Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nienawistna wrogość. Szkice z filozofii bezpieczeństwa - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Czerwiec 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,88

Nienawistna wrogość. Szkice z filozofii bezpieczeństwa - ebook

Książka zawiera studium z zakresu filozofii bezpieczeństwa rozwijające stworzoną przez Fryderyka Nietzschego teorię resentymentu (czyli nienawiści powstającej na bazie poczucia niższości) w kontekście związków tego zjawiska z fenomenami pochodnymi, jak fundamentalizm, fanatyzm, Schadenfreude, nihilizm czy ekstremizm.

 

Spis treści

 

 

TREŚCI, FORMY, CELE, METODY

Przypisy

 

POJĘCIA, DYSTYNKCJE, NASTAWIENIA, NADZIEJE

Przypisy

 

KOMPENSACYJNE PRZEMIANY WARTOŚCI

Niższość, zazdrość, permanentne porównania i rywalizacja

Fundamentalizm, radość z cudzego nieszczęścia,

nieszczęście z cudzej radości

Nihilizm, fanatyzm, ekstremizm

Przypisy

 

FAŁSZYWE TROPY

Przypisy

 

NA KONIEC I NA POCZĄTEK

Przypisy

 

Kategoria: Filozofia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7641-898-8
Rozmiar pliku: 825 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Na­uka jest za­sad­ni­czo przed­się­wzię­ciem anar­chi­stycz­nym: anar­chizm teo­re­tycz­ny jest bar­dziej ludz­ki i w więk­szym stop­niu sprzy­ja po­stę­po­wi niż kon­cep­cje doń al­ter­na­tyw­ne ak­cen­tu­ją­ce pra­wa i po­rzą­dek.

Paul Fey­era­bend

Je­śli miał­bym wska­zać coś, cze­go naj­bar­dziej nie­na­wi­dzę, to bę­dzie to sło­wo „bez­pie­czeń­stwo”. Ży­je­my w cy­wi­li­za­cji bez­pie­czeń­stwa, za­mknię­ci w ko­ko­nie chro­nią­cym od wszel­kie­go za­gro­że­nia, a za­tem od wszel­kie­go do­świad­cze­nia… Do­brze by­ło­by, gdy­by­śmy po­now­nie od­kry­li ry­zy­ko.

Ha­kim Bey (Pe­ter Lam­born Wil­son)

Ob­łud­ny po­zór, któ­rym są upięk­szo­ne na ze­wnątrz wszyst­kie po­rząd­ki spo­łecz­ne, jak gdy­by były one wy­two­ra­mi mo­ral­no­ści… Ale po­nie­waż wszyst­kie spo­łem są one za­ło­żo­ne ze wzglę­du na naj­mier­niej­szy typ czło­wie­ka w celu ochro­ny prze­ciw­ko wy­jąt­kom i wy­jąt­ko­wym po­trze­bom, więc trze­ba być wy­ro­zu­mia­łym, je­śli tu­taj wie­le się kła­mie.

Frie­drich Nie­tz­scheKil­ka idei za­war­tych w tej pu­bli­ka­cji roz­wi­ną­łem, re­ali­zu­jąc dwa pro­jek­ty ba­daw­cze – FSS/2010/II/D3/W/0063 oraz O N116 311538 – fi­nan­so­wa­ne od­po­wied­nio ze środ­ków Me­cha­ni­zmu Fi­nan­so­we­go Eu­ro­pej­skie­go Ob­sza­ru Go­spo­dar­cze­go i Nor­we­skie­go Me­cha­ni­zmu Fi­nan­so­we­go w ra­mach Fun­du­szu Sty­pen­dial­ne­go i Szko­le­nio­we­go oraz ze środ­ków na na­ukę w la­tach 2010–2012 przez Na­ro­do­we Cen­trum Ba­dań i Roz­wo­ju (a wcze­śniej Mi­ni­ster­stwo Na­uki i Szkol­nic­twa Wyż­sze­go). Nie­któ­re z tez za­war­tych w tej pra­cy pre­zen­to­wa­ne i dys­ku­to­wa­ne były w ra­mach kil­ku wy­stą­pień na se­mi­na­riach i kon­fe­ren­cjach po­świę­co­nych głów­nie pro­ble­ma­ty­ce ba­dań nad bez­pie­czeń­stwem. Uprzej­mie dzię­ku­ję wy­mie­nio­nym in­sty­tu­cjom za wspar­cie fi­nan­so­we oraz nie­wy­mie­nio­nym dys­ku­tan­tom za uwa­gi kry­tycz­ne. (Nie wy­mie­niam ich z oba­wy, że mógł­bym ko­goś po­mi­nąć).TREŚCI, FORMY, CELE, METODY

