Szatan i Judasz. Szatan i Judasz. Dżebel Magraham - Karol May - ebook

Szatan i Judasz. Szatan i Judasz. Dżebel Magraham ebook

Karol May

0,0

Opis

„Szatan i Judasz. Dżebel Magraham” to szósta część z 11-tomowego cyklu przygodowego autorstwa Karola Maya. Grupa dzielnych bohaterów odbywa wspólnie szalone podróże, aby mierzyć się z wszelkiej maści niegodziwcami, walczyć o sprawiedliwość i odnajdywać zaginione skarby. Dzięki pracy zespołowej, zaufaniu i wzajemnej pomocy udaje im się wyjść obronną ręką z najgorszych opresji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 132

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Karol May

Szatan i Judasz, Tom 6, Dżebel Magraham

Warszawa 2016

Uled Ayuni

Biedna kobieta trwała wciąż w omdleniu. Była okryta jedynie szatą w rodzaju koszuli, noszoną przez biedne Beduinki. Twarz jej nieco się ożywiła. Można było zauważyć, że liczy nie o wiele więcej, niż lat dwadzieścia. Puls bił, aczkolwiek bardzo słabo.

Żyło również dziecko. Zdjąłem z siodła manierkę z wodą i wsączyłem maleństwu do ust nieco płynu ożywczego. Niebawem otworzyło oczy, ale jakie! Gałki były powleczone jak gdyby szarą skórką – gałki ślepego dziecka. Dałem znów wody. Piło i piło chciwie, po czym zawarło powieki. Było tak wycieńczone, że zmorzył je natychmiast sen.

Sępy ponownie poczęły się zlatywać. Nie ważąc się podejść do mnie, usiadły na trupie i szarpały gnaty. Widok był wyjątkowy wstrętny. Wycelowałem ze sztućca i zastrzeliłem parę drapieżników, zarazem odpędzając wrzeszczącą gromadę.

Wystrzały obudziły kobietę. Otworzyła oczy, podniosła się wpół i przede wszystkim wzrokiem poszukała dziecka. Wyciągnęła ramiona i przycisnęła maleństwo do siebie, wołając:

– Weledi, weledi, ia Allah, ia Allah, weledi! – Moje dziecko, moje dziecko, o Allah, moje dziecko!

Zwróciła się na bok, zobaczyła resztki trupa, wydała rozdzierający serce okrzyk. Chciała skoczyć, zerwać się, ale z osłabienia i grozy upadła z powrotem na ziemię. Nie widziała mnie, ponieważ stałem z drugiej strony. Ale widocznie zaczęła sobie przypominać momenty, poprzedzające omdlenie, gdyż naraz krzyknęła:

– Jeździec, jeździec! Gdzie jest?

Zwróciła się ku mnie, zobaczyła i skoczyła na nogi. Zachwiała się wprawdzie, ale podniecenie podtrzymywało jej siły. Przyglądała mi się przez chwilę badawczo, po czym zapytała:

– Kim jesteś? Do jakiego plemienia należysz? Czy jesteś wojownikiem Uled Ayunów?

– Nie – odparłem. – Nie lękaj się mnie. Nie należę do żadnego z tutejszych plemion. Jestem cudzoziemcem, przybywam z dalekich stron i nie zostawię cię bez pomocy. Tyś osłabiona. Siadaj, dam ci wody.

– Tak, daj wody, wody, wody! – błagała, siadając z powrotem.

Podałem manierkę. Piła chciwie, pełnymi łykami, po czym oddała mi wypróżnioną do dna butelkę. Spojrzenie jej znów zatrzymało się na trupie. Odwróciła się ze zgrozą, zasłoniła twarz dłońmi i zaniosła od rozdzierających łez.

Starałem się ją uspokoić – nie odpowiadała, pogrążona w nieutulonym płaczu. Ponieważ sądziłem, że łzy jej ulżą, umilkłem i skierowałem się do trupa. Czerep był gęsto przedziurawiony, zastrzelono go zatem. Na ziemi nie dostrzegłem żadnych śladów. Zatarł je wiatr jakkolwiek słaby. A więc morderstwo nie dziś zostało dokonane.

Podczas, gdy zbierałem spostrzeżenia, nieszczęsna kobieta uspokoiła się do tego stopnia, że mogła odpowiadać na pytania. Zwróciłem się do niej i zagadnąłem:

– Serce twoje jest ciężkie, a dusza obolała. Nie powinienem cię uciskać, lecz pozostawić w spokoju, wszelako czas mój nie należy wyłącznie do mnie. Chciałbym więc wiedzieć, czym mogę ci się przysłużyć. Czy odpowiesz na moje pytania?

– Mów! – rzekła, podnosząc ku mnie oczy pełne łez.

– Ten nieboszczyk był twoim mężem?

– Nie. Był to starzec, przyjaciel mego ojca. Odbył ze mną pielgrzymkę do Nablumah.

– Czy masz na myśli ruiny Nablumah, gdzie leży grobowiec cudotwórczego Marabu?

– Tak. Chcieliśmy się modlić u grobu. Allah obdarzył mnie dzieckiem ślepym. Miało odzyskać światło oczu po pielgrzymce do grobu Marabu. Starzec, który mi towarzyszył, był ślepy na jedno oko i pragnął odzyskać wzrok w Nablumah. Mój pan pozwolił mi pójść z nim.

– Ale wasza droga prowadziła przez granicę rozbójniczych Uled Ayunów. Do jakiego należysz plemienia?

– Do Uled Ayarów.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.