Wyszczekane podróże. Jak przygotować siebie i psa na wycieczkę - Piotr Miklaszewski, Magdalena Wilczewska - ebook

Wyszczekane podróże. Jak przygotować siebie i psa na wycieczkę ebook

Piotr Miklaszewski, Magdalena Wilczewska

0,0

Opis

Jak zacząć bezpiecznie i komfortowo podróżować z psem?

Co zrobić, aby czerpać pełnymi garściami (i łapami) ze wspólnej wycieczki?

Czy pies też potrzebuje paszportu, żeby przekroczyć granicę?

Piotr prowadzi bloga „Podróże z Pazurem”, Magda jest znana w sieci dzięki blogowi „Dzikość w Sercu”. Jeszcze kilka lat temu każde z nich wolny czas spędzało na kanapie, dziś nie wyobrażają sobie życia bez podróżowania, i to koniecznie z psami. Piotr w ciągu wielu lat z plecakiem przemierzył niemal pół świata, Magda częściej woli kilkudniowe trekkingi w polskich i europejskich górach. Teraz połączyli siły, żeby napisać książkę, w której udowadniają, że z psami można podróżować właściwie wszędzie i wszystkimi środkami transportu: na lądzie, morzu i w powietrzu.

„Wyszczekane podróże” pomogą ci rozpocząć niepowtarzalną przygodę w towarzystwie psiego kompana.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 555

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Co­py­ri­ght © Piotr Mi­kla­szew­ski, Mag­da­lena Wil­czew­ska, 2023 Co­py­ri­ght © Wy­daw­nic­two Po­znań­skie sp. z o.o., 2023
Re­dak­torka ini­cju­jąca: Mag­da­lena Ge­now-Jo­pek
Re­dak­cja: Syl­wia Smo­luch
Ko­rekta: Mag­da­lena Owcza­rzak, Ka­ta­rzyna Dra­gan
Pro­jekt ty­po­gra­ficzny i ła­ma­nie: Ma­te­usz Cze­kała
Pro­jekt okładki: Mag­da­lena Wil­czew­ska
Fo­to­gra­fia na okładce i fo­to­gra­fie 16–31: Mag­da­lena Wil­czew­ska • Dzi­kość w Sercu
Fo­to­gra­fie 1–15: Iza­bella i Piotr Mi­kla­szew­scy • Po­dróże z Pa­zu­rem
Ilu­stra­cja nr 15 po­cho­dzi z ko­miksu Ka­lima nosi pia­ski Sa­hary, który uka­zał się na­kła­dem Wy­daw­nic­twa Do­okoła Świata.
Ze­zwa­lamy na udo­stęp­nia­nie okładki książki w in­ter­ne­cie.
ISBN 978-83-67324-79-3
Wy­daw­nic­two Po­znań­skie Sp. z o.o. ul. Fre­dry 8, 61-701 Po­znań tel. 61 853-99-10re­dak­cja@wy­daw­nic­two­po­znan­skie.plwww.wy­daw­nic­two­po­znan­skie.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

„Ra­tu­jąc jed­nego psa, nie zmie­nisz świata na lep­sze, ale cały świat zmieni się dla tego jed­nego psa...” – tylko co w przy­padku, je­śli ten je­den pies oka­zuje się rze­czy­wi­ście zmie­niać cały świat na lep­sze?

Dla Snupka, kli­ma­tyczno-przy­rod­ni­czego edu­ka­tora i ak­ty­wi­sty, do­go­te­ra­peuty cho­rych dzieci i za­gu­bio­nych w ab­sur­dal­no­ści tego świata do­ro­słych, pro­mo­tora ad­op­cji, am­ba­sa­dora psiej mą­dro­ści i mi­ło­ści wśród osób nie­prze­ko­na­nych do psów, na­szego przy­ja­ciela, który wy­pro­wa­dził nas na naj­lep­szy spa­cer – ży­cia pełną pier­sią.

I dla Lawy, która za­peł­niła pustkę, o któ­rej ist­nie­niu na­wet nie mie­li­śmy po­ję­cia.

Piotr

Dla Fibi i Kra­kersa – dzięki nim i u ich boku wciąż od­kry­wam swoje pa­sje, ta­lenty i sła­bo­ści.

Magda

Wstęp

Cześć!

Tu Magda z bloga „Dzi­kość w Sercu” i Piotr, współ­au­tor „Po­dróży z Pa­zu­rem”. Być może ko­ja­rzysz nas z in­ter­netu, bo tam naj­czę­ściej zda­jemy re­la­cje z na­szych po­dróży z psami. Może więc już wiesz, że do tej pory uda­wało nam się prze­mie­rzać świat na tyle... spraw­nie, że w pew­nym mo­men­cie, zu­peł­nie nie­za­leż­nie, zde­cy­do­wa­li­śmy się przy­łą­czyć do swo­ich ekip dru­giego psa. Do Piotrka, Izy i Snupka do­łą­czyła suczka Lawa, a do Magdy i Fibi – pies Kra­kers. Na­sze przy­gody sta­no­wią naj­lep­szy do­wód na to, że po­sia­da­nie psa nie czyni po­dró­żo­wa­nia szcze­gól­nie trud­nym, a emo­cjo­nu­ją­cych i przy­jem­nych atrak­cji nie­osią­gal­nymi.

Zda­jemy so­bie sprawę, że wiele osób chcia­łoby cie­ka­wie spę­dzać czas ze swoim psem, jed­nak nie da się szybko zdo­być ta­kiego do­świad­cze­nia, ja­kie nam się udało ze­brać w trak­cie wielu lat po­dró­żo­wa­nia. Nie ry­zy­kuj skrzyw­dze­nia czy znie­chę­ce­nia psa do pla­no­wa­nej ak­tyw­no­ści po­przez zbyt ner­wowe na­rzu­ce­nie tempa. W tej książce pod­po­wiemy nie tylko, jak przy­go­to­wać sie­bie i psa do pierw­szej wspól­nej wy­prawy, ale też jak uwol­nić w so­bie od­wagę do dal­szych po­dróży... Za­równo tych do­słow­nych, jak i nieco me­ta­fo­rycz­nych, po­nie­waż dzięki po­dró­żo­wa­niu i naj­róż­niej­szym sy­tu­acjom, które spo­tkają cię po dro­dze, po­znasz le­piej sie­bie i swo­jego psa. 

Aby nie po­ka­zy­wać per­spek­tywy tylko jed­nego z te­amów, po­sta­no­wi­li­śmy na­pi­sać tę książkę ra­zem. Przy­go­to­wa­li­śmy dla cie­bie ob­szerny po­rad­nik, ba­zu­jąc na na­szej wie­dzy i do­świad­cze­niach; wzbo­ga­ci­li­śmy go też aneg­do­tami z na­szych wy­praw oraz wska­zów­kami z róż­nych dzie­dzin.

Kie­ru­jemy książkę do tych, któ­rzy:

• już po­dró­żują ze swoim psem i chcie­liby usys­te­ma­ty­zo­wać wie­dzę,

• już po­dró­żują ze swoim psem, ale chcie­liby od­wa­żyć się na ko­lejne przy­gody,

• jesz­cze nie po­dró­żują z psem, ale ma­rzą o tym, by za­cząć,

• jesz­cze nie mają psa, ale chcą roz­po­cząć taki roz­dział swo­jego ży­cia,

• po­dróże z psem uwa­żają za nie­wy­ko­nalne i nie są do nich prze­ko­nani.

Za­nim wy­ru­szysz z nami w po­dróż, mu­sisz wie­dzieć, że pod­czas pi­sa­nia tej książki na­po­tka­li­śmy pewną trud­ność. Pies jest naj­bar­dziej zróż­ni­co­wa­nym ga­tun­kiem ssa­ków na na­szej pla­ne­cie. Choć wy­daje się to oczy­wi­sto­ścią, trzeba to pod­kre­ślić: rasy psów mogą bar­dzo się od sie­bie róż­nić, za­czy­na­jąc od tak wy­raź­nych cech ze­wnętrz­nych, jak gę­stość, dłu­gość i ro­dzaj sier­ści, dłu­gość łap, masa ciała (od po­ni­żej ki­lo­grama do po­nad osiem­dzie­się­ciu ki­lo­gra­mów), a na roz­mia­rze or­ga­nów we­wnętrz­nych koń­cząc. Trudno za­tem ge­ne­ra­li­zo­wać i od­nieść się do wszyst­kich psów jed­no­cze­śnie. Do­dat­kowo każdy pies jest in­dy­wi­du­al­no­ścią pod wzglę­dem cha­rak­teru i oso­bo­wo­ści. Do­kład­nie – oso­bo­wo­ści, bo prze­cież nie ma dwóch iden­tycz­nie za­cho­wu­ją­cych się psów. Psy po­cho­dzące z jed­nego miotu, tej sa­mej rasy czy spe­cjal­nie ho­do­wane w celu osią­gnię­cia okre­ślo­nych cech fi­zycz­nych i psy­chicz­nych, mogą się od sie­bie bar­dzo róż­nić.

Twoja re­la­cja z psem, uni­kalne po­łą­cze­nie wa­szych oso­bo­wo­ści, bu­dują coś rów­nie nie­po­wta­rzal­nego. Wi­dać to naj­wy­raź­niej na przy­kła­dzie psów ży­ją­cych w ro­dzi­nach wie­lo­oso­bo­wych – z każ­dym z człon­ków mają zu­peł­nie inne re­la­cje. Twój kon­takt i więź z psem są inne niż two­jego part­nera/two­jej part­nerki, dziecka, ro­dzeń­stwa, ro­dzica... Do cie­bie pies bę­dzie en­tu­zja­stycz­nie przy­bie­gać, a in­nej osoby może w ogóle nie słu­chać. Ile psów, tyle cha­rak­te­rów. Ilu opie­ku­nów, tyle ty­pów re­la­cji z pod­opiecz­nymi. A to nie ko­niec, bo każdy ma także inny styl po­dró­żo­wa­nia. Kiedy jedni lu­bią za­szyć się na kilka dni w jed­nym miej­scu, inni wolą po­zna­wać co­dzien­nie nową oko­licę. Jedni lu­bią na­turę, inni wolą ar­chi­tek­turę. Jedni po­trze­bują za­brać ze sobą duży ba­gaż, inni cały swój do­by­tek miesz­czą do jed­nego ple­caka.

Przed­sta­wiamy ci na­sze psy, bo wszystko, o czym na­pi­sa­li­śmy wy­żej, do­sko­nale wi­dać na ich przy­kła­dzie.

Snu­pek to 9-ki­lo­gra­mowy kun­del, obec­nie se­nior. Uro­dzony praw­do­po­dob­nie w 2008 roku, spę­dził pierw­sze lata ży­cia w pa­to­lo­gicz­nym domu, a na­stęp­nie kilka ty­go­dni w schro­ni­sku. Był dwu­krot­nie ad­op­to­wany, bo pierw­sza ro­dzina zwró­ciła go po ty­go­dniu. W 2010 roku, gdy ad­op­to­wa­li­śmy go z Izą, miał wiele traum (bał się prze­kleństw, otwie­ra­nia na­po­jów al­ko­ho­lo­wych, krzy­ków, a wręcz pa­nicz­nie – wszel­kich wy­strza­łów, na­wet z gier kom­pu­te­ro­wych, oraz na­głych ru­chów – na wi­dok pod­nie­sio­nej ręki si­kał pod sie­bie). Po ad­op­cji zo­stał wy­ka­stro­wany. (Kiedy uży­wam w tej książce sfor­mu­ło­wa­nia „od za­wsze” w od­nie­sie­niu do Snupka, to mam na my­śli: od­kąd jest z nami, a gdy po­daję wiek – jest on sza­cun­kowy ze względu na nie­znaną datę uro­dze­nia). To, jak się zmie­niał, jak roz­wi­nął się dzięki ży­ciu z nami, mo­głoby sta­no­wić ma­te­riał na osobną książkę. Pierw­szą po­dróż Snu­pek od­był pół­tora roku po ad­op­cji, na Ma­zury, gdzie że­glo­wał ra­zem z nami. Ale po­ważne wo­jaże roz­po­częły się dla niego w 2014 roku. W mo­men­cie rocz­po­czę­cia pi­sa­nia książki ma czter­na­ście lat. Fi­zjo­te­ra­peuta i we­te­ry­na­rze, w tym spe­cja­li­sta kar­dio­log, oce­niają stan jego zdro­wia na wzo­rowy. Nie ma żad­nych po­waż­nych scho­rzeń, z wy­jąt­kiem nie­do­czyn­no­ści tar­czycy (wy­kry­tej w wieku je­de­na­stu lat) oraz za­pa­da­ją­cej się tcha­wicy (pierw­sze de­li­katne ob­jawy po­ja­wiły się w wieku trzy­na­stu lat), co jest skut­kiem po­gar­sza­ją­cego się wraz z upły­wem czasu stanu chrzą­stek. Ulu­bione za­ję­cia Snupka to zdo­by­wa­nie gła­sków, ca­łu­sów i aten­cji od lu­dzi, zwłasz­cza ob­cych – po­mimo swo­ich trau­ma­tycz­nych prze­żyć stał się psem, który po­nad wszystko uwiel­bia kon­takt z czło­wie­kiem. Na spa­ce­rach nie in­te­re­sują go inne psy, tylko ich wła­ści­ciele. Po kilku se­kun­dach po­trafi sie­dzieć za­do­wo­lony u ob­cej osoby na ko­la­nach. Lubi dzieci – przez po­nad pół roku od ad­op­cji in­te­re­so­wało go każde małe dziecko i chciał do niego po­dejść (po­dej­rze­wamy, że w ro­dzi­nie, w któ­rej go bito, było dziecko). Z cza­sem to za­in­te­re­so­wa­nie osła­bło, choć wciąż po­zo­staje wo­bec dzieci życz­liwy i de­li­katny – wi­dać, że lubi prze­by­wać w ich po­bliżu. W te­re­nie jego ulu­bio­nym za­ję­ciem jest wska­ki­wa­nie na pod­wyż­sze­nia i prze­ska­ki­wa­nie przez prze­szkody – spo­tę­go­wane za­pewne na sku­tek jego ko­lej­nych gór­skich do­świad­czeń. Nie­mniej, za­nim za­czął cho­dzić po gó­rach, a czas spę­dzał wy­łącz­nie na spa­ce­rach w mie­ście i jego oko­li­cach, to z gra­cją i ła­two­ścią wska­ki­wał na zwa­lone drzewa czy murki i po nich cho­dził. Nie lubi za to ska­kać w po­goni za za­bawką. Całe ży­cie gar­dzi więk­szo­ścią ty­po­wych za­ba­wek, nie in­te­re­sują go pi­łeczki, szar­paki, fris­bee (od­kąd jest z nami, ma w za­sa­dzie jedną ulu­bioną za­bawkę, którą bawi się odro­binę chęt­niej) ani bar­dziej wy­ma­ga­jące i twarde gry­zaki (na przy­kład na­tu­ralne po­roże). Naj­waż­niej­sze dla niego jest to, by w każdą ak­tyw­ność był za­an­ga­żo­wany czło­wiek. Uwiel­bia, gdy do­okoła jest dużo lu­dzi i gdy po­święca mu się uwagę – na­wet ob­cym oso­bom po­zwala się brać na ręce, do­ty­kać i gła­skać. Nie prze­szka­dzają mu do­mowe im­prezy i gło­śna mu­zyka, choć boi się pę­ka­ją­cych ba­lo­nów i fa­jer­wer­ków.

Mimo nie­chęci do za­ba­wek do dziś ocho­czo, z wielką gra­cją i bez naj­mniej­szego pro­blemu wska­kuje na prze­szkody i je prze­ska­kuje, a także biega. Jego fi­zjo­te­ra­pu­etka stwier­dziła, że „chcia­łaby, żeby stawy ośmio­let­nich psów tak wy­glą­dały”. Jest psem bar­dzo wo­kal­nym (wy­daje mnó­stwo dźwię­ków – ję­czy, pry­cha, pisz­czy, jakby z nami roz­ma­wiał) i po­słusz­nym (w nie­cały ty­dzień od ad­op­cji na­uczył się ko­mendy cho­dze­nia przy no­dze), a sta­now­cze pod­nie­sie­nie głosu czy tup­nię­cie przy­spie­sza wy­ko­na­nie ko­mendy. Może dla­tego, że bar­dzo do­brze wy­czuwa emo­cje czło­wieka – żywo re­aguje na na­szą we­so­łość i śmiech, a gdy Iza smuci się lub boi cze­goś, Snu­pek od razu pod­cho­dzi i ją po­cie­sza. Nie ma w zwy­czaju li­zać lu­dzi po rę­kach czy twa­rzach, ale w tych szcze­gól­nych mo­men­tach zdaje się, że chce zli­zać wszyst­kie smutki, i od­cho­dzi do­piero, gdy Iza się uśmiech­nie. Od za­wsze też był psem nie­zwy­kle de­li­kat­nym w swo­ich ru­chach i uspo­so­bie­niu, nie wy­ka­zy­wał agre­sji czy na­pa­stli­wo­ści wo­bec in­nych psów ani tym bar­dziej lu­dzi. Uwiel­bia spać na łóżku, do­ty­ka­jąc czło­wieka, i nie prze­szka­dza mu trą­ca­nie, a za­cze­pia­nie, gdy drze­mie, wręcz lubi. Zda­rza mu się być „bez­tle­now­cem” i spać dłu­gie go­dziny pod koł­drą.

Lawa jest suczką wa­żącą 11 ki­lo­gra­mów, rów­nież kun­delką. Do­łą­czyła do Pa­zu­rów w czerwcu 2021 roku, gdy wró­cili po la­tach do kraju. Była szcze­nia­kiem, gdy ją ad­op­to­wa­li­śmy. Roz­po­częła po­dró­żo­wa­nie w pią­tym mie­siącu ży­cia – jeź­dziła z nami la­tem po Pol­sce na liczne wy­da­rze­nia kul­tu­ralne i fe­sti­wale po­dróż­ni­cze. Wcze­sne dzie­ciń­stwo spę­dziła za­mknięta w kojcu na po­dwórku go­spo­dar­stwa wiej­skiego, co mocno ogra­ni­czyło liczbę bodź­ców w klu­czo­wym dla szcze­nia­ków okre­sie so­cja­li­za­cji i ha­bi­tu­acji. Być może dla­tego dość nie­pew­nie czuje się w nie­ty­po­wych sy­tu­acjach i boi się po­ja­wia­ją­cych się na­gle lu­dzi, zwłasz­cza męż­czyzn ubra­nych w ciemne kurtki, wszel­kiego ro­dzaju na­kry­cia głowy czy trzy­ma­ją­cych nie­ty­powe przed­mioty. Co cie­kawe, przez pierw­sze mie­siące re­ago­wała tak na­wet na mnie i osoby, które już do­sko­nale znała i z któ­rymi wcze­śniej w po­miesz­cze­niach wy­mie­niała miłe in­te­rak­cje, na przy­kład są­siada, któ­rego czę­sto od­wie­dzamy – Lawa za­wsze do­sta­nie od niego tro­chę czu­ło­ści i nie­raz ja­kiś przy­smak, ale gdy to on przy­szedł na na­sze po­dwórko ubrany w grubą kurtkę, czapkę i ka­lo­sze, to chciała go ugryźć w kostkę. Nasz zna­jomy, który nie ma jed­nej nogi, miesz­kał u nas przez pół roku – spę­dzali z Lawą go­dziny na czu­ło­ściach i za­ba­wach. Gdy cho­dził z pro­tezą, to wszystko było do­brze, ale gdy jej nie za­kła­dał i cho­dził o ku­lach albo ska­kał na jed­nej no­dze, to Lawa wpa­dała w szał. Pra­co­wa­li­śmy nad tym mocno w cza­sie pi­sa­nia książki i za­szła znaczna po­prawa, jed­nak do dziś po­trafi ru­szyć w kie­runku „nie­ty­po­wego” do­ro­słego czło­wieka (choć już nie ata­kuje, ale biega wo­kół i szczeka groź­nie). Więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo ta­kiej re­ak­cji wy­stę­puje, gdy znaj­duje się ra­zem z tym czło­wie­kiem na traw­niku – na chod­ni­kach za­cho­wa­nie jest mniej in­ten­sywne, a w po­miesz­cze­niach pra­wie nie wy­stę­puje. Jak mo­żesz się do­my­ślać, w prze­ci­wień­stwie do Snupka, ma do po­zo­sta­łych lu­dzi sto­su­nek obo­jętny i nie stara się ini­cjo­wać kon­taktu. Acz­kol­wiek lubi to­wa­rzy­stwo dzieci i im po­zwala na wszystko, ko­cha być przez nie gła­skana, prze­kręca się brzu­chem do góry, nie prze­szka­dza jej na­wet, gdy ją licz­nie ota­czają i ha­ła­sują, co jest pew­nie po­kło­siem za­bie­ra­nia jej przez nas do szkół. Ni­gdy nie wy­ka­zała naj­mniej­szej agre­sji nie tylko wo­bec dziecka, ale na­wet star­szych już na­sto­lat­ków – co jest naj­cie­kaw­sze, bo prze­cież wielu z nich jest gi­gan­tycz­nych. Mło­dzież to w za­sa­dzie je­dyne osoby, do któ­rych sama po­dej­dzie za­cie­ka­wiona, no chyba że do­ro­sły ma za­bawkę i za­chęca ją do za­bawy. Z do­ro­słymi bawi się jak sza­lona, a wo­bec dzieci jest nie­zwy­kle de­li­katna. Lawa uwiel­bia to­wa­rzy­stwo in­nych psów, ma­łych i du­żych, jak i swoje pie­skie sprawy, po­trafi zaj­mo­wać się nimi przez długi czas. Jej naj­więk­szą pa­sją po­zo­stają za­bawki i pa­tyki. Przy ich po­mocy można na­uczyć Lawę każ­dej ko­mendy: od przy­bi­ja­nia piątki, przez czoł­ga­nie w tu­ne­lach, do rów­na­nia przy no­dze. Jed­no­cze­śnie jest bar­dzo wy­ci­szona i sto­no­wana. Można na­gle, w trak­cie in­te­rak­cji, prze­stać się nią in­te­re­so­wać, a ona po pro­stu po­łoży się lub zaj­mie sobą, na przy­kład znaj­dzie gry­zak. Wi­dać, że nie po­trze­buje bli­sko­ści czło­wieka, żeby do­brze się ba­wić. Je­śli tylko ma fi­zyczne wspar­cie opie­kuna – jest na ko­la­nach, na smy­czy lub do­ty­kana – to nowe sy­tu­acje znosi ze sto­ic­kim spo­ko­jem. Na­wet wy­strzały, huk, fa­jer­werki nie zro­bią na niej wów­czas więk­szego wra­że­nia. Na ze­wnątrz naj­bar­dziej lubi bie­gać po po­lach i wę­szyć. Przy po­ko­ny­wa­niu prze­szkód nie ma na­wet 10 pro­cent tej gra­cji, którą po­siada Snu­pek, cho­ciaż przez mie­siące two­rze­nia książki dużo jej na­brała, wciąż nie jest to po­ziom na­wet zbli­żony do Snupka: kiedy on nad czymś prze­ska­kuje, Lawa to po pro­stu ta­ra­nuje. Za to po­trafi już dość spraw­nie cho­dzić po po­wa­lo­nych drze­wach czy ska­łach i wy­zbyła się na­wyku „za­miast po­my­śleć, po­bie­gnę szybko z za­mknię­tymi oczami, a nuż się uda”. Także co­raz mniej się znie­chęca, gdy coś jej nie wy­cho­dzi, tylko uczy się na mi­kro­po­raż­kach. Nie­mniej ja­kie­kol­wiek ne­ga­tywne emo­cje u czło­wieka czy na­wet więk­sza sta­now­czość w gło­sie po­wo­dują u niej znie­chę­ce­nie i strach, na przy­kład przy przy­wo­ły­wa­niu na dwo­rze, je­śli jest nie­po­słuszna, to i tak trzeba za­cho­wać wo­bec niej miły ton głosu, bo na re­pry­mendę się cał­ko­wi­cie znie­chęci. Uwiel­bia nas, ale nie­zbyt czę­sto śpi w nocy w łóżku, a je­śli to robi, to szuka więk­szej wol­nej prze­strzeni i na­wet de­li­katne po­trą­ce­nie jej spra­wia, że idzie so­bie zna­leźć spo­koj­niej­sze miej­sce. Za to rano robi po­budki z masą ca­łu­sów i wci­ska­niem nam za­ba­wek w twarz. To fa­scy­nu­jące, że tak bar­dzo różni się od Snupka, a jed­no­cze­śnie trak­tuje go jak swo­jego men­tora i opokę. My też pró­bu­jemy ją ukie­run­ko­wać, by pa­so­wała do niego i do nas, a mamy prze­cież znacz­nie więk­szą wie­dzę i do­świad­cze­nie, je­śli cho­dzi o edu­ka­cję psów niż w mo­men­cie ad­op­cji Snupka, co wię­cej Lawa jest z nami od wcze­snego wieku. To wy­raźny przy­kład róż­nicy oso­bo­wo­ści psów. Gdy­bym miał naj­kró­cej pod­su­mo­wać róż­nice mię­dzy Snup­kiem i Lawą, to po­wie­dział­bym tak: Snu­pek my­śli, że on jest czło­wie­kiem, a Lawa my­śli, że to my je­ste­śmy psami.

Praw­do­po­dob­nie Lawa jest córką ro­dzeń­stwa trzy­ma­nego na wspo­mnia­nym po­dwórku, więc może mieć wady ge­ne­tyczne – jedna jest wi­doczna (cho­dzi mia­no­wi­cie o ko­lor jej sier­ści, tzw. mar­mur­kowy, za który od­po­wiada gen merle). Ba­da­nia kar­dio­lo­giczne, USG (m. in. wą­troby) i krwi na szczę­ście wy­klu­czyły wady pod­sta­wo­wych or­ga­nów, jed­nak Lawa cierpi na pa­daczkę. Ba­da­nie re­zo­nan­sem ma­gne­tycz­nym wy­klu­czyło wo­do­gło­wie, no­wo­twory i uszko­dze­nia fi­zyczne mó­zgu, naj­praw­do­po­dob­niej ma pa­daczkę idio­pa­tyczną (bez wy­raź­nej przy­czyny, po­cho­dze­nia ge­ne­tycz­nego).

Fibi uro­dziła się w 2009 roku i w mo­men­cie pi­sa­nia tej książki ma trzy­na­ście lat. Jest naj­mniej­szym człon­kiem na­szej ekipy. Za­częła po­dró­żo­wać do­piero, gdy miała sześć lat. Wcze­śniej po pro­stu nie zda­wa­łam so­bie sprawy z tego, że z psem można ro­bić coś wię­cej niż spa­ce­ro­wać po osie­dlu i spo­ra­dycz­nie się ba­wić. Do­piero po kilku la­tach po­sia­da­nia psa tra­fi­łam do śro­do­wi­ska psich spor­tów i od­kry­łam świat bu­do­wa­nia re­la­cji z czwo­ro­no­gami. Od tam­tej pory wspól­nie uczy­ły­śmy się no­wego ży­cia – z psem, a nie obok niego. Fibi po­siada więc do­świad­cze­nie równe mo­jemu. Ra­zem za­czę­ły­śmy wy­jeż­dżać w różne czę­ści Pol­ski, sta­wia­ły­śmy pierw­sze kroki w gó­rach, pierw­sze zi­mowe przej­ścia od­by­ły­śmy ob­lo­dzo­nymi szla­kami ma­sywu góry Pra­děd, aż wresz­cie zdo­by­ły­śmy nasz pierw­szy al­pej­ski wierz­cho­łek. Tak wy­glą­dały śmiałe po­czątki.

To pies wpra­wiony w po­dró­żach bar­dziej niż nie­je­den tu­ry­sta. Kie­dyś za­sta­na­wia­łam się, czy Fibi da radę przejść osiem ki­lo­me­trów na spa­ce­rze ze zna­jo­mymi. Od tam­tej pory prze­szły­śmy łącz­nie po­nad 2 ty­siące ki­lo­me­trów po gó­rach, pod­czas za­równo jed­no­dnio­wych wy­cie­czek, jak i kil­ku­dnio­wych wę­dró­wek. Fibi naj­bar­dziej lubi po­dej­ścia, bo wtedy czło­wiek zwal­nia, a ona może się po­wspi­nać po ska­łach. Wy­płasz­cze­nia ją nu­dzą – wę­dru­jąc po pła­skim, za­wsze wle­cze się gdzieś z tyłu. Pod­czas przy­stan­ków wdra­puje się na naj­wyż­sze punkty w oko­licy. Jest te­rie­rem, znaj­duje więc swoje ścieżki i ma wła­sne zda­nie. Jest tro­chę nie­po­radna, nie­zbyt sprytna, a cza­sem jakby nie­obecna i bu­ja­jąca w ob­ło­kach. W pracy z ta­kim psem trzeba kłaść duży na­cisk na re­la­cję oraz na pod­sta­wowe po­słu­szeń­stwo. Fibi nie jest ła­twym psem. Z ra­cji nud­nego dzie­ciń­stwa i złej so­cja­li­za­cji miała pro­blemy be­ha­wio­ralne. Bała się psów (na­wet tych za pło­tem), nie po­tra­fiła się z nimi ko­mu­ni­ko­wać (co utrud­nia jej też krótki ogon), znała nie­wiele bodź­ców i sy­tu­acji, a nie­mal każde do­świad­cze­nie było dla niej no­wo­ścią. Gdy od­kry­wa­ły­śmy nowe ak­tyw­no­ści, za­czę­ły­śmy bu­do­wać więź i uczyć się czer­pać frajdę z pod­sta­wo­wego po­słu­szeń­stwa. Fibi od za­wsze była roz­trze­pana i ła­two się roz­pra­szała. Była to więc żmudna droga, ale kon­se­kwen­cja i cier­pli­wość za­owo­co­wały wspa­niałą i ku­matą to­wa­rzyszką po­dróży. Wraz z upły­wem lat wy­cho­dzimy na­prze­ciw ko­lej­nemu wy­zwa­niu – sta­ro­ści. Choć Fibi z suk­ce­sem ściga się z wie­kiem, to po­woli po­ja­wiają się pierw­sze pro­blemy.

Mimo nie­wiel­kich roz­mia­rów (30 cen­ty­me­trów i 8 ki­lo­gra­mów) Fibi wciąż do­sko­nale so­bie ra­dzi na więk­szo­ści szla­ków. Zimą nie­raz znika w po­kry­wie śnież­nej, bo ta czę­sto jest wyż­sza od niej. Do­brze od­na­la­zła się w ży­ciu pod na­mio­tem i w samą porę wy­ła­puje mo­ment do­bra­nocki – kła­dzie się wtedy na śpi­wo­rze i biada temu, kto spró­buje ją z niego ze­pchnąć. W nocy czę­sto przy­cho­dzi za­ko­pać się ra­zem z czło­wie­kiem we­wnątrz śpi­wora, dzięki czemu do­dat­kowo ogrzewa mnie pod­czas mro­zów. Źle znosi zimno, a z wie­kiem jej zdol­no­ści do ter­mo­re­gu­la­cji i re­ge­ne­ra­cji zmniej­szyły się, po­gor­szył się jej też wzrok. Jak więk­szość we­stów jest aler­giczką – ob­ja­wia się to pro­ble­mami z uszami. Do­dat­kowo zdia­gno­zo­wano u niej luźne rzepki. To przy­pa­dłość, która mo­gła na długo wy­eli­mi­no­wać ją z back­pac­ker­skich po­dróży. Na szczę­ście praca nad mię­śniami, spa­cery i wę­drówki po gó­rach spra­wiły, że rzepki Fibi są sta­bilne, a my mo­żemy wciąż wę­dro­wać.

Kra­kers do­łą­czył do nas jako szcze­niak la­tem 2017 roku, a we wrze­śniu tego sa­mego roku już zdo­był swój pierw­szy szczyt – pra­wie pół­to­ra­ty­sięcz­nik. Był wtedy bar­dzo mały, więc więk­szość trasy po­ko­nał, bez­piecz­nie prze­sia­du­jąc w ple­caku. Od szcze­niaka był wy­cho­wy­wany na gó­ro­łaza i po­dróż­nika. W tym pro­ce­sie istotną rolę ode­grało za­po­zna­wa­nie go z róż­nymi miej­scami, dźwię­kami, ludźmi, sy­tu­acjami i po­wierzch­niami, a także bu­do­wa­nie re­la­cji z czło­wie­kiem opar­tej na za­ufa­niu. Był cie­kaw­skim, wszę­do­byl­skim, ale i kon­tak­to­wym szcze­nia­kiem. Da­wał mi po­pa­lić i uczył mnie kon­se­kwen­cji, ale... wy­szło nam to na do­bre.

Prędko oka­zało się, że Kra­kers świet­nie od­naj­duje się w po­dróży – od­po­wiada mu ilość przyj­mo­wa­nych bodź­ców i jest o wiele bar­dziej zre­lak­so­wany niż w mie­ście czy w domu. To ważne, bo z na­tury jest mocno emo­cjo­nalny. Nie tylko do­sko­nale czyta na­strój czło­wieka i wciąż mo­ni­to­ruje jego na­sta­wie­nie, ale przede wszyst­kim ła­two się eks­cy­tuje. Dużo czasu za­jęło nam na­ucze­nie się, jak ra­dzić so­bie z ta­kimi sy­tu­acjami. Góry dają wy­tchnie­nie, bo nie ma tam aż tylu bodź­ców. Kra­kers szybko się uczy i do­sto­so­wuje do wa­run­ków, co ma plusy w pro­ce­sie ucze­nia go no­wych za­cho­wań, ale i mi­nusy – wsku­tek wielu go­dzin sa­mot­nego trek­kingu na pu­stym szlaku do­słow­nie dzi­czeje i po­trafi ob­szcze­kać na­po­tka­nych lu­dzi. 

Kra­kers do­brze spraw­dza się jako pies na czele. W prze­ci­wień­stwie do Fibi pre­fe­ruje pro­wa­dze­nie na­szej ekipy i obie­ra­nie wła­ści­wej drogi. Fibi bar­dzo na nim po­lega i czę­sto idzie tuż za nim, dla­tego wy­star­czy ste­ro­wać Kra­ker­sem, by mieć pod kon­trolą także ją. Kra­kers do­sko­nale spraw­dza się jako moja prawa ręka w po­dróży, np. po­daje mi rze­czy, nosi część ekwi­punku, a także pil­nuje Fibi, by za­nadto się nie od­da­liła.

Do­brze znosi zimno, ale za to fa­tal­nie upały. Nie ma dla niego zna­cze­nia, czy idziemy pod górkę, z górki, czy po pła­skim – grunt, że idziemy przed sie­bie. Na szlaku świet­nie ra­dzi so­bie z prze­szko­dami, które dzięki zwar­tej bu­do­wie i sil­nym mię­śniom (Kra­kers mie­rzy 43 cen­ty­me­try i waży około 14 ki­lo­gra­mów) zręcz­nie po­ko­nuje. Do­sko­nale wy­czuwa mo­ment bi­waku i gdy tylko od­pi­nam na­mioty od ple­caka, znaj­duje so­bie miej­sce, w któ­rym spo­koj­nie usy­pia. Nie ma dla niego zna­cze­nia, gdzie bę­dzie spał – na środku szlaku, chod­nika, w po­ciągu, na ko­la­nach, w wy­so­kiej tra­wie czy wkle­jony w skalne za­głę­bie­nie. To jest na­prawdę uro­dzony po­dróż­nik.

Pa­zury, czyli Iza i ja – Piotr – ze Snup­kiem i Lawą, po­dró­żu­jemy z ple­ca­kami, pie­szo i au­to­sto­pem (każ­dym moż­li­wym środ­kiem ko­mu­ni­ka­cji), a przez pe­wien czas także va­nem; po róż­nych za­kąt­kach świata, w róż­nych stre­fach kli­ma­tycz­nych i wa­run­kach geo­gra­ficz­nych (od pu­styni, przez duże mia­sta, ocean, Ama­zo­nię i wy­so­kie góry – re­kord Snupka to 5822 me­trów n. p. m.), z czę­stymi noc­le­gami w przy­pad­ko­wych miej­scach i u przy­pad­ko­wych lu­dzi. Ko­rzy­stamy przy tym nie­mal z każ­dej atrak­cji, która tra­fia nam się po dro­dze.

Dzi­kość jest owo­cem mo­ich – czyli Magdy – wspól­nych wy­praw z Fibi, a póź­niej rów­nież z Kra­ker­sem. Naj­czę­ściej spo­tkasz nas na gór­skim trek­kingu, no­cu­ją­cych pod na­mio­tem i eks­plo­ru­ją­cych różne eu­ro­pej­skie za­kątki. Po pol­skich, cze­skich, nie­miec­kich i wło­skich gó­rach prze­szli­śmy już po­nad 2 ty­siące ki­lo­me­trów i spę­dzi­li­śmy 40 ty­sięcy ki­lo­me­trów, prze­miesz­cza­jąc się wszel­kimi środ­kami trans­portu.

Pi­sząc tę książkę, wzię­li­śmy pod uwagę spe­cy­fikę na­szych po­dróży i do­świad­czeń. Sta­ra­li­śmy się, by za­warte tu wska­zówki da­wały kom­pletny ob­raz po­dróży w psim to­wa­rzy­stwie i uj­mo­wały ten te­mat z wielu róż­nych per­spek­tyw. Nie chcemy na­rzu­cać ci jed­nej kon­kret­nej wi­zji po­dró­żo­wa­nia z psem, nie o to w tym cho­dzi. Chcemy, abyś zna­lazł/zna­la­zła swój ulu­biony wspólny spo­sób eks­plo­ro­wa­nia świata. My dzie­limy się ca­łym swoim do­świad­cze­niem. Te­raz twoja ko­lej! Wy­łu­skaj z tego tek­stu rady, które przy­da­dzą się to­bie i two­jemu psu. Czy­taj, za­pi­suj, spraw­dzaj, we­ry­fi­kuj w po­dróży i zbie­raj do­świad­cze­nie. Dzięki temu znaj­dziesz swój styl, po­mysł i pa­tenty na po­dró­żo­wa­nie z psem. Choć jedna wska­zówka jest uni­wer­salna dla wszyst­kich po­dróż­ni­ków...

By po­dróż z psem była udana i przy­jemna dla oby­dwu stron, mu­sisz pa­mię­tać, że pies nie jest dziec­kiem ani za­bawką. Nie pro­jek­tuj i nie prze­le­waj na niego swo­ich fru­stra­cji, lę­ków, kom­plek­sów, od któ­rych on jest wolny. Nie trak­tuj go jak ży­wego pa­mięt­nika. Nie zmu­szaj do tego, by przej­mo­wał twoje ne­ga­tywne emo­cje. Co do­kład­nie mamy na my­śli? Naj­prost­szy przy­kład: nie mów, że twój pies nie lubi in­nych psów czy lu­dzi, je­śli to ty stro­nisz od to­wa­rzy­stwa. Nie mów, że nie lubi dzieci, je­śli to ty ich nie lu­bisz. Nie mów, że nie lubi bie­gać, je­śli to ty tego uni­kasz. Je­śli do­pu­ścisz, by twoje wady czy an­ty­upo­do­ba­nia na niego prze­szły, utrud­nisz wa­szą wspólną przy­godę. Trak­tuj psa jak swo­jego kom­pana i przy­ja­ciela, a nie jak zwier­cia­dło. Dzięki temu z cza­sem za­cznie­cie się le­piej ro­zu­mieć i znaj­dzie­cie złoty śro­dek w wa­szej re­la­cji, ale z za­cho­wa­niem wa­szych in­dy­wi­du­al­nych upodo­bań. Je­ste­ście ze­spo­łem – mu­sisz zro­zu­mieć, że dzia­ła­cie ra­zem i wa­szym naj­słab­szym punk­tem jako dru­żyny jest naj­słab­sza ce­cha któ­re­goś z was. Dzia­ła­jąc wspól­nie, mo­że­cie so­bie po­ma­gać, uzu­peł­niać się i uczyć od sie­bie na­wza­jem. Po­dróż z psem jest oka­zją do po­dróży w głąb sie­bie, bodź­cem do od­kry­cia w so­bie nie­zna­nych, a może tylko uśpio­nych cech oraz pre­dys­po­zy­cji (rów­nież tych drze­mią­cych w twoim psie). Otwórz się na nowy styl ży­cia i przy­gody, po­zwól wam się roz­wi­jać. Cze­kają cię za­pewne trud­no­ści i chwile za­wa­ha­nia, ale wy­ko­rzy­staj tę szansę. Zro­zu­miesz wtedy, że wszel­kie ogra­ni­cze­nia są tylko w twoim umy­śle.

Udo­wad­niamy na­szymi przy­go­dami, że wszystko jest moż­liwe. Pa­zury da­leko od Pol­ski, w nie­ustan­nym ru­chu, bez sta­łego do­stępu do in­ter­netu, czę­sto bez zna­jo­mo­ści lo­kal­nego ję­zyka, wła­snego środka trans­portu i z nie­wiel­kim bu­dże­tem dzien­nym, bez szcze­gó­ło­wego planu dnia, ty­go­dnia, mie­siąca... Dzi­kość – bez auta, bez kasy, jed­no­cze­śnie stu­diu­jąc i pra­cu­jąc na eta­cie, solo z dwoma psami, orien­ta­cyj­nym pla­nem wę­drówki i szczerą chę­cią prze­ży­cia przy­gody.

Na­sze psy to­wa­rzy­szą nam od sa­mego po­czątku na­szych po­dróży, wręcz dzięki nim sta­li­śmy się do­świad­czo­nymi i sza­no­wa­nymi po­dróż­ni­kami. Przed­tem by­li­śmy ka­na­po­wymi miesz­czu­chami, a naj­dal­sze wy­prawy ogra­ni­cza­li­śmy do week­en­do­wych wy­pa­dów „do cioci”.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

Cza­sami my­ślę, że do­sta­li­śmy od Snupka wię­cej, niż sami mu da­li­śmy. To dzięki niemu mie­li­śmy siłę przez cztery lata być w cią­głej po­dróży mimo wielu mo­men­tów zwąt­pie­nia, re­zy­gna­cji i bez­sil­no­ści. To on do­da­wał nam ener­gii w naj­gor­szych chwi­lach, na­wet gdy wy­ni­kały one po­śred­nio z jego obec­no­ści. Tak było na przy­kład na pa­ra­gwaj­skim od­lu­dziu, kiedy w po­ło­wie drogi ze­psuł się au­to­kar, któ­rym je­cha­li­śmy z Santa Cruz w Bo­li­wii do Asun­ción, sto­licy Pa­ra­gwaju – po­nad 1300 ki­lo­me­trów drogi. Po dzie­wię­ciu go­dzi­nach ocze­ki­wa­nia w 40-stop­nio­wym upale przy­je­chał po­jazd za­stęp­czy, ale kie­rowca ze ste­war­dem od­mó­wili nam prze­jazdu z po­wodu psa. Po­zo­sta­wiono nas o dwu­dzie­stej trze­ciej na obrze­żach ma­lut­kiej wio­ski, bez wody, je­dze­nia i go­tówki. Nie wi­ni­li­śmy Snupka – prze­cież za­wi­nili lu­dzie. Co wię­cej, to wła­śnie Snu­pek swo­imi nie­mal nie­skoń­czo­nymi po­kła­dami mi­ło­ści, ener­gii i ra­do­ści do­da­wał nam wtedy sił. Ta­kich przy­kła­dów mógł­bym wy­mie­nić znacz­nie wię­cej, ale wspo­mnę tylko, że to dzięki temu psia­kowi sta­li­śmy się au­to­rami bloga, a także edu­ka­cyjno-przy­go­do­wej po­wie­ści ko­mik­so­wej dla dzieci i mło­dzieży. Rów­nież dzięki niemu po­wstała ta książka. Wiemy z Izą do­sko­nale, że dzięki Snup­kowi lu­dzie chęt­niej i uważ­niej przy­swa­jają na­sze tre­ści i le­piej ro­zu­mieją prze­kaz. Wszystko, co osią­gnę­li­śmy, ale też nasz świa­to­po­gląd, za­wdzię­czamy w du­żej mie­rze obec­no­ści Snupka w na­szym ży­ciu.

Twój pies nie musi spra­wić, że od razu po­rzu­cisz swoje do­tych­cza­sowe ży­cie i ru­szysz na ko­niec świata. Wy­star­czy, że po­zwoli ci od­kryć, jak re­lak­su­jące i oczysz­cza­jące dla psy­chiki są co­dzienny, go­dzinny spa­cer i eks­plo­ra­cja naj­bliż­szej oko­licy. Wszy­scy tak za­czy­na­li­śmy. Wra­ca­li­śmy do domu po trud­nym dniu pracy czy stu­diów, ale za­miast za­lec na ka­na­pie z książką lub pi­lo­tem od te­le­wi­zora, bra­li­śmy psy i szli­śmy po­ka­zać im za­chód słońca.

Część pierw­sza

Przy­go­to­wa­nia do po­dróży

Roz­dział pierw­szy

Przy­go­tuj sie­bie

Po­dró­żo­wa­nie z psem może w pierw­szej chwili wy­dać ci się gma­twa­niną róż­nych obo­wiąz­ków, a nie przy­jem­no­ścią i szansą. Nie czuj się przy­tło­czony ani nie znie­chę­caj się. Wszystko, co ro­bimy pierw­szy raz w ży­ciu (nie­za­leż­nie od tego, czy to wy­jazd za­gra­niczny, nowa praca, czy na­uka jazdy na łyż­wach), wy­daje nam się trudne. Za każ­dym ko­lej­nym ra­zem, gdy mie­rzymy się z tym za­da­niem, jest co­raz ła­twiej, na­wet je­śli zmie­niają się oko­licz­no­ści. Po­dob­nie jest z po­dró­żo­wa­niem – mu­sisz spró­bo­wać, po pro­stu za­cznij to ro­bić, by prze­ko­nać się, że to moż­liwe. Drobne pro­blemy, które za­wsze mogą się po­ja­wić po dro­dze, z cza­sem za­czną cię iry­to­wać lub fru­stro­wać, ale nie bę­dziesz już się ich bać. Dzięki zdo­by­temu do­świad­cze­niu staną się co naj­wy­żej wy­zwa­niem, a nie ba­rierą nie do przej­ścia.

Twój kom­fort wpływa na wa­sze bez­pie­czeń­stwo

Nie­zwy­kle istotne jest za­dba­nie o sie­bie: od­po­wied­nia ilość wody, do­bre buty, za­pas je­dze­nia... To jest na­wet waż­niej­sze niż przy­go­to­wa­nie psa. Jego kom­fort i bez­pie­czeń­stwo za­leżą bo­wiem od two­jego stanu fi­zycz­nego i men­tal­nego. Kiedy ty nie czu­jesz się do­brze ani pew­nie w da­nej sy­tu­acji, nie bę­dziesz w sta­nie po­móc swo­jemu psu. 

Czę­sto czło­wiek, kiedy od­czuwa dys­kom­fort, za­czyna obar­czać winą oto­cze­nie. Inni lu­dzie za­zwy­czaj po­tra­fią z ła­two­ścią od­czy­tać na­sze in­ten­cje i za­cho­wa­nie. Nie­kiedy rzu­cimy w eter prze­kleń­stwem, by spu­ścić na­gro­ma­dzone na­pię­cie, in­nym ra­zem ci­śniemy ple­ca­kiem o zie­mię – to nor­malne re­ak­cje. Czło­wiek, który nas spo­tka, po­my­śli wów­czas, że mamy zły czas i pew­nie po­trze­bu­jemy prze­strzeni.

Na­sze psy nie po­sia­dają tak roz­wi­nię­tej umie­jęt­no­ści lo­gicz­nego my­śle­nia, ale do­sko­nale wy­czu­wają i od­czy­tują na­sze emo­cje. Nie­po­kój, strach, fru­stra­cję lub wzbu­rze­nie opie­kuna mogą ode­brać ne­ga­tyw­nie i „per­so­nal­nie”, to zna­czy jako zwią­zane z nim. Po­czu­cie stra­chu i nie­pew­no­ści to nic mi­łego dla psiej psy­chiki – ze­stre­so­wany pies nie od­czuwa frajdy ze wspól­nej ak­tyw­no­ści. 

Psy uczą nas kon­tro­lo­wa­nia i po­praw­nego wy­ra­ża­nia emo­cji. Nic się przed nimi nie ukryje, dla­tego sza­le­nie ważne jest, szcze­gól­nie w po­dróży, by trzy­mać nerwy na wo­dzy. Od­po­wied­nie przy­go­to­wa­nie, w tym men­talne na moż­liwe kom­pli­ka­cje, do każ­dej mniej­szej wy­cieczki czy więk­szej wy­prawy za­pewni to­bie i psu kom­fort.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Pierw­sze wę­drówki z Fibi były dla mnie ko­pal­nią fru­stra­cji. Mia­łam duże am­bi­cje, na­wet je­śli pla­no­wa­łam jed­no­dniową wy­cieczkę we względ­nie pro­stym te­re­nie. Nie za­le­żało mi na tem­pie, cza­sie czy dy­stan­sie, ale czu­łam we­wnętrzną pre­sję z po­wodu sa­mego przed­się­wzię­cia, ja­kim była po­dróż z psem. Pa­ko­wa­nie, wy­jazd, opi­sy­wa­nie tego na blogu – to była prze­cież wielka przy­goda, co do któ­rej mia­łam swoje ocze­ki­wa­nia! W do­datku chcia­łam, by po­dróż prze­bie­gła zgod­nie z pla­nem. Nie wiem, dla­czego tak się działo. Nie umia­łam od­pu­ścić, wrzu­cić na luz, cie­szyć się „tu i te­raz”. Nie po­tra­fi­łam usiąść na tra­wie i po­ga­pić się w dal, bo prze­cież przy­je­cha­łam w góry, żeby iść, ro­bić, dzia­łać, a nie sie­dzieć. Ła­two się wtedy fru­stro­wa­łam byle pier­dołą, choćby ka­my­kiem w bu­cie... Ple­cak za­czy­nał uwie­rać, oku­lary nie­zno­śnie pa­ro­wały po wej­ściu do schro­ni­ska, stopa za­ha­czyła o ka­mień i stra­ci­łam rów­no­wagę. Cho­lera! Po do­tar­ciu do celu czu­łam się bar­dziej zmę­czona psy­chicz­nie niż przed wy­jaz­dem. Fibi za każ­dym ra­zem ob­ry­wała ry­ko­sze­tem. Ile­kroć mój na­strój pod­upa­dał, dużo ła­twiej przy­cho­dziła mi złość na tę bam­ba­ryłkę – bo za wolno idzie, bo nie skrę­ciła tam, gdzie trzeba. Wpa­da­ły­śmy w błędne koło: z każ­dym jej błę­dem co­raz bar­dziej się fru­stro­wa­łam, a to po­wo­do­wało więk­szy stres u psa, który po­peł­niał jesz­cze wię­cej błę­dów... Błę­dów, które miała prawo po­peł­nić. Tylko ja by­łam winna tej sy­tu­acji.

Ta­kie były po­czątki, a one po­dobno by­wają trudne. Pra­co­wa­łam nad sobą, bo za­bie­rało mi to ra­dość z po­dróży. Udało mi się wy­pra­co­wać ba­lans, zwol­nić, na­uczyć się zdro­wej spon­ta­nicz­no­ści i ela­stycz­no­ści. Psy na tym sko­rzy­stały i te­raz wspólne wę­drówki są dla wszyst­kich praw­dziwą przy­jem­no­ścią.

Po­zwól psu być psem

Lu­dzie oce­niają rze­czy­wi­stość psa ze swo­jej per­spek­tywy. Mó­wią na przy­kład: „A gdzie tam! Mój pies nie dałby rady ro­bić tego co wa­sze psy. Mo­jemu to się nie chce na­wet dłuż­szego kółka po osie­dlu zro­bić. Na wę­drówce to naj­chęt­niej na każ­dej prze­rwie idzie spać. Chyba nie jest na tyle wy­trzy­mały...”. A co in­nego pies po­wi­nien ro­bić? Lu­dzie pod­czas przerw w mar­szu i zwie­dza­niu mają inne za­da­nia. Pies nie bę­dzie po­pra­wiał nie­wy­god­nych bu­tów, spraw­dzał pro­gnozy po­gody czy oglą­dał mapy i za­sta­na­wiał się, który szlak wy­brać. Nie bę­dzie też pa­rzył kawy, zja­dał prze­ką­ski ener­ge­tycz­nej, strze­lał so­bie sel­fie ani dzwo­nił do cioci Bo­żenki, żeby po­wie­dzieć, że jest nad je­zio­rem. Pies ma swoje psie za­ję­cia. Po­zwól mu speł­niać jego po­trzeby – po­wę­szyć, ozna­czyć te­ren, na­pić się, zna­leźć bez­pieczne miej­sce lub, je­śli ma ta­kie chęci, eks­plo­ro­wać oko­licę. Gdy na­to­miast pies „nie wi­dzi” w niej nic atrak­cyj­nego, jest zre­lak­so­wany i czuje się bez­piecz­nie, a ty sam nie je­steś skory do za­bawy czy in­te­rak­cji, to naj­zwy­czaj­niej... się zdrzem­nie. To, że pies śpi w cza­sie przerw, świad­czy o tym, że od­po­czywa i się re­ge­ne­ruje. Do­ro­słe psy śpią około 16 go­dzin dzien­nie – w po­dróży oczy­wi­ście nie mu­simy ści­śle do­sto­so­wać pla­nów do zwy­cza­jo­wego psiego har­mo­no­gramu dnia, jed­nak warto mieć z tyłu głowy, że nasz to­wa­rzysz po­trze­buje wię­cej czasu na od­po­czy­nek niż my. 

Psy do­sko­nale się sa­mo­re­gu­lują, a fakt, że od­po­czy­wają w od­po­wied­nich mo­men­tach, jest za­letą w cza­sie po­dróży i w ży­ciu co­dzien­nym. Gdyby pod­czas prze­rwy twój pies bie­gał pod­eks­cy­to­wany, spa­lałby cenne za­pasy ener­gii i nie po­do­łałby na dal­szych eta­pach wę­drówki. Wspie­raj psa i po­zwól mu na od­po­czy­nek, szcze­gól­nie je­śli ak­tyw­ność, którą upra­wia­cie, jest dla niego cał­ko­wi­cie nowa i pies nie wie, czy to już jej ko­niec, czy bę­dzie­cie jesz­cze póź­niej coś ro­bić. Do­świad­czone psy wie­dzą, że czeka na nie coś wię­cej – wy­czy­tują to z rytmu po­dróży. Nie dziw się za­tem, że twój pies idzie spać na prze­rwie. Może na­wet za­in­spi­ruj się i weź kilka głęb­szych wde­chów.

Bar­dzo ważna dla psa – pod­kre­ślamy to: za­równo w po­dróży, jak i ży­ciu co­dzien­nym – jest ru­tyna, przez którą ro­zu­miemy pewną po­wta­rzal­ność, sche­ma­tycz­ność. Ru­tyna w ży­ciu psa nie ma ozna­czać braku wy­zwań i nic­nie­ro­bie­nia. Ona po­zwala psu prze­wi­dy­wać ko­lejne ak­tyw­no­ści, wy­ko­rzy­sty­wać czas na od­po­czy­nek i przede wszyst­kim po­maga wam w ko­mu­ni­ka­cji. O tym, jak na­uczyć psa ru­tyny, pi­szemy w ko­lej­nym roz­dziale po­świę­co­nym przy­go­to­wa­niu psa – choć jak już za­pewne mo­żesz się do­my­ślać, jego przy­go­to­wa­nie ma zwią­zek z twoim i od­wrot­nie.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

Snu­pek do ra­cjo­nal­nego wy­ko­rzy­sty­wa­nia ener­gii do­szedł do­piero w 2018 roku, kiedy w We­ne­zu­eli zro­bi­li­śmy je­de­na­sto­dniowy trek­king na górę Ro­ra­ima. Wszyst­kie na­sze wcze­śniej­sze wy­pady w te­ren trwały mak­sy­mal­nie dwa–trzy dni. (Po­tem za­wsze na­stę­po­wał po­wrót do nor­mal­nego ży­cia – na­wet je­śli to było ży­cie w au­to­sto­po­wej dro­dze, to nie było tak wy­ma­ga­jące fi­zycz­nie). Dla­tego nasz pies ni­gdy nie oszczę­dzał sił i czę­sto mar­no­wał je na bie­ga­nie wo­kół nas, za­bawy itd. Po tej wy­pra­wie zro­zu­miał jed­nak, że ni­gdy nie wia­domo, czy ko­lejny trek­king bę­dzie krótki, czy może po­trwa dzie­sięć dni. Od tego mo­mentu za­wsze pierw­szego dnia roz­no­szą go ener­gia i en­dor­finy, ale z każ­dym dniem jest już znacz­nie spo­koj­niej­szy.

A co, je­śli twój pies w trak­cie prze­rwy nie od­po­czywa albo je­żeli unika ak­tyw­no­ści (może to się ob­ja­wiać na różne spo­soby, na przy­kład zo­staje z tyłu pod­czas mar­szu, w ogóle nie wę­szy do­okoła – dy­stan­suje się od sy­tu­acji, w któ­rej się znaj­du­je­cie)? Cza­sem się tak zda­rza i po­wo­dów może być mnó­stwo. By mieć pew­ność, czy nic mu nie do­lega i ma siły na dal­szą wę­drówkę, mu­si­cie bu­do­wać więź i roz­wi­jać umie­jęt­ność ko­mu­ni­ka­cji, a ty mu­sisz być świa­domy/świa­doma jego po­trzeb i dzia­ła­nia psiej psy­chiki. Je­śli na ten mo­ment brzmi to dość ta­jem­ni­czo – nie przej­muj się, ta wie­dza przyj­dzie wraz ze zdo­by­wa­niem ko­lej­nych do­świad­czeń. Nie­za­leż­nie jed­nak od za­ży­ło­ści wa­szej re­la­cji, w kry­zy­so­wej sy­tu­acji za­dbaj o pod­sta­wowe kwe­stie – sprawdź opuszki i pa­zury psa, czy nie są roz­cięte, zła­mane, opuch­nięte? Sprawdź rów­nież, czy żadna z koń­czyn, sta­wów lub krę­go­słup nie dają oznak bólu przy de­li­kat­nym do­tyku (wię­cej in­for­ma­cji o po­stę­po­wa­niu w ra­zie wy­padku znaj­dziesz w trze­ciej czę­ści książki). Przede wszyst­kim zaś za­wsze za­pew­nij psu wodę i od­po­czy­nek.

Od­po­czy­nek w trak­cie przerw to tylko je­den z przy­kła­dów uczło­wie­cza­nia psów przez lu­dzi. In­nym jest do­strze­ga­nie, że psu po­doba się dane miej­sce, ale bez zro­zu­mie­nia dla­czego. Tym­cza­sem to nie piękna ar­chi­tek­tura, a nowe za­pa­chy lub moż­li­wość re­ali­za­cji ja­kie­goś no­wego wy­zwa­nia czy­nią dane miej­sce atrak­cyj­nym dla psa. Dla­tego po­dró­żu­jąc z czwo­ro­no­giem, uwzględ­nij w swo­ich pla­nach też miej­sca czy ak­tyw­no­ści cie­kawe dla niego – gdy zwie­dzasz ja­kieś mia­sto, od­wiedź­cie też duży park; gdy wę­dru­je­cie przez las czy łąki, za­trzy­maj­cie się nad wodą, je­żeli twój pies lubi pły­wać itd. Przy­kłady można mno­żyć w nie­skoń­czo­ność, ale nie w tym cel. Chcemy zwró­cić twoją uwagę na to, że­byś pod­czas przy­go­to­wań do po­dróży za­sta­no­wił/za­sta­no­wiła się nad po­trze­bami two­jego to­wa­rzy­sza, a także uni­kał/uni­kała miejsc i sy­tu­acji, które mogą u niego wy­wo­łać duży dys­kom­fort (nie­ustanny ha­łas, zgiełk).

Psie po­trzeby

Za­spo­ko­je­nie pod­sta­wo­wych po­trzeb jest fun­da­men­tem do­brego sa­mo­po­czu­cia oraz kom­fortu – za­równo na­szego, jak i psów. Czy wiesz, ja­kie po­trzeby ma twój pies? Od­po­wied­nia ilość i ja­kość je­dze­nia oraz snu, po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, za­spo­ko­je­nie po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych, ak­tyw­ność fi­zyczna oraz sty­mu­la­cja umy­słowa – psy uwiel­biają wy­zwa­nia. Ważne, by od po­czątku wa­szej wspól­nej przy­gody szu­kać ta­kich, które im od­po­wia­dają – na­uka ko­mend, prak­tyczne wy­zwa­nia, ćwi­cze­nia na prze­szko­dach... In­te­rak­cja i prze­by­wa­nie z czło­wie­kiem oraz po­zna­wa­nie no­wych miejsc rów­nież mogą świet­nie sty­mu­lo­wać psa.

W po­dróży za­spo­ka­ja­nie jego po­trzeb od­bywa się po­przez eks­plo­ra­cję te­renu (sty­mu­la­cja umy­słowa), ruch (ak­tyw­ność fi­zyczna), wła­sny kąt (po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa), a także po­przez sto­sowną por­cję je­dze­nia o od­po­wied­niej ka­lo­rycz­no­ści i w od­po­wied­niej czę­sto­tli­wo­ści (po­trzeba ży­wie­nia) oraz spo­kojny sen o od­po­wied­niej dłu­go­ści i ja­ko­ści (po­trzeba snu). Do tego do­cho­dzą bar­dziej spe­cy­ficzne po­trzeby, za­leżne od bu­dowy, cha­rak­teru, upodo­bań i na­wy­ków oraz in­nych czyn­ni­ków wła­ści­wych dla two­jego psa, np. dba­nie o jego kom­fort ter­miczny, spo­kój twój i oto­cze­nia, stop­niowe wpro­wa­dza­nie wy­zwań, ta­kich jak nowe miej­sca czy nowy styl ży­cia.

Po­trzeby zmie­niają się też w za­leż­no­ści od wieku psa lub jego stanu zdro­wia. Stąd już pro­sty wnio­sek po­twier­dza­jący na­sze wcze­śniej­sze stwier­dze­nie – na­prawdę wiele mo­żesz z psem zro­bić, o ile za­spo­ko­isz jego po­trzeby i pies czuje się z tą ak­tyw­no­ścią po pro­stu do­brze.

Po­zwól psu być psem. Za­ufaj jego in­tu­icji. Patrz, jak re­aguje na oto­cze­nie, i od­kry­waj jego oso­bo­wość. Ob­ser­wuj, jak po­dej­muje wy­zwa­nia, a do­wiesz się, ja­kie ma pre­dys­po­zy­cje i ukryte ta­lenty. Dzięki temu po­znasz, co lubi, a czego nie. Daj mu prze­strzeń na by­cie sobą – to je­den z naj­waż­niej­szych ele­men­tów bu­do­wa­nia więzi.

Roz­dział drugi

Przy­go­tuj psa

Aby pies stał się bez­cen­nym to­wa­rzy­szem, naj­pierw trzeba o niego za­dbać. Pies nie wie, co szy­ku­jesz ani po co to ro­bisz. To na to­bie spo­czywa obo­wią­zek, by przy­go­to­wać was oboje do zbli­ża­ją­cej się przy­gody.

Skła­dają się na to: 

• przy­go­to­wa­nie fi­zyczne i men­talne,

• przy­go­to­wa­nie for­malne,

• spa­ko­wa­nie sie­bie i psa,

• za­pla­no­wa­nie wy­cieczki. 

Przy­go­to­wa­nie się do wy­jazdu z psem nie jest trudne. Spe­cy­fika tego ro­dzaju po­dróży po­lega jed­nak na tym – i jest to naj­waż­niej­sza kwe­stia, jaką chcemy ci prze­ka­zać w tym roz­dziale, ale i w ca­łej książce – że bie­rzesz od­po­wie­dzial­ność za jego kom­fort i bez­pie­czeń­stwo. Dla­tego mu­sisz za­dbać o kilka waż­nych spraw. Nie wy­star­czy ob­ku­pić się w sprzęt – mi­seczki, bu­ciki, przy­smaki i le­go­wi­ska – a po­tem bez­tro­sko ru­szyć przed sie­bie. Od­po­wie­dzial­ność po­lega na tym, by po­tra­fić te rze­czy umie­jęt­nie wy­ko­rzy­stać. Przy­kła­dowo: co z tego, że ku­pisz psu bu­ciki, je­śli nie wpro­wa­dzisz ich do użytku tak, by pies się do nich nie znie­chę­cił? Albo nie na­uczysz się, jak je za­pi­nać, by nie spa­dały co pięć me­trów z łap (co bę­dzie bar­dzo iry­tu­jące), a jed­no­cze­śnie nie­zbyt mocno, by nie ogra­ni­czały prze­pływu krwi w ła­pie? Albo nie bę­dziesz wie­dzieć, że bu­ciki mu­szą być od­po­wied­nio więk­sze niż łapa, bo gdy pies sta­wia kroki, opuszki po­sze­rzają znacz­nie swój roz­miar pod na­ci­skiem ciała i za cia­sne bu­ciki tylko szko­dzą psu?

Pre­dys­po­zy­cje two­jego psa

Do po­dró­żo­wa­nia nie po­trzeba psa kon­kret­nej rasy (np. po­strze­ga­nej jako ak­tywne: hu­sky, wil­czak cze­cho­sło­wacki czy bor­der col­lie). Na­szym zda­niem nie­mal każdy zdrowy pies w sile wieku ma lep­szą spraw­ność fi­zyczną i wy­dol­ność niż osoba wy­spor­to­wana. Gdy obiek­tyw­nie roz­pa­trzymy ogólne pre­dys­po­zy­cje oraz ce­chy fi­zyczne psa (jako ca­łego ga­tunku), wi­dzimy, że jest to zwie­rzę szyb­sze, bar­dziej skoczne, le­piej zno­szące zimno (z wy­jąt­kiem psów z bar­dzo krótką sier­ścią), cho­robę wy­so­ko­ściową czy mor­ską (ten wą­tek roz­wi­niemy jesz­cze w dal­szej czę­ści książki) niż czło­wiek. Także rasy tak nie­po­zorne jak york­shire te­rier czy pin­czer mi­nia­tu­rowy są bar­dzo sprawne. Je­dy­nie rasy bra­chy­ce­fa­liczne, np. bul­dog fran­cu­ski czy mops, mają znaczne pro­blemy z od­dy­cha­niem, a za­tem z wy­dol­no­ścią ca­łego or­ga­ni­zmu. Pla­no­wana ak­tyw­ność po­winna być sta­ran­nie do­pa­so­wana do psich moż­li­wo­ści – ma­lutki pies z krótką sier­ścią praw­do­po­dob­nie nie bę­dzie czuł się kom­for­towo na wietrz­nej gór­skiej grani, to­ru­jąc so­bie drogę przez za­spy śniegu.

Usain Bolt – naj­szyb­szy, jak na ra­zie, czło­wiek na świe­cie – za­le­d­wie przez krótką chwilę osią­gnął pręd­kość 44 km/h, a jego śred­nia w biegu na 100 me­trów wy­nosi mię­dzy 37 a 38 km/h. Tym­cza­sem 40 km/h jest dla więk­szo­ści psów ła­two osią­galną pręd­ko­ścią. Nie­które roz­pę­dzają się na­wet do 70 km/h. Pies nie pod­nie­sie cię­żaru, tak jak po­trafi to zro­bić si­łacz, ale jest w sta­nie – wspól­nie z in­nymi psami i za­pięty w od­po­wied­nie uprzęże – cią­gnąć wó­zek, sa­nie czy ro­wer (ten ostatni ro­dzaj sportu na­zywa się bi­ke­jo­ring). To bar­dzo wy­trzy­małe zwie­rzęta, ale wiele za­leży od in­dy­wi­du­al­nych pre­dys­po­zy­cji two­jego psa, a także od cie­bie: jak o niego za­dbasz, jaką zbu­du­jesz z nim re­la­cję, do ja­kiego miej­sca po­je­dzie­cie oraz ja­kie będą tam wa­sze ak­tyw­no­ści. Mu­sisz umieć do­strzec, czy twój pies robi to tylko po to, by być z tobą, czy fak­tycz­nie spra­wia mu to frajdę. Po­mimo umie­jęt­no­ści ad­ap­ta­cyj­nych psich or­ga­ni­zmów i wszyst­kich ich zdol­no­ści, o któ­rych wspo­mnie­li­śmy przed chwilą, mu­sisz jed­no­cze­śnie – ko­niecz­nie! – uwzględ­nić ce­chy fi­zyczne two­jego psa i wa­runki, w któ­rych się znaj­dzie­cie.

Je­żeli wiesz, co chcesz ro­bić, a pies do­piero po­jawi się w twoim ży­ciu, to po­łącz swoje ocze­ki­wa­nia i ce­chy psa. Inne pre­dys­po­zy­cje przy­da­dzą się do wę­dró­wek po gó­rach, bi­ke­jo­ringu, jog­gingu, spor­tów wod­nych lub tro­pie­nia. Je­śli bę­dziesz co­dzien­nie tre­no­wać do ma­ra­to­nów, a pies ma ci w tym to­wa­rzy­szyć, to wy­bierz ta­kiego, który fi­zycz­nie spro­sta temu wy­zwa­niu (a i tak mu­sisz pa­mię­tać, że psie łapy i stawy nie mają wspar­cia w po­staci amor­ty­zo­wa­nych bu­tów, więc wy­bie­raj trasy tak, by wy­eli­mi­no­wać jak naj­wię­cej od­cin­ków po chod­ni­kach i as­fal­cie).

Ale spo­koj­nie, je­śli chcesz po pro­stu po­dró­żo­wać, to nie mu­sisz szu­kać psa „ide­al­nego” ani oba­wiać się, że twój obecny to­wa­rzysz nie po­ra­dzi so­bie z nad­cho­dzą­cymi przy­go­dami. 

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

Gdy zde­cy­do­wa­li­śmy się na ad­op­cję Snupka, by­li­śmy miesz­czu­chami i ka­na­pow­cami. Co prawda re­gu­lar­nie gra­łem w piłkę, cho­dzi­li­śmy też na spa­cery, ale nic wię­cej! Obec­ność Snupka spra­wiła, że spa­cery za­częły się wy­dłu­żać. Przez trzy–cztery pierw­sze lata ży­cia ze Snup­kiem na­sza ak­tyw­ność fi­zyczna ogra­ni­czała się do co­raz dal­szych – choć cią­gle zwy­czaj­nych – spa­ce­rów po la­sach. Do­piero gdy Snu­pek miał sześć lat, wy­ru­szy­li­śmy w pierw­szą po­ważną po­dróż. Wa­żący osiem i pół ki­lo­grama kun­de­lek po­ni­żej ko­lan i z pro­por­cjo­nal­nie dłu­gimi ła­pami do­sko­nale od­na­lazł się w no­wych wa­run­kach. Z cza­sem za­czął cho­dzić z nami na po­nad 10-dniowe trek­kingi, w tym na wy­so­ko­ści po­nad 4 ty­sięcy me­trów n. p. m., i wspi­naczkę. Zjeż­dżał na ty­rolce, bo przez lata wspi­na­czek oswoił się z wy­so­ko­ściami, które te­raz wręcz uwiel­bia. Zdo­był To­ub­kal – naj­wyż­szy szczyt Ma­roka, gór Atlas i ca­łej pół­noc­nej Afryki – 4167 me­trów n. p. m., z któ­rego ra­zem z nami kon­tem­plo­wał pa­no­ramę 360°. Bez więk­szych pro­ble­mów wdra­pał się na wul­kan Mi­sti w Peru 5822 me­trów n. p. m. Wspi­nał się na wiele in­nych gór w Al­pach, Kau­ka­zie, An­dach, o wy­so­ko­ści od 3 do 5 ty­sięcy me­trów n. p. m. Dzięki do­świad­cze­niu, przy­go­to­wa­niu i na­szej po­mocy zniósł -27°C w pol­skich Gó­rach Sto­ło­wych i +45°C na Sa­ha­rze i w po­łu­dnio­wej Tur­cji. Lubi po­dej­mo­wać wy­zwa­nia, na przy­kład szu­kać naj­lep­szej ścieżki czy je­dy­nego moż­li­wego przej­ścia wśród skał. Na­wet te­raz, gdy ma po­nad czter­na­ście lat, po dłu­gim spa­ce­rze czę­sto chce się da­lej ba­wić i bry­kać.

Z ży­cia wzięte DZI­KOŚĆ W SERCU)

Fibi rów­nież była ka­na­po­wym pie­skiem przez pierw­sze sześć lat ży­cia. Na­sze spa­cery ogra­ni­czały się do eska­pad po miej­skich i pod­miej­skich par­kach, bo rzadko za­pusz­cza­ły­śmy się da­lej. Nie miała do­świad­cze­nia... w ni­czym. Nie po­zna­wała no­wych psów ani no­wych miejsc. Bra­ko­wało jej so­cja­li­za­cji, bo był to mój pierw­szy pies i nie wie­dzia­łam wów­czas, że psa trzeba „na­uczyć ży­cia”. Przez to Fibi bała się in­nych psów tak bar­dzo, że po­tra­fiła wy­śli­zgnąć się z sze­lek. W tam­tym cza­sie by­wa­łam na or­ga­ni­zo­wa­nych w War­sza­wie za­wo­dach do­gfris­bee. Za­wod­nicy na polu star­to­wym pre­zen­to­wali fan­ta­styczny po­ziom współ­pracy z psem. Współ­pracy – tak, to wła­ściwe słowo! Do­świad­cze­nie po­parte tre­nin­gami po­ma­gało im tak w ży­ciu, jak i w spor­to­wej ry­wa­li­za­cji. Każdy team łą­czyło za­an­ga­żo­wa­nie w ak­tyw­ność i wza­jemne wspar­cie. Wy­da­wało mi się, że psy star­tu­jące w za­wo­dach to inny typ psa – chętny do pracy z czło­wie­kiem, wręcz stwo­rzony do wspól­nego ro­bie­nia rze­czy. Nie wi­dzia­łam w Fibi ta­kiego kom­pana. Ona tak nie po­tra­fiła. Cza­sem od nie­chce­nia po­go­niła za piłką, któ­rej ni­gdy nie przy­no­siła do mnie z po­wro­tem. Nie można jej było na­wet spu­ścić ze smy­czy, bo w ogóle mnie nie słu­chała i ucie­kała, go­niąc za za­pa­chem. Zda­wało mi się, że do ni­czego się nie na­daje, że nie lubi bie­gać, po­zna­wać, wę­szyć... Że to jest pies stwo­rzony tylko do le­że­nia na ka­na­pie. Z tru­dem przy­szło mi na­pi­sa­nie tych słów, bo po la­tach wiem, jak bar­dzo się my­li­łam... Za­czę­ły­śmy w końcu ro­bić co­kol­wiek RA­ZEM. Jeź­dzi­ły­śmy ra­zem na spa­cery w miej­sca od­le­glej­sze niż te obok domu. Ba, jeź­dzi­ły­śmy ko­mu­ni­ka­cją miej­ską! Fibi po­znała no­wych psich ko­le­gów i stop­niowo, z moim wspar­ciem, uczyła się, że inne psy nie są za­gro­że­niem. Ćwi­czy­ły­śmy po­słu­szeń­stwo i bu­do­wa­ły­śmy na­szą re­la­cję, dzięki czemu mo­głam pusz­czać ją bez smy­czy.

To był długi pro­ces, bo za­ufa­nia ni­gdy nie da się od­bu­do­wać na hop-siup, ale każdy ko­lejny rok da­wał nam wię­cej i wię­cej frajdy ze wszyst­kiego, co ro­bi­ły­śmy ra­zem. Dziś, po­nad sześć lat póź­niej, na ka­na­pie leży mój naj­lep­szy kom­pan w ży­ciu i po­dróży.

Nie chcemy cię za­chę­cać do zdo­by­wa­nia Eve­re­stu z psem. Chcemy prze­ka­zać, że je­śli je­steś – tak jak my kie­dyś – miesz­czu­chem, który ni­gdy nie był w gó­rach, a jed­nak chcesz tam po­je­chać i wejść na przy­kład na Śnieżkę, to bar­dzo praw­do­po­dobne, że two­jemu psu bę­dzie ła­twiej osią­gnąć ten cel niż to­bie. Każdy pies bo­wiem może po­dró­żo­wać. Za­tem do­pre­cy­zu­jemy zda­nie z po­czątku tego pod­roz­działu – „nie­mal każdy zdrowy pies w sile wieku ma lep­szą spraw­ność fi­zyczną i wy­dol­ność niż jego wła­ści­ciel, gdy ich tryb ży­cia jest taki sam i oboje są zdrowi”.

Od czego więc za­cząć, gdy wresz­cie za­pra­gniesz, że­by­ście ra­zem z psem ze­szli z tej ka­napy? (Do czego ser­decz­nie za­chę­camy!) Cóż, z za­wod­nika sza­chów nie da się zro­bić mi­strza sprintu w trak­cie jed­nego tre­ningu. Ale pa­mię­taj, że psy to mi­strzo­wie ad­ap­ta­cji i wierni to­wa­rzy­sze na­szych no­wych po­my­słów. To, czego naj­bar­dziej po­trze­bują do suk­cesu, to nas – prze­wod­ni­ków. Z na­szym wspar­ciem wejdą w nowy rytm.

Zdro­wie fi­zyczne psa

Wła­śnie prze­czy­ta­łaś/prze­czy­ta­łeś, że po­dró­żo­wać może każdy pies – mniej­szy, więk­szy, młod­szy, star­szy, ra­sowy i nie, z do­świad­cze­niem lub bez – ale być może wciąż masz wąt­pli­wo­ści, czy twój pies po­ra­dzi so­bie z ta­kim wy­zwa­niem. Choć psy róż­nią się pre­dys­po­zy­cjami oraz wa­run­kami, w któ­rych żyją, mają jedną ważną ce­chę wspólną. Ża­den z nich nie po­wie ci wprost, że coś go boli albo że już nie ma siły na tę ostat­nią atrak­cję za­pla­no­waną na dziś. Psy wy­sy­łają jed­nak sub­telne sy­gnały, które mu­simy – jako ich opie­ku­no­wie – wy­ła­py­wać. Być może twój pies wy­daje ci się nie­po­radny albo mało ener­giczny? Wszystko ma swoją przy­czynę – po­szu­kaj jej i sprawdź, co mo­żesz z tym zro­bić, za­nim za­bie­rzesz go w po­dróż. 

Jak ma­wiają – le­piej za­po­bie­gać, niż le­czyć. Warto re­gu­lar­nie ba­dać psa u we­te­ry­na­rza, by mieć pew­ność, że zwie­rzę spro­sta wy­zwa­niom, a także by do­pa­so­wać po­dróż do jego moż­li­wo­ści i nie do­pu­ścić do po­gor­sze­nia kieł­ku­ją­cych po ci­chu pro­ble­mów.

Punk­tem wyj­ścia po­wi­nien być okre­sowy „prze­gląd” u za­ufa­nego we­te­ry­na­rza, który pod­czas wi­zyty przyj­rzy się zę­bom, uszom, oczom, sta­wom, a także osłu­cha i zważy pa­cjenta, wstęp­nie ba­da­jąc płuca i serce. Po­wi­nien także oce­nić kon­dy­cję psa. To są pod­sta­wowe czyn­niki, które de­ter­mi­nują in­ten­syw­ność i trud­ność pla­no­wa­nej po­dróży. Na­stęp­nie we­te­ry­narz po­wi­nien za­le­cić dal­sze ba­da­nia do­brane in­dy­wi­du­al­nie do psa, jego rasy lub typu oraz pre­dys­po­zy­cji do cho­rób. Wśród pod­sta­wo­wych ba­dań są mię­dzy in­nymi ba­da­nie krwi i tar­czycy. Wy­niki mogą wy­ka­zać różne zmiany, osła­bie­nia, nie­wy­dol­no­ści i stany za­palne ukry­wa­jące się w psim or­ga­ni­zmie.

Gdy twój pies dużo się ru­sza, po­myśl o re­gu­lar­nym wspar­ciu dla ciężko pra­cu­ją­cych mię­śni i za­bierz go do zoo­fi­zjo­te­ra­peuty, który po­trafi od­na­leźć spię­cia i nad­wy­rę­że­nia oraz za­leci od­po­wied­nie za­biegi, by ulżyć psu w bólu, roz­luź­nić i do­pro­wa­dzić go z po­wro­tem do pełni spraw­no­ści. Je­śli zaś pies nie­chęt­nie się po­ru­sza lub ru­sza­jąc się, wręcz wy­ka­zuje oznaki bólu, ko­niecz­nie skon­sul­tuj się z psim or­to­pedą.

Kon­sul­ta­cja z we­te­ry­na­rzem oczy­wi­ście nie jest nie­zbędna, by wy­je­chać na week­end w cie­kawe miej­sce, ale z pew­no­ścią nie za­szko­dzi.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Kilka lat temu u or­to­pedy do­wie­dzia­ły­śmy się, że Fibi ma bar­dzo luźne rzepki. To ele­ment stawu ko­la­no­wego po­datny na zwich­nię­cia, który lubi spra­wiać pro­blemy. Może wy­eli­mi­no­wać psa cza­sowo lub na stałe z wszel­kich wy­czy­no­wych ak­tyw­no­ści. Na szczę­ście dla nas mię­śnie Fibi zo­stały oce­nione na mocną piątkę z plu­sem i to dzięki nim rzepki trzy­mają się na swoim miej­scu. Sto­pień ich po­lu­zo­wa­nia jest co prawda tak duży, że we­dług le­ka­rza to dziwne, że Fibi nie ku­leje ani nie oka­zuje bólu. Le­karz wska­zał mi ze­staw ćwi­czeń wzmac­nia­ją­cych od­po­wied­nie par­tie mię­śni i re­gu­lar­nie je wy­ko­nu­jemy. Za­le­cił też nie re­zy­gno­wać z ru­chu, bo naj­wy­raź­niej to ak­tyw­ność spra­wia, że trzy­mamy rzepki w ry­zach. Pla­nu­jąc po­dróż, dbam o re­ge­ne­ra­cję mię­śni Fibi (rest-day, ma­saż, stop­niowa roz­grzewka przed co­dzien­nym mar­szem) oraz tak pla­nuję trasy, by nie prze­cią­żać jej or­ga­ni­zmu.

Ka­stra­cja

Abs­tra­hu­jąc od tego, ja­kie zmiany na sku­tek prze­pro­wa­dze­nia ka­stra­cji zajdą w wa­szym ży­ciu co­dzien­nym, za­bieg ten może mieć wpływ także na wiele klu­czo­wych aspek­tów po­dróży. Nie cho­dzi tu tyle o za­cho­wa­nie psa, co o re­ak­cje in­nych, na­po­tka­nych zwie­rząt na two­jego pod­opiecz­nego.

Ze względu na wy­ha­mo­wa­nie za­cho­wań zwią­za­nych z po­pę­dem płcio­wym wy­ka­stro­wany pies może zwra­cać mniej­szą uwagę na suki w cieczce, być mniej po­bu­dzony i sła­biej przy­cią­gać ry­wa­li­zu­jące, nie­ka­stro­wane samce. Dzięki temu masz szansę ko­rzy­stać z uro­ków po­dróży bez obaw o ucieczkę two­jego psa w po­szu­ki­wa­niu mi­ło­snych unie­sień czy też ry­zyka spię­cia z lo­kal­nym, bie­ga­ją­cym po wsi psim rze­zi­miesz­kiem.

Po­dob­nie jest w przy­padku suk. Po ka­stra­cji cykl płciowy ustaje, a suka nie ma już cieczki. Nie zo­sta­wia po so­bie śla­dów, nie zna­czy tak czę­sto te­renu ani nie wy­dziela cha­rak­te­ry­stycz­nego za­pa­chu, dzięki czemu nie pro­wo­kuje kon­flik­tów z in­nymi nie­ka­stro­wa­nymi su­kami. Prze­staje także przy­cią­gać oko­liczne samce, a utrzy­ma­nie ho­te­lo­wego dy­wanu w czy­sto­ści jest dużo ła­twiej­sze.

W oby­dwu przy­pad­kach po ka­stra­cji zwie­rzę może być mniej lę­kliwe, po­bu­dzone, roz­ko­ja­rzone i hu­mo­rza­ste. Nie jest to jed­nak re­gułą... Ka­stra­cja może wpły­nąć na zwie­rzę za­równo po­zy­tyw­nie, jak i ne­ga­tyw­nie. Wy­ka­stro­wa­nie zwie­rzę­cia to de­cy­zja, która po­winna być prze­dys­ku­to­wana z za­ufa­nym le­ka­rzem we­te­ry­na­rii. Za­bieg ten na­leży uza­leż­nić przede wszyst­kim od pre­dys­po­zy­cji fi­zycz­nych i psy­chicz­nych psa, a w dal­szej ko­lej­no­ści od swo­jej wy­gody. Pod­sta­wo­wym wa­run­kiem re­zy­gna­cji z wy­ka­stro­wa­nia psa jest to, że nie po­zwo­lisz mu się nie­kon­tro­lo­wa­nie roz­mna­żać.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM) 

W przy­padku Snupka, który jest wy­ka­stro­wany, wiele psów jest bar­dzo za­in­te­re­so­wa­nych jego słab­szym za­pa­chem, więc bar­dzo in­ten­syw­nie go ob­wą­chują, czego Snu­pek nie lubi. Jed­no­cze­śnie od­czu­wają wo­bec niego mniej­szy re­spekt, co po­wo­duje, że na­wet gdy Snu­pek daje ostrze­gaw­cze sy­gnały, że nie ży­czy so­bie kon­taktu, czy już war­czy, to zda­rza im się to ba­ga­te­li­zo­wać. Snu­pek jest przez to jesz­cze bar­dziej po­iry­to­wany i kła­pie, na szczę­ście więk­szość psów po­zo­staje rów­nież na to obo­jętna, ale jest to po­ten­cjalny punkt za­palny. Z opo­wie­ści in­nych psich po­dróż­ni­ków, któ­rzy nie mają wy­ka­stro­wa­nych psów, wiemy, że o wiele czę­ściej spo­ty­kają ich nie­bez­pieczne sy­tu­acje. W na­szej hi­sto­rii po­dró­żo­wa­nia za­le­d­wie dwa lub trzy psy rzu­ciły się na Snupka.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Fibi jest wy­ka­stro­wana i na­prawdę za­po­mnia­łam, jak to jest mieć sukę w cieczce. Nie mam pro­blemu z hu­mor­kami, za­pa­chami, sta­dem ad­o­ra­to­rów pod drzwiami ani śla­dami zo­sta­wia­nymi na pod­ło­dze czy na śpi­wo­rze. Kra­kers z ko­lei jest nie­ka­stro­wa­nym sam­cem w pełni sił i wieku... Przej­ście z nim przez małe wio­ski za­wsze pod­nosi ci­śnie­nie oko­licz­nym psom. Je­stem pra­wie pewna, że gdyby Kra­kers był wy­ka­stro­wany, to lo­kalni „psi sze­ry­fo­wie” nie przy­bie­ga­liby tak ocho­czo spraw­dzić, czy nie sta­nowi dla nich za­gro­że­nia lub kon­ku­ren­cji. Co wię­cej, ich kon­takty być może by­łyby mniej ry­zy­kowne i stre­su­jące nie tylko dla nich, ale także dla mnie... To nie jest przy­jemny mo­ment, gdy pod­biega do cie­bie obcy pies i nie znasz jego uspo­so­bie­nia, hu­moru ani za­mia­rów, a at­mos­fera nie­zno­śnie się za­gęsz­cza. To taki ele­ment po­dróży, na który mu­sia­łam zna­leźć swój spo­sób – uni­kam nie­zna­nych psów, za­wczasu ścią­gam swoje psy do sie­bie, wy­cią­gam ki­jek jako prze­dłu­że­nie swo­jej ręki i ra­czej nie po­zwa­lam na wy­lewne po­wi­ta­nia. Czę­sto też biorę Fibi na ręce, żeby szyb­ciej przejść przez całe mia­steczko. Nie da się tego unik­nąć w stu pro­cen­tach, bo wę­dru­jąc z psem, za­wsze bę­dziesz wzbu­dzać za­in­te­re­so­wa­nie jego po­bra­tym­ców, nie­za­leż­nie od prze­pro­wa­dze­nia bądź nie za­biegu, na­leży się z tym li­czyć.

Świa­do­mość ciała

W kon­tek­ście psów to po­ję­cie uży­wane jest dla świa­do­mo­ści na­by­wa­nej drogą do­świad­czeń i ćwi­cze­nia umie­jęt­no­ści. Dzięki niej pies po­trafi pa­no­wać nad swo­imi ła­pami, środ­kiem cięż­ko­ści i fi­zycz­nymi re­ak­cjami na bodźce (np. po­chy­łość lub nie­sta­bil­ność te­renu). Roz­wi­ja­nie świa­do­mo­ści ciała psów wraz z tre­nin­giem wy­trzy­ma­ło­ści i kon­dy­cji można po­rów­nać do ludz­kiego przy­go­to­wa­nia do wy­siłku. To tro­chę jak po­łą­cze­nie roz­cią­ga­nia, jogi i tre­ningu ogól­no­ro­zwo­jo­wego. Zu­peł­nie jak w przy­padku lu­dzi, bu­dowa świa­do­mo­ści ciała nie­sie ze sobą wiele ko­rzy­ści. Dzięki re­gu­lar­nym i do­brze do­pa­so­wa­nym ćwi­cze­niom po­pra­wiamy ko­or­dy­na­cję ru­chową oraz rów­no­wagę, a także skra­camy czas re­ak­cji (po­pra­wiamy re­fleks). Poza tym zwięk­sza się siła mię­śni – po­szcze­gól­nych par­tii lub ich ogólny roz­wój – wy­trzy­ma­łość or­ga­ni­zmu, pew­ność sie­bie psa, a także po­pra­wia się re­la­cja mię­dzy opie­ku­nem a psem.

Warto re­gu­lar­nie pra­co­wać nad świa­do­mo­ścią ciała psa, nie­za­leż­nie od czę­sto­tli­wo­ści wspól­nych wy­jaz­dów. W po­dróży, ale i w ży­ciu co­dzien­nym dzięki ta­kim zdol­no­ściom pies bę­dzie czuł się pew­niej na nie­sta­bil­nych po­wierzch­niach, szyb­ciej re­ago­wał w przy­padku utraty rów­no­wagi, spraw­niej po­ko­ny­wał prze­szkody, a wszystko to pro­wa­dzi do celu za­sad­ni­czego: zmniej­sze­nia ry­zyka ura­zów.

Fit­paws to tre­ningi dla psów, które mają na celu po­pra­wie­nie świa­do­mo­ści ciała. Tre­ning opiera się na wy­ko­ny­wa­niu se­rii ćwi­czeń z wy­ko­rzy­sta­niem róż­nych re­kwi­zy­tów – po­de­stów, ku­fer­ków, ko­stek, ty­czek, de­sek, pa­choł­ków, po­du­szek, pi­łek i in­nych – na które pies wcho­dzi, wska­kuje lub na­biega, prze­cho­dzi po nich, ba­lan­suje na nich lub wy­ko­nuje zmiany po­zy­cji. Efekty przy­cho­dzą wraz z re­gu­lar­no­ścią, po­wta­rzal­no­ścią i do­kład­no­ścią wy­ko­ny­wa­nych za­dań.

Je­śli chcesz za­cząć tre­no­wać fit­paws ze swoim psem, sto­pień trud­no­ści ćwi­czeń po­wi­nien być do­brany in­dy­wi­du­al­nie do da­nego psa, dla­tego nie mo­żemy tu po­dać kon­kret­nych i uni­wer­sal­nych wska­zó­wek. Pod­czas ukła­da­nia planu tre­nin­go­wego na­leży zwró­cić uwagę przede wszyst­kim na pre­dys­po­zy­cje psa oraz jego stan zdro­wia. Szcze­gólną ostroż­ność trzeba za­cho­wać w przy­padku szcze­niąt oraz star­szych zwie­rząt – ich or­ga­ni­zmy nie są tak sprawne, by spro­stać wy­zwa­niom sta­wia­nym roz­wi­nię­temu or­ga­ni­zmowi do­ro­słego psa, który jest w pełni sił. Aby nie za­szko­dzić psu i upew­nić się, że wspólny tre­ning przy­nie­sie ocze­ki­wane re­zul­taty, warto wcze­śniej od­wie­dzić zoo­fi­zjo­te­ra­peutę, or­to­pedę, oste­opatę lub we­te­ry­na­rza z za­mi­ło­wa­niem do psich spor­tów lub ewen­tu­al­nie wziąć udział w se­mi­na­rium o tej te­ma­tyce. Fit­paws to roz­kwi­ta­jący w Pol­sce nurt i co­raz wię­cej tre­ne­rów psich spor­tów, we­te­ry­na­rzy czy na­wet be­ha­wio­ry­stów ma od­po­wied­nie prze­szko­le­nie. Po­każą ci oni też, jak wy­ko­ny­wać te ćwi­cze­nia w pra­wi­dłowy spo­sób.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Re­gu­lar­nie ćwi­czymy w domu, by utrzy­mać psy w do­brej kon­dy­cji. Lu­bię fit­paws za to, że ucząc ciało pra­co­wać, uczy też głowę my­śleć i sku­piać się na okre­ślo­nym za­da­niu. Moje psy mają różne ze­stawy ćwi­czeń, ukie­run­ko­wane na inne par­tie ciała i inny efekt. Gdy Fibi robi ćwi­cze­nia ogól­no­ro­zwo­jowe utrzy­mu­jące jej ciało w do­brej for­mie, przed Kra­ker­sem sta­wiam bar­dziej skom­pli­ko­wane wy­zwa­nia – bar­dziej pre­cy­zyjne. To po­trafi go sfru­stro­wać, dla­tego in­dy­wi­du­al­nie do­bie­ram także dłu­gość se­sji i liczbę po­wtó­rzeń. Prze­cież przede wszyst­kim cho­dzi o do­brze spę­dzony czas. 

Przez lata zgro­ma­dzi­li­śmy róż­nego ro­dzaju sprzęt, który w zmien­nych kon­fi­gu­ra­cjach wy­ko­rzy­stu­jemy na tre­nin­gach.

Spo­koj­nie, je­śli nie masz głowy, czasu, prze­strzeni w po­koju czy fi­nan­sów na ogar­nia­nie ak­ce­so­riów do fit­paws, z po­wo­dze­niem można łą­czyć tre­ning świa­do­mo­ści z co­dzien­nymi spa­ce­rami i wy­ko­rzy­sty­wać to, co ofe­ruje na­tura czy mia­sto. Nie mu­sisz my­śleć o co­dzien­nej se­sji tre­nin­go­wej, ale po­sta­raj się jak naj­czę­ściej za­bie­rać psa w miej­sca, gdzie nie bę­dzie tylko cho­dził po gład­kich chod­ni­kach i pła­skich ścież­kach szu­tro­wych. Niech prze­cho­dzi spo­koj­nie, ale też prze­ska­kuje nad ko­na­rami i ga­łę­ziami. Niech ba­lan­suje na po­wa­lo­nych drze­wach, ob­raca się na nich, na gła­zach i pnia­kach. Wy­ko­rzy­stuj murki, do­nice (te ro­bione z opon do­star­czą in­nych bodź­ców, będą się ugi­nać), schodki i inne nie­ty­powe kon­struk­cje, może znaj­dziesz gdzieś na­wet park z most­kiem z szer­szymi szpa­rami mię­dzy de­skami. Uwa­żaj jed­nak na ławki, choć wy­dają się ide­alną kon­struk­cją do ta­kich tre­nin­gów, to psie łapy mogą wpaść mię­dzy szcze­ble, co bę­dzie gro­zić po­ła­ma­niem ko­ści czy uszko­dze­niem sta­wów.

Wy­ko­nu­jąc ta­kie ćwi­cze­nia, trzeba mieć na wzglę­dzie bez­pie­czeń­stwo psa. Pa­mię­taj, że pierw­szym kro­kiem do wpro­wa­dze­nia re­gu­lar­nej ak­tyw­no­ści z psem jest kon­sul­ta­cja z za­ufa­nym we­te­ry­na­rzem.

Przy­go­to­wa­nie men­talne two­jego przy­ja­ciela

Każdy pies może po­dró­żo­wać, ale za każ­dym musi stać od­po­wie­dzialny opie­kun. Twoim obo­wiąz­kiem jest przy­go­to­wać swo­jego to­wa­rzy­sza i roz­sąd­nie do­bie­rać ro­dzaj, dłu­gość i wa­runki wspól­nej ak­tyw­no­ści. Przed wami wiele wspól­nych przy­gód – za­dbaj o to, by do­świad­czać ich mą­drze. Mierz siły na za­miary. Na wszystko jest czas!

Róż­nie po­strzega się psy. Dla jed­nych to tylko wie­lo­let­nie zo­bo­wią­za­nie, wy­peł­nie­nie do­mo­wej pustki albo mniej ważny czło­nek ro­dziny, który co­dzien­nie od sa­mego rana plą­cze się pod no­gami. Dla in­nych pies jest nie­zbęd­nym człon­kiem spor­to­wej dru­żyny, pięk­no­ścią wartą każ­dego po­dium na wy­sta­wie lub kom­pa­nem w po­dróży... Jed­nak dla wielu pies jest przede wszyst­kim przy­ja­cie­lem.

Jak zde­fi­niu­jesz przy­ja­ciela? Dla nas to ktoś, komu mo­żemy ufać i kto ufa nam. Mo­żemy na sie­bie li­czyć w wielu sy­tu­acjach. Znamy swoje sła­bo­ści i po­tra­fimy wza­jem­nie uzu­peł­niać swoje braki, a fi­la­rem na­szej więzi są wspólne do­świad­cze­nia. Na przy­wi­lej przy­jaźni trzeba so­bie jed­nak za­pra­co­wać. Nie na­zwiesz przy­ja­cie­lem ko­goś, kto raz dzien­nie da ci ba­to­nika i po­kle­pie po ple­cach.

Aby twój pies po­strze­gał cię jako przy­ja­ciela, mu­sisz za­pra­co­wać na jego za­ufa­nie. Jak to zro­bić? Nie da się za­ko­mu­ni­ko­wać mu tego sło­wami. Ale pies bę­dzie ro­zu­miał, ile dla cie­bie zna­czy, wy­czy­tu­jąc to z two­jego po­dej­ścia, na­sta­wie­nia, tonu głosu, emo­cji, ini­cja­tyw i ge­stów.

Nie ma pro­stych za­dań na bu­dowę za­ufa­nia. To cza­so­chłonny i obu­stronny pro­ces po­le­ga­jący na wspól­nym do­świad­cza­niu po­zy­tyw­nych, umac­nia­ją­cych więź bodź­ców. Oka­zji do ofe­ro­wa­nia psu ta­kich prze­żyć jest mnó­stwo: przy­jemny spa­cer z cza­sem na swo­bodną eks­plo­ra­cję, wspólna za­bawa (taka, którą pies lubi), cze­sa­nie i gła­ska­nie (je­śli pies lubi), wy­głupy i go­ni­twy, prze­ką­ski. To czas spę­dzony w naj­bar­dziej war­to­ściowy dla wa­szej re­la­cji spo­sób – z psem, a nie obok niego.

Roz­wój za­ufa­nia i więzi z opie­ku­nem[1]

Gdy po­czu­jesz, że so­bie ufa­cie, przyj­dzie czas na nowe wy­zwa­nia. Klu­czem do bu­dowy pew­no­ści sie­bie i po­głę­bie­nia za­ufa­nia, pro­cen­tu­ją­cego w po­dró­żach, jest da­wa­nie psu ta­kich za­dań, któ­rym z pew­no­ścią po­doła. Nie ry­zy­kuj wy­bra­nia się na spa­cer z dzie­się­cioma psami, je­śli twój pies boi się więk­szych grup. Od­puść ty­go­dniowy urlop nad je­zio­rem z psem, je­śli pa­nicz­nie boi się wody.

Psy nie ro­zu­mieją two­ich in­ten­cji, ale szu­kają w to­bie wspar­cia. Po­chopne lek­cje zo­sta­wiają głę­boką rysę na ich de­li­kat­nej psy­chice, po­wo­dują dys­kom­fort, stres, nie­pew­ność, a na­wet agre­sję pod­czas ko­lej­nego spo­tka­nia z po­dob­nym wy­zwa­niem. Dla­tego stop­niowo i z uwagą wpro­wa­dzaj psa w każdą nową ak­tyw­ność, nie rzu­caj go na głę­boką wodę. Za­wy­żone ocze­ki­wa­nia i zbyt trudne wy­zwa­nia przy­niosą re­zul­taty od­wrotne do za­mie­rzo­nych. Nie­przy­jem­nym do­świad­cze­niem może być na­wet długa jazda no­wym środ­kiem trans­portu, je­śli pies wcze­śniej nim nie po­dró­żo­wał, albo ko­niecz­ność przej­ścia przez chy­bo­tliwy most, je­śli pies nie zna tego ro­dzaju nie­sta­bil­nych po­wierzchni i nie po­trafi się po nich po­ru­szać.

Je­śli chcesz bu­do­wać w psie pew­ność sie­bie, a jed­no­cze­śnie wzmoc­nić wa­szą więź i czer­pać ra­dość ze wspól­nych do­świad­czeń – daj psu wy­bór. Nie zmu­szaj go do in­te­rak­cji z żad­nym obiek­tem czy ele­men­tem śro­do­wi­ska (mo­stem, wieżą wi­do­kową, au­tem, po­cią­giem, wodą w je­zio­rze, śnie­giem itp.), in­nym czło­wie­kiem, dziec­kiem czy psem, je­śli wi­dzisz, że tego nie chce. Po­zwól mu odejść i daj czas, by spo­koj­nie zde­cy­do­wał się wejść w tę in­te­rak­cję. Za­chę­caj, ile się da, mo­ty­wuj, ale nie wy­mu­szaj. A je­śli bę­dzie to ko­rzyst­niej­sze w da­nej sy­tu­acji – od­puść. Cza­sem krok do tyłu w pro­ce­sie na­uki jest lep­szym roz­wią­za­niem niż par­cie do przodu za wszelką cenę. Nowe wy­zwa­nie po­winno wzmac­niać psią psy­chikę, a nie trau­ma­ty­zo­wać.

Pa­mię­taj, że trudno bę­dzie od­bu­do­wać utra­cone za­ufa­nie. Po­gry­wa­jąc z psy­chiką psa, ry­zy­ku­jesz, że przy ko­lej­nej oka­zji od­mówi wy­ko­na­nia na­wet do­brze zna­nych po­le­ceń z obawy przed stre­sem. Za­ufa­nia nie zdo­bywa się raz na za­wsze – to cią­gły pro­ces, wy­pra­co­waną więź trzeba stale wzmac­niać.

Wiemy, że na­sze psy mają do nas za­ufa­nie, bo szu­kają w nas wspar­cia w sy­tu­acjach stre­so­wych (wy­strzały, prze­mok­nię­cie, zmę­cze­nie, prze­dłu­ża­jąca się wi­zyta u we­te­ry­na­rza, na­gły i nie­spo­dzie­wany kon­takt z ob­cym psem) oraz gdy są zre­lak­so­wane (kładą się obok, szu­kają kon­taktu fi­zycz­nego, przy­no­szą za­bawkę, za­cze­piają). Uwa­żamy to za ogromny przy­wi­lej i sta­ramy się stale pie­lę­gno­wać za­ufa­nie, któ­rym nas da­rzą.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM)

Snu­pek i Lawa ufają mi już do tego stop­nia, że po­tra­fią z wy­so­ko­ści po­nad mój wzrost, na ko­mendę „ra­miona” ze­sko­czyć w moje ręce albo sta­nąć przed­nimi ła­pami na mo­ich ra­mio­nach i cze­kać, aż zła­pię resztę ich ciała. Z Lawą mu­simy to jesz­cze do­pre­cy­zo­wać, bo po­trafi to zro­bić ze spo­rym im­pe­tem.

Ru­tyna i sche­maty

Każda po­dróż wiąże się z pewną nie­prze­wi­dy­wal­no­ścią, zmianą i na­tło­kiem bodź­ców. Zmie­niają się oto­cze­nie, lu­dzie, atrak­cje. Zni­kają rze­czy, które za­wsze były obok: ka­napa na środku sa­lonu i mi­ska w ką­cie kuchni. Dla wielu psów to ogromne wy­zwa­nie.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Gdy zła­pa­łam za­jawkę na bu­dże­towe po­zna­wa­nie świata, sta­nę­łam przed wy­zwa­niem przy­go­to­wa­nia psów do back­pac­ker­skiego stylu po­dró­żo­wa­nia. Jak miały od­na­leźć się w rze­czy­wi­sto­ści, która zmie­nia się dzień po dniu? Gdy co­dzien­nie zbie­ramy mnó­stwo no­wych i in­ten­syw­nych bodź­ców, a na ko­niec dnia idziemy spać za każ­dym ra­zem w no­wym miej­scu? Gdy szu­ka­łam spo­sobu na uła­twie­nie psom od­naj­dy­wa­nia się w tym świe­cie, za­czę­łam się za­sta­na­wiać... co spra­wia, że ra­dzą so­bie na co dzień?

Za­sta­nów się, skąd pies wie, że idzie­cie na spa­cer, więc pora wy­grze­bać się z le­go­wi­ska, na­pić wody i za­cząć drep­tać pod drzwiami? Dla­czego idzie po­ło­żyć się na po­sła­niu lub roz­po­czyna pe­łen tę­sk­noty la­ment, za­wsze gdy zbie­rasz się do pracy? Ja­kim cu­dem się do­my­śla, gdy je­dzie­cie do we­te­ry­na­rza lub nie­ba­wem twój part­ner/twoja part­nerka ma wró­cić do domu po pracy?

Za wszystko od­po­wie­dzialne są ru­tyna, na­wyki i sche­maty. To one po­ma­gają psom od­czy­tać na­szą rze­czy­wi­stość. Gdy idziesz do to­a­lety, a po­tem zmie­niasz spodnie, wkła­dasz buty, pa­ku­jesz się i bie­rzesz do ręki smycz, twój pies już wie, że to sche­mat za­po­wia­da­jący spa­cer. Je­śli jed­nak po ca­łym tym sche­ma­cie usią­dziesz na ka­na­pie i za­czniesz czy­tać książkę – spoj­rzy na cie­bie py­ta­jąco. Co ro­bisz? Prze­cież nie taki mamy zwy­czaj, wsta­waj!

Za­sta­nów się, czy w wa­szym ży­ciu są ta­kie sche­maty za­po­wia­da­jące stałe ele­menty dnia: śnia­da­nie, spa­cer, po­wrót part­nera/part­nerki lub dziecka do domu, obiad, ko­la­cję, albo ele­menty nie­ty­powe, jak wy­jazd gdzieś da­lej czy wi­zyta u kon­kret­nej cioci. Jak wtedy za­cho­wuje się pies? I co cie­kaw­sze – od któ­rego mo­mentu wie, co się za­raz wy­da­rzy?

Ru­tyna to nic złego – wręcz prze­ciw­nie! To jest psi me­cha­nizm od­naj­dy­wa­nia się w ludz­kiej rze­czy­wi­sto­ści, po­ukła­da­nej we­dług ze­garka. Dzięki temu twój to­wa­rzysz po­trafi na swój spo­sób prze­wi­dzieć ciąg wy­da­rzeń, a w od­po­wied­nich mo­men­tach zre­lak­so­wać się i wy­ci­szyć. Nie musi nie­ustan­nie ocze­ki­wać nie­ocze­ki­wa­nego, co z ko­lei bu­duje za­ufa­nie i więź z opie­ku­nem.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM)

Na­wet w wie­lo­mie­sięcz­nej po­dróży au­to­sto­po­wej można stwo­rzyć ru­tynę. Wpraw­dzie każ­dego dnia je­dziemy kil­ku­na­stoma róż­nymi po­jaz­dami, po­zna­jemy kil­ka­na­ście no­wych osób i je­ste­śmy w no­wych miej­scach, to jed­nak nasz cykl, tempo i sche­mat ko­lej­nych dni wy­gląda nie­mal iden­tycz­nie: po­budka mniej wię­cej o tej sa­mie go­dzi­nie, spa­cer z psem, śnia­da­nie, pa­ko­wa­nie obo­zo­wi­ska, wy­marsz, jedna, a może trzy pod­wózki i zje­dze­nie śnia­da­nia (je­śli nie było go wcze­śniej), kilka ko­lej­nych pod­wó­zek i przerw, pora obia­dowa, po­tem ko­lejne prze­jazdy, szy­ko­wa­nie się do końca dnia, zna­le­zie­nie lub przy­go­to­wa­nie noc­legu, zdję­cie ba­gaży, ro­ze­bra­nie psa z sze­lek i smy­czy, przy­go­to­wa­nie jego po­sła­nia, szy­ko­wa­nie je­dze­nia lub spa­cer do sklepu/re­stau­ra­cji, po­ga­wędki z miej­sco­wymi lub go­spo­da­rzami albo re­laks w na­mio­cie, spa­cer z psem i za­sy­pia­nie o po­dob­nej go­dzi­nie co za­wsze, a do tego masa in­nych dro­bia­zgów, które mogą być kon­kret­nymi zna­kami dla psa. W pew­nym mo­men­cie to by­cie w po­dróży staje się ru­tyną.

Jak sche­maty po­ma­gają w po­dróży?

Wpro­wa­dze­nie sche­ma­tów w ży­ciu co­dzien­nym jest bar­dzo po­mocne także dla­tego, że można się na nich opie­rać rów­nież pod­czas po­dróży. Bu­dują do­świad­cze­nie, do któ­rego pies może od­nieść się w no­wych oko­licz­no­ściach. Sche­maty można wy­ko­rzy­stać, na przy­kład wcho­dząc do re­stau­ra­cji lub ja­dąc na kwa­terę, by po­ka­zać psu, że na ja­kiś czas jest to na­sze bez­pieczne miej­sce i warto sko­rzy­stać z oka­zji i się zre­lak­so­wać, za­miast krę­cić lub z nie­po­ko­jem wy­glą­dać wła­ści­ciela, gdy ten wyj­dzie do to­a­lety. Na­ucz psa ta­kiego sche­matu: wej­ście do bu­dynku, zrzu­ce­nie ple­caka lub wa­lizki, zdję­cie kurtki, zdję­cie sze­lek (albo zmiana na ob­rożę – na kwa­te­rze), na­la­nie wody do mi­ski, roz­ło­że­nie ko­cyka – i do spa­nia. Za­cznij pra­co­wać w miej­scu, w któ­rym pies umie się wy­ci­szać, na przy­kład w domu po spa­ce­rze. Póź­niej stop­niowo wy­chodź­cie z tym sche­ma­tem w inne miej­sca. Kon­se­kwent­nie się go trzy­maj, a zo­ba­czysz, że z cza­sem pies zro­zu­mie sy­gnał do wy­ci­sze­nia się, na­wet w no­wym miej­scu.

Z ży­cia wzięte (DZI­KOŚĆ W SERCU)

Z cza­sem po­dróż sama w so­bie może stać się ele­men­tem ru­tyny. Moje psy do­sko­nale wie­dzą, kiedy szy­kuję nas do wy­jazdu, bo po­prze­dza to przy­go­to­wy­wa­nie kon­kret­nego ekwi­punku. Gdy pa­kuję lap­topa, odzież na zmianę i spe­cjalne smy­cze oraz ich „po­dróż­ni­cze szelki”, re­agują eks­cy­ta­cją na nad­cho­dzącą przy­godę. Ale gdy z szafy wyj­muję śpi­wór, na­miot, stu­kam me­naż­kami – roz­po­znają sche­mat z da­le­kich po­dróży, który ozna­cza, że nad­szedł ten czas! Wów­czas ukła­dają się do snu na rzu­co­nym na łóżku śpi­wo­rze, do­póki nie scho­wam go do ple­caka.

In­nym ze sche­ma­tów i jed­nym z mo­ich ulu­bio­nych jest ten wie­czorny. Służy wy­ci­sze­niu psów przed spa­niem i za­ko­mu­ni­ko­wa­niu im, że już ab­so­lut­nie nic się dzi­siaj nie wy­da­rzy. Jego prze­bieg jest ba­nal­nie pro­sty: krótki spa­cer na siku, ko­la­cja, ma­saż i do spa­nia. Jego siła drze­mie w kon­se­kwen­cji, bo sto­suję go KAŻ­DEGO wie­czora w po­dróży. Po tych trzech czyn­no­ściach moje psy wie­dzą, że je­dyne, co zo­stało, to spa­nie. Zo­sta­wiam je wtedy w na­mio­cie lub po­koju i mam czas tylko dla sie­bie – tak cenny dla za­cho­wa­nia świe­żo­ści umy­słu. Mogę wtedy za­jąć się swoją ko­la­cją, ogni­skiem ze zna­jo­mymi lub ką­pielą.

Po­słu­szeń­stwo i sa­voir-vi­vre

Wie­lo­krot­nie wspo­mi­namy w tej książce o po­słu­szeń­stwie. Ro­zu­miemy po­słu­szeń­stwo nie jako bez­względną kar­ność i ule­głość psa wo­bec swo­jego czło­wieka, a ra­czej wy­pra­co­waną chęć współ­pracy. Co wię­cej, po­słu­szeń­stwo nie po­winno być od­bie­rane jako coś, co się nam na­rzuca, a ra­czej jako coś, czym chcemy się po­chwa­lić. Po­słuszny, współ­pra­cu­jący ze swoim czło­wie­kiem pies jest wspa­niałą wi­zy­tówką dla ca­łej psiej spo­łecz­no­ści, dla­tego po­winno nam za­le­żeć, by po­ka­zać się w jak naj­lep­szym świe­tle.

Z ży­cia wzięte (PO­DRÓŻE Z PA­ZU­REM)

Na za­wsze zo­sta­nie z nami wspo­mnie­nie po­nad czter­dzie­stu Tur­ków, onie­mia­łych na wi­dok po­słu­szeń­stwa i „mą­dro­ści” Snupka. Je­cha­li­śmy au­to­sto­pem z wła­ści­cie­lem du­żej firmy bu­dow­la­nej, który za­pro­po­no­wał nam noc­leg w jej sie­dzi­bie, w miej­sco­wo­ści Bat­man. (Tak, to praw­dziwa na­zwa bar­dzo sta­rego mia­sta o bo­ga­tej hi­sto­rii, w pro­win­cji o tej sa­mej na­zwie; nie­opo­dal jest też iden­tycz­nie na­zwana rzeka i za­cho­wany w do­sko­na­łym sta­nie most z XII wieku, bę­dący naj­więk­szą atrak­cją re­gionu). Rano po­sta­no­wi­li­śmy wy­ko­rzy­stać oka­zję i na dwo­rze wy­ką­pać Snupka, uży­wa­jąc szlau­chu. Wzo­rowo wy­ko­ny­wał po­le­ca­nia: „rów­naj” (marsz przy no­dze), „hop” (wsko­cze­nie na pla­sti­kowe krze­sło), „siad”, „wstań”, „cze­kaj”, „zejdź”. Po chwili za na­szymi ple­cami sta­nęła grupa męż­czyzn, któ­rzy – jak wy­ja­śnił nam je­den z mó­wią­cych po an­giel­sku pra­cow­ni­ków – nie mo­gli uwie­rzyć, że pies może być in­te­li­gentny, po­słuszny, no i czy­sty. Nie­stety, w Tur­cji więk­szość osób ma je­śli nie ne­ga­tywny, to cał­ko­wi­cie obo­jętny sto­su­nek do psów. Psy są dla miesz­kań­ców miast i pro­win­cji ta­kie, ja­kimi wi­dzą je na co dzień: grze­biące w śmie­ciach, scho­ro­wane, brudne, do tego by­wają nie­bez­pieczne i za mało by­stre, by uni­kać roz­pę­dzo­nych sa­mo­cho­dów. Tego smut­nego ob­razu do­peł­nia po­wierz­chowna i bez­re­flek­syjna in­ter­pre­ta­cja ha­di­sów (opo­wie­ści o ży­ciu pro­roka Ma­ho­meta, które zo­stały spi­sane w IX wieku i są pod­stawą tra­dy­cji is­lamu, a po­wsta­wały prze­cież w cza­sach, gdy