Anatomia zła. Rzecz o mentalności śmierci. - Dawid Hybsz - ebook

Anatomia zła. Rzecz o mentalności śmierci. ebook

Dawid Hybsz

3,3

Opis


Czym jest zło? Dlaczego człowiek go doświadcza? Czy możemy coś zrobić ze złem, którego doświadczamy w swoim życiu i jakoś nad nim zapanować? Czym jest pociąg do śmierci? Czy możliwe jest życie bez doświadczania zła i cierpienia? Czym jest rozwój duchowy, rozwój wewnętrzny? Skąd zło? Te pytania towarzyszą ludzkości od zawsze. Człowiek doświadczający zła,powodującego ból, próbuje je sobie jakoś wytłumaczyć.

Autor książki Dawid Hybsz zwraca uwagę na mechanizmy autodestrukcji, zwane tu mentalnością śmierci. To fascynujące zagadnienie – obok mechanizmów rozwoju, istnieją w nas także mechanizmy autodestrukcji prowadzące do samoniszczenia. Jak sobie radzić z tymi mechanizmami, czy można nad nim zapanować, ograniczyć ich negatywne konsekwencje lub nawet uwolnić się od nich całkowicie? Autor analizuje też wpływ tego mechanizmu destrukcyjnego tkwiącego w jednostkach, na całe społeczeństwa i jego obecność w kulturze (kulturach), religii, tradycji, sztuce, seksie, rozrywce i wszelkich innych obszarach ludzkiej aktywności, w których mentalność śmierci jest obecna.

Dawid Hybsz z wykształcenia jest etnologiem i antropologiem kultury. Od dłuższego czasu zajmuje się medytacją, pracą nad sobą i rebirthingiem. Interesuje się psychoterapią i psychologią (ze szczególnym uwzględnieniem psychoterapii Gestalt i Psychologii Zorientowanej na Proces) oraz religiami Wschodu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
1
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
g-thomasz

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra pozycja, jednak wymagająca skupienia czytania. Raczej pozycja nie dla każdego.
00

Popularność




Dawid Hybsz "Anatomia zła. Rzecz o mentalności śmierci"

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2013 Copyright © by Dawid Hybsz, 2013

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Zdjęcie okładki © Eric Ortner – sxc.hu Zdjęcie okładki Bernt Notke Danse Macabre – Domena publiczna

ISBN: 978-83-7900-015-9

Wydawnictwo Psychoskok ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin tel. (63) 242 02 02, kom.665-955-131

Dawid Hybsz
ANATOMIA ZŁA
Rzecz o mentalności śmierci
Wydawnictwo Psychoskok 2013

Lekarstwo polega na uleczeniu naszego własnego pociągu do śmierci, poprzez uleczenie przyczyn nienawiści i gniewu w nas samych, poprzez inteligentne budowanie i wzmacnianie energii życia w naszym ciele i umyśle

Leonard Orr

WSTĘP

Skąd zło? To pytanie towarzyszy ludzkości od zawsze. Człowiek doświadczający zła, powodującego oczywisty ból, próbuje je sobie jakoś wytłumaczyć. Stąd w historii powstało wiele koncepcji dotyczących tego problemu, często jednak są to koncepcje ideologiczne i religijne. Nic dziwnego, że jest to centralne pojęcie dla wielu religii i filozofii, pytanie o przyczyny zła dotyczy bowiem samej istoty człowieczeństwa. A gdyby spróbować spojrzeć na to zagadnienie bez żadnej ideologii, obiektywnie, „na świeżo”? Bez utartych koncepcji, które fundują religie. W chrześcijaństwie mamy idee "osobowego władcy zła" - Szatana; jest i buddyjski Mara. W buddyzmie występuje też pojęcie ignorancji, a w wisznuizmie chętnie dzieli się osoby na dobrych ("bhaktów wypełniających wolę Bożą”) i osoby o skłonnościach demonicznych ("tych, którym się nie chce być dobrymi, którym nie chce się wypełniać nakazów Świętych Pism"). To wszystko religijne próby ujęcia tematu, często z tego najniższego poziomu religii - ludowego, folklorystycznego, czasem wręcz te próby wydają się naiwne. Choć jeśli spojrzeć głębiej to pełne znaczącej symboliki. Ludzie wolą trzymać się tego powierzchownego, ludowego rozumienia, przez co wcale nie łatwiej jest im konfrontować się z problemem zła, cierpienia, bólu i bezpośrednio zrozumieć jego istotę. Jak zauważymy, istnieją dwa podstawowe elementy z powodu których ciężko przekroczyć w swym myśleniu ideologiczne koncepcje i wyjaśnienia. Sprawiają one, że ideologiczne, gotowe, dane "z góry" odpowiedzi nas zadowalają, wystarczają nam. Dzięki nim sami przestajemy poszukiwać, zadowalając się odpowiedziami "z drugiej ręki". Pierwszym z tych elementów jest tradycja. Drugim, tkwiąca w ludziach psychologiczna tendencja do aprobowania powierzchownych odpowiedzi, bez wnikania w głąb problemu, bez osobistego zaangażowania i dociekania. Proszę zauważyć - łatwo osądzić, dokonać podziału ludzi na tych dobrych, pozytywnych i tych o "demonicznych skłonnościach", destruktywnej psychice, negatywnej osobowości. Najprościej zatrzymać się na tym, bez wnikania w przyczyny, w powody, dla których ci drudzy stali się "demoniczni", destrukcyjni, wybrali zło. Podobnie łatwo jest powiedzieć, że pewne osoby są owładnięte przez ignorancję. Ale dlaczego są w ignorancji, i co jest tym czynnikiem, powodującym, że chcą w niej tkwić, nie chcą się od niej uwalniać? A już najprostszą odpowiedzią wydaje się przyjęcie koncepcji osobowego zła - którą tu zupełnie odrzucamy (więcej przemyśleń w rozdziale "Szatan - osobowy władca zła, czy archetyp?"). Niepełną i niezadowalającą odpowiedzią będzie także stwierdzenie, że zło wynika z natury lub z genów. Jeśli dokładnie przyjrzymy się tym zagadnieniom, koncepcjom i ideom, kiedy sięgniemy w głąb problemu, do przyczyn zła i pierwotnych motywów, kiedy przeanalizujemy te zagadnienia krok po kroku, spokojnie i obiektywnie, okaże się, że za każdym wyborem i działaniem złym, niekorzystnym, szkodliwym, za każdą ignorancją, za każdą "demoniczną skłonnością", grzechem, kryje się pociąg do autodestrukcji, czyli chęć zniszczenia siebie.