*

Chyba nic w tej pra­cy nie jest ta­kie, ja­kie po­win­no być. Po­win­ność wy­zna­cza­ją wy­obra­że­nia za­war­te w po­przed­niej mo­jej książ­ce na ten te­mat¹. (Ta jest kon­ty­nu­acją tam­tej – teo­re­tycz­nej; pró­bu­je teo­rię od­na­leźć w rze­czy­wi­sto­ści, by spe­ku­la­cje zo­bra­zo­wać czymś kon­kret­niej­szym). Kil­ka prób ubra­nia jej w ja­kąś upo­rząd­ko­wa­ną for­mę z tych­że wy­obra­żeń speł­zło na ni­czym, co skło­ni­ło mnie do przyj­rze­nia się temu, co na­pę­dza­ło owe wy­obra­że­nia i pró­by. Skłon­ność do po­rząd­ko­wa­nia, kry­ją­ca się za tym, sta­ła się wte­dy przed­mio­tem mo­je­go za­in­te­re­so­wa­nia, przez co wró­ci­łem do daw­no temu „prze­ro­bio­nych”, a po­tem za­po­mnia­nych prze­ze mnie prac my­śli­cie­la, któ­ry tej skłon­no­ści przy­glą­dał się bar­dzo uważ­nie. Prze­my­śle­nia Pau­la Fey­era­ben­da po­zwo­li­ły mi uwol­nić się od po­win­no­ści, do ja­kich przy­zwy­cza­iły mnie roz­wa­ża­nia teo­re­tycz­ne (dla­te­go w pra­cy tej po­sta­no­wi­łem przy­po­mnieć go nie tyl­ko so­bie, ale i czy­tel­ni­kom, przy­wo­łu­jąc w kil­ku nie­naj­waż­niej­szych jej frag­men­tach kil­ka naj­waż­niej­szych – w mo­jej opi­nii – idei tego anar­chi­sty, bo to za­po­mnie­nie uwa­żam za bar­dzo kosz­tow­ne); w spe­ku­la­cjach nie wi­dzę nic złe­go, poza wy­ra­bia­niem tych nor­ma­tyw­nych wy­obra­żeń, któ­re na­da­ją war­tość po­rząd­ko­wa­niu bez po­da­nia w wąt­pli­wość skłon­no­ści do po­rząd­ko­wa­nia. Tak przy­najm­niej było w wy­pad­ku pierw­szych mo­ich prób po­wią­za­nia z rze­czy­wi­sto­ścią wy­obra­żeń na jej te­mat. Wy­da­je mi się, że w ogó­le czę­sto może tak by­wać, z po­wo­du cha­rak­te­ru i ce­lów spe­ku­la­cji – po­rząd­ko­wa­nie świet­nie się spraw­dza w teo­rii, a jak coś dzia­ła, to ła­two się prze­kła­da na nor­my i wy­mo­gi, co naj­czę­ściej już same dbać za­czy­na­ją o to, by skłon­no­ści, któ­re je zro­dzi­ły, nie były po­da­wa­ne w wąt­pli­wość. Wte­dy wła­śnie po­moc­ne oka­zać się mogą prze­my­śle­nia Fey­era­ben­da, pod­su­wa­ją­ce ta­kie np. idee: „oso­bie pró­bu­ją­cej roz­wią­zać ja­kiś pro­blem, czy to w na­uce, czy gdzie­kol­wiek in­dziej, trze­ba po­zo­sta­wić cał­ko­wi­tą wol­ność i nie moż­na jej ogra­ni­czać żad­ny­mi wy­mo­ga­mi czy nor­ma­mi bez wzglę­du na to, jak nie­zbęd­ne wy­da­wa­ły­by się one lo­gi­ko­wi lub fi­lo­zo­fo­wi, któ­ry wy­my­ślił je w za­ci­szu swo­je­go ga­bi­ne­tu. Nor­my i wy­mo­gi spraw­dzać na­le­ży po­przez ba­da­nia, a nie przez od­wo­ły­wa­nie się do teo­rii ra­cjo­nal­no­ści”². Cy­tat ten do­brze od­da­je prze­su­nię­cie ak­cen­tów róż­nią­ce tę pra­cę od po­przed­niej. Mniej wy­spe­ku­lo­wa­nych po­win­no­ści, wię­cej kon­tak­tu z rze­czy­wi­sto­ścią – to naj­bar­dziej ją róż­ni od tam­tej czy­sto teo­re­tycz­nej, któ­rej tezy ma roz­wi­jać. Być może z tego po­wo­du mniej jest w niej po­rząd­ku. Kon­takt z rze­czy­wi­sto­ścią bez­u­stan­nie za­kłó­ca teo­re­tycz­ne po­rząd­ki.

