Druga strona Anioła - Oliwia Szadkowska - ebook + książka

Druga strona Anioła ebook

Oliwia Szadkowska

3,6

Opis


Druga strona Anioła” Oliwii Szadkowskiej to powieść fantastyczna.

Ann to nastoletnia, zwyczajna nastolatka, z poukładanym życiem i kochająca rodziną. Pewnego dnia jej życie zmienia się za sprawą niezwykłej wizyty Anioła. Kupidyn wprowadza dziewczynę w świat Szkoły Aniołów, a sama nastolatka poznaje zapierające dech w piersiach życiowe historie każdego z jej członków. Dlaczego jednak tylko ona została tak wyróżniona, aby kontaktować się ze światem nadprzyrodzonym? Czy znajomość z Kupidynem przerodzi się w coś więcej niż anielsko-ludzką przyjaźń? I wreszcie – czy Anioły mogą się kojarzyć tylko z niewinnością i delikatnością?

Druga strona AniołaOliwii Szadkowskiej to powieść, która trzyma czytelnika w napięciu do samego końca. Pomysłowa fabuła, szybkie zwroty akcji i niezwykłe kreacje bohaterów sprawiają, że książkę czyta z przyjemnością. Autorka w niecodzienny sposób połączyła dwa światy – ludzki i anielski, dzięki czemu historia Ann i Kupidyna wzbudza różne emocje – radość, smutek, zdenerwowanie, żal, ekscytację i wzruszenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 296

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (5 ocen)
2
1
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Oliwia Szadkowska
Druga strona Anioła

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Oliwia Szadkowska „Druga strona Anioła”

Copyright © by Oliwia Szadkowska, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Jacek Antoniewski

Projekt okładki: Robert Rumak

Korekta: Marianna Umerle

Ilustracje na okładce: © seleznyov – Fotolia.com

ISBN: 978‒83‒7900‒700‒4

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

CZĘŚĆ PIERWSZA

Prolog

Pewnie jesteście ciekawi mojej wersji wydarzeń. Każda historia ma swoje drugie lub nawet trzecie dno. Jest opowiadana na tyle sposobów, ile osób ją przeżyło. Ilu ludzi, tyle opowieści. Każdy pisze swoją własną historię.

Pamiętajcie jednak, że najważniejsze jest, aby brać z życia ile się da, bo nie wiemy, kiedy się skończy.

* * *

–  Już tu idzie.

–  Jesteś pewna?

–  W tych sprawach jestem nieomylna.

–  Oj, żebyś się nie zdziwiła.

–  Nie wierzysz mi?

–  Tego nie powiedziałem.

–  Akurat.

–  Mądrala. Ciekaw jestem, czy za życia też byłaś taka mądra.

–  Nie wkurzaj mnie, bo będę gryźć.

–  Dobra, spokój. Masz rację. Idzie tu.

–  No to coś zrób, w końcu to była także twoja przyjaciółka.

–  Oj, zamknij się już.

–  Cześć Kupidyn.

Rozdział pierwszy

Obudziłam się cała spocona i roztrzęsiona. Przyśnił mi się Czarny Anioł. Stwierdziłam na początku, że to nic niezwykłego, zwykły sen. Wstałam z łóżka i robiłam to, co w każdą sobotę. Trochę się pouczyłam do szkoły, zjadłam obiad, pobawiłam się z bratem, powtórzyłam włoski. Nic specjalnego. Dzień jak każdy, a jednak inny.

–           Idę spać, dobranoc – powiedziałam rodzicom i weszłam do pokoju. – Aaa! – Wrzasnęłam na całe gardło i zawróciłam do przedpokoju. „To był TEN Anioł” pomyślałam najpierw.

–           Wszystko w porządku? – zareagowała mama.