Psychologiczna skłonność do niszczenia siebie, tkwiąca w ludziach, jej natura, sposób przejawiania się, mechanizm działania oraz skutki, są tematem tej książki. Dalej pada pytanie jak sobie radzić z tym mechanizmem, czy można nad nim zapanować, ograniczyć jego negatywne konsekwencje lub nawet uwolnić się od niego całkowicie? Całkowita wolność od mechanizmu destrukcyjnego? Hm... Przeanalizujemy też wpływ tego mechanizmu destrukcyjnego tkwiącego w jednostkach, na całe społeczeństwo, i jego obecność w kulturze (kulturach), religii, tradycji, sztuce, seksie, rozrywce i wszelkich innych obszarach ludzkiej aktywności, w których jest on obecny.

Książka składa się z rozdziałów tematycznych, ułożonych tak, że wprowadzają czytelnika, krok po kroku, coraz bardziej w głęboką i złożoną problematykę mentalności śmierci. Staram się przedstawiać swoje idee w sposób jasny, choć nie obywa się też bez wprowadzania bardziej skomplikowanych teoretycznych koncepcji, na użytek których wprowadzam również swoją własną terminologie (np. wrażenie afektywne), od razu wyjaśniając co pod danym określeniem rozumiem. Innym razem posługuję się pojęciami używanymi w literaturze przedmiotu (np. podświadomość, przedświadomość) ale nie należy ich rozumieć ściśle w sposób używany przez innych autorów (np. podświadomość – Janet, przedświadomość – Freud) lecz należy rozpatrywać ich znaczenie w przedstawianym przeze mnie kontekście, bo nadaję tym pojęciom nieco inne znaczenia (np. podświadomość i przedświadomość traktuję jak synonimy, nie mogąc się zdecydować, które z tych pojęć lepiej oddaje charakter tego co chcę przekazać). Oprócz kolejnych rozdziałów, czytelnik znajdzie też krótkie, przecinające główny tekst historie, które w spisie treści zostały osobno wyszczególnione (jako Historia 1., Historia 2. itd.). Są to krótkie historie, pozornie niezwiązane z główną treścią książki, choć uważny czytelnik znajdzie w nich ścisłe powiązania z poruszaną w książce problematyką, a także świetne zobrazowanie mechanizmów autodestrukcyjnych tkwiących w ludzkiej psychice. Historyjki mają charakter edukacyjny, pobudzający do refleksji i głębszego rozumienia mechanizmów destrukcyjnych. Czasami w sposób nieco dowcipny, czasami nie wprost, ukazują odcienie i niuanse destrukcyjnych tendencji, z którymi stykamy się w swoim życiu. Być może nie jeden czytelnik odnajdzie w nich odniesienie do własnego życia i sytuacji, w jakiej się znajduje lub kiedyś znajdował. Jeśli nie życia swojego, to życia swoich znajomych, bliskich i dzięki opisanym historiom, bardziej zrozumie mechanizmy kierujące ludźmi. Z tych historii można wyciągać różne wnioski. Historyjki te można czytać niezależnie od głównego tekstu, a każda z nich powinna się stać źródłem refleksji. Zachęcam też, aby po przeczytaniu książki, wszystkie historie przeczytać sobie w kolejności jeszcze raz. Bogatsi o wiedze zawartą w książce, możemy odkryć w nich odcienie i smaki, psychologiczne mechanizmy i sens, których zupełnie nie zauważaliśmy wcześniej.

Autodestrukcja - czyli pociąg ku śmierci

Czemu człowiek sięga po zło? A może to zło sięga po człowieka? Co musi się dziać w umyśle jednostki, aby ta zdecydowała się sięgnąć po takie środki i dopuścić się takich zachowań, które zaszkodzą innym i jej samej? Czynnikiem, na który zazwyczaj nie zwracamy uwagi jest autodestrukcja, czyli chęć niszczenia siebie. Zanim sięgnie się po działania agresywne czy działania zagrażające innym osobom, najpierw w nas samych musi powstać, rozbudzić się, mechanizm samozniszczenia. Mówiąc inaczej - zachowania agresywne, brutalne, złe, grzeszne, destrukcyjne, są wyrazem psychicznej tęsknoty za śmiercią. Po raz pierwszy ową tęsknotę za śmiercią, instynkt śmierci, opisał Freud nazywając go "Tanatos" - popęd śmierci. Nie twierdzę, że Freud opisał ten mechanizm zupełnie trafnie i bezbłędnie, jednak jako pierwszy zwrócił na niego uwagę szerszego grona odbiorców, za co należy mu się uznanie. Tanatos, zwany też "destrudo", jest - jak chciał Freud - popędem odwrotnym do popędu skierowanego na podtrzymanie życia, czyli "libido" (Eros). Eros i Tanatos, libido i destrudo, życie i śmierć naprzemian kierują naszym losem, tańczą swój "danse macabre" raz to ku naszej uciesze, raz ku naszej zgubie. A żeby było ciekawiej, wszystko to toczy się oczywiście poza obszarem naszej świadomości, w świecie nieuświadamianych popędów i instynktów. Czy można, choć trochę, uzyskać kontrolę nad tym wszystkim, a tym samym skuteczniej wpływać na własne życie?

Autodestrukcja, czyli pociąg ku śmierci, definiowana jest jako zaburzenie instynktu samozachowawczego: "To działanie lub szereg działań mających na celu spowodowanie szkody sobie samemu. Mówiąc potocznie to dobrowolne podejmowanie zachowań niekorzystnych, bezpośrednio lub pośrednio zagrażających naszemu zdrowiu i życiu."

(definicja zaczerpnięta ze strony Ośrodka Terapii i Edukacji http://www.otie.dgsm.pl/index.htm)

Sposobów realizowania autodestrukcji (szkodzenie samemu sobie) może być bardzo wiele, mogą one dotyczyć nie tylko sfery fizycznej (sfery ciała), ale także sfery psychicznej (dotyczące psychiki, niszczące psychikę). Wymienia się tu agresywne formy zachowań: samookaleczenia, samobójstwa i próby samobójcze, uzależnienia, autoagresywne formy odżywiania (anoreksja, bulimia) oraz formy subtelniejsze: sporty ekstremalne, pracoholizm, hazard, wyuczona bezradność, zachowania sztywne i uporczywe itd.

Mieścić się tu będą nawet takie formy jak ciągłe wystawianie się na ryzyko, skazywanie na izolację, nadmierna opiekuńczość, czy tatuowanie i kolczykowanie ciała - prawda, że na co dzień w naszym społeczeństwie wiele z nich uznajemy za zachowania naturalne i normalne? Są to zachowania i działania aprobowane w dzisiejszym społeczeństwie. Samoniszczenie i tendencje autodestrukcyjne są obecnie w psychologii różnie tłumaczone, zapędy destrukcyjne różnie też są tłumaczone w różnych religiach. I o ile w religiach - co sobie już powiedzieliśmy wcześniej - pociąg do destrukcji jest zazwyczaj tłumaczony istnieniem zła osobowego (choć nie tylko), o tyle świat nauki – psychologia - wypracował na ten temat wiele koncepcji, akcentowanych w zależności od szkoły psychologicznej i kierunku jaki wyznaje dany psycholog.

Zagadnienie autodestrukcji okazuje się istotnym problemem – żeby nie powiedzieć podstawowym – dla każdego z nas, bez wyjątku. Bo przecież tendencje autodestrukcyjne pojawiają się w mniejszym lub większym stopniu w życiu każdego, a nieumiejętnie potraktowane mogą nas doprowadzić do chorób psychicznych, chorób fizycznych, zrujnowania życia zawodowego, osobistego, w końcu zaprowadzić w ramiona samej śmierci... Dlatego tak ważne jest aby dobrze zrozumieć problem autodestrukcji i mechanizmy z których on wyrasta.

Rola mechanizmu destrukcyjnego

Jakie mogą być przyczyny tego, że organizm uruchamia program 'autodestrukcja' i sukcesywnie dąży do samozniszczenia? Przyczynami są traumatyczne, bolesne wydarzenia, brak poczucia miłości, a także brak miłości w dzieciństwie (uzasadnienia na poparcie tego punktu, który być może pozornie wyda się teraz komuś naiwnym, znajdziemy w rozdziale: "Dzieciństwo") i wszelkie inne doświadczenia powodujące, że organizm (psychika) uznaje życie jako stan niekorzystny, świat jako miejsce nieprzychylne dla siebie i swego rozwoju, i postanawia, poprzez uruchomienie odpowiednich "procedur", sam siebie z tego miejsca usunąć (nazywam to procesem wykasowania lub stopniowego lecz systematycznego wykasowywania, jako opozycji dla procesu rozwoju). To fascynujące, że organizm posiada w sobie tego rodzaju mechanizmy. Nie tylko mechanizm samoorganizacji, ale i dezintegracji, kiedy zachodzą ku temu istotne czynniki zewnętrzne. Niestety, uznając siebie jako element, który trzeba "wycofać", "wykasować" organizm (psychika) uznaje automatycznie świat i inne organizmy jako elementy wrogie, na które ukierunkowuje siły destrukcji (być może z nadzieją, że takie zachowania przyśpieszą jego własną autodestrukcję?). Innymi słowy, jeśli sam siebie uzna za element niepasujący do tego świata, to automatycznie świat staje się obiektem, na który ukierunkowuje się chęć niszczenia (na zasadzie chęci zniszczenia "obszaru", na którym się funkcjonuje, jako podstawy dla własnej egzystencji); a kiedy nie chce się budować i współtworzyć świata (kreacja, rozwój) to zamiast rozwojowych kontaktów z otoczeniem i innymi osobami, zaczyna się tworzyć relacje destrukcyjne i realizować swoją agresję (potrzebę niszczenia). Im ktoś jest bardziej wewnętrznie zaburzony, tym mniej harmonijne tworzy relacje ze światem zewnętrznym (tu można snuć refleksje np. na temat ekologii i przyczyn dzisiejszych bardzo nieharmonijnych relacji między człowiekiem a przyrodą). Może pojawić się pytanie o realność owego mechanizmu wycofania się (destrukcji), o to gdzie znajduje się jego ośrodek? Czy jest to mechanizm fizyczny, psychiczny, i czy w ogóle realny? A może to jedynie tylko wygodny twór teoretyczny?

Gdzie i na jakiej podstawie podejmowane są owe decyzje destrukcyjne? Gdzie i w czym mechanizm destrukcyjny jest zakodowany? Mamy trzy najbardziej prawdopodobne możliwości, co wcale nie znaczy, że mechanizm ten nie może być wypadkową działania wszystkich tych trzech elementów naraz! Są to:

- geny

- naturalny program psychiczny

- podświadomość

Najczęściej przyjmuje się pogląd, że mechanizmy autodestrukcji muszą być zapisane w genach (czyli dziedziczone genetycznie). Wtedy odpowiednie niesprzyjające czynniki zewnętrzne budziłyby zapisany w genach mechanizm destrukcyjny. Bardzo prawdopodobne, że genetycznie zapisane są sposoby reakcji na zjawiska niesprzyjające lub odporność na nie. Także druga możliwość, "naturalny program psychiczny" lub "program psychiczny", kojarzy nam się z zapisem genetycznym. "Bo jak mógłby funkcjonować jakikolwiek "program organizmu" bez wcześniejszego zapisu w genach?" - rozumujemy zazwyczaj. Mnie jednak chodzi w tym punkcie o wszystkie pozagenetyczne możliwości kształtowania psychiki. Np. czynniki kulturowe. Czy program autodestrukcji nie mógłby być sterowany czynnikami kulturowymi? Albo wywodzić się bezpośrednio z tych? Mylić tu może określenie "naturalny", bo nam współcześnie naturalny kojarzy się zawsze z genami (mający źródło w genach). Ale ja myślę o "naturalnym", jako o najgłębszej warstwie funkcjonowania ludzkiej psyche. Warstwie, która może być kształtowana zarówno przez czynniki kulturowe – archetypy, symbole, jak również może być widziana bardziej z punktu widzenia dualizmu ontologicznego. Ktoś powie, że lepsze byłoby więc określenie "kulturowy program psychiczny". Być może, nie zależy mi na utrzymaniu którejkolwiek z tych nazw, może nawet wystarczy samo określenie "program psychiczny".

I tu dochodzimy do najważniejszego, w mojej ocenie, punktu - do zagadnienia podświadomości. Czyli kolejnego pozagenetycznego czynnika kształtowania wzorców destrukcyjnych, który jest na tyle ważny, że należy go poddać osobnej analizie. Podświadomość byłaby również treścią psychiczną, programem psychicznym, tyle, że jednostkowym, to znaczy kształtowanym indywidualnie w procesie rozwoju każdej jednostki, w interakcji jednostka – środowisko zewnętrzne. Podświadomość to inaczej umysł podświadomy, w którym wszelkie doświadczenia kodują się już od najwcześniejszego dzieciństwa, i budują "program", który jest potem realizowany w dalszym życiu. Ów „program” jest podstawą dla całej reszty procesów psychicznych danej osoby. To właśnie działaniem podświadomości można tłumaczyć np. pojawianie się niektórych chorób psychicznych przekazywanych z pokolenia na pokolenie, mimo że nie są one wcale genetycznie dziedziczone (a jednak istnieją!). Po prostu osoba koduje w swoim umyśle i powiela programy zachowań osób ze swojego otoczenia, w tym reakcje emocjonalne i mentalne, sposoby zachowań. Wielu badaczy podświadomości dochodzi do wniosku, że podświadomość to dla jednostkowego istnienia czynnik równie ważny co geny, a jeszcze inni stwierdzają wręcz, że podświadomość to element mający w swej roli sprawczej znaczenie większe od genów, lub będący czynnikiem wyższym niż geny (najpierw rola podświadomości, dopiero później rola genów; albo w poglądzie jeszcze bardziej skrajnym: władza podświadomości nad genami). Jednocześnie prawdą jest, że podświadomy umysł nie jest obecnie dostatecznie poznany przez naukę, potrzeba wciąż coraz liczniejszych badań nad tym zagadnieniem; jest to wciąż pionierska dziedzina (mimo prac von Hartmanna, Freuda, Junga, Reicha i ich współpracowników, wiele pozostało jeszcze do odkrycia, i współcześnie uzupełniają to pionierskie prace i odkrycia Grofa, Wilbera, Orra, Dennisa Merzela, czy w Polsce prace i doświadczenia regreserów - badaczy od metody Regresing, i wielu innych). Wiemy na pewno , że czynniki podświadome to te wszystkie wpływające na nasze życie w sposób którego w codziennej egzystencji nawet sobie nie uświadamiamy, to mechanizmy sterujące psychiką kodowane i przejmowane od otoczenia już w najwcześniejszych dniach życia. Weźmy za przykład wspomniany pogląd, że geny być może kodują informacje o tym w jaki sposób osoba zareaguje na zewnętrzne zjawiska niesprzyjające i jaką odporność wobec nich wykaże. Jedna osoba wobec tego samego niesprzyjającego zjawiska zewnętrznego może np. załamać się i "uruchomić" najokrutniejsze mechanizmy błyskawicznej autodestrukcji, druga osoba z kolei, w obliczu dokładnie tych samych niesprzyjających zewnętrznych zjawisk i sytuacji, może nabrać jeszcze większej determinacji do ich przezwyciężenia. Powiemy najpewniej: odporność na te zjawiska lub zdolność reakcji była zakodowana genetycznie. A co na to koncepcja o wpływie podświadomości? Zgodnie z nią wpływ miały tu zakodowane (czyli przejęte od otoczenia) w umyśle (podświadomym) już w dzieciństwie sposoby zachowania i reakcji (tzw. wzorce) w zgodzie z którymi jednostka w sytuacjach kryzysowych kieruje się w swoim postępowaniu. Reakcje te mają być oparte o całe kompleksy wzorców przejętych od otoczenia, rodziców i nabytych w procesie wychowania. Także sposoby realizacji planu autodestrukcji (wybór środków, jego natężenie i skuteczność/bezwzględność) mogą być wynikiem zakodowanych w podświadomości mechanizmów samozniszczenia (wystarczy odpowiednia sytuacja, która działa jak "przycisk" uruchamiający wzorzec destrukcji). Taka koncepcja daje nam jedną zasadniczą przewagę nad pozostałymi - mamy możliwość zmiany i "rozpracowania" wszelkich destrukcyjnych wzorców i "przemianę" ich w bardziej odpowiednie (za pomocą psychoterapii, pracy z podświadomością czy wglądu - też medytacyjnego). Na pewno koncepcja ta pozostaje alternatywą i jednocześnie uzupełnieniem dla dwóch pozostałych.

Niewykluczone też, że te trzy czynniki: geny, program psychiczny i podświadomość działają jako ściśle ze sobą związane, a powiązane mogą być na takie sposoby, których na dzień dzisiejszy nie jesteśmy nawet w stanie w pełni zaobserwować i zrozumieć.

Często też błędnie rozumiemy samą ideę genów i ich wpływu na nasze życie i funkcjonowanie. Większość z nas nosi zupełnie nieprawdziwe rozumienie działania genów. Geny to nic innego jak substancje chemiczne. A więc czysta chemia, która wbrew obiegowej opinii nie determinuje ściśle naszego życia! Jak tłumaczą nam Dean Hamer i Peter Copeland, autorzy książki „Geny a charakter. Jak sobie radzić z genetycznym dziedzictwem”, nie ma czegoś takiego jak gen raka piersi, nieśmiałości czy depresji. Dean Hamer wie, co mówi, jest bowiem jednym z najbardziej uznanych genetyków.To on odkrył będący swego czasu sensacją mediów „gen homoseksualizmu” czy „gen Boga”. Dean Hamer śmieje się, jak media przeinaczają sens jego odkryć. Geny bowiem tworzą zaledwie pewną podstawę, w ramach której mamy duże pole manewru i korekty, geny nie przesądzają o tym, że będziemy mieli depresje albo popadniemy w totalną autodestrukcje. Poza tym nie ma jednego genu warunkującego jakąś cechę, mówimy raczej o całym zespole genów i bardzo skomplikowanym procesie, którego, trzeba przyznać, do końca jeszcze nie rozumiemy. Nawet jeśli bardzo mocno trzymasz się koncepcji dominującego wpływu genów, to i tak musisz przyznać, że twój los nie jest z góry przesądzony, masz pole manewru, i wiele rzeczy w swoim życiu możesz jeszcze zmienić. Nie jesteś ofiarą skazaną na zupełną niemoc, a geny nie są żadnym usprawiedliwieniem sytuacji w jakiej się znajdujesz, ani usprawiedliwieniem dla twoich czynów czy jakości życia. Hamer mówi: „Geny nie przesądzają dokładnie, jak zabrzmi muzyka – i czy będzie melodyjna – przesądzają jednak o zakresie możliwości”. A i tego nie byłbym taki pewny, bowiem genetyka to nauka, której wciąż do końca nie rozumiemy, jeszcze wiele rzeczy może nas tu w przyszłości zaskoczyć. Nie mamy pewności, co jest skutkiem, a co przyczyną. Zwłaszcza, że na problem można patrzeć z naprawdę różnych punktów widzenia. Na przykład dla buddysty, wierzącego w karmę, genetyczne dziedzictwo będzie jedynie pewnym skutkiem, nie przyczyną.

Musimy pamiętać, że istnieją różne inne koncepcje patrzenia na świat, różne od naszego własnego punktu widzenia. Według niektórych z nich dochodzi wciąż do przenoszenia tego samego "kodu śmierci/wzoru śmierci" (mentalności śmierci) przez wcielenia (w procesie reinkarnacji). Wtedy już nie tak łatwo stwierdzić, co jest skutkiem, a co przyczyną. Jest to oczywiście koncepcja dla tych, którzy uznają istnienie reinkarnacji. Na pewno nie jest to koncepcja dla badaczy z naszej zachodniej kultury, którzy mogą ją uznawać co najwyżej za "herezję", lub za coś bardzo niepoważnego i "nie naukowego". Ale czy przedstawienie koncepcji istniejących w innych kulturach jest nie naukowe? W kulturach, w których prawie 100% osób uznaje możliwość reinkarnacji (np. kultura buddyjska, kultura hinduska) inaczej rozmawia się o tych sprawach. Według niektórych z tych koncepcji przenosimy z wcielenia na wcielenie to samo "natężenie" pociągu ku śmierci i ten sam potencjał destruktywności (kodowany "gdzieś" - no właśnie gdzie?). Ciekawe czy w tych koncepcjach jest miejsce dla podświadomości? Ale tak jak wspomniałem, to już są zagadnienia dla - wcale nie gorszych, bo reprezentujących też dorobek ludzkiej myśli - badaczy hinduskich i buddyjskich - nie bardzo dla naszych zachodnich badaczy. Sądzę, że przedstawianie całego spektrum koncepcji, jak najszerszego, będących dorobkiem ludzkiej myśli jest w porządku, i jest potrzebne.

Niezależnie od przyjętych poglądów, zgodzić się musimy, że rola otoczenia w procesie kształtowania wzorców reakcji jest znacząca. Wiele aspektów przejmujemy od otoczenia, zwłaszcza od rodziców i to we wczesnym dzieciństwie. Naukowcy mówią o neuronach lustrzanych, które pozwalają nam na uczenie się pewnych zachowań, kodowanie ich i powtarzanie. To one pozwalają nam również rozpoznawać emocje. Kodują obserwowane działania. Być może dalsze badania nad neuronami lustrzanymi pomogą zrozumieć, że wiele aspektów po prostu „kopiujemy” z otoczenia, i to od najwcześniejszych chwil życia. A być może nie – może lepsze rozumienie problematyki neuronów lustrzanych nie zbliży nas do takich wniosków i zrozumienia fizycznego działania procesów, z którymi doświadczalnie stykamy się podczas praktycznej pracy z umysłem. Eksplorując swój umysł, np. w procesie rebirthingu lub regresingu, czy w innych metodach wzmożonej autorefleksji, medytacji lub w stanach regresywnych, w namacalny sposób doświadczamy, że wiele sposobów reagowania przejęliśmy od najbliższego otoczenia, najczęściej od rodziców. Są to całe zespoły emocjonalnych reakcji, wzorce reagowania, ale też całe kompleksy wzorców autodestrukcyjnych. Mówię tu o neuronach lustrzanych, bo reagują one również, kiedy obserwujemy ruch innych osób, niekoniecznie wykonujemy swój. To trochę tak jakby neurony w naszym mózgu przyjmowały perspektywę innych osób. To dość zadziwiające. Ale nie musi mieć nic wspólnego z tym o czym piszę – z przejmowaniem wzorców reagowania od innych, i kodowania ich w swoim umyśle jako własnych wzorców reakcji. To jest ta trudność między praktyką a teorią. Podczas eksploracji własnego umysłu coś jawi ci się wprost, ale potem masz trudność z przełożeniem tego na teorie, a nawet intelektualnym zrozumieniem. Tak więc wcale nie musi tu chodzić o neurony lustrzane. Być może istnieją zupełnie inne mechanizmy. Ale jedno mogę ci w tej chwili już powiedzieć – na pewno przejąłeś od otoczenia niektóre wzorce reagowania, wzorce emocjonalne i autodestrukcyjne, i to wcale niedziedziczone genetycznie. W pewnym sensie neurony lustrzane powodują, że imitujesz zewnętrzne działania innych osób. Ale czy to wystarczy do tego, byś zaczął imitować całe kompleksy emocjonalnych reakcji?

Jeśli tak, to następnym pytaniem musiałoby być: Czy można się uwolnić od nieświadomie przejętych, nie swoich, destrukcyjnych i przeszkadzających wzorców reagowania?

Człowiek posiada 100 miliardów neuronów. Ciężko sobie wyobrazić taką liczbę... Każdy z tych neuronów tworzy od 1 tys. do 10 tys. połączeń z innymi neuronami (zobacz: Andrzej Augustynek, „Wybrane zagadnienia z biologicznych podstaw psychiki”). Prawdziwy kosmos! Połączenia tworzą całe ścieżki neuronowe. Kiedy reagujesz na jakąś nową sytuacje, powstają nowe ścieżki neuronowe. Kiedy następnym razem znajdziesz się w sytuacji podobnej, umysł ma tendencje do odtworzenia znanej sobie ścieżki neuronowej. To dlatego w zbliżonych sytuacjach reagujemy zawsze podobnie. Czasami w pewnych sytuacjach reagujemy ciągle w sposób nieadekwatny, szkodliwy dla nas, niesatysfakcjonujący i nie potrafimy tego zmienić! Chodzi zwłaszcza o pewne reakcje emocjonalne, nad którymi nie potrafimy zapanować. Czy można zmienić ścieżki neuronalne? NLP (programowanie neurolingwistyczne) uczy, że można tego dokonać w prosty sposób. Czy w medytacji, lub podczas odreagowywania w rebirthingu czy regresingu, również dochodzi do zmiany ścieżek neuronalnych? Wydaje się, że tak być może. Cokolwiek zachodzi podczas tych procesów pracy nad sobą, jedno jest pewne – twoje reakcje na wydarzenia zmieniają się, przestajesz reagować tak jak dawniej, automatycznie, w sposób niekontrolowany lub w sposób niechciany. Można powiedzieć, że uwalniasz się od pewnych zakodowanych wzorców.

Czy reakcje autodestrukcyjne i mentalność śmierci, pociąg ku śmierci to też takie zakodowane wzorce reakcji, które można zmienić?

Podświadomość to te wszystkie procesy psychiki, umysłu, procesy myślowe, które odbywają się poza warstwą docierającą do świadomości w codziennym trybie funkcjonowania. Każde zewnętrzne doświadczenie wpływa na mózg, na proces myślowy i emocjonalny. Te z kolei powiązane są z całym organizmem, choćby przez układ hormonalny i limbiczny. Na tym poziomie dochodzi do uaktywnienia pierwszych mechanizmów destrukcyjnych. Człowiek doświadczający długotrwałego stresu, dyskomfortu, traumy narażony jest na zwiększony wpływ hormonu zwanego kortyzolem. Kortyzol to hormon stresu, którego wysokie, dłużej utrzymujące się stężenie ma negatywne skutki dla organizmu. Dochodzi do licznych uszkodzeń – osłabienia układu immunologicznego, obniżenia życiowej energii, pojawiają się depresje, uszkodzenia hipokampu, a co za tym idzie uszkodzenia pamięci, itd. Rozpoczyna się destrukcja na tym najsubtelniejszym poziomie, która niczym efekt domina, przerzuca się na wszelkie sfery naszego życia i funkcjonowania. Trudne czy traumatyczne sytuacje zewnętrzne potrafią rozregulować wydzielanie dopaminy i serotoniny – bardzo ważnych neuroprzekaźników odpowiedzialnych za nasze samopoczucie (poziom dopaminy ma np. wpływ na naszą ciekawość świata, zainteresowanie światem, czerpanie z niego przyjemności, niski poziom ma związek choćby z fobią społeczną; serotonina z kolei bywa nazywana hormonem miłości, niskie stężenie ma związek na przykład ze zwiększoną skłonnością do agresji i zachowań obsesyjnych). Kiedy człowiek jest w ogólnej harmonii, także te hormony powinny być we względnej równowadze. Stres odbija się na przykład też na funkcjonowaniu gruczołu zwanego szyszynką. Stres ma wpływ na ilość związków chemicznych wydzielanych przez szyszynkę. Szyszynka zawiera bardzo dużo serotoniny, najwięcej ze wszystkich części ciała, i wytwarza melatoninę – hormon snu (zobacz: R.J. Wurtman „Rhythms in melatonin secretion: their possible role in reproductive function”). To dlatego wszelkie sytuacje stresowe odbijają się najpierw na jakości snu. Szyszynka będzie nas interesować jeszcze z innego powodu – oddziałuje ona bowiem na układ limbiczny, ten z kolei jest obszarem zdolności przedwerbalnych, archetypów, symboli, wyobrażeń i emocji – układ limbiczny może więc mieć duży związek z poszukiwaną przez nas podświadomością! Co ciekawe sama szyszynka jest ważnym elementem w jodze (np. w Krija jodze) – i utożsamia się ją z ajna, zwanym czakramem trzeciego oka. Podsumowując - wraz z twoimi życiowymi problemami, zaczną się problemy zdrowotne. Ciało błyskawicznie reaguje na zewnętrzne wydarzenia i pod ich wpływem dochodzi do dysharmonii wielu układów i procesów biologicznych. Oczywiście dzisiaj się twierdzi, że – na przykład z powodu genów – twoje, powiedzmy, wydzielanie dopaminy jest zachwiane i tym samym przeżywasz cierpienia, agresje, fobie czy inne niekontrolowane zachowania. Wybija ci to z rąk możliwość skutecznego panowania nad swoim życiem i skazuje na pewną bezradność. Ja mówię odwrotnie – a potwierdza to moje (i nie tylko moje!) doświadczenie – zapanuj nad własnym umysłem, uporządkuj umysł, rozlicz się z wydarzeniami – a harmonia na poziomie biologicznym podąży za tym. Nie jesteś bezradną ofiarą, na przykład chemii mózgu czy dziedzictwa genetycznego, lecz masz nad tym możliwości kontroli i korekty znacznie większe, niż ci się teraz wydaje. Włóż tylko trochę wysiłku i pracy, a będziesz w stanie zmienić swoje życie w sposób, w jaki nawet nie podejrzewasz! Nie mówię, że zmienisz wszystko, nie. I, że stanie się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Że osiągniesz doskonałość na wszystkich poziomach swojego życia. Tak, osiągniesz doskonałość, ale na miarę możliwości, jakie masz w danej chwili. Maksymalnie pozytywnie możesz wykorzystać swój stan obecny, niezależnie od tego jak strasznie on wygląda. Pracuj nad umysłem i obserwuj, jak bardzo pozytywnie zmienia się twoje życie. Jak coraz bardziej harmonijnie działa twój organizm.

Niezależnie od tego, jakie masz poglądy na świat, czy naukowe, czy mniej naukowe, biologiczne czy psychologiczne, materialistyczne czy religijne, możesz z powodzeniem uzdrawiać swój pociąg ku śmierci, tkwiącą w tobie mentalność śmierci, zrozumieć ją i rozpracowywać swoje mechanizmy autodestrukcyjne.

Wcześniej wspomniałem, że podejście do problemu autdestruktywności w zachodniej psychologii jest zależne od szkoły i poglądów reprezentowanych przez danego badacza -psychologa. Dominujące w psychologii nurty z chęcią widziałyby problem uproszczony do redukcji psychiki do fizjologicznych reakcji na bodźce albo leczenia klinicznego poprzez środki farmaceutyczne i psychotropy. Psychologia humanistyczna i transpersonalna idą dalej i coraz lepiej zdają sobie sprawę, że "człowiek to nie tylko odosobniony organizm zamknięty granicami ciała fizycznego i całość psychiczna ściśle określona osobowością nadaną przez społeczeństwo. Potencjał ludzki wymyka się tym granicom" (cytat za: „Psychologia transpersonalna. Ludzki potencjał”, Nevill Drury, Poznań 1995).

Historia 1. Zakochany

Był dobrym, spokojnym chłopakiem. Dobrze się uczył. Miał plany na przyszłość. Pewnego dnia zobaczył ją, szła szkolnym korytarzem. Zakochał się. Śnił o niej w dzień i w nocy, pragnął na jawie i we śnie. Był jednak zbyt nieśmiały, aby podejść, zagadać, poznać się. Uważał, że nie ma u niej szans! Szybko sięgnął po alkohol, zaczął pić, przestał się uczyć. Już wcześniej w sytuacjach kryzysowych sięgał po alkohol, aby zapomnieć. Tym razem było jednak inaczej, pragnął się poniżyć. „Pod wpływem” zrobił parę głupich rzeczy, których nie mógł sobie potem przebaczyć... Niespełniona miłość wyraźnie rozbudziła wszelkie tkwiące w nim mechanizmy autodestrukcji. Życie zaczęło mu się walić, stracił nad nim kontrolę, nie rozumiał, co się dzieje i co powinien dalej robić, doskwierało poczucie winy. Nie mógł już tego wytrzymać. Sięgnął po ostateczność. Zostawił list z wyjaśnieniem, że się nieszczęśliwie zakochał. Jedni mówili: „Zabił się, bo tak bardzo kochał”, inni, być może bardziej doświadczeni, zauważali: „Nie było sensu. Gdyby tylko wiedział jak szybko miłość zamienia się w nienawiść!” Tylko nieliczni racjonaliści z tyłu głowy zadawali sami sobie pytanie, jaki w tym wszystkim biologiczny sens? Jaki natura ma w tym cel – rozkochuje i zabija? Wszystkim natomiast zdawało się umykać jedno: w historii rodziny chłopaka odnotowano wcześniej aż trzy podobne samobójstwa.

"Kiedy śmierć zamyka się nade mną"

Tytuł tego rozdziału to słowa Leonarda Orra, który obserwując kiedyś uczciwie ogrom drzemiącego w swoim umyśle pociągu ku śmierci pytał sam siebie: "Czy śmierć zamyka się nade mną?"(List Leonarda Orra do Rebirtherów, Maj 2001, tłumaczenie Piotr Rajski, źródło: http://www.piotrrajski.com/). Był on jednak w o tyle lepszej sytuacji niż większość przeciętnych ludzi, że znał sposoby skutecznego radzenia sobie i uzdrawiania symptomów mentalności śmierci.

Co robić kiedy czujemy, że autodestrukcja opanowała nasze życie, zawisła nad nami, a w życiu nic już nie wychodzi? Na pewno potrzebna jest nam pomoc specjalisty. Możemy też zainteresować się dwoma ważnymi aspektami:

- zrozumienie przyczyny i uwolnienie się od niej

- podnoszenie swojej żywotności

Jeśli chodzi o ten pierwszy element, to trzeba wiedzieć, że każdy negatywny stan ma zawsze swoją konkretną przyczynę. Żaden stan psychiczny nie bierze się z niczego. Coś w życiu musiało zajść, że podjęliśmy takie decyzje i że w chwili obecnej konfrontujemy się z takimi a nie innymi skutkami. Czy możliwe jest dojście do przyczyn problemu i najważniejsze: czy może to przynieść wymierne skutki uzdrawiające? Psychiatra Stanislaw Grof, uznawany za twórcę psychologii transpersonalnej, zauważył, że eksperymentując ze środkami psychodelicznymi (np. z LSD) może dotrzeć do obszarów podświadomych umysłu pacjentów. Jednak metoda nie okazała się najlepsza - pacjenci nie byli przygotowani do konfrontowania się z treściami umysłu, które pojawiały się pod wpływem działania psychodeliku. Grof zaczął eksperymentować z oddechem, chodzi o oddech holotropowy (http://www.grof-holotropic-breathwork.net/). Zauważył, że tak naturalny i bezpieczny czynnik jak oddech pozwala dotrzeć do tych samych obszarów psychiki (chodzi o obszary podświadome), przy czym to, co się pojawia podczas oddechu jest zawsze bezpieczne i zgodne z tym, z czym na chwilę obecną pacjent jest w stanie sobie poradzić - być może wynika to z wielkiej naturalności procesu (oddech jako czynnik naturalny), a nie jak w przypadku narkotyku - inwazyjności. Z oddechem pracował też inny psychiatra i za razem psychoanalityk - Wilhelm Reich (mówimy tu o oddechu reichowskim). Obaj zauważyli, że poprzez pracę z podświadomością i oddechem, można osiągać stan regresywny - cofanie pamięcią do źródeł problemów i uświadamianie sobie ich przyczyn. Obaj spostrzegli również, że w trakcie takiej terapii ujawniają się bloki w ciele, związane ze stłumieniami.

Praktykę pracy z oddechem rozwinął też Leonard Orr, nazywając ją Rebirthingiem. Oddech w rebirthingu jest w zasadzie zbliżony do oddechu holotropowego czy reichowskiego.

Orr zauważył, że praca z oddechem prowadzi do procesu integracji i uwolnienia. Rozpoznał też wiele tkwiących w umysłach ludzi mechanizmów destrukcyjnych, których realizację określił mianem "mentalności śmierci" (zobacz: Leonard Orr, "Terrorism - The Cure",

The