Miłość w prezencie - Małgorzata Falkowska, Katarzyna Grabowska, Joanna Jax, Magdalena Jarząbek, Ewelina Nawara, Roma Nowicz, Kennedy Walker, Magdalena Witkiewicz, Agnieszka Zakrzewska - ebook

Opis

Dziewięć wyjątkowych opowiadań znakomitych polskich autorek, dzięki którym zapomnicie o całym świecie.

Kolacja we dwoje? Weekend w malowniczym zakątku? A może wieczór przy kominku? Miłość czuć w powietrzu nie tylko w walentynki, a gesty i pełne czułości spojrzenia każdego dnia dają pewność, że dwa serca biją wspólnym rytmem. Ale to także przypadkowe spotkania, namiętny taniec splecionych ciał, pożądanie i uczucie, które może wrócić po latach, by w monotonię życia wnieść nadzieję na spełnienie.  Miłość nie pyta o metrykę, ona przychodzi niepostrzeżenie lub spada jak grom z jasnego nieba w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 317

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (46 ocen)
21
7
13
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dorota_Humo

Z braku laku…

Pornosy dla gospodyń domowych. Jedno opowiadanie jest zabawne - Magdaleny Witkiewicz. Reszta straszna chała
00
Kazia1234

Dobrze spędzony czas

krótkie opowiadania polecam
00
EwelinaSiwy

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawe
00
Empaga

Nie oderwiesz się od lektury

szkoda że takie krótkie. polecam 👍🔥🔥🔥
00
Ewelina2611

Dobrze spędzony czas

"Miłość w prezencie" Małgorzata Falkowska, Katarzyna Grabowska, Magdalena Jarząbek, Joanna Jax, Ewelina Nawara, Roma Nowicz, Kennedy Walker, Magdalena Witkiewicz, Agnieszka Zakrzewska Wydawnictwo Videograf to zbiór dziewięciu opowiadań, które łączy miłość. Miłość to uczucie, którego chce doświadczyć każdy. Jest darem nie osiągnięciem. Czasami warto o nią zawalczyć. Biorąc udział w maratonie czytelniczym, udało mi się nadrobić zaległą antologię walentynkową. Szczerze żałuję, że tak późno się za nią zabrałam. W każdym opowiadaniu znajdziemy coś innego. Emocji oraz wypieków na twarzy nie zabraknie. Autorki pokazują, że miłość nie liczy lat, pochodzenie nie powinno być przeszkodą, a przeszłość nie powinna blokować nas na nowe uczucie. To tylko część zagadnień poruszonych w książce, resztę musicie doczytać sami. Ja osobiście polecam i gwarantuję Wam niesamowite spotkania z bohaterami.
00

Popularność




Redakcja

Anna Seweryn

Projekt okładki

Ewelina Nawara

Grafiki na okładce

© Subbotina Anna, Cozine / stock.adobe.com

Redakcja techniczna, skład, łamanie i przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Marketing

Anna Jeziorska

[email protected]

Wydanie I, Chorzów 2021

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c

tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

Dystrybucja: LIBER SA

05-080 Klaudyn, ul. Zorzy 4

Panattoni Park City Logistics Warsaw I

tel. +48 22 663 98 13, fax +48 22 663 98 12

[email protected]

dystrybucja.liber.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2021

ISBN 978-83-7835-932-6

Printed in EU

Małgorzata Falkowska – nazywa się skoczkiem gatunkowym, bo nie lubi nudy. To, co pisze, zależy od jej nastroju, dlatego jesień, zima i święta to czas na romanse. Wtedy nie chce nikogo zabijać, chyba że ktoś z jej mieszkania zrobiłby dom Mikołaja, bo mimo że kocha Boże Narodzenie, swetry świąteczne i czapki do zdjęć, to na próżno szukać u niej czegoś innego. No ewentualnie choinki, ale to też nic pewnego, bo – jak mawia – w święta najważniejsza jest obecność RODZINY i prezenty, które kompletuje już od września.

Małgorzata Falkowska

Na ratunek „Venus”

Dzień 1

Wejścia do klubu pilnowało dwóch typowych goryli. Z ich oczu biła wrogość, ale mimo to postanowiłam szeroko się uśmiechnąć w nadziei, że uda mi się dostać do 48 Lounge bez kolejki. Znajomości pomogły w zdobyciu trudno dostępnych wejściówek, a przeładowana sukienkami szafa wręcz wypluła te, które nadawały się na dzisiejszy wieczór. Jeszcze samotny, ale noc zapowiadała się długa.

Ekskluzywny klub, uznawany za miejsce schadzek celebrytów, znałam dość dobrze, żeby nie rzec nieskromnie – doskonale. Jako dziennikarka bywałam tu regularnie w poszukiwaniu sensacji, jednak często, korzystając ze zdobytych znajomości w branży, wpadałam tu na łowy, które miały zaspokoić mój singielski zadek. A raczej singielskie pragnienie.

Rozglądałam się po bogato urządzonym wnętrzu klubu w poszukiwaniu kogoś sensownego. Z początku, jak zawsze, odezwała się we mnie łowcza natura dziennikarki, lecz zdałam sobie sprawę, że dzisiejszego wieczoru miałam upolować coś innego niż ciekawy materiał.

Odnalazłam go przy barze. Przystojny, w moim wieku, popijał właśnie whisky i szczerzył się serdecznie do szklanki, co mnie rozbawiło. Bez skrupułów ruszyłam, kołysząc biodrami, i bez zbędnych ceregieli wyciągnęłam do niego rękę na takiej wysokości, by mógł ją pocałować, a nie tylko uściskać.

– Tabitha – przedstawiłam się, starając się, aby brzmiało to seksownie.

– Lucas, mniej oryginalnie niż ty, ale zapewniam, że też nie jestem… typowy. – Delikatnie musnął wargami moją dłoń.

Zatrzepotałam rzęsami, ciekawa tego, co kryło się za jego słowami. Już na pierwszy rzut oka wydawał się interesujący. Taki w moim typie. Elegancko ubrany, gładko ogolony i nieziemsko pachnący drogimi perfumami.

Rozmowa się kleiła, jakbyśmy znali się od dawna. Lubiłam ciągnąć ludzi za język, takie zboczenie zawodowe, a Lucas zdawał się nie mieć tajemnic. Od błahych tematów, szybko przeszliśmy do tych życiowych, a w końcu bardziej intymnych, z których najważniejsze pytanie padło jeszcze przed jedenastą.

– Do ciebie czy do mnie? – zapytał, a ja niemal chciałam bić mu brawo.

Czekałam na tę propozycję od momentu, gdy ujrzałam go ze szklanką whisky przy barze, jednak chciałam, żeby to on przejął inicjatywę.

– Niedaleko jest całkiem przyjemny hotel. Na pewno mają wolne pokoje – zaproponowałam, bo wielokrotnie podczas takich wyjść jak to lądowałam w tym właśnie miejscu.

Zmieniali się recepcjoniści, których z czasem kojarzyłam, i oczywiście moi partnerzy, bo nie lubiłam nudy. Uważałam, że na nudę przyjdzie jeszcze czas, a teraz żyłam po to, aby się wyszaleć i spełniać w każdym aspekcie.

Lucas nie potrzebował dodatkowej zachęty, czym również zapunktował. Wziął mnie pewnie za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia. Zaczęliśmy się całować już w taksówce, co nie zdziwiło kierowcy, bo pewnie przywykł do takich widoków. Dokładnie tak wyglądało nocne życie w Nowym Jorku. Dłonie Lucasa coraz zachłanniej próbowały wedrzeć się pod moją sukienkę, a ja pragnęłam, by hotel pojawił się za rogiem, bo lada chwila skłonna byłam uprawiać seks na tylnym siedzeniu, nie zważając na to, że ktoś to zobaczy. Pożądanie rządziło się swoimi prawami, a miękkie wargi Lucasa w połączeniu z zapachem jego ciała sprawiały, że nie mogłam się oprzeć.

Niebiosa wysłuchały moich próśb, bo auto się zatrzymało, a taksówkarz mało subtelnie przerwał nam pocałunek, domagając się pieniędzy za kurs. Lucas zapłacił i wysiadł, podając mi dłoń, by mi pomóc, co sprawiło, że jeszcze bardziej zyskał w moich oczach. „Seksowny dżentelmen” – tak go nazwałam w myślach, bo lubiłam nadawać etykietki partnerom, z którymi się spotykałam.

Recepcjonista mnie poznał i w zasadzie, pomijając formalności, podał kartę do ulubionego pokoju, życząc przyjemnej nocy. Nie wyglądał na głupiego, więc na pewno wiedział, co zamierzamy zrobić, gdy tylko zamkną się za nami drzwi.

Pokój znajdował się na dwudziestym trzecim piętrze, bo ceniłam obłędny widok na miasto. Drapacze chmur oświetlane kolorowymi neonami z nazwami sklepów czy klubów i ludziki, które przechadzały się chodnikiem, z tej wysokości wyglądając jak mrówki.

– Masz prezerwatywę? – zapytałam, gdy przyłożyłam kartę do czytnika, jak najszybciej chcąc się znaleźć w pokoju.

– Nawet kilka. – Pchnął drzwi, a potem przylgnął do mnie, niemal wgniatając w ścianę.

Poddałam się, oplatając udem jego biodra i tym samym jeszcze mocniej go do siebie przyciągając.

– Drzwi – jęknęłam, oddając się pocałunkom i zatapiając rękę w ciemnych włosach Lucasa.

Lucas kopnął na oślep, jednak musiał trafić, bo usłyszałam trzaśnięcie tak głośne, że aż podskoczyłam.

– Niegrzeczne dziewczynki widać mają coś na sumieniu. – Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania, a ja poczułam, że nie wytrzymam dłużej.

– Chcą mieć więcej, dlatego mnie pieprz. – Choć chciałam, by brzmiało to jak rozkaz, wyszło niemal błagalnie.

Lucas nie czekał na wiecęj. Podciągnął moją sukienkę i wdarł się pod majtki, aby sprawdzić, czy jestem mokra. Z zadowoleniem polizał palec, który ze mnie wyjął, a potem zdjął spodnie oraz bokserki i nałożył prezerwatywę.

– Chcesz się przenieść do sypialni?

– Tu… zrób to tutaj… – Klepnęłam w ścianę, bo jej przyjemny chłód był jedynym, co mogło mnie choć trochę otrzeźwić.

Nie potrzebował większej zachęty. Zsunął koronkowe stringi i bez wahania wszedł we mnie mocno, unosząc tak, bym oplotła udami jego biodra. Jego penis niemal rozrywał moje wnętrze, kiedy z każdym zdecydowanym pchnięciem opadałam na niego i czułam dosadnie jego wielkość. Wbijałam paznokcie w plecy mężczyzny, co jeszcze bardziej go nakręcało, bo poruszał się coraz szybciej i mocniej.

Jęcząc głośno, starałam się uspokoić oddech, aby móc odwlec moment, który zbliżał się nieubłaganie, o czym Lucas doskonale wiedział, bo przyspieszył. Nasze jęki uzupełniały się, aż w końcu oboje wydaliśmy z siebie niemal krzyk rozkoszy, który wypełnił hotelowy pokój.

– Byłaś niesamowita – skomplementował mnie, gdy resztką sił ułożyłam głowę na jego ramieniu, wciąż oplatając go w pasie.

Resztkami sił udało mi się stanąć. Bez zbędnych słów obciągnęłam sukienkę, nawet się nie zastanawiając, czy widać w niej, że nie mam majtek, które nie nadawały się już do noszenia. Pocałowałam namiętnie Lucasa, który zafundował mi zajebisty seks, i wyszłam z pokoju.

Tak robiłam zawsze. Szybki numerek, czasem seks oralny, ale nigdy nie wysilałam się na długie rozmowy z nowo poznanym mężczyzną w obawie przed tym, że całkowity brak wspólnych tematów zmieni moje nastawienie do tego, co wspólnie robiliśmy. Chodziło mi tylko o seks. Zaspokojenie pragnienia, które wypełniało mnie po czubki palców. Pogadać mogłam z przyjaciółką, facet nie był mi do tego potrzebny, jeśli potrafił zrobić mi dobrze.

Dzień 2

Nie miałam do załatwienia wielu spraw, dlatego w spokoju mogłam przygotować się na wieczór. Godzinę siedziałam w wypełnionej wodą i solą do kąpieli wannie, gdzie depilowałam dokładnie całe ciało, by wieczorem móc czuć się komfortowo. Bez niepotrzebnego i nieprzyjemnego meszku, który zdawał się wychodzić już po jednym dniu, choć pewnie przesadzałam.

Czytałam książkę, zastanawiając się, co mnie spotka dzisiejszej nocy. Co lub raczej z kim, bo czego chcę, dokładnie wiedziałam – tym razem postanowiłam nie grać uległej, co lubiłam, zwłaszcza w seksie. Tego wieczoru pragnęłam więcej. Nie tylko doznać orgazmu, ale samej na niego zapracować.

Ubrana w seksowną kreację z dekoltem mówiącym „bierz mnie” i narzuconą dla niepoznaki marynarkę, wsiadłam do zamówionej wcześniej taksówki. Poprosiłam o zawiezienie mnie do Dear Irving on Hudson Rooftop, gdzie nie selekcjonowano pod względem stroju, dlatego zdecydowałam się na odważniejszy outfit. Kusa sukienka ledwie zasłaniała tyłek, a wycięcie na brzuchu pozwalało kierować męskie myśli tylko w jednym kierunku. W tym, o który mi chodziło, bo nie szukałam męża, a partnera na dzisiejszą noc.

Nie chcąc czekać, aż ktoś mnie wyhaczy, postanowiłam ponownie uderzyć jako pierwsza. Zaraz po wejściu rozejrzałam się po wnętrzu, szukając kogoś w moim typie. Wysokiego ciemnowłosego i gładko ogolonego mężczyzny, który na pierwszy rzut oka wyda się takim, który zdoła zaspokoić moje pragnienia.

Nie poszło tak łatwo. Mój „wybranek” siedział na zewnętrznym tarasie, podziwiając widok z czterdziestego pierwszego piętra hotelu Aliz. Właśnie dla tego widoku skłonna byłam zrezygnować z ulubionego hotelu i dzisiejszej nocy zwiedzić jeden ze znajdujących się kilka pięter niżej pokoi.

– Widok zapiera dech w piersiach – zagadnęłam nieznajomego.

– Prawda? Światła Nowego Jorku, który nigdy nie śpi – odpowiedział i dopiero teraz spojrzał na mnie. – Ten widok też powala – dodał po chwili, nie mogąc oderwać wzroku od mojego ledwie schowanego biustu.

Wyraźny zachwyt w jego oczach odebrałam z dumą. Miałam czym oddychać i często podkreślałam to strojem. Dokładnie jak dziś, o czym mógł się przekonać nowo poznany mężczyzna.

Uniósł rękę, by zawołać kelnerkę obsługującą taras. Kobieta przyszła po chwili i z szerokim uśmiechem na ustach czekała na złożenie zamówienia.

– Dwa razy Elijah Craig 18 Bourbon – powiedział, nie pytając mnie o zdanie.

Zamówienie najdroższego alkoholu z karty klubu miało zapewne pokazać jego hojność. Już na tym etapie planował na pewno, że zakończymy wieczór razem, a ja odwdzięczę się, że mogłam wypić osiemnastoletni trunek.

– Skąd wiesz, że lubię whisky? – zapytałam, zaciekawiona tym, co odpowie.

– Nie wyglądasz na taką, która zadowala się byle czym – wyjaśnił. – Zresztą wybór mnie tylko to potwierdza.

Pewny siebie! Poczułam, że moja cipka zaczyna pulsować. Gość wiedział, jak się zaprezentować i nawet nie przeszkadzało mi to, że prawdopodobnie to nie ja będę grać dominującą rolę, bo jemu na pewno warto było ulec.

– David – rzucił w moją stronę, kiedy ja cała w gotowości czekałam, aż zaproponuje wyjście z klubu do jednego z ulokowanych kilka pięter niżej hotelowych pokoi.

– Tabitha. – Cichy głos miał być wyrazem mojej rzekomej niepewności, lecz ja już teraz miałam ochotę rzucić się na niego i wziąć to, na co miałam ochotę.

Nim kelnerka zdążyła przynieść zamówione trunki, pocałowałam mężczyznę w sposób, który do mnie nie pasował. Brakowało w tym delikatności i kokieterii, którą zastąpiła zachłanność.

– Nie tak szybko, najpierw wypijmy. – Wskazał szklanki. – Jakiś toast?

Podał mi jedną ze szklanek, po raz kolejny podkreślając w ten sposób, że to on dominuje.

– Za wspólną noc – zaproponowałam.

– Po co życzyć sobie czegoś, co jest już pewne. – David puścił do mnie oczko, a mnie przeszył przyjemny dreszcz podniecenia. – Proponuję wypić za to, aby była ona jak najdłuższa.

Zgodziłam się, bo nie musiał wiedzieć, że gdy tylko dostanę to, czego potrzebowałam, zniknę bez słowa, jak to miałam w zwyczaju. Przywiązywanie się do facetów nie było moim celem. Tylko jeden raz i koniec.

Duszkiem wypiłam zawartość szklanki, aby pokazać mężczyźnie, że nie chcę dłużej czekać. Może gdyby nie ten tekst wybijający go w moich oczach na samca alfa, moglibyśmy uskutecznić jakąś subtelną grę wstępną w jednej z lóż w postaci kuli, jak robiło wiele par. W tym klubie powietrze było przesycone namiętnością, to było coś pięknego. W innych okolicznościach pewnie bym się skusiła, jednak nie dziś. Dziś miało być szybko. Miało być już. Natychmiast.

– Masz pokój czy musimy marnować czas, aby go wynająć?

– Jestem w delegacji. – Uśmiechnął się, dając mi tym samym odpowiedź.

Pociągnęłam go za rękę i wyprowadziłam z klubu. Wcisnęłam guzik windy, nie chcąc patrzeć na niego, aby nie ulec mu w windzie, co brzmiało całkiem podniecająco, ale nie pasowało do Davida. Do tego, jak wyobrażałam sobie seks z nim. Winda musiała zatem poczekać na kogoś, kto był odpowiedniejszy do tego scenariusza.

Znaleźliśmy się na jedenastym piętrze Aliz. David otworzył drzwi i szarmancko zaprosił mnie do środka.

– Jakoś tu… czysto. Na pewno tu śpisz?

Zamyślił się, co zbiło mnie z tropu.

– Na pewno dziś nie mam ochoty spać. – Z nonszalanckim uśmiechem pchnął mnie na łóżko i rzucił się na mnie, obsypując moje ciało pocałunkami.

Wiłam się pod nim, chcąc czym prędzej zdjąć sukienkę. Musiał dostrzec te próby, bo rozwiązał krawat i skrępował nim moje ręce. Miałam rację, chciał dominować, ale choć planowałam tej nocy coś innego, przeczuwałam, że powinnam mu na to pozwolić.

Z zawiązanymi nad głową rękoma czułam się bezbronna, o co przecież mu chodziło. Kiedy podciągnął kusą kieckę, aż się wzdrygnęłam, a gdy zębami zdjął ze mnie majtki, moja cipka znów zaczęła pulsować szybciej, niż biło mi serce.

– Nie będzie tak łatwo, Tabitho – powiedział władczo i pociągnął za moje kostki tak mocno, że wylądowałam pośladkami na skraju łóżka.

– Nie rób tego, jeśli planujesz mieć ze mnie jeszcze dziś użytek. – Chciałam, aby odebrał to jako żart, lecz mówiłam szczerą prawdę.

– Zawsze biorę, co i kiedy chcę, Tabitho. – Kiedy po raz kolejny wypowiedział moje imię, poczułam, że się rozpływam z zachwytu.

Nie protestowałam. Pozwoliłam, aby wodził językiem po mojej łechtaczce, zatapiając go po chwili we mnie. Wiedział, że go pragnę, i wykorzystywał to, aby poczuć nade mną władzę, co mu się udało. Dyszałam coraz ciężej, gdy zdjął ubranie i nałożył prezerwatywę, która wzięła się nie wiadomo skąd.

– Odwróć się – zarządził, rozwiązując moje nadgarstki.

Obróciłam się na brzuch, klęknęłam i oparłam dłonie na kołdrze. W tej pozycji czekałam cierpliwie, aż David raczy dokończyć zaczętą wcześniej przyjemność, tym razem sam mając ze mnie użytek. Wystarczyłoby mi kilka mocnych pchnięć, by trafić do krainy spełnienia, gdzie zawsze znajdowałam ukojenie.

Lateks prezerwatywy poczułam najpierw na pośladkach, przez chwilę obawiając się, że David zrobi coś, czego nie chciałam. Seks analny mnie nie jarał, a ból, który po nim następował, odbierał mi chęć na dobre pieprzenie na kilka, a nawet kilkanaście dni, co doprowadzało mnie niemal do furii.

– Nie tam. – Postanowiłam dać mu znak, że tego nie chcę, choć, szczerze mówiąc, nie miałam pewności, czy gdyby to zamierzał, posłuchałby mnie.

Nawet nie widząc jego twarzy, wiedziałam, że się uśmiechał. Nie tak szeroko, jak po chwili, gdy wszedł we mnie pewnie. David zdecydowanie wiedział, co robi, a ja z każdym kolejnym pchnięciem czułam, że ta wiedza mi imponuje. Pragnęłam ją chłonąć wraz z kolejnymi silnymi pchnięciami, które nie sprawiały mi w żaden sposób bólu. Były czystą przyjemnością, co wyczuwał, jeszcze głębiej we mnie wchodząc.

Moje jęki odbijały się echem od ścian hotelowego pokoju, co jeszcze mocniej nakręcało Davida. Już chciałam opaść, odetchnąć, lecz on nie dawał mi spokoju, raz po raz sprawiając, że znów miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy, która wypełniała moje ciało. Pragnęłam przy nim odlecieć tyle razy, ile tylko było to możliwe, a nawet zasnąć, zmęczona seksem, lecz nie mogłam złamać postanowienia. Jednej z zasad, które ustaliłam, zaczynając żyć po swojemu. Tak jak chciałam tego ja, a nie jak narzucali inni, którym wydawało się, że ich wizja szczęśliwego życia jest najlepsza. Może dla nich, dla mnie liczyła się przede wszystkim wolność. Wolność, którą oddawałam na moment wybranym przeze mnie facetom, w sposób, który dawał mi jeszcze większe szczęście.

W końcu David się zmęczył i opadł na moje plecy. Z trudem wysunęłam się spod jego ciężaru, aby wstać z łóżka, i jak gdyby nigdy nic się ubrać i zniknąć. Taka była zasada.

– Myślałem, że zostaniesz do rana – stwierdził, lecz trudno było w jego głosie wyczuć jakiekolwiek emocje.

– Lepiej nie, bo jeszcze byś musiał pokazać, że nie zawsze jesteś takim macho. – Puściłam do niego oczko. – Dziękuję za dziś.

Odwróciłam się, by wyjść z pokoju, ponownie będąc pewną, że się uśmiecha, co sprawiało, że i moja twarz się rozpromieniła.

Dzień 3

Odczuwałam zmęczenie po wczorajszej nocy z Davidem, ale nie mogłam nie skorzystać z wejściówki do Patent Pending, którą dostałam na służbową skrzynkę mejlową. Odstawiłam się, jak przystało na singielkę ruszającą na podbój w eleganckim klubie, zamówiłam ubera i pojechałam na miejsce, jeszcze nie mając dokładnego planu na wieczór.

Zajęłam miejsce przy barze, zamówiłam drinka i, kołysząc się w rytm płynącej z głośników muzyki, sączyłam kolorowy trunek.

– Dwa razy to. – Z lewej strony doszedł do mnie seksowny głos, na który musiałam zareagować spojrzeniem w tamtą stronę. – Jak to się nazywa? – Dopiero gdy wskazał szklankę, zrozumiałam, że chodziło mu o mojego drinka.

– Ekhm… – Nie zdołałam odpowiedzieć, bo na widok mojego ideału zabrakło mi słów.

„Nie musiałaś nawet szukać, on sam się zjawił” – podśmiewywałam się w myślach, wciąż nie mogąc nic z siebie wydusić. Mężczyznę siedzącego obok mnie śmiało mogłam nazwać jedenastką w mojej dziesięciostopniowej skali.

– Więc dwa razy… ekhm, poproszę – zwrócił się dowcipnie do barmana, a mnie zrobiło się głupio.

Zarumieniłam się. Nie przywykłam do tego, że to mnie „wyławiano”, a na pewno nie do tego, że robił to tak wyśmienity „wędkarz”.

– Tabitha. – Zebrałam się na odwagę, aby przedstawić się nieznajomemu.

Dla facetów nastawionych na jednonocną przygodę pewnie nie miało znaczenia imię kobiety, którą będą pieprzyć, ale ja robiłam sobie z męskich imion coś w postaci trofeów. Zapisywałam je skrupulatnie w zeszycie i nawet po długim czasie wiedziałam, co i z kim robiłam, potrafiąc przywołać emocje, które mi wtedy towarzyszyły.

– Piękne imię – pochwalił, chwycił moją dłoń i patrząc mi w oczy, złożył na niej delikatny, ale znaczący pocałunek. – Peter.

Zachichotałam, czego nie mógł zrozumieć.

– Nigdy nikogo to tak nie bawiło. – Tym razem to on wydawał się nieco speszony.

– Wybacz, wyobraziłam sobie najbardziej kiczowaty tekst na podryw w twoim wykonaniu – wyjaśniłam, lecz jego wbity we mnie wzrok świadczył o tym, że nie miał pojęcia, o co mi chodziło. – Chcesz, żebym został twoim Spidermanem? – Zmieniłam ton głosu, aby brzmieć bardziej męsko.

Tym razem to on roześmiał się w głos, a ja się ucieszyłam, że mamy podobne poczucie humoru.

– Wydaje mi się, że gdybym chciał szukać kiczowatych tekstów, rzuciłbym coś w stylu: „Dasz się złapać w moją sieć?”.

Wykazał się większą pomysłowością niż ja. „Nie tylko przystojny, ale też inteligentny” – oceniłam i dopiłam drink, nim barman postawił przede mną kolejną szklankę.

Gadaliśmy o filmach, grach, a nawet bajkach, wszędzie doszukując się podtekstów erotycznych. Właśnie takim sposobem pobudziliśmy siebie wzajemnie na tyle, by bez zbędnych pytań w ciszy udać się do toalety i dać upust naszym żądzom.

Zamknięci w eleganckiej kabinie, zaczęliśmy się całować. Dochodzące zza ściany odgłosy świadczyły o tym, że nie tylko nas poniosły emocje. Chwyciłam za pasek spodni Petera i rozpięłam go, tak samo, jak guzik oraz rozporek, które pozwoliły materiałowi opaść na czarne kafle podłogi.

– Nie uprawiam seksu w kiblu – ściszonym głosem wyznałam wprost do jego ucha.

Ścisnęłam dłonią mocno nabrzmiały penis i nie czekając na reakcję mężczyzny, klęknęłam, aby wziąć go do ust. Tym razem chciałam rządzić. Nadawać rytm sama sobie, ale także jego cichym jękom, które słyszałam pewnie tylko ja, bo para za ścianą nie odpuszczała.

Z wyuczoną precyzją zajęłam się Peterem, czerpiąc przyjemność z widoku jego spełnionej twarzy. Ściśnięte usta, pot spływający po skroniach oraz szybszy puls widoczny na szyi okazały się moimi drogowskazami. Przyspieszałam i zwalniałam, by jak najdłużej móc się delektować smakiem idealnego mężczyzny.

Peter chyba był już blisko, bo chwycił mnie za włosy i docisnął moją głowę do swojego ciała. Aby nie dać mu tej satysfakcji, że przejmie kontrolę, wyjęłam penis z ust i oblizałam jego koniszek, na którym już zgromadziła się sperma. Czułam na sobie zawiedziony wzrok i, uśmiechając się zwycięsko, ponownie włożyłam go do ust, aby dać mu spełnienie, tak jak tego chciał. Bez zastanowienia przyjęłam jego nektar i połknęłam, by zachować go w sobie razem ze wspomnieniem pięknego wieczoru.

Opadł na ścianę, za którą wciąż odgrywała się istna orgia, a ja po raz ostatni postanowiłam na niego spojrzeć, by nacieszyć oczy widokiem swojego ideału z tej nocy. Nie powiedział nawet słowa. Powietrze przeszył głośny damski jęk rozkoszy, której ja dziś nie zaznałam. Jednak nie żałowałam. Chciałam tego, co się stało, i widać to okazało się dla mnie i Petera najlepszym rozwiązaniem.

Dzień 4

Wypoczęta i w znakomitym humorze przekroczyłam próg Elsy. Coraz bardziej upewniałam się w tym, że wczorajszy luz pomógł mi zebrać siły, by dziś stać się prawdziwą łowczynią.

Zawędrowałam na Brooklyn z powodu święta drinków, o którym trąbiono w radiu. Miał być pokaz ekskluzywnych trunków i tworzenie z nich prawdziwej magii, jednak ja wyczuwałam w tym inne plusy. Alkohol w naturalny sposób wiązał się według mnie z obecnością facetów, a tego mi było trzeba. Dokładnie to zakładał mój plan, a fakt, że serwowane drinki nie były na każdą kieszeń, oznaczał, że nie trafię na wypierdka w znoszonych gaciach, co kilka razy lata temu mi się zdarzyło. Nie zawsze tak dobrze dobierałam sobie towarzyszy na noc i chyba to właśnie te nieliczne przypadki nauczyły mnie, by zawsze mieć przy sobie gumki. Tak na wszelki wypadek.

Kiedy weszłam do klubu, pokaz już trwał. Zgromadzeni przy wielkim barze ludzie nagrywali smartfonami widowisko, podekscytowani działaniami profesjonalistów rzucających butelkami, jakby uczyli się tego od zawsze. Sama również wyciągnęłam telefon, by uwiecznić ten imponujący pokaz. Kłęby kolorowego dymu, umiejętnie dopasowane do kolorów tworzonych drinków, wyglądały nad ladą niczym nadprzyrodzone zjawisko, wywołujące efekt wow.

Zachwycona późniejszą degustacją, stwierdziłam, że ten wieczór już należy zaliczyć do udanych i nie potrzebuję nic więcej. Może prócz delikatnego flirtu i rozmowy na poziomie.

