Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niki i Tesla. Magiczna rękawica supercyborga - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
22 maja 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niki i Tesla. Magiczna rękawica supercyborga - ebook

UWAGA! W książce znajdziesz podpowiedzi, dzięki którym przygotujesz naszpikowaną gadżetami rękawicę superbohatera!

Po aferze szpiegowskiej w domu wujka Niki i Tesla Holt mają wreszcie okazję, aby się odprężyć i wziąć udział w otwarciu niezwykłej wystawy w X-tremalnym Naukorium. Niestety sprawy szybko się komplikują i kochające naukę, eksperymenty oraz kłopoty rodzeństwo musi wkroczyć do akcji i wymyślić coś EKSTRA!

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7773-954-9
Rozmiar pliku: 7,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

UWA­GA!

Pro­jek­ty opi­sa­ne na stro­nach Niki i Te­sla kon­stru­ują wy­ko­rzy­stu­ją elek­trycz­ność, sub­stan­cje tok­sycz­ne i ła­two­pal­ne, znaj­du­ją­ce się cza­sa­mi pod ci­śnie­niem, a tak­że ostre na­rzę­dzia. Za­nim przy­stą­pisz do za­ba­wy, po­proś ko­goś do­ro­słe­go o do­kład­ne prze­stu­dio­wa­nie in­struk­cji. Nie­kie­dy mu­sisz po­pro­sić o po­moc ko­goś do­ro­słe­go tak­że przy przy­go­to­wa­niu opi­sa­nych eks­pe­ry­men­tów.

Choć wie­rzy­my, że są one bez­piecz­ne i przy­ja­zne dla ro­dzi­ny, ostrze­ga­my, że wy­pad­ki cho­dzą po lu­dziach. Ni­ko­mu nie mo­że­my za­gwa­ran­to­wać bez­pie­czeń­stwa. Dla­te­go wła­śnie au­to­rzy i wy­daw­cy nie po­no­szą od­po­wie­dzial­no­ści za ja­kie­kol­wiek szko­dy wy­ni­ka­ją­ce z wy­ko­rzy­sty­wa­nia, wła­ści­we­go czy nie­wła­ści­we­go, in­for­ma­cji za­war­tych w tej książ­ce. Pa­mię­taj, że ist­nie­nie szcze­gó­ło­wych in­struk­cji nie zwal­nia cię z ko­rzy­sta­nia z ro­zu­mu!Rozdział 1

Czy ktoś wi­dział gło­wę Te­sli? – ode­zwa­ła się Hi­ro­ko.

Niki Holt spoj­rzał w jej stro­nę.

– Nie ma­cie jej? – za­py­tał za­sko­czo­ny. – Przed chwi­lą wu­jek Newt trzy­mał ją w rę­kach!

Wu­jek chłop­ca po­chy­lał się wła­śnie nad dłoń­mi Te­sli le­żą­cy­mi tuż przed nim na prze­no­śnym sto­le ro­bo­czym.

– Mia­łem? – zdzi­wił się.

– Tak. I wsu­ną­łeś ją so­bie pod pa­chę, kie­dy sze­dłeś się na­pić – ode­zwa­ła się Te­sla Holt, bliź­niacz­ka Ni­kie­go. Wy­po­wie­dzia­ła te sło­wa usta­mi, któ­re znaj­do­wa­ły się na jej twa­rzy. Twarz była przy­cze­pio­na do gło­wy, a ta – do kar­ku dziew­czyn­ki.

Jej dło­nie znaj­do­wa­ły się na koń­cu rąk, w miej­scu, w któ­rym po­win­ny się znaj­do­wać.

To zaś ozna­cza­ło, że gło­wy i rąk bra­ko­wa­ło in­nej Te­sli. Ani­ma­tro­nicz­nej, za­pro­jek­to­wa­nej tak, aby przy­po­mi­nać słyn­ne­go na­ukow­ca Ni­ko­lę Te­slę. Oczy­wi­ście ma­szy­na bez gło­wy i rąk zu­peł­nie go nie przy­po­mi­na­ła.

– Uhu – stwier­dził Niki, któ­ry w rze­czy­wi­sto­ści na­zy­wał się Ni­ko­la Ko­per­nik Te­sla.

Po­dzie­lił się imie­niem i na­zwi­skiem ba­da­cza z sio­strą, co sta­no­wi­ło ro­dzin­ną tra­dy­cję Hol­tów, prze­ka­za­ną im przez ojca, Al­ber­ta Ein­ste­ina Hol­ta, a po­cho­dzą­cą od dziad­ka, To­ma­sza Edi­so­na Hol­ta.

– Dla­cze­go „uhu”? – za­py­tał wu­jek Newt, czy­li New­ton Ga­li­le­usz Holt.

Ro­dzeń­stwo nie od­po­wie­dzia­ło na jego py­ta­nie, po­nie­waż już bie­gło w stro­nę wyj­ścia. Mia­ło bo­wiem po­dej­rze­nie, gdzie mo­gła wy­lą­do­wać gło­wa Te­sli, i dla­cze­go na­le­ża­ło wy­cią­gnąć ją stam­tąd naj­szyb­ciej, jak to moż­li­we.

– Masz świa­do­mość, że dziś nie po­win­no nas tu być? – za­py­tał Niki sio­strę, kie­dy zbli­ża­li się do wyj­ścia z Sali Ge­niu­szy. Mi­nę­li Ma­rię Cu­rie-Skło­dow­ską sie­dzą­cą za kie­row­ni­cą jed­nej ze szpi­tal­nych cię­ża­ró­wek rent­ge­now­skich, któ­re za­pro­jek­to­wa­ła, aby po­ma­gać żoł­nie­rzom ran­nym na fron­cie pierw­szej woj­ny świa­to­wej. – Wu­jek Newt i Hi­ro­ko skoń­czy­li pra­cę dwa dni temu!

Tak rze­czy­wi­ście było. Wu­jek i jego w-pew­nym-sen­sie-dziew­czy­na Hi­ro­ko Sa­ku­rai byli eks­per­ta­mi w spra­wach ro­bo­tów. Za­trud­nio­no ich z na­dzie­ją, że ura­tu­ją wy­sta­wę (ich po­przed­nik za­wa­lił spra­wę na ca­łej li­nii). Przed­wczo­raj wy­da­wa­ło się na­wet, że wy­wią­za­li się z za­da­nia na czas.

– No cóż. – Te­sla wes­tchnę­ła. – Kto by się spo­dzie­wał, że dy­rek­tor­ka mu­zeum za­dzwo­ni rano z pre­ten­sja­mi, że gło­wa Te­sli się ob­lu­zo­wa­ła?

Para zwol­ni­ła koło Kar­te­zju­sza, któ­ry le­żał na łóż­ku i ob­ser­wo­wał mu­chę, co za­in­spi­ro­wa­ło go do stwo­rze­nia ukła­du współ­rzęd­nych kar­te­zjań­skich.

– Poza tym Ka­rol Dar­win prze­wró­cił się i zgniótł sta­do głup­ta­ków nie­bie­sko­no­gich – do­da­ła dziew­czyn­ka. Oczy­wi­ście mia­ła na my­śli mo­de­le pta­ków mor­skich cha­rak­te­ry­stycz­nych dla po­łu­dnio­we­go Pa­cy­fi­ku. – Dziś jest prze­cież wiel­kie otwar­cie mu­zeum! – przy­po­mi­na­ła.

Ro­dzeń­stwo skrę­ci­ło w pra­wo tuż obok Per­cy’ego Spen­ce­ra, któ­ry pa­trzył z po­dzi­wem na cze­ko­la­do­wą pap­kę – pierw­szą sub­stan­cję sto­pio­ną przy uży­ciu mi­kro­fal.

Ci wszy­scy sław­ni na­ukow­cy byli oczy­wi­ście ani­ma­tro­na­mi, ma­ne­ki­na­mi sto­ją­cy­mi obec­nie bez ru­chu i nie­wy­da­ją­cy­mi z sie­bie żad­nych dźwię­ków. Tej nocy jed­nak dzię­ki wbu­do­wa­nym w nie me­cha­ni­zmom kom­pu­te­ro­wym mie­li się po­ru­szać i mó­wić. A wszyst­ko dla­te­go, że wie­czo­rem po­now­nie otwie­ra­no Mu­zeum Na­uki, Prze­my­słu i Tech­ni­ki Pół­noc­nej Ka­li­for­nii, prze­mia­no­wa­ne z tej oka­zji na X-tre­mal­ne Na­uko­rium. Naj­więk­szą atrak­cją mia­ła być Sala Ge­niu­szy, w któ­rej zwie­dza­ją­cy mo­gli zo­ba­czyć i usły­szeć mó­wią­ce ro­bo­ty przy­po­mi­na­ją­ce naj­więk­szych wy­na­laz­ców w hi­sto­rii.

