Świat według reportera. Bliski Wschód - Piotr Kraśko - ebook

Świat według reportera. Bliski Wschód ebook

Piotr Kraśko

4,1

Opis

Świat Według Reportera jest serią książek z zapisem podróży znanego dziennikarza, prowadzącego i reportera Wiadomości TVP1– Piotra Kraśko.
Eskimosi nauczyli mnie, jak przetrwać, gdy mróz spada do –50 stopni, przekonali, że psie zaprzęgi są wciąż lepsze od skuterów, a do połowu wielorybów potrzebna jest trampolina. W moim ulubionym barze w Teksasie na suficie wiszą setki staników, a włoska mafia znalazła na Brooklynie knajpę z najlepszym widokiem na Manhattan. Zdradzę, jak przetrwać noc na cmentarzu w Tijuanie, pijąc tequilę z grabarzami, i co ukrywają tam kartele narkotykowe. A także: co przez okno w swoim domu widzi Dalajlama, jak się jeździ na snowboardzie na Saharze i dlaczego gogle potrzebne są do kolacji w czasie burzy piaskowej. Podam adres sklepu, w którym zakupy robią zakonnice gotujące dla papieża i przepis na ulubione spaghetti Mela Gibsona.
Jak spotkać przywódcę Brygad Męczenników Al-Aksa i czym wtedy grozi helikopter tuż nad głową? Czy Maria i Józef mieliby szansę dotrzeć z Nazaretu do Betlejem, gdyby musieli pokonywać wojskowe checkpointy? Jak wygląda najbardziej drobiazgowa kontrola graniczna przy wjeździe do Strefy Gazy i jak żyje się w mieście, w którym zamiast odgłosu jadących tramwajów rankiem budzi hałas kolumny czołgów? Jak nauczyć się unikania miejsc, na które spadają rakiety, gdzie mieszkańcy Bejrutu jeżdżą na nartach i dlaczego w upał, by ugasić pragnienie, pije się gorącą herbatę z kardamonem?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 67

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (20 ocen)
8
6
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Informacje o książce

Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co.

Spółka Komandytowa

Licencjobiorca National Geographic Society

ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa

Tekst: Piotr Kraśko

Redakcja: Katarzyna Szczypka

Korekta: Dorota Sideropulu

Projekt okładki: Piotr Grabowski, Studio Graficzne AORTA, www.aorta.com.pl

Projekt graficzny, skład i łamanie: Hanna Szeliga-Czajkowska

Redaktor prowadząca: Małgorzata Zemsta

Redaktor techniczny: Mariusz Teler

Zdjęcie Piotra Kraśko na okładce: Mariusz Martyniak / www.matys-studio.com; pozostałe zdjęcia na okładce: Corbis (2), Shutterstock.

Zdjęcia wewnątrz: Shutterstock: I (góra)–II, IV (dół), IX (dół)–X (góra), XIII–XIV (góra), XV (dół), XVI (dół), XX–XXII, XXIII (dół), XXVII–XXXIII (góra), XXXV, XL, XLII, XLIV–XLVII, LVI, LXIIIWikipedia: I (dół), V–IX (góra), X (dół)–XII, XIV (dół)–XV (góra), XVI (góra), XVII–XIX, XXIII (góra)–XXVI, XXXIII (dół)– XXXIV, XXXVI, XXXVII – Marius Arnesen, XXXVIII–XXXIX, XLI, XLIII, XLVIII–LIV (góra), LIV (dół) – Natan Flayer, LV (góra), LV (dół) – Marius Arnesen, LVII, LXII (dół) – Effi Schweizer, LXIV Prywatne archiwum Piotra Kraśko: LVIII–LXII (góra) Materiały promocyjne filmu „Seks w wielkim mieście": IV (góra) Domena publiczna: III

Copyright for the edition branded by National Geographic © 2011 National Geographic Society. All rights reserved.

National Geographic i żółta ramka są zarejestrowanymi znakami towarowymi National Geographic Society.

Text © 2011 by Piotr Kraśko.

ISBN 978-83-7596-255-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

Mapa

Kraina roby naftowej i Ferrari

Przy pięćdziesiątym przestałem już liczyć. Większość była czerwona, ale były też czarne i żółte. Najnowsze kosztowały kilkaset tysięcy dolarów, ale te z lat sześćdziesiątych warte były pewnie jeszcze więcej. Każdy mógł jechać sporo ponad 300 km/h, ale teraz ustawiły się grzecznie jeden za drugim i żaden nie przekraczał sześćdziesięciu na godzinę. By pohamować się przed szybszą jazdą, kierowcy chyba zaciągnęli hamulce ręczne.

Nigdy w życiu nie widziałem tylu ferrari.

Wszystkie jechały z Abu Zabi w stronę toru Yas Marina, gdzie miał się odbyć ostatni w sezonie wyścig Formuły 1. Jest coś, co nas łączy z mieszkańcami Zjednoczonych Emiratów Arabskich i niestety też coś, co bardzo nas różni. I my, i oni kochamy ferrari, ale oni bez większych problemów mogą je sobie kupić. Przez trzy lata pobytu w USA ani w Los Angeles, ani w Nowym Jorku, ani w Miami nie widziałem ich tyle, ile wtedy jednego dnia na przedmieściach Abu Zabi. Złoty rolls-royce obok nie robił żadnego wrażenia. A złoty był cały, włącznie z klamkami i felgami. Nawet szyby miały powłokę, która sprawiała, że były w tym samym kolorze co karoseria.

Wszyscy kierowcy ubrani byli w tradycyjne arabskie stroje. Wydawali się królami życia i trochę nimi byli. By zaspokoić ich miłość do luksusu, tuż przy torze Formuły 1 powstało też Ferrari World. Najwspanialsze centrum rozrywki, jakie widziałem. Oczywiście jest największe na świecie. Logo Ferrari na dachu ma 65 metrów długości. Jedną z atrakcji jest gigantyczny model silnika – tak duży, że po jego wnętrzu jeździ się wagonikami. Praca tłoków w tych samochodach uchodzi za dzieło sztuki równe dokonaniom Michała Anioła.

Posiadacze ferrari przy okazji wyścigu F1 postanowili urządzić sobie zlot. Wątpię, by w jakimkolwiek innym miejscu świata zebrało się ich tylu i wyglądało to tak imponująco.

Jak za 4 mld, to do mnie nie dzwoń

Przyjaciel, dzięki któremu byłem w Abu Zabi, pracuje tam od kilku lat. Po liceum w Polsce skończył prawo na Uniwersytecie Londyńskim i zaczął pracować dla jednej z brytyjskich kancelarii. Jej klientem był szejk z Emiratów. Polubił młodego Polaka i zaproponował pracę u siebie w kraju. Oferta była tak dobra, że nie sposób było ją odrzucić. Dopiero na miejscu zrozumiał jednak, jak wielkie interesy robi jego szef.

– Pewnego dnia wysłał mnie do Kuwejtu, bo mieliśmy kupić tam rafinerie. Przez tydzień negocjowałem warunki i sprawdzałem każdy punkt umowy, a było ich kilkaset. W pewnej chwili sięgnąłem po telefon i odczytałem SMSa: „Dokończ beze mnie. Nie mam czasu przyjechać".

Szejk stoi na czele jednego z funduszy inwestycyjnych, które mają przygotować Emiraty na czasy, gdy skończy się ropa naftowa. Prawdopodobnie nie stanie się to wcześniej niż za sto lat. W ciągu ostatniego roku fundusz wydał ponad 20 mld dolarów. Kupił m.in. spore pakiety akcji Mercedesa i jednego z największych koncernów naftowych w Hiszpanii.

– Co innego napisać tekst umowy, a co innego ostatecznie negocjować całą transakcję. Przed wyjazdem nie ustaliliśmy ceny. Na moje pytanie, ile mamy do wydania, przyszedł następny SMS: „Jeśli nie chcą więcej niż 4 mld, nie dzwoń, tylko od razu kupuj". Z Abu Zabi przysłał listem poleconym pełnomocnictwa i kupiłem. Znałem wielkich inwestorów w Londynie, ale skala, na jaką działa się w Abu Zabi, jest nieporównywalna. Tu wydaje się miliard z taką łatwością, z jaką tam sto tysięcy dolarów.

Wszystko wskazuje na to, że ani miliardów, ani ropy przynajmniej do końca wieku tam nie zabraknie. Akcja drugiej części filmu „Seks w wielkim mieście" toczy się głównie w Abu Zabi. Mieszkanki Manhattanu są olśnione. Takiej ilości złota, bogactwa i luksusu nigdy nie widziały w Ameryce. Warto wiedzieć, że producent filmu nie dostał zgody na filmowanie w Abu Zabi i wszystko, co zobaczyli widzowie było plenerami z zupełnie innych miejsc i specjalnie zbudowaną scenografią. Pałac, w którym mieszkają bohaterki filmu, robi wrażenie, ale jest tylko niezbyt udaną kopią Emirates Palace, który naprawdę stoi w Abu Zabi.

Najdroższa noc świata

Jego budowa pochłonęła 3 mld dolarów. Jest zaledwie jednym z dwóch hoteli na świecie, którym przyznano sześć gwiazdek, a zastanawiano się nad siedmioma. Goście podzieleni są na trzy grupy: koralowi, perłowi i diamentowi w zależności od ceny pokoi jakie zarezerwowali. Za najtańszy trzeba zapłacić 400 dolarów, za najdroższy 15 000 dolarów. Za jedną noc. Najmniejszy pokój ma ponad 100 metrów kwadratowych powierzchni, największy – 680. Każdy gość ma przez cały czas pobytu „kamerdynerów", którzy spełniają wszystkie możliwe zachcianki. Pracują na dwie zmiany, by usługi były dostępne przez 24 godziny na dobę. Hotel ma własną plażę długości 1,5 km. Do dyspozycji gości są też spa, dwa baseny i lądowisko dla helikopterów.

Jednak nawet wydanie 15 000 dolarów za noc nie gwarantuje dostępu do najbardziej okazałych pomieszczeń. Ostatnie piętro zarezerwowane jest tylko dla członków rodziny królewskiej i światowych przywódców. Mieszkali tam np. Angela Merkel i Tony Blair. Drzwi nie otworzą nawet największe pieniądze. Klucz jest w rękach królów, prezydentów i premierów. I tak nikt nie ma więcej pieniędzy od tutejszych szejków. Pałac ma 114 kopuł. Wykończone są w złocie i marmurze. Największa z nich ma ponad 70 metrów wysokości. Wystarczy powiedzieć, że koszt dekoracji choinki, która na Boże Narodzenie stanęła w hallu przy recepcji, wyniósł 11 mln dolarów. Obsługę stanowią dwa tysiące pracowników, którzy mówią w pięćdziesięciu językach.

Luksusowy Burdż Al Arab, hotel w kształcie żagla stojący przy wybrzeżu w Dubaju, jest ledwie ubogim kuzynem Emirates Palace. Nigdzie nie buduje się tyle co w Emiratach. Światowy kryzys ostudził trochę inwestycyjne szaleństwo, ale i tak niemal 70% największych dźwigów budowlanych na świecie stoi teraz w Abu Zabi i Dubaju. Dumni ze swej potęgi Amerykanie mawiają, że tylko niebo wyznacza granice ich marzeń. Mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich uważają, że dla nich nie ma żadnych granic, a już na pewno nie jest nią niebo.

Na dachu świata

W Dubaju stanął najwyższy wieżowiec świata – Burdż Chalifa. Początkowo miał się nazywać Burdż Dubaj, ale kraj popadł w kłopoty finansowe. Dziura w budżecie wyniosła ponad 40 mld dolarów. Z pomocą przyszedł emir sąsiedniego Abu Zabi – Chalifa ibn Zaid an-Nahajan. W hołdzie budynek nazwano jego imieniem. Ma 828 metrów wysokości i 206 kondygnacji. Jest tak wysoki, że ze szczytu można spokojnie skakać ze spadochronem. Oczywiście nie jest to zadanie dla początkujących, ale gdy spadochron się już otworzy, lot trwa jeszcze około 90 sekund.

Mało kto pamięta, że w historii ludzkości to na Bliskim Wschodzie stały najwyższe budowle. Przez cztery tysiąclecia największa była piramida Cheopsa w Gizie. Dopiero w 1311 roku Anglicy wybudowali wyższą od niej katedrę w Lincoln. Tyle, że piramida przetrwała do dziś, a środkowa wieża katedry nie. Zawaliła się w 1549 roku i nigdy jej nie odbudowano.