39,90 zł
Skąd u niektórych ptaków, żółwi i owadów umiejętności nawigacyjne mogące konkurować z najlepszymi technologiami stworzonymi przez człowieka? Kto lub co nauczyło pszczołę miodną tańca, a jej towarzyszki z ula – odczytywania złożonego przesłania tego tańca? W jaki sposób termity opanowały wprawiające w osłupienie doświadczonych architektów strategie pasywnego ogrzewania i chłodzenia? Autor książki „Algorytmy zwierząt” Eric Cassell analizuje najnowsze dane naukowe, aby ocenić, czy darwinowskie twierdzenie o pochodzeniu złożonych instynktów na drodze stopniowych zmian wytrzymuje próbę czasu. Jeśli nie, to czy istnieje lepsze wyjaśnienie? W pracy „O powstawaniu gatunków” Karol Darwin przyznał, że te instynkty są „tak dziwne”, że sama tajemnica ich powstania prawdopodobnie wyda się wielu czytelnikom „trudnością wystarczającą do obalenia całej mojej teorii”. Książka Cassella prowadzi do wniosku, że ta trudność nie zniknęła, ale jest dużo większym wyzwaniem dla teorii ewolucji, niż zakładał Darwin.
Ta nowa książka wypełnia lukę w literaturze dotyczącej problemów neodarwinizmu i danych empirycznych przemawiających za teorią inteligentnego projektu. Choć istnieje wiele opracowań wysoce złożonych systemów w genetyce, maszynach molekularnych i anatomii, tę pracę wyróżnia szczególne uwzględnienie całkowicie tajemniczego pochodzenia zaprogramowanych złożonych zachowań i instynktów u zwierząt. Szeroki wachlarz zjawisk – od nawigacji migrujących ptaków i motyli po taniec pszczół i cudowne umiejętności społeczności innych owadów – oczekuje na odpowiednie, wiarygodne wyjaśnienie. Mimo że darwinizm go nie zapewnił, narzucające się wyjaśnienie o projekcie zostało wykluczone a priori przez środowiska akademickie głównego nurtu. Ta godna polecenia książka stanowi kolejny mile widziany krok ku spóźnionej zmianie paradygmatu we współczesnej biologii.
- Günter Bechly, doktor nauk biologicznych, paleoentomolog, były kustosz Państwowego Muzeum Historii Naturalnej w Stuttgarcie
Wszystkie programy komputerowe są algorytmami. Eric Cassell ciekawie opisuje zadziwiające algorytmy charakteryzujące zachowania wielu zwierząt. Skąd się wzięły i dlaczego przypominają programy komputerowe? Wyspecyfikowana złożoność, nieredukowalna złożoność i eksplozja kambryjska są niewytłumaczalne z darwinowskiego punktu widzenia. Do tej listy Cassell w mistrzowskim stylu dodaje algorytmy zwierząt.
- Robert J. Marks II, profesor inżynierii elektrycznej i komputerowej Baylor University, kierownik Walter Bradley Center for Natural & Artificial Intelligence, redaktor naczelny czasopisma „BIO-Complexity”
Książka Erica Cassella jest wyjątkowo dobrze udokumentowana i przyjemnie się ją czyta. Opisuje jedno z najciekawszych zagadnień dotyczących zwierząt – ich zachowanie. W przystępny sposób tłumaczy przykłady intrygująco złożonych zachowań oraz przedstawia próby ich wyjaśnienia podejmowane w ramach klasycznego paradygmatu ewolucjonistycznego. Cassell pokazuje, że niektóre złożone zachowania zwierząt wyglądają na zaprogramowane. Ale jeśli tak jest, to kto lub co je zaprogramowało? Książka Algorytmy zwierząt wskazuje, że jest to szczególnie trudne pytanie dla zwolenników darwinowskiego ewolucjonizmu. Z kolei inteligentne byty sprawcze to jedyne znane nam przyczyny tworzące algorytmy komputerowe. Jest więc możliwe, że inteligentny projekt odegrał rolę w powstawaniu zaprogramowanych złożonych zachowań obecnych u zwierząt. Przy odrobinie szczęścia ta książka uwrażliwi umysły laików i społeczności naukowej na inne możliwości poza podstarzałą wiarą w darwinizm.
- Malcolm Chisholm, doktor nauk biologicznych, entomolog Bristol University, magister zoologii Oxford University
Jako badacz ekologii doceniam dokładny i czytelny sposób, w jaki Eric Cassell bada złożone, zaprogramowane zachowania zwierząt z punktu widzenia inżyniera. Przyjmując perspektywę biologii systemów, ta dobrze przygotowana i pełna zwięzłych wyjaśnień i przykładów książka wprawnie obnaża braki mechanizmów neodarwinowskich. Znakomity wkład autora w poszerzenie zakresu badań w ramach teorii inteligentnego projektu.
- George A. Damoff, doktor nauk biologicznych Wydział Nauk o Środowisku, Arthur Temple College of Forestry and Agriculture, Stephen F. Austin State University
Eric Cassell
Jest ekspertem w dziedzinie systemów nawigacyjnych, w tym technologii GPS, i od dawna interesuje się zdolnością nawigacji u zwierząt. Posiada wieloletnie doświadczenie w inżynierii systemów związanych z nawigacją i bezpieczeństwem statków powietrznych. Był konsultantem inżynieryjnym dla NASA i Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), opracował algorytmy komputerowe dla systemów bezpieczeństwa i opublikował wiele artykułów technicznych. Jego wykształcenie akademickie obejmuje licencjat z biologii (George Mason University) i elektrotechniki (Villanova University) oraz tytuł magistra z zakresu badań nad nauką i religią na Biola University.
Seria Inteligentny Projekt to pierwsza tak ambitna i bogata propozycja na polskim rynku wydawniczym, w ramach której ukazują się książki dotyczące teorii inteligentnego projektu – Intelligent Design (ID).
Autorzy zastanawiają się: czy różnorodność życia na Ziemi może być wyjaśniona wyłącznie przez procesy czysto przyrodnicze? Czy złożone struktury biologiczne mogły powstać drogą przypadku i konieczności, bez udziału inteligencji? Czy Ziemia jest tylko jedną z wielu niczym niewyróżniających się planet?
Teoria inteligentnego projektu jest ogólną teorią rozpoznawania projektu. Rozpoznawanie projektu ma szerokie zastosowanie w takich dziedzinach nauki, jak kryminalistyka, historia, kryptografia, astronomia i inżynieria. Seria Inteligentny Projekt pokazuje, że koncepcja ID powinna być stosowana również w zagadnieniach pochodzenia i rozwoju różnych form życia, a także w próbie zrozumienia nas samych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 377
SERIA INTELIGENTNY PROJEKT
Seria Inteligentny Projekt to pierwsza tak ambitna i bogata propozycja na polskim rynku wydawniczym, w ramach której ukazują się książki dotyczące teorii inteligentnego projektu – Intelligent Design (ID).
Autorzy zastanawiają się: Czy różnorodność życia na Ziemi może być wyjaśniona wyłącznie przez procesy czysto przyrodnicze? Czy złożone struktury biologiczne mogły powstać drogą przypadku i konieczności, bez udziału inteligencji? Czy Ziemia jest tylko jedną z wielu niczym niewyróżniających się planet?
Teoria inteligentnego projektu jest ogólną teorią rozpoznawania projektu i ma szerokie zastosowanie w takich dziedzinach nauki, jak kryminalistyka, historia, kryptografia, astronomia i inżynieria. Seria Inteligentny Projekt pokazuje, że koncepcja ID powinna być stosowana również w zagadnieniach pochodzenia i rozwoju różnych form życia, a także w próbie zrozumienia nas samych.
Im gruntowniej biolodzy analizują świat przyrody ożywionej, tym bardziej okazuje się on złożony. [...] Dzięki sekwencjonowaniu i innym nowym technikom zdobywamy dane wskazujące, że złożoność organizmów żywych jest o wiele większa, niż uważaliśmy wcześniej.
Erika Check Hayden,Human Genome at Ten: Life is Complicated,„Nature” 2010, Vol. 464, s. 664
Pamięci mojej matki i ojca,w podziękowaniuza ich nieustającąmiłość i poparcie.
Podziękowania
Chciałbym podziękować Discovery Institute za chęć podjęcia się zadania opublikowania tej pracy. Doceniam zwłaszcza wsparcie okazane mi przez Johna Westa. Dziękuję też Jonathanowi Wittowi za jego doskonałe doradztwo przy redakcji maszynopisu oraz Caseyowi Luskinowi za wiele pomocnych sugestii.
Rozdział 1
Geniusz Krainy Liliputów
Zoolodzy zaangażowali się w tak skrajne zaprzeczanie motywacjom i celowemu zachowaniu, a nawet świadomości i złożonym zdolnościom intelektualnym zwierząt, że do niedawna nie poszukiwano ani nawet nie stawiano hipotez na temat odpowiadających za nie mechanizmów. Możliwe, że obecnie jest to największa luka konceptualna w etologii ewolucyjnej[1].Mary Jane West-Eberhard
W Krainie Liliputów tkwi geniusz. Nie mówię o Krainie Liliputów Jonathana Swifta, czyli fikcyjnej wyspie zamieszkanej przez drobne, piętnastocentymetrowe ludziki. Mówię o lilipucim świecie ptaków i pszczół, termitów, mrówek i motyli. Tkwi w nim tajemniczy geniusz – szczególnie dotyczy to bystrych owadów. Ich mózgi są wielkości ziarnka sezamu lub jeszcze mniejsze, a jednak te owady mogą się poszczycić niezwykłymi umysłowymi osiągnięciami.
Pszczoły miodne żyją w złożonych społecznościach z kastowym podziałem pracy. Każda z pszczół zna przynależną jej funkcję i wykonuje wiążące się z nią obowiązki. Ponadto pszczoły posiadają specjalistyczne umiejętności nawigacyjne i komunikacyjne, które pomagają im szukać pożywienia i znajdować nowe miejsca dla uli. Jest to możliwe, mimo że pszczeli mózg zawiera tylko jedną tysięczną jednego procenta liczby neuronów mózgowia człowieka.
Coroczna trasa migracji danaidów wędrownych[2] liczy od 3219 do 4828 kilometrów, dzielących Kanadę i Meksyk. Cała podróż zajmuje życie nawet trzech pokoleń motyli, co sugeruje, że znajomość trasy migracji jest wrodzona, a nie nabyta. Każde pokolenie danaidów ma wyraźny cel na przypadający mu odcinek rocznej migracji. Ich nawigacja jest tak dokładna, że często spędzają zimę w Meksyku na tym samym drzewie, co ich przodkowie.
Jedwabne pajęczyny mają kilka wyjątkowych, trudnych do powielenia przez naukowców cech, takich jak wytrzymałość i elastyczność. Na uwagę zasługuje również zachowanie przędących sieci pająków. Kształt projektowanych przez nie pajęczyn jest elegancki i znakomicie funkcjonalny. W wypadku uszkodzenia części sieci, pająk niezwłocznie zabiera się do odnawiania jej pierwotnego układu. Sieci pełnią funkcję pułapek, a także zwiększają zdolność pająków do odnajdowania złapanych ofiar. Dzięki wyczuwanym w sieci przez ich odnóża wibracjom pająki potrafią dokładnie zlokalizować zdobycz nawet w ciemności.
Niektóre gatunki termitów konstruują gniazda podziwiane przez architektów, inżynierów i artystów. Gniazda te mogą mierzyć ponad sześć metrów wysokości i zwykle zawierają komnatę królewską, żłobki, ogrody, składowiska odpadów, studnię i system wentylacji, który obniża temperaturę i usuwa dwutlenek węgla.
Dorosłe osy żywią się nektarem, lecz polują na inne owady, aby zapewnić pożywienie swoim larwom. Poszczególne gatunki os polują na różne owady, w tym pszczoły miodne, żuki, tarantule i cykady. Lecz najbardziej niesamowite wrażenie wywiera paraliżowanie schwytanych przez osy ofiar[3]. Umiejscowienie zwoju nerwowego, w który musi być wstrzyknięta paraliżująca neurotoksyna, różni się u wszystkich gatunków ofiar[4]. Na przykład osa polująca na pszczoły miodne „wkłuwa swoje żądło dokładnie między dwie odrębne tarczki na dolnej stronie szyi pszczoły, unieruchamiając ją, lecz jej nie zabijając”[5].
Ilustracja 1.1. Danaidy wędrowne (Gene Nieminen, Wikimedia Commons).
Badania potwierdziły, że rozpoznawanie ofiar to umiejętność wrodzona, a wymagające precyzji i dokładności żądlenie jest kontrolowane przez program ruchu – wiele podprocedur ułożonych w konkretną sekwencję, która umożliwia wykonanie danego ruchu czy zadania. Nie jest to zresztą byle jaki program. Aby to pojąć, wyobraźmy sobie oprogramowanie potrzebne do umożliwienia zaawansowanemu mikrodronowi podanie neurotoksyny w precyzyjnie określoną okolicę pszczoły miodnej w celu jej unieruchomienia. Rozważając złożoność i ewolucję tego zachowania os, Jerry Fodor i Massimo Piattelli-Palmarini dochodzą do wniosku, że „Tego rodzaju złożone, sekwencyjne, ściśle zaprogramowane zachowanie może prowadzić do wielu potencjalnych błędów na każdym z kolejnych etapów. [...] Nie da się wyjaśnić tak skomplikowanych, wrodzonych programów behawioralnych (sieci pająków czy schematów żerowania pszczół) przez optymalizację czynników fizykochemicznych czy geometrycznych”[6].
Wymienione tu przykłady wrodzonych lub zaprogramowanych zachowań to tylko niektóre z licznych takich przypadków obserwowanych w królestwie zwierząt. Zaskakujące jest, że w wielu przypadkach zachowania zwierząt powszechnie uznawanych za prymitywne są równie złożone, jak zachowania zwierząt bardziej rozwiniętych, w tym ssaków. Istotnie, nie ma korelacji pomiędzy zdolnościami poznawczymi zwierząt a wykazywaniem przez nie skomplikowanych, najwyraźniej wrodzonych zachowań. Być może tę kwestię wyjaśnia to, że takie zachowania zwierząt są zaprogramowane, a zatem wrodzone, więc ich wykonywanie nie wymaga znacznych zdolności poznawczych, za to wymaga specyficznych „obwodów” nerwowych kontrolujących te zachowania – dosyć skomplikowanych, lecz najwyraźniej niedużych mózgów.
Bogate opisy tych zachowań można znaleźć wszędzie, od programów telewizyjnych National Geographic po naukowe książki i artykuły. Książka Geniusz ptaków[7] Jennifer Ackerman i artykuł The Amazing Mini-Brain: Lessons from a Honey Bee [Niesamowity minimózg. Lekcje od pszczoły][8] Martina Giurfy to tylko dwa przykłady spośród wielu, które można by przytoczyć. Niektóre występujące w królestwie zwierząt złożone zachowania wrodzone wprawiają świat nauki w osłupienie.
Ze względu na ich nieznane pochodzenie, wiele z tych zachowań wciąż opisuje się jako enigmatyczne bądź tajemnicze. Dlatego widuje się książki zatytułowane The Mystery of Migration [Tajemnica migracji][9] czy też Nature’s Compass: The Mystery of Animal Navigation [Kompas natury. Tajemnica nawigacji zwierząt][10].
W książce O powstawaniu gatunków dziewiętnastowieczny przyrodnik Karol Darwin przedstawił rewolucyjną tezę o wspólnocie pochodzenia i stopniowej ewolucji. Nie sposób krytykować Darwina za nieśmiałość. Obstawał przy swojej tezie na każdym kroku. Lecz nawet on przyznał w swojej pracy, że wiele instynktów jest „tak dziwnych, że ich rozwój wyda się prawdopodobnie czytelnikowi trudnością wystarczającą do obalenia całej mojej teorii”[11]. Niezrażony tym Darwin twierdził, że instynkty są niezbędnym elementem jego teorii oraz że podobnie jak ogromna różnorodność form biologicznych, rozwinęły się one drogą stopniowej ewolucji. Jak pisał, „nie widzę żadnej trudności w tym, że naturalna selekcja, zachowując i nieustannie gromadząc zmiany w instynktach, może doprowadzić je do dowolnego stopnia użyteczności. [...] W taki sposób powstały, jak sądzę, wszystkie skomplikowane i zadziwiające instynkty. Żaden złożony instynkt nie może powstać drogą naturalnej selekcji inaczej niż przez drobne i stopniowe nagromadzenie wielu małych, lecz korzystnych zmian [...]. Zasada Natura non facit saltum da się zastosować zarówno do instynktów, jak i do budowy ciała”[12].
Co ciekawe, Darwin wykreślił ostatnie zdanie z kolejnych wydań O powstawaniu gatunków, chociaż pozostał wierny idei, którą wyrażało. Głównym celem tej książki jest odpowiedź na pytanie, czy w świetle aktualnych danych naukowych darwinowskie twierdzenie o pochodzeniu złożonych instynktów wytrzymuje próbę czasu. Czy nagromadzone przez minione 160 lat dane naukowe świadczą na korzyść tej koncepcji choćby w ogólnym zarysie? Jeśli nie, to czy istnieje lepsze wyjaśnienie – zaczerpnięte z rozszerzonej syntezy ewolucyjnej[13] bądź wykraczające poza ten paradygmat? Oto jest główna kwestia rozważana w tej książce.
Złożone zaprogramowane zachowania spotyka się w całym królestwie zwierząt. Tutaj skupimy się jednak na mniej rozwiniętych zwierzętach, ponieważ zwierzęta bardziej rozwinięte, na przykład ssaki naczelne, mają znaczne zdolności poznawcze, a więc wykazują zarówno zachowania zaprogramowane, jak i nabyte. W takich przypadkach nie zawsze łatwo jest rozróżnić te dwa rodzaje zachowań. Łatwiej poczynić to rozróżnienie u mniej zaawansowanych zwierząt, takich jak pszczoły i motyle.
Wyjaśnienie pochodzenia tych zaprogramowanych zachowań zwierząt z ewolucyjnego punktu widzenia jest wyzwaniem, ponieważ często są one dość złożone, a ponadto prawdopodobnie warunkowane przez niezwykle skomplikowane mechanizmy neurologiczne. Zachowania zwierząt są uderzająco zróżnicowane, można śmiało twierdzić, że równie zróżnicowane, jak oszałamiające bogactwo cech fizycznych spotykanych w królestwie zwierząt. Nie oznacza to, że nie da się wyjaśnić tych zachowań. Oznacza jednak, że trzeba czegoś więcej niż błahych „takich sobie bajeczek” dla przyczynowo odpowiedniego wyjaśnienia ich ewolucji.
Dodatkową trudnością jest to, że zachowania zwierząt pozostawiają po sobie stosunkowo mało śladów w zapisie kopalnym. Niezależnie od przyczyny we współczesnej biologii pochodzenie zachowań zwierząt nie zostało zbadane ani poddane dyskusji w tym samym stopniu, co ich fizjologia i genetyka. To wielka szkoda, bo zachowanie jest jedną z najciekawszych cech zwierząt.
Temu tematowi warto poświęcić więcej uwagi także dlatego, że w niektórych przypadkach zachowanie zwierząt jest zasadniczym elementem teorii ewolucji. Ernst Mayr, czołowy teoretyk ewolucjonista XX wieku, uważał, że zmiana w zachowaniu to kluczowy czynnik inicjujący innowacje ewolucyjne[14]. Mayr twierdził, że „behawioralne zmiany grały rolę w większości innowacji ewolucyjnych, stąd powiedzenie »zachowanie jest wyznacznikiem ewolucji«”[15]. Zatem przedmiot ten wręcz domaga się dalszych badań.
Aby zobaczyć, czy któreś z konkurujących hipotetycznych wyjaśnień zachowania zwierząt, w tym neodarwinizm, wydaje się adekwatne przyczynowo, przyjrzymy się kilku rodzajom złożonych zaprogramowanych zachowań w królestwie zwierząt oraz poddamy ocenie nagromadzone dane naukowe w świetle tych hipotez. W tym celu wykorzystamy metodę powszechnie stosowaną w naukach historycznych, znaną jako wnioskowanie do najlepszego wyjaśnienia.
Od Arystotelesa do Darwina
Historia badań zwierząt i ich zachowania sięga starożytności. Żyjący w V wieku p.n.e. filozof Empedokles zaproponował wyjaśnienie pochodzenia zwierząt, które stanowiło zapowiedź darwinowskiej idei ewolucji drogą naturalnej selekcji (chociaż w przeciwieństwie do Darwina Empedokles nie kładł nacisku na gradualizm). W tym samym wieku greccy atomiści Leucyp i Demokryt wysunęli czysto materialistyczną, uwzględniającą czynnik ewolucyjny i pozbawioną pojęcia celowości koncepcję życia i Wszechświata. Lecz człowiek, którego opinie miały zdominować myślenie cywilizacji zachodniej na jakieś dwa tysiąclecia, patrzył na to zagadnienie zupełnie inaczej. Uważany za ojca biologii Arystoteles (384–322 p.n.e.) badał i opisywał zachowanie różnych zwierząt. W traktacie O ruchu zwierząt napisał: „Na wstępie naszych badań musimy przyjąć pewne założenia, którymi zwykliśmy się posługiwać w badaniach przyrodniczych. Mianowicie musimy uznać, że sprawdzają się one w ten sam sposób we wszystkich dziełach Natury. Otóż jednym z tych założeń jest zasada: Natura nie tworzy niczego na próżno”[16].
Zatem w przeciwieństwie do atomistów Arystoteles patrzył na zwierzęta i ich zachowanie z perspektywy teleologicznej, przyjmując, że zachowania mają określone funkcje i cele. To może się wydawać zdroworozsądkowe – i być może właśnie dlatego ten pogląd zdominował świat Zachodu na dwa tysiąclecia. Jednak jak się wkrótce przekonamy, stanowisko Arystotelesa w tej sprawie wypadło z łask w epoce nowożytnej.
Koncepcja, zgodnie z którą gatunki pozostają w stanie niezmienionym od czasu ich powstania, niepodzielnie panowała w biologii do XVIII wieku. Odszedł od niej Jean-Baptiste Lamarck (1744–1829), proponując teorię ewolucji, w której podjął się wyjaśnienia pochodzenia zachowań zwierząt. Jego Filozofia zoologii (pierwotnie opublikowana w roku urodzenia Darwina – 1809) to pierwsza znacząca próba opracowania całościowej teorii wspólnoty pochodzenia wszystkich organizmów żywych od prymitywnych przodków.
Głównym założeniem jego teorii było, że organizmy mają wrodzoną tendencję do ewoluowania w kierunku rosnącej złożoności. Jednakże Lamarck wyróżnił się dzięki drugiemu założeniu jego teorii: dziedziczeniu cech nabytych. Przyjmował, że siłą napędową dziedziczenia cech nabytych jest środowisko. Pisał, że „Środowisko wpływa na kształt i uorganizowanie zwierząt, czyli że zmieniające się znacznie środowisko wywołuje z czasem odpowiednie modyfikacje zarówno kształtu, jak i samej organizacji zwierząt”[17]. Podkreślał, że jest to raczej wpływ pośredni niż bezpośrednia modyfikacja. Tak stanowiło pierwsze prawo Lamarcka. Drugie prawo mówiło, że te nabyte cechy są dziedziczone przez potomstwo zwierzęcia. Lamarck uważał, że to zmiana w zachowaniu wywołuje późniejsze zmiany fizyczne[18].
Powoływał się na kilka przykładów ewolucji, które według niego dowodziły słuszności teorii dziedziczenia cech nabytych. Jeden z przykładów dotyczył wydłużania się języków mrówkojadów, dzięciołów zielonych i kolibrów[19]. Kolejnym przytoczonym przez niego przykładem był wzrost żyraf, których zwyczaj żerowania na drzewach rzekomo wydłużył ich szyje i nogi, aby mogły sięgać wyżej[20]. Teoria Lamarcka cieszyła się dużą popularnością na początku XVIII wieku. Jednak pod koniec XIX wieku August Weismann przeprowadził doświadczenie polegające na obcinaniu ogonów kilku kolejnym pokoleniom myszy. Zgodnie z lamarkizmem należałoby oczekiwać, że z biegiem czasu potomne pokolenia myszy będą się rodziły z coraz krótszymi ogonami. Jednak tak się nie stało. To i kolejne doświadczenia o bardziej rozstrzygającym charakterze doprowadziły do odrzucenia lamarkizmu. Jednak często pomija się to, że postulowana przez Lamarcka koncepcja zachowania zwierząt jako siły napędowej ewolucji nowych cech fizycznych stała się istotnym elementem darwinowskiej teorii ewolucji.
W rzeczy samej wpływ Lamarcka na Darwina nie ograniczał się tylko do tej kwestii. Cytując historyka nauki Petera Bowlera: „Dożywotnie przywiązanie Darwina do teorii mieszanego dziedziczenia (mieszania się cech pokolenia rodzicielskiego)[21] i w niewielkim zakresie do lamarkizmu było integralną częścią jego światopoglądu”[22]. To przekonanie znajdowało odzwierciedlenie w jego wyjaśnieniach pochodzenia cech fizycznych i zachowania. Podobnie jak Lamarck, Darwin uważał, że zwyczaje zwierząt wywierają wpływ na ich fizjologię, a powstałe zmiany fizjologiczne mogą być dziedziczone przez potomstwo. Powoływał się na kilka przykładów, w tym na zwisające uszy niektórych zwierząt domowych[23] oraz ptaki nieloty na wyspach, na których nie ma drapieżników[24]. Darwin podsumował swój sposób myślenia o używaniu i nieużywaniu narządów następująco: „W ogólności możemy wnioskować, że przyzwyczajenie używania lub nieużywania w niektórych wypadkach odegrało ważną rolę w modyfikowaniu konstytucji i budowy różnych organów, często jednak skutek jego łączył się, a niekiedy podporządkowywał naturalnej selekcji zmian wrodzonych”[25].
Formułując definicję koncepcji instynktu, Darwin napisał, że kiedy czynność wykonuje zwierzę, „zwłaszcza bardzo młode, bez żadnego doświadczenia i przy tym wykonywana jest przez wiele osobników w taki sam sposób, bez żadnej znajomości celu – to czynność taką nazywamy zwykle instynktowną”[26]. Darwin uważał też, że instynkty są porównywalne do przyzwyczajeń. Stosował koncepcję używania i nieużywania do instynktów związanych z zachowaniem, pisząc: „nie ma żadnego nieprawdopodobieństwa w przypuszczeniu, że w zmieniających się warunkach życia naturalna selekcja może gromadzić w pewnym zakresie niewielkie zmiany w instynkcie będące w jakikolwiek sposób użyteczne. Prawdopodobnie w niektórych wypadkach wchodzą również w grę przyzwyczajenia oraz używanie i nieużywanie narządów”[27].
Ponownie zwracając uwagę czytelnika na kwestię zwierząt udomowionych, Darwin podał przykłady zmian w ich zachowaniu pod wpływem dokonywanej przez ludzi selekcji w kierunku konkretnych zachowań[28]. Chociaż zakładał, że przyzwyczajenia mogą być dziedziczone, zdawał sobie sprawę z ograniczeń stosowania zasady zmienności i naturalnej selekcji do pewnych zachowań. Napisał: „Można wyraźnie wykazać, że najdziwniejsze ze wszystkich instynktów, a mianowicie instynkty pszczoły i wielu mrówek, nie mogły powstać w ten sposób”[29].