–           Tak, przestraszyłam się… pająka – wymyśliłam na poczeka­niu. „Spokojnie Anuś, to tylko zwidy” wmawiałam sobie. Byłam jednak coraz bardziej przerażona. Weszłam powoli do pokoju, ale nie zauważyłam już tych okropnych, błękitnych oczu wgapiających się we mnie. Anioł zniknął. Spociłam się strasznie, miałam gęsią skórkę, ale nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że coś jest ze mną nie tak. Chciałam poradzić sobie sama, bez niczyjej pomocy. Nikomu nie powiedziałam o moim pierwszym śnie. Nikomu. Nawet mojej najlepszej przyjaciółce Lilce. To było bez sensu. Pewnej nocy jednak znów przyśniły mi się Anioły, Czarny i Biały, stojące naprzeciwko siebie i patrzące wzrokiem pełnym nienawiści. Obaj mieli kaptury na głowie, ale widziałam ich twarze. Biały miał błękitne, duże, emanujące ciepłem oczy, a jego ręce były rozłożone. Mimo tego, że czułam bijący od niego spokój i opanowanie, odrzucał mnie w pewien specyficzny sposób. Nie potrafię określić tego uczucia. Natomiast ten drugi, Czarny Anioł, miał zaciśnięte pięści i był zupełnym przeciwieństwem Białego. Widziałam buzującą w nim wściekłość i chłód. Jego błękitne oczy świeciły się, jakby były sztuczne. Bałam się go, ale inaczej niż… Po prostu inaczej. Bałam się go tak, jak… jak śmierci.

–           Aaa! – ponownie obudziłam się cała spocona i przerażona. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju. Wybiegłam do łazienki. Musiałam sama wszystko sobie przemyśleć. Chciałam się uspokoić, weszłam szybko pod prysznic. Przy okazji słuchałam swojej ulubionej muzyki.

–           It’s gotta be faster, faster; Harder, harder; A better version of me; Gotta be crazy, sexy, louder, edgy; A bigger version of me– śpiewałam wraz z Sofi de la Torre.

Przestałam już dygotać, ale wciąż czułam niepokój. Chciałam zjeść śniadanie, a z racji tego, że była niedziela, mama przygotowała jajecznicę.

–           Cześć kochanie! – przywitała mnie ciepło, gdy tylko weszłam do kuchni. – Co słychać? Jak ci się spało?

–           Pomóż mamie przy śniadaniu – zakomenderował tata, kła­dąc na stole talerze.

–           Bardzo dobrze mi się spało, tatusiu – odgryzłam się kłam­stwem. „Nawet nie zapyta, czy wszystko w porządku” pomyślałam z wyrzutem.

–           Cieszę się, ale pomóż mamie – tata nie dawał za wygraną. No cóż, zawsze był uparty.

–           Szybko zjedzcie śniadanie i idziemy na mszę – wtrąciła się mama, kładąc na stole patelnię z gotową już jajecznicą.

–           Ja nie chcę do kościoła! – mój pięcioletni brat Kacper do­piero, co wstał z łóżka. Raczył łaskawie zjawić się na wspólnym posiłku, ale wciąż miał na sobie piżamę.

–           Nie dyskutuj, tylko jedz – zarządziła mama i zabraliśmy się za pyszną jajecznicę.

Po śniadaniu poszłam razem z rodzicami i Kacprem do kościoła, ale nie modliłam się. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się tępo w figurkę anioła. Miałam wrażenie, że patrzy się prosto na mnie. Znów powrócił poranny koszmar.

–           Coś się stało? – Zapytała mnie mama w drodze powrotnej do domu.

–           Nie, w porządku, tylko trochę jestem zmęczona – odparłam bez entuzjazmu i z nadzieją, że mama nie będzie mnie już dalej przesłuchiwać.

–           Może się położysz? Zrobię ci miętę, albo dobrą herbatę?

–           Nie, w porządku. – Odparłam, ale gdy byliśmy już w domu, poszłam od razu do siebie. Mama za chwilę przyniosła mi owoce i herbatę. Ucałowałam ją w policzek i wyszła z pokoju. Chciałam zapomnieć o tym, co się wydarzyło w nocy. Chociaż to był tylko sen, był on tak realistyczny, że wciąż czułam na rękach gęsią skórkę. Przez drzwi słyszałam, jak rodzice grają z Kacprem w jakąś planszówkę. Nie chciałam się przyłączać do tej rodzinnej żenady. Usiadłam naprzeciwko laptopa i zaczęłam oglądać moje stare, ulubione filmy. Tak minął mi cały dzień.

Gdy przyszła noc, znów zaczęłam odczuwać strach. Bałam się zasnąć. Przez dobre kilka godzin leżałam bez ruchu i nasłuchiwałam każdego odgłosu. W końcu jednak zapadłam w głęboki sen.

Następnego ranka, jakby nigdy nic, wstałam uśmiechnięta do szkoły. Zjadłam śniadanie, spakowałam kanapki i wodę, sprawdziłam jeszcze raz, czy o niczym nie zapomniałam i wyszłam z domu. Szłam wolno, ale patrzyłam tylko przed siebie. Liceum, do którego chodziłam, nie było szczytem moich marzeń, ale przynajmniej miałam blisko. Szkoła sama w sobie nie była zła, nauczyciele nawet fajni. Gorzej z koleżankami z klasy. Wagary, alkohol i papierosy to trzy słowa, które mi się z nimi kojarzą. Chciałam być taka jak one, ale sumienie mi nie pozwalało. One z kolei nie chciały być takie jak ja. Mimo to żyło się. Jakoś. Do późna siedziałam w szkole, więc po powrocie do domu zjadłam coś na szybko, odrobiłam lekcje i opadłam z sił, na łóżku przed laptopem. Podobnie minął mi kolejny dzień.

–           Ania, idziesz? – zapytała mnie Iga, gdy zakładałam buty w szatni szkolnej.

–           Nie. Idźcie już. Wrócę sama – odparłam na odczepnego. Gdy tylko wyszłam na dziedziniec szkoły, stanęłam jak wryta. Zobaczyłam tę samą postać, którą widziałam wtedy w oknie. Stał tam, ten sam, którego widziałam również we śnie. Czarny Anioł nie ruszył się ani na krok. Jego wielkie skrzydła były złożone, ale zdążyłam zauważyć, że w pewnych miejscach brakowało mu kilku piór. Poczułam pot na plecach i gęsią skórkę na rękach. Anioł patrzył się wprost na mnie, tylko na mnie. Jakby inni nie istnieli. Chciałam ruszyć się z miejsca, ale gdy tylko postąpiłam krok do przodu, poczułam taki ból, którego się nie zapomina. Jakby ktoś przestrzelił mi brzuch. Nie upadłam jednak na ziemię. Próbowałam dostrzec więcej szczegółów Anioła, ale przez kaptur widziałam tylko jego świecące oczy. Nagle zauważyłam, że porusza ustami, ale nie rozumiałam co mówi. Mimo bólu, zrobiłam krok do przodu i w tamtym momencie zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Rozgoryczona wróciłam do domu. Nie wiedziałam co zrobić. Ciągle czułam ten ból w brzuchu i gęsią skórkę na rękach. Postanowiłam się uspokoić, więc wypiłam pięć szklanek wody i włączyłam muzykę. Po chwili zaczęłam spokojnie tańczyć, bo musiałam jakoś wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje. Gdy już się opanowałam, usiadłam do lekcji. Gdy skończyłam było już późno, ale nie miałam ochoty spać. Sięgnęłam po ulubioną książkę, włożyłam słuchawki do uszu i zatopiłam się w nierealny świat. Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale dokładnie pamiętam, kiedy się obudziłam, ponownie cała spocona. Było przed piątą, gdy weszłam do łazienki i obmyłam twarz lodowatą wodą. Pot spływał po moim czole i plecach, a ja nie miałam już siły. Znów śnił mi się ten Czarny Anioł. Stał tak jak wtedy, naprzeciwko Białego, ale tym razem to ja stałam się celem jego nieprzeniknionego wzroku. Wgapiał się we mnie jakby chciał mnie przebić na wylot. Nagle na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Poczułam wręcz jak kurczę się z przerażenia. To było dziwne, ale te sny były takie realne… Po ciężkiej nocy postanowiłam, że zostanę w domu i nie pójdę do szkoły. Do południa siedziałam przed komputerem. Momentami wydawało mi się, że ciągle mnie ktoś obserwuje. Co chwila wyglądałam przez okno, aby upewnić się, czy aby na pewno jestem sama. „Wariactwo, Anka. Ubzdurałaś to sobie! Uspokój się!” – myślałam. Ze strachem w oczach położyłam się spać.

Ku moim najgorszym przeczuciom, ponownie miałam ten sam sen, co rano. Tym razem jednak było dużo gorzej.

„Musimy porozmawiać. Koniecznie. Przyjdź dziś do mnie wieczorem” – napisałam do Lilki i wzięłam się za przepisywanie lekcji. Musiałam czymś zająć umysł przed spotkaniem się z moją najlepszą przyjaciółką i opowiedzeniem jej mojego snu. Swoją drogą Lila była niezastąpiona, nigdy mnie nie zawiodła. Mimo wszystkich kłótni, wciąż dogadywałyśmy się świetnie. Rozumiałyśmy się bez słów.

