Narciarka Sara - Jadwiga Grabara - ebook

Narciarka Sara ebook

Jadwiga Grabara

0,0

Opis

Sara i Michał przyjaźnią się od lat, połączeni wspólną pasją – narciarstwem biegowym. Oboje zajęci pracą i swoimi sprawami, nie myślą o poważniejszym związku. Niespodziewanie wypadek Michała, na szczęście niezbyt groźny, otwiera im oczy na to, co do siebie czują. Zanim jednak zaczną budować wspólną przyszłość, będą musieli pokonać parę przeszkód, które stawia im na drodze los i… trochę zbyt pochopnie oceniająca sytuacje i ludzi przyjaciółka Sary.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 330

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jadwiga Grabara
Narciarka Sara
© Copyright by Jadwiga Grelewicz 2023Zdjęcie na okładce: Uwe Moser, iStock
ISBN 978-83-7564-695-5
Wydawnictwo My Bookwww.mybook.pl
Publikacja chroniona prawem autorskim.Zabrania się jej kopiowania, publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży bez zgody Wydawcy.

Dzień zapowiadał się nieszczególnie ciekawie. Sara podeszła do okna i przez dłuższą chwilę obserwowała, co działo się za nim. Wiatr hulał, a nawałnica śnieżna mroźnymi opadami białego puchu zasłaniała wszystko, co chciała właśnie dostrzec.

– No, to trening mam z głowy – powiedziała głośno, nadymając usta z goryczą.

Fuknęła. Włączyła radio i zamyślona, zastanawiała się, czym mogłaby się teraz zająć. Plan, jaki miała na dzień dzisiejszy, oddalił się nieoczekiwanie.

Postanowiła zadzwonić do przyjaciela, aby powiadomić go, że dzisiaj rezygnuje z biegów. W miarę uspokojona, wybrała numer i czekała, aż odbierze. Nuciła cicho i poruszała stopą. Uch – szepnęła i już się denerwowała, że guzdra się z odebraniem rozmowy.

– Słucham cię, dziewczyno – usłyszała nagle radosny głos Michała.

– Jakoś niezbyt spiesznie było ci do odebrania rozmowy. Wybaczam.

– Dziękuję. Stało się coś?

– Widziałeś, co dzieje się za oknem? Koniec świata przyszedł w białej zadymce. Odpuszczam sobie dzisiaj trening. Poczekam, aż będzie lepszy klimat. A ty co zamierzasz?

– Właśnie jestem gotowy. Nie odpuszczam. W takich warunkach także trzeba trenować, jeśli chce się zdobywać laury. A ja chcę. Choć ty faktycznie odpuść sobie dzisiaj. Jak wrócę, opowiem ci, jak było na trasie. Może następnym razem aura dopisze i razem potrenujemy.

– Dobrze. Bądź ostrożny. Naprawiłeś biegówki czy kupiłeś nowe narty?

– Nie było konieczności kupować. Te są dobre.

– To masz z głowy problem. Życzę dobrego klimatu w plenerze. Zadzwoń, jak wrócisz. Chcę wiedzieć, jak ci poszło i czy da się wytrzymać w takiej zadymce śnieżnej.

Wyłączyła telefon i odetchnęła z ulgą. Chwilę stała przy oknie i zamyślona wpatrywała się w to, co działo się na podwórku. A gdy już się napatrzyła, kręciła się po mieszkaniu znudzona. Spojrzała na obrazy. „Może by tak coś namalować? – przeleciało jej przez myśl. Nie. To niezbyt dobry pomysł. Zasmrodzę mieszkanie chemią, a okna nie można otworzyć, bo zbyt zimno”, gdybała.

Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Ocknęła się. Poprawiła ubranie na sobie i szybko podeszła otworzyć. Gdy zobaczyła, kto przyszedł, zaniemówiła z wrażenia. Przecierała oczy i nie mogła uwierzyć w to, kogo ujrzała.

– Niemożliwe! – rzekła zdziwiona. – A ty skąd się tu wzięłaś? – wytrzeszczała oczy, jakby ujrzała zjawę.

Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przyglądała się nieoczekiwanemu gościowi, wciąż stojąc w drzwiach.

– Zaprosisz mnie w końcu czy nadal będziemy stać w korytarzu?

– Oczywiście, że cię zapraszam. Zaskoczyłaś mnie. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się cieszę, że jesteś. Matko kochana, wreszcie przyjechałaś. Ale niespodzianka!

Weszły do mieszkania. Sara jednak nie bardzo mogła się wyciszyć. Trajkotała jak przekupka na targu. Radość z odwiedzin Olgi nie opuszczała jej. Nie ma co się dziwić. Znają się od wielu lat. Są jak dobre siostry, które po dłuższym niewidzeniu się wreszcie się spotkały.

Olga wraz z rodziną wyjechała do Włoch. Ich kontakt był telefoniczny. Często rozmawiały i robiły to chętnie. Przywracały wspomnienia zdarzeń, które dawno minęły, jednak pozostały w pamięci. Były to dobre czasy dla nich obu. Pracowały w tej samej firmie, więc przy każdej rozmowie wracały do tego tematu. Buzie im się nie zamykały. Godzinami mogły gadać i wciąż było im za mało. Praca je łączyła. Były dobrymi przyjaciółkami. Wiele miały wspaniałych cech. Pomagały, gdzie trzeba było pomóc. Dzieliły się swoją mądrością, dobrocią i pomysłami wszędzie tam, gdzie należało to czynić.

Rozgościły się w pokoju. Sara chciała natychmiast dowiedzieć się, co skłoniło Olgę do przyjazdu. Minęło wiele czasu od ostatniej jej wizyty. A tu nagle ni stąd, ni zowąd się zjawiła.

– Zostawię cię na chwilkę. Zaparzę kawę. Mam także pyszne ciasto. Będziemy się tym delektować i gawędzić. Jeśli się zbytnio nie śpieszysz, oczywiście.

Nie czekała, co odpowie, tylko natychmiast udała się do kuchni przygotować poczęstunek. Olga podążyła za nią. Stanęła w drzwiach. Oparła się o futrynę i rozglądała wkoło.

– Skoro mi towarzyszysz, to proszę, usiądź sobie, a ja już szykuję kawę. Co cię skłoniło, aby w taką zimnicę wybierać się w podróż? Mam nadzieję, że nic złego.

Obserwowała kątem oka przyjaciółkę. Faktycznie była zdziwiona jej nagłym przyjazdem, i to zimą.

– Moja droga, gdy ja jechałam tutaj, nie było jeszcze zimy. Jestem zaskoczona jej nieoczekiwanym pojawieniem się. Bynajmniej nie marzyłam o tym. Posypało śniegu co niemiara. Jak teraz wrócę do domu, to nie mam pojęcia. Jeśli nie przestanie padać, to mam przechlapane.

Westchnęła i patrzyła w okno. Nadymała usta, gdy zobaczyła, że śnieg wciąż pada, a wiatr hula. Miała wrażenie, jakby płatki śniegu się roztańczyły i nie miały zamiaru zakończyć balowania.

– Nie denerwuj się. Wyjedziesz wiosną. Mama na pewno będzie się cieszyć, że córka wreszcie dłużej z nią pobędzie. Ja także. Tak wiele chcę ci powiedzieć, że nie wiem, czy zdążę, nim wyjedziesz. A teraz chodźmy do pokoju. Tam jest wygodniej.

Rozgościły się przy stole. Zapach kawy unosił się w pomieszczeniu. Po minach widać było, że miały na nią wielką ochotę.

Sara podeszła do kominka i dołożyła drewna. Pogłaskała kotka. Leżał przy kominku i obserwował je obie.

– Muszę ci powiedzieć, że nie lubię marznąć.

Usiadła obok Olgi i wdychała zapach kawy. Przez chwilę była cisza.

Przyjaciółka upiła łyk, spojrzała na nią i rzekła:

– Myślę, że nikt nie lubi. Ale jak trochę mrozik natrze nam policzki, to na pewno nie zaszkodzi.

– Oj, nawet tak nie mów. Mnie jednak może zaszkodzić. Nie lubię zimna. W mroźne dni myślę o wiośnie z trelem ptaków. Upalnych letnich chwilach, pachnących kwitnącą lipą, a nawet o ciepłej jesieni, malowanej paletą kolorowych barw. Natomiast zimę podziwiać lubię przez okno, gdy iskrzą płomienie w kominku. – Westchnęła, jakby miała za chwilę zejść z tego świata.

Obie roześmiały się głośno. Gdy się już wyciszyły, piły spokojnie kawę. Słychać było tylko trzask palącego się drewna.

– Dlaczego wciąż jesteś samotna? – odezwała się nagle Olga.

Spojrzała na przyjaciółkę, a ta, gdy usłyszała pytanie, prychnęła kawą, którą w tym momencie piła. Na odpowiedź trzeba było chwilę zaczekać, gdyż obryzgana fusami twarz Sary wyglądała cudacznie. Rozdziawiła usta i nie mogła wydobyć głosu. Patrzyły na siebie w milczeniu. A po chwili chichrały się głośno. Nim się uspokoiły, trochę to trwało, bo ciągle coś zabawnego dodawały.

– Wybacz. Nie przypuszczałam, że moje pytanie narobi takiego zamieszania. Nie mam pojęcia, co było w tym śmiesznego – mówiła z powagą i patrzyła na nią ze zdziwieniem. Postawiła filiżankę na stół i spokojnie oczekiwała odpowiedzi.

Sara wycierała twarz z fusów i zastanawiała się, co może powiedzieć na ten temat. Po chwili była gotowa i rzekła:

– Nie spodziewałam się takiego pytania. Przecież wiesz. Rozmawiałyśmy już o tym nie raz przez telefon. Co miałabym ci jeszcze dodać? – wzruszyła ramionami.

Nie bardzo leżało jej to wścibstwo. Wszyscy ciągle drążą ten temat. „Przecież nie tylko ja jestem samotna. Wciąż się mnie czepiają”, westchnęła.

– Masz rację. Zbyt jestem ciekawska. Jednak myślę, że zbudowałaś zbyt wysoki mur. Czas, aby w końcu go zburzyć. Co było, minęło. Zapomnieć o przykrościach i cieszyć się nową przyjaźnią i wszystkim tym, co przynosi nam każdy dzień. A przynosi nam wiele ważnych momentów, którymi być może trzeba się podzielić. Co ty na to?

Obserwowała koleżankę i czuła, że dotarło do niej to, co powiedziała. „Coś mi się zdaje, że trafiłam w czułe miejsce”, pomyślała. Czekała, aż ona sama zabierze głos.

Jednak Sara nie bardzo miała chęć odpowiadać. Nawet drażniło ją takie gadanie jednego i tego samego w kółko. Piła spokojnie kawę i patrzyła w okno. Zbierała myśli. Jednak one w tym momencie były bliżej Michała. „Ciekawe, jak sobie radzi. Śnieg ciągle pada i nic nie wskazuje, że szybko przestanie sypać”.

Olga obserwowała ją i była zła na siebie, że akurat teraz musiała być wścibska. Wiedziała, że Sara niekoniecznie lubi mówić o swoim życiu osobistym. „Dopiero przyszłam i już wciskam się w jej życie”, karciła siebie w myślach. Jednak cisza zbyt długo trwała.

– Wybacz. Czuję, że cię zdenerwowałam. Było to niezamierzone. Jesteśmy, jak dobrze pamiętam, przyjaciółkami i wiesz, że jestem wciąż ciekawa, jak sobie radzisz w tej dżungli życia. Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to zmieniamy temat.

Patrzyła na koleżankę i czekała, aż wreszcie spojrzy na nią z uśmiechem.

Jednak Sara wciąż milczała. Jej myśli przelatywały z jednego miejsca na drugie. Teraz była przy umierającej kuzynce. Opiekowała się nią w chorobie i doświadczyła czegoś nieziemskiego. I właśnie o tym miała chęć porozmawiać.

Olga trochę zaniepokoiła się jej milczeniem. „Czyżbym ją nieświadomie uraziła? – przeleciało jej przez myśl. Przecież nic takiego złego nie powiedziałam. Wiem, że jest bardzo wrażliwa i zbyt łatwo można ją dotknąć. Uch”, chrząknęła zakłopotana.

– W porządku, nie przeżywaj tak mocno. Moje życie osobiste także sprawia mi wiele problemu. Wydaje mi się, że zbyt dużo wymagam od siebie. I nie zawsze nadążam, by spełnić to, co sobie narzucam. A w tym momencie przypomniało mi się pewne zdarzenie. Nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać o tym. Ja pewnie nie byłam gotowa, aby o tym mówić. I prawdę mówiąc, nie wiem, czy nadal jestem. Jednak bardzo się cieszę twoją obecnością, bo czuję, że muszę, a raczej że powinnam o tym z kimś porozmawiać. I nieważne, czy jestem gotowa, czy nie.

Westchnęła i szklistymi oczami spojrzała na przyjaciółkę. Podeszła do szuflady i wyjęła z niej chusteczkę. Wytarła delikatnie oczy i westchnęła głośno.

– Oj, wyczuwam poważną rozmowę. Wyrzuć, Saro, to z siebie. Uwolnij się od niepokoju.

– Wybacz. Nie wiem, dlaczego akurat teraz naszły mnie takie myśli. Może dlatego, abym porozmawiała z tobą o tym, co przeżyłam podczas choroby kuzynki. A dane mi było przy niej doznać czegoś wyjątkowego. Nikomu się z tego nie zwierzałam. Nie wiem, jak przyjęliby taką wiadomość. Zresztą co tu dużo mówić. Myślę, że nie zrozumieliby, o czym mówię. Więc milczałam i sama sobie tłumaczyłam, jak tylko potrafiłam. Jednak wciąż czuję niedosyt.

Wytarła głośno nos. Napiła się chłodnej już kawy i wdychając głęboko powietrze, spojrzała przed siebie.

Olga zaniepokoiła się znacznie. Nie bardzo wiedziała, jak ma w tym momencie reagować. Czuła, że przyjaciółka musiała przeżyć coś bardzo ważnego, skoro trzymała to w tajemnicy. Zna dobrze Sarę i wie, że nie jest plotkarą. Ważnych sytuacji, jakich doświadczyła, i nadal, jak słyszy, przeżywa w swoim życiu, nie lekceważy. Nie opowiada każdemu, kto nie rozumie, o czym mówi. Tylko dlatego, aby nie robić zamieszania. Zna ją od zawsze. Wychowały się blisko siebie.

– Czy możesz powiedzieć mi, co takiego się wydarzyło? Dlaczego nie powiedziałaś, że ona nie żyje, bo domyślam się, że tak się stało. Wiem, o kim mówisz. Słyszałam od mamy, że chorowała. Przecież ona także dla mnie była ważną koleżanką. I to po sąsiedzku. Podwórko nas wszystkich łączyło. O rany, ale nas było dużo.

– To prawda – przytaknęła Sara. – Trochę nas było. Skoro jesteś, wykorzystam twoją obecność. Zależy mi na tym, aby poznać twoje zdanie w tym względzie. Muszę je poznać, bo nie daje mi to spokoju. Upłynęło tak wiele czasu, a ja wciąż o tym myślę. Może dlatego, że ciągle nakładają się na to nowe sytuacje. – Spojrzała smutnym wzrokiem w oczy przyjaciółce.

– Dobrze. Porozmawiajmy. Sama jestem ciekawa, co cię tak porusza, że jesteś aż tak niecierpliwa.

Obie czuły, że to spotkanie nie jest zbyt radosne. Sara momentami karciła siebie, że musiała akurat teraz o tym mówić. Przecież mogła odczekać na odpowiednią chwilę. Teraz są przygnębione i nie bardzo klei się rozmowa.

Nagle usłyszały dźwięk telefonu. Obie spojrzały na siebie. Sara szybko sprawdziła, kto dzwoni.

– To Michał – powiedziała z radością.

Usiadła na sofie i puściła oko do koleżanki. Cieszyła się, że wreszcie zadzwonił. Olga podeszła do kotka i delikatnie głaskała malucha. Jednocześnie podsłuchiwała rozmowę.

– Dobrze, że zadzwoniłeś, bo już się martwiłam, że może coś złego się wydarzyło – powiedziała półgłosem.

Chciała jeszcze coś dodać, lecz kobiecy głos przerwał jej zapędy. Wystraszyła się w tym momencie. Zamilkła.

– Proszę pani, dzwonię ze szpitala. Jestem pielęgniarką. Pan Michał nie może rozmawiać. Wskazał pani numer, dlatego zadzwoniłam.

– Jak to ze szpitala? Przecież był w plenerze na treningu? Co mu się stało?

Mówiła szybko i czuła, jak załamuje się jej głos. Płacz miała na wierzchu. Olga podeszła do niej i podała jej chusteczkę. Stała przy niej i wsłuchiwała się w rozmowę.

– Nic poważnego się nie dzieje. Jest na obserwacji. Ratował dziecko, które wpadło do rzeki. Uratował je, lecz sam nie mógł wydostać się na brzeg. Z tego, co słyszałam, narta zaklinowała się między kamieniami. Nie mógł sobie poradzić. Pomogli mu inni biegacze. Miał chłopak szczęście w tym nieszczęściu. Urazów żadnych nie doznał.

– Oj, to dobrze. Ale jak to możliwe, proszę pani? W takiej zawiei śnieżnej małe dziecko chodziło po lesie?

Chciała jeszcze coś dopowiedzieć, lecz rozmówczyni wpadła jej w zdanie.

– Było z matką. Tylko że ona zajęta była rozmową telefoniczną. A dzieciak pobiegł za pieskiem. I stało się to, czego można było się spodziewać. Dobrze, że byli inni, którzy szybko zareagowali. Jak widać, poszkodowani czują się dobrze. Najważniejsze, że szybko wyciągnięto ich z wody. Jeszcze kilka badań i myślę, że mogą wracać do domu.

– Cieszę się bardzo – szepnęła Sara.

– Zadzwoniłam do pani, bo o to mnie prosił. Jeśli może pani powiadomić kogoś z rodziny, byłoby dobrze.

– Bardzo pani dziękuję za informację. Zadzwonię do jego brata. Nie wiem, czy będzie mógł przyjechać. Jego rodzina mieszka na drugim krańcu kraju. Proszę mu powiedzieć, że ja przyjadę. Już się zbieram i zaraz będę.

Rozłączyła się i nie wiedziała w tym momencie, od czego ma zacząć. Nagły chaos w głowie nie pozwolił jej się skupić.

– Czym pojedziesz? – zapytała Olga.

Słyszała rozmowę i także zaniepokoiła się tą wiadomością. Znała Michała i chciała także w jakiś sposób pomóc koleżance w rozwiązaniu problemu, jaki w tym momencie powstał.

– No tak. Nie zmieniłam jeszcze opon na zimowe. O matko kochana, co ja teraz zrobię?

Zmartwiła się. „Taksówek na pewno nie ma na postoju”, rozmyślała. Przebierała się i zastanawiała, kogo poprosić w tym momencie o pomoc.

– Pojadę z tobą – odezwała się Olga. – Też chcę go odwiedzić. Jestem autem. Ubierajmy się szybko i jedziemy.

– Dziękuję ci bardzo. Problem mamy z głowy. Cieszę się, że pojedziemy razem. Będzie raźniej. Ciekawe, jak on się czuje. Pewnie przemókł w tej rzece. Coś suchego trzeba zabrać.

Wzięła kurtkę, duży rozmiar dresów i coś tam jeszcze. Spakowała do torby i były gotowe do wyjścia. Po chwili opuściły mieszkanie i pobiegły do auta. Wsiadły i natychmiast ruszyły.

Nadal sypało. Droga była odśnieżona, lecz śnieg szybko zasypywał nawierzchnię. Olga prowadziła ostrożnie. Nie było dużego ruchu, więc mogły bezpiecznie jechać.

Przez chwilę w aucie panowała cisza. Miały własne myśli, które starały się jakoś uporządkować.

– Chciałam pomówić z tobą o ważnych sprawach i widzisz, jak sobie pogadałyśmy. Szkoda, bo bardzo mi na tym zależało. Tylko z tobą o takich sytuacjach mogę rozmawiać.

– Zdążymy z tym. Jeszcze nie wyjeżdżam. Chcę usłyszeć, co ci się przydarzyło, bo czuję, że jest to coś bardzo ważnego. Znam cię i wiem, że jeśli trzymasz to w tajemnicy, to znaczy, że potrzebujesz kogoś, kto rozumie sens rozmowy i wesprze cię także duchowo. Mam nadzieję, że się nie mylę.

Patrzyła przed siebie i dobrze wyczuwała, że Sara potrzebuje poważnej rozmowy na temat, którego się domyślała. Nieraz już miała sposobność rozmawiać z nią nie tylko o sprawach dnia codziennego, lecz także o innych ważnych dla Sary przeżyciach.

„Mnie również ciekawi, co chce mi powiedzieć. Jeśli się nie mylę, co do tematu, to mam chęć jeszcze dzisiaj go poruszyć. Lubię rozmawiać z nią właśnie o sprawach, o których my, zwykli zjadacze chleba, chyba niezbyt chętnie mówimy”, rozmyślała.

– Nie mylisz się. Dobrze mnie wyczuwasz. Jeśli tylko będziesz miała chwilę, to proszę, nie przekładajmy na zaś. Może zdarzyć się tak, że nie zdążę ci o tym powiedzieć. Wówczas będziesz się karcić, że nie znalazłaś dla mnie czasu, gdy bardzo cię potrzebowałam.

Spojrzała na koleżankę. A ona spokojnie prowadziła, patrząc uważnie przed siebie. Zamyślona, nawet nie drgnęła. Wsłuchiwała się w słowa Sary.

W samochodzie znowu zapanowała krótka cisza. Dojeżdżały do szpitala. Obie czuły lekkie zdenerwowanie. Obawiały się dowiedzieć się czegoś złego o stanie zdrowia przyjaciela. Sara jednak miała nadzieję, że Michał nie odniósł wielkich obrażeń, tak mówiła jej przynajmniej pielęgniarka. Może będą mogły zabrać go jeszcze dzisiaj do domu. Chciała, aby tak się stało.

„Boże, pomóż mojemu przyjacielowi”, mówiła w myślach.

Wjechały na parking. Szybko zajęły miejsce i wysiadły z samochodu. Chwilę szły w milczeniu. Sara czuła niepokój. Bardzo liczyła na to, że lekarz jeszcze pracuje i z wypisem Michała nie będzie kłopotu.

Po chwili weszły do budynku. Skierowały się od razu do recepcji. Olga była zdziwiona, że jest tak cicho. Dowiedziały się, w którym pokoju jest Michał, i natychmiast podążyły we wskazanym kierunku. Gdy stanęły przy drzwiach, zabrakło im odwagi, by zapukać.

I w tym momencie na korytarz wyszła pielęgniarka. Zagadnęły ją. Powiedziały, kim są i do kogo przyjechały. Przy okazji dopytały się, czy będą mogły zabrać go dzisiaj do domu. Okazało się, że faktycznie nie ma poważnych urazów. Wyniki są dobre, więc nie ma konieczności zatrzymywać go w szpitalu. Ucieszyły się i szybko weszły do pokoju.

Michał aż się rozpromienił na ich widok. Już był gotów wstać i opuścić to miejsce. I tak też się stało. Sprawy szybko załatwiono. Nie było potrzeby przywozić odzieży do przebrania. Z radością opuścili szpital. Szybko wsiedli do samochodu i po chwili mknęli do domu.

Nim dojechali, opowiedział całe zdarzenie. Słuchały go w milczeniu. Sara była dumna z przyjaciela. Wiedziała, że nie unika trudnych zdarzeń, jakie przytrafiają się niespodziewanie. Jest odważny – i jeszcze do tego bardzo przystojny. Uśmiechnęła się w tym momencie. Spojrzała na niego i rzekła:

– Jesteś bardzo dzielny. Jestem dumna, że mam takiego wspaniałego przyjaciela. – Uśmiechnęła się do niego i puściła oko.

– To prawda, i ja także jestem dumna – dodała Olga.

On faktycznie poczuł się dobrze w ich towarzystwie. „Przyjechały po mnie”, pomyślał. Teraz spokojnie wiozą go do domu. Jest bezpieczny i nie musi się w tym momencie o nic martwić. Są przy nim dobre anioły, przy których czuje się wspaniale. W myślach dziękował Bogu, że był akurat w miejscu, w którym mógł uratować dziecko. A także za wspaniałe przyjaciółki, które z wielką radością się nim zajęły.

W samochodzie przez chwilę panowała cisza. Sara odwróciła się do tyłu i spojrzała w smutną twarz przyjaciela. Trochę się zmartwiła i cicho zapytała:

– W porządku? Dobrze się czujesz?

– Bardzo dobrze. Dziewczyny, dziękuję wam za troskę. Co ja bym bez was zrobił! Rodzina daleko. Pewnie jakoś musiałbym sobie poradzić. Dziękuję, że jesteście. Z wami dobrze się czuję. Jestem sobą. Mam wrażenie, jakbyśmy byli zawsze razem.

– Bo tak właśnie jest – przyznała Sara.

– Otóż to – dodała ochoczo Olga.

Zbliżali się do domu Sary. Postanowiła zaprosić Michała do siebie. Nie może być teraz sam. Musi coś zjeść, odpocząć. Myślała, że z nimi będzie mu raźniej. Zastanawiała się, co ma do jedzenia. Okazało się, że nie ma potrzeby jechać do sklepu. Z koleżanką szybko przygotują dobry posiłek. Jest dobrze przygotowana na każdą ewentualność.

– Zapraszam cię do siebie – odezwała się, skończywszy swoje przemyślenia. – Nie przyjmuję odmowy – dodała ochoczo i robiła zabawne miny.

– Nie chcę wam przeszkadzać, pewnie macie dużo sobie do powiedzenia.

– My zdążymy jeszcze się nagadać. Prawda, Olga?

– Oczywiście. Przecież ty nam nie przeszkadzasz. Nie ma o czym mówić, zawiozę nas do Sary. A poza tym musisz coś zjeść. Tyle godzin bez jedzenia, picia to złe rozwiązanie. Musisz dbać o siebie, jeśli chcesz zdobywać laury.

– Zgadza się. Jedziemy do mnie. Zaraz będzie wspaniała uczta. I już się cieszę, że będziemy razem. Pogadamy, pośmiejemy się i wypijemy wspaniałą kawę.

– Dobrze. Jesteście prawdziwymi przyjaciółkami. Oby więcej takich było na świecie. Tak mało czynimy dobra wokół siebie. Zauważyłyście to? Bo może tylko ja dostrzegam tak wiele niechęci?

– Nie da się nie zauważyć – przytaknęła Sara. – Nasze życie staje się coraz bardziej dziwne. A świat wielką niewiadomą. Tak wiele doświadczamy trudności dnia codziennego. Rodziny się oddalają. Przyjaciele czy znajomi niezbyt chętnie się zauważają. Mam wrażenie, że stajemy się smutni, zamyśleni, a może i lękliwi – westchnęła.

– To prawda – przytaknął Michał. – Myślę, że to jest konsekwencją tego, co dzieje się za naszą granicą. Nas także to dotknęło. Zauważyłyście, jakie pustki są na ulicach? Jedynie rano i może do południa jakiś ruch jest. Potem cisza. Zamykamy się w domach i tak mijają nam dni. Smutne to i bardzo bolesne. Aż trudno uwierzyć, że tak może się dziać – dodał i zacisnął usta.

– Oby nie było gorzej – wtrąciła Olga. – Wydaje mi się, że bardziej właśnie w małych miejscowościach tak toczy się życie. Tymczasem pracujemy, dzieci chodzą do szkoły, robimy zakupy, chodzimy na spacery. Kościoły otwarte, a to najlepsze miejsce, gdzie można się pomodlić o pokój na świecie. Jeżeli tego naprawdę pragniemy – westchnęła i rozglądała się, gdzie ma skręcić.

Przez chwilę znowu nastała cisza. Każdy miał własne przemyślenia, które nie były zbyt miłe. Los zesłał ludziom cierpienia. I końca nie widać, aby miało się zmienić na lepsze wkrótce. Taki piękny świat, tak wiele dobrych możliwości rozwoju. I co? Po sąsiedzku wojna, znowu kolejne wirusy, i jak się tu cieszyć? To okrutne ludzkie tragedie. A może to ma nas czegoś nauczyć? Tylko dlaczego kosztem życia?

– I jesteśmy na miejscu – oznajmiła Olga.

Od razu zrobiło się raźniej i weselej. Smutek nagle się rozpłynął. Zatrzymała samochód. Nie spieszyli się zbytnio. Spokojnie, bez pośpiechu wysiedli z auta. Sara wzięła pod rękę Michała i wolno udali się do domu. Śnieg ciągle padał, a wiatr także nie ustawał. Było zimno. Gdy weszli do mieszkania i poczuli ciepło z kominka, uśmiech pojawił się na ich twarzach. Poczuli się dobrze. Michał był radosny jak skowronek. Podszedł do kotka, wziął go na ręce i przytulał. W tym momencie był szczęśliwy. Jest u wspaniałych przyjaciółek. Rodzina daleko, tylko przyjaciele i ich życzliwość są w tym momencie z nim. A one już szykowały posiłek.

– Wyobrażam sobie, jaki Michał musi być głodny – powiedziała półgłosem Sara. – Wyszedł przed południem na trening i pewnie do tej pory nic nie miał w ustach. O rany! Trzeba przygotować coś konkretnego. Pośpieszmy się, aby nam tutaj nie zemdlał.

Olga spojrzała na nią i roześmiała się. Sara także się uśmiechnęła. Szybko uwinęły się z przygotowaniem posiłku i po chwili na stole znalazło się ciepłe danie. A gdy już się rozgościli, było radośnie. Dziewczyny jeszcze raz chciały usłyszeć o tym, co się wydarzyło. Prosiły, aby opowiedział im wszystko od początku. Chętnie przystał na to. A że miał dobre poczucie humoru, więc podkolorował co nieco i okazało się na koniec opowieści, że był wspaniałym, dzielnym bohaterem.

Uczta trwała do późnych godzin. Gdy nastał wieczór, przyjaciele szykowali się do wyjścia. Olga zastanawiała się, czy to dobry pomysł, aby Michał wracał do domu tak od razu po szpitalu. A jak coś mu się stanie w nocy i nie będzie miał siły, aby zadzwonić po pomoc? Nie dawało jej to spokoju. Była zdziwiona, że Sara nie proponuje, aby został chociaż na jedną noc. A jutro może już spokojnie iść do siebie. Odezwała się:

– Tak sobie myślę, czy Michał nie powinien zostać chociaż dzisiaj u ciebie, Saro? Nie wiadomo, jak poczuje się w nocy. Przecież masz pokój wolny. Czy to dla ciebie jest problem?

Sięgnęła na wieszak po kurtkę. Nie patrzyła na nich, bo śmiech miała na wierzchu, gdy zobaczyła minę koleżanki. Chciała, aby to, co mówi, brzmiało poważnie.

Natomiast oni zaskoczeni byli jej wypowiedzią. Patrzyli na nią jak na zjawę. Sara nawet o tym nie pomyślała. Była zaskoczona i poczuła się niezręcznie. Nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Jednak Olga nie odpuszczała.

– A wam co tak nagle odebrało mowę?

Chrząknęła, udając, że zaschło jej w gardle. Domyślała się, że pewnie zrobiła koleżance kłopot i teraz ona zastanawia się, jak z tego wybrnąć. Patrzyła na nią.

– Nie ma problemu – wzruszyła ramionami. – Jeśli Michał chce zostać, bardzo proszę. Faktycznie, pokój jest wolny. Masz rację i jestem także za tym, aby przenocował u mnie. On będzie czuł się bezpiecznie, a my także, bo nie będziemy się martwiły, czy u niego wszystko w porządku. Dobrze, że o tym napomknęłaś – dodała i uśmiechnęła się. Spojrzała na Michała i rzekła: – Co ty na to?

– Nie chcę robić ci kłopotu. Lecz wolałbym zostać z tobą. Obiecuję, że nie będę chrapał ani lunatykował w nocy. Będę cichutko spał, jak mysz pod miotłą. – Wpatrywał się w jej oczy z pokorą.

– A więc zostajesz. Cieszę się, bo jeszcze będziemy mogli sobie pogadać. Chyba że jesteś zmęczony i wolałbyś odpocząć.

– Nie męcz go już – wtrąciła Olga. – Dzisiaj na pewno ma dość siedzenia i gadania. Jutro przy śniadaniu będziecie mieli wiele czasu. Dopowiecie sobie to, czego nie zdążyliście dzisiaj.

– Masz rację. Chyba przesadziłam. Widzę, że oczy już mu się kleją.

Sara odprowadziła Olgę do samochodu. Ta nim wsiadła, szepnęła jej do ucha:

– I znowu nie miałyśmy okazji porozmawiać.

– Też o tym pomyślałam – odpowiedziała.

Po chwili samochód skręcił w boczną drogę, a Sara wróciła do domu. Gdy weszła do środka, poczuła przyjemne ciepło. Kotek jak zwykle wylegiwał się i nie zwracał uwagi na innych. Sara zaprowadziła Michała do pokoju.

– Tutaj możesz się rozgościć. Łazienka wiesz, gdzie jest. Ja tym czasem przygotuję ci posłanie.

Byli zmęczeni. Stres po całym dniu wolno się oddalał. Ona ziewała i także chciała szybko położyć się do łóżka. Po chwili pokój dla przyjaciela był gotowy.

Gdy wyszedł z łazienki otulony frotowym prześcieradłem, zobaczył krzątającą się przyjaciółkę w kuchni. Stanął w progu i obserwował ją w ciszy. Jednak długo to nie trwało. Zobaczyła go i uśmiechnęła się uroczo.

– Widzę, że już jesteś gotów do łóżka. Niech ci się dobrze śpi. Nie musisz wstawać o świcie. Wyśpij się porządnie. Cieszę się bardzo, że rano zjem z tobą śniadanie. Spokojnej nocy.

– Dziękuję ci bardzo. Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie. Dobrze się człowiek czuje, gdy jest ktoś obok. Bezpiecznie, i każdą chwilę z radością się przyjmuje. Dobrze, Saro, że jesteś.

Podszedł do niej i pocałował ją w czoło. Ona uśmiechnęła się i patrząc mu w oczy, czekała chwilę, aż opuści kuchnię. Upłynęło trochę czasu, gdy w mieszkaniu zapanowała cisza nocna.

Sara, nim usnęła, wróciła myślami do wszystkiego tego, co działo się przez cały dzień. Potem pomodliła się w ciszy i spokojnie zasnęła.

Noc przebiegła spokojnie. Gdy się przebudziła, dochodziły do niej odgłosy krzątania się kogoś w kuchni. W pierwszym momencie pomyślała o kotku, dopiero po chwili domyśliła się, że to Michał. Uśmiechnęła się zadowolona, że przygotowuje jej śniadaniową niespodziankę.

I tak właśnie było. Nie śpieszyła się zbytnio, by opuścić łóżko. Leżała, podsłuchiwała i czekała, kiedy zapuka do jej drzwi. On faktycznie postanowił przygotować przede wszystkim dla niej poranny zdrowy posiłek. A starał się, i to bardzo.

Gdy zbyt przedłużała się chwila oczekiwania na zaproszenie, ona tymczasem kombinowała, co by zrobić, aby w końcu zapukał. Miała ochotę wstać, lecz nie chciała zepsuć mu przyjemności wykazania się kulinarnie. Ustawiła wyżej poduszkę pod głową i nadsłuchując, spoglądała w kierunku drzwi. „Gdybym miała telefon, zadzwoniłabym do Olgi i pogadałybyśmy sobie w międzyczasie – gdybała. Ciekawe, co on tam kombinuje”.

Wreszcie usłyszała, że zbliża się do drzwi. Obróciła się szybko na bok i podsłuchiwała, co zrobi. Jednak była cisza. A po chwili delikatnie zapukał. Widziała przez szybę, że nadsłuchuje. „Ach, nie będę się droczyć”, pomyślała.

– Kto tam? – zapytała śpiewnym głosem.

– Mogę wejść, królowo?

– Jeśli to pilne.

– Oczywiście. Bardzo pilne.

– Skoro tak, to proszę.

Oboje bawili się dialogiem. Po wypowiadanych słowach można było wyczuć, że spodobała im się taka rola. Sara usiadła na łóżku i szybko poprawiała fryzurę, która w tym momencie była w wielkim nieładzie. On wszedł radosny jak skowronek. Uśmiechał się od ucha do ucha. Gdy to spostrzegła, pomyślała o swoim wyglądzie. „Z czego on się tak cieszy. Pewnie wyglądam jak czarownica”. Nagle spoważniała i szczelniej zakryła się kołdrą.

On to zauważył i chciał się z nią trochę podroczyć. Lecz ona wyprzedziła jego zapędy i rzekła:

– Widzę, że dobrze się czujesz, i bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję, że się wyspałeś. Już wstaję, jeśli pozwolisz.

– Dzień dobry. Oczywiście, że pozwalam. Nawet nalegam. Zapraszam cię na śniadanie. Mam nadzieję, że będzie ci smakowało to, co przygotowałem. Wybacz, że być może zbyt rozgościłem się w kuchni, lecz chciałem zrobić ci niespodziankę. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.

– Dobrze zrobiłeś. Bo widzisz, w jakim jestem stanie. Zanim ja bym się ogarnęła, długo musiałbyś czekać na posiłek.

– Chciałem cię wyręczyć.

– Dziękuję. To miłe. A teraz, jeśli pozwolisz, chciałabym opuścić łoże. Za moment będę w kuchni, tylko trochę się ogarnę.

– Oczywiście, już znikam.

Wyszedł, uśmiechając się pod nosem. Ona szybko udała się do łazienki.

Po niedługiej chwili siedzieli przy stole. Śniadanie było wyśmienite. Sara dziwiła się, że tak szybko to wszystko przygotował. Wspaniała uczta. „A może wstał o świcie, a ja nie słyszałam?”, gdybała w myślach. Cieszyła się, że jest z nią przy stole. „Chociaż raz nie jem śniadania w samotności”, pomyślała.

Dzień rozpoczął się radośnie. Rozmawiali o wielu sprawach życia codziennego. Dobrze się czuli ze sobą. Okazało się, że ta chwila dla obojga była wspaniałym darem.

– Dzisiaj zapraszam ciebie i Olgę na obiad do restauracji. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko. Bardzo mi na tym zależy.

– Dziękuję. Myślę, że nie odmówimy. Zadzwonię do niej później, niech zaplanuje sobie wolny czas. A teraz, jeśli masz chęć, może napijemy się jeszcze kawy. Co ty na to? Może być?

Robiła porządek na stole i spod oka spoglądała na przyjaciela. Przez chwilę milczał, jakby zastanawiał nad czymś. Zauważyła to. „Oj, chyba byłam zbyt wyrywna”, zacisnęła zęby. Także zamilkła.

– Wspaniale. Chętnie się napiję z tobą. Lubię kawę, a przede wszystkim rano. Najlepiej smakuje. Poza tym nigdzie mi się nie spieszy. Lecz nie jestem pewien, czy ty masz czas o tej porze.

– Skąd ci to przyszło na myśl?

– Bo pamiętam, że ciągle odmawiałaś, gdy zapraszałem cię rano na trening.

Przez chwilę zastanawiała się, czy faktycznie były takie momenty. Przypomniała sobie, że tak. Ma rację.

– Może i tak. Lecz dzisiaj nigdzie mi się nie spieszy. Pracuję u siebie w domu. Więc mogę zrobić sobie dłuższą przerwę.

Uśmiechnęła się i już po chwili podawała gorący napój. Czuli się wspaniale. Jakby zawsze byli razem. Są przyjaciółmi od czasów szkolnych. Lecz dopiero od niedawna ich więź pogłębiła się, gdy razem zaczęli trenować. Jednak jest to tylko przyjaźń koleżeńska. Lubią być ze sobą. Wspierają się i pomagają sobie nawzajem, gdy tego potrzebują. Chcą być wolni i bez zobowiązań. Przede wszystkim Sara. Michałowi natomiast dziewczyna się podobała i lubił jej towarzystwo. Aby nie odrzuciła jego przyjaźni, starał się nie narzucać. Znał jej zasady i wiedział, że nie znosi, jak ktoś nieproszony wchodzi w jej życie w butach. I jeszcze do tego w brudnych. Lecz jest miłą, uczciwą i wspaniałą przyjaciółką. Wiedział, że na nią zawsze może liczyć. Ona nie pyta, czy pomóc – gdy widzi, że trzeba to zrobić, pierwsza podaje rękę. Taka jest.

Czas mijał szybko. Delektowanie się kawą trwało znacznie dłużej. Michał w międzyczasie zadzwonił do pracy i poprosił o dzień urlopu. Potem dziękował Sarze za troskę i pomoc, jaką od niej otrzymał.

– Dziękuję, Saro, jesteś wspaniała. Nie zmieniaj się nigdy. Pamiętaj, że jesteśmy umówieni. Będę czekał na was w karczmie. Myślę, że to dobre miejsce na nasze spotkanie. Nie ociągajcie się zbyt długo. Ja będę wcześniej, zamówię coś specjalnego. Mam nadzieję, że będzie wam smakowało. A więc do zobaczenia. – Przytulił ją i po chwili wyszedł z mieszkania.

Sara spojrzała przez okno. Na dworze było zimno. Śnieg wciąż padał i hulał wiatr. Michał odwrócił się i pomachał jej ręką. Czapkę zaciągnął na uszy i pobiegł przed siebie.

Sara podeszła do kominka. Usiadła w fotelu i zamyśliła się. Kotek tulił się do jej stóp. Czas mijał, a ona wciąż rozmyślała.

Pewne zdarzenia, które miała już za sobą, nie dawały jej spokoju. Nie miała z kim o tym porozmawiać. Wszystko to przygniatało jej duszę i serce. Nie chciała rozmawiać z osobami, które nie bardzo wiedzą, o czym mówi. Miała w tym doświadczenie. Próbowała kiedyś, lecz nic z tego nie wynikło. Żałowała, że była zbyt wylewna. Lecz to ją czegoś nauczyło.

Postanowiła, że zadzwoni do przyjaciółki i poprosi ją, aby wcześniej do niej przyszła. Będą miały chwilę, by wreszcie porozmawiać. Na samą myśl radość ją ogarnęła i nie zastanawiając się dłużej, natychmiast wybrała numer Olgi. Czekała chwilę, aż odbierze. Głaskała kotka, a w myślach mówiła do siebie: „Odbierz, odbierz”. Odetchnęła, gdy usłyszała radosny głos:

– Słucham cię, Saro? Mam nadzieję, że nic złego tym razem się nie dzieje. Proszę, tylko mnie nie strasz. – Obawiała się, że znowu coś niedobrego mogło się stać. Przecież są już umówione, więc dlaczego zadzwoniła?

– Nie martw się. Dzwonię, aby ci powiedzieć, że Michał zaprosił nas na obiad do karczmy. Mogłabyś przyjść do mnie wcześniej? Miałybyśmy czas, aby porozmawiać.

– Oj. To niemożliwe. Teraz jestem z kuzynką w innym miejscu. Przyjechałam z nią do lekarza. Dzisiaj miała wyznaczoną wizytę. Trochę to potrwa. Jeszcze będzie miała robiony rezonans. Właśnie czekamy. Ale na zaproszony obiad zdążę dojechać. Nie martw się zbytnio. Obiecuję, że się nie spóźnię.

Zapomniała już o tym, że Sara tak bardzo prosiła ją o rozmowę. Ta wsłuchiwała się w jej słowa i nie dyskutowała dłużej.

– Trudno. Myślałam, że się nudzisz, dlatego zadzwoniłam. Do zobaczenia w karczmie.

Rozłączyły się. Sara poczuła smutek. „Mogłam nie zawracać jej głowy swoimi sprawami. Żałuję, że byłam taka wyrywna. Ona też przecież ma rodzinę. I oni są ważniejsi. Potem ja. Muszę o tym pamiętać. Trudno. Nie będę więcej przypominać, być może sprawiam jej kłopot, a tego przecież nie chcę. Jeśli będzie miała czas, sama da znać”.

Podeszła do kotka, wzięła go na kolana i delikatnie głaskała. On wygodnie ułożył się i mruczał zadowolony. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. „Mój malutki”, szepnęła i przytuliła go mocniej. I tak siedziała przy kominku i rozmyślała.

Nagle przypomniała sobie, że musi się przygotować na spotkanie. W myślach zastanawiała się, co ma założyć. Chciała wyglądać szykownie. Tym bardziej że jest to spotkanie z przystojnym mężczyzną. „Olga na pewno się wystroi, jak zawsze – pomyślała. Ona to ma ciuchy. Pewnie ubierze się w coś włoskiego, a ja? O rany”, westchnęła i udała się natychmiast do garderoby.

Okazało się, że nic jej nie pasowało. Usiadła na taborecie i patrzyła na wieszaki z odzieżą rozwieszone na drzwiach. Dumała i czuła chaos w głowie. Miała dylemat i stawała się nerwowa. Po dłuższej chwili przyglądania się ciuchom, szepnęła: „A co mi tam. Jest zima i ubiorę się tak, jak mi pasuje. Nie idę przecież na bal”.

Zdjęła z wieszaka granatowe dżinsowe spodnie i długi biały sweter. Chwilę trzymała je w dłoni i uśmiechnęła się. Zadowolona udała się po kosmetyki. Chwilowe zmartwienie minęło. Nuciła znany przebój i upiększała twarz makijażem. W myślach zastanawiała się, jak przebiegnie spotkanie. Miała nadzieję, że będzie miło. Pamiętała poprzednie. Nie było ich wiele, lecz zawsze były zabawne.

Czas szybko mijał. Gdy sprawdziła, która jest godzina, była zdziwiona, że ma niewiele czasu. Szybko się przebrała i w pośpiechu opuściła mieszkanie.

Wiatr wciąż mocno wiał, a padający śnieg tworzył zawieję. Było zimno. Zaciągnęła czapkę na uszy i szła ze spuszczoną głową. Nie chciała, aby płatki śniegu wpadały jej do oczu. Parasolki otworzyć nie mogła, bo i tak nic by to nie dało. Do karczmy nie miała zbyt daleko. Jednak w tym momencie trudności pogodowe sprawiały, że szła, szła i dojść nie mogła. Marudziła w myślach i już miała dość. Wciąż zasłaniała oczy ręką i starała się przyśpieszyć kroku.

Gdy zbliżyła się do lokalu, odetchnęła z ulgą. Szybko weszła po schodach i gdy otwierała drzwi, poczuła się, jakby pierwsza dobiegła do mety. Michał był już na sali. Widział jej wejście i natychmiast podszedł, by pomóc jej zdjąć płaszcz.

– Witam cię. Cieszę się, że już jesteś. Obawiałem się, czy przyjdziesz. A dlaczego jesteś sama? Olga zrezygnowała?

– Ależ skąd. Przyjdzie. O, widzisz, już jest.

Była zdziwiona, że tak nagle się pojawiła. „Nie widziałam, żeby szła za mną”, pomyślała.

On spojrzał w stronę drzwi. I faktycznie, Olga kroczyła dumnie, uśmiechnięta od ucha do ucha. Szybko podeszła do nich i witała się, jakby wróciła z dalekiej podróży.

Sara nie bardzo rozumiała, dlaczego tak dziwnie się zachowuje. Trochę ją to zaniepokoiło. Pewnie coś się wydarzyło dobrego i zaraz im o tym powie. Gdy byli gotowi wejść na salę, Michał z uprzejmością prowadził.

Zajęli miejsca przy stoliku. Kelner natychmiast podał zamówione dania. Michał oczywiście nie zapomniał pochwalić pań za piękny wygląd.

– Dziękujemy – szybko odpowiedziała Olga i poprawiła rękaw przy bluzce.

– Mam nadzieję, że to nie jest podlizywanie się nam – wtrąciła Sara.

– Oczywiście, że nie. Przecież wiecie.

Spotkanie rozpoczęło się w miłej i zabawnej atmosferze. Serwowane dania były wyśmienite. Oldze najbardziej smakowała dziczyzna.

Michał z zamiłowania jest nie tylko narciarzem, lecz także ornitologiem. Chętnie opowiadał o swojej pasji. One słuchały z wielkim zainteresowaniem i zasypywały go pytaniami. A najbardziej Olga. Wiele się od niego dowiedziała. Nigdy nie przyszło jej na myśl, aby zwracać zbytnio uwagę na to, co fruwa jej nad głową. Jednak po tym, co usłyszała, było jej wstyd. Lecz przemilczała to.

W lokalu gościli się kilka godzin. Po wypiciu kolejnego kieliszka wina Sara stała się jakoś dziwnie wyciszona. Natomiast Olga dopiero się rozkręcała. Nie dopuszczała do głosu nawet Michała, bo wciąż miała wiele do powiedzenia. Dużo opowiadała o pracy, a także miejscowości, w której mieszka. Przyjaciele domyślali się, że jej opowieść jest mocno podkolorowana, lecz to nie robiło na nich specjalnego wrażenia. Tym bardziej na Sarze. Wiedziała, że koleżanka lubi trochę bajerować, tym bardziej po drinku.

Michał jednak słuchał jej z uwagą. Miał sposobność więcej dowiedzieć się o jej obecnym życiu. Gdy odwiedzała rodziców, to raczej nie było okazji, gdyż jej pobyt był krótki. Poza tym przyjeżdżała z rodziną. Teraz mieli okazję do koleżeńskiej rozmowy.

Sara wciąż była milcząca. Dostrzegł to i zaniepokoił się znacznie. Dotknął jej dłoni i starał się uśmiechnąć.

– W porządku, Saro? – zapytał.

– Oczywiście – odpowiedziała szeptem.

– To dlaczego zamilkłaś. Coś mi się wydaje, że posmutniałaś. Czy się mylę? A może masz już dość siedzenia tutaj?

– Jakby nie patrzeć, to trochę nam tu czasu zeszło – wtrąciła Olga.

Przyglądała się koleżance i nie bardzo rozumiała, dlaczego tak nagle się zmieniła. „Chyba nic złego nie mówiłam?”, przeleciało jej przez myśl.

– Nie przejmujcie się mną zbytnio. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam sobie w tym momencie o naszych sąsiadach na wschodzie. Tuż za miedzą. My sobie siedzimy tutaj rozbawieni, bez większych problemów. Zajadamy wspaniałe dania, popijając markowym winem i cieszymy się chwilą. A tam walczą o przetrwanie.

Zamilkła. Przed oczami pojawiły się obrazy ludzkich tragedii. Osierocone dzieci, błąkające się zwierzęta i rozwalone domy. Spojrzała na przyjaciół, a oni także zamilkli.

– Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji. Nie chciałabym doświadczyć tego, co oni tam przeżywają. To straszne.

Westchnęła i zbierało jej się na płacz. Siłą powstrzymywała łzy. Przyjaciele słuchali jej z uwagą, nie wchodząc w słowa. Przede wszystkim Olga. Była zdziwiona, że w ogóle o czymś takim mówi. Właśnie teraz, gdy ona dobrze się bawi.

Michał nie był zdziwiony. Znał ją i wiedział, jak mocno potrafi przeżywać każdą tragedię ludzką. Często na treningu rozmawiali o takich właśnie sytuacjach życiowych. Lecz nie przypuszczał, że akurat tutaj, w lokalu, także nie opuszczają jej takie myśli.

– Jesteś bardzo wrażliwa – odezwał się nagle.

– Wiem i bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że nie zepsułam naszego spotkania.

Nastała chwila ciszy. Przeżywali w tym momencie chaos w głowach. Sara namieszała im i nie bardzo wiedzieli, co mają powiedzieć. Jednak Michał zareagował:

– My możemy się tylko modlić, aby nastał koniec wojny. A rządy państw niech pomogą, aby tak się stało.

– Pięknie to powiedziałeś.

Na twarzy Sary natychmiast pojawił się uśmiech. Kiwnęła potakująco głową i odetchnęła z ulgą. Wrócił znowu dobry humor. Zmienili temat na bardziej radosny. Ona pomyślała sobie w tym momencie, że jednak ludzie szybko się zmieniają.

W lokalu robiło się pusto. Czas nie stał w miejscu i trzeba było zbierać się do domu. Gdy Sara spojrzała na zegarek, była zaskoczona, że tak szybko mijają chwile.

– No, to żeśmy sobie dzisiaj posiedzieli – odezwała się Olga. – Cieszę się i bardzo wam dziękuję. Wreszcie wyrwałam się z domu. Potrzebowałam czegoś właśnie takiego. W lokalu jakoś wszystko lepiej smakuje. Poza tym masz ładnie podane. Siedzisz sobie i się gościsz. Ale fajnie – rzekła zadowolona.

Była radosna i puściła oko do koleżanki. A ona jej przytaknęła.

Po niedługiej chwili opuścili lokal. Na dworze wciąż panowała zimowa aura. Śnieg padał, a wiatr nie ustępował. Michał przyjechał samochodem, gdyż chciał po spotkaniu odwieźć przyjaciółki do domu. I jak się okazało, był to dobry pomysł. Nie wyobrażał sobie, jak miałby w tej zadymce odprowadzić każdą.

Gdy wsiedli do auta, panie milczały.

– Ale jesteście cichutkie – odezwał się.

Spojrzał w lusterko, aby je zobaczyć. Siedziały przytulone do siebie.

– Jakoś tak zrobiło się nijak – szepnęła Sara.

Olga spojrzała na nią i roześmiała się w głos. Poklepała przyjaciółkę po ramieniu i nie mogła wyciszyć śmiechu. A ona patrzyła na nią i pukała się palcem w czoło. A ta nadal chichotała. Sara nie wytrzymała i odezwała się:

– A tobie co się dzieje? Przestań, bo Michał się zdenerwuje i wysadzi nas z samochodu. Upiłaś się, czy co? Lampka wina tak ci zaszkodziła?

Spojrzała na koleżankę i gdy zobaczyła jej minę, siłą powstrzymywała śmiech. Chrząknęła i wyprostowała plecy. Popatrzyła w lusterko i uśmiechnęła się do Michała, gdyż on w tym momencie także spojrzał na nią i puścił do niej oko.

– Odwiozę najpierw Olgę – rzekł nagle.

– Dobrze – zgodziła się Sara. – Ona ma bliżej niż ja. O, już prawie dojeżdżamy – dodała i szturchnęła delikatnie przyjaciółkę.

A ona poprawiała szalik i zakładała czapkę. W ręce trzymała torebkę i czekała, aż samochód zatrzyma się przy chodniku.

– Wpadniesz jutro do mnie? – zapytała Sara.

– Myślę, że tak. Nie wiem, co mama planuje. Może będę jej potrzebna. Zadzwonię do ciebie. Dziękuję wam za miłe chwilę. Było bardzo przyjemnie. Cieszę się, że mogliśmy pobyć trochę ze sobą. Jesteście wspaniali. Oby nasza przyjaźń była wieczna.

– Oby – przytaknął Michał i w tym momencie zatrzymał samochód.

Olga pożegnała się i wysiadła. Otuliła się mocniej płaszczem i ruszyła przed siebie. Sara obserwowała ją, jak biegnie do domu. Ona odwróciła się jeszcze i pomachała im ręką.

Po chwili samochód ruszył. Michał obserwował Sarę w lusterku. Zauważył, że jest zamyślona. „A może zmęczona”, pomyślał.

– W porządku? – odezwał się.

– Tak. Zamyśliłam się troszkę.

– Nad czym dumasz? Mam nadzieję, że nad niczym złym. Możesz zdradzić, co tak cię wyciszyło? Jestem zmartwiony.

Faktycznie, był zdziwiony jej milczeniem. Przeważnie była rozgadana, choć może nie aż tak jak jej koleżanka. Lecz jej wyciszenie nie dawało mu spokoju.

– Wybacz, nie wiem, czy mogę być wylewna z tobą w tym względzie. Zawsze o ważnych sprawach mnie dotyczących, rozmawiałam z Olgą. Prosiłam ją, by znalazła czas, abyśmy mogły pogadać sobie tak jak dawniej. Ona zna moje tajemnice i dobrze nam się rozmawiało. – Zamilkła. Myślami była zbyt daleko od miejsca, w którym obecnie się znajdowała.

Michał był wielce zaskoczony tym, co usłyszał. Sądził, że zna ją dobrze, i nigdy nie przyszło mu do głowy, że ukrywa jakieś osobiste tajemnice. Poczuł się nieswojo. Myślał, że jest z nim szczera, prawdomówna. Za to ją lubił. A tu nagle dowiaduje się czegoś nowego. „Co ona takiego ukrywa? Znamy się przecież tak długo. Miałem wrażenie, że niczego przed sobą nie taimy, a tu nagle jakieś tajemnice”. Był zdruzgotany. Pogubił się i czuł w głowie chaos. Chciał jeszcze o coś ją zapytać, lecz dojeżdżali do jej domu.

– No i jesteśmy już na miejscu. Saro, wybacz, że cię o to zapytam, bo nie daje mi to spokoju. Jeśli nie będziesz chciała mi odpowiedzieć, trudno, przeboleję to jakoś. Lecz muszę zapytać. Zaskoczony jestem tym, co powiedziałaś. Zawsze myślałem, że jesteśmy wobec siebie szczerzy. Chyba nie uraziłem cię czymś przykrym? Jeśli tak, to bardzo przepraszam. Jesteś wspaniałą przyjaciółką i nie chciałbym, aby nasza przyjaźń się zakończyła. Miałem cichą nadzieję, że pewnego dnia bardziej się zacieśni. Teraz jestem zdruzgotany i zaraz będę smutny. Drugiej takiej wspaniałej dziewczyny nie znajdę. Saro, proszę.

Była już gotowa do wyjścia z samochodu. Lecz po tym, co usłyszała, natychmiast pojawił się uśmiech na jej twarzy. Dotknęła jego ramienia i patrząc mu w oczy, rzekła:

– Nie wyobrażam sobie, drogi przyjacielu, siebie bez ciebie. Okazuje się, że dzięki mojej tajemnicy dowiedziałam się o twoich ukrytych względach wobec mnie. A więc także miałeś tajemnice, nieprawdaż? Moje są innego rodzaju. Jednak cieszę się, że tak się stało. Bo prawdę mówiąc, niechcący wyznałeś mi prawie miłość.

On