Busz tuż tuż - Małgorzata Przytuła-Sawicka - ebook + audiobook + książka

Busz tuż tuż ebook

Małgorzata Przytuła-Sawicka

0,0
28,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Australia to kraina przyrodniczych cudów, niezwykłych roślin i osobliwych stworzeń.

Właśnie one – psotne oposy, dziwaczne dziobaki i kolczatki, uprawiające boks kangury i wiele innych – zabiorą nas w urzekającą podróż po swoich norach i zakamarkach buszu, w którym żyją.

Poznamy ich zwyczaje, upodobania, radości i troski. Dowiemy się, co trapi tatę emu, czym szczycą się czarne łabędzie, jak ucztują latające lisy, gdzie składa jaja morska żółwica i dlaczego małą quokkę rozbolał brzuch po kolacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 19

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

 

 

RYMOWANKI

MARZENIA MAŁEGO KANGURKA

KLUB RODZICIELSKIEJ TROSKI

BILLABONG

SEKRETY DIETY

QUOKKA Z WYSPY ROTTNEST

KONKURS SUBTELNOŚCI CZYLI DZICY EKSCENTRYCY

DWAJ PANOWIE EMU

BOKS I KANGURY

POZDROWIENIA Z AUSTRALII

MARZENIA MAŁEGO KANGURKA

Jak Australia długa i szeroka

biegają kangury w podskokach:

ciocie, wujowie,

babcie, dziadkowie,

bliżsi i dalsi kuzyni,

a z dorosłymi dziatwa skacze.

Bo te torbacze

uważają dbanie o dzieci za zadanie

doniosłe niesłychanie.

I to tak duże,

że mamy kangurze

niańczą w torbie przez parę miesięcy

przychówek niemowlęcy.

 

Kiedyś jedna z takich mam,

w przytulnym worku na brzuchu

miała synka,

który bez ruchu

siedział tam smutny, nadąsany,

bo... pragnął zmiany.

Przekonany,

że hop-siup

z maminej torby wyskoczy

i pogna,

gdzie poniosą go oczy.

 

(CHOĆ MAMA CZĘSTO OSTRZEGAŁA, ŻE

TO BARDZO POWAŻNA SPRAWA

I MOŻE SKOŃCZYĆ SIĘ ŹLE

TAK NIEROZTROPNA WYPRAWA.)

 

Lecz małego pasażera

maminej torby

wprost pożera

ciekawość, co jest gdzieś dalej

i całkiem blisko, tuż, tuż,

gdzie się zaczyna busz

na skraju rodzinnej polany.

Podstępny.

Dziki.

Splątany.

 

Więc malec kombinuje: „Przecież mogę

z torby dać nogę.

Być może jakąś szansę zaprzepaszczę,

gdy nie wyruszę w chaszcze,

w gąszcz nieznany,

żeby dotknąć, powąchać, polizać

łobody, figowce, akacje,

nawet

takie atrakcje

jak kwiatki przewrotnie nazywane

kangurzymi łapami.[1]

Bo przecież

każdego z nas ciekawi,

w czym niezwykła roślina ozdobna

do naszych łap jest podobna”.

 

Wreszcie nadeszła pora,

by malca oswoić ze światem.

Zatem

pomogła mu mama

z torby wyskoczyć - hops!

I klops!

Upadł, bo nie potrafił

odbić się tylnymi nogami,

by kicać.

 

Ani łapkami

łodyg naginać, by coś zjeść.

A nawet, czym mamę zdumiał,

nie umiał

zwyczajnie leżeć na trawie,

bo w torbie ciągle noszony

w kucki był zgięty –

ot tak, mniej więcej – w kłębek zwinięty.

Ale

w krajoznawczym zapale,

choć niemrawy,

zapuszczał się w trawy,

coraz dalej i dalej.

Aż tu raptem zobaczył,

jak kolczasta kulka dziarsko gdzieś zmierza.

Nie widział dotąd jeżozwierza,

toteż zaciekawiony nosem go trącił.

A ten z oburzeniem chrumka:

 

„Nikt bez ryzyka

Echidny[2] nie dotyka,

a tobie głuptasie

łatwo nauczkę da się!”

I

nagle się najeża

kolczaste futro jeżozwierza.

“Hruuu, hruuu, ratunku!”

krzyknął kangurek z bólu,

do mordki przytknął łapkę

i kapkę

z niej krwi otarł...

 

Na szczęście czujna mama

usłyszała wołania

nieostrożnej pociechy.

Czym prędzej przykicała,

przytuliła czule, pogłaskała,

wejść do torby pomogła,

gdzie wciąż rozdygotany

malec wysłuchał przestróg mamy.

 

„Mój kochany,

w buszu trzeba uważać.

Sam przecież widzisz, łobuzie,

dziś buzię

pierwszy raz skaleczyłeś.

Ja przed złem

uchronić pragnę cię.

Lecz sama cudów nie dokonam.

Musisz być ostrożniejszy,

bo