Czekanie na rewolucję. Komuniści w II RP 1921-1926 - Andrzej Friszke - ebook

Czekanie na rewolucję. Komuniści w II RP 1921-1926 ebook

Andrzej Friszke

1,0

Opis

Kontynuacja dziejów polskiej radykalnej lewicy opisanych w książce Państwo czy rewolucja? Polscy komuniści a odbudowywania państwa polskiego 1892-1920.

Przegrana Rosji Radzieckiej w wojnie polsko-bolszewickiej nie oznaczała rezygnacji komunistów z wywołania w Polsce rewolucji, choć jej termin musiał być odsunięty. Profesor Andrzej Friszke tym razem zachęca do refleksji nad polskim komunizmem dwudziestolecia, ale też nad realiami politycznymi i społecznymi ówczesnego państwa, problemami ideowymi i egzystencjalnymi, tożsamościowymi radykalnej lewicy tamtego czasu.

Nie mam pretensji do wyczerpania tematu; przeciwnie – niniejsza książka ma zachęcić do refleksji nad polskim komunizmem w tytułowym okresie, ale też nad realiami politycznymi i społecznymi młodego państwa, trudem jego budowania przy istnieniu tak wielu problemów zagrażających stabilizacji, jak również nad drogami myśli i emocji, problemami ideowymi, egzystencjalnymi i tożsamościowymi radykalnej lewicy. Chciałem też zachęcić młodszych historyków do badań nad epoką budowania państwa, ale i jego kontestowania, do pochylenia się nad złożonością problemów II Rzeczypospolitej. Punktem wyjścia dla moich badań jest chęć zrozumienia zjawiska, jakim był polski komunizm, ale jednocześnie ciągle powracało podstawowe pytanie: czy zbudowana w 1918 roku Polska miała szanse przetrwać i co zagrażało jej stabilności?
fragment wstępu

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 838

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




* seria historyczna

w serii dotychczas ukazały się między innymi:

Andrzej Friszke * Adam Ciołkosz. Portret polskiego socjalisty

Borys Kagarlicki * Imperium na peryferiach. Rosja i system światowy

Marci Shore * Nowoczesność jako źródło cierpień

Tony Judt * Historia niedokończona. Francuscy intelektualiści 1944–1956 * Brzemię odpowiedzialności: Blum, Camus, Aron, i francuski wiek dwudziesty

Adam Leszczyński * Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980 * Obrońcy pańszczyzny

Eric Hobsbawm * Jak zmienić świat. Marks i marksizm 1840–2011 * Wiek rewolucji. 1789–1848 * Wiek kapitału. 1848–1875 * Wiek imperium. 1875–1914 * Wiek skrajności * O nacjonalizmie

Andrzej Leder * Prześniona rewolucja

Andrzej Mencwel * Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX

Sönke Neitzel, Harald Welzer * Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania

Jan Józef Lipski * Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Zarys ideologii ONR „Falanga”

Howard Zinn * Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś

Marcin Napiórkowski * Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944–2014

Jan W. Muller * Przeciw demokracji. Idee polityczne XX wieku w Europie

Elizabeth Dunn * Prywatyzując Polskę. O bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy

Sheila Fitzpatrick * Rewolucja rosyjska

Paweł Brykczynski * Gotowi na przemoc. Mord, antysemityzm i demokracja w międzywojennej Polsce

Sarah Bakewell * Kawiarnia egzystencjalistów. Wolność, Bycie i koktajle morelowe

Alicja Urbanik-Kopeć * Anioł w domu, mrówka w fabryce * Chodzić i uśmiechać się wolno każdemu. Praca seksualna w XIX wieku na ziemiach polskich

Marcin Król * Krótka historia myśli politycznej

Piotr M. Majewski * Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu * Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami. Protektorat Czech i Moraw, 1939—1945

Aleksandra Leyk, Joanna Wawrzyniak Cięcia. Mówiona historia transformacji

Andrzej Mencwel * Przedwiośnie czy potop 2. Nowe krytyki postaw polskich

Andrzej Friszke * Państwo czy rewolucja. Polscy komuniści a odbudowanie państwa polskiego 1892–1920

Anna Dobrowolska * Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL

Joanna Ostrowska * Oni. Homoseksualiści w czasie II wojny światowej

Jakub Gałęziowski * Niedopowiedziane biografie. Polskie dzieci urodzone z powodu wojny

Natalia Judzińska * Po lewej stronie sali. Getto ławkowe w międzywojennym Wilnie

Andrzej Friszke

Czekanie na rewolucję. Komuniści w II Rzeczypospolitej 1921–1926

Warszawa 2023

Copyright © Andrzej Friszke, 2023

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej and Instytut Studiów Politycznych PAN, 2023

Recenzenci:

prof. dr. hab. Jan Kofman

prof. dr hab. Szymon Rudnicki

Wydanie pierwsze

ISBN 978-83-67805-08-7

Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Seria Historyczna [47]

Warszawa 2023

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski

Wstęp

Książka, którą oddaję do rąk czytelnika, jest kontynuacją wcześniejszej – Państwo czy rewolucja? Komuniści polscy a odbudowanie państwa polskiego 1892–1920. Tym razem omawiam dzieje partii komunistycznej po zakończeniu wojny polsko-sowieckiej i podpisaniu 18 marca 1921 roku traktatu pokojowego w Rydze. Zakończenie wojny nie zniechęciło komunistów do wywołania w Polsce rewolucji, choć jej termin musiał być odsunięty. Układ pokojowy między państwami nie oznaczał pokoju w perspektywie myślenia o rewolucji, która nadejść powinna, a nawet musi, gdyż jest wyrazem koniecznego i słusznego rozwoju dziejowego. Walka między światem kapitalizmu a wielkim ruchem zapoczątkowanym przez rewolucję rosyjską trwa, a chwilowe rozejmy – tak bowiem komuniści postrzegali traktat ryski – są tylko przerwą, po niej zaś nastąpi kolejna próba wzniecenia rewolucji albo wniesienia jej z zewnątrz. Międzynarodówka Komunistyczna i jej sekcje, w tym Komunistyczna Partia Robotnicza Polski, wyglądały zwiastunów rewolucji i przygotowywały ją w sensie propagandowym oraz tworzenia struktur partii, która eksplozji gniewu ludu miała przewodzić. Dylemat zawarty w tytule poprzedniego tomu – państwo czy rewolucja? – komuniści rozstrzygnęli na rzecz rewolucji, a więc wielkiej klasowej zmiany, obalenia struktur politycznych świata „burżuazyjnego”, i nie powstrzymało ich to, że jego częścią było państwo polskie zbudowane po 1918 roku.

Rok 1920 kończył epokę, w której rosyjska rewolucja była w natarciu, rewolucja w Polsce miała ją dopełnić, ale mogła też być wniesiona na bagnetach. Cezura 1921 roku, związana z zawarciem pokoju, otwierała nowy etap działalności. Przyjęcie prosowieckiej postawy w czasie wojny z lat 1919–1920 przesądzało o nielegalności partii jako siły politycznej sterowanej z zewnątrz w celu obalenia istniejącego państwa. Latem 1920 roku niemal wszyscy rozpoznani przez policję działacze komunistyczni zostali internowani, ale po zawarciu pokoju byli zwalniani, choć niektórych wymieniono z władzami sowieckimi na zatrzymanych w Rosji Polaków. Zwolnieni wracali do aktywności albo wyjeżdżali z Polski, zwykle do Wolnego Miasta Gdańska, gdzie ośrodek partii utrzymywał konspiracyjną łączność z kierownictwem krajowym, względnie do Moskwy, gdzie mieściło się kierownictwo ruchu, albo do Berlina, gdzie przez kilka lat urzędowały niektóre biura Kominternu.

Od pierwszych miesięcy 1921 roku partia odbudowywała w konspiracji swoje struktury i możliwości oddziaływania propagandowego. Oprócz Polaków obejmowała zasięgiem mniejszości narodowe, gdyż zgodnie z decyzjami Kominternu w jednym państwie mogła istnieć tylko jedna partia komunistyczna. W tej książce omawiam proces budowania partii w nowych warunkach, a więc także z udziałem komunistów żydowskich, ukraińskich i białoruskich. Tworzenie partii nie było łatwe ani pod względem organizacyjnym, ani programowym. Do trudności wynikających z warunków konspiracyjnych dochodziły liczne problemy związane z koncepcjami programowymi, taktycznymi, zakresem możliwych kompromisów wobec państwa „burżuazyjnego”: stawać do wyborów parlamentarnych czy je bojkotować? próbować tworzyć przyczółki legalnej działalności czy działać jedynie w konspiracji? szukać doraźnych sojuszy z socjalistami czy ich zwalczać? próbować pozyskiwać chłopów czy liczyć wyłącznie na klasę robotniczą? uznawać autonomię komunistów innych narodowości czy narzucać jednolite ponadnarodowe koncepcje i struktury? Wokół tych problemów toczyły się ostre spory, ale rozstrzygające decyzje podejmował Komintern, traktowany jak sztab rewolucji światowej.

Komunizm przyciągał osoby głęboko identyfikujące się z ludźmi ubogimi, zmuszonymi do ciężkiej pracy fizycznej za niewielką zapłatę, żyjącymi zwykle w trudnych warunkach, bez szans na ich poprawę. Zaangażowanie na rzecz partii było związane z niezgodą na ekonomiczną niesprawiedliwość i brakiem wiary, że bez rewolucji, obalenia istniejących stosunków własności i porządku prawnego likwidacja wyzysku i nędzy jest możliwa. Komunizm przyciągał też ludzi ostro reagujących na inne przejawy wykluczenia, na nierówności wynikające z podziałów narodowościowych. Komuniści odrzucali zasadę dzielenia ludzi na „swój” – „obcy” według kryterium języka, rasy, narodowości. Idea komunistyczna obiecywała równość wszystkim, a partia stawała ponad podziałami narodowymi, absolutyzowała natomiast podział klasowy. Komuniści wierzyli, że wraz z rewolucyjnym marksizmem poznali prawdę i receptę na zbudowanie świata lepszego, bez wyzysku, podziałów majątkowych, nierówności, prześladowań narodowościowych. Łączyli się w tej wierze, a za cel obrali stworzenie nowego społeczeństwa ludzi wolnych i równych, bez tych wszystkich podziałów, nędzy i antagonizmów, które wiązano z kapitalistycznym wyzyskiem i panowaniem burżuazji. Wiara w słuszność i osiąg-alność tego celu dostarczała motywacji, energii do działania i osobistego poświęcenia, godzili się więc na ograniczenie własnej wygody życiowej, stabilizacji zawodowej i materialnej, rezygnację z życia rodzinnego, prawdo-podobieństwo aresztowania i spędzenia kilku lat w więzieniu. Było wśród nich wielu ludzi o wysokim morale, altruizmie, silnej wrażliwości społecznej, choć jednostronnie postrzegali rzeczywistość, przejawiali skłonność do myślenia utopijnego oraz rezygnacji z własnej autonomii na rzecz identyfikacji z partią i poddawania się jej instrukcjom. Partia komunistyczna ewoluowała bowiem ku formacji o silnej dyscyplinie, wymagającej podporządkowania się przyjętej przez kierownictwo wykładni ideologii, celów, zasad, strategii i taktyki.

Początek lat 20. XX wieku przyniósł też ostateczne ustalenie kształtu rosyjskiego państwa porewolucyjnego, ustrojowej formy dyktatury partii komunistycznej, w której wykluczone było istnienie innych partii, ale też frakcji w ramach jednego ugrupowania, konkurujących programów. Partia miała być jednomyślna i zdyscyplinowana jak armia. Ten model wpływał też na inne partie komunistyczne, w tym KPRP, gdzie wprawdzie toczyły się spory o strategię i taktykę, ale zarazem dążono do osiągnięcia jednomyślności. Ten model z trudem narzucano w partii bolszewickiej, choć od 1923 roku nastąpiło wyraźne przyspieszenie. Próbowano narzucić go partii niemieckiej, z wielkimi problemami, narzucano też partii polskiej, szczególnie drastycznie na V Kongresie Kominternu w 1924 roku.

Patrząc na miejsce KPRP w planach i zamierzeniach Kominternu, trzeba stwierdzić, że miała znaczenie drugorzędne. Kierownictwo Kominternu spoczywało w rękach rosyjskich bolszewików, oni dysponowali państwem z jego zasobami, także finansowymi, oni też mieli najwyższy autorytet jako przywódcy rewolucji od 1917 roku, którzy zbudowali komunistyczne państwo, jego ustrój, i obronili je w czasie wojny domowej. Lenin, Trocki, Zinowjew, potem Stalin, byli więc traktowani nie tylko jak liderzy partii bolszewickiej, ale też przywódcy międzynarodowego komunizmu. Perspektywę dalszego rozwoju rewolucji wiązano od 1918 do 1923 roku z jej zwycięstwem w Niemczech. Podporządkowywano temu celowi interesy i problemy innych partii, w tym polskiej. Zostało to wyraźnie powiedziane przez Zinowjewa na II Zjeździe KPRP we wrześniu 1923 roku. Niepowodzenie niemieckiej rewolucji w październiku 1923 roku oznaczało przesunięcie perspektywy jej przeprowadzenia w niewiadomą przyszłość. Tym samym jedyną realną perspektywą pozostało „budowanie socjalizmu w jednym kraju” (ZSRR), związane z nazwiskiem Stalina.

KPRP była partą niewielką, ale liczyła się jako czynnik, który miał rozsadzić „burżuazyjną barykadę”, czyli Polskę, w momencie wybuchu rewolucji niemieckiej. Trudność odegrania takiej roli wynikała z niewielkiej liczby robotników przemysłowych w Polsce oraz zdominowania wpływu na klasę robotniczą przez PPS, względnie – zwłaszcza na zachodzie kraju – przez NPR i chadecję. W 1919 roku komuniści mieli stosunkowo duży wpływ na robotników przemysłowych, lecz potem go utracili, głównie ze względu na ich identyfikowanie z Rosją. Oznaczało to kłopoty z odbudowaniem wpływów, mimo ciężkiej sytuacji ekonomicznej robotników przemysłowych. Byli zintegrowani w klasowych związkach zawodowych kierowanych przez PPS, komuniści niewiele w tym środowisku znaczyli. Większość robotników związanych z KPRP pracowała rozproszona w mniejszych zakładach czy warsztatach rzemieślniczych, nie mogli więc inicjować spektakularnych akcji. Komuniści oddziaływali na część idących za lewicą Żydów, ale do partii zdołali przeprowadzić – drogą rozłamów – tylko małą część żydowskiej radykalnej lewicy; znaczna jej większość pozostała w Bundzie i Poalej Syjon. Żydowskie związki zawodowe trwały przy Bundzie. Skalę wpływów komunistycznych w Polsce oddaje liczba 121 tysięcy głosów uzyskanych w 1922 roku przez Związek Proletariatu Miast i Wsi. Nawet jeśli uwzględnić liczne aresztowania wśród organizatorów kampanii, blokowanie wieców i unieważnianie list w niektórych okręgach, nie da się zaprzeczyć, że komuniści nie cieszyli się poparciem, a wywołanie potężnego ruchu protestu, który miałby szanse przekształcić się w rewolucję, było poza zasięgiem KPRP.

Nad zmianą tej sytuacji działacze zastanawiali się w licznych debatach wewnętrznych. Postulowano zwłaszcza poszerzenie wpływów na wsi wśród robotników rolnych i uboższych chłopów, tu jednak powstawała kolejna bariera. Związkiem Zawodowym Robotników Rolnych, mimo że w 1919 roku komuniści mieli w nim pokaźne wpływy, zarządzali pepeesowcy, ci zaś starali się nie dopuszczać komunistów do agitacji na kontrolowanym przez siebie terenie. Wśród chłopów dominowali ludowcy różnych nurtów, także radykalnych, ale nieskłonnych do współpracy z komunistami. Chłopscy działacze z PSL-Wyzwolenia potrafili szokować radykalizmem, ale utrzymywali postawę lojalności wobec państwa i niechęci do komunistycznej Rosji, a to oznaczało co najmniej głęboki dystans do komunistów. Prokomunistyczne Chłopskie Stronnictwo Radykalne było małą partią, z wpływami w jednym regionie, i zostało zdelegalizowane wkrótce po maju 1926 roku.

Komuniści nie mogli mocniej wejść na wieś ani w środowiska społeczne, na które kultura chłopska oddziaływała. Na przeszkodzie stała im silna nieufność chłopów, także małorolnych, do nieswoich, „miastowych”, rzucających się w oczy inną kulturą, zachowaniem, słownictwem, zwyczajami. Chłopi trzymali się swojej grupy odniesienia, a więc chłopskich ugrupowań, czasem za radą proboszcza głosowali na endecję (bo katolicka), a do inteligentów, urzędników, także przybywających z miasta agitatorów, podchodzili nieufnie, jako obcych „swojskości”. Tym bardziej obcy byli komuniści z ich hasłami, językiem, Żydami pośród nich. Chłopska wsobność i nieufność stały na drodze do rozwoju Polski, ale blokowały też dostęp do wsi komunistom.

Poza zasięgiem komunistów było więc uzyskanie pozycji ugrupowania liczącego się w Polsce, wpływającego na bieg życia politycznego, treść debat, budowanie wyobrażeń, oddziałującego na znaczną część wyborców. Ich sytuacji nie da się porównać do roli partii komunistycznej w Niemczech, we Francji, Włoszech czy w Czechosłowacji. Mogli liczyć jedynie – podobnie jak w 1919 roku – że w jakichś nieokreślonych kryzysowych okolicznościach nastąpi takie załamanie istniejącego porządku polityczno-prawnego, taka erozja głównych sił politycznych, że komuniści zdołają przejąć inicjatywę i poprowadzić część mas. Z takiej kalkulacji wynikało poparcie KPP dla przewrotu majowego w 1926 roku.

Potencjał prokomunistyczny istniał jedynie na Kresach Wschodnich, czyli w województwach zamieszkanych w większości przez białoruskich i ukraińskich chłopów. Radykalizm na tych terenach wynikał z ogromnych problemów społecznych, biedy wsi, dodatkowo pogłębionej przez dramatyczne zniszczenia wojenne, silnego oddziaływania rewolucyjnych idei idących z Rosji (ziemia dla chłopów) oraz wyobrażeń związanych z powstaniem sowieckich republik ukraińskiej i białoruskiej. Te same cechy ludu wiejskiego, które uniemożliwiały komunistom wejście na polską wieś, otwierały przed nimi wieś białoruską czy ukraińską – agitatorzy wywodzili się spośród chłopstwa, mówili tym samym językiem co adresaci indoktrynacji, żyli w tym samym kodzie kulturowym, a rewolucja obaliła władzę „obcych”, czyli panów, i prosty człowiek z ludu stał się „kimś”.

Polska, wchodząc ze swoją państwowością na te tereny, nie miała ludności ukraińskiej i białoruskiej nic do zaproponowania, więc sowiecka alternatywa zyskiwała na atrakcyjności. Moskwa, Mińsk czy Charków bezpośrednio oddziaływały na tych terenach, wspierając dywersję aż po próby zainicjowania partyzantki. Dopiero utworzenie w końcu 1923 roku Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi jako autonomicznych części KPRP oznaczało początek stabilizacji organizacyjnej i przekazanie tych terenów „do kompetencji” polskich komunistów. W praktyce nadal krzyżowały się tu wpływy centrali KPRP i bezpośredniego oddziaływania sowieckich władz Białorusi i Ukrainy. Dla komunistów z tych ziem kluczowe było dążenie do oderwania się od Polski i połączenia z sowieckimi republikami, a nie działanie na rzecz rewolucji w Warszawie. Problem ten wielokrotnie poruszano w polemikach między przywódcami KPRP a liderami KPZU i KPZB. Z punktu widzenia polskich komunistów, pragnących doprowadzić do rewolucji w Polsce, dążenia komunistów ukraińskich i białoruskich były kłopotliwe, wskazywały na ich „nacjonalistyczną” orientację, separatyzm, osłabiały też potencjał rewolucyjny w centralnej Polsce.

KPRP była więc partią słabą i niezdolną do zepchnięcia państwa polskiego z przyjętej w 1918 roku linii rozwojowej. Czy to znaczy, że w ogóle się nie liczyła? Takiego wniosku wysnuć nie można. Dla klasy politycznej II Rzeczypospolitej, od prawicy do lewicy, aktywność komunistów miała znaczenie jako rodzaj dywersji przeciw państwu, groźnej, bo wspieranej przez Rosję sowiecką. Polska zmagała się z trudną sytuacją ekonomiczną i społeczną, piętrzyły się problemy w zasadzie nierozwiązywalne w ówczesnym stanie gospodarki, przy braku rodzimego kapitału, strukturze narodowościowej kraju i wobec głębokiego podziału politycznego. Kryzys w zasadzie trwał permanentnie, więc należało brać pod uwagę możliwość destabilizacji państwa. W warunkach destabilizacji, wybuchu walk wewnętrznych, aktywność komunistów mogła mieć znaczenie, zwłaszcza w połączeniu z zagrożeniem ze strony ZSRR.

***

Pierwsza Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów ukazała się w 1934 roku. Jako autor podpisał się pod nią Jan Alfred Reguła. Pod tym pseudonimem ukrywał się Josek Mützenmacher (używał też pseudonimu Redyko), działacz KPP współpracujący z tajną policją. W 1933 roku funkcjonariusze zainscenizowali jego zamordowanie, a w rzeczywistości przenieśli agenta do pracy analitycznej i propagandowej, czego pierwszym efektem była wspomniana książka. Miała demaskować antypaństwowy charakter partii, ale zawiera też dość dokładne omówienie zwłaszcza ewolucji programowej, treści przyjmowanych uchwał, podległości decyzjom Kominternu. Wymagała zgromadzenia sporej dokumentacji, materiałów z pewnością dostarczyły odpowiednie komórki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, prowadzono w nim bowiem w zasadzie na bieżąco systematyczną analizę poczynań KPRP/KPP, podejmowanych uchwał, zmian strategii i taktyki. Wiele z tych opracowań także po latach zachowało znaczną wartość. W książce Reguły ostrożnie potraktowano jednak wątki dotyczące technicznej strony kontaktów z Moskwą, podano niewiele nazwisk i szczegółów organizacyjnych – najwyraźniej zadbano, by nie ujawnić poufnych danych policyjnych.

Na Zachodzie podstawową monografią dotyczącą polskiego komunizmu była przez dziesięciolecia książka Mariana Kamila Dziewanowskiego The Communist Party of Poland: An Outline of History (Komunistyczna Partia Polski. Zarys historyczny), opublikowana przez Harvard University Press w 1959 roku. Autor, związany z antykomunistyczną emigracją, nie miał dostępu do archiwów w Polsce, oparł się na publikacjach z epoki dostępnych na Zachodzie. Doprowadził historię polskiego komunizmu aż do 1956 roku.

Po wojnie PZPR uznała KPP za źródło właściwej i heroicznej tradycji, z której wyrastała legitymizacja historyczna PRL. Partią rządzącą kierowali ludzie ukształtowani przez KPP i silnie się z nią identyfikujący. Określało to sposób, w jaki o partii pisano. Zarazem do 1956 roku obowiązywała uchwała Kominternu z 1938 roku o rozwiązaniu KPP jako opanowanej przez polski wywiad, nie wolno było więc wymieniać nazwisk ludzi w 1937 roku uznanych za polskich szpiegów i straconych lub zesłanych do łagrów. Choć Bierut wspólnie z Jakubem Bermanem podjęli w 1945 roku interwencję u Stalina, by ułaskawił tych, którzy nadal żyli, oraz pozwolił im wrócić i włączyć się w budowanie nowej władzy, spośród aresztowanych w 1937 roku około pięciu tysięcy polskich komunistów wydobyto z łagrów i sprowadzono do Polski zaledwie kilkudziesięciu; w gronie tym nie było nikogo z centralnego kierownictwa KPP. Rehabilitację rozwiązanej partii przyniosła dopiero na początku 1956 roku destalinizacja, zrehabilitowano też zamordowanych w ZSRR działaczy. Od tej pory możliwe stało się prowadzenie badań, niemal wyłącznie jednak w Zakładzie Historii Partii przy KC PZPR. Z Moskwy przekazano tam część dokumentacji KPRP/KPP, między innymi fotokopie protokołów zjazdów i korespondencji kierownictwa krajowego z emigracyjnym, trochę wybranych akt osobowych, na przykład niektóre pisane w Moskwie życiorysy. Był to wybór, a nie komplet akt partii i jej działaczy.

Badania nad KPP nadal miały charakter wrażliwy politycznie i zająć się nimi mogli jedynie ludzie dający rękojmię lojalności wobec partii. Należało przedstawiać KPP pozytywnie, wykazać jej „historyczną rację”, akcentować zatem to, co zapowiadało właściwe z punktu widzenia PZPR zwroty programowe. Pozytywny był więc II Zjazd w 1923 roku (edycja steno-gramu ukazała się w 1968 roku), a negatywny wydźwięk miał III Zjazd, dlatego szerzej go nie omawiano. Odważną decyzją było przygotowanie do wydania stenogramu IV Konferencji z 1925 roku. Była w pewnym sensie nawrotem do II Zjazdu, choć zawierała wiele kontrowersyjnych – z punktu widzenia władz PRL – wypowiedzi. Stenogram ukazał się na fali małej odwilży po 1970 roku. Dalszych stenogramów obrad i konferencji KPP nie opublikowano.

Na drodze do upubliczniania zapisów dyskusji gremiów KPRP stały różne przeszkody. Prezentowane tam poglądy nieraz kolidowały z wyobrażeniami o KPP, które lansowała propaganda i z którymi mogli się utożsamiać działacze PZPR. Kłopotliwe były wypowiedzi przedwojennych działaczy na temat państwa polskiego; PZPR, przy całej ostrej krytyce tej państwowości, uznawała ją za zjawisko korzystne i nie negowała sensu jej istnienia. Powiązanie partii z Kominternem i Moskwą podważało propagandowy przekaz. W ZSRR nie uprawiano historii krytycznej, była narzędziem propagowania ideologii w jej aktualnej wykładni i legitymizowania Kraju Rad, a jego „pokojową i postępową politykę” należało chwalić, podkreślać osiągnięcia gospodarcze i społeczne, nie wspominać o kosztach, ofiarach, dramatach milionów ludzi. Oznaczało to konieczność eliminowania w publikacjach wątków przeczących sowieckiej propagandzie, w tym zakaz eksponowania postaci nadal potępionych przez bolszewickich liderów, ale zarazem unikania ich krytyki. Powyższe wytyczne odnosiły się też do Stalina. Wymordowanie działaczy partii w sowieckich kazamatach kwitowano ogólną formułką: „padł ofiarą niesłusznych oskarżeń”. Szukanie kompromisu między tym, co wolno powiedzieć/napisać, a wiedzą wynikającą ze źródeł wymagało lawirowania, zgody na półprawdy i pominięcia.

Historia komunizmu była więc najeżona tematami tabu. Możliwość omówienia stalinowskich zbrodni, także pacyfikowania ruchu komunistycznego, pojawiła się na krótko po 1956 roku, potem stało się to dramatycznie trudne, gdyż Moskwa narzuciła sposób pisania o ZSRR według schematu „ciągłego” postępu, od jednej do drugiej pięciolatki, bez wnikania w spory, kontrowersje, ofiary. Okres po 1956 roku w jakiejś mierze w Polsce jednak wykorzystano, publikując reedycję „Nowego Przeglądu” z dyskusjami między przywódcami partii czy ogłaszając drukiem wspomniane stenogramy. Wiele wartościowych artykułów opublikowano w wydawanym przez Zakład Historii Partii kwartalniku „Z Pola Walki”, między innymi kilka artykułów biograficznych o działaczach KPP, trochę wspomnień i dokumentów (na przykład korespondencję Warskiego i Koszutskiej w opracowaniu Teodory Feder i Aleksandra Zatorskiego, dawnych i nadal aktywnych działaczy partii), ale też uczciwe faktograficznie opracowania, w tym o sprawie KPRP na V Kongresie Kominternu w 1924 roku pióra Heleny Grudowej, także działaczki KPP (przedruk zapisu protokołu wydanego przez KPP ukazał się dopiero na fali wielkiej liberalizacji 1981 roku, na łamach „Kwartalnika Historycznego”, a więc pisma niepartyjnego). Historia partii pisana przez jej dawnych działaczy miała wady i zalety. Na jej niekorzyść działały utożsamianie się z opisywanym podmiotem, brak dystansu, nieraz agresja wobec „burżuazyjnych” partii, ugrupowań, czasem wręcz sekciarstwo; zyskiwała natomiast dzięki pozaźródłowej wiedzy o klimacie, mentalności, znaczeniu kodów pojęciowych itd., ale też wielu szczegółowym informacjom o ludziach i sytuacjach, nie zawsze zapisanym w dostępnych źródłach. Weterani partii nie zdobyli się na stworzenie syntezy czy spisanie wspomnień. Dzielili się nimi jedynie w zamkniętym kręgu pracowników Zakładu Historii Partii, w relacjach dotyczących wybranych spraw, wydarzeń, ludzi. Opowieści te, mimo że dotyczą jedynie niektórych spraw i osób, są ważnym materiałem. Korzystałem z nich także w trakcie pisania tej książki.

Próby syntezy dziejów KPP podjął się Józef Kowalski, działacz KPP, w czasie wojny pracownik sowieckiej propagandy. W 1962 roku wydał Zarys historii polskiego ruchu robotniczego 1918–1928. Książka ta ma wszystkie wady opracowania pisanego przez wyznawcę: autor omija niewygodne problemy, stawia arbitralne oceny. Kowalski nie był historykiem z wykształcenia, napisał jednak kilka wartościowych analitycznych artykułów, znał bowiem dobrze dokumentację i potrafił ją wykorzystywać. Lepsze, choć też pisane z perspektywy utożsamienia z ruchem i omijania niewygodnych wątków, zwłaszcza radzieckich, są jego następne książki, poświęcone KPP w latach 30.

Te same ograniczenia charakteryzują monografię Franciszki Świetlikowej Komunistyczna Partia Robotnicza Polski 1918–1923 (1968), choć praca ta zasługuje na miano naukowej monografii tematu i nadal jest przydatna jako historia partii w badanym okresie. Temat w książce Świetlikowej tylko zasygnalizowany rozwinęła monografia Gereona Iwańskiego Powstanie i działalność Związku Proletariatu Miast i Wsi 1922–1925 (1974), dojrzała, skupiona na problemie wystawienia przez komunistów list w wyborach parlamentarnych 1922 roku i warunkach prowadzenia kampanii wyborczej. Pracę ułatwiła autorowi niemal całkowita nieobecność wątku radzieckiego w dziejach Związku. Iwański napisał też kilka wartościowych artykułów i edycji źródłowych zamieszczonych w kwartalniku „Z Pola Walki”. Dawny działacz KPP Leszek Krzemień opracował historię Związek Młodzieży Komunistycznej w Polsce. Pierwsze dziesięciolecie (1918–1928) (1972). Oparł się na szerokim materiale źródłowym i wspomnieniach działaczy. Delikatną materię komunistycznej dywersji propagandowej w wojsku omówił Ignacy Pawłowski w Polityce i działalności wojskowej KPP 1918–1928 (1964); później przez wiele lat badacze unikali tematu, zapewne z przyczyn cenzuralnych.

Trudne konteksty radzieckie musiał uwzględnić Janusz Radziejowski w monografii Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy 1919–1929 (1976), wnikliwej analizie dziejów tej partii, ukazującej złożoność problemów wewnętrznych KPZU i kształtowania się ukraińskiego komunizmu. Książka Radziejowskiego należy do nielicznych prac polskich historyków opublikowanych po angielsku na zachodniej półkuli (The Communist Party of Western Ukraine 1919–1929, 1983), a z pewnością nie mogą się z nią równać żadne inne prace na temat komunizmu w II Rzeczypospolitej. Wartościowa jest również książka Sprawy białoruskie w II Rzeczypospolitej (1984) Aleksandry Bergman, w przeszłości związanej z KPZB, autorki także wielu artykułów poświęconych sprawom komunizmu białoruskiego, zwłaszcza w latach 20.

Komuniści na ogół nie pisali wspomnień. Wnikało to zapewne z niechęci do dzielenia się wiedzą o sprawach trudnych i z dużym prawdopodobieństwem źle przyjmowanych przez czytelnika. Czasów, gdy możliwość publikacji wspomnień stała się realna, nie dożył prawie nikt z działaczy wyższego szczebla. Wyjątkiem są Wspomnienia 1905–1928 Romana Jabłonowskiego, członka najwyższych władz KPRP. Po wyjściu z więzienia w 1928 roku stopniowo oddalił się od partii, w latach 30. próbował niezależnej działalności publicystycznej i wydawniczej, pozostającej wprawdzie w kręgu radykalnego marksizmu, ale krytycznej wobec sytuacji w ZSRR. W 1948 roku był przesłuchiwany przez oficerów Urzędu Bezpieczeństwa i złożył zeznania; zrelacjonował w nich historię własną i partii w latach swojej aktywności. Może tamte zdarzenia dały impuls do spisania wspomnień (1962), ale bez możliwości druku części dotyczącej lat 30. Pominął też niektóre drażliwe wątki opowiedziane do protokołów przesłuchań. Wśród wspomnień działaczy niższego szczebla należy wymienić książki Romany Granas Gruba Ceśka (1958), Marii Kamińskiej Ścieżkami wspomnień (1960), Edwarda Uzdańskiego Rachunek młodości (1962), Leszka Krzemienia Kropla w potoku (1963). Mniejszej objętości wspomnienia, zwykle dotyczące różnych epizodów, zawarto w tomie Komuniści (1969). Wszystkie te relacje są pisane z pozycji afirmacji działalności komunistycznej, ale zawierają sporo konkretów na temat dróg prowadzących do komunistycznej aktywności, jej przejawów i spojrzenia ich autorów na świat.

Syntetyczne ujęcia dziejów KPRP/KPP cierpiały na wady, można powiedzieć, systemowe. Wydźwięk historii partii musiał być pozytywny, wpisywać się w lansowaną tradycję PZPR, ukazywać jej korzenie i „słuszność” w przeszłości; nie należało eksponować wątków trudnych i na ogół nieakceptowanych przez czytelnika: związków partii z Moskwą, jej zależności od Kominternu, negatywnego stosunku do państwa, akcji dywersyjnej w wojsku, zamachów na prowokatorów, złożoności relacji narodowościowych w obrębie partii, wreszcie – gdy mowa o latach 30. – narastającej kontroli sowieckich organów bezpieczeństwa nad partią, zakończonej wymordowaniem jej aktywu. Autorzy lepszych syntez kontrowersyjne kwestie sygnalizowali, ale rozwinąć ich nie mogli. Starano się nadawać KPP kostium partii należącej do wachlarza sił politycznych II Rzeczypospolitej, choć nielegalnej i postulującej głębokie zmiany, zarazem przewodnika klasy robotniczej. Eksponowano zwłaszcza „słuszność” koncepcji jednolitofrontowych, co zwiastowało „właściwą” politykę komunistów w PRL. Używanie sformułowań „słuszne” – „niesłuszne” było trwałą cechą tych narracji, w których autorzy identyfikowali się z partią, a mimo to dostrzegali „niesłuszne” odchylenia, zwykle o charakterze ultra-radykalnym, sekciarskim. Te uwagi można kierować przede wszystkim pod adresem autorów syntetycznych ujęć, w największym stopniu Henryka Rechowicza – jego niewielka książka Konsekwentna lewica (1972) ma charakter czysto propagandowy. Większa rzeczowość cechuje syntezy Henryka Cimka i Lucjana Kieszczyńskiego Komunistyczna Partia Polski 1918–1938 (1984) oraz zwłaszcza Antoniego Czubińskiego Komunistyczna Partia Polski (1918–1938). Zarys historii (1985). Równolegle działacz aparatu partyjnego młodszego pokolenia Bogdan Kolebacz opublikował monografię Komunistyczna Partia Polski 1923–1929 (1984), wartościową w zakresie odtwarzania wewnętrznych dziejów partii.

Różnej jakości były wydawane w tym czasie biografie czołowych działaczy: Stanisława Sławomira Niciei Julian Leszczyński-Leński (1979), Pawła Samusia Edward Próchniak (1983), Teodory Feder Adolf Warski (1986) i Janiny Kasprzakowej Maria Koszutska (1988). Na każdej z tych książek ciążyła niemożność omówienia pełniejszego kontekstu relacji między komunistami polskimi a sowieckimi.

Możliwość zmiany tonu umożliwiła dopiero głasnost’, wprowadzona przez Gorbaczowa w ZSRR w połowie lat 80. Na jej fali ukazały się zbiór opracowań dotyczących wielkiej stalinowskiej czystki i eksterminacji przywódców KPP Tragedia Komunistycznej Partii Polski pod redakcją Jaremy Maciszewskiego (1989) oraz kilka szkiców i studiów Henryka Cimka zebranych w tomie Komuniści, Polska, Stalin 1918–1939 (1990). Zbigniew Szczygielski opublikował analizę Członkowie KPP 1918–1938 w świetle badań ankietowych (1989). W następnych latach o historii KPP nie pisano. Wraz z upadkiem ustroju PRL i afirmacji tradycji komunistycznej temat stracił wszelką atrakcyjność dla czytelników i badaczy.

Pierwszą syntetyczną pracę o KPP przygotowaną po 1989 roku – Między apologią a negacją. Studium myśli politycznej Komunistycznej Partii Polski w latach 1918–1932 – napisała Krystyna Trembicka (1995). Zgodnie z tytułem książka była poświęcona koncepcjom programowym, wyobrażeniom strategii i taktyki ujętym w porządku problemowym, co niekoniecznie służyło ukazaniu dynamiki zmian. Rozwinięciem i uzupełnieniem była następna książka Trembickiej, Między utopią a rzeczywistością. Myśl polityczna Komunistycznej Partii Polski (1918–1938) (2007). W Lublinie opublikowano dwie monografie dotyczące dziejów tej partii: Emila Horocha Komunistyczna Partia Polski w województwie lubelskim w latach 1918–1938 (1993) i Zbigniewa Zaporowskiego Między Sejmem a wiecem. Działalność Komunistycznej Frakcji Poselskiej w latach 1921–1935 (1997). Marek Przeniosło napisał syntetyczną monografię Ruch „wywrotowy” w województwie kieleckim 1918–1926 (1995). Henryk Cimek opracował biografię Tomasz Dąbal 1890 –1937 (1993) i książkę Międzynarodówka Chłopska (2003). Ukazało się też kilkanaście artykułów w pismach naukowych, które poszerzały wiedzę o różnych wymiarach historii KPP.

Generalnie temat nie budził zainteresowania, chociaż pilnie wcześniej strzeżone i dostępne tylko zaufanym badaczom archiwa stały się dostępne. Pod koniec lat 80. władze ZSRR umożliwiły wgląd w archiwa partii bolszewickiej i Kominternu. Z oferty skorzystało wielu historyków z różnych krajów, ale Polacy po takie tematy nie sięgali. Nieprzebadane zostały również dokumenty władz RP zarekwirowane przez władze ZSRR – część w 1939 roku, część w 1945 roku – i niezwrócone. W konsekwencji strat wojennych, w tym powstania warszawskiego i rabunku archiwaliów przez okupanta, po II Rzeczypospolitej pozostało stosunkowo niewiele dokumentów, w tym szczątki akt Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Policji Państwowej (instytucje te prowadziły inwigilację KPP). Zajmująca się dziejami KPP młoda badaczka Elżbieta Kowalczyk słusznie zwraca uwagę, że związki łączące KPP z Kominternem oraz sowieckimi organizacjami partyjnymi, państwowymi, administracyjnymi, zmuszają historyków do korzystania z archiwów rosyjskich. Wśród nich szczególne znaczenie ma Rosyjskie Państwowe Archiwum Społeczno-Politycznej Historii, gdzie przechowywane są akta Kominternu, przedstawicielstwa KPP przy Komitecie Wykonawczym Międzynarodówki, korespondencja z krajem, wytyczne, sprawozdania, rozliczenia pieniędzy, akta personalne członków KPP i inne dokumenty (Elżbieta Kowalczyk, Problemy badawcze zagadnienia działalności Komitetu Warszawskiego KPRP/KPP 1918–1938, „Res Gestae” 2020, nr 10).

Próby podjęcia badań w Moskwie podejmował profesor Jerzy W. Borejsza, ale nie zdołał stworzyć opracowań ani wydawnictw źródłowych. Inspirował jednak młodych badaczy, w tym Eryka Krasuckiego, autora biografii Jerzego Borejszy (2009) i Witolda Kolskiego (2019). Przeprowadzone przez Krasuckiego badania archiwalne w Moskwie dają nadzieję na ciekawe dalsze opracowania.

Książka Marci Shore Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem (2008) dotyczy literatów zafascynowanych komunizmem, ale nie bieżącą działalnością partii. Niemniej jest cenna, tłumaczy bowiem tę fascynację u jednostek wybitnych, dla których komunizm był wyzwoleniem od schematów i konwencji narodowych, estetycznych, wiązał się z nowoczesnością i eksperymentem. Artykuły dotyczące działalności KPP, postrzegania partii i walki z nią zawiera zbiór Komuniści w międzywojennej Warszawie (2014), zredagowany przez Elżbietę Kowalczyk. Podobny charakter mają tomy Komuniści w II Rzeczy-pospolitej. Ludzie – struktury – działalność (2015), pod redakcją Marcina Bukały i Mariusza Krzysztofińskiego, oraz W drodze do władzy. Struktury komunistyczne realizujące politykę Rosji Sowieckiej i ZSRS wobec Polski (1917–1945) (2019), pod redakcją Elżbiety Kowalczyk i Konrada Rokickiego. Aktywność w ruchu komunistycznym formowała postawy i pozycję polityczną działaczy, których biografie ukazały się w ostatnim dziesięcioleciu; są to książka Mirosława Szumiły o Romanie Zambrowskim (2014) i Katarzyny Rembackiej o Leonardzie Borkowiczu (2020) oraz nieco wcześniejsza biografia Jakuba Bermana opracowana przez Annę Sobór-Świderską (2009). Biografie komunistów różnych pokoleń i form zaangażowania w ruchu zbadał i ciekawie zinterpretował Łukasz Bertram w Bunt, podziemie, władza. Polscy komuniści i ich socjalizacja polityczna do roku 1956 (2022). Opracowania te można uznać za sygnał powrotu do zainteresowań tematem działalności komunistycznej w Polsce.

W ostatnim dziesięcioleciu dostępność do akt archiwalnych w Moskwie znacznie się pogorszyła. Po nawrocie Rosji do reżimu skrajnie autorytarnego, eksponującego imperialistyczne dążenia i akceptację dla brutalności, poddania historii propagandzie, udostępnianie akt ujawniających agresywne praktyki państwa sowieckiego wobec państw Europy Środkowej, w tym Polski, wydaje się mało prawdopodobne. Wojna Rosji przeciwko Ukrainie i w konsekwencji zawieszenie współpracy naukowej także oznaczają brak warunków dla badań naukowych.

Nie prowadziłem badań w Moskwie, mam też ograniczony dostęp do publikacji rosyjskich. Wydaje się jednak, że zestawienie faktów, które już znamy, ale rozproszonych, wydobycie informacji zawartych w polskich archiwach, zwłaszcza wspomnień uczestników ruchu, skonfrontowanie wewnętrznej perspektywy ludzi KPP z obrazem II Rzeczypospolitej i różnych jej problemów może przynieść pożytek i poszerzyć wiedzę o epoce. Zgodnie z zasadami przyjętymi w książce Państwo czy rewolucja starałem się wykorzystać wartościowe źródłowo opracowania historyków czynnych w okresie PRL, sięgałem do dokumentów archiwalnych i relacji. Trzy pisemne relacje – Saula Amsterdama, Jana Paszyna i Jana Lubinieckiego-Rylskiego – przechowywane w dawnym Zakładzie Historii Partii, dziś w Archiwum Akt Nowych, zostały złożone w ZSRR w dramatycznych okolicznościach śledztwa poprzedzającego wyrok śmierci. Nie są obszerne, ale zawierają wiele wartościowych szczegółów. Większość wykorzystanych relacji przekazali po 1956 roku działacze KPP średniego szczebla; ich odbiorcami byli pracownicy Zakładu Historii Partii. Dodatkowe znaczenie mają ustalenia policji zajmującej się zwalczaniem ruchu komunistycznego. Zależało mi na odtworzeniu sposobu myślenia, wartościowania, argumentacji, dlatego obszernie omawiam dyskusje na II Zjeździe KPRP w 1923 roku i na IV Konferencji w 1925 roku. Kontrapunktem są oceny i stanowisko zajmowane przez przywódców PPS, publikowane na łamach „Robotnika”, kierowali oni bowiem wypowiedzi do tej samej co komuniści grupy i klasy społecznej – robotników o lewicowych poglądach. To oni decydowali, czy podzielą rewolucyjne wezwania komunistów, czy przyznają rację socjalistom. „Robotnik”, najważniejszy dziennik lewicowy, był codziennym źródłem informacji dla wszystkich ludzi lewicy, którzy szukali bieżących wiadomości, szczególnie w czasie kryzysów. Można założyć, że w okresach wielkich napięć czytali go także komuniści, bo nie mogli wydawać własnego pisma codziennego. Zwłaszcza jesienią 1923 roku czy w maju 1926 roku kształtował wiedzę o faktach i następstwie zdarzeń, a tym samym tworzył ich wyobrażenie, także u tych, którzy odrzucali podawane w nim interpretacje i oceny. Sięgnięcie po prasę codzienną pozwala określić stan wiedzy czytelników w danym momencie i z dużym prawdopodobieństwem odkryć ich emocje.

Nie mam pretensji do wyczerpania tematu; przeciwnie – niniejsza książka ma zachęcić do refleksji nad polskim komunizmem w tytułowym okresie, ale też nad realiami politycznymi i społecznymi młodego państwa, trudem jego budowania przy istnieniu tak wielu problemów zagrażających stabilizacji, jak również nad drogami myśli i emocji, problemami ideowymi, egzystencjalnymi i tożsamościowymi radykalnej lewicy. Chciałem też zachęcić młodszych historyków do badań nad epoką budowania państwa, ale i jego kontestowania, do pochylenia się nad złożonością problemów II Rzeczypospolitej.

Punktem wyjścia dla moich badań jest chęć zrozumienia zjawiska, jakim był polski komunizm, ale jednocześnie ciągle powracało podstawowe pytanie: czy zbudowana w 1918 roku Polska miała szanse przetrwać i co zagrażało jej stabilności?

Za uwagi do maszynopisu, które przyczyniły się do udoskonalenia wykładu dziękuję profesorom Janowi Kofmanowi i Szymonowi Rudnickiemu, wybitnym historykom, ale też przyjaciołom.

III Rzeczpospolita – państwo, naród, społeczeństwo

Podpisanie traktatu pokojowego między Polską a Rosją sowiecką 18 marca 1921 roku zakończyło wojnę. Rosja sowiecka uznała istnienie państwa polskiego, wytyczono granicę, nawiązano stosunki dyplomatyczne. Dopełnieniem ustanowienia granicy na wschodzie było w październiku 1921 roku jej wytyczenie na Górnym Śląsku w następstwie plebiscytu i III powstania. W lutym 1922 roku Litwa Środkowa, stworzona jesienią 1920 roku przez generała Lucjana Żeligowskiego, została przyłączona do Polski. Niepewny był jeszcze status Galicji wschodniej, ostatecznie w 1923 roku o jej przynależności do Polski zdecydowała Rada Ambasadorów państw koalicji.

Po ustaleniu granic Rzeczpospolita rozciągała się na 386 tysiącach kilometrów kwadratowych, w jej granicach mieszkało 27 milionów ludzi, z czego 25 procent w miastach. Najbardziej precyzyjne dane dotyczące podziału etnicznego, liczone na podstawie deklarowanego języka i wyznania, zawiera spis ludności z 1931 roku: Polaków według własnej deklaracji było 68–70 procent, przy czym ponad 80 procent w województwach centralnych, ponad 90 procent w zachodnich i 33 procent we wschodnich. Społeczność żydowska – 3,5 miliona osób – była rozproszona w miastach Polski centralnej i wschodniej. W dużych miastach Polski centralnej 20–30 procent ludności było Żydami, w Wilnie i Lwowie około jednej trzeciej, w mniejszych miastach kresowych – ponad połowa. Odrębność religii, stroju i języka była istotnym wyróżnikiem; niewielka część się asymilowała, przyjmowała język polski i strój europejski. Najliczniejszą mniejszość – 4,5 miliona osób – tworzyli Ukraińcy, skupieni w Galicji wschodniej (dominowało wśród nich wyznanie greckokatolickie) oraz na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie (ci byli wyznania prawosławnego). Prawosławie wyznawała też ponad połowa Białorusinów, pozostali byli katolikami. Ponad dwa miliony Białorusinów zamieszkiwały przeważnie wsie wschodniej części Wileńszczyzny oraz województw nowogródzkiego i białostockiego. Wśród słowiańskich mniejszości narodowych dominowali chłopi. W Polsce zachodniej kilkusettysięczna ludność niemiecka zamieszkiwała Pomorze i Śląsk, pewien procent Wielkopolskę, Niemców było też kilkanaście procent w Łodzi i sąsiednich miastach. Stworzenie ram instytucjonalno-prawnych i warunków społecznych umożliwiających współżycie zróżnicowanych mniejszości w jednym państwie nastręczało nie lada problemów. Z nich wynikało blokowanie przez państwo rozwoju samorządów lokalnych, w tym miejskich, w województwach wschodnich1. Istnienie i trwałość państwa polskiego było wartością dla Polaków, przede wszystkim świadomych narodowo, choć stopniowo także znaczna część obywateli kraju mówiących po polsku, ale upośledzonych kulturowo, społecznie i politycznie, oswajała się z trwaniem państwa i jego instytucji. Większość mniejszości narodowych znalazła się w państwie polskim wbrew swojej woli. Dotyczyło to zwłaszcza Ukraińców, pokonanych w wojnie o wschodnią Galicję w 1919 roku albo włączonych do Polski na mocy traktatu ryskiego, bez pytania o opinię, oraz Niemców ze Śląska i Pomorza, którzy stali się obywatelami Polski po wytyczeniu granicy na mocy traktu wersalskiego w 1919 roku lub w wyniku plebiscytu i powstań na Górnym Śląsku w 1921 roku. Wielu obywateli spośród mniejszości narodowych przyjmowało pogląd – lansowany zwłaszcza przez Berlin i Moskwę – o nietrwałości, sezonowości państwa polskiego.

Po zakończeniu walk o granice Polska mogła wreszcie skupić się na sprawach wewnętrznych, te zaś w różnych dziedzinach stawiały młode państwo w obliczu niezwykle trudnych wyzwań. Należało odbudowywać infrastrukturę, zniszczoną w czasach Wielkiej Wojny i wojny polsko--sowieckiej, a zarazem tworzyć nową, by połączyć oddzielone przez ponad sto lat dzielnice. Należało stworzyć system finansowania wydatków rządowych i hamować inflację, rosnącą między innymi na skutek wielkich wydatków na tworzenie państwa, w tym utrzymanie armii. Należało dokonywać unifikacji prawa, budować instytucje państwowe, służby, wprowadzać reformy społeczne, a także ustabilizować międzynarodową pozycję państwa, czemu miały służyć sojusze z Francją i Rumunią.

Wszystkie te kwestie były palące i trudne do rozwiązania w ówczesnych warunkach ekonomicznych i społecznych. Zniszczenia spowodowane przez I wojnę światową szacowano na 10–11 procent majątku narodowego, w tym prawie dwa miliony budynków (18 procent zabudowy). Ogromne straty poniósł przemysł, równie dotkliwie ucierpiało rolnictwo, zniszczona była część dróg kolejowych. Do tego należy dodać zniszczenia spowodowane w czasie wojny 1919–1920 roku. Gotówka i walory instytucji bankowych zostały wywiezione do Rosji już w 1915 roku. Wtedy też swoje wyposażenie utraciła większość nowoczesnych fabryk, a rabunkowa gospodarka niemiecka dopełniła dzieła. Odbudowywanie produkcji postępowało stopniowo – i opornie – od 1919 roku. Wydatki związane z budowaniem państwa, w tym armii, finansowano z deficytu budżetowego. Produkcja przemysłowa rosła dzięki zapotrzebowaniu na rynku wewnętrznym. Inflacyjnego systematycznego wzrostu cen społeczeństwo nie odczuwało negatywnie, gdyż równolegle następował wzrost płac. Dzięki temu mechanizmowi rosła chłonność rynku, zwiększała się produkcja, spadało bezrobocie i łatwiejszy był eksport, bo ceny i płace krajowe rosły wolniej niż kursy obcych walut. W czerwcu 1921 roku uwolniono ceny i zniesiono kartki żywnościowe – w efekcie ceny gwałtownie wzrosły, a spadł kurs marki polskiej. Świadomość, że inflacja może być groźna i przerodzić się w hiperinflację, dojrzewała stopniowo w 1922 roku, ale koszty przeciwstawienia się jej były tak duże, a doraźne korzyści tak ważne, że brakowało determinacji, by podjąć walkę2.

Polska była krajem przede wszystkim rolniczym, z rolnictwa utrzymywało się blisko 18 milionów jej mieszkańców (65 procent). Spośród 3,5 miliona gospodarstw rolnych ponad 2 miliony miało areał poniżej 5 hektarów. W województwach południowych 54 procent ogółu gospodarstw miało poniżej dwóch hektarów, w województwach centralnych – 22 procent. Z chłopską nędzą kontrastowały majątki o powierzchni ponad 50 hektarów (łącznie zajmowały 27 procent powierzchni kraju), przeważnie należące do ziemian, dawnej szlachty. Liczebność tej grupy szacuje się na 87 tysięcy osób. Około 2 tysięcy ziemian posiadało powyżej tysiąca hektarów, w większości lasów, grunty orne zajmowały średnio 24 procent powierzchni. Ziemie orne zajmowały łącznie kilkanaście procent powierzchni gospodarstw ziemiańskich; majątki te dostarczały ponad 50 procent krajowej produkcji zbóż i 46 procent bydła. Płaciły też o wiele większe podatki niż gospodarstwa chłopskie. Sytuacja finansowa wielkiej własności ziemskiej była jednak zróżnicowana, na znacznej części majątków ciążyły długi, a gotówkę uzyskiwano między innymi na drodze dobrowolnej parcelacji. Ponad milion mieszkańców wsi (z rodzinami 3 miliony) było zatrudnionych u ziemian jako robotnicy rolni – ludzie ci nie posiadali ziemi.

Ustawodawstwo po 1918 roku zniosło przywileje stanowe, ale pozostały w zwyczajach, statusie społecznym i majątkowym. Napięcie między dworami a wsią było jednym z mocno odczuwanych problemów społecznych i politycznych. Stronnictwa ludowe uczyniły z postulatu reformy rolnej polegającej na parcelacji ziemi obszarniczej i dzieleniu jej między chłopów swoje najważniejsze żądanie; ten ruch zapewnił im szerokie poparcie. Niemniej obliczenia dotyczące areału ziemi znajdującej się w rękach wielkiej własności dowodziły, że nawet jeśli całą tę ziemię by rozparcelowano, nie wystarczyłoby jej dla wiejskiej biedoty, a produkcja rolna konieczna dla wyżywienia miast i eksportu uległaby załamaniu. W 1921 roku przeludnienie agrarne Polski obliczano na 4,5 miliona ludzi, a w następnych latach jeszcze rosło z powodu wielodzietności wiejskich rodzin. Brak kapitału i odpowiednio dużych inwestycji przemysłowych uniemożliwiał zatrudnienie nadmiaru ludności w miastach. Szczupłość rodzimego kapitału próbowano zastępować napływem kapitałów zagranicznych, ale dawało to niewystarczające rezultaty. Obcy kapitał rzadko przyczyniał się do budowy nowych inwestycji, raczej wykupywał akcje firm już istniejących, a zyski wywoził za granicę.

Na wsi panowały nędza i przeludnienie, zacofane małe gospodarstwa nabywały niewiele towarów przemysłowych, miały też nikły udział w rynku. Cechy te składały się na kluczowy problem strukturalny II Rzeczypospolitej3. Problem biedy ludności wiejskiej krzyżował się z problemem narodowościowym. Około połowy biednych chłopów z województw południowych było narodowości ukraińskiej, podobnie jak ogromna większość mieszkańców ubogich i poważnie zniszczonych wsi w województwach wschodnich. Biedowała ogromna większość żydowskiej ludności prowincji. Tamtejsze miasteczka, zaniedbane, w nikłym stopniu zurbanizowane, często bez sprawnej komunikacji, opierały swój byt na handlu z nie mniej biednymi okolicznymi wsiami. Bieda, brak rozwiniętej komunikacji i głównie lokalny handel wiązały się z niezmiennością, tradycjonalizmem, izolacją od ośrodków kultury skupionych w wielkich miastach. Dotyczyło to wszystkich grup narodowych na tych terenach – Polaków, Żydów, Ukraińców. Scalenie prowincji z państwem z mozołem postępowało za sprawą aparatu administracyjnego, policyjnego, wojska, szkół, ale też – choć w mniejszym stopniu – działalności stowarzyszeń, partii politycznych oraz wyborów do parlamentu. Struktura ekonomiczno-społeczna oraz wynikające z niej wzory życia powodowały, że ogromna większość ludności skłaniała się ku ugrupowaniom konserwatywnym, akcentującym przywiązanie do religii i obyczaju, albo chłopskim, podkreślającym odrębność tej warstwy i jej interesów4.

Polska, peryferyjna i zacofana, wyraźnie odbiegała pod względem ekonomiczno-społecznym od krajów rozwiniętych, zwłaszcza Anglii, Francji i Niemiec, a w Europie Środkowo-Wschodniej – od Czech. Struktura ekonomiczno-społeczna, nadmiar ludności wiejskiej i wielkie dystanse majątkowe na wsi, niewielka urbanizacja, skoncentrowana właściwie w kilkunastu miastach, brak silnego mieszczaństwa (w dodatku to, które istniało, było podzielone narodowo), nikły kapitał krajowy, brak naturalnych zewnętrznych rynków zbytu (zwłaszcza po odcięciu rynku wschodniego), przy słabości rynku wewnętrznego i zacofaniu technicznym, niewielka sieć dróg kolejowych, wysoki poziom analfabetyzmu, wąska grupa wykształconej kadry technicznej – wszystkie te czynniki powodowały, że na drodze do rozwoju stały trudne do przekroczenia bariery. Część z nich wynikała z drogi rozwojowej przyjętej jeszcze w XVI wie-ku (rolnictwo, folwarki, eksport zbóż), część była następstwem stu lat rozbiorów i trwania poszczególnych obszarów kraju jako prowincji w imperiach rosyjskim, niemieckim i austro-węgierskim.

Społeczeństwo II Rzeczypospolitej można podzielić pod względem majątkowym na cztery grupy. Do warstwy wyższej należeli zamożni ziemianie, przedsiębiorcy, elita aparatu państwa – w sumie około 300 tysięcy osób (1 procent). Do warstwy średnio wyższej zaliczali się pracownicy umysłowi, osoby wykonujące wolne zawody, właściciele mniejszych majątków i przedsiębiorstw, zamożniejsze mieszczaństwo, zatem ci, których zwykle obecnie nazywany klasą średnią – 1,2 miliona osób (11,5 pro-cent). Warstwę średnią niższą tworzyli zamożniejsi chłopi (6 milionów), wykwalifikowani robotnicy (3,6 miliona), drobnomieszczanie (1,5 miliona), niżsi funkcjonariusze państwa (200 tysięcy) – łącznie 11,5 miliona osób (33 procent). Reszta społeczeństwa, a właściwie jego większość (19 milionów obywateli, 54 procent), była proletariuszami: małorolni i bezrolni chłopi (8,4 miliona), robotnicy niewykwalifikowani (7 milionów) i inni. „O ile warstwa wyższa i średnio wyższa miały standard życia podobny do analogicznych warstw w Europie Zachodniej, o tyle położenie warstwy średniej niższej było zdecydowanie gorsze, a proletariat żył w warunkach niespotykanych już w krajach Zachodu”5. Do wielkich problemów społecznych i strukturalnej biedy dochodziły skomplikowane konflikty narodowościowe. W obszarze prawno-instytucjonalnym istniała konieczność budowania instytucji, ujednolicania prawa, adaptowania starych kadr do nowych potrzeb, kształcenia nowych elit, a zatem też tworzenia nowych ośrodków kultury, oświaty, sądownictwa, administracji itd.

***

Podstawy polityki zagranicznej, podzielane przez wszystkie legalnie działające ugrupowania od lewicy do prawicy, oparte były na zasadzie utrzymywania pokoju w Europie i międzynarodowego porządku powersalskiego. Polegał on na uznaniu prawnej równości państw, ale też szczególnej pozycji Francji i Anglii jako zwycięskich mocarstw, uprawnionych do dbałości o zachowanie pokoju. W 1923 roku Rada Ambasadorów państw koalicji potwierdziła granice RP, co zamknęło sprawę ich kształtowania. Z większością sąsiadów, nie tylko z Rosją sowiecką i Niemcami, Polska pozostawała jednak w napiętych stosunkach. Z Litwą ostro spierała się o Wilno. Relacje z Czechosłowacją zepsuła wojna o Śląsk Cieszyński w 1919 roku, do tego dochodziły pretensje o popieranie przez Pragę ukraińskiej emigracji z Galicji. A że Czechosłowacja była ważnym sojusznikiem Francji na wschodzie, konflikt ten osłabiał pozycję Polski. Fundamentem polityki bezpieczeństwa RP był sojusz z Francją, wzmocniony sojuszem z Rumunią.

W ramach porządku powersalskiego Niemcy uznano za winne wywołania I wojny światowej i zarazem w niej przegranego. Miały zatem płacić ogromne reparacje, zostały pozbawione prawa do utrzymania silnej armii, a Nadrenię okupowali Francuzi. Niemcy utracili też terytoria – Alzację i Lotaryngię na rzecz Francji oraz Wielkopolskę, Pomorze Gdańskie i część Śląska na rzecz Polski. Czuli się skrzywdzeni, nie ukrywali nadziei na rewizję granicy, a w konsekwencji stosunki polsko-niemieckie pozostawały złe6.

Proces tworzenia ustroju politycznego państwa formalnie zamykało uchwalenie 17 marca 1921 roku przez Sejm Ustawodawczy konstytucji, ale ordynację wyborczą przyjęto dopiero w lipcu 1922 roku7. Okres ten można uznać za przejściowy, dopiero bowiem wybory do sejmu i senatu w listopadzie 1922 roku odbyły się na całym terytorium państwa. Ujawniły proporcje wpływów poszczególnych ugrupowań, a połączone izby poselska i senatorska miały dokonać wyboru prezydenta RP. Do tego czasu jego funkcje sprawował Naczelnik Państwa. Wybory do sejmu i senatu w listopadzie 1922 roku były pierwszymi wyborami naprawdę powszechnymi i miały dopełnić konstrukcję ustrojową państwa. Zgłoszono 19 list wyborczych do sejmu. Spośród 13 milionów uprawnionych obywateli do urn 5 listopada udało się 8,8 miliona, czyli 67,7 procent. Frekwencja była wyraźnie niższa na Kresach Wschodnich (głosowało tam nieco ponad 50 procent wyborców) oraz we wschodniej Galicji, gdzie partie ukraińskie ogłosiły bojkot (frekwencja wyniosła niewiele ponad 30 procent). W województwach zachodnich do wyborów poszło 87 procent uprawnionych obywateli. Wybory do senatu, przeprowadzone 12 listopada, przy frekwencji 61,5 procent, miały mniejsze znaczenie, gdyż zgodnie z Konstytucją marcową mniejsze były też kompetencje drugiej izby.

Wybory przyniosły istotną korektę w dotychczasowym wachlarzu politycznym. Skutkowały wyeliminowaniem niewielkich partii centrowych, które miały reprezentację w Sejmie Ustawodawczym. Swoje wyniki nieco poprawiła prawica – pod nazwą Chrześcijański Związek Jedności Narodowej otrzymała 29 procent głosów. Po podziale mandatów Związek Ludowo-Narodowy dostał ich 98, blisko z nim związane Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe 27, a bardziej centrowa Chrześcijańska Demokracja – 44. Dawało to prawicy w sumie 38 procent głosów w sejmie, dla stworzenia większości potrzebowała więc koalicjanta. Mogło nim być Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” (zdobyło 13 procent głosów i 70 man-datów). Wybory pokazały, że poza niewielką Narodową Partią Robotniczą (18 posłów) właściwie tylko PSL-Piast jest partią centrową, drugie stronnictwo chłopskie, PSL-Wyzwolenie (11 procent głosów i 48 mandatów), ideowo i programowo należało bowiem do lewicy. Jej najważniejszym reprezentantem pozostawała PPS – zagłosowało na nią ponad 900 tysięcy wyborców (10,3 procent), co przełożyło się na 41 mandatów (9,3 procent). W sumie lewica, w składzie PPS, PSL-Wyzwolenie oraz dwie małe partie chłopskie, uzyskała 22 procent.

Ważnym podmiotem politycznym sejmu stał się Blok Mniejszości Narodowych. Poparło go 1,4 miliona obywateli (16 procent), co dało mu 66 miejsc w sejmie. Lewica żydowska – Bund i Poalej Syjon – poszła do wyborów poza blokiem i nie zdobyła ani jednego mandatu. Skuteczni okazali się natomiast syjoniści z Galicji (17 posłów). Łącznie reprezentacja mniejszości narodowych liczyła 89 posłów (20 procent), w tym 35 Żydów, 20 Ukraińców, 17 Niemców i 11 Białorusinów8. Posłowie mniejszości przyjmowali zróżnicowane postawy wobec państwa – obok bardziej ugodowych, głównie Żydów, funkcjonowała zdecydowana opozycja, która wskazywała, że obywatelami Polski stali się wbrew swojej woli. Wybory pokazały, że najsilniejsza w Polsce jest Narodowa Demokracja. Na drugim miejscu uplasowały się podzielone i skonfliktowane stronnictwa ludowe. PPS z 41 mandatami nie miała szans na odegranie zasadniczej roli. Dużą siłą był Blok Mniejszości Narodowych, podzielony jednak wewnętrznie.

W układzie sił parlamentarnych zarysowywała się większość prawicowego ChZJN (zwanego przez przeciwników Chjeną) i PSL-Piast. Zgodnie z tym wynikiem obsadzono stanowiska marszałków: na marszałka sejmu wybrano ludowca Macieja Rataja, a na marszałka senatu – endeka, Wielkopolanina, byłego marszałka Sejmu Ustawodawczego, Wojciecha Trąmpczyńskiego. Budziło to apetyty prawicy na zgromadzenie wspólnie z PSL-Piast większości zdolnej do stworzenia rządu. Alternatywą była wyłącznie większość obejmująca lewicę (PPS, PSL-Wyzwolenie), PSL-Piast i blok mniejszości lub jego część – rozwiązanie bolesne i niepewne. Pomysł doprowadzenia do koalicji z jakimikolwiek mniejszościami był obarczony ryzykiem, trudny do przeprowadzenia i atakowany przez prawicę jako niedopuszczalny, dotyczył bowiem sprawy zasadniczej – postrzegania charakteru państwa.

Narodowa Demokracja, występująca od 1919 roku jako Związek Ludowo-Narodowy, głosiła nadrzędność idei narodu; wynikała z niej koncepcja państwa narodowego, czyli takiego, które jest narzędziem i ramą działania dla narodu polskiego. Prawa stanowione w państwie powinny służyć Polakom, a w razie kolizji z interesem mniejszości decydują wola i potrzeby Polaków. Nie bez racji zauważano, że państwo jest wartością dla Polaków; mniejszości albo wiążą się lojalnością z państwami sąsiednimi, jak Niemcy, albo dążą do oderwania od Polski, jak wielu Ukraińców. Do Żydów ND żywiła ideologiczną wrogość i stawiała sobie za cel między innymi promowanie interesów polskiego i chrześcijańskiego mieszczaństwa, wzmacnianie polskiego rzemiosła i handlu w konkurencji z Żydami. Zdaniem endeków pełnia praw obywatelskich przysługiwała wyłącznie Polakom, zwłaszcza katolikom, a Kościół rzymskokatolicki winien mieć uprzywilejowaną pozycję w państwie, szczególnie w zakresie oddziaływania na szkolnictwo i wychowanie. Swoją koncepcję narodu i państwa endecja uważała za jedynie uprawnioną, prawdziwie polską. „Poza nacjonalizmem – napisał prezes ZLN Stanisław Grabski – istnieć dziś może tylko i przeciwstawiać się mu albo polityka klasowa, dobro państwa i narodu podporządkowująca egoizmowi tej czy innej warstwy społecznej, albo polityka międzynarodówek komunistycznej i masońskiej. Treścią całego wewnętrznego życia państw […] jest walka o wyższość interesu narodowego nad klasowym i uniezależnienie polityki państwowej od międzynarodowych organizacji, kierowanych zawsze przez ogólnoświatowy spisek żydowski, bez różnicy, czy służą one interesom najwyższej finansjery, czy najradykalniejszej rewolucji”9 – na przykład polityka PPS jest w istocie polityką międzynarodówki socjalistycznej, której przewodzą Niemcy i Żydzi10. Roman Dmowski przewidywał polaryzację: „po jednej stronie sztandar narodowy, na którym wypisane jest dobro narodu, zachowanie i rozwój narodowego bytu, po drugiej cały szereg sztandarów z «prawami człowieka», z interesami i dążeniami jednostki, przeciwstawiającej się narodowi, z interesami klasowymi, z dobrem bezimiennej ludzkości”11.

Tak prezentowane koncepcje ideologiczne, lansowane w gazetach codziennych i licznych przemówieniach na wiecach, także przez wielu księży, oznaczały przeciwstawienie ND wszystkim innym stronnictwom politycznym jako niewystarczająco polskim, inspirowanym przez obce siły, należącym do wrogich międzynarodówek. ND ustawiała się w pozycji jedynej siły prawdziwie polskiej i predystynowanej do rządzenia w państwie. Wyjątek czyniła dla PSL-Piast. Widziała w nim wprawdzie chłopski egoizm i klasowość, ale zarazem stronnictwo tworzone przez polskich chłopów, przyznających się do katolicyzmu i niepowiązanych z masonerią. O związki z tą drugą oskarżano natomiast radykalne PSL-Wyzwolenie.

Na urząd prezydenta – wybieranego przez Zgromadzenie Narodowe, czyli połączone izby sejmu i senatu – endecja wysunęła hrabiego Maurycego Zamoyskiego, właściciela latyfundium. Zamoyski, zasłużony dla Ligi Narodowej, po 1918 roku dyplomata, nie był postacią skrajną, ale z przyczyn klasowych nie miał szans na uzyskanie głosów chłopskich, czego nie wzięto pod uwagę. PSL-Piast opowiedział się za kandydaturą Stanisława Wojciechowskiego, spółdzielcy, dawniej działacza PPS, ale w trakcie I wojny światowej współpracującego także z endekami, w odrodzonym państwie ministra spraw wewnętrznych i organizatora jego aparatu. PSL-Wyzwolenie wysunęło Gabriela Narutowicza, profesora politechniki w Szwajcarii; po 1918 roku wrócił do kraju, by służyć jego budowaniu, był ministrem spraw zagranicznych. Te trzy kandydatury realnie się liczyły. W toku głosowania 9 grudnia 1922 roku ostatecznie doszło do wyboru między Zamoyskim a Narutowiczem. Piastowcy oddali głosy na tego drugiego, podobnie jak cała lewica i mniejszości narodowe. Narutowicz został wybrany na prezydenta Rzeczypospolitej.

Prasa endecka odpowiedziała oburzeniem i rozpoczęła gwałtowną kampanię przeciw elektowi, równolegle tłumy nacjonalistycznej młodzieży manifestowały na ulicach Warszawy. W kampanii głoszono, że mniejszości narodowe narzuciły Polsce prezydenta, który jest Szwajcarem i kandydatem Żydów, zaporą przeciw Polsce narodowej. Forsowano pogląd, że tylko Polacy mają prawo decydować o wyborze. Prawica próbowała nie dopuścić do zaprzysiężenia prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe. Zmobilizowane przez agitację tłumy blokowały drogę do sejmu, by elekt nie dotarł na złożenie przysięgi. Przejeżdżający powóz wyrostki obrzucały błotem i kulami ze śniegu. Podążających do sejmu blisko dziewięćdziesięcioletniego senatora Limanowskiego i posła Daszyńskiego rozwydrzona młodzież osaczyła w bramie przy placu Trzech Krzyży. Broniła ich bojówka PPS, padły strzały, zabity został jeden robotnik, ciężko raniono dziewięć osób. Ostatecznie przywódców PPS uwolnili policjanci; zarazem funkcjonariusze policji wykazywali w tych dniach zdumiewającą bierność wobec endeckich ekscesów. Posłowie Chjeny zbojkotowali uroczystość zaprzysiężenia prezydenta, odbyła się więc przy częściowo pustej sali. 14 grudnia Narutowicz przejął urząd głowy państwa z rąk ustępującego Piłsudskiego. Mimo to następnego dnia w endeckich dziennikach ukazały się artykuły z tytułami Zapora i Zawada. 16 grudnia w warszawskiej Zachęcie Eligiusz Niewiadomski, dawniej członek Ligi Narodowej, zastrzelił prezydenta12.

Tego samego dnia zastępujący głowę państwa marszałek Rataj powołał na premiera generała Władysława Sikorskiego, a 20 grudnia ponownie zebrało się Zgromadzenie Narodowe. Głosami takiej samej większości – lewicy, ludowców i mniejszości narodowych – na urząd prezydenta wybrano Stanisława Wojciechowskiego. Prawica tym razem wyboru nie kontestowała. Premier Sikorski przeprowadził pacyfikację nastrojów, morderca został osądzony, skazany na śmierć i stracony. Nie doszło do aktów gwałtu ani odwetu, do czego według niektórych relacji szykowała się część oficerów legionowych i bojowców PPS. Endecja już po kilku dniach od morderstwa odzyskała pewność siebie, bagatelizowała swój udział w doprowadzeniu do tragedii. Zarazem oddolnie zaczął się szerzyć, zwłaszcza wśród prawicowej młodzieży – bez prób przywoływania do porządku – kult mordercy. Traktowano go jak bohatera, który życie poświęcił dla idei Polski narodowej. Dołączali się niektórzy księża, w kościołach odprawiano msze za duszę mordercy, a jego grób pokrywały wieńce, kwiaty i znicze.

Pod rządami generała Sikorskiego wróciła stabilizacja, ale przelana krew prezydenta Narutowicza, następstwo rozpętanej przez endecję histerii, wyżłobiła potężny rów wrogości między prawicą a lewicą, pogłębiła pełne niechęci relacje między sympatykami prawicy i lewicy w społeczeństwie. Stała się ważnym czynnikiem polskiej polityki.

Rząd Sikorskiego próbował porządkować sytuację w kraju także w innych dziedzinach, między innymi podjął czynności dla zbadania stosunków panujących na wschodnich kresach państwa, ale u władzy pozostawał zaledwie parę miesięcy13. Utworzenie 28 maja 1923 roku rządu koalicji Związku Chrześcijańskiej Jedności Narodowej, łączącego endecję i chadecję oraz PSL-Piast, wstrząsnęło całą szeroko pojmowaną lewicą. Świeża była pamięć o awanturach, które pół roku wcześniej wywołała endecja przeciw Narutowiczowi, oraz o zamordowaniu prezydenta.

Umowę koalicyjną utajniono, co dało powód do daleko idących podejrzeń. Przede wszystkim jednak do władzy po raz pierwszy doszła Narodowa Demokracja jako główna siła rządu; premier Witos był w nim słabszym sojusznikiem. Od 1918 roku cała lewica niezmiennie postrzegała endecję jako zasadniczego przeciwnika, zmierzającego do narzucenia Polsce swojego monopolu politycznego (pod hasłem „państwa narodowego”) i ograniczenia praw robotniczych – w tym ośmiogodzinnego dnia pracy, prawa do strajku, ubezpieczeń społecznych, ochrony lokatorów. W endeckiej prasie ciągle na te prawa narzekano i oceniano je jako skutki wpływów bolszewickich. Lewica spodziewała się, że w imię realizacji wizji „państwa narodowego” endecja będzie dążyła do ograniczenia praw mniejszości narodowych, zarówno Żydów, jak i słowiańskich mniejszości na Kresach; te drugie chciała poddać polonizacji.

Emocje socjalistów oddaje odezwa Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS z 12 czerwca 1923 roku.

W nagrodę za grudniowy zamach na Zgromadzenie Narodowe, za chwalby dla mordercy Prezydenta Rzeczypospolitej, za niszczenie podstaw bytu niepodległego zasiedli w fotelach ministerialnych, by „czynić porządek” w Polsce. Umożliwił im zadanie p. Witos. […] Rząd p. Witosa pomyślany jest przez „Chjenę” jako wstęp do zapanowania kliki najczarniejszych reakcjonistów, którzy wszelkimi środkami i sposobami, nie wyłączając gwałtu, zamachów stanu i wojny domowej, obalić chcą demokrację i zaprowadzić dyktaturę klas posiadających. W tajnym pakcie „Chjena” umówiła się z Witosem co do zastąpienia 8-godzinnego dnia roboczego „wolnością pracy”, rozbicia kas chorych, karania ciężkim kilkuletnim więzieniem za strajki w rolnictwie, górnictwie, na kolejach, w tramwajach, elektrowniach, gazowniach, piekarniach itd. Ziemię z rąk tego Rządu dostaną tylko zamożniejsi chłopi, a małorolni i bezrolni znajdą się w cięższym jeszcze położeniu niż dziś! […]

Polska Partia Socjalistyczna zwróciła mocny front przeciw nowemu Rządowi. Organizuje obronę Waszych praw. Wy wszyscy, jak jeden mąż, stańcie dokoła jej sztandarów. Przez pięć lat braliśmy udział czynny w budowaniu państwa polskiego. Broniliśmy Ojczyzny w godzinie bolszewickiego najazdu, będziemy bronili jej teraz, gdy grozi zalew międzynarodowej fali reakcyjnej. Bronić będziemy niezłomnie ustroju demokratyczno-republikańskiego, pięcioprzymiotnikowego prawa głosowania do wszystkich instytucji prawodawczych i samorządowych, wolności myśli i słowa, świeckiej szkoły, równouprawnienia i rozwoju kulturalnego mniejszości narodowych, demokratycznej polityki na kresach, będziemy bronili armii jako narzędzia obrony narodowej przeciwko zakusom zrobienia z niej narzędzia reakcji, będziemy bronili zdobyczy społecznych proletariatu, będziemy domagali się ziemi dla małorolnych i bezrolnych14.

Zagrożenia wymienione w tej odezwie powracały niemal codziennie w prasie PPS. W mniemaniu jej publicystów reakcja obaliła rząd generała Sikorskiego tylko dlatego, że „był on zaporą przeciw wzmocnieniu wpływów reakcji społecznej i politycznej”15. Wyrażano obawę, że „od Warszawy idzie fala chjeńskiej reakcji i rozbijania wszystkiego, co masy robotnicze w ostatnich latach zdobyły”16. Rząd Chjeno-Piasta postrzegano nie tylko jako zjawisko parlamentarne, ale też zagrożenie dla demokracji i klasy robotniczej. Uważano, że opozycja demokratyczna musi się mu przeciwstawić nie tylko w parlamencie, „ale na całej przestrzeni życia publicznego”, bo celem tego rządu jest „obalenie demokracji wszelkimi środkami, nie wyłączając gwałtu i wojny domowej”17. Te głosy oddają stan emocji i obaw socjalistów, ale też ludowców z PSL-Wyzwolenia oraz środowisk legionowych i peowiackich, a także związanej z nimi antyendeckiej części inteligencji.

Nieujawniona treść paktu koalicyjnego Związku Ludowo-Narodowego i PSL-Piast zapowiadała poważne przekształcenie ustroju państwa, w tym dążenie do zmiany ordynacji wyborczej do sejmu i senatu, by zapewnić przewagę polskiej większości i wbrew zasadzie proporcjonalności zredukować liczbę parlamentarzystów z mniejszości narodowych. Według podobnej zasady zamierzano zrewidować ordynację wyborczą do samorządów. Zapowiadano też wzmożenie polskiej kolonizacji na Kresach, by zmniejszyć dominację Ukraińców i Białorusinów, a w szkolnictwie wprowadzenie numerus clausus wymierzonego w Żydów. W części dotyczącej praw robotników rządząca koalicja przymierzała się do reformy Kas Chorych, by ograniczyć tam wpływy socjalistów, a co więcej, chciała wprowadzić płace akordowe, odejść od ośmiogodzinnego dnia pracy, podważyć prawo do strajku na rzecz przymusowego rozjemstwa. Akceptację ludowców dla takich zmian, istotnie redukujących zdobycze ustrojowe z przełomu 1918 i 1919 roku, endecy wynegocjowali za cenę zgody na przeprowadzenie reformy rolnej18.

W odpowiedzi na powołanie rządu Chjeno-Piasta Józef Piłsudski zrzekł się funkcji szefa Sztabu Generalnego i demonstracyjnie przeniósł się ze służbowego mieszkania do willi w Sulejówku. 3 lipca podczas bankietu wydanego przez jego zwolenników w hotelu Bristol wygłosił przemówienie, w którym wyrzucił z siebie emocje, jakie żywił wobec zwalczających go od lat wszelkimi sposobami endeków19. Dawnych legionistów i peowiaków odejście Piłsudskiego prestiżowo zabolało, w dodatku zapowiadało kłopoty, endecja nie kryła bowiem chęci awansowania w ich miejsce innych wojskowych, powiązanych z prawicą. Już na początku czerwca na żal z powodu odejścia Marszałka wyrażony przez „Polskę Zbrojną” odpowiedziała agresywnymi komentarzami prasa endecka; między innymi nazwała wyrażanie takich nastrojów destrukcją. „Robotnik” zripostował: „Kiedy go nazywała «bandytą», zarzucała mu «zdradę», pracę na rzecz «bolszewików i Niemców», kiedy mu odmawiała wszelkich zasług i wiadomości fachowych, kiedy kpiła z najdzielniejszych i najzasłużeńszych dowódców, kiedy popierała wszelkie frondy Dowbór-Muśnickich, Hallerów i innych, kiedy Zamorski pisał swój niesłychany paszkwil – nie była to naturalnie «destrukcja»”20.

Od początku lata nałożyła się na te nastroje polityczne dramatyczna sytuacja ekonomiczna, a rząd był wobec niej bezradny i bezczynny. Marka polska szybko traciła na wartości. Gdy rząd Witosa obejmował władzę, za dolara płacono 50 tysięcy marek polskich, tydzień później już 75 tysięcy, 30 czerwca 104 tysiące, a 30 września – 350 tysięcy. Nieudolne próby przeciwdziałania nie wyhamowały inflacji, poziom życia spadał, gdyż wzrost cen postępował szybciej niż wzrost płac: „za wzrostem cen na środki żywnościowe biec musiały zarobki urzędników i robotników, co w konsekwencji wywoływało podrożenie wyrobów przemysłowych”21. To ostatnie odczuwali producenci rolni, więc podnosili ceny żywności, na co odpowiedzią musiał być wzrost płac. Mechanizmy inflacyjne napędzały wyścig cen i płac. Inflacja uderzała najmocniej w ludzi pracujących za pensje, niszczyła też oszczędności zgromadzone w krajowej walucie. Jesienią Polska weszła w fazę hiperinflacji, ceny skakały z dnia na dzień.

Rząd nie miał koncepcji, jak hiperinflację zahamować, a wobec rosnącego buntu społecznego reagował nerwowo i coraz brutalniej. Na protest kolejarzy odpowiedział militaryzacją kolei i zapowiedzią srogich represji, na strajk generalny klasowych związków zawodowych – zakazem zgromadzeń. Próba jego wyegzekwowania siłą doprowadziła do krwawych starć robotników z policją i wojskiem w Krakowie 6 listopada. Zginęło 14 żołnierzy i 18 robotników, ponad 100 osób zostało rannych. Centrum miasta opanowali demonstranci i tylko energiczna akcja przywódców PPS w Krakowie zapobiegła anarchii i umożliwiła przywrócenie porządku. Rząd Chjeno-Piasta ustąpił 14 grudnia, po tym jak klub PSL-Piasta opuściło 15 posłów.

Lata 1924–1925 przyniosły stabilizację wewnętrzną, przede wszystkim dzięki Władysławowi Grabskiemu i jego rządowi. Obejmując władzę 19 grudnia 1923 roku, rząd Grabskiego za pierwsze zadanie przyjął naprawę waluty. Utworzono niezależny od rządu Bank Polski, rozpisano pożyczkę, dokonano ostrych cięć wydatków państwowych, bolesnych także dla robotników i urzędników, a w końcu kwietnia rozpoczęto skup marek polskich po cenie 1,8 miliona marek polskich za złotego. Od 1 lipca Polska miała jedną walutę – złotówkę, wymienianą po kursie 5,18 złotego za dolara. Niekorzystna sytuacja ekonomiczna spowodowała, że w lipcu 1924 roku wprowadzono dziesięciogodzinny dzień pracy w hutnictwie na Górnym Śląsku. Odpowiedzią na to był strajk generalny w regionie, przegrany w połowie sierpnia. Socjaliści strajku nie poparli, uznali konieczność naprawy państwa i czasowych odstępstw od zasad. Problem długości dnia roboczego i ustawodawstwa społecznego powracał jednak stale jako sporny między przedsiębiorcami a robotnikami i związkami zawodowymi, a także między prawicą a lewicą. Według prawicy Polska miała zbyt rozbudowane prawa społeczne; należało je ograniczyć, wydłużyć czas pracy, by osiągnąć potanienie i wzrost produkcji. Lewica broniła trwałości tych praw, choć w konkretnych sytuacjach szła na ustępstwa. Spór dotyczył też zasad: czy produkcję przemysłową należy kierować przede wszystkim na rynki zagraniczne, czy – jak chciała PPS – metodą podnoszenia płac i aktywnej walki z bezrobociem tworzyć szerszy rynek wewnętrzny. Istniał też spór o relację cen artykułów rolnych i przemysłowych, a więc o to, czyj interes jest ważniejszy: producentów wiejskich czy konsumentów w miastach.

Grabski powołał rząd fachowców, cieszących się zaufaniem większości sejmowej, ale niebędących działaczami partyjnymi. Niektórzy byli wprawdzie liderami politycznymi, jak wicepremier Stanisław Thugutt czy minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Stanisław Grabski, ale podejmując się misji państwowej, ograniczali partyjny egoizm. Tworzyło to sytuację chwiejną, w pewnych okresach rząd był ostro atakowany przez PPS, w innych przez endecję, a nawet przez PSL-Piast. Grabski, manewrując, potrafił utrzymywać stabilne poparcie i wprowadzać kolejne reformy stabilizujące państwo. Należały do nich ustawy językowe dotyczące mniejszości słowiańskich na Kresach: regulowały one zasady stosowania języka mniejszości w urzędach, dawały prawa szkolnictwu mniejszości oraz tworzyły szkoły dwujęzyczne. Rozwiązania służące wypracowaniu kompromisu między różnymi grupami narodowymi uprzywilejowywały Polaków i nie zaspokajały oczekiwań mniejszości, ale stworzenie rozwiązań akceptowanych przez wszystkie strony było niemożliwe. W dalszych latach wiele zależało od poczynań lokalnej administracji22. Kwestie językowe i szkolne miały zasadnicze znaczenie dla kształtowania się postaw słowiańskich mniejszości narodowych wobec państwa. Obie kwestie wywoływały też ogromne namiętności i przyczyniały się do podziałów organizacyjnych i ideowych w ugrupowaniach mniejszości ukraińskiej i białoruskiej. Z problemem mniejszościowym wiązało się też przeprowadzenie autokefalii Cerkwi prawosławnej, czyli jej definitywne odłączenie od Moskwy23. Zawarto także porozumienie z mniejszością żydowską, co stabilizowało sytuację żydowskiego szkolnictwa24. W lutym 1925 roku podpisano konkordat ze Stolicą Apostolską25.

Sytuacja we wschodnich województwach była niestabilna, a opór wobec Polski podtrzymywały organizowane z ZSRR dywersja i propaganda. Trafiały na podatny grunt chłopskiego radykalizmu Białorusinów i Ukraińców. W 1924 roku nasiliły się napady grup przechodzących przez słabo strzeżoną granicę wschodnią i próbujących udowadniać fikcyjność polskich rządów na tym terenie, pojawiały się też próby organizowania partyzantki. Rząd odpowiedział aresztowaniami na dużą skalę oraz utworzeniem Korpusu Ochrony Pogranicza i uszczelnieniem długiej granicy wschodniej.

W grudniu 1925 roku parlament uchwalił ustawę o reformie rolnej, co zamykało cykl kolejnych rozwiązań, z których pierwsze zostało podjęte już latem 1919 roku. Ustawa przyjęta w 1925 roku regulowała zasady parcelacji wielkiej własności i nabywania działek przez chłopów.

Rząd Grabskiego Polacy zapamiętali przede wszystkim za sprawą ustabilizowania sytuacji monetarnej. W praktyce o tę stabilizację rząd musiał zabiegać także po wprowadzeniu złotówki. Zmagał się z nieurodzajem, niemożnością uzyskania zagranicznych pożyczek na godziwych warunkach, problemami w ściągalności podatku majątkowego. W dużym stopniu koszty stabilizacji przerzucano na ludność, co oznaczało wzrost bezrobocia, spadek płac realnych, na Śląsku przedłużenie dnia roboczego. W połowie 1925 roku wygasło zobowiązanie Niemiec do zakupu węgla z Polski; uwolnione od tej konieczności, rozpoczęły one wojnę celną. Rok 1924 i znaczna część 1925 roku charakteryzowały się ujemnym bilansem handlowym i odpływem obcych walut z kraju, drożały kredyty, w 1925 roku produkcja przemysłowa spadła o 14 procent. Gdy Bank Polski odmówił ratowania kursu złotówki, 13 listopada 1925 roku Grabski podał swój rząd do dymisji26.

Sytuacja międzynarodowa wydawała się stabilna, podobnie jak współpraca z Francją – podstawa polskiej polityki zagranicznej27. W październiku 1925 roku Niemcy, Francja, Belgia i Wielka Brytania podpisały jednak w Locarno traktat o nienaruszalności granicy niemiecko-francuskiej. Tym samym granica ta uzyskała silne uznanie, wzmocnione w porównaniu z postanowieniami wersalskimi z 1919 roku. Wschodnia granica Niemiec takiego potwierdzenia nie otrzymała, co oznaczało nierównoprawność jej statusu i tworzyło w Niemczech zachętę do jej podważania. Dla Polski traktat w Locarno był porażką i zapowiedzią problemów, tym bardziej niekorzystną, że od 1922 roku Niemcy i Rosja sowiecka rozwijały współpracę na podstawie traktatu w Rapallo, a po podpisaniu traktatów w Locarno (grudzień 1925) zawarły 25 kwietnia 1926 roku układ, w którym wykluczyły udział w koalicjach wymierzonych przeciw jednej z podpisanych stron. Przed ZSRR otworzyła się droga do polityki międzynarodowej w randze jednego z „normalnych” państw. Nie zmieniało to w niczym sowieckich dążeń realizowanych przez aparat Kominternu, by przygotowywać i w stosownym czasie wywołać rewolucję w państwach „burżuazyjnych”.

Rząd Aleksandra Skrzyńskiego (listopad 1925 – maj 1926) powstał jako próba współpracy i kompromisu sił przeciwstawnych – endecji i PPS – przede wszystkim w celu przywrócenia równowagi budżetowej. Zarazem był rządem ostatniej szansy, by nie dopuścić do rosnącej polaryzacji politycznej i podtrzymać model demokracji zapisany w Konstytucji marcowej. Załamanie się tego kompromisu wiosną 1926 roku doprowadziło do powrotu koalicji Chjeno-Piasta, na co odpowiedzią był przewrót majowy.

***

Kilka zasadniczych linii podziałów utrudniało stabilizowanie państwa polskiego i wypracowanie konsensusu dotyczącego spraw ustrojowych. Niezwykle silny i wielowymiarowy konflikt trwał między Narodową Demokracją a obozem demokratycznej lewicy, której głównymi siłami były PPS oraz otoczenie Piłsudskiego wraz z kombatantami Legionów i POW. Podział dotyczył definiowania narodu, charakteru państwa, przeciwstawności zaangażowania przed wojną światową i w jej trakcie, ale też praw mniejszości narodowych, praw kobiet, zakresu praw socjalnych, sensu edukacji, rozumienia samorządności i wielu kwestii życia codziennego. ND pragnęła, by Polacy w sprawach codziennych kierowali się rygorami katolicyzmu; chciała mu oddać decydujący wpływ na wychowanie, prawo cywilne, obyczajowość, ograniczenia wolności kultury. Dzięki temu stanowisku zyskiwała poparcie większości katolickiego kleru. Z natury rzeczy po przeciwnej stronie sceny politycznej przeważały dążenie do rozdzielenia Kościoła od państwa, indyferentyzm religijny, a często świec-kość. Na lewicy akcentowano prawa jednostki, wolny wybór modelu życia, prawa kobiet, wolność kultury, autonomię nauczania oddzielonego od religii. Takie tarcia były typowe dla podziałów prawica–lewica w Europie, w Polsce jednak niestandardowo przybrały na sile wobec ogromnych wpływów Kościoła w społeczeństwie.

Wzdłuż podobnych linii przebiegał podział wśród polskich Żydów. Większość z nich opowiadała się za konserwatyzmem religijnym i przewodnią rolą rabinów, głosowała na ugrupowania ortodoksyjne. Świecka mniejszość pragnęła oddzielenia religii od kultury i polityki, a na lewym skrzydle tego nurtu sekularyzacji działali socjaliści z Bundu i Poalej Syjon. Analogicznie wśród Ukraińców w Galicji konserwatywna większość znajdowała oparcie w Kościele greckokatolickim, a mniejszość pragnęła dystansu do religii. Kwestie światopoglądowe dzieliły zatem nie tylko Polaków, ale to wśród Polaków musiał rozstrzygnąć się dylemat, czy państwo ma być neutralne światopoglądowo, jak chciała lewica, czy Kościół rzymskokatolicki ma mieć status wyznania panującego, co wiązało się z mniejszymi prawami innych wyznań oraz osób niewierzących, a także kształtowaniem prawa cywilnego według nauczania katolickiego.

Inna linia podziału wynikała ze struktury klasowo-warstwowej. Elity pieniądza i prestiżu były nieliczne, ogromna większość ludności – i w miastach, i na wsi – żyła w biedzie. Warstwa średnia – właścicieli i pracowników średnich zakładów produkcyjnych albo gospodarstw umożliwiających zaspokojenie najważniejszych potrzeb – nie dorównywała liczebnością tym grupom społecznym we Francji czy w Niemczech. Z natury rzeczy silniej dawały o sobie znać antagonizmy między elitą a biedotą; żądanie „ziemi dla chłopów” oraz konflikt robotnicy–przedsiębiorcy sterowały emocjami wielkich grup społecznych, co przekładało się na wyniki wyborów – z jedną istotną korektą. Duża część warstwy ludowej, zwłaszcza na wsiach i w małych miastach, za istotniejsze od własnej sytuacji klasowo-ekonomicznej uznawała przywiązanie do wiary i obyczaju, akceptowała ich niezmienność, zatem głosowała zgodnie z zaleceniami proboszczów. W tym tkwiły powody wyborczych sukcesów endecji.

Państwo w swoich funkcjach opierało się przede wszystkim na aparacie urzędniczym i służbach państwowych – wojsku, policji, sądownictwie. Aparat ten, w znacznej mierze odziedziczony po urzędnikach i oficerach służących przed 1918 rokiem w monarchii austro-węgierskiej, ale w pewnym stopniu także rosyjskiej i pruskiej, stopniowo uzupełniali ludzie wywodzący się z ruchu endeckiego albo Legionów i POW. Zasadniczy konflikt polityczny przekładał się więc także na aparat państwa, w którym obawy o wyeliminowanie z niego albo awans zależne były od zmian w sejmie i rządzie. Osłabiały one znaczenie teoretycznej apolityczności służb państwowych.