Monster: Aileen Wuornos - Aileen Wuornos, Christopher Berry-Dee - ebook

Monster: Aileen Wuornos ebook

Aileen Wuornos, Christopher Berry-Dee

4,0
37,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Szokująca i niezwykle poruszająca historia seryjnej morderczyni Aileen Wuornos.

Życie Aileen już od narodzin naznaczone było okrucieństwem. Ojciec – psychopata ze skłonnościami do molestowania – został zamknięty w więzieniu, a nastoletnia matka, kiedy Aileen miała cztery lata, porzuciła ją i jej brata Keitha. Rodzeństwo trafiło do patologicznego domu dziadków.

W wieku zaledwie czternastu lat Aileen zaszła w ciążę. Po urodzeniu dziecka oddała je do adopcji, a sama wylądowała na ulicy i zaczęła się prostytuować za pieniądze, piwo i papierosy.

Tak zaczyna się prawdziwa historia kobiety, która w akcie zemsty zabije siedmiu mężczyzn i zostanie skazana na sześć kar śmierci.

Na podstawie historii Aileen Wuornos, najbardziej niejednoznacznej postaci spośród szeregu seryjnych zabójców, powstał film „Monster" z oscarową rolą Charlize Theron.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 245

Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dedykuję Tatianie Dee z domu Maksina

WSTĘP

CHCESZ WIEDZIEĆ, DLACZEGO ZABIJAŁAM?

Chcesz wiedzieć, dlaczego zabijałam? Chcesz wiedzieć, jak do tego doszło? Chcesz wiedzieć, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam?

Mallory był pierwszym, którego sprzątnęłam. To naprawdę wredny skurwysyn. Zapytał, czy chcę zajarać dżointa. Ja mu na to, że raczej nie jaram zioła, ale on może robić, co mu się żywnie spodoba, mnie to zwisa. Jak już wypiliśmy – nie wiem jednak, co to był za alkohol – zapytałam go, czy da mi zarobić parę groszy. Był zainteresowany, więc zatrzymaliśmy się za zjazdem z autostrady numer jeden. Przebalowaliśmy tam całą noc, chlejąc, po czym nagle zapytał:

– Chcesz zarobić tę kasę teraz?

Siedzieliśmy na przednich fotelach. Obejmował mnie i całował, potem chciał sprowadzić mnie niżej.

– Czekaj – mówię. – Wyluzuj. Nie musisz iść na ostro, wiesz. Zabawmy się.

– Czekałem na to całą noc.

– Zawsze kasuję z góry.

– Najpierw muszę sprawdzić, czy towar mi odpowiada – stwierdził, rozpinając rozporek.

– No to może rozbierzesz się czy coś. Dlaczego nadal masz na sobie ciuchy?

– Pierdol się, dziecino. Wyrucham cię tu i teraz.

– Nie zrobisz tego. Nie przelecisz mnie ot tak, po prostu.

Zrobił się napastliwy, skurwiel jeden. Powalił mnie. Próbował zgwałcić. Miałam otwartą torebkę. Wolałam się upewnić, że zdążę sięgnąć po broń, jeśli coś pójdzie nie tak. Zamierzał mnie zgwałcić, okraść, pobić i cholera wie co jeszcze.

Wyskoczyłam z samochodu z torebką w dłoni i wyszarpnęłam pistolet.

– Wysiadaj!

– Co? Co jest grane?

– Wiem, że chciałeś mnie zgwałcić, ty skurwysynu.

– Nie, nie chciałem. Naprawdę nie chciałem.

– Wiesz dobrze, człowieku, że chcesz mnie dopaść i zgwałcić.

– Ty dziwko.

Strzeliłam do niego. Kula trafiła w prawe ramię, ponieważ nie celowałam. Potem wypaliłam w niego jeszcze ze trzy albo cztery razy. Błagał, żebym go ratowała. Nie wiedziałam jednak, co robić. Zdałam sobie sprawę, że jeśli mu pomogę, a on przeżyje, to doniesie na mnie i pójdę siedzieć za usiłowanie zabójstwa. Uznałam więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie dalsze strzelanie do niego. Potem pomyślałam, u licha, przecież zasłużył na śmierć. Zasłużył na śmierć za to, co próbował mi zrobić. Gdybym go nie zabiła, on zastrzeliłby mnie, a potem próbowałby zgwałcić inną kobietę.