W wy­pad­ku ra­dy­kal­nej nie­zgod­no­ści do­świad­cza­nej rze­czy­wi­sto­ści z teo­re­tycz­ny­mi wy­obra­że­nia­mi na jej te­mat i fun­du­ją­cy­mi je głęb­szy­mi prze­są­dze­nia­mi ukry­ty­mi np. w po­ję­ciach, za­kłó­ce­nia ta­kie wy­da­ją się na­tu­ral­ne, choć i tak za­zwy­czaj wy­wo­łu­ją sprze­ciw mi­ło­śni­ków sta­tus quo, po­dług re­guł prze­ni­ka­ją­cej myśl za­chod­nią „gry o eks­pli­ka­cję”, tak za­ry­so­wa­nej przez Fey­era­ben­da w Prze­ciw me­to­dzie: „Lo­gi­cy i fi­lo­zo­fo­wie na­uki (…) po­wo­do­wa­ni nie­chę­cią i nie­zdol­ni do rze­czo­wej dys­ku­sji do­ma­ga­ją się, aby głów­ne ter­mi­ny wy­stę­pu­ją­ce w dys­ku­sji zo­sta­ły «wy­eks­pli­ko­wa­ne». Ale przez «eks­pli­ka­cję» ter­mi­nów nie ro­zu­mie się zba­da­nia do­dat­ko­wych, nie­po­zna­nych do­tąd wła­ści­wo­ści roz­wa­ża­nej dzie­dzi­ny, zba­da­nia nie­zbęd­ne­go dla uczy­nie­nia ich w peł­ni zro­zu­mia­ły­mi; ro­zu­mie się uzu­peł­nia­nie ich za­sta­ny­mi po­ję­cia­mi, po­cho­dzą­cy­mi z cał­ko­wi­cie od­mien­nej dzie­dzi­ny – lo­gi­ki i zdro­we­go roz­sąd­ku, naj­chęt­niej po­ję­cia­mi ob­ser­wa­cyj­ny­mi – aż one same za­brzmią zdro­wo­roz­sąd­ko­wo; uwa­ża się przy tym, aby ów pro­ces uzu­peł­nia­nia re­spek­to­wał pra­wa obo­wią­zu­ją­cej lo­gi­ki. Do wła­ści­wej dys­ku­sji przy­stą­pić wol­no do­pie­ro po speł­nie­niu tych wstęp­nych wa­run­ków. Tak oto tryb ba­da­nia na­gi­na się do wą­skich ram tego, co już zna­ne, a szan­sa do­ko­na­nia fun­da­men­tal­ne­go po­ję­cio­we­go od­kry­cia (lub fun­da­men­tal­nej zmia­ny po­ję­cio­wej) zo­sta­je ra­dy­kal­nie ogra­ni­czo­na. Fun­da­men­tal­na zmia­na po­ję­cio­wa, z dru­giej stro­ny, pre­su­po­nu­je nowe po­glą­dy na świat i nowe ję­zy­ki zdol­ne je wy­ra­zić. Jed­nak­że bu­do­wa­nie no­we­go po­glą­du na świat i od­po­wia­da­ją­ce­go mu no­we­go ję­zy­ka jest dłu­go­trwa­łym pro­ce­sem, tak w na­uce, jak i w me­ta­nau­ce. Ter­mi­ny no­we­go ję­zy­ka sta­ją się zro­zu­mia­łe wów­czas, gdy pro­ces ten osią­gnie już pe­wien sto­pień za­awan­so­wa­nia, tak że każ­de po­je­dyn­cze sło­wo sta­je się wę­złem, z któ­re­go wy­cho­dzą licz­ne li­nie łą­czą­ce je z in­ny­mi sło­wa­mi, zda­nia­mi, frag­men­ta­mi ro­zu­mo­wań, ge­sta­mi; sło­wa, któ­re na po­cząt­ku brzmią ab­sur­dal­nie, sta­ją się cał­ko­wi­cie sen­sow­ne z chwi­lą, gdy owe po­wią­za­nia już po­wsta­ną”³.

To, co Fey­era­bend od­no­si do fun­da­men­tal­nych zmian po­ję­cio­wych w na­uce, w hu­ma­ni­sty­ce, pró­bu­ją­cej uchwy­cić kon­takt z nie­ga­bi­ne­to­wą rze­czy­wi­sto­ścią (zło­śli­wie na­wią­zu­jąc do pierw­sze­go cy­ta­tu), jest praw­do­po­dob­nie stan­dar­dem. Za­sad­ni­czym po­wo­dem tego jest zło­żo­ność ma­te­rii ogar­nia­nej przez nią za po­mo­cą to­por­nych na­rzę­dzi po­ję­cio­wych i jesz­cze bar­dziej to­por­nych norm re­gu­lu­ją­cych po­słu­gi­wa­nie się nimi, za­czerp­nię­tych z dzie­dzin ogar­nia­ją­cych znacz­nie prost­sze ma­te­rie. Pra­wie każ­dy kon­takt z rze­czy­wi­sto­ścią przy­no­si fun­da­men­tal­ne nie­za­do­wo­le­nie z po­jęć, za po­mo­cą któ­rych ma­te­rię pró­bu­je­my ogar­nąć. Ot, ta­kie sta­dium roz­wo­ju, nie ma co na­rze­kać, trze­ba kon­fron­to­wać z rze­czy­wi­sto­ścią to, co mamy, by mieć szan­sę rze­czy­wi­ste­go ulep­sze­nia na­rzę­dzi. W tym hu­ma­ni­ści ni­czym nie róż­nią się od na­ukow­ców opi­sy­wa­nych przez Fey­era­ben­da: „W na­uce, a szcze­gól­nie w czy­stej ma­te­ma­ty­ce, czę­sto po­stę­pu­je się zgod­nie z okre­ślo­nym try­bem ba­dań nie dla­te­go, że uwa­ża się go za we­wnętrz­nie do­sko­na­ły, lecz dla­te­go, że pra­gnie się spraw­dzić, do­kąd on pro­wa­dzi. Fi­lo­zo­fię le­żą­cą u pod­staw ta­kiej po­sta­wy uczest­ni­ka na­zwę fi­lo­zo­fią prag­ma­tycz­ną. Fi­lo­zo­fia prag­ma­tycz­na może roz­wi­jać się je­dy­nie wów­czas, gdy tra­dy­cje, któ­re mają być osą­dzo­ne, i bieg wy­pad­ków, na któ­ry na­le­ży wpły­nąć, wi­dzia­ne są jako pro­wi­zo­ria, a nie jako trwa­łe skład­ni­ki my­śle­nia i dzia­ła­nia”⁴. Taki wła­śnie pro­wi­zo­rycz­no-prag­ma­tycz­ny cha­rak­ter ma ta pra­ca, bę­dą­ca w grun­cie rze­czy je­dy­nie ra­por­tem z po­szu­ki­wań. Przed­mio­tem po­szu­ki­wań były eg­zem­pli­fi­ka­cje nie­na­wi­ści, punk­tem wyj­ścia zaś kil­ka hi­po­tez do­ty­czą­cych res­sen­ti­ment, czy­li kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści, za­ry­so­wa­nych w mo­jej pierw­szej książ­ce po­świę­co­nej temu za­gad­nie­niu, a tu na­zy­wa­nych kon­cep­cją kom­pen­sa­cyj­nych trans­for­ma­cji war­to­ści. Bar­dzo moc­no in­spi­ro­wa­ne są te roz­my­śla­nia nad kom­pen­sa­cyj­ną nie­na­wi­ścią nie­tz­sche­ań­ski­mi ana­li­za­mi tego zja­wi­ska, ale też i dość moc­no wy­cho­dzą poza to, co za­warł w swych dzie­łach, i nie ogra­ni­cza­ją się do cha­rak­te­ry­styk je­dy­nie (poza co rzad­ko wy­cho­dzi­ły pra­ce po­świę­co­ne tej pro­ble­ma­ty­ce), lecz pró­bu­ją wnik­nąć w to, co w tej kwe­stii jest chy­ba naj­waż­niej­sze – w prze­mia­nę war­to­ści (stąd ta może nie­co przy­dłu­ga na­zwa, któ­ra po­win­na być chy­ba jesz­cze dłuż­sza, gdy­by chcieć uwzględ­nić w niej to, jak żyją i jak zmie­nia­ją się war­to­ści – naj­czę­ściej nie w po­je­dyn­kę, lecz w sys­te­mach). Do po­szu­ki­wań przy­stę­po­wa­łem uzbro­jo­ny w dys­tynk­cję dzie­lą­cą nie­na­wiść na endo- i eg­zo­gen­ną. To pro­ste na­rzę­dzie pod­su­wa nie tyl­ko Nie­tz­sche w teo­rii res­sen­ti­ment, ale i naj­bar­dziej po­wierz­chow­na wie­dza na te­mat naj­więk­szych róż­nic mię­dzy nie­na­wist­ni­ka­mi, bu­do­wa­na głów­nie z in­for­ma­cji o związ­kach roz­ma­itych wy­ra­zów nie­na­wi­ści ze zda­rze­nia­mi mo­gą­cy­mi być ich za­rze­wiem i „uzu­peł­nia­na” naj­prost­szy­mi spe­ku­la­cja­mi na te­mat tych jej wy­ra­zów, któ­rych nie uda­ło się zwią­zać z żad­ną ze­wnętrz­ną wo­bec nie­na­wist­ni­ka przy­czy­ną, co w na­tu­ral­ny spo­sób za­wsze każe szu­kać jej w nim. Eg­zem­pli­fi­ka­cji w ta­kiej ma­te­rii jak tu oma­wia­na szu­ka się głów­nie po to, by wy­ci­snąć z nich wię­cej in­for­ma­cji na te­mat wy­spe­ku­lo­wa­nych hi­po­tez. (Spraw­dza­nie ich to pieśń od­le­głej przy­szło­ści. Na tym eta­pie po­zna­wa­nia ta­kich zło­żo­nych zja­wisk nie ma co o tym my­śleć. Moż­na uda­wać, co czę­sto się zda­rza hu­ma­ni­stom za­fa­scy­no­wa­nym ści­sło­ścią, prze­ciw­ko któ­rej nic nie mam poza nie­wia­rą wspar­tą zły­mi do­świad­cze­nia­mi, ale ja nie z tych).

Po­szu­ki­wa­nia roz­po­czą­łem od en­do­gen­nej nie­na­wi­ści w ob­sza­rach pod­su­wa­nych przez kon­cep­cję kom­pen­sa­cyj­nych trans­for­ma­cji war­to­ści, tj. tam, gdzie eks­tre­mizm wspie­ra fun­da­men­ta­li­stycz­na, ab­so­lu­ty­stycz­na ide­olo­gia bądź ta­kie pra­gnie­nia, gdzie wy­stę­pu­je się prze­ciw obo­wią­zu­ją­cym po­rząd­kom war­to­ści itd., po­dług po­pu­lar­ne­go sche­ma­tu kom­pen­sa­cyj­nej kon­wer­sji, czę­sto wy­ko­rzy­sty­wa­ne­go w ob­ja­śnia­niu roz­ma­itych bun­tów prze­ciw­ko war­to­ściom do­mi­nu­ją­cym i róż­nym in­nym po­rząd­kom. Wy­ni­ki po­szu­ki­wań (pew­ną ich część) po­mie­ści­łem w roz­dzia­le po­świę­co­nym kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści. Za po­szu­ki­wa­nia­mi eg­zem­pli­fi­ka­cji tego, co umie­ści­łem na dru­gim krań­cu dys­tynk­cji, nie sta­nę­ła żad­na teo­ria; na ich kształt naj­więk­szy wpływ mia­ły do­świad­cze­nia z wy­wia­du, któ­rym za­koń­czy­ły się po­szu­ki­wa­nia eg­zem­pli­fi­ka­cji kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści. Pod­su­nę­ły mi one ideę wy­ko­rzy­sta­nia w ta­kich ba­da­niach sie­cio­wych na­rzę­dzi zde­per­so­na­li­zo­wa­nej ko­mu­ni­ka­cji (co mo­gło­by uła­twić i przy­spie­szyć pra­ce), a to wy­ma­ga wy­zna­cze­nia w mia­rę jed­no­rod­nych ob­sza­rów, w któ­rych in­te­re­su­ją­cy nas fe­no­men (na ra­zie je­dy­nie „po­stu­lo­wa­ny”) wi­nien być obec­ny czę­ściej niż gdzie in­dziej. Tak zro­dził się po­mysł spe­ne­tro­wa­nia ob­sza­ru, któ­ry w ba­da­niach nad ide­olo­gicz­nie mo­ty­wo­wa­ną prze­mo­cą prze­ciw­sta­wia­ny jest temu, w któ­rym spo­dzie­wa­my się zna­leźć nie­na­wiść en­do­gen­ną. Ma być tam nie­na­wiść, ale bez kom­pen­sa­cji i zwią­za­ne­go z nią obron­ne­go fun­da­men­ta­li­zmu, ma być ide­olo­gia, ale bez za­cię­cia re­wo­lu­cyj­ne­go, bez skłon­no­ści do ab­so­lu­ty­zo­wa­nia swo­ich prze­ko­nań i tego ode­rwa­nia od źró­dła bólu, któ­ry sta­no­wi fun­da­ment nie­na­wi­ści i po­krew­nych – w bólu łą­czą­cych się z nią – fe­no­me­nów. Eks­tre­mizm i ter­ro­ryzm jed­nej spra­wy⁵ – za po­mo­cą ta­kich okre­śleń ba­da­cze ide­olo­gicz­nie mo­ty­wo­wa­nej prze­mo­cy wy­ci­na­ją z rze­czy­wi­sto­ści ob­szar, w któ­rym war­to jest szu­kać eg­zem­pli­fi­ka­cji nie­na­wi­ści eg­zo­gen­nej (jak mi się wy­da­wa­ło i wciąż wy­da­je, mimo gor­szych niż w przy­pad­ku en­do­gen­nej nie­na­wi­ści wy­ni­ków po­szu­ki­wań). Temu ob­sza­ro­wi przyj­rza­łem się pod ką­tem przy­dat­no­ści dla ba­dań nad eg­zo­gen­ną nie­na­wi­ścią, a wy­ni­ki tego „zwia­du” pre­zen­tu­ję w przed­ostat­nim roz­dzia­le. (Ter­ro­ryzm jed­nej spra­wy to do­syć po­pu­lar­ny w ostat­nich de­ka­dach ele­ment roz­ma­itych kla­sy­fi­ka­cji ter­ro­ry­zmu. Przy­cią­ga uwa­gę swą nie­re­wo­lu­cyj­ną od­mien­no­ścią, swo­istą in­cy­den­tal­no­ścią, anon­so­wa­ną przez nie, ale nie roz­ci­na rze­czy­wi­sto­ści na­zbyt pre­cy­zyj­nie. To nie­do­pra­co­wa­ne na­rzę­dzie, ale wy­da­je mi się, że moż­na by spró­bo­wać je udo­sko­na­lić. War­to więc chy­ba po­świę­cić mu tro­chę miej­sca w tych szki­cach, mimo że nie ode­grał do­brze roli, jaką miał ode­grać w tych po­szu­ki­wa­niach)⁶. Cho­dzi­ło w tej pe­ne­tra­cji je­dy­nie o spraw­dze­nie, czy róż­ni­ce za­ry­so­wy­wa­ne przez dys­tynk­cję prze­ciw­sta­wia­ją­cą eks­tre­mizm i ter­ro­ryzm jed­nej spra­wy eks­tre­mi­zmo­wi i ter­ro­ry­zmo­wi re­wo­lu­cyj­ne­mu są na tyle moc­ne, by moż­na było ży­wić so­lid­ną na­dzie­ję na to, że opo­zy­cja ta nie jest je­dy­nie kla­sy­fi­ka­cyj­ną ułu­dą. Na­wet nie­zbyt głę­bo­ka ana­li­za ma­te­ria­łów źró­dło­wych na­dzie­ję tę nad­wą­tla, ale nie nisz­czy. (To, co naj­czę­ściej, nie­ja­ko stan­dar­do­wo, jest obej­mo­wa­ne ter­mi­nem „ter­ro­ryzm jed­nej spra­wy”, kiep­sko pa­su­je do de­fi­ni­cyj­nych i kla­sy­fi­ka­cyj­nych wy­obra­żeń o nie­re­wo­lu­cyj­no­ści, jed­nak­że szyb­ko zo­rien­to­wać się moż­na, że poza tym, co w tej ma­te­rii naj­po­pu­lar­niej­sze i stan­dar­do­wo oma­wia­ne, są też i ta­kie fe­no­me­ny po­krew­ne, co rze­czo­ną na­dzie­ję bar­dzo sku­tecz­nie oży­wia­ją).

Oby­dwie ścież­ki po­szu­ki­wań eg­zem­pli­fi­ka­cji jed­nej i dru­giej od­mia­ny nie­na­wi­ści wy­da­wa­ły mi się waż­ne, ale nie rów­nie waż­ne. (Dru­ga jest dys­tynk­cyj­nym do­mknię­ciem; i choć spe­ku­la­cja czy­ni ich role rów­no­waż­ny­mi, prak­ty­ka do­cie­kań, po­zio­mem za­awan­so­wa­nia prac po­mniej­sza zna­cze­nie ba­dań nad nie­na­wi­ścią eg­zo­gen­ną, a prak­ty­ka ba­daw­cza jest tu naj­istot­niej­szym ele­men­tem). Dla­te­go, wy­po­sa­żyw­szy się w to pro­ste na­rzę­dzie do roz­ci­na­nia splą­ta­nych zja­wisk, w tym sa­mym cza­sie ru­szy­łem oby­dwie­ma, ale tą, któ­ra pro­wa­dzi do po­zna­nia nie­na­wi­ści en­do­gen­nej sze­dłem uważ­nie, jak­bym szu­kał zgu­bio­ne­go na niej cen­ne­go dro­bia­zgu, a dru­gą – jak wcza­so­wicz, bez prze­sad­nej de­ter­mi­na­cji szu­ka­ją­cy cze­goś in­te­re­su­ją­ce­go; i tam też po­dzie­li­łem los więk­szo­ści wcza­so­wi­czów, ku­szo­nych wy­jąt­ko­wy­mi atrak­cja­mi, a znaj­du­ją­cych atrak­cje umiar­ko­wa­nie cie­ka­we. (Tak za­zwy­czaj jest z dys­tynk­cja­mi ma­ją­cy­mi ogar­niać bar­dzo zło­żo­ne ma­te­rie. Ku­szą atrak­cyj­ną pro­sto­tą, jak fol­der biu­ra po­dró­ży w pięk­nej ostrej for­mie pre­zen­tu­ją­cy to, co naj­cie­kaw­sze, a mniej atrak­cyj­ne szcze­gó­ły od­sła­nia do­pie­ro kon­takt z rze­czy­wi­sto­ścią). Pierw­szą z tych nie­na­wi­ści wy­obra­ża­łem so­bie tak, jak to ują­łem w kon­cep­cji kom­pen­sa­cyj­nych trans­for­ma­cji war­to­ści (to nie­na­wiść była naj­istot­niej­szym przed­mio­tem mo­je­go za­in­te­re­so­wa­nia; co dziś uwa­żam za nie­wła­ści­wą orien­ta­cję i pod­kre­ślam ty­tu­łem tej pra­cy), dru­ga to tyl­ko teo­re­tycz­ne do­mknię­cie, tech­nicz­ny za­bieg przed „ru­sze­niem w te­ren” (wy­pro­wa­dzo­ny z naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych spo­strze­żeń, ja­kie dzie­lę za­pew­ne z więk­szo­ścią czy­tel­ni­ków). To de­ry­wat. Stąd bie­rze się nie­zrów­no­wa­że­nie tej pra­cy (je­den z ele­men­tów dys­tynk­cji waży znacz­nie wię­cej niż dru­gi), i nie ma w nim nic złe­go, wręcz prze­ciw­nie – skła­nia do za­py­ty­wa­nia o war­tość rów­no­wa­gi. (Dla mnie ta rów­no­wa­ga ma cha­rak­ter es­te­tycz­ny. Es­te­ty­ki nie uzna­ję za waż­ną, zna­cze­nia nie ma więc i rów­no­wa­ga, a ja nie do­strze­gam istot­nych wad kon­cen­tro­wa­nia się w tek­ście na jed­nej kwe­stii nie kosz­tem dru­giej, ale bez na­ci­sku na wy­rów­ny­wa­nie sta­tu­sów). Ten tekst jest za­tem w głów­nej mie­rze po­świę­co­ny en­do­gen­nej, kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści. Skąd więc w ty­tu­le wro­gość?

Wro­gość nie jest sze­ro­ko oma­wia­na w tej pra­cy, ale jest ci­chą jej bo­ha­ter­ką, obec­ną per­ma­nent­nie, to­wa­rzy­szą­cą wszyst­kim z istot­nych zja­wisk w pra­cy tej przy­wo­ła­nych. Tym naj­sze­rzej oma­wia­nym – w naj­więk­szym stop­niu: en­do­gen­na – kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści, eg­zo­gen­na – ter­ro­ry­zmo­wi jed­nej spra­wy (tu tyl­ko w za­ło­że­niu, do­syć ba­nal­nym, ła­two zro­zu­mia­łym, ale jed­nak je­dy­nie za­ło­że­niu). O eg­zo­gen­nej wro­go­ści nie­wie­le prze­to pi­sać będę, bo war­to o tym pi­sać do­pie­ro po kon­fron­ta­cji za­ło­żeń z em­pi­rią, a ma­te­ria­ły źró­dło­we tu wy­ko­rzy­sty­wa­ne w tej kwe­stii to je­dy­nie na­miast­ka em­pi­rii. (Przy­dat­ne w roz­po­zna­niu te­re­nu, i w ni­czym wię­cej – z mo­je­go punk­tu wi­dze­nia). De­cy­zja o zwró­ce­niu uwa­gi ty­tu­łem tej pra­cy na wro­gość ma za to wy­jąt­ko­wo sil­ny zwią­zek z em­pi­rią. Jest wy­ni­kiem re­flek­sji nad stu­dium przy­pad­ku kom­pen­sa­cyj­nej nie­na­wi­ści, któ­re­go część dia­lo­go­wa – wy­wiad sprzę­żo­ny (jego naj­waż­niej­sze – z punk­tu wi­dze­nia te­ma­tu tej pra­cy – frag­men­ty pod­da­ne de­per­so­na­li­za­cji) – to klu­czo­wy wą­tek książ­ki⁷. Jed­nym zaś z naj­waż­niej­szych usta­leń po­czy­nio­nych w związ­ku z tym ele­men­tem opi­sy­wa­nych tu ba­dań jest prze­su­nię­cie ak­cen­tu w mo­ich do­cie­ka­niach nad kon­se­kwen­cja­mi kom­pen­sa­cyj­nych trans­for­ma­cji war­to­ści z nie­na­wi­ści na wro­gość. To stu­dium przy­pad­ku po­zwo­li­ło mi za­uwa­żyć pew­ną istot­ną po­zo­sta­łość po prze­ła­ma­niu przez przed­miot/pod­miot tych ba­dań sys­te­mu chceń i war­to­ści stwo­rzo­ne­go na dro­dze kom­pen­sa­cyj­nej ich trans­for­ma­cji. Po­zo­sta­ło­ścią tą jest wła­śnie spe­cy­ficz­na wro­gość, któ­rą (m.in. ze wzglę­du na to, z czym zwią­za­na była w mo­ich ba­da­niach oraz ze wzglę­du na re­la­cje, w ja­kie we­pchnę­ły ją teo­re­tycz­ne za­ło­że­nia tej pra­cy), na­zwa­łem en­do­gen­ną. Gdy­by nie roz­róż­nie­nie fun­du­ją­ce po­szu­ki­wa­nia opi­sa­ne w tej pra­cy, pew­nie użył­bym okre­śle­nia mniej „re­la­cyj­ne­go”, mniej za­leż­ne­go od dru­gie­go bie­gu­na dys­tynk­cji. Pi­sał­bym więc pew­nie o eg­zy­sten­cjal­nej wro­go­ści (bo ta­kie okre­śle­nie jest chy­ba naj­bar­dziej ade­kwat­ne, gdy nie za­le­ży nam na zwra­ca­niu ni­czy­jej uwa­gi na fun­du­ją­cą za­war­ty tu ruch my­śli dys­tynk­cję), jako że dla pod­mio­tu ogar­nię­te­go czymś ta­kim naj­więk­szym pro­ble­mem (na któ­rym war­to skon­cen­tro­wać uwa­gę) jest, jak mi się wy­da­je, ist­nie­nie szczę­śli­wych in­nych, lep­szych, lep­szo­ścią swą „krzyw­dzą­cych” go. (Eg­zy­sten­cjal­nie wro­dzy lu­dzie na­sta­wie­ni są wro­go do ist­nie­nia in­nych, bo to ono samo, nie ja­kieś nie­przy­ja­zne, krzyw­dzą­ce dzia­ła­nia, za­gra­ża ich war­to­ściom; ono – szczę­śli­we od­mien­ne ist­nie­nie jest samo w so­bie za­gro­że­niem dla kom­pen­sa­cyj­nych war­to­ścio­wań. I gdy­by tyl­ko zwró­ce­nie uwa­gi na ten aspekt owej wro­go­ści mia­ło być waż­ne, chęt­nie po­zo­stał­bym przy ta­kiej ter­mi­no­lo­gii. Tu jed­nak bar­dzo istot­na jest też rze­czo­na dys­tynk­cja). Tak czy in­a­czej, po tych ba­da­niach (po tym stu­dium przy­pad­ku) nie kon­cen­tro­wał­bym już ana­liz kom­pen­sa­cyj­nych trans­for­ma­cji war­to­ści na en­do­gen­nej nie­na­wi­ści, lecz sku­pił­bym się na re­zy­du­um kom­pen­sa­cyj­ne­go prze­war­to­ścio­wa­nia – owej dziw­nej i cie­ka­wej wro­go­ści, któ­rą za­uwa­ży­łem w ba­da­niach (w wy­wia­dzie), i z któ­rej nie mogę zdać tu spra­wy ob­szer­nie i w szcze­gó­łach, po­nie­waż naj­wię­cej in­for­ma­cji na ten te­mat znaj­du­je się w tej czę­ści ze­bra­nych ma­te­ria­łów, któ­ra nie może być ujaw­nio­na ze wzglę­du na bez­pie­czeń­stwo in­for­ma­cyj­ne mo­je­go roz­mów­cy/mo­jej roz­mów­czy­ni. (Tak to za­pi­su­ję przy pierw­szym na­po­mknie­niu, jako że in­for­ma­cje na te­mat płci pod­mio­tu ba­dań tak­że pod­le­gać tu win­ny ochro­nie, któ­ra nie­któ­rym wy­dać się może na­zbyt da­le­ko po­su­nię­ta, a mnie prze­peł­nia­ją oba­wy, czy jest wy­star­cza­ją­ca; z dwóch po­wo­dów się one bio­rą: z ra­cji tre­ści na­der „wraż­li­wych” i „draż­li­wych” oraz dla­te­go, że bez­pie­czeń­stwo in­for­ma­cyj­ne pod­mio­tu ba­dań jest „świę­to­ścią”, któ­rą na ich uży­tek usta­no­wi­łem⁸. W ko­lej­nych od­nie­sie­niach uży­wać już będę tej for­my, do któ­rej przy­zwy­cza­iła nas pa­triar­chal­na kul­tu­ra, za­zna­czyw­szy tu wy­raź­nie i pod­kre­śla­jąc ni­niej­szym, że in­for­ma­cji na ten te­mat nie chcę prze­ka­zy­wać, a ci któ­rym na niej za­le­ży, mu­szą pró­bo­wać „wy­czy­tać” ją z tre­ści wy­wia­du).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: