Jak skutecznie rozwiązać kryzys w związku - Melissa Hernandez - Jaczewska - ebook

Jak skutecznie rozwiązać kryzys w związku ebook

Melissa Hernandez - Jaczewska

4,0

Opis

„Jak rozwiązać kryzys w związku” to skuteczny poradnik, który zabiera nas w arkana miłości, jej zawiłości, blaski i cienie. 

 

Melissa Hernández – Jaczewska dyplomowana psycholożka, z ponad piętnastoletnią praktyką w terapii par, w swojej książce wyjaśnia dlaczego prawdziwy sukces w związku zaczyna się od zdrowej relacji z samym sobą. Ujawnia, w jaki sposób poprawić jakość i komfort naszego życia, pozbyć się starych nawyków i szkodliwych stereotypów myślenia, by zacząć nową drogę ku szczęściu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 14

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © Melissa Hernández-Jaczewska, 2023

 

Ilustracje: © Freepik

e-book: JENA

 

ISBN 978-83-67539-58-6

 

Wydawca

512 087 075

e-mail: [email protected]

www.bookedit.pl

facebook.pl/BookEdit/

instagram.com/BookEdit/

Niniejsza książka jest objęta ochroną prawa autorskiego. Całość ani żadna jej część nie mogą być publikowane ani w inny sposób powielane w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.

Z notatnika autorki

Życie to etapy – Styczeń 2023

Mają różne czasy trwania.

Czasami wydają się nie mieć końca, innym razem wymykają się nam z rąk.

Niektóre etapy są trudne i żmudne, inne – magiczne. Wszystkie kiedyś dobiegają końca. Wszystkie.

Koniec jednego zwiastuje początek nowego. To oznacza zmianę. Czasem prawie niezauważalną, a niekiedy radykalną.

W trakcie zakrętów, które napotykamy na drodze życia, możemy wybrać cierpienie za to, co zostawiliśmy za sobą. Posiadamy jednak możliwość zachowania pozytywnych przeżyć w naszym umyśle i duszy oraz powracania myślami do tych wydarzeń tyle razy, ile będziemy tego potrzebować.

Mamy możliwość otworzenia drzwi temu, co nadchodzi.

Możemy żyć przeszłością lub nauczyć się odpuszczać.

Piszę to, przeżywając na nowo w myślach wszystkie spełnione zachcianki podczas ostatnich dni spędzonych w Meksyku. Dziękuję za to. Dziękuję wszystkim ludziom, którzy sprawili, że te wspaniałe dni były możliwe. Na razie dobiegły końca.

Na wpół śpię i rozbudzam się, siedząc w dużej hali na lotnisku w Paryżu, czekając na swój lot do Warszawy. Chyba wciąż mam głowę w chmurach. Patrzę, jak ludzie przechodzą. Jakie historie właśnie się skończyły, a jakie dopiero się rozpoczną? Z czym lub z kim się pożegnali? Co lub kogo znowu odnajdą? Wszystko jest w nieustającym ruchu.

Dokonuję przeglądu 46 lat, które pozostawiłam za sobą.

Zwroty, jakie napotkało moje życie. Wszystkie trudne chwile i przeciwności. Szczere uśmiechy, które wypełniają całe popołudnia. Rozmaite krajobrazy. Ogłuszające zmęczenie. Obawy, osiągnięcia.

Miłość.

Zanurzam się w pamięci, myślę o odbytych wycieczkach, leniwych porankach. O tych wszystkich słonecznych dniach z muzyką. O tych w których królował deszcz. Myślę o gamie kolorów, ich intensywności.

Od A do Z.

Biorę głęboki wdech, uśmiecham się oraz dziękuję Bogu za kolejny rok życia i za to, że wciąż sprawia, że na mojej drodze pojawiają się wartościowi ludzie, z którymi mogę się dzielić tym co mam, których mogę obdarować zaufaniem.

Mam od kogo się uczyć i kogo uczyć. Mawiają, że najważniejsza jest nie droga, ale to z kim się przez nią kroczy.

Dziękuję za to, że nauczyłam się odpuszczać. Reorganizować się. Być niczym woda dopasowująca się do kształtu szklanki. A kiedy nie mam ograniczeń, barier, wymyślam siebie na nowo. A kiedy zapomnę tego, czego się nauczyłam, uczę się na nowo. Cały czas mam na uwadze, że życie składa się z odcinków, etapów i ciągłych zmian. Mam wrażenie, że wtedy człowiek cieszy się ze wszystkiego – jeszcze z większą intensywnością.

Ten segment dobiegł końca.

Przyniosłam słońce ze sobą w walizce, dużo uścisków i miłości. Odbyłam ciekawe rozmowy z rodzicami, uroczystości z przyjaciółmi, śniadania z rodziną. Wciąż żyje plażą, palmami i tymi wszystkimi pysznymi posiłkami spożytymi w gronie bliskich mi ludzi.

Nie wiem, z czym pozostali ci, których spotkałam, ale ja wciąż przywołuję pozytywną energię wygenerowaną podczas tych spotkań.

Wracam do domu.

By budować nowe historie. Żyć w teraźniejszości. Aby rozpowszechniać piękno, które tam nabyłam.

Czuję, że ten rok przyniesie nowe, magiczne niespodzianki! Niech tak będzie!

Wstęp

 

Ta książka została napisana z intencją, o zmotywowaniu Was, drodzy Czytelnicy, do wyrwania się z bierności dnia codziennego. Zobaczcie, kim naprawdę jesteście, co jest celem waszego życia – zarówno osobistego, jak i zawodowego. Weźcie je w garść i wyciskajcie na każdy możliwy sposób, w końcu trwa ono tylko tu i teraz!

Przy okazji stwórzcie związek, który da wam pełnie miłości, szczęścia i satysfakcji.

Bo razem możemy więcej!

W tej książce znajdziecie fragmenty mojego osobistego pamiętnika. Zdecydowałam się je uwzględnić, aby zilustrować różne niuanse pewnych stanów emocjonalnych, których sama doświadczyłam. To bardzo głębokie rozdziały w moim życiu, którymi chciałbym się z Wami, drodzy Czytelnicy, podzielić. Ciekawe, z którymi będziecie się identyfikować!

Chciałabym, aby ta książka, pomimo że bezpośrednie treści adresowane, są w kierunku osób heteroseksualnych, była przeznaczona dla wszystkich kochających – całej, pięknej tęczy LGBTQ+.

Miłość to miłość

Relacje, mechanizmy i stereotypy, z których się wywodzimy, przez które mimowolnie zostaliśmy ulepieni, niech przejdą do lamusa. Mam nadzieję, że ta publikacja stanie się motorem do dialogu was samych ze sobą. Sprawi, że staniecie się autonomiczni, świadomi, co przełoży się na zwiększenie waszego poczucie własnej wartości.

Niech podróż przez kolejne strony tej książki, otworzy was na powrót do poznania partnera na nowo, gdzie ponownie z większą uwagą zanurzycie się w jego potrzebach i marzeniach. Kreujcie swój los na własnych warunkach, z poszanowaniem siebie, otoczenia i własnych wartości.

Postarajcie się potraktować tę lekturę, jak podróż w głąb wzburzonego oceanu. Pozwólcie sobie na zatracenie się w jego wielkim błękicie, ale pamiętajcie by od czasu do czasu, wynurzyć się, położyć plecami na jego tafli i spojrzeć w niebo. Oddychajcie.

Treści, które tutaj znajdziecie, porównajcie do zdobytych doświadczeń na przestrzeni lat. Kreujcie cele, zmieniajcie dotychczasowe standardy. Płyńcie z prądem, ale nie traktujcie tego jak zadania, które musicie skończyć jak najszybciej, odhaczyć i wrzucić w niepamięć.

Pozwólcie sobie na powolny spacer intelektualno-emocjonalny, jak w przypadku nowego, ulubionego serialu, który co chwilę was zaskakuje, przywiązując do siebie na stałe.

To dla mnie ogromny zaszczyt, że sięgacie po tę książkę. Od tej chwili nie będziemy uciekać ulewie, zaczniemy w niej wspólny taniec.

Nie czekaj aż burza minie, naucz się tańczyć w deszczu

O Autorce

Pochodzę z odległego, bogatego w historię i kulturę Meksyku. Tam ukończyłam z wyróżnieniem studia na Wydziale Psychologii w Universidad de Las Americas w Puebla. W Polsce mieszkam od 2001 roku, gdzie nostryfikowałam dyplom na Uniwersytecie Warszawskim.

Specjalizuję się w terapiach krótko i długoterminowych, w których poruszam problemy chorób cywilizacyjnych, które generują lęki, stres, oraz niską samoocenę, często definiujące są jako depresja.

Największe sukcesy i satysfakcję zawodową czerpię z pracy z parami, często pochodzącymi z różnych krajów i środowisk. Ponad 15 – letnia praktyka, w rozwiązywaniu problemów życia codziennego w relacjach partnerskich, zaowocowała napisaniem tej książki. Wypracowane na przestrzeni lat rozwiązania, mają teraz szansę dotarcia do ogółu społeczeństwa, często również tego, który ma utrudniony dostęp do psychologa lub nie posiada zasobów na pełnowymiarową terapię w gabinecie.

Naszymi pierwszymi nauczycielami są rodzice, obserwujemy ich doświadczenia w relacji mąż – żona, jak powinien wyglądać, a jak nie – związek dwojga ludzi. To wiedza, którą warto zebrać i wykorzystać we własnym życiu uczuciowym.

Miałam szczęście dorastać w domu pełnym miłości, w którym moi rodzice są związani ze sobą nierozerwalnie od pięćdziesięciu lat. Ich relacja choć stabilna przechodziła przez niejeden kryzys. Jednak zarówna mama jak i tata nauczyli mnie, żeby z każdego upadku wstać i stać się dzięki niemu silniejszą i mądrzejszą na przyszłość.

Prywatnie jestem ciepłą, otwartą osobą, która kocha ludzi i taniec.

W temacie relacji nikt z nas nie powinien mianować się tytułem eksperta. Każda teoria wymaga odzwierciedlenia w praktyce. W moim przypadku małżeństwo z Polakiem, które wymagało i będzie od nas wymagać pracy ze względu na różnice charakterów, tożsamość kulturową i fakt, że pochodzimy z różnych światów, daje mi bogate doświadczenie, które wykorzystuję w pracy z pacjentami.

Ostatecznie to dzięki własnej wiedzy i intuicji budujemy z mężem wspólną drogę do szczęścia.

 

Czego życzę i wam drodzy czytelnicy!

Melissa Hernández-Jaczewska

CZĘŚĆ I „JA”

Kilka słów o miłości

Można śmiało stwierdzić, że nasze życie jest niekompletne bez miłości. Miłość sprawia, że czujemy się szczęśliwi, akceptujemy się w pełni, rozumiemy zachowanie i potrzeby innych. Miłość to energia jasna i czysta. Jednak bez pracy nad miłością do siebie samego, powrotu do własnego „JA”, zadbania i zaakceptowania swoich wad, żadna nawet najlepiej rokująca relacja, nie ma szans na rozwinięcie, a co dopiero pełni szczęścia.

Ważne jest by mieć w świadomości fakt, że najważniejszą osobą w waszym życiu nie jest partner, dziecko, matka tylko wy sami. Tymczasem normą jest w naszym codziennym funkcjonowaniu, że jesteśmy swoimi największymi cenzorami i krytykami.

