Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Szkolne abecadło rozpoczyna się od Absurdalnej szkoły, a kończy życzeniowo-postulatywnym wezwaniem uczniów i nauczycieli: Żeby szkoła... (była szkołą?). Niektóre hasła abecadła (jest ich 77) zostały ledwo zasygnalizowane, inne zaś są bardziej rozbudowane – jest to przecież „alfabet niepełny”, który czytelnik może zawsze uzupełnić, korzystając z własnego (szkolnego) doświadczenia. Epilog zaś nawiązuje do Pisma Świętego i ma usprawiedliwić nieudolność autora, który swoim tekstem chciałby zasygnalizować niektóre wady i zalety polskiej szkoły widziane subiektywnie z ponadćwierćwiecznej perspektywy trwania w nauczycielskim zawodzie i powołaniu.
Zapraszam do lektury!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 78
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kraków 2012
© Copyright by Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2012
Recenzja wydawnicza:
prof. zw. dr hab. Bogusław Śliwerski
Redakcja wydawnicza:
Magdalena Polek
Opracowanie typograficzne:
Anna Bugaj-Janczarska
Projekt okładki:
Ewa Beniak-Haremska
ISBN 978-83-7587-006-0
Oficyna Wydawnicza „Impuls”
30-619 Kraków, ul. Turniejowa 59/5
tel. (12) 422-41-80, fax (12) 422-59-47
www.impulsoficyna.com.pl, e-mail: impuls@impulsoficyna.com.pl
Wydanie I, Kraków 2012
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Kiedy profesor Maria Dudzikowa pisała w „Problemach Opiekuńczo-Wychowawczych” swoje wspaniałe Minieseje dla wychowawcy1, na jednym ze spotkań seminaryjnych w Zakładzie Pedagogiki Szkolnej (Wydział Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu) zaproponowała, abym napisał coś na zawarte w miniesejach tematy. Spróbowałem. Była to „Papierkowa” szkoła2. Potem były następne moje krótkie teksty o szkole – niektóre z nich ukazały się w „Problemach Opiekuńczo-Wychowawczych”, a także w „Nowej Szkole”, w „Głosie Pedagogicznym” i w „Wychowaniu Fizycznym i Zdrowotnym”. Swoje Minieseje Maria Dudzikowa wydała w książce Pomyśl siebie... Minieseje dla wychowawcy klasy3, która stała się bestsellerem. Pisząc swoje krótkie teksty o szkole, miałem nadzieję, że może i one znajdą książkowy finał.
Od ponad 25 lat pracuję w wiejskiej szkole podstawowej. Nauczałem już prawie wszystkich przedmiotów. Obecnie pozostały mi wychowanie fizyczne, informatyka i zajęcia w świetlicy oraz kilka dodatkowych funkcji. W październiku 2007 roku obroniłem pracę doktorską na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na temat funkcjonowania rad szkół w publicznych szkołach podstawowych. Po obronie opiekun naukowy mojej pracy doktorskiej profesor Maria Dudzikowa z troską zapytała o moje dalsze plany. W odpowiedzi pomógł mi profesor Wacław Strykowski, który powiedział: „Marek będzie pracował w szkole i może o tym pisać...”. Również recenzent mojej pracy doktorskiej profesor Bogusław Śliwerski z życzliwością spoglądał na moje edytorskie zamierzenia. A kiedy dyrektor Oficyny Wydawniczej „Impuls” Wojciech Śliwerski – wydawca mojej książki o radzie szkoły4 – zapytał e-mailem w kwietniu 2010 roku, czy pracuję nad jakimś tekstem – odpowiedziałem, że zastanawiam się nad tym, jaka jest polska szkoła od A do Ż. I tak powstał „szkolny alfabet niepełny”, który z biegiem czasu zamieniłem na „szkolne abecadło”, aby odpowiedzieć sobie (również) na pytanie o to, jaka jest polska szkoła. Zdaniem profesora Krzysztofa Kruszewskiego za dużo mówi się bowiem o tym, jak powinno być (w szkole), a za mało o tym, jak (tam, tu) jest5.
Moje szkolne abecadło rozpoczyna się od Absurdalnej szkoły, a kończy życzeniowo-postulatywnym wezwaniem uczniów i nauczycieli: Żeby szkoła... (była szkołą?). Niektóre hasła abecadła (jest ich 77) zostały ledwo zasygnalizowane, inne zaś są bardziej rozbudowane – jest to przecież „alfabet niepełny”, który czytelnik może zawsze uzupełnić, korzystając z własnego (szkolnego) doświadczenia. Epilog zaś nawiązuje do Pisma Świętego i ma usprawiedliwić nieudolność autora, który swoim tekstem chciałby zasygnalizować niektóre wady i zalety polskiej szkoły widziane subiektywnie z ponadćwierćwiecznej perspektywy trwania w nauczycielskim zawodzie i powołaniu.
Zapraszam do lektury!
Mirków, 18 maja–12 czerwca 2011 roku
Absurdalna szkoła, czyli wprowadzenie
Absurd to grzech bez Boga
Jean Paul Sartre
Czy istnieją jeszcze w Polsce „absurdalne” szkoły? Jeżeli nie, to może niektóre z nich zostały stworzone na potrzeby niniejszego opracowania? Nie obejdziemy się przecież bez szkoły (jak chciał tego Ivan Illich)?
Atrakcyjna szkoła
Zdaniem Wacława Strykowskiego atrakcyjność jest zawsze osiągana kosztem skuteczności6. Jaka powinna być więc współczesna polska szkoła – atrakcyjna czy skuteczna? A może po prostu dobra? Tylko jak to osiągnąć?
Babska7 szkoła
We współczesnej polskiej szkole (podstawowej) przeważają kobiety (nauczycielki, sprzątaczki). Czasem tylko dyrektor i woźny są mężczyznami. Z tego wynika, że wychowawcami klas są głównie panie. Nie ma więc we współczesnej polskiej szkole mowy o dyskryminacji kobiet, a może to właśnie jest dyskryminacją?
Dlaczego mężczyzn nie ma w szkole? Może dlatego, że nie zachęcają ich do tej pracy:
niskie zarobki,
niewielki wpływ
na
to, co się robi,
niski prestiż zawodu, chociaż badania
na
ten temat „ustawiają” nauczycieli na czwartym miejscu (po profesorze, pielęgniarce i górniku),
papierkowość pracy („papierkowa” szkoła),
nienamacalne efekty pracy,
infantylność pracy (np. podliczanie punktów
za
zachowanie),
brak
cierpliwości do pracy z dziećmi?
Ci mężczyźni, którzy pracują w szkole, z biegiem czasu zaczynają mentalnością przypominać kobiety8: bici, poniewierani przez uczniów, ośmieszani. Są często bezradni wobec młodocianych oprawców jak „Matki Polki”. Gdzież podział się autorytet „Ojca Polaka”?
Nie jest więc współczesna polska szkoła „miniaturą społeczeństwa”, jak chciał kiedyś John Dewey9. Nie jest bynajmniej miniaturą polskiego społeczeństwa, w którym mężczyźni ciągle jeszcze odgrywają zasadniczą rolę; nie jest nawet miniaturą tradycyjnej polskiej rodziny, za której głowę wciąż uważany jest ojciec. Tak więc szkoła, w której wychowują głównie kobiety, przygotowuje do życia w społeczeństwie, w którym dominują mężczyźni (politycy, przedsiębiorcy, duchowni). Może szkoła jest jak rozbita polska rodzina, w której tylko jedna strona wychowuje, najczęściej kobieta, a drugiej czasem w ogóle nie ma (prawo też sprzyja takiej sytuacji). Na wywiadówki przychodzą też prawie same matki. Czy współczesna polska szkoła wychowuje jeszcze do roli ojca, czy już tylko do roli matki? A może te role są już zbędne w czasach nadchodzącej tolerancji?
Co należałoby więc zrobić, aby mężczyzn zachęcić do pracy w szkole i by ojców zainteresować nauką dzieci? Oto kilka nieśmiało rzucanych od dawna haseł (podaję w dowolnej kolejności):
pieniądze,
prestiż,
rzeczywista nauka zamiast udawania,
wpływ
na
to, co się robi,
szansa rozwoju i awansu,
demokratyzacja,
uspołecznienie,
nie
wiem!
Za kilkanaście lat, gdy wiek emerytalny dla nauczycieli się podniesie, w szkole będą uczyć już tylko nauczycielki babcie i może kilku nauczycieli dziadków. Do jakiej roli w społeczeństwie będą oni przygotowywać uczniów? Do roli dziadka i babci? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić nauczyciela wychowania fizycznego po sześćdziesiątce. Ktoś jednak miał bogatą wyobraźnię. Tylko kto? A może chodzi tu o dowartościowanie starości we wszechobecnej kulturze młodości i o przygotowanie młodzieży do życia w społeczeństwie, w którym będą przeważać ludzie w podeszłym wieku?
Matka kocha dziecko bezwarunkowo, ojciec – gdy jest z niego dumny. Dajmy szansę mężczyznom popracować w szkole!
Bez bazy, sprzętu i zaplecza (szkoła)
Nie jestem „rasowym wuefistą” – ukończyłem tylko studia podyplomowe. Niepokoją mnie więc tym bardziej głosy nauczycieli specjalistów przeciwnych zwiększeniu liczby godzin wychowania fizycznego (pozalekcyjnych zajęć ruchowych) w szkołach10. Nauczyciele ci tłumaczą to brakiem warunków (bazy, sprzętu, zaplecza) do prowadzenia zajęć. Co więc w tym przypadku można by zrobić? Można zmienić istniejące warunki lub się do nich przystosować. Piszę „lub”, ponieważ zgodnie z logiką „lub” nie wyklucza możliwości zajścia obu zdarzeń.
Jak zmienić istniejące warunki? Można na przykład zagospodarować korytarze, zabezpieczyć okna, prowadzić zajęcia w klasie, wygospodarować pomieszczenie na salkę gimnastyczną, współpracować z klubami (przecież tak już nauczaliśmy w szkołach wiejskich i ciągle nauczamy). Jak się dostosować? Można na przykład wykorzystywać nietypowe przybory do ćwiczeń, prowadzić zajęcia ekologiczne, grać w szachy i warcaby, prowadzić zajęcia z gimnastyki, aerobiku, tańców (i tak też nauczaliśmy i nauczamy).
Możemy założyć, że intensywność (efektywność) lekcji na korytarzu, w klasie lub w przepełnionej sali gimnastycznej to mniej więcej połowa intensywności (efektywności), jaką daje lekcja przeprowadzona w normalnych warunkach – w normalnej sali gimnastycznej. Aby dorównać więc szkołom z dobrymi warunkami do prowadzenia zajęć sportowych, szkoły o złych warunkach (głównie wiejskie) powinny mieć więcej lekcji wychowania fizycznego (więcej zajęć pozalekcyjnych). Bazą i zapleczem może być przyroda (biegi na orientację, biegi przełajowe, wycieczki rowerowe). Paradoksem jest więc to, że tam, gdzie nie ma dobrych warunków (głównie sali gimnastycznej), chce się zmniejszać liczbę zajęć wychowania fizycznego i występuje z propozycjami hamującymi wprowadzanie dodatkowych pozalekcyjnych zajęć sportowych. Szkołom wiejskim dawno już nie przydziela się na przykład godzin na prowadzenie SKS-ów.
Propozycja wprowadzenia dodatkowych pozalekcyjnych zajęć sportowych jest