- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.oszone, nie wiedząc, jak zareagować. Zaszemrały coś między sobą, wreszcie ta bardziej wygadana zapytała: - A co pan właściwie pisze, panie Ciszewski? Mój tata nie nazywa się Ciszewski. Nazywa się Marcin Chrobot i jest sławnym poetą. Dwadzieścia lat temu dostał nagrodę imienia Kościelskich, a jego tomik Napowietrzne jazdy nominowany był do Nike jakoś tuż przed moim urodzeniem. Utwory mojego ojca znajdują się w wielu antologiach polskiej poezji współczesnej. W Wikipedii można przeczytać, że należy do ,,najwybitniejszych twórców urodzonych w drugiej połowie lat sześćdziesiątych". Ostatni tom jego wierszy osiągnął nakład ośmiuset egzemplarzy i to był podobno spory sukces. Po wizycie tamtych szóstoklasistek tata ustąpił i zgodził się na przeprowadzkę. - Teraz już wiem, co ty tu musisz przeżywać - powiedział mamie. - Trzeba walczyć o odrobinę prywatności. W parę miesięcy później przenieśliśmy się do nowego mieszkania. Tata był na początku nieswój i chyba niezbyt szczęśliwy, ale już po tygodniu jego mały pokoik na wprost wejścia do złudzenia przypominał dawną dziuplę - tak samo zagracony, pełen książek, płyt, gazet i kubków po herbacie, w których tkwiły ogryzki jabłek. Bo tata, kiedy rzucił palenie, zaczął nałogowo jeść jabłka. tfu, pożera dwa kilogramy dziennie. A ogryzki zawsze upycha do pustych kubków i szklanek. Po jakimś czasie tata odkrył również pobliski park i malownicze ogródki działkowe otaczające osiedle, a wreszcie musiał przyznać, że Stary Mokotów ma także całkiem niezłą tkankę. Innymi słowy - przyzwyczaił się. Mnie oczywiście nikt o zdanie nie pytał. Tak to już zawsze jest - wszystkie domowe burze przetaczają się nad moją głową, lecz ja nie biorę w nich udziału. Wydaje mi się, że rodzice często nie zdają sobie nawet sprawy z mojego No, może teraz trochę przesadziłam. W każdym razie, gdyby mnie ktoś o to zapytał, odpowiedziałabym, że ja się nie przyzwyczaiłam i nie przyzwyczaję. Mieszkanie jest całkiem fajne. Mój pokój - znacznie większy niż poprzedni. Ale cała Przede wszystkim nikogo tu nie znam. Tam przynajmniej miałam Mańkę, koleżankę z podwórka. Można nawet powiedzieć - przyjaciółkę. Tu nie ma podwórka, a ludzi twarzą w twarz spotyka się właściwie tylko w windzie zjeżdżającej do garażu. Codziennie rano, wychodząc z naszym psem Kluską, obserwuję niezmiennie taki sam widok: jakby na dany sygnał drzwi wszystkich garaży otwierają się i, jeden za drugim, wyjeżdżają z nich ogromne terenowe samochody. Ktoś mógłby pomyśleć, że pracownicy nadleśnictwa wyruszają na poranny objazd Puszczy Białowieskiej, gdyby nie to, że za kierownicą zwykle siedzą mężczyźni w garniturach i umalowane kobiety w eleganckich garsonkach. Czasami na tylnym siedzeniu widać dzieci poupychane w fotelikach albo jakiegoś znudzonego nastolatka. Przyglądamy się sobie przez szybę w chwili, kiedy samochód czeka, aż otworzy się szlaban broniący wstępu na osiedle. I tyle mam kontaktu z rówieśnikami z sąsiedztwa. Poza tym brakuje tu sklepów. To znaczy: normalnych sklepów. Co prawda jest jeden duży samoobsługowy spożywczy pod wdzięczną nazwą Markecik, ale już zamiast warzywniaka mamy Ekojarzynkę, gdzie przywiędłe kalafiory kosztują majątek. Mamy też na osiedlu trzy salony spa i sushi-bar. Za to żeby dojść do papierniczego, trzeba minąć cztery przecznice. Dlatego właśnie tego sierpniowego popołudnia wracałam ze sklepu z artykułami papierniczymi i biurowymi przez wyludnione miasto, a słońce powoli kryło się za odległym skrajem Pola Mokotowskiego. Rozdział drugi U mamy była jedna z tych jej koleżanek o podwójnych nazwiskach, Lena. Siedziały w salonie przy okrągłym stole i piły kawę. Przemknęłam za ich plecami do kuchni. Miałam ochotę ukręcić sobie kogel-mogel z malinami. Lena Lisiecka-Gromek to wydawczyni książek mamy. Jej mąż, Roman, na którego w dzieciństwie mówiłam wujek Romek-Gromek, służy w wojsku i przebywa teraz na misji w Afganistanie. Ale ja uważam, że Lena bardziej nadaje się na komandosa. Lena rozmawiała z mamą o jej ostatniej książce. Z tego co mówiła, wynikało, że Cynamon i piegi nie jest aż tak wielkim sukcesem jak Miłość z podwójnym serem, i chociaż sprzedaje się znakomicie, w rankingu bestsellerów powieść mamy wyprzedzają aż dwie książki o wampirach. - Nie chcesz chyba, żebym zaczęła pisać o wampirach? - zaniepokoiła się mama. - Nie, skądże - zapewniła ją Lena. - Ale myślę, że musimy ostrzej ruszyć z promocją. Książki o Zosi są na rynku już od dobrych kilku lat i nigdy nie dbałyśmy specjalnie o ich reklamowanie. To się rozchodziło samo, po blogach literackich, między dzieciakami. Teraz przyszedł czas, żeby powalczyć! - oświadczyła bojowym tonem. - O! - powiedziała tylko mama. Wychyliłam się z kuchni,
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | dla dzieci i młodzieży, literatura dla nastolatek |
Wydawnictwo: | Literatura |
Rok publikacji: | 2014 |
Liczba stron: | 160 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.