Pogłębić wiarę w Jezusa. Rekolekcje ze św. Łukaszem - Ks. Krzysztof Wons SDS - ebook

Pogłębić wiarę w Jezusa. Rekolekcje ze św. Łukaszem ebook

ks. Krzysztof Wons SDS

0,0

Opis

W oparciu o Ewangelię św. Łukasza możemy przeżyć rekolekcje w dynamice lectio divina. Tym razem autor, znakomity formator, prowadzi nas przez najważniejsze wydarzenia tej Ewangelii, wskazując na zawarte w niej orędzie Jezusa skierowane do uczniów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 429

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wspólnocie Salwatoriańskiej z Krakowaoraz Kamedułom z Rocca di Garda

Wstęp

Aby przekonać się o całkowitej pewności nauk, których nam udzielono. Formacja u Łukasza

Wkraczamy w trzeci etap formacji1. Po rekolekcjach ze św. Markiem i św. Mateuszem oddajemy się prowadzeniu przez św. Łukasza. Każda z czterech Ewangelii zawiera własną dynamikę drogi, po której podąża uczeń Jezusa, aby dojrzewać w wierze, to znaczy stawać się zdolnym do zażyłej więzi z Jezusem i odpowiedzialnym za swoje ewangeliczne wybory. Cztery Ewangelie są jak cztery ikony odsłaniające poszczególne cechy dojrzałego chrześcijanina. Przemawiają do nas i zapraszają: Wpatruj się w Jezusa i daj się przez Niego przemienić! Stawaj się Jezusowy tam, gdzie toczy się twoje codzienne życie, gdzie żyją twoi bliscy, gdzie spotykasz się z nimi, gdzie pracujesz, posługujesz! Pozwól, aby Jezus przemieniał twoją osobistą historię w historię zbawienia. Każda z czterech Ewangelii prowadzi do doświadczenia Słowa Wcielonego, Osobowego, które przemawia do naszego życia, chce nas pociągnąć za sobą, przeniknąć i przemienić. Ewangelie były pisane w określonym momencie historii pierwotnego Kościoła, adresowane do wspólnoty uczniów Jezusa w ich konkretnym okresie dojrzewania do wiary i do ewangelicznych wyborów. Nawiązują także do sytuacji, w których wyznawcy Jezusa nie radzili sobie z nurtującymi ich pytaniami i przeżywali kryzys w wierze. Ewangelie wychodzą im naprzeciw i prowadzą do pogłębienia wiary ucznia.

Dlaczego Łukasz postanowił „zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać” (1, 3) w formie Dobrej Nowiny, skoro – jak sam zaznacza – już wcześniej uczynili to inni, zwłaszcza św. Marek, od którego zresztą wiele czerpał? Jakie nowe przesłanie zawarł w Ewangelii, która w ostatecznym znaczeniu jest tylko jedna? Jest nią Jezus Chrystus2. Już z wcześniejszych rozważań wiemy, że każda Ewangelia, chociaż głosi to samo orędzie Jezusa, charakteryzuje się odmienną perspektywą teologiczną i formacyjną3. Nas, zgodnie z koncepcją zostawioną nam przez kardynała Carla Marię Martiniego, którą kierujemy się w naszych rekolekcjach, interesuje szczególnie perspektywa formacji ucznia do dojrzałej wiary. Jeśli na cztery Ewangelie możemy spojrzeć jak na cztery etapy formacji ucznia Jezusa4, to podobnie jak wcześniej na drodze ze św. Markiem i św. Mateuszem pytamy: Na jaki nowy etap formacji wprowadza nas Łukasz? Dla przypomnienia koncepcji kardynała Martiniego przywołajmy jego słowa: „Ewangelia św. Marka była napisana z myślą o przygotowujących się do chrztu. Jest jakby podręcznikiem dla tych członków pierwszych wspólnot, którzy rozpoczynali drogę katechumena. Ewangelia św. Mateusza jest natomiast Ewangelią katechezy, daje bowiem katechecie całokształt przepisów, nauk, zachęt. Łukasz jest ewangelistą doktorów. To Ewangelia dana temu, kto szuka historiozbawczego pogłębienia tajemnic i poszerzenia horyzontu. Jan wreszcie pisze Ewangelię prezbitera, która chrześcijaninowi dojrzałemu i kontemplatywnemu przedstawia wizję scalającą różne tajemnice zbawienia”5.

Co to znaczy, że wchodzimy na drogę ewangelicznego formowania uczniów na „doktorów”? Kto według Łukasza osiąga „doktorat w wierze”? Domyślamy się, że nie chodzi o doktorat, który zdobywa się na wyższej uczelni czy przy biurku. Chodzi o zdobywanie teologicznej mądrości, która wyrasta z żywego spotkania ze Słowem przeżywanym w codzienności, w nurcie bieżącej historii życia. Taka mądrość polega na rozeznawaniu i odczytywaniu codziennej rzeczywistości w świetle przyjętego Słowa. Jeśli Marek troszczył się głównie o ucznia, któremu w codzienności brakuje wiary, zdolności słuchania i uwierzenia Słowu, a Mateusz zajął się katechizowaniem ucznia małej wiary, zaledwie raczkującego w chrześcijańskim życiu, aby potrafił powierzyć się Słowu, to Łukasz zwraca szczególną uwagę na wierzących, którzy po okresie rzetelnej katechezy potrzebują pogłębienia i poszerzenia horyzontów wiary. Jak to rozumieć? Wydaje się, że Łukasz zwraca szczególną uwagę na dojrzałe przeżywanie wiary w obrębie tego, czego doświadcza uczeń w osobistej historii życia i w obrębie tej rzeczywistości i codziennych wydarzeń, w których jest zanurzony „dzisiaj”. Łukasz mówi do ucznia Jezusa: Popatrz, historia, którą dziś przeżywasz, zanurzona jest w zbawczych planach Boga. Jego plany obejmują każdy skrawek twojej historii i całej ludzkości. Oto wezwanie dla ucznia Jezusa w trzeciej Ewangelii. „Kerygmat Łukaszowy mamy przyjąć właśnie teraz – zauważa kardynał Martini – w tym momencie, jako część naszego osobistego doświadczenia, jako coś, co właśnie teraz nas spotyka i wyjaśnia to, co przeżywamy w Kościele, we wspólnocie, w obecnej «porze roku» naszej duszy, w duchowej jesieni, zimie, wiośnie czy lecie (...). Kerygmat jest słowem, które zwraca się do nas w imieniu Boga, żeby powiedzieć, jaki sens ma to, czego w obecnej chwili doświadczamy”6. Łukasz pisze Ewangelię do Teofila i do nas po to, abyśmy w konkretnej historii naszego życia mogli przekonać się o całkowitej pewności nauk, których nam udzielono (1, 4). Będziemy więc uważnie zgłębiali zapisane w Ewangelii Słowo, aby z uczniów małej wiary przemieniało nas w „doktorów”, którzy nie tylko uwierzyli i powierzyli się Słowu, ale potrafią także odczytywać swoje „dzisiaj” oczami Jezusa i razem z Nim je ewangelizować.

Z wcześniejszych etapów formacji wiemy już, że aby Słowo mogło przemawiać do nas z całą mocą i całym swym bogactwem, potrzebujemy z nim zażyłego kontaktu. Niezbędną przestrzenią dla zażyłej więzi ze Słowem jest modlitwa, rozumiana tak jak od pierwszych wieków pojmowali ją chrześcijanie, a więc modlitwa zakorzeniona w Biblii. Tradycja opatrzyła ją nazwą lectio divina, czyli Boże czytanie tekstu biblijnego, które prowadzi do najgłębszego dialogu, jaki może zaistnieć między Bogiem i nami. Drogę lectio divina przybliżyliśmy dosyć szczegółowo na pierwszym etapie formacji7 i przyswoiliśmy na nowo w drugim etapie8. Przed wejściem w trzeci etap pozostaje nam jedynie zapytać: na ile droga ta stała się nam bliska i czy jest integralną częścią naszej codziennej modlitwy? Czy nasza modlitwa jest zakorzeniona w Biblii?

Niniejsza książka, podobnie jak poprzednie dwa tomy, ma układ podręcznika do modlitwy. Rozdział wstępny stanowi rozważanie na pierwszy dzień rekolekcji. Służy jako przygotowanie do wejścia w rekolekcje ze św. Łukaszem. Pozostałe rozdziały proponują wprowadzenia do lectio, meditatio, oratio i contemplatio przeznaczone kolejno na siedem pełnych dni modlitwy. Zawarte w publikacji propozycje kierowane są przede wszystkim do osób, które zdecydują się wejść w zaproponowany rytm modlitwy Słowem. Mogą być także pomocą dla rekolekcjonistów i kierowników duchowych w przeprowadzeniu rekolekcji. Zachowanie wierności dynamice modlitwy proponowanej w podręczniku pomoże w owocniejszym przeżyciu rekolekcji. Zawarty w nim materiał nie ma charakteru gotowych medytacji. Jest napisany tak, aby zachęcać do osobistego zaangażowania się w słuchanie Słowa, w medytację, modlitwę serca i kontemplację. Publikacja jest owocem moich osobistych doświadczeń gromadzonych od lat podczas spotkań formacyjnych i rekolekcji lectio divina w Centrum Formacji Duchowej. Świadomie zachowałem w niej styl słowa mówionego, aby ci, którzy chcą skorzystać z proponowanych treści, poczuli się bardziej słuchaczami niż czytelnikami, zaproszonymi nie tylko do czytania, ale przede wszystkim do przemodlenia Słowa zgodnie z wiekową tradycją lectio divina. Rekolekcje zawarte w podręczniku można przeżyć w warunkach „pustyni”, ciszy i modlitwy w Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie, gdzie regularnie organizowane są ośmiodniowe spotkania z indywidualnym towarzyszeniem. Rekolekcje z podręcznikiem można także odprawić osobiście w warunkach codzienności, najlepiej z prowadzeniem przez kierownika duchowego, rozkładając treść z danego dnia na dłuższy okres modlitwy (np. rozważania jednego dnia rekolekcji można rozkładać na cały tydzień).

Pragnę podziękować drogim mi Braciom Kamedułom z eremu San Giorgio w Rocca di Garda, którzy po raz kolejny przyjęli mnie do swojej pustelni, pozwolili dzielić z nimi klimat ciszy i modlitwy, a także korzystać z mądrości mniszego życia. Z serca dziękuję im za gościnność i codzienną życzliwość. Dziękuję także księdzu profesorowi Romanowi Pindlowi za konsultację biblijną książki. Dziękuję wspólnocie z Centrum Formacji Duchowej, z którą podczas codziennej posługi mogę dzielić i odkrywać bogactwo i moc Słowa.

Krzysztof Wons SDSKraków – Rocca di Garda

„Jakże cudowna jest głębia Twoich słów.Patrzymy na ich powierzchnię, która się do nas jak do dzieci uśmiecha. Lecz pod nią, Boże mój, jakaż głębia, jakaż cudowna głębia! Lęk ogarnia, gdy się wejrzy w nią, cześć pełna lęku, miłość pełna drżenia”św. Augustyn

Otworzyć się na Ducha, który tchnie w Słowie

Wrażliwość Łukasza na obecność Ducha Świętego

Od pierwszych stronic trzeciej Ewangelii ma się nieodparte wrażenie, że Łukasz w lectio divina chce nas uwrażliwić na obecność Ducha Świętego. Naucza o nim częściej niż ewangeliści Marek i Mateusz. Być może z tej przyczyny Ewangelia św. Łukasza nazywana jest także Ewangelią Ducha Świętego. Łukasz pisze, że Duch Święty działa w życiu człowieka, gdy ten jeszcze znajduje się pod sercem matki. Jan Chrzciciel już w łonie matki napełniony jest Duchem Świętym (1, 15). Elżbieta pod wpływem Ducha zdolna jest rozpoznać w Maryi, swojej krewnej, Matkę Boga. Natchniona Duchem błogosławi Ją w progu swojego domu (1, 41). Podobnie jej mąż, napełniony Duchem Świętym zacznie błogosławić Boga i prorokować. Duch otworzył niememu ojcu Jana nie tylko usta, ale także jego umysł i serce. Dzięki Duchowi staje się zdolny do odczytania narodzin swego dziecka w świetle Słowa, które znał i codziennie czytał. Wydarzenie, które ma miejsce w jego domu, wiąże z zapowiedziami proroków, z obietnicą daną Abrahamowi (1, 67 nn.). Duch sprawia, że historię swego domu odczytuje jako historię świętą. Sędziwy Symeon, na którym spoczywał Duch, miał serce młodzieńca. Codziennie oczekiwał spełnienia danej mu obietnicy. Duch dał mu wewnętrzną pewność, że przed śmiercią zobaczy Tego, na którego czekał całe życie. Spotkał Go, ponieważ szedł za natchnieniem Ducha (2, 25-28). Gdy zobaczył Mesjasza Pańskiego, był szczęśliwy i pełen pokoju. Wziął Go w objęcia i modlił się „według Słowa”, gotowy udać się na wieczny spoczynek. Tą modlitwą karmi nas Duch po dzień dzisiejszy w Liturgii Godzin na zakończenie dnia (2, 29-32).

Łukasz od pierwszego rozdziału Ewangelii mówi nam, że to właśnie dzięki Duchowi Świętemu wciela się i objawia Jezus w naszej historii. „Duch zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” – słyszy Maryja (1, 35). Także w naszym życiu niemożliwe jest spotkanie z Jezusem bez zstępowania Ducha. Każde „zwiastowanie” nam Jezusa, każde spotkanie z Nim dokonuje się w Duchu. To przez Jego natchnienie poczyna się w nas Słowo. Łukasz wskazuje nam na Jezusa, który żyje i działa w mocy Ducha. To dzięki Niemu rozpoczyna swoją publiczną działalność (3, 22). Prowadzony przez Ducha idzie pościć i modlić się na pustyni i dzięki niemu pokonuje szatana (4, 1). Jezus powie o sobie, że spoczywa na Nim Duch i że to w jego mocy przychodzi głosić nam dobrą nowinę, przywracać wolność i wzrok, uwalniać od ciężarów i wprowadzać w czas łaski (4, 18-19). Raduje się w Duchu, ponieważ On pierwszy widzi, jak w sercach maluczkich upodobał sobie Jego Ojciec i objawia im niezwykłe sprawy, zakryte przed wielkimi tego świata (10, 21). Jezus także nam obiecuje Ducha Świętego. Uwrażliwia nas na to, abyśmy nie bluźnili przeciw Duchowi Świętemu, to znaczy, abyśmy nie zamykali się na Jego natchnienia. Daje nam obietnicę, że Duch prowadził nas będzie przez najtrudniejsze doświadczenia. Będzie nas uczył, co należy wtedy czynić (12, 10-12). Cała Ewangelia Łukasza kończy się jeszcze raz zapewnieniem Jezusa, że pośle nam Ducha – „obietnicę Ojca” (24, 49). Ta obietnica spełniła się w dniu Pięćdziesiątnicy i spełnia się po dziś dzień, ilekroć – jak pierwsza wspólnota uczniów – jesteśmy zgromadzeni na modlitwie, skupieni wokół Słowa, w którym nieustannie tchnie Duch. Kościół przejął wiarę pierwszej wspólnoty. Apostołowie, ojcowie starożytni zostawili nam w dziedzictwie wiarę w nieustanną obecność Ducha, który zstępuje na nas, ilekroć otwieramy się na Niego w Słowie Boga.

Słowo Boże: „tabernakulum” Ducha Świętego

Święty Hilary z Poitiers (IV wiek) w komentarzu do Psalmu 118 napisał: „Wszystkie słowa Boże zawarte w Biblii (...) są pełne Ducha Świętego”9. Z pewnością znał myśl Orygenesa (III wiek), który już wcześniej nauczał, że Pismo Święte zawiera Ducha Świętego. Orygenes dostrzegał pewną analogię między Eucharystią i Pismem Świętym: podobnie jak pod postaciami chleba i wina w sposób rzeczywisty obecny jest Jezus Chrystus, tak pod zasłoną słów Biblii obecny jest Duch Święty10. Warto przypomnieć, że zanim w Kościele pojawiła się praktyka przechowywania Najświętszego Sakramentu i palenia światła przy tabernakulum, już wcześniej w mniszych klasztorach istniała tradycja zapalania lampki przed księgą Pisma Świętego. Był to znak wiary w rzeczywistą obecność Ducha Świętego w Bożym słowie. Używając przenośni, możemy powiedzieć, że Pismo Święte jest „tabernakulum” Ducha Świętego. Teologia Kościoła wschodniego używa jeszcze innego znamiennego porównania. Paul Evdokimov pisze: „Tak jak Duch Święty wzywany nad chlebem eucharystycznym sprawia, że chleb ten staje się Chrystusem żyjącym, tak ten sam Duch, spoczywając na Słowie, czyni go żywym”11. Możemy powiedzieć, że żyjące jest słowo Boże i skuteczne (Hbr 4, 12), ponieważ tchnie w nim nieustannie Duch życia. Obecny jest na wszystkich stronach Pisma Świętego, przemawia do nas, dotyka głębi naszych dusz. „Duch Święty, przez którego żywy głos Ewangelii rozbrzmiewa w Kościele, a przez Kościół w świecie, wprowadza wiernych we wszelką prawdę oraz sprawia, że słowo Chrystusowe obficie w nich mieszka (por. Kol 3, 16)”12.

Spróbujmy zgłębić tę tajemnicę. Jak uczy tradycja lectio divina, tylko słowo Boże może wyjaśnić nam tajemnicę Słowa. Proponuję, abyśmy uważnie się wsłuchali w pierwsze wersety Biblii, ponieważ dzięki nim możemy głębiej zrozumieć, na czym polega i co oznacza obecność Ducha Świętego w słowie Bożym. Zwróćmy najpierw uwagę na uderzającą analogię. Kiedy otwieramy Biblię, to tak jakby Duch Boży otwierał przed nami pierwszą kartę „księgi stworzenia” i czynił nas zdolnymi odczytywać powstały świat „oczami” Boga. Jednocześnie, kiedy pod Jego natchnieniem zaczynamy czytać opis stworzenia świata, możemy głębiej przeżyć działanie Ducha w słowie Pisma Świętego. Ten sam Duch Boży, który był obecny w słowie Boga stwarzającym świat, jest obecny w księdze Pisma Świętego. Co to znaczy? Rozważmy to pokrótce.

„Dwie księgi” Ducha Świętego

Zanim przejdziemy do zgłębiania pierwszych wersetów Biblii, poczyńmy ważną obserwację. Pierwszą księgą „napisaną” przez Boga jest stworzony świat. Jego drugą księgą jest Pismo Święte. Istnieje niezwykły związek między tymi „księgami”. Obydwie zawierają Słowa życia, w których tchnie ten sam Duch (ruah). Objawiają Boga, który nieustannie dzieli się swoim życiem. „Gdyby nie grzech – jak mówi Eriugena – Bóg nie musiałby pisać Biblii”13. Świat, a w nim człowiek, byłby przejrzystą księgą, w której kontemplowalibyśmy Boga, pozostając w wiecznej, zażyłej więzi z Nim samym. Doświadczalibyśmy radości pierwszych rodziców, którzy codziennie słyszeli kroki Boga przechadzającego się po ogrodzie. Grzech stał się prawdziwym przekleństwem. Wprowadził pęknięcie w świecie i w nas. Świat zagubił swoją pierwotną harmonię, a nasze dusze zostały złamane. Została w nas zakłócona pierwotna zdolność do kontemplacji Boga. Nasz słuch został zraniony: na głos kroków Boga chowamy się przed Nim. Jesteśmy bardziej skupieni na nagości naszej słabości niż na Nim. Żyjemy często zamknięci na piękno Boga, na piękno własne i świata. Jak w śmiertelnym amoku na opak odczytujemy Boga, siebie i świat. Oto dlaczego Bóg napisał drugą księgę – Biblię. Wymownie komentuje to św. Chryzostom: „Byłoby dobrze, gdybyśmy nie potrzebowali słowa pisanego, lecz aby czyste życie sprawiło, że posiądziemy łaskę Ducha Świętego zamiast Pism. Jak stronice Pisma napisane zostały atramentem, tak nasze serca były wówczas napisane Duchem. Łaskę tę utraciliśmy jednak na zawsze: zajmijmy się więc tym drugim bogactwem i interesujmy się tym, co zostało napisane. Pismo Święte nie zostało nam dane jedynie po to, by zachować je w księgach, lecz po to, by ukształtować nasze serca...”14.

Święty Augustyn mówi, że Pismo Święte „jest stworzone przez Boga jako świat”15. Kiedy wchodzimy w świat tej księgi, uczymy się na nowo rozpoznawać, słuchać i kontemplować Boga. Powoli odzyskujemy nowe spojrzenie na Boga, na świat i na siebie. Co więcej, dzięki Słowu, choć pozostajemy pęknięci z powodu grzechu, odkrywamy nie tylko to, że jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, ale także, że jesteśmy zbawieni i usynowieni. Odkrywamy, że Bóg jest naszym Ojcem. W tej księdze objawia nam swoje ostateczne, jedyne Słowo – Jezusa. W Nim odkrywamy, że wybrał nas jeszcze przed założeniem świata i z miłości przeznaczył nas dla siebie (por. Ef 1, 4). Odkrywamy siebie nie tylko jako Boże stworzenia, ale także jako Jego dzieci, którym przebaczono i które przywrócono na nowo do życia.

Wszystko dzieje się za sprawą tego samego Ducha, który kiedyś unosił się nad wodami, a teraz unosi się nad księgą Pisma i doprowadza nas do całej prawdy (por. J 16, 13). Jak mówi przywołany już wcześniej Orygenes, Słowo zapisane w Księgach pozostaje pełne Ducha Boga16, a św. Anzelm dodaje: „i jest cudownie użyźniane przez Niego”17. Stąd św. Bernard zwierza się: „W głębi świętych słów szukam dla siebie ducha życia (...); rzeczywiście, to co się tam ukrywa, pochodzi od Ducha Świętego”18.

Kościół od pierwszych wieków mówi o Biblii jako o „Księdze żyjącej”. Ma tu na myśli nie tylko Jezusa, Słowo Wcielone, ale także sam tekst Biblii. Tekst Pisma Świętego jest żyjący. Wypełnia go natchnienie Ducha Świętego. Co więcej: podobnie jak dzieło stworzenia nie jest jednym aktem stwórczym (Bóg nieustannie podtrzymuje świat w istnieniu, ciągle nas stwarza), tak też jest ze słowem Boga. Obecny jest w nim Duch, który tchnie życie. Jego tchnienie było obecne w chwili, gdy hagiografowie pod natchnieniem redagowali święte księgi, jest też obecne wewnątrz samych ksiąg. „To On, obecny na wszystkich stronach, mówi do nas, ukazując od początku do końca swoją moc, dotykając głębi naszych dusz jakby granic świata”19.

Duch, który stwarza. „Księga stworzenia”

Przeczytajmy teraz pierwsze dwa wersety Biblii: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem; ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1, 1-2). We współczesnym przekładzie żydowskim czytamy: „Na początku stwarzania przez Boga nieba i ziemi, kiedy ziemia była bezkształtną pustką i ciemność nad powierzchnią otchłani, a Boska Obecność unosiła się nad powierzchnią wód”20. Co słyszymy? Zanim Bóg zechciał21 podzielić się pierwszym tchnieniem życia, zanim rzekł pierwsze słowo, istniał chaos. Co składało się na chaos? Ziemia była jeszcze tohu wa-bohu: bezładem i pustkowiem. Otóż tłumacząc dokładniej, tohu oznacza, że ziemi brakowało kształtu, była miejscem nienadającym się do zamieszkania. Dziś powiedzielibyśmy, że ziemia była miejscem nierealnym, pozbawionym trwałych podstaw. Określenie bohu sugeruje pustkę. Połączone razem mówią o bezkształtnej pustce. Ponadto słyszymy, że istniała otchłań (głębia) wypełniona bezmiarem wód, nad którą była ciemność. Oto obraz chaosu, zanim zaistniało życie: bezład, pustka, otchłań i ciemność. Jest to obraz nicości – braku życia.

Nad wodami, które wypełniają otchłań, nie panują ciemności, ale Duch Boży (hebr. określenie ruah oznacza m.in. „wiatr”, „tchnienie” „oddech”, „duch”). W naszym tekście termin ten oznacza „wiatr”; wiatr Boży unoszący się nad wodami. Wskazuje on wyraźnie, że to nie chaos panuje. Świat nigdy nie był poza kontrolą Boga22. Przekład żydowski tłumaczy ruah jako Boską Obecność. Średniowieczny rabin Raszi zostawił piękny komentarz do tego fragmentu: „Tron Chwały jest zawieszony w powietrzu i unosi się ponad wodami przez «oddech ust» Świętego Jedynego i na Jego rozkaz; jak gołąb unoszący się nad swym gniazdem”23. Egzegeza chrześcijańska odnajduje w owym ruah Ducha Bożego. Otóż Duch Boży to inaczej obecność Stwórcy, który z chaosu wyprowadza życie, z nicości – istnienie. Można w Nim kontemplować Ducha Ożywiciela, który – używając przenośni Rasziego – jest „oddechem ust” Świętego Jedynego.

Gianfranco Ravasi ukierunkowuje nas na sposób, w jaki powinniśmy czytać starożytne wersety o stworzeniu. Choć „nie dają odpowiedzi na wiele pytań, w które wplątana jest dzisiejsza nauka, to jednak rozjaśniają tajemnicę istnienia i życia, oraz wielkości Boga i człowieka. Dlatego trzeba mieć serce otwarte bardziej na kontemplację aniżeli na analizę, bardziej na objawienie niż na astrofizyczną dokumentację”24. Zwróćmy uwagę na dwa główne momenty w siedmiu dniach stwarzania. Pojawienie się życia ma miejsce po pojawieniu się światła. W pierwszych trzech dniach widzimy cztery dzieła oddzielania, a w pozostałych dzieła ozdabiania25. Bóg daje życie, to znaczy wprowadza światło i najpierw oddziela: światło od ciemności (Rdz 1, 4-5), wody dolne od wód górnych (Rdz 1, 6-7), morze od lądu (Rdz 1, 9-10). Oddziela, czyli porządkuje, wprowadza ład, harmonię. Wszystko otrzymuje właściwe sobie miejsce. Dzięki temu przestaje być bezładem. Staje się miejscem do zamieszkania, do przebywania. Wtedy stwarzanie staje się „ozdabianiem”. To, co oddzielone, wyprowadzone z chaosu, przestaje być puste, a staje się zamieszkałe, przyozdobione, piękne: najpierw na ziemi pojawiają się rośliny zielone różnego gatunku: trawa i drzewa (Rdz 1, 11-12); potem, na niebie, powstają ciała niebieskie: słońce, księżyc, gwiazdy (Rdz 1, 14-18), następnie w wodach roją się istoty żywe, a na niebie pojawia się ptactwo skrzydlate różnego rodzaju (Rdz 1, 20-22). Potem na ziemi pojawiają się różnego rodzaju istoty żywe: bydło, zwierzęta naziemne i dzikie zwierzęta (Rdz 11, 24-25). Wreszcie ozdabianie sięga szczytu: pojawia się człowiek, o którym Bóg powie: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1, 26). Jeśli do tej pory w każdym dniu stwarzania słyszeliśmy, że Bóg widział, iż to, co stworzył, jest dobre, to teraz, po uczynieniu człowieka, kontemplowanie całego dzieła sięga zenitu: Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. Hebrajskie słowo tob – „dobre” oznacza także „piękne”26. Bóg daje życie, to znaczy wszystko jest uporządkowane i dobre, jest w pełnej harmonii i kompletne w swoim pięknie. Niczego nie brakuje do pełni życia. Tę pełnię wyraża obraz Boga, który odpoczywa w siódmym dniu. Dzień ten w języku Biblii jest symbolem pełnej i doskonałej komunii z Bogiem”27. Jest wyrazem wiecznego pokoju, za którym nigdy nie przestaniemy tęsknić. Napełnia nas przedsmakiem wieczności (J.A. Heschel).

Zwróćmy uwagę, że całe dzieło stworzenia dokonuje się przez wypowiadane słowo (dabar). Bóg rzekł, i stało się! Dochodzimy do samej istoty rozważania. Słowo Boga jest słowem życia, to znaczy, że najpierw wyprowadza z nicości, z chaosu (porządkuje) to, co było bezładne, bezkształtne, dalej, oznacza, że wyprowadza z pustki (ozdabia), wypełnia pięknem to, co było bez treści życia. Laureat literackiej nagrody Nobla z 1978 roku, Amerykanin I.B. Singer w jednej ze swoich książek przez usta bohatera pyta: „Co trzyma świat w całości? Jedno słowo Przedwiecznego. Jeśli wycofa On swoje słowo, całe stworzenie wróci do pierwotnego chaosu”28. To właśnie wtedy gdy Duch Boży unosił się nad bezmiarem wód, Bóg wyrzekł słowo: Słowo jest obliczem, sakramentem Bożego Ducha. Przypomina się w tym momencie modlitwa psalmisty: „Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój; gdy im oddech odbierasz, marnieją i powracają do swego prochu. Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104, 28-29).

Duch, który odnawia życie. Księga słowa

Księga Pisma Świętego, którą codziennie otwieram, prowadzi mnie do spotkania z tchnieniem Ducha Świętego. Słowo, które zgłębiam, jest tym samym słowem, sakramentem Ducha Bożego, które stworzyło świat i nadal go stwarza. Jestem nieustannie stwarzany przez Bożego Ducha, który unosi się nad moim życiem, ciągle przywraca mnie do życia. Kiedy czuję się jak bezładna i pusta ziemia, kiedy nie potrafię już u siebie „zamieszkać”, kiedy nie umiem przebywać ze sobą, kiedy czuję, że moje życie pozbawione jest trwałych podstaw i nierealne, i kiedy wydaje mi się, że jestem jedynie otchłanią ciemności, wtedy mogę otworzyć Biblię i z wiarą powiedzieć: On, który tchnie w słowie, unosi się i panuje nad moim życiem, nic nie wymyka się spod Jego kontroli, Jego Duch jest większy od śmierci, która mieszka we mnie. Nieustannie posyła mi słowo, aby mnie zbawić, przywrócić do życia. Jego słowo (dabar) jest żyjące i skuteczne. Ono zawsze sprawia to, co mówi. Bóg rzecze i staje się. Może wejść ze swoim słowem w moje ciemności i powiedzieć, „niech stanie się światło”, i na nowo zamieszka we mnie światło. Potrafi wrócić mi porządek życia, wyprowadzić mnie z chaosu, z pustki, z otchłani grzechu i lęku. Za każdym razem kiedy z wiarą czytam słowo Boga, mogę doświadczać, jak Duch Boży prowadzi mnie do całej prawdy o mnie samym: oddziela we mnie światło od ciemności. Porządkuje moje wnętrze i przywraca jego harmonię. Ale nie tylko. Jego słowo ciągle „przyozdabia” moje życie. Czyni je pięknym i uczy mnie patrzeć na siebie tak jak patrzy Bóg. „I widział, że wszystko, co stworzył, było bardzo dobre (piękne)!” (por. Rdz 1, 31). Przywraca mnie sobie, abym odpoczął w Nim, abym odkrył na nowo, że jestem stworzony na Jego obraz i Jego podobieństwo. Pragnie, abym razem z Nim przeżywał szósty i siódmy dzień stworzenia: abym doświadczył głębokiej komunii z Nim samym. Tak może dziać się za każdym razem, gdy z wiarą otwieram Pismo Święte. Spotkam w nim Ducha Świętego. W Słowie czeka na mnie ze swoim natchnieniem. Jak mówi Orygenes: „Ten, kto czyta Pismo Święte, winien być napełniony Duchem Świętym, ponieważ tylko wówczas może je zrozumieć”29. Jest to doświadczenie niezwykłe, ponieważ On daje zawsze życie nowe. Każde Słowo jest zawsze nowe, prowadzi mnie do nowych pokładów życia, ciągle mnie odnawia. Trzeba jedynie powierzyć się Jego działaniu, pozwolić, aby Jego słowo panowało nad moim życiem – tak jak dzieje się od pierwszego wersetu Biblii i jak od początku Ewangelii pokazuje nam Łukasz. „Otwierać Księgę Słowa i czytać ją – uczy św. Hieronim – to tak jak rozwijać żagle na tchnienie Ducha Świętego, nie wiedząc, do jakiego brzegu dobijemy”. To ważne wezwanie na początku rekolekcji: Otworzyć się i dać się prowadzić Duchowi! „On zna głębię słowa Bożego. Jeśli Duch nie objawi nam sensu ukrytego w Słowie, nieuchronnie zatrzymujemy się na progu poznania, dosłownie – na progu: albo rozkruszy On, jak się kruszy skałę, powierzchnię tekstu, albo będziemy skazani na pozostanie na zewnątrz, jak przed zamkniętą bramą pałacu. Stąd wielka doniosłość daru Ducha, który zakłada oczywiście wielką gotowość na przyjęcie ze strony tego, komu jest udzielany”30.

Wchodząc w trzeci etap rekolekcji lectio divina, pamiętajmy, że Łukasz od początku uwrażliwia nas na potrzebę obecności Ducha i nasze otwarcie na Niego. Jeśli chcemy doświadczyć w Słowie żywego i przemieniającego spotkania z Jezusem, musimy stać się jak Maryja, Elżbieta, Zachariasz i Symeon. Prośmy często i cierpliwie o dary Ducha. Tylko on może nas wyprowadzać z chaosu, z ciemności i objawiać nam nowe życie. Tylko On może uczynić nas na powrót pięknymi w oczach Boga. On pomoże nam w naszej szarej rzeczywistości życia odkryć historię świętą, w której nieustannie nawiedza i zbawia nas Bóg. Obyśmy u końca tych rekolekcji i u schyłku naszego życia mogli pomodlić się jak Symeon: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie...” (Łk, 29-30).

Tabela opracowana została na podstawie wykładu: J. ­Navone, Nowy Testament – dusza życia chrześcijańskiego, Papieski Uniwersytet Gregoriański, Rzym 1989–1990. Autor opierał się na koncepcji etapów dojrzewania chrześcijańskiego C.M. Martiniego zawartej w: Riflessioni sull’itinerario dell’esparienza cristiana nel NT; tekst nieopublikowany, Rzym 1978.

„Gdzie jest wasza wiara?”(Łk 8, 25)

Formacja ucznia w Ewangelii św. Łukasza

I. Ewangelia Łukasza: „środowisko” naszej formacji

Kim jest autor trzeciej Ewangelii?

Warto na początku zapytać, kim jest Ewangelista, którego Duch Święty natchnął do napisania trzeciej Ewangelii. To właśnie ona będzie nas prowadziła w czasie tych rekolekcji. Autor trzeciej Ewangelii, który był pasterzem konkretnej wspólnoty żyjącej w I wieku, jest także pasterzem naszej wspólnoty, rozpoczynającej trzeci etap ewangelicznej drogi w rekolekcjach lectio divina. W samym tekście nie ma żadnych informacji o autorze, o jego pochodzeniu, o środowisku, z którego wyszedł. Można mówić natomiast o swego rodzaju „świadectwie”, jakie Łukasz daje nie tyle o sobie, ile o swojej pracy nad Ewangelią. Mówi o tym w pierwszych wersetach (1, 1-4). Wnioskujemy z nich, że pisze Ewangelię po śmierci Jezusa. Czerpie z podań naocznych świadków życia i działalności Pana, z przesłania ewangelicznego, jakie oni przekazywali. Jak zaznacza, w tym czasie istniało już wiele innych opowiadań (diegesis) o Jezusie. Oznacza to, że Łukasz żyje i redaguje Ewangelię w stosunkowo późnym okresie rozwoju tradycji. Z samej treści trzeciej Ewangelii możemy wnioskować, że Łukasz nie tylko znał, ale także korzystał z Ewangelii św. Marka. Przejął od niego mniej więcej połowę materiału (350 z 661 wersetów). Z analizy tekstu wiemy, że korzystał również z innych źródeł (m.in. źródła Q), niedostępnych dla Marka. Świadczy o tym spora część jego Ewangelii, bo aż 548 wersetów. Od Marka przejął kolejność wydarzeń i następstwo ewangelicznych epizodów. Jak sam podkreśla w prologu (1, 3), postanowił trzymać się zasady chronologii wydarzeń, a więc inaczej niż Mateusz, który zredagował Ewangelię według porządku tematycznego31.

Dopiero od ok. 170–180 roku autorstwo trzeciej Ewangelii przypisywane jest osobie o imieniu Łukasz. Nie ma dzisiaj wątpliwości, że ta sama osoba jest także autorem Dziejów Apostolskich. To ważne, ponieważ właśnie w Dziejach Apostolskich znajdujemy nieco wiadomości o Łukaszu. Jest on jednym z protagonistów wydarzeń, które opisuje w Dziejach. Paweł w Liście do Filemona wymienia Łukasza jako jednego ze swoich współpracowników (synergoi mou) (w. 24). W Liście do Kolosan (4, 14) Paweł nazywa go „umiłowanym lekarzem” (ho iatros ho agapetos). W Drugim Liście do Tymoteusza (4, 11) podkreśla wierność Łukasza, z jaką towarzyszy mu w apostolskich doświadczeniach: „Łukasz sam jest ze mną”. Można by powiedzieć, że Łukasz przy św. Pawle spełniał taką samą rolę, jak Marek przy św. Piotrze.

Przypuszcza się, że był nawróconym i wykształconym hellenistą. Jego imię mogło brzmieć Lukios. Chociaż nie był bezpośrednim świadkiem życia i nauczania Jezusa, jego wiedza i uzdolnienia pozwoliły mu zdarzenia ewangeliczne „zbadać dokładnie (...) od pierwszych chwil i opisać po kolei” (Łk 1, 3). Jego edukacja i temperament wyrażają się w precyzji języka i szczególnie cenną zdolnością, jaką jest dar przekazu, który uwzględnia mentalność współczesnych. Wczesna tradycja stara się być jeszcze bardziej precyzyjna w przedstawianiu autora. W jednym z dzieł z tego okresu, Prologu Rzymskim, można przeczytać: „Łukasz jest Syryjczykiem pochodzącym z Antiochii, z zawodu lekarzem, uczniem apostołów. Towarzyszył później Pawłowi, aż do jego śmierci męczeńskiej. Służył bez skazy Panu, nie mając nigdy żony ani dzieci, zmarł w Bitynii w wieku osiemdziesięciu trzech lat. (...) pod natchnieniem Ducha Świętego napisał tę Ewangelię w Achai, zaznaczając na początku, że przed jego Ewangelią zostały napisane inne”32. Z kolei Euzebiusz tak charakteryzuje autora: „Łukasz, będący z urodzenia Antiocheńczykiem wykonującym zawód lekarza i posiadającym ścisłe związki z Pawłem oraz nieprzelotne kontakty z innymi apostołami, pozostawił oczywisty dowód tego, że nauczył się od apostołów sztuki leczenia dusz, poprzez danie nam dwóch ksiąg natchnionych przez Boga” (Hist. Eccl., III, 4, 6)33.

Wprawdzie w ostatnim czasie wyniki badań biblijnych każą nam pytać, czy na pewno chodzi o tego samego Łukasza, o którym wspomina św. Paweł34, to jednak ta wątpliwość nie ma dla nas w tym momencie większego znaczenia. Interesujemy się bowiem osobowością pasterza, który będzie nas prowadził pod natchnieniem Ducha. Musimy wiedzieć, że Łukasz jest chrześcijaninem, lub judeochrześcijaninem, który zdobył solidną wiedzę w szkołach greckich, zna dobrze kulturę i język grecki. Opanował go najlepiej spośród wszystkich ewangelistów. Jego pragnieniem było przekazanie ówczesnemu światu greckiemu spisanego przesłania ewangelicznego. Był teologiem kończącego się pierwszego wieku. Nawet jeśli nie mamy pewności, że chodzi o Łukasza, lekarza z Dziejów Apostolskich, to z uważnej lektury Ewangelii możemy dobrze rozpoznać cechujące go wymienione wyżej kompetencje. Bez wątpienia jest wybitną osobowością pośród pasterzy i teologów pierwotnego Kościoła.

Będzie nas prowadził pasterz wsłuchany w Ducha Świętego, posiadający doskonałe przygotowanie, Boży człowiek, którego cechuje wewnętrzne zrównoważenie, duchowy optymizm i pełne wiary poświęcenie sprawie ewangelicznej. Nie jest redaktorem Ewangelii, który jedynie spisał zbadane wcześniej wydarzenia. Jest narratorem pochwyconym przez Dobrą Nowinę, który z wielkim przejęciem stara się zachwycić nią innych. Właśnie dlatego, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, stoi u boku Pawła, Apostoła Narodów. Jest żarliwym ewangelizatorem. Daje się poznać jako apostoł, chociaż oficjalnie nie jest tak nazywany. Jest ojcem, przyjacielem „zapomnianych”, „ostatnich”, „ubogich”, „małych”, „grzeszników”. Każdy z nas może się poczuć ukochany przez niego, objęty jego pasterską miłością, zatroskanego o naszą chrześcijańską formację.

Do kogo pisze Łukasz?

Hipoteza tradycyjna oparta na świadectwach św. Ireneusza i św. Hieronima mówi, że Łukasz zredagował Ewangelię między 60 a 70 rokiem. Jednak współczesne badania podpowiadają nam, że napisał ją nieco później: między 80 a 90 rokiem. Gdzie? Nie ma zgodności na ten temat. Utrzymuje się, że w Grecji lub Syrii albo w innym miejscu Azji Mniejszej. Wyklucza się jednak Palestynę i jej okolice. Wspólnota chrześcijan jest diasporą przeżywającą swoją wiarę w Chrystusa pośród świata żydowskiego i pogańskiego. Podobnie jak poznane przez nas wcześniej wspólnoty Marka i Mateusza doświadcza od zewnątrz prześladowań, wewnątrz natomiast przeżywa kryzys pierwotnej gorliwości i entuzjazmu. Czuje się zagrożenia ze strony autorytetów synagogi i władz imperium (por. Łk 21, 12). Bardziej niż przyjścia Jezusa spodziewa się nadejścia uderzenia ze strony wpływowych przeciwników. Jest wspólnotą „bezbronnych”, ludzi „prostych”, których prawo nie chroni tak jak chroni wielkich i możnych tego świata; są to ubodzy, ciężko pracujący, cisi, kobiety, pasterze trzód. To pierwsze osoby, na które Łukasz zwraca uwagę od początku – od Ewangelii dzieciństwa Jezusa. W odróżnieniu od Mateusza (1-2) protagonistami historii nie są „wielcy”, monarchowie, kapłani, magowie, ale zwyczajna, biedna ludność wiejska. Maryja to kobieta prosta, dziewica z nieznanego Nazaretu, podobnie jak jej mąż. Symeon i Anna to skromni ludzie, których jedynym bogactwem jest wiara. Lecz to właśnie oni są pierwszymi, którzy otrzymują radosną nowinę, pierwszymi, którzy odczuwają radość z nadchodzenia nowych czasów. Można powiedzieć, że wspólnota Łukasza to „Kościół ubogich”. Drzewo genealogiczne Jezusa, które przywołuje ewangelista, nie zawiera nikogo ze „sławnych w oczach tego świata” (por. Łk 3, 23-38). Przypomina bardziej tłum mrocznych albo nieznanych postaci, z których wyłania się osoba Jezusa. Chrystus nie jest zbawicielem „wielkich”, ale wszystkich ludzi. Kościół Łukasza wydaje się skupiać nie dygnitarzy, ale zwyczajnych, prostych ludzi. Ubodzy to grupa społeczna obejmująca ślepych, chorych, inwalidów, wdowy, uciśnionych, uznawanych za ludzi z marginesu, wyłączonych ze społeczeństwa, jak Samarytanie i trędowaci. Wszyscy oni słyszą w Ewangelii Łukasza, że są zaproszeni, aby zająć pierwsze miejsca w królestwie. Dzięki temu, że przyjmują Dobrą Nowinę, nie czują się zepchnięci poza margines. Słyszą, że są tak samo ważni w oczach Boga jak wszyscy inni, niezależnie od pozycji i stanowiska społecznego. W ich życiu codziennym, mimo licznych zapowiedzi, wciąż nie spełnia się ewangeliczna obietnica Zbawiciela. Minęły już dziesiątki lat, odkąd Chrystus odszedł do nieba. Czekają na wypełnienie się Jego obietnic, tymczasem wciąż nie doświadczają pokoju i dobrobytu, którego się spodziewali. Jezus przyszedł obwieścić rok łaski od Pana (4, 19), lecz jak dotąd ich oczekiwania wydają się wołaniem w próżnię. Przepaść między „ubogimi” i „bogatymi” jest ciągle taka sama (6, 20-26; 16, 19-31). Kontrast między chrześcijanami a „możnymi i mocnymi” zdaje się powiększać. Narastają prześladowania. Stają się tak uciążliwe, że zamiast postawy zrozumienia i przebaczenia, do której wzywał Mistrz (6, 27-38; 23, 34), prowokują apostazje w łonie wspólnoty uczniów Jezusa (12, 4-12). Pierwotny duch ewangelicznego ferworu opada. We wspólnocie coraz częściej podnoszą głos chrześcijanie nawróceni ze stronnictwa faryzeuszów. Duch faryzeizmu, przed którym tak mocno przestrzegał Jezus (5, 12-6, 4), unosi się nad Kościołem, któremu pasterzuje Łukasz, zakłóca jego wewnętrzny pokój. Dlatego Łukasz z mocą przywołuje słowa Jezusa, który zdecydowanym „biada” gani powierzchowną i obłudną religijność faryzeuszów. Łukasz, pasterz wspólnoty, cierpi, widząc, jak daleko od ideału ewangelicznego życia są jego bracia i siostry w wierze. Boli go zwłaszcza fakt, że ich przewodnicy duchowi są tak samo ślepi jak ci, których mają prowadzić (6, 39-40). Potrafią zajmować się mało istotnymi problemami, a nie dostrzegają poważnych błędów i niebezpieczeństw (6, 41-42). Walka o „pierwsze miejsca” wcale nie zanikła, choć Jezus wyraźnie mówił, że jest to dalekie od ducha Ewangelii (22, 24-30). Chociaż słowo Boże jest nieustannie głoszone i słuchane, to jednak wciąż nieliczni starają się nim żyć (8, 4-15). Wielu, bardziej niż Słowem, żyje bogactwami (8, 11-14), sprawami tego świata (14, 15-20). Nieuporządkowane przywiązanie do bogactw potrafi osłabić wolę i zamknąć na ewangeliczne wybory w kroczeniu za Jezusem, tak jak stało się w przypadku bogatego młodzieńca (18, 18-30). Łukasz, badając dokładnie naukę Jezusa, przytacza wiele Jego słów potrzebnych wspólnocie, której wiara jest zagrożona nie tylko z powodu zewnętrznych prześladowań, niezrozumienia u innych, ale także od wewnątrz, przez wpadanie w pułapkę przywiązania do bogactw (8, 13). Łukasz, który żyje na co dzień ze wspólnotą i dzieli jej losy, widzi, że jest ona podobna do ewangelicznej kobiety od lat cierpiącej na krwotok. Potrzebuje, jak owa chora, dotknięcia się Jezusa, aby przywrócić jej życie, które z niej uchodzi (8, 40-48). Musi przestać gonić za innymi lekarzami i odnaleźć drogę do tego jedynego, który może ją uzdrowić i przywrócić jej radość życia. Z lektury Ewangelii wnioskujemy, że choroba duchowa wspólnoty pogłębia się, skoro obok błogosławieństw Łukasz przywołuje Jezusowe „biada” bogaczom, sytym, szukającym jedynie ziemskiej radości i ludzkiej chwały (6, 24-26) i odwołuje się do Jego groźby, mającej się spełnić w dniu paruzji (9, 26). Wspólnota Łukasza jest więc Kościołem świętych i grzeszników. Zna smak podziałów, duchowej miernoty, zazdrości (9, 43-50). Wspólnota, jeśli chce ewangelizować innych, nawracać pogan, musi najpierw zewangelizować siebie samą, aby nie zgasło w niej Jezusowe światło (8, 16). Musi dotrzeć do swoich mrocznych miejsc, „terenów misyjnych” i ponowić pierwotny wybór (12, 35-38). Uczniowie Jezusa gonią często za tym, co wygodne i wielkie, zamiast wchodzić przez ciasną bramę królestwa (13, 22-30); często są podobni do faryzeuszów, którzy bardziej niż Jezusa szukali sensacji, oczekiwali kolejnych cudownych dowodów. Niebezpieczeństwa, które jej grożą, pochodzą także od bliskich, krewnych, którzy nie podzielają ich przekonań religijnych i próbują wpływać na ich ewangeliczne decyzje (12, 49-53). Wspólnota jest jak mała trzódka (12, 32), nie tylko co do ilości, ale ze względu na swoją moralną i duchową kruchość. Nie jest wolna od zgorszeń i skandali (17, 1-3), arogancji, wyniosłości (17, 7-10), niewdzięczności (17, 11-19), ale nie przestaje też być wspólnotą braci, przyjaciół i świętych (3, 16; 12, 12).

Z pewnością wspólnota Łukasza pod wieloma względami przypomina te, w których żyjemy na co dzień. Patrząc na nią, jak w lustrze możemy zobaczyć naszą twarz ucznia Jezusa, nasze postawy, zachowania, naszą dojrzałość w wierze i brak wiary.

Teolog, który uczy czytać historię „oczami” Jezusa

Łukasz jest pasterzem o wielkiej mądrości, mającym pedagogiczną intuicję. Wie doskonale (widzi to na co dzień), że na dojrzałe przeżywanie wiary przez wspólnotę ma wpływ właściwe przeżywanie relacji co do historii, w której codziennie uczestniczy. Łukasz jest historykiem, ale jest także teologiem. Historię czyta więc jako teolog – jako historię zbawienia. Skupia się na samym centrum historii zbawienia, na jej fazie kulminacyjnej – na objawieniu się w dziejach osoby Jezusa Chrystusa. Odczytuje je w świetle doświadczenia Zbawiciela i Jego przesłania ewangelicznego. W Ewangelii nie zabiega o to, aby opisać i przedstawić Jego historię życia. Łukasz ma na celu tylko jedną jedyną misję: głosić Jezusa Chrystusa tym, którzy Go nie poznali, albo nie pojęli do końca istoty Jego misji. Sposób, w jaki redaguje Ewangelię, mówi wyraźnie, że historia zbawienia nie rozpoczyna się dopiero po dokonaniu dzieła zbawienia, ale z chwilą Jego przyjścia. Jezus – uczy Łukasz – jest Zbawicielem nie tylko przez wydarzenie męki, śmierci i zmartwychwstania, ale przez przykład swojego życia, przez każdy szczegół, każdy moment Jego ziemskiej działalności. Całe Jego życie ma dla wierzących znaczenie i moc zbawczą, odkupieńczą. To bardzo ważne przesłanie teologiczne i duchowe. Oznacza ono, że kto poznaje umysłem i sercem życie Jezusa, w każdym skrawku jego historii, ten poznaje także sposób działania Boga w historii świata; także w mojej osobistej. W życiu i działaniu Jezusa na ziemi widoczny staje się działający i zbawiający Bóg w każdym wymiarze historii. W nazaretańskiej synagodze ludzie mieli okazję usłyszeć i zobaczyć na własne oczy, jak „dzisiaj” Bóg działa i spełnia swoje obietnice w Tym, który po ludzku uważany był jedynie za syna Józefa (4, 21). Cała historia wypełnia się jako historia zbawienia w Jezusie Chrystusie. Nie jest prawdą, którą można wyczytać jedynie w Pismach, ale można jej doświadczać na co dzień, w historii własnego życia. Oto dlaczego Łukasz, w odróżnieniu od Marka i Mateusza, nie tyle używa zwrotu: „jak jest napisane”, albo: „jak mówią Pisma”, lecz: „jak zostało postanowione” (22, 22). Bóg postanowił w Jezusie i tak dzieje się nieustannie. Każdy moment historii, każda droga, także ta prowadząca przez cierpienie, prześladowania, zmierza ostatecznie do chwały, do pełni życia. W Jezusie to, co najbardziej przeklęte – krzyż, zostaje zamienione w błogosławieństwo i życie. Każdy uczeń Jezusa, niezależnie od tego, jakie doświadczenia przeżywa w codziennej historii, może z wiarą i przekonaniem powiedzieć za Jezusem: „Czyż nie miałem tego cierpieć, aby wejść do chwały” (por. 24, 26). Dzieje się tak dlatego, że życie Jezusa nie było jedynie „drogą proroka, nauczyciela”, ale „drogą Zbawiciela”. Jak powie Piotr, pierwszy papież, do rodzącej się wspólnoty Kościoła: „On jest Panem wszystkich (...). Dlatego, że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła”. I dodał: „Każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz 10, 36.38). Jego krew została przelana za wielu (por. 22, 19-20). Jego męka i śmierć nie były ofiarą, którą dzisiaj celebruje się w znakach sakramentalnych, ale osobistym, całkowitym poświęceniem siebie poprzez wejście w konkretne wydarzenia historyczne. Jego oddanie życia za wielu, nie jest jednak wzięciem na swoje barki odpowiedzialności za osobistą historię, wprost przeciwnie – jest radykalnym zaangażowaniem tych, których zbawia w codzienne przeżywanie własnej historii, aby także pośród cierpienia i prześladowań rodziła dobro i życie. Od tej pory historia budowana jest i przeżywana jako Jego królestwo: wspólnota przyjaciół, braci, równych sobie w godności dzieci Boga. Uczniowie, przekonani, że królestwo jest pośród nich, mają najpierw troszczyć się o jego zdobycie, a potem głosić je innym. Chodzi więc o takie głoszenie Jezusa Chrystusa w konkretnej historii życia, aby ci, z którymi uczeń żyje na co dzień, odkrywali obecność i dobroć Boga. Łukasz przywołuje wydarzenia i sytuacje wzięte z codziennych spotkań, w których Jezus się wzrusza, okazuje czułość i przebaczenie (7, 13; 18, 11-17), lituje się i współczuje (14, 1-6; 17, 11-17). Chorzy, ubodzy, grzesznicy są „pierwszymi, dla których ma czas”. Nie ogranicza się do słów pocieszenia, ale uzdrawia ich, pokrzepia na duchu, przynosi „błogosławieństwo” (6, 20) i przebaczenie. Budzi wręcz zdziwienie i zgorszenie w oczach tych, którzy uważają się za sprawiedliwych. Jest oskarżany za swoje przyjaźnie z osobami zdegenerowanymi moralnie, posądzany, że sam zachowuje się jak żarłok i pijak, który zasiada z nimi do jednego stołu (7, 34); czyni ich swoimi kompanami (5, 27) i pozwala im się ze sobą spoufalać, za bardzo zbliżać do siebie (5, 30; 15, 12); na oczach tłumu, zamiast do „sprawiedliwych”, idzie w gościnę do zdziercy i oszusta (19, 7). Według ich myślenia, zbyt często przebacza; nie tylko tym, którzy okazują Mu miłość, jak chociażby grzeszna kobieta ( 7, 36-50), albo tym, którzy proszą o to, jak łotr na krzyżu (23, 39-43), ale i tym, którzy poniżają Go i zabijają (23, 34). Przebacza, zanim zdąży o to poprosić paralityk (5, 20), Piotr (22, 61). Jezus jest dla wszystkich. Dla Niego nie ma ludzi z marginesu. Już na początku Ewangelii Łukasz przypomina o tym, cytując proroctwo Izajasza: „I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże” (3, 6). Jezus pragnie przemienić każdą ludzką historię, nawet najbardziej złamaną cierpieniem i grzechem, w historię zbawienia. Od samego początku słyszymy u Łukasza, że Jezus wkracza w naszą historię w ścisłej relacji z Duchem Świętym (por. 4, 18). Przypomina o tym aż 17 razy – częściej niż Marek (6 razy) i Mateusz (12 razy). Częściej także niż pozostali ewangeliści łączy Ducha Świętego z mocą35. Chce w ten sposób podkreślić, że Jezus działa w historii przez obecnego w niej Ducha Świętego, na którego trzeba jednak się otworzyć jak Jezus, często spotykany u Łukasza na modlitwie, jak Maryja, jak Elżbieta, Zachariasz, Symeon czy Jan Chrzciciel (1, 47.67; 2, 25-27).

Kerygmat potrzebny dla pogłębienia wiary

Przypomnijmy sobie, co wcześniej powiedzieliśmy o wspólnocie Łukaszowej, która jest pierwszym adresatem Ewangelii. W odróżnieniu od Mateusza, który pisał głównie do nawróconych na chrześcijaństwo Żydów (judeochrześcijan), wierzących już wcześniej w Jednego Boga, Stworzyciela i Pana historii, Łukasz pisze w dużej mierze do ochrzczonych spośród pogan, do pochodzących ze środowiska helleńskiego (etnochrześcijan). Zdaniem św. Hieronima, Łukasz pisał do nawróconych Greków w szerokim tego słowa znaczeniu, a mianowicie, do tych, których umysł i serce przeniknięte były kulturą grecką. Oczywiście, nie należy sądzić, że adresatami Ewangelii byli jedynie Grecy. Z jej analizy można wywnioskować, że Łukasz starał się o to, aby jego dzieło było dostępne dla pogan i Żydów36. Wiedział, że jego wspólnota zmaga się z trudnymi pytaniami w wierze. Dotyczyły one dylematów związanych z wydarzeniami, które nie tylko oglądali na własne oczy, ale które bezpośrednio ich dotykały: Jak pogodzić wiarę w Jezusa, Boga – Człowieka, z historią, którą przeżywamy? Można powiedzieć, że pytania w wierze we wspólnocie Łukasza często rozpoczynają się od „Gdzie?”: Gdzie jest Jezus, gdy my, „tu i teraz”, jesteśmy prześladowani przez Jego wrogów?; Gdzie podziała się Jego moc?; Gdzie jest Jego panowanie?; Gdzie szukać pomocy? W tym kontekście znamienne wydaje się pytanie Jezusa postawione uczniom po uciszeniu burzy na jeziorze: „Gdzie jest wasza wiara?” (8, 25).

Musimy pamiętać, że wierzący ze wspólnoty Łukaszowej nie byli naocznymi świadkami słów i czynów Jezusa. Byli natomiast świadkami zburzenia Jerozolimy. Widzieli, jak święte miasto wraz z potężną świątynią Jahwe legło w gruzach. Jakby spod tych gruzów wyłaniały się pytania: Czy słowo Jezusa sprawdza się w konkretnej historii? Czy Bóg naprawdę spełnił obietnicę Mesjasza – Zbawiciela daną narodowi wybranemu? Dane im obietnice dzisiaj wydają się „gruzami”. Czy Bóg spełni więc nadzieje pochodzących z pogaństwa? Czy Dobra Nowina ma siłę przebicia w tym świecie? Czy historia świata jest rzeczywiście historią zbawienia? Czy w mojej historii życia jest rzeczywiście obecny Jezus? Czy w niej działa? Czy potrafi przekleństwo zamienić w błogosławieństwo?

W klimacie tych pytań jeszcze lepiej słyszymy sedno kerygmatu, ewangelicznego orędzia i formacji ucznia, na którym skupia nas Łukasz. Prowadzi nas do usłyszenia Słowa, które ma ścisły związek z historią naszego życia. Prowadzi do żywego spotkania z Jezusem, Słowem Wcielonym, który żywo zajmuje się naszym życiem i pomaga odczytać jego historię z perspektywy Boga, Jego planów i zamiarów. Oto, co znaczy u Łukasza zdobyć spojrzenie historiozbawcze i pogłębić horyzonty wiary. Ewangelista wychowuje do doświadczenia wiary przez spotkanie ze Słowem – Jezusem, w konkretnych wydarzeniach własnego życia. Pomaga zobaczyć, jak Jezus w nie wchodzi, „wciela się” w nasze życie od poczęcia, narodzin aż po śmierć. Wiara może dojrzewać nie tylko pomimo i pośród różnych sytuacji, ale również dzięki tym sytuacjom. Łukasz wychodzi od doświadczenia przeżywanego „dzisiaj” i pomaga je odczytać w świetle Ewangelii, „oczami” Jezusa. W tym, czego teraz doświadczasz – mówi Łukasz – jest Jezus wraz ze swoją obietnicą życia, która się spełni. W ten sposób historia, którą dziś przeżywam, otrzymuje nowe głębokie znaczenie: „Bóg nie stoi gdzieś poza historią naszych czasów, lecz poprzez kerygmat dosięga nas, jest z nami, a także nadaje sens naszym udrękom”37.

Można powiedzieć, że Łukasz uczy nas nowej jakości lectio divina przy zgłębianiu Ewangelii. Chce, abyśmy przeprowadzając Boże czytanie Ewangelii, starali się medytować, przemodlić i przyjąć wszystko, co on dokładnie zbadał (1, 3) jako Słowo pełne mocy Ducha, które dotyka nas „tu i teraz”. Łukasz formuje nas do wiary, która codzienną historię życia tłumaczy na język Boga i w ten sposób pomaga nam głębiej interpretować życie. Pomaga patrzeć „pod powierzchnię wydarzeń”, to znaczy głębiej niż sięga ludzkie spojrzenie, aby w osobistej historii odczytać historię zbawienia! To właśnie u Łukasza Jezus rozpoczyna swoją misję od słów proroka Izajasza, który wiele wieków wcześniej zapowiadał rok łaski od Pana; i gdy oczy wszystkich były w Nim utkwione, dodał: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (4, 21). Jeśli nasze uszy i oczy będą w Nim utkwione, wtedy doświadczymy, jak Jego słowo z całą mocą wchodzi w nasze życie i rozświetla je „od wewnątrz”. Daje nam wewnętrzne poznanie naszej historii: pokazuje jej nowy, głębszy sens. Łukasz chce nam powiedzieć: „Popatrz, twoje życie nie jest szeregiem następujących po sobie wypadków, nad którymi Bóg nie ma kontroli”. Przeciwnie, Łukasz powtarza za swoim mistrzem Pawłem: „Twoje życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3, 3), jest zanurzone w Bożym planie zbawienia. Bóg nie objawia się „gdzieś tam”, daleko poza naszym życiem, ale w samym środku naszej codzienności, we wszystkim, co ją stanowi; co więcej, objawia się w miejscach najbardziej mrocznych, ostatnich z ostatnich – w samym środku naszego barłogu, naszej dwuznaczności, także wtedy gdy przypomina jedynie stajnię dla zwierząt. Nie odrzuca naszej historii, ale przyjmuje ją, wchodzi w nią całym sobą, wciela się i cierpliwie uczy przyjmować ją na nowo – właśnie tę, którą teraz przeżywam. Historia życia, nawet najbardziej zagmatwana, nie może zniszczyć Boga. Nawet wtedy gdy Słowo Boga zostało nierozpoznane i odrzucone, gdy sam Bóg jest wzgardzony, On nie przestaje się objawiać na gruzach ludzkiego życia. W Jezusie potrafi tę historię przywrócić sobie, przemienić i uwielbić w niej siebie. Bóg wkracza w nasze życie, odwracając pozorne oczywistości. Przechodzi przez miejsca, w których nikt z nas by się Go nie spodziewał. Myślimy, że się ich brzydzi, że o nich zapomniał, ponieważ tak naprawdę my się nimi brzydzimy i próbujemy wyprzeć je z naszej pamięci. „To przedziwne – zauważa kardynał Martini – odwracające pozorne oczywistości działanie Boga w historii, którego my jesteśmy świadkami, powinno teraz prowadzić do tego, żeby nasze życie, jeśli jest ono rzeczywiście życiem wiary, było świadectwem; bowiem i my doświadczamy w nas samych, w naszym ciele, jak Bóg odwraca naszą sytuację: przyjmuje nasze ubóstwo i odrzuca naszą samowystarczalność”38.

II. Prolog do trzeciego etapu formacji (Łk 1, 1-4)

Łukasz rozpoczyna od Prologu. Dotyczy on całości dzieła: Ewangelii i Dziejów Apostolskich39. Są to dwie księgi, w których ukazał, z jaką mocą objawiło się Słowo w Jezusie Chrystusie i jak nadal działa w historii Kościoła i świata. Dla nas Prolog staje się swego rodzaju wprowadzeniem do lectio divina, którą podejmujemy w ramach rekolekcji. Łukasz, nasz pasterz i formator, od samego początku pokazuje, jaką drogą pójdziemy i jak mamy na niej zgłębiać słowo Dobrej Nowiny. Wsłuchajmy się w pierwsze zdania, którymi rozpoczyna Ewangelię:

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (1, 1-4).

Łukasz zwraca się do Teofila po imieniu. „Teofil” oznacza „przyjaciel Boga” lub „miły Bogu”. Łukasz z pewnością nie pisał Ewangelii jedynie z myślą o nim. Miał w sercu i w pamięci swoją wspólnotę. Była mu bliska. Znał wszystkie jej troski i pytania. Znał po imieniu swoich braci. Możemy powiedzieć, że z natchnienia Ducha pisze ją także do każdego z nas osobiście, nazywając nas po imieniu. Od samego początku w centrum naszego meditatio umieszcza Ewangelię, abyśmy na niej oparli nasze życie i przekonali się, że każdy z nas jest „miły Bogu”. Cztery wersety są dla nas jak cztery pierwsze pouczenia, skierowane do nas przed wejściem w rekolekcje ze św. Łukaszem.

Ewangelia „ułożona” w nas

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach,

które się dokonały pośród nas... (1, 1).

Łukasz daje najpierw do zrozumienia, że wie, iż wielu przed nim ułożyło „opowiadanie” (dieghesis) – ustne lub pisemne. Okreś­lenie „wielu” (polloi) może oznaczać, że ma na myśli wszelkie przekazy (kanoniczne i apokryficzne). Może także oznaczać celowe zastosowanie stylistycznego wyrazu przesady. Po co? Aby zdobyć zaufanie czytającego, usunąć z jego serca wszelką wątpliwość co do ważności przesłania. Ludzie bowiem karmili się na co dzień różnymi opowiadaniami, sensacjami. Dlatego w apologetycznym tonie podkreśla, że ma na myśli szczególne opowiadanie, które nie jest krążącą kolejną nowinką po świecie. Jest Dobrą Nowiną, która pociągnęła wielu i dlatego wielu ją przekazuje. Łukasz chce z mocą powiedzieć, że Ewangelia o Jezusie Chrystusie jest już znana i się rozszerza. Pierwsze wspólnoty zostały zewangelizowane. Usłyszały orędzie ewangeliczne. Kiedy Łukasz redagował Ewangelię, z pewnością istniała już Ewangelia św. Marka, opowiadania o podróżach apostolskich św. Pawła czy dokument Q. Orędzie przez wiele lat przekazywane ustnie zostało spisane i jest czytane.

W sensie duchowym pierwsze słowa Łukasza odwołują się także do naszej sytuacji życiowej. Ewangelia jest codziennie w zasięgu naszej ręki. Otwieramy ją i czytamy jako osoby znające Dobrą Nowinę. Słyszeliśmy ją wielokrotnie. Jest obecna w naszej historii życia. Jest źródłem naszej wiary, naszej modlitwy, rozeznawania powołania i wyborów. Wielu od wczesnego dzieciństwa starało się ewangeliczne opowiadania wcielić w nasze życie. Uczynili to dla nas przez osobiste świadectwo, przez katechezę, przez homilie, lekturę Słowa. Każdy z nas w pewnym sensie nosi w sobie opowiadanie o Ewangelii, którą jest Jezus Chrystus. Codziennie karmimy się wieloma wiadomościami, które zajmują nasz umysł i serce. Słuchamy ich z ciekawości, z przyczyn zawodowych, aby być na bieżąco z tym, co słychać w świecie. Łatwo „ułożyć” je w sobie obok Ewangelii „na tej samej półce”. Łukasz jednak od pierwszego zdania zapisanego w Ewangelii przypomina nam, że nie jest ona jedną z wielu nowinek lub sensacyjnych wiadomości powtarzanych i przyswajanych z ciekawości albo tylko z powodu tradycji. Jest jedyną Nowiną, która zdolna jest zbawić i przemienić nasze życie. To bardzo ważne, abyśmy przeczytali i przyjęli to zdanie z wiarą, jako natchnione przez Ducha. Tylko wtedy gdy pozwolimy, aby Ewangelia „ułożyła się” w naszym sercu jako opowiadana codziennie Prawda, która wyzwala, będzie nas oczyszczała z wiadomości, które nas zniewalają i zrodzi nieodpartą potrzebę, aby ciągle ją badać, zgłębiać i przekazywać innym. Jak usłyszymy za chwilę, tak stało się w życiu Łukasza. Porwany przez Ewangelię, natchniony przez Ducha postanowił dołączyć do tych, którzy starali się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, jakie rzeczywiście miały miejsce, „dokonały się”. To znamienne, Łukasz napisał, że ma na myśli zdarzenia, które dokonały się „pośród nas” (en hemin), co można także przeczytać „w nas”! Ale przecież słyszał o nich od innych. One miały miejsce wcześniej. Łukasz doskonale wie, że mają one nie tylko wartość historyczną. Mają również wartość teologiczną. Doświadczył tego na sobie. Nie tylko słyszał o ewangelicznych wydarzeniach. Kiedy o nich słyszał, doświadczał ich w sobie. Czuł, jak dokonuje się w nim to, o czym słuchał. Teraz dzieli się swoim doświadczeniem. Mówi nam, że „zdarzenia” (pragmata), czyli fakty, które dokonywały się za czasów ziemskiego życia Jezusa, dokonują się także „dzisiaj”, pośród nas, w nas! To oznacza, że Ewangelia, którą czytamy dzisiaj, to nie tylko spisane słowo, ale także powtarzające się wydarzenia zbawcze. Ewangelia, która wypełniła się w Jezusie Chrystusie, żyjącym pośród nas, wypełnia się codziennie w naszym życiu. A więc Ewangelia jest czymś więcej niż opowiadaniem o faktach z przeszłości. Słowo Ewangelii, którym jest Jezus Chrystus, jest żyjące – żyje w nas. Opowiada o tym, czego pragnie dokonywać Jezus w naszym życiu „tu i teraz”. My, którzy dzisiaj spotykamy się z Ewangelią, mamy inną perspektywę odczytywania Dobrej Nowiny niż słuchacze za czasów ziemskiego życia Jezusa. Czytamy ją z perspektywy paschalnej. Co to znaczy? Wiemy, że Jezus jest ostatecznym wypełnieniem obietnicy Pism! Wiemy, że umarł i zmartwychwstał. Pozostaje żyjący. Każdy Jego gest, każde słowo, spojrzenie pozostają żywe pośród nas i w nas.

Uczeń Jezusa: zewangelizowany ewangelizator

(...) tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa (1, 2).

Teraz Łukasz skupia naszą uwagę na osobach, dzięki którym Dobra Nowina jest nadal zachowywana w pamięci wspólnoty i przekazywana aż po dziś dzień. Dzięki nim dotarła także do nas. Ich serca stały się jak żyzna ziemia, która wydała plon trzydziesto-, sześćdziesięcio- i stokrotny. Łukasz zwraca naszą uwagę na ewangelizatorów. Mamy stać się podobni do nich, aby Dobra Nowina mogła być dalej przekazywana.

Kim są osoby, które potrafiły przyjąć i przekazać Ewangelię? Najpierw zauważmy, że Łukasz wyraźnie odróżnia je od owych „wielu” (polloi), którzy choć – jak to określił wcześniej – starali się „ułożyć opowiadanie o zdarzeniach”, to jednak nie byli świadkami autoryzowanymi. Teraz natomiast pisze o innych, którzy byli „od początku” (ap’arches) i „przekazali” (paredosan) opowiadanie, co sugeruje, że przesłanie pochodzi ze źródeł autoryzowanych i kompetentnych. O jakich przekazicieli chodzi? Ewangelista wymienia ich po imieniu, używając dwóch określeń: „naoczni świadkowie” (autoptai) i „słudzy słowa” (hyperetai tou logou). W tych dwóch określeniach kryje się głębia treści. Kerygmat jest zachowywany dzięki tym, którzy żyli razem z Jezusem, blisko Niego, doświadczyli Jego obecności, widzieli Go, słuchali i którzy po Jego odejściu nie przestali być sługami usłyszanego Słowa. Dzięki takim świadkom-sługom Jezus pozostaje żywo obecny w historii świata, wspólnoty i Kościoła. Jego obecność jest żywa w osobistym doświadczeniu wiary uczniów.

Naoczny świadek

Istnieje dwojakiego rodzaju „przekazywanie” Ewangelii: z drugiej ręki – przez mechaniczne powtarzanie opowiadania zasłyszanego od innych, oraz przekazywanie Ewangelii przez czerpanie z samego źródła, czyli z pierwszej ręki. Jest to ta Ewangelia, której doświadczyło się namacalnie we własnym życiu, przez osobiste spotkanie i więź z Jezusem. W sensie dosłownym takimi przekazicielami są apostołowie i ci wszyscy uczniowie, którzy byli cały czas z Jezusem, gdy był na ziemi i którzy stali się świadkami Jego zmartwychwstania40. W sensie duchowym możemy powiedzieć, że ten drugi rodzaj przekazu nie dotyczy jedynie tych, którzy – jak apostołowie czy szersze grono uczniów – żyli z Nim na co dzień przez trzy lata. Dotyczy także tych, którzy dzięki nim mieli współuczestnictwo w Słowie życia. Wydaje się, że najlepszym wyjaśnieniem są tutaj słowa św. Jana: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – bo życie objawiło się: myśmy je widzieli, o nim zaświadczamy i oznajmiamy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione – oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami”41.

Łukasz nie widział Jezusa, nie słyszał, jak przemawiał, nie dotykał Go. Należy do wierzących z początku trzeciego pokolenia po Jezusie. A jednak jest „naocznym” świadkiem Słowa, ponieważ przejął od apostołów, zwłaszcza od św. Pawła, doświadczenie żywego spotkania z Jezusem. Żywo współuczestniczył z nimi w tym, co zostało im objawione. Dlatego już w pierwszym zdaniu Ewangelii chce nam powiedzieć, że nie wyszła ona z drugiej ręki. Nie jest redaktorem, który przy biurku opracował kronikę faktów z życia Jezusa. Zredagowana przez niego Ewangelia zawiera żywe słowo, to znaczy nieustannie w nim żyjące. Doświadczył osobistego spotkania z Jezusem przez usłyszane Słowo i teraz wiernie świadczy o mocy Dobrej Nowiny. Jest zewangelizowanym ewangelizatorem.

Ewangelia jest jak żywy organizm, który przenika każdego, kto słucha i przyjmuje ją całym sercem. Tylko w ten sposób może być przyswajana i przekazywana dalej. Tylko w ten sposób mogła dotrzeć aż do naszych czasów, przeniknąć naszą historię życia. Gdy otwieramy Ewangelię, Łukasz już w pierwszym zdaniu mówi nam, że nie czytamy jedynie zapisu martwych liter ułożonych w zdania, nie słyszymy jedynie pustych dźwięków zgłosek. Czytamy żywe Słowo, które chce przeniknąć do głębokości naszego życia. W ten sposób Słowo czyni nas naocznymi świadkami Ewangelii. Kiedy na własne oczy widzimy i doświadczamy na sobie, jaką moc posiada Słowo w życiu, wtedy możemy przekazać je dalej. Takim właśnie świadkiem jest Łukasz. Po nim było wielu innych, którzy głosili Ewangelię, ponieważ sami doświadczyli jej przemieniającej mocy. Dzięki temu, że żyli Słowem, które głosili, dzisiaj Słowo żyje w nas. Pierwsze zdanie Ewangelii Łukasza prowokuje nas do pytania: Jakim świadkiem Słowa jestem? Czy tym, który na własne oczy, we własnej historii życia przekonał się o jego mocy? Co mogę powiedzieć o mojej osobowej relacji ze Słowem?

Sługa Słowa

Sługa (hyperetes) to ten, kto poświęca się cały na służbę kogoś lub czegoś. Innymi słowy, oddaje siebie pod panowanie. W określeniu „słudzy słowa” zawarta jest prawda, niemal wyznanie wiary: że to Słowo jest panem, a nie jego głosiciel. On jest jedynie sługą. Dzięki temu Słowo przetrwało w swej nieskazitelności. Pozostało słowem Boga. Określenie „słudzy słowa” jest ważnym momentem także na naszej drodze lectio divina. Nie wolno zapominać, że to ono ma panować nad nami, a nie my nad nim. Mamy słuchać, co Bóg mówi do nas i o nas. Nie należy wymuszać na słowie własnych interpretacji, nie przypisywać mu swoich oczekiwań, nie tworzyć „ewangelicznych opowiadań”. W każdym lectio i meditatio mamy być sługami oddanymi słowu. Oddajemy siebie słowu, aby ono zapanowało nad naszym umysłem, sercem i wolą. Taką postawę przyjął Łukasz. Pisze z pokorą, jak prawdziwy „sługa Słowa”:

Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu... (1, 3).

Ewangelista jest akuratny i solidny. Chociaż dotarł do samego źródła, usłyszał Ewangelię od „naocznych świadków” i „sług słowa”, to jednak teraz zamierza osobiście ją zgłębić. Chce zbadać wszystko „dokładnie” (acribos), a więc z maksymalną starannością, „od pierwszych chwil” (anothen), to znaczy w sposób wyczerpujący42. Łukasz jawi się jako prawdziwy teolog. Nie tylko czyta słowo Boże, ale je zgłębia. Choć ma świadomość, że pozostanie ono do końca niezgłębione, nie przestaje zgłębiać usłyszanego słowa, ponieważ wie, że kryje ono w sobie zalążek życia, orędzie zbawcze. Dlatego postanowił zbadać „wszystko” (pasin), to znaczy całą przekazaną mu prawdę, każde słowo bez wyjątku, bez pominięcia czegokolwiek. „Wszystko”, „od pierwszych chwil”, oznacza także całą historię Jezusa, nie tylko od momentu rozpoczęcia działalności (jak uczynił Marek), lecz od chwili Jego przyjścia na świat. Łukasz jako jedyny pozostawił nam Ewangelię dzieciństwa Jezusa.

Łukasz dodaje, że postanowił opisać wszystko (co wcześniej zgłębił), „po kolei” (kathexes). Nie chodzi mu więc jedynie o opisanie zdarzeń w porządku chronologicznym. Chce przede wszystkim wykazać, jak Bóg przez swoje Słowo, konsekwentnie, „po kolei” realizuje dzieło zbawienia w ludzkiej historii pełnej napięć. Łukasz dobrze znał pytania, które nurtowały wspólnotę: Gdzie jest Bóg-Zbawiciel? Czy w świecie rządzi Boskie słowo czy ludzkie? Czy obietnica zbawienia naprawdę się spełnia? Czy można wierzyć Jego słowu? Łukasz zaprasza swoją wspólnotę i nas, abyśmy dokładnie, „po kolei” prześledzili, jak Jezus „dzisiaj” czyni z naszej historii historię zbawienia, jak jest obecny w każdej sytuacji. Jak dzisiaj zbawia!

Cel formacji ucznia w Ewangelii św. Łukasza

Łukasz zwraca się do Teofila, któremu udzielono nauk, to znaczy do chrześcijanina nawróconego z pogaństwa! Używa tutaj określenia katechein, co każe się domyślać, że otrzymał już katechezę chrzcielną.Imię Teofil było dość powszechne nie tylko wśród Hebrajczyków, ale także w środowiskach pogańskich. Tytuł „dostojny” (kratiste), z jakim zwraca się do Teofila, stosuje także w Dziejach Apostolskich43 wobec wysokich urzędników rzymskich44.

Powiedzieliśmy, że Teofil nie jest jedynym adresatem Ewangelii. Teofil, czyli „przyjaciel Boga”, uosabia wspólnotę Łukasza, w której wielu wywodziło się z pogaństwa. Uosabia każdego wierzącego, który usłyszał już Dobrą Nowinę, jest już po gruntownej katechezie45. Czego więc jeszcze potrzebuje? W jakim celu Łukasz redaguje swoją Ewangelię?

...abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono (1, 4).

Teofil, chociaż jest po katechezie, potrzebuje teraz osobiście przekonać się o prawdzie (asfaleia) otrzymanych nauk. Użyty czasownik epiginosko sugeruje, że nie chodzi o poznanie powierzchowne, ale całościowe, sięgające głębi. W sensie duchowym powiemy, że chodzi o coś więcej niż tylko poznanie intelektualne. Chodzi o takie poznanie całości nauk, które całkowicie penetruje poznającego, aż do głębi jego serca. Dopiero wtedy Teofil będzie mógł przekonać się, że słowo Boże jest Dobrą Nowiną, która dotyczy jego historii życia, jest dla niego pewnym oparciem; zdolne zbawić i przemienić jego codzienność. Jesteśmy, podobnie jak Teofil, po przebytej katechezie, wielokrotnie słyszeliśmy Ewangelię. Potrzebujemy jednak osobiście przekonać się, czy słowo Boże nie abstrahuje od naszej codzienności. Owszem, ma ono ścisły związek z naszą historią; jest pewnym oparciem dla wszystkiego, co wydarza się w naszym życiu. Ewangeliczny kerygmat jest „jak solidny dom, w którym wszystko połączone jest w całość, a poszczególne części nawzajem się podtrzymują”46.

Tak więc Łukasz nie redaguje Ewangelii po to, abyśmy poszerzyli naszą wiedzę o historycznych wydarzeniach z życia i działalności Jezusa. Chce nas spotkać z wydarzeniami zbawczymi, które po dziś dzień wypełniają się w naszym życiu. Jak zobaczymy później, Ewangelista będzie wychodził od konkretnych wydarzeń historycznych, aby następnie ukazać ich zbawczy sens dla nas. Opisane przez niego zdarzenia ewangeliczne opowiadają sytuacje z naszego życia. Słowo Dobrej Nowiny rozświetla nasze sytuacje wzięte z codziennego życia i pozwala przekonać się o pewności prawdy, że On działa i zbawia „dzisiaj”. Innymi słowy, Łukasz wraca do źródeł Ewangelii, aby upewnić nas o jej historycznych i teologicznych podstawach. Jest bardzo staranny w opisie ewangelicznych faktów. Daje nam także podstawy teologiczne, abyśmy potrafili te wydarzenia odczytać „oczami Boga” i zobaczyć, w jaki sposób aktualizują się one w naszym osobistym życiu. Łukasz zaprasza nas, abyśmy powrócili do źródła naszego zaistnienia, powołania i historii życia, to znaczy do Bożego słowa, które nieustannie obdarza nas życiem, porządkuje je i pomaga tłumaczyć na język Ewangelii.

Łukasz mówi do każdego z nas, którzy przebyliśmy już formację ze św. Markiem i św. Mateuszem: Jeśli uwierzyłeś Jezusowi i powierzyłeś się Jemu, staraj się teraz pogłębić swoją wiarę w Niego. Stawaj się teologiem, uczniem, który zgłębia słowo Jezusa i potrafi powiązać je z wydarzeniami, w których codziennie uczestniczy. Sięgaj oczami wiary ponad to, co widoczne jedynie na powierzchni wydarzeń, czytaj swoją codzienność głębiej, tak jak odczytuje ją Bóg w Księdze Objawienia. Uwierz Jezusowi i powierz się Mu całkowicie, z całą historią twojego życia. Jeśli we wszystkich punktach twojej historii, bez pominięcia żadnego zdarzenia, zaczniesz dostrzegać zbawiającego Jezusa, będzie to znak, że stałeś się uczniem, w którym Ewangelia dotarła „aż na krańce ziemi”, to znaczy do wszystkich misyjnych miejsc twojego serca. I wtedy, zewangelizowany, będziesz mógł ewangelizować innych. Teolog to ten, którego serce zostało „zewangelizowane”. Dostrzega oczami wiary i wyczuwa sercem, że historia świata, w której uczestniczy, to nie splot przypadkowych zdarzeń, ale historia salutis, w której ostatecznie panuje Boski Zbawiciel. Nie ma wątpliwości, że Chrystus jest wewnątrz niej i przenika wszystkie jej części, że był i jest we wszystkich punktach jej rozwoju47