Księga Mądrości Przedwiecznej - Bł. Henryk Suzo - ebook

Księga Mądrości Przedwiecznej ebook

bł. Henryk Suzo

5,0

Opis

Księga Mądrości Przedwiecznej to najpiękniejszy owoc mistyki średniowiecznej

Błogosławiony Henryk Suzo w Mądrości Przedwiecznej widzi przede wszystkim wcielone Słowo Boże, drugą osobę Trójcy Świętej. Najłatwiejszą i najpewniejszą drogą prowadzącą do zjednoczenia z Nią jest rozmyślanie o Męce Pańskiej i naśladowanie cierpiącego Chrystusa. Popularność, jaką dzieło Henryka Suzo cieszyło się przez wieki, można porównać jedynie z późniejszym o jeden wiek O naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis.

***

Mądrość Przedwieczna: Jeśli człowiek czyni, co może, niczego więcej się od niego nie wymaga, Bóg bowiem dopełnia, czego on nie dopełnił. Chory powinien wyzbyć się wszelkiej bojaźliwości i zbliżyć się do lekarza, a jego obecność uzdrowi go.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 256

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Büchlein der Ewigen Weisheit

Übertragen und eingeleitet von P. Hieronymus Wilms OP

Albertus-Magnus-Verlag, Köln-Brück 1939

Copyright © for this edition by Wydawnictwo W drodze 2016

Redaktor

Lidia Kozłowska

Redaktor techniczny

Justyna Nowaczyk

Projekt okładki i stron tytułowych

Krzysztof Lorczyk OP

ISBN 978-83-7906-105-1

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.

Wydanie II poprawione, 2016

ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań

PROLOG

PEWIEN BRAT KAZNODZIEJA6 stał kiedyś po jutrzni przed krucyfiksem i serdecznie użalał się Bogu, że nie potrafi rozważać gorzkiej Męki i że rozmyślanie o niej przychodzi mu z wielkim trudem. Do owego dnia sprawiało mu ono rzeczywiście wiele trudności. A gdy się tak uskarżał, jego zmysły wewnętrzne ogarnęło niezwykłe uniesienie i w tej samej chwili usłyszał zupełnie wyraźnie następujące słowa: „Zrób sto wenii7, dołączając do każdej jakieś szczególne rozważanie mojej Męki i jedną modlitwę. Każde moje cierpienie odciśnie się wówczas w twojej duszy, abyś i ty mógł je znosić z miłości ku Mnie, w miarę twoich sił”.

Kiedy ciągle jeszcze napełniony światłem, zliczył te rozważania, stwierdził, że jest ich tylko dziewięćdziesiąt. Zwrócił się zatem do Boga tymi słowy: „Panie mój miły, mówiłeś o stu rozważaniach, ja zaś znajduję ich tylko dziewięćdziesiąt”. A wtedy przypomniał sobie o dziesięciu dalszych rozmyślaniach, które zrobił w kapitularzu, zanim jeszcze udał się swoim zwyczajem za Chrystusem prowadzonym na śmierć i przyszedł przed ów krucyfiks8. Spostrzegł również, że owe sto rozważań obejmowało całą Jego gorzką Mękę, od jej początku aż do końca. Kiedy zaś zaczął odprawiać te ćwiczenia zgodnie z otrzymanym pouczeniem, jego uprzednia oschłość zamieniła się w słodycz.

Zapragnął wówczas, żeby wszyscy ci, którzy przy rozważaniu tej gorzkiej, zawierającej w sobie wszelką szczęśliwość Męki doświadczają podobnych trudności, szczególnie zaś oschłości i goryczy, żeby również oni doznali pomocy, nie ustawali w tym ćwiczeniu i nie zarzucali go aż do ustąpienia owych trudności. Dlatego spisał te rozważania. Uczynił to zaś w języku niemieckim, ponieważ tak zostały mu one podane przez Boga.

Z czasem ćwiczenie to stało się dla niego źródłem poznania wielu tajemnych Bożych prawd oraz serdecznego dialogu z Mądrością Przedwieczną. Dialog ten nie polegał na zewnętrznym Jej ukazywaniu się, nie miały też formy obrazów dawane przez Nią odpowiedzi. Były to po prostu rozważania snute w świetle Pisma Świętego, którego odpowiedzi w niczym nie mogą w błąd wprowadzić. Wypowiedzi zamieszczone w tej Księdze pochodzą bądź z ust Mądrości Przedwiecznej, tak jak podała je ona w Ewangelii, bądź też zapożyczone zostały od wielkich mistrzów. Zawierają one same ich słowa lub przynajmniej ich sens, albo wreszcie prawdy zgodne z duchem Pisma Świętego, w którym wypowiedziała się Mądrość Przedwieczna.

Również widzenia, o których tu mowa, nie dokonały się w formie cielesnej, lecz stanowią tylko obrazowy sposób opowiadania. Do skarg Matki Bożej natchnieniem były dla autora słowa św. Bernarda9. Nadaje on swojej nauce formę pytań i odpowiedzi, nie dlatego że jest ona jego własnością lub że od niego pochodzi, ale żeby ją tym sposobem uczynić bardziej przystępną. Zamierzał on podać w ten sposób naukę powszechną, w której każdy człowiek – on sam, jak i każdy inny – będzie mógł znaleźć coś, co go dotyczy.

Postępuje on jak dobry nauczyciel, wchodząc w położenie wszystkich ludzi: przemawia w imieniu grzesznika bądź jako osoba będąca na wysokim już stopniu doskonałości. Mówi niekiedy jak dusza pełna miłości, to znowu – jeśli wymaga tego przedmiot – jako sługa, z którym rozmawia Mądrość Przedwieczna. Wszystko niemal wyjaśnione jest za pomocą figur. Wiele rzeczy ma na celu pouczenie i każdy powinien starannie wybrać najbliższe sobie sposoby modlitwy.

Myśli tu zawarte są proste, a jeszcze prostsze są słowa. Wyszły one bowiem z duszy prostej i skierowane są do osób prostych, takich które muszą się jeszcze oczyszczać ze swoich wad.

Gdy tenże brat zaczął pisać na te trzy tematy, to jest o Męce, o jej naśladowaniu i o innych pozostałych sprawach, i kiedy doszedł do rozdziału poświęconego żalowi (od słów: „Oderwij się, duszo” – s. 91), natrafił na pewną trudność. Pewnego dnia, gdy siedział pochylony na krześle, popadł w osobliwy sen, w czasie którego jakby na jawie ujrzał siedzących przed nim dwóch grzeszników, wyglądających na osoby duchowne. Zaczął ich surowo karcić za opieszałość i uchylanie się od ćwiczeń.

Dano mu wówczas do zrozumienia, żeby im nawlókł nić, którą mu podano. Nić ta była potrójna, dwie nitki bardzo cienkie, trzecia – nieco grubsza10. Usiłował skręcić ze sobą te trzy nitki, nie mógł jednak. Ujrzał wtedy przy sobie, z prawej strony, naszego umiłowanego Pana, wyglądającego jak po odwiązaniu Go od słupa. Wyraz Jego twarzy był tak pełen dobroci i ojcowski, aż bratu się zdawało, że widzi własnego ojca. Zauważył wówczas, że delikatne Jego ciało miało barwę zupełnie naturalną; nie było białe, lecz miało barwę pszenicy, to jest mieszaniny koloru białego i czerwonego. Jest to barwa najbardziej naturalna. Prócz tego stwierdził, że całe Jego ciało pokrywały świeże rany broczące krwią: jedne – okrągłe, inne szarpane, a jeszcze inne, pochodzące od razów bicza, były bardzo długie.

A kiedy Pan tak stał przed nim, pełen miłości, spoglądając nań z ogromną dobrocią, brat kaznodzieja podniósł ręce, dotknął tych krwawych ran, a następnie wziął trzy nitki i szybko je skręcił ze sobą. Widzenie to dało mu siłę i zrozumienie niezbędne do ukończenia rozpoczętego dzieła. Uświadomił też sobie, że tych, którzy oddawać się będą tej lekturze i ćwiczeniu, Bóg pragnie okryć wiekuistą pięknością, przyodziewając ich różaną szatą, misternie utkaną z Jego ran.

O jednym trzeba pamiętać. Słodkie akordy lutni zupełnie inaczej odczuwa ten, kto ich sam słucha, niż ten, komu o nich tylko opowiadają. Tak samo też różnią się słowa natchnione czystą łaską, płynące z żywego serca i wypowiadane żywym głosem, od tych samych słów przelanych na pergamin, zwłaszcza w języku niemieckim: stygną one i więdną jak ścięte róże. Znika bowiem wtedy ich czar, który bardziej niż cokolwiek innego porusza serce człowieka, i przyjmowane są one w oschłości wysuszonego serca. Struna, choćby była najbardziej dźwięczna, jeśli zamocujemy ją na sztywnym drewnie, wyda przytłumiony odgłos. Serce bez miłości jest równie niezdolne zrozumieć języka miłości, jak Niemiec Francuza11.

Dlatego gorliwy powinien biec do zdroju tej słodkiej nauki i rozumienia jej uczyć się u samej krynicy, tam gdzie miała ona jeszcze całą swoją świeżość i rozkoszne piękno. Zdrojem tym był potok łask aktualnych, przy których obumarłe serca mogły odnaleźć życie. Kto w ten sposób będzie rozważał tę naukę, nie potrafi jej czytać bez głębokiego poruszenia serca, pobudzonego albo do gorętszej miłości, albo do nowego poznania, albo do pragnienia Boga i żalu za grzechy, albo wreszcie do jakiegoś innego jeszcze duchowego pragnienia, które jego duszę odrodzi w łasce.

Na tych słowach kończy się Prolog tej Księgi.

1. O tym, jak Bóg pociąga ku sobie niektórych ludzi bez ich wiedzy

Hanc amavi et exquisivia iuventute mea, et quaesivi mihi sponsam assumere (Mdr 8,2). Słowa te, zapisane w Księdze Mądrości, wyszły z ust pięknej, miłej Mądrości Przedwiecznej i znaczą: „Ją to pokochałem, jej od młodości szukałem, pragnąłem ją sobie wziąć za oblubienicę”.

Pewien człowiek, ulegając porywom swego niestałego serca, zeszedł na drogi, które go oddaliły od Boga. I oto stanęła przed nim, w duchowej i niewyrażalnej postaci, Mądrość Przedwieczna i powiodła go za sobą, prowadząc na przemian drogami słodyczy i goryczy, aż wreszcie wyprowadziła go na prostą ścieżkę prawdy Bożej. Kiedy się zastanowił głęboko nad tym osobliwym postępowaniem, powiedział Bogu: Panie mój dobry i miły, od dni dzieciństwa serce moje, wiedzione palącym pragnieniem, szukało, samo nie wiedząc czego, i do tej pory nie pojąłem jeszcze w pełni, czego ono pragnęło. Całymi latami gorączkowo się za tym uganiałem i ciągle jeszcze tego nie posiadłem; nie wiem bowiem dobrze, co by to było. A przecież to coś pociąga moje serce i duszę, bez tego nie mogę zaznać prawdziwego spoczynku. Panie, w pierwszych dniach dzieciństwa, widząc, jak inni w ten sposób postępowali, próbowałem szukać tej rzeczy pośród stworzeń. Ale im bardziej szukałem, tym mniej znajdywałem, i im bardziej się do niej przybliżałem, tym dalej od niej byłem. Każdy bowiem narzucający mi się obraz, zanim mu się dokładnie przyjrzałem, zanim mu się spokojnie oddałem, mówił mi: Nie tego szukasz. I jedna po drugiej, odepchnęły mnie od siebie wszystkie rzeczy. A przecież, o Panie, serce moje gwałtownie się wyrywa do tego przedmiotu, gdyż chciałoby go posiąść. Jakże często odczuwało ono, Panie, czym nie jest ten przedmiot; czym jednak on jest, tego nie wie jeszcze moje serce. Umiłowany mój Panie niebios, cóż to takiego? jak wygląda? co prowadzi we mnie swą tajemniczą grę?

Mądrość Przedwieczna: Nie poznajesz go? A przecież objął cię on miłosnym uściskiem i często stawiał ci na drodze przeszkody, dopóki cię nie zdobył wyłącznie dla siebie.

Sługa: Panie, nigdy go nie widziałem ani nie słyszałem i nie wiem, czym on jest.

Mądrość Przedwieczna: Nie ma w tym nic dziwnego, winę za to ponosi twoje umiłowanie stworzeń i jego oddalenie. Teraz jednak otwórz swoje oczy wewnętrzne i zobacz, kim jestem. To Ja, Mądrość Przedwieczna, od wieków wybrałem cię dla siebie i objąłem cię moją wieczną opatrznością. To Ja tak często wikłałem twoje drogi, ilekroć widziałem, że pozostawiony sobie samemu odłączyłbyś się ode Mnie. Zawsze natrafiałeś w rzeczach na jakieś przeciwności, a to jest dla moich wybranych znak najpewniejszy, że chcę ich zachować dla siebie samego.

Sługa: Najdroższa, umiłowana Mądrości! Ty więc jesteś tym, czego tak długo szukałem? Ku Tobie wyrywał się nieustannie mój duch? Ach, Boże mój, dlaczego nie ukazałeś mi się wcześniej? Czemu tak długo zwlekałeś? A ja dlaczego się tak błąkałem po wielu mozolnych drogach?

Mądrość Przedwieczna: Gdybym był to wcześniej uczynił, nie mógłbyś odczuć tak głęboko jak teraz mojej dobroci.

Sługa: Dobro nieskończone! Jak wiele udzielałeś mi ze swego dobra! Gdy mnie jeszcze nie było, dałeś mi istnienie. Gdy się od Ciebie odłączyłem, Ty nie chciałeś się odłączyć ode mnie. Gdy zamierzałem uciec od Ciebie, nakładałeś mi słodkie więzy. Mądrości Przedwieczna, moje serce tak bardzo chciałoby się otworzyć przed Tobą! – nawet gdyby miało się rozpaść na tysiączne kawałki. Rozkoszy mojego serca, chciałbym Cię zawrzeć w uścisku i trwać każdego dnia przy Tobie, w miłości nieznającej końca, ku Twojej wyłącznej chwale. Prawdziwie szczęśliwy jest człowiek, do którego tak właśnie przychodzisz z miłością uprzedzającą, nie dając mu wytchnienia, dopóki nie zacznie szukać spoczynku wyłącznie w Tobie.

O Mądrości umiłowana i wybrana spośród wszystkich, odkąd w Tobie znalazłem tego, którego miłuje moja dusza, nie gardź Twoim biednym stworzeniem! Zobacz, do jakiego stopnia moje serce stało się nieczułe na wszystkie radości i na wszystkie cierpienia tego świata. Panie, czyż serce moje ma zawsze trwać przed Tobą bez słów? Pozwól, umiłowany Panie, pozwól mojej biednej duszy powiedzieć Ci jedno słowo, bo nazbyt pełne moje serce nie może już samo znosić wszystkiego. Na całym tym szerokim świecie przed Tobą tylko może się otworzyć, najdroższy, umiłowany Panie i Bracie, wybrany spośród wszystkich. Ty jeden widzisz i znasz naturę serca pełnego miłości, i wiesz, że nikt nie może kochać tego, czego nie jest zdolny w żaden sposób poznać. A ponieważ Ciebie tylko powinien kochać, daj mi się lepiej poznać, żebym mógł również ze wszystkich sił Cię pokochać.

Mądrość Przedwieczna: Wychodzenie wszystkich rzeczy z ich pierwszego Źródła dokonuje się, zgodnie z naturalnym porządkiem, w ten sposób, że pierwsze pojawiają się byty najszlachetniejsze, następnie zaś coraz mniej doskonałe. Powrót natomiast do tego Źródła odbywa się w odwrotnej kolejności: przez najniższe do najwyższych. Dlatego jeśli chcesz Mnie kontemplować w moim niestworzonym Bóstwie, powinieneś nauczyć się tutaj poznawania Mnie i kochania w mojej ludzkiej, naznaczonej cierpieniem naturze. Jest to droga najszybsza do wiecznej szczęśliwości.

Sługa: Przypomnę Ci dzisiaj o nieskończonej miłości, która kazała Ci opuścić najwyższy Tron i królewską stolicę – serce Twego Ojca, i przez trzydzieści lat żyć w uniżeniu, na wygnaniu i we wzgardzie. Przypominam Ci o Twojej miłości ku mnie i ku wszystkim ludziom, którą szczególnie objawiły nam jakże gorzkie cierpienia Twojej okrutnej śmierci. Panie, przypominam Ci to wszystko, byś ukazał się mojej duszy na sposób duchowy pod najmilszą postacią, jaką ta miłość kazała Ci kiedykolwiek przybrać.

Mądrość Przedwieczna: Im bardziej Mnie wyczerpała miłość, im więcej kazała Mi wycierpieć śmiertelnych boleści, tym bardziej godzien miłości wydaję się sercu, w którym panuje ład. moja nieskończona miłość ukazuje się w wielkiej goryczy moich cierpień, tak jak słońce objawia się w swym blasku, piękna róża – w zapachu, buchający ogień – w swym żarze. Słuchaj zatem uważnie o cierpieniach, które zniosłem dla ciebie.

2. O tym, co się dokonało przed ukrzyżowaniem

Mądrość Przedwieczna: Po Ostatniej Wieczerzy, kiedy na Górze12 wydałem się na cierpienia okrutnej śmierci i kiedy zrozumiałem, że chyba ona już bardzo bliska, trwoga mojego wrażliwego serca i sama potrzeba mojej ludzkiej natury zaczęły ze Mnie wyciskać krwawy pot. Nieprzyjaciele moi pojmali Mnie, mocno związali i powlekli jak łachman. Tej nocy znieważono Mnie ponad wszelką miarę, bijąc, plwając Mi w twarz i zawiązując Mi oczy. Gdy nastał poranek, zelżono Mnie przed Kajfaszem, uznano za winnego i skazano na śmierć. Poczynając od chwili, gdy moja przeczysta Matka ujrzała Mnie przytłoczonego smutkiem, aż do zawieszenia Mnie na krzyżu Jej serce napełniał niewypowiedziany ból. Postawiono Mnie upokorzonego przed Piłatem i skazano na śmierć. Stali oni naprzeciwko Mnie, wpatrywali się we Mnie strasznym wzrokiem, niby jakieś zuchwałe olbrzymy, Ja zaś stałem przed nimi łagodny jak baranek. Mnie, Mądrość Przedwieczną, ubrano przed Herodem w białe szaty, jak pomyleńca wystawionego na pośmiewisko, a moje ciało boleśnie na strzępy poszarpano nieludzkimi razami batogów. Moją delikatną głowę podziurawiono kolcami, a po moim dobrotliwym obliczu spływały ich plwociny z moją krwią. W ten sposób skazanego, prowadzono Mnie na śmierć; jak nędznika okrytego wstydem, dźwigającego krzyż. Powietrze drżało od ich strasznych krzyków skierowanych przeciw Mnie: „Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj tego zbrodniarza!”.

Sługa: Panie, jeśli tak gorzki jest już początek, jakiż będzie koniec? Nie zniósłbym chyba, gdyby na moich oczach maltretowano w ten sposób dzikie bestie, jak głęboko więc Twoje cierpienia powinny przeniknąć moje serce i duszę!

Panie, dla mojego serca jest to jednak wielka niespodzianka. Panie miły, oto poszukuję przede wszystkim Twojego Bóstwa, Ty mi ukazujesz swoje człowieczeństwo. Oto szukam Twojej słodyczy, Ty mi dajesz samą gorycz. Chciałbym ssać jak niemowlę, a Ty mnie zaprawiasz do walki. Panie, jaki jest Twój zamysł?

Mądrość Przedwieczna: Nikt nie może dotrzeć do boskich wyżyn i niewymownej słodyczy, jeśli go najpierw nie pociągnie gorycz, której doznała moja ludzka natura. Im wyżej ktoś się wzniesie, bez udziału w moim człowieczeństwie, tym niżej upadnie. Moje człowieczeństwo to droga, którą się idzie przed siebie. Moja Męka jest bramą, którą musi przekroczyć ten, kto chce dojść do tego, czego ty szukasz. Dlatego wyzbądź się małoduszności swego serca i – niczym dzielny rycerz – wstąp wraz ze Mną w szranki, bo nie przystoi słabość ducha giermkowi, kiedy jego pan daje dowody męstwa w walce.

Chodź, nałożę ci moją zbroję, powinieneś bowiem – w miarę swych sił – doświadczyć wszystkich moich cierpień.

Uzbrój się zawczasu w niezachwiane męstwo, bo zanim pokonasz swoją naturę, twoje serce będzie musiało często zamierać. Niejedno dotkliwe cierpienie, przez które chcę cię przysposobić dla siebie, napełni cię trwogą i wyciśnie z ciebie krwawy pot; ogród twej duszy obsadzę szkarłatnymi kwiatami. Wyrzekając się dawnych zwyczajów, zostaniesz uwięziony i związany, wiele razy zostaniesz potajemnie spotwarzony, a publicznie okryty wstydem przez moich przeciwników, ludzie skierują przeciw tobie niejedno oskarżenie. W swoim sercu będziesz nosił moją Mękę nieustannie i z głęboką miłością, równą miłości matki. Niejeden złośliwy cenzor będzie wydawał sąd o twoim życiu religijnym, a twój sposób życia według Boga będą często ośmieszać i uważać za szaleństwo, którzy żyją według człowieka. Niewyćwiczone jeszcze twoje ciało zostanie ubiczowane twardym i surowym życiem, nałożą ci na pośmiewisko koronę pogardy dla twojego świętego życia. Potem pójdziesz za Mną bolesną drogą krzyża, wyrzekając się własnej woli, zapierając się siebie samego, uwalniając się prawdziwie od wszystkich stworzeń we wszystkim tym, co może cię oddalać od wiecznego zbawienia, podobny do umierającego, którego nic już nie wiąże z tym światem, w chwili gdy go opuszcza.

Sługa: Jakież to dla mnie uciążliwe zadanie! Cała moja natura wzdryga się na te słowa, Panie. Jakże zdołam znieść te wszystkie cierpienia? Dobry mój Panie, pozwól, że Cię zapytam: czy w swej Przedwiecznej Mądrości nie mogłeś znaleźć innego sposobu zbawienia mnie i okazania mi swej miłości, oszczędzając sobie tych ogromnych męczarni, mnie zaś tej gorzkiej udręki? Jakże dziwne wydają się Twoje postanowienia! (Rz 2,33).

Mądrość Przedwieczna: Niech nikt nie próbuje zgłębić bezdennej otchłani moich tajemnic, nikt bowiem nie zdoła zrozumieć, jak kieruję wszystkimi rzeczami według mojej odwiecznej opatrzności. To, o co prosisz, i wiele jeszcze innych rzeczy byłoby tam możliwych, a jednak nigdy nie zaistnieją. Tymczasem wiedz, że w obecnym porządku stworzeń nic bardziej odpowiedniego zaistnieć nie może. Pan natury bierze pod uwagę nie to, co może w niej dokonać, lecz to, co najlepsze dla poszczególnych stworzeń, i stosownie do tego postępuje.

Cóż dla człowieka lepszym sposobem poznania tajemnicy Bóstwa, aniżeli człowieczeństwo, które Ono przyjęło? Czy ten, kto stracił radość z powodu rozpasanych przyjemności, może wybrać lepszą drogę do odnalezienia wiecznej radości? Któż miałby odwagę pójść nieprzetartą drogą życia twardego i pogardzanego, gdyby przed nim nie przeszedł jej sam Bóg?

Jeśliby cię skazano na śmierć, czyż ktoś mógłby okazać ci więcej wierności i miłości lub skuteczniej pobudzić do wzajemnej miłości, niż wtedy gdy przyjmie na siebie twój wyrok? Jeśli kogoś nie zdoła pobudzić do miłości moja nieskończona miłość, moje niewysłowione miłosierdzie, moje świetlane Bóstwo, całe moje czcigodne człowieczeństwo, moja braterska wierność i czułość oblubieńca, to cóż jeszcze mogłoby poruszyć takie kamienne serce?

Szukaj odpowiedzi we wspaniałym porządku stworzeń, czy ponad moją okrutną śmierć miałem jakiś wspanialszy sposób zachowania sprawiedliwości, przejawienia nieskończonego współczucia, uszlachetnienia ludzkiej natury, okazania dobroci, pojednania nieba i ziemi?

Sługa: Panie, zaczynam się naprawdę przekonywać, że jest tak właśnie, jak mówisz. Kogo zatem nie zaślepił brak rozumu i kto się dobrze nad tym zastanowi, musi przyznać Ci słuszność i pochwalić takie postępowanie jako ze wszystkich najpiękniejsze i najmilsze. Choć leniwemu ciału ta droga wydaje się uciążliwa.

Mądrość Przedwieczna: Niech cię nie przeraża naśladowanie moich cierpień, ten bowiem, przy kim Bóg jest tak blisko, że dla niego cierpienie staje się łatwe, nie ma powodu do skarg. Mojej niewypowiedzianej słodyczy nikt bardziej nie kosztuje niż ci, którzy trwają razem ze Mną w najgłębszej goryczy. Na gorzki smak łupiny najbardziej się skarży ten, kto nie zna słodyczy owocu. Kto ma dobrego towarzysza, jest już w połowie drogi do zwycięstwa.

Sługa: Twoje krzepiące słowa dodały mi wiele odwagi i wydaje mi się, że dla Ciebie wszystko potrafię uczynić i wszystko znieść. Dlatego proszę, otwórz przede mną szeroko skarbiec Twoich cierpień i więcej mi o nich powiedz.

3. Co wycierpiał na krzyżu Jego człowiek zewnętrzny

Mądrość Przedwieczna: Kiedy z nieskończonej miłości ku tobie i ku wszystkim ludziom zawisłem na drzewie krzyża, całe moje ciało przybrało żałosny wygląd. Moje jasne oczy przygasły i uciekły do tyłu, moje boskie uszy napełniły się szyderstwami i bluźnierstwami, moje powonienie – wstrętnym odorem, usta – gorzkim napojem, a całe wrażliwe ciało doznało okrutnych razów. W całym wszechświecie nie było niczego, co by Mi sprawiło choćby odrobinę ulgi, ból i cierpienie pochyliły moją boską głowę. Na mojej pełnej wdzięku szyi pozostawiła ślady ręka kata. moje czyste oblicze splugawili plwocinami, znikła moja jasna cera. Patrz, oto wdzięk mojego ciała zginął bez śladu, jakbym nie był piękną Mądrością, lecz trędowatym.

Sługa: Umiłowane zwierciadło wszelkich łask, radości oglądających je duchów niebieskich, dlaczegóż nie mam przed sobą Twego umiłowanego oblicza, gdy ono tkwi w szponach śmierci. Pragnąłbym obmyć je łzami mego serca. Pragnąłbym wpatrywać się w te piękne oczy, te jasne policzki, te delikatne usta zsiniałe w agonii, pragnąłbym się gorąco użalić nad nim, i w ten sposób ulżyć memu sercu.

Panie mój miły, niektórzy ludzie tak żywo odczuwają Twoje cierpienia, że potrafią głęboko się nad Tobą użalać i z całego serca nad Tobą płakać. Boże mój, dlaczego nie mogę sobie przywłaszczyć skarg wszystkich serc miłujących, wylewać czystych łez wszystkich oczu, wydawać jęków wszystkich języków, żeby okazać Ci w ten sposób, jak bardzo mnie wzruszają Twoje cierpienia.

Mądrość Przedwieczna: Ten najlepiej okazuje, jak bardzo go wzrusza moja Męka, kto ją znosi wraz ze Mną przez spełnianie uczynków. Serce wolne, serce, które nie ukochało rzeczy przemijających, serce dążące nieustannie do wiernego naśladowania mojego życia, przedkładam nad twoje niekończące się skargi i łzy wylewane nad moją Męką, choćby były one tak liczne jak krople wody spadające z nieba; na tę okrutną śmierć poszedłem bowiem po to, ażeby Mnie naśladowano. Ale również te łzy są Mi słodkie i miłe.

Sługa: Dobry mój Panie, skoro naśladowanie Twojego dobrego życia i Twoich cierpień, znoszonych z miłości, jest Ci tak miłe, uczynię odtąd wszystko, żeby Cię raczej naśladować z miłością, niż użalać się nad Tobą, wylewając łzy – chociaż jak rzekłeś, powinienem czynić jedno i drugie. Dlatego naucz mnie, jak mam Cię naśladować w Twojej Męce.

Mądrość Przedwieczna: Zniszcz swoje bezładne pragnienie widzenia i słyszenia rzeczy próżnych, przyjmij z miłością to, co napawało cię niegdyś wstrętem, znajduj w tym radość, ze względu na Mnie zrezygnuj z uciech cielesnych. Powinieneś we Mnie szukać swego zupełnego spoczynku, kochać to, co przykre twemu ciału, cierpliwie znosić zło pochodzące od innych, pragnąć wzgardy, zniszczyć własne pożądliwości, umrzeć dla wszystkich swoich pragnień. W szkole mądrości są to pierwsze zasady, czytane w otwartej wielkiej księdze mojego ciała przybitego do krzyża. Popatrz, nawet gdyby jakiś człowiek czynił wszystko, co możliwe, czy ktoś na całym świecie byłby dla Mnie tym, czym Ja jestem dla niego?

6Był nim sam Henryk Suzo.

7Od łacińskiego słowavenia(„przebaczenie”). Tutaj oznacza padnięcie na ziemię całym ciałem na prawy bok. W dawnej domikańskiej liturgii i zakonnych obserwancjach była to praktyka wyrażająca szacunek i pokorę.

8Suzo odprawiał, jak widać, coś w rodzaju drogi krzyżowej. Różne formy tego nabożeństwa, które z czasem stało się tak drogie sercu chrześcijańskiemu, znane były niemal od początku Kościoła.

9 Zob. rozdziały 17, 19 i 20.

10Zapewne aluzja do trzech nierównych objętością części tej książki.

11W oryginale:Welsch,tj. człowiek mówiący którymś z języków romańskich.

12Chodzi oczywiście o Górę Oliwną, u stóp której, w Ogrojcu, zaczęła się Męka Chrystusowa.