Patrzyłam, jak umiera.

Ta sama myśl przychodziła mi do głowy za każdym razem, gdy kogoś zabijałam. Faceta z czterdziestkąpiątką postrzeliłam chyba z dziewięć razy, a może i więcej. Wkurzyłam się, gdy zauważyłam, że ma pistolet.

– Ty pierdolony bękarcie – powiedziałam do niego – chciałeś mi odstrzelić mózg.

Wyzywał mnie od dziwek. Zaczął napastować. Strzelałam do niego na tylnym siedzeniu samochodu. Naładowałam ponownie broń i strzeliłam jeszcze kilka razy. Potem pojechałam na pięćdziesiątkędwójkę i tam porzuciłam zwłoki.

Wiem… Prawdopodobnie czeka mnie śmierć, dlatego chcę się pojednać z Bogiem.

Nie mam żadnej rodziny, zatem rozumiesz, że nie mogę sobie wyobrazić, jaki ból sprawiłam bliskim tych facetów. Gdy moja macocha (tak naprawdę babcia) zmarła, ojczym wywalił mnie z domu. Mieszkałam na ulicy. Miałam całą masę klientów – będzie z dziesięciu do dwunastu tygodniowo – w normalne dni robiliśmy to gdzieś przy drodze albo na tyłach budynków, ale czasami jechaliśmy też w las, jeśli któryś chciał pójść na całość. Przywykłam do uprawiania seksu. Chłopaki ruchały mnie w szkole, ja w sumie też przeleciałam własnego brata.

Ale wiesz, w głębi duszy jestem dobrym człowiekiem. Byłam z naprawdę wieloma facetami, przez te lata mogłam mieć ich z ćwierć miliona. Z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłam. Naprawdę mnie lubili, przychodzili do mnie ponownie, ale kiedy klient zaczynał mnie gwałcić, stawałam się równie brutalna jak on. Chciałabym przekazać to ich rodzinom. Wiem, że ci ludzie uważają mnie za durną dziwkę, muszą jednak sobie uświadomić, że bez względu na to, jak bardzo kochali tych, którzy zginęli, jak bardzo byli sobie bliscy, mówimy tutaj o bardzo złych facetach, którzy zamierzali mnie skrzywdzić. Muszą zdać sobie sprawę, że te osoby, choćby nie wiadomo jak były kochane i przez nich cenione, zamierzały dopuścić się aktów przemocy, znęcać się nade mną, gwałcić mnie, a nawet zabić. Ja tylko odwróciłam role i załatwiłam ich, zanim oni zdążyli zrobić to mnie, rozumiesz? Rzucali się na mnie, więc zrobiłam to, co musiałam…

Byłam zdradzana przez całe moje pierdolone życie. Zdradzili mnie rodzice i dziadkowie też. Zdradzali mnie faceci, nawet jebana policja mnie zdradziła. Przyjaciele mnie zdradzali. Sporo gówna przeżyłam, tyle ci powiem. Chcesz wiedzieć, o co chodzi z glinami?

To kłamliwe oszukańcze skurwiele. Oczyszczałam dla nich ulice.

Zgwałcona kobieta zostanie stracona. Wszyscy jesteście bandą zakłamanych fiutów i dziwek. Śmiało, sadzajcie mnie na krzesło elektryczne, i tak spuszczą wam na koniec atomówkę…

Traciłem czas, próbując wejść do więzienia, kiedy tak wielu innych próbowało się z niego wydostać.

Studiowałem protokoły sądowe, zdjęcia robione na miejscach zbrodni, czytałem zeznania świadków oraz każdy dokument na temat winowajców, jaki tylko wpadł mi w ręce. Zadałem sobie sporo trudu, by porozmawiać z ich krewnymi, policjantami, prawnikami, nauczycielami i przyjaciółmi. Robiłem wywiady z funkcjonariuszami policji, pracownikami służby więziennej, psychiatrami, psychologami oraz z tymi wszystkimi, którzy mieli styczność z oskarżonymi. Rozmawiałem z rodzinami ofiar, a potem, na samym końcu, zadawałem pytania seryjnym i masowym mordercom.

Robiłem to na terenie USA, Rosji i Singapuru, od San Quentin po Sablino i Changi. Odwiedzałem sprawców w przechowalniach ludzi zwanych dla niepoznaki zakładami karnymi, w miejscach, gdzie każda cegła przesiąknięta jest odorem moczu i środków dezynfekujących. Dotykałem ich, oddychałem tym samym powietrzem, co oni. Przesiadywałem z nimi, często jadaliśmy też razem. Czasami byłem nawet świadkiem ich stracenia.

Zebrani w ciasnej zamkniętej przestrzeni nie stanowili już zagrożenia. Najbardziej mordercze umysły spośród wszystkich mężczyzn i kobiet chodzą tam sobie i rozmawiają – z szacunkiem, na luzie, spokojnie. Ale gdy tylko zostawaliśmy sam na sam, przeważnie ich w celach, które nazywali swoimi „domami”, mogłem obserwować, jak przeistaczają się w bardzo odmienne bestie. Jad ich pokrętnych myśli sączył się z wolna do mojego umysłu. W mgnieniu oka stawali się kontrolującymi wszystko i wszystkich manipulantami, prawdziwymi psycholami. Ludzie tacy jak Kenneth Bianchi czy Michael Bruce Ross masturbowali się każdego dnia, używając do podniety wspomnień ofiar swoich perwersyjnych zbrodni. Mimo to próbowałem porozumieć się z nimi, wejść do ich głów, aby zrozumieć, co popychało ich do popełniania czynów, o które zostali oskarżeni.

Od czasu do czasu udawało mi się odnieść sukces. Dwa morderstwa (Dzunga Tu i Pauli Perrery) zostały wyjaśnione podczas moich rozmów z Michaelem Rossem w celi śmierci w stanie Connecticut. Jedno zabójstwo (Kimberly Logan) udało mi się przypisać, prócz kilku innych drobniejszych przestępstw, Arthurowi Johnowi Shawcrossowi odsiadującemu wyrok dożywocia i 250 lat pozbawienia wolności w Nowym Jorku.

W maju 1997 roku, gdy zjeżdżałem wynajętym samochodem z autostrady Dixie na Sheridan Street West, by spotkać się z Aileen Carol „Lee” Wuornos w zakładzie karnym Broward w Pembroke Pines na Florydzie, wiedziałem doskonale, że nie będę musiał zadawać pytań o niewyjaśnione zbrodnie. Spędziłem wcześniej sporo czasu we Florida Department of Law Enforcement mieszczącym się w stolicy tego stanu Tallahassee, gdzie wybadałem dokładnie sprawę.

Był to dzień, który znakomity, wielokrotnie nagradzany dokumentalista Nick Broomfield określiłby mianem zwiastującego słoneczną pogodę i dobre czasy. Im dalej jechałem, tym więcej dojrzałych pomarańczy zauważałem na przydrożnych drzewach. W tak ciepły słoneczny dzień obowiązkowy uśmiech sam wpełza na usta człowieka.

Nick Broomfield już od dłuższego czasu negocjował możliwość odwiedzenia Aileen, aby ukazać jej życie w znanym dokumencie The Selling of a Serial Killer (Sprzedając seryjną morderczynię). W odróżnieniu od niego ja bez problemu otrzymałem szansę rozmówienia się z kobietą, którą media okrzyknęły Damą Śmierci.

Na szczęście pozwolono mi tylko na krótką wizytę u Aileen Carol „Lee” Wuornos, ponieważ – a przyznaję to z absolutną szczerością – te kilka chwil wystarczyło mi aż nadto. W jej przypadku, jak się domyślam, było podobnie. Niemniej muszę powiedzieć jedno: moja rozmówczyni różniła się od pozostałych zimnokrwistych seryjnych morderców, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, których dane mi było wcześniej i później poznać, może z wyjątkiem Douglasa Clarka, tak zwanego Sunset Slayera, który przebywa w celach śmierci więzienia stanowego San Quentin w Kalifornii.

Oboje okazali się równie zepsuci i wulgarni, co może znaczyć, że nikt nie będzie ronił krokodylich łez po straceniu Aileen Wuornos. Podobnie jak w wypadku Douga, nie usłyszałem od tej drobnej kobiety nawet jednych płaczliwych i z pewnością kłamliwych przeprosin, zapewnień o żalu albo skrusze. Ta para psychopatów nie próbowała stosować na mnie doskonale zamaskowanej manipulacji mającej na celu wzbudzenie sympatii, którą tak często obserwowali, a potem opisywali psychiatrzy, psychologowie, dochodzeniowcy oraz dziennikarze robiący wywiady z mordercami. Ta kobieta, nie przebierając w słowach, mówiła, co myśli – oczywiście wybiórczo – zachowując przez cały czas kamienną maskę obojętności.

