Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego - Marta Bogacka - ebook

Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego ebook

Marta Bogacka

4,0
16,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Problematyka obozowa doczekała się już bogatej literatury, jednak temat przeprowadzania walk bokserskich w obozach koncentracyjnych nie został kompleksowo opracowany.

Lukę tę częściowo wypełnia niezwykła biografia Tadeusza Pietrzykowskiego – pięściarza, który zdobył tytuł Mistrza Wszechwag obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jego nazwisko nie jest znane szerszemu kręgowi Polaków, pamiętają go jednak ci, którzy razem z nim przeżyli obozowe piekło. Nawet kiedy został już wywieziony z Auschwitz, pamięć o nim trwała, co udokumentował pisarz Tadeusz Borowski, który trafił do Oświęcimia w 1943 roku.

W opowiadaniu U nas w Auschwitzu napisał o Pietrzykowskim:

Jeszcze dziś tkwi w nas pamięć o Numerze 77, który bił Niemców jak chciał”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 237

Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Marta Bogacka

Bokser z Auschwitz

Losy Tadeusza Pietrzykowskiego

© Copyright by Demart SA, Warszawa 2012

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część ani całość wydawnictwa Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego nie może być reprodukowana ani przetwarzana w sposób elektroniczny, mechaniczny, fotograficzny i inny; nie może być użyta do innej publikacji oraz przechowywana w jakiejkolwiek bazie danych bez pisemnej zgody Wydawcy.

Wydawca: Demart SA

02-495 Warszawa

ul. Poczty Gdańskiej 22a

tel. 22 662 62 63; faks 22 824 97 51

http://www.demart.com.pl

e-mail: [email protected]

Dział zamówień:

Sprzedaż hurtowa:

tel. 22 498 01 77/78, faks 22 753 03 57

e-mail: [email protected]

Sprzedaż detaliczna:

e-mail: [email protected]

Autor: Marta Bogacka

Redakcja i korekta: Witold Sienkiewicz

Projekt okładki: Krzysztof Stefaniuk

Dobór ilustracji: Marta Bogacka

Źródła ilustracji: archiwum rodzinne Marii Pietrzykowskiej, archiwum rodzinne Katarzyny Czortek

ISBN: 978-83-7427-836-2

Wstęp

ROZDZIAŁ I. „TEDDY ŻELAZNA PIĘŚĆ” CZYLI O ŻYCIU PRZED OBOZEM

1. W międzywojennej Warszawie

1.1.Dzieciństwo i młodość

1.2. Pierwszy „kogut” w Warszawie

2. Po 1 września 1939 roku

2.1. Obrona Stolicy

2.2. Aresztowanie

ROZDZIAŁ II. WEISS NEBEL, CZYLI BIAŁA MGŁA. O ŻYCIU POD OKIEM ESESMANÓW

1. Koszmar KL Auschwitz

1.1. W pierwszym transporcie

1.2. Jeden z wielu więźniów

1.3. Marcowa niedziela 1941 roku i jej konsekwencje

1.4. Znajomość z o. Rajmundem Maksymilianem Kolbe

1.5. W drugiej „górnej piątce” rotmistrza Witolda Pileckiego

2. Dwa lata w KL Neuengamme

2.1. Geneza KL Neuengamme

2.2. Jako häftling numer 17955

3. Ostatni miesiąc niewoli w KL Bergen-Belsen

3.1 Geneza KL Bergen-Belsen

3.2 Bez numeru tuż przed odzyskaniem wolności

ROZDZIAŁ III. DALSZE LOSY „TEDDY,EGO” PO ZAKOŃCZENIU WOJNY

Zakończenie

Dodatek

Wstęp

Problematyka obozowa doczekała się już bogatej literatury i opracowań monograficznych, wśród których należy wyróżnić pracęAuschwitz 1940–1945.Węzłowe zagadnienia z dziejów obozu, pod redakcją Władysława Długoborskiego i Franciszka Pipera, która jest zbiorem opracowań naukowych ukazujących historię obozu Auschwitz w różnych aspektach1. Wiele jest także opracowań o charakterze ogólnym jak choćbyAuschwitz. Nazistowski obóz śmierci, pod redakcją Franciszka Pipera i Teresy Świebockiej2. Na uwagę zasługuje także opracowanie Danuty Czech, które jest kalendarium obozu3, a także praca Anny Malcówny zawierająca bibliografię prac o KL Auschwitz z lat 1942–19804. Wiedzę na temat obozu uzupełniają artykuły zamieszczone w czasopiśmie naukowym „Zeszyty Oświęcimskie”, wydawanym przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, a także liczne monografie szczegółowe oraz wspomnienia byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Jednak pomimo dużej liczby opracowań problematyka przeprowadzania walk bokserskich w obozach koncentracyjnych nie została podjęta. Dostępne jest jedynie opracowanie Zdzisława Ryna i Stanisława Kłodzińskiego, dotyczące patologii sportu w obozie KL Auschwitz- -Birkenau5. W artykule tym zostały przedstawione ogólne informacje dotyczące uprawianych w obozie dyscyplin sportowych, w tym także boksu. Odczuwalny jest brak większej, monograficznej publikacji przedstawiającej w sposób wszechstronny funkcje sportu, szczególnie zaś boksu, w życiu więźniów obozów koncentracyjnych. Natomiast jeśli chodzi o literaturę dotyczącą Tadeusza Pietrzykowskiego, to przedstawia się ona dość skromnie. Jedyną dostępną biografią boksera jest praca Joanny Cieślak i Antoniego Molendy6. Duży wkład w popularyzacji Tadeusza Pietrzykowskiego ma dr Adam Cyra, który jest autorem licznych krótkich artykułów na jego temat.

Celem niniejszej książki jest przedstawienie postaci Tadeusza Pietrzykowskiego – pięściarza, który odniósł wiele sukcesów, ale nie na igrzyskach, ani mistrzostwach świata czy Europy. Zamiast tego zdobył tytuł Mistrza Wszechwag obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jego nazwisko nie jest znane szerszemu kręgowi Polaków. Pamiętają go jedynie ci, którzy razem z nim przeżyli obozowe piekło. Większą popularnością cieszy się grecki bokser pochodzenia żydowskiego Salomo Arouch, o którym Amerykanie nakręcili filmTriumf ducha. On także toczył walki bokserskie w KL Auschwitz. Przywieziony tam został wraz ze swoją rodziną w maju 1943 roku. Przed wojną, w wieku 17 lat zdobył tytuł mistrza Bałkanów w wadze lekkopółśredniej. Ze względu na to, że był Żydem, stawką każdej walki, którą toczył za drutami obozu, było jego życie. Nie przegrał nigdy. W styczniu 1945 roku trafił do Bergen-Belsen, gdzie doczekał się wyzwolenia. Również przedwojenny rywal Tadeusza Pietrzykowskiego, Antoni Czortek, który w 1934 roku został mistrzem Polski w wadze muszej, a w 1939 roku srebrnym medalistą Mistrzostw Europy, musiał toczyć walki w KL Auschwitz. Zmuszano go do różnych pokazowych walk, jednak później ze względu na porażki Niemców zabroniono walk bokserskich, a Czortka spotkały dodatkowe represje. Zarówno Salomo Arouch, jak i Antoni Czortek, znaleźli się w obozie w czasie, gdy Tadeusza Pietrzykowskiego już tam nie było. Pamięć jednak o nim trwała, co udokumentował Tadeusz Borowski, który także został przywieziony do Oświęcimia w 1943 roku. W opowiadaniuU nas w Auschwitzunapisał: „Jeszcze dziś tkwi w nas pamięć o Numerze 77, który bił Niemców jak chciał”.

Biografia niniejsza składa się z trzech rozdziałów. Pierwszy, zatytułowany„Teddy-Żelazna Pięść”, czyli o życiu przed obozemprzedstawia rodzinę Tadeusza, jego dzieciństwo i młodość, karierę sportową, walki podczas obrony Warszawy, próbę przedostania się do Francji, osadzenie w więzieniu w Tarnowie, a kończy się na etapie transportu do KL Auschwitz. Rozdział drugi –Weiss Nebel, czyli Biała Mgła. O życiu pod okiem esesmanówukazuje koleje losu Tadeusza Pietrzykowskiego podczas wojny od momentu transportu do KL Auschwitz, poprzez gehennę w obozie KL Neuengamme, aż do wyzwolenia obozu Bergen-Belsen. Jest to najobszerniejszy z rozdziałów, ze względu na wielość źródeł i opracowań. Autorka zawarła w nim także krótką genezę każdego z opisywanych obozów. Trzeci rozdział –Dalsze losy Teddy’ego po zakończeniu wojnykrótko charakteryzują jego życie rodzinne i zawodowe po wyzwoleniu.

ROZDZIAŁ I. „TEDDY ŻELAZNA PIĘŚĆ” CZYLI O ŻYCIU PRZED OBOZEM

1. W międzywojennej Warszawie

1.1.Dzieciństwo i młodość

Tadeusz Dionizy Pietrzykowski urodził się 8 kwietnia 1917 roku w Warszawie, a więc półtora roku przed zakończeniem I wojny światowej i odzyskaniem przez Polaków upragnionej niepodległości. Dwa dni wcześniej, 6 kwietnia 1917 roku, Stany Zjednoczone przystąpiły do I wojny światowej wypowiadając wojnę Niemcom, natomiast 7 listopada 1917 roku w Rosji doszło do przewrotu bolszewickiego i następnie wycofania się Rosji z Ententy. Umożliwiło to państwom zachodnim zajęcie oficjalnego stanowiska w sprawie odbudowy państwa polskiego. Premier brytyjski David Lloyd George w przemówieniu wygłoszonym do delegatów związków zawodowych w dniu 5 stycznia 1918 roku oświadczył, iż „niepodległa Polska, obejmująca wszystkie rdzennie polskie żywioły, które chcą wejść w jej skład, stanowi pilną konieczność dla trwałości bytu Europy Zachodniej”7. Natomiast trzy dni później, 8 stycznia 1918 roku, został ogłoszony program pokojowy prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Thomasa Wilsona, znany pod nazwą „14 punktów Wilsona”, w którym to punkt 13. dotyczący Polski głosił: „Powinno być utworzone niepodległe państwo polskie, które winno obejmować ziemie zamieszkane przez ludność bezsprzecznie polską, mieć zapewniony wolny i bezpieczny dostęp do morza, a którego niezawisłość polityczna i gospodarcza oraz całość terytorialna winna być zagwarantowana paktem międzynarodowym”8. Na szczęście dla Polaków nie były to obietnice bez pokrycia. W październiku 1918 roku w Warszawie rozpoczął się powszechny strajk przeciwko wojskom okupacyjnym i Radzie Regencyjnej, żądano uwolnienia Józefa Piłsudskiego i zwołania Sejmu Ustawodawczego. Tak też się stało. 10 listopada 1918 roku, o godz. 7 rano, do Warszawy przyjechał uwolniony z więzienia Józef Piłsudski. Natychmiast po stolicy rozniosła się wieść o jego przyjeździe oraz o ucieczce Hansa Hartwiga von Beselera9. Stała się ona wezwaniem do rozbrajania Niemców. Aż w końcu po 123 latach zniknęły sztuczne granice rozdzielające Polaków. Piąte pokolenie, żyjące pod zaborami, znoszące rusyfikację i germanizację, doczekało się chwili restytucji państwowości polskiej10. Radość z odzyskanej niepodległości była powszechna, a najlepiej oddają ją słowa Jędrzeja Moraczewskiego:

„Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma ich. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic, będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili. (…) Cztery pokolenia nadaremno na tę chwilę czekały, piąte doczekało. Od rana do wieczora gromadziły się tłumy na rynkach miast, robotnik, urzędnik porzucał pracę, chłop porzucał rolę, leciał do miasta, na rynek, dowiedzieć się, przekonać się, zobaczyć wojsko polskie, polskie napisy, orły na urzędach, rozczulano się na widok kolejarzy, ba!, na widok polskich policjantów i żandarmów”11.

Teofil Proszowski, dziadek Sylwiny Pietrzykowskiej (z lewej), Józefa Proszowska z domu Chotecka, babka Sylwiny Pietrzykowskiej (z prawej)

Takie to właśnie nastroje towarzyszyły dopiero co narodzonemu pierwszemu dziecku Tadeusza Pietrzykowskiego seniora i Sylwiny Aleksandry z domu Bieńkowskiej.

Ojciec małego Tadeusza urodził się w 1891 roku w Lublinie. Tam jego rodzice: Józef Pietrzykowski i Waleria z Nowaczyńskich prowadzili Zakład Graficzny przy ul. Tadeusza Kościuszki 4. Józef Pietrzykowski herbu „Juńczyk” urodził się w miejscowości Zameczek, obecnie położonej w województwie mazowieckim, w powiecie radomskim. Jego rodzice przybyli tam z Podkarpacia. Józef po osiągnięciu pełnoletniości osiadł w Lublinie, gdzie poznał swoją żonę Walerię Nowaczyńską. Razem wychowali siedmioro dzieci: Mieczysława, Kazimierza, Stanisława, Witolda, Tadeusza, Janinę i Jadwigę. Najmłodsi synowie, Tadeusz i Witold, otrzymali staranne wykształcenie. Tadeusz po ukończeniu gimnazjum w Lublinie rozpoczął studia na Politechnice w Ličge. Jednak ze względu na wybuch I wojny światowej nauki nie ukończył. W 1914 roku powrócił do kraju, zamieszkał w Warszawie i rozpoczął studia w Warszawskim Instytucie Politechnicznym im. Mikołaja II (w 1915 roku w jego miejsce uruchomiono uczelnię polską – Politechnikę Warszawską) Wyższej Szkole Mechaniczno-Technicznej, a następnie na Politechnice Warszawskiej na wydziale Budowy Dróg i Mostów. Po ukończeniu studiów pracował jako projektant i inspektor nadzoru rozbudowy warszawskiego węzła kolejowego. Pracował także przy projekcie bocznicy kolejowej dla składów wojskowych w Puszczy Kampinoskiej. W 1920 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej zatrudniony był w organizacji transportów kolejowych dla potrzeb Wojska Polskiego. Podczas swojego pobytu w Warszawie poznał swoją późniejszą żonę12.

Sylwina Aleksandra Bieńkowska urodziła się 17 lutego 1887 roku w Warszawie. Była córką Aleksandra i Franciszki z domu Proszowskiej. Ojciec Sylwiny, Aleksander Bieńkowski herbu „Łada” urodził się w 1860 roku na Mazowszu. Był obywatelem ziemskim starego miasta Warszawy i do niego należały tereny obecnej dzielnicy Ochota między ulicą Grójecką a Dworcem Zachodnim oraz ulicą Radomską i Częstochowską13. Został wybrany na sędziego pokoju. Natomiast matka Sylwiny Franciszka Proszowska, herbu „Jastrzębiec” urodziła się w 1867 roku. Była drugim dzieckiem Teofila Proszowskiego i Józefy z domu Choteckiej. Teofil Proszowski, mając 20 lat, przybył do Kongresówki ze miejscowości Stryja w Galicji, położonej wówczas w zaborze austriackim (dziś w obwodzie lwowskim na Ukrainie), aby wziąć udział w powstaniu styczniowym. Po upadku powstania ukrywał się w majątku w Radomskiem i tam pracował. Ożenił się tam w 1865 roku z panną z tego majątku, Józefą Chotecką, pochodzącą z bogatej rodziny ziemiańskiej. Dzięki jej posagowi Teofil doszedł do dużego majątku w Warszawie. Był właścicielem kamienic przy ul. Chmielnej, Twardej, Miedzianej i Brackiej. Posiadał także łaźnie („Diana” przy ul. Chmielnej), piekarnie (sklepy „Złoty Róg”) oraz punkty sprzedaży prasy14.

Sylwina i Tadeusz Pietrzykowscy, rodzice Tadeusza

Sylwina była pierwszym dzieckiem państwa Bieńkowskich. Miała jeszcze cztery siostry i trzech braci15. Była dobrze wykształcona. Ukończyła Seminarium Nauczycielskie hrabiny Cecylii Plater-Zyberkówny, które znajdowało się przed wojną przy ul. Pięknej 14 (obecnie 24/26). Cecylia Plater-Zyberkówna wpajała swoim wychowankom zasadę, że „siła uczucia narodowego w matkach decyduje o mocy duchowej i trwaniu narodu”16. Po uzyskaniu dyplomu Sylwina pracowała jako nauczycielka w jednej ze szkół powszechnych w Warszawie.

Sylwina Bieńkowska i Tadeusz Pietrzykowski pobrali się w 1916 roku w kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Warszawie. Młode małżeństwo zamieszkało przy ulicy Miedzianej 4. Wtedy Sylwina rozpoczęła naukę na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Jednak gdy zaszła w ciążę przerwała studia. W roku 1920 państwo Pietrzykowscy wraz z 3-letnim synem przeprowadzili się do większego mieszkania na ulicy Koszykowej 11b. W rodzinie opowiadano, że Tadeusz mając 4-5 lat, gdy był bardzo zmęczony, a zwłaszcza gdy wracając do domu musiał o własnych siłach wchodzić na III piętro, często przysiadał na schodach mówiąc: „męczyłem, męczyłem – usiądę na schodku”, nie zważając na to w jakim stanie technicznym tenże „schodek” się znajduje. Mieszkanie rodziny Pietrzykowskich usytuowane było stosunkowo niedaleko Dworca Głównego PKP, czyli miejsca pracy Tadeusza Pietrzykowskiego seniora, oraz w pobliżu Parku Ujazdowskiego. Tam Tadeusz, będąc małym chłopcem, często się bawił. W 1920 roku, gdy podczas wojny polsko-bolszewickiej skoncentrowano polskie siły w okolicy Warszawy, bracia Sylwiny, Marcjan i Ireneusz, często gościli w mieszkaniu przy ul. Koszykowej. Wtedy Tadeusz miał okazję podziwiać żołnierskie mundury wujków, a także bawić się wojskowym wyposażeniem17. Zanim skończył 5 lat, dokładnie 16 lutego 1922 roku, urodził się jego brat Juliusz Sylwin Pietrzykowski, ale Tadeusz dalej pozostał oczkiem w głowie wszystkich członków rodziny i przez wszystkich był bardzo kochany.

Tadeusz Pietrzykowski w 1920 r.

Tadeusz Pietrzykowski edukację rozpoczął w gimnazjum im. E.A. Rontalera w Warszawie, mając 6 lat. Po roku nauki rodzice postanowili go przenieść do Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego. W tym czasie w Polsce istniał jeszcze dualizm ustroju szkolnego, polegający na istnieniu dwóch modeli kształcenia: masowego i elitarnego. Pierwszy rozpoczynał się w szkole powszechnej i na niej zazwyczaj się kończył, natomiast drugi poprzez szkoły średnie przygotowywał do studiów uniwersyteckich, tak wytwarzano inteligencję. Do I klasy gimnazjum przyjmowano dzieci w wieku od 8 do 10 lat z tzw. „przygotowaniem domowym” lub kilku klas szkoły podstawowej. Jednak gimnazja, w celu całkowitego uniezależnienia się od szkoły powszechnej, prowadziły klasy wstępne dla uczniów dopiero rozpoczynających naukę i właśnie do takich klas uczęszczał Tadeusz, przez pierwsze dwa lata, zanim już oficjalnie mógł wstąpić w progi wspomnianych gimnazjów. Do gimnazjum na Smolnej 30 codziennie zaprowadzał go ojciec. Po skończonych zajęciach sam wracał do domu, jednak jak wspominał jego brat, powroty te przeciągały się w nieskończoność. Często zatrzymywał się przy postojach dorożek, rozmawiał z dorożkarzami, ale przede wszystkim obserwował konie, które najbardziej sobie upodobał. Obserwowanie tych zwierząt było związane ze zdolnościami plastycznymi Tadeusza. Odkrył je i później doskonalił nauczyciel plastyki w gimnazjum im. Jana Zamoyskiego, profesor Bożym18. Pod koniec jednej z lekcji zlecił on swoim uczniom, jako zadanie domowe, wykonanie rysunku na dowolny temat. Chłopiec zachwycony filmem „Ben Hur”, na który wybrał się razem z ojcem, narysował wojownika pędzącego na rydwanie. Miał wtedy 9 lat. Nauczyciel nie uwierzył, że chłopiec sam potrafił narysować konia w pełnym biegu. Twierdził, że ktoś musiał mu w tym pomagać, bowiem praca ta znacząco różniła się od poziomu prac oddanych przez jego szkolnych kolegów. Profesor Bożym nie był przekonany do tego, że taki mały chłopiec tak dobrze zapamiętał ruchy konia, rynsztunek żołnierza, wygląd rydwanu, a co najważniejsze kurz unoszący się za pędzącym rydwanem. Ze względu na to, że Tadeusz upierał się, że sam wykonał rysunek, do szkoły wezwano ojca, który potwierdził autentyczność dzieła. Dodatkowo zaproponował, aby Tadeusz narysował podobny rysunek w obecności profesora. Gdy nauczyciel zobaczył kolejny rysunek przeprosił rodzica, a Tadeusza uściskał i podziwiał jego talent. Wróżył mu nawet karierę podobną do rodu Kossaków19.

Tadeusz Pietrzykowski w 1923 r.

W szkole radził sobie bardzo dobrze. Odkąd nauczył się czytać książki stały się jego pasją, szczególnie podróżnicze i historyczne. Szybko przyswajał wiedzę. Do jego ulubionych przedmiotów należały: geografia, historia i język polski. To, że Tadeusz tak dobrze i wszechstronnie rozwijał się intelektualnie było niewątpliwie zasługą obojga rodziców. Mama zajmowała się dziećmi przez cały tydzień, dbając o to by chodziły do szkoły, odrabiały lekcje, sprawdzała im zeszyty i pomagała w pracy domowej, natomiast ojciec opiekował się chłopcami w dni wolne od pracy. W sobotę lub niedzielę zabierał ich na spacery do Łazienek, do Wilanowa. Często także odwiedzali warszawskie muzea, kina i galerie. Tadeusz jednak najbardziej lubił chodzić z ojcem do Galerii Sztuk Pięknych – Zachęty, a także do Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. W rodzinie Pietrzykowskich był też kultywowany zwyczaj spędzania dni wolnych u dziadków, Aleksandra i Franciszki Bieńkowskich, którzy mieszkali przy ul. Grójeckiej w Warszawie. Tadeusz był ulubieńcem dziadka. Chłopiec zasypywał go różnego rodzaju laurkami. Niektóre przedstawiały wszystkich wnuków na motocyklach, inne biegnących przez łąki lub las z kwiatkami. Laurki te były zawsze atrakcją wszelkich uroczystości rodzinnych20.

Często także odwiedzali wujostwo mamy – Leokadię i Tadeusza Hermanowskich21, którzy mieszkali w sąsiedztwie Pietrzykowskich na II piętrze budynku przy ul. Koszykowej 22/17. Tam też na parterze Hermanowscy prowadzili tzw. Skład Apteczny. Mieli oni dwoje dzieci Zofię (ur. w 1918 r.) i Witolda (ur. w 1920 r.), z którymi Tadeusz i Julian we wczesnym dzieciństwie wychowywali się jak rodzeństwo22.

Witold i Zofia Hermanowscy oraz Julian Pietrzykowski

Niestety szczęście rodziny Pietrzykowskich nie trwało długo. Dnia 6 października 1927 roku, po 10 dniach choroby zmarł ojciec Tadeusza. Przyczyną zgonu było ostre zapalenie płuc na tle gruźliczym, potocznie nazywane galopującymi suchotami. Msza pogrzebowa została odprawiona w kościele Najświętszego Zbawiciela, a ciało spoczęło na cmentarzu Powązkowskim. Nowa sytuacja była niezwykle trudna. Na Sylwinie Pietrzykowskiej ciążył obowiązek utrzymania rodziny, dbania o dom i dobrego wychowania synów. Nie wyszła powtórnie za mąż. Całe swoje życie poświęciła dzieciom. Wpoiła chłopcom, że najwyżej w hierarchii stoi Bóg, później honor i Ojczyzna, której wiernie mają służyć. Nauczyła ich szacunku dla rodziny, człowieka i jego godności, niezależnie od jego pochodzenia społecznego, wykształcenia, światopoglądu czy przynależności narodowej, etnicznej czy religijnej. Rozbudziła w nich wrażliwość na krzywdę innych i chęć niesienia pomocy ludziom chorym, doświadczonym przez los23.

Po śmierci męża, Sylwina Pietrzykowska, otrzymywała emeryturę, z racji pracy Tadeusza Pietrzykowskiego seniora w Polskich Kolejach Państwowych, oraz dodatek pieniężny na wychowanie dzieci. Jednak sytuacja materialna rodziny nie była najlepsza. Tadeusz musiał przenieść się do nowej szkoły, do Państwowego Gimnazjum im. Stanisława Staszica. Ze względu na łatwość w nawiązywaniu kontaktów, otwartość na innych i życzliwość bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym środowisku, zyskał przyjaciół i sympatię grona pedagogicznego24. Zachęcony przez kolegów wstąpił do 16. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Zawiszy Czarnego25. Po latach tak wspominał swoich kolegów z drużyny:

„zapisali się w latach okupacji pięknymi czynami, godnymi dobrych Polaków i patriotów. Należeli do nich dr Jan Kaczyński, dr Helman, Witold Grot, Krzysztof Baczyński, Julian Szajnowicz”26.

Duch harcerstwa wywarł bardzo silny wpływ na jego życie. To właśnie tam wykształciły się cechy: samodzielności, odpowiedzialności za słowa i czyny oraz zainteresowanie armią i militariami. Pasja ta została zauważona przez stryjka ojca, Joachima, który zasugerował by przenieść chłopca do Korpusu Kadetów nr 2 w Chełmnie na Pomorzu27. W początkowym okresie nauki Tadeusz był jednym z najlepszych kadetów w swojej kompanii. Wraz z upływem czasu dyscyplina wojskowa zaczęła mu dokuczać i postanowił powrócić do Warszawy. Został przyjęty do kolejnego gimnazjum w swoim życiu, które zostało założone przez Towarzystwo Oświatowo-Wychowawcze „Przyszłość”. To właśnie tam rozpoczął swoją karierę sportową. Początkowo obiektem jego zainteresowań była gra w piłkę nożną. Wstąpił do WKS Warszawianka. Bardziej jednak satysfakcjonowały go sporty indywidualne dlatego po paru treningach zdecydował się porzucić piłkę nożną, na rzecz bardziej pasjonującego go boksu. Był bardzo lubiany przez kolegów z drużyny i przez samego trenera. Niestety tak wielkie zainteresowanie boksem odbiło się negatywnie na jego wynikach w nauce. Edukacja zaczęła grać w życiu Tadeusza rolę drugoplanową. Na to Sylwina Pietrzykowska nie mogła pozwolić. Była przeciwna karierze syna jako boksera. Dopiero po rozmowie z przedstawicielami Klubu wyraziła zgodę na kontynuację treningów bokserskich, ale pod warunkiem, że Tadeusz ukończy szkołę i zda maturę. Jego nauką zajął się, cieszący się wielkim autorytetem u Tadeusza, Wacław Lewestam, a klub warszawskiej Legii postarał się o miejsce dla Tadeusza Pietrzykowskiego w gimnazjum dyrektora Giżyckiego na Mokotowie, gdzie zwracano większą niż w poprzedniej szkole uwagę na przedmiot jakim było wychowanie fizyczne. Zainteresowanie Tadeusza sportem nie ograniczało się tylko do boksu. Rozwijał swoje umiejętności w niemal wszystkich dyscyplinach sportowych poczynając od gimnastyki tzw. szewskiej (ćwiczenia na trapezie, drążku), a kończąc na narciarstwie nizinnym i łyżwiarstwie28. W ten sposób poprawił swoją wytrzymałość fizyczną i odporność na ciosy. W wieku 17 lat stoczył swoją pierwszą walkę z mistrzem Polski Antonim Czortkiem. Sukcesy sprawiły, że „Teddy”29z większym zapałem przystępował do codziennych treningów, jednocześnie lekceważąc obowiązki szkolne. Mimo wielkiej tolerancji dyrektora Giżyckiego, Tadeusz stracił miejsce w szkole. Najbardziej przeżyła to matka, która wierzyła, że jej synowi uda się pogodzić sport z nauką, zdać maturę i dostać się do wymarzonej szkoły dla podchorążych lotnictwa. Jednak marzenia te stawały się coraz bardziej odległe. W roku 1938 zmarł Wacław Lewestam, który był przyjacielem rodziny. „Teddy” od tej pory musiał uczyć się sam. Było to spowodowane nie najlepszą sytuacją materialną rodziny. Zła kondycja finansowa spowodowała, że Tadeusz wykorzystywał swoje zdolności plastyczne i wykonywał rysunki dla swoich kolegów i koleżanek studiujących na Akademii Sztuk Pięknych, a także projekty dla studiujących na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Architektury. Jeden z jego przyjaciół, Jerzy Mierzejewski, po latach wspominał z Tadeuszem: „Tyś mi kiedyś malował, a ja teraz jestem profesorem”30. Zimą dorywczo pracował jako instruktor jazdy na łyżwach, a w lecie jako instruktor żeglarstwa .

Zdarzyła mu się także dość nieprzyjemna sytuacja, z jego psem, który wabił się „Black”, w roli głównej. Mianowicie został skazany przez Sąd Starościński Warszawa-Praga na 3 dni bezwzględnego aresztu i 50 zł grzywny, za niedopilnowanie swojego czworonożnego pupila. Rzecz miała miejsce na Plaży Braci Kozłowskich. Pies Pietrzykowskiego przeskoczył płot oddzielający plażę ogólną od damskiej:

„W sam środek grupki kobiet składającej się z 67-letniej p. S., 38-o letniej p. T. i dwu jej córek, 20-letniej Janiny i 18-letniej Marii wpadł z głośnym ujadaniem olbrzymi pies. Ukazanie się psa wywołało panikę wśród kąpiących się w słońcu pań. Kilka ze strachu zemdlało. Sądzono, że zwierzę jest wściekłe. Dozorczynie wezwały na pomoc dozorców i urządzono obławę. Psa złapano do worka. Okazało się, że pies jest własnością Tadeusza Pietrzykowskiego”31.

Za sprawą dziennikarza Kazimierza Gryżewskiego znana była w kręgach warszawskich sympatyków boksu historia Hanki i „Teddy’ego”, a co za tym idzie umowy, którą między sobą zawarli. W artykuleSportowe słowo honoruwspomniany dziennikarz opisał początki ich znajomości:

„Spotykał ją codziennie w tramwaju. Jej czarne nieco zamglone oczy nie dawały mu spokoju. Była dla niego niedoścignionym marzeniem, czymś idealnym (…) Wiedziała, że ją pożera wzrokiem: łaskawie pozwalała na to, ale gdy się uśmiechnął do niej, szybko odwróciła głowę i zdawała się mówić – jak pan śmie! Teddy nie widział możności poznania jej, denerwował się, szukał sposobu. Aż kiedyś pewnego wieczoru, spotkał ją, swój »ideał z tramwaju« (…) Nie mógł już dłużej, zebrał na odwagę, zbliżył się do pięknej nieznajomej z niezłomnym postanowieniem przemówienia.

– Czy pozwoli pani… zagadnął…

Przyśpieszyła kroku.

– Czy mogę się pani przedstawić?

– Panie, bo zawołam policjanta!

Raptem do głowy wpada mu myśl, której chwyta się jak tonący brzytwy.

– Czy pani interesuje się sportem?

I o dziwo, na ustach księżniczki mignął życzliwy uśmiech – przemówiła… Lody zostały przełamane!

– Bo widzi pan, moje koleżanki śmieją się ze mnie, że ja nic nie wiem o sporcie, one po prostu kpią ze mnie, że ja nie wiem kto to jest Kucharski czy Chmielewski. Podobno tacy przystojni chłopcy…a ja ich nigdy nie widziałam. Mój ojciec nigdy nie chce mnie zaprowadzić na żadne zawody sportowe mówi, że nie może patrzeć na tych »wariatów«”32.

Dalej w artykule można było przeczytać, że po tym zwierzeniu „Teddy” zaproponował, że będzie jej osobistym nauczycielem sportu i już żadna z jej koleżanek nie będzie miała podstaw do naśmiewania się z jej sportowej ignorancji. Hanka zanim się zgodziła rozkazała „Teddy’emu” przyrzec, że ich spotkania będą miały tylko i wyłącznie charakter edukacyjny i będą się odbywały wyłącznie na obiektach sportowych. Zakochany „Teddy” nie miał innego wyjścia i musiał się zgodzić. Spotykali się bardzo często. Hanka nauczyła się pływać, poznała reguły gry w tenisa, a co najważniejsze w końcu pokochała też boks. Historyjka kończyła się następująco:

„Jesień miała się już ku końcowi, boiska z wolna pustoszały i co raz bardziej brakowało terenu sportowego, na którym według ściśle dotrzymywanej umowy mogli się jedynie spotykać. To też ich randki były co raz rzadsze, ale co raz trudniej było się im obejść bez siebie. Sytuacja stawała się coraz cięższa. Dżentelmeński Tadeusz za nic w świecie nie złamał by danego słowa honoru. W wieczór Sylwestrowy Tadeusz siedział sam w domu. Nudził się wściekle i myślał o Hance. Ciągnęli go koledzy, aby wraz z nimi spędził Sylwestra – odmówił. W tym ostry dzwonek telefonu…

– Hallo!… To ja Hanka. Panie Tadziu, mam świetną myśl, może byśmy poszli potańczyć?

– …Jak to?… wbrew umowie?…

– Dziś jest otwarcie nowego dancingu…, ale niech się pan nie obawia – nazywa się »Dancing-Sport«”33.

W roku 1939 Tadeusz Pietrzykowski przystąpił do egzaminu dojrzałości jako ekstern w gimnazjum państwowym im. Stefana Batorego w Warszawie. Zdał go z dobrym wynikiem. Było to tylko zasługą jego niezłomnej pracowitości. Sam Tadeusz w jednym z wywiadów mówił:

„Chodziłem od szkoły do szkoły, nigdzie mnie nie chcieli. Dopiero w gimnazjum imienia Batorego zmieniłem taktykę. Dyrektorowi powiedziałem, że to mój brat boksuje, nie ja. Dzięki temu mogłem spokojnie ukończyć szkołę, a jednocześnie – pod pseudonimem Teddy – kontynuować bokserskie zajęcie”34.

Po zdanej maturze zamierzał ubiegać się o indeks w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego (CIWF)35.

1.2. Pierwszy „kogut” w Warszawie

Swoją karierę bokserską Tadeusz Pietrzykowski rozpoczął od zapisania się na tzw. I krok bokserski dla początkujących. Miał wtedy 16 lat. Wstąpił do sekcji bokserskiej Wojskowego Klubu Sportowego Legia w Warszawie. Początki tego klubu sięgają jeszcze czasów I wojny światowej36. Zebranie założycielskie tej pierwszej polskiej sportowej drużyny wojskowej odbyło się w kwietniu 1916 roku w kancelarii kompanii sztabowej Komendy Legionów Polskich rozlokowanej w lasach obok Maniewicz na Wołyniu. Uczestniczyli w nim wszyscy piłkarze drużyny Komendy Legionów i ich kibice. Po wielu dyskusjach wybrano dla klubu nazwę „Legia”. Propozycję tę wysunął plutonowy Stanisław Mielech uzasadniając tym, że to legie Cesarstwa Rzymskiego walczące w Anglii nauczyły ówczesnych jej mieszkańców gry wharpastum, która po udoskonaleniu stała się współczesną piłką nożną37. Na zebraniu ustalono także barwy klubu38. Już po wojnie, w dniu 10 marca 1920 roku, ukazał się w „Kurierze Porannym” następujący artykuł:

„Wśród grona oficerów miłośników sportu powstała myśl zorganizowania Wojskowego Klubu Sportowego, którego brak daje się dotychczas w Warszawie tak odczuwać. Zadaniem klubu będzie zorganizowanie życia sportowego poza godzinami służbowymi wśród wojskowych wszystkich stopni, ponadto propaganda sportu przez ćwiczenia, treningi, urządzanie zawodów itp. Organizacyjny komitet klubu zwraca się zatem z gorącym wezwaniem do wszystkich tych, którym propaganda sportu leży na sercu, oraz do wszystkich sportsmenów, a przede wszystkim do zwolenników footbalu, lekkoatletyki, szermierki i tenisa, aby zaszczycili swą obecnością walne zgromadzenie w niedzielę dnia 14 marca 1920 roku o godzinie 1300 w salach Kasyna Oficerskiego na Zamku”39.

Niedługo po tym, 18 marca 1920 roku, warszawiacy mogli, w tymże „Kurierze”, przeczytać następującą informację:

„Klub Sportowy w Wojsku. Z inicjatywy grona oficerów WP powstaje Wojskowy Klub Sportowy, którego zadaniem będzie ucieleśnienie w czynie hasła o odrodzeniu fizycznym Narodu. WKS będzie ośrodkiem życia wojskowych”40.

W momencie reaktywacji klubu w stolicy funkcjonowały trzy sekcje: piłki nożnej, szermiercza i lekkoatletyczna. Sekcja bokserska powstała po 10 latach funkcjonowania klubu, czyli w 1930 roku. Wtedy nie przejawiała większej działalności. Także po trzech latach swego istnienia, gdy Tadeusz wstępował w jej szeregi, nie odgrywała w pięściarstwie stolicy znaczącej roli. Pewne postępy sekcja bokserska poczyniła w 1934 roku, które wyrażały się w wybiciu się kilku zawodników i w systematycznej pracy szkoleniowej, którą prowadził znakomity polski trener Feliks Stamm, najsłynniejszy szkoleniowiec w dziejach polskiego boksu. Długo jednak Legia nie mogła skompletować drużyny reprezentacyjnej. Udało się to dopiero we wrześniu 1934 roku, a tworzyli ją: Pietrzykowski, Wesołowski, Wasiak, Doroba II, Bareja, Sikorski, Doroba I i Kozakow41.

Feliks Stamm, w latach1936–1971 trener reprezentacji Polski w boksie. Uznany za twórcę tzw. polskiej szkoły boksu

Trener Stamm spostrzegł w Tadeuszu duży talent bokserski, który mógł się rozwinąć tylko dzięki ciężkim wielogodzinnym treningom. Pierwsze publiczne walki na ringu nie należały do najlepszych. W zorganizowanym 25 lutego 1934 roku trójmeczu bokserskim, w którym wzięły udział Legia, Gwiazda i Bar Kochba. Przeciwnikiem Pietrzykowskiego był Rotholc z Gwiazdy, Tadeusz z nim przegrał, ale pocieszające było to, że w ogólnej punktacji jego drużyna zwyciężyła. Natomiast już 22 grudnia 1934 roku, w kolejnym zorganizowanym w Warszawie trójmeczu pomiędzy klubami: CWS–Makabi–Legia, o Pietrzykowskim i jego dwóch kolegach z klubu Przewódzkim i Wasiakiem pisano, że zademonstrowali wysokie walory, a ich walki przypominały „rewię młodych sił”42.

Tadeusz Pietrzykowski w stroju klubowym Legii, 1937 r.

Boks należał do tych gałęzi sportu, które w Legii dosyć dobrze prosperowały. W 1935 roku pozyskano cennego zawodnika wagi ciężkiej Piotra Mizerskiego, a talent Tadeusza Pietrzykowskiego wyraźnie się rozwinął43. Już na początku tego roku, 27 stycznia, w Warszawie odbyły się zawody pomiędzy drużyną Legii a drużyną Sokoła w których najładniejszą walką dnia okrzyknięto starcie Pietrzykowskiego z Pelą. Pojedynek, decyzją sędziów, zakończył się remisem pomimo wyraźnej technicznej przewagi „Teddy’ego”. Feliks Stamm tak to komentował:

„»Teddy« walczył dziś dopiero po raz 13-ty. Zresztą »Teddy« wygrał walkę choć uznano ją za remisową. Sędziowie skrzywdzili »Teddy’ego« w spotkaniu z Pelą, gdyż bokser Legji był lepszy”44.

Natomiast w dniach 8–10 marca 1935 roku w Warszawie odbyły się zawody bokserskie o indywidualne mistrzostwo Warszawy. Przed zawodami jedna z gazet zamieściła taki artykuł:

„W piątek zaczyna się doroczny egzamin z boksu stołecznego – trzydniowe mistrzostwa okręgowe przy teoretycznym udziale 93 pięściarzy – tylu bowiem zawodników jest zgłoszonych. (…) Nie jest w tej chwili znana obsada poszczególnych kategorii. (…) W wadze koguciej czeka nas emocjonujący pojedynek Rotholc–Czortek. Żaden z pozostałych ani »Teddy«, ani Rażniewski nie może zapobiec spotkaniu się tych pięściarzy w półfinale czy finale”45.

W innej można było przeczytać: