uzdrowienia z ciężkich powikłań poważnej postaci gorączki reumatycznej. Wszystkie objawy podmiotowe i przedmiotowe, będące konsekwencjami tej choroby, ustąpiły, co udokumentowałam już w swoich wcześniejszych publikacjach.

Na koniec zajmę się wzruszającą i zaskakującą duchowością maryjną świętego ojca Pio z Pietrelciny, zawartą w burzliwych rozmowach z jego współbratem z zakonu kapucynów, o. Pellegrinem Funicellim. Jest to duchowość wzruszająca, przejawiająca się na przykład w chwilach, gdy głosem drżącym od płaczu odmawiał modlitwę św. Alfonsa Marii de Liguoriego do Najświętszej Maryi Panny na zakończenie wieczornej Mszy Świętej w bazylice Matki Bożej Łaskawej, po odmówieniu różańca. Ja również wielokrotnie uczestniczyłam w tej mszy, kiedy uczyłam się na pielęgniarkę w Domu Ulgi w Cierpieniu.

Mam nadzieję, że moja praca przyczyni się – jeśli jest jeszcze taka potrzeba – do przybliżenia postaci i wyjaśnienia kluczowej roli Najświętszej Maryi Panny w naszym zbawieniu i w walce przeciwko wrogim mocom, które usiłują nas pokonać.

1 Profesor historii i filozofii w Liceum im. Enrico Fermiego w Aversie.

2 Wyd. polskie: D. Ruotolo, Tak widziałem Niepokalaną, tłum. zbiorowe, Kraków 2020.