To, co interesowało mnie w tamtym momencie najbardziej, nie miało nic wspólnego z przyczynami, dla których Wuornos zabijała: w świecie seryjnych morderców była zaledwie płotką z marnymi siedmioma czy – jak ja uważałem – ośmioma ofiarami na koncie, bardziej zajmowała mnie bowiem kwestia, dlaczego media robiły tyle szumu wokół jej sprawy. Było tak wielu podobnych jej zbrodniarzy, którzy zabili znacznie więcej ludzi i wydawali się znacznie bardziej interesujący, ale nigdy nie stali się obiektami masowej histerii. Co zatem przyciągało takie tłumy publiki do cyrku, w którym występowała Aileen Wuornos?

Do tej chwili powstało już kilka filmów, m.in. Monster i Overkill (Szał zabijania), próbujących ukazać najbardziej ponure okresy jej życia i zbrodni. Nakręcono także sporo dokumentów na jej temat, wyświetlanych w telewizjach całego świata. Liczba książek jej poświęconych jest tak duża, że spośród żyjących kiedykolwiek seryjnych morderców chyba tylko Kuba Rozpruwacz był częściej od niej opisywany. Nawet funkcjonariusze policji ryzykowali kariery, kusząc się na sięgające dwóch i pół miliona dolarów honoraria za konsultacje przy powstających ekranizacjach. Jeden z wyższych oficerów służb porządkowych przypłacił współpracę z mediami wymuszoną rezygnacją.

Za życia, a tym bardziej po śmierci, Aileen Carol Wuornos z jakiegoś powodu została wyniesiona do statusu postaci kultowej. Żaden z filmów nie poruszył jednak drażliwego tematu molestowania tej kobiety w dzieciństwie – a przynajmniej nie zrobiono tego należycie. Setki stróżów prawa brały udział w obławie na Wuornos i Moore’a, ale ich wysiłki poszły niemal całkowicie w zapomnienie. Co może ważniejsze, nikt nie zwrócił uwagi na rażące niespójności w tej sprawie. Jedyną osobą, która odważyła się nazwać rzeczy po imieniu, był wspomniany już Nick Broomfield. W tym miejscu przejmuję po nim pałeczkę.

Jeśli historia Aileen Wuornos ma jakąś wartość, z pewnością nie chodzi o jej walor rozrywkowy. Może jednak posłużyć do wyjawienia prawdy o tym, jak funkcjonował i jak zapewne nadal działa system wymiaru sprawiedliwości.

Nick Broomfield nie jest psychiatrą, jak mówi, niemniej zdołał zauważyć – z czym, nawiasem mówiąc, absolutnie się zgadzam – że Aileen Wuornos była szalona w okresie poprzedzającym wykonanie wyroku. Nie trzeba być specjalistą od czubków, by to zauważyć. Mimo to władze stanu Floryda uznały, że oskarżona jest na tyle poczytalna, by mogła zostać stracona.

Moje poglądy na karę śmierci są moją prywatną sprawą, ale tu uderzyło mnie jedno: to, że Wuornos była absolutnie poczytalna w momencie popełniania tych okrutnych zbrodni. Była świadoma obowiązujących zasad. Wiedziała, że za dokonanie zuchwałych morderstw może jej grozić kara śmierci, ale łamała prawo bez najmniejszych skrupułów. Niezaprzeczalne jest też, że w ostatnich latach życia jej umysł rozsypał się jak domek z kart. Czy to oczyszcza ją z czegokolwiek? Czy jest to okoliczność łagodząca? Zbyt często zastanawiamy się nad prawami człowieka w odniesieniu do morderców – za to niemal nigdy nie słyszymy o prawach przysługujących ofiarom i ich rodzinom, czyli ludziom, którym bezpowrotnie zniszczono życie.

Ta książka opowie wam o szokującym życiu Aileen Wuornos, poznacie ją za pośrednictwem jej oczu i słów. Słowa te zaczerpnąłem z wywiadu, który sam przeprowadziłem, i z niekończących się zapisów przesłuchań dokonanych niedługo po jej aresztowaniu. Wszelkie luki w narracji starałem się uzupełniać na własną rękę, aby przedstawić możliwie najpełniejszy obraz wydarzeń. Wierzę, że są tak wierne prawdzie, jak to tylko możliwe.

Gdy człowiek rusza śladami schwytanego mordercy, przemierza trasę, która wydaje się idealnie rozpracowana i opisana, a mimo to trafia co jakiś czas na kryjące się w mroku, niezauważone wcześniej zjazdy prowadzące do naprawdę niespodziewanych odkryć. Aileen Carol Wuornos mogła sprowadzić swoje osiem ofiar w ustronne zaułki, ponieważ żadna z nich się nie spodziewała, że może zostać zabita. Ta książka zabierze was w takie właśnie miejsca, o których będziecie chcieli jak najszybciej zapomnieć.

CZĘŚĆ IGDY BYŁAM MAŁA, MARZYŁAM, BY ZOSTAĆ ZAKONNICĄ

Rozdział 1

PAPIEROSOWA ŚWINIA

Matka wycisnęła mnie z brzucha i podrzuciła dziadkom. Nigdy nie poznaliśmy tej durnej kurwy. Nigdy więcej jej nie widzieliśmy z wyjątkiem jednego pogrzebu. Pluję na nią. Niech sczeźnie w piekle.

Nasza matka wysrała nas dwoje. Jebana dziwka zapakowała nas w koszyk i wysłała do piekła.

Ojczym bijał mnie często po szkole albo gdy wracałam za późno do domu. Kazał mi odcinać gałąź wierzby i później mnie nią okładał. Szybko wykombinowałam, że im grubsza gałąź, tym lanie mniej boli. Czasami bił mnie pasem, po czym kazał go doczyścić.

Dwudziesty dziewiąty lutego to wyjątkowy dzień. Stworzono go sztucznie, by naprostować fakt, że rok trwa tak naprawdę kilka godzin dłużej od ustalonych 365 dni. Aileen Carol Pittman była dzieckiem roku przestępnego, spod znaku Ryb. Pojawiła się na tym świecie jako szczęśliwy zdrowy berbeć w środę 29 lutego 1956 roku w zaciszu bezpiecznego schronienia, jakim był Szpital imienia Clintona w Detroit, hrabstwo Rochester, stan Michigan. Jej rodzicami byli czternastoletnia (niektórzy uważają, że szesnastoletnia) Diane Wuornos oraz dziewiętnastoletni cwaniaczek, zboczeniec i pedofil nazwiskiem Leo Dale Pittman. Wielu ludzi twierdzi, że Leo był seksoholikiem o dyktatorskich zapędach, który uwielbiał obnosić się z bronią. Udało mi się jednak ustalić ponad wszelką wątpliwość, że poślubił Diane za wiedzą i zgodą jej babki, która złożyła fałszywe zeznania dotyczące wieku panny młodej. Można więc powiedzieć, że Aileen przyszła na świat w trakcie niebezpiecznego porodu pośladkowego, obiema stópkami lądując w gorszej części małomiasteczkowej Ameryki.

Małżeństwo Diane i Leo miało burzliwe koleje i jak to często bywa w świecie zachodniego konsumpcjonizmu, było z góry skazane na niepowodzenie. Zakończyło się z hukiem kilka miesięcy przed urodzeniem Aileen, znanej też jako Lee. Leo porzucił młodą Diane, pozostawiając jej noworodka oraz starszego brata, chłopaka imieniem Keith, będącego owocem tego samego związku.

Lee nie miała okazji poznać swojego ojca, ponieważ niedługo później został oskarżony, a potem skazany za uprowadzenie siedmioletniej dziewczynki, którą wywiózł za granicę stanu, i gwałt na niej. Istnieją także dowody sugerujące, że był odpowiedzialny za zabicie innej nieletniej. Leo spędził sporo czasu w dwóch zamkniętych szpitalach psychiatrycznych. W 1971 roku ten wyjątkowo perfidny drań powiesił się na zrobionej z prześcieradła linie po tym, jak osadzono go ponownie w normalnym więzieniu.

Nic dziwnego, że obowiązki rodzicielskie bardzo szybko przerosły Diane, gdyż sama była dzieckiem pochodzącym z małomiasteczkowej społeczności, w której z trudem zarabia się na własne utrzymanie. Opieka społeczna także niewiele pomogła, spłukana dziewczyna znalazła więc inne wyjście z sytuacji, jedyne, jak jej się wówczas zdawało. W 1960 roku, gdy Lee miała cztery latka, poprosiła rodziców, by zaopiekowali się przez jeden wieczór jej dziećmi, po czym zadzwoniła do nich w środku nocy zapłakana, by oznajmić, że już nigdy jej nie zobaczą.

Lauri Wuornos, podówczas pracownik fabryki Forda, i jego żona Eileen Britta Wuornos (którą będę nazywał od tej pory Brittą) sami mieli trójkę nieletnich pociech: Barry’ego, Lori i oczywiście Diane, zapłodnioną przez śmiecia imieniem Leo, który odsiadywał właśnie wyrok za przestępstwa na tle seksualnym. Dziadkowie pomimo niewesołej sytuacji zdecydowali się adoptować dwójkę wnuków i zrobili to w piątek, 18 marca 1960 roku.

Ich dom, smętny parterowy bungalow z pomalowanymi na żółto drewnianymi obiciami ścian, stał w cieniu kępy drzew przy Cadmus Street w Troy, stan Michigan. Mieścina ta leży opodal szosy międzystanowej numer 75 – tak zwanej autostrady Dixie – która odegra niebagatelną rolę w życiu Lee.

Ten niepozorny i nierzucający się w oczy budynek, jeśli wierzyć Aileen, był zagadką dla zżytej ze sobą społeczności niewielkiej podmiejskiej miejscowości, leżącej zaledwie 24 mile na północ od tętniącej życiem metropolii Detroit. Sąsiedzi, których przy żadnej okazji nie zapraszano do środka, twierdzili zgodnie, że zasłony w maleńkich oknach domu Wuornosów zawsze były szczelnie zaciągnięte. Wszyscy wiedzieli, że Lauri i jego żona są klasycznymi odludkami. Nigdy nie wtykali nosa w niczyje sprawy i liczyli, że cała reszta świata potraktuje ich w podobny sposób.

Lee zaczęła sprawiać pierwsze problemy już w wieku lat sześciu, kiedy się zainteresowała – niezdrowo rzecz jasna – zapałkami. Właśnie wtedy przy próbie podpalenia nabawiła się poparzeń w okolicach twarzy, co mogło mieć niebagatelny wpływ na późniejszy bieg wydarzeń.

Lauri i Britta wychowywali Lee i Keitha ze swoimi dziećmi, nie wyjawili im jednak nigdy, że są ich dziadkami. Za zasłoniętymi wiecznie oknami ich domu dochodziło do częstych starć pomiędzy zadziorną Lee a pijącym na umór, apodyktycznym i co tu dużo mówić, budzącym grozę dziadkiem. Nieodłącznym atrybutem tych starć stał się gruby skórzany pasek, który wisiał na drzwiach jego sypialni. Aileen twierdziła później, że musiała doczyszczać go po każdym biciu, nieomal rytualnie, przy użyciu mydła i innych środków, które dziadek trzymał osobno, w szufladzie komody.

Mówiła też, że kazał jej ściągać rajstopy i majtki, po czym opierał ją o stół w kuchni i zmuszał do wypięcia pupy. Przerażone dziecko bardzo często zbierało razy w taki właśnie sposób złożonym na pół pasem. Czasami Aileen leżała także krzyżem na swoim łóżku, zapłakana i obolała od spadających na nią razów, podczas gdy stojący nad nią pijany ojczym wrzeszczał, że jest tylko bezwartościowym śmieciem, który nie powinien był się urodzić.

– Nie jesteś warta nawet tego powietrza, którym oddychasz – złorzeczył, okładając ją systematycznie pasem.

Lee dojeżdżała do szkoły tym samym autobusem, co Sydney Shovan, która mieszkała dwie przecznice od niej, przy Livernois Road. Dziewczyna wspomina tamte dawne czasy, wzdychając ciężko.

– Lee zawsze miała siniaki na przedramionach i buzi.

Dodaje także, że wszyscy wiedzieli, iż uprawiała seks z własnym bratem. W rzeczywistości właśnie dzieci sąsiadów nakłoniły Keitha do przespania się z siostrą po tym, jak oboje zostali mocno upici. Lee przyznaje otwarcie, że uprawiała seks z bratem już w bardzo młodym wieku, choć nie pamięta, jak dawno się to zaczęło.

– Zbieraliśmy się zwykle w miejscu zwanym Dołami – wspomina Cynthia, siostra Sydney, która chodziła do starszej o rok klasy w Troy High. – Pamiętam, że raz wyrzucono ją z przejeżdżającego vana, upadła paskudnie, rozbijając sobie głowę, ale nikt jej nie pomógł. Mam wrażenie, że nikt jej za bardzo nie lubił.

Lee, jak się okazuje, stroniła od rówieśników. Gdy inne dzieciaki obściskiwały się wieczorami, ona obserwowała je z boku. Żaden chłopak nie chciał się z nią całować, choć chętnie kupowali od niej inne seksualne usługi, głównie za papierosy. Właśnie z tego powodu przezywano ją później „Papierosową Świnią” albo „Papierosową Bandytką”.

Gdy miała dziewięć lat, odniosła poważniejsze poparzenia twarzy i rąk, ponieważ wspólnie z kilkoma przyjaciółmi doprowadziła do eksplozji mieszaniny chemikaliów. Trafiła z tego powodu na parę dni do szpitala, a później została zamknięta na kilka miesięcy. Powoli wylizywała się z poniesionych ran, ale nie przestawała się przy tym obawiać, że jej twarz pozostanie zdeformowana i oszpecona na resztę życia. Ledwie widoczne blizny na jej czole i rękach były ponurym dowodem tego wypadku aż po kres jej dni.

W wieku lat jedenastu Aileen przeżyła największy szok życia, gdy się dowiedziała, że Lauri i Britta są tak naprawdę jej dziadkami. W tym okresie nie dało się już nad nią zapanować, głównie ze względu na menelskie towarzystwo i paskudny temperament. Jakby tego było mało, dziewczyna pojęła właśnie, że cały czas była oszukiwana. Stała się przez to jeszcze bardziej agresywna i nieprzewidywalna, bluzgała jak najgorsza, czasami niczym niesprowokowana, co jeszcze bardziej pogłębiało przepaść dzielącą ją od przybranych rodziców. Ojczym, człowiek, który przynajmniej jej zdaniem znęcał się nad nią przez całe dzieciństwo i przez te wszystkie lata utrzymywał, że jest jej ojcem, okazał się najzwyklejszym oszustem. Właśnie złość na niego wyładowywała później na przypadkowo poznanych mężczyznach, miała bowiem znakomite narzędzie, dzięki któremu mogła to robić, a był nim seks.

Aileen nigdy nie pracowała – co tylko umacniało jej determinację – więc w kolejne Boże Narodzenie dziadek ją wywalił na zaśnieżoną ulicę. Dwa kolejne dni przemieszkała w lesie w towarzystwie jakiegoś chłopaka, zanim odważyła się wrócić do domu. Potem znów została wyrzucona i zmuszona do spania w porzuconych samochodach. Wkurzona, że bez przerwy marznie i nie ma gdzie przenocować, ruszyła w trasę z dziewczyną o nazwisku Dawn Botkins. Postanowiły pojechać stopem do Kalifornii. Dawn pozostała jej najbliższą przyjaciółką aż do dnia egzekucji.

Dziewczyny łapały czasem stopa, by dostać się do Haw­thorne Parku w Detroit, gdzie odwiedzały niezwykle niebezpieczną Seven Mile Road. Tam kupowały narkotyki dla Lee, która zażywała wszystko, nie wyłączając środków uspokajających.

Aileen piła na umór, mając zaledwie dwanaście lat. Po jednej z takich pijackich imprez ocknęła się i zobaczyła, że całe ubranie ma upaprane zaschniętym męskim nasieniem. To znów podczas jakiejś imprezy inne dzieciaki patrzyły, jak dwaj chłopcy ją wykorzystują, gdyż była spita w trupa i zasnęła skulona na podłodze. Tak właśnie zaczynały się poważniejsze problemy Lee, które już wkrótce zadecydowały o jej przeznaczeniu.

Nauczyciele uważali, że jest słabą uczennicą, choć ma pewne uzdolnienia artystyczne. Nie umiała się jednak skoncentrować, wiecznie błądziła myślami i jak się zdawało, mogła mieć problemy ze słuchem. Gdy miała czternaście lat, grono pedagogiczne było tak bardzo zaniepokojone jej niecnymi zachowaniami – podpaliła na przykład rolkę papieru w toalecie szkolnej – że wychowawca przekazał jej opiekunom następującą uwagę: „Dla dobra tej dziewczyny sugeruję, aby natychmiast skierowano ją na terapię”. Nikt jednak nie przejął się jego opinią, a już zwłaszcza dziadkowie, za co zapłaciły w odleglejszej przyszłości, i to słono, rodziny ośmiu ofiar.

Lee znalazła sobie w tym czasie jeszcze jednego przyjaciela. Był nim mężczyzna o dickensowskim nazwisku, czyli pan Portlock, którego nazywano też „Wodzem”. Prostytutki odwiedzały go regularnie. Był to uważany za typa spod ciemnej gwiazdy dziwak mieszkający w pobliskim zaniedbanym domu. Toni Nazar, który wynajmował mu to lokum, twierdził, że Portlock był „chorującym na raka dziwadłem”. Lee nie miała w domu sprzętu, na którym mogłaby słuchać muzyki, więc Wódz zapraszał ją do siebie, by tam puszczała swoje płyty. On siedział w tym czasie obok i przyglądał się, jak tańczyła. Gdy młoda dziewczyna lądowała w końcu na jego kolanach, dawał jej pieniądze.

Lee zaszła w ciążę – wiele osób twierdziło, że zapłodnił ją dziadek albo brat. Odesłano ją do przytułku dla samotnych matek, by tam czekała na rozwiązanie. Pracownicy tej instytucji wspominają, że była wrogo nastawiona, nie chciała bądź nie umiała z nimi współpracować i nie dogadywała się z pozostałymi dziewczynami, jadącymi przecież na tym samym wózku. Lee urodziła chłopca, którego adoptowano w styczniu 1971 roku, jego obecna tożsamość pozostaje do dzisiaj tajemnicą.

Ciąża nieletniej wnuczki była kroplą, która przelała czarę. Lauri Wuornos miał dość. Zagroził, że pozabija Lee i Keitha, jeśli nie opuszczą na zawsze jego domu. Doszło do strasznej awantury pomiędzy nim a bardziej ugodowo nastawioną żoną. Niedługo później, 7 lipca tego samego roku, Britta zmarła w podejrzanych okolicznościach. Lauri natomiast zaczął słabować na umyśle. Próbując popełnić samobójstwo, doprowadził do zalania piwnicy, w której stał po kolana w wodzie, czekając, aż zostanie porażony prądem. Po jakimś czasie wrócił do domu, ale kilka lat później odebrał sobie życie. Zatruł się spalinami we własnym garażu, a jego zwłoki znalazła Lee. Pojawiła się na jego pogrzebie, lecz tylko po to, by dmuchnąć dymem z papierosa w twarz zmarłego.

Diane podejrzewała, że ojciec zamordował matkę, wersja oficjalna jednak była taka, że Britta zmarła z powodu niewydolności wątroby.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

CZĘŚĆ IIWIESZ, TAK NAPRAWDĘ NIE CHCIAŁAM ICH ZABIJAĆ, ALE WIEDZIAŁAM, ŻE MUSZĘ TO ZROBIĆ

Dostępne w wersji pełnej

CZĘŚĆ IIIŚWIEĆ, PANIE, NAD JEJ CIAŁEM

Dostępne w wersji pełnej

CZĘŚĆ IVSZALONA CZY ZŁA?

Dostępne w wersji pełnej

CHRONOLOGIA WYDARZEŃ

Dostępne w wersji pełnej

TYTUŁ ORYGINAŁU

Monster: Inside the Mind of Aileen Wuornos

Redaktorka prowadząca: Ewa Pustelnik

Wydawczyni: Agata Garbowska-Karolczuk

Redakcja: Bożena Sęk

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Ronald Grant Archive / Alamy Stock Photo

DTP: Maciej Grycz

Text Copyright © Christopher Berry-Dee 2006

Originally published in the English language in the UK by Bonnier Books UK Limited, London.

The moral rights of the Author have been asserted.

Copyright © 2022 for the Polish edition by Mova an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Robert J. Szmidt, 2022

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2022

ISBN 978-83-67335-53-9

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk