Chcieć przenosić góry, a jednocześnie wszystko tu i teraz skończyć... "Być albo nie być - oto jest pytanie"...
"Młody bóg z pętlą na szyi"... Tytuł wymowny... świetny... po prostu w punkt... Dlaczego w punkt? Wyobraźcie sobie dziewczynę w kwiecie wieku, która nie skończyła jeszcze nawet 30-tki; jest inteligentna, ma w sobie mnóstwo pasji... zdolności... potrafi wiele i jest świetna w tym, co robi, a jednocześnie... każdego dnia cierpi... miota się od bandy do bandy... i często chce to wszystko zakończyć... ostatecznie zakończyć... Wiem... nie do pojęcia, prawda? A jednak... Ta książka jest kolejną obok "Borderline: Autoterapia, czyli o sprawach poważnych z solidną dawką autoironii" autobiograficzną książką Anki Mrówczyńskiej. Ta autorka budzi mój coraz większy szacunek (pozdrawiam Panią w tym miejscu, może czyta Pani tę recenzję). Szacunek i... podziw. Przede wszystkim, jak już miałem okazję napisać przy okazji recenzji "Borderline: Autoterapia..."... podziw za odwagę. Odwagę, która jest w stanie pomóc całemu mnóstwu innych ludzi żyjących na co dzień z tym samym problemem. Aż chciałoby się w imieniu tych ludzi po prostu podziękować... I życzyć sobie, żeby ta książka dotarła do nich wszystkich.
Kiedy cierpisz, cierpi w Tobie wszystko... A kiedy cierpisz tak bardzo, że nic nie ma już sensu... wtedy możesz zrobić dwie rzeczy: poddać się, lub walczyć. Jeśli nie umiesz lub nie masz już sił i chęci walczyć sam - szukasz pomocy... O tym jest właśnie ta książka: o rozpaczliwej walce o samego siebie, o codziennej walce przede wszystkim o to... by się nie poddać. To co przeżywa Anka... całokształt jest straszny. Tygiel emocji, sprzeczne odczucia, gonitwa myśli, stany euforii, manii, przeplatające się z fazami depresji i impulsywnymi epizodami samobójczymi... Taka jest codzienność bohaterki, będącej jednocześnie autorką tej pięknej, smutnej, pełnej emocji książki... To dziwne, ale... czytając... można to wszystko zrozumieć... na ile się da, nie w całości oczywiście, ale... zrozumienie jest możliwe. A kiedy już przychodzi - książka wali jak obuchem w głowę. Tyle emocji w jednym człowieku... tak bardzo sprzecznych... z jednej strony uskrzydlających, z drugiej - tak bardzo destrukcyjnych. Borderline... pewną bezczelnością jest być może upraszczanie sprawy, lecz - z myślą o laiku czytającym tę recenzję - do tego właśnie, w bardzo ogólnym sensie (a przez uogólnienie w sensie bardzo nieuprawnionym, lecz na potrzeby tej recenzji koniecznym) sprowadza się problem, którego dotyczy ta lektura...
Teraz jeszcze coś na "koniec-koniec" ;) ... Książkę, tak jak i inne o tej tematyce, polecam w pierwszej kolejności wszystkim tym, których ten problem bezpośrednio dotyka. W drugiej kolejności - ich bliskim. Entuzjaści, studenci pewnych kierunków, osoby po prostu ciekawe tematu... Wam też tę książkę polecam... mała tylko prośba z akapitu powyżej: miejcie, na Boga, nieco refleksji w tym co i jak piszecie - i o samej książce i o osobach, do których jest ona skierowana.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Psychoskok za egzemplarz recenzencki.
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/07/mody-bog-z-petla-na-szyi-psychiatryk.html