Darwin rozpoznawał fundamentalną różnicę między złożonymi zachowaniami zwierząt a umiejętnościami ludzi, nabywanymi głównie poprzez uczenie się. Jak sam stwierdził, „człowiek nie może przy pierwszej próbie wykonać na przykład topora kamiennego lub czółna... Musi się on nauczyć wykonywania tej pracy przez praktykę, natomiast bóbr, który buduje swą tamę czy kanał, jak również ptak budujący swoje gniazdo lub pająk tkający swoją cudowną sieć mogą wykonać te czynności od pierwszego razu tak samo dobrze lub prawie równie dobrze, jak wówczas, kiedy są stare i doświadczone”[30].
Darwin nie wiedział nic o genach ani mutacjach genetycznych. Jednak kiedy naukowcy zaczęli poznawać tajemnicę genetyki, ich spostrzeżenia włączono w darwinizm i ostatecznie ochrzczono współczesną syntezą ewolucyjną[31], a nazwę tę ukuł wnuk darwinisty Thomasa Henry’ego Huxleya, Julian Huxley, w wydanej w 1942 roku książce Evolution: The Modern Synthesis. Ta unowocześniona postać darwinizmu powstała na podstawie prac kilku naukowców z różnych dyscyplin, w tym zoologa Ernsta Mayra, genetyków Theodosiusa Dobzhansky’ego, Ronalda Fishera, Thomasa Hunta Morgana, Johna Burdona Sandersona Haldane’a i paleontologa George’a Gaylorda Simpsona[32].
Obecnie dominujący, ustanowiony przez współczesną syntezę pogląd zwykle nazywa się neodarwinizmem. Podstawowe założenie neodarwinizmu głosi, że ewolucja opiera się głównie na losowych mutacjach genetycznych i naturalnej selekcji[33]. Synteza jest jednak bardziej skomplikowana, ponieważ ewolucję umożliwia wiele mechanizmów. Należą do nich między innymi: mutacje genetyczne, rekombinacja genetyczna, duplikacja genów, dryf genetyczny, efekt założyciela czy efekt wąskiego gardła. Cechą wspólną wszystkich tych mechanizmów jest to, że dotyczą pojedynczych genów.
Biolog ewolucyjny Michael Lynch przyporządkował te mechanizmy czterem podstawowym siłom ewolucyjnym: naturalnej selekcji, mutacjom, rekombinacji i dryfowi genetycznemu. Napisał: „Biorąc pod uwagę 100 lat poświęconych nauce ewolucji, rozsądny jest wniosek, że te cztery szerokie kategorie obejmują wszystkie podstawowe siły ewolucyjne”[34]. Wyjaśnił, że ewolucję należy rozumieć szerzej niż tylko jako naturalną selekcję i adaptację. Pozostałe siły ewolucyjne mają charakter „nieadaptacyjny, co oznacza, że nie są funkcją właściwości przystosowawczych osobników”[35].
Powyższe stanowi najbardziej skrótowe podsumowanie współczesnej teorii ewolucji, obecnie rozszerzonej o wiele twórczych uzupełnień i sugerowanych modyfikacji. W dalszej części książki przyjrzymy się niektórym z proponowanych mechanizmów pomocniczych zaangażowanych w ewolucję złożonych zachowań zaprogramowanych. Lecz nawet dzisiaj wielu biologów uważa naturalną selekcję i losowe mutacje genetyczne za bliźniacze filary teorii ewolucji, dlatego poświęcimy trochę czasu, żeby wyjaśnić te pojęcia nieco lepiej.
Z grubsza rzecz ujmując, naturalna selekcja to przeżywanie najlepiej przystosowanego. Jeżeli potomstwo posiada losową mutację genetyczną, która sprawia, że jest nieco szybsze lub bystrzejsze, i jeżeli dana mutacja zwiększa jego szanse na przeżycie i reprodukcję, to istnieje większe prawdopodobieństwo, że natura utrwali tę mutację w kolejnym pokoleniu potomnym – drogą naturalnej selekcji. Według zwolenników neodarwinizmu, w ciągu setek milionów lat historii ewolucji długi ciąg losowych mutacji przesianych przez sito naturalnej selekcji doprowadził do powstania nowych form pochodzących od jednego lub kilku pierwotnych organizmów jednokomórkowych. Jak już wiemy, Darwin nie czynił wyjątku dla złożonych zachowań zaprogramowanych, które nazywał instynktami. On i jego następcy twierdzili, że także te zachowania można uznać za efekt synergistycznego działania szeroko rozumianej zmienności losowej i naturalnej selekcji.
Zoolodzy kontra psycholodzy
Na początku XX wieku nie istniała odrębna dyscyplina nauki, zajmująca się zachowaniem zwierząt – dzisiaj znana jako etologia. Naukowcy badający zachowanie zwierząt rekrutowali się z dyscyplin zoologii i psychologii. Z tego względu wykształciły się dwa bardzo się od siebie różniące podejścia. Zoolodzy (głównie Europejczycy) skupiali się na obserwacji zwierząt w ich środowisku naturalnym. Psycholodzy (pochodzący głównie z Ameryki Północnej) preferowali doświadczenia laboratoryjne[36].
Praca psychologów doprowadziła do powstania behawioryzmu. Uważali, że procesów myślowych nie można zbadać naukowo, i skupiali się na zjawiskach takich jak odpowiedź na bodziec, na przykład podczas habituacji. Ta metoda zyskała rozgłos dzięki zjawisku warunkowania pawłowowskiego, nazwanym po jego odkrywcy Iwanie Pawłowie.
Zoolodzy krytykowali psychologów za nadmierne skupianie się na jednym gatunku, szczurze białym, i zaniedbywanie badania innych gatunków. Ponadto zarzucali psychologom, że skupiali się niemal wyłącznie na zachowaniu wyuczonym, pomijając zachowania instynktowne[37].
Naturalistyczne podejście do zachowania zwierząt zawdzięczamy Konradowi Lorenzowi i Niko Tinbergenowi. Austriacki przyrodnik Lorenz (1903–1989) został uznany za ojca etologii, której podwaliny stworzył w latach trzydziestych XX wieku. Głównym obiektem jego badań były instynktowne zachowania ptaków. W pracy z 1936 roku sformułował sześć zasad dotyczących badania instynktów i etologii.
• Zwierzę wykazuje czynności instynktowne nawet w wypadku, gdy nie ma doświadczenia w ich wykonywaniu ani możliwości nauczenia się ich od starszego przedstawiciela gatunku.
• Kontrola regulacyjna zachowań instynktownych może być niezależna od uczenia się i doświadczenia.
• Proste modele, takie jak bodziec–odpowiedź, nie wystarczają do wyjaśnienia zachowań instynktownych.
• Czasami zachowania instynktowne zachodzą bez zadziałania jakiegokolwiek bodźca.
• Zwierzę dąży do wykonywania swoich czynności instynktownych.
• Podobnie jak budowę narządów, wzorce zachowania można wykorzystywać do oceny wspólnoty pochodzenia gatunków i odtwarzania drzew filogenetycznych[38].
W 1951 roku Tinbergen (1907–1988), holenderski biolog i ornitolog, opublikował przełomową książkę w dziedzinie etologii, Badania nad instynktem[39]. W doniosłej pracy dotyczącej metodologii badań zachowania zwierząt[40] sformułował cztery pytania, czyli podstawowe kwestie, na których musi się skupić etolog:
1) Jaki czynnik wywołuje dane zachowanie?
2) W jaki sposób dane zachowanie rozwinęło się w trakcie życia zwierzęcia?
3) Dlaczego zwierzę przejawia dane zachowanie?
4) W jaki sposób wyewoluowało dane zachowanie?
Te pytania dotykają odpowiednio kwestii przyczynowości, rozwoju, znaczenia przeżywania i ewolucji. Analizując zachowanie zwierząt, naukowcy wciąż stosują cztery pytania Tinbergena – co samo w sobie jest całkowicie rozsądne, jednakże skutkuje pomijaniem kwestii, jak i dlaczego zachowania zaprogramowane (wrodzone) w ogóle powstały. Określenie, w jaki sposób dane zachowanie może być adaptacyjne, nie jest tożsame z udzieleniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego powstało. Przecież nawet w wypadku określonego środowiska i danej potrzeby istnieje ogromna liczba zachowań, które mogą mieć wartość przystosowawczą. Dlaczego więc zwierzę wybiera pewne konkretne zachwanie? Ponadto określenie, w jaki sposób naturalna selekcja zmieniała dane zachowanie z biegiem czasu (pytanie o kwestię ewolucji), nic nam nie mówi o przyczynach powstania tego zachowania.
Złożone zachowania zaprogramowane
Koncepcje Lorenza i Tinbergena zostały poddane ostrej, w dużej mierze trafnej, krytyce przez psychologów behawioralnych. W rezultacie do 1950 roku etologia przestała zajmować dominującą pozycję w badaniach nad zachowaniem zwierząt[41], chociaż wciąż dochodziło do znaczących odkryć w tej dziedzinie.
Stanowisko behawiorystów miało w tym zakresie decydujące znaczenie. Do ogromnej zmiany w badaniach nad zachowaniem zwierząt doszło, gdy psycholodzy, później znani jako behawioryści, porzucili koncepcję czysto wrodzonego zachowania.
Mimo to wielu etologów i innych naukowców badających zachowanie zwierząt wciąż uznaje ogólną koncepcję wrodzonego zachowania. Dane naukowe pokazują, że wielu zachowań zwierzęta najwyraźniej nie nabywają poprzez naukę. Często się uczą, ale jak zobaczymy w kolejnych rozdziałach, w takich przypadkach jedynie udoskonalają już obecne zachowania.
Takie zachowania można nazywać instynktami lubzachowaniem wrodzonym, oba z tych pojęć są powszechnie znane. Jednak musimy mieć na uwadze, że różnie się je rozumie w biologii i toczą się o nie spory. Znaczenie przełomowych badań zachowania zwierząt Lorenza i Tinbergena rozpoznano i doceniono. W 1973 roku wraz z Karlem von Frischem otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny.
Szesnastowieczny hiszpański naturalista Gomez Pereira sformułował mechanistyczną teorię zachowania zwierząt, zgodnie z którą ruch zwierząt – nazywany przez niego ruchami witalnymi – nie wymagał żadnego świadomego procesu myślowego[42]. Uprzednio cytowana definicja Darwina była kolejną próbą zdefiniowania instynktu. Niedawno John Alcock określił instynkt jako „zachowanie pojawiające się w całkowicie funkcjonalnej postaci za pierwszym razem, kiedy się pojawia, mimo braku doświadczenia zwierzęcia w odczytywaniu sygnałów pobudzających je do tego zachowania”[43]. Natomiast James i Carol Gouldowie definiują zachowanie wrodzone jako zachowanie opierające się na wrodzonych obwodach neuronowych odpowiedzialnych za „przetwarzanie danych, podejmowanie decyzji i reżyserowanie odpowiedzi przy braku wcześniejszego doświadczenia”[44]. Uważa się, że ten instynkt behawioralny jest zakodowany w konkretnych genach. Definicje Alcocka i Gouldów są dobrym punktem wyjścia, lecz są zbyt ograniczone ze względu na to, że wiele zaprogramowanych zachowań posiada komponent rozwojowy.
Na początku swoich badań Lorenz zdefiniował wzorzec zachowania instynktownego jako „sekwencję zachowań powstałą na podstawie dziedziczonych szlaków w ośrodkowym układzie nerwowym, czyniącą ten wzorzec równie niezmiennym, jak jego struktura histologiczna czy jakakolwiek cecha morfologiczna”[45].
Lorenz uważał, że zachowanie zwierząt jest mieszaniną zachowań wrodzonych i nabytych. Tinbergen zaproponował ogólną definicję, włączającą gatunek: „Każde zwierzę posiada ściśle ograniczoną, ale wysoce złożoną maszynerię behawioralną, która jest zaskakująco stała w danym gatunku czy populacji”[46].
Jednak, jak już wspomniałem, psycholodzy behawioralni odrzucają każdą taką koncepcję. Na przykład krytyk koncepcji instynktu, psycholog Mark Blumberg pisze: „Pojęcie instynktu często jest po prostu udogodnieniem w odnoszeniu się do złożonych, gatunkowo specyficznych zachowań, które zdają się powstawać z niczego. Lecz to tylko iluzja, której sprzyja koncepcja instynktu”[47].
Problem wielu behawiorystów zwierząt ze słowem wrodzone przedstawia Patrick Bateson w formie kompilacji siedmiu używanych definicji: „obecne od urodzenia; stanowiące różnicę w zachowaniu uwarunkowaną różnicą genetyczną; przystosowane w toku ewolucji; niezmienne przez cały okres rozwoju; wspólne dla wszystkich przedstawicieli danego gatunku; obecne zanim zacznie być użyteczne; niewyuczone”[48].
Ze względu na trudności z definicją, pojęcie wrodzone nie jest już stosowane przez naukowców zajmujących się zachowaniem zwierząt. Według psychologa i badaczki funkcji poznawczych zwierząt Sary Shettleworth, „stopień, w którym na wzorce zachowań lub zdolności poznawcze może wpływać doświadczenie, jest tak zmienny, że pojęcia nabyte i wrodzone (lub geny czy wychowanie) to już przeżytek”[49]. Shettleworth preferuje w zamian pojęcia predyspozycji lubistniejącej wcześniej skłonności[50]. Podobnie Jerry Hogan i Johan Bolhuis proponują definiowane jako „rozwijające się bez wpływu funkcjonalnego doświadczenia”[51] określenie prefunkcjonalne jako lepszy zamiennik dla słowa wrodzone. Wszystkie pojęcia proponowane przez Shettleworth, Hogana i Bolhuisa wydają się odpowiednie.
Blumberg sugeruje, że koncepcję instynktu kompromituje kojarzenie jej z błędnym poglądem o projekcie i teleologii w zachowaniu. Pisze: „Pojęcia zamiaru, celu i projektu są nieodłącznym elementem racjonalistycznego spojrzenia na instynkt”[52]. Twierdzi również, że przyczyną tego zjawiska jest głęboko zakorzeniona u ludzi tendencja do dopatrywania się teleologii, na przykład w wyrafinowanych zachowaniach zwierząt, które wydają się zaprojektowane w perfekcyjny sposób, aby umożliwić im przetrwanie i rozmnażanie. Blumberg kontynuuje swój wywód, twierdząc, że ta predyspozycja „do patrzenia na świat i wszystkie jego cuda przez pryzmat projektu przeszkodziła nam w zrozumieniu złożoności biologicznej, w tym zachowania”[53]. Jak na ironię, jego krytyka koncepcji instynktu wikła go w zarzucanie ludziom, że instynktownie widzą w zachowaniu zwierząt zamiar, cel i projekt tam, gdzie ich nie ma. Oto jak zjeść ciastko i mieć ciastko.
Podobnie pojęcia instynktu i wrodzonego zachowania są terminami kontrowersyjnymi, różnie rozumianymi. Dlatego będę mówił głównie o złożonych zachowaniach zaprogramowanych (CPB)[54]. To pojęcie wyklucza proste zachowania wrodzone oraz złożone zachowania nabyte, takie jak wyrabianie przez człowieka siekier lub pisanie listów. Będę się posługiwał tym pojęciem, odnosząc się do zachowań opisanych na samym początku tej książki – uderzających zachowań, obserwowanych u migrujących ptaków i motyli, termitów, pszczół i pająków.
Gwoli ścisłości, pojęciem złożone zachowanie zaprogramowane będę określał tylko zachowanie spełniające poniższe pięć kryteriów:
1. złożoność,
2. celowość,
3. zaprogramowanie,
4. przygodność,
5. dziedziczność.
A teraz poddajmy każde z tych pięciu określeń szczegółowej analizie.
Złożoność dotyczy złożoności inżynieryjnej i może odnosić się do skomplikowanego zachowania, na przykład nawigacji lub komunikacji zwierząt. Może także wskazywać na złożoność konstrukcji układu zaangażowanego w wytwarzanie tego zachowania. To kryterium pozwala odróżnić omawiane zachowania od zachowań, które są prostymi odruchami.
Warto zwrócić uwagę, że taka złożoność wiąże się z wyspecyfikowaną lub funkcjonalną złożonością. Można powiedzieć, że każdy losowy ciąg liter jest złożony. Jednakże tylko ciągi mające jakiś sens, takie jak litery w zdaniu lub kodowanie edytora tekstu, którego użyłem w trakcie pracy nad tą książką, są wyspecyfikowane. Zachowania, na które zwrócimy uwagę, są złożone, co w tym kontekście oznacza wyspecyfikowane, ponieważ kontroluje je wiele (często bardzo wiele) genów będących formą informacji biologicznej.
Zachowanie cechuje celowość, gdy jest skierowane na osiągnięcie danego celu lub ma jakąś funkcję, na przykład budowanie sieci przez pająka w celu zdobycia pożywienia i przetrwania. Kolejnym przykładem jest nawigacja ptaków, która umożliwia między innymi migrację i lokalizowanie źródeł pożywienia. Redukcjonistyczna skłonność współczesnej biologii jest niewygodna dla dyskusji o celu lub teleologii, ale J. Scott Turner ją odrzuca. „Co, jeśli zjawiska takie jak intencjonalność, celowość i projekt nie są iluzoryczne, ale zupełnie prawdziwe – co, jeśli są kluczowymi atrybutami życia?”, pyta. „Jak to możliwe, że nasza spójna teoria życia stara się przesunąć te zjawiska na boczny tor?”[55] Istotnie, celowość jest niezbędną składową złożonych zaprogramowanych zachowań oraz życia w ogóle.
Zaprogramowanie zwykle wiąże się z obecnością algorytmu i przetwarzaniem informacji. Zgodnie z matematyczną definicją algorytm to „formalna procedura dla każdej operacji matematycznej, zwłaszcza zestaw dobrze zdefiniowanych zasad, pozwalających rozwiązać problem w skończonej liczbie kroków”[56]. Koncepcja algorytmu jest stosunkowo nowa – opracowano ją w XX wieku. W książce Advent of the Algorithm David Berlinski pisze, że zawdzięczamy ją głównie pracy czterech wybitnych matematyków – Kurta Gödla, Alana Turinga, Alonzo Churcha i Emila Posta[57]. Pierwotnie algorytm miał być czysto teoretyczną koncepcją w maszynie Turinga, czyli abstrakcyjnym modelu komputera, wymyślonym przez Turinga w 1936 roku. W późniejszym czasie skonstruowano komputery zdolne do obsługiwania algorytmów za pomocą zapisanych programów.
Co ciekawe, Mayr popierał koncepcję programów w biologii. Definiował je jako „zakodowaną lub uprzednio uporządkowaną informację, która kontroluje proces (lub zachowanie), kierując go ku określonemu celowi”[58]. Elementem wspólnym programowania jest decydowanie, zwykle o tym, kiedy wykonać dane działanie. Decyzja taka może być prosta (na przykład – poszukiwać jedzenia czy nie) lub bardziej złożona, tak jak w wypadku drogi nawigacji czy też koordynacji czasowej migracji. Programowanie gra rolę w rozwijaniu się danego zachowania u zwierzęcia. Obejmuje rozwój osobniczy (ontogenezę), który odpowiada za wykształcanie się w zwierzęciu zdolności przejawiania określonych zachowań.
Złożone zaprogramowane zachowanie musi też cechować przygodność. Innymi słowy, nie jest zachowaniem koniecznym, lecz z powodzeniem mogłoby być zastąpione innym zachowaniem bez uszczerbku dla pomyślności danego gatunku. Jako przykłady można przywołać wiele różnych rodzajów zaprogramowanych form komunikacji w świecie owadów. Określone metody komunikacji (sygnały wzrokowe, sygnały dźwiękowe, feromony) są przygodne, ponieważ mogłyby być zastąpione innymi, pełniącymi tę samą funkcję sygnałami. Tak samo jest w wypadku różnych metod nawigacyjnych stosowanych przez zwierzęta. Jak zobaczymy później, przygodność zachowań stanowi nie lada wyzwanie dla osób poszukujących wyjaśnienia ich pochodzenia.
Ponadto złożone zaprogramowane zachowanie musi być dziedziczne. To kryterium pozwala odróżnić CPB od zachowań wyuczonych. Niepodlegających dziedziczeniu zachowań wyuczonych nie uważa się za CPB.
Stosowanie pojęcia złożonego zaprogramowanego zachowania zamiast instynktu czyzachowania wrodzonego oczywiście nie zakończy wszystkich sporów w zakresie pochodzenia tych zachowań, lecz może pomóc ostudzić emocje w dyskusji i doprecyzować terminologię.
Geny zachowania?
Złożone zaprogramowane zachowania dzieli się na trzy rodzaje zachowań: 1) zachowania w pełni funkcjonalne za pierwszym razem, kiedy się przejawiają, czyli niewymagające doświadczenia, 2) zachowania rozwijające się wraz z dojrzewaniem zwierzęcia, przy czym ten rozwój jest także zaprogramowany, 3) zachowania rozwijające się dzięki zaprogramowanemu uczeniu się.
Shettleworth twierdzi, że podłożem większości zachowań są proste mechanizmy: „Przez ostatnie 30–40 lat w kognitywistyce porównawczej powstała silna tendencja ku faworyzowaniu »prostych« mechanizmów. Ciężar dowodu na ogół spoczywa na osobach usiłujących przypisać dane zachowanie innym procesom niż uczeniu asocjacyjnemu i/lub gatunkowo specyficznym błędom percepcyjnym czy efektom respondenckim”[59].
Badania nad genetyką zachowania zwierząt pozwoliły na wyodrębnienie kilku zachowań zaprogramowanych, które najwyraźniej warunkuje pojedynczy gen[60]. Jako przykład można przytoczyć rytm okołodobowy muszek owocówek (Drosophila), warunkowany przez różne warianty genu period (per). Jednakże co najmniej trzy inne geny (tim, clk i cyc) są współodpowiedzialne za regulację rytmu okołodobowego, który w rzeczywistości jest dość złożony[61]. Sieć neuronowa odpowiadająca za to zachowanie również jest dość złożona – sieć neuronów zegarowych „składa się z licznych, niezależnych oscylatorów, z których każdy może generować okresy wzmożonej aktywności”[62].
Kolejnym przykładem pojedynczego genu, który najwyraźniej kieruje zachowaniem zaprogramowanym, jest gen forager, występujący w genomie larw much. Ten gen ma dwa allele (warianty), wpływające na zachowanie żywieniowe. Jeden z nich (wariant „rover”) warunkuje pokonywanie przez larwy największych odległości podczas żerowania, a drugi (wariant „sitter”) powoduje, że larwy pozostają w grupach blisko siebie. Jednakże ten obraz prostego mechanizmu komplikują wyniki badań, które dowiodły, że genetyczny „przełącznik” kontrolują czynniki epigenetyczne[63].
Choć reakcji „walka lub ucieczka” myszy nie kontroluje pojedynczy gen, stanowi ona kolejny przykład podobnego mechanizmu, obserwowanego w przyrodzie. Regulacja poziomu serotoniny w dwóch typach neuronów mózgowych działa jak przełącznik, uaktywniający jedną z tych dwóch reakcji, wybieraną na podstawie poziomu zagrożenia w środowisku[64].
Choć te badania pokazują, że pojedyncze geny mogą mieć duży wpływ na niektóre zachowania, nie oznacza to, że choćby najprostsze zachowania mogą być kontrolowane za pomocą wyłącznie jednego genu. W przytoczonych przykładach geny działają jak włączające i wyłączające pewne zachowania przełączniki. Nawet w wypadku stosunkowo prostych zachowań zaprogramowanych można stwierdzić, że wiele z nich jest kontrolowanych przez zestawy genów oraz mechanizmy epigenetyczne.
Epigenetyka stanowi część rozszerzonej syntezy ewolucyjnej. Jest to rozszerzenie współczesnej syntezy (neodarwinizmu). Warto przypomnieć, że neodarwinizm koncentruje się na genach – mutacjach genetycznych, genetyce populacyjnej i analizie statystycznej genetyki ilościowej[65]. Takie podejście pozostawiło wiele istotnych luk. Jak zauważyli Massimo Pigliucci i Gerd Müller, „nie zdołało wyjaśnić, w jaki sposób zmiana, która zaszła w organizmie, urzeczywistnia się w fenotypie”. W przeciwieństwie do darwinizmu, jeśli przyjmie się perspektywę rozszerzonej syntezy ewolucyjnej, „skoncentrowanie na genach musi ustąpić miejsca szerszemu spojrzeniu, biorącemu pod uwagę wieloprzyczynowe czynniki ewolucyjne”[66].
Mimo to nacisk na ewolucję drogą mutacji genetycznych nie zniknął, a koncepcja ta pozostaje w doskonałej kondycji i usiłuje się nią tłumaczyć ewolucję pewnych zachowań. Na przykład Scott Carroll i Patrice Showers Corneli twierdzą, że „tak, jak inne cechy fenotypowe, zachowanie jest funkcją wpływu genów i środowiska. Zmienność obserwuje się na wszystkich poziomach demograficznych – na poziomie danego osobnika z biegiem czasu, między osobnikami, między populacjami i między gatunkami”[67].
Jak większość współczesnych ewolucjonistów, zakładają oni, że niewielkie zmiany ewolucyjne mogą narastać i powodować makroewolucyjne zmiany w zachowaniu. Ale czy taka ekstrapolacja jest uzasadniona? Trzeba być realistą w kwestii stanu badań w tej dziedzinie. Na temat pochodzenia złożonych zachowań wiadomo jeszcze mniej niż na temat pochodzenia złożonych cech fizycznych. Chociaż w genetyce dokonano niesamowitego postępu, a nasza wiedza na temat elementów budulcowych organizmów (między innymi białek) się pogłębiła, ciągle wiemy bardzo niewiele na temat genetyki złożonych zachowań. Aktualne pozostaje zdanie z podręcznika z 2010 roku, zatytułowanego Evolutionary Behavioral Ecology [Ewolucyjna ekologia behawioralna]: „Wciąż niewiele wiemy o tempie i rodzaju zmian ewolucyjnych (punktualizm czy gradualizm) zachodzących w cechach behawioralnych oraz nie wiemy, czy tym zmianom odpowiadają podobne zmiany w cechach fenotypowych, takich jak morfologia”[68]. Zauważcie, że to komentarz biologów będących zwolennikami ewolucyjnego paradygmatu XXI wieku, czyli wyznanie wiernych wyznawców.
Jednak jest to wyznanie zbyt ograniczone. Tajemnicą pozostają nie tylko tempo i rodzaj zmian w zachowaniu. Zagadka pochodzenia złożonych zachowań zaprogramowanych (CPB) jest jeszcze większa. By zrozumieć dlaczego, musimy przejść do szczególnie uderzających przykładów złożonych zachowań zaprogramowanych – systemów nawigacji i migracji.
Rozdział 2
Nawigacja i migracja
Sternika czynią reguły: tak, a nie inaczej wprawiaj w ruch ster, stawiaj żagle, wykorzystuj pomyślny wiatr, opieraj się wiatrowi przeciwnemu, obracaj na swą korzyść wiatr zmienny, wiejący z różnych stron – wszystko we właściwy sposób[1].Lucjusz Anneusz Seneka
W królestwie zwierząt obserwuje się tak zachwycające i tajemnicze przypadki migracji, że badacze do tej pory nie zdołali odkryć wszystkich ich sekretów, a tym bardziej wyjaśnić, jak te umiejętności wyewoluowały. Zaangażowane w migrację zdolności nawigacyjne wydają się wrodzone – co robi wrażenie tym bardziej, że podobne wrodzone umiejętności nie występują u ludzi. W kilku badaniach stwierdzono, że ludzie nie mają wrodzonego poczucia kierunku. Ilość czasu potrzebnego nam do wynalezienia dokładnych i wiarygodnych metod nawigacji długodystansowej dowodzi, jak trudne jest to zadanie. Stanowi też punkt odniesienia przy ocenianiu wyjątkowych zdolności nawigacyjnych zwierząt, które do niedawna z łatwością prześcigały metody nawigacyjne stosowane przez ludzi.
Obecnie wiemy, że zwierzęta stosują część z metod później wynalezionych przez ludzi. James i Carol Gouldowie piszą: „Wyznaczając naszą pozycję na Ziemi, musimy polegać w równej mierze na szczęściu i talencie, podejmując niezgrabne próby odtworzenia wrodzonego kompasu wewnętrznego zwierząt, pozbawieni magicznego połączenia umiejętności zmysłowych i wrodzonych procesorów, będących standardowym wyposażeniem innych gatunków”[2].
Ponieważ pracowałem nad różnymi systemami nawigacyjnymi samolotów w czasie mojej kariery inżynierskiej, kiedy po raz pierwszy spotkałem się ze złożonymi zachowaniami zaprogramowanymi (CPB), moją uwagę przykuły wyczyny nawigacyjne zwierząt. Moja znajomość trudności związanych z projektowaniem systemów nawigacji sprawiła, że poczułem chęć zgłębienia tematu niezwykłych osiągnięć nawigacyjnych zwierząt. Gdy zacząłem zgłębiać to zagadnienie od strony naukowej, z zaskoczeniem odkryłem, że w wielu przypadkach nawigacja zwierząt nawet dzisiaj jest równie dobra lub lepsza od systemów zaprojektowanych przez człowieka.
Ilustracja 2.1. Rybitwa popielata (OddurBen – Wikimedia Commons).
Rybitwy popielate pokonują najdłuższe trasy migracyjne spośród wszystkich zwierząt. Przebywając wiosną na półkuli północnej, rozmnażają się na Oceanie Arktycznym, nieopodal bieguna północnego. Kilka miesięcy później lecą na Antarktydę, by spędzić lato na półkuli południowej. Długość trasy ich podróży w obie strony wynosi od 40 234 do 48 280 kilometrów. Na podstawie informacji z obrączek można stwierdzić, że najstarszy znany nam osobnik miał 34 lata, a w trakcie swojego życia mógł przelecieć ponad 1 609 340 kilometrów[3]. Jak już wspomniałem, danaidy wędrowne pokonują blisko pięć tysięcy kilometrów między Kanadą a Meksykiem, a cała podróż zajmuje życie wielu pokoleń motyli. Jak organizmy takie jak rybitwy popielate i danaidy wędrowne dokonują tak niezwykłych wyczynów nawigacyjnych? Jak mogło dojść do powstania ich nawigacyjnych zdolności drogą ślepego i stopniowego procesu ewolucyjnego?
Odpowiadając na to pytanie, po pierwsze, należy zwrócić uwagę na to, że wszystkie zwierzęta, również ludzie, używają różnych technik nawigacji i korzystają z różnych źródeł informacji o pozycji – na przykład punktów orientacyjnych, Słońca, spolaryzowanego światła słonecznego, kompasu magnetycznego, gwiazd, substancji chemicznych, zapachów, temperatury i grawitacji. Według Jamesa i Carol Gouldów można wyodrębnić sześć strategii nawigacyjnych:
1. Taksja: ruch podążający za bodźcem, na przykład światłem (fototaksja) lub substancją chemiczną (chemotaksja).
2. Nawigacja według punktów orientacyjnych: wykorzystywanie w nawigacji znanych punktów w terenie, zwane również pilotowaniem. Orientacja według kompasu: podążanie stałym kursem w stosunku do danej wskazówki.
3. Nawigacja wektorowa: na ogół niezależne od punktów orientacyjnych podążanie według sekwencji wskazań kompasowych.
4. Nawigacja zliczeniowa: nieuwzględniające punktów orientacyjnych obliczanie aktualnej pozycji poprzez szacowanie kierunku ruchu i odległości przebytej na każdym odcinku.
5. Nawigacja rzeczywista: nawigowanie na podstawie znajomości miejsca docelowego. Jest to metoda nawigacji wymagająca zmysłu mapy[4].
Ilustracja 2.2 przedstawia ogólny schemat zwierzęcego systemu nawigacji. Do podstawowych jego elementów należą: czujnik określający obecną pozycję, przetwarzanie informacji z czujnika, informacje pozwalające określić ścieżkę docelową oraz algorytm kontrolny. W następnej części rozdziału opiszę te metody nawigacyjne dokładniej, podając przykłady, w jaki sposób są one wykorzystywane przez pewne zwierzęta.
Nawigacja według punktów orientacyjnych
Ten rodzaj nawigacji polega na wykorzystywaniu widocznych celów lądowych (punktów orientacyjnych). Jest to najprostsza metoda nawigacyjna, stosowana przez człowieka. Najłatwiej jej użyć w wypadku, gdy punkty orientacyjne są widoczne z daleka. W gęstym lesie deszczowym, gdzie nie ma możliwości zobaczenia żadnych daleko położonych obiektów, jej wykorzystanie byłoby trudne. Istnieją przypadki stosowania tego rodzaju nawigacji na morzu (nawigacja terestryczna). Kapitanowie statków i niektóre ptaki wykorzystują punkty orientacyjne nad wodą, gdy znajdują się wystarczająco blisko lądu, by zachować z nim kontakt wzrokowy. Statki wykorzystują latarnie morskie jako kluczowe punkty odniesienia.
Chociaż zwierzęta stosują także bardziej skomplikowane metody nawigacyjne, większość z nich i tak korzysta z jakiejś formy nawigacji według punktów orientacyjnych. Wiele z nich zapamiętuje zaobserwowane w czasie drogi miejsca i tworzy sobie na ich podstawie pewną formę mapy kognitywnej okolicy. Aby określić, w jaki sposób pszczoły i osy korzystają z punktów orientacyjnych, Niko Tinbergen przeprowadził na nich kilka badań. Osy z rodziny grzebaczowatych przechowują zdobycz w norach, do których drogę muszą potrafić wiernie odtworzyć. Położenie nor ustalają za pomocą miejscowych punktów orientacyjnych. Badania Tinbergena dowiodły, że osy wykazują silne upodobanie wobec ciemnych, trójwymiarowych wskaźników[5]. Jedną z przyczyn, dla których punkty orientacyjne muszą być wyraźnie widoczne, jest bardzo słaby wzrok os (20/2000)[6]. Jak komentują Gouldowie: „Nie ma wątpliwości, że pszczoły i osy rodzą się, wiedząc, jak wybierać i stosować punkty orientacyjne”[7]. Zatem prawdopodobnie rodzą się z jakąś postacią zaprogramowanej wiedzy proceduralnej. Badania wykazały też, że mrówki używają punktów orientacyjnych, nawigując między swoimi gniazdami a miejscami żerowania[8].
Ilustracja 2.2. Ogólny schemat systemu nawigacji zwierząt.
Nawigacja zliczeniowa
Nazwa tej metody nawigacyjnej w języku angielskim, dead reckoning, jest skrótem od deduced reckoning [kalkulacja wydedukowana]. W nawigacji zliczeniowej nie wykorzystuje się punktów orientacyjnych, lecz dokonuje się dokładnych pomiarów ruchu statku – jego kierunku oraz – co bardzo istotne – prędkości[9].
Obliczanie prędkości polega na dzieleniu przebytej drogi przez czas, który upłynął. To może się wydawać proste, lecz dopiero od kilku stuleci mamy narzędzia pozwalające w sposób dokładny odmierzać odległość i czas. Wcześniej nie było dokładnych zegarów. Szacowanie prędkości zwykle polegało na wyrzucaniu przedmiotu za burtę na dziobie statku i czekaniu, aż znajdzie się na wysokości rufy. Następnie dzieliło się długość statku przez czas, w którym przedmiot przemieszczał się o tę znaną odległość. Narzędziem do pomiaru często była klepsydra piaskowa. Inna metoda polegała na wykorzystywaniu liny z zawiązanymi na niej w stałych odstępach węzłami, wrzucanej do wody na rufie. Im szybciej poruszał się statek, tym dalej od statku prąd porywał miejsce, gdzie lina zanurzała się w wodę, wobec czego dłuższy odcinek pozostawał ponad linią wody. Nazwa „węzła” jako jednostki prędkości wynoszącej 1852 metry na godzinę pochodzi od liczby węzłów na linie, pozostających ponad linią wody przy wykorzystaniu tej metody obliczeniowej. Choć ta metoda w dużej mierze wyszła z użycia, węzły pozostają podstawową jednostką prędkości zarówno w nawigacji morskiej, jak i powietrznej.
Mogłoby się wydawać, że nastanie ery lotnictwa i związanej z nią technologii na początku XX wieku natychmiast uczyni nawigację stosunkowo łatwą. Tak się jednak nie stało. Wczesna nawigacja lotnicza była tak prymitywna, że jednym ze sposobów wyznaczania pozycji samolotu było malowanie znaków na dachach budynków, na przykład na stodołach, i konstruowanie przeznaczonych do tego celu budowli. Rozpoznawanie takich znaków wymagało ich zauważenia na powierzchni ziemi, dlatego były zupełnie nieprzydatne w nocy, a także przy zamgleniu czy zachmurzeniu. Z czasem powstały naziemne systemy radionawigacyjne, które pozwoliły na stosunkowo dokładną nawigację samolotów na dużą odległość nawet w gęstej mgle i w nocy.
Loty nad oceanem pozostawały problematyczne ze względu na to, że systemy nawigacji radiowej i radary miały zasięg ograniczony do kilkuset kilometrów. Dlatego często opierano się na astronawigacji, której wykorzystanie było wykluczone w warunkach zachmurzenia.
Nawigacja długodystansowa samolotów uległa znacznej poprawie dzięki wynalezieniu inercyjnych systemów nawigacyjnych, wykorzystujących żyroskopy i akcelerometry[10]. Te czujniki umożliwiają obliczanie przez system nawigacji prędkości i kierunku ruchu. Dokładność inercyjnych systemów nawigacyjnych samolotów ma swoje ograniczenia. Dokładność przedstawia się w postaci błędu w czasie jednej godziny pracy. Wysokiej jakości systemy nawigacji samolotów cechują się błędem wielkości około 800 metrów na godzinę lotu.
Niektóre zwierzęta wykorzystują postać nawigacji zliczeniowej znaną jako scalanie drogi. Zwierzęta korzystające z tej metody śledzą kurs kompasowy i przebytą odległość. Jak zwierzę może śledzić kurs kompasowy? Rzecz jasna, nie kupuje kompasu w miejscowym sklepie sportowym i nie taszczy go ze sobą na migracyjne wędrówki. Na długo przed wynalezieniem przez ludzi kompasu zwierzęta korzystały z genialnych, wbudowanych w swoje ciała kompasów. To równie zastanawiające, jak wrodzona zdolność zwierząt do odczytywania wskazań tych instrumentów.
Śledząc informacje o kursie kompasowym i przebytą odległość, zwierzęta potrafią obliczyć bezpośrednią drogę powrotną do ich punktu wyjścia, nawet jeśli podróżowały bardzo okrężną drogą, żerując daleko od rodzinnego gniazda. Nie wracają „po swoich śladach”, czyli dłuższą w takim wypadku drogą.
Ilustracja 2.3 przedstawia przykładową drogę ruchu zwierzęcia w takiej sytuacji. Badania wykazały, że zwierzęta potrafią podążać tą bezpośrednią drogą powrotną, nie wykorzystując punktów orientacyjnych[11].
Ilustracja 2.3. Scalanie drogi (nawigacja zliczeniowa) u zwierzęcia.
Gouldowie sugerują, że zdolność pszczół do podobnych wyczynów pokazuje, że „pszczoły miodne potrafią stosować konieczną do nawigacji zliczeniowej trygonometrię ze znaczną precyzją”[12]. To oznacza, że potrafią obliczyć zarówno kierunek, jak i odległość po okrężnych lotach przez nieznane terytorium.
Istnieją dwa ograniczenia w wykorzystywaniu nawigacji zliczeniowej przez zwierzęta latające. Jednym z nich jest wpływ wiatru na drogę lotu, ponieważ dostatecznie silny wiatr może wprowadzić błąd w obliczaną zmianę pozycji[13]. Drugim jest to, że dokładne obliczenie prędkości względem Ziemi i szacowanego położenia wymaga znajomości wysokości lotu. Pewna grupa badaczy stworzyła hipotetyczny model neuronalny, przedstawiający scalanie drogi u pszczół[14]. W tym modelu uwzględniono, w jaki sposób mogłoby dochodzić do tych matematycznych obliczeń na podstawie informacji z czujników nawigacyjnych. Badacze poddali swój model symulacji na skonstruowanym przez siebie eksperymentalnym robocie. W modelu zawarto zastosowanie trygonometrii i innych, skomplikowanych obliczeń matematycznych[15].
Nawigacja według kompasu
Nawigacja według kompasu polega na podążaniu za kursem kompasowym, czyli podążaniu za narzędziem lub sygnałem wskazującym kierunek geograficzny (o nawigacji według wektorów mówi się w wypadku podążania za sekwencją wskazań kompasowych). Ta metoda nawigacyjna u ludzi polega na wykorzystywaniu podręcznych urządzeń, rejestrujących pole magnetyczne Ziemi i wskazujących północ. Zwierzęta natomiast wykorzystują różne rodzaje sygnałów wskazujących kierunek geograficzny, w tym informacje dotyczące pola magnetycznego, pozycji Słońca, gwiazd i polaryzacji światła.
Kompas magnetyczny
Zjawisko magnetyzmu po raz pierwszy wykorzystano w kompasie w Chinach około 1088 roku[16]. Tam zapoznali się z nim europejscy żeglarze. Na początku nie zdawano sobie sprawy, że istnieje różnica między północą rzeczywistą a północą magnetyczną.
Po dokonaniu tego odkrycia Portugalczycy opracowali tabele systematyzujące wielkości tych różnic w stosunku do konkretnego położenia. Jednak na początku XVII wieku odkryto, że położenie biegunów magnetycznych nie jest stałe[17]. W wypadku bieguna północnego różnica wynosi od 16 do 24 kilometrów rocznie, co rzecz jasna utrudnia niezawodną nawigację[18].
Obecnie wiemy, że wiele zwierząt posiada zmysł magnetyczny, którego używa do określania kierunku. Mają go przedstawiciele różnorodnych grup zwierząt, w tym kręgowce, niektóre mięczaki, skorupiaki i owady[19]. Dokładny mechanizm działania zmysłu magnetycznego pozostaje niejasny.
Wiemy, że ptaki wykorzystują go podczas migracji[20]. Nie znamy wszystkich szczegółów, ale wiemy, że ptaki posiadają dobrze zaprojektowaną umiejętność określania swojej pozycji nawigacyjnej na podstawie pola magnetycznego Ziemi. Zaletą kompasu magnetycznego jest dostępność niezależnie od warunków pogodowych. Stwierdzono, że występuje on u licznych migrujących ptaków śpiewających oraz gołębi pocztowych. Młode osobniki prawdopodobnie polegają głównie na kompasie magnetycznym podczas swojej pierwszej migracji, ponieważ potrafią wylecieć w prawidłowym kierunku migracyjnym przy braku innych wskazówek[21]. To sugeruje, że podstawowe informacje migracyjne są zaprogramowane.
Lwia część początkowych badań dotyczyła właściwości kompasu magnetycznego i jego możliwego umiejscowienia w ciele badanego zwierzęcia. Wyniki niektórych doświadczeń sugerują, że ptaki mają receptory wykrywające magnetyzm w siatkówce, nosie, dziobie i uchu wewnętrznym[22]. Wyłoniono dwie substancje będące głównymi kandydatami na czujnik magnetyczny – magnetyt i kryptochrom.
Magnetyt to silnie magnetyczny minerał – tlenek żelaza o wzorze sumarycznym Fe3O4. Do bezkręgowców, w których ciele wykryto magnetyt, należą danaidy wędrowne, langusty, ćmy i termity[23]. Magnetyt wykryto także u kilku gatunków kręgowców, w tym ptaków, łososi, delfinów, żółwi morskich, ślepców, a nawet traszek[24]. James Gould zwraca uwagę, że czujniki wykorzystujące magnetyt jako jedyne charakteryzują się czułością wystarczającą do wykrycia pola magnetycznego i wydobycia z niego istotnych informacji[25]. Pozostaje zagadką, w jaki sposób kryształki magnetytu są wytwarzane i wbudowywane w organizmy zwierząt[26].
Drugim wiodącym kandydatem na czujnik magnetyczny jest kryptochrom, białko obecne w organizmach wielu zwierząt i roślin. Jest on fotoreceptorem światła niebieskiego, znajdującym się w czopkach siatkówki oka u wyposażonych w niego zwierząt.
Zakłada się, że kryptochrom może pełnić funkcję czujnika magnetycznego w skomplikowanym procesie, w którym wykrycie światła skutkuje powstawaniem pary rodników (elektronów o przeciwnych spinach), na które oddziałuje pole magnetyczne[27]. Według ostatnich badań najbardziej przekonujące dowody na ten sposób wykrywania pola magnetycznego uzyskano dla ptaków[28].
Wyniki nowych badań sugerują też, w jaki sposób informacje dotyczące wykrycia pola magnetycznego mogą być wysyłane do mózgu. W jednym z nich stwierdzono odpowiedź neuronów mózgów gołębi i potwierdzono, że potrafią one wykrywać trzy cechy właściwe dla pól magnetycznych: ich kierunek, natężenie i polaryzację[29]