- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ście minut później helikopter wylądował na pasie dla samolotów prywatnych terminalu numer pięć, znanym jedynie tym, których stać na jego używanie. Armstrong opuścił się na ziemię i wolno skierował kroki w stronę swojego prywatnego odrzutowca. Inny pilot, oczekujący jego rozkazów, powitał go u szczytu schodków. - Nicea - rzucił Armstrong i skierował się ku tyłowi samolotu. Pilot znikł w swojej kabinie; przypuszczał, że ,,kapitan Dick" wybiera się do Monte Carlo, żeby przez kilka dni popływać na swym jachcie. Prywatny mały odrzutowiec wzbił się w powietrze i skręcił na południe. Podczas dwugodzinnego lotu Armstrong wykonał tylko jeden telefon, mianowicie do Jacquesa Lacroix w Genewie. Jednakże, chociaż prosił i nalegał, odpowiedź była niezmienna: - Proszę pana, musi pan dzisiaj przed zamknięciem banku zwrócić pięćdziesiąt milionów dolarów, gdyż w przeciwnym wypadku będę zmuszony przekazać sprawę do naszego wydziału prawnego. Drugą czynnością, na jaką zdobył się Armstrong w czasie lotu, było dokładne podarcie dokumentów z teczki, którą sir Paul zostawił na stole w sali obrad. Następnie poszedł do ubikacji i spuścił z wodą drobne skrawki papieru. Kiedy samolot kołował na lotnisku w Nicei, pod same schodki podjechał mercedes z szoferem. Żadne słowo nie padło, gdy Armstrong sadowił się z tyłu: szofer nie musiał pytać, dokąd ma zawieźć swego pryncypała. Armstrong nie odezwał się podczas całej podróży z Nicei do Monte Carlo - w końcu szofer nie był człowiekiem, który mógłby mu pożyczyć pięćdziesiąt milionów dolarów. Zajechali na przystań. Kapitan jachtu stał wyprężony i czekał, żeby powitać Armstronga na pokładzie. Chociaż Armstrong nie uprzedzał nikogo o swoich zamiarach, trzynastoosobowa załoga Sir Lancelota została zawczasu powiadomiona, że szef jest w drodze. - Ale Bóg jeden wie, dokąd - brzmiały ostatnie słowa sekretarki. Ilekroć Armstrong postanawiał, że pora jechać na lotnisko, błyskawicznie informowano jego sekretarkę. Tylko w ten sposób ludzie z jego personelu rozsianego po całym świecie mogli utrzymać się w pracy dłużej niż tydzień. Kapitan był niespokojny. W najbliższym czasie nikt nie spodziewał się szefa: dopiero za trzy tygodnie miał przyjechać z rodziną na dwutygodniowe wakacje. Kiedy rano zatelefonowano z Londynu, szyper był akurat w miejscowej stoczni, pilnując drobnych napraw jachtu. Co prawda nikt nie wiedział, dokąd Armstrong się udaje, ale kapitan wolał nie ryzykować. Udało mu się, sporym kosztem, odebrać jacht ze stoczni i przycumować do nabrzeża na parę minut przed przybyciem szefa do Francji. Armstrong przeszedł pomostem obok czterech mężczyzn w nienagannych białych mundurach, którzy stali wyprężeni, z palcami przytkniętymi do czapek. Zrzucił pantofle i skierował się w dół, do pomieszczeń prywatnych. Gdy otworzył drzwi swojej kabiny, zobaczył na stoliku przy łóżku piętrzący się stos faksów; widać niektórzy przewidzieli jego przyjazd. Czyżby Jacques Lacroix zmienił zdanie? Natychmiast odrzucił tę myśl. Od lat miał do czynienia ze Szwajcarami i znał ich aż za dobrze. Są konserwatywną i pozbawioną wyobraźni nacją; najważniejsze dla nich było saldo dodatnie, a ,,ryzyko" nie istniało w ich słowniku. Zaczął przerzucać arkusze zwijającego się papieru. Pierwsza wiadomość była od nowojorskich bankierów, którzy donosili, że tego rana po otwarciu giełdy akcje Armstrong Communications nadal spadały. Prześliznął się wzrokiem po zapisanym papierze, zatrzymując się dopiero na słowach, których się najbardziej lękał: ,,Nikt nie kupuje, wszyscy sprzedają - stało tam bez osłonek. - Jeśli ta tendencja utrzyma się dłużej, to bank będzie zmuszony ponownie rozważyć swoje stanowisko". Jednym ruchem ręki zmiótł na podłogę zwoje papieru faksowego i podszedł do małego sejfu ukrytego za wielką, oprawioną w ramki fotografią ukazującą jego i królową, jak wymieniają uścisk dłoni. Pokręcił tarczą w prawo i w lewo zatrzymując się na cyfrach 10-06-23. Ciężkie drzwiczki odskoczyły, Armstrong włożył obie ręce do środka i szybko wygarnął grube pliki banknotów: trzy tysiące dolarów, dwadzie
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | sensacja i literatura grozy, thriller |
Wydawnictwo: | REBIS |
Rok publikacji: | 2013 |
Ilość stron: | 656 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.