Oczy­wi­ście, je­śli ma­szy­ny za­dzia­ła­ją.

– Mia­łem na­dzie­ję, że zdo­ła­my im po­móc – od­po­wie­dział po­nu­ro Niki. Do­tarł do Al­ber­ta Ein­ste­ina, któ­ry stał z ka­wał­kiem kre­dy przy ta­bli­cy ze słyn­nym rów­na­niem E=mc2. Ro­dzeń­stwo uwiel­bia­ło na­ukę i kon­stru­owa­nie wy­na­laz­ków, jed­nak ani­ma­tro­ny były dla nich zde­cy­do­wa­nie za skom­pli­ko­wa­ne. – A je­dy­ne, co uda­ło nam się do tej pory zro­bić, to po­za­mia­tać pió­ra głup­ta­ków – do­dał, kie­dy mi­nę­li Ein­ste­ina.

Nie­ozna­czo­ne wyj­ście z sali znaj­do­wa­ło się bez­po­śred­nio za jego ta­bli­cą. Niki i Te­sla prze­szli przez ko­lej­ne drzwi.

– Prze­cież im po­ma­ga­my – stwier­dzi­ła Te­sla. – Dzię­ki nam nikt nie pad­nie na za­wał ser­ca.

Po chwi­li ro­dzeń­stwo zna­la­zło się w ja­sno oświe­tlo­nym la­bi­ryn­cie ko­ry­ta­rzy o bia­łych ścia­nach łą­czą­cych ko­lej­ne sale wy­sta­wo­we z biu­rem mu­zeum, warsz­ta­ta­mi i ma­ga­zy­na­mi.

Dziew­czyn­ka skrę­ci­ła w lewo, prze­bie­gła kil­ka me­trów, po czym ob­ró­ci­ła się na pię­cie i ru­szy­ła w prze­ciw­nym kie­run­ku.

– Tędy! – za­wo­ła­ła.

– Ummm… – jęk­nął Niki i ru­szył za nią.

Gdzieś za nimi roz­legł się gło­śny krzyk.

– Po raz pierw­szy się nie po­my­li­łaś – skwi­to­wał chło­piec.

Te­sla znów się ob­ró­ci­ła.

– No do­brze, to te­raz tędy – do­da­ła.

Kil­ka se­kund póź­niej, po ko­lej­nym skrę­cie w pra­wo, skrę­cie w lewo i za­wrot­ce w śle­pym ko­ry­ta­rzu, ro­dzeń­stwo w koń­cu do­tar­ło do celu: nie­wiel­kiej, wręcz cia­snej, sto­łów­ki pra­cow­ni­czej. Znaj­do­wa­ły się tam tyl­ko je­den sto­lik, jed­na lada, jed­na mi­kro­fa­lów­ka i jed­na otwar­ta lo­dów­ka.

Przed lo­dów­ką sta­ła ko­bie­ta i pa­trzy­ła na przed­miot umiesz­czo­ny po­mię­dzy sze­ścio­pa­kiem słod­kich na­po­jów w pusz­kach a pla­sti­ko­wy­mi pu­deł­ka­mi obia­do­wy­mi.

– Gło­wa Ni­ko­li Te­sli – wark­nę­ła, od­wra­ca­jąc się. – W mo­jej lo­dów­ce, tuż obok sa­łat­ki z kur­cza­ka z es­tra­go­nem!

– Łał, im­po­nu­ją­ce! Roz­po­zna­ła go pani! – Niki się uśmiech­nął.

Ko­bie­tą była El­len Whar­ton-Whe­eler, głów­ny ku­ra­tor mu­zeum. Kie­dy rano wu­jek przed­sta­wił jej ro­dzeń­stwo, zdo­ła­ła je­dy­nie od­po­wie­dzieć: „Mu­zeum to nie park roz­ryw­ki i nie ob­cho­dzi mnie, co nie­któ­rzy o tym są­dzą”.

– Nie jest zwo­len­nicz­ką Sali Ge­niu­szy – szep­nę­ła wów­czas Hi­ro­ko.

– Chy­ba nie jest też zwo­len­nicz­ką lu­dzi – od­po­wie­dział wte­dy Niki.

Te­raz jed­nak El­len Whar­ton-Whe­eler pa­trzy­ła na ro­dzeń­stwo i krzy­wi­ła się, jak­by nie wi­dzia­ła w nich lu­dzi. Praw­do­po­dob­nie uwa­ża­ła ich za od­mia­nę ka­ra­lu­chów – ma­łych, pa­skud­nych na­trę­tów ka­la­ją­cych jej ide­al­ny, nie­ska­zi­tel­ny świat.

– To ma być ja­kiś głu­pi żart? – za­py­ta­ła dzie­cia­ki. Była wy­so­ką, gder­li­wą, lecz na swój spo­sób in­try­gu­ją­cą ko­bie­tą. Sztucz­ną gło­wę Te­sli trzy­ma­ła w dło­niach tak, jak­by za­mie­rza­ła przy­wa­lić nią w ro­dzeń­stwo. Ni­czym pod­czas za­ba­wy w zbi­ja­ka!

– Och, nie! – za­pro­te­sto­wał Niki. – To przy­pa­dek.

– Nasz wu­jek za­brał ją ze sobą, kie­dy wy­brał się tu po coś do pi­cia – do­da­ła jego sio­stra. – No i… jest dość roz­trze­pa­ny… W ze­szłym ty­go­dniu… – Dziew­czyn­ka za­mie­rza­ła opo­wie­dzieć, jak wu­jek Newt nie­świa­do­mie za­mie­nił po­jem­nik z lo­da­mi na pu­deł­ko z kwa­sem siar­ko­wym i w efek­cie zna­leź­li póź­niej w lo­dów­ce roz­pusz­czo­ną tek­tu­rę oraz płyn­ne, skwier­czą­ce ziem­nia­ki. Za­nim jed­nak zdo­ła­ła się ode­zwać, do po­miesz­cze­nia wpa­dło dwóch chłop­ców. Je­den był ni­ski i szczu­pły, dru­gi znacz­nie wyż­szy i bar­dziej na­pa­ko­wa­ny.

– Za­czę­ło się? Za­czę­ło? – za­py­tał ten wyż­szy. Na­zy­wał się Si­las i był przy­ja­cie­lem Ni­kie­go i Te­sli.

Mniej­szy z chło­pa­ków – jego kum­pel De­Mar­co – wska­zał gło­wę znaj­du­ją­cą się w dło­niach pani ku­ra­tor.

– Łał! Mia­łeś ra­cję, Si­las! – za­wo­łał. – Już jed­ne­go za­bi­li!

– Mó­wi­łem ci, że to tyl­ko kwe­stia cza­su – od­po­wie­dział Si­las, po czym zer­k­nął przez ra­mię. – A inni?

– O czym on wła­ści­wie mówi? – zde­ner­wo­wa­ła się pani Whar­ton-Whe­eler. Spoj­rza­ła na ro­dzeń­stwo, jak­by na­gle prze­szło awans spo­łecz­ny. Może wciąż było ka­ra­lu­cha­mi, ale z pew­no­ścią nie wa­ria­ta­mi.

– Prze­pra­sza­my pa­nią. To wszyst­ko ja­kieś wiel­kie nie­po­ro­zu­mie­nie – stwier­dził Niki. Bar­dzo chciał wy­ja­śnić jej, co mie­li na my­śli jego ko­le­dzy.

Przez cały dzień Si­las upie­rał się, że me­cha­ni­zmy sto­ją­ce w Sali Ge­niu­szy były ro­bo­ta­mi. A to ozna­cza­ło, że prę­dzej czy póź­niej zro­bią to, co wszyst­kie ro­bo­ty: zor­ga­ni­zu­ją po­wsta­nie, za­bi­ją swo­ich ludz­kich pa­nów i przej­mą wła­dzę nad świa­tem.

Si­las czy­tał zbyt wie­le ko­mik­sów. Jego oj­ciec miał sklep z ko­mik­sa­mi.

– Pro­szę od­dać nam tę gło­wę – wtrą­ci­ła Te­sla. – Bę­dzie pani mia­ła ją z gło­wy…

Whar­ton-Whe­eler zmru­ży­ła oczy, jak­by za­sta­na­wia­ła się, czy dzie­cia­ki ją wkrę­ca­ją. Po bli­sko dzie­się­ciu se­kun­dach uzna­ła, że w su­mie nie ma to dla niej zna­cze­nia.

I po pro­stu rzu­ci­ła gło­wę w ich stro­nę.

– Ostroż­nie! To de­li­kat­ne! – wrza­snął Niki.

Na szczę­ście łeb Te­sli po­fru­nął w stro­nę wy­ciąg­nię­tych dło­ni dru­giej Te­sli i bez­piecz­nie w nich wy­lą­do­wał.

– No da­lej! – wark­nę­ła ko­bie­ta. – Od­daj­cie to coś wa­sze­mu wuj­ko­wi! Niech przy­naj­mniej Te­sla ma łeb na kar­ku, sko­ro nikt inny nie ma.

– Ma pani coś prze­ciw­ko na­sze­mu wuj­ko­wi? – za­py­ta­ła dziew­czyn­ka.

I choć Whar­ton-Whe­eler wciąż wy­da­wa­ła się oso­bą su­ro­wą, jej chłod­ne spoj­rze­nie sta­ło się cie­plej­sze.

– Nie mam nic prze­ciw­ko wa­sze­mu wuj­ko­wi – po­wie­dzia­ła. – Nie mia­ła­bym też nic prze­ciw­ko temu, co robi… gdy­by cho­dzi­ło o wiej­ski targ. On prze­cież pra­cu­je nad ja­kimś cyr­kiem! To kie­dyś było po­waż­ne, po­wszech­nie sza­no­wa­ne mu­zeum! Te­raz za­mie­nia się w pu­łap­kę na tu­ry­stów. Nie za­mie­rzam przy­glą­dać się w mil­cze­niu, jak ta nie­gdyś wspa­nia­ła in­sty­tu­cja…

Mó­wi­ła co­raz gło­śniej i gło­śniej (i jesz­cze głoś­niej), ale ucię­ła swo­je wy­stą­pie­nie w mo­men­cie, w któ­rym mu­sia­ła­by za­cząć krzy­czeć. Po­tem wzię­ła głę­bo­ki od­dech i po­pra­wi­ła krót­kie siwe wło­sy, choć te nie wy­ma­ga­ły po­pra­wek.

– No cóż – do­da­ła spo­koj­nym to­nem. – Przy­naj­mniej wy­sta­wa jest go­to­wa na czas. Co ozna­cza, że sko­ro nie mam ocho­ty, to nie mu­szę jeść tu­taj sa­łat­ki z kur­cza­kiem. Mogę wyjść na lunch!

Za­mknę­ła lo­dów­kę i tak szyb­ko ru­szy­ła w stro­nę drzwi, że Si­las i De­Mar­co od­sko­czy­li na bok. Bali się, że ich po­trą­ci i prze­wró­ci.

– Nie­zła da­mul­ka – stwier­dził ten dru­gi, kie­dy ko­bie­ta zni­kła im z oczu. – Przy­szła jej ocho­ta na zwie­rze­nia!

Jego kum­pel po­krę­cił gło­wą.

– Jak moż­na tak bar­dzo nie cier­pieć ro­bo­tów? Ow­szem, prę­dzej czy póź­niej ze­trą lu­dzi na proch, ale jak na ra­zie są nie­sa­mo­wi­cie faj­ne.

– Gdzie by­li­ście? – za­py­tał ich Niki. – Po­szli­ście do ła­zien­ki z pół go­dzi­ny temu!

De­Mar­co i Si­las od­po­wie­dzie­li nie­mal jed­no­cze­śnie.

– Zgu­bi­li­śmy się pod­czas zwie­dza­nia!

Niki uznał, że nie ściem­nia­ją. Pew­nie na­praw­dę się zgu­bi­li i wy­ko­rzy­sta­li oka­zję, by po­mysz­ko­wać po oko­li­cy. Chłop­cy nie byli aż tak za­in­te­re­so­wa­ni na­uką i ga­dże­ta­mi jak ro­dzeń­stwo. Je­śli coś ich pa­sjo­no­wa­ło, to nowe, in­no­wa­cyj­ne spo­so­by wy­strze­li­wa­nia fa­jer­wer­ków albo na­śla­do­wa­nie ry­zy­kow­nych tric­ków ka­ska­der­skich, któ­re moż­na by­ło obej­rzeć na YouTu­bie. Do mu­zeum wy­bra­li się tyl­ko dla­te­go, że młod­sze sio­stry De­Mar­ca strasz­nie im do­ku­cza­ły.

Poza tym Si­las chciał zo­ba­czyć z bli­ska – naj­le­piej z pierw­sze­go rzę­du – coś, co na­zy­wał robo­ge­do­nem. I choć chłop­cy spę­dzi­li kil­ka go­dzin w Sali Ge­niu­szy, re­wo­lu­cja ro­bo­tów nie na­de­szła. Nic dziw­ne­go, że byli bar­dzo, bar­dzo znu­dze­ni.

– Tyl­ko nie od­da­laj­cie się zno­wu – po­uczył ich Niki. – Wuj­ko­wi po­zwo­lo­no nas tu za­brać, ale pew­ne oso­by bar­dzo by się ucie­szy­ły, gdy­by­śmy stąd wy­le­cie­li.

– Na­praw­dę? Na przy­kład kto? – za­cie­ka­wił się Si­las.

Niki wska­zał kciu­kiem drzwi.

– Och, na przy­kład ko­bie­ta, któ­ra wła­śnie na­zwa­ła wy­sta­wę wuj­ka „cyr­kiem”.

– Ach, no tak. Ona. – Chło­piec wes­tchnął.

– Zbie­raj­my się stąd – zde­cy­do­wa­ła Te­sla i ob­ró­ci­ła się na pię­cie. – Mu­si­my do­star­czyć tę gło­wę do Sali Ge­niu­szy.

Wy­szła na ko­ry­tarz i skrę­ci­ła w lewo.

– Tędy – po­wie­dzia­ła.

– Noo… – ode­zwał się Niki.

Po paru kro­kach jego sio­stra za­wró­ci­ła.

– No tak – bąk­nę­ła. – Tam­tę­dy.

Chłop­cy ru­szy­li za nią. Te­sla po­pro­wa­dzi­ła ich do koń­ca ko­ry­ta­rza i skrę­ci­ła za róg, nie­mal­że wpa­da­jąc na ko­lej­ną oso­bę.

– Hej! – za­wo­ła­ła i sta­nę­ła. Z ca­łych sił ści­ska­ła gło­wę na­ukow­ca. Za nic nie chcia­ła jej upu­ścić. Za­trzy­ma­ła się jed­nak na tyle gwał­tow­nie, że Niki nie­mal­że na nią wpadł. Z ko­lei De­Mar­co nie­mal­że wpadł na nie­go. Na szczę­ście Si­las szedł na sa­mym koń­cu i nie spo­dzie­wał się, że wszy­scy znów gdzieś skrę­cą, więc nie było szans, aby wpadł na ko­go­kol­wiek.

Kie­dy przy­ja­cie­le od­zy­ska­li rów­no­wa­gę, zo­rien­to­wa­li się, że sto­ją na­prze­ciw­ko przy­sa­dzi­ste­go ciem­no­wło­se­go męż­czy­zny o sze­ro­kim tor­sie. Nie­zna­jo­my miał na so­bie luź­ną fio­le­to­wą ko­szul­kę bez rę­ka­wów i mar­mur­ko­we dżin­sy. Jego ra­mio­na i klat­ka pier­sio­wa skry­wa­ły ży­la­ste mię­śnie, tak duże, że upo­dab­nia­ły nie­zna­jo­me­go do prze­sad­nie na­pom­po­wa­ne­go ba­lo­nu.

Mu­zeum, a przy­naj­mniej te­ren wy­sta­wy na­uko­wej, było za­mknię­te dla pu­blicz­no­ści, po­nie­waż trwa­ły ostat­nie przy­go­to­wa­nia do wiel­kie­go otwar­cia. Dzie­cia­ki wi­dzia­ły tu za­le­d­wie kil­ka osób. Żad­na z nich nie wy­glą­da­ła tak jak ten czło­wiek.

Męż­czy­zna przez kil­ka se­kund wpa­try­wał się nie­do­wie­rza­ją­co w gło­wę Te­sli w dło­niach Te­sli. Jego za­sko­czo­ne spoj­rze­nie szyb­ko za­mie­ni­ło się w bło­go­stan.

– No do­bra, śmier­dzie­le – wark­nął i uśmiech­nął się szy­der­czo. – Od­da­wać gło­wę, a ni­ko­mu nic się nie sta­nie!O au­to­rach

„Scien­ce Bob” Pflug­fel­der do­stał wie­le wy­róż­nień za swo­ją pra­cę na­uczy­cie­la przy­ro­dy w szko­le pod­sta­wo­wej. Jego za­baw­ny, choć bar­dzo kon­kret­ny spo­sób pro­wa­dze­nia za­jęć po­zwo­lił mu na póź­niej­sze wy­stę­py w te­le­wi­zji, mię­dzy in­ny­mi w ka­na­le Hi­sto­ry Chan­nel i pro­gra­mie Ac­cess Hol­ly­wo­od. Jest też re­gu­lar­nym go­ściem w pro­gra­mach Jim­my Kim­mel Live, Dr. Oz Show czy Live with Kel­ly & Mi­cha­el. Ar­ty­ku­ły o jego eks­pe­ry­men­tach pu­bli­ko­wa­no w ma­ga­zy­nach „Pe­ople”, „Nic­ke­lo­de­on”, „Po­pu­lar Scien­ce”, „Di­sney’s Fa­mi­ly Fun” czy „Wi­red”. Na co dzień miesz­ka w Wa­ter­town w sta­nie Mas­sa­chu­setts.

Ste­ve Hoc­ken­smith jest au­to­rem se­rii opo­wie­ści de­tek­ty­wi­stycz­nych Hol­mes on the Ran­ge, no­mi­no­wa­nej do na­gro­dy Ed­ga­ra. Na­pi­sał rów­nież po­wieść Pri­de and Pre­ju­di­ce and Zom­bies: Dawn of Dre­ad­fuls, któ­ra tra­fi­ła na li­stę be­st­sel­le­rów „New York Ti­me­sa”, oraz zbiór opo­wia­dań za­ty­tu­ło­wa­ny Na­ugh­ty: Nine Ta­les of Chri­st­mas Cri­me. Od lat miesz­ka wraz z żoną i dwoj­giem dzie­ci w Ka­li­for­nii, ja­kieś czter­dzie­ści mi­nut dro­gi od Half Moon Bay.Dzie­cię­ca Fi­zy­ka to por­tal de­dy­ko­wa­ny młod­szym i tro­chę star­szym mi­ło­śni­kom na­uki, któ­rzy pra­gną po­znać ota­cza­ją­cy świat, a przy oka­zji do­brze się ba­wić. Pre­zen­tu­je do­świad­cze­nia na­uko­we, któ­re dzie­ci w wie­ku przed­szkol­nym i szkol­nym mogą wy­ko­nać w domu, pod­czas lek­cji lub w świe­tli­cy. Przed­sta­wia na­ukę w uprosz­czo­ny spo­sób, tak aby na­wet naj­młod­si byli w sta­nie zro­zu­mieć zja­wi­ska przy­rod­ni­cze, za­po­znać się z pra­wa­mi obo­wią­zu­ją­cy­mi w fi­zy­ce, skon­stru­ować pro­ste urzą­dze­nie i prze­pro­wa­dzić do­sto­so­wa­ne do swo­ich moż­li­wo­ści po­znaw­czych eks­pe­ry­men­ty. Wszyst­ko to ma na celu roz­wi­nię­cie po­sta­wy na­uko­wej u dzie­ci i roz­bu­dze­nie ich cie­ka­wo­ści. Dzie­cię­ca fi­zy­ka przy­da się tak­że tym, któ­rzy dba­ją o do­bro swo­ich pod­opiecz­nych:

- ro­dzi­com,
- na­uczy­cie­lom (w przed­szko­lach, szko­łach i świe­tli­cach),
- oso­bom pro­wa­dzą­cym klu­by mło­de­go od­kryw­cy, na­uko­we spo­tka­nia mło­dzie­żo­we i klu­by ma­łych ba­da­czy,
- or­ga­ni­za­to­rom ko­lo­nii i zie­lo­nych szkół.

Au­to­rem stro­ny jest dr Jan Amos Je­li­nek, wy­kła­dow­ca Aka­de­mii Pe­da­go­gi­ki Spe­cjal­nej w War­sza­wie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: