Kapitel - ebook
Kapitel - ebook
„Kapitel” Adama Kadmona to kolejny tomik znanego blogera, felietonisty i publicysty, który to rzeczownik ma dla autora czysto symboliczne znaczenie.
Prezentowany zbiór tekstów rodził się przy okazji realizacji z dawna planowanego projektu, jednak tomik rozrósł się tak bardzo, że powstał osobno. O czym autor pisze i dla jakiej przyczyny? Nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. Być może istotne znaczenie miał tu epizod – spotkanie i konwersacja z poetką Ludmiłą Janusewicz z Koszalina. Pisał od zawsze, głównie szufladkowo. Publikował w lokalnej prasie środkowopomorskiej, w " Profilach Kultury ", w „Literach " gdańskich, w Polskim Radio Koszalin, w młodości w "Radarze". Łączy elementy liryki z zacięciem społeczno - politycznym. Gdy wypowiada się o konkretach... Ceni sobie filozofię umiaru, więc - stonowany stoicyzm. Zauroczony poezją angielską XX stulecia.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7900-600-7 |
Rozmiar pliku: | 861 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przemiłe, szlachetne Panie, Panowie
o sercach i umysłach otwartych.
Trafia w Wasze dłonie mój kolejny tomik, zdaje się, że trzeci. Serdecznie polecam tę rzecz Czytelniczej uwadze i wrażliwości, świadom okoliczności jej powstawania. Prezentowany zbiór tekstów rodził się przy okazji realizacji z dawna planowanego projektu, do którego w finale miał być odrębnie dołączony, jak to bywało u mnie dotąd. Ale się rozrósł! Musiałem KAPITEL opublikować osobno, pracując nadal nad wspomnianym projektem. Oczywiście, objawił się problem z określeniem tego co piszę i dla jakiej przyczyny. Powodu nie znam. Być może istotne znaczenie miał tu epizod - spotkanie i konwersacja z poetką Ludmiłą Janusewicz z Koszalina. Kimś istotnym na kulturalnej mapie Pomorza Zachodniego.
Ktoś znając moją fascynację Różewiczem i Grochowiakiem, nazwie mnie turpistą, z przedrostkiem neo lub soft. I to jest nieważne, gdy się wie, że najwyższą atencją otaczam Zbigniewa Herberta. Jasne, że poetę, oczywista, że Jego dzieło.
Użyty w tytule rzeczownik KAPITEL, ma dla mnie czysto symboliczne znaczenie.
Życzę Szanownym wszystkiego najlepszego i satysfakcjonującej lektury, oby nie ostatniej.
A. Kadmon
Dolina Parsęty w Ziemi Szczecineckiej
Ogłoszenia dość drobne
* * * *
Poszukiwane jest szczęście.
Osobiste, zresztą.
Za trafne wskazanie szczęścia pobytu
szczęsnego jestem w stanie zapłacić
każdą cenę rynkową – nie więcej.
W rozrzutności wypada mieć wszak
rozsądek, więc kupiecki umiar.
* * * *
Utracono kapitel wieńczący główną
kolumnę świątyni mądrości.
Bez niego runie budowla, obróci się
w proch, pył, niefortunną sromotę.
Szlachetny znalazco,
ten istotny fragment dzisiejszego
antyku Narodowi oddaj.
Na specjalną wdzięczność nie licz.
Jednak.
* * * *
Poszukuję miłości ostatniej,
spełniającej specjalne warunki:
ma być cicha, spokojna, nie wadzić
nikomu, służąc samej końcówce
niespokojnego poety żywota.
Modlitwa o tron
Panie, który w łaskawości swojej
raczyłeś polskiemu orłu przywrócić koronę,
uczyń jeszcze jeden, dla Ciebie niewielki
krok dalej.
Po królewskim wieńcu, na rzeczy wieczną
pamięć, obdaruj nas prawdziwym tronem,
abyśmy wszyscy ludzie dobrej woli
mając w rocznicowej obchodów tradycji
Wielką Konstytucję, poprzez chwałę jej
zarówno, jak i dzieła nikczemny upadek,
za przyczyną podłości i zdrady pospołu,
jutro złączyli się w jedno pod Wysokim
Sztandarem. Nie dla przeszłości.
Dla jutra serdecznie doświadczonej Dziedziny.
Ojczyzny naszych przyszłych pokoleń
– Chryste nam dopomóż!
Wiosna
jak zwykle wstać rano
kawę wrzątkiem parzyć
papierosa odpalić
zaciągnąć
się dymem
w okno popatrzeć a za nim
mirabelka kwitnie
za nią strużka wczorajszego
oparu z ogniska
tli się płomień
tli się płomień
tli się płomień w pobliżu pulsując
wyjść w przedsień
drzwi uchylając na wszystkie
przypadki
rozewrzeć ramiona szeroko
najszczerzej
zaśpiewać z duszy serca dając
śpiewać innym
Plus kotlet schabowy
Trza pozyskać mięsko. Żaden ochłap. Świeże.
Jasne w strukturze, lekko przerośnięte.
Na jego już widok, zaskwierczy fantazja;
cuda, panie, cuda - z patelni - na talerz.
Pierwej: panierka. Jajko, czemu tylko
jedno, należy roztrzepać. Popatrz -
jajo też zygota, cokolwiek by nie rzec.
Dodajemy z bułką mąkę i mieszamy razem,
tak, aby masa, powstała dość gęsta.
Procesu nie cofniesz, nic się nie ulęgnie.
Na oddzielnym statku daj ser żółty, starty
do otaczania kotletów. Zaiste, to ważny
element sztuki kulinarnej, jak każą drapieżcy.
Schab w plastrach zbijamy do skutku, jeżeli
gładko ma przejść - a solą, a pieprzem.
Tak stoi w recepcie; żadnych odstępstw
nie ma. Zwłaszcza, gdy wykwintnie powinien
podniebienie głaskać. Twoje, moje, nasze.
O, matko drapieżna, ślinka już nam wzbiera?
Miej czyste łapy, nie tańcz z naczyniami
i smaż na oleju, chociaż
znawcy nakażą postąpić inaczej.
Lecz to są mistrze wprost - z najwyższej półki.
Taki powie: mięsko świńskie, to jest
wieprzowina. Na wieprzka smalcu kotlety poczynaj.
Inaczej się nie da. Wbij sobie do łba, jako wbijasz
jajko. Inaczej nie warto. Albowiem nie danie
lecz ersatz smaku powstanie. Koniec rymowania,
początek starania... Więc módl się, pracuj.
Smaż na złocisty kolor, plaster ananasa
złóż zwinnie na środek i żółtym syp serem,
jasne, że z umiarem a nie jak pociesznie
leci tekstem pamiętnym
w menuecie pseudo - Młynarskiego. Nie przymierzając.
Epilog dzieła w dochówce rozgrzanej do setki,
na minut wyczucie, aby serek spłynął.
Podawaj z czym chcesz, nawet z kartofla
bulwami, pamiętając o tym ,że pokarmowy
łańcuch, nie kończy się z nami.
Smacznego, wszyscy obrońcy - życia poczętego.
........................
Epopeja żarcia. Wielowątkowa rzecz spisana
na tysiące tomów. Pieśni stołu obok erotycznych
liryk. Kult mlaskania, ssania, menu - na niewiarygodne
multum sposobów, czy nie znak jest od
Najwyższego, że smak, zapach, ofiary krwiste,
arcydzieła stołu, byłyby niczym bez łaknienia oczu,
bez Jego woli. Czyli - Opatrzność najpierwszym
smakoszem? Zaiste! Ku naszemu zdziwieniu,
to także kultura i to niepoślednia, bo jednoczy
przy stole ludzi, niezależnie od ras i poglądów.
Wyjątkowo często. Lub złośliwie na odwrót.
Boska fantazjo kuchennych warsztatów:
kim dzisiaj bylibyśmy bez porywów jej weny?
Czy nie prawdą, że życie bez posmaku krwi
- praojcowie drapieżni - to niczym egzystencjalny
ersatz? Niby kogo, ciebie pytam. Historię.
Dość względną przyjaciółkę poetów.
Dysfunkcja
W tej łodzi nie będę zbyt długo,
chociaż dno i pokład suchy.
Niby płynie, toczona prze fale,
lecz nie posuwa się wcale.
Wiatr zaklęciom załogantów
głuchy.
To jest życie, a nie pila ludo.*
* łac. - gra w piłkę.
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok