Pierwsze walki brytyjsko-włoskie 1939-1941. Tom I - Ian Stanley Ord Playfair - ebook

Pierwsze walki brytyjsko-włoskie 1939-1941. Tom I ebook

Ian Stanley Ord Playfair

5,0

Opis

„Wojna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie” obejmuje zmagania o kontrolę nad liniami komunikacyjnymi na morzach Śródziemnym i Czerwonym; zmienne koleje nieprzyjacielskich prób podboju Egiptu; kampanie w Grecji, na Krecie, w Iraku i Syrii; upadek wschodnioafrykańskiego imperium Włoch; klęskę niemieckich i włoskich sił w Afryce Północnej; opanowanie Sycylii; kampanię na terenie Włoch kontynentalnych; oraz operacje na Morzu Egejskim, Adriatyku i na Bałkanach. Walczono na wszelkich rodzajach terenu, od pustyni po góry, w warunkach pogodowych od ekstremalnych upałów, po przeszywające zimno, zmagano się z rozmaitymi przeciwnościami, od burz piaskowych po śnieżyce. Na różnych etapach działań w walkach brały udział siły ze wszystkich dominiów i niemal każdej kolonii Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, a także wojska aż dziesięciu sprzymierzonych nacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 952

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




1. Trzej dowódcy naczelni. Admirał sir Andrew Cunningham, marszałek sił powietrznych sir Arthur Longmore i generał sir Archibald Wavell.

Tytuł oryginału:

The Mediterranean and Middle East

Volume I: The Early Successes Against Italy, to May 1941

Copyright for Polish Edition ©

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2014

Tłumaczenie:

Mateusz Grzywa

Redaktor prowadzący:

Paweł Grysztar

Redakcja techniczna:

Dariusz Marszałek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN:  978-83-7889-528-2

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

SŁOWO WSTĘPNE

Opisująca historię Drugiej Wojny Światowej seria wojskowa Zjednoczonego Królestwa została zaplanowana w zgodzie z decyzją Rządu, ogłoszoną 25 listopada 1946 roku w Izbie Gmin. Premier stwierdził, że celem jej powstania miało być „przedstawienie szerokiego spojrzenia na wydarzenia z punktu widzenia wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a nie zaprezentowanie odrębnych opisów roli odegranej przez każdy z nich”. Tym samym historycy nie czuli się zobowiązani do opowiedzenia historii operacji z tak wielką szczegółowością, jak uznano za stosowane w przypadku wojny z lat 1914-1918. Badacz poszukujący tak drobiazgowych opisów winien zwrócić swoją uwagę na historie poszczególnych jednostek i formacji, których wiele pojawiło się do tej pory. My przygotowaliśmy się do opracowania serii tomów, w której ogólny obraz działań wojennych, a także jego poszczególne części, będą przedstawione z perspektywy wszystkich rodzajów sił zbrojnych. W tym, a także w innych miejscach naszej pracy, słowo „wojskowy” wykorzystywane jest do opisu działań wszystkich trzech rodzajów sił zbrojnych. Inną stronę narodowego wysiłku wojennego zaprezentowano w Civil Histories pod redakcją sir Keitha Hancocka.

Niemniej wydaje się, że nawet od strony czysto wojskowej, „szerokie spojrzenie” ograniczające się do opisu kampanii i operacji nie byłoby satysfakcjonującym sposobem przedstawiania prowadzenia wojny lat 1939-1945. Ogromny teren, na którym stopniowo rozwijały się działania wojenne, duża liczba i znaczna różnorodność toczących się równocześnie kampanii, stała potrzeba koordynowania polityki i strategii z rządami dominiów, połączone z centralizacją dowodzenia umożliwioną przez nowoczesne systemy komunikacji – wszystko to zwiększa zasięg i znaczenie roli odegranej przez naczelne władze w kraju, i jak sądzimy, wymaga podjęcia próby większego skupienia się na najwyższych szczeblach kierowania wojną, niż zwykło się to robić w typowych pracach opisujących historię działań wojennych. W związku z tym podjęto decyzję o poświęceniu kilku tomów Wielkiej Strategii, opracowywanej w Whitehall i w Waszyngtonie; jeden z nich opisuje wydarzenia poprzedzające właściwy wybuch wojny we wrześniu 1939 roku.

Jeżeli chodzi o pozostałe tomy, to serię zaplanowano tak, aby poszczególne jej części traktowały o następujących zagadnieniach i teatrach działań wojennych: obronie Zjednoczonego Królestwa, ogólnym spojrzeniu na wojnę morską, dwóch kampaniach z wczesnych etapów wojny – w Norwegii i w Europie Północno-Zachodniej, strategicznej ofensywie powietrznej; a także trzy epickie serie opisujące działania na wielką skalę w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie, na Dalekim Wschodzie oraz ponownie w Europie Północno-Zachodniej, tym razem w latach 1944-1945. Dodatkowe tomy poświęcono współpracy wojskowo-cywilnej i zarządzaniu wojskowemu z perspektywy nowatorstwa oraz wagi problemów związanych z tą płaszczyzną odpowiedzialności wojskowej.

Aby uniknąć nadmiernej drobiazgowości, kampanie przedstawiane są z perspektywy dowódcy teatru działań. Powstaniu serii towarzyszyło zamierzenie równego potraktowania wszystkich kampanii; należy jednak przyznać, że w niektórych przypadkach, gdy zaangażowane siły były niewielkie, jak na przykład w Norwegii w roku 1940 lub na wczesnych etapach walk na Pustyni Libijskiej, opis działań poszczególnych jednostek jest bardziej szczegółowy, niż usprawiedliwiałby to ich rozmiar.

Bez wątpienia dwojakie potraktowanie kwestii strategicznych, z poziomu Whitehall i z poziomu dowództwa teatru działań, wiązało się z ryzykiem powtórzeń w narracji. Owo niebezpieczeństwo istniałoby nawet wówczas, gdyby naszym zamierzeniem nie było, aby każda grupa tomów była zrozumiała sama w sobie i stanowiła zamkniętą całość. Niestety nie możemy zakładać, że „zwykły” czytelnik, do którego seria skierowana jest w takim samym stopniu jak do studentów szkół wojskowych i historii, będzie przygotowany na kupno lub lekturę wszystkich dwudziestu lub trzydziestu tomów. Uważamy, że umiarkowana ilość powtórzeń jest usprawiedliwiona, a może być nawet mile widziana, bowiem pozwala uniknąć stałego odwoływania się do innych tomów.

Kolejne problemy wiązały się z opisem działań prowadzonych przez sojuszników, w czasie których obserwowaliśmy skuteczną „integrację”, na skalę nie próbowaną we wcześniejszych kampaniach. Biorąc pod uwagę, że zamiarem naszej komisji nie jest stworzenie ogólnej historii Drugiej Wojny Światowej, lecz opisu wysiłku wojennego Zjednoczonego Królestwa, to w jaki sposób traktować kampanie, w których żołnierze brytyjscy walczyli ramię w ramię z żołnierzami innych nacji? Wydaje się oczywistym, iż sytuacje, w których siły brytyjskie walczyły pod dowództwem oficerów z innych państw czy dominiów, lub vice versa, oraz decyzje i działania podejmowane przez naszych Sojuszników, muszą być potraktowane w sposób równie pełny, dzięki czemu zostanie zachowana odpowiednia równowaga całej narracji. Z drugiej strony nie jest pożądanym powtarzanie opisów przedstawionych w historiach pióra autorów z państw sojuszniczych lub z Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, zwłaszcza jeżeli to w ich rękach znajdują się najważniejsze źródła. W rzeczy samej, dokonano odpowiednich ustaleń przewidujących wzajemny przepływ informacji dotyczący kluczowych kwestii oraz wymianę szkiców poszczególnych tomów; mamy nadzieję, że dzięki owym ustaleniom uda się przynajmniej zmniejszyć prawdopodobieństwo pojawienia się kontrowersji wynikających z nieznajomości punktu widzenia innej narodowości, choć oczywiście nie można liczyć na wyeliminowanie różnic w interpretacji. Nie było możliwości dokonania tego rodzaju ustaleń ze Związkiem Radzieckim.

Jeżeli chodzi o źródła niemieckie, Alianccy historycy mają niespotykane wręcz szczęście, dysponują bowiem dostępem do ogromnych ilości oryginalnych dokumentów, które zostały przejęte podczas okupacji Niemiec, a obecnie znajdują się pod wspólną angielsko-amerykańską kontrolą. Niektóre z nich mają najwyższą wartość. W przypadku innych wrogich mocarstw, zarówno opisujące ich działania tomy, jak i zdobyte dokumenty, są znacznie skromniejsze, a szczegóły planowania i prowadzenia przezeń operacji wojskowych z konieczności zostały pozyskane z bardziej konwencjonalnych źródeł informacji.

Zapewniono nam pełny dostęp do oficjalnych źródeł Zjednoczonego Królestwa i zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby uzupełnić je informacjami pozyskanymi z publikowanych i niepublikowanych, pisemnych lub ustnych, źródeł nieoficjalnych. Niemniej czuliśmy się zobowiązani do uszanowania wymogów „tajemnicy wojskowej”; w niektórych przypadkach zaszyfrowane telegramy zostały sparafrazowane, jednakże w stopniu, który nie wypacza ich sensu. W zgodzie z powszechnie uznawaną, brytyjską zasadą ustrojową, nie pozwoliliśmy sobie na przedstawienie indywidualnych różnic zdań wewnątrz Gabinetu Wojennego; trzymaliśmy się również zasady zachowania anonimowości Służby Cywilnej.

Za nasz naczelny obowiązek uznaliśmy zaprezentowanie dokładnego opisu wydarzeń. Jednak, właściwie rzecz ujmując, pod pojęciem „wydarzenia” kryją się również plany i zamiary, a nie tylko działania, zaś obowiązkiem historyka, w przeciwieństwie do zwykłego kronikarza, jest opowiedzenie dlaczego wydarzenia potoczyły się tak a nie inaczej. Historyk musi interpretować, a nie tylko opowiadać, a z interpretacją w sposób nierozerwalny wiąże się osobisty osąd. Z osobistym osądem wiąże się z kolei konieczność wyboru najbardziej stosownych i najważniejszych źródeł z ogromnej ilości dostępnych materiałów.

Wszyscy spoglądamy na wydarzenia ze współczesnej perspektywy, a niektórzy z nas nie są fachowcami w sprawach wojskowych; byłoby więc niestosownym, gdybyśmy orzekali co dowódca powinien, a czego nie powinien robić w danej sytuacji. Byłoby idealnie gdyby można pozwolić, aby fakty przemawiały same za siebie, wskazywały w jaki sposób dana decyzja doprowadziła do konkretnego rezultatu, a spekulacje i moralizatorstwo pozostawić strategom; jednak fakty przemówią do naszytych czytelników zgodnie z tym jak je wybierzemy i przedstawimy, a my nie wahaliśmy się wyrażać wniosków, które według nas płyną z takiego a nie innego rozwoju wydarzeń.

To normalne, że historyk ma obowiązek i pragnie podpierać swoje twierdzenia i argumentację szczegółowymi odwołaniami do materiałów, na których opierał badania. Owe odwołania służą po części wskazaniu źródeł, z których korzystał, a częściowo skłonieniu czytelnika do zweryfikowania stwierdzeń badacza. Jednak w przypadkach, w których głównymi źródłami są oficjalne dokumenty, które obecnie nie są i w najbliższym czasie nie będą jawne, publikowanie przypisów ma stosunkowo niewielki sens, skoro czytelnik nie może podjąć się samodzielnej weryfikacji zawartych w książce twierdzeń. Uważamy, że w większości przypadków charakter wykorzystanych materiałów można w wystarczający sposób opisać w zawartych w kilku tomach wstępach i notach bibliograficznych. Zgodnie z tym naszą standardową praktyką była ta opisana przez sir Keitha Hancocka w jego wstępie do Civil Histories: „Zdecydowano, że stronice publikacji nie zostaną upstrzone odnośnikami do oficjalnych akt, które póki co nie są szeroko dostępne dla studentów. Przypisy w serii ograniczają się do dostępnych materiałów. Kompletna dokumentacja została zawarta w druku poufnym, tak więc będzie od razu dostępna dla krytycznych czytelników ze służb rządowych. Bez wątpienia z czasem będzie dostępna także dla historyków z przyszłych pokoleń. Oficjalni historycy tego pokolenia świadomie powierzają swoją pracę profesjonalnej ocenie przyszłości”1.

Trud historyków podczas wykorzystywania dokumentów przeciwnika był o wiele mniejszy, dzięki pomocy kolegów zajmujących się gromadzeniem, porównywaniem i interpretacją tej olbrzymiej ilości materiałów. Pracami nad dokumentami niemieckimi i włoskimi kierował pan Brian Melland; pułkownik G. T. Wards udzielał porad dotyczących dokumentów japońskich. Wartościowego wsparcia na tej płaszczyźnie udzielili również komandor M.G. Saunders, R.N2., z Sekcji Historycznej Admiralicji oraz dowódca dywizjonu3 L.A. Jackets z Wydziału Historycznego Sił Powietrznych.

Mapy zostały przygotowane pod wytrawnym okiem pułkownika T.M.M. Penneya z sekcji historycznej Cabinet Office. Pisownia nazw własnych jest zasadniczo zgodna z systemem przyjętym podczas nieformalnej konferencji brytyjskich i amerykańskich ekspertów z października 1947 r., jednak stosowane są również nazwy wykorzystane obecnie, tam gdzie ich zignorowanie należałoby uznać za pedanterię. Wykorzystano standardowe oznaczenia i kolory symbolizujące jednostki sojusznicze i nieprzyjacielskie, oficjalnie uznawane w czasie wojny. Niezależnie do faktu, że prace nad niektórymi z naszych map rozpoczęły się przed grudniem 1950 roku, kiedy to Armia Brytyjska zmieniła swój system oznaczeń, posługiwanie się symbolami z czasów wojny wydaje się naturalne.

Powierzenie odpowiedzialności za pieczę nad serią wojskową cywilnemu redaktorowi rodzi potrzebę częstego konsultowania się w kwestiach zarówno natury ogólnej, jak i bardziej szczegółowych, z osobami, których opinie na temat poszczególnych rodzajów sił zbrojnych cieszą się powszechnym szacunkiem; szczęśliwie mogłem korzystać z uwag pomocnego zespołu doradców, takich jak wiceadmirał sir Geoffrey Blake, generał porucznik sir Henry Pownall, marszałek sił powietrznych sir Douglas Evill oraz sir Guy Garrod i generał porucznik sir Ian Jacob. Ci wyróżniający się oficerowie nie tylko pozwolili mi korzystać ze swoich doświadczeń i osądów w czasie planowania serii i doboru autorów poszczególnych tomów, ale również czytali i udzielali komentarzy w czasie ich powstawania; niemniej we wszelkich aspektach odpowiedzialność za serię spoczywa tylko na redaktorze.

Niniejsza seria nie mogłaby ujrzeć światła dziennego bez wsparcia ze strony sekcji historycznych poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, a tworzący ją historycy chcieliby wyrazić swoją wdzięczność dla kontradmirała R.M. Bellairsa, brygadiera H.B. Lathama i pana J.C. Nerneya, a także generała porucznika sir Desmonda Andersona z Ministerstwa Wojny, oraz ich sztabów. Monografie, opisy i streszczenia stworzone przez departamenty poszczególnych rodzajów sił zbrojnych znacznie zmniejszyły zakres pracy, choć nie odpowiedzialność, jaka spoczywała na historykach, a poszczególne sztaby z wielką hojnością oferowały informacje i uwagi. Podobne wyrazy uznania należą się autorom Civil Histories, a my jesteśmy ponadto wdzięczni panu Yatesowi Smithowi z Imperial War Musem i innym bibliotekarzom za wypożyczanie książek.

Wreszcie, wszyscy autorzy, a w szczególności redaktor, są głęboko wdzięczni panu A.B. Achesonowi z Cabinet Office. Jego rady i pomoc przysłużyły się nam na wiele sposobów; w zasadzie bez wsparcia pana Achesona w kwestiach administracyjnych, wydawca pracujący na niepełny etat raczej nie mógłby podołać postawionemu przed nim zadaniu.

J. R. M. B.

  1History of the Second World War: British War Economy, s. xii.

  2 Royal Navy (przyp. tłum.).

  3 Org. Squadron Leader – stopień oficerski w RAF i siłach powietrznych niektórych państw Brytyjskiej Wspólnoty Narodów (np. Australii i Nowej Zelandii) odpowiadający majorowi (przyp. tłum.).

WSTĘP

Oto pierwszy z sześciu tomów opisujących kampanię na śródziemnomorskim i bliskowschodnim teatrze działań wojennych w latach 1939-1945. Tak więc średnio rzecz biorąc, każdy z nich przedstawi jeden z obfitujących w wydarzenia na morzu, lądzie i w powietrzu rok wojny. Opis zawiera wspólny dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych obraz działań, co jest odpowiednie zwłaszcza dla tego rejonu operacji, na którym od samego początku były one ze sobą ściśle powiązane.

„Wojna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie” obejmuje zmagania o kontrolę nad liniami komunikacyjnymi na morzach Śródziemnym i Czerwonym; zmienne koleje nieprzyjacielskich prób podboju Egiptu; kampanie w Grecji, na Krecie, w Iraku i Syrii; upadek wschodnioafrykańskiego imperium Włoch; klęskę niemieckich i włoskich sił w Afryce Północnej; opanowanie Sycylii; kampanię na terenie Włoch kontynentalnych; oraz operacje na Morzu Egejskim, Adriatyku i na Bałkanach. Walczono na wszelkich rodzajach terenu, od pustyni po góry, w warunkach pogodowych od ekstremalnych upałów, po przeszywające zimno, zmagano się z rozmaitymi przeciwnościami, od burz piaskowych po śnieżyce. Na różnych etapach działań w walkach brały udział siły ze wszystkich dominiów i niemal każdej kolonii Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, a także wojska aż dziesięciu sprzymierzonych nacji.

Termin „Bliski Wschód” nie jest stosowany w znaczeniu geograficznym, jako obszar położony pomiędzy Turcją i Egiptem a Indiami; oznacza tutaj rejon odpowiedzialności odpowiednich dowództw sił lądowych i powietrznych. Owe obszary nie były identyczne, a ich zasięg podlegał również zmianom, jednak były związane z przebiegiem wojny i wraz z nim zmieniały swój kształt. W listopadzie 1942 roku na arenie zmagań pojawiło się odrębne (sojusznicze) dowództwo stworzone dla celów lądowania we francuskiej Afryce Północnej, które odegra ważną rolę w „śródziemnomorsko-bliskowschodniej” opowieści. Przed tą datą działania toczyły się głównie w rejonach odpowiedzialności naczelnego dowódcy Floty Śródziemnomorskiej oraz naczelnych dowódców sił lądowych i powietrznych na Bliskim Wschodzie. To pierwszy przykład kampanii kierowanej przez trzech dowódców naczelnych, którzy dzielili odpowiedzialność za wprowadzanie w życie polityki Rządu Jego Królewskiej Mości.

Opisywanie wspólnych działań trzech rodzajów sił zbrojnych oznacza, że oprócz zwykłych trudności związanych z selekcją źródeł informacji, dochodzi kwestia zachowania sprawiedliwej i rozsądnej równowagi – problem, który oczywiście nie może być rozwiązany za pomocą jakiegoś rodzaju „niepisanych zasad”. Próbowaliśmy powiązać to zagadnienie z naszym ogólnym zadaniem opowiedzenia historii zasadniczo koncentrującej się na wyższym dowództwie, tym samym podjęliśmy wiele kwestii, które choć mniej znaczące same w sobie, wpływały na poglądy naczelnych dowódców, lub które ilustrowały proces wcielania w życie podjętych przez nich decyzji. Ogólnie rzecz biorąc obraliśmy kurs pośredni pomiędzy dwiema skrajnymi opiniami: jedną, głoszącą, że każda strona nie poświęcona na opis walk jest zmarnowana, i drugą, twierdzącą, iż historia wojskowości byłaby całkiem interesująca gdyby nie bitwy. Ujmując sprawę bardziej pozytywnie, próbowaliśmy, gdy tylko było to możliwe, przedstawić przyczyny, a nie tylko opis wydarzeń.

Ogrom śródziemnomorskiego i bliskowschodniego teatru działań sprawił, że liczne przeskoki pomiędzy arenami działań były nieuniknione. Chcąc przedstawić wydarzenia jak najbardziej spójnie, zatrzymywaliśmy się na poszczególnych „frontach” najdłużej jak było to możliwe bez nadmiernego naruszania ogólnej chronologii, należy jednak pamiętać, że dowódcy nie postrzegali teatru działań jako zbioru wyraźnie odciętych od siebie rejonów operacji; pomimo znacznych odległości stanowił on całość.

Może się wydawać, że zaczynamy naszą opowieść na długo zanim padł pierwszy strzał (w rzeczy samej, wydaje się nam, że niektórzy czytelnicy, niczym gryf, chcieliby zacząć od przygód). Jednak wypada uznać za słuszne zasygnalizowanie jak rozwijała się sytuacja strategiczna w rejonie śródziemnomorskim i na Bliskim Wschodzie, bowiem bez tego czytelnik mógłby zostać zaskoczony rozwojem wydarzeń. Należy pamiętać, że nie licząc bezustannych działań na morzu, sceną kluczowych wydarzeń w roku 1939 była Polska; na początku roku 1940 Norwegia; następnie Francja; a później przyszedł czas na Bitwę o Anglię, która mogła przerodzić się w preludium inwazji. Przez cały ten czas w scena na Bliskim Wschodzie była obsadzona siłami i środkami, bez których można się było obejść gdzie indziej.

Uważamy za zasadne częste nawiązania do kwestii administracyjnych. Dziś panuje powszechne zrozumienie, że administracja nie jest jedynie bezbarwnym sługą sztuki wojennej, o którym nie warto wspominać równie często, co o samych walkach, lecz kluczowym aspektem wojny. Armie lądowe i siły powietrzne mogą operować jedynie dzięki materiałom dostarczonym za pomocą linii komunikacyjnych. Nie da się również przecenić wpływu odpowiedniego wyposażenia. Pojawienie się nowej broni lub nowego pojazdu może mieć ogromne konsekwencje: przykładami obecnymi w niniejszym tomie są myśliwiec Hurricane, czołg Matilda, oraz wprowadzenie radaru na lądzie, morzu i w powietrzu. W czasie wojny rozwój sprzętu nabrał znacznego rozpędu; na owe cele przeznaczono ogromne środki finansowe, a do prac nad nimi skierowano najtęższe umysły, rzecz niemożliwa podczas pokoju. W efekcie jakość wyposażenia wszystkich trzech rodzajów sił zbrojnych była przez cały czas polepszana. Sytuacja wyglądała podobnie po stronie przeciwnika, i nie da się zrozumieć przebiegu wydarzeń bez wzięcia pod uwagę poziomu technologicznego osiągniętego przez obie strony. Tak więc czynnik materialny musi być często wspominany, gdyż podlegał stałym zmianom.

Oczywiście nie mniej ważny jest czynnik ludzki, bowiem przydatność dział, okrętów, samolotów i innego wsparcia dla powodzenia w bitwie, leżała w rękach mężczyzn i kobiet wykorzystujących i dbających o ów sprzęt. Nie udało się nam zachować konsekwencji w wyróżnianiu i wspominaniu z nazw i nazwisk poszczególnych osób lub jednostek. Główną przyczyną tego stanu rzeczy, abstrahując od trudności w zastosowaniu równych standardów dla różnych rodzajów sił zbrojnych, był odmienny rozmach wydarzeń na poszczególnych frontach, podobnie na jednym froncie mógł różnić się w zależności od okresu. Nie chodzi o to, że działania niewielkiej jednostki są mniej chwalebne, jeśli ta operuje w ramach większego zgrupowania, niż jeśli działa bardziej samodzielnie; jednak w przypadku szerokiego, ogólnego opisu oczywistym jest, iż rozsądek usprawiedliwia przywoływanie nazwisk w pewnych przypadkach w zakresie niemożliwym do osiągnięcia w innych. W miejscach gdzie uznawaliśmy za zasadne wyszczególnienie osoby lub oddziału, nie kierowaliśmy się jakąś odgórną, twardą zasadą, lecz poczuciem, iż wymaga tego opis wydarzeń. Naturalnie istnieją historie pułków, szwadronów, dywizji i innych jednostek, w których nazwy pododdziałów i nazwiska przedstawione są z większą dokładnością.

Nie podjęto próby zaprezentowania kompletnej listy jednostek znajdujących się na teatrze działań; po pierwsze ta stale ulegała zmianom, po drugie byłaby zbyt obszerna. Przykładowo na początku 1941 roku istniało ponad 1000 jednostek samej tylko armii, nie licząc około 400, które wchodziły w skład dywizji. Lista dowódców i oficerów sztabowych pełniących w czasie opisywanych w tym tomie wydarzeń wysokie funkcje znajduje się w aneksie 9.

Uważne porównywanie dokumentów brytyjskich, niemieckich i włoskich sił powietrznych ujawnia, że liczby samolotów zniszczonych w czasie walk są przeważnie zawyżane przez obie strony, zwłaszcza jeżeli w starcia zaangażowana była znaczna ilość maszyn. Pojedynki powietrzne toczyły się przy dużych prędkościach, przeważnie na wysokich pułapach, a nierzadko nad chmurami; sprawiało to, że określenie ostatecznego losu przeciwnika była niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Gdy w zmaganiach brały udział całe formacje samolotów, było całkiem możliwe, że więcej niż jeden pilot lub strzelec pokładowy weźmie na cel i przypisze sobie zestrzelenie, tej samej maszyny nieprzyjaciela. Swego czasu poświęcono wiele troski, aby wyeliminować tego rodzaju błędy, jednak pewne nieścisłości pozostały. W niniejszej książce przyjęto metodę szacowania strat przeciwnika na koniec operacji, lub którejś z jej faz, w oparciu o jego własne dokumenty – choć te oczywiście niekoniecznie pokrywały się z opublikowanymi danymi. Gdy zastosowanie owej metody nie było możliwe, lub gdy z jakichś przyczyn podawane są niedokładne lub budzące wątpliwości liczby, w tekście zwracana jest na to uwaga.

Z biegiem wojny znacznej poprawie uległy metody oceniania skutków naszych własnych ataków z powietrza. W okresie omawianym w tym tomie oceny opierały się głównie na meldunkach załóg samolotów i na ograniczonej ilości fotografii, które te zdołały zrobić. Z wysokich lub średnich wysokości, zwłaszcza w nocy, lub też podczas szybkiego przemykania nad celem na niskiej wysokości, załogi mogły wyrobić sobie co najwyżej ogólne pojęcie na temat uszkodzeń wyrządzonych celom takim jak budynki i temu co się w nich znajduje, statkom i portom, samolotom znajdującym się na ziemi, czy też środkom transportu motorowego. Tylko wróg wiedział jakie były prawdziwe szkody. Ogromna ilość badań z jakimi wiązałyby się próby prześledzenia skutków setek niewielkich ataków – nawet jeżeli istniały odpowiednie zapisy – nie wydała się nam warta trudu. Przeważnie ataki były podejmowane na niewielką skalę, a pożądane rezultaty osiągano dzięki połączonym skutkom większej ich ilości. Tak więc, ogólnie rzecz biorąc, w niniejszym tomie nie próbowaliśmy przedstawić uszkodzeń wyrządzonych przez poszczególne naloty; podobnie jak w przypadku walk powietrznych, przyjęliśmy metodę oceny skutków ataków z powietrza na koniec poszczególnej operacji lub jednej z jej faz.

Naszymi głównymi źródłami informacji były: dokumenty szefów sztabów i innych instytucji rządowych; dzienniki okrętów, jednostek, związków operacyjnych i sztabów; bieżące rozkazy, szacunki i raporty; raporty wywiadowcze; oficjalne depesze; przechwycone dokumenty; stenogramy ze spotkań; a także akta zawierające korespondencję i wiadomości wymieniane pomiędzy naczelnymi dowódcami a ich podwładnymi i ministerstwami. Opis każdego faktu opieraliśmy na najlepszym dowodzie, jaki zdołaliśmy pozyskać. Jednak nie wszystkie dokumenty oficjalne są równie wiarygodne; na przykład dany raport mógł zostać opracowany w dobrej wierze, ale z pominięciem istotnych faktów. Pochylając się nad tego rodzaju kwestiami korzystaliśmy z pomocy wielu osób, zarówno z kraju jak i narodów Wspólnoty, posiadających kwalifikacje do wyrażania uwag, które były przy tym na tyle uprzejme, by przeczytać konspekty naszych prac. Miało to dla nas ogromną wartość, nie tylko dlatego, że pozwalało wyrobić właściwy pogląd na pewne szczegółowe kwestie, ale pomagało również odtworzyć atmosferę tamtych czasów, co z kolei pozwalało zrozumieć zdarzenia, które bez tego pozostałyby niejasne. Chcemy wyrazić naszą wdzięczność wobec wszystkich, którzy pomogli nam w ten sposób.

Redaktor wyraził już jak wiele zawdzięczamy sekcjom historycznym poszczególnych rodzajów sił zbrojnych, sekcji kartograficznej oraz bibliotekarzom i opiekunom różnych archiwów w Cabinet Office, ministerstwach oraz Imperial War Museum. Chcielibyśmy dodać do tego podziękowania dla osób, które szczególnie pomogły przy powstawaniu niniejszego tomu: komandorom G.A. Tittertonowi i M.G. Saundersowi, obaj z sekcji historycznej Admiralicji; brygadierowi W.P. Pessellowi, podpułkownikowi G.R. Johnstonowi i podpułkownikowi J.E.B. Bartonowi z sekcji historycznej Cabinet Office; dowódcy dywizjonu L.A. Jacketsowi, panu F.L. Robertsowi oraz pannie H. Raven z wydziału historycznego sił powietrznych. Znaczną ilość prac nad dokumentami niemieckimi i włoskimi przeprowadziła pani J.M. Hamilton, a ogólne prace badawcze były dziełem panny R.P.G. Gee, pani G.F. Oakley, panny Jean Burt i panny Anthea’y Vincent. Panna Sheila Kinnear przepisała wszystkie zarysy prac. Jesteśmy wdzięczni im wszystkim, a także panu A.J. Charge’owi, który sprawuje pieczę nad fotografiami w Imperial War Museum.

Komandor G.M.S. Stitt, R.N. zmarł zanim prace nad niniejszym tomem dobiegły końca. Jego miejsce zajął kapitan F.C. Flynn, R.N.

Walki na Morzu Śródziemnym i na Bliskim Wschodzie wybuchły w czerwcu 1940 roku, kiedy to Włochy podjęły decyzję o przystąpieniu do wojny. Trwały przez pięć lat – dłużej niż na jakimkolwiek innym teatrze działań wojennych. Oczywiście Włochy zostały pokonane właśnie tutaj, a przez niemal dwa lata był to jedyny „front” lądowy, na którym siły niemieckie i brytyjskie utrzymywały ze sobą kontakt bojowy. Tak więc to właśnie tutaj techniki walki lądowej były nieustannie ulepszane, tutaj ewoluowała i doskonaliła się bliska współpraca taktyczna pomiędzy siłami lądowymi oraz powietrznymi, a prowadzenie wielkich i skomplikowanych operacji lądowych przeszło praktyczny test. Rejon śródziemnomorski i Bliski Wschód był więc kuźnią, w której wykuto broń dla przyszłej inwazji oraz poligonem, na którym dowiedziono jej skuteczności; to właśnie tutaj wyżsi dowódcy nauczyli się jak nią walczyć.

Jednak miało minąć wiele czasu nim siły i wyposażenie na takim poziomie stały się dostępne, a nasza opowieść ma skromne początki, bowiem, jak to przeważnie bywa na wczesnych etapach ich wojen, Brytyjczycy musieli nabrać biegłości w radzeniu sobie bez ogromnych zasobów. Doświadczono nieuniknionych niepowodzeń, porażek i zawodów, które od dowódców i ich podwładnych wymagały odwagi moralnej na równi z odwagą fizyczną. Niemniej od samego początku pojawiały się również sukcesy. Wczesne starcia mogą wydawać się mało znaczące, jeżeli mierzyć je jedynie wielkością zaangażowanych sił, dowiodły jednak czego są w stanie dokonać zdecydowani i pewni siebie dowódcy oraz żołnierze. Gdyby rejon wschodniego Morza Śródziemnego nie został utrzymany w czasie chudych lat wojny (w tym przypadku, z braku baz, flota i siły powietrzne nie mogłyby nawet marzyć o utrzymaniu komunikacji na Morzu Śródziemnym), wówczas stojące przed Aliantami zadanie wydarcia punktu oparcia dla swoich sił w Europie, byłoby nieporównywalnie trudniejsze; w rzeczy samej, mogłoby się okazać, że przerasta ich siły.

I. S. O. P.

F. C. F.

C. J. C. M.

S. E. T.

W roku 1884 Ferdinand de Lesseps, budowniczy Kanału Sueskiego, został wybrany do Akademii Francuskiej. W czasie mowy powitalnej Ernest Renan stwierdził: „Do tej pory Bosfor wywoływał wystarczająco dużo zamieszania; teraz stworzyłeś drugie, o wiele poważniejsze, źródło niepokoju. Ten przesmyk łączy bowiem nie tylko dwa morza śródlądowe, ale stanowi również drogę komunikacji między dwoma ze światowych oceanów. Jego znaczenie jest tak ogromne, że podczas wojny morskiej każdy będzie walczył do upadłego, aby go opanować. Tym samym wyznaczyłeś miejsce wielkiego pola bitwy przyszłości”.

ROZDZIAŁ IWZROST NAPIĘCIA NA BLISKIM WSCHODZIE

Pierwsza Wojna Światowa pozostawiła wyjątkowo głębokie blizny na dwóch państwach rejonu Morza Śródziemnego. Turcja straciła swoje imperium, a walczące po zwycięskiej stronie Włochy spotkał gorzki zawód podczas konferencji pokojowej.

Turcja sprawowała nominalną zwierzchność nad Egiptem, jednak po przystąpieniu do wojny Wielka Brytania ogłosiła, że sama zamierza bronić Egiptu i objęła go protektoratem. Niemieccy sojusznicy zachęcali Turków do utrzymywania lądowego zagrożenia dla Kanału Sueskiego, najbardziej wrażliwego odcinka brytyjskiej arterii morskiej prowadzącej na Wschód. Niemcy liczyli, że Brytyjczycy poświęcą znaczne siły, aby bronić przesmyku, i nie zawiedli się w swoich nadziejach. W wyniku kolejnych kampanii w Palestynie i Mezopotamii tureckie armie spotkała całkowita klęska. Traktaty pokojowe pozostawiły Turcji jedynie niewielki punkt oparcia w Tracji, a z ruin „Arabskiego Imperium” narodziły się państwa takie jak Syria, Irak, Palestyna i Transjordania.

Po wojnie bezpieczeństwo Kanału Sueskiego miało niesłabnące znaczenie dla brytyjskich interesów, a wraz z rozwojem lotnictwa wagi nabrał rejon pomiędzy Egiptem a Zatoką Perską, stał się bowiem kluczowym ogniwem na prowadzącej do Indii i dalej na wschód trasie komunikacji powietrznej. Położone na wschodnim krańcu tego regionu angielsko-irańskie pola naftowe nadal były głównym źródłem brytyjskiej ropy, jednak do roku 1931 znajdujące się w północnym Iraku pole naftowe pod Kirkukiem zostało połączone rurociągami ze śródziemnomorskimi portami, Hajfą w Palestynie i Trypolisem w Syrii1; owo pole naftowe również było bardzo ważne dla brytyjskich interesów. Już tylko z tych przyczyn jasno wynikało, że dla przewagi strategicznej Wielkiej Brytanii ważnym jest, aby Egipt, Palestyna i nowe państwa arabskie pozostawały stabilne, pokojowe i przyjacielskie. W okresie międzywojennym Brytyjczycy podejmowali wiele wysiłków, by osiągnąć owe cele; ich rezultaty zostaną opisane w dalszej części rozdziału.

Z kolei Włochy w roku 1915, po dziewięciu miesiącach wahania, przyłączyły się do Wielkiej Brytanii i Francji w zamian za pewne obietnice, których w czasie opracowywania porozumień pokojowych, owe państwa nie były w stanie uhonorować w pełnym wymiarze. Włochy zostały zranione i urażone; pojawiło się przekonanie, że kraj poświęcał się na próżno. Jednak to nie Włosi, a japońscy militaryści jako pierwsi przeciwstawili się nowo powstałej Lidze Narodów, decydując się w roku 1931 na agresję wymierzoną w chińską prowincję, Mandżurię. Rok później zwołano konferencję zgodną z kartą Ligi, na której dyskutowano redukcję zbrojeń. Konferencja wciąż trwała, choć w czasie jej obrad poczyniono niewielkie postępy, gdy w roku 1933 Adolf Hitler został kanclerzem Niemiec. W październiku Niemcy odrzuciły ideę rozbrojenia, wycofały się z Ligi i zaczęły ponownie się zbroić. Od tego momentu Niemcy stały się potencjalnym wrogiem, jednak, póki co, nie stanowiły bezpośredniego zagrożenia. Pomimo że Japonia z powodzeniem sprzeciwiła się Lidze Narodów, to wciąż tliła się nadzieja, że w przyszłości przedsięwzięcie państw-członków Ligi zakładające zerwanie wszelkich finansowych i handlowych więzi z państwem-agresorem, może służyć jako skuteczny środek odstraszający potencjalnego agresora. To właśnie Włochy wystawiły owe nadzieje na próbę.

Pod koniec 1933 roku, gdy powstawał pierwszy zarys programu ponownych zbrojeń, Brytyjczycy spoglądali na Włochy jako na państwo przyjacielskie, w tym znaczeniu, że nie było konieczności postrzegania ich jako wroga; w konsekwencji nie miano ponosić wydatków, czy też podejmować jakichkolwiek kroków obliczonych konkretnie na działania wobec tego kraju. Brytyjczycy trzymali się tego nastawienia gdy na początku października 1935 r., po długim i aktywnym okresie niemożliwych do ukrycia przygotowań, włoskie siły z Erytrei i Somalii wkroczyły i zbombardowały terytorium Etiopii, kraju, którego przystąpienia do Ligii Narodów same Włochy wspierały. Było to rażące naruszenie statutu Ligi. Sześć tygodni później Rada Ligi Narodów przyjęła politykę ograniczonych sankcji ekonomicznych wymierzonych w agresora. Spośród pięćdziesięciu państw Zgromadzenia wspierających ową politykę, jedynie Wielka Brytania przejawiała oznaki gotowości do bardziej drastycznych rozwiązań, które ostatecznie mogły okazać się konieczne, aby zapewnić skuteczność przyjętej postawy2. Pod koniec września solidnie wzmocnione siły brytyjskiej Floty Śródziemnomorskiej znajdowały się w Aleksandrii, Port Said i Hajfie. W Egipcie stacjonowały brytyjskie siły lądowe i powietrzne. Tak więc Benito Mussolini podejmował duże ryzyko, decydując się na wojnę w nisko rozwiniętym kraju, do którego jedyna droga dostępu prowadziła przez morze, przez Kanał Sueski lub wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Niemniej pokerowa zagrywka przyniosła powodzenie; pomimo nielicznych obietnic udzielenia wsparcia brytyjskiej flocie w pewnych śródziemnomorskich portach, inne narody stały z boku i oczekiwały co przyniesie rozwój wydarzeń. Zgodnie z konwencją konstantynopolitańską Kanał Sueski pozostawał otwarty dla włoskich jednostek morskich, tak więc wszelkie zaopatrzenie wojenne było swobodnie transportowane na Morze Czerwone3.

Najbardziej bezpośrednio zainteresowanymi rozwojem wydarzeń brytyjskimi dowódcami byli naczelny dowódca Floty Śródziemnomorskiej; dowódca sił RAF na Bliskim Wschodzie; oraz dowódca brytyjskich sił w Egipcie. Owi oficerowie zostali ostrzeżeni, że jeżeli dojdzie do wybuchu wojny z Włochami, który nie będzie skutkiem celowej polityki Ligi Narodów, lecz wrogich działań strony włoskiej, wówczas być może, przez pewien czas Brytyjczycy będą musieli samotnie dźwigać jej ciężar. Reakcją dowódców była prośba o posiłki ze Zjednoczonego Królestwa, a ówczesna sytuacja w Europie Zachodniej umożliwiała wyjście naprzeciw ich najbardziej palącym potrzebom. Ich plan – w miniaturze – przejawiał liczne charakterystyczne cechy przyszłych kampanii, na przykład: potrzebę kontrolowania odpowiednich, bezpiecznych baz; ograniczający wpływ logistyki na planowanie operacyjne; oraz zależność poszczególnych rodzajów sił zbrojnych od działań pozostałych.

Oczywiście komunikacja pomiędzy Włochami a Erytreą zostałaby zakłócona, ale jedynym pozostałym środkiem wywierania presji była operacja marynarki przeciwko szlakom morskim, za pomocą których zaopatrzenie docierało do Włoch oraz przeciwko liniom komunikacyjnym pomiędzy Włochami a Libią. Tym samym marynarka musiała spodziewać się działań odwetowych; w tym miejscu pojawiał się czynnik stanowiący niewiadomą – możliwość wrogiego ataku z powietrza. Jakkolwiek zaopatrywane mogły być okręty operujące na morzu, wyjątkowo nierozsądnym byłoby narażenie jednostek stojących na kotwicach na atak z powietrza, bez zrobienia wszystkiego co tylko możliwe, aby jak najbardziej utrudnić zadanie napastnikowi. Jednak sama Flota była dosłownie pozbawiona rezerw amunicji przeciwlotniczej, a inne formy obrony przed zagrożeniem z przestworzy były skrajnie mało obiecujące. W rzeczywistości jedynym rozwiązaniem umożliwiającym zmniejszenie zagrożenia okrętów Floty bazujących w Aleksandrii, mogło być skierowanie RAFu do ataku na włoskie lotniska i instalacje remontowe w Cyrenajce. Tymczasem Włosi wprowadzili niedawno do służby bombowiec Savoia 81, o którym sądzono, że dysponuje większą prędkością maksymalną niż nasze myśliwce i jest w stanie operować o 320 km dalej od lotnisk niż którykolwiek z brytyjskich lekkich bombowców stacjonujących na Bliskim Wschodzie. Oznaczało to, że siłom powietrznym należało zapewnić wysunięte lądowiska położone bardzo blisko zachodniej granicy Egiptu, a nawet wówczas nasze bombowce musiałby operować na granicy swojego zasięgu. Twardy płaski grunt czynił budowę lądowisk w tym rejonie stosunkowo łatwą, ale by te mogły spełniać swoje zadania, musiały być zaopatrzone w paliwo i spełniać inne, żywotne wymagania.

Armia musiała zmierzyć się z problemem ochrony lądowisk. W sposób oczywisty wiązało się to z koniecznością operowania na zachód od nich, jednak skierowanie sił lądowych w tym kierunku odbyłoby się kosztem obrony rejonu delty Nilu; o wiele korzystniej byłoby stawić czoła nacierającemu przeciwnikowi dalej na wschodzie, gdzie z większą swobodą można było radzić sobie z naszymi problemami zaopatrzeniowymi, i gdzie zwiększały się związane z tą kwestią kłopoty przeciwnika. Nadbrzeżna linia kolejowa z Aleksandrii docierała do Fuki. 65 km dalej na zachód leżał niewielki port Matruh. Wszystko czego potrzebowały siły lądowe i powietrzne operujące na Pustyni Libijskiej musiałoby zostać przetransportowane koleją do pierwszej z tych miejscowości lub drogą morską do drugiej. Niestety Matruh miało niską przepustowość ładunków i nie można było polegać na tym porcie w zimie. Brakowało również odpowiedniej ilości ciężarówek do rozwożenia zaopatrzenia ze stacji czołowej w Fuka. O wiele lepszym portem niż Matruh był Tobruk, jednak nie dysponowaliśmy siłami, za pomocą których moglibyśmy wysunąć się aż tak daleko na zachód. Podjęto więc zgodną decyzję o utworzeniu wysuniętej bazy i lotniska w rejonie Matruh i jak najszybszym podciągnięciu linii kolejowej do tego portu (zadanie zakończono do lutego 1936 r., zbudowano pojedynczą linię). Plan zakładał również obronę Sidi Barrani; niewielkie zgrupowanie miało znaleźć się w oazie Siwa; z kolei w Matruh miało znajdować się mobilne zgrupowanie zdolne zaatakować wrogie kolumny wojsk i zabezpieczyć tymczasowe wykorzystanie wysuniętych lądowisk.

Siły brytyjskie były zależne od infrastruktury zaopatrzeniowej i remontowej znajdującej się w rejonach Kanału i Delty. Tym samym niemały niepokój rodziło ok. 80 000 Włochów, zamieszkujących na stałe te tereny. Egipt, jako jedyny kraj nie będący członkiem Ligi, był przygotowany do wprowadzenia polityki sankcji; ogólnie rzecz biorąc egipska opinia publiczna była anty-włoska, pro-etiopska i do pewnego stopnia (pojmowanego w kategoriach mniejszego zła) pro-brytyjska. Niemniej włoska propaganda rozwijała się bardzo aktywnie, a niedawne zamieszki miały pewien anty-brytyjski wydźwięk. Rząd premiera Nasima został niedawno osłabiony przez utratę poparcia partii Wafd, obawiano się, że jeżeli upadnie i zostanie zastąpiony przez bardziej popularną społecznie władzę, większa ilość sił brytyjskich będzie musiała zostać przydzielona do działań związanych z utrzymaniem bezpieczeństwa wewnętrznego. Faktycznie, spora część skierowanych do Egiptu posiłków miała być wykorzystana właśnie w ten sposób. Jeżeli chodzi o sam Kanał, Włosi nie byliby w stanie korzystać z niego w czasie wojny z Brytyjczykami, lecz mogli spróbować zakłócić jego pracę, a nawet go zablokować. Należało więc rozmieścić pewne siły w miejscach, z których mogły przeciwstawić się próbom blokady, sabotażu i ataków powietrznych prowadzonych z niewielkiej wysokości.

Nie można zapominać o Morzu Czerwonym. Gdyby Morze Śródziemne zostało zamknięte dla swobodnej żeglugi, co mogło się zdarzyć, nasza główna trasa prowadząca do Egiptu wiodłaby właśnie przez Morze Czerwone. Istniało niebezpieczeństwo, że ten wąski szlak będzie narażony na ataki z powietrza, a przypuszczalnie także z morza. Nasze siły morskie stacjonowałyby w Adenie, podczas gdy lotnictwo, za pomocą którego moglibyśmy w pewnym stopniu zabezpieczyć szlaki na Morzu Czerwonym poprzez ataki na wrogie okręty podwodne i lotniska, operowałoby z Adenu i Sudanu. W sposób oczywisty bezpieczeństwo Adenu było kwestią najwyższej wagi; jeżeli chodzi o Sudan, wkroczenie sił włoskich na terytorium tego państwa wydawało się mało prawdopodobne, w czasie gdy wciąż toczyła się kampania w Etiopii.

Podobnie, w tym czasie, nie wydawało się, aby istniało realne zagrożenie inwazji na Egipt z Libii. W rzeczywistości jedynym bezpośrednim powodem do niepokoju było niebezpieczeństwo ataku powietrznego na Flotę w porcie oraz wrażliwość naszych linii komunikacyjnych z Egiptem. Jednak długodystansowe możliwości wynikające z nowej sytuacji były dość czytelne, a szefowie sztabów, nie czekając na wynik wojny w Etiopii, przedstawili rządowi ostrzeżenie przed „Trzema Wrogimi Mocarstwami”: stwierdzili, że zagrożenie ze strony równoczesnych wrogich działań podjętych przez Niemcy, Japonię i Włochy podkreśla potrzebę pozyskania sojuszników, a zwłaszcza bliskich kontaktów z Francją. Według nich istniała konieczność utrzymywania dobrych stosunków ze wszystkimi państwami rejonu śródziemnomorskiego, położonymi w okolicach naszej głównej arterii komunikacyjnej ze Wschodem. W obliczu wzrastającego zagrożenia ze strony Niemiec, nie było możliwości zabezpieczenia się przed wrogą postawą ze strony Włoch, a co za tym idzie, należało odnowić przyjacielskie stosunki z tym państwem. Rząd zgodził się z tą opinią: Niemcy i Japonia stanowiły o wiele bardziej prawdopodobne zagrożenie i żywiono przy tym nadzieje, iż relacje z Włochami można poprawić przy pomocy dyplomacji. 7 marca 1936 r. niemieckie oddziały wkroczyły do Nadrenii, a na początku maja, jeszcze zanim spadły deszcze, Włosi zakończyli swoją znakomitą kampanię w Etiopii i dokonali aneksji tego państwa. Cesarz Etiopii zbiegł z kraju i wsiadł na pokład brytyjskiego okrętu wojennego w Dżibuti. Liga Narodów nie tylko nie odwołała się do użycia siły, ale nie nałożyła nawet sankcji na dostawy ropy. Włosi ograniczyli swoje działania zbrojne do Etiopii. Wielka Brytania, bardziej niż jakiekolwiek inne mocarstwo, zaryzykowała przyjmując postawę zgodną z zasadami Ligii, a czyniąc to przeprowadziła pożyteczną próbę, która jasno ukazała słabe i silne strony jej pozycji w Egipcie.

Nie było zaskoczeniem, że zarówno Wielka Brytania jak i Egipt czuły, iż nadszedł czas, aby oprzeć swoje relacje dyplomatyczne na bardziej satysfakcjonujących podstawach. Od kilku lat toczyły się negocjacje, w czasie których próbowano pogodzić brytyjskie interesy i egipską suwerenność. To prawda, że w roku 1922 formalnie zniesiono protektorat, jednak uznanie praw Egiptu jako niepodległego, suwerennego państwa zostało opatrzone pewnymi warunkami, a wynikające z nich różnice postaw okazały się trudne do przeskoczenia. Niemniej do początku 1936 r. Egipcjanie, choć okupacja wojskowa terytorium ich państwa napełniała ich nieustającą troską, przekonali się jakie akty przemocy mogą być wyrządzone członkowi Ligi Narodów, przez innego, agresywnego członka tej organizacji. Co więcej, ten konkretny agresor zaczął widzieć w ich państwie o wiele większe interesy strategiczne niż wcześniej. Dla Brytyjczyków niedawne wydarzenia potwierdziły znaczenie stabilnego Egiptu i posłużyły jako przypomnienie – o ile takowe było w ogóle potrzebne – że jakiekolwiek porozumienie musi zawierać w sobie klauzule wojskowe zapewniające możliwość obrony Egiptu i prowadzących przez ten kraj szlaków komunikacyjnych Imperium w przyszłości. Choć niejednokrotnie wydawało się, że negocjacje ulegną załamaniu właśnie przez klauzule wojskowe, na przekór nieustannej, włoskiej propagandzie, osiągnięto porozumienie z rządem partii Wafd, któremu przewodził premier Mustafa an-Nahhas, a 26 sierpnia 1936 r. podpisano traktat.

Zasadniczym rezultatem porozumienia było uczynienie z Egiptu naszego sojusznika. Militarna okupacja kraju miała zostać bezzwłocznie przerwana, jednak bezpieczeństwo Kanału Sueskiego miało czasowo wymagać obecności ograniczonych sił brytyjskich. Niemniej ich obecność w Egipcie miała mniej rzucać się w oczy; winny stacjonować w wąskiej, rozciągającej się wzdłuż Kanału strefie, powiększonej nieznacznie tak, aby objąć swoim zasięgiem bazę lotniczą w Abu Sueir. Oczekiwano, że siły brytyjskie wycofają się z Kairu w przeciągu czterech najbliższych lat, jednak wydano pozwolenie na ich obecność w okolicach Aleksandrii przez lat osiem.

W tym czasie Brytyjczycy mieli pomóc wyszkolić i wyposażyć armię oraz siły powietrzne Egiptu, a rząd egipski miał ulepszyć komunikację w strefie Kanału, stamtąd do Kairu, przez Deltę do Aleksandrii i dalej na Pustynię Libijską. W tym celu kluczowe drogi miały być zbudowane od nowa lub ulepszone, tak aby spełniały wymagania nowoczesnych sił zbrojnych. Przepustowość linii kolejowych miała ulec zwiększeniu, zwłaszcza tych prowadzących przez Deltę i wzdłuż wybrzeża, z Aleksandrii do Matruh. Brytyjczycy mieli zachować dostęp do infrastruktury portowej w Port Said i Suezie, a w rejonie Geneify miała powstać infrastruktura załadowcza, magazyny oraz zajezdnie wagonów i lokomotyw. Armia mogła prowadzić szkolenia na wschód od Kanału oraz w dużych, jasno wyznaczonych obszarach na zachód od niego; ćwiczenia sztabowe mogły być prowadzone na Pustyni Libijskiej. Samoloty mogły w celach szkoleniowych latać swobodnie nad terytorium Egiptu; można było zapewnić im odpowiednie lotniska i przystanie wodnosamolotów, w niektórych z nich istniała możność składowania paliwa i innych zapasów. Ważną klauzulą była ta, która określała, iż król Egiptu przekaże nam wszelką pomoc i infrastrukturę, jaka znajduje się w jego dyspozycji, w tym możliwość korzystania z jego portów, lotnisk i środków komunikacji, nie tylko w wypadku wojny, ale także bezpośredniego zagrożenia wojną lub nawet grożącego jej wybuchem kryzysu międzynarodowego. Co więcej, rząd Egiptu miał podejmować wszelkie kroki niezbędne do skutecznego udzielenia wsparcia; miał wprowadzić stan wojenny i odpowiednią cenzurę. W odpowiedniej nocie z tego samego dnia wyraźnie podkreślono prawo do wzmocnienia sił brytyjskich w Egipcie w wypadku którejkolwiek z wyżej wymienionych ewentualności.

Traktat został ratyfikowany 22 grudnia 1936 roku. 26 maja 1937 r., przy wsparciu Wielkiej Brytanii, Egipt został przyjęty w poczet członków Ligii Narodów.

15 lipca 1936 r. Liga formalnie uchyliła sankcje nałożone bez zapału na Włochy za ich działania wobec Etiopii. Trzy dni później wybuchła wojna domowa w Hiszpanii, tym samym oko cyklonu przesunęło się na zachód.

Szefowie sztabów ponownie podkreślili potrzebę zachowania pokoju w rejonie Morza Śródziemnego i wyrazili nadzieje, że nic nie stanie na przeszkodzie odbudowaniu przyjacielskich relacji z Włochami. Jednak nie zanosiło się, że owe nadzieje się spełnią, bowiem Benito Mussolini, pod pretekstem potrzeby położenia tamy rozprzestrzenianiu się komunizmu, udzielił aktywnego wsparcia generałowi Franco. Niezależnie od tego czy jego celem było uzyskanie koncesji, dzięki którym zdobyłby przewagę strategiczną nad Brytyjczykami na zachodnim Morzu Śródziemnym, nie minęło wiele czasu zanim na Balearach, a zwłaszcza na Majorce, znalazła się znaczna liczba Włochów. Wydawało się, że przynajmniej na tej wyspie Włosi mogą chcieć założyć stałą bazę.

Kolejnym powodem do niepokoju było listopadowe uznanie reżimu gen. Franco przez Niemcy i Włochy. Wspólnota interesów obu tych państw została wyrażona poprzez sformowanie Osi Berlin-Rzym. Abstrahując od rywalizacji zrodzonej przez wojnę domową w Hiszpanii, od czasu zakończeniu wojny w Etiopii na obrazie relacji brytyjsko-włoskich pojawiło się kilka mniejszych rys. Traktat brytyjsko-egipski został powitany komentarzami, że brytyjskie siły w strefie Kanału są większe niż usprawiedliwiałaby to charakterystyka tego rejonu, a Giornale d’Italia zauważył, że strategia wzmacniania wpływów Wielkiej Brytanii na akwenie, z którym Włochy wiążą tyle interesów, musi w niechybny sposób prowadzić do zadrażnień. Napięcie zostało chwilowo złagodzone przez podpisanie 2 stycznia 1937 r. w Rzymie wspólnej, angielsko-włoskiej deklaracji, powszechnie, i być może nazbyt ufnie, znanej pod nazwą „Dżentelmeńskiej Umowy”. Swoboda żeglugi na Morzu Śródziemnym została uznana za kluczowy interes zarówno Imperium Brytyjskiego jak i Włoch. Oba państwa wyparły się pragnień wprowadzania zmian, lub też przystawania na zmiany suwerenności jakiegokolwiek państwa w rejonie śródziemnomorskim i zgodziły na łagodzenie wszelkiej aktywności, która mogłaby wpłynąć negatywnie na ich wzajemne relacje. Deklaracja nie wspominała ani słowem o Hiszpanii, lecz podczas wymiany not Benito Mussolini potwierdził, że Włochy nie mają żadnych ambicji terytorialnych w Hiszpanii oraz na Balearach i ze swojej strony zachowają status quo w zachodnim basenie Morza Śródziemnego.

Podpisanie „Dżentelmeńskiej Umowy” w rzeczywistości nie okazało się sygnałem zapowiadającym poprawę stosunków między oboma państwami, na jaką liczono. Przeciwnie, w przeciągu następnych kilku miesięcy doszło do wielu wydarzeń, które wydawały się sprzeczne z wyrażonym przez Włochy dążeniem do utrzymania pokoju i pragnienia pozostawania w przyjaźni z Wielką Brytanią. Na przykład kontrolowana przez włoski rząd prasa przyjmowała wrogą postawę wobec Zjednoczonego Królestwa; nadawano uwłaczające audycje w języku arabskim; a Wielka Rada Faszystowska wspominała o zwiększeniu wydatków na zbrojenia i podjęciu działań zmierzających do uzyskania większej samowystarczalności ekonomicznej. Podjęto również decyzje o powołaniu Wyższego Dowództwa w Afryce Północnej, które miało dowodzić siłami morskimi, powietrznymi i lądowymi oraz sformowaniu korpusu metropolitarnego w Libii; ponadto ogłoszono, że włoska marynarka wojenna musi zwiększyć ilość posiadanych pancerników i innych klas okrętów, co miało umożliwić jej operowanie na pełnych morzach. Szef sztabu włoskich sił powietrznych oświadczył w Senacie, że w ich strategicznym wykorzystaniu zaszły daleko idące zmiany: punkt ciężkości został przesunięty w kierunku Morza Śródziemnego, Czerwonego i Oceanu Indyjskiego; w konsekwencji wszystkie bazy włoskich sił powietrznych w tych strefach zostały wzmocnione – mowa o bazach na Sycylii, Sardynii, Wyspach Egejskich, na Pantellerii i w Tobruku. Rozbudowywane były bazy w Massaua i Assabie, a lokalna armia w Etiopii wciąż się powiększała. Kampania wymierzonej w Wielką Brytanię propagandy i intryg była szczególnie brutalna na Bliskim Wschodzie i w Lewancie, a marszałek Balbo w swoim orędziu skierowanym do arabskich mieszkańców Libii stwierdził, że Duce jest obecnie obrońcą Islamu i ma jak najwyższe mniemanie o muzułmanach.

Oczywiście istnieje możliwość, że owe kroki zostały podjęte w wyniku rzeczywistych obaw o bezpieczeństwo pozycji, w jakiej znalazły się Włochy. Istniały sygnały świadczące o tym, że naród włoski nie pragnie wojny ze swoimi tradycyjnymi przyjaciółmi. Jednak jako że naród włoski nie był panem swojego losu, nie można było pozwolić sobie na ignorowanie tak złowróżbnej działalności ze strony włoskiego rządu. Rząd Wielkiej Brytanii rozważył całą sytuację w lipcu 1937 r. i uznał, że obecnie Włochy nie mogą być postrzegane jako wiarygodny sprzymierzeniec; zakaz podejmowania wydatków na środki obrony przed atakiem z ich strony miał zostać uchylony; miano podjąć kroki zmierzające do unowocześnienia obrony śródziemnomorskich i czerwonomorskich portów. W czasie przygotowań obronnych w Europie priorytet miały działania mające na celu zapobiec agresji ze strony Niemiec, a premier podkreślił wagę nie podejmowania kroków, które mogłyby wzbudzić podejrzliwość Włoch lub zostać odebrane jako prowokacja.

Tymczasem wojna domowa w Hiszpanii dostarczała wystarczających powodów do niepokoju. Brytyjska żegluga była nie tylko atakowana z powietrza na hiszpańskich wodach terytorialnych, ale zmierzające do hiszpańskich portów jednostki handlowe stały się celem ataków torpedowych okrętów podwodnych, które jak zakładano, mogły należeć jedynie do Włoch. Był to akt piractwa, a rządy Wielkiej Brytanii i Francji szybko zainicjowały plan stawienia czoła temu procederowi. Statki handlowe miały przemieszczać się wyznaczonymi szlakami, patrolowanymi przez niszczyciele i samoloty obu marynarek wojennych, które wyposażono w rozkazy „zaatakować i zatopić”. Po wprowadzeniu owych patroli ataki szybko ustały. Włochy odmówiły wzięcia udziału we wrześniowej konferencji w Nyonie, w czasie której przyjęto ten plan, jednak trzy tygodnie później rząd włoski zezwolił okrętom swojej marynarki na uczestnictwo w patrolach. Obecność „podejrzanego” w szeregach „policjantów” sugerowała, że istniała granica, na której przekroczenie Benito Mussolini nie był gotowy. Pomimo tego sytuacja na Morzu Śródziemnym dawała mało powodów do zadowolenia.

Obecnie, gdy Włochy nie mogły być dłużej postrzegane jako wiarygodny partner, wagi nabrał problem baz dla Floty Śródziemnomorskiej. Do tej pory Royal Navy liczyła na wykorzystanie Gibraltaru i Malty, mając nadzieję, że żadna inna infrastruktura zdolna przyjmować i naprawiać jednostki morskie nie będzie potrzebna. Jednak po wzięciu pod uwagę wrogości ze strony Włoch, problem nabierał odmiennego charakteru. W tej sytuacji oczywistym było, że siły morskie musiały operować na wschodnich wodach Morza Śródziemnego, w tym przypadku nawet Malta znajdowała się zbyt daleko. Co więcej, nie dało się ocenić z wyprzedzeniem do jakiego stopnia, o ile w ogóle, będzie można korzystać z infrastruktury Malty, gdy wyspa stanie się celem ciężkich ataków z powietrza, których przecież należało się spodziewać. Istniała więc pilna potrzeba znalezienia kolejnej bazy, do której brytyjskie jednostki mogłyby zawijać i przechodzić naprawy.

Przed podpisaniem traktatu angielsko-egipskiego głównym czynnikiem stojącym na przeszkodzie uznania Aleksandrii za główną bazę floty, była niepewność naszego położenia w Egipcie. Przez pewien czas sądzono, że lepszym rozwiązaniem będzie skupienie się na rozwoju Cypru i bazy marynarki w Famaguście. Jednak niemal 500-kilometrowa odległość od Egiptu oznaczała, że niezależnie od wzmocnienia pozycji na Cyprze, Aleksandrię nadal będzie trzeba wykorzystywać jako wysuniętą bazę operacyjną, a co za tym idzie będzie trzeba jej bronić. Ochrona i kontrola nad Kanałem Sueskim były zależne od naszej zdolności do obrony Egiptu, tak więc skupienie się na Cyprze zwiększyłoby, a nie zmniejszyło, obowiązki ciążące na armii i siłach powietrznych. Ponadto, zasadność tworzenia bazy położonej tak blisko kontynentalnej Turcji również była wątpliwa; same prace zajęłyby kilka lat, a ich przewidywane koszty były bardzo wysokie. W kwietniu 1937 r. wyciągnięto wniosek, że najlepiej byłoby skoncentrować większość infrastruktury portowej w Aleksandrii, a lekkie siły morskie operujące we wschodnim basenie Morza Śródziemnego mogłyby stacjonować w Hajfie. Rząd Egiptu miał zostać poproszony o zgodę na zapewnienie środków umożliwiających dokowanie i naprawę jednostek morskich w Aleksandrii, gdzie, po stosunkowo niewielkim pogłębieniu portu, warunki cumowania okrętów zostałyby zdecydowanie polepszone. Niemniej, jeżeli owa lokalizacja miała służyć jako miejsce napraw floty składającej się z ciężkich okrętów, potrzebny był odpowiedni suchy dok. To z kolei pociągało za sobą potrzebę pogłębienia Wielkiego Kanału, tak by umożliwić przejście największym, uszkodzonym jednostkom, przy okazji usprawniając wchodzenie i opuszczanie portu w pewnych warunkach pogodowych.

W czasie gdy Flota bazowała w Aleksandrii podczas kryzysu etiopskiego, zrobiono wiele na rzecz usprawnienia portu i jego obrony poprzez pogłębianie, rozmieszczanie boi cumowniczych, barier i sieci, jednak przez całe dwa lata, w samej Aleksandrii, a także żadnym innym miejscu we wschodnim basenie morza, nie zrobiono nic, aby polepszyć infrastrukturę dokową i remontową. Tak więc na tej płaszczyźnie sytuacja prezentowała się gorzej niż w czasie kryzysu 1935 r., kiedy to mogliśmy w razie potrzeby korzystać z portów francuskich. Rozbudowa portu w Gibraltarze, aby mógł przyjmować ciężkie okręty, wymagała kolejnych dwóch lat prac, a obrona wybrzeża tam i na Malcie była w toku procesu modernizacji. Sytuacja w powietrzu była o wiele gorsza. Włoskie lotnictwo z Libii górowało liczbą i osiągami nad wszystkim, co mogliśmy skoncentrować w Egipcie, a bliskość do baz w metropolii zdecydowanie ułatwiała przesyłanie posiłków. Pomimo tego w Egipcie nie było myśliwców i naziemnej obrony przeciwlotniczej, a naprawić ten stan rzeczy można było jedynie kosztem obrony Wielkiej Brytanii. Oprócz Kairu i Aleksandrii, za wyjątkowo wrażliwe cele należało uznać rafinerię ropy i magazyny w Suezie; port, doki i magazyny ropy w Port Said; instalacje portowe i żeglugowe na samym Kanale; oraz wysuniętą bazę w Matruh. Plany środków ostrożności podejmowanych na wypadek wrogich rajdów powietrznych były dalekie od ukończenia, tym samym istniało wysokie ryzyko licznych ofiar cywilnych. Wreszcie, perspektywy armii również nie były kolorowe. Posiłki nadesłane ze Zjednoczonego Królestwa zimą przełomu lat 1935-1936 zostały wycofane. Wiele brytyjskich jednostek było znacznie poniżej stanów etatowych czasu wojny, a ich miejsca stacjonowania w czasie pokoju były odległe od Pustyni Libijskiej. Armia Egipska wciąż znajdowała się na wczesnym etapie szkolenia i wyposażania. Z drugiej strony Włosi niedawno utworzyli w Libii dwa korpusy wojsk z metropolii – łącznie cztery dywizje, z których dwie były w pełni zmotoryzowane.

Tak więc, gdyby naszym ostatecznym celem było pokonanie Włoch, to pierwszym zadaniem musiała być obrona Egiptu. Wiele zależałoby od dostrzeżonych znaków ostrzegawczych, jednak zawsze istnieje możliwość, że tych będzie niewiele lub zgoła żadnych. W takim wypadku uprzedzenie Włochów pod Matruh, oczywistym pierwszym celu ich oddziałów zmotoryzowanych, byłoby trudnym zadaniem. Było jasnym, że chcąc zatrzymać włoskie natarcie armia może potrzebować pełnego wsparcia ze strony dwóch pozostałych rodzajów sił zbrojnych, a i w takim wypadku, było prawdopodobne, że poniesie znaczne straty. Istniał gruntowny plan wzmocnienia Egiptu za pomocą konwojów z Wielkiej Brytanii, częściowo przez Morze Śródziemne, lecz głównie trasą wokół Przylądka Dobrej Nadziei i z Indii. Jednak ambasador Jego Królewskiej Mości w Kairze, sir Miles Lampson, a także lokalni dowódcy sił brytyjskich, nie byli zadowoleni z tych niepewnych rozwiązań, bowiem posiłki płynące trasą wokół Przylądka mogły nie zdążyć na czas, a te podążające do Egiptu przez Morze Śródziemne mogły nie pojawić się wcale.

Przed końcem roku 1937 doszło do dwóch wydarzeń, które przyczyniły się do wzrostu ogólnego napięcia. Po pierwsze, w listopadzie Włochy ogłosiły, że przyłączają się do podpisanego przez Niemcy i Japonię Paktu Antykominternowskiego. Szefowie sztabów wykorzystali tę okazję, aby ponowić swoje ostrzeżenie przez zagrożeniem ze strony trzech mocarstw, po raz kolejny podkreślając, że nasze interesy są zależne od spokoju w rejonie Morza Śródziemnego i że powinniśmy przywrócić przyjacielskie relacje z Włochami. Pamiętając o pomocy, na którą liczyliśmy ze strony Francji i innych potencjalnych sojuszników, szefowie sztabów nie byli w stanie przewidzieć, kiedy nasza obrona będzie na tyle silna, aby zabezpieczyć terytorium, handel i interesy przed równoczesnym zagrożeniem ze strony Niemiec, Włoch i Japonii. Podkreślali więc, postrzegane z perspektywy obrony Imperium, znaczenie wszelkich działań dyplomatycznych, które mogłyby zmniejszyć szeregi naszych potencjalnych wrogów, a zwiększyć liczbę sojuszników.

Ledwie zdołali wyrazić swoje ostrzeżenie, gdy Włochy ogłosiły, że wycofują się ze swojego członkostwa w Lidze Narodów. Brytyjscy szefowie sztabów, mając na uwadze perspektywę zmagań z trzema potężnymi przeciwnikami, wyrazili opinię, że sytuacja militarną, z jaką w takiej sytuacji musiałoby zmierzyć się Imperium Brytyjskie, byłaby „opatrzona większym ryzykiem niż kiedykolwiek wcześniej za ludzkiej pamięci, nie licząc lat wojny” oraz że bezzwłoczne przyśpieszenie programu zbrojeń miało znaczenie kluczowe.

Abstrahując od skutków tych sugestii, natychmiastowe próby polepszenia położenia w Egipcie były bardzo wskazane. Znaczna część koniecznych do podjęcia kroków wiązałaby się z bliską współpracą z egipskim rządem, który niedawno wyraził pewne obawy na temat gotowości państwa do odparcia wrogiego ataku. W egipskim parlamencie zasugerowano nawet, że Egipt powinien zawrzeć z Włochami traktat reasekuracyjny. Brytyjski ambasador zdecydowanie wspierał pogląd głoszący, że siły RAF w Egipcie powinny zostać wzmocnione, a ponadto należy zapewnić jednostki obrony przeciwlotniczej. Jako możliwą alternatywę wobec zwiększenia sił w Egipcie – zakładając, że odwoływanie się do klauzuli traktatu dwustronnego mówiącej o „kryzysie międzynarodowym” nie było pożądane – zaproponował, że posiłki dla Egiptu mogą stacjonować w Palestynie, gdzie znajdowałyby się „pod ręką” i mogły zostać w razie konieczności wykorzystane.

W grudniu podjęto decyzję o natychmiastowym wysłaniu ze Zjednoczonego Królestwa do Egiptu brygady przeciwlotniczej i batalionu czołgów lekkich, oraz wydano dowódcy sił lądowych w Egipcie zgodę na przesunięcie sił do Matruh, gdy tylko uzna to za konieczne. Siły powietrzne na Bliskim Wschodzie miały zostać przezbrojone. Dwa miesiące później, w lutym 1938 r., gabinet zatwierdził kolejne kroki: jednostki armii brytyjskiej w Egipcie miały zostać wzmocnione i zaopatrzone w większą ilość środków transportu; a do Palestyny miała zostać przerzucona brygada piechoty i pełnić rolę odwodu. Siły RAF miały zostać zwiększone o dywizjon 21 myśliwców Gladiator, pochodzący ze skromnych rezerw obrony powietrznej Wielkiej Brytanii. Do Egiptu natychmiast miało zostać przerzuconych dwanaście średnich bombowców, których przeznaczeniem było wzmocnienie pierwszoliniowych dywizjonów Wellesleyów. Gdy tylko byłoby to możliwe, w ich ślad podążyć miały dwa dywizjony lekkich bombowców (24 przestarzałe maszyny Hawker Hind). Choć owe liczby mogą porazić swoją skromnością, to należy pamiętać, że wówczas najgroźniejszym wrogiem były Niemcy, a polityka rządu brytyjskiego zakładała skupienie się w pierwszej kolejności na stworzeniu w kraju sił zdolnych do powstrzymania agresji z ich strony. Wysłanie nawet niewielkich posiłków za morze opóźniło rozrost sił w Wielkiej Brytanii: na przykład skierowanie tych nielicznych bombowców na Bliski Wschód zmniejszało potencjał Bomber Command o równowartość trzech dywizjonów na okres przynajmniej dwunastu miesięcy.

Führer nie uznał za konieczne, aby poinformować swoich partnerów z Osi o zamiarach aneksji Austrii. Tak więc pojawienie się niemieckich oddziałów na przełęczy Brenner było dla Włochów niezbyt miłą niespodzianką. W międzyczasie rząd Jego Królewskiej Mości podejmował działania dyplomatyczne mające polepszyć stosunki z Włochami, a w kwietniu zawarto porozumienie potwierdzające deklarację ze stycznia 1937 r. Ponadto oba rządy przystały na coroczną wymianę informacji na temat większych, spodziewanych zmian dotyczących sił brytyjskich i włoskich w okolicach mórz Śródziemnego i Czerwonego, oraz Zatoki Adeńskiej. Sygnatariusze mieli z wyprzedzeniem informować się o zamiarach budowy nowych baz morskich i powietrznych nad Morzem Czerwonym i Śródziemnym, na wschód od południka 19 długości geograficznej wschodniej, przebiegającego tuż na zachód od Bengazi. Oba rządy zobowiązały się do poniechania dążeń zmierzających do uzyskania uprzywilejowanej pozycji w Arabii Saudyjskiej i Jemenie, a także zachęcania jakiegokolwiek innego państwa do jej osiągnięcia, oraz do nie fortyfikowania dawnych wysp tureckich na Morzu Czerwonym. Brytyjskie interesy we Włoskiej Afryce Wschodniej miały być chronione, a miejscowa ludność rekrutowana jedynie do zadań policyjnych i obronnych. Drugie porozumienie wyrażające ogólne pragnienie do ustanowienia przyjacielskich relacji w Afryce Wschodniej – porozumienie Bon Voisinage – zostało podpisane także przez rząd Egiptu. Potwierdzało ono zgodne z konwencją z 1888 r., swobodne korzystanie z Kanału Sueskiego, zarówno w czasie pokoju jak i wojny.

W czasie wymiany not strona włoska oświadczyła, że zaczęła już redukować swój garnizon w Libii do stanu typowego dla stopy pokojowej. Włosi powtórzyli swoje zapewnienia, że nie mają żadnych politycznych ani terytorialnych planów wobec Hiszpanii i Balearów, oraz że wesprą brytyjskie plany stopniowego wycofywania zagranicznych ochotników z Hiszpanii. Wielka Brytania ze swojej strony zobowiązała się do działań mających na celu uznanie włoskiej suwerenności w Etiopii przez członków Ligi, a w maju rząd Jego Królewskiej Mości oświadczył, że „incydent etiopski” uznaje za zamknięty. Niemniej Brytyjczycy nalegali na załatwienie spraw hiszpańskich zanim porozumienie nabierze mocy obowiązującej, co opóźniło jego wejście w życie do listopada. Jednak w tych miesiącach to nie hiszpańska wojna domowa była najbardziej niepokojącym punktem zapalnym. Kryzys czechosłowacki i ugoda monachijska budziły większy niepokój o przyszłość Europy, a gdyby tego było jeszcze mało, Brytyjczycy musieli borykać się z silną rebelią w Palestynie.

W roku 1936 brytyjska polityka równoczesnego popierania utworzenia narodowej siedziby Żydów i podsycania arabskich dążeń niepodległościowych, doprowadziła do kryzysu w Palestynie. Arabowie z Palestyny obserwowali wzrost postaw nacjonalistycznych wszędzie wokół nich – w Iraku, Syrii i Egipcie. Z oburzeniem i niepokojem spoglądali na nieprzerwane nabywanie arabskiej ziemi przez Żydów i zgodę na coraz większą ilość żydowskich imigrantów. Ogólnie rzecz biorąc świat arabski został zaszokowany i postawiony w stan pogotowia przez inwazję na praktycznie rzecz biorąc bezbronną Etiopię. Uwadze palestyńskich Arabów nie umknęło, że bezpośrednie działania przyniosły w tym przypadku skutek, a mające je ograniczyć pośrednie wpływy zawiodły. Sprawy stanęły na ostrzu noża w kwietniu, kiedy pośród ciągłej włoskiej propagandy ogłaszającej blednący prestiż i upadek potęgi Wielkiej Brytanii, Arabowie rozpoczęli strajk generalny. Kilka tygodni później niepokoje przetaczały się już przez cały kraj. Z Egiptu i Malty ściągnięto nieliczne oddziały, jednak we wrześniu, w zdecydowanej próbie przywrócenia porządku, podjęto decyzję o wysłaniu ze Zjednoczonego Królestwa całej dywizji. W październiku, po skierowanym do palestyńskich Arabów apelu rządzących państw arabskich – Arabii Saudyjskiej, Iraku, Transjordanii i Jemenu – strajk generalny został odwołany, niemniej nadal dochodziło do aktów przemocy.

W listopadzie przybyła do Palestyny mająca zbadać problem Komisja Królewska. Na przestrzeni kolejnych miesięcy można było stopniowo zmniejszyć siły w Palestynie do około dwóch brygad, a w tym czasie cały kraj stosunkowo spokojnie oczekiwał na raport z prac Komisji. Zalecenia nie zostały opublikowane aż do następnego lipca4. Palestyna miała zostać podzielona na trzy części; propozycja była raczej niemożliwa do przyjęcia dla Arabów, choć zdobyła pewne poparcie Kongresu Syjonistycznego, ponieważ przewidywała utworzenie państwa żydowskiego, aczkolwiek bardzo małego.

Konflikt pomiędzy żydowskim syjonizmem a arabskim nacjonalizmem osiągnął punkt wrzenia, a rząd Jego Królewskiej Mości znalazł się w niełatwym położeniu. Jeżeli podział był jedyną szansą na stworzenie żydowskiej siedziby narodowej i jeżeli wszelkie możliwości podziału miały być odrzucone przez Arabów, to cóż można było zrobić? Jesienią 1937 roku sytuacja międzynarodowa była już wystarczająco napięta, a rozpoczęte we wrześniu akty przemocy i sabotażu w Palestynie jedynie dolewały oliwy do ognia. Z upływem czasu akcje arabskich band były coraz lepiej zorganizowane i skoordynowane, a w kwietniu 1938 r. w Palestynie trwała już otwarta rebelia. W lipcu ponownie trzeba było wezwać na pomoc żołnierzy i lotnictwo z Egiptu, jednak wrześniowy kryzys monachijski uczynił ich powrót nad Nil niezbędnym. W październiku do Palestyny przybyły duże siły ze Zjednoczonego Królestwa, a do końca miesiąca cały kraj znalazł się pod ich kontrolą, choć proces przywracania porządku miał być długi i trudny5. Wydarzeniem, które z pewnością miało za zadanie okiełznać arabską opinię publiczną odnośnie tej kwestii, był wniosek drugiej (technicznej) Komisji, że podział Palestyny jest niewykonalny6. Następnym krokiem w kierunku ugody było ogłoszenie, że na początku 1939 r. w Londynie odbędzie się konferencja, na którą zaproszenia wysłano nie tylko do Agencji Żydowskiej i palestyńskich Arabów, ale także do sąsiednich państw – Egiptu, Iraku, Arabii Saudyjskiej, Transjordanii i Jemenu. Wszystkie te państwa łączyły z Wielką Brytanią takie bądź inne dyplomatyczne więzi i wszystkie były wyjątkowo wyczulone na wydarzenia w Palestynie. Będzie więc stosownym zwięźle opisać ich znaczenie strategiczne.

Irak był pierwszą z byłych prowincji tureckich, która uzyskała niezawisłość; traktat z Wielką Brytanią o sojuszu i wzajemnym wsparciu został podpisany w 1930 r. W roku 1932 Irak, przy wsparciu Wielkiej Brytanii, stał się pierwszym arabskim członkiem Ligi Narodów. Zgodnie z traktatem, w wypadku wojny, Irak miał przyjść nam z pomocą jako nasz sojusznik. Na jego pomoc miało składać się udostępnienie nam wszelkiej infrastruktury i wsparcia znajdującego się pod iracką kontrolą, w tym linii kolejowych, rzek, portów, lotnisk i środków komunikacji. Traktat zakładał również, że na prośbę wyrażoną w dowolnym momencie, Irak umożliwi przejście brytyjskich sił przez swoje terytorium. Po roku 1937 w Iraku nie miało już być brytyjskich sił lądowych, ale RAF miał zachować możliwość pozostania w swoich bazach w Shaibah niedaleko Basry i w Al-Habbaniji. Siły powietrzne odgrywały tutaj podwójną rolę ochrony naszych interesów naftowych i utrzymywania połączenia lotniczego pomiędzy Egiptem a Indiami. Owe bazy były chronione przez oddziały miejscowych Lewitów i samochody pancerne. Za bezpieczeństwo wewnętrzne i ochronę biegnących przez terytorium Iraku odcinków rurociągów, prowadzących ze znajdujących się na północy kraju pól naftowych do Hajfy i Trypolisu, odpowiedzialny był miejscowy rząd.

Strategiczne znaczenie Iraku zwiększało funkcjonowanie pola naftowego w perskim Maidan-i-Naftun, będącego pod zarządem Anglo-Iranian Oil Company. Wiódł z niego niemal 250-kilometrowy rurociąg, prowadzący do położonego blisko irackiej granicy portu w Abadanie. W porcie znajdowała się rafineria i nabrzeża załadowcze dla tankowców. Zaopatrzenie w ropę z tego południowo-perskiego pola naftowego było tak istotne dla Brytyjczyków, że zatwierdzono już zapewnienie sił dla jego ochrony, za co warunkowo odpowiedzialny miał być rząd Indii.

Wreszcie, istniała również trasa lądowa prowadząca znad Zatoki Perskiej do Palestyny, i choć była bardzo długa oraz słabo rozwinięta, to uznawano ją za alternatywny szlak podejścia do Egiptu na wypadek gdyby lotnictwo z Włoskiej Afryki Wschodniej uczyniło przeprawę przez Morze Czerwone nazbyt niebezpieczną. Basra i Bagdad były połączone pojedynczą linią kolejową o metrowym rozstawie torów, dwiema drogami (które stawały się nieprzejezdne po ciężkich opadach deszczu) i prowadzącą przez Tygrys trasą rzeczną. Z Bagdadu wiodła droga do okolic Ar-Ramadi; dalej twardy, pustynny grunt sprawiał, że do Ar-Rutby drogi nie były potrzebne. Nawierzchnia na kolejnym odcinku szlaku była miękka i wymagała dróg, a w Transjordanii podłoże było różnorodne, głównie nieprzyjazne i nieprzejezdne w czasie deszczów. W Palestynie dobra droga prowadziła do Hajfy, skąd przez Gazę do Linii Kolejowych Synaju, a tym samym do Al-Kantary nad Kanałem Sueskim, wiodła linia o standardowym rozstawie torów. Dystans pomiędzy Basrą a Al-Kantarą wynosił około 1950 km. Wykorzystanie tego rodzaju szlaku dla przerzutu dużych ilości żołnierzy, sprzętu i zapasów wymagałoby oczywiście zakrojonych na szeroką skalę przygotowań i byłoby zależne od postawy rządu irackiego. Tak więc gdy w czasie kryzysu z września 1938 r. iracki rząd spontanicznie poinformował gabinet Jego Królewskiej Mości, że jest w pełni przygotowany do wywiązania się ze swoich zobowiązań traktatowych, odnotowano sporą satysfakcję.

Arabska Transjordania była pierwotnie częścią Mandatu Palestyńskiego, ale od 1923 r. cieszyła się faktyczną autonomią. Administracja znajdowała się w arabskich rękach, a władzę sprawował emir Abd Allah ibn Husajn (brat irackiego króla Fajsala), którego wspierał brytyjski rezydent i grono doradców. W rzeczywistości Transjordania była całkowicie zależna od Wielkiej Brytanii. Ze strategicznego punktu widzenia, Transjordania wraz z Palestyną były dogodnie położone, aby zapewnić głębię obrony Kanału Sueskiego przed atakiem z północnego wschodu. Lotniska w palestyńskim mieście Ramla oraz w Ammanie, a także położone dalej na wschód, wzdłuż rurociągu, lądowiska wyznaczały punkty etapowe trasy powietrznej łączącej Egipt z Irakiem. W granicach Transjordanii leżało ok. 400 km opisanego powyżej szlaku lądowego. Siły Graniczne Transjordanii były lokalnymi oddziałami znajdującymi się w dyspozycji Wysokiego Komisarza Palestyny i mogły wypełniać obowiązki wojskowe w Palestynie i Transjordanii. Legion Arabski był siłą policyjną Transjordanii, odpowiedzialną przed miejscowym rządem.

Najpotężniejszym z niezawisłych arabskich władców był król Ibn Saud z Arabii Saudyjskiej. Z Wielką Brytanią łączył go traktat o przyjaźni i dobrych stosunkach, lecz nie sojusz. Wkrótce po włoskim podboju Etiopii zawarł z Irakiem traktat o arabskim braterstwie i sojuszu, a miesiąc później traktat o przyjaźni z Egiptem. Można było więc zauważyć oznaki wspólnego skłaniania się w stronę Wielkiej Brytanii, a nawet pewnej arabskiej solidarności. Dobre stosunki z królem Ibn Saudem były szczególnie ważne, ponieważ granica pomiędzy Arabią Saudyjską a Transjordanią biegła zaledwie ok. 80 km na południe od rurociągu Kirkut-Hajfa i szlaku lądowego znad Zatoki Perskiej; dalej na wschód granica z Irakiem zbliżała się na odległość 160 km do bazy lotniczej w Shaibah; podczas gdy daleko na południu Arabia Saudyjska dzieliła granicę z brytyjskim Protektoratem Adeńskim.

Jemen był związany traktem z Wielką Brytanią od roku 1934; w tym samym roku nawiązał również „sojusz moralny” z Arabią Saudyjską. W angielsko-włoskim porozumieniu z 1938 r. obie strony zobowiązały się poniechać dążeń do uzyskania przywilejów politycznych w tych państwach. Ze strony Wielkiej Brytanii było to oczywiście spore ustępstwo, jednak jeżeli dzięki temu Włochy miału utracić możliwość wywoływania kłopotów w regionie lub zaatakowania Adenu z tego kierunku, to gra była warta świeczki. Znaczenie Adenu było dokładnie widoczne podczas wojny w Etiopii i nie zdarzyło się nic, co w jakiś sposób je zmniejszyło.

Tak więc w ten sposób przedstawiało się zasadnicze znaczenie strategiczne państw arabskich zaproszonych na Konferencję Londyńską. Jeszcze przed jej rozpoczęciem szefowie sztabów podkreślili konieczność przekonania Egiptu i państw arabskich, że przestrzeganie istniejących traktatów leży w ich najlepszym interesie, a w przypadkach braku formalnych porozumień, utrzymywania przyjaznych stosunków z Wielką Brytanią7. Zależało od tego bezpieczeństwo naszych sił i linii komunikacyjnych. Utrzymanie naszej pozycji na Bliskim Wschodzie było kluczowym elementem całego schematu obrony Imperium. Szefowie sztabów dodali, że istnieją dowody, iż Państwa Osi przyjęłyby z radością upadek dominującej pozycji, którą Wielka Brytania zajmowała w oczach świata muzułmańskiego. Niemcy aktywnie wspierali skierowane przeciwko nam, wywrotowe prądy i wpływy.

Konferencja rozpoczęła się na początku lutego, a w połowie marca przekonano się, że osiągnięcie porozumienia nie jest możliwe. Rząd brytyjski podjął więc decyzję o narzuceniu własnego rozwiązania, zawartego w Białej Księdze8. Palestyna nie miała być przekształcona w państwo żydowskie na przekór woli ludności arabskiej. W przeciągu dziesięciu lat miało powstać związane traktatem ze Zjednoczonym Królestwem, suwerenne, niezawisłe państwo, w którego rządzie mieli zasiadać zarówno Żydzi jak i Arabowie. W międzyczasie, w ciągu najbliższych pięciu lat, żydowska imigracja miała zostać drastycznie zredukowana, a następnie być zależna od zgody Arabów. Sprawa przekazywania ziemi miała zostać uregulowana. Plan spotkał się z wrogim przyjęciem ze strony arabskich ekstremistów, zwłaszcza tych, którzy za przewodnika uznawali byłego muftiego Jerozolimy, przebywającego wówczas na wygnaniu w Libanie9. Wrogie elementy skwapliwie wykorzystywały podejrzenia, że Brytyjczycy nie zaimplementują w pełni polityki zawartej w Białej Księdze. Jeszcze bardziej niezadowoleni byli Żydzi, narastała ilość przypisywanych im aktów przemocy. Niemiecka prasa i radio wykorzystały okazję, aby potępić brytyjskie okrucieństwo.

Jednak istniały również dwa źródła ograniczających napięcie wpływów. Ze strony arabskiej, delegaci Egiptu i Iraku stale nalegali na przyjęcie brytyjskiego planu, podczas gdy, wraz ze zbliżaniem się wojny, Żydzi, choć mocno zawiedzeni rozwiązaniami zawartymi w Białej Księdze, nie mogli zrobić nic innego, prócz udzielenia natychmiastowego wsparcia nieprzyjaciołom swoich niemieckich prześladowców, i liczyć na korzystniejszy obrót spraw w przyszłości.

W marcu 1938 r. Niemcy wkroczyli do Austrii i pojawiło się pytanie – kiedy przyjdzie czas na Czechosłowację? W sierpniu i wrześniu było już jasne, że napięcie osiągnęło zenit, a po załamaniu negocjacji w czasie spotkania pana Chamberlaina z Hitlerem w Godesbergu 23 września, wydawało się bardzo prawdopodobnym, iż wkrótce Wielka Brytania zostanie uwikłana w wojnę. Zarówno na Wyspach jak i za morzami przyjęto środki zapobiegawcze, które pozostały w mocy aż do czasu załagodzenia napięć po ugodzie monachijskiej. Flota Śródziemnomorska zgromadziła się w Aleksandrii; w tym, jak i innych portach, podjęto defensywne środki ostrożności. Na Pustyni Libijskiej oddziały brytyjskie obsadziły Matruh, podczas gdy egipskie dywizjony RAFu zajęły swoje posterunki. Ponadto wprowadzono w życie plan wzmocnienia sił w Egipcie przez inne, zamorskie dowództwa sił powietrznych. Wszystkie te działania okazały się kolejną wartościową próbą, która zwróciła uwagę na wiele słabości i braków.

Naczelny