– Nie dziwię się, że po takim pokazie bar zamykają szybciej. – Rzucona gdzieś mimochodem uwaga przypadła mi do gustu. Zaintrygowała na tyle, bym spojrzała na bruneta, który ją wygłosił.

– Chcesz zrobić mi wykład o zabójczych związkach chemicznych, które można było zaobserwować? – zażartowałam.

– Niekoniecznie tobie, ale jeśli chcesz posłuchać, to chętnie ci opowiem o wykorzystanych zjawiskach chemicznych, które wielu z tu obecnych nazwało magią.

Rozbawiła mnie jego wypowiedź, bo sama w swoich rozmyślaniach użyłam właśnie tego określenia.

Eric, bo tak nazywał się mój towarzysz wieczoru, należał do mężczyzn nie tylko inteligentnych, gdyż faktycznie znał się na naukach ścisłych, z którymi ponoć miał wiele wspólnego w życiu zawodowym, ale też dowcipnych. Jego trafne riposty sprawiały, że chciałam się pokazać z jak najlepszej strony.

– Rozmowa z tobą jest lepsza niż niejedna orgia, w której brałam udział. – Pod wpływem wypitego alkoholu ośmieliłam się powiedzieć to, co czułam, bo Eric niespecjalnie skręcał z rozmowy na temat chemii, która wyraźnie nas połączyła.

Złapał dość pewnie moją dłoń i ściskał ją chwilę, patrząc mi prosto w oczy.

– Chcesz powiedzieć, że doprowadziłem cię do intelektualnego orgazmu?

„Intelektualny orgazm” – powtórzyłam w myślach, postanawiając napisać o tym kiedyś artykuł, czego z oczywistych względów nie mogłam zdradzić Ericowi. Nie chciałam, by w jakiś sposób poczuł się wyjątkowy – nie był. Bez względu na to, czy wieczór kończył się seksem, lodem czy tylko rozmową, ja nie planowałam powtórki. W Nowym Jorku facetów było pod dostatkiem, a ja nie chciałam należeć do jednego. Albo żeby jeden należał tylko do mnie…

– Chodź ze mną. – Pociągnęłam go na jedną z wolnych sof. – A teraz zamknij oczy, bym mogła ci coś pokazać. – Postanowiłam dać mu namiastkę tego, co sama czułam.

Eric zrobił to, o co poprosiłam, a ja nachyliłam się, by móc szeptać mu do ucha to, co układałam sobie w głowie.

– Niewielka salka w klubie, a w niej tylko ty i ja… – Zaczęłam dość spokojnym tonem, planując dodać nieco seksu w odpowiednim momencie. – Wydawać by się mogło, że towarzyszy nam cisza, jednak nie. Echem odbijają się od ścian rytmiczne bicia naszych serc. Pobudzone od nadmiaru wrażeń i spragnione, by złapać wspólny rytm.

Ścisnęłam jego udo, niewiele poniżej krocza, na co zareagował tak, jak przypuszczałam. Oddech Erica przyspieszył, a ciało zesztywniało. Całe…

– Bez zbędnych słów, zatopieni jedynie w swoich oczach, prowadzimy niemą rozmowę, oboje spodziewając się jednakowego finału – kontynuowałam seksownym głosem, tak jak to zaplanowałam, a on odruchowo zakrył dłonią krocze, jakby nie przypuszczał, że już wcześniej widziałam, że ma wzwód. – Ale nie dziś, bo muszę już lecieć – dodałam, liżąc go delikatnie po uchu.

Wolałam się nie odwracać, bo sama myśl o tym, jaką pewnie miał teraz minę, dawałam mi nie lada satysfakcję. Po części lepszą niż seks. Nie z każdym, ale z wieloma na pewno, bo typowi samce alfa dążyli jedynie do swojego spełnienia. Czy Eric także nim był? Nie miałam okazji się przekonać, ale nie żałowałam, bo wspominając ten wieczór, jedyne, o czym będę myślała, to chemia. Ta, która nas połączyła, i ta, która częściowo opętała nasze myśli. „Tak, zapewniłeś mi intelektualny orgazm, Ericu” – pomyślałam, wsiadając do taksówki.

Dzień 5

Nieprzychylne wieści z pracy sprawiły, że musiałam się zrelaksować. Jedni wybierali ku temu zakupy, inni SPA, a ja na myśl o relaksie widziałam siebie zaciskającą dłonie na hotelowej pościeli w towarzystwie kolejnego nieznajomego.

Regularnie bywałam w Attaboy, gdyż znajdował się blisko mojego domu i idealnie nadawał się na miejsce, w którym niczym myśliwy mogłam polować na zwierzynę. Lubiłam być zdobywcą. Nawet barmani w Atcie, jak mawiałam zdrobniale, zdawali sobie sprawę, w jaki sposób działam, obstawiając pewnie na zapleczu, z kim opuszczę klub tym razem. Bawiło mnie to. Sama, będąc na ich miejscu, również umilałabym sobie pracę, dlatego nie miałam im za złe, jeśli faktycznie tak robili. Mieli do tego prawo. Tak samo, jak ja miałam do pieprzenia się, z kim chcę i kiedy chcę, bez tłumaczenia się z tego innym. Moje życie, moja cipka i wara innym od tego. Taki slogan często powtarzałam, patrząc na swoje odbicie w lustrze, kiedy podczas PMS nachodziły mnie wyrzuty sumienia.

– To co zawsze – rzuciłam do chłopaka, który stał za barem, wiedząc, że bez mrugnięcia okiem prawidłowo wykona zadanie.

Z szerokim uśmiechem barman wlał podwójną whisky z colą. Robił to z taką gracją, że gdyby był nieco starszy, pewnie uznałabym, że mnie kokietuje, ale co ja, trzydziestolatka, mogłam zaoferować takiemu młokosowi? Oczywiście prócz dobrego seksu, co jednak nie wchodziło w grę, bo za bardzo lubiłam ten klub.

– Myślałem, że damy pijają tylko kolorowe drinki w szklanach ozdobionych brązowym cukrem i cytrusami – zagadnął mnie mężczyzna siedzący obok, na którego wcześniej nie zwróciłam uwagi, skupiając się na barmanie.

– I sączą je przez papierowe słomki, bo nawet w takich sytuacjach warto pokazać, że jest się eko? – zakpiłam.

Nieznajomy sięgnął po szklankę, która stała przede mną, i powąchał trunek.

– Mniam. – Ewidentnie usłyszałam w jego głosie nutkę pochwały.

– Prawdziwe damy nie wstydzą się sięgać po to, na co mają ochotę. – Zabrałam mu szklankę i wypiłam duszkiem whisky. – Życie jest za krótkie, by się ograniczać.

– Na co jeszcze jest zbyt krótkie? – zagadnął, a ja na końcu języka miałam odpowiedź, która już teraz zaprowadziłaby nas do hotelowego pokoju lub innego ustronnego miejsca.

Spontanicznie pociągnęłam mężczyznę za rękę i poprowadziłam do wyjścia. Wbrew swoim zasadom udałam się do doskonale mi znanego budynku, obiecując sobie, że nie możemy przekroczyć progu mojego mieszkania. Nikt nie miał do tego prawa. Nawet gdy miałam wielką chcicę, a także gdy potrzebowałam seksu jako leku na ukojenie bólu po ciężkim dniu.

– Idziemy do ciebie? – zagadnął, zadowolony z takiego obrotu spraw.

– Nie – skłamałam z premedytacją. – Mają tu całkiem fajne ustronne miejsce, z którego będziemy mogli skorzystać.

Jego twarz ozdobił szeroki męski uśmiech.

Ucieszyłam się, że drzwi wejściowe były otwarte, bo nie musiałam kombinować, by wejść do środka, a tylko o tym teraz marzyłam. Może nie dokładnie o tym, ale to jedno umożliwiało mi spełnienie potrzeby, która chodziła za mną niemal od rana.

Wcisnęłam guzik windy i kiedy ta się otworzyła, kliknęłam przycisk z numerem najwyższego piętra. Poczekałam, aż drzwi się zamkną i bez skrupułów włączyłam guzik z napisem STOP.

– Sprytna jesteś – wymruczał.

Gdy tylko dźwig się zatrzymał, chwycił mnie za włosy i przyciągnął do siebie, zachłannie całując. Jęknęłam z rozkoszy. Odchyliłam głowę, dając mu znak, aby zszedł z pocałunkami niżej, i jedną nogę zarzuciłam na jego biodro. Poczułam silny ucisk na udzie, a zaraz jedna ręka nieznajomego odnalazła drogę do moich majtek i sprawnie się pod nie wsunęła. Musiał poczuć, że jestem mokra, bo przerwał na moment całowanie mojej szyi, by z szerokim uśmiechem spojrzeć mi w oczy.

– Na co czekasz? – poganiałam go, bo przerwał pieszczoty, a to ich pragnęłam bardziej niż powietrza.

Rozpiął spodnie, zsunął bokserki, nałożył prezerwatywę i przycisnął mnie do zimnego metalu drzwi windy. Oplotłam nogami jego biodra, ułatwiajac mu wejście w miejsce, które na niego czekało. Czułam, że wypełniam się falą gorąca, którą przyniósł ze sobą jego gruby penis, i odpłynęłam. Kompletnie się poddałam, uzupełniając jego pchnięcia jękami. Nie tyle jękami rozkoszy, co ukojenia po ciężkim dniu. Dokładnie tak, jak to zaplanowałam.

Kilka minut – zdecydowanie kilka, nie kilkanaście – i było po sprawie. I on, i ja emanowaliśmy szczęściem, i tylko to się liczyło.

– Jak masz na imię? – odważyłam się zadać w końcu pytanie, od którego powinnam zacząć.

– Alexander – odpowiedział pospiesznie, jakby brał udział w pieprzonym teleturnieju, a dla mnie jego imię miało być jedynie namiastką wspomnień szybkiego numerku.

Nacisnęłam ponownie przycisk STOP, a zaraz potem jedno z niższych pięter. Gdy winda się zatrzymała, wysiadłam i, patrząc prosto w oczy jeszcze nieubranemu przygodnemu kochankowi, czekałam, aż drzwi zaczną się zamykać.

– Miło cię poznać, Alexandrze – szepnęłam, mając nadzieję, że mnie nie usłyszy.