Najpiękniejsza dziewczyna w mieście - Charles Bukowski - ebook + książka

Najpiękniejsza dziewczyna w mieście ebook

Charles Bukowski

4,0

Opis

Opowiadania z tego tomu stanowią kwintesencję twórczości Bukowskiego; z bezwzględną szczerością, bez upiększania opisuje w nich jedyny świat, w którym czuł się swojsko - i on, i wytwory jego literackiej wyobraźni - świat pijaków, dziwek, rozmaitych wykolejeńcow i outsiderów.

„Jego proza, jak stwierdził, zawierała wszystko: Coś dla rewolucjonistów, coś dla reakcjonistów, coś dla miłośników dramatu, nawet coś dla intelektualistów, a mimo to była zrozumiała. Dla ‘klasy robotniczej’ zachodniego świata stała się nawet czymś w rodzaju Ewangelii. Słowem objawionym.”

Artur Żmijewski. "Elle", 1997, nr 7

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 341

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (48 ocen)
19
13
11
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lkoprowski8

Dobrze spędzony czas

Tytułowe opowiadanie wstrząneło. Potem już różnie. Bukowski w formie krótkich opowiadań jest bardzo przyjemnym zabijaczem czasu, pomijając to, że jest "obrzydliwy" w swojej prozie. A ja lubię ten brud.
00
espequer

Nie oderwiesz się od lektury

Półświatek melin, alkoholików, dziwek, degeneratów, samo dno społeczne. Groteska, absurd, czarny humor, błyskotliwość, dowcip, brak jakiejkolwiek poprawności politycznej, walenie prosto z mostu. Klimat. Bardzo dobre
00
Iza_belka84

Nie oderwiesz się od lektury

zabawna
00
ika_pua

Dobrze spędzony czas

Podobno Bukowskiego się albo kocha, albo nienawidzi. Niestety nie potrafię ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Jest bardzo specyficzny, ocieka seksem, brudem, alkoholem...
01

Popularność




CHARLES BUKOWSKI
NAJPIĘKNIEJSZA DZIEWCZYNA W MIEŚCIE
PrzełożyłRobert Sudół
NOIR SUR BLANC
Tytuł oryginału: THE MOST BEAUTIFUL WOMAN IN TOWN
Opracowanie redakcyjne: ANNA BRZEZIŃSKA
Korekta: ELŻBIETA JAROSZUK
Projekt okładki: TOMASZ LEC
Skład i łamanie: PLUS 2 Witold Kuśmierczyk
Copyright © 1967 by Charles Bukowski All rights reserved For the Polish edition Copyright © 2014, Noir sur Blanc, Warszawa All rights reserved For the Polish translation Copyright © 2014 by Robert Sudół
Wydanie czwarte Wydanie pierwsze w tej edycji
ISBN 978-83-7392-498-7
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa e-mail: [email protected] księgarnia internetowa: www.noirsurblanc.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Narodziny, żywot i upadek gazety podziemnej

Z początku było kilka spotkań u Joe Hyansa, ale zwykle przychodziłem zalany, więc niewiele pamiętam z powstania „Otwartej Cipy”, gazety podziemnej, i dopiero później mówili mi, co się działo. A raczej, co wyrabiałem.

Hyans: – Powiedziałeś, że wyrzucisz wszystkich na ulicę i że zaczniesz od tego kaleki na wózku. Wtedy on się rozpłakał i ludzie zaczęli wychodzić. Walnąłeś jednego faceta w głowę butelką.

Cherry (żona Hyansa): – Za nic nie chciałeś iść do domu i wypiłeś całą butelkę whisky i powtarzałeś, że wyruchasz mnie przy biblioteczce.

– I co, zrobiłem to?

– Nie.

– Aha, no to następnym razem.

Hyans: – Posłuchaj, Bukowski, próbujemy się jakoś zorganizować, a ty przychodzisz i to rozpirzasz. Jesteś najwstrętniejszym moczymordą, jakiego w życiu widziałem!

– Dobra, kładę na to lachę. Pierdolę. Kogo obchodzi jakaś gazeta?

– O nie, chcemy, żebyś pisał felieton. Uważamy, że jesteś najlepszym pisarzem w Los Angeles.

Podniosłem rękę ze szklanką.

– To skurwysyńska obraza! Nie przyszedłem tu, żeby mnie obrażano!

– No dobrze, to może najlepszym w całej Kalifornii.

– No masz, znowu mnie obrażasz!

– W każdym razie chcemy, żebyś pisał felieton.

– Jestem poetą.

– A jaka jest różnica między poezją a prozą?

– Poezja mówi za dużo w zbyt krótkim czasie, proza mówi za mało i za długo się ciągnie.

– Chcemy felieton do „Otwartej Cipy”.

– Nalej mi jeszcze i masz załatwione.

Hyans nalał. Zgodziłem się. Dopiłem i poszedłem do swojej nory, myśląc, że robię błąd. Miałem prawie pięćdziesiąt lat, a skumałem się z tymi długowłosymi, brodatymi gówniarzami. O Boże, wdechowo, ojczulku, wdechowo! Wojna to gówno. Wojna to piekło. Chuj, no to nie walcz. Wiem o tym wszystkim od pięćdziesięciu lat. Mnie to tak nie rajcowało. A, no i nie zapomnij o marysi. O działeczce. W dechę, serdeńko!

W domu znalazłem pół kwarty, cztery puszki piwa, wypiłem i napisałem pierwszy artykuł. Był o kurwie ważącej sto trzydzieści pięć kilo, którą wyjebałem kiedyś w Filadelfii. Dobry artykuł. Poprawiłem literówki, zwaliłem gruchę i poszedłem spać...

Zaczęło się na parterze w dwupiętrowym domu wynajmowanym przez Hyansa. Przyszło paru półdupnych ochotników, stawiano pierwsze kroki i wszyscy byli zaaferowani oprócz mnie. Lustrowałem dziewczyny, szukając dobrej dupy, ale wszystkie wyglądały i zachowywały się jednakowo – dziewiętnaście lat, blond włosy z czarnymi odrostami, mały tyłek, małe cycki, przejęte, zajęte i zarozumiałe nie wiedzieć czemu. Ilekroć dotykałem którejś moimi pijanymi łapami, zachowywała się dość spokojnie. Dość.

– Posłuchaj, dziadku, jedyne, co chcemy, żeby się podniosło, to flaga Północnego Wietnamu!

– A tam, i tak ci pewnie capi z pizdy!

– Och, ty stary świntuchu. Ale jesteś... obrzydliwy!

Potem wychodziły, kręcąc do mnie tymi swoimi pysznymi krąglusimi dupeczkami, ściskając w ręku zamiast malinowej główki mojego interesu jakiś smarkaty tekst o gliniarzach, którzy obcesowo traktują dzieciaki na Bulwarze Zachodzącego Słońca i zabierają im batony. Oto ja, największy żyjący poeta po Audenie, a nie mogę nawet wyruchać psa w dupę...

Gazeta zbytnio się rozrosła. Albo raczej Cherry zaczęło martwić moje wylegiwanie się po pijaku na kanapie i łypanie na jej pięcioletnią córeczkę. Sprawy zaszły za daleko, kiedy mała zaczęła mi siadać na kolanach, wiercipięta, mówiąc:

– Lubię cię, Bukowski. Porozmawiaj ze mną. Przyniosę ci drugie piwo.

– Tylko wracaj migiem, słonko!

Cherry: – Słuchaj, Bukowski, ty stary zboczeńcu...

– Cherry, dzieci mnie uwielbiają, nic na to nie poradzę.

Dziewczynka, Zaza, przybiegła z piwem i wpakowała mi się na kolana. Otworzyłem piwo.

– Lubię cię, Bukowski. Opowiedz mi coś.

– Dobrze, dziecino. Dawno, dawno temu był sobie starszy facet i mała dziewczynka, którzy zabłądzili w lesie...

Cherry: – Posłuchaj, ty stary zboczeńcu...

– Ej, ej, Cherry! Ale ty masz brudne myśli!

Pobiegła na piętro szukać Hyansa, który akurat robił kupę.

– Joe, Joe! Musimy przenieść redakcję gdzie indziej! Mówię poważnie...!

Znaleźli pusty budynek od ulicy, dwa piętra, i pewnej nocy, pijąc portwajn, przyświecałem Hyansowi latarką, a on włamał się do aparatu w budce telefonicznej przy tym budynku i tak pozamieniał druty, żeby mieć numer za darmochę. Mniej więcej w tym samym czasie jedyna poza naszą gazeta podziemna w Los Angeles – „Wolna Prasa” – oskarżyła go o kradzież listy ich stałych czytelników. Wiedziałem oczywiście, że Joe ma zasady moralne, skrupuły i ideały – dlatego rzucił robotę w wielkomiejskiej gazecie. Dlatego rzucił robotę w tej drugiej podziemnej gazecie. Joe był kimś na podobieństwo Chrystusa. Powaga.

– Trzymaj porządnie tę latarkę...

Rano u mnie w domu zabrzęczał telefon. Dzwonił mój przyjaciel Mongo Gigant od Wiecznego Odlotu.

– Hank?

– Co?

– Cherry była u mnie wczoraj.

– No i?

– Miała tę listę czytelników. Była bardzo zdenerwowana. Chciała, żebym ją gdzieś ukrył. Powiedziała, że Jensen węszy. Schowałem tę listę w piwnicy pod plikiem szkiców, które Jimmy Karzeł narysował przed śmiercią.

– Zerżnąłeś ją?

– Po co? Sama skóra i kości. Posiekałaby mnie żebrami, jakbym ją dymał.

– A zerżnąłeś Jimmy’ego, chociaż ważył tyle co duży pies.

– Ale on miał osobowość.

– Ta?

– No ta.

Rozłączyłem się...

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki