Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dla wszystkich fanów serialu „The Crown”!
Tylko w Wielkiej Brytanii władca wciąż nosi koronę.
Monarchia brytyjska to moja pasja! Mogłabym godzinami opowiadać o tym, dlaczego królowa lub król panuje, a nie rządzi, dlaczego co roku otwiera parlament, jadąc na tę uroczystość karetą zaprzężoną w konie i dlaczego Brytyjczycy wciąż kochają swoją monarchię, mimo iż członkowie rodziny królewskiej nieraz postępowali w sposób niegodny swojej pozycji społecznej.
Ta książka to próba odpowiedzenia na pytanie, dlaczego to właśnie monarchia brytyjska tak fascynuje ludzi na całym świecie. Przeżywamy śluby i narodziny dzieci w rodzinie królewskiej, śledzimy rozwój konfliktu między księciem Harrym a jego bratem i ojcem.
Korona jest najważniejszym symbolem monarchii brytyjskiej, znakiem narodowym i widocznym świadectwem chrześcijańskich korzeni. I jeszcze czymś więcej. Pomostem między dawnymi czasami i współczesnością. Jak długo korona mocno trzyma się na królewskiej głowie, historia będzie toczyć się dalej, a my będziemy ją śledzić z zapartym tchem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 328
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę tę dedykuję mojemu wspaniałemu Tacie Marianowi, ukochanemu Mężowi Zbyszkowi, cudownym Synom – Marcinowi i Rafałowi, a także moim przyjaciółkom –Basi Suchojad, Ani Urbaniak-Strzelczynie i Eli Michalak.
Wstęp
Ósmego września 2022 roku świat się zatrzymał na wieść o śmierci królowej Elżbiety II. Była na tronie od dawna i wydawało się, że tak będzie zawsze. Dla wielu Brytyjczyków informacja o tym, że monarchini nie żyje, była prawdziwym szokiem. A przecież ten dzień musiał kiedyś nadejść. W królewskich sejfach od wielu lat spoczywały dokumenty opisujące procedurę na wypadek śmierci głowy państwa. Każdy, kto miał do odegrania jakąś rolę w procedurze następstwa tronu, a także królewskiego pogrzebu, wiedział, co ma robić. Wszystko rozpisano w najdrobniejszych szczegółach, a królewskie regimenty nieraz ćwiczyły pogrzebowy przemarsz ulicami Londynu. Dlaczego więc szok, niedowierzanie, zaskoczenie? Jedna kobieta zapytana o swoje odczucia po śmierci Elżbiety II powiedziała w ulicznej sondzie: Ja wiem, że ludzie umierają, ale żeby nasza królowa?
Korona umieszczona na trumnie królowej Elżbiety II, 14 września 2022.
Królowa Elżbieta II odeszła w miejscu, w którym czuła się najlepiej – w swoim szkockim zamku Balmoral. Jeszcze dwa dni wcześniej spotkała się z Liz Truss, której zgodnie z tradycyjnym ceremoniałem powierzyła funkcję premiera rządu, piętnasty i ostatni raz w swoim długim życiu. Widok opierającej się na lasce królowej nie zaniepokoił opinii spwołecznej, wszak na twarzy Elżbiety widniał jej nieodłączny uśmiech. Dopiero gdy następnego dnia poinformowano, że odwołano spotkanie królowej z Tajną Radą Królewską, zaczęto się obawiać o stan jej zdrowia.
Śmierć suwerena jest w Wielkiej Brytanii sprawą wagi państwowej. Natychmiast, gdy stan zdrowia królowej zaczął się pogarszać, zaalarmowano następcę tronu i Downing Street. Simon Case, sekretarz gabinetu premiera, i sir Edward Young, osobisty sekretarz królowej, byli w ciągłym kontakcie. Case przekazywał informacje o stanie zdrowia królowej pani premier, która pełniąc swoją funkcję od zaledwie dwudziestu czterech godzin, pracowała nad ważnymi ustawami, gdyż Wielką Brytanię dotykał właśnie bezprecedensowy kryzys energetyczny – pokłosie ataku Rosji na Ukrainę. Tymczasem okazało się, że to nie ustawy parlamentarne miały stać się pierwszym poważnym wyzwaniem nowej szefowej rządu. Gdy po siedemdziesięciu latach panowania królowa Elżbieta II odeszła do wieczności, wszystkie inne sprawy przestały mieć znaczenie. Teraz trzeba było stanąć na wysokości zadania i godnie pożegnać tę niezwykłą kobietę. Podobno wszystko działo się tak szybko, że Liz Truss nie zdążyła jeszcze przewieźć do swojej nowej siedziby wszystkich rzeczy z prywatnego domu. Zostały tam między innymi niezbędne w obecnej sytuacji czarne ubrania. Trzeba było natychmiast wysłać kogoś po tę garderobę.
Kiedy 8 września o godzinie dwunastej pięćdziesiąt Pałac Buckingham poinformował opinię publiczną o tym, że książęta William, Andrzej i Edward są w drodze do Szkocji, stało się jasne, że sytuacja jest poważna. W oddzielnym oświadczeniu o godzinie czternastej także książę Harry, który akurat przebywał w Wielkiej Brytanii, poinformował o swoim wyjeździe do Szkocji. Nie do końca wiadomo, dlaczego nie wsiadł na pokład samolotu, którym leciał jego brat i stryjowie, jednak można się domyślić, że miało to związek z konfliktem w rodzinie, który już wtedy był bardzo poważny. Tak więc prywatny odrzutowiec z Harrym na pokładzie wystartował z lotniska Luton pod Londynem o godzinie siedemnastej trzydzieści. Gdy kilka tygodni później opublikowano oficjalny akt zgonu królowej, można w nim było przeczytać, że Elżbieta II zmarła o godzinie piętnastej dziesięć, a przyczyną śmierci był po prostu zaawansowany wiek monarchini.
Kiedy William i jego stryjowie wylądowali o piętnastej pięćdziesiąt na lotnisku w Aberdeen, królowa nie żyła już od czterdziestu minut. Gdy przybyli do Balmoral, była godzina siedemnasta sześć. Półtorej godziny później o śmierci Elżbiety II dowiedział się cały świat. Harry dotarł do Balmoral o dziewiętnastej dwadzieścia pięć. Zanim się tam znalazł, jego ojciec jako nowy król – Karol III – wygłosił przemówienie, w którym oddał hołd swej zmarłej matce.
W tym samym czasie w Londynie przed siedzibą premiera przy Downing Street ustawiono podium. Punktualnie o dziewiętnastej siedem Liz Truss, świadoma historycznej chwili, w jakiej się znalazła, ubrana przepisowo na czarno, na szczęście jej wysłannicy znaleźli czarne ubrania, ogłosiła koniec drugiej ery elżbietańskiej.
Pogrzeb królowej zaplanowano na 19 września. Wypełnił się protokół przewidziany na tę okazję, zwany operacją London Bridge. Plany pogrzebu królowej powstały już w latach sześćdziesiątych XX wieku i przez kolejne dziesięciolecia były aktualizowane, zawsze jednak w konsultacji z monarchinią, która osobiście nadzorowała każdy element tej uroczystości. Wiadomo było, że gdy królowa umrze, jej osobisty sekretarz zadzwoni do premiera i zwróci się do niego słowami: Operacja London Bridge stała się faktem. Potem miała nastąpić cała lawina gestów przewidzianych na tę okazję. Ponieważ nikogo nie mógł zaskoczyć fakt śmierci królowej, należało się do tego wcześniej przygotować. Bo gdy królowa umrze, trzeba będzie olśnić świat niezwykłą uroczystością pogrzebową.
