Między Moskwą a Brukselą. Białoruski dylemat - Elżbieta Iniewska - ebook

Między Moskwą a Brukselą. Białoruski dylemat ebook

Elżbieta Iniewska

5,0

Opis

Republika Białoruś staje obecnie na rozdrożu – z jednej strony silna Rosja, gwarantująca bezpieczeństwo ekonomiczne i energetyczne, z drugiej Unia Europejska, kusząca nowymi możliwościami rozwoju każdej sfery życia państwa. Wybór, który zostanie dokonany, określi tempo i kierunek rozwoju kraju na najbliższe kilkanaście lat.
Celem niniejszej publikacji jest przede wszystkim:
- zarysowanie geopolitycznej rzeczywistości ostatnich kilkunastu lat;
- ukazanie aktualnej sytuacji wewnętrznej na Białorusi, będącej następstwem polityki prezydenta Łukaszenki;
- przedstawienie mechanizmów działania białoruskiej władzy w zakresie kreowania opinii publicznej; ukazanie sposobów walki pomiędzy niezależnymi mediami a reżimem prezydenta Łukaszenki; wskazanie przyczyn i metod manipulacji informacją przez obie strony;
- przeanalizowanie zależności istniejących pomiędzy Rosją a Białorusią i ich skutków dla prowadzonej przez Mińsk polityki zagranicznej,
- podsumowanie działań UE zmierzających do demokratyzacji Białorusi i problemów z tym związanych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 150

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Elżbieta ‌Iniewska
Między ‌Moskwą a Brukselą. ‌Białoruski dylemat ‌
© ‌Copyright by ‌Elżbieta Iniewska ‌2013
ISBN ‌978-83-7564-405-0
Wydawnictwo My ‌Bookwww.mybook.pl ‌
Publikacja ‌chroniona prawem ‌autorskim.Zabrania ‌się jej kopiowania, ‌publicznego udostępniania ‌w Internecie oraz odsprzedaży ‌bez zgody Wydawcy. ‌

STRESZCZENIE

Białoruś jest krajem interesującym ‌przede wszystkim ‌ze względu na wielowymiarowość ‌zachodzących w niej ‌procesów politycznych ‌oraz społecznych.

Umiejscowienie między ‌Unią ‌Europejską ‌a Rosją powoduje konieczność ‌nieustannej weryfikacji ‌podejmowanych przez ‌białoruską władzę działań, a zachowawcza ‌postawa obywateli daje ‌wąskie pole manewru opozycji. ‌Niewysoki poziom profesjonalizmu i monitoring ‌połączony z cenzurą wykluczają ‌obiektywizm ‌tamtejszych środków masowej informacji.

Oczywiście ‌biorąc pod uwagę ‌aspekt historyczno-społeczny, ‌Białorusi bliżej jest ‌do Rosji, ‌ale potężny i mający aspiracje ‌hegemonistyczne sąsiad jest zbyt ‌agresywny w swym postępowaniu i w ‌sposób ‌znaczący zagraża ‌suwerenności państwa. Z drugiej ‌strony – gdyby ‌nie obawa „zemsty” ‌z jego strony, ‌być ‌może ‌europejski sposób ‌współistnienia państw byłby ‌kuszący…

Republika Białoruś staje obecnie ‌na rozdrożu – z jednej ‌strony silna ‌Rosja, gwarantująca bezpieczeństwo ekonomiczne ‌i energetyczne, z drugiej Unia Europejska, ‌kusząca nowymi ‌możliwościami rozwoju ‌każdej ‌sfery życia państwa. Wybór, ‌który zostanie dokonany, ‌określi tempo i kierunek ‌rozwoju kraju na najbliższe ‌kilkanaście lat.

WSTĘP

Wydaje się znamienne, ‌iż sposób prowadzenia unijnej ‌polityki ‌wobec ‌Białorusi ‌zależy ‌od ‌stanu ‌stosunków na linii ‌Unia ‌– Rosja. Im chłodniejsze ‌– tym sankcje wobec ‌białoruskiej władzy ‌słabsze, tym częściej łagodniej patrzy się na pewne działania władz, przyjmując za dobrą monetę każde – nawet pozorne – ustępstwo prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

Oczywiście nie ulega wątpliwości, iż Białoruś jest krajem dla Unii równie ważnym jak dla Rosji (a może nawet ważniejszym) – to potencjalna strefa wpływów, mająca strategiczne znaczenie w równowadze sił. Białoruś znajduje się w podobnej sytuacji jak kiedyś Polska – staje przed ogromnie ważnym wyborem, ale w jej sytuacji wybór ten nie jest łatwy do podjęcia, gdyż następstwa są o wiele poważniejsze, a okoliczności historyczne i polityczne bardziej ryzykowne.

Białoruś Łukaszenki, mimo że dalej „prosowiecka”, nie jest całkowicie promoskiewska. Prezydent jest władcą silnym i zdecydowanym, a jego bezkompromisowość niejednokrotnie udowadniała, iż każda próba przejęcia władzy nad suwerennym państwem na zasadzie wcielenia go do rosyjskiego terytorium z kremlowską władzą na czele jest skazana na niepowodzenie. Tutaj prezydent wykorzystuje wszelkie dostępne środki zapobiegawcze – od sterowania opinią publiczną aż do dyplomatycznego ochładzania stosunków na linii Moskwa-Mińsk. Wiele bowiem można Łukaszence zarzucać, jednak trzeba brać pod uwagę jego zaangażowanie jako prezydenta w – oczywiście zewnętrzną – wolność własnego kraju.

Unia Europejska rozumie, iż kwestia demokratyzacji Białorusi jest dla niej ogromnie ważna. Tylko demokratyczne państwo ma bowiem szansę włączyć się aktywnie w działania wspólnoty, prowadzące do wzmacniania siły Europy w obliczu ponownego zagrożenia polaryzacją areny międzynarodowej. Europa skłania się ku USA, jednak nie zapomina, iż tuż za plecami ma Rosję, która aktywnie analizuje jej poczynania. Rosję, która również dla Europy jest ważna i która swoim potencjałem w wielu aspektach dorównuje mocarstwu zza oceanu. Jest jednakże wielką niewiadomą, zwłaszcza w obliczu zmian układu sił w regionie. Państwem wykorzystującym każdą okazję, aby przypomnieć światu swoje bezkompromisowe oblicze.

Wszystkie procesy polityczno-społeczne, mające miejsce w ciągu ostatnich dwudziestu lat na Białorusi zachodzą przy niemałym udziale środków masowej informacji, które trudno – w tamtejszej rzeczywistości – nazywać „IV władzą”. Postrzegać je raczej należy jako odbicie woli i opinii autokratycznego prezydenta-cenzora, który zachowując co prawda czasami dla nich pewien margines samodzielności przy podejmowaniu decyzji i dowolności w zakresie doboru materiału czy sposobu komentowania zachodzących zjawisk, stale ma pieczę nad „prawidłowym” kierunkiem rozwoju białoruskiego dziennikarstwa.

Celem niniejszej publikacji jest przede wszystkim:

- zarysowanie geopolitycznej rzeczywistości ostatnich kilkunastu lat;

- ukazanie aktualnej sytuacji wewnętrznej na Białorusi, będącej następstwem polityki prezydenta Łukaszenki;

- przedstawienie mechanizmów działania białoruskiej władzy w zakresie kreowania opinii publicznej; ukazanie sposobów walki pomiędzy niezależnymi mediami a reżimem prezydenta Łukaszenki; wskazanie przyczyn i  metod manipulacji informacją przez obie strony;

- przeanalizowanie zależności istniejących pomiędzy Rosją a Białorusią i ich skutków dla prowadzonej przez Mińsk polityki zagranicznej,

- podsumowanie działań UE zmierzających do demokratyzacji Białorusi i problemów z tym związanych.

Problem białoruskich mediów i wpływu władzy na informacje przekazywane społeczeństwu jest złożony, ale niezwykle interesujący. Opinie o świecie (w tym także o Polsce i Polakach) kreowane przez białoruskie prorządowe media zależą w 95% od woli i decyzji Prezydenta, a media niezależne są znane z ich subiektywnego stosunku do władzy, dlatego tak ważne jest zrozumienie istniejących w tym kraju rozbieżności pomiędzy tym, co kreowane jest przez środki masowej informacji, a co (i dlaczego) myślą przeciętni mieszkańcy kraju.

Z jednej strony trudno pogodzić się z występowaniem takiego zjawiska w państwie, uważanym przez jego władzę jako kraj europejski, cywilizowany i demokratyczny, z drugiej natomiast – przy bliższym rozpoznaniu tematu można cały proces stosunkowo łatwo wyjaśnić i zrozumieć. Tym także chciałabym zająć się w niniejszej pracy.

Warto także zwrócić uwagę na pewien rozdźwięk z tym związany: w świadomości przeciętnego Białorusina funkcjonuje stereotyp władzy, która zawsze i w każdej sytuacji „wie lepiej”, dlatego też, jakkolwiek by nie postrzegać tamtejszej elity politycznej, zawsze trzeba liczyć się z wielkim poparciem społecznym dla jej poczynań i decyzji, z drugiej jednak strony historyczny związek między naszymi krajami stał się fundamentem dla pewnego niedowierzania prasowemu i telewizyjnemu wizerunkowi naszego kraju.

Zawsze jednak pozostaje pewna wyrozumiałość dla takiego, a nie innego przedstawiania świata przez białoruskie media – przekonanie, że dany wizerunek jest kreowany w dany sposób, ponieważ „tak trzeba” w danej chwili. I to jest – dla większości społeczeństwa – słuszne.

Białoruski fenomen władzy jest niezmiernie ciekawym zjawiskiem i naprawdę warto mu się przyjrzeć bliżej – tym bardziej że wbrew życzeniom Zachodu białoruskie wsie i małe miasteczka są niemal ślepo wpatrzone w prezydenta (podczas poprzednich wyborów prezydenckich to właśnie w tych najmniejszych siołach realne poparcie dla władzy sięgnęło 90%, mimo że ludziom żyje się tam ciężej niż w dużych miastach).

Pozycja geograficzna Białorusi to jej atut. Państwo leżące pomiędzy dwoma siłami politycznymi ma ogromne możliwości osiągnięcia zysku na wielu płaszczyznach. Problem stanowi jedynie mnogość celów i aspiracji, które czasami wydają się dla białoruskiej władzy nie do pogodzenia. Białoruś chce być uznawana w Europie jako ważny partner polityczny, jednocześnie nie ma ochoty poddawać się ogólnie przyjętym procedurom prowadzenia dialogu politycznego; chce być partnerem Rosji, ale równorzędnym, z prawem do samostanowienia i sprzeciwu. Taka sytuacja nie jest prosta, dlatego też warto analizować działania podejmowane przez tamtejszą władzę w trochę szerszej – niż to się przyjęło czynić – perspektywie.

Białoruś jest krajem relatywnie młodym, znajdującym się w niezmiernie ważnym punkcie swej historii. Oto już w niedalekiej przyszłości będzie ona prawdopodobnie zmuszona do podejmowania działań, które wyprowadzą ją z cienia kremlowskiego molocha, próbującego wszelkimi sposobami przejąć nad nią kontrolę, zwłaszcza w perspektywie kolejnych wyborów prezydenckich, których scenariusz – chociaż może w wielu aspektach przypominać moskiewski – może zawierać w sobie niejedną niespodziankę. Może także stworzyć Unii Europejskiej nową bazę pod działania, mogące w perspektywie zbliżyć Białoruś do Europy w pełnym tego słowa znaczeniu.

Rozdział ISytuacja wewnętrzna do 2009 r.

I.1Władza

Aleksander Grigoriewicz Łukaszenka1 piastuje urząd Prezydenta Republiki Białoruś od 1994 roku, kiedy to po latach bezpardonowej walki z korupcją w sferach władzy został wybrany przez ponad 44% w pierwszej i ponad 80% Białorusinów w drugiej turze wyborów, wygrywając rywalizację ze swoim późniejszym wrogiem politycznym Zenonem Paźniakiem i byłym przewodniczącym Rady Najwyższej Białorusi Stanisławem Szuszkiewiczem2.

Sposób działania prezydenta jest bardzo specyficzny, jednak nie sposób odmówić mu skuteczności. Stworzenie i utrzymywanie od niemal 20 lat skutecznego aparatu kontroli nad wszelkimi sferami życia publicznego, skutecznej i sprawnej administracji oraz stosunkowo wysokiego poziomu poparcia społecznego jest jego niewątpliwym sukcesem.

Aleksander Łukaszenko jest inteligentnym przeciwnikiem, który doskonale sobie zdaje sprawę z niedoskonałości schematu współpracy wzajemnej niezależnej prasy z opozycją i umiejętnie to wykorzystuje. Czasami wydaje się, że wdraża w życie starorosyjskie przysłowie, które głosi „wrogowie, którzy nie potrafią się zjednoczyć we wspólnej sprawie, często sami eliminują się wzajemnie z pola walki”.

„Ponad dwie trzecie Białorusinów (70%) uważa, że prezydentAleksander Łukaszenka dobrze radzi sobie z zapewnieniem krajowistabilizacji. Przeciwnego zdania jest 24,8% – wynika z sondażu,którego wyniki przytacza internetowa gazeta »Biełorusskije Nowosti«.Ponad połowa (55,6%) uznaje, że prezydent osiąga sukcesyw zapewnieniu rozwoju gospodarczego i wzroście dobrobytu. Źle jegodziałania w tej sferze oceniło 36,1% ankietowanych w czerwcu przezsocjologów z zarejestrowanego w Wilnie Niezależnego Instytutu BadańSpołeczno-Ekonomicznych i Politycznych (NISEPI), kierowanego przezAleha Manajewa”3.

Władza stosuje różnorakie techniki manipulacji w walce ze swoimi przeciwnikami, a siła, z jaką działa, jest wystarczająca, aby zapewnić sobie duży procent poparcia. Dwa najczęściej stosowane w walce o głosy poparcia białoruskiego społeczeństwa rodzaje wzajemnej krytyki to krytyka życzeniowa i krytyka niesprawiedliwa, przy czym dosyć wyraźnie widać której ze stron jaki rodzaj krytyki jest bliższy.

Rodzaj krytyki

Źródło

Cechy krytyki

Krytyka

życzeniowa

Władza, media prorządowe, pseudoniezależni dziennikarze

Deformacja obrazu, skutkująca pożądanymi analizami i ocenami danego zjawiska, z jednoczesnym wypieraniem ze świadomości odbiorcy faktów lub wniosków zaprzeczających krytyce.

Krytyka

niesprawiedliwa

Media niezależne, opozycja i jej zwolennicy

Jednostronny i selektywny obraz zjawiska, spowodowany tendencyjnością nastawień, zamierzone lub nieświadome naginanie wizerunku zjawiska do wyniku narzuconego uprzedzeniem.

Tabela 1 – Rodzaje najczęściej stosowanej w białoruskich mediach krytykiprzeciwnika (opracowanie własne)

Białoruski prezydent jest trudnym i twardym przeciwnikiem politycznym, likwidującym wrogów i nieufającym przyjaciołom. Aparat państwowy trzyma się w ramach dzięki brakowi jakichkolwiek prywatnych zależności, służbistości wyćwiczonej do perfekcji oraz zasadzie „nie ufaj nikomu; jeśli widzisz coś, co cię niepokoi, masz obowiązek to zgłosić”. Walczy z korupcją na wszelkich szczeblach administracji i nie dopuszcza do spoufalania się urzędników z petentami. Jakiekolwiek dowody wdzięczności są surowo zakazane, nawet w kontaktach na szczeblu dyplomatycznym dopuszcza się jedynie drobne upominki z okazji Nowego Roku.

Największe grupy, które utworzyły się wokół prezydenta, aczkolwiek nieformalne i często dość ruchome personalnie, to tzw. „grupa rodzinna”, na czele z synem prezydenta, Wiktorem Łukaszenką i szefem jego administracji Władimirem Makiejem, zajmujący się głównie planowaniem strategii utrzymania władzy i likwidacji opozycji; „stara gwardia”, czyli osoby zgromadzone wokół byłych sekretarzy Rady Bezpieczeństwa Wiktora Szejmana i Gienadija Niewygłasa, odpowiedzialne m.in. za stosowanie i „dozowanie” represji wobec działaczy opozycyjnych za pomocą sił bezpieczeństwa; grupa technokratów, skupiająca głównie członków rządu, bardziej – chociaż ciężko stwierdzić, w jakim zakresie – proeuropejska (Siergiej Martynow – szef MSZ czy premier Siergiej Sidorski) oraz grupa na czele z Władimirem Kanaplewem, zajmująca się kontrolą Komitetów Wykonawczych Obwodów i ustalaniem składu ich kierownictwa, tak aby był zgodny z jedynie właściwym kierunkiem politycznym.

Oczywiście grupy te cały czas walczą, ścierają się i rywalizują o wpływy, każda chce być najważniejsza i mieć najwięcej „zaufania” ze strony prezydenta. Warto przy tym jednak pamiętać, iż niewątpliwym zwycięzcą tego wyścigu o wpływy będzie syn prezydenta, który prawdopodobnie kiedyś stanie się następcą ojca na stanowisku głowy państwa4, a przy okazji będzie – za zgodą ojca – jednym z najbardziej liczących się, również za granicą, polityków białoruskich. Jeśli Białoruś otworzy się na dialog z Europą, prezydent będzie potrzebował zaufanego człowieka, a komu będzie mógł ufać bardziej niż synowi, którego być może namaści na swego następcę i który to syn ma w utrzymywaniu prezydentury ojca żywotny interes?

Ważnym ogniwem władzy jest także białoruski Parlament. Nie jest to jednak w pełni samodzielne i niezawisłe ciało, które ustalałoby prawa zgodnie z zachodnimi standardami demokracji, lecz w znacznej części zależne od woli prezydenta narzędzie kontroli państwowej. Oczywiście osoby zasiadające w tym urzędzie są wybierane przez naród, mają teoretycznie być obiektywne i praworządne, w praktyce jednak widać, iż do parlamentu trafiają jedynie ci, którzy są wygodni, ciężko zauważyć jakiegokolwiek opozycjonistę, który miałby szansę zaistnieć w tym proprezydenckim świecie.

Prezydent Łukaszenka stara się co jakiś czas dokonywać przeglądu swej administracji, likwidować potencjalne „ogniska zapalne” pod szyldem walki z korupcją czy nadmierną biurokracją. Dokonuje roszad kadrowych cyklicznie i dosyć przemyślanie, otaczając się ludźmi, którzy co prawda otrzymują pewien zakres władzy, ale równie łatwo mogą go stracić, gdy prezydent uzna ich dalszą nieprzydatność czy też zbyt wielkie ryzyko umocnienia się ich pozycji5.

Każda władza jest machiną – nie ulega wątpliwości, iż władza białoruska jest machiną wojenną, nakierowaną na niszczenie wrogów i przejmowanie kolejnych „przyczółków”. Szuka sojuszników, czasami współpracując z wcześniejszymi wrogami – w zależności od potrzeb. Przy tym jest na tyle inteligentna, że zapewnia swojemu społeczeństwu szereg przywilejów, dzięki którym jest popularna. Społeczeństwo utrzymywane w stanie częściowego uśpienia, jest karmione jedynie takimi wiadomościami, które są dla wizerunku władzy korzystne. Brak woli zmiany, woli walki, dążenia do europeizacji kraju niestety cechuje znaczną część białoruskiego społeczeństwa, zwłaszcza ludzi starszych czy pokolenia wyrosłe na ideałach wpajanych przez ZSRR.

W kwestii niegotowości społeczeństwa i państwa na wprowadzenie demokracji w sposób szybki i dosyć agresywny, jaki stał się udziałem państw postsowieckich, prezydent również ma trochę racji i jego argumenty są dosyć wiarygodne: nauczeni przez ukraińskie trudności białoruscy decydenci boją się, że kraj, który budowali, podnosząc go z ekonomicznych ruin, znowu załamie się i popadnie w polityczny i ekonomiczny chaos. Dla nich pełna demokracja to bezrobocie, bezdomność, bieda i bezradność. Społeczeństwo białoruskie rzeczywiście boi się tych „skutków ubocznych”, nic więc dziwnego, że pęd ku demokracji, prezentowany przez opozycję popierają głównie ludzie młodzi, pragnący osiągnąć znany im z tak popularnych na lokalnym rynku amerykańskich filmów standard życia. Ludzie po 35 roku życia jednak zdają sobie sprawę, że tak naprawdę na osiągnięcie w krótkim czasie amerykańskiego dobrobytu nie ma ani wielkich szans, ani żadnych gwarancji, gdyż żadnej z młodych demokracji na przestrzeni ostatnich 18 lat nie udało się nawet zbliżyć do owego wymarzonego ideału zza oceanu, a pułapki czyhające po drodze są bardzo niebezpieczne tak dla nich samych, jak i dla państwa.

Trzymając na dystans Zachód, władza utrzymuje również wschodniego sąsiada w bezpiecznej odległości, zdając sobie sprawę z niewątpliwej atrakcyjności własnego kraju – ta wschodnia granica Unii Europejskiej to coś więcej niż baza tranzytowa – jej potencjał strategiczny jest trudny do zignorowania.

I.2Opozycja6

Rozpatrując skomplikowaną sytuację białoruskiej opozycji, musimy pamiętać, że nie jest ona podobna do żadnej młodej opozycji w jakimkolwiek państwie, uznawanym za demokratyczne czy też chociażby takim się mieniącym. Nie możemy w związku z tym patrzeć na nią przez pryzmat jakichkolwiek doświadczeń, lecz rozpatrywać od podstaw, kierując się zdrowym rozsądkiem i próbując zachować obiektywizm.

Białoruś nigdy nie należała do państw najsilniej dążących do niepodległości, a jej lojalność wobec Związku Radzieckiego była ogólnie znana. Tutaj właśnie – ani w społeczeństwie, ani we władzach – nie znalazła poparcia gorbaczowowska pierestrojka i głasnost7, przez co Białoruś zyskała sobie opinię najbardziej sowieckiej z republik.

Prawdziwym przełomem okazały się lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku, gdy to władza popełniła błąd, który naraził ją na utratę części zaufania społecznego. Zbyt późne poinformowanie opinii publicznej o katastrofie w elektrowni w Czarnobylu oraz zignorowanie obaw społeczeństwa w kwestii niekorzystnych następstw tej awarii (chociaż już dzisiaj wiadomo, iż informacje wtedy posiadane przez władze były mocno przesadzone)8 zachwiało fundamentami wiary Białorusinów w to, że władza zawsze chce jak najlepiej dla obywateli. Na tej fali zaczęły powstawać różnego rodzaju organizacje ekologiczne, które szybko okazały się zalążkiem pierwszych opozycyjnych organizacji.

Niestety, silna władza, skupiona w rękach prezydenta Łukaszenki stała się zgubna dla wszelkich idei zjednoczeniowych opozycji, która mimo chwilowego postępu przed wyborami prezydenckimi 2006 r. w postaci wyłonienia wspólnego kandydata nie była w stanie zbyt długo jednoczyć sił. Wszechobecna indoktrynacja, represje i prześladowania sprawiły, że poparcie społeczne deklarowane otwarcie zaczęło być zbyt niebezpieczne. W samej opozycji coraz częściej pojawiały się symptomy rozłamu. Oczywiście przyczyną nie było jedynie coraz silniejsze uwypuklanie różnic programowych, ale przede wszystkim egoistyczne dosyć podejście liderów frakcji, zazdroszczących najpopularniejszemu z nich i najbardziej znanemu poza Białorusią – Aleksandrowi Milinkiewiczowi9 – jego „kariery” za granicami kraju.

Przed wyborami prezydenckimi w 2001 roku wydawało się jasne, że działania stworzonej na potrzeby wyborów Rady Koordynacyjnej Sił Demokratycznych, mającej skupiać cały potencjał opozycji w legalnej i otwartej walce z obecną władzą, nie zakończą się wyłonieniem kandydata, który mógłby rywalizować z prezydentem Łukaszenką. Koalicja złożona z pięciu głównych działaczy opozycyjnych, którą udało się utworzyć na kilka miesięcy przed wyborami, wkrótce się rozpadła, tracąc siłę przebicia. Wyniki wyborów okazały się całkowitą porażką opozycji, i to wcale nie na skutek fałszerstw wyborczych, które oczywiście zaistniały, ale przede wszystkim na skutek podziałów i walk wewnątrz opozycji10.

Obecnie na scenie politycznej wyraźnie rysuje się różnica pomiędzy działaniami podejmowanymi przez blok Zjednoczonych Sił Demokratycznych, którego zwierzchnictwo stanowi kolegium złożone z liderów czterech największych partii opozycyjnych, a Europejską Koalicją z Mikołajem Statkiewiczem11 na czele, która cechuje się bezkompromisowością w prowadzeniu antyprezydenckiej polityki.

Opozycja próbowała zyskać sympatię społeczeństwa poprzez krytykę polityki prezydenta Łukaszenki oraz negatywnych zjawisk, będących pośrednio jej wynikiem, jednak osiągała tym niestety wręcz przeciwny rezultat – społeczeństwo bombardowane zewsząd atakami na władzę oraz informacjami o tym, jak jest źle na Białorusi, odwracało się od źródła tych informacji, szukając bardziej pozytywnych i optymistycznych treści w przekazach mediów prorządowych. Specyfika tego problemu polega na tym, iż nadmiar krytyki działa na niekorzyść opozycji, gdyż społeczeństwo odbiera ją jako manipulację faktami. W jego rozumieniu władza, która zagwarantowała mu bezpieczeństwo i pełne zaplecze socjalne, która krzewi patriotyzm i kultywuje tradycyjne wartości – władza, która reaguje ostro na wszelkie sygnały o nieprawidłowym funkcjonowaniu jej organów – nie może być zła. Zakrzewiony w społeczeństwie postsowieckim pogląd, iż „władza wie, co robi, gdyż ma szersze pole widzenia” działa zdecydowanie na niekorzyść opozycji.

II Kongres Sił Demokratycznych, odbywający się w dniach 26-27 maja 2007 r. w Mińsku nie przyniósł zaskakujących rozwiązań. W dwudniowym kongresie uczestniczyło 568 delegatów z całego kraju, choć wybrano ich 916. Część delegatów nie przyjechała, uznała bowiem, że kongres nie wniesie nic nowego do polityki opozycji ani nie będzie fundamentem, na którym owa opozycja mogłaby budować wspólne stanowisko.

Już od wielu miesięcy poprzedzających kongres dawało się zauważyć pewien konflikt w środowisku opozycji, zwłaszcza w zakresie proponowanej strategii działania i pozycji lidera – wbrew propozycjom Aleksandra Milinkiewicza i popierającego go ruchu „O wolność”12, uczestnicy kongresu optowali za wyborem organu kolegialnego, który prowadziłby walkę z reżimem prezydenta Łukaszenki, zamiast skupiać całą władzę w rękach jednego przywódcy. Przeciwnicy pomysłu jednego lidera tłumaczyli, iż wykreowany medialnie na wodza, porywającego do działania całą opozycję Milinkiewicz kieruje się w swojej walce głównie względami ambicjonalnymi, co może przynieść samej idei demokratycznej Białorusi wiele problemów.