Ostatnia mohikanka. Opowieść prostytutki - Leo Belmont - ebook

Ostatnia mohikanka. Opowieść prostytutki ebook

Leo Belmont

0,0
3,50 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zapraszamy do lektury opowiadań Leo Belmonta, zatytułowanych „Ostatnia mohikanka. Opowieść prostytutki”, które przeniosą cię w świat przemyśleń i doświadczeń ludzi żyjących w nieszczęściu i nieopisanej nędzy. To niezwykła podróż przez zakamarki ludzkiej duszy, ukazująca wstrząsające oblicze życia, miłości, rozpaczy i śmierci. W tych dwóch opowiadaniach autor snuje opowieść o smutnej miłości, gdzie uczucie splata się z tragicznymi okolicznościami egzystencji. To nie tylko historie życiowych upadków, lecz również przemyślenia na temat trudności, z jakimi borykają się bohaterowie prozy Belmonta, próbujący znaleźć jakikolwiek sens w niełatwej rzeczywistości. „Ostatnia mohikanka. Opowieść prostytutki” to nie tylko opis trudnego życia, ale także zbiór głębokich spostrzeżeń na temat ludzkiej psychiki, emocji i walki o godność. Leo Belmont rzuca wyzwanie konwencjom, ukazując świat prostytutki w sposób, który wstrząśnie Twoją wyobraźnią. Przygotuj się na poruszającą podróż przez emocje, gdzie smutek, nędza i niełatwe decyzje stają się motywem przewodnim, a życie ubogich, często pomijane, tutaj jest pokazane. Sięgnij po te smutne opowieści, która pozostawią w Tobie trwałe wrażenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 24

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Leo Belmont

 

 

Ostatniamohikanka rewolucji 

Opowieść prostytutki

 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Tekst wg edycji z roku 1909. 

Zachowano oryginalną pisownię.

 

Ilustracja na okładce została wygenerowana wygenerowana

przez IA - https://openai.com/dall-e-2

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7639-533-3 

 

 

 

Ostatnia mohikanka rewolucji.

Quasi una fantasia.

 Nie rozumiał, dlaczego tam idzie.

 Mogła to być najgłupsza mistyfikacja. Zresztą, jeżeli nie miano zamiaru z niego zadrwić, to w każdym razie niczego nie mógł się spodziewać. Bo znajdował się w tym punkcie przesytu zmysłów — kiedy człowiek przestaje niemal reagować zarówno na przyjemne, jak i na przykre wrażenia... Na jego sennej duszy wyryte były znaki ohydne: „wszystko mi jedno!” Zdawało się, że gdyby sama Venus z Milo ożyła naraz, gdyby odrosły jej ręce i wyciągnęły się do niego miłośnie, pozostałby zimny...

 Więc to chyba ten wieczny duch Don-Juana, który opętał jego serce od dni młodości, pchał go teraz, niby automat, na jakąś głupią schadzkę. Pod grubą warstwą apatyi, obrzydzenia do siebie samego, coś odruchowo drgnęło na dnie jego duszy, kiedy po nocy orgii, otworzył zmęczone, niewyspane oczy, błądził niemi w pustce obmierzłego mu kawalerskiego pokoju — i naraz wzrok jego padł na leżący na stoliku nocnym liścik, w którym wyczytał zagadkowe słowa:

 „Jeżeli nie zapomniałeś Pan słów, wyrzeczonych przed rokiem z akcentem wielkiej powagi i szczerości w głosie — to przyjdziesz Pan dziś o godzinie 6 po południu na ulicę N. dom № 3 m. 11, nikomu nie mówiąc nic o tem zaproszeniu; marzenie Twoje będzie spełnione”. Znajoma.

 Odczytywał te słowa po wiele razy, badał nieznany mu charakter pisma, łamał głowę nad tą zagadką — i nie mógł nic przypomnieć, żadnych słów, wyrzeczonych przed rokiem „z powagą i szczerością”, żadnych „marzeń”...

 Odrzucał list z irytacją — próbował zasnąć na nowo — lecz we mgle odurzonej wyziewami alkoholu głowy wykwitały jakieś świeże różowe usta, wybłyskiwały czarne oczy — i coś szeptało rozkazująco: idź!..

 Ale obok tej wizyi pojawiała się we wspomnieniu inna — realniejsza: — grube wargi, pijane oczy, namiętne podrzuty nagiego ciała... W uszach jego rozlegał się śmiech ordynarny, ochrypły głos, śpiewający piosnki w niezrozumiałym języku... Powracała pamięć szalonej pijanej nocy, którą przepędził z głupią i tłustą szansonistką-Węgierką w gabinecie kabaretowym... Przypominał, że wyrzucił wczoraj na szampana kilkadziesiąt rubli — wszystko, co miał — całe honorarjum, jakie otrzymał od wydawcy za swoje: „Pieśni szału i nudy”... Dręczył go teraz katzenjammer — ból głowy, resztka nudności, nie zabita przez czarną kawę z cytryną...

 Zamykał oczy i... dziwił się. W pustce duchowej, której doznawał, coś jakby płakało. Wsłuchiwał się w siebie samego — i odkrywał w sobie coś nakształt żalu: głupią myśl, że oto liścik ten miał mu przynieść poszukiwane od wielu lat, nieskończone szczęście, któremu nie ośmieli się spojrzeć w oczy zbrukany, wyczerpany, znudzony!..

 — Nie pójdę — zadecydował...

 Leniwie przeleżał cały dzień przy zapuszczonych roletach, paląc namiętnie i rozgrzebując błoto wspomnień swojego życia. W dymie papierosów przewijały się natrętne myśli o samobójstwie...

 A jednak, gdy