W niedzielę 11 września rozpoczęła się ostatnia podróż wielkiej królowej, która opuściła Balmoral i udała się do katedry w Edynburgu, by tam spocząć aż do wtorku. Gdy karawan wiozący trumnę z królową przemierzał Szkocję, wszędzie wzdłuż trasy ustawiali się ludzie chcący ją pożegnać. Niezwykły był to widok, bo chociaż trumna jechała przez niezamieszkałe tereny, to jednak wszędzie na trasie jej przejazdu gromadzili się królewscy poddani, dając tym samym świadectwo, jaką Elżbieta była osobą. W tej ostatniej podróży nie była sama, wokół byli ludzie, którym służyła przez całe swoje długie życie.
Z katedry w Edynburgu trumna została przewieziona na pokładzie samolotu wojskowego do Londynu i dalej, w asyście córki królowej, księżniczki Anny, bezpośrednio do Pałacu Buckingham. Pożegnanie z miejscem, w którym królowa spędziła tyle czasu, było bardzo ważne, zwłaszcza dla setek zatrudnionych tam osób. Nie jest tajemnicą, że królowa była bardzo lubiana i szanowana przez swój personel. Wszyscy ci ludzie, którzy przez lata dbali o monarchinię, także chcieli oddać jej hołd, a czy mogło być lepsze miejsce niż jej dom?
Królowa 14 września po raz ostatni opuściła Pałac Buckingham i udała się do Pałacu Westminsterskiego, gdzie trumna pozostała aż do 19 września, czyli dnia pogrzebu. To właśnie tam tysiące królewskich poddanych ustawiało się w wielogodzinnych kolejkach, by móc podejść do trumny i oddać królowej ostatni hołd. Stali tak w dzień i w nocy, starzy i młodzi, rodzice z dziećmi, biedni i bogaci. Połączyła ich jedna myśl: by podejść do trumny, w której spoczywają doczesne szczątki królowej Elżbiety i symbolicznie podziękować jej za wszystko – za to, jak przez siedemdziesiąt lat reprezentowała Wielką Brytanię, za to, jak potrafiła sprawić, że każdy, kto ją spotykał, czuł się kimś szczególnie ważnym, za jej uśmiech i za niezłomność, z jaką wypełniała swoje obowiązki.
Wnuki królowej, książę Walii, Peter Phillips, James, wicehrabia Severn, księżniczka Eugenia, książę Sussex, księżniczka Beatrice, lady Louise Windsor i Zara Tindall czuwają przy trumnie swojej babci, Pałac Westminsterski, 17 września 2022.
Dwa dni później, 16 września, mogliśmy obserwować dzieci królowej pełniące straż przy trumnie matki. Były też wnuki stojące wokół trumny swojej babci. Nie sposób było się oprzeć refleksji, że jednak taka manifestacja rodzinna była czymś bardzo poruszającym, pomimo niesnasek, jakie targały rodziną. Bo chociaż cały świat opłakiwał odejście tej niezwykłej kobiety, to przecież dla dzieci i wnuków była kimś szczególnym, najważniejszym. I oni musieli sobie poradzić z żałobą na oczach milionów ludzi na całym świecie.
Książęta William i Harry z małżonkami oddają hołd królowej Elżbiecie, 14 września 2022.
Rano 19 września trumna z ciałem królowej została przeniesiona do pobliskiego Opactwa Westminsterskiego. W uroczystej procesji szli za nią członkowie najbliższej rodziny, na czele z nowym królem – Karolem III – oraz przedstawiciele służb zbrojnych. Pochód przemieszczał się przy dźwiękach armatnich salutów oraz Big Bena. Trumna okryta była królewskim sztandarem, na niej leżały królewskie insygnia państwowe: korona imperialna, królewskie berło i królewskie jabłko. Ciekawostką jest to, że trumna, w której złożono królową, zrobiona została już trzydzieści lat wcześniej i przez ten czas czekała, aż będzie potrzebna. Wykonano ją z angielskiego dębu i wyłożono ołowiem. Zwyczaj wykładania królewskich trumien ołowiem wiąże się z tym, że jej wnętrze musi być szczelne i gwarantować, że nic się z niej nie wydostanie. Jest to ważne, ponieważ królewskie trumny nie są chowane w ziemi.
Nabożeństwo w Opactwie Westminsterskim miało niezwykle podniosły charakter. Było to nabożeństwo dziękczynne – za życie i służbę królowej Elżbiety II. Punktualnie o godzinie dwunastej poddani w całym kraju, a także żałobnicy zebrani w Opactwie oddali hołd królowej dwoma minutami ciszy. Po nabożeństwie trumnę załadowano na lawetę, na której została przewieziona pod Łuk Admiralicji w centrum Londynu. Stamtąd karawanem odjechała do Windsoru, gdzie podczas prywatnej uroczystości spoczęła w kaplicy świętego Jerzego, obok rodziców i męża monarchini.
Trumna na lawecie to niezwykły widok. Taki ceremoniał zastrzeżony jest wyłącznie dla pogrzebów państwowych. Ostatnim razem taki pogrzeb odbył się w 1965 roku, gdy chowano legendarnego premiera Winstona Churchilla. Teraz na lawecie spoczęła osoba, która zaczynała swoją karierę, ucząc się od Churchilla, a z czasem przyćmiła jego legendę. Aż dziewięćdziesięciu ośmiu marynarzy ciągnęło lawetę, za nimi zaś maszerowało kolejnych czterdziestu, którzy pełnili funkcję hamulców. Nie jest tajemnicą, że ten skomplikowany manewr żołnierze ćwiczyli wielokrotnie, gdy jeszcze królowa żyła i miała się dobrze. Podobno sama nieraz podglądała te nocne manewry, mając przy tym spory ubaw, wszak była osobą o niezwykłym poczuciu humoru.
Nowy król ma przed sobą nie byle jakie zadanie. Musi się zmierzyć z legendą swojej matki, która jeszcze za życia stała się ikoną. I chociaż nie ma osób niezastąpionych, to zastąpić królową Elżbietę II będzie bardzo trudno. Wielu uważało, że Karol nie powinien zostać królem, a jednak kiedy to się stało, poddani okazali mu swoje poparcie i sympatię. Zakończyła się era elżbietańska, przed nami nowe rozdanie. Ale żeby zrozumieć, na czym polega fenomen brytyjskiej monarchii, powspominajmy trochę, obejrzyjmy monarchię przez pryzmat niezwykłej władczyni – królowej Elżbiety II.
Był majowy wieczór. W Pałacu Buckingham mimo późnej godziny panował spory ruch. Nazajutrz czekało wszystkich ważne wydarzenie, uwzględnione w corocznym kalendarzu królewskim – otwarcie parlamentu. W prywatnym apartamencie królowej także paliło się światło. Monarchini nie spała jeszcze, tylko chodziła po pokoju ubrana w szlafrok, miękkie domowe pantofle i... z koroną na głowie. Następnego dnia w całkiem innym stroju, ale w tej samej koronie, miała przemawiać przed członkami obu izb parlamentu. Trzeba przyzwyczaić głowę do noszenia ponadkilogramowego ciężaru – tyle waży korona. Kto myśli, że to nic takiego, niech położy sobie na głowie torebkę cukru i spróbuje poruszać się z tym obciążeniem. Dla drobnej kobiety, takiej jak Elżbieta II, to prawdziwy ciężar. Dlatego co roku przed tą niezwykłą uroczystością królowa przyzwyczajała głowę do korony.
Musi to być niezwykły widok, i jakże znaczący. Realna waga korony, którą można zmierzyć i opisać, jest niczym w porównaniu z tym, co tak naprawdę symbolizuje ten przedmiot. Ozdobiona drogocennymi klejnotami – z których większość to najokazalsze kamienie na świecie – korona jest symbolem brytyjskiej monarchii. Patrząc na tę koronę spoczywającą na głowie niedużej staruszki, widzimy setki minionych lat, triumfy i podboje, których dokonywali przodkowie Elżbiety II, gdy budowali potężne, światowe imperium. Aby zrozumieć to, czym dzisiaj jest Zjednoczone Królestwo, dlaczego monarchia jest tak popularna i dlaczego Brytyjczycy zdecydowali się na Brexit – musimy cofnąć się i zagłębić w historii, która kryje odpowiedzi na nasze pytania.
Monarchia brytyjska to niezwykła instytucja. Stara, z tradycjami sięgającymi średniowiecza. Wywodzi się w prostej linii od króla Alfreda Wielkiego, który w IX wieku jednoczył liczne pojedyncze królestwa, istniejące w Brytanii od czasów, gdy wyspę opuścili Rzymianie. Teraz, gdy rządy się zmieniają i niewiele jest stałych elementów w otaczającej nas rzeczywistości, monarchia brytyjska wydaje się ostoją, która trwa i wciąż jest taka sama. O potrzebie zmian dyskutują na Wyspach już od kilkudziesięciu lat krytycy monarchii, argumentując, że tak stara instytucja powinna zostać gruntownie zreformowana i dostosowana do obecnej sytuacji. A jednak inne monarchie europejskie, które idąc z duchem czasu, zmieniły się w bardziej nowoczesne i postępowe, nie wzbudzają takiego zachwytu i nie przyciągają takiej uwagi, jak właśnie tradycyjna i dość staroświecka monarchia brytyjska. Zadając więc pytanie o fenomen Domu Windsorów, należy zwrócić uwagę na to, co tak naprawdę porusza ludzi na całym świecie – tajemniczość, niedostępność i stare ceremoniały wplecione we współczesną praktykę polityczną.
Obserwując funkcjonowanie monarchii brytyjskiej, widzimy niezwykły splendor obecny w każdej uroczystości z udziałem członków rodziny królewskiej, a zwłaszcza tych uroczystości, na których obecna była sama królowa Elżbieta. Analizując jej obyczaje, sposób ubierania, nieudzielanie wywiadów i niewtrącanie się do bieżącej polityki, widzimy osobę, która była niedostępna, ale przez to prawdziwie królewska – w dawnym stylu. A przecież to właśnie fascynuje nas najbardziej: monarchia będąca na styku historii i teraźniejszości. Korona, karety, paziowie w strojach z epoki Tudorów, ceremoniały, które kiedyś były normą na wszystkich europejskich dworach, a dzisiaj można je zaobserwować już tylko w Wielkiej Brytanii.
Historia monarchii to wydarzenia, które miały wpływ na rozwój społeczeństwa, pozycję coraz silniejszego państwa, ale też na relacje między monarchią a parlamentem, a z czasem między monarchią a rządem. Wszystko to, co działo się w kraju, wpływało na monarchię i jej polityczną pozycję, doprowadzając z czasem do stanu, jaki mamy dzisiaj. Aby zrozumieć współczesną Wielką Brytanię i królową Elżbietę, która przez siedemdziesiąt lat trwała w niełatwej roli głowy państwa, trzeba zacząć od początku, czyli od krótkiej opowieści o tym, jak to niewielki stosunkowo naród – Anglicy – zamieszkujący południową część wyspy zwanej Wielką Brytanią podbił i podporządkował sobie sąsiadów, którzy również zamieszkiwali tę wyspę – Szkotów z północy, Walijczyków z zachodu, a także mieszkańców sąsiedniej wyspy, czyli Irlandczyków. Potomkowie germańskich plemion kontynentalnej Europy przybyli na wyspę, by wspierać miejscową ludność przed najazdami Piktów i Szkotów. Saksońscy najemnicy mający we krwi walkę szybko podporządkowali sobie tych, których mieli chronić.
Jednym z najważniejszych elementów, które miały wpływ na obecny kształt Zjednoczonego Królestwa, było i jest położenie geograficzne. Wyspa otoczona morzem wymuszała na swoich mieszkańcach, aby byli pomysłowi, ponieważ musieli liczyć przede wszystkim na własne siły i własne wynalazki. Do czasu wynalezienia pary i elektryczności, co wpłynęło na rozwój transportu i pozwoliło na szybsze przemieszczanie się, zwykli ludzie na Wyspach byli oddzieleni od wszelkich spraw, które działy się na kontynencie.
Wydarzenia, które miały miejsce w Europie, docierały na Wyspy z opóźnieniem, tak więc oddzielenie od głównego kontynentu było dla mieszkańców Brytanii bodźcem do samodzielnego poszukiwania rozmaitych rozwiązań. To, co w Europie można było adaptować, podpatrując sąsiadów, na Wyspach trzeba było wymyślić samemu. Dlatego właśnie Brytania zawsze była inna od Europy, a pod wieloma względami wyprzedzała inne kraje europejskie.
Gdy w XV wieku nadeszła era wielkich podróży i odkryć geograficznych, Anglicy, którzy zdołali już podporządkować sobie okolicznych sąsiadów, postanowili sięgnąć po krainy zamorskie i w oparciu o dalekie egzotyczne kraje budować swoją potęgę gospodarczą i militarną. Po raz kolejny wyspiarskość okazała się atutem, który postanowiono wykorzystać.
Dlaczego Anglicy, Hiszpanie, Portugalczycy czy Holendrzy budowali floty i szukali dróg do legendarnych dalekich krajów? Od czasu gdy Marco Polo dopłynął do Chin, a było to w XIII wieku, wielu podróżników marzyło o odnalezieniu morskiej drogi na wschód. Opowiadano legendy o skarbach, jakie się tam znajdują, wspaniałych wonnościach, przyprawach, jedwabiu i innych towarach, które dla Europejczyków były nieosiągalne. Dla ówczesnych monarchów wysłanie wyprawy w poszukiwaniu nowych lądów to był rodzaj inwestycji, która miała się zwrócić z nawiązką. Ale w tamtych czasach podróże morskie były bardzo niebezpieczne i często kończyły się śmiercią załogi. Można było zginąć, roztrzaskując swój statek na morzu albo na skutek tropikalnych chorób. Niektórzy ginęli z rąk tubylców, a jednak chęć odkrycia nowego lądu była silniejsza niż strach i stopniowo kilka europejskich krajów stawało się morskimi potęgami.
Przyglądając się dzisiejszej monarchii brytyjskiej, dochodzimy do wniosku, że jest inna niż pozostałe monarchie europejskie. Ani holenderska rodzina królewska, ani szwedzka czy belgijska nie przykuwają światowej uwagi tak, jak robi to Dom Windsorów. Można śmiało powiedzieć, że podobnie jak reszta kraju – także monarchia jest specyficzna. Kształtowany przez wieki system stworzył instytucję, która fascynuje i ciekawi ludzi na całym świecie. W czym tkwi siła monarchii, która trwa od ponad tysiąca lat, przetrzymała rewolucje i wojny i wciąż ma bardzo wysokie poparcie społeczne?
Cofnijmy się w czasie do XIII wieku, kiedy na tronie angielskim zasiadał Jan bez Ziemi z dynastii Plantagenetów. Był słabym królem, który odziedziczył tron po bracie, Ryszardzie Lwie Serce. Ryszard, którego znamy z opowieści o Robin Hoodzie, nie był jak w tej legendzie miłym i dobrym władcą. Nie mówił po angielsku, wychowany przez matkę Francuzkę spędził dziesięć lat swojego panowania, walcząc poza Anglią w wyprawach krzyżowych. Zmagania z niewiernymi w imię dziwnie pojmowanej wiary chrześcijańskiej wyczerpały całkowicie skarbiec królewski. A gdy zabrakło pieniędzy, jedynym rozwiązaniem było podniesienie podatków.
Daniny na rzecz władcy były bardzo uciążliwe i w kraju narzekano na biedę, ale to nie powstrzymało króla Jana. Planował wyprawy wojenne i pieniądze były mu potrzebne. Słynął jednak z tego, że nie liczył się z nikim i nie przestrzegał żadnych praw. Potrafił uwięzić bez sądu ludzi, którzy mu się sprzeciwiali, a nawet skazać ich na śmierć. Wtrącał się w sprawy kościoła, od którego oczekiwał podporządkowania się i pełnego wsparcia. Pewnego razu królewscy baronowie, czyli przedstawiciele najbogatszych arystokratycznych rodów, postanowili sprzeciwić się despotycznej polityce króla i zażądali od niego podpisania niezwykłego dokumentu.
Był rok 1215. Cały kraj jednoczył się przeciwko tyranii Jana bez Ziemi. Zanosiło się na wojnę domową. Piętnastego czerwca wojska zbuntowanych baronów otoczyły oddział królewski i zmusiły króla do podpisania Wielkiej Karty Swobód. Dokument ten zawierał wiele postulatów, ale najważniejsze z nich mówiły o tym, że królowi nie wolno bez zgody baronów podnosić podatków i nie wolno bez sądu wtrącać ludzi do więzienia. Król zobowiązał się również nie wtrącać w wewnętrzne sprawy kościoła oraz obiecał nie zagarniać kościelnych ziem.
Wielka Karta Swobód nigdy nie weszła w życie. Król, jak tylko poczuł się bezpiecznie, zakwestionował wszystko, co obiecał na piśmie, ale jednak stała się rzecz bez precedensu. W czasach, gdy w Europie dominowały monarchie absolutne, a władza królewska nie podlegała dyskusji, angielscy poddani zmusili swojego władcę, żeby przyznał, że nie jest bezkarny i nie wszystko mu wolno. Po raz pierwszy władza królewska została ograniczona. Ludzie odważyli się wystąpić przeciwko swojemu władcy, a on ugiął się pod ich żądaniami.
Rok po tych dramatycznych wydarzeniach Jan bez Ziemi zmarł, ale podpisana przez niego Wielka Karta Swobód pozostała w świadomości ludzi, którzy od tamtej pory wielokrotnie powoływali się na jej postanowienia i odważnie stawiali żądania władcom. Gdy syn Jana bez Ziemi wszedł w konflikt z baronami, jak kiedyś jego ojciec, doszło do podobnego buntu i znowu przywołano ducha Wielkiej Karty Swobód. W roku 1265 jeden z baronów, Simon de Montfort, zwołał rycerstwo i przedstawicieli klasy średniej, aby dołączyli do lordów, którzy od dawna spotykali się, by debatować o sprawach państwowych. Delegacja gminu po raz pierwszy pojawiła się obok możnych lordów i biskupów, by móc zabierać głos. Rok 1265 symbolicznie uważa się za datę powstania angielskiego parlamentaryzmu.
Sama nazwa parlament utrwaliła się w połowie XIII wieku, co oznaczało wtedy rozszerzony skład rady królewskiej, do której oprócz możnych świeckich i duchownych wchodziło również po dwóch lub czterech rycerzy z poszczególnych hrabstw. Niestety mieszczanie nie mieli początkowo swojej reprezentacji w radzie i dopiero parlament nadzwyczajny, który wyłonił się w 1265 roku, uwzględnił stan mieszczański. Nie był to jednak jeszcze parlament w pojęciu współczesnym. Podział na dwie izby nastąpił dopiero w XIV wieku, na izbę wyższą, czyli Izbę Lordów, i izbę niższą, czyli Izbę Gmin.
W Izbie Lordów zasiadali duchowni: arcybiskupi, biskupi i opaci oraz bezpośredni wasale królewscy, czyli hrabiowie i baronowie, którzy mieli własne posiadłości lenne. W późniejszym czasie uprawnienie do zasiadania w Izbie Lordów uzyskali wszyscy ci, którym władca nadał tytuł para. W skład Izby Gmin wchodzili rycerze i mieszczanie, ale nowo ukształtowana instytucja nie miała początkowo ściśle określonych kompetencji. Szybko jednak uznano, że najważniejsze są pieniądze. Od początku XV wieku władcy, kiedy potrzebowali środków finansowych na wojnę lub inne cele, o pieniądze musieli zwracać się do społeczeństwa za pośrednictwem parlamentu. Stosunki między władcą a jego parlamentem zależały w dużej mierze od mądrości, a nawet przebiegłości tych pierwszych.
W Anglii nie było nigdy typowej monarchii absolutnej, takiej jak we Francji lub Rosji, ale niewątpliwie rządzili tu silni władcy. W trakcie ceremonii koronacyjnej obiecywali ochraniać przed niesprawiedliwością ludzi wszystkich stanów. Jednocześnie od króla oczekiwano, że będzie się konsultował w sprawach państwa z najpotężniejszymi możnowładcami, świeckimi i duchownymi, aby tworzyć dobre prawo i ustanawiać sprawiedliwe podatki.
Pierwszym władcą, który nie chciał pamiętać o tych wszystkich zobowiązaniach, był znany nam już Jan bez Ziemi. Paradoksalnie to dzięki głupiemu królowi udało się sformułować historyczny dokument – Wielką Kartę Swobód, którą dzisiaj uważa się za pierwszy krok na drodze walki o prawa człowieka. Myśli i wartości, które raz zakiełkowały w głowach synów angielskiej ziemi, nigdy ich nie opuściły, chociaż potrzeba było wiele czasu, aby udało się wprowadzić je w życie.
Pod koniec XV wieku na tronie angielskim pojawiła się dynastia Tudorów, której najbardziej znanym władcą był Henryk VIII. Niezwykle urodziwy mężczyzna i do tego król – nic dziwnego, że kobiety ulegały jego czarowi. Mimo że żonaty z Katarzyną Aragońską, Henryk był typowym mężczyzną swojej epoki i bez oporów oddawał się uciechom pozamałżeńskim łożem. Efektem jego licznych romansów były nieślubne dzieci, nie miał jednak upragnionego męskiego dziedzica, czyli syna z prawego łoża, urodzonego przez żonę. Wprawdzie nie było w Anglii przeciwwskazań do tego, aby to kobieta zasiadła na tronie jako następczyni swojego ojca, ale Henryk marzył o synu. Gdy upewnił się, że królowa Katarzyna nie urodzi więcej dzieci, postanowił rozwiązać swoje małżeństwo i ożenić się ponownie.
Był to pretekst, bo prawdziwy powód, dla którego król postanowił pozbyć się żony, był zgoła prozaiczny i nazywał się Anna Boleyn. Piękna, młoda arystokratka, dwórka królowej Katarzyny, zwróciła na siebie uwagę kochliwego Henryka. Na nic jednak nie zdały się próby zaciągnięcia jej do łóżka. Młoda kobieta wiedziała, że tylko opierając się umizgom swojego króla, zdoła zdobyć coś więcej niż miano królewskiej kochanki – tytuł żony. Taktyka okazała się bardzo skuteczna, gdyż król z niezwykłą determinacją zaczął zabiegać o rozwód. Kto jednak mógł go udzielić? Tylko papież. W tamtym czasie na czele Stolicy Piotrowej stał Klemens VII – krewniak Katarzyny Aragońskiej – i na jej wyraźną prośbę odmówił udzielenia rozwodu królewskiej parze. Henryk stoczył długą batalię o to, aby móc poślubić ukochaną Annę i mieć z nią syna. Ostatecznie podjął decyzję, która nie tylko rozwiązała jego własny problem, ale też miała dalekosiężne konsekwencje polityczne. Henryk VIII postanowił zerwać stosunki z papieżem i ogłosił się głową kościoła narodowego.
Los bywa przewrotny i dlatego druga żona król Henryka, Anna, urodziła córkę Elżbietę i nigdy nie dała królowi syna. Historia pokazała, że to właśnie ta dziewczynka, a nie jej młodszy brat – syn żony numer trzy – stała się wybitnym monarchą. Jednak decyzja Henryka o zerwaniu stosunków z papiestwem otworzyła Anglię na nowe prądy religijne, które w tamtym czasie pojawiły się w Europie. Reformacja dotarła na Wyspy, a jej efektem jest dzisiejszy kościół anglikański – mieszanina katolicyzmu i protestantyzmu.
Okres panowania królowej Elżbiety I Tudor nazywany jest często złotym okresem. W kraju dobrze się działo, rozwijała się literatura i sztuka, Shakespeare, Jonson i Marlowe pisali wspaniałe dzieła teatralne, które były wystawiane w słynnym teatrze The Globe Theatre. Królowa przychylnym okiem patrzyła też na wyprawy morskie, które wzbogacały jej królestwo o nowe posiadłości zamorskie. Nie miała przy tym dylematów moralnych i chętnie rozwijała swój parasol ochronny nad zwykłymi piratami, którzy w jej imieniu podbijali nowe lądy, jednocześnie grabiąc i łupiąc miejscową ludność. Ponieważ jednak bilans był na korzyść królowej, a skarbiec królewski bardzo zyskiwał na takich wyprawach, zamiast kary za bezprawie można było dostać nawet szlachectwo. Tak właśnie nagrodzony został słynny korsarz Francis Drake. Był on członkiem grupy nazywanej Psy Morskie (ang. Sea Dogs), której zadaniem było atakowanie hiszpańskich statków handlowych i grabież ich zawartości. Niezwykłe było to, że Psy Morskie działały za zgodą królowej, a ich działalność sankcjonowało prawo angielskie, mimo że było to zwykłe piractwo.
W 1588 roku flota hiszpańska popłynęła, by zmiażdżyć flotę angielską. Stało się jednak inaczej i to Anglicy pobili wielką hiszpańską armadę. Hiszpania poniosła sromotną klęskę. Anglia od tej pory stała się niekwestionowaną potęgą morską niemającą sobie równych na całym świecie. Do tej pory to właśnie Hiszpania była największym rywalem Anglii w wyścigu o kolonie. Teraz słaba i pobita nie miała szans. Hiszpania nigdy nie podniosła się z klęski z 1588 roku. Kolejne stulecia pokazały, że Anglia, a z czasem Wielka Brytania, stała się światową potęgą kolonialną. Nie stałoby się tak, gdyby nie klęska hiszpańskiej armady. W tamtym czasie Hiszpania była od Anglii zdecydowanie silniejsza na morzu i gdyby wygrała, prawdopodobnie losy świata wyglądałyby zupełnie inaczej. Po śmierci Elżbiety I na tronie zasiadł syn jej kuzynki – Jakub Stuart. Był on królem Szkocji, a teraz miał się stać także królem Anglii. Jako Jakub I stał się władcą państwa o nazwie Wielka Brytania.
Jakub był przekonany, że władza królewska pochodzi od Boga i tu na ziemi nie ma osoby, z którą król miałby się liczyć. To przekonanie utwierdzał zarówno w nim, jak i wśród poddanych kościół anglikański, którego uprzywilejowaną pozycję podkreślał król. Tak więc wspierając się wzajemnie, król i kościół nie interesowali się tym, że w kraju od dawna istnieje instytucja zwana parlamentem, z którego głosem należy się liczyć. Podobne zdanie na kwestię władzy królewskiej miał syn Jakuba – Karol I. Nie umiejąc dogadać się z parlamentem, doprowadził do wojny domowej. Naprzeciwko siebie stanęły dwie armie – parlamentarzystów i zwolenników króla. Po kilku latach, kiedy to losy wojny przechylały się raz na jedną, raz na drugą stronę, wygrali przeciwnicy króla. Monarchę uwięziono w domowym areszcie, licząc, że uda się z nim dogadać.
Karol I nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego jacyś ludzie z plebsu mówią jemu, który jest bożym pomazańcem, jak ma postępować. Władcę postawiono przed sądem, który skazał go na śmierć przez ścięcie głowy. W zimny poranek stycznia 1649 roku król został stracony. Historia wspomina o wielu władcach, którzy zginęli w rozmaity sposób, ale po raz pierwszy zdarzyło się, że król został skazany na śmierć przez sąd. Było to wydarzenie bez precedensu i większość kolejnych władców wyciągnęła jedyny słuszny wniosek – trzeba się liczyć z wolą ludu.
Po śmierci króla Wielka Brytania została ogłoszona republiką. To jedyne jedenaście lat w historii Zjednoczonego Królestwa, kiedy kraj ten nie był monarchią. Na czele państwa stanął Oliver Cromwell, który dożywotnio piastował urząd lorda protektora. Nie był to dobry czas dla Wielkiej Brytanii, nic więc dziwnego, że po śmierci Cromwella w 1660 roku lud z radością powitał syna i następcę zgładzonego króla, który jako Karol II restaurował w kraju monarchię. Ponieważ jednak zmarł bezpotomnie, korona Stuartów przypadła jego młodszemu bratu, Jakubowi.
Jakub jeszcze za życia swego brata publicznie ogłosił, że nawrócił się na katolicyzm. Wiadomość ta wywołała ogromne wzburzenie wśród urzędników i wszystkich, którzy piastowali w kraju jakieś urzędy. Były one przypisane tylko protestantom, dlatego obawiano się, że Jakub jako katolicki król w przyszłości mógłby przywrócić do łask katolików i im rozdać urzędy piastowane przez protestantów. Jednak przeważał pogląd, że po owdowiałym Jakubie tron obejmie jego starsza córka, Maria, wychowana w religii protestanckiej. Tymczasem Jakubowi, który ożenił się ponownie – z katolicką księżniczką Marią z Modeny – urodził się syn. Król nie posiadał się z radości, ale w kraju zawrzało. Próbowano na wszelkie sposoby nie dopuścić do uznania noworodka za prawowitego następcę tronu. Po kraju rozeszły się plotki, że królowa wcale nie urodziła tego chłopca, lecz inne słabowite dziecko, które wyniesiono z jej komnaty w ogrzewaczu do pościeli i tą samą drogą przemycono zdrowego noworodka innej kobiety.
Były to kłamstwa, ale znalazły posłuch u wielu. Dlatego, aby w przyszłości uniknąć podobnych plotek podważających legalne pochodzenie dzieci z rodziny królewskiej, pod komnatą rodzącej kobiety znajdował się urzędnik państwowy, który pilnował, aby wszystko odbyło się jak należy i który mógłby w przyszłości zaświadczyć o legalnym pochodzeniu królewskiego dziecka. Ten niezwykle krępujący zwyczaj obowiązywał jeszcze w XX wieku. Dopiero król Jerzy VI go zniósł, gdy jego córka, księżniczka Elżbieta, spodziewała się dziecka. Gdy przyszedł czas narodzin księcia Karola, nikt nie wysiadywał pod drzwiami.
Jakub II nie utrzymał się na tronie. Zmuszony do abdykacji uciekł razem z żoną i malutkim synkiem za granicę, skąd nigdy nie wrócił. Podobno przed wyjazdem błagał swoje córki – Marię i młodszą od niej Annę – aby nie przyjmowały korony, która według prawa należała się ich małemu bratu. Gdyby nie posłuchały ojcowskiej prośby, miała na nie spaść klątwa. Córki niestety opowiedziały się po stronie parlamentu, który doprowadził do królewskiej abdykacji i powołał na tron Marię i jej męża, Wilhelma Orańskiego, jako dwoje równorzędnych władców. Po ich bezdzietnej śmierci korona przypadła Annie. Była ona w ciąży kilkanaście razy, ale żadne dziecko nie przeżyło. Dla wielu był to dowód, że klątwa ojca odniosła skutek – obie siostry zmarły bezpotomnie. Ale z punktu widzenia monarchii był to kolejny dowód na to, że parlament jest coraz silniejszy, a królewska władza słabnie. Ponownie w tym samym stuleciu parlament jako reprezentacja ludu wpłynął na to, kto ma zasiadać na brytyjskim tronie. Był koniec XVII wieku, a w Wielkiej Brytanii umacniały się instytucje, które na zawsze zmieniły kształt monarchii.
Wiek XVIII był świadkiem narodzin kolejnej ważnej instytucji, to jest urzędu premiera. Gdy w 1714 roku zmarła bezdzietnie kapryśna i ograniczona królowa Anna, tron objęła, zgodnie z postanowieniami Ustawy o następstwie tronu (ang. Act of Settlement) z 1701, dynastia hanowerska w osobie pięćdziesięcioczteroletniego Jerzego I. To oznaczało, że na tronie brytyjskim pojawili się Niemcy, niespecjalnie zainteresowani sprawami swojej nowej ojczyzny. Pierwsi władcy – Jerzy I i Jerzy II – nawet nie mówili po angielsku, co bardzo utrudniało zajmowanie się sprawami państwowymi. Ponieważ jednak byli protestantami, to właśnie im przypadła korona po Stuartach.
Brytyjczycy nie lubili nowego króla, który otaczał się swoimi niemieckimi zausznikami, miał chciwe kochanki i w odrażający sposób traktował swoją żonę, z którą zresztą był w separacji. Społeczeństwo oburzało się z powodu tak niskiego morale władcy, który wolał swoje księstwo Hanoweru od prestiżowego tronu w Londynie. Królewscy ministrowie – członkowie tak zwanej Tajnej Rady – nie mogli się porozumieć z królem z powodu nieznajomości języka. Król nie był w stanie uczestniczyć w posiedzeniach Rady, a szczególnie jej przewodniczyć, więc Rada zaczęła się zbierać bez króla. Ktoś jednak musiał wziąć na siebie przewodniczenie obradom i zadania tego podjął się ówczesny pierwszy lord skarbu sir Robert Walpole. Dzięki swoim talentom politycznym otrzymał tytuł pierwszego ministra i tak narodził się urząd premiera. W tej sytuacji nastąpiła zasadnicza zmiana w pozycji Tajnej Rady. Za panowania Tudorów i Stuartów był to tylko organ doradczy przy królu. Na początku XVIII wieku Tajna Rada przekształciła się w niezależny od władcy gabinet ministrów, skupiający w swym ręku najwyższą władzę w zarządzaniu państwem. Jednocześnie jako niezależny od króla gabinet stała się instytucją podległą całkowicie parlamentowi. Praktykowany dawniej sporadycznie zwyczaj powoływania przez króla ministrów z partii posiadającej większość w parlamencie przemienił się w XVIII wieku w zasadę konstytucyjną. Możemy śmiało powiedzieć, że nieudolny i gnuśny Jerzy I przyczynił się do tego, że w Wielkiej Brytanii powstały kolejne instytucje kierujące kraj w stronę demokracji. Nie był to oczywiście taki system, jaki mamy obecnie, ale władza monarsza powoli, ale nieprzerwanie traciła na znaczeniu. To, jaka jest monarchia dzisiaj i dlaczego przetrwała różne zawieruchy historii, wzięło się właśnie stąd, że tak wcześnie królowie i królowe stracili swoją realną władzę na rzecz wybieranej reprezentacji z ludu.
Oczywiście w XVIII wieku reprezentacja ludu w parlamencie nie odzwierciedlała jeszcze pełnego przekroju społecznego, to dopiero wiek XIX przyniósł ważne reformy prawa wyborczego, stopniowo rozszerzając możliwość głosowania na kolejnych mężczyzn z coraz niższych warstw społecznych. Kobiety na swoją kolej musiały poczekać aż do wieku XX, kiedy to dane im było w pełni uczestniczyć w procesie wyborczym. W 1918 roku mogły już głosować wszystkie kobiety od trzydziestego roku życia posiadające nieruchomość i wszyscy mężczyźni od dwudziestego pierwszego roku życia, a od 1928 roku wiek kobiet i mężczyzn zrównano i wszyscy obywatele Zjednoczonego Królestwa w wieku lat dwudziestu jeden zdobyli prawo do głosowania w wyborach.
Władcy angielscy i brytyjscy w większości rozumieli, jak ważny jest dla nich pozytywny wizerunek, czyli mówiąc najprościej – sympatia i akceptacja poddanych. Ci, którzy tego nie rozumieli, doznawali rozmaitych przykrości, czego najlepszym przykładem był wspomniany wcześniej Karol I. Publiczna egzekucja była przestrogą bardzo skuteczną, albowiem następni władcy nie doprowadzili już nigdy do bezpośredniej konfrontacji z wolą ludu, dzięki czemu uniknęli tak krwawych i przerażających wydarzeń jak rewolucje we Francji i Rosji.
Publiczny wizerunek korony brytyjskiej stał się sprawą wagi państwowej za panowania króla Jerzego III. Ten pierwszy monarcha z dynastii hanowerskiej urodzony i wychowany w Anglii panował od roku 1760 do 1820. Przez poddanych czule przezywany Jurkiem Farmerem był rzetelnym monarchą, głęboko religijnym człowiekiem i wiernym mężem swojej żony, królowej Charlotty, z którą miał piętnaścioro dzieci. Niestety, cieniem na jego panowaniu położyła się ciężka choroba psychiczna, która zmusiła go w 1811 roku do mianowania swego najstarszego syna księciem regentem. Od tamtego czasu aż do śmierci Jerzego III syn sprawował władzę w jego imieniu.
Uczeni do dzisiaj spierają się co do natury choroby, niezależnie jednak od tego, czym była faktycznie, pogłoski o tym, że król jest obłąkany, były dla niego bardzo upokarzające. Dlatego, aby skutecznie odpierać szerzące się na temat monarchy informacje, w roku 1806 niejaki Joseph Doan otrzymał stanowisko dworskiego sprawozdawcy. Jego zadaniem było przekazywanie wiadomości o stanie zdrowia króla do londyńskich gazet, po wcześniejszym zasięgnięciu informacji u źródeł, czyli na dworze królewskim. Można powiedzieć, że Joseph Doan stał się pierwowzorem późniejszych królewskich rzeczników prasowych, których rola z czasem stała się nie do przecenienia w kształtowaniu opinii publicznej o monarsze.
Niewątpliwie przełomowym momentem dla monarchii była obecność kamer telewizyjnych na uroczystości koronacyjnej Elżbiety II w czerwcu 1953 roku. Było to wydarzenie bezprecedensowe, albowiem nigdy przedtem nie było dane Brytyjczykom uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu z udziałem członków rodziny królewskiej. Wpuszczenie kamer do Opactwa Westminsterskiego spowodowało ogromne zainteresowanie prywatnym życiem Windsorów, a co za tym idzie – obecność w ich życiu mediów, które stopniowo zaczęły ograniczać członkom rodziny królewskiej ich prywatność.
Na skutek licznych skandali, które w latach osiemdziesiątych i dziwięćdziesiątych ubiegłego stulecia wstrząsały rodziną królewską, coraz głośniej zaczęto mówić o konieczności reformowania monarchii i różnych starych instytucji i tradycji, które ją wspierają. Jednak nawet w najtrudniejszych dla monarchii okresach poparcie społeczne nigdy nie spadło poniżej pięćdziesięciu procent. Wielu Brytyjczyków, którzy na co dzień narzekają na rodzinę królewską, zarzucając jej członkom rozrzutność, lenistwo i inne grzechy, nie wyobraża sobie jednak, że kraj ich mógłby się stać republiką. Monarchia, rzecz jasna, zmienia się i jest to proces nieuchronny, ale moim zdaniem korzystny. Członkowie jej rodziny mają konta w mediach społecznościowych, które informują Brytyjczyków, jak też innych sympatyków monarchii brytyjskiej na całym świecie, o najważniejszych wydarzeniach z udziałem monarchy. Kolejne pokolenia Windsorów uczęszczają do szkół i kształcą się na uczelniach razem z innymi. Niezmienne zaś pozostają stare rytuały i ceremoniały, które stanowią ogromną wartość monarchii brytyjskiej.
Królowa Elżbieta II podczas koronacji w Opactwie Westminsterskim, Londyn, 2 czerwca 1953.
Na przestrzeni lat niezależnie od tego, kto aktualnie zasiadał na tronie, rosło w siłę imperium brytyjskie. Od czasu pokonania floty hiszpańskiej w 1588 roku nie było w Europie ani na świecie kraju, który mógłby przeciwstawić się brytyjskiej potędze. Trzeba jednak zauważyć, że podboje, które miały miejsce w XVI, XVII i XVIII wieku, nie miały na celu budowy potęgi militarnej Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy chcieli po prostu handlować, sprowadzać towary zamorskie i importować swoje, aby w ten sposób zarabiać pieniądze. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby takie relacje odbywały się na zasadzie obopólnych korzyści, w rzeczywistości jednak podbijane narody nie miały wiele do powiedzenia, stając się częścią potężnej brytyjskiej machiny.
W roku 1600 powstała w Londynie tak zwana Kompania Wschodnioindyjska, założona przez grupę bogatych angielskich inwestorów, którzy widzieli szansę na zbicie majątku poprzez handlowe kontakty z legendarnie bogatymi Indiami. Królowa Elżbieta I wyposażyła tę nową instytucję nie tylko w swoje błogosławieństwo, ale przyznała im monopol na handel z Indiami. Z czasem ten przywilej rozciągnął się na handel z Chinami i innymi państwami azjatyckimi.
Od samego początku wiadomo było, że Kompania Wschodnioindyjska to coś więcej niż zwykła spółka handlowa. Niezwykle bogata, wyposażona we własną armię, potężne wpływy polityczne i dużo pieniędzy dokonała podboju Indii, które na kilka stuleci, aż do 1947 roku, stały się jednym z najważniejszych filarów brytyjskiego imperium. Niestety obecność Brytyjczyków w Indiach to także akty ludobójstwa ich mieszkańców, krwawe pacyfikacje buntów i wiele innych niesprawiedliwości, których doświadczyły Indie od swoich białych „panów”. Hinduski historyk Amaresh Misra w swojej książce o powstaniu przeciwko Brytyjczykom z 1857 roku, ocenia, że w ciągu następnych lat około dziesięciu milionów ludności cywilnej zostało zabitych za popieranie powstania. Są to szokujące dane, których próżno szukać w oficjalnych rządowych statystykach. Podobne zarzuty o ludobójstwo miejscowej ludności płyną z wielu stron byłego imperium, między innymi z Kenii. Jako represje wobec powstańców, którzy powstali przeciwko kolonizatorom w 1952 roku, wykonano ponad tysiąc wyroków śmierci.
Najbardziej haniebną działalnością imperium brytyjskiego był handel niewolnikami. Już w XVIII wieku Korona Brytyjska ciągnęła ogromne zyski z tego obrzydliwego procederu. Jednym z miejsc, które specjalizowało się w handlu niewolnikami, była Jamajka. Ludzi do niewolniczej pracy wysyłano stamtąd do obu Ameryk. Zachowały się liczne relacje na temat tego, jak wybrać na targu niewolnika, który pożyje wystarczająco długo, by zakup opłacił się właścicielowi. Można było zainwestować w niewolnika, którego praca przynosiła właścicielowi określone profity. Jedni trzymali pieniądze w banku, inni kupowali niewolników, którzy nierzadko byli przedmiotem zapisu testamentowego.
Mając dostęp do wszystkich minerałów i skarbów, jakie są na ziemi: złota, drogich kamieni, jedwabiu, herbaty, kawy i innych pożądanych surowców, stała się Wielka Brytania światowym warsztatem produkcyjnym. Prawdziwy przełom nastąpił w drugiej połowie XVIII wieku, wraz z rozwojem przemysłu i nastaniem tak zwanej rewolucji przemysłowej. To właśnie na Wyspach wynaleziono latające czółenko, które zrewolucjonizowało maszyny włókiennicze. Skonstruowanie maszyny parowej zrewolucjonizowało nie tylko sposób produkcji, ale również transport. Równocześnie z włókiennictwem rozwijała się metalurgia – do wytopu zastosowano surówki koksu o znacznie wyższej kaloryczności niż węgiel drzewny czy węgiel kamienny. Spowodowało to wzrost wydajności i jakości finalnych produktów.
W całym kraju budowano mosty, kanały, drogi. W 1863 roku, kiedy Polacy ginęli w powstaniu styczniowym, w Londynie uruchomiono pierwszą linię metra. Już od lat dwudziestych XIX wieku rozbudowywano sieć kolejową, która w rewolucyjny sposób zmieniła kraj. Oto bowiem zwykły robotnik pracujący w jednej z londyńskich fabryk mógł zabrać swoją rodzinę na niedzielę do nadmorskiej miejscowości Brighton. Wycieczka kiedyś zupełnie nie do wyobrażenia stała się dostępna dla klas pracujących. Ludzie masowo zaczęli się przemieszczać, dzięki czemu łatwiej było im znaleźć pracę.
Wielka Brytania była u szczytu potęgi. Na tronie od 1837 roku zasiadała kolejna królowa – Wiktoria. Chociaż od jej imienia nazwano całą epokę, to jednak powinna się nazywać nie wiktoriańską, lecz albertyńską, na cześć męża Wiktorii – księcia Alberta. To on do czasu swej przedwczesnej śmierci w 1861 roku wykonywał większość królewskich obowiązków swojej żony. Wiktoria w okresie ich dwudziestoletniego małżeństwa urodziła dziewięcioro dzieci, była więc często w ciąży lub w połogu. Miała jednak dużo szczęścia, że trafiła na dobrego, wykształconego mężczyznę, i dość rozumu, aby scedować na niego większość spraw państwowych.
Książę Albert z niemieckiej dynastii Sachsen-Coburg-Gotha był człowiekiem starannie wykształconym. Był pracowity, sumienny i znakomicie zorganizowany. Gdy zjawił się na dworze jako mąż królowej, przez wielu dworzan z otoczenia Wiktorii traktowany był podejrzliwie, żeby nie powiedzieć – pretensjonalnie. Szybko jednak okazało się, że ma znakomity wpływ na królową i na podejmowane przez nią decyzje. To jemu zawdzięczamy monarchię konstytucyjną w dzisiejszym kształcie. To właśnie książę Albert uzmysłowił królowej, jak ważne jest, aby była bezstronna w sprawach politycznych. W czasach, gdy większość w Izbie Gmin zdobywali na przemian Torysi lub Wigowie – nie było wtedy innych stronnictw politycznych – królowa musiała uważać, aby nie okazywać szczególnej sympatii żadnej ze stron.
Nie było to takie oczywiste. Wiktoria wstąpiła na tron, kiedy premierem był lord Melbourn. Doświadczony polityk ze stronnictwa Wigów miał wielki wpływ na osiemnastoletnią, niedoświadczoną królową. Gdy dwa lata później rządy przejęli Torysi, Wiktoria nie umiała ukryć rozczarowania, a nawet złości. Dopiero pod wpływem Alberta nauczyła się być królową, która panuje, a nie rządzi. Zasada ta przyświeca od tamtej pory wszystkim kolejnym władcom. Dzięki takiej postawie monarcha jest wolny od krytyki w sprawach politycznych i nie dzieli społeczeństwa, a tylko je łączy, będąc symbolem narodowej trwałości i stabilizacji.
Albert byłby znakomitym królem, chociaż formalnie był tylko lub aż mężem królowej. Dzięki swojemu wykształceniu i otwarciu na nowinki techniczne był prawdziwym patronem wielu niezwykłych przedsięwzięć. Kto z nas nie słyszał o imprezie zwanej EXPO? Miasta z całego świata zabiegają o prawo do organizacji odbywającej się co kilka lat imprezy. A to właśnie z inicjatywy księcia Alberta zorganizowano pierwsze EXPO. Wielka Wystawa Światowa w Londynie w 1851, a właściwie Wielka Wystawa Przemysłu Wszystkich Narodów, była pierwszym takim międzynarodowym przedsięwzięciem. Można było tam zobaczyć rozmaite nowe maszyny, królewski diament Koh-i-noor, Kryształową Fontannę, scyzoryk, który posiadał 1851 ostrzy, i tak zwane łóżko-budzik, zrzucające śpiącego człowieka o dowolnej porze. Były tam zwierzęta, rośliny i inne ciekawostki ze wszystkich zakątków imperium brytyjskiego. Po raz pierwszy na świecie na Wielkiej Wystawie ludzie mogli korzystać z publicznych szaletów.
Mało kto wie, jak ogromną rolę odegrał książę Albert w kształtowaniu pozytywnego wizerunku monarchii brytyjskiej w czasach, kiedy wiele rodów królewskich zniknęło z mapy Europy. Wykorzystywał do tego celu jeden z ówczesnych wynalazków – fotografię. Wiele jest zdjęć przedstawiających Alberta i Wiktorię w otoczeniu ich dzieci. Zazwyczaj widać na nich zwyczajną, ale bardzo oddaną sobie i szczęśliwą rodzinę. Macierzyńskie spojrzenia królowej, która patrzy na swoje dzieci jak najczulsza matka, nie do końca oddają stan faktyczny. Wiemy, że Wiktoria nie była szczególnie wylewną matką, ale poddani oglądający takie fotografie mieli odnieść wrażenie, że panująca rodzina królewska jest sobie bezgranicznie oddana, co czyniło ich bardziej ludzkimi, żeby nie powiedzieć – zwykłymi.
Promowanie życia rodzinnego, uczciwości małżeńskiej i czułości wobec dzieci miało na celu budowanie właściwych rodzinnych relacji. Kto miał dać lepszy przykład niż królowa i jej mąż? I chociaż wiele się zmieniło w środkach komunikacji od XIX wieku, to jednak wciąż lubimy oglądać zdjęcia, na których zatrzymane są urywki czyjegoś życia. Wiedzą o tym następcy Wiktorii i Alberta i dlatego nie unikają aparatów fotograficznych. Oczywiście najlepiej, żeby były to zdjęcia przez nich wybrane i zaakceptowane. Taki świadomy wybór kreuje określony przekaz, którego zadaniem jest pokazywać rodzinę królewską w jak najlepszym świetle.
Gdy na tronie zasiadła królowa Elżbieta II, świat przechodził ogromną powojenną metamorfozę. Z jednej strony nowe czasy, których manifestacją była nowoczesna moda i skandalicznie krótkie spódniczki, z drugiej – bagaż starych doświadczeń i starzy królewscy doradcy, dla których „nowe” znaczyło „złe”. I wtedy był przy Elżbiecie jej mąż Filip, który wzorem księcia Alberta stał się najlepszym doradcą. To Filip przekonał królową, żeby wpuścić kamery do Opactwa Westminsterskiego na ceremonię koronacyjną. Także Filip wpadł na pomysł, aby pokazać codzienne życie rodziny królewskiej w oficjalnym telewizyjnym dokumencie. Tak się stało i w 1969 roku większość Brytyjczyków obejrzała film pod tytułem Rodzina królewska. Nigdy wcześniej kamera nie podeszła tak blisko monarchy. Na ekranie można było zobaczyć królową przy pracy, ale też w wiejskim sklepiku w Szkocji, jak kupuje słodycze dla syna. Były obrazki z rodzinnego grilla, pokazujące księcia Filipa smażącego kiełbaski, jakby był zwykłym człowiekiem, a nie mężem brytyjskiej królowej.
Dla swoich poddanych (formalnie Brytyjczycy to poddani jej królewskiej mości, nie obywatele) królowa była kimś więcej niż tylko głową państwa.
Królowa Elżbieta z księciem Karolem, Balmoral, 28 września 1952.
To prawdziwy narodowy symbol, taki jak flaga państwowa czy hymn. Patrząc na królową, widziało się ponad tysiąc lat prawie nieprzerwanej monarchii, która mimo rozmaitych meandrów wiodła swój naród do wielkości i siły. Królowa w prostej linii pochodziła od króla Alfreda Wielkiego, który w IX wieku jednoczył królestwa angielskie. Królowa to stabilizacja i pewność, której tak bardzo potrzeba w dzisiejszych czasach. Politycy przychodzą i odchodzą, podejmują mądre i głupie decyzje, kłócą się i dzielą. Królowa, która nie ujawniała swoich politycznych opinii, była instytucją symbolizującą prawdziwą siłę.
Chociaż imperium brytyjskie rozpadło się dawno temu, to jednak wciąż pewne instytucje przypominają o dawnej chwale. Na ruinach imperium powstała Brytyjska Wspólnota Narodów zrzeszająca byłe kolonie. Wśród nich, oprócz Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, jest także piętnaście innych niepodległych krajów, które uznawały królową Elżbietę za głowę swojego państwa. Są wśród nich między innymi Kanada, Australia czy Nowa Zelandia. Mimo całkowitej samodzielności we wszystkich sprawach każdy z tych krajów pozostaje monarchią konstytucyjną z brytyjskim monarchą na czele. Czy to się zmieni po śmierci królowej Elżbiety? Wiele wskazuje na to, że niektóre kraje będą chciały zmienić swój ustrój i stać się republiką z wybieranym prezydentem. Jednak szacunek dla sędziwej królowej był tak wielki, że mimo rozmaitych argumentów przemawiających na korzyść zmian, nie było o tym mowy tak długo, jak długo żyła Elżbieta.
Imperialna przeszłość, chociaż dość odległa, wciąż jest