Bajki o misiach z czterech stron świata - Aniela Cholewińska-Szkolik - ebook + książka

Bajki o misiach z czterech stron świata ebook

Aniela Cholewińska-Szkolik

4,8

Opis

Na świecie mieszka wiele różnych misiów. Są misie brunatne i polarne, misie szmaciane i pluszowe. A każdy z nich jest kochany i wyjątkowy! W tej książeczce znajdziesz opowieści o misiach z różnych krajów i kontynentów. Poznasz małego misia Petit i odważnego Figielka, przyrządzisz tortillę z Metino i zjesz podwieczorek z Promykiem, wybierzesz się w podróż latającym dywanem z Maju Dżi. Bajki o misiach z czterech stron świata to piękne ilustracje i cudowne historie pełne uroczych misiów!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 68

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (30 ocen)
23
7
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Werka35

Nie oderwiesz się od lektury

ekstra opowieści o misiach, córeczki zadowolone
00

Popularność




Aniela Cholewińska-Szkolik

Bajki

o misiach

z czterech stron świata

Ilustracje: Marta Kurczewska

Tekst: Aniela Cholewińska-Szkolik

Ilustracje: Marta Kurczewska

Redaktor prowadzący: Agnieszka Sobich

Projekt graficzny i DTP: Bernard Ptaszyński

Korekta: Agnieszka Skórzewska

© Copyright by Book House Sp. z o.o., Warszawa 2011

ISBN: 978-83-7895-659-4

Book House Sp. z.o.o.

ul. Tapicerska 17a

02-172 Warszawa

tel. 022 886 44 27

fax 022 886 44 01

www.bookhause.con.pl

Petit  maluje wieżę Eiffla

Miś Petit uwielbia spacerować ze swoją przyjaciółką Sophie. Chodzą razem ulicami Paryża i oglądają wystawy Sophie najczęściej zatrzymuje się przed sklepem z parasolkami. Petit wiedział, że dziewczynka marzy o złocistej parasolce w zielone groszki z piękną pomarańczową falbanką.

- Zobaczysz, Sophie, kiedyś kupię ci taką parasolkę - obiecuje Petit.

- Ależ oczywiście - odpowiada z uśmiechem Sophie i wzdycha cichutko. - Będę wtedy bardzo szczęśliwa. 

Petit czuje, że Sophie nie do końca mu wierzy, ale miś z całego serca pragnąłby sprawić, żeby była szczęśliwa.

Pewnego dnia, kiedy Sophie nie czuła się najlepiej, Petit wybrał się na spacer sam. Kiedy przechodził koło katedry Notre Dame, zauważył, że z każdej strony otaczają go malarze. „Wszyscy malują zabytki… Ale po co?" - zastanawiał się w myślach Petit. „Ależ tak, już wiem! Przecież to na sprzedaż! Gdybym ja sprzedał jakiś obraz, mógłbym kupić Sophie złocistą parasolkę!"

Petit nie zastanawiał się długo. Pobiegł do domu po karton i farby, a po kilku minutach wrócił na plac pod katedrę.

„Od czego by tu zacząć?" - zastanawiał się Petit. „Może powinienem się kogoś poradzić?" Miś przyjrzał się artystom i zauważył szczupłego, starszego malarza w długim płaszczu i równie długim szalu powiewającym na wietrze. Mężczyzna miał śmieszne zakręcone wąsy i od razu wzbudził sympatię misia.

- Dzień dobry - przywitał się Petit. - Mam na imię Petit i chciałbym prosić pana o radę. 

Malarz z uśmiechem wysłuchał misia i chętnie zgodził się dać mu kilka lekcji.

- To nic trudnego, mój Petit - powiedział Pierre, bo tak nazywał się malarz. - Wystarczy dobrze spojrzeć na obiekt i przenieść to, co się widzi na papier lub płótno.

- Aha - przytaknął Petit, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. Był jednak pełen zapału. Popatrzył chwilę na katedrę, zmrużył oko tak jak Pierre, zanurzył pędzel w farbach i zaczął malować.

Kiedy Petit i Pierre malowali, zatrzymywali się przy nich turyści. Niektórzy pokazywali sobie palcem misia i cichutko chichotali. Petit był jednak tak zaangażowany w swoją pracę, że nie zwracał na nic uwagi. Po kilku minutach powiedział:

- Chyba skończyłem. I jak? 

Pierre spojrzał na obraz misia, podkręcił wąsa, podumał chwilę i stwierdził:

- Jak na pierwszy obraz, całkiem nieźle. Ściany odrobinę krzywe i zapomniałeś o drzwiach wejściowych, ale coś w tym jest. Myślę, że katedra to zbyt trudna budowla, może powinniśmy przenieść się pod wieżę Eiffla?

Po kilku minutach stali już pod wieżą i malowali. Petit znów zapomniał o całym świecie i dopiero kiedy skończył, spojrzał na malarza i jego pracę. Potem spojrzał na swój obraz, znów na obraz Rerre'a i uśmiech powoli zaczął znikać z jego pyszczka. Wieża na obrazie malarza była jak żywa: wysoka, strzelista, ażurowa. A jego budowla jakby trochę się chwiała, poza tym była nieco koślawa i chyba zbyt potężna.

„To nie był chyba dobry pomysł" - zasępił się Petit. „Widocznie nie mam talentu do malowania. Nie nadaję się…" Zrobiło mu się bardzo smutno i zachciało mu się płakać. I wtedy usłyszał za sobą zachwycony głos:

- Tatusiu, jaki śliczny obrazek! Taki właśnie chciałabym mieć!

Petit odwrócił się i zobaczył przed sobą dziewczynkę o zielonych oczach, która trzymała za rękę grubszego pana i bez wątpienia pokazywała mu obraz Petita.

- Tatusiu, kupisz mi ten obraz? - szczebiotała dziewczynka.

- Ależ Colette, nie wiem nawet, czy ten obraz jest na sprzedaż.

- Oczywiście, że jest - szybko odpowiedział Pierre. - Mój przyjaciel z przyjemnością sprzeda swoje dzieło. Prawda, Petit?

Petit był zbyt zdziwiony, żeby coś odpowiedzieć, więc tylko kiwnął głową. Pierre zapakował obraz i wręczył zachwyconej Colette.

- Gratuluję, mój drogi Petit - uściskał łapkę misia Pierre. - Szczerze mówiąc, nawet ja nie sprzedałem żadnego obrazu pierwszego dnia. Musisz mieć wielki talent. Ale nie stój już taki zdziwiony. Myślę, że teraz powinieneś udać się do pewnego sklepu.

- Ależ tak! - przypomniał sobie uszczęśliwiony Petit. - Pierre, bardzo ci dziękuję za pomoc. Taki jestem zadowolony! - Petit uściskał malarza i pobiegł do sklepu. 

Kiedy miś wrócił do domu, Sophie oczekiwała go już niecierpliwie.

- Ach, Petit! Gdzie ty byłeś? - krzyknęła przejęta. - Tak się martwiłam. Ale co to?… Och, Petit, czy to dla mnie? Naprawdę? Jaka piękna! Dziękuję! 

Sophie z zachwytem składała i rozkładała złocistą parasolkę w zielone groszki z pomarańczową falbanką. Następnie z całych sił uściskała swojego ulubieńca, a miś jeszcze nigdy nie czuł się taki szczęśliwy.

Urodzinowy prezent

Ania i misia Milusia cieszyły się pierwszym dniem wakacji, które miały spędzić u dziadków w górach. Właśnie dotarły do Bukowiny Dziewczynka zostawiła na środku drewnianej chatki walizkę, uściskała babcię i dziadka, chwyciła za łapkę Milusię i razem pobiegły obejrzeć całe gospodarstwo, aby sprawdzić, czy coś się nie zmieniło od poprzedniego lata.

Najpierw uściskały kudłatego Burka, który przywitał je donośnym szczekaniem. Potem pobiegły do stajni pogłaskać po grzywie radosnego kucyka Kopytko, a następnie popędziły na pobliską łąkę zobaczyć owieczki.

- Ale cudownie! - wykrzykiwała co chwilę Ania. - Zobacz, Milusiu, są wszystkie! Żadna nie odłączyła się od stada. Jest nawet nasza najmłodsza przyjaciółka Bibi, która urodziła się w zeszłe wakacje.

- Bibi, jak ty urosłaś! - zawołała Milusia, głaszcząc owieczkę po mięciutkiej sierści. - Przecież nie masz jeszcze roku!

- To prawda! Bibi będzie miała urodziny za tydzień. Pamiętasz, Milusiu? 

Zaczęła się rodzić w imieniny dziadka, który śmiał się, że dostał naprawdę wyjątkowy prezent. Dobrze, że sobie przypomniałam o dziadku, muszę pomyśleć nad jakimś miłym podarunkiem dla niego.

Ania i Milusia jeszcze przez chwilę popatrzyły na owieczki, a potem wróciły do domu. Tyle nowin było przecież do przekazania, a poza tym czekał na nie pyszny obiad i świeże mleko!

Kiedy Ania gawędziła z dziadkiem i babcią, Milusia wymknęła się na dwór, przysiadła na schodkach i spoglądając na góry, zaczęła rozmyślać. Już wiedziała, że jutro z Anią i dziadkiem pójdą na wycieczkę nad Morskie Oko, a wracając koło potoku, nazbierają jagód, z którymi babcia zrobi potem pyszne placki! Oj, to będą cudowne wakacje! Razem z Anią i Burkiem będą spacerować po pięknych łąkach, pleść wianki, skakać po kamieniach w potoku, jeździć na Kopytku i odprowadzać owieczki na łąkę. Kiedy Milusia pomyślała o owieczkach, wpadł jej do głowy pewien pomysł. „Ależ tak! Przecież Ania powiedziała, że Bibi będzie miała urodziny za tydzień. Trzeba koniecznie sprawić jej jakiś prezent! Ania będzie zajęta szukaniem czegoś dla dziadka, ale ja muszę pomyśleć o naszej kochanej owieczce."

Milusia była zachwycona swoim pomysłem; uwielbiała urodziny! To taki szczególny dzień. Sama obchodziła je już dwa razy, a do tego zawsze z Anią i to było chyba najwspanialsze! Dziewczynka częstowała ją swoim kawałkiem pysznego tortu i pięknym czerwonym sokiem z malin! Wszyscy byli bardzo mili i jeszcze dostała prezenty: małe lusterko od Ani, którego zazdrościły jej wszystkie lalki i czerwony koralik od sroczki Psotki, który zawsze nosiła w kieszonce swojej sukienki.

Wieczorem Milusia opowiedziała o swoim pomyśle Ani. Dziewczynka najpierw wesoło się roześmiała (Milusia zauważyła, że dziewczynka często się śmieje, kiedy z nią rozmawia), a potem powiedziała:

- To świetny pomysł! W takim razie namówimy babcię, żeby zabrała nas pojutrze do Zakopanego i poszukamy naszych prezentów.

- Oj, to cudownie! - ucieszyła się Milusia. - Na pewno znajdę coś wyjątkowego!

Niestety, wybieranie prezentu dla owieczki wcale nie okazało się takie łatwe. Choć Milusia jechała na zakupy pełna zapału, po godzinie spaceru po Krupówkach straciła nadzieję na kupno czegoś interesującego. „Książka to nie jest dobra rzecz dla owieczki" - myślała Milusia, spoglądając na Anię, która właśnie wybrała dla dziadka nową powieść znanego pisarza. „Takie lusterko jak moje też raczej jej się nie przyda. Może ta śliczna filiżanka? Ale przecież Bibi pije wodę prosto z potoku. Obrazek z kotkiem? Nie, nie, przecież nie ma go gdzie powiesić…" I tak po kolei wszystkie przedmioty okazywały się do niczego nieprzydatne.

- Nie martw się, Milusiu - pocieszała misie Ania w drodze powrotnej. - Jest jeszcze kilka dni, na pewno coś wymyślisz. 

Niestety, Milusia myślała przez kolejne dni, ale nic nie przyszło jej do głowy.

 Rankiem, w dzień urodzin Bibi, Milusia wstała bardzo rozżalona i wyszła na dwór, bo nie chciała się rozpłakać przy Ani i psuć jej radości z imienin dziadka. Kiedy smętnie usiadła przy schodku, zbliżył się Burek, trącił ją nosem i zapytał, czemu ma taką zmartwiona minkę.

- Widzisz, Burku, ktoś ma