Nie-Boska komedia - Zygmunt Krasiński - ebook

Nie-Boska komedia ebook

Zygmunt Krasiński

3,3

Opis

Tytuł, inspirowany dziełem Dantego (Boska komedia), może być interpretowany dwuznacznie: określa historię jako dzieło ludzkości lub ukazuje komedię dziejącą się bez boskiej interwencji, przeczącą planom boskim. Jak uważał autor, działania człowieka są względne i ostatecznie poddane woli Boga. Tak więc dwie skrajnie odmienne racje w utworze tracą na znaczeniu w obliczu interwencji racji uniwersalnej, Absolutu. Najważniejszym problemem poruszanym w dziele Krasińskiego jest konflikt polityczno-społeczny czyli, jak pisał, walka „arystokracji i demokracji”. W utworze zawarta jest także krytyka typowo romantycznego nastawienia do rzeczywistości. Akcja dramatu rozgrywa się w przyszłości. Autor korzystał z wiedzy o wydarzeniach rewolucji francuskiej: walkach jakobinów, sektach i nowych doktrynach (m. in. saintsimonizm) i in. (za Wikipedią).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 104

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (11 ocen)
3
2
2
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Zygmunt Krasiński

 

 

Nie-Boska komedia

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-560-9

 

 

Nie-Boska komedia

 

„Do błędów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie – wahanie się i bojaźń; – i stało się zatem, – że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich”.

 

Bezimienny

 

 

„To be, or not to be, that is the question”.

 

Hamlet

 

Poświęcone Marii

 

 

CZĘŚĆ PIERWSZA

 

Gwiazdy wokoło twojej głowy – pod twoimi nogi fale morza – na falach morza tęcza przed tobą pędzi i rozdziela mgły – co ujrzysz, jest twoim – brzegi, miasta i ludzie tobie się przynależą – niebo jest twoim – chwale twojej niby nic nie zrówna. –

 

_________

 

Ty grasz cudzym uszom niepojęte rozkosze. – Splatasz serca i rozwiązujesz gdyby wianek, igraszkę palców twoich – łzy wyciskasz – suszysz je uśmiechem i na nowo uśmiech strącasz z ust na chwilę – na chwil kilka – czasem na wieki. – Ale sam co czujesz? – ale sam co tworzysz? – co myślisz? – Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością. – Biada ci – biada! – Dziecię, co płacze na łonie mamki – kwiat polny, co nie wie o woniach swoich, więcej ma zasługi przed Panem od ciebie. –

 

_________

 

 

Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać o świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz? Kto cię stworzył w gniewie lub w ironii? – Kto ci dał życie nikczemne, tak zwodnicze, że potrafisz udać Anioła chwilą, nim zagrząźniesz w błoto, nim jak płaz pójdziesz czołgać i zadusić się mułem? – Tobie i niewieście jeden jest początek –

 

_________

 

 

Ale i ty cierpisz, choć twoja boleść nic nie utworzy, na nic się nie zda. – Ostatniego nędzarza jęk policzon między tony harf niebieskich. – Twoje rozpacze i westchnienia opadają na dół i Szatan je zbiera, dodaje w radości do swoich kłamstw i złudzeń – a Pan je kiedyś zaprzeczy, jako one zaprzeczyły Pana. –

 

_________

 

 

Nie przeto wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piękności i Zbawienia. – Ten tylko nieszczęśliwy, kto na światach poczętych, na światach, mających zginąć, musi wspominać lub przeczuwać ciebie – bo jedno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twej chwały. –

 

_________

 

 

Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jak Bóg zamieszkał w świecie, niewidziany, niesłyszany, w każdej części jego okazały, wielki, Pan, przed którym się uniżają stworzenia i mówią: „On jest tutaj”. – Taki cię będzie nosił gdyby gwiazdę na czole swoim, a nie oddzieli się od twej miłości przepaścią słowa. – On będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich. – A kto cię nie dochowa, kto zdradzi za wcześnie i wyda na marną rozkosz ludziom, temu sypniesz kilka kwiatów na głowę i odwrócisz się, a on zwiędłymi się bawi i grobowy wieniec splata sobie przez całe życie. – Temu i niewieście jeden jest początek.

 

 

ANIOŁ STRÓŻ

 

Pokój ludziom dobrej woli – błogosławiony pośród stworzeń, kto ma serce – on jeszcze zbawion być może. – Żono dobra i skromna, zjaw się dla niego – i dziecię niechaj się urodzi w domu waszym. –

 

(przelatuje)

 

 

CHÓR ZŁYCH DUCHÓW

 

W drogę, w drogę, widma, lećcie ku niemu! – Ty naprzód, ty na czele, cieniu nałożnicy, umarłej wczoraj, odświeżony w mgle i ubrany w kwiaty, dziewico, kochanko poety, naprzód. –

 

 

W drogę i ty, sławo, stary orle wypchany w piekle, zdjęty z palu, kędy cię strzelec zawiesił w jesieni – leć i roztocz skrzydła, wielkie, białe od słońca, nad głową poety. – Z naszych sklepów wynidź, spróchniały obrazie Edenu, dzieło Belzebuba – dziury zalepiem i rozwiedziemy pokostem – a potem, płótno czarodziejskie, zwiń się w chmurę i leć do poety – wnet się rozwiąż naokoło niego, opasz go skałami i wodami, na przemian nocą i dniem. – Matko naturo, otocz poetę!

 

(Wieś – kościół – nad kościołem Anioł Stróż się kołysze.)

 

 

[ANIOŁ STRÓŻ]

 

Jeśli dotrzymasz przysięgi na wieki, będziesz bratem moim w obliczu Ojca niebieskiego.

 

(znika)

 

(Wnątrz kościoła – świadki – gromnica na ołtarzu. –)

 

 

KSIĄDZ

 

(ślub daje)

 

Pamiętajcie na to. –

 

(Wstaje para – Mąż ściska ręką żony i oddaje ją krewnemu – wszyscy wychodzą – on sam zostaje w kościele.)

 

 

[MĄŻ]

 

Zstąpiłem do ziemskich ślubów, bom znalazł tę, o której marzyłem – przeklęstwo mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę. –

 

_________

 

 

(Komnata pełna osób – bal – muzyka – świece – kwiaty. – Panna Młoda walcuje i po kilku okręgach staje, przypadkiem napotyka męża w tłumie i głowę, opiera na jego ramieniu.)

 

 

PAN MŁODY

 

Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim – w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich – płoniesz ze wstydu i znużenia – o, wiecznie, wiecznie będziesz pieśnią moją. –

 

 

PANNA MŁODA

 

Będę wierną żoną tobie, jako matka mówiła, jako serce mówi. – Ale tyle ludzi jest tutaj – tak gorąco i huczno. –

 

 

PAN MŁODY

 

Idź z raz jeszcze w taniec, a ja tu stać będę i patrzeć na cię, jakem nieraz w myśli patrzał na sunących aniołów. –

 

 

PANNA MŁODA

 

Pójdę, jeśli chcesz, ale już sił prawie nie mam. –

 

 

PAN MŁODY

 

Proszę cię, moje kochanie. –

 

(Taniec i muzyka.)

 

_________

 

 

(Noc pochmurna – Duch zły pod postacią dziewicy, lecąc –)

 

 

[DUCH ZŁY]

 

Niedawnom jeszcze biegała po ziemi w taką samą porę – teraz gnają mnie czarty i każą świętą udawać. –

 

(leci nad ogrodem)

 

Kwiaty, odrywajcie się i lećcie do moich włosów. –

 

(leci nad cmentarzem)

 

Świeżość i wdzięki umarłych dziewic, rozlane w powietrzu, płynące nad mogiłami, lećcie do jagód moich. –

 

 

Tu czarnowłosa się rozsypuje – cienie jej puklów, zawiśnijcie mi nad czołem. – Pod tym kamieniem zgasłych dwoje ócz błękitnych – do mnie, do mnie ogień, co tlał w nich! – Za tymi kraty sto gromnic się pali – księżnę dziś pochowano – suknio atłasowa, biała jak mleko,oderwij się od niej! – Przez kraty leci suknia do mnie, trzepocząc się jak ptak – a dalej, a dalej. –

 

_________

 

 

(Pokój sypialny – lampa nocna stoi na stole i blisko oświeca Męża śpiącego obok Żony. –)

 

 

MĄŻ

 

(przez sen)

 

Skądże przybywasz, nie widziana, nie słyszana od dawna – jak woda płynie, tak płyną twoje stopy, dwie fale białe – pokój świątobliwy na skroniach twoich – wszystko, com marzył i kochał, zeszło się w tobie.

 

(przebudza się)

 

Gdzież jestem! – ha, przy żonie – to moja żona. –

 

(wpatruje się w Żonę.)

 

Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta… Boże – co widzę – na jawie –

 

 

DZIEWICA

 

Zdradziłeś mnie.

 

(znika)

 

 

MĄŻ

 

Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej…

 

 

ŻONA

 

(przebudza się)

 

Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł? – Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki. –

 

 

MĄŻ

 

Noc głucha – śpij – śpij głęboko. –

 

 

ŻONA

 

Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru

 

 

MĄŻ

 

Zaśnij. –

 

 

ŻONA

 

Powiedz mi, drogi, co masz, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody. –

 

 

MĄŻ

 

(zrywając się)

 

Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. –

 

(wychodzi)

 

_________

 

 

(Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół. –)

 

 

MĄŻ

 

Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałym, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce. –

 

(Bije druga na wieży kościoła.)

 

Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się pod myśl moją – słuchające natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym. –

 

(chodzi i załamuje ręce)

 

Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała, gdyby dwa trupy, zostawią przy sobie? –

 

 

Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawiasz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą. –

 

 

DZIEWICA

 

Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie? –

 

 

MĄŻ

 

O każdej chwili twoim jestem. –

 

 

DZIEWICA

 

Pamiętaj. –

 

 

MĄŻ

 

Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli? –

 

(Okno otwiera się w przyległym domu.)

 

 

GŁOS KOBIECY

 

Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju. –

 

 

MĄŻ

 

Dobrze – zaraz. –

 

Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.

 

 

GŁOS

 

Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem. –

 

 

MĄŻ

 

A dziecię moje – o Boże!

 

(wychodzi)

 

_________

 

 

 

(Salon – dwie świece na fortepianie – kolebka z uśpionym dzieckiem w kącie – Mąż rozciągnięty na krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach – Żona przy fortepianie.)

 

 

ŻONA

 

Byłam u Ojca Beniamina, obiecał mi się na pojutrze. –

 

 

MĄŻ

 

Dziękuję ci.

 

 

ŻONA

 

Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił na chrzciny – wiesz – takie czokoladowe, z cyfrą Jerzego Stanisława. –

 

 

MĄŻ

 

Dziękuję ci.

 

 

ŻONA

 

Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek – że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie – bo choć już chrzczony z wody, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś. –

 

(idzie do kolebki)

 

Śpij, moje dziecię – czy już się tobie coś śni, że zrzuciłeś kołderkę – ot, tak – teraz leż tak. – Orcio mi dzisiaj niespokojny – mój maleńki – mój śliczny, śpij. –

 

 

MĄŻ

 

(na stronie)

 

Parno – duszno – burza się gotuje – rychłoż tam ozwie się piorun, a tu pęknie serce moje? –

 

 

ŻONA

 

(wraca, siada do fortepianu, gra i przerywa, znowu grać zaczyna i przestaje znowu)

 

Dzisiaj, wczoraj ach! mój ty Boże, i przez cały tydzień, i już od trzech tygodni, od miesiąca słowa nie rzekłeś do mnie – i wszyscy, których widzę, mówią mi, że źle wyglądam. –

 

 

MĄŻ

 

(na stronie)

 

Nadeszła godzina nic jej nie odwlecze.–

 

(głośno)

 

Zdaje mi się owszem, że dobrze wyglądasz.

 

 

ŻONA

 

Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. – Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy – a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło. –

 

 

MĄŻ

 

Nie obraziłaś mnie.

 

 

ŻONA

 

Mój Boże – mój Boże!

 

 

MĄŻ

 

Czuję, że powinienem cię kochać. –

 

 

ŻONA

 

Dobiłeś mnie tym jednym: „powinienem”. – Ach! lepiej wstań i powiedz – „nie kocham” – przynajmniej już będę wiedziała wszystko – wszystko. –

 

(zrywa się i bierze dziecko z kolebki)

 

Jego nie opuszczaj, a ja się na gniew twój poświęcę – dziecko moje kochaj – dziecko moje, Henryku. –

 

(przyklęka)

 

 

MĄŻ

 

(podnosząc)

 

Nie zważaj na to, com powiedział – napadają mnie często złe chwile – nudy. –

 

 

ŻONA

 

O jedno słowo cię proszę – o jedną obietnicę tylko – powiedz, że go zawsze kochać będziesz. –

 

 

MĄŻ

 

I ciebie, i jego – wierzaj mi.

 

(Całuje ją w czoło – a ona go obejmuje ramionami – Wtem grzmot słychać – zaraz potem muzykę – akord po akordzie, i coraz dziksze.)

 

 

ŻONA

 

Co to znaczy?

 

(dziecię ciśnie do piersi. Muzyka się urywa.)

 

(Wchodzi Dziewica.)

 

 

[DZIEWICA]

 

O mój luby, przynoszę ci błogosławieństwo i rozkosz – chodź za mną. –

 

O mój luby, odrzuć ziemskie łańcuchy, które cię pętają. – Ja ze świata świeżego, bez końca, bez nocy. – Jam twoja. –

 

 

ŻONA

 

Najświętsza Panno, ratuj mnie! – to widmo blade, jak umarły – oczy zgasłe i głos jak skrzypienie woza, na którym trup leży. –

 

 

MĄŻ

 

Twe czoło jasne, twój włos kwieciem przetykany, o luba. –

 

 

ŻONA

 

Całun w szmatach opada jej z ramion. –

 

 

MĄŻ

 

Światło leje się naokoło ciebie – głos twój raz jeszcze – niechaj zaginę potem. –

 

 

DZIEWICA

 

Ta, która cię wstrzymuje, jest złudzeniem. – Jej życie znikome – jej miłość jako liść, co ginie wśród tysiąca zeschłych – ale ja nie przeminę. –

 

 

ŻONA

 

Henryku, Henryku, zasłoń mnie, nie daj mnie – czuję siarkę i zaduch grobowy. –

 

 

MĄŻ

 

Kobieto z gliny i błota, nie zazdrość, nie potwarzaj – nie bluźń – patrz – to myśl pierwsza Boga o tobie, ale tyś poszła za radą węża i stałaś się, czym jesteś. –

 

 

ŻONA

 

Nie puszczę cię. –

 

 

MĄŻ

 

O luba! rzucam dom i idę za tobą. –

 

(wychodzi)

 

 

ŻONA

 

Henryku – Henryku –

 

(mdleje i pada z dzieckiem – drugi grzmot)

 

_________

 

 

 

(Chrzest – Goście – Ojciec Beniamin – Ojciec Chrzestny – Matka Chrzestna – mamka z dzieckiem – na sofie na boku siedzi Żona – w głębi służący.)

 

 

PIERWSZY GOŚĆ

 

(po cichu)

 

Dziwna rzecz, gdzie Hrabia się podział. –