Czy to nie brzmi przerażająco?

Kiedy ostatnio zrobiliście coś dla siebie, co było przyjemnością wynikającą z impulsu?

Kiedy ostatnio sprawiliście, że zadbaliście o siebie do tego stopnia, że wyciszyliście natrętne myśli i skupiliście się wyłącznie na tym co jest tu i teraz?

Doceniajmy siebie nie tylko od święta, pozwalajmy na popełnianie błędów. Nie krytykujmy na każdym kroku! Błędy, wpadki się przytrafiają – co więcej – one muszą się nam przytrafiać. Codziennie zmagamy się z ogromną ilością zadań i obowiązków, którym często towarzyszy stres i lęk o jutro. Kilka razy w ciągu dnia jesteśmy narażeni na złe wiadomości, wybuchy złości ze strony bliskich i obcych często niczym nieuzasadnione.

Pracujcie nad tym by nie zagłębiać się w nie, nie zamartwiajcie się nimi.

Zacznijcie doceniać drobiazgi – piękną pogodę, uśmiech nieznajomej osoby w windzie, dobrą kolację przygotowaną przez przyjaciela lub partnera. Dzięki docenianiu poszczególnych elementów życia, budujemy szczęście w całym jego aspekcie.

Bo życie składa się z chwil i ostatecznie to właśnie je i emocje z nimi związane zapamiętujemy i wspominamy latami. Teraz spróbujcie tę zasadę przełożyć na myślenie o samych sobie. Patrzcie na siebie częściej przez pryzmat zalet.

Miłość to jedno z najbardziej pożądanych uczuć na mapie emocji.

Co ciekawe, według terminologii medycznej, nie istnieje jej jedna, właściwa definicja. Zazwyczaj miłość czujemy do drugiej osoby, z którą łączy nas silna więź, a dopełnia ją pożądanie do niej. Najczęściej budzi się w człowieku niespodziewana i nagła.

Prawdziwa miłość pomiędzy dwojgiem ludzi jest równa wzajemnej akceptacji, wsparciu, zaufaniu, poczuciu bezpieczeństwa oraz zrozumieniu. Jej fundamentem jest wspólne pokonywanie przeszkód w trakcie drogi, która jak to w życiu – wymaga wielu poświęceń, kompromisów, trudnych rozmów oraz wybaczania.

Miłość to uczucie pozytywne, które motywuje do zmian na lepsze. Daje energię działania, w której rozwijamy się, podejmujemy się nowych wyzwań, przezwyciężamy dołki, problemy, a nawet uzależnienia. Jej moc dodaje skrzydeł, dzięki czemu patrzymy pozytywnie w przyszłość.

Amerykański psychiatra i jeden z najpopularniejszych na świecie badaczy miłości Robert Stenberg, w swojej wieloletniej pracy naukowej, wyznaczył trzy komponenty, na które składa się m i ł o ś ć. Oto one.

Intymność

Pojawia się pomiędzy osobami, które stają się sobie bliskie i lubią spędzać wspólnie czas. Ponad to dzielą się i wymieniają informacjami, które pozwalają im na zaspokojenie potrzeb partnera. Zrozumienie i tolerancja na wady obu stron, pozwala na zbudowanie solidnego fundamentu w relacji. Wielu teoretyków z zakresu psychologii i psychiatrii uznaje intymność, jako najważniejszy ze składników związku.

Namiętność

To uczucie podekscytowania i silnego pobudzenia seksualnego, które wywołuje w nas druga osoba. Wiąże się z absolutnym uwielbieniem obiektu pożądania oraz jego idealizacją. Co ciekawe, namiętność przejawia się także w sferze psychicznej, gdy pożądamy obecności partnera. Tęsknimy do niego, chcemy z nim i przy nim być.

Zaangażowanie

Składowa najbardziej racjonalnej części miłości. To ono sprawia, że gdy pojawiają się zgrzyty i pierwsze pęknięcia, nie rezygnujemy od razu ze związku tylko walczymy o niego. W zależności od stopnia bliskości i zażyłości, mając świadomość braków czy chaosu komunikacyjnego, decydujemy się na pracę nad związkiem. Ponad to redefiniujemy swoje granice. Umiejętność ich wyznaczania i pilnowania to praca, którą musimy siłą rzeczy polubić. Jesteśmy z nią związani podobnie jak z partnerem – na całe życie.

Z różnymi naciskami i pojedynczym wpływem komponentów na partnera intymność, namiętność i zaangażowanie – towarzyszą nam od początku przez cały okres rozwoju relacji i jej trwania. Związek możemy nazwać kompletnym dopiero, w momencie, gdy najsilniejsza faza – pożądania – jest w fazie wygasania. Wówczas pomiędzy partnerami umacnia się intymność i zaangażowanie. Taka miłość jest preferowana i większość dąży do niej całe życie.

Większość świadomych partnerów, podejmuje się ciężkiej pracy, by uzyskać sukces utrzymania relacji długofalowej z zachowaniem obopólnego pożądania. Poznanie i zaspokajanie potrzeb drugiej połowy, chroni relację przed eksperymentowaniem poza nią. Dla większości par na ziemi, w dalszym ciągu najważniejsza jest wierność, która w ostatnich czasach, przeżywa renesans znaczenia.

Na trwałość związku, wpływa silna więź intelektualna i wcielanie w życie tych samych lub uzupełniających się pasji. Ten fakt wzmocniła w nas dodatkowo niedawna pandemia koronawirusa. Wspólne zainteresowania i zdrowa rywalizacja sprawiają, że partner jest w dalszym ciągu dla nas wyzwaniem, co ostatecznie wpływa na jego atrakcyjność.

Większość z nas ma świadomość, że prawdziwa miłość nie jest łatwa do zdobycia, ale i… odczuwania. Występuje ona w różnych rodzajach i na wielu płaszczyznach. Podobnie jak większość ludzi, możecie powiedzieć, że jesteście kochani, bo wasza rodzina lub rodzice czy dziadkowie, okazują wam troskę. Miłość to krótkie, ale jedno z najpotężniejszych słów, w emocjonalnym słowniku. Chroni, ale też wystawia na cierpienie, zbliża i uwalnia ludzi, którzy rozpoczynają samotną drogę. W niektórych marginalnych przypadkach, zrzucając w otchłań bólu i cierpienia. Miłość to jedyne z uczuć wyższych, którego siła jest w stanie manipulować jednostką, bez względu na jej doświadczenia i siłę charakteru. Na miłość nie ma silnych, gdy zacznie swoją pracę w naszym organizmie, możesz się jej poddać lub stoczyć z nią bezsensowną walkę. Niezależnie od tego, w jakim jesteś wieku, każdy moment jest dobry na odbudowanie czy zbudowanie na nowo relacji opartej na zrozumieniu, wzajemnej trosce i poczuciu bezpieczeństwa.

Dla miłości warto, zawsze.

Związek idealny. Czy istnieje?

To pytanie, które nurtuje każdego z nas. Obserwując znane nam pary jednak rzadko jesteśmy w stanie stwierdzić – tak, oni są idealni dla siebie. Bo nie o bycie perfekcyjnym chodzi, żeby żyć ze sobą w pełni szczęśliwi. Myśląc o człowieku wykluczamy jego idealistyczny obraz.

Raz na zawsze zapomnijmy, że coś w życiu może być idealne.

Skoncentrujmy się na sobie, co sprawia, że myśląc o relacji, mamy przekonanie, że jest idealna? Brak problemów, kłótni, stabilna sytuacja finansowana? A może prezenty od ukochanego czy zaproszenia na dalekie wycieczki? Błąd.

Związek to skomplikowana materia, którą budują dwie niezależne jednostki, wkładając w niego ogromną energię – pracy, poświęceń, negocjacji i emocji. Wkraczając w każdą relację powinniśmy od początku myśleć o jej budowaniu. W to wchodzi element wysiłku i przekraczania granic komfortu. Dlatego tak istotne jest by wchodzić w relacje świadomie, z energią działania i chęcią zmian na lepsze.

Zdarzają się przypadki, w których liczne niepowodzenia w szukaniu partnera, sprawiają, że nasze oczekiwania wobec niego rosną. Zmienia się również nasza postawa wobec świata i ludzi. Przez szukanie ideału, stajemy się trudni i wymagający w mało atrakcyjnym tego słowa znaczeniu:

„i tak nie spotkam kogoś idealnego dla siebie”

„ta relacja znowu skończy się fiaskiem”

„ja się nie nadaję do bycia w związku”

 

Często mając świadomość, że wasze poszukiwania nie przynoszą rezultatów, szukacie alternatywy, popełniając błąd w wiązaniu się z nieodpowiednią osobą.

Zastanówcie się, jaki partner da wam miłość, poczucie bezpieczeństwa i będziecie przy nim czuć się szczęśliwi?

Człowiek ewoluuje całe życie, musicie być czujni wobec zmian, które w was i obok was następują. Podchodźcie do relacji logicznie i pragmatycznie, porywy serca i miednicy zostawcie sobie na romanse. Wiążcie się z głową.

Częste rozmowy, trzeźwe spojrzenie na partnera – zapomnijcie o różowych okularach! – porównanie waszych wartości, celów i ambicji, pokaże wam czy jesteście dla siebie stworzeni. Dopasowanie jest niezwykle istotne dla szczęścia i powodzenia relacji.

Ważne żebyście związali się z człowiekiem, a nie z obrazem waszych wyidealizowanych oczekiwań. To da wam poczucie, że jesteście w dobrym miejscu dla waszej przyszłości.

Brak miłości do siebie

Sama lektura tej frazy, przyprawia o smutek. A jednak, coraz więcej z nas, ma problem z samoakceptacją, lubieniem siebie, a co dopiero z kochaniem siebie. Ten fakt najczęściej wynika z wszelkiego rodzaju problemów i traum oraz rutyny, które nagromadzone w dzieciństwie i wieku dorastania, przenikają do obecnego życia. Jeśli jako dziecko doznawaliście krzywdy, braku akceptacji, musieliście walczyć o to by zwrócono na was uwagę – naturalnym stanem rzeczy jest problem z interpretacją miłości i jej mechanizmów. Taki stan rzeczy przekłada się na harmonię i balans w relacjach, nie tylko romantycznych.

Niska samoocena sprawia, że wciąż powątpiewamy w dobre intencje partnera, jakość i intensywność ich uczuć. Podobne myślenie jest pułapką, którą sami sobie zbudowaliśmy na przestrzeni lat. Zraniona psychika, nad którą nie pracowaliśmy i nie pracujemy aktualnie może sprawić, że zamkniemy się na świat i innych, wpadając w spiralę negatywnych myśli i działań.

W dzisiejszych czasach, gdy świat pędzi coraz szybciej, a my jesteśmy zasypywani ogromną ilością obowiązków, nakazów, zakazów czy informacji dla odprężenia uciekamy w wypełniacze czasu. Uleganie im prowadzi do automatycznych, bezrefleksyjnych działań. Pozostaje nam niewiele czasu na myślenie o sobie, reagowanie na potrzeby, myśli i pragnienia.

Często zapominamy by wyhamować z codziennego pędu i zadać sobie ważne pytania:

„Zaraz, zaraz, czy to jest to, czego JA tak naprawdę chcę?”

„Co lubię robić sam/a dla siebie?”

„Czy właściwie dbam o siebie?”.

Zwróćcie uwagę, jak odpowiadacie na te pytania, one wam podpowiedzą, czy spełniacie swoja główną potrzebę – miłości do siebie.

Tego typu pytania powinny was naprowadzić, w jakim stopniu na co dzień, zwracacie na siebie uwagę. Czy zaczęliście traktować siebie jako osobę najważniejszą dla siebie na całym świecie? Czy tak jest w waszym przypadku? Zatrzymajcie się na chwilę, jaki macie obraz samych siebie?

Jak często źle o sobie myślimy i mówimy? W wielu przypadkach mamy o sobie przekonanie, że jesteśmy słabi, żałośni, niewystarczająco mądrzy, wyluzowani czy mało fajni.

Wydaje nam się, że nie da się nas kochać.

Nie zasługujemy na lepsze jutro.

Nie jesteśmy atrakcyjni czy wystarczająco… szczupli.

 

Tak negatywny obraz nas samych, który przekazujemy otoczeniu, nie sprawi, że świat będzie nas bardziej kochał od nas samych…

Jeśli chociaż w połowie macie taki negatywny obraz samych siebie, jaki wam przedstawiłam, najwyższy czas na zmiany!

Nie traktujcie siebie gorzej, jak innych. Szukajcie w sobie zalet, myślcie lub nauczcie się myśleć o sobie wyłącznie przez ich pryzmat. Gdy myślicie o sobie w złym kontekście, przenosicie ten rodzaj odczuwania na otaczających was ludzi, którzy przez to mogą was traktować na sposób, na który nie zasługujecie.

Przykład: Monika wciąż ma kompleks i pyta wszystkich, czy ma duży nos. Pomimo przeczących odpowiedzi na jej pytanie, które na logikę powinny zniwelować jej kompleks, tak się nie dzieje. Gdy miała 14 lat, jej mama wprost, w żartobliwym według niej tonie, powiedziała: „Najpierw wchodzi twój nos, dopiero później ty”. Od tamtej chwili Monika słyszy prześmiewczy komentarz swojej matki, który często do niej wraca, przez co nie może się wyzbyć ciążącego na niej kompleksu.

Podsumowanie: Jak widać tego typu komentarze – „masz nogi jak patyki”, „wyglądasz jak słoń” czy „z metra cięty” mogą zranić i przypominać o sobie całe życie. Zadaniem dla nas jest wytrącenie się z podobnego, błędnego myślenia i uświadomienie, że czas zacząć wierzyć innym.

Zadanie

Zastanówcie się, jak reagujecie na popełniony błąd czy wpadkę bliskiej osoby. Zdarza się wam czy to norma, że dla partnera, przyjaciela czy rodziny jesteście bardziej wyrozumiali niż dla siebie?

Jeśli tak, zacznijcie siebie traktować jak swojego najlepszego przyjaciela. Pocieszajcie się i co najważniejsze, wybaczajcie sobie.

Podsumowanie: W przypadku, gdy coś wam się nie uda, poślizgnie wam się „noga” – rozmawiajcie ze sobą, w sposób, w jaki komunikujecie się z przyjacielem. Wkrótce zobaczycie jak własne, zdrowe podejście do siebie samego, przełoży się na wasze szczęście!

Z notatnika autorki

Śnieg nadal padał – Kwiecień 2010

Śnieg nadal padał, mroźne powietrze o temperaturze -15 stopni poruszało drzewami i je mroziło, dni pozostawały ciemne i smutne.

Zimno sparaliżowało moje uczucia, emocje, radość. Sparaliżowało moje serce.

I znów padał śnieg, a teraz nadciągał lodowaty deszcz. Zakrywałam się kolejnymi warstwami ubrań, aby nie dopuścić do zdrętwienia mięśni, a tym bardziej serca.

Trwało to dniami, tygodniami, miesiącami. Wiele, wiele godzin w ciemności.

Wiele, wiele godzin w samotności.

Zima wydawała się nie mieć końca, wydawało się, że słońce nigdy nie wzejdzie. Czekanie mnie zmęczyło, mam dość nadziei!

Udawania uśmiechu, którego nie czułam, zapalania światła rano, wychodzenia na ulicę, po co? Aby spotkać to przeklęte zimno? Szukania ludzi, przyjaciół, dzwonienia do nich, zapraszania do domu. I proszenia ich, abyśmy nawzajem dotrzymywali sobie towarzystwa.

Wszystko straciło sens. Przestałam dbać o wygląd, kąpać się, chrzanić nadzieję. Straciłam ją. Wybrałam ciemność, apatię i samotność.

Siedzenie zamknięta w domu w piżamie przez cały dzień dawało mi trochę bezpieczeństwa. Dlaczego miałabym chcieć widywać się z większą liczbą osób? O czym mogłabym z nimi rozmawiać? Nie miałam wiele do powiedzenia.

Mijały kolejne tygodnie, więcej zimna i ciszy. Samotność mnie pogrążała. Zabrakło mi słów, zabrakło mi muzyki.

Moje ciało poczęła reagować mdłościami, drętwieniem, osłabieniem.

Zaczęło się od bólów głowy, potem żołądka, teraz problemy z oddychaniem, wzrok zaczął mnie zawodzić, dużo większe zmęczenie. Teraz nastrój, znowu głowa.

Po prostu pozwoliłam się zniszczyć, poddałam się, nie miałam już sił, zatraciłam się, nie było już cząstki mnie, która by szepnęła „żyjesz, żyj”. Nie miałam już chęci, żeby złościć się ani walczyć o cokolwiek. Więcej godzin snu. Zima trwała, a moje serce też zamarzło, było pokryte jak trawa tyloma warstwami śniegu i zimna. Ono nigdzie się nie ruszało, nie wiedziało, jak płakać ani jak się czuć.

Nie było ani szczęśliwe, ani złe. Przestałam się wszystkim interesować. A jednocześnie wszystko mi dokuczało.

W oddali słyszałam 2 wyjątkowe głosy, ale nie czułam siebie w tej samej melodii co one, co miała- bym im zaoferować, skoro nawet nie miałam nic dla siebie? Dlaczego się radują? Jak one to robią? Głupie obowiązki domowe zmuszały mnie czasem do wstania z łóżka, ale mój stan, i ta siła, która sprawiała, że nie mogłam się stąd ruszyć i cały ten fizyczny i psychiczny ból uniemożliwiały mi to. Zaczęły się lekkie tachykardie, przerażenie i jednocześnie wewnętrzne pragnienie natychmiastowej, śmiertelnej choroby. Zamartwianie się, powracanie do szpitala, analizy, opinie lekarzy, stres. Dużo stresu i myśli, że może to już koniec.

Moje ciało i umysł krzyczały „proszę, pomóż mi. Proszę, spójrz na mnie, jestem tu”… „nie zostawiaj mnie”.

W końcu zrozumiałam sygnały, jakie wysyłało mi moje ciało. Zaczęłam mięknąć. Dotarło do mnie, że pragnę tego, co mam i tego, na czym mi zależy.

Ludzie, którzy mnie otaczają są dla mnie niezmiernie ważni i tak, potrzebuję ich.

Tak, kocham siebie i chcę, aby słońce znów wzeszło w moim życiu. Pragnę włączać muzykę i napełniać radością dom, moją rodzinę. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby się poruszać, jeść i śmiać.

Moje ciało zaczęło się rozpadać, wszędzie widniały pozostałości z miesięcy zaniedbania. Biegunka, wymioty, katar, który wciąż był obecny, łupież. Wreszcie… łzy. Łzy, które leczą.

Od dwóch dni czuję się o wiele lepiej, wzięłam prysznic z wielką chęcią. Już nie męczę się i nie mam trudności z oddychaniem, ilekroć wychodzę z domu.

Dopiero dziś mogę o tym wszystkim mówić. Kiedy byłam wewnątrz pajęczej sieci, nie potrafiłam znaleźć słów, aby wyrazić to, co czułam. Teraz mogę śmiało poprosić o uściski, takie jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem, którym w rzeczywistości nigdy nie przestałam być.

Ładnie się umalowałam, ubrałam się w ciuchy, które jeszcze dobrze na mnie leżą, użyłam ulubionych perfum… Nałożyłam wystarczająco różu na policzki, aby zakryć żółtawą skórę, która od pół roku nie ujrzała słońca. Mnóstwo korektora na cienie pod oczami, dużo tuszu do rzęs. Poprawiłam włosy, były jedwabiste, lśniące i silne… wielkie zaskoczenie dnia… Wyglądałam pięknie… Byłam najwspanialszą kobietą w ciąży, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi!

Opuściłam sypialnię. Na zewnątrz było tyle światła… Nagle dotarł do mnie dźwięk śmiechu. Kiedy pojawiłam się w pokoju, czworo oczu przywitało mnie, jakbym nigdy tego pomieszczenia nie opuściła. Ujrzałam dwa uśmiechy. W końcu poczułam się na swoim miejscu. Rozpoczęło się moje odzyskiwanie siebie.

Cena za to, że nie pojechałam do domu, do Meksyku w pierwszych miesiącach ciąży, kiedy miałam taką możliwość, była zbyt wysoka. Surowa, długa i ciemna zima dołożyła się do delikatnego stanu, w którym byłam. Wszystko to zadziałało przeciwko mnie.

Nie zrobię tego ponownie. Następnym razem pomyślę o własnych granicach. Nawet jeśli wszyscy uznają mnie za samolubną i nierozważną, będę myśleć o sobie.

Nie chcę próbować przeżyć. Chcę żyć.

Nie jestem sosną. Nie mogę być sosną. Jestem słonecznikiem.

Życie to sinusoida. W trakcie jego trwania zdarzają się nam dobre i złe chwile.

Na przemian czujemy się szczęśliwi, usatysfakcjonowani, pełni energii, żeby po tym przyszedł czas na dołek, melancholię czy zgrzyt. Akceptując taki stan rzeczy, godząc się na ten balans, zyskujemy nowe, odświeżone podejście do życia. Linia naszej egzystencji nie jest płaska, przypomina tę z kardiomonitora, który pokazuje pracę serca.

Dajcie sobie czas na śmiech, relaks, spacer w chmurach, leżenie bez większego sensu, ale również na, krzyk, żal i płacz. Człowiek to materia wysoce skomplikowana, naładowana, a w większości przeładowana bodźcami, złymi informacjami, nastrojami otoczenia – taka skomplikowana maszyna musi mieć szansę na odreagowanie, regeneracje i odnowę.

Zadanie

Usiądźcie, zamknijcie oczy i wymieńcie 10 pozytywnych aspektów samych siebie. Na jednym tchu!

Ładowanie wewnętrznych baterii

Jednym z największych niebezpieczeństw współczesnej cywilizacji, które zagrażają nam samym jest fakt, że przywykliśmy do życia w biegu. Wymagamy od siebie aktywności i bycia zaangażowanym w pełni przez siedem dni w tygodniu, bagatelizując odpoczynek, ba, wręcz uważając, że jest on zarezerwowany dla leniwych lub słabych jednostek.

Na końcu zapominamy o najważniejszej osobie na tej ziemi, o którą powinniśmy dbać i się troszczyć, traktować z czułością i delikatnością – mowa o nas samych.

Jeśli o tym zapomnimy i pozwolimy, żeby naszym organizmem zawładnęły napięcie i stres, w konsekwencji będziemy zbierać ich ponure żniwa latami. Uczucie stresu jest odczytywane przez nasz organizm jako reakcja, która zagraża nam samym – fizycznie i psychicznie. Najczęściej przejawia się w licznych napięciach ciała, uczuciem nudności i słabości, nie pozwalając nam na regeneracyjny sen.

Ostatecznie jesteśmy mniej efektywni w zadaniach, które stawia przed nami każdy rozpoczynający się dzień. Pamiętajcie o zerkaniu na wewnętrzną baterię, ładujcie ją, gdy tylko czujecie spadek jej formy. Nie czekajcie do momentu przekroczenia cienkiej, czerwonej linii, gdy wymagana będzie pomoc specjalisty.

Wsłuchujcie się w swój organizm, zastanówcie się jak często czujecie znużenie, irytację, brakuje wam cierpliwości, czy nie możecie skupić uwagi na jednej rzeczy?

To wasz organizm wysyła wam sygnał, zadbaj o mnie!

Jak najskuteczniej zadbać o swoją wewnętrzną baterię?

• Wysypiajcie się

• Idźcie do lasu, w którym się „zgubcie”, odetchnijcie świeżym powietrzem, odnajdźcie połączenie z naturą

• Wstańcie 15 minut przed planowanym czasem i rozciągnijcie mięśnie po śnie. Weźcie chłodny prysznic. Przypomnijcie się ciału.

• Zróbcie sobie przyjemność i idźcie z partnerem na wernisaż, koncert. Oderwij siebie i myśli od rutyny dnia codziennego

• Weźcie siebie samych na randkę! Usiądźcie w klimatycznej kawiarni, zamówcie ulubioną kawę lub koktajl. Obserwujcie innych, uśmiechajcie się do nich. Człowiek to zwierzę stadne, potrafi sobie przekazać niesamowitą energię, a spotkanie z nim często należy do ciekawych doznań. Nie wierzycie? Przypomnijcie to sobie

• Wrzućcie do jednej szuflady telefon i komputer. Zapomnijcie chociaż na godzinę o wszechobecnej technologii, która przeładowuje nas często niepotrzebnymi informacjami

Czas relaksu, który spędzicie na ładowaniu baterii, zadziała na was jak odmładzający zastrzyk. Pozwoli wam zapomnieć o zmęczeniu psychicznym i fizycznym – tylko od was zależy na jak długo. Jeśli wprowadzicie do swojego życia rytuał ładowania baterii, już po krótkim czasie zauważycie jego wymierne korzyści. Od poprawy samopoczucia, lepszej koncentracji i pamięci przez efektywność i gotowość do działania. Wszystko w przyrodzie wymaga balansu, pamiętajcie, że jesteście jego integralną częścią.

Inteligencja emocjonalna

Inteligencja emocjonalna to zdolność rozumienia, wykorzystywania i zarządzania własnymi emocjami w celu złagodzenia stresu, skutecznej komunikacji i empatii wobec innych, pokonywania wyzwań i rozładowywania konfliktów.

Inteligencja emocjonalna jest jedną z najważniejszych cech, które warto w sobie na bieżąco rozwijać. Kontakt z innymi ludźmi – partnerem, dzieckiem, znajomymi z pracy, czy sąsiadami, sprawia, że zawiązujemy relacje, stające się z czasem dla obu stron cenne/ważne.

Daniel Goleman amerykański psycholog w swojej książce „Inteligencja emocjonalna”, wykazał jak ważnym jest ona elementem w życiu na drodze do sukcesu i szczęścia. Badacz wyznaje, że ilość problemów emocjonalnych na całym świecie, rośnie z dnia na dzień. Depresja, na którą zapada coraz większa ilość społeczeństwa, o której coraz częściej mówią w mediach jest alarmująca. Jako społeczeństwo jesteśmy coraz bogatsi jednak płacimy za to najwyższą cenę – własnego szczęścia.

Wypracowanie w sobie inteligencji emocjonalnej, da nam narzędzia do kierowania życiem, odpierania ataków ze strony innych, właściwego zachowania wobec innych w zgodzie z samym sobą. Ta równowaga ostatecznie przełoży się na życie uczuciowe, dzięki któremu zaczniemy budować silną więź emocjonalną z bliską osobą, której następstwem będzie otwarcie się na pełnie miłości.

 

Wyróżniamy kilka czynników, które cechuje inteligencja emocjonalna:

Samoświadomość, czyli znajomość siebie samych

To umiejętność rozpoznawania emocji, które nas przytłaczają. W konsekwencji rozumiemy siebie lepiej, rozwijamy samoocenę. Większa kontrola i świadomość emocji sprawiają, że kontrolujemy swoje życie i podejmujemy trafniejsze decyzje.

Samoregulacja, czyli zdolność kierowania emocjami

Panowanie nad emocjami jest jedną z najważniejszych kwestii, która rozbudowuje naszą samokontrolę. Niezwykle istotne w procesie kształcenia się jest ich regulacja, by nie zawładnęły naszym życiem. To także zdolność do szybkiego wychodzenia z problemów emocjonalnych. Wówczas rozwija się w nas umiejętność wyciszania się, uwalniania od smutku czy złości. Często ich samodzielna kontrola, prowadzi do szybkiego powrotu do zdrowia, pomaga szybciej podnieść się po niepowodzeniu.

Motywacja, która jest sztuką podporządkowania emocji pod konkretne cele

Wszystkie nasze popędy i mechanizmy – biologiczne, społeczne i psychologiczne, nie pozwalają nam pozostawać w bezczynności, popychając nas bezustannie ku działaniu. Motywacja określa cele, do których dążymy natomiast emocje odzwierciedlają stan uczuć, których doświadczamy, starając się te cele osiągnąć.

Empatia, to dar, który wyróżnia nas od pozostałych ssaków, dając nam zdolność do wczuwania się w emocje innych istot

Świadomość uczuć, potrzeb lub zrozumienia innych osób, wrażliwość na ich odczucia, ma wymierny wpływ na nasze kontakty społeczne. Dostrzeganie w człowieku wrażliwej tkanki przekłada się na pomoc i przejęcie perspektywy z punktu widzenia drugiej osoby, co ma bardzo pozytywny wpływ na relacje międzyludzkie. Empatyczni ludzie są bardziej wrażliwi na sygnały społeczne wysyłane przez innych, co pozwala im na odpowiednią reakcje wobec nich

Umiejętności społeczne, dzięki którym mamy łatwość nawiązania i podtrzymania kontaktu z drugim człowiekiem

Nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów odnoszą się do umiejętności okazywania wachlarza emocji w relacji, najważniejsze by miały one pozytywny wymiar, dzięki czemu zarażamy się wzajemnie tym co dobre.

Przykład: Kasia z Antkiem wyjeżdżają na rajskie wakacje do Belize. Na miejscu mężczyzna wyznaje Kasi miłość, oświadczając się jej w pięknej scenerii. Kasia czuje, że złapała pana boga za nogi. Jednak w piąty dzień pobytu, Antek upija się i wyznaje jej, że w trakcie trwania ich związku, zdradził ją na wyjeździe integracyjnym. Kasia rozpada się na miliony kawałeczków, nie potrafi wybaczyć ukochanemu. Zrywa zaręczyny, wyprowadza się z ich domu. Kilka następnych lat spędzi odrzucając prośby Antka o wybaczenie, będzie leczyła złamane serce, nienawidząc każdego przedstawiciela męskiego gatunku i ciągnąć ten ból i żal przez całe życie.

Podsumowanie: Kasia poznając wyznanie Antka, ma prawo do silnych emocji. Jednak błędem jest usuwanie ukochanego z własnego życia. Gdyby charakteryzowała się inteligencją emocjonalną, przeczekałaby pierwszą i drugą burzę wokół nich. Po powrocie do domu, analizie złożonej z wad i zalet Antka, uznaje, że go kocha i nie chce bez niego żyć. Po pierwszej serii krzyków i łez, wynikającej z bólu jakim jest uczucie zdrady, dałaby mężczyźnie jeszcze szansę, wierząc, że zostali dla siebie stworzeni.

Inteligencji emocjonalnej nie można mylić z empatią i usprawiedliwianiem się od braku kontroli nad emocjami. Kiedy ktoś zadaje nam ból, ważne by go się pozbyć – zarówno krzykiem, jak i konfrontacją z tym kto ten ból nam zadał.

Inteligencja emocjonalna pozwala jednak na zarządzanie uczuciami, dostosowanie ich pod daną chwilę. Psychologowie w większości zgadzają się, że nie zostaje ona przekazywana genetycznie, można się jej nauczyć dzięki jasno określonym zasadom.

Osoba inteligentna emocjonalnie jest otwarta na świat i ludzi, zarządza emocjami w zależności od sytuacji, w której uczestniczy, nie pozwala sobą manipulować, ale też nie manipuluje innymi. Najczęściej takie osoby łatwo radzą sobie ze stresem, nie przenosząc go na innych. Rozumieją krytykę i nie boją się podjąć ryzyka, dzięki któremu korzystają na wielu polach – zawodowym jak i prywatnym.

Relacje inteligentne emocjonalnie budujemy, na co dzień, w domu wśród członków naszej rodziny i przyjaciół. Te doświadczenie przekładamy za każdym razem w interakcjach z innymi ludźmi. Jeśli potrafimy identyfikować rzeczywistość, patrzeć na nią z wielu perspektyw, poprawnie ją analizować przy odpowiednim zarządzaniu emocjami wówczas rozwiązujemy szybciej konflikty, nie grzęźniemy w problematycznych sytuacjach. W konsekwencji bardziej wolni od tego co destrukcyjnie i negatywne dla nas, żyjemy w większej harmonii z ludźmi i otoczeniem. Mając to na uwadze będziemy osiągać więcej sukcesów w relacjach społecznych.

Udoskonalajcie się dla partnera, ale przede wszystkich dla samych siebie!

Udoskonalanie siebie powinno być celem nadrzędnym każdego z nas. Nasze nastawienie to najważniejsza kwestia w drodze do zmian na lepsze. Niech od dzisiaj udoskonalanie siebie, nie kojarzy się wam z pracą, za którą idzie zniechęcenie i zmęczenie. Chęć bycia lepszym człowiekiem, bardziej świadomym swoich potrzeb i pragnień, powinno nas umacniać i motywować w drodze do ich spełnienia. Postarajcie się z niepowodzeń wyciągać wnioski! Wszystkie metaforyczne kamyczki, które wpadają wam do buta, niech stają się dla was wyzwaniem, które pokonacie z uśmiechem na ustach. Nie poddawajcie się, przestańcie ulegać złemu losowi, on jest jak fortuna, która kołem się toczy.

Wasze dobre nastawienie jest kluczem do przełamywania impasu.

Nauczcie się czerpać z niedogodności siłę. Nikt z nas dzisiaj nie może liczyć na taryfę ulgową. Żyjemy w świecie perfekcyjno-nieperfekcyjnych ludzi.

Jedyne co pozostaje niezmienne w życiu to zmiany.

Jeśli zaniedbaliście, zapomnieliście lub po prostu nie mieliście czasu, przypomnijcie sobie, jak ważna w rozwoju człowieka jest sfera psychoduchowa. Jakim jest dla nas paliwem, które nas doładowuje każdego poranka, uruchamia nas do podejmowania nowych wyzwań. Nagle każdy dzień staje się bardziej owocny i satysfakcjonujący.

To wy jesteście jego kreatorami!

Zadanie

Często warto skonfrontować się z własnym gustem, charakterem i sprawdzić różnice, które nastąpiły z upływem lat. Czy w dalszym ciągu waszym ideałem męskości jest Brad Pitt, a kobiecości Angelina Jolie? Jako ulubioną potrawę wybierzecie jako swój nr 1 – schabowego z ziemniakami, a może dzisiaj jest nią makaron ze szpinakiem? Takie testy pozwalają na powrót do siebie i naszych dawno dokonanych wyborów. Redefiniowanie ich.

Sprawdźcie na ile mogły się one zmienić?

Zadajcie sobie kilka pytań

Co lubię najbardziej robić, w wolnym czasie, z moim partnerem?

Co sprawia, że czuje się naprawdę szczęśliwa/y?

Jakie są moje relacje z rodziną partnera…

Który z członków rodziny jest mi najbliższy i dlaczego…

Czy czuję się spełniona/y zawodowo…

Trzech ludzi, których podziwiam to…

Moje ulubione części ciała to…

Jakich cech charakteru zazdroszczę swojemu partnerowi?

Jeśli mieliście z tym zadaniem problem, czas nad tym popracować. Pozwólcie sobie na to by stać się swoimi najlepszymi przyjaciółmi wówczas zobaczycie, jak los i inni ludzie – zarówno znajomi jak i nieznajomi zaczną was traktować. Brzmi jak magia?

Doświadczajcie jej.

Wyglądaj najlepiej jak potrafisz, czuj się dzięki temu maksymalnie dobrze!

Zarówno z naszej wiedzy ogólnej, jak i z badań socjologicznych, jasno wynika, że nasz wygląd ma wielkie znaczenie. Nawet gdybyśmy chcieli, żeby było inaczej, zaprzeczali, dyskutowali na temat przewagi wnętrza nad jego otoczką, nie jest inaczej, i póki co jak widać – nie będzie. Nasz wygląd i prezencja w większości wpływają na to jak się czujemy.

Osoby, które dobrze czują się w swojej skórze, lepiej sobie radzą w życiu społecznym. Nasz wygląd przekłada się na ogólne funkcjonowanie w relacji partnerskiej, pracy czy w towarzystwie.

Ludzi zadbanych odczytujemy jako osoby zaradne, pełne atutów i zdolności, więcej im wybaczamy i chętniej im pomagamy oraz szybciej się z nimi zaprzyjaźniamy.

Oczywistym jest fakt, że nie mamy wpływu na każdy aspekt naszego wyglądu, pewnych rzeczy nie da się zmienić i trzeba się z tym pogodzić. Jednak nigdy nie zapominajmy o dbaniu o siebie, starajmy się być codziennie najlepszą wersją siebie.

Dzięki zadbanemu wyglądowi jest nam w życiu łatwiej.

Zadanie

Przypomnijcie sobie dzisiejszy poranek, spojrzeliście w swoje odbicie w lustrze i jakie uczucia wam towarzyszyły? Z jakim nastawieniem opuściliście dom i weszliście do swojego miejsca pracy?

Podsumowanie: Pamiętajcie, że ludzie oceniają nas z początku przede wszystkim przez pryzmat wyglądu. Jednak prawdziwe relacje zawiązuje się nie ze względu na waszą prezencję tylko was samych, dlatego tak ważna jest praca nad sobą.

To prawdopodobnie najbardziej odpowiedni moment na zmiany, które przyniosą wam sukces. Często zapominamy, że życie to nieustający ciąg zmian. Jedyne co się w nim nie zmienia, to ten fakt.

Uwierzcie, że możecie w łatwy i przyjemny sposób, zapewnić sobie lepsze samopoczucie. Poświęćcie sobie odrobinę czasu na wydobycie z siebie wewnętrznego piękna. Efekty nie będą widoczne od razu! Konsekwentna praca nad sobą, ustalenie codziennych rytuałów piękna, sprawi, że wasza pewność siebie poszybuje w górę, ułatwiając wam kontakty zarówno z mężczyznami jak i kobietami.

Zadanie

Proponuję ćwiczenie, usiądźcie w ciszy, wyrównajcie oddech. Czujecie spokój? Zacznijcie rozmowę ze sobą, słuchajcie siebie. Zadawajcie pytania, odpowiadajcie na nie. Bądźcie dla siebie dobrzy i uczciwi.

W jakim nastroju dzisiaj wstaliście z łóżka?

Jakie są silne cechy waszego charakteru?

Co was wyróżnia spośród innych?

Które cechy waszej osobowości wpędzają was w kłopoty?

Jakie macie marzenia?

Co teraz czujesz?

Z jakimi uczuciami jutro rozpoczniesz dzień?

Podsumowanie: Te proste pytania stają się niezwykle trudne, w momencie, gdy mamy być ze sobą szczerzy. Najczęściej odpowiedzi są dla nas zaskakujące, wybijając nas z poczucia w jakim dotychczas żyliśmy. To nic złego!

Twoja radość i satysfakcja sprawią, że codzienne obowiązki staną się łatwiejsze, świat będzie bardziej otwarty a ludzie przychylni.

Jak często i w jakim stopniu dbacie o higienę psychiczną w porównaniu do:

• utrzymywania ciała w balansie fizycznym, poświęcania mu konkretnej ilości czasu na ruch lub sport

• dbania o wygląd zewnętrzny w tym: dobierania stylizacji, uczesania, makijażu czy utrzymywania w dobrej formie wąsów i brody

• regularnego badaniu się

• wykonywania bieżących badań, które następnie weryfikujecie ze specjalistami

• suplementowania organizmu według wytycznych

 

Nie ma niczego bardziej wartościowego dla ogólnej kondycji psychofizycznej, jak właściwe dbanie o higienę umysłu. Pozwolenie sobie na swobodny przepływ myśli i emocji bez fiksacji na negatywnych aspektach, które są nierozerwalne z naszą egzystencją, sprawią, że będziemy czuć się lepiej.

Czy jest coś bardziej wartościowego od napędzania się dobrą energią na co dzień?!

Czy macie świadomość, ile złych przeżyć, sytuacji oraz myśli generowanych każdego dnia wpływa negatywnie na wasze samopoczucie, a w ostateczności na działania, które podejmujecie?

Uświadomcie sobie, że pewnych „śmieci” się nie pozbędziecie, one są naturalną konsekwencją relacji międzyludzkich i rutyny życia. Jednak mając tego świadomość pracujcie nad tym by nie stawały się one wyłącznym pożywieniem dla waszej psychiki i intelektu. Destrukcyjne konsekwencje tego procesu, będą was degradować w oczach was samych.

Zadanie

A co z waszą psychiką? Czy zachowujecie higienę umysłu, swobodny przepływ myśli, pracujecie nad dobrym samopoczuciem?

Jak często dostarczacie swojej głowie czegoś dobrego?

Jak często wyrzucacie śmieci z głowy?

Przykład: Zosia przygotowuje spaghetti bolognese na kolację z Rafałem. Na etapie odcedzania makronu, wylewa mętną wodę, która jest już jej zbędna. Potraktujcie ten proces przygotowania potrawy jako analogię do naszego życia.

Mętna woda symbolizuje brud i niepotrzebne emocje, wchłaniane przez nas każdego dnia, zaś sam makaron to treść, którą powinniśmy się karmić, czyli nasz dobre doświadczenia.

Pamiętajcie, żeby znaleźć czas przynajmniej trzy razy w tygodniu na analizę tego, co warto odseparować od siebie, a co wchłaniać jako pożyteczne dla was.

Podsumowanie: Wyrzućcie z pamięci wszystkie te złe słowa i czyny, którymi w przeszłości was „nakarmiono”. Dzisiaj, jesteście innymi ludźmi, kochajcie tego człowieka i nie pozwalajcie by zarówno inne osoby jak i osobiste wyczerpujące emocje, wpływały na jakość waszego życia.

Nasza głowa jest jak ocean, a myśli niczym fale – napływają i odpływają. Statystycznie człowiek w ciągu dnia ma od 60 do być 80 tysięcy różnych myśli. Towarzyszą one nam cały dzień, pomagając w ocenie rzeczywistości, oceniając ją i znajdując na nią odpowiedzi. Niezwykle istotna jest świadoma kontrola nad nimi. Stres, przebodźcowanie, negatywne treści wpływają na nas obciążająco, wyczerpując organizm fizycznie i psychicznie. Często w takich sytuacjach będąc rozstrojeni możemy stracić z radaru ważne rzecz, które aktualnie dzieją się w naszym i bliskich życiu.

Inną kwestią są próby zatrzymania myśli, które wpływają na nasz rozwój destrukcyjnie. Najlepiej wyobrazić sobie to na przykładzie, gdy stawiamy tamę na wodzie, bez próby radzenia sobie z jej nagromadzeniem. Prędzej, czy później ten proceder sprawi, że wał zostanie przerwany, zalewając nas konsekwencjami. W skrajnym przypadku nas topiąc.

Wyjdźcie ze swojej strefy komfortu

Strefą komfortu nazywamy bezpieczne miejsce, do którego przywykamy, w którym czujemy się niczym nie zagrożeni, ale również niczym nowym nie stymulowani.

Rzeczą naturalną jest wpadanie w nawyki, schematy, działania na tak zwanym autopilocie.

Każdorazowe przekraczanie strefy komfortu jest równoznaczne z odczuwaniem skrajnych emocji – ciekawości, ekscytacji, ale też lęku i dyskomfortu. Reakcja naszego organizmu zależy od szkieletu intelektualnego i emocjonalnego. Jeśli jesteście otwarci, akceptujecie nowe możliwości, jakie daje wam życie, macie szansę na odkrywanie i posiadanie więcej.

Każda stagnacja wpływa destrukcyjnie na ludzi i relacje pomiędzy nimi. Pamiętajcie by pokazywać światu, wszystko to co w was najlepsze. Otwierajcie się na różne możliwości, podejmujcie zdrowe ryzyko, poznawajcie nowych ludzi. Stawiajcie sobie codziennie wyzwania i najważniejsze – pokonujcie swoje lęki!

Wyłączcie stres

Życie jest tu i teraz. Kiedy praktykujecie bycie w czasie teraźniejszym jako priorytet, zauważacie i rozumiecie więcej. Jakość waszego życia diametralnie się poprawi. Znajdźcie chociaż 20 minut dziennie, które spędzicie we własnym towarzystwie.

Pewnie wielu z was czytając o znalezieniu w trakcie dnia dwudziestu minut wolnego czasu, robi grymas na twarzy? Chcieć to móc.

Miejcie z tyłu głowy, że warto pracować nad sobą w momentach, gdy nie poświęcamy na coś stu procent koncentracji i uwagi. Takie chwile są normą dla nas na co dzień.

Od spaceru z psem, przez mycie zębów, do gotowania, odkurzania, czy nawet gdy czekacie na zielone światło. Każdą pozornie błahą czynność niech wzbogaca wasza autorefleksja. Czas spędzany z samym sobą jest ogromną wartością!

Warto spędzać czas ze sobą, to są chwile, które nas wyciszają, pozwalają nam na większe zrozumienie nas samych. Jeśli czujecie, że nie lubicie spędzać czasu ze sobą, odczuwacie dyskomfort w chwilach ciszy, gdy nie macie czegoś do zrobienia, czekacie na coś. Zacznijcie pracę nad odwracaniem tego procesu. Mamy tendencję do mówienia o sobie źle, internalizujemy słowa i uczucia innych wobec nas, co często jest destrukcyjne dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.

Idźcie na spacer, poznajcie swoje otoczenie lub odkrywajcie nowe ścieżki. Starajcie się zwracać uwagę na dźwięki, widoki, zapachy i tekstury, z którymi obcujecie. Zagłębcie się w naturze, która was wzmocni, wyciszy i uspokoi. Wróćcie do domu, weźcie ciepłą, relaksującą kąpiel lub prysznic. Jeśli nie macie na nią miejsca i czasu przy domownikach, zaczekajcie aż dom pogrąży się we śnie.

Podążajcie za swoją intuicją i impulsami

Dorośli często ignorują fakt, że to najmłodsi są jednym z najbardziej wiarygodnych źródeł informacji – pozbawione blokad społecznych, szczerze i uczciwe, mówią, jaki świat dookoła nich jest. Dzięki ich niepohamowanej wyobraźni, stają się źródłem inspiracji i zabawy. Czerpcie jak najwięcej z ich barwnego świata i naśladujcie jego postrzeganie! Najmłodsi podążają za swoim wrodzonym poczuciem intuicji i impulsami. Aby przyciągać miłość, odnajdź, a następnie podążaj za swoim wewnętrznym dzieckiem.

Stwarzajcie kreatywne cele

Aby poprawić swoje nastawienie wobec świata, warto stworzyć dla siebie nowy, kreatywny cel. Może to być zarówno nowa pasja, sport, wolontariat w organizacji charytatywnej lub powrót do nauki języka obcego. Jeśli już zaczniecie bądźcie konsekwentni. Realizuj swój plan i uczcie się nowych rzeczy.

Połączenie jest niezbędne

Po zrealizowaniu celu, warto dotrzeć do ludzi i poinformować ich o swoich doświadczeniach. Łączcie się z innymi regularnie i starajcie się słuchać, o tym co inspiruje innych. W zależności od chęci możecie zaangażować się w nową społeczność, aby doświadczyć akceptacji i poczucia przynależności w obcym środowisku. Zmiana lub poszerzanie grona znajomych jest zawsze ciekawym eksperymentem, otwiera horyzonty myślowe, zbliżając nas do drugiego człowieka.

Pobądźcie sam na sam ze swoim ciałem, przyjrzyjcie się mu, dotknijcie go.

Uruchomienie zmysłów, wpływa na nasz rozwój, a w konsekwencji na uczucie szczęścia.

Z notatnika autorki

W chwilach takich jak ta – Lipiec 2018

W chwilach takich jak ta, kiedy mój umysł, ciało i dusza łączą się, niemalże czuję, że się unoszę, jakbym lewitowała. Mam wtedy bliski kontakt z naturą. Jestem zrelaksowana. Z obecnością Boga u boku. A może w Bogu albo Bóg w mojej istocie.

Chciałabym móc przekazać to piękno, które teraz czuję, ten pokój, tę miłość, pełnię i harmonię w moim umyśle.

Postaram się to opisać.

Jest to stan podobny do medytacji, ale z otwartymi oczami, wyostrzonymi zmysłami i nagą duszą. Czuję gorąco wokół mnie, ale to mnie nie dotyka. Słyszę muzykę, głosy, ptaki.

Każdy dźwięk występuje osobno, a jednocześnie przeplata się i uzupełnia. Nie przeszkadzają sobie nawzajem ani siebie nie przyćmiewają.

Nauczyły się tylko wzajemnie szanować, tolerować i pozwalać sobie istnieć. Myśli i idee nie przestają wszędzie trzepotać. Bez wyznaczonego kierunku.

Ale umysł nie walczy z nimi, nie łączy się z niczym, nie zatrzymuje się, nie powstrzymuje ich próbując je ścisnąć lub torturować. Ani ich nie osądza jak sędzia w sądzie, ani ich nie prześladuje. Nie gloryfikuje ich. Lub wywiera presję i prosi je, aby powiedziały więcej.

Po prostu pozwala im istnieć. Być.

A potem chmury i drzewa, pszczoła i góry, będąc tak daleko od siebie, stają się jednością. I wtem moja istota pojawia się w tym obrazie i staje się górą, pszczołą, chmurą.

Tak naturalnie.

To jest tak oczywiste, że jesteśmy jednością. Wydaje mi się śmieszne, że wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Jest cisza, a jednocześnie słyszę wszystko z taką precyzją, z taką uwagą, z intensywną siłą, która ogłusza.

Ale jest też cisza.

Wszystko wokół mnie jest stworzone po to, abym mogła je kontemplować i cieszyć się nim.

Jest namalowane dla mnie i na razie jest moje. Nie tylko moje, należy do każdego, kto tego chce. Do każdego, kto chce to docenić.

Tam jest.

Tam już było, czekając na właściciela lub wielu. Albo żadnego.

I tak musiało się zdarzyć, żebym była tu w tej chwili, dzisiaj, w tym miejscu i zrezygnować z bycia sobą, żeby stać się częścią wszystkiego. Przestaje mi to przeszkadzać i obchodzić, albo przestaję zwracać uwagę na to, że zostawiłam okulary w etui, w torbie, w domu, a moje lewe oko, leniwe, widzi tylko to, co chce widzieć.

Przestaję widzieć oczami, widzę duszą.

I oddycham.

Czuję, jak moje płuca wypełniają się powietrzem i staję się teraz częścią trawy. Częścią nut.

Zdaję sobie sprawę, że znajdowałam się w tej samej pozycji przez jakiś czas, nie zwracając na to uwagi. Czuję się nagle niekomfortowo.

Faktycznie jest bardzo niewygodnie. W końcu nastąpiła zmiana pozycji.

Zaszłam tak daleko, że na kilka sekund (albo minut, czy to trwało wieczność?) przestałam myśleć o sobie.

Niczego nie chciałam… Niczego nie potrzebowałam.

Nie czułam pragnienia ani nie było mi gorąco, a tym bardziej nie odczuwałam dyskomfortu.

To było tak, jakby powietrze, którym oddychałam i powietrze poruszające chmury były tym samym. Brzęczenie muchy zostało zintegrowane z muzyką. W harmonii.

Jestem z powrotem.

Różne głosy, duże i małe, przypominają mi, że czas wracać, a one czegoś potrzebują. Chcą czegoś, przynajmniej mojej uwagi.

Stopy znów znalazły się na ziemi. Ale jednak….

Jednak… to wspomnienie, ten stan jedności, oddzielenia i pełni, będę trzymała przy sobie. To wezmę ze sobą.

A jednocześnie, w tym samym czasie, Ja zostałam tutaj.

O drodze do celu

Cele, które ustalamy i realizujemy w trakcie życia, sprawiają, że nie zachowujemy się jak dzieci we mgle. Przyczynowo – skutkowość jest wpisana w narrację życia, dlatego tak ważne jest poznanie siebie i swoich potrzeb, a następnie egzekwowanie ich od siebie. Ważne by droga do celu była niczym podróż do upragnionej destynacji. Każda z nich dzieli się na pojedyncze etapy. Przypomnijcie sobie uczucie satysfakcji, które was ogarnia, gdy je realizujecie.

Pamiętajcie, że sam proces realizacji celu już jest wielkim osiągnięciem! Nie dawajcie sobie nagrody tylko na finiszu. Niech trud waszej pracy będzie nagradzany częściej.

Przeczytajcie jeszcze raz to zdanie, zamknijcie oczy i wyobraźcie to sobie – czy dzięki takiej metodzie nie jest łatwiej stawiać czoła wyzwaniom?!

Wasza rewolucja w sferze psychicznej nie nastąpi natychmiast. Każdy proces wymaga czasu. Im bardziej wyrafinowany i skomplikowany tym czas dotarcia do mety dłuższy, ale o ile bardziej satysfakcjonujący!

Nauczcie się, że ciężka praca na polu uzdrawiania waszych emocji. Wychodzenie z traum, lęków i dojście do stabilizacji sfery psychicznej, jest najbardziej opłacalną inwestycją w szczęśliwe życie.

Ważne by nie dokonać zbędnej samokrytyki i nie poddać się w przypadku, gdy coś nam od razu nie wyjdzie. Błędy i wpadki są wpisane w każdy projekt naszego życia. Bez nich człowiek się nie uczy, nie rozwija prawidłowo. Gdyby wszystko w życiu nam wychodziło z taką łatwością jak pokonania drogi z łóżka do łazienki, nasza egzystencja byłaby płaska i nudna.

Przykład: Maria postanowiła zrealizować jedno ze swoich największych marzeń – nauczyć się gry na pianinie. Nie sądziła jednak, że rozwój nowej pasji, wiąże się z pracą, w którą musi włożyć ogrom koncentracji i czasu. Nauka nut, poznanie instrumentu to etapy żmudne. Z początku bolały ją palce i dłonie, ale po pierwszym tygodniu, gdy zagrała Janowi fragment jego ulubionego utworu skomponowanego przez Krzysztofa Komedę, okazał się momentem przełomowym w jej rozwoju – nie tylko w kontekście nauki gry na pianinie.

Podsumowanie: Każdy wysiłek prędzej czy później zostanie dostrzeżony i nagrodzony, to tylko kwestia czasu.

Zasada SMART

Zasada SMART, którą zapożyczamy z języka biznesu to akronim – dotyczy połączenia pierwszych liter słów, z którymi warto żebyście się zapoznali i zakonotowali je jako skuteczne narzędzia, na których będziecie się opierać w drodze do wyznaczonego celu, dzięki czemu wasze szansę w jego osiągnięciu wzrosną.

Konkretny

• Na czym właściwie wam zależy?

• Co przyniesie wam realizacja celu?

Mierzalny

• Co się zmieni po zdobyciu celu?

• Jakie korzyści z tego faktu wyniesiecie?

Atrakcyjny

• Jaki jest powód waszego porywania się na ten cel?

• Czy wasze powody są na tyle silne, żeby startować w drodze, której cel jest mierzony w długofalowej perspektywie?

Rzeczywisty

• Przykład: Czy przeprowadzenie się z całą rodziną do Australii w ciągu kilku najbliższych miesięcy jest realne czy raczej pozostaje w sferze marzeń? Może wystarczy zmiana lokalizacji na polskie morze.

• Czy realnie to się wam opłaci?

Terminowy

• Czy rok na realizację waszego celu wystarczy? A może potrzeba na niego 2 lata? Wylejcie na siebie przysłowiowy kubeł zimnej wody, po czym zapiszcie w kalendarzu faktyczny czas, który musicie poświęcić na pracę w jego osiągnięciu.

• Czy przyjęta przez was strategia jest najwłaściwsza? Może warto przemyśleć sobie całość raz jeszcze?

 

Obecne czasy są niezwykle wymagające, jesteśmy bombardowani informacjami, które niekoniecznie są nam przydatne. Przebodźcowanie sprawia, że stajemy się apatyczni lub odwrotnie – nerwowi i nadpobudliwi. Fakt, że oprócz pracy zawodowej macie jakieś ambicje, plany i marzenia, już sprawia, że powinniście być z siebie dumni!

Sukces czai się tuż za rogiem, dajcie sobie tylko odrobinę czasu na jego spotkanie.

Pamiętajcie, że ziarno zasiane w ziemi potrzebuje czasu, aby wyjść na powierzchnie. Wielu z nas zniechęca się na krótko przed pojawieniem się łodygi.

O odpowiedzialności za swoje słowa i czyny

Pamiętajcie o cesze, która jest obecnie w fazie zaniku we współczesnym społeczeństwie, a ułatwia życie nam i innym. Mowa o poczuciu odpowiedzialności za siebie. Błędnym jest myślenie, że terapeuta zrobi za nas wszystko. Profesjonalny psychoterapeuta pomaga wam rozwijać odpowiednie narzędzia i jest jak białe płótno, na którym malujecie efekty pracy ze sobą i nad sobą. Indywidualnie kierowani, obserwujecie kolejne postępy zmian, które ostatecznie przyczyniają się do namalowania nowego obrazu – was samych.

Kiedy czujecie, że już jesteście gotowi przyjąć całkowitą odpowiedzialność za siebie i każdy aspekt swojego życia wówczas uwalniacie się od poczucia krzywdy, które często nad nami ciąży. Nie jesteście osamotnieni w poczuciu, że relacje, w które weszliście, najczęściej kończyły się porażkami lub w najlepszym wypadku pół – porażkami. Niestety pandemia koronawirusa pogłębiła nastroje społeczne, w których coraz częściej odczuwamy zawód z powodu otaczających nas ludzi. Warto nauczyć się z tym żyć. Wyciągajcie lekcje z negatywnych doświadczeń. Spróbujcie wybić się z obwiniania ludzi za zło i jego przejawy, które was spotkały na linii życia. Czarnowidztwo nie pomoże ani wam, ani waszym przyszłym relacjom, w budowaniu ich mocnego fundamentu, bez którego trudno myśleć o stabilnej konstrukcji.

Dlaczego branie na siebie konsekwencji działań, jest tak ważne w przypadku procesu uzdrawiania siebie?

Życie to energia działania, siłą rzeczy wpływamy również na bytność innych. Mając to w świadomości i biorąc odpowiedzialność za to co zrobiliśmy, robimy i będziemy robić, reperkusje działań będą nas dotykać z coraz mniejszą siłą. Żyjemy w społecznych schematach.

Większość działań i zachowań się powtarza, dzięki czemu mamy szansę nie popełniać tego samego błędu drugi raz. Kiedy zrozumiecie, że każda wasza akcja, powoduje reakcje – to nieuniknione w procesie życia – tym szybciej będziecie mieli potrzebę panowania nad sobą. Kontrolowanie własnego „ja”, ma wpływ na każdą płaszczyznę naszego życia. Odciska widoczne piętno na naszym wizerunku.

Wierzcie mi, że ten fakt szybko zostanie dostrzeżony i co najważniejsze doceniony przez otoczenie.

Kiedy kochamy za bardzo

„Kochać za bardzo” to problem wielu osób, z czego według badań większość stanowią kobiety. Znana amerykańska psychoterapeutka Robin Norwood napisała wiele wnikliwych prac dotyczących tego zagadnienia. Według niej „kochanie za bardzo” to pozostawanie w związku, który nie jest satysfakcjonujący. Taka relacja sprawia ból i cierpienie, uruchamiając w nas poczucie odrzucenia lub poniżenia. Jednak mimo tego – a może dzięki temu właśnie – decydujemy się na pozostanie w skomplikowanej często trudnej relacji.

Kochanie za bardzo wiąże się ostatecznie z destrukcyjną siłą, w której najczęściej jesteście w złym nastroju, brakuje wam siły i motywacji, cierpicie zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Nic wam się nie chce, uporczywie myślicie na temat obiektu swojego uczucia, doprowadzając się tym niekiedy na samo dno. Często trudno jest odciąć samemu więzi i ułożyć sobie życie na nowo. Taka sytuacja życiowa wymaga interwencji bliskich troskliwych osób lub profesjonalnego terapeuty.

Co sprawia, że stajemy się osobami kochającymi za bardzo?

Najczęściej, jak w wielu innych dysfunkcjach, które ujawniają się w relacjach, wpływ na to ma szereg doświadczeń z dzieciństwa. Były to domy, w których panowały surowe reguły, dystans w relacji z rodzicami czy rodzeństwem, brak prawidłowych wzorców miłości przez który stajemy się upośledzeni w budowaniu własnego domu.

Dorastanie w dysfunkcyjnym otoczeniu, gdzie emocjonalne potrzeby nie spotykały się z zaspokojeniem, częstym towarzyszem była samotność i lęk, kreują nasz światopogląd i interakcje z nim, sprawiając, że zbliżając się do drugiego człowieka, przelewamy na niego zbyt duży strumień uczuć, wcześniej tłamszony, wypierany.

Wielu uczonych, psychologów i terapeutów uzależnień „kochania za bardzo” porównuje je do uczucia uzależnienia od narkotyków czy alkoholu. Uzależniamy się od bycia z drugą osobą, robiąc wszystko by spędzać z nią jak najwięcej czasu. Gdy jej brakuje w naszym otoczeniu, nie przestajemy o niej myśleć, tęskniąc i popadając w coraz silniejszą obsesję.

Tak silne uczucie staje się strategią, którą budujemy najczęściej w naszej podświadomości.

Jej celem jest przezwyciężenie dawnych doświadczeń, uporanie się z przeszłością, a także walka z uczuciem, że partner odrzuci nas za najmniejszy błąd, chwilową słabość, drobnostkę.

Jakie sygnały i zachowania mogą oznaczać, że „kochamy za bardzo”?

Oto kilka cech, na które powinniście zwrócić uwagę:

Poświęcanie się

Pozostawanie w związku pomimo poczucia krzywdy, braku odczuwania szczęścia i bezpieczeństwa. Kobiety często przyjmują w takich związkach role „matek”, mężczyźni zaś „ojców”. Niekiedy takie osoby przybierają rolę przyjaciół a nawet terapeutów. Często osoby „poświęcające się”, doszukują się podstaw swojego nieszczęścia w swoich partnerach. To w nich upatrują rozwiązania problemów zakładając, że jak partnerzy będą szczęśliwi to również oni będą.

Poczucie winy

Osoby „kochające za bardzo”, żyją często w poczuciu winy, wstydu i strachu przed byciem niewystarczająco dobrym, czułym czy atrakcyjnym. Prowadzi to do obwiniania siebie za wszelkie złe humory, niepowodzenia czy nawet przemoc psychiczną i fizyczną wobec nich z rąk partnera.

Obsesja, kontrola i lęk przed odrzuceniem

Osoba, która wpadła w „obsesję” na punkcie związku, koncentruje się wyłącznie na potrzebach i problemach partnera. Niestety często problem pogłębia się ze względu na uległość osoby, która kocha bardziej. Partner, który dominuje w związku zaczyna wykorzystywać jej chorobliwe podporządkowanie i fakt, że jest w stanie praktycznie wszystko wybaczyć. Obsesyjne przywiązanie do partnera oddala uczucia złości, bólu, poczucia krzywdy dalej do podświadomości. Jednak jak to psychika ludzka ma w zwyczaju, wszystkie demony skrzętnie ukrywane – prędzej czy później się ujawnią.

Lęk przed bliskością

Osoby „kochające za bardzo” często nie doświadczając uczucia bezpieczeństwa we wczesnych latach swojego życia, mają trudność wejścia w związek. Bliski kontakt z partnerem, burzy ich światopogląd. Często utożsamiają bliskość z odrzuceniem, wszelka relacja, która polega na oddaniu i zaufaniu burzy ich standardy samopoznawcze.

Lęk przed samotnością

Wszystkich „kochających za bardzo” łączy fakt, że po wejściu w relację, odkryciu jakie wartości niesie za sobą bycie w związku, ostatecznie panicznie boją się utracenia nowej drogi, na którą weszli. Powrót do samotności, brak dzielenia z kimś życia, ponowna walka z uczuciem samotności ich paraliżuje. Gdy pomyślą, że znowu mają wrócić do uczucia braku bezpieczeństwa, sprawia, że bronią tej relacji, wykorzystując wszystkie możliwe znane im metody. Samousprawiedliwienie i racjonalizowanie podejmowanych działań mających na celu utrzymanie przy sobie partnera, często łączy się z podejmowaniem irracjonalnych decyzji, chwiejnością nastroju, a nawet agresją, samookaleczaniem się. W najbardziej skomplikowanych przypadkach do prób samobójczych.

Zatracenie się

Osoby dotknięte brakiem bliskości z rodzicem, mogą żyć w poczuciu niezaspokojonej miłości, co w konsekwencji prowadzi do uczucia zatracenia się w miłości do swojego partnera. Często mamy do czynienia z zaburzonym obrazem partnera, idealizując jego obraz zarówno w głowie jak i w sercu. Do tego cały czas odczuwają niedosyt uczucia ze strony partnera, nieustannie musząc go weryfikować i na różne sposoby sprawdzać. Nie mając o tym świadomości, osoby, które za bardzo kochają, postrzegają relację niczym w krzywym zwierciadle wyimaginowanych standardów i potrzeb.

Wielka euforia przebywania z partnerem

Wiadomo, że przebywanie z partnerem sprawia nam wielką radość. Jednak, jeśli przez to tracimy na jakości w obcowaniu z kimkolwiek innym wówczas powinna się nam zapalić czerwona lampka. Relacja z partnerem nie powinna mieć negatywnego wpływu na nasze relacje z innymi ludźmi.

Chęć posiadania drugiej osoby na wyłączność

W nie tak skrajnych przypadkach może nosić znamiona chorobliwej zazdrości. Gdy jesteśmy zazdrośni o inne osoby płci przeciwnej wokół naszego partnera, wydaje się to jeszcze w miarę normalne, ale gdy ta zazdrość poszerza się o bliskich waszych partnerów – rodziców, dziecko, rodzeństwo – jest to niepokojące.

Naciskanie na partnera by wydłużać wspólne spędzanie czasu

Słowa typu „jeszcze nie idź” czy „nie umawiaj się z nimi, chcę spędzić weekend razem” często wykazują silnie zainteresowanie partnerem. Jednak każda relacja powinna mieć jasno ustalone granice. Często w momencie zakochania poszerzają się one. Później zarzucamy sobie, że zaniedbujemy najbliższych, niektórych z nich tracąc ze wzroku na zawsze.

Utrata tożsamości na rzecz przypodobania się partnerowi

Większość z nas posiada zainteresowania i pasje, nie ważne czy to chodzenie na fitness, wyjazdy narciarskie, taniec czy szydełkowanie. Jeżeli rezygnujemy z podążania za naszymi pasjami tylko dlatego że partner ich nie podziela, to znak, że zaniedbujemy samych siebie, poświęcając integralną część naszej osobowości na poczet relacji. Miejmy jednak na uwadze, że tracąc kawałek po kawałku naszą tożsamość, która jakby nie patrzeć była elementem tego co przyciągnęło naszego partnera do siebie, skazujemy się na zmiany w nas samych.

Zaburzenia osobowości

To jedna z bardziej delikatnych kwestii, w życiu człowieka, ze względu na to, że zmiana naszych reakcji jest skomplikowana do obserwacji, dzięki temu, że każdy z nas jest inny. Dla tego tak ważna jest obserwacja siebie samych.

O zaburzeniach osobowości mówimy, gdy nasze nastawienie do świata zmienia się na negatywne, wycofujemy się z życia społecznego, wykazujemy nadmierną chęć kierowania i manipulowania innymi.

Zmiana planów życiowych

Naturalnym jest, że nasza wizja życia zmienia się w momencie wejścia w nową relację. Jeżeli mieliśmy spolaryzowane plany życiowe i zawodowe, nie zatracajmy ich kompletnie na poczet związku – przynajmniej nie w okresie tak zwanego miesiąca miodowego. Dobry związek, to taki, w którym każda ze stron czuje się spełniona życiowo i ambicjonalnie.

Utrata zdolności podejmowania decyzji

W udanym związku decyzje podejmuje się razem. Chcemy liczyć na naszego partnera lub szukamy w nim potwierdzenia naszych działań i planów. Zostawmy jednak pewne sfery życia wyłącznie dla siebie. Nie dawajmy szczególnie dominującemu partnerowi, wpływać na każdą zmianę.

Jeśli czujecie, że problem może was dotyczyć, niezwykle ważne jest by zacząć odbudowywać poczucie własnej wartości, niezależności i autonomii. Nauka powrotu do bycia niezależnym, przedłużanie okresu przebywania poza obecnością partnera jest niezwykle istotna w kreowaniu nas samych.

Nie ma nic gorszego od osaczania, sprawowania kontroli nad partnerem i vice versa.

 

Sygnalizującymi reakcjami jest odczuwanie bólu psychicznego i fizycznego, gdy tylko partnera przy nas zabraknie. Takim przykładem jest rutynowe wyjście partnera do pracy podczas gdy druga osoba cały czas na niego czeka w uczuciu tęsknoty i nadziei, że zaraz nastąpi godzina jego powrotu do domu.

O byciu razem, ale osobno

Każdy z nas ma potrzebę bycia niezależnym. Po okresie „miesiąca miodowego”, w trakcie, którego spędzaliśmy czas prawie wyłącznie z drugą połówką – w końcu dla równowagi – wracamy na łono przyjaciół i rodziny.

Wszyscy mamy potrzebę bycia sami ze sobą, ale również odczuwamy potrzebę poznawania nowych ludzi równocześnie będąc w związku. Pierwsze zagrożenia w tym naturalnym procesie powrotu do społeczeństwa, pojawiają się, gdy wasz partner lub wy – nie przestajecie naciskać, narzekać, prosić, czy manipulujecie faktami – chcąc za wszelką cenę spędzać z drugą połówką tę samą ilość czasu, co na początku relacji. Takie metody szybko mogą doprowadzić do osaczenia i ostatecznie partner zamiast się zbliżać, zdystansuje się od was.

Nierówna walka potrzeb i chęci pomiędzy partnerami zaburza się, pojawia się niechęć, której działanie ostatecznie przypomina schemat błędnego koła.

Jeśli nasz partner chce wychodzić do innych, ma taka potrzebę, wszelkie próby jego zatrzymywania w domu, wyrażania dezaprobaty, sprawią, że zacznie myśleć o posiadaniu większej wolności, która biorąc pod uwagę czarny scenariusz – będzie pierwszym krokiem ku konfliktom w związku.

Po stabilizacji emocjonalnej, każda strona powinna wrócić do wypracowanych scenariuszy dla własnego życia – to poprawi energię i higienę w relacji.

W swojej praktyce spotkałam się w z przypadkiem, gdy jedna ze stron nie była gotowa na rozluźnienie więzi. Postanowiła jednak milczeć podczas gdy partner wychodził do znajomych, wrócił do swoich pasji. W tym czasie jego partnerka odczuwała ból psychiczny tak silny, że jej stan emocjonalny, przełożył się na zdrowie fizyczne, a oznaki somatyczne doprowadziły ją do ciężkiej choroby i hospitalizacji.

Przykład: Andrzej potrzebuje wyjść na miasto z kolegami trzy razy w tygodniu podczas gdy Hanna woli ten czas spędzać wspólnie. Para siada razem, rozmawia o swoich potrzebach. Wówczas Andrzej ogranicza swoje wyjścia do dwóch jednak Hanna wewnętrznie nie godzi się na to, cierpi, gdy partnera nie ma w pobliżu. Ból psychiczny kobiety sprawia, że doznaje licznych stanów zapalnych w organizmie, wypierane ostatecznie kończą się operacją. Andrzej widząc poważny stan partnerki, jest przy niej obecny cały okres hospitalizacji. Hanna dostrzega, jak choroba wpłynęła na zachowanie partnera i ponownie ich zbliżyła do siebie. Kobieta zaczyna ją wykorzystywać przeciwko im samym.

Podsumowanie: Liczne manipulacje i fakt niechęci wychodzenia z choroby, najczęściej podświadomie może skończyć się oddaleniem partnerów od siebie. Gdy Andrzej zauważy, że choroba partnerki przedłuża się w nieskończoność, a jemu nie wolno bądź nie wypada realizować swoich potrzeb, frustracja prędzej czy później przeważy szalę uwiązania z drugą połową.

Na takim etapie niezbędna jest interwencja i szczera rozmowa, analiza w jakim punkcie związku jesteście i ile jesteście w stanie dla niego poświęcić. Znajdźcie czas i miejsce na szczerą rozmowę, jeśli czujecie jednak, że temat jest za trudny lub wasze emocje są za skomplikowane, skorzystajcie z pomocy doświadczonego terapeuty par.

W przypadku gdy rozmijamy się z własnymi potrzebami i planami na przyszłość, nasze tempo zaangażowania w związek niebezpiecznie przybiera różnego tempa, zatrzymajcie się. Dajcie dotrzeć partnerowi do swojego punktu, nie pośpieszajcie go, odpuśćcie sobie dalszy postęp. Często mniej znaczy więcej i tej reguły warto się trzymać w tym przypadku.

Przykład: Andrzej kocha Hannę, chce być z nią w związku, ale ważne jest dla niego również odzyskanie dawnego życia. Podejmuje liczne próby zaproszeń do wspólnych wyjść jednak partnerka definitywnie odmawia, woli zostać sama w domu, świadomie lub nie – stawia się wówczas do roli ofiary, pogłębiając u siebie ból i frustracje. Takie wypieranie problemu lub odwrotnie – pogłębianie go – może doprowadzić do poważnych zgrzytów pomiędzy partnerami.

W odwrotnym przykładzie, z którym często się spotykam w swoim gabinecie. Karolina chce wrócić do swojego trybu życia sprzed związku z Jarkiem. Kobieta uwielbia spędzać czas na siłowni, widuje się wtedy ze znajomymi, dba o perfekcyjną sylwetkę – to czas tylko dla niej. Po raz pierwszy w życiu czuje, że ma wszystko – wspaniałego partnera, dom, do którego z chęcią wraca. Jednak fakt, że Jarek, nie uprawia żadnych sportów poza zimowymi, jest domatorem, który pracuje zdalnie, sprawia, że ich odmienny styl życia może prowadzić do scysji i oczekiwań, których żadna ze stron nie jest w stanie spełnić.

Zadanie

Narysujcie linię, którą oznaczycie w dwóch jej punktach – na początku i na końcu – w skali od 1 do 10. Wybierzcie punkt na skali, w jakim stopniu potrzebujecie atencji i obecności partnera. Dla jednych to 3 podczas gdy dla innych to 7–8 na tej samej skali.

Podsumowanie: Zastanówcie się, gdzie leży punkt waszego partnera i jaka droga was dzieli? Jeśli dystans jest niepokojąco duży, porozmawiajcie ze sobą szczerze, w czasie odpowiednim dla obojga! Spróbujcie ustalić, w jaki sposób skrócić tę różnicę na skali i co ona w waszym życiu uczuciowym faktycznie oznacza? Nie wymagajcie od siebie, że jedną rozmową załatwicie problem. Szukajcie rozwiązań od środka, negocjujcie ze sobą, analizujcie problem, szukajcie wspólnych rozwiązań.

Wejście w nową relację, a duchy przeszłości

Wiele komplikacji wnosi do związku partner, którego myślenie jest nastawione na znalezienie „połówki idealnej” dla siebie. Lata temu był zakochany w dziewczynie, która w jego mniemaniu przypominała hollywoodzką piękność Scarlett Johanson. Związek nie przetrwał próby czasu i charakterów. Od tamtego czasu mężczyzna porównuje każdą napotkaną na ulicy kobietę do hollywoodzkiej piękności.

Niezwykle ważnym elementem w budowie nowej relacji, jest podejście do partnera niczym białej kartki, na której losy waszego związku będą się zapisywały.

Budowanie nowego domu na starych fasadach, często grozi jego zburzeniem. W najlepszym wypadku życiem w strachu, którego konsekwencje będą trudne do odbudowy.

Gdy do naszego życia wkradają się pierwsze różnice zdań lub odwrotnie następuje upiorne milczenie, warto wyobrazić sobie, że jesteście podzieleni mostem, który jest jedyną drogą do pojednania, wyjścia z konfliktu, a ostatecznie waszą drogą do szczęścia.

Rwący potok, który jest pod wami to emocjonalność, stres i problemy, wynikające z życia razem, ale i osobno.

Jak już wspominałam wcześniej i będę dalej używała tego argumentu dla wyjaśnienia wielu zagrożeń, które obecnie czyhają na relacje romantyczne – żyjemy w czasach niezwykle wymagających, gdzie nasza psychika i sfera duchowa są nieustająco poddawane próbom i wyzwaniom.

Jeśli pojawia się między wami problem i czujecie, że dzieli was rwący potok, zastanówcie się na ile w drodze powrotnej do siebie, jesteście skłonni poświęcić dla tej relacji. Nie może być tak, że jeden z partnerów zawsze będzie przemierzał całość drogi podczas gdy jego połowa będzie stała lub wykona kilka mało znaczących ruchów. W przypadku rozwiązywania konfliktu dobra wola jest cechą nadrzędną, jeśli myślimy o byciu razem. Związek to praca, w którą angażują się obie strony z tym samym wysiłkiem.

Przykład: Janek od zawsze nie lubi robić zakupów spożywczych, Kamila jednak nie ma czasu by nieustannie dbać o pełną lodówkę. Para ustala między sobą, że będą po nie jeździć raz w tygodniu do dobrze wyposażonego sklepu, w godzinach, gdy ruch jest najmniejszy.

Podsumowanie: Każdą konfliktogenną sytuację można rozwiązać dobrym pomysłem, który szybko okazuje się być wystarczającym rozwiązaniem dla konfliktu i satysfakcji obu stron.

Negatywne nastawienie i walka po tak zwanych „trupach do celu”, jeszcze nigdy nie przyniosła relacji wymiernych korzyści. Konflikty są czymś naturalnym dla związku. Jednak bardzo często zapominamy o sile złego słowa. Poniżanie, wyzywanie, przywoływanie przykrych kwestii z przeszłości dla zbudowania silniejszej pozycji w konflikcie ostatecznie przyniesie wyłącznie złe konsekwencje. Podczas gdy jedna ze stron czuje się wygrana, druga jest spychana do roli ofiary. Takie rozwiązania przynoszą kolejne spory, których eskalacja jest wyłącznie kwestią czasu.

Zarówno osoba dominująca, której grę można często określić jako tę „poniżej pasa”, jak osoba na przegranej, słabszej pozycji, jeśli w porę nie znajdą rozwiązania dla konfliktu, który toczą ostatecznie wyjdą z niego mocno poturbowani. Jeśli widzisz lub czujesz, że bliska tobie osoba, czerpie satysfakcję z takich sytuacji lub buduje silną pozycją życiową dzięki takiej postawie, nie negocjuj tylko zrywaj więzi jak najszybciej.

Zazdrość

To jedno z najbardziej skomplikowanych i bolesnych