–           Cześć kochanie! – powiedziała mama, wchodząc do mnie do pokoju z miską pełną chrupek pszennych. – Odebrałam Kacpra z przedszkola i jadę do sklepu. Tata wścieka się, że nie byłaś w szkole i że się nie uczysz. Chcesz coś?

–           Nie. Albo… Wiesz co, kup mi wodę. Najlepiej gazowaną – napomknęła o tacie, niby ukradkiem, ale wiedziałam, co chciała przez to powiedzieć: „Czeka cię ostra bura”. Zapytacie pewnie, czemu to ona mnie nie skarciła za ten dzień wolnego? Otóż odpowiedź jest prosta. Wiedziała, że tata zrobi to lepiej.

–           Mamuś… – zawiesiłam się.

–           Tak, córuś? – mama wkładała już buty przy wyjściu.

–           Nie, już nic – mama, jako nauczycielka prowadziła dom twardą ręką. Przez moment nawet chciałam jej powiedzieć o wszystkim, ale ona i tak miała za dużo własnych problemów. Nie chciałam jej przysparzać kolejnych.

–           Dobra, zaraz wracamy.

–           OK. A! Mamo? Jednak coś.

–           Tak?

–           Gdzie jest tata?

–           Pojechał do klienta, bo muszą sprawdzić, czy komoda, którą sobie zamówił zmieści się tam, gdzie powinna być.

–           Kiedy wróci? – wyszłam z pokoju na korytarz.

–           Niedługo. Daj buziaka i zmykam – ucałowałam mamę w po­liczek i zamknęłam za nią drzwi. Uspokoiłam się trochę.

Tata prowadził antykwariat z meblami, więc czekały mnie, co najmniej dwie godziny samotności. Zjadłam obiad i spakowałam się na kolejny dzień do szkoły.

Do przyjścia mojej przyjaciółki zostały dwie godziny.

Nie miałam co robić, więc błąkałam się po domu bez celu i, jak to kobieta, zaczęłam wszystko analizować. Przypomniałam sobie spotkanie przed szkołą i ostatni sen. Łzy same napłynęły mi do oczu. Po siedemnastej przyszła Lilka. Gdy tylko usłyszałam jak wchodzi, pobiegłam do niej i uściskałam na przywitanie. Wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Wszystkie te dziwne sny i przerażenie sprzed ostatnich kilku dni. Do oczu naleciały mi łzy z bezsilności. Lilka poszła za mną do pokoju. Powiedziałam jej, że nikogo nie ma w domu.

–           Czy ja zwariowałam?! – Lilka zaprowadziła mnie do kuchni i zrobiła nam herbatę. Opowiedziałam jej wszystko, z wyjątkiem pierwszego snu, nie wdając się w szczegóły.

–           A w tym ostatnim śnie on… – z trudem powstrzymałam się od płaczu. Rzadko płakałam, ale wtedy nie mogłam wytrzymać.

–           Co było dalej? Co?

–           Czarny Anioł powiedział jedno słowo.

–           Jakie? – zadrżałam, gdy Lilka zadała to pytanie.

–           Zginiesz – wykrztusiłam.

Zapadła grobowa cisza.

–           Powiedz coś – naciskałam na przyjaciółkę.

–           To… to wszystko… wybacz mi Ann, ale to nie jest normalne. Nie wiem co powiedzieć. Szczerze mówiąc to Anioły, to wszystko, to jest dziwne i nienormalne.

–           Wątpisz w moją poczytalność?! – spodziewałam się takich słów, ale mimo to zabolały.

–           Ann, posłuchaj. To tylko sny, a… Sama widzisz jak to brzmi.

Brzmi to trochę…

–           No, proszę! Jak to brzmi?!

–           Dziwacznie! – zrobiłam się czerwona na twarzy i straciłam panowanie nad sobą.

–           Wyjdź – powiedziałam nagle – Wyjdź! – nie oczekiwałam na taką odpowiedź przyjaciółki. Nigdy jej nie okłamywałam i też zawsze mówiłam co szczerze myślę. W tamtej sytuacji chciałam znaleźć w niej wsparcie, ale chyba się pomyliłam. Lilka bez słowa wstała i wyszła. Nie pamiętam, czy coś jeszcze jej powiedziałam i czy którakolwiek z nas jeszcze się w ogóle odezwała. Pamiętam tylko jak wypchnęłam ją za drzwi i się rozpłakałam. Krzyczałam przez dobre 3 minuty. Na koniec dałam sobie w twarz.

–           Ała – pomacałam policzek nie wiem czy bardziej czer­wony od uderzenia czy od płaczu. Wypiłam do końca herbatę, wstawiłam naczynia do zlewu i obmyłam twarz wodą. Oczy już bolały mnie od łez. Poszłam do siebie do pokoju. Stał tam Anioł, znowu.

–           Mam cię już dość – powiedziałam na wstępie, bez entu­zjazmu. Już nie czułam strachu. W momencie, kiedy wszystko powiedziałam Lilce, zaczęłam mniej się tego bać. Poza tym, po ostatnich słowach przyjaciółki i jej zachowaniu, nie miałam siły nawet uciekać ze strachu i chciałam w końcu przeciwstawić się tej wstrętnej zmorze. Na twarzy Anioła znów pojawił się ten szyderczy uśmiech. Nagle nieznajomy zrzucił z głowy kaptur i o mały włos nie padłam ze zdziwienia.

–           Nie lubię rozmawiać z kapturem na głowie – odparł jak gdy­by nigdy nic Czarny Anioł. To był… Sama nie wiem kto. Wyglądał jak mieszanka Maxa, chłopaka, który spodobał się Lilce, i jego ojca.

–           Zamknij buzię, bo ci wszystkie zęby wypadną.

Zamknęłam usta i od razu poczułam do niego pewną sympatię. Cały strach, który czułam we śnie i po przebudzeniu zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jakby ktoś miał całkowitą władzę nad moimi emocjami.

–           Nie mów mi, co mam robić – oburzyłam się lekko, ale trochę z przekąsem. Gęsia skórka przeszła mnie po rękach i po nogach.

–           Przecież nie mówię – powiedział z uśmiechem Anioł i za­czął spacerować po moim pokoju. Zaczęłam się bać, ale nie chciałam tego po sobie poznać. Usiadłam wygodnie na łóżku, uprzednio zamknąwszy drzwi. „Kim jesteś?” – przeszło mi przez myśl, ale pohamowałam się przed jego zadaniem i nic nie powiedziałam, chociaż byłam strasznie ciekawa, kim jest szanowny jegomość w szacie wziętej niczym z magicznego świata „Harry’ego Pottera”.

–           Piękna kolekcja aniołków – stwierdził, dotykając każdej porcelanowej figurki, znajdującej się na moim regale z książkami. – Naprawdę imponujące – na jego twarzy pojawił się niemal niezauważalny wyraz podziwu, ale szybko zniknął.

–           No to co Anuś, znów się spotykamy – powiedział siadając obok mnie na łóżku. Szybko się odsunęłam, bardziej z powodu naturalnego odruchu niż z niechęci do nieznajomego. „Skąd znasz moje imię?” Nasunęło mi się na myśl, ale odparłam:

–           Nie spotykamy się, tylko to TY przychodzisz do mnie.

–           Oj no przestań. Przestraszyłaś się? – zapytał ironicznie i spró­bował dotknąć mojego policzka, ale zdążyłam się odsunąć na drugi koniec łóżka, tak, aby już mnie nie mógł sięgnąć (czysto teoretycznie).

–           Nie, wcale. W ogóle nie jesteś straszny. Szczególnie, jak tak nawiedzasz mnie we śnie, przed szkołą i w domu. To twoje nowe hobby? – ironizowałam.

–           Jesteś taka, jaką sobie ciebie zapamiętałem.

–           Zaledwie wczoraj byłeś w mojej głowie, więc jak mogłeś mnie zapomnieć?! Kim ty w ogóle jesteś, że sobie na tyle pozwalasz, co?

–           Nie jesteś słaba – Anioł zachował się jakby mnie nie usłyszał. – Nie. Czekaj. Jesteś. Ty tylko grasz twardą – mrugnął do mnie okiem i przysunął się bliżej. Byłam gotowa do ucieczki.

–           Nie możesz się ode mnie odsuwać – powiedział, trochę już poddenerwowany.

–           Nie mów mi, że czegoś nie mogę, bo tylko ja o tym decy­duję – usłyszeliśmy trzask drzwi. To mama z Kacprem wróciła z zakupów. Nagle Anioł po prostu zniknął, tak samo jak się pojawił – znikąd i bez ostrzeżenia. To był początek czegoś, co miało odwrócić moje życie do góry nogami i już wtedy byłam przekonana, że to nie koniec moich spotkań z tym dziwnym